Dwa Słowa Rozdział 44

Wylądował pod znajomym drzewem. O ile pamiętał, zaklęcie Smitha ostrzegało w przypadku użycia zaklęć w obrębie dziesięciu stóp, więc zanim dał choć krok do przodu, przeniósł się do drugiego wymiaru. Potem złożył na płasko pelerynę niewidkę i schował ją pod koszulę, zaprogramował świstoklik do Ministerstwa Magii i ukrył w kieszeni i dopiero wtedy ruszył w kierunku domu Smitha.

Słońce świeciło mocno i jak na połowę września, było zdecydowanie gorąco. Być może z tego powodu Smith zostawił duże przesuwane drzwi szeroko otwarte. Severus wygiął usta w pogardliwym uśmiechu, wszedł do domku i zaczął się rozglądać dookoła. Przede wszystkim chciał sprawdzić, czy Smith nie ma towarzystwa.

Nie wyglądało na to. Auror siedział na fotelu bokiem, zwieszając nogi przez oparcie i czytał Proroka. Różdżka leżała na stole obok.

Och, to będzie prostsze niż sądziłem…

Po raz kolejny miał w głębokim poważaniu przestrzeganie prawa czarodziejów. Miał przed sobą kogoś, kogo nienawidził tak, jak jeszcze nikogo innego na świecie. Wolał już choćby cholernego Jamesa Pottera i jego bandę. Obiecał sobie tylko jedno. Nie będzie dziś używał żadnego z Niewybaczalnych. Nie da im żadnych podstaw do oskarżania go.

Nie będą mi potrzebne Niewybaczalne, żeby sprawić, że Smith zacznie przeklinać dzień, w którym się urodził.

Poza tym postanowił uważać co mówi, żeby ujawnić jak najmniej ich wiedzy. Im mniej wie Norris, tym więcej błędów jeszcze popełni.

Podszedł do stolika za plecami Smitha i zabrał różdżkę. Potem zaś wyjął pelerynę, narzucił ją na siebie i przeniósł się do normalnego wymiaru. Różdżka Smitha zawibrowała mu w ręku, ale przytrzymał ją mocno. Auror nie zwrócił na to żadnej uwagi.

Cofnął się trochę i odkaszlnął cicho.

Smith poderwał raptownie głowę i sięgnął na pamięć po różdżkę, rozglądając się dookoła. Nie znalazł jej, więc rzucił szybko okiem na stolik i nie dostrzegając jej, zerwał się na równe nogi. Starał się patrzeć dookoła, ale jednocześnie rozglądał się po podłodze.

Severus nie zamierzał tym razem ryzykować. Rzucił na niego Drętwotę i jednym gestem zerwał z siebie pelerynę, patrząc, jak Auror wali się na ziemię.

– Nie spodziewałeś się mnie zobaczyć, prawda, Smith?

Zaklęciem zamknął i zablokował drzwi na taras i zbliżył się do Smitha, który patrzył na niego w przerażeniu. Na wszelki wypadek wyczarował gruby sznur, który owinął się wokół Aurora i jednym smagnięciem szarpnął jednym końcem tak, że sznur zacisnął się mocno. Smith krzyknął głośno.

– Nie uważasz, że jest trochę podobny do węża? Ale tylko trochę, bo nie kąsa. W każdym razie – pokazał Smithowi jego różdżkę – zauważyłem, że bardzo lubisz bawić się cudzymi różdżkami, więc pewnie ta już ci nie jest potrzebna?

Złapał za oba końce, uderzył o udo i złamał ją na pół. Smith krzyknął na nowo coś, co przypominało „NIE”.

– Zastanawiasz się pewnie, po co się u ciebie zjawiłem – ciągnął Severus niemal towarzyskim tonem. – Po pierwsze zaciekawi cię pewnie fakt, że panna Granger przypomniała sobie wczoraj pewne… krwawe wydarzenie… Muszę przyznać, że ciężko się napracowaliście, ale jak dla mnie nie było to zbyt przekonujące… więc postanowiłem przyjrzeć się TWOJEMU wspomnieniu…

Pochylił się gwałtownie nad leżącym Smithem i zajrzał mu prosto w oczy. Tym razem nie bawił się w delikatność. Wdarł mu się do umysłu, nie zwracając uwagi na jego jęki i zaczął szukać wspomnienia z czwartku rano. Z trudem opanowywał chęć przyglądania się wszystkim. Brał każde z nich i nie widząc Hermiony, odrzucał i sięgał po kolejne.

W końcu trafił na to, którego szukał.

Zobaczył, jak Smith w ciele jakiegoś Aurora stuka do sekretariatu Rockmana, jak zabiera różdżkę Hermiony i każe jej iść z nim na dół… jak zamyka ją w Sali Przesłuchań, wypija eliksir ze swoim własnym włosem i po kilku chwilach wraca do sali, już we własnej postaci. Złość, która go ogarnęła, gdy słuchał, jak Smith zaczyna z nią rozmawiać, szybko przeszła we wściekłość, kiedy zobaczył, jak Auror staje za nią i ją obmacuje, potem zaś uderza mocno i Hermiona pada na ziemię.

Zacisnął kurczowo pięści, bojąc się tego, co za chwilę zobaczy.

Smith sprawdził, czy dziewczyna żyje, po czym podszedł do kominka przywołać Norrisa. Ten wyszedł w towarzystwie jakiegoś starszego, białowłosego mężczyzny, przenieśli nieprzytomną dziewczynę na stół w sąsiednim pomieszczeniu i Norris zostawił ich samych.

To się mogło stać w każdej chwili…

Gdy Severus zobaczył, jak Smith kilkoma machnięciami różdżki rozbiera Hermionę, przez chwilę pożera jej nagie ciało długim, głodnym spojrzeniem, mgła szaleństwa prawie przesłoniła mu oczy i tylko z największym trudem pohamował się, żeby nie udusić tego sukinsyna tu i teraz.

Tłumiąc w sobie furię, patrzył, jak Smith i starszy czarodziej rozmawiają jeszcze chwilę, zerkając na zegarek, starzec wyrywa Hermionie kilka włosów i zabiera jej ubranie, po czym Smith zarzuca im obu na szyję zmieniacz czasu i robi ćwierć obrotu dokładnie w momencie, kiedy do środka wpada drugi Smith.

