Piątek, 16.10
Na czwartą po południu Foster zwołał konferencję prasową w gabinecie Ministra. Tak więc za dwadzieścia czwarta Carpenter skończył przesłuchania.
Dokładnie na czas. Panna Granger i Snape powiedzieli mu wszystko, co wiedzieli, wyjaśnili wszystkie szczegóły, przekazali notatki z każdego spotkania Norrisa i reszty z ich komentarzami, przemyśleniami i planami, jakie wtedy snuli.
Od przyszłego tygodnia mógł zacząć przesłuchiwać podejrzanych i wiedział doskonale, że wyjdą na jaw nowe fakty, sprawy, o których nawet Granger i Snape nie mieli pojęcia. Uzgodnili, że będą do jego dyspozycji, oczywiście w miarę możliwości. Snape planował wrócić do Hogwartu, więc naturalnie nie mógł stawiać się w Ministerstwie, kiedy tylko Aurorzy sobie tego zażyczyli.
Jeśli chodzi o Granger, sprawa była trochę skomplikowana. Z punktu widzenia prawa nie była już pracowniczką Ministerstwa. Fakt niestawienia się w pracy bez wiedzy i zgody jej przełożonego traktowany był jako dobrowolne porzucenie stanowiska i karą było natychmiastowe zwolnienie dyscyplinarne.
Wyszło to na jaw w czwartek wieczorem, kiedy Foster wpadł do sali, w której siedzieli, żeby dowiedzieć się, jak idzie zbieranie informacji. Gdy Carpenter powiedział, że najprawdopodobniej skończy w tym tygodniu, Granger uśmiechnęła się i usiadła prościej na krześle.
– Cudownie! W takim razie w poniedziałek będę mogła wrócić do pracy!
Foster spojrzał na nią wyraźnie zakłopotany i potarł podbródek.
– W tej sprawie mam niestety złe wieści, panno Granger…
Dziewczyna zamarła na chwilę.
– … Tak…?
– No więc… zdaje sobie pani sprawę, że takie przypadki jak pani… są przewidziane w przepisach prawa… – Foster poprawił się na krześle i zaczął bawić się różdżką.
Dziewczyna przyglądała mu się, marszcząc brwi, więc rzucił krótkie spojrzenie na Snape’a, który wpatrywał się w niego w milczeniu.
– Wie pani… – westchnął. – Kiedy uciekła pani do Francji… z naszego punktu widzenia nie stawiła się pani w pracy…
Dziewczyna wciągnęła powietrze i niemal podniosła się, gdy Snape położył jej uspokajająco rękę na ramieniu.
– I? – uniósł jedną brew.
Foster poczuł się bardzo niezręcznie. Przecież to nie on wymyślił te kretyńskie przepisy!
– Proszę mnie zrozumieć… nie mam na to wpływu…
– i CO? – nacisnął Snape.
– No i… zgodnie z prawem została pani… wyrzucona z pracy – wyrzucił z siebie.
Dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy i złapała za usta.
– Przecież to jakiś absurd! – zawołała. – To niemożliwe!
– Panno Granger… musi pani zrozumieć, że takie są przepisy… Porzucenie pracy, oddalenie się bez informacji…
Granger rzuciła rozpaczliwe spojrzenie na Snape’a i na nowo odwróciła się do niego.
– Panie Foster, przecież pan wie, czemu to zrobiłam! Dlaczego uciekłam! Musiałam uciec!
Foster i Carpenter spojrzeli po sobie i zastępca Ministra pokręcił głową.
– Oczywiście, że rozumiemy… ale przepisy mówią wyraźnie, że dobrowolne oddalenie się z pracy…
– Gdyby Norris ją porwał i gdzieś uwięził, wyglądałoby to tak samo? – spytał lodowatym głosem Snape, ucinając jego wyjaśnienia.
Foster chwilę patrzył na niego z otwartymi ustami.
– Yyyy… No nie. To nie byłoby traktowane jako dobrowolne oddalenie się…
Dziewczyna powiedziała coś niezrozumiałego, a Snape prychnął z pogardą.
– Z tego wynika, że o wiele lepiej byłoby, gdyby Hermionę porwali… mam rację?
Foster znów rzucił okiem na Carpentera.
– Panie Snape… panno Granger…
– Dlaczego nie weźmiecie pod uwagę okoliczności?! – zawołała dziewczyna. – Przecież doskonale wiecie, że gdybym czekała choć chwilę dłużej, dziś przesłuchiwalibyście MNIE i to mnie wtrącilibyście do Azkabanu! Albo byłabym już martwa!
– Panno Granger… obiecuję pani wziąć pod uwagę okoliczności, ale nie teraz! – odparł Foster i dziewczyna na nowo zamarła. – Proszę dać mi skończyć… Panie Snape, pana też o to proszę…
Snape zacisnął w wyraźny sposób szczęki i machnął ręką, żeby kontynuował.
– Chodzi mi o to, że to musi odbyć się zgodnie z prawem. Powołamy komisję, która rozpatrzy sytuację i podejmie oczywistą decyzję o przywróceniu pani do pracy. Ale na to będzie trzeba chwilę poczekać…
Tak naprawdę chodziło mu o ochronę własnego tyłka. Gdyby przywrócił ją do pracy natychmiast, ludzie zaczęliby posądzać go o stronniczość i tak dalej. Zaś czekając, udowadniał, że jest bezstronny, ma na uwadze ogólne dobro i prawo i inne tego typu pierdoły. Dobrze prezentował się jako ewentualny kandydat na Ministra.
Granger chwilę milczała, a potem kiwnęła głową.
– Rozumiem… ale… No dobrze. Kiedy powoła pan tę komisję?
Foster znów się skrzywił. Co jest, swoją drogą, że przy nich ciągle się krzywię…
– Postawmy podejrzanych przed Wizengamotem. Sprecyzujmy oskarżenia. I osądźmy ich. Wtedy okoliczności będą jasne i łatwo będzie podjąć decyzję w pani sprawie…
– Czyli za miesiąc albo dwa. Nie mylę się, panie Foster? – zagadnął spokojnie Snape, a kiedy potaknął mu, ciągnął:
– Rozumiem, że w przypadku decyzji o przywróceniu do pracy Ministerstwo wypłaci odpowiednie odszkodowanie?
Foster zamarł. Cholerny skurczybyk…
– Co… ma pan na myśli…?
Snape wzruszył ramionami.
