Dwa Słowa Rozdział 53

Przeniesienie Lawforda do aresztu zajęło raptem kwadrans, mogli więc w miarę szybko wrócić do przerwanej rozmowy na temat tego, jak podmieniali regularnie eliksir w Klinice i ostatecznej podmiany składnika, by uczynić go całkowicie nieszkodliwym dla życia i zdrowia kobiet. Potem przeszli do innych wyjaśnień; na temat szkoły w Rathlin i pojawienia się tam mugolskiego wojska i włączenia się w to mugolskiego Premiera, na temat ukrycia rodziców Hermiony…

Nie było to przesłuchanie, ale udzielanie niezbędnych wyjaśnień. Foster, Carpenter, a nawet Rawlins zadawali często pytania, ale głównie dlatego, że niektóre sprawy były dla nich niezrozumiałe.

Z początku mówiła głównie Hermiona, ale po jakimś czasie zastąpił ją Severus. Sam też zaczął być bardzo zmęczony, ale kolejne filiżanki kawy sprawiły, że jeszcze jakoś się trzymał.

W południe sekretarka przyniosła kanapki, herbatę i ciastka i przez krótką chwilę oderwali się od tematu. Jean Jacques postarał się zająć Fostera i dwóch Aurorów paroma anegdotami z długiej historii konfliktów między francuskimi i angielskimi czarodziejami, pozwalając w ten sposób odpocząć Hermionie i Severusowi.

– Myślisz, że on nas puści wolno? – spytała cichutko Hermiona, przechylając się w stronę Severusa. Była tego praktycznie pewna, ale chciała to usłyszeć od niego.

Severus obrzucił Fostera i Carpentera krótkim spojrzeniem.

– Jestem przekonany, że tak – odparł. – Popatrz tylko na nich. I Foster, i Carpenter zwietrzyli wspaniałą okazję do zrobienia kariery. Smitha przecież ktoś musi zastąpić, a kto będzie lepszy niż jego zastępca? A Foster… wie doskonale, że jeśli rozegra to dobrze, to przejdzie do historii jako zbawca tego kraju – powiedział z nutą sarkazmu. – I pewnie marzy mu się stanowisko Ministra Magii. Nic nie przekonuje ludzi lepiej, niż nadzieja na to, że sami coś na tym zyskają.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Nie obchodzi mnie, kto będzie nowym Ministrem, czy kto zastąpi Smitha. W tej chwili po prostu chcę stąd wyjść bez obstawy, bez niewidki i bez chowania się w innych wymiarach.

Severusowi też się to marzyło, ale zdawał sobie sprawę, że z pewnością nie będzie to „dziś”.

– Będziesz musiała z tym poczekać parę dni. Ale wyjdziemy stąd z obietnicą wolności.

Hermiona stłumiła ziewnięcie i uśmiechnęła się sennie, przymykając oczy.

– To brzmi cudownie.

Foster poszedł porozmawiać chwilę z sekretarką. Gdy wrócił, Rawlings i Carpenter śmiali się właśnie razem z Jean Jacquesem.

– I wszyscy francuscy czarodzieje pognali za nim, przekonani, że cała angielska wioska ucieka przed nimi w popłochu – kończył Jean Jacques.

– Udało im się go złapać? – zaciekawił się Rawlings.

– Nie. Wskoczył do wody i ukrył się w szuwarach. Agielskie ubranie wyrzucił do wody i wyszedł już dalej, tylko w gaciach i skarpetkach. Kiedy w końcu cała nasza grupa wróciła do obozu, oberwało mu się tylko za to, że nie przyniósł jedzenia – odparł Jean Jacques. – Co wcale nie oznacza, że to był powód, dla którego wtedy z wami przegraliśmy.

Aurorzy uśmiechnęli się rozweseleni. Foster usiadł koło nich i wszyscy spoważnieli.

– Anulowałem na dzień dzisiejszy wszystkie spotkania i narady – wyjaśnił, zerkając na Hermionę i Severusa. – Proponuję, żebyśmy dokończyli omawiać całą sprawę. Na tej podstawie będę mógł wydać odpowiednie oświadczenie. Jutro zaś zaczniemy przesłuchania.

Severus nie mógł się powstrzymać przed posłaniem mu ostrzegawczego spojrzenia. Wiesz już prawie wszystko. Wiesz, że masz jedną możliwą decyzję do podjęcia. Ale nie potrafisz powstrzymać się od takiej małej prezentacji władzy. Jakbym miał do tej pory jakieś wątpliwości, co zdecydujesz, teraz pozbyłbym się ich zupełnie.

Hermiona podniosła głowę, jakby nagle rozbudzona, więc żeby dodać jej otuchy, położył pod stołem uspokajająco rękę na jej nodze i ścisnął lekko.

– Więc nie traćmy już więcej czasu – odciął się, poprawił się na krześle i splótł ciasno ręce na piersi.

Przeszli więc do wyjaśniania, jak udawało im się podsłuchiwać kolejne narady i Hermiona coraz bardziej znużonym głosem spróbowała wyjaśnić im co to jest mugolska „pluskwa” i jak działa. Ponieważ nie bardzo rozumieli, posunęła się do propozycji zademonstrowania jej w swoim mieszkaniu. Kiedy przeszli do tematu zabójstwa Shacklebolta, miała łzy w oczach.

Severus przyglądał się jej coraz bardziej zaniepokojony. Ona mi się tu zaraz rozklei zupełnie… Ale chciał, żeby opowiedziała o tym, bo był to dodatkowy cios dla obu Aurorów. Istotnie, obaj, a już szczególnie Carpenter zbledli słysząc jak Hermiona, zacinając się i przygryzając usta, opowiedziała o krótkiej rozmowie ze Smithem. Potem w kilku słowach przedstawiła im fałszywe wspomnienie i przeszła do tego, które przypomniała sobie we francuskim Ministerstwie. Doszła do połowy, jej głos zaczął drżeć i spuściła nagle głowę.

– Myślę, że na tym skończymy na dzisiaj – przerwał jej nagle Severus i położył rękę na jej ramieniu. – Nie zostało dużo do wyjaśniania i sądzę, że wie pan już wystarczająco, by móc podjąć odpowiednią decyzję.

Hermiona otarła oczy rękawem i kiwnęła głową, nie podnosząc jej jednak. Foster zawahał się jeszcze, więc Severus dorzucił sucho:

– Chyba że sprawia panu przyjemność oglądania płaczących kobiet, Foster. To co innego. W takim razie dokończmy.

Mężczyzna wyprostował się nagle i potrząsnął głową.

– Oczywiście, że nie. Nie musi pan posuwać się do oskarżeń.

Severus zlekceważył go i pochylił się ku Hermionie, podając jej wyczarowaną białą chusteczkę. Dziewczyna otarła oczy, ukryła twarz w dłoniach i zatrzęsły się jej ramiona. Równocześnie starał się powstrzymać od innych komentarzy, które cisnęły mu się na usta.