I po sekundzie stał już przed drzwiami do sali przesłuchań, tuż koło siebie samego, wracającego właśnie do własnej postaci. Obaj obrzucili się krótkim spojrzeniem, tamten Smith otworzył drzwi i wszedł do środka, więc wypił szybko kilka łyków wielosokowego, przemienił się w jeszcze innego Aurora i poszedł do sąsiedniej.

Wchodząc, uśmiechnął się szeroko do siedzącej przy stole Hermiony.

Severus przeskakiwał wspomnienie co parę minut.

Po paru nieformalnych pytaniach o mugola w jej dzielnicy zaczęli żartować. Co jakiś czas ktoś do nich przychodził. Na koniec odprowadził roześmianą dziewczynę do windy i wrócił do pomieszczenia, gdzie na stole leżała Hermiona. Ale zanim zdążył ją dotknąć, przyszedł starszy czarodziej.

Smith wziął od starca ubranie Hermiony, zabrał jej różdżkę, cofnął się znów o kwadrans i przemienił się w dziewczynę. Severus zacisnął konwulsyjnie pięści, widząc, jak Smith dotykał z rozbawieniem piersi, poprawiając stanik.

Pod peleryną niewidką poszedł pospiesznie pod sekretariat Rockmana. Gdy Hermiona i on sam, jako jeden z jego Aurorów, wyszli i zniknęli w korytarzu, wpadł do sekretariatu. Rockman stał już w drzwiach, gotowy do pomocy. Usiadł na krześle Hermiony, zamknął na chwilę oczy, po czym przeciągnął się mocno i uśmiechnął do siedzącej obok blondynki.

– Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc.

Severus nie chciał tego oglądać. Nie kolejny raz. Po prostu przeskoczył wspomnienie aż do powrotu Hermiony do sekretariatu.

Gdy tylko trafił na moment, gdy Smith wracał biegiem pod peleryną na Poziom Drugi, na nowo zaczął się przyglądać.

Starzec przeglądał właśnie wspomnienia Hermiony, kiedy Smith, już we własnej postaci, ale cały czas ubrany jak Hermiona, wszedł do środka i odrzucił na bok niewidkę. Na widok nagiej dziewczyny wykrzywił usta w obleśnym uśmiechu i sięgnął po zmieniacz czasu.

– Myślisz, że mógłbym cofnąć się odrobinę i ją przelecieć?

Tamten machnięciami różdżki zerwał ze Smitha ubranie dziewczyny i założył na nią, po czym rzucił mu ponure spojrzenie.

– Peter wyraźnie powiedział, że nie chce żadnych śladów. Ani na niej, ani w niej.

– Więc…

– Co możesz, to cofnąć się o pół godziny, żeby mi oddać wspomnienia. Przyjdź przez kominek do gabinetu Petera. I pospiesz się.

W sumie Smith cofał się jeszcze dwa razy. Raz, żeby oddać wspomnienia białowłosemu czarodziejowi, drugi, żeby wyrobić sobie alibi. Do Hermiony już nie wrócił. Za drugim razem białowłosy cofnął się razem z nim.

.

Z jednej strony Severusa zalała niesamowita ulga, że skończyło się tylko na tym. Że nie stało się najgorsze. Ale nie trwała ona długo. Gdy przypomniał sobie, że ten… sukinsyn, ten skurwiel ją obmacywał, gapił się na jej nagość i będąc nią, bawił się jej ciałem, szarpnęła nim dławiąca wściekłość. A gdy przypomniał sobie, CO CHCIAŁ jej zrobić, aż pociemniało mu w oczach.

Wyszedł z umysłu Smitha na nowo ogarnięty szałem. Wyczarował fiolkę i wyciągnął do niej wspomnienie, po czym pochylił się nad Aurorem.

– Powinienem cię za to zabić, Smith – powiedział drżącym od furii głosem. – Powinienem, ale nie zabiję. Jeszcze nie.

Smith wyraźnie się rozluźnił, słysząc to, więc postanowił pozbawić go złudzeń.

– Ale jeszcze z tobą nie skończyłem…

Kiedy Smith zrozumiał, co Severus zamierza zrobić, wytrzeszczył oczy w panice i zaczął się drzeć…

.

Jean Jacques siedział na tym samym krześle przed uchylonymi drzwiami do sali, w której leżała Hermiona. Na widok Severusa zerwał się na równe nogi i przyłożył palec do ust.

– No i co??? Widziałeś, co on zrobił???

Severus usiadł na sąsiednim krześle i położył sobie na kolanach Proroka.

– Nie zgwałcił jej.

Jean Jacques odchylił głowę do tyłu i westchnął z ulgi.

– Merlinie! Będziesz musiał to jej powiedzieć, jak tylko się obudzi.

– Teraz śpi?

– Śpi, ale miała koszmary, więc musieliśmy… musieliśmy jej podać eliksir, po którym nie ma się żadnych snów.

I bardzo dobrze. Niech jej umysł odpocznie.

Przez chwilę obaj spoglądali na uchylone drzwi.

– Żyje? – zapytał Jean Jacques, odwracając głowę.

Severus domyślił się natychmiast o kim mowa.

– Żyje. Ale zapewne marzy, żeby umrzeć.

– Co mu zrobiłeś?!

– Zatroszczyłem się o to, żeby już nigdy nie mógł dotknąć żadnej kobiety. Nie ma czym.

– Obciąłeś mu ręce?! – zachłysnął się Francuz i zbladł lekko.

– Och nie. Ręce mu zostawiłem.

Jean Jacques zaklął pod nosem tak strasznie, że aż sam zatkał sobie usta dłonią. Severus uśmiechnął się paskudnie, usiadł wygodnie i zaczął czytać Proroka, którego zabrał Smithowi.

 

Główni podejrzani o zabójstwo Ministra Magii uciekają!

 

Pierwsze wyniki śledztwa Teddy’ego Smitha wskazują, że wśród podejrzanych o niesłychanie brutalne morderstwo Kingsleya Shacklebolta jest Hermiona Granger, obecna Szefowa PRZPEC, pracująca w Ministerstwie Magii oraz Severus Snape, dyrektor Hogwartu.