– To bardzo proste, panie Foster. Hermiona uciekła w połowie września i wróciła w połowie października. Gdy pańska komisja podejmie decyzję o przywróceniu do pracy, stanie się jasne, że Hermiona nie oddaliła się z pracy z własnej i nieprzymuszonej woli. Przez miesiąc nie pracowała, bo nie mogła pracować, nie ryzykując własnym życiem. Natomiast od najbliższego poniedziałku nie będzie pracować, ponieważ wy jej na to nie pozwalacie. Jeśli chcecie bawić się w komisje, żeby ładnie to wyglądało, proszę bardzo. Ale w obu przypadkach to nie jej wina. Nie widzę więc powodu, dla którego nie miałaby was zaskarżyć o niedopuszczenie do podjęcia obowiązków. Naturalnie – dodał, gładząc wąskim palcem po ustach – nie będzie to dobrze wyglądało w prasie…
Foster próbował na szybko rozważyć, jakie ma możliwości. Istotnie, nie wyglądałoby to dobrze… i do tego mógł być pewien, że w razie odmowy wypłacenia odszkodowania Snape narobi zamieszania… tak jak niedawno… Nagle znalazł rozwiązanie.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Ale to nie ja podejmuję decyzje. Więc oczywiście zaproponuję komisji rozważenie odpowiedniego odszkodowania… ale na to będziemy musieli poczekać – powiedział i spojrzał na dziewczynę z zachęcającym uśmiechem. – Naturalnie panna Granger może poszukać sobie nowej pracy…
– Pan chyba żartuje…!!! – krzyknęła Granger z oburzeniem.
– Nowej pracy szuka się, kiedy jest się bezrobotnym – powiedział równocześnie Snape. – Hermiona czeka w tej chwili na decyzję o POZWOLENIE na POWRÓT do pracy.
Foster miał ochotę westchnąć ciężko. Ależ on jest upierdliwy!
– Naturalnie – skłonił się im obojgu.
Carpenterowi było obojętne, od kiedy Granger wróci do pracy. Ba, pomysł, że od poniedziałku będzie mogła stawiać się w Ministerstwie, kiedy będzie potrzebna – był mu jak najbardziej na rękę.
– Chyba na tym skończymy – powiedział, patrząc na stół, na którym leżało pełno pergaminów, stała myślodsiewnia, stojak z dziesiątkami fiolek z ich wspomnieniami, filiżanki po herbacie i kawie, jeden francuski świstoklik i transporter. Snape odmówił oddania mu zmieniacza czasu i francuskich różdżek. – Bardzo wam dziękuję za wszystkie wyjaśnienia i pomoc. Gdybym potrzebował jeszcze jakichś informacji, zgłoszę się do was.
Granger i Snape równocześnie kiwnęli głowami. Na twarzy dziewczyny wyraźnie widać było ulgę. Snape miał zwykły, poważny wyraz twarzy.
– Proszę wysłać sowę do Hogwartu.
Carpenter miał ochotę zapytać, czy nie lepiej byłoby, żeby zdjęli Fideliusa z jego domu; wtedy mógłby kontaktować się z nimi przez kominek. Ale ugryzł sie w język. Biorąc pod uwagę reporterów, którzy wyskakiwali ze skóry, żeby tylko móc wreszcie ich dopaść, utrzymanie Fideliusa było jak najbardziej stosowne.
A propos reporterów…
– Oczywiście – powiedział. – Proponuję, żebyśmy za chwilę udali się do gabinetu Ministra. Sekretarka dostała polecenie niewpuszczania do środka nikogo, zanim się tam nie pojawimy.
– Najchętniej odpuściłabym sobie ten punkt programu – mruknęła dziewczyna, spuszczając głowę.
Auror uśmiechnął się.
– Domyślam się, panno Granger. Ale nie ma chyba sensu odwlekać spotkania z reporterami. Czy dziś, czy jutro was odnajdą…
– Nie chodzi mi o reporterów – odpowiedziała głucho. – Chodzi mi o gabinet Ministra…
Carpenter natychmiast zrozumiał, o co chodzi. Merlinie, to cholerne wspomnienie! Widział ten koszmar i wcale jej się nie dziwił!
– Proszę mi wybaczyć – powiedział poważnym tonem, wstając raptownie. – Pójdę natychmiast poprosić o zmianę miejsca… Poczekajcie tu na mnie.
Kiedy mężczyzna wyszedł, Severus wziął Hermionę za rękę i ścisnął uspokajająco.
– Odetchnę z ulgą, jak stąd wyjdę – powiedziała dziewczyna i westchnęła ciężko.
– W jakimś innym gabinecie z pewnością będzie lepiej.
– Nie chodzi mi tylko o to… Chyba chwilowo mam dość tego miejsca. Tego budynku. Czy może raczej tego, co on sobą reprezentuje – Hermiona nie do końca umiała wyjaśnić, co czuje. – Już choćby wczorajsza sprawa z wyrzuceniem z pracy… Pełno tu jest absurdów… gierek pod publikę… sztuczności… każdy robi wszystko, żeby wypaść jak najlepiej i równocześnie dokopać innym… Nie wiem, czy tak jest wszędzie, w każdej innej pracy, czy tylko tu… W Hogwarcie chyba jest inaczej… – spojrzała na niego pytająco. – Jako nauczyciele nie rywalizujecie chyba specjalnie między sobą…? Prócz tego nieszczęsnego Pucharu Domów?
Severus odgarnął jej włosy z twarzy i kiwnął głową.
– Puchar Domów to osobna sprawa, Quidditch też… Ale prócz tego istotnie raczej sobie pomagamy. Choć nie da się ukryć, że i w Hogwarcie są nauczyciele, którzy lubią innych mniej czy bardziej… Tego się chyba nie uda uniknąć. Ale nie zapominaj o jednej sprawie. Hogwart nie zależy od Ministerstwa. Mamy bardzo dużą swobodę w podejmowaniu decyzji i na przykład w twojej sprawie czy Dumbledore, czy ja moglibyśmy zdecydować nie brać pod uwagę przepisu o oddaleniu się z pracy bez wyjaśniania… Drugą sprawą jest władza. Tu jej jest o wiele, wiele więcej niż w Hogwarcie. A władza pociąga i sprawia, że wychodzą z człowieka najgorsze cechy.
Hermiona uśmiechnęła się smutno.
– Nawet nie wiem, czy chcę tu wracać. Jak w końcu zdecydują, że wolno mi wrócić do pracy… co ja będę robić? Przekładać papiery z miejsca na miejsce? Umawiać spotkania jakiemuś następcy Rockmana? W porównaniu do tego, co zrobiliśmy, to są rzeczy zupełnie bez znaczenia…
Severus również się uśmiechnął. Doskonale rozumiał, co miała na myśli. Przy tym, czego dokonali, taka zwykła praca mogła wydawać się bezsensowna.
