Dwa Słowa Rozdział 29

Czwartek, 23.07

List Severusa nie został opublikowany w Proroku, ale ukazał się w Żonglerze. Ponieważ większość ludzi kupowała w tej chwili obie gazety, wiedząc, że z Proroka o wszystkim się nie dowiedzą, uznać można było, że czarodziejskie społeczeństwo przeczytało, co napisał. Za to Prorok opublikował oświadczenie Pete’a Earnshaw z Departamentu Edukacji o tym, że rząd nie pozostaje głuchy na wszelkie propozycje, które do niego docierają i traktuje je bardzo poważnie. Dlatego też najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu zorganizuje wizytę w nowej szkole, na którą zaprosi przedstawicieli najbardziej wpływowych gazet i rozgłośni radiowych.

Severus był pewny, że usłyszy parę słów o sobie podczas obiadu i się nie mylił. Norris był wyjątkowo wściekły. Najwyraźniej sądził, że po wtorkowym liście ma spokój na jakiś czas i dzisiejsze oświadczenie da im trochę czasu. Tymczasem cholerny Snape musiał znów namieszać.

Lawford próbował uspokoić przyjaciela, argumentując, że dziś Snape z pewnością przeczytał artykuł i to powinno „zamknąć go” na jakiś czas.

Severus obiecał sobie jeszcze dziś przesłać jakąś odpowiedź do Proroka i Żonglera.

Okazało się, że ktoś anonimowo poinformował redakcję Proroka, że w Dziurawym Kotle regularnie odbywają się spotkania grona przeciwników polityki rządu i następnie rozsyłane są informacje do innych, mniej odważnych. Norris uznał, że należy wprowadzić kontrolę sowiej poczty, bo w ten sposób będą mogli wpaść na ich trop. O szczegółach mieli porozmawiać w sobotę u Bensona.

 

Kiedy tylko wrócił do Hogwartu, wysłał wiadomość Hermionie, że podsłuchał Norrisa i Lawforda. Oczywiście mógł zaczekać do wieczora, żeby jej o tym powiedzieć, ale… nie mógł się opanować. Od wczorajszego wieczora brakowało mu jej, a poza tym czuł jakąś niewypowiedzianą radość na myśl o niej. Może dlatego, że wczoraj stchórzył i podjął wreszcie decyzję, że spróbuje ją uwieść.

Prócz radości bał się, bo nie miał pojęcia, jak się za to zabrać. No i cały czas bał się odrzucenia.

Hermiona potwierdziła, że zjawi się o siódmej, świstoklikiem do jego saloniku, więc zanotował w myślach, że ma zdjąć osłony na ten czas i zabrał się za pisanie notatki do Proroka i Żonglera.

 

Hermiona wróciła z pracy i przebrała się w wąskie jeansy i dość obcisłą podkoszulkę. Wiedziała, że ma się spotkać choć na chwilę z profesor McGonagall, więc nie pozwoliła sobie na żaden inny, bardziej kobiecy strój. Potem spakowała do torby kilka bluzek, w których chciała mieć magiczne skrytki i zdecydowała się dołączyć do nich również krótką brązową sukienkę z dekoltem, której nie odważyła się założyć, kiedy wybierała się warzyć z Severusem eliksiry trzy tygodnie temu. Miała nadzieję, że jej surowa pani profesor nie zwróci uwagi na długość…

Z niecierpliwością doczekała do siódmej i aktywowała świstoklik. Kiedy wylądowała w saloniku, prawie wpadła na profesor McGonagall. Po krótkim przywitaniu, starsza czarownica poklepała Hermionę po ramieniu.

– Słyszałam, że miałaś doskonały pomysł sporządzenia notatek do Historii Nowoczesnej.

Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie.

– To… tylko taka mała pomoc. Zanim nowy profesor nie napisze prawdziwego podręcznika…

Severus wskazał Hermionie fotel koło swojego i w duchu zgrzytnął zębami na widok Minerwy siadającej po drugiej stronie stołu. Szczęście, że potrafił nad sobą panować, więc z jego twarzy nie można było nic wyczytać.

– Pododawałem komentarze na brzegach, bo, tak jak mówiłaś, nie wszystko wtedy dobrze zrozumieliście – powiedział spokojnym tonem. – Potem je przejrzymy, bo muszę ci dokładnie wyjaśnić, co się wtedy działo. Jeśli chodzi o twój spis chronologiczny, dorzuciłem dwie sprawy. O jednej z nich pewnie zapomniałaś, o drugiej nie miałaś pojęcia.

– To znaczy? – spytała, zastanawiając się, czy faktycznie nie miała pojęcia. Ostatecznie już na pierwszym roku udało im się wepchnąć nos w różne sprawy.