„Naturalnie nie mogę ujawniać zbyt wielu faktów, zanim sprawca albo sprawcy nie zostaną złapani, ale mogę potwierdzić, że w tej chwili są to nasi główni podejrzani.

Intensywne przesłuchania całego personelu Ministerstwa wykazały, że panna Granger jako jedyna nie ma żadnego alibi na czas popełnienia zbrodni. Wyszła z biura sama w niewiadomej sprawie i wróciła dopiero po kwadransie.

Jest to naturalnie tylko poszlaka. Kolejną poszlaką jest różnica zdań, która doprowadziła do konfliktu panny Granger z Ministrem. Pozwólcie, że nie będę wdawać się w szczegóły.

Niestety nie jesteśmy w stanie jej przesłuchać, ponieważ w piątek nie stawiła się do pracy. Nie ma jej ani w jej domu, ani u jej rodziców.

Osobiście uczestniczyłem w przesłuchaniu drugiego podejrzanego, Severusa Snape’a w Hogwarcie. Odmówił on okazania do kontroli różdżki, by nie pozwolić nam nie tylko porównać jej ze śladami zostawionymi przez różdżkę mordercy na ciele Ministra, ale i użyć Priori Incantatem w celu sprawdzenia ostatnio używanych zaklęć. Pomyślna wiadomość jest taka, że obecnie mamy w posiadaniu jego różdżkę i przeprowadzamy drobiazgowe analizy.

Dyrektor Snape odrzucił również prośbę udania się do Ministerstwa i obrzucił mnie stekiem wyzwisk. Pod koniec zmuszeni zostaliśmy do obezwładnienia go, ale wówczas wyrwał się nam, niestety raniąc mnie poważnie i deportował się. Jak doskonale wiecie, z Hogwartu nie można się deportować, chyba że niesłychanie złożone osłony zostaną zniesione. Co tylko popiera naszą teorię o tym, że jest zamieszany w to morderstwo – musiał bowiem zrobić to, ZANIM weszliśmy do jego gabinetu.”

 

Prorok dotarł do anonimowego źródła, które potwierdziło nam, że Hermiona Granger i Severus Snape kontaktowali się wielokrotnie w ciągu ostatnich miesięcy. Panna Granger wyraziła ponoć chęć zdawania w przyszłym roku OWUTEMÓW, więc pod koniec roku często bywała w Hogwarcie – oficjalnie w celach organizacyjnych.

Wiemy jednak, że oboje kontynuowali spotkania w czasie wakacji w Hogwarcie, jak również w jej prywatnym mieszkaniu w Londynie. Daje to wiele do myślenia. Zdaniem Teddy’ego Smitha pomysł zdawania egzaminów był tylko pretekstem i oboje musieli przygotowywać morderstwo już od dłuższego czasu.

 

Przypomnijmy, że ciało Ministra zostało znalezione wczoraj tuż przed południem. Rozliczne obrażenia, jak i zachowanie pracowników sekretariatu wskazują na użycie czarnej magii oraz pewnego eliksiru, którego nazwy Teddy nie chciał nam podać. Zapewnił tylko, że jest niesłychanie trudny do uwarzenia i „nie jest używany w celach leczniczych” – jak to ujął.

W tej chwili Hermiona Granger i Severus Snape pozostają nieuchwytni. Bez wątpienia znajdują się gdzieś na terenie kraju. Decyzją Sekretarza Ministra, który go w tej chwili oficjalnie zastępuje, Tiberiusa Fostera, za ich złapanie została wyznaczona nagroda tysiąca galeonów. Równocześnie Foster ustanowił karę do trzech lat pobytu w Azkabanie dla tych, którzy udzielą schronienia poszukiwanym przez prawo.

.

 

Wtorek, 15.09

Kolejny artykuł w Proroku był o wiele gorszy. Oskarżał ich o zabójstwo Kingsleya Shacklebolta. Nie pozostawiał również suchej nitki na Hermionie.

 

Mordercy Ministra Magii, Granger i Snape, wciąż nieuchwytni!

 

Zastępca Szefa Biura Aurorów, Percival Carpenter, potwierdził wczoraj wieczorem, że śledztwo w sprawie zabicia Ministra Shacklebolta jest już skończone. Tylko dzięki geniuszowi Teddy’ego Smitha i jego zespołu możemy zawdzięczać tak błyskawiczne wykrycie sprawców.

„W tej chwili nie mamy już żadnych wątpliwości, że są nimi Hermiona Granger i Severus Snape. Mamy dziesiątki niezbitych dowodów, które na to wskazują” – powiedział nam wczoraj Carpenter.

Śledztwo wykazało, że Minister został ukąszony przez olbrzymiego węża podobnego do bazyliszka, którego wyczarować można tylko, używając czarnej magii – co niewątpliwie jest domeną Snape’a. Inne czarnomagiczne zaklęcie zostało rzucone na personel przyległego do gabinetu Ministra sekretariatu. Na miejscu zbrodni znaleźliśmy również rozbitą fiolkę z eliksirem służącym do zadawania nieludzkiego bólu, porównywalnego z Cruciatusem”

Inne ślady wskazują na udział Hermiony Granger. Na podłodze jej biura znaleziono kilka włosów zlepionych krwią oraz drobiny szkła z cienkiej fiolki do przechowywania eliksirów.

„Fakt, że oboje uciekli, jest sam w sobie oskarżeniem i dowodem. Żaden niewinny człowiek nie ukrywałby się przed wymiarem sprawiedliwości!” – dodał Carpenter.

 

Severus Snape napadł w sobotę Teddy’ego Smitha. Okaleczył go tak straszliwie, że Teddy do dziś walczy o życie w Klinice Św. Munga. Udało się docucić go na tyle, że złożył zeznania, zgodnie z którymi Snape próbował zmusić go do zaprzestania śledztwa. Kiedy Teddy odmówił, Snape próbował go zabić, ale Teddy bronił się na tyle zajadle, że Snape zmuszony był ratować się ucieczką.

Bezpośredni szef Hermiony Granger, Tyler Rockman przyznał, że w ciągu całego roku pracy u niego dziewczyna wielokrotnie dawała do zrozumienia, że zależy jej na jak najszybszym awansie, nie licząc się z przeszkodami.