– Porozmawiajmy o tym później – poradził. – Musisz trochę odpocząć od tego wszystkiego. Zasłużyłaś na to.
Nabrał nagłej ochoty na to, żeby ją pocałować, ale opanował się. Carpenter mógł przyjść w każdej chwili.
Faktycznie, Auror wrócił minutę później.
– No więc konferencja odbędzie się w Atrium. Reporterzy już tam przeszli, Tiberius… Foster dołączy do nas za chwilę i będziemy mogli zjechać na dół razem.
– Dziękuję bardzo – powiedziała z wdzięcznością Hermiona.
– Nie ma za co, panno Granger.
Tłum reporterów stał w Atrium, czekając w napięciu na przybycie Tiberiusa Fostera, Percivala Carpentera i, nareszcie!!! Severusa Snape’a i Hermiony Granger. Od wtorkowych rewelacji ta dwójka była zupełnie nieuchwytna i mieli tysiące pytań do zadania. Wśród reporterów, w pierwszym rzędzie stał Ksenofilius Lovegood, uśmiechając się radośnie.
Razem z reporterami czekało pełno pracowników Ministerstwa, którzy dowiedzieli się o konferencji prasowej i teraz zaintrygowani chcieli wreszcie zobaczyć na własne oczy Hermionę Granger i pozostałych. Część z nich miała okazję z nią pracować i zdecydowana większość dobrze wspominała te chwile. Byli i tacy, którzy za nią nie przepadali, ale wobec sensacyjnych wiadomości, wyolbrzymionych plotek i przedziwnych, niepotwierdzonych informacji, przyszli gnani ciekawością.
Nagle złota krata jednej z wind odsunęła się ze zgrzytem, damski głos powiedział cicho „Atrium” i wyszła z niej wyczekiwana niecierpliwie czwórka.
Gwar rozmów na chwilę ucichł i potem wybuchł ze zdwojoną siłą. Każdy próbował podejść bliżej, przesunąć się w kierunku środka Atrium, żeby mieć lepszy widok i zapanowało zamieszanie. Aurorzy, którzy strzegli drogi od windy do środka, krzykami i rozłożonymi rękoma powstrzymali tłum przed podejściem jeszcze bliżej. Mimo to wszyscy nadal się pchali, ale już odrobinę spokojniej.
Z kabiny wyszedł wpierw Tiberius Foster, za nim Hermiona przepuszczona przez Severusa, a dopiero za nimi Percival Carpenter. Ze wszystkich stron buchnęło jaskrawe światło, kiedy niektórzy reporterzy nie czekając, aż wszyscy podejdą do środka, zaczęli robić zdjęcia.
W końcu Foster stanął pośrodku, skinął na Carpentera i wskazał mu miejsce koło siebie, zaś Hermiona i Severus zatrzymali się trochę za nimi, z boku. Na nowo błysnął flesz. Foster uniósł ręce w starym jak świat geście i po dłuższej chwili zapadła cisza.
– Witam was wszystkich bardzo serdecznie – zagaił. – Bardzo się cieszę, że przyszliście tak licznie na dzisiejszą konferencję.
Sięgnął do kieszeni po rulonik pergaminu i rozwinął go.
– Proszę państwa. Ministerstwo Magii, które mam zaszczyt reprezentować, oświadcza, że w dniu dzisiejszym, dokładnie przed chwilą, zakończone zostały całotygodniowe… rozmowy z obecnymi tu Hermioną Granger i Severusem Snape’m. Ich drobiazgowe wyjaśnienia pozwoliły nam podjąć decyzję o postawieniu w stan oskarżenia następujących osób…
Podczas, gdy wyczytywał kolejne nazwiska, dały się słyszeć nieliczne okrzyki zdumienia, niedowierzania czy też aprobaty.
– Wszyscy wymienieni przeze mnie zostaną dokładnie przesłuchani w ciągu nadchodzących dni. Po zakończeniu przesłuchań odbędzie się rozprawa… być może kilka rozpraw, przed Wizengamotem. Dokładny termin zostanie podany do publicznej wiadomości.
– O co dokładnie są oskarżeni?! – zawołał ktoś z tłumu.
Foster spojrzał w tamtym kierunku.
– Szczegółowe zarzuty zostaną dopiero sprecyzowane na podstawie przesłuchań. To dość wyjątkowy tryb postępowania, ale też sprawa jest szalenie skomplikowana. Niektórzy z tych czarodziejów i czarodziejek ponoszą znacznie mniejszą winę niż pozostali… Chyba mogę zdradzić wam, że pierwszej ósemce zarzuca się między innymi zorganizowanie zamachu stanu, zamordowanie Ministra Magii Kingsleya Shacklebolta, naginanie prawa czarodziejów do osiągnięcia własnych korzyści, wielokrotne morderstwa mugoli i czarodziejów, używanie Zaklęć Niewybaczalnych, usiłowanie trwałego okaleczenia kobiet mające na celu pozbawienie ich płodności, wielokrotne gwałty i tortury… Pozostali oskarżeni są o dobrowolną współpracę z zamachowcami i wspieranie ich wysiłków mających na celu wprowadzenie dyktatury.
– Jest pan absolutnie pewien, że podawany w Klinice eliksir nie był skuteczny? – spytał ktoś inny i rozległy się głosy poparcia.
– Jestem tego absolutnie pewny. Eliksir podawany przez cały czas w Klinice był fałszywy. I został uwarzony przez Severusa Snape’a – Foster obrócił się, wskazując Severusa ręką. – To jemu wszystkie kobiety mogą zawdzięczać możliwość posiadania dzieci – uśmiechnął się szeroko.
Severus zachował kamienny wyraz twarzy, gdy rozległy się „ochy” i „achy” i ciche oklaski. Tylko skinął lekko głową, choć najchętniej udusiłby Fostera na miejscu.