– Zapomniałaś o trollu – popatrzył na nią, ciekaw, jak zareaguje.

Hermiona parsknęła śmiechem.

– Nie zapomniałam, o czymś takim nie można zapomnieć. Ale po prostu nie uznałam tego za ważne.

Minerwa uśmiechnęła się do dziewczyny.

– Osobiście to wydarzenie zaliczyłabym do jednego z ważniejszych. Czy to nie dzięki temu powstało Złote Trio?

Severus uśmiechnął się kącikiem ust.

– Za tamtych czasów byłem bardzo daleki od nazywania was Złotym Trio.

– Mogę się tylko domyślać, że byliśmy raczej Piekielnym Trio… – mruknęła dziewczyna. – A czemu to miałoby być takie ważne?

– Bo profesor Quirrell potrafił narazić bezpieczeństwo setek uczniów, nawet tych czystej krwi, po to, żeby spróbować dostać się do Kamienia – odparł. – Gdyby nie pies Hagrida, być może by mu się to udało.

– Faktycznie – przyznała mu rację. – A ta druga?

– Quirrell znał się na legilimencji.

– To by wiele wyjaśniało… A skąd wiesz? – spytała zupełnie automatycznie.

Minerwa podniosła gwałtownie głowę, zdumiona, ale żadne z nich nie zwróciło na nią uwagi. No wreszcie pozwolił jej zwracać się do niego na „ty”…

– Nie wdając się w niepotrzebne szczegóły, powiem ci tylko, że udało mu się wejrzeć w myśli jednego z naszych kolegów, żeby dowiedzieć się, czego bardzo pragnął, by potem móc mu to ofiarować. I wyciągnąć od niego bardzo istotne wiadomości – powiedział Severus.

Hermiona myślała chwilę, czy przyznać się do niektórych spraw. W końcu zdecydowała, że tak.

– I to coś to było jajo smoka?

Severus był zdecydowany nie zdradzić tajemnicy Hagrida, więc fakt, że Hermiona wygłosiła ją pełną piersią zdecydowanie go zaskoczył. Spojrzał na Minerwę i uniósł brew.

– Skąd wiesz?

– Cóż… Musieliśmy trochę pomagać Hagridowi przy karmieniu Norberta… I kiedy urósł i nie można było już nad nim zapanować, oddaliśmy go przyjaciołom Charliego Weasleya, żeby zabrali go ze sobą do Rumunii…

Minerwa zacisnęła usta.

– Kiedy to było…?

– Wtedy, kiedy Filch złapał nas o północy na Wieży Astronomicznej… – przyznała dziewczyna ze skruchą.

Severus odwrócił głowę na bok. Rozmowa robi się coraz bardziej interesująca…

– Merlinie! – Minerwa nie umiała tak dobrze ukrywać uczuć, jak jej kolega. – Hermiono…! Jak mogliście…!

– No… przecież nie zostawilibyśmy Hagrida bez pomocy… Profesor Dumbledore wyrzuciłby go, gdyby się dowiedział!

Starsza czarownica westchnęła, z niedowierzaniem kręcąc głową, zaś Severus zdecydował pominąć to milczeniem. Powiedzenie jej teraz, że za coś takiego powinno się wywalić ich ze szkoły po pierwsze nie miało już sensu, było na to trochę za późno, a po drugie zdecydowanie nie był to najlepszy sposób na uwiedzenie jej.

– Może zajmijmy się tym, po co tu przyszłaś – powiedział stanowczo. – Po dorzuceniu tych dwóch spraw twój spis będzie kompletny.

Sięgnął po plik notatek Hermiony z jego komentarzami na brzegach i położył przed nimi.

– Po pierwsze, o nadchodzącym niebezpieczeństwie profesor Dumbledore dowiedział się od centaurów. Gdyby nie to, być może Kamień Filozoficzny zostałby u Nicolasa Flamela. Jak to by się mogło skończyć, możesz sobie wyobrazić. Po drugie nie został on nawet czasowo ukryty w Gringocie, to był tylko rodzaj pułapki dla tego, komu udałoby się do niego wkraść…

Minerwa doskonale znała tamte wydarzenia, więc uznała, że najlepiej będzie, jak wróci do siebie i zajmie się robieniem magicznych skrytek. Poza tym nie miała ochoty dowiedzieć się o innych wydarzeniach, w których brała udział Hermiona. Wałęsanie się ze smokiem o północy jej wystarczyło.

Hermiona podziękowała jej jeszcze raz za pomoc i pożegnała się serdecznie. Oboje skrycie odetchnęli z ulgą. Wreszcie zostali sami.

