Dwa Słowa Rozdział 37

Sobota, 15.08

Tuż po siódmej wieczorem rozległ się dzwonek u furtki, więc Perry, który oglądał właśnie wiadomości, wstał i odłożył na bok pilota.

– Idę otworzyć, to pewnie Hermiona! – zawołał do żony, która w garażu wkładała wszystkie fartuchy do dużej pralki. Po całym tygodniu trochę się ich nazbierało.

Nacisnął guzik otwierający furtkę i uchylił drzwi. Ku jego zdumieniu, razem z Hermioną stał na schodkach… Severus??? Ubrany w jasne, powycierane jeansy, białą koszulkę polo, w dużych okularach przeciwsłonecznych i ze związanymi w kucyk włosami.

– Dzień dobry… – dał się ucałować córce i podał mężczyźnie rękę. – Proszę, wejdźcie.

Oboje weszli do środka i Severus natychmiast zdjął okulary i ściągnął gumkę z włosów, które rozsypały się szeroko po ramionach.

– Mama jest w garażu, zaraz przyjdzie – powiedział, zapraszając ich gestem do salonu.

Poczuł się trochę zaskoczony towarzystwem Hermiony. W rozmowie przez telefon nie wspominała, że przyjdzie z Severusem… ale po zastanowieniu stwierdził, że nie mówiła też, że przyjdzie sama. Niedawno spotkali się, rozmawiając o Rathlin… i miał dziwne przeczucie, że dziś chodzi o to samo.

Już chciał zapytać, o co chodzi, kiedy do salonu weszła Helen i uśmiechnęła się radośnie na widok córki.

– Cieszę się, że cię widzę, kochanie! – objęła mocno Hermionę i po chwili odsunęła. – Widzę, że przyprowadziłaś gościa…?

Hermiona była zbyt zestresowana myślą o tym, że ma powiedzieć rodzicom, że mają iść pakować bagaże, tak

że myśl że właśnie przedstawia matce swojego ukochanego jakoś do niej nie docierała.

– Mamo, to Severus Snape… Severusie, moja mama, Helen – przedstawiła ich sobie, starając się panować nad głosem.

– Ach, to pan! – Helen wyciągnęła do niego rękę, kojarząc go natychmiast z opowieści córki.

Severus ujął ją, pochylił się i ucałował delikatnie.

– Miło mi panią poznać.

Rewerencje, całkowicie naturalne w świecie czarodziejów, szczególnie w środowisku czarodziejów czystej krwi trzymających się tradycji, dawno już przeminęły w świecie mugolskim, więc Helen uśmiechnęła się, mile zaskoczona.

– Mi również.

Hermiona wskazała Severusowi miejsce na kanapie i usiadła obok. Perry usiadł w fotelu naprzeciw i wyłączył telewizor, zaś Helen rozejrzała się dookoła.

– Czekajcie, zaraz przyniosę coś do picia… Herbaty, kawy…? czy może coś mocniejszego? Perry, zapytaj pana, co woli…?

– Whisky? – spytał natychmiast Perry.

Helen poszła do kuchni, więc Hermiona skinęła głową w stronę Severusa i ruszyła za nią.

– Coś się stało? – spytał natychmiast Perry, ściszając głos. Całkowicie zgodnie z przewidywaniami.

– Musimy porozmawiać o Rathlin.

– Mój Boże… – Perry spojrzał w stronę kuchni.

– Proszę się o nic nie martwić i pozwolić mi mówić. I udawać, że nic pan nie wie – powiedział ze spokojem Severus.

Perry zamarł na chwilę, po czym kiwnął głową i wstał podać whisky. Miał wrażenie, że będzie jej bardzo potrzebował.

Równocześnie poczuł gwałtowną ulgę. Już zeszłym razem kiedy poznał Severusa, wyczuł od niego natychmiast niesamowitą siłę, zdecydowanie i pewność siebie. Teraz czuł to jeszcze wyraźniej.

Hermiona przyniosła cukier i filiżanki na herbatę, Helen doniosła mrożony sok z dyni i usiadła na fotelu koło Hermiony.

– To jak idą przygotowania do egzaminów Hermiony? – zagadnęła, nalewając sobie soku do szklanki.

Hermiona spojrzała zaskoczona.

– Mamuś, to dopiero za rok.

– Tak, ale pewnie z administracyjnego punktu widzenia są jakieś terminy, których nie wolno przekroczyć?

– Wszystko już jest załatwione – odparł Severus i podziękował za podaną mu szklaneczkę z bursztynowym płynem.

– Ale nie przyszliśmy rozmawiać o egzaminach – dorzuciła natychmiast Hermiona. Cholera, im szybciej im się to powie, tym lepiej!