Foster, idioto, opanuj się… Merlinie, już widzę jutrzejsze artykuły. TO dopiero będzie koszmar… Z całą wyrazistością przypomniał sobie rozmaite wydania Proroka i innych gazet po jego procesie. Tym razem będzie jeszcze gorzej…
– Teraz chciałbym kontynuować – odezwał się Foster i rozgardiasz, który zapanował na chwilę, umilkł. – Ministerstwo Magii zdecydowało również anulować ze skutkiem natychmiastowym zmiany w prawie wprowadzone przez spiskowców. Chodzi tu nie tylko o otwarcie granic, ale i o oficjalne zatrzymanie kampanii badań kobiecych czy konieczność starania się o zgodę na posiadanie drugiego dziecka. Zaniechana zostaje kontrola sowiej poczty. Uchylona jest też ustawa zabraniająca publicznych zgromadzeń i wszelkich protestów. Ci, którzy zostali pojmani zgodnie z tymi ustawami, zostali już wypuszczeni na wolność. W imieniu Ministerstwa Magii wystosowałem już notę dyplomatyczną z przeprosinami do francuskiego Ministra Magii, Charlesa Chevalier i drugą, do ICW – odczekał chwilę, aż wszyscy skończą notować, spojrzał na Severusa i dodał:
– Od poniedziałku Severus Snape wraca do Hogwartu na swoje stanowisko dyrektora. Jeśli chodzi o pannę Granger, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana… Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, z powodu niestawienia się do pracy bez zgody przełożonego, została usunięta z listy pracowników Ministerstwa. W niedługim czasie… W NIEDŁUGIM CZASIE – powtórzył, podnosząc głos, by zapanować nad nagłym poruszeniem – zostanie powołana komisja, której zadaniem będzie stwierdzenie, czy wobec zaistniałej wówczas sytuacji jej decyzja była uzasadniona. W razie pozytywnej decyzji panna Granger zostanie na powrót przyjęta do Ministerstwa. Jej stanowisko zostanie na nowo zdefiniowane.
Wśród tłumu rozległy się trudne do sprecyzowania okrzyki i nawet unoszenie rąk przez Fostera nie podziałało.
Hermiona zmusiła się do zachowania poważnego wyrazu twarzy i wpatrywała się w ludzi przed sobą, nie widząc jednak poszczególnych osób, tylko anonimowy tłum.
– Proszę państwa…! – zawołał w końcu Foster. – Jeszcze nie skonczyłem! W przyszłym tygodniu wyłonieni zostaną kandydaci na stanowisko Ministra Magii. Ustawa o wybieralności Ministra naturalnie została już uchylona, więc wybór Ministra Magii odbędzie się na dotychczasowych warunkach.
Tłum ucichł wreszcie.
– To wszystko, co chciałem państwu dzisiaj przekazać. Jeszcze raz dziękuję za przybycie i życzę miłego dnia…
Naturalnie nie dane im było odejść w spokoju. Gdy tylko Foster dał krok do tyłu, reporterzy i pracownicy Ministerstwa postąpili do przodu, cisnąc się i przepychając między sobą. Aurorzy próbowali ich powstrzymać, ale tłum pchał się nadal. Posypało się tyle pytań, że w pierwszej chwili nie można było nic zrozumieć, bo każdy próbowął przekrzyczeć innych i słychać było tylko hałas. W końcu Foster wskazał różdżką gardło i rzucił Sonorus.
– Prosze państwa, proponuję, byście wpierw zadali pytania mi i Percivalovi Carpenterowi, a następnie pannie Granger i Severusowi Snape’owi – jego głos potoczył się dookoła i trochę uspokoił towarzystwo.
– Panie Foster, czy znani są już kandydaci na stanowisko Ministra Magii?
– Czy jest pan pośród kandydatów?
– Gdzie przetrzymywani są oskarżeni?!
– Czy Percival Carpenter zastępuje oficjalnie oskarżonego Szefa Biura Aurórów, Teddy’ego Smitha?! Na jak długo?
– Jaki wyrok grozi oskarżonym?!
– Czy Severus Snape jest na liście kandydatów na Ministra?!
Severus drgnął lekko i obrócił głowę w kierunku, z którego dobiegło ostatnie pytanie. No proszę, już się zaczęło!
Podczas, gdy Foster udzielał odpowiedzi na pytania, stał w spokoju koło Hermiony. Dziewczyna zaczęła się najwyraźniej stresować, bo co jakiś czas odgarniała opadający na twarz kosmyk włosów i przygryzała lekko usta.
– Jeszcze trochę i będziesz to mieć za sobą – powiedział cicho, przechylając głowę w jej stronę, ale patrząc cały czas przed siebie.
Hermiona nabrała powietrza i żeby zająć myśli czymś innym, zaczęła rozglądać się dookoła i wypatrywać ludzi, których znała. Ciężko było kogokolwiek poznać w barwnym tłumie, ale udało jej się odnaleźć parę znajomych osób. I nagle całkiem niedaleko dostrzegła machającego do niej pana Weasleya!
Jej twarz rozjaśniła się uśmiechem na jego widok. Gdy tylko zorientował się, że go poznała, wskazał ręką ją i siebie i następnie machnął dłonią gdzieś w bok. Dziewczyna zmarszczyła brwi, więc napisał palcem coś w powietrzu i powtórzył. Wyglądało jak litera „N”. Hermiona kiwnęła głową i Arthur uśmiechnął się radośnie od ucha do ucha. Wyglądało na to, że zapraszał ją do Nory.
Po paru minutach pytania do Fostera zaczęły się kończyć. Za pierwszymi pytaniami do Hermiony i Severusa posypały się następne i znów przez chwilę nie było można nic zrozumieć, z ogólnego hałasu wyłowić można było tylko poszczególne słowa.
Hermiona już chciała zacząć odpowiadać, kiedy Severus potrząsnął głową, założył ręce na piersi i wygiął usta w cynicznym uśmieszku. Na ten widok reporterzy zaczęli się uspokajać i po chwili zrobiło się cicho.
– Albo będziecie zadawać pytania w spokoju, jeden po drugim, albo w ogóle nie porozmawiamy – odezwał się. – No więc? Jakieś … sensowne pytania?
Znów wyrwało się kilka osób naraz, ale po chwili umilkli, pozwalając jednemu z nich mówić.
– Czy potwierdzacie rewelacje Proroka na temat waszego związku?
– Tak – pytanie wcale go nie zaskoczyło. I wiedział, że Hermiony też nie. Trzeba było wybrać Ministra Magii i zreorganizować Ministerstwo, prawie 15 osób siedziało w areszcie oskarżonych o morderstwa, gwałty i zamach stanu, większość kobiet cudem nie straciła płodności, mało brakowało, a doszłoby do przymusowych aborcji, a dla tych wariatów najważniejszą sprawą było to, czy Hermiona Granger i Severus Snape ze sobą sypiają…
– A… to zna…to znaczy, że tak? – zająknął się oszołomiony reporter. – Naprawdę jesteście razem???
– Przecież wyraźnie powiedziałem, że tak. Jesteśmy razem. A teraz, skoro to jest już jasne, macie jeszcze jakieś pytania, czy możemy wrócić do domu? – spytał ironicznie Severus.