Zamknij dziób, za chwilę spieprzysz wszystko to, na co od tak dawna pracowaliście…

– Percy, Daniel – usłyszeli po chwili Fostera i oboje spojrzeli na niego, przy czym Hermiona drgnęła nerwowo. – Chciałbym, żebyście od jutra rana zaczęli odbieranie zeznań od panny Granger i dyrektora Snape’a. Jako oskarżycieli w sprawie przeciwko Peterowi Norrisowi i… siedmiu innym urzędnikom Ministerstwa. Dopiero potem zaczniecie przesłuchiwać podejrzanych. Dziś zaś eskortujcie pannę Granger i dyrektora Snape’a poza gmach Ministerstwa. Ja w tej chwili zwołam konferencję prasową i złożę oświadczenie – obrócił się, patrząc na Hermionę i Severusa – że zarówno panna Granger, jak i dyrektor Snape są niewinni zarzucanych im zbrodni i wycofuję wszystkie zarzuty wobec nich. I podejrzani zostali dziś ujęci i pozostaną w areszcie do czasu rozprawy w Wizengamocie.

Hermiona uśmiechnęła się słabo przez łzy i otarła twarz jeszcze raz. Severus powoli skinął głową w krótkim geście podziękowania. Jean Jacques zaś nie krył uśmiechu.

– Dziękujemy bardzo, panie Foster – powiedziała dziewczyna.

Czarodziej wyciągnął ku niej rękę, więc odruchowo podała mu ją, ale zamiast ją uścisnąć, ucałował jej dłoń.

– Panno Granger, panie Snape, należą wam się przeprosiny.

Severus zaskoczony uniósł brew. Proszę, proszę, napatrzył się na Chevaliera i zrozumiał, że istnieje coś takiego jak dobre maniery…

Foster spojrzał na Jean Jacquesa.

– Rawlings zaprowadzi pana do pokoju gościnnego.

– Nie trzeba – zaoponowała Hermiona. – Jean Jacques pójdzie z nami…

Ale Francuz, nie przestając się uśmiechać, pokręcił głową.

– Wróćcie do siebie i odpocznijcie. Oboje lecicie z nóg, nie będziecie się teraz mną zajmować.

– Ale…

– Przynajmniej będę mógł porównać francuskie i angielskie standardy – dodał śmiejąc się. – I zobaczyć jeszcze raz te wasze toalety.

Poklepał przyjaźnie Severusa po plecach, ucałował Hermionę i spojrzał na Rawlingsa.

– To co, idziemy?

W tej sytuacji zajął się nimi Carpenter. Hermiona jeszcze raz podziękowała Fosterowi, narzucili na siebie peleryny niewidki i wyszli zaraz za Aurorem. Gdy wyszli z budynku, umówili się na jutro na dziesiątą rano i aportowali do Spinner’s End. Wreszcie wolni.

Hermiona usiadła na kanapie w salonie i rozpłakała się. Z radości, z ulgi i być może jeszcze z jakiegoś powodu. Sama nie wiedziała nawet czemu płacze. W którymś momencie miała nawet wrażenie, że płacze dlatego, że płacze.

Severus z ciężkim westchnieniem pogonił ją do łóżka, potem napisał do Minerwy krótką relację z dzisiejszego dnia i dołączył do Hermiony. Kiedy się kładł, dziewczyna już spała, skulona, z kolanami prawie pod brodą, ale w świetle świec błyszczały jej jeszcze policzki. Poduszka również była mokra. Poruszyła głową, wymamrotała coś niezrozumiałego, więc przygarnął ją i musiał zasnąć zaraz później, bo nie pamiętał już nic więcej.

 

Podczas gdy oni spali, w czarodziejskim świecie działy się bardzo ważne rzeczy.

Foster, który już w południe zapobiegliwie kazał sekretarce zwołać konferencję prasową w gabinecie Ministra Magii na piątą po południu, siedział przy ministerskim biurku i przeglądał krótką notatkę, którą ledwo zdążył sobie przygotować.

Przez chwilę zastanawiał się, jak przedstawić fakty, żeby uwydatniały w jakiś sposób jego rolę.

Nie możesz przypisać sobie zasług… w czasie procesu i tak wyjdzie na jaw, że cały ten spisek rozwiązała Granger ze Snape’m. Ale może by tak powiedzieć, że już od dawna miałeś wrażenie, że coś było nie tak i dzięki temu tak skwapliwie wysłuchałeś ich oboje? Trzeba powiedzieć jakieś blablabla o tym, jak doceniasz ich poświęcenie i doniosłą rolę, wtedy wszyscy „HGSS” będą cię uwielbiać. I podkreśl, że miałeś na uwadze dobro całej czarodziejskiej społeczności, żeby przeciwnicy nie mogli na tobie psów wieszać…

Swoją drogą… oni są razem czy nie?

Przyglądał im się trochę podczas całego spotkania i nie umiał powiedzieć, czy plotki o ich związku były prawdziwe, czy też to był kolejny wymysł Proroka. Snape mówił o niej ciągle „panna Granger”, jak o wszystkich swoich uczniach, z wyjątkiem chwil, kiedy był w złym humorze i używał tylko nazwisk. Owszem, położył jej rękę na ramieniu, ale cholera wie czy nie po to, żeby na nią warczeć? Może to przez niego płakała? I poza tym ten Francuz, Jean Jacques jakiśtam… Legrand! pocałował ją na pożegnanie… Ale z drugiej strony chciała, żeby Legrand poszedł Z NIMI, zamiast na pokoje gościnne. No tak, „z nimi”, bo przecież nie miała gdzie mieszkać… Choć wyglądało, że rozmawia się jej ze Snape’m całkiem swobodnie…

Nieważne. W tej chwili najważniejsze, żebyś to dobrze rozegrał, bo stawka jest wysoka…

Wyszedł z gabinetu, zanim zaczęli schodzić się przedstawiciele prasy i radia, żeby uniknąć niepotrzebnych pytań. Gdy wrócił kwadrans później, wszyscy redaktorzy siedzieli już na wyczarowanych krzesłach pod ścianą na wprost biurka.

– Witam państwa – powiedział, kłaniając się, bo przyszło mu do głowy, że maniery Chevaliera warto było sobie przyswoić i usiadł wygodnie za biurkiem.

Rozpoznał kilku reporterów, szczególnie wydawcę Czarownicy i prowadzącą Chochlika. Ponieważ oba pisma często walczyły ze sobą o palmę pierwszeństwa, oboje siedzieli po przeciwnych stronach gabinetu. Gdzieś pośrodku siedziała trójka czarodziejów ubranych w identyczne czarne szaty z wyhaftowanym na wysokości serca logo Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej i rozmawiali z reporterem Czarodziejskiej Drogi.

Nie spodziewał się zobaczyć Euzebiusza McDeara, Naczelnego Proroka, bo po wysłuchaniu wyjaśnień Granger i Snape’a Aurorzy poszli go zgarnąć, podobnie jak parę innych osób. Swoją drogą mieli dziś urwanie głowy, bo prócz tego chodzili zawiadamiać ich rodziny.