Severus zaczął jej wyjaśniać wszystkie niezrozumiałe wówczas sprawy. Robiła na bieżąco notatki, tak jak to robiła jako asystentka Rockmana. Czasami pytała, chcąc znać więcej szczegółów, niekoniecznie, żeby móc o tym napisać, ale choćby dla samej siebie. Czasami zaś Severus dopytywał się, w jaki sposób dowiedzieli się tego czy owego.

Kiedy pisała, Severus pochylał się ku niej i mogła czuć ciepło promieniujące od jego ręki tuż koło jej ręki i drugiej, na oparciu jej fotela i robiło się jej miękko. Gdy prostowała się, prawie mogła się o niego oprzeć. Pachniał jakimś ostrym, męskim szamponem albo wodą po goleniu i zanim zaczynała na nowo pisać, wciągała głęboko powietrze, by chwilę dłużej cieszyć się jego zapachem. I czuła, że mogłaby tak spędzić całe tygodnie, miesiące, wsłuchując się w jego głęboki, aksamitny głos tuż przy jej uchu…

Było już po dziesiątej, kiedy skończyli dyskutować na temat sprowadzenia do Hogwartu zwierciadła Ain Eingarp.

– Skończmy na dzisiaj. Musisz być zmęczona – zdecydował Severus, patrząc na jej notatki.

– Nie… nie jestem… – zaprotestowała dziewczyna i na widok ostatnich linijek zapisanych trochę rozchwianym pismem dodała:

– Chcesz powiedzieć, że zaczęłam bazgrać?

Pokręcił delikatnie głową.

– Masz… piękny charakter pisma – powiedział miękko i odszukał jej oczy.

– Och… dziękuję – uśmiechnęła się i odwróciła wzrok, czując jak się rumieni.

Severus przywołał czarne pudełeczko.

– Podsłuchałem dziś Norrisa i Lawforda. Odsłuchaj to jutro.

– Mówili coś ważnego?

– Najważniejsze z tego jest to, że Norris chce wprowadzić kontrolę sowiej poczty, bo ktoś poinformował Proroka o odbywających się regularnie w Dziurawym Kotle spotkaniach przeciwników obecnego rządu.

Hermiona obróciła się ku niemu gwałtownie i zakryła usta dłonią.

– Merlinie! Trzeba ich ostrzec! Jeśli ich złapią…

– Już to zrobiłem. Wysłałem sowę do Toma, żeby przekazał wiadomość komu trzeba. Nie podpisałem się, dla nich nie ma znaczenia kto ich ostrzega.

– Myślisz, że będą dalej się spotykać?

– Niektórzy może się przestraszą, ale większość z nich po prostu zejdzie do podziemia. Muszą się dobrze ukryć, wtedy Norris ich nie dostanie.

– Jeśli ich złapie, z pewnością skończą w Azkabanie – westchnęła, przygryzając lekko dolną wargę.

Severus pokręcił przecząco głową, delikatnie musnął palcami jej policzek i zatrzymał go na kąciku jej ust.

– Nie… Nie rób tak… – szepnął.

Hermiona rozchyliła usta, bo zrobiło się jej słabo. Jedyną rzeczą, jaka przyszła jej go głowy, było kiwnięcie głową.

– Jeśli czegoś się dowiemy, od razu ich poinformujemy. Jutro napiszę do Toma, że będę nadal się z nimi kontaktował przez niego.

Przełknęła z trudem i znów skinęła, nie wiedząc do końca, na co się zgadza. Nie umiała nawet zebrać myśli.

– Przeesłcham to – wymamrotała, sięgając po pudełeczko. – Ale jutro… jak mam to oddać?

– Jutro podsłucham ich i przejrzę potem moje wspomnienie. Oddasz mi wieczorem… Jeśli oczywiście będziesz miała czas.

Hermiona uśmiechnęła się trochę nieprzytomnie.

– Oczywiście, że będę miała! Jutro o siódmej, tak?

– Doskonale. Więc do jutra, Hermiono. I dziękuję ci bardzo, że znajdujesz dla mnie czas. Nawet nie wiesz, jak bardzo liczy się dla mnie twoja pomoc.

– Och, to… to… cieszę się, że mogę coś dla ciebie zrobić!

Severus podziękował łagodnym uśmiechem.

– Dobranoc, Hermiono. I do jutra.

– Do jutra, Severusie… Dobranoc.

 

 

Piątek, 24.07

W piątkowym Proroku ukazała się odpowiedź Ministra na apel Francuzów o zmianę decyzji o zamknięciu granic. Hermiona siedziała na Pokątnej w niewielkim barze, wciśnięta w kąt i czytała Proroka. Gdy zobaczyła wypowiedź Kingsleya, niemal jęknęła.