Jakaś ubrana na fiołkowo-zielono kobieta zaczęła machać ręką w górze.
– Profesorze Snape, czy robiąc ten fałszywy eliksir, próbował pan ochronić pannę Granger, czy też wszystkie kobiety?
– Po pierwsze to oboje przygotowywaliśmy i podmienialiśmy eliksir. Po drugie panna Granger została wezwana na badania wiele dni po pierwszym podaniu go w Klinice i jakieś trzy tygodnie po tym, jak zaczęliśmy nad nim pracować – odparł. – Po jej badaniach nadal go podmienialiśmy. Tak więc chyba jest jasne, że eliksir zrobiony został po to, żeby ocalić wszystkie kobiety.
– Czy któreś z was zamierza kandydować na stanowisko Ministra Magii? – zawołał ktoś inny.
Hermiona natychmiast pokręciła głową.
– Nie, żadne z nas nie ma takiego zamiaru.
– Skoro nie pracuje już pani w Ministerstwie, czy dostanie pani posadę w Hogwarcie? Biorąc pod uwagę wasz romans?
Dziewczyna miała ochotę jęknąć na głupotę niektórych ludzi.
– Zamierzam wrócić do Ministerstwa i nasz związek nie ma tu nic do rzeczy.
Reporter CRR prawie podskoczył, żeby móc wreszcie zadać swoje pytanie.
– Czy ktoś wam pomagał, czy byliście zupełnie sami?
Severus i Hermiona wymienili spojrzenia i Severus odpowiedział:
– Prócz francuskiego rządu, przez cały czas, od początku, pomagała nam Minerwa McGonagall oraz portrety z Hogwartu oraz Kliniki. Bardzo szybko dołączył do nas Ksenofilius Lovegood, który teraz powinien stać tu razem z nami. Pomógł nam również Uzdrowiciel Matos, Charles Patil z Ministerstwa i Filius Flitwick.
Hermiona uśmiechnęła się do Lovegooda i przywołała go do nich.
– I do tego można chyba dodać wszystkich tych, którzy zdecydowali się zorganizować i uczestniczyć w protestach – dorzuciła głośno. – Bez waszej pomocy bez wątpienia doszłoby do przymusowych aborcji. A tak skończyło się tylko na jednej, nieudanej próbie.
Lovegood odmachał jej ręką z radosnym uśmiechem, ale został w grupie reporterów, żeby móc pisać i zadawać ewentualne pytania.
– Naprawdę napadł pan Teddy’ego Smitha, panie Snape?
Severus ze spokojem skinął głową.
– Tak, ale nie w celu zmuszenia go do odstąpienia od śledztwa.
– A po co? – zawołało kilka osób równocześnie.
– To nie ma dla was żadnego znaczenia – odparła natychmiast Hermiona, której Jean Jacques wszystko wyjaśnił.
– Ależ oczywiście, że ma – zaoponował równie głośno Severus, unosząc kącik ust i obrócił się do reporterów. – Nazwijcie to… osobistymi porachunkami. Prócz wielokrotnego zgwałcenia dziesięciu kobiet w Azkabanie, próbował zrobić to pannie Granger.
– Próbował, czy zrobił?!
– Przecież jeszcze żyje, więc to chyba jasne? Nikt, kto ją dotknie, długo nie pożyje.
Hermiona uśmiechnęła się do niego, a on uniósł odrobinkę kącik ust, zaś przez tłum przebiegło coś jakby westchnienie. Ktoś zrobił im kolejne zdjęcie.
– Zamierzacie się pobrać? – zawołał ktoś z tyłu tłumu.
Severus spojrzał w tamtym kierunku z kpiącym wyrazem twarzy i uniesioną do góry brwią.
– Dlaczego tyle czekaliście z powiadomieniem Tiberiusa Fostera? Nie mogliście tego zrobić wcześniej? – zapytał ktoś inny, domyślając się, że na wcześniejsze pytanie nie padnie odpowiedź.
Hermiona skinęła głową w stronę pytającego.
– Musieliśmy zebrać choćby odrobinę dowodów na poparcie naszego stanowiska. Wiecie, co by się stało, gdybyśmy przyszli z pustymi rękami. A większość dowodów zdobyliśmy w ciągu ostatnich dni.
– Ukrywaliście się we Francji. Czy wysunięte zostały przeciw wam zarzuty złamania prawa i ucieczki z kraju?
– Jak udało się wam uciec?!
Hermiona spojrzała na Fostera, który natychmiast podniósł rękę, chcąc udzielić odpowiedzi.
– Proszę państwa, nie zamierzam stawiać im zarzutów, wychodząc z założenia, że bez ich cennej pomocy dziś nie byłoby nas tu. Działali w dobrej wierze. Na takiej samej zasadzie zostali przecież zwolnieni z Azkabanu protestujący przeciw rządowi czarodzieje i zostały uchylone ostatnio ustanowione przepisy.
– W jaki sposób uciekliście mimo bariery aportacyjnej?
Foster spojrzał na nich i Severus kiwnął głową. Czas było kończyć to przesłuchanie.
– Sądzę, że na tym dziś skończymy – zawołał i dalej już nie można było usłyszeć, co mówił, bo rozległy się okrzyki protestów i jęki zawodu.
Severus skłonił się lekko w stronę tłumu, wymienili krótkie uściski dłoni z Fosterem i Carpenterem, objął Hermionę lekko przez plecy i ruszyli w stronę kominków.
– Pospieszmy się, zaraz znów nas dopadną – mruknęła dziewczyna.
Zgodnie z ich przewidywaniami błysnęły za nimi światła lamp, kiedy reporterzy robili im zdjęcia.
– Foster będzie jutro rozczarowany…
– Czemu? – spytała, marząc już tylko o tym, żeby zniknąć stąd jak najszybciej.
– Założę się, że w żadnej gazecie nie znajdzie swojego zdjęcia…
Severus wrzucił garść proszku do kominka i słysząc przybliżające się do nich kroki i wołania, wskazał Hermionie zielone płomienie.
Gdy tylko Severus wyszedł z kominka w saloniku, Hermiona rzuciła mu się na szyję i przytuliła go mocno. Natychmiast objął ją i oparł brodę o jej głowę.
– To mi jak najbardziej odpowiada – mruknął, zaczynając głaskać ją po włosach. – Ale czemu zawdzięczam tę… przyjemność?