Odchrząknął głośno, poprawił włosy, ułożył ładnie szatę i wziął do ręki notatkę. Natychmiast umilkły wszelkie rozmowy i wszyscy obrócili się w jego stronę i przygotowali podkładki i pióra.

– Proszę państwa, po pierwsze bardzo chciałbym wam podziękować za przybycie. To, że znaleźliście czas, ma dla mnie wielkie znaczenie.

Prowadząca Chochlika uniosła wymownie oczy do góry. Widząc to, wydawca Czarownicy pochylił się do przodu i zmarszczył brwi.

– Za chwilę wygłoszę bardzo ważne oświadczenie i pragnąłbym prosić was o jak najszersze nagłośnienie tego, co powiem. Otóż – odchrząknął jeszcze raz i zerknął na kartkę – dziś rano Ministerstwo dowiedziało się o istnieniu szeroko zakrojonego spisku godzącego bezpośrednio w całą społeczność czarodziejów w Wielkiej Brytanii. Natychmiast, bez żadnej zwłoki, podjąłem odpowiednie kroki do ustalenia wiarygodności informacji, a następnie, gdy tylko uzyskałem pewność, że nie są to fałszywe oskarżenia, nakazałem błyskawiczną akcję ujęcia podejrzanych. W chwili obecnej są już w areszcie, gdzie zostaną przesłuchani w celu sprecyzowania dokładnych zarzutów, które im postawimy.

Sięgnął po szklankę z wodą i w tym momencie reporter Horyzontów Zaklęć zadał pytanie.

– Panie Foster, może pan powiedzieć, co to za spisek i podać nazwiska sprawców?

Foster odstawił wodę i uśmiechnął się szeroko. W tym momencie wyglądał jak ktoś mający absolutną nad wszystkim kontrolę.

– Ależ naturalnie. Spisek miał na celu wyeliminowanie z czarodziejskiej społeczności wszystkich czarodziejów pochodzenia mugolskiego, jak również, proszę państwa, półkrwi. Większość posunięć … mieliśmy wszyscy…

Urwał, słysząc narastający szmer rozmów reporterów, który przerodził się w głośne dyskusje.

– … co on powiedział???

– … Półkrwi…?

– … również półkrwi…?

– … słyszałeś to?

–… wyeliminowanie czarodziejów mugolskiego i półkrwi pochodzenia???

– … zapisał pan wszystko? Mogę spojrzeć?

W końcu reporter reprezentujący Proroka wstał, obrzucił krótkim spojrzeniem kolegów i koleżanki dookoła i odwrócił się do Fostera.

– Panie Foster, mógłby pan powtórzyć?

Foster pokiwał głową, rosnąc równocześnie z dumy.

– Oczywiście. Całkiem zrozumiała reakcja, muszę przyznać. Dziś rano czułem się dokładnie tak samo jak wy. Spiskowcy chcieli pozbyć się w niedalekiej przyszłości wszystkich czarodziejów za wyjątkiem tych czystej krwi.

– Ale przecież… przecież to oznacza… że to dotyczy zdecydowanej większości z nas?! Jest tak mało rodów czystej krwi…

– To dokładnie to oznacza. Ich celem było oczyścić w przyszłości świat czarodziejski ze wszystkich tak zwanych „mieszańców” i „mugolaków”, że pozwolę sobie użyć bardzo obraźliwych, ale reprezentujących ich przekonania, słów.

Odczekał chwilę, bo na nowo rozbrzmiały rozmowy, szybko jednak ucichły. Wszyscy bez wyjątku spoglądali na niego z całkowitym skupieniem.

– Wszyscy widzieliśmy… i odczuliśmy na sobie skutki ich posunięć. Mam na myśli projekt otwarcia nowej szkoły dla uczniów mugolskiego pochodzenia, która w rzeczywistości nigdy nie miała zostać otwarta, chodziło tu tylko o to, by ci uczniowie nie dostali się do Hogwartu. Wprowadzenie obowiązkowych badań kobiet i podawanie eliksiru przeciw Klątwie Ciemnej Strony, który miał być, powtarzam, miał być! w założeniu spiskowców permanentnym eliksirem antykoncepcyjnym podawanym wszystkim kobietom mugolskiego pochodzenia, pozwolenie na posiadanie drugiego dziecka…

– Miał być? – dobiegły go coraz liczniejsze głosy. – A nie był???!

– Nie, moi drodzy. Nie był. Eliksir podawany w Klinice był w rzeczywistości niebieską wodą i nie miał absolutnie żadnych skutków ubocznych. Tylko jedna, jedyna kobieta, na samym początku, otrzymała prawdziwy eliksir. W tej chwili staramy się ustalić, kim jest.

Wśród reporterów znów wybuchł rejwach.

– Czyli ten zgon w Klinice nie miał nic wspólnego z eliksirem?

– Kiedy będziecie wiedzieć, która z nas go dostała?!

– Skąd ma pan pewność, że podawany eliksir nie działał?

– Jak to możliwe, że Uzdrowiciele w Św. Mungu nie sprawdzili tego eliksiru?!

Foster uniósł ręce, uciszając reporterów.

– Proszę państwa, zapewniam was, że eliksir nie działał. Zapewne dziś dowiemy się, kim była ta nieszczęsna kobieta, która dostała tę jedną, jedyną fiolkę z prawdziwym, działającym eliksirem. A teraz pozwólcie, że będę kontynuował. Kolejne posunięcia polegały na usiłowaniu zmuszenia kobiet do aborcji w przypadku stwierdzenia wad rozwojowych, których w rzeczywistości nie było. Wykrycie ich zależało tylko i wyłącznie od pochodzenia dziecka. KOLEJNYM POMYSŁEM… – podniósł głos – był projekt poddania wszystkich urzędników Ministerstwa, nauczycieli i pracowników innych, równie ważnych instytucji, obowiązkowym egzaminom. W rzeczywistości chodziło o pozbycie się oponentów i obsadzenie wszystkich stanowisk ludźmi sprzyjającymi zasadom spiskowców. Poza tym doprowadzili oni do zamknięcia granic, wprowadzili kontrolę sowiej poczty i całkowicie nową ustawę, zmieniającą sposób wybierania Ministra Magii.

– Jak to możliwe, że nikt nie przebadał eliksiru? – zawołał reporter Eliksirotwórstwa Współczesnego.

– I nikt nie zablokował tych ustaw?!

– Dlaczego Kingsley Shacklebolt nie zauważył, co się dzieje?!

Foster pokiwał głową. Wywiad przebiegał dokładnie po jego myśli.

– Z pewnością dostrzegliście państwo ostatnio wiele zmian na ważnych stanowiskach w Ministerstwie. Posłużyły one do przejęcia władzy w kraju. Od momentu obsadzenia stanowiska Szefa DPPC spiskowcy mogli zacząć używać Zaklęć Niewybaczalnych i pierwszą osobą, na którą rzucili Imperiusa, był Naczelny Uzdrowiciel w Św, Mungu. Kolejną zaś Kingsley Shacklebolt – słyszał coraz głośniejsze szepty, ale dopiero, gdy dokończył wypowiedź, wybuchło prawdziwe zamieszanie. – Kiedy zaś Minister Shacklebolt zaczął sprawiać im problemy i uwalniać się spod wpływu zaklęcia, zdecydowali się go zamordować.