„Kiedy wreszcie dostała nowe stanowisko i miała przekazać mi wszystkie niezbędne informacje tak, abym mogła zastąpić ją w roli asystentki pana Rockmana, traktowała mnie z wyższością i pogardą” – mówi Aylin Black, młoda i inteligentna czarownica, starsza o prawie 5 lat od Granger. „Odniosłam wrażenie, że bawi ją niewyjaśnianie mi wszystkiego jak należy, co doprowadzało niejednokrotnie do poważnych konfliktów z ICW. Jak dla mnie jest to pełna ambicji i zawiści osoba, zdecydowana dążyć, jak to się mówi, po trupach do celu. Mogę sobie wyobrazić, że jedną z jej ambicji było zostanie Ministrem Magii!”

 

Prorok dotarł również do bardzo niepokojących faktów dotyczących współpracy Granger i Snape’a. Rozliczne rejestry aportacji i podróży Siecią Fiuu wskazują wyraźnie, że oboje mają romans, który trwa już od dłuższego czasu. W trakcie rewizji przeprowadzonej w opuszczonym mieszkaniu Granger, Aurorzy odkryli liczne brudnopisy listów miłosnych Granger do Snape’a oraz spory zapas eliksiru antykoncepcyjnego w fiolkach z Hogwartu.

Istnieje oczywiście możliwość, że Snape uraczył Granger amortencją, ale jej gorąca obrona podczas jego procesu rok temu wskazywałaby raczej na to, że jest z nim z własnej i nieprzymuszonej woli. Albo to prawdziwa miłość, albo rozmyślne działanie w celu zdania w przyszłym roku wszystkich OWUTEMÓW na Wybitny. W takiej sytuacji nasuwa się pytanie, czy słynna ze swojej mądrości panna Granger nie była równie wyrachowana w ciągu swoich szkolnych lat.

 

Percival Carpenter jest absolutnie pewny, że tych dwoje morderców ukrywa się gdzieś na terenie kraju.

„Przy zablokowanych aportacjach i świstoklikach nie mogli wydostać się w czarodziejski sposób. Wszystkie mugolskie sposoby opuszczenia kraju są nadzorowane i nie ma absolutnie żadnej możliwości ominięcia ich. Są w pułapce i ich złapanie i skazanie jest tylko kwestią czasu.”

Prorok przypomina wszystkim, że za schwytanie któregokolwiek z nich wyznaczona jest nagroda tysiąca galeonów, zaś karą za pomoc w ukrywaniu się są trzy lata w Azkabanie.”

.

Severus, który dostał gazetę remporterem od Ricky’ego, który wrócił do Francji porannym pociągiem do Calais, schował ją skrzętnie. Hermiona miała się już o wiele lepiej, ale jej umysł nadal był bardzo wrażliwy. Wolał się nie domyślać, jak mogłaby zareagować. Na nim samym stek oszczerstw na jego temat nie zrobił większego wrażenia, już się przyzwyczaił być wiecznie oskarżanym, wyzywanym, opluwanym i pogardzanym, ale ogarnęła go wściekłość za to, co zrobili Hermionie. Z jego powodu.

Zamknął gazetę w szafce na rozmaite narzędzia ogrodnicze i aportował się do Ministerstwa, do Jean Jacquesa. Obaj mieli się zająć planowaniem, jak dopaść Horacjusza Müllera, którego Francuz rozpoznał we wspomnieniu zabranym Smithowi. Hermiona została w bezpiecznym domu.

 

 

Śniadanie w Wielkiej Sali przebiegało dziś w ciszy, przynajmniej do czasu. Sowy przyniosły Proroka wielu starszym uczniom, którzy teraz siedzieli otoczeni koleżankami i kolegami i czytali go po raz kolejny. Po jakimś czasie zaczęli dyskutować ze sobą półgłosem.

– Co to jest, to gówno! – warknął cicho Dennis Creevey, otoczony całą zgrają Gryfonów, rzucając gazetę na stół.

– Słuchajcie… to przecież niemożliwe – dodał drżącym głosem Nigel Wolpert.

– Same pierdoły! – syknął Albert Hill, bliski przyjaciel Dennisa i ugryzł się w język, rzucając krótkie spojrzenie w kierunku stołu nauczycieli.

– Nie przejmuj się, McGonagall nie ma najlepszej miny.

Istotnie, Opiekunka ich Domu czytała jeszcze gazetę, marszcząc brwi i zasznurowała usta tak mocno, że aż praktycznie nie było ich widać.

– No jasne, że niemożliwe – ocknął się nagle Bill Hawk, siódmoroczny, który swego czasu zastanawiał się, czy nie dołączyć do GD. – Pomyślcie, ona chroniła nawet skrzaty domowe! Widzieliście choć raz Hermionę, która by kogoś uderzyła albo coś złego zrobiła?! To jest chore!

– Słyszałam, że rąbnęła kiedyś Dracona Malfoya – mruknęła Dana Fox, o rok młodsza od Billa.

– Kto wtedy nie chciał go rąbnąć… – odparła filozoficznie jej przyjaciółka Christine.

– Merlinie, przecież jest różnica między stuknięciem tego idioty i zamordowaniem Ministra!

– Oni się przecież znali jeszcze z Zakonu Feniksa!

– Niemożliwe. Zupełnie niemożliwe. Tak jak ta historia o Snapie!

Gryfoni, jak jeden mąż spojrzeli po sobie.

– Nie wierzę – powiedział w końcu Dennis. – Oni nie mogą być razem!

Wszyscy nagle zaczęli mówić jednocześnie.

– Mógł jej podać amortencję…

– Pieprzysz! Rok temu okazało się, że Snape jest w porządku! Wredny, ale w porządku!

– Wszyscy wiedzą, że Hermiona jest inteligentna i nie dostawała Wybitnych dlatego, że chodziła do łóżka z nauczycielami!

– Prorok od dawna zszedł na psy, tego nie ma co czytać!

Parę miejsc dalej siedzieli siódmoroczni Mick i Johnny Huston i Barbara Joe i dyskutowali półgłosem.

– Nie sądziłem… przez te wszystkie lata wyglądała na taką… porządną… i mądrą… a tu się okazuje, że dawała dupy na prawo i na lewo!

– I to jeszcze komu! Staremu nietoperzowi!

– Jak można w ogóle się do niego zbliżyć – zatrzęsła się Barbara z obrzydzeniem.