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
– Chciałam ci podziękować… za to, co powiedziałeś… przed chwilą…
– Przed chwilą mówiłem wiele różnych rzeczy… za którą mi dziękujesz?
– Powiedziałeś, że nikt, kto mnie tknie, długo nie pożyje – Hermiona ujęła delikatnie jego twarz i pociągnąwszy w dół, wspięła się na palce i pocałowała go w czoło, a potem w nos. – To było … cudowne.
Severus uśmiechnął się. Rozczulał go sposób, w jaki całowała go po nosie. Jeszcze do niedawna go nie cierpiał, teraz go po prostu śmieszył. I tyle. Nie każdy może mieć taki piękny nosek jak ona… Ciekawe, czy nasz syn… Potrząsnął głową, by wrócić do rzeczywistości. Przestań! Opanuj się, wariacie!
– Cieszę się, że ci się podobało… – musnął jej usta wargami. – A teraz, jak się domyślam, pora, żebyś odpowiedziała na zaproszenie Arthura Weasleya.
Hermiona odsunęła się, opierając lekko ręce na jego ramionach.
– Nawet nie wiesz, jak bym chciała… ale…
– Ale?
– … Chcesz iść ze mną?
Severus pokręcił przecząco głową. Nie łączyło go nic specjalnego z Weasleyami prócz faktu, że swego czasu byli razem w Zakonie Feniksa i był profesorem wszystkich dzieci Molly i Arthura. Po drugie domyślał się, że w Norze będzie również Potter i nie miał żadnej ochoty się z nim widzieć. Nie chciał jej zepsuć tego wieczoru. To miał być jej radosny „powrót między żywych”, jak to ostatnio mówiła w żartach. Zasłużyła na to, żeby dobrze się bawić, śmiać i spędzić wspaniały wieczór wśród ludzi, których kochała.
– Nie dziś. Idź sama. Jeszcze będziemy mieli okazję do składania wizyt towarzyskich – sięgnął po jej rękę i pocałował czubki palców. – Kiedyś pójdziemy razem, obiecuję.
Hermiona uśmiechnęła się radośnie.
– Nie będzie ci… przykro?
– Nie martw się o mnie. Zamierzam nabrać sił przed jutrzejszym śniadaniem.
Faktycznie, przecież on jutro idzie na śniadanie do Hogwartu…!!! Tam to dopiero będzie zamieszanie…
– Więc… no więc idę – mruknęła, pocałowała go jeszcze na pożegnanie i podeszła do kominka.
Spoglądał na nią, kiedy klęknęła na podłodze i włożyła głowę w zielone płomienie. Przez parę sekund z kimś rozmawiała, potem zerwała się i wskoczyła w płomienie, krzycząc głośno „NORA!!!”. Dojrzał jej szeroki, radosny uśmiech i ostatnie machnięcie ręki, ale nie miał czasu odpowiedzieć, bo znikła.
Arthur aportował się przed dom i właśnie otwierał, kiedy w kominku, w zielonych płomieniach, dostrzegł głowę Hermiony.
– Dzień dobry… – zaczęła mówić.
– HERMIONO!!! – zawołał, ruszając prosto w stronę kominka. – Chodź szybko, zapraszamy!!!
Molly krzyknęła głośno, upuściła tacę ze szklankami i nie zwracając na to żadnej uwagi, rzuciła się w ich stronę. Ledwo dziewczyna wyskoczyła z kominka, Molly odtrąciła męża i porwała ją w objęcia, zanosząc się płaczem z radości. Gdy Arthurowi udało się wyrwać ją z uścisków Molly, na górze szczęknęły drzwi.
– Znów coś wam się stłukło? – spytał George. – Na mnie to wrzeszczycie, a wy… – urwał nagle.
– Dziecko moje kochane… – łkała nadal Molly. – Chodź, niech cię uściskam…
– Ale proszę nie płakać, pani Weasley…
– He… HERMIONA???!!! – zawołał George zmienionym głosem i runął na dół po schodach.
Gdy zobaczył dziewczynę, podbiegł i porwał ją w ramiona.
– Merlinie!!! – uściskał ją mocno i odsunął się lekko. – Już dłużej nie mogłaś czekać z wizytą???! Angelina!!! Ron!!! – wrzasnął, odchylając na moment głowę na bok i Hermiona miała wrażenie, że ogłuchnie. – Na dół!!! Hermiona wróciła!!! – po czym obrócił się na nowo do dziewczyny. – Niech ja cię wyściskam, zanim moja małżonka nas zobaczy i mi głowę urwie… Już i tak jednego ucha nie mam, więc niewiele zostało…!
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, gdy przycisnął ją mocno do siebie.
– Jeszcze trochę, a połamiesz mi nawet płuca!!! – wystękała.
– Przeżyjesz! Najgorsze jeszcze przed tobą, jak tu Ginny wpadnie!
Hermiona poczuła, jak ktoś odpycha George’a na bok i ledwie dostrzegła Angelinę, gdy ta porwała ją w ramiona. Po chwili podbiegł do nich Ron i rzucił się na nie obie, ściskając je mocno. Gdy Angelina się odsunęła, chłopak przyciągnął Hermionę do siebie i poklepał mocno po plecach. Dziewczyna wyczuła, że był przy tym trochę sztywny, jakby się bał, że go odepchnie. Objęła go również, klepiąc po ramionach i po paru sekundach na nowo dorwała ją Molly.
W tym czasie Arthur zdążył fiuuknąć na Grimmauld Place i ściągnąć Ginny i Harry’ego. Hermiona zdążyła jeszcze zobaczyć, jak z radosnym uśmiechem wyskakują z kominka. Rudowłosa była szybsza, dopadła ją z krzykiem i zaczęła ściskać bez porównania mocniej niż George. Harry’emu nie udało się jej odsunąć, więc po prostu chwycił w objęcia obie dziewczyny.
– Hermiona!!! Wreszcie!!! Merlinie, nawet nie wiesz, jak się cieszę… cieszymy!!!
Ron zaczął ją na nowo klepać po plecach, a Molly wpatrywała się w nich, zasłaniając sobie usta dłońmi i nadal płacząc.
Dopiero po dłuższej chwili Hermionie udało się oswobodzić z ich uścisków. Otarła załzawione oczy rękawem i spojrzała na nich wszystkich, promieniejąc uśmiechem.
– Mój Boże… ja też się cieszę… że was widzę… – pokręciła głową jakby z niedowierzaniem. – Panie Weasley… dziękuję za zaproszenie…
– Hermiono! – zawołał natychmiast Arthur. – Ty nie potrzebujesz zaproszenia, żeby do nas przychodzić!!!