 

„ Wielka Brytania jest suwerennym krajem i nie potrzebuje zgody ani porad rządów innych krajów do podejmowania decyzji dotyczących spraw wewnętrznych. Proponuję, żeby francuski Minister zajął się sprawami swojego kraju i uspokojeniem krytycznej sytuacji, która w tej chwili panuje we Francji.”

 

Biedny Kingsley…

Chwilę zastanawiała się, jak zareaguje francuski Minister na to oświadczenie. Kiedy pomyślała, że dobrze byłoby, gdyby skontaktowała się z Jean Jacquesem przez Ricky’ego, przypomniało się jej, że powinna go poprosić o zorganizowanie ochrony jej rodziców. Sama nie wymyśliła nic lepszego i istotnie, czas był najwyższy się tym zająć. To z kolei nasunęło jej pomysł, że z Severusem powinni otoczyć jego dom Zaklęciem Fideliusa.

Severus…

Patrzyła nadal w gazetę, ale przestała widzieć ruszające się postacie na zdjęciach. Od wczorajszego wieczora ciągle powracała myślą do chwili, kiedy dotknął jej policzka i ust. Ileż to miała teraz pomysłów, jak mogła zareagować… co mogła zrobić, żeby w jakiś sposób sprowokować go do dalszej reakcji.

Wyobrażała sobie dziesiątki scen, kiedy to przytrzymuje jego dłoń i wtula się w nią, zamykając oczy, a kiedy je otwiera, widzi go tak bardzo, bardzo blisko… albo jak bierze ją w swoje obie dłonie i…

Nie umiała wymyśleć, co stałoby się potem, ale z pewnością zrozumiałby, co wtedy czuła.

Teraz. Tymczasem jedyne, co wczoraj zrobiła, to stanie z rozdziawioną gębą, wpatrywanie się w niego tępo, jak ta krowa i mamrotanie bezsensownie pod nosem.. Szczyt elegancji, doprawdy!

Westchnęła ciężko. Wczoraj odniosła wrażenie, że coś się dzieje, coś, czego nie rozumiała, lecz odczuwała, ale nie umiała powiedzieć, co to było. To, jak chwilami pochylał się ku niej… jakby szukał jej bliskości.

Czy to możliwe, że on też coś czuje…? Zaczynała się już zupełnie w tym gubić.

W Proroku nic ciekawego już nie znalazła, więc sięgnęła po Żonglera. Na wszelki wypadek schowała gazetę między stronami Proroka.

Dziś Żongler miał cztery strony. Na pierwszej znalazła informację, że z powodu poczynań Ministerstwa Lovegood zaczyna się ukrywać, ale gwarantuje, że każdy „Dodatek Specjalny” – jak nazywał krótkie wydania, które zaczęły pojawiać się codziennie od pewnego czasu – będzie ukazywał się regularnie.

Hermiona zdążyła się zmartwić tym, że kontakt z Lovegoodem będzie od teraz utrudniony i serce zabiło jej mocniej, kiedy otworzyła gazetę i na drugiej stronie zobaczyła zdjęcie Severusa. W pierwszej chwili sądziła, że to mugolskie zdjęcie, bo spoglądał nieruchomo gdzieś przed siebie. Miał zwykły, poważny, spokojny wyraz twarzy. Ale po chwili założył ciaśniej poły szaty, skrzyżował ręce na piersi i potrząsnął głową, odrzucając kosmyk włosów, który osunął mu się na policzek. Na zdjęciu miał krótsze włosy niż teraz i bladą twarz, na której dostrzec można było dumę. Pewnie to zdjęcie zrobione tuż po jego procesie.

Dotknęła zdjęcia czubkami palców i uśmiechnęła się delikatnie na myśl, że spośród tych wszystkich ludzi, którzy będą je oglądać, tylko ona ma szczęście oglądać tę twarz uśmiechniętą…

Czy choćby już to nie znaczy, że coś między nami jest? Być może… być może, moja droga…

Zaczęła czytać krótką notatkę.

 

„Minął ponad tydzień od mojego apelu w sprawie nowej szkoły. Proponowałem ustanowienie Komisji, która miałaby skontrolować, czy odpowiada ona nie tylko powszechnie przyjętym normom, ale spełnia wszystkie oczywiste zasady bezpieczeństwa. Radziłem skorzystać z autorytetów spoza naszego kraju. Sugerowałem najbardziej oczywiste punkty, które mogą spowodować problemy.

Do dziś nie widzę sensownej odpowiedzi. Moje pisma wysyłane do redakcji Proroka są ignorowane.

Dochodzę do wniosku, że albo rząd jest głuchy jak pień, albo kryje się za tym coś o wiele poważniejszego. Czyżbym jednak się nie mylił i chodziło tu o próbę odizolowania mugolskich dzieci?