– Zobacz, gdzie ją to zaprowadziło. Zabiła kogoś, kto pewnie uważał ją za przyjaciółkę – prychnął Mick.

– On zawsze był podejrzany. Był Śmierciożercą i wywinął się psim swędem z całej tej historii. Mówię wam, pewnie czekał, kto wygra, żeby stanąć po zwycięskiej stronie. To, co mówił na rozpoczęcie roku, to było zwykłe pierdolenie!

– Przecież zabił Dumbledore’a! Co mu tam Minister Magii!

– Z tego wynika, że Granger to po prostu zwykła szmata!

Ostatnie zdanie posłyszał Dennis. Zerwał się z obłędem w oczach i podskoczył do Johny’ego, złapał go za kołnierz szaty i szarpnął tak mocno, że aż ją rozdarł.

– Powtórz! Powtórz, co powiedziałeś – warknął, pochylając się nad nim.

– Dobrze słyszałeś – syknął Johnny w odpowiedzi. – To zwykła dziwka!

– I morderczyni – Mick rzucił się na Dennisa, próbując oderwać jego ręce od brata.

Rozgorzała bójka. Dennis rąbnął go na odlew pięścią w twarz i przewrócił się na stół, rozlewając sok dyniowy, Mick poleciał z krzykiem do tyłu, kiedy Johnny rzucił się na Dennisa, przygwoździł go do stołu i rąbnął prosto w brzuch. Dziewczyny odskoczyły z krzykiem i w tym momencie wpadła w to reszta Gryfonów.

Ktoś odciągał właśnie jęczącego i zgiętego w pół Dennisa, inni szamotali się z Mickiem i Johnnym, kiedy usłyszeli głośny krzyk profesor McGonagall.

– Natychmiast przestańcie! Co tu się dzieje!?

Wszyscy zamarli, obrócili się i spojrzeli na rozwścieczoną Opiekunkę Gryffindoru. Nigelowi krew ciekła z kącika ust, Dennis nadal był zgięty w pół, Billowi łzawiło podbite oko, Albert i Mick mieli jakieś dziwne wypustki na twarzy, Dana trzymała w ręku pęk włosów Johnny’ego, a Barbara miała sklejone nogi.

– Żądam wyjaśnień! – zawołała czarownica, przesuwając wzrokiem po swoich uczniach.

Chwilę jeszcze panowała cisza i profesor McGonagall zrobiła się purpurowa z wściekłości, więc w końcu odezwał się Dennis.

– Pokłóciliśmy się o to, co pisali w Proroku…

– To nie była zwykła kłótnia, panie Creevey, ale prawdziwa bójka uczniów! Czy tego was uczymy w tej szkole?!

– Oni powiedzieli, że Hermiona Granger to szmata! – zawołała nagle Christine obronnym tonem, wskazując braci Huston i Barbarę.

Coś błysnęło w oku McGonagall, gdy spojrzała na Christine i przeniosła wzrok na trójkę Gryfonów.

– Bo to obciąża cały Hogwart – parsknął Mick.

Bill już otwierał usta, chcąc odpowiedzieć, kiedy profesor McGonagall władczo uniosła rękę, nakazując milczenie.

– Nie spodziewałam się tego po was – powiedziała głosem trzęsącym się z oburzenia. – Dziesięć punktów za każde z was i szlaban o szóstej wieczorem. Dla wszystkich – dodała, patrząc na resztę.

– Ale pani profesor… – zaprotestował osłupiały Albert.

– Wystarczy, panie Hill, albo będę zmuszona odjąć jeszcze więcej punktów Gryffindorowi! – ucięła nauczycielka. – Teraz proszę skończyć śniadanie i iść na lekcje. I żebym nie słyszała już nic na temat różnicy zdań między wami!

Już chciała odejść, kiedy od stołu Puchonów podniósł się siódmoroczny Anthony Dicks.

– Pani profesor… gdzie jest teraz dyrektor Snape?

Tego już było widocznie za wiele.

– To nie twój interes, gdzie jest w tej chwili dyrektor, zrozumiałeś, Dicks?! Jeszcze jedno słowo i poproszę profesor Sprout, żeby zajęła się tobą osobiście!

Anthony zbladł i już nie odważył się odezwać, więc McGonagall obróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Wychodząc z Sali, zatrzasnęła za sobą drzwi z taką siłą, że aż załomotały.

Dwóch Ślizgonów wstało od stołu i wychodząc z Sali, niby przez przypadek minęli Dicksa. Jeden z nich pochylił się nad nim, przechodząc i syknął wściekłym tonem:

– Odwal się od Snape’a.

.

W Norze atmosfera przy obiedzie nie była lepsza. Arthur i Ginny wrócili właśnie z Ministerstwa coś zjeść, a Harry i Ron skończyli zajęcia na dzisiaj, bo nauczyciele postanowili odwiedzić Smitha w Św. Mungu. Molly, popłakując cicho, krzątała się w kuchni. Już trzy razy zbiła szklanki i dwa talerze i otarła nos w kuchenną ścierkę, którą wcześniej użyła do wytarcia soku z buraków.

Harry siedział blady przy stole, spoglądał pustym wzrokiem przez okno i cały się trząsł i ciężko oddychał. Arthur nalał wszystkim po szklance whisky i starał się odstawić butelkę na stół, ale cały czas celował w krawędź. W końcu Ginny wyjęła mu butelkę z ręki i wstawiła ją do koszyka na chleb. Usiadła z powrotem, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła się bujać do przodu i do tyłu. Ron patrzył na wszystko wytrzeszczonymi oczami, w zupełnym szoku i nie potrafił wykrztusić słowa.

Molly wylewitowała na stół duży kociołek z zupą, usiadła obok męża i rozpłakała się na nowo.

– To nie może być prawda – wyłkała urywanym głosem.

– Oczywiście, że nie! – zaoponował natychmiast Arthur, obejmując ją mocno.

Ginny poderwała raptownie głowę. Miała już dość.

– Co za… co za… kto mógł coś takiego napisać?! – zawołała z oburzeniem. – Ten… ten cały pieprzony Prorok powinno się spalić aż do… – zabrakło jej słów.

Nikt nie zareagował na przekleństwo. Tylko Harry spojrzał na siedzącą na wprost niego dziewczynę i pokręcił głową.