Helen spojrzała na dziwną minę córki i poczuła, że coś jest nie tak. Skoro z egzaminami nie było problemów, to co mogło się stać…? Coś w pracy? Może Hermiona była na coś chora?! Ale po co przyszedł tu dyrektor jej szkoły? Może ma jakąś propozycję pracy w tej szkole i chce odejść z Ministerstwa?

– Przyszliśmy porozmawiać z państwem o innej sprawie – odezwał się Severus. – Z pewnością pamiętacie, że rok temu udało nam się pozbyć Czarnego Pana. Niestety ostatnio pojawił się ktoś inny, pewna grupa osób, która ma bardzo podobne przekonania. Tak więc na nowo państwa córka jest w niebezpieczeństwie. I państwo również.

– Jezus, Maria – powiedziała cichym głosem Helen, prostując się na fotelu.

– Ich celem jest wyeliminowanie czarodziejów mugolskiego pochodzenia, więc takich jak Hermiona i wprowadzenie panowania czarodziejów czystej krwi. Na chwilę obecną udało im się obsadzić większość kluczowych stanowisk w Ministerstwie i innych ważnych organizacjach „ich“ ludźmi. Mogą stanowić prawo, mają kontrolę nad… czarodziejską policją i wojskiem oraz sądami – Severus starał się używać mugolskich określeń Aurorów czy Wizengamotu, żeby nie komplikować dodatkowo wyjaśnień. – Co najważniejsze, robią to bardzo ostrożnie i za każdym razem znajdują jakiś logiczny, niewinny i często szlachetny pretekst, tak więc ludzie nie mają pojęcia, co się tak naprawdę dzieje. Ponieważ ta grupa ma kontrolę nad prasą, manipulują opinią publiczną i prezentują wszystko w taki sposób, żeby ukryć ich prawdziwe cele.

– Jaki mogli znaleźć szlachetny powód, żeby wszystkich pozabijać?! – spytał z niedowierzaniem Perry. – Nie rozumiem…

– Oni nie chcą wszystkich pozabijać – zaoponował Severus. – Ich cele są długofalowe. Po pierwsze, postanowili nie dopuścić do nauki dzieci mugolskiego pochodzenia, po drugie, pod pretekstem ochrony życia kobiet nie pozwalają małżeństwom mieszanym i pochodzenia mugolskiego na posiadanie dzieci. W ten sposób za kilkadziesiąt lat pozostaną wśród nas tylko czarodzieje czystej krwi.

Helen nadal nie rozumiała.

– Ale przecież ty już skończyłaś szkołę…więc czego od ciebie chcą? – zwróciła się do Hermiony. – To z powodu tych egzaminów, które chcesz zdawać? Jeśli pan to odwoła, to… ci ludzie dadzą jej spokój? – spojrzała na Severusa.

Hermiona westchnęła.

– Nie, mamuś – zaoponowała.– W moim przypadku to nie ma nic wspólnego z egzaminami. Wśród tych ludzi jest mój szef. I ponieważ oni często się spotykają, boją się, że coś zauważę i odkryję, co się dzieje.

Perry otworzył usta i je zamknął. Przypomniał sobie, że przecież Hermiona mówiła mu, że tym razem nic jej nie grozi!

– Przecież… – urwał nagle i przez parę sekund myślał gorączkowo, co powiedzieć, żeby zatrzeć to, co prawie palnął. – Oni wiedzą, że ty wiesz?

– Hermiona całkiem przez przypadek usłyszała jedną z ich rozmów, ale oni nie mieli o tym pojęcia – wyjaśnił Severus. – Mówili w niej o mnie, więc postanowiła mnie ostrzec. Od tego czasu podsłuchujemy ich regularnie i wiemy, co planują i kiedy. I jesteśmy pewni, że oni o tym nie wiedzą. Ale ponieważ udaje się nam zablokować wiele ich pomysłów, zapewne niebawem zaczną się domyślać, że za tymi wszystkimi dziwnymi zbiegami okoliczności, które im się przytrafiają, coś się kryje. I wtedy zaczną szukać. Mnie już podejrzewają.

Czajnik w kuchni już dawno się wyłączył. Szklanka z sokiem stała na stole nietknięta. Severus nie ruszył jeszcze whisky, ale Perry nagle wziął swoją szklaneczkę i wypił szybko parę łyków. W tym czasie jego żona znalazła, jej zdaniem, rozwiązanie problemu.

– Więc odejdź z Ministerstwa – powiedziała z naciskiem do córki. – Ucieknij stamtąd. Zawsze możesz mieszkać u nas… zostaw