Jeśli tak, to proponuję zadać sobie pytanie: w jakim celu. I po raz kolejny odsyłam do wydań Żonglera sprzed dwóch lat, bo nie sądzę, żeby obecnie ktoś traktował poważnie Proroka, który w dzisiejszych czasach służy chyba tylko do wycierania rządowych butów.”

 

 

Hermionie zrobiło się gorąco z zupełnie innego powodu. Odłożyła gazetę i spojrzała przestraszonym wzrokiem dookoła.

Merlinie, po tym artykule chyba go zabiją! Skalkulowane ryzyko, jasne…

Na dole strony widniała relacja z protestu sprzed dwóch tygodni, nazwana przez Lovegooda „ostatnim legalnym protestem”. Na sąsiedniej stronie, obok rysunku białej róży z wieloma wielkimi, ostrymi kolcami w kształcie różdżek, można było przeczytać ostrzeżenie, że obecnie wszelki protest przeciw Ministerstwu jest nielegalny i będzie karany. Ksenofilius nie omieszkał dodać, że można się domyślać, czego to ma dowodzić.

„Sytuacja jest trochę podobna do tej sprzed kilku lat. Różnica jest taka, że teraz WIEMY, że mamy po naszej stronie Severusa Snape’a.”

Hermiona postanowiła nie kusić losu i schować gazetę. W tej chwili żyła, bo Rockman był przekonany, że stoi po ich stronie. Tylko od jej dobrej gry zależało, jak długo jeszcze będą jej wierzyć.

Na czwartej stronie było pełno listów do redakcji, ale uznała, że te przeczyta w domu, przed wycieczką do Hogwartu.

Na czytanie jednak nie miała czasu. Kiedy tylko wybrała ubranie na dzisiejszy wieczór, usłyszała wołanie Ginny przez kominek. Rudowłosa chciała ją zaprosić na weekend do Nory.

– Do Nory??? – zapytała Hermiona, uniosła brwi i popatrzyła na przyjaciółkę, jakby ta całkiem oszalała.

– Może nie na cały weekend – Ginny zaczęła się lekko wycofywać. – Ale choć na jeden dzień… W niedzielę po południu mama chce wyprawić urodziny Harry’ego, bo w następny weekend Billa, Fleur i Charliego nie będzie…

– Nie wiem, Ginny… Bardzo bym chciała być na urodzinach Harry’ego… ale… – Hermiona westchnęła i odwróciła spojrzenie. – Nie umiem sobie wyobrazić … nie chcę spotkać twojego brata – powiedziała gwałtownie.

– Miona… przecież nie możesz unikać nas całe życie z powodu tego kretyna! – jęknęła Ginny.

– Wiem…

I pomyśleć, że już miała taki dobry nastrój! Ale jak tylko przypomniała sobie Rona… Spuściła głowę, żeby ukryć grymas, który pojawił się na jej twarzy.

– Ginny… Nie wiem. Może wpadnę na chwilę, zobaczę. Obiecuję ci, że pomyślę o tym i dam ci jutro znać, dobrze? – odparła po chwili, starając się nadać twarzy spokojny wyraz.

Rudowłosa spojrzała baczniej na przyjaciółkę, która wyglądała na zmęczoną.

– Co w ogóle u ciebie słychać? – spytała niepewnie.

– W porządku – wzruszyła ramionami Hermiona.

Ginny spojrzała na swoje ręce.

– Tak sobie rozmawialiśmy z Harrym… wiesz, czytujemy gazety i widzimy, co się dzieje… I boimy się, że się jakoś w to wplątałaś.

Hermiona zerknęła szybko na kominek.

– Skąd takie przypuszczenia?

– Bo wyraźnie widzimy, że Snape się z tym nie zgadza. A skoro wy we dwoje razem pracujecie… to chyba oczywiste…

– Nie myślcie za dużo. Sama widzisz, że to się może źle skończyć – ucięła dyskusję Hermiona.

– W każdym razie życzę wam powodzenia… i żeby to się jak najszybciej skończyło.

– Czemu jak najszybciej?! – spytała zaskoczona dziewczyna, myśląc jednocześnie, że chyba pierwszy raz aż tak nie zgadza się ze swoją przyjaciółką.

Ta odgarnęła włosy do tyłu i rzuciła jej troskliwe spojrzenie.

– Bo wyglądasz na bardzo zmęczoną. I… na trochę zrezygnowaną.

Hermiona zdawała sobie sprawę, że nie może ani potwierdzić, ani zaprzeczyć.

– Nic takiego. Po prostu mało sypiam.

– Ktoś ci ukradł barany? – zażartowała Ginny.

– Jakie barany? – Hermiona zerknęła na zegarek i stwierdziła, że zostało jej jeszcze tylko pół godziny na przebranie się, uczesanie i umalowanie. Mało.