– To nie Prorok, Ginny. Nie tylko.

– No więc kto?!!!

Harry pokręcił rozpaczliwie głową. Tysiące myśli przelatywały mu przez głowę i wiedział, że o niektórych nie wolno mu mówić. Tak samo jak jego dziewczynie.

– Nie wiem.

Ginny spojrzała na niego przeciągle i odwróciła głowę, krzywiąc się. Herezje wypisywane o Hermionie to była jedna sprawa. Drugą sprawą było oskarżenie o morderstwo.

– Gdzie oni mogą być?

– ONI? – odezwał się Ron z niedowierzaniem. – Interesuje cię Snape??? Gdzie ONA jest!

Ginny prychnęła jak rozzłoszczona kotka i rzuciła mu wyzywające spojrzenie.

– Harry? Jak myślisz? – spytała swojego chłopaka.

– Nie sądzę, żeby mogli uciec z Anglii – Harry nawet nie popatrzył w kierunku swojego byłego przyjaciela. – Przy zastosowanych zabezpieczeniach… nie mogli się wydostać – pokręcił głową.

– Mam nadzieję, że uciekli daleko, jak najdalej stąd! I są bezpieczni!

Ron wybałuszył oczy jeszcze bardziej.

– Ginny, popatrz… Snape zadzierał ostatnio z rządem, z Ministrem i proszę… Minister jest martwy, a Snape ucieka. Już to samo w sobie świadczy przeciw niemu!

– Kretyn – wycedziła Ginny.

– Bardzo mi się to nie podoba – powiedział Arthur. – Bardzo. Nie sądzę, żeby Snape mógł go zabić. To znaczy… wszyscy wiemy, że potrafi, ale nie o to mi chodzi. Po procesie wiemy, CZEMU wtedy zrobił to, co robił. TO zabójstwo zupełnie nie ma sensu. Nie pasuje tutaj. Co mógłby osiągnąć, zabijając Ministra?

– To – Harry wskazał na gazetę leżącą na podłodze pod oknem – jest stanowisko rządu. Nie mam zbyt dobrych doświadczeń, jeśli o to chodzi. Parę lat temu rząd twierdził, że jestem notorycznym kłamcą i chorym psychicznie. Zostałem Poszukiwanym numer Jeden. Insynuowano, że to ja zabiłem Dumbledore’a. Stek kłamstw. Taki sam jak te.

– Właśnie o to mi chodzi, Harry – kiwnął głową Arthur. – Właśnie o to mi chodzi…

– Ostatnie posunięcia rządu… to wygląda trochę tak, jak dwa lata temu – powiedział Harry powoli, patrząc na niego uważnie. – Wie pan… ta sprawa ze szkołą… Snape sprzeciwiał się temu, żeby odizolować mugolskie dzieci. Bo mówił, że stąd już krok do idei Voldemorta…

– Harry – wtrącił się Ron. – Przecież pisali, że nawet Teddy zeznał, że Snape próbował go zabić! I chciał, żeby ten odstąpił od śledztwa! Teddy! Rozumiesz? Szef Biura Aurorów!

Harry skrzywił się straszliwie i zacisnął pięści. Właśnie implikacje tego były najstraszniejsze. Jeśli Snape i Hermiona nie zabili Kingsleya, a o tym był przekonany, to znaczy, że Teddy kłamie…

– Wierzę w Hermionę! – uderzył pięścią w stół, aż podskoczyły sztućce. – Wiem, że to zaprzecza temu, co mówił Teddy, ale to Hermionę znamy od lat! I wiemy doskonale, że nie mogła nikogo zabić!

– No to po co uciekła?

– A po co WY uciekliście na waszym siódmym roku?! Po co WY się chowaliście?! – zerwała się nagle Ginny. – Przecież Harry mógł wrócić do szkoły i twierdzić, że jest niewinny!

– Więc nie mówię, że to zrobiła Hermiona! Tylko Snape!

– To na jedno wychodzi! – wrzasnęła Ginny.

Harry rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, które wyłowił Arthur, zanim spojrzał uważnie na córkę.

– Co masz na myśli, że to na jedno wychodzi… Wierzysz, że oni faktycznie uciekli razem?

Ginny zachłysnęła się, zaniemówiła i usiadła. Harry znów zacisnął pięści.

– Oskarżyli ich razem, więc może faktycznie uciekli razem – powiedziała w końcu. To było jedyne, co jej przyszło do głowy.

– To musieliby się jakoś ze sobą kontaktować. Naprawdę sądzisz, że … – Arthur zawahał się, zanim dokończył – oni … mają ze sobą coś wspólnego?

– Niemożliwe – powiedział z oburzeniem Ron. – Ona nie mogłaby być ze Snape’m! Nie mogłaby!

– Bo co, bo ty jej nie pozwolisz?! – najeżyła się natychmiast Ginny. – Bo ci się to nie podoba? To nie twoja własność!

– Ginny! – uspokoił ją ojciec.

Molly również zgromiła córkę spojrzeniem i odwróciła się do męża.

– Co mówią w Ministerstwie?

– Nic ciekawego. Większość uwierzyła w te bzdury i cały ranek szkalowali Hermionę – westchnął na to. – Ciężko mi było powstrzymać się od komentarzy…

Ginny nagle przypomniała sobie dzisiejszy poranek. Odchodziła od zmysłów. Co poniektórych miała ochotę udusić na miejscu.

– Nie wracam do pracy! – znów zerwała się na równe nogi.

– Ginny! – zawołała Molly.

– Nie wrócę tam! Nie mam zamiaru spędzić całego popołudnia i wysłuchiwać tych bzdur! To tak, jakbym się z tym zgadzała!

Harry popatrzył na dziewczynę i kiwnął głową.

– A ja nie idę jutro do szkoły!

– Stracisz dobrą opinię – ostrzegł Ron. – I skopiesz sobie średnią!

– Idiota! – warknęła z pogardą Ginny.

– Mam gdzieś średnią! Zamierzam im pokazać, co o tym myślę! – wrzasnął Harry, również zrywając się z krzesła. – Ty też powinieneś tak zrobić! COŚ jej jesteś winien!

Arthur popatrzył na nich i kiwnął głową.

– Wiecie co, to jest dobry pomysł. Wyślę oficjalną sowę z wiadomością, że w ramach protestu nie stawimy się w pracy.