– …CO on powiedział???!!!

– Niemożliwe!!!

– … więc to Snape i Granger???!

– Przestań, niemożliwe! Granger miałaby chcieć pozbyć się wszystkich półkrwi i mugolskiego pochodzenia?!

– Przecież Snape sam jest półkrwi…!!!

– … Kto naprawdę zabił Ministra???!!!

– Nie chrzań, przecież to Snape protestował przeciw tej nowej szkole!

– … może dla niepoznaki…?

– I chciał zamknąć Hogwart???!

– CO TO ZA PIEPRZENIE – czyjś głos przebił się ponad inne i wszyscy trochę przycichli.

– Panie Foster – zawołał znów reporter Proroka, machając obiema rękoma, bo wszyscy już wstali. – Panie Foster, przecież zgodnie z ostatnimi doniesieniami, w tym Proroka, to właśnie Granger zamordowała Ministra i pomagał jej w tym Severus Snape. Teraz zaś mówi pan o tym, że zrobili to spiskowcy. Którzy chcieli pozbyć się mugolaków i półkrwi czarodziejów… Przecież to zupełnie do siebie nie pasuje. Przecież to właśnie Severus Snape protestował przeciw tej nowej szkole?! I egzaminowaniu nauczycieli! I przecież Hermiona Granger jest mugolskiego pochodzenia… jak…?!

Foster również wstał i znów podniósł obie ręce, żeby ich uciszyć.

– Dochodzimy do najważniejszego punktu tego wywiadu. Proszę usiąść, już wyjaśniam – przez chwilę słychać było szuranie i zgrzytanie krzeseł i szelest ubrań. – Hermiona Granger i Severus Snape odegrali w tej całej historii zupełnie inną rolę. Bardzo, bardzo ważną. To właśnie panna Granger dowiedziała się, już na samym początku, o zawiązanym spisku. Ponieważ spiskowcy chcieli zmusić do współpracy Severusa Snape’a, ostrzegła go o tym i od tego czasu zaczęli ze sobą współpracować, by im przeciwdziałać, wielokrotnie narażając własne życie. To właśnie Severus Snape uwarzył fałszywy eliksir i co kilka dni oboje zakradali się do Św. Munga, żeby zastąpić prawdziwy fałszywym. Mogę więc powiedzieć, że wszystkie dorosłe czarownice w Wielkiej Brytanii zawdzięczają im może nie życie, ale możliwość posiadania dzieci. To również dzięki nim spiskowcy musieli porzucić pomysł nowej szkoły i w tym roku wszystkie dzieci mugolskiego pochodzenia mogą kształcić się w Hogwarcie. Severus Snape zaczął współpracować z Ksenofiliusem Lovegoodem, by informować całą społeczność czarodziejów o wszystkich godzących w nich ustawach i decyzjach. I tylko dzięki nim spiskowcy musieli porzucić projekt przymusowych aborcji. Nie mogąc pójść z posiadanymi informacjami do nikogo w Ministerstwie, bowiem w momencie, kiedy zaczęli mieć jakieś dowody, wielu urzędników było już albo pod wpływem Imperiusa, albo należało w jakiś sposób do spisku, poprosili o pomoc naszych kolegów po drugiej stronie Kanału La Manche. Francuzów. Francuski Minister Magii, Charles Chevalier, dał im do dyspozycji wszystko co mógł, w tym swój personel i tylko dzięki jego pomocy mogę dziś państwa o tym wszystkim powiadomić, za co mu bardzo gorąco dziękuję.

Tym razem wszyscy pozostali w absolutnej ciszy. Słychać było tylko skrzypienie piór na pergaminach i kilka przypadkowych westchnień.

– Niniejszym oczyszczam ze wszelkich zarzutów Hermionę Granger i Severusa Snape’a. Od tej chwili wszystkie oskarżenia wysunięte przeciw nim uznaję za bezpodstawne. Ogłaszam ich niewinnych zarzucanym im czynów. Równocześnie w imieniu Ministerstwa Magii i całej społeczności czarodziejskiej dziękuję im bardzo za poświęcenie, odwagę i determinację. I jednocześnie proszę o wybaczenie za wszystkie doznane krzywdy. Podziękowania i przeprosiny będę miał zaszczyt złożyć im osobiście w nadchodzących dniach, ale w tej chwili chciałbym uczynić to oficjalnie, korzystając z obecności przedstawicieli prasy. Oczyszczam również ze wszelkich zarzutów Ksenofiliusa Lovegooda. Uznaję oskarżenia przeciw niemu jako bezpodstawne. W całej tej historii jest jeszcze kilka innych osób, które zasługują na podziękowania, ale dziś pozwolę się skupić na tej trójce, jako najbardziej pokrzywdzonych.

Jutro o dziewiątej rano, w Atrium, wygłoszę podobne oświadczenie, na które są zaproszeni wszyscy reporterzy czarodziejskiej prasy i radia. Bardzo chciałbym prosić o przekazanie Ksenofiliusowi Lovegoodowi, że będziemy zaszczyceni, mogąc go zobaczyć pośród innych reporterów.

Wstał i skłonił się wszystkim, ale zdążył zrobić tylko dwa kroki w kierunku drzwi, kiedy został zarzucony lawiną pytań. Reporterzy wybiegli spomiędzy rzędu krzeseł, otoczyli go zewsząd i zaczęli się przekrzykiwać.

– Panie Foster, czy Hermiona Granger i Severus Snape są obecnie w Anglii, czy we Francji?

– Kiedy będzie można spotkać pannę Granger i Snape’a?

– Czy Ministerstwo zorganizuje wywiad z nimi?

– Kim są winni? Może pan podać jakieś nazwiska? Kiedy odbędzie się rozprawa?

– Czy panna Granger wróci do pracy w Ministerstwie? Na jakim stanowisku?

– Czy wie pan, kto w takim razie zostanie nowym Ministrem Magii?

– Czy Imperius został już zniesiony ze wszystkich urzędników?

– Severus Snape wróci do Hogwartu na stanowisko dyrektora?

– Czy to, co pisał Prorok o ich związku, jest prawdą?

– Właśnie, czy oni naprawdę są razem? – pytanie natychmiast zostało podchwycone.

Foster wysłuchiwał ich w spokoju, uśmiechając się szeroko. Merlinie, oni naprawdę nie mają większych zmartwień niż to, czy Snape i Granger są ze sobą? W końcu na nowo uniósł we władczym geście dłonie i zaległa cisza. TO jest coś. Do tego z pewnością mógłbyś się przyzwyczaić…

– Proszę państwa. Odpowiadając na wasze pytania… W tej chwili nie można mówić o winnych, ale o podejrzanych. Nie mogę wymienić wam ich nazwisk przez cały czas trwania śledztwa i przesłuchań. Poznacie więc je później. Panna Granger i dyrektor Snape są obecnie w Anglii i nie jest istotne gdzie. Przez kilka najbliższych dni będą pojawiać się w Ministerstwie, by złożyć drobiazgowe wyjaśnienia, które umożliwią przesłuchanie podejrzanych. Dopiero wtedy odbędzie się rozprawa, nie umiem w tej chwili powiedzieć dokładnie kiedy. Imperius zostanie zdjęty z pozostających pod nim urzędników najdalej jutro. Myślę, że na tym zakończymy dzisiejsze spotkanie…

– Panie Foster, kiedy będziemy mogli spotkać się z nimi?