– No wiesz, te do liczenia…

– Ginny, przecież mieszkamy w mieście, o czym ty mówisz?

Ginny machnęła ręką. Hermiona najwyraźniej albo leciała z nóg ze zmęczenia, albo nie była w nastroju na żarty, skoro nie załapała. Nagle przypomniała sobie ich ostatnią rozmowę. Albo Snape jej ciągle docina, wbrew temu, co mówiła, albo…

– Daj mi znać jutro rano, dobrze? I pamiętaj, że niezależnie od tego, co zrobił ci mój durny brat, wszyscy bardzo cię kochamy…

Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki, nadal lekko wzdrygając się na wspomnienie o Ronie.

– Dziękuję. Dam ci znać, przyrzekam – powiedziała tonem, który w jakiś sposób kończył dyskusję.

Ginny wstała, pożegnała się i fiuuknęła do siebie, Hermiona zaś poszła szybko się przebrać.

 

Dokładnie o siódmej pojawiła się w saloniku Severusa.

Zastała go przy stoliku, przy którym siedzieli wczoraj. Na jej widok podniósł głowę, odgarnął włosy, które opadły mu na twarz i które natychmiast wróciły na poprzednie miejsce i przywołał ją ruchem ręki.

– Dzień dobry, Hermiono.

Hermiona podeszła i serce stanęło jej na chwilę, a potem przyspieszyło, kiedy zobaczyła, gdzie siedział. Jego fotel był przesunięty w stronę jej fotela, tak że siadając w nim, musiała być blisko niego.

Wymamrotała powitanie i usiadła, a Severus nie odsunął się. Hermiona nie uczyniła żadnego ruchu, żeby dać mu do zrozumienia, że ma mało miejsca.

Wyciągnęła z torby pluskwę i pamięć, kilka stron pergaminu i położyła wszystko na stole, koło jej notatek z poprzednich rozmów i spotkań.

– Wczoraj spisałam ostatnią rozmowę Norrisa i Lawforda.

– Dziękuję – odpowiedział i przejrzał je. – Ty w ogóle położyłaś się spać?

Po prawdzie położyła się po trzeciej nad ranem, bo chciała jeszcze przeczytać to, co napisała w czasie ich wczorajszej rozmowy.

– Jasne że się położyłam. I spałam.

Przesunął wzrokiem po jej zaczerwienionych oczach, nosie i ustach i Hermionie wydało się, że w powietrzu zabrakło tlenu.

– Chyba niezbyt długo – powiedział łagodnie. – Gotowa na dalsze wyjaśnianie?

Zaczął opowiadać jej, jak przygotowali przejście do podziemi, w których ukryli Kamień Filozoficzny i jak wspólnie z innymi profesorami przygotowali kolejne przeszkody. Zanim sięgnęła do torby po pióro i pergamin, to on sięgnął na brzeg stołu i podał jej przybory do pisania. Kiedy brała od niego pióro, ich palce otarły się delikatnie i oboje przeszedł dreszcz.

Hermiona wsłuchiwała się w jego cichy głos i podobnie jak wczoraj, starała się skoncentrować nad tym, CO mówi, a nie, że do niej mówi.

– Swoją drogą, jak w ogóle dowiedzieliście się o Kamieniu? – spytał Severus, kiedy skończył wyjaśnienia.

– Och, to było trochę skomplikowane – odparła, odgarniając włosy. – Wpierw przeczytaliśmy w Proroku, że ktoś włamał się do krypty 713 w banku Gringotta, ale nic nie ukradł, bo trochę wcześniej została ona opróżniona przez właściciela. Harry przypomniał sobie, że Hagrid wziął stamtąd jakiś niewielki pakunek, więc domyśliliśmy się, że to coś miał Hagrid. A skoro zaniósł to do szkoły, wydedukowaliśmy, że to coś zostało ukryte w szkole.

Hermiona zawahała się, czy mówić dalej.

– Cóż, stąd jeszcze daleko do Kamienia – zwrócił jej uwagę Severus.

– No więc którejś nocy… w skrócie którejś nocy…

– Znów włóczyliście się po zamku…?

– Yhm… I ukryliśmy się przed Filchem i Irytkiem w zakazanym korytarzu na trzecim piętrze.

– O ile wiem, drzwi były zamknięte.

– Ale Alohomora zadziałała – odparła Hermiona, a Severus westchnął w duchu. – I tak wpadliśmy na Puszka, który wyraźnie pilnował jakiejś klapy w podłodze. To znaczy jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że on nazywa się Puszek. Zaczęliśmy podpytywać Hagrida, który kazał się nam odczepić od tematu, bo to miała być sprawa między profesorem Dumbledore’em a Nicolasem Flamelem.