Harry uśmiechnął się lekko, po raz pierwszy od tego ranka.

– Wspaniale, panie Weasley. Ja napiszę do Proroka i Żonglera. Coś z tym musimy zrobić.

Kiedy skończyli obiad, Harry i Ginny wrócili na Grimmauld Place. Ron schował się w swoim pokoju. Arthur usiadł w fotelu i napił się kawy.

– Naprawdę myślisz, że Ginny i Harry dobrze reagują, bawiąc się w protesty? – zapytała Molly. – To jest protest przeciw Ministerstwu.

– A bo to pierwszy? – wzruszył ramionami jej mąż. – Coś mi mówi, że oni wiedzą coś, o czym my nie wiemy…

Molly zamarła w panice.

– Chyba nie chcesz powiedzieć, że są w to zamieszani???!!!

Arthur potrząsnął głową i odstawił filiżankę na stół.

– Nie. Ale słyszałaś już kiedyś twoją córkę broniącą Snape’a?

 

 

Tuż po obiedzie Minerwa poszła do gabinetu dyrektora, który przejęła wraz z ucieczką Severusa. Na biurku leżała kupa kopert. Rozgarnęła je i na jednej z nich dostrzegła emblemat Ministerstwa Magii. Otworzyła ją czym prędzej i wyjęła oficjalnie wyglądające pismo.

 

 

Ministerstwo Magii, Londyn, piętnasty września 2015

Sekretariat Ministra Magii – Sekretarz Ministra Tiberius Foster

 

W związku z oficjalnym oskarżeniem aktualnego Dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Severusa Snape’a i jego ucieczką, Ministerstwo zawiadamia, że w ciągu trzech najbliższych dni powołany zostanie nowy Dyrektor tejże szkoły, który przejmie całość jego obowiązków i uprawnień.

Do tego czasu zarząd nad szkołą może sprawować Zastępca Dyrektora, Minerwa McGonagall, jednakże wszelkie istotnie z punktu widzenia prawnego decyzje obowiązana jest ona konsultować z Ministerstwem Magii w celu uzyskania zgody. W przypadku braku takowej zgody, wszelkie decyzje podjęte w czasie do powołania nowego Dyrektora zostaną anulowane.

 

Z poważaniem

 

Sekretarz Ministra

Tiberius Foster

 

 

Minerwie zatrzęsły się ręce, co nie uszło uwagi Albusa.

– Mniemam, że ten list oznacza jakieś problemy? – zapytał spokojnie.

Czarownica obróciła się do niego gwałtownie i machnęła dokumentem.

– Popatrz tylko, Albusie! Foster pozwala mi – POZWALA! zastępować Severusa przez trzy dni, ale bez prawa do podejmowania decyzji! I zawiadamia mnie, że mianuje nowego Dyrektora, który przejmie wszystkie funkcje!

Albus złączył palce obu rąk, opierając je o nasadę nosa.

– Tego się domyślałem. Ministerstwo zamierza przejąć szkołę. Całkiem logiczne posunięcie…

– CO???!!!

– … biorąc pod uwagę, że Norris stracił szkołę na Rathlin.

Minerwa natychmiast zrozumiała.

– Merlinie! To znaczy, że za chwilę ta… gnida przyjdzie tu i wprowadzi swój plan odizolowania dzieci mugolskiego pochodzenia!

– I nie tylko, moja droga – pokiwał głową Albus. – Boję się, że będzie chciał pójść dalej w swoich … nazwijmy to – zapędach i zająć się również półkrwi czarodziejami, wprowadzić jakieś szalone przedmioty, karać jak parę lat temu…

– Jak rok temu?!

– Dokładnie. I jak nasza droga Dolores…

Minerwa zasznurowała usta. Coś trzeba wymyśleć…

– Przede wszystkim nie daj im się zastraszyć – Albus przywołał ją do rzeczywistości. – Odpisz natychmiast, że Szkoła jest niezależna od Ministerstwa Magii i nikt, nawet Minister, nie ma prawa ingerować ani w sposób zarządzania nią, ani narzucać kogokolwiek jako dyrektora. Dopóki Severus nie zostanie osądzony i nie zapadnie wyrok, jest niewinny i jest Dyrektorem. Ponieważ nie ma go w zamku z nieważne jakich przyczyn, jesteś jego Zastępczynią. W przypadku skazania Severusa tylko i wyłącznie Rada Nadzorcza będzie władna wyłonić nowego dyrektora.

Minerwa sięgnęła po pergamin i pióro, nabrała oddechu, żeby się uspokoić i już zamierzała zacząć pisać, kiedy Albus odezwał się jeszcze raz.

– Nie zapomnij dać im do zrozumienia, że absolutnie nie zgadzasz się ze stanowiskiem rządu. I napisz coś o tym, że zaledwie parę lat temu wszystko wyglądało podobnie i zaproponuj wyciągnąć odpowiednie wnioski. Historia lubi się powtarzać.

– Napiszę im, żeby lepiej zaczęli uczyć się na błędach innych niż je powtarzali – powiedziała czarownica ze złośliwym uśmieszkiem.

Albus pokiwał głową.

– Doskonale. Widzę, że ten uśmieszek przejęłaś od Severusa… Nie sądziłem, że on ma taki niesamowity wpływ na kobiety…

Minerwa prychnęła głośno, przypominając sobie Aurorę.

– A żebyś wiedział! I NIE MÓWIĘ O SOBIE, Albusie!!!

Albus spojrzał na nią z niedowierzaniem i postanowił nie dociekać, co pozwoliło Minerwie napisać bardzo ostry list do Fostera. Potem przedyskutowali ze sobą dalsze kroki, w rezultacie czego po kolacji Minerwa zwołała zebranie wszystkich nauczycieli w gabinecie dyrektora.

Kiedy już wszyscy usiedli i przywitali się z Albusem, Minerwa stanęła przed nimi, opierając się o biurko i wzięła do ręki list z Ministerstwa.

– Jak się pewnie domyślacie, chciałam z wami porozmawiać na temat ostatnich nowin – zagaiła. – Wszyscy już pewnie przeczytaliście Proroka i zwariowane ministerialne teorie.

Wszyscy zaczęli szemrać między sobą, więc odkaszlnęła i szepty umilkły.