– Czy wiecie, kiedy został zawiązany spisek?

– Czy Snape, Granger i Lovegood mogą wyjść w tej chwili wolni na ulicę?

Foster westchnął i zerknął na kobietę ubraną całą na czerwono, która zadała ostatnie pytanie. Cóż za pytanie… Z nią gadać z pewnością nie będę… Małpa głupia.

– Spisek trwa od końca marca tego roku, ale w grę wchodzi używanie zmieniaczy czasu. Więc można powiedzieć, że o wiele dłużej niż siedem miesięcy. A teraz proszę mi wybaczyć… dzisiejszy dzień był bardzo długi i jeszcze się nie skończył.

Wyszedł, nie zwracając uwagi na kolejne pytania.

Zamieszanie trwało bardzo krótko. Przez kilka chwil reporterzy wymieniali pełne niedowierzania spojrzenia i uwagi, ale w końcu dotarło do nich, że dochodziła już szósta i należało się pospieszyć z napisaniem jakiegoś artykułu, aby ubiec konkurencję. Naturalnie radio miało zdecydowaną przewagę nad prasą, mogli natychmiast przerwać aktualnie nadawany program, by ogłosić niesamowite wiadomości, ale z drugiej strony były to tylko ulotne słowa, zaś napisane w gazecie można było przekazywać w nieskończoność…

Jak za machnięciem różdżki nagle wszyscy zebrali notatki i praktycznie wybiegli z gabinetu Ministra.

 

Reporter Proroka aportował się do siedziby redakcji, wbiegł do dużej sali, w której siedziało kilka osób przygotowujących poranne wydanie i pognał na złamanie karku do Redaktora Naczelnego, swojego szefa. Nie pukając, prawie wyrywając drzwi z zawiasów, wpadł do jego gabinetu i zdyszanym głosem, w kilku słowach opowiedział o oświadczeniu Fostera. Redaktor zrozumiał natychmiast. Może niekoniecznie O CO chodziło, ale fakt, że właśnie pojawiła się przed nim okazja wyprzedzenia konkurencji.

– Wyjaśnij wszystko reszcie, ja każę ściągnąć natychmiast wszystkich nieobecnych. Musimy mieć ekipę w komplecie – zawołał, podchodząc energicznym krokiem do drzwi i zawahał się na chwilę. – To dlatego nie ma McDeara?

Obaj mężczyźni popatrzyli niepewnie na siebie i Redaktor Naczelny zaklął paskudnie i machnął ręką. Jeśli to była prawda, niech McDeara szlag trafi. On miał coś ważnego do zrobienia. Pobiegł po Olivera z działu personalnego, a reporter wrócił do sali, do swoich kolegów i wdrapał się na stół.

– Chłopaki, pióra stop, mam scoop! Wstrzymujemy wydanie wieczorne, cokolwiek w nim się znajduje!

 

 

Wydawca i reporter Kulisów Magii, podrzędnego tygodnika, który albo cudem, albo przez pomyłkę został zaproszony do Ministerstwa, podjął błyskawiczną decyzję. Zamiast pisać artykuł, który ukazałby się w najlepszym wypadku dopiero nazajutrz, wpadł do siebie, zgarnął plik ulotek i aportował się na Pokątną. O tej porze na ulicy nie było tłumów: zachodzącego słońca nie było widać przez grube pokłady chmur, mżyło, wiał wiatr i było chłodno. Ot, taka typowa, parszywa pogoda. Podbiegł do muru, którym przechodziło się do Dziurawego Kotła, znalazł właściwą cegłę i walnął w nią różdżką. Tupiąc nogami, odczekał, aż przejście się otworzy i wpadł do środka.

– HGSS? – zapytał go duży, owłosiony czarodziej stojący przy drzwiach.

–Tak!!! Ale to nie jest już ważne!!! – krzyknął. – Ludzie, mam nowiny! – wydarł się. – Tom, włącz szybko CRR! Właśnie wracam z Ministerstwa! Foster właśnie uniewinnił Hermionę Granger i Severusa Snape’a!

Uniewinnił, przeprosił i oczyścił ze wszystkich zarzutów! Lovegooda również!!!

W miarę jego wrzasków zamilkły rozmowy i wszyscy obrócili się ku niemu.

– Żongler miał rację! Snape miał rację!!! To był cholerny spisek!!! To wszystko, o czym Ksenio pisał…! To był spisek! I to właśnie Granger i Snape go odkryli i obalili! – darł się dalej jak opętany. – Dziś przyszli do Ministerstwa z francuskim Ministrem Magii i wszystko wyjaśnili! Foster już złapał winnych i teraz dobierze im się do dupy! I od dzisiaj, od teraz, Granger, Snape i Ksenio są niewinni!!!

Drab przy drzwiach spojrzał na Toma, który odwrócił się ku radiu i włączył je. Leciała jakaś durnowata muzyczka. Wzruszył ramionami i rozłożył ręce, kręcąc głową. Parę stolików dalej ktoś odstawił z łupnięciem kufel z piwem.

– Wolno wiedzieć, ile wypiłeś? – spytał reportera.

Ludzie dookoła parsknęli śmiechem i zagłuszyli odpowiedź. Usłyszało ją tylko kilka osób siedzących najbliżej.

– Goń się! Nic nie piłem! Nie wierzycie, że to, o co walczycie, wreszcie się spełniło? Że mieliście rację?! A ty nie stój tak, tylko leć ze mną z nowinami do innych! I nie zapomnijcie, że to dzięki Kulisom Magii wiecie o wszystkim przed innymi!!!

Reporter rzucił na stół plik ulotek i wybiegł z powrotem na Pokątną. Wiedział o przynajmniej dwóch innych lokalach HGSS, całkiem niedaleko. Wpadł do Sowiarni, wołając na widok strażnika „HGSS, HGSS!!!”, zatrzymał się pośrodku i zaczął wykrzykiwać te same nowiny. Niewielka grupka siedzących w środku umilkła i spojrzała na niego z zainteresowaniem, a barman cofnął się aż do radia. Słuchając jednym uchem jego krzyków, przez chwilę szukał CRR. Odnalazł właściwy zakres, rozpoznał kawałek Rico Rodrigueza i już chciał się obrócić i kazać zamknąć temu pajacowi, kiedy nagle piosenka się urwała i usłyszał trochę zdyszany i niepewny męski głos.