Severus opanował jęknięcie. Miał wtedy rację, sądząc, że Hagridowi nie powinno powierzać się żadnych tajemnic, czy ważnych obowiązków.

– No i?

– No i zaczęliśmy szukać w różnych książkach w bibliotece i dopiero jakiś czas później znaleźliśmy na jednej z kart z czekoladowych żab, że Flamel był twórcą Kamienia Filozoficznego…

Hermiona popatrzyła na niego jednocześnie dumna i przestraszona. Czuła się bardzo dziwnie, opowiadając to wszystko. Z jednej strony dobrze, że to wszystko stało się tak, jak się stało, z drugiej złamali przecież pełno przepisów, a miała przed sobą nauczyciela i zarazem dyrektora Hogwartu. Który patrzył na nią w bardzo dziwny sposób.

– Wiem, że za to wszystko powinniśmy wylecieć ze szkoły – mruknęła smętnie, obracając w palcach pióro.

– Cóż… istotnie, nie byliście wtedy okazami niewinności – przyznał. – Ale w tej chwili myślę raczej o tym, jak udało wam się przejść przez wszystkie przeszkody, które stworzyliśmy. Myślałem, że moja zagadka złamie każdego, kto się za nią weźmie. Pociesza mnie tylko to, że to ty ją rozwiązałaś.

Dziewczyna zarumieniła się lekko.

– Mogę cię zapewnić, że musiałam się nad nią sporo nagłowić. Pewnie zajęło ci sporo czasu ułożenie jej?

– Zagadki o wiele łatwiej układać niż rozwiązywać. Ale owszem, spędziłem nad nią trochę czasu. Chcesz coś zjeść? Jakąś kolację?

– Za kolację dziękuję, ale nie odmówiłabym odrobiny ciasta…

Severus przywołał więc skrzata i poprosił o talerz z ciastami. W tym czasie Hermiona odłożyła na bok pióro i kałamarz. Poprawiła się na krześle tak, żeby siedzieć przodem do niego, ale równocześnie, żeby być nadal blisko.

– Mój ojciec był kiedyś żołnierzem. Wiesz, jak rycerze… – gdy Severus kiwnął głową, ciągnęła. – W czasie swojej służby miał czasem do czynienia z szyframi i nauczył się pewnych zasad, które pomagają w złamaniu ich. Kiedy byłam mała, często wynajdował rozmaite zagadki, szyfry, rebusy i pomagał mi je rozwiązywać. W ten sposób nauczyłam się, jak to robić. I kiedy znalazłam twoją zagadkę… to była po prostu kolejna zagadka do rozwiązania, oparta na logice, którą bardzo lubiłam.

– Można powiedzieć, że zdałaś egzamin – spojrzał na nią ciepło.

– OWUTEMY w pierwszej klasie?

– Coś w tym rodzaju.

To jej coś przypomniało.

– Severus…? Myślisz, że mogłabym tak naprawdę zdawać w przyszłym roku egzaminy? Wiem, że to był tylko pretekst do moich wizyt w Hogwarcie, ale…

Severus uśmiechnął się i pokręcił głową.

– Tak właśnie sądziła Minerwa… Że będziesz jednak chciała je zdawać.

Dwa skrzaty zjawiły się z dużym półmiskiem ciast, talerzykami i sztućcami oraz herbatą i przez chwilę przyglądali im się, gdy ustawiały wszystko na stoliku. Hermiona przy okazji myślała o odpowiedzi Severusa. Nie powiedział ani tak, ani nie, ale zabrzmiało to jakoś dziwnie.

– Myślisz, że nie mam szans? – spytała w końcu, nakładając sobie biszkopt z kremem i owocami.

– Ależ oczywiście, że masz szanse! Powiedziałbym nawet, że zdasz je bez problemów! – zaoponował. – Będziesz musiała się tylko troszkę pouczyć. I nie wiem, jak to będzie pasować do rozwoju sytuacji.

Severus popatrzył, jak dziewczyna bierze do ust łyżeczkę i wyjmuje ją powoli i przypomniał sobie natychmiast nieszczęsny kieliszek. Miał ją uwieść, a tu wychodziło na to, że za chwile straci rozum na widok jej dwuznacznych, choć pewnie niezamierzonych gestów.

– Ale mogę choć spróbować…?

– Oczywiście. Zajmę się tym jutro.

Hermiona uśmiechnęła się w duchu, nabrała na łyżeczkę kawałek ciasta z dużą dozą kremu i wzięła do ust, po czym oblizała krem ze spodu łyżeczki. Miała wrażenie, że Severus zamarł na chwilę i spuścił wzrok.

– Dziękuję bardzo, Severusie.