– Siadajcie do stołu – machnęła na nich wszystkich Molly. – Zaraz zrobię wam herbatę! Ginny, chodź mi pomóż…
– Mamo…!!! – zawołała dziewczyna, chwytając Hermionę za rękę. – Proszę…!
– Idź, ja pomogę mamie – zaśmiała się Angelina i ruszyła do kuchni.
Ginny spojrzała na nią z wdzięcznością i pociągnęła Hermionę do stołu.
Wszyscy zasypali ją lawiną pytań, każdy chciał wiedzieć wszystko i natychmiast. Przez chwilę Hermiona odpowiadała na zupełnie chaotyczne pytania i w końcu pokręciła głową.
– Może po prostu opowiem wam wszystko od początku…
Zamknęła na chwilę oczy i cofnęła się pamięcią do pamiętnego wieczoru wiele, wiele miesięcy temu, kiedy podsłuchała Rockmana i Norrisa… Coś w niej aż szarpnęło się, gdy przypomniała sobie słowa, wypowiedziane znienawidzonym głosem: „No i jak ma się twoja mała szlama?”
Molly przyniosła właśnie herbatę, Ginny uwiesiła się Hermionie na ramieniu i dziewczyna zaczęła opowiadać, wyjaśniając przy okazji jej różne dziwne i niezbyt zrozumiałe wówczas posunięcia czy wypowiedzi.
Troszkę uwypukliła rolę Severusa w tym wszystkim, chcąc, żeby wszyscy doskonale zrozumieli, kim się stał. Kim był. Żeby przestali pamiętać surowego, nielubianego nauczyciela ze szkoły i dostrzegli choć odrobinę tego kogoś, kogo ona znała.
– To… to niesamowita historia – powiedział Arthur, gdy skończyła. – Rozumiem, że nam nie powiedziałaś… Dla… Chyba żadne z nas nie mogłoby tego zlekceważyć… i nie wiadomo, jak byśmy się zachowali… Harry i Ron w szkole… wiedząc, kim naprawdę jest Smith… mi i Ginny też byłoby ciężko to ukryć w Ministerstwie…
– Merlinie, nie wiem, jak ty wytrzymałaś tyle czasu, pracując z facetem, o którym wiedziałaś, że będzie chciał cię w końcu zabić… – pokręciła równocześnie głową Angelina. – Ja bym nie potrafiła.
George również pokręcił głową i objął Angelinę.
– Więc można powiedzieć, że fakt, że Roxanna się urodziła, zawdzięczamy w dużej części tobie i Snape’owi… – Angelina złapała go za rękę i odruchowo zerknęła na schody. Molly przykryła sobie usta dłonią.
Hermiona uśmiechnęła się i potaknęła.
– O wiele bardziej Severusowi niż mi. To on wyjaśniał Ksenofiliusowi, co tak naprawdę się dzieje. A bez Żonglera i marszów protestacyjnych na pewno doszłoby do przymusowego usuwania ciąży.
– Och, chyba w końcu daruję mu te wszystkie szlabany… – zachowanie powagi dłużej niż pół minuty z pewnością przekraczało możliwości George’a.
– I ucho – dorzuciła Ginny, puszczając do niego oko.
– Dobra, i ucho. Posunę się nawet do tego, że nie prześlę mu rachunku za fajerwerki…
– Za jakie fajerwerki? – nie zrozumiała Hermiona.
– No wiesz, we wtorek na Pokątnej i w Hogsmeade wystrzeliłem cały zapas… Kiedy dotarły do nas nowiny z Ministerstwa – zaśmiał się rudzielec. – A już zacząłem sobie wyobrażać jego minę…
Hermiona bez trudu wyobraziła sobie minę Severusa i zachichotała cicho.
– Jak chcesz, powiem mu, jaki jesteś miłosierny.
George spojrzał na nią z zaciekawieniem.
– Hermiono… tak swoją drogą, to jak to w końcu jest… Chodzi mi o to… naprawdę jesteś ze Snape’m?
Wszyscy zamilkli i wbili w nią spojrzenie, zaś Hermiona spoważniała.
– Nie, George. Nie jestem ze Snape’m. Jestem z Severusem. A to zasadnicza różnica – Harry drgnął, Ron wytrzeszczył oczy, zaś Ginny i Arthur się uśmiechnęli. – Mam nadzieję, że po tym wszystkim, co wam mówiłam, dotarło do was, że on się zmienił. Czy raczej, że wreszcie możecie zobaczyć jego prawdziwe „ja”. Czy Lockhart wyglądał na notorycznego kłamcę? Nie? Harry, Ron, uwielbialiście przecież Smitha… wcale się nie dziwię, przecież nie wyglądał na mordercę sadystę… Quirrell też nie wyglądał na takiego, co nosił w głowie Voldemorta… Co wszyscy myśleli o Syriuszu? O Peterze Pettigrew? Gdyby to był cały czas Snape, z pewnością skorzystałby z okazji, że odkryłam wspomnienie o nim, kazał mi je ukraść, albo wykradłby je wtedy razem ze mną i potem kopnął mnie w tyłek i kazał o sobie zapomnieć. Pozwoliłby Norrisowi i reszcie robić co chcą, bo co go w końcu obchodziłam ja, dzieci mugolskiego pochodzenia czy kobiety? Z pewnością nie narażałby swojej pozycji i życia dla mnie czy kogokolwiek innego.
Harry odstawił filiżankę z brzękiem, który w zapadłej ciszy zabrzmiał dziwnie głośno.
– Hermiono, mówisz o nim, jakby stał się… nie wiem, jakimś aniołem! – powiedział, marszcząc brwi.
Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie.
– Och, dla mnie na pewno! Dla was wszystkich… nie sądzę. Ciężko mi powiedzieć. Zdaniem profesor McGonagall, Severus naprawdę bardzo się zmienił Ale myślę, że nadal będziecie musieli uważać, jak go traktujecie, szczególnie na początku.
Ron wytrzeszczył oczy, wyraźnie nie rozumiejąc, co ona ma na myśli.
– Na „początku”? Na jakim „początku”?
Hermiona spojrzała mu prosto w oczy.
– Kiedy będziecie się z nami widywać – położyła nacisk na „nami”.
Przez parę sekund wszyscy spoglądali na nią w milczeniu, w końcu odezwał sie Arthur.
– Sądząc po tym, co mówił przed chwilą w Ministerstwie… to był ktoś zupełnie inny niż Snape, którego wszyscy znaliśmy.
– A co mówił? – spytała Molly, odwracając się do męża.