– Proszę państwa, przerywamy nasz program, żeby podać najświeższe wiadomości na temat… – mężczyzna urwał na parę sekund – sprawy związanej z domniemanym zabójstwem Kingsleya Shacklebolta przez Hermionę Granger i Severusa Snape’a. Wracam właśnie z Ministerstwa, gdzie w obecności wielu przedstawicieli prasy i radia Tiberius Foster ogłosił, że oboje są niewinni zarzucanych im zbrodni. W rzeczywistości wszystkie zostały popełnione przez ludzi, których tożsamość…

– … mówię wam! I oni, i Lovegood zostali uznani za niewinnych! – darł się nadal pajac.

– Ej, ty tam, pośrodku! – wrzasnął barman. – Zamknij się, coś mówią w CRR!

Zanim dał głos na full, usłyszał jeszcze, jak ktoś z sali zawołał do niego „Nico, daj mu coś do picia, bo nam ten bard głos straci…!”

Wszyscy wsłuchiwali się przez chwilę w dość chaotyczną, ale szokującą relację, aż w końcu ktoś się ocknął.

– Słuchajcie, to trzeba przekazać dalej! Nie wiadomo, czy inni też tego słuchają!

– Przede wszystkim to trzeba opić…

– Kopnij się do Dziurawego Kotła, ja polecę do Sweet Paradise, Damian, ty leć do Nory Leprokonusów!

– Ja aportuję się do domu! Trzeba to rozgłosić!

Nagle wszyscy goście wyprysnęli z Sowiarni. Barman spojrzał uważnie na pajaca.

– Wygląda na to, że przez ciebie straciłem wszystkich klientów…

Pajac uśmiechnął się szeroko.

– Tylko chwilowo. Coś mi mówi, że tu się zaraz zaroi od ludzi. Przygotuj się na niezłą imprezę!

Położył na stole kupę ulotek, pomachał mu ręką i wybiegł na ulicę.

Chwilę później na Pokątnej zaczęli aportować się pojedynczo, dwójkami czy grupowo ludzie. Z minuty na minutę robiło się ich coraz więcej. Zaczęło się robić ciemno, więc pojawili się czarodzieje z pochodniami. Z chwili na chwilę robiło się coraz gwarniej, zewsząd dochodziły wybuchy śmiechu i wesołe okrzyki. Z początku wszyscy omawiali głośno ostatnie wydarzenia i przekazywali sobie nowiny, potem znikali w którymś z lokali HGSS na kufel piwa, szklaneczkę Ognistej albo coś lżejszego. Ale po jakimś czasie znudziło im się wysłuchiwanie ciągle tych samych nowin, więc wylegli znów na ulicę.

 

George siedział na piętrze swojego sklepiku w Hogsmeade. Sklepik był o wiele mniejszy niż ten na Pokątnej, ale interes szedł dobrze, więc musiał w nim bywać codziennie. Słuchał jednym uchem CRR, przeglądając stan rozmaitych fajerwerków, kiedy nagle muzyka ucichła. George uśmiechnął się radośnie, bo od słuchania piosenek Rico Rodriqueza dostawał już wysypki na tyłku, kiedy nagle padły słowa „Proszę państwa, przerywamy nasz program, żeby podać najświeższe wiadomości na temat… sprawy związanej z domniemanym zabójstwem Kingsleya Shacklebolta przez Hermionę Granger i Severusa Snape’a”.

Odłożył listę fajerwerków i zaczął słuchać z uwagą. Po bardzo długiej chwili jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

– Yes, Yes, Yes!!! – zawołał i wyjrzał na ulicę, z której zaczęły dobiegać pierwsze wesołe krzyki. – W dechę! Ale nowina!!!

Pobiegł do kominka i sypnął proszku Fiuu. Gdy buchnęły zielone płomienie, włożył do środka głowę i krzyknął „Grimmauld Place numer 12!”. Chwilę potem zobaczył stojącą przy stole siostrę. Właśnie robiła herbatę.

– Cześć, braciszku – powiedziała spokojnie.

Acha, czyli nie wie…

– Odłóż te szklanki, bo zaraz będziesz je zbierać z ziemi – poradził, z trudem nad sobą panując.

– Coś się stało? – Ginny posłusznie odstawiła szklankę na stół.

– Harry jest w domu? – gdy kiwnęła głową, wybuchnął radosnym śmiechem – Zgarniajcie peleryny i gnajcie co sił na Pokątną!

Ginny zrobiła duże oczy.

– George, coś ty znów wymyślił? Jakieś nowe Narowiste Huki czy coś w tym…

– Nie gadaj, tylko bierz Harry’ego i lećcie! Spotkamy się tam za chwilę! Będę w moim sklepie!

– Ale co się stało?!

George wyszczerzył zęby.

– To się stało, siostrzyczko, że Ministerstwo właśnie uniewinniło Hermionę! I Snape’a! Publicznie ich przeprosili, wycofali wszystkie zarzuty i palnęli taką mowę pochwalną, że sam Dumbledore by się schował!!!

Ginny złapała się za usta, wytrzeszczając oczy i nagle ją odblokowało.

– HARRY!!! CHODŹ TU SZYBKO!!!

George wybuchnął śmiechem, cofnął się, sypnął jeszcze odrobinę proszku i zawołał „Nora!”. Gdy tylko zobaczył kuchnię i swojego ojca siedzącego przy stole, klasnął w dłonie.

– Tato! Bierz Angelinę, mamę, Rona i kto jeszcze jest w domu i śmigajcie na Pokątną!

Arthur Weasley obrócił się, rozlewając trochę kawy na szatę.

– George! Przestraszyłeś mnie! – westchnął. – Co się stało?

– Świętujemy! Ministerstwo właśnie uniewinniło Hermionę!!! Lećcie pod mój sklep! Ja jestem w Hogsmeade i tu już zaczyna się impreza! Na Pokątnej musi być dziesięć razy lepiej!!! Na razie!!!

Gdy cofał głowę, usłyszał jeszcze głos swojego ojca wołający „Molly!!!”

Zbiegł do sklepiku na dół, spojrzał na półkę pełną fajerwerków, które przed chwilą policzył i wybuchnął śmiechem. A co tam, zrobi się nowe!

Wylewitował wszystko na podwórko, pospiesznie poustawiał w rzędach i podpalił lonty. Gdy zabrzmiały pierwsze gwizdy i w ciemne już niebo wystrzeliły pierwsze kolorowe węże, zamigotały gwiazdy i wybuchły kolorowe koła, gwar na ulicy ucichł na chwilę, a potem rozległy się brawa, ryki i wycia. Ale George już ich nie słyszał, bo deportował się na Pokątną. Zacierając z radości ręce. W Hogsmeade nie miał za dużo fajerwerków i nie wszystkie odmiany, za to na Pokątnej miał wszystko w baaardzo dużej ilości.

Kroi się niezła zabawa!

Kiedy chwilę później rozpoczął się pokaz fajerwerków, ludzie na ulicy zawyli z radości, z kawiarni i restauracji wysypał się tłum i wszyscy zaczęli krzyczeć, ryczeć i wydzierać się na całe gardło.