– Nie ma za co, moja droga.

Przez kolejną minutę siedzieli w milczeniu, poruszeni. Hermiona dziubała ciasto, zapomniawszy, że miała jeść i bawić się łyżeczką, by go sprowokować i umiała tylko myśleć o jego odpowiedzi. Moja droga… powiedział: moja droga… O Merlinie…!

Severusowi zrobiło się gorąco. Te słowa wyrwały mu się całkiem odruchowo i nawet się nad nimi nie zastanawiał. I kiedy je powiedział… Miał wrażenie, jakby stał obok i słyszał sam siebie mówiącego do niej „Moja droga”. To zabrzmiało bardzo… czule. Hermiona nie odpowiedziała, może się zagalopował dzisiejszego wieczoru?

Dziewczyna nie odpowiedziała, bo szukała gorączkowo jakiegoś tematu, byle tylko móc nadal z nim rozmawiać. W końcu znalazła.

– Czytałam twój artykuł w Żonglerze. Z jednej strony mam ochotę powiedzieć, że był cudowny, z drugiej, że za chwilę Norris straci cierpliwość i… coś ci zrobi.

Severus pokiwał głową.

– Już stracił. Dziś powiedział Lawfordowi, że będzie musiał zająć się… jak to powiedział, moim przypadkiem.

Hermiona zamarła z łyżeczką ciasta tuż przy ustach.

– Merlinie… i co?! Powiedział coś więcej?

– Nie. Tylko, że się zastanowi i porozmawiają o tym jutro.

Odechciało się jej jeść. Odłożyła łyżeczkę na talerz z resztką ciasta i postawiła go na stoliku.

– Severus… Kiedy zajmiemy się twoim domem? Musimy jak najszybciej go ukryć, żeby nikt nie mógł się tam dostać prócz ciebie, mnie i profesor McGonagall.

– Możemy nawet w ten weekend. Chyba że nie masz czasu?

– Cholera – mruknęła cicho, krzywiąc się. – Może jutro? Bo w niedzielę w południe idę do rodziców. Mama się źle czuje, więc tata prosił mnie o pomoc w zakupach. A potem wieczorem muszę iść do Nory…

Przez kilka sekund Severus nie rozumiał niechęci w jej głosie, ale po chwili przypomniał sobie, że kiedyś Hermiona była z Weasleyem i ten ją zdradził, więc wyrzuciła go z domu. Kretyn, idiota, debil. Z drugiej strony powinieneś się cieszyć, gdyby nie to, w tej chwili Hermiony by tu nie było. A gdyby była, z pewnością siedziałaby po drugiej stronie stołu i mówiła do ciebie „panie profesorze”…

– I nie chcesz tam iść? – spytał domyślnie.

Dziewczyna potrząsnęła głową.

– Powinnam. To głupie unikać wszystkich, których się kocha tylko dlatego, że nie chce się widzieć jednej jedynej osoby.

– Z tego, co mi mówiłaś, to nie ty powinnaś obawiać się tego spotkania, tylko on. Idź tam z głową do góry i spraw, żeby nie śmiał odezwać się przy tobie cały wieczór – powiedział stanowczo. – Odwlekając to, tylko utwierdzasz go w przekonaniu, że wcale nie jest taki winny, skoro to ty go unikasz.

– Tak byś zrobił na moim miejscu?

– Och, nie bierz ze mnie przykładu – uśmiechnął się trochę złośliwie. – Ja spojrzałbym na niego w taki sposób, że zbladłby tak, że Molly by go nie poznała i chciałby schować się w szpary od podłogi.

Hermiona odważyła się na niego spojrzeć. Do tej pory spoglądała na swoje ręce, bo czuła się zdecydowanie źle, rozmawiając z nim o Ronie.

– Dziękuję – uśmiechnęła się niepewnie.

– W takim razie widzimy się jutro rano, tak?

– O której? I gdzie? – Hermiona wstała i wzięła torbę.

– Tutaj, o jedenastej? Połóż się dziś wcześnie spać i śpij długo, dobrze? – powiedział miękkim, niskim głosem i poprawił pasek od torby, który zawinął jej się na ramieniu. – Miłych snów.

To wystarczyło, żeby zabrakło jej słów.

– Yhm…

Rozdziały<< Dwa Słowa Rozdział 28Dwa Słowa Rozdział 30 >>

Anni

Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań jak również używania wykreowanych przeze mnie bohaterów i świata bez mojej zgody. !!! * Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach * !!!

Ten post ma 3 komentarzy

    1. Bo to jest cytat – chyba tej od robótek ręcznych 🙂
      A kim jest Adrian?? 🙂 Bo kim jest Pinokio to wiem, ale Adriana to nie znam…

Dodaj komentarz