– Oświadczył publicznie, że ktokolwiek tknie Hermionę, długo nie pożyje.
Ginny aż jęknęła z wrażenia i ścisnęła mocno ramię Hermiony, Harry wytrzeszczył oczy, zaś George klasnął w dłonie.
– Wygląda na to, że coś w nim z tego mrocznego Snape’a pozostało!
– Och… – westchnęła Molly. – Hermiono, ale masz rycerza.
Ginny potargała Hermionę po włosach.
– Szkoda, że wyszłam dziś wcześniej z pracy… Tak mogłabym was zobaczyć w Ministerstwie. I posłuchać, co mówiliście!
– Jutro przeczytasz wszystko w Proroku. I Żonglerze. I w dziesięciu innych gazetach – pocieszyła ją Hermiona.
– Myślisz, że znów czegoś nie poprzekręcają? Bo mają do tego zdecydowany talent.
– Mam nadzieję, że tym razem napiszą bez przesadzania. Wiesz, tak dla odmiany.
Nagle z góry usłyszeli cichy płacz. George zerwał się i odsunął krzesło Angeliny, pomagając jej wyjść zza stołu.
– To Roxanna – powiedział. – Pewnie jest głodna.
Hermiona również zerwała się od stołu.
– Mogę ją zobaczyć?!
Angelina kiwnęła ręką zapraszająco, więc Hermiona poszła za nią na górę. Ginny ruszyła zaraz za nimi.
Roxanna popłakiwała cicho w małej kołysce, ale na widok Angeliny się uspokoiła i uśmiechnęła radośnie. Miała krótkie czarne, kręcone włoski i tak ciemne brązowe oczy, że przy świetle paru świec wyglądały na zupełnie czarne.
– Siadaj – Angelina wyjęła małą z kołyski – to dam ci ją potrzymać. Chyba po prostu trzeba ją przewinąć.
Hermiona uśmiechnęła się czule i z jakimś takim rozrzewnieniem, jak dziewczynka spojrzała na nią wielkimi oczami i sięgnęła maleńkimi rączkami ku jej włosom.
– Jest śliczna – powiedziała miękko, nie odrywając od niej spojrzenia i Angelina roześmiała się w odpowiedzi.
Dotknęła malutkiej rączki i mała natychmiast złapała ją za palec, zaciskając mocno malutką piąstkę.
– Mój Boże, ma takie malutkie rączki… paluszki… Angelina, ile ona ma?
– Dwa miesiące – odparła ciemnoskóra dziewczyna, sięgając po malutkie ubranka. – Urodziłam dwa tygodnie po urodzinach Harry’ego. Trochę przed czasem, może dlatego jest taka mała.
– Jest cudowna! Ma takie piękne oczy…
Na dźwięk głosu Angeliny dziewczynka przekrzywiła główkę i otworzyła szeroko oczy, szukając jej. Angelina podeszła i wzięła ją na ręce.
– Pójdę ją przebrać i przewinąć. Zaraz wracam.
Gdy wyszła, Ginny szturchnęła Hermionę, która gapiła się jeszcze na drzwi.
– Jest prześliczna, zgodzę się z tobą całkowicie. Wszystkich oczarowała.
– To będzie chyba jedyna wnuczka Weasleyów o czarnych włosach! – powiedziała z przekonaniem Hermiona.
Ginny wybuchnęła śmiechem.
– Ty fanko czarnych włosów i czarnych oczu…! Zaczęłam się domyślać przed urodzinami Harry’ego, ale nie byłam pewna.
Hermiona obróciła się ku rudowłosej, zgadując natychmiast, o czym mowa. Czy raczej o kim.
– Jak to „zaczęłaś się domyślać”? Dla twojej wiadomości, jeszcze wtedy nie byliśmy razem.
To była święta prawda. Pocałowali się dopiero następnego dnia.
– W takim razie musiałaś być w nim zupełnie zakochana. Kiedy o nim mówiłaś… po prostu promieniałaś szczęściem. Przy tobie nie trzeba byłoby rzucać Lumos. Świeciłaś radością!
Hermiona roześmiała się i kiwnęła głową.
– Masz całkowitą rację.
– No więc… – Korzystając z nieobecności Angeliny, Ginny usiadła po turecku na łóżku. – Jaki on jest? – spytała z ciekawością.
Hermiona przybrała taki wyraz twarzy, że rudowłosa wybuchnęła śmiechem, ale natychmiast spoważniała.
– Cudowny. Czuły, troskliwy… delikatny… – westchnęła Hermiona, przymykając oczy. – Najpierw myśli o mnie, a dopiero potem o sobie… Nosi mnie na rękach, całuje po włosach, po rękach, ciągle przytula… jest taki… wzruszający.
– A… no wiesz…
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę.
– W łóżku? Mój Boże… Jest namiętny… żebyś tylko wiedziała jak! – Ginny zamarła i wstrzymała oddech. – Czasem delikatny… czasem wręcz przeciwnie…
– Jak to… bije cię?! – wyrwało sie rudowłosej.
– O nie, nie o to mi chodzi… wiesz, lubi, jak jestem mu uległa. I to on jest… można powiedzieć, panem – po minie Ginny Hermiona zrozumiała, że musi to rozwinąć. – Czasem przytrzymuje mi ręce i nie pozwoli się całować i dotykać, prawie aż do końca… jakiś czas temu… kochał mnie tak, że… że aż zemdlałam – zaczerwieniła się i spuściła wzrok na kolana.
Ginny gapiła się na nią z otwartymi ustami.
– Zzz… zemdlałaś…?
– No wiesz… było mi tak dobrze… – uśmiechnęła się Hermiona.
Rudowłosa chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej zabrakło jej słów. I oddechu. Dopiero po dłuższej chwili się odblokowała.
– Słodki Merlinie… – pokręciła głową. – Merlinie…! Nie… nie sądziłam, że… – trochę się zarumieniła. – Wiesz…
– Że nasz były profesor może być dobrym kochankiem?
Ginny zrobiła dziwną minę.
– Wiesz, on zawsze wydawał się być kimś gwałtownym, wymagającym… silnym… takim trochę… dzikim. I mogę sobie wyobrazić… to znaczy nie, nie próbuję! Ale wiesz, w łóżku może być taki sam…
Hermiona skinęła głową. To było dokładnie to. Tak jak kiedyś w szkole, tak i teraz był uosobieniem siły i władzy. No z wyjątkiem ostatniego razu, kiedy to poddał się jej zupełnie.
Na całe szczęście wróciła Angelina, więc Ginny westchnęła ciężko i porzuciła temat.