Molly wpadła do magazynku na tyłach sklepiku, porwała George’a w ramiona i wybuchnęła płaczem.

– Mamo – powiedział chłopak, klepiąc ją lekko po plecach. – Nie przyszliście tu jej opłakiwać, ale świętować… Świę-to-wać…

– George… nawet nie wiesz, jak ja się cieszę!!!

Do magazynku weszli Angelina i Ron z ojcem, a parę sekund później wpadli z potwornym wyciem Ginny i Harry. Dziewczyna rzuciła się na brata, powalając go na stertę kartonów, które przewróciły się z głośnym łomotem.

Harry promieniał radością. Pomógł im wstać i uściskał George’a.

– Lepiej przestańcie mnie klepać i pomóżcie mi to wszystko wyciągnąć na dwór – zawołał chłopak, odsuwając Harry’ego.

– Wszystko???! – zdziwił się ojciec. – Jesteś pewien, że…

– To będzie największa zabawa, jaką w życiu przeżyłem!!! Lecimy z tym wszystkim!

Kiedy ponad dwadzieścia minut później wypuścili ostatnią rakietę, która z sykiem wzbiła się wysoko w niebo i wystrzeliły z niej na wszystkie strony wielkie, ogniste smoki, które natychmiast odleciały wywijać młynki nad rozochoconym tłumem, George podparł się ręką o ścianę budynku. Harry stanął koło niego.

– Nigdy mi do głowy nie przyszło, że kiedyś urządzę taką zabawę dla starego Snape’a… – pokręcił z niedowierzaniem głową George, złapał Angelinę za rękę i pociągnął ku sobie.

– Myślałem, że zrobiłeś to dla Hermiony?

– No wiesz… chodzą słuchy, że mają romans.

– ZZZamknij się! – warknął Harry.

Ginny uśmiechnęła się do siebie w duchu.

– Wiecie co, skoro tu skończyliśmy, to idziemy się upić – zaproponowała, biorąc pod ręce obu chłopaków i pchając ich w kierunku najbliższego baru. – Angelina, ty możesz upić się sokiem pomarańczowym…

 

 

Minerwa oczywiście wiedziała, jaki był przebieg spotkania w Ministerstwie, ale nie miała pojęcia o dalszej części wydarzeń. Miała głęboką nadzieję, że nowiny przyniosą sowy dopiero następnego dnia rano, ale jej marzenie się nie spełniło.

Uczniowie zaczęli schodzić się do Wielkiej Sali na kolację, kiedy nagle do środka wpadł Gregor, Puchon z szóstego roku.

– Słuchajcie, coś się dzieje w Hogsmeade…! Wygląda to, jakby wyleciał w powietrze sklepik Weasleya…!

Wszyscy jednocześnie spojrzeli w zaczarowany sufit, na którym faktycznie widać było kolorową łunę od rozbłysków.

– Gregor, byłoby miło, gdybyś przestał przeszkadzać koleżankom i kolegom – powiedziała sucho Minerwa, podchodząc do stołu Puchonów.

– Przepraszam, pani profesor… – chłopak czym prędzej czmychnął na ławę, między kolegów i zrobił do nich minę.

I pewnie by się na tym skończyło, gdyby parę minut później nie wpadł do Wielkiej Sali Hagrid. Pchnął drzwi tak mocno, że walnęły o ściany z hukiem, którego Severus z pewnością by się nie powstydził i zatrzymał się gwałtownie w przejściu.

– Ale nowiny!!! – zagrzmiał. – Wicie co?! Profesor Snape i Hermiona są niewinni!!!

– Hagridzie… – zaczęła Minerwa.

– Pani psor! Mówię najprawdziwszą prawdę! Ministerstwo właśnie uniewinniło profesora Snape’a! I zrobili z niego bohatera! Z Hermiony też!!! – zawołał Hagrid. – Wszystko, co pisali w Proroku, to były bzdury!!!

Szmer rozmów przycichł, bo wszyscy starsi uczniowie zamilkli i zaczęli uważnie słuchać. I nagle od stołu Slytherinu zerwał się Kasjusz z siódmego roku, potoczył radosnym wzrokiem po wszystkich Ślizgonach i z całej siły walnął obiema rękoma o stół.

– Niewinny!!! Słyszeliście?! Profesor Snape jest bohaterem!!!

Rozległy się pierwsze oklaski i wiwaty i po chwili cały Slytherin zerwał się na równe nogi. Wszyscy zaczęli krzyczeć i bić brawo. Po chwili zaskoczył Gryffindor i widać postanowił pokazać Ślizgonom, co to znaczy wiwat, bo starsi uczniowie zaczęli wyć i drzeć się. Po chwili dołączyli do niego również młodsi. Kiedy rozległy się pierwsze brawa Krukonów i Puchonów, Ślizgoni podjęli rękawicę rzuconą przez Gryfonów.

– Oni zwariowali! – Timm, Krukon z czwartego roku spróbował przekrzyczeć wszystkich, przechylając się ku swoim kumplom.

– Nieważne! Drzyj się! Może odwołają jutro lekcje!!! – odkrzyknął jeden z nich, wziął pusty talerz i zaczął walić w niego widelcem.

Do ogólnych wiwatów dołączyli nauczyciele, wstając jeden po drugim i klaszcząc. Minerwa nie umiała powstrzymać uśmiechu i przyłączyła się do nich.

 

 

Środa, 14.10

Hermiona i Severus wrócili do Spinner’s End dopiero po szóstej wieczorem. Hermiona natychmiast poszła wypić eliksir przeciwbólowy. Wczoraj wieczorem zbudziła się z jakimś dziwnym uczuciem, że coś jest nie tak i po chwili dotarło do niej, co było nie tak. Dostała okres.

Co prawda była to dobra wiadomość. Po pierwsze sam fakt, że go dostała (nie żeby były jakieś powody, żeby go nie dostała, ale…), po drugie to, że przytrafiło się jej to, kiedy już była w domu. A nie w Ministerstwie. Ale równocześnie było to coś, czego serdecznie nienawidziła.

Że też, do cholery, ten, kto to wymyślił, nie mógł zrobić tak, żeby to wszystko wyleciało raz a porządnie, a nie ciapało się przez parę dni???! Sadysta jeden. I po cholerę musi przy tym boleć brzuch?

W każdym razie zrozumiała, czemu wcześniej płakała, bo płakała. Zawsze tuż przed była strasznie humorzasta.

Dzisiejsze składanie wyjaśnień było dość męczące. Rawlings zamknął się w jednej sali przesłuchań z Jean Jacquesem, zaś Carpenter zajął się nimi. Co prawda wszystko odbywało się w poprawnej atmosferze, Carpenter nie traktował ich w żadnym stopniu jak podejrzanych, ale zasypywał ich tysiącem pytań. Tym razem to on miał za sobą nieprzespaną noc, bo do rana czytał i analizował ich notatki.