– Zanim przejdziemy dalej, muszę wam powiedzieć, że pomysł, jakoby Severus Snape miał zamordować, czy choćby wziąć udział w morderstwie Ministra, jest całkowicie niedorzeczny.

– Minerwo, gdzie jest teraz dyrektor? – zapytała natychmiast Sybilla i najwyraźniej nie była osamotniona, bo reszta zdecydowanie ją poparła.

– Ukrywa się gdzieś na terenie kraju, ale nie znam jego miejsca pobytu – brzmiała odpowiedź.

– Czy fakt, że uciekł, nie świadczy przeciw niemu? – spytał Horacy, głaszcząc się z zakłopotaniem po brzuchu.

– Kilka lat temu, w czasie kiedy pracowała z nami Dolores Umbridge, przybył do zamku Korneliusz Knott i próbował aresztować Albusa za przeciwstawianie się Ministerstwu i kłamanie, że Czarny Pan powrócił. Albus uciekł wtedy na jakiś czas – na wspomnienie Umbridge wszyscy skrzywili się z wyraźnym oburzeniem. – Czy twoim zdaniem oznaczało to, że dyrektor był winny? Czy też, że w tamtejszym klimacie ucieczka była najrozsądniejszą rzeczą, bo z pewnością nie mógł liczyć na sprawiedliwość?

Horacy wyraźnie oklapł i zaczerwienił się.

– Przepraszam, tak tylko spytałem… Nie miałem przyjemności pracowania z Dolores Umbridge, ale słyszałem, że miała paskudne zwyczaje… No i doskonale pamiętam kontekst polityczny.

Praktycznie wszyscy profesorowie pokiwali głowami na znak zgody.

– Jeśli musiał uciekać, to znaczy że przeciwstawiał się Ministerstwu, co przy idiotyzmach którymi nas ostatnio karmili, jest godne podziwu. – powiedziała Septima. – Ale osobiście nie wierzę, żeby zamordował Ministra.

– Czemu? – wyrwało się Rolandzie. – Też nie sądzę, ale czemu tak myślisz?

– Bo to nie rozwiązuje sprawy. Minister nie rządzi sam, więc musiałby wybić co do nogi cały rząd, żeby coś w ten sposób osiągnąć.

Rolanda zmrużyła swoje żółtawe oczy, kiwając głową.

– Czemu przeciwstawiał się Ministerstwu? – zapytał Henry Dicks, który nie brał udziału w wielu rozmowach jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego.

– Ponieważ Ministerstwo uznało, że należy oddzielić dzieci mugolskiego pochodzenia od całej reszty i uczyć je w zupełnie innej szkole. Zdaniem Severusa to trącało ideami Śmierciożerców i przypominało ledwo zakończoną wojnę. Poza tym chcą wprowadzić na nowo weryfikację poziomu wiedzy i zdolności czarodziejskich. Chcieli temu poddać również nauczycieli. Co nam doskonale przypomina historię sprzed kilku lat – wyjaśniła Minerwa.

Henry wzdrygnął się gwałtownie.

– Merlinie! Słyszałem o tym! I wiem, że w końcu odstąpili od tego pomysłu…

– To dzięki Severusowi – powiedziała prędko Aurora.

Minerwa westchnęła w duchu. Henry klasnął w dłonie.

– Więc gratulacje dla dyrektora Snape’a! Dobrze, Minerwo. Chyba dla wszystkich sprawa jest jasna. Czego od nas oczekujesz?

– Dziękuję, Henry – Minerwa uniosła w górę list z Ministerstwa. – Dziś dostałam list, w którym Sekretarz Ministra informuje nas, że Ministerstwo wybierze nam w ciągu trzech dni nowego dyrektora. Do tej pory nie wolno mi… NAM, podejmować żadnych decyzji.

Filius uniósł się lekko na krześle.

– Jeszcze go nie oskarżyli, a już wydali wyrok i stąd wyrzucili. Istotnie, popieram pomysł weryfikacji poziomu wiedzy Niektórych czarodziejów!

Minerwa wymieniła uśmiech z malutkim czarodziejem i powiedziała, co odpisała Fosterowi.

– Masz nasze całkowite poparcie, Minerwo – powiedzieli równocześnie Septima, Sybilla i, zupełnie nieoczekiwanie, profesor Binns, każde z nich trochę innymi słowami, ale sens był jasny.

Natychmiast przyłączyli się do nich pozostali nauczyciele.

– Jeśli mogę cokolwiek zaproponować, Minerwo – dodał Henry. – Jak tylko dostaniesz odpowiedź, zapewne negatywną, odpisz, że w takim razie będziemy protestować. Zablokujemy szkołę i nikt tu nie wejdzie. Jakby nie patrzeć, szkoła jest dla nauczycieli i dla uczniów, więc ani Foster, ani nikt inny nie ma potrzeby tu zaglądać.

– Jeszcze raz ci dziękuję, Henry! Nie omieszkam tego zrobić – zapewniła go Minerwa. – Czy macie jeszcze jakieś inne pytania?

– Owszem – odezwał się natychmiast Horacy. – Co to są za idiotyzmy na temat panny Granger?

Zapanowało na nowo niewielkie poruszenie, kiedy Hagrid odważył się odezwać. Wyglądał na wyjątkowo poruszonego.

– Nie wim jak wy, ale mnie nie obchodzi, z kim jest Hermiona. To jej sprawa. I profesora Snape’a, jeśli to prawda. A co do reszty… Cholibka, ktoś, kto kiedykolwiek uczył tom dziewczyne, wi dobrze, że jest najinteligentniejszą czarownicą na świecie. Wszystkie Wybitne miała dzięki swojej wyjątkowej głowie, a nie dlatego, że… – potrząsnął swoją kudłatą głową i nie dokończył.

– Szczególnie z tobą, Minerwo – zaśmiał się Horacy.

Wszyscy parsknęli śmiechem. No może nie wszyscy, bo Aurora miała wyraźnie niezadowoloną minę.

Rozdziały<< Dwa Słowa Rozdział 43Dwa Słowa Rozdział 45 >>

Anni

Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań jak również używania wykreowanych przeze mnie bohaterów i świata bez mojej zgody. !!! * Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach * !!!

Ten post ma 5 komentarzy

Dodaj komentarz