W południe dostali z dziesięć różnych gazet z artykułami na ich temat oraz długimi relacjami z wieczornych wydarzeń na Pokątnej i w Hogsmeade. Było w nich pełno zdjęć fajerwerków, świętującego tłumu przelewającego się przez ulice z kuflami piwa i szklaneczkami Ognistej oraz zdjęcia ich samych. Zdjęć Severusa nie mieli za wiele i pochodziły głównie z zakończenia jego procesu, zdjęć Hermiony było o wiele więcej. Też z procesu, kiedy zeznawała jako świadek i z kilku wywiadów, których udzieliła po wygranej wojnie.

Ale tym, co sprawiło im obojgu największą niespodziankę i przyjemność, była relacja profesor McGonagall z wczorajszej kolacji w Hogwarcie, która przerodziła się w wielką ucztę. Severusowi delikatnie poróżowiały policzki, gdy przeczytał, że w którymś momencie wszystkie cztery domy darły się razem jak oszalałe „Snape bohater!”. Hermiona promieniała radością.

 

Po kolacji Hermiona zmywała naczynia w zwykły, mugolski sposób, gdy podszedł do niej Severus. Poczuła, jak obejmuje ją w pasie i wtula twarz w jej włosy.

– Zostaw to na później – mruknął niskim, aksamitnym głosem.

Czuła jego gorący oddech na karku, więc posłusznie odstawiła szklankę i odchyliła się do tyłu, prosto w jego ramiona. Odgarnął na bok jej włosy i przez chwilę pieścił jej szyję palcami, wędrując od ucha aż do obojczyka i z powrotem, rysując jakieś figury, jakby badał każdy cal jej skóry. Jego dotyk niemal parzył. Gdy po raz kolejny jego palce zjechały aż na zagłębienie przy ramieniu, zastąpił je ustami, a palce przejechały nieznośnie powolnym ruchem po brzegu jej piersi. Wygięła się ku niemu, wzdychając cicho. Po chwili poczuła jak polizał delikatnie płatek jej ucha i przeszły ją dreszcze.

Nie wiedziała, czy to on obrócił ją ku sobie, czy ona to zrobiła, ale nagle znalazła się w jego objęciach. Ich wargi się odnalazły, wpierw łagodnymi muśnięciami, potem zdecydowanie mocniej. Severus rozchylił jej usta językiem i wycofał go, gdy chciała mu wyjść na spotkanie. Hermiona zaśmiała się cichuśko, ale zdusił jej śmiech, pogłębiając pocałunek; odnalazł jej język i splótł ze swoim, wsuwając jedną rękę w jej włosy, a drugą zsuwając na jej pośladki. Gdy przycisnął ją do siebie, Hermiona wyraźnie poczuła jego twardość ugniatającą jej podbrzusze.

W innej sytuacji otarłaby się o niego, ale dziś nie mogła! Odchyliła biodra do tyłu i odsunęła usta na bok, zrywając pocałunek.

– Severusie…

– Droczysz się ze mną? – szepnął, przygryzając delikatnie zębami jej ucho.

– Ni–mmmmhmmm – zajęczała, ale gdy zaczął pieścić jej piersi, zmusiła się do odpowiedzi. – Nie dziś…

Starała się go powstrzymać, ale złapał gwałtownie obie jej dłonie i przytrzymał jedną ręką z tyłu, na plecach, a drugą kontynuował pieszczoty.

O Boże… Jak ona uwielbiała, gdy bawił się w taki pokaz władzy.

– Do północy zostało jeszcze parę godzin… nie wytrzymam tyle, tylko cię całując… – wymruczał tak erotycznym głosem, że na nowo dostała dreszczy.

– Ale… ale ja…nie…

– Słowo „nie” nie istnieje… Nie dla mnie – wziął jej usta w swoje, przygarniając ją mocno do siebie i poruszając lekko biodrami.

Och, gdybym tylko dzisiaj mogła…! Gdybym nie dostała tego przeklętego, cholernego okresu! Nawet gdyby to miało znaczyć, że jestem w ciąży…! Z nim…

Ta myśl podnieciła ją niemal do szaleństwa, ale nagle poczuła mocny skurcz w podbrzuszu i ostry, przenikliwy ból. Co natychmiast przypomniało jej o TYCH „przyjemnościach” i otrzeźwiło.

– Severusie… nie mogę dzisiaj… – odparła stanowczo, wyrywając mu ręce.

Severus spojrzał na nią z bliska.

– To tak to wygląda…? Już mnie nie chcesz, tak? – mruknął z uwodzicielskim uśmiechem. – Panna Granger znów jest sławna i już mnie nie potrzebuje…?

Hermiona parsknęła krótkim śmiechem i pokręciła głową.

– Severusie! Przestań się wygłupiać… Ja… – skrzywiła się lekko i przygryzła usta, bo nie wiedziała, jak to ma mu powiedzieć. – Po prostu dziś… i wczoraj… wiesz, mam… no, te takie… kobiece problemy…

Severus przez parę sekund patrzył na nią i w końcu zrozumiał. Uśmiechnął się z ulgą.

– Mi to nie przeszkadza… – przesunął palcem po jej policzku.

Hermiona zawahała się na moment, ale jak tylko wyobraziła sobie, jak dziś wyglądałoby kochanie się z nim, aż wzdrygnęła się.

– Wiem, ale mi… tak…

Severus pocałował ją lekko.

– Naprawdę mi to nie przeszkadza… Nawet nie wiesz, jak cię pragnę…

Och, czuła to doskonale…! Przymknęła oczy, ale przyszła kolejna fala bólu.

– Nie… nie mogę!

Severus westchnął, próbując rozpaczliwie się opanować. Skoro ona nie chciała…

Do Hermiony nagle dotarło, w jakim musiał być stanie i podjęła decyzję. Zaczęła pieścić jego pierś, jednocześnie rozpinając guziki białej koszuli. Gdy chciał się na nowo do niej przysunąć, odsunęła zdecydowanie jego ręce na boki.

– Teraz to naprawdę się ze mną drażnisz – jęknął Severus, czując, że za chwilę po prostu oszaleje.

– Ciiiicho – szepnęła, rozchylając na boki koszulę, schyliła głowę i zaczęła błądzić ustami po jego nagim torsie.

Równocześnie sięgnęła do guzików od spodni i zaczęła je rozpinać jeden po drugim, pieszcząc go przy tym coraz mocniej. Westchnął głucho i zaczął ją głaskać po ramionach. Nagle poczuł jej usta na brzuchu, zsuwające się coraz niżej, więc złapał ją mocno i próbował podnieść.

– Co ty… robisz…?!

– To, czego ja nie mogę, a ty pragniesz…

Gdy uklękła i przesunęła policzkiem po jego męskości, odrzucił głowę do tyłu, zaciskając oczy.

– Hermiono…!!!

– Pozwól mi…

Wsunął delikatnie palce w jej włosy i po chwili myślenie stało się przeszłością…

Rozdziały<< Dwa Słowa Rozdział 52Dwa Słowa Rozdział 54 >>

Anni

Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań jak również używania wykreowanych przeze mnie bohaterów i świata bez mojej zgody. !!! * Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach * !!!

Dodaj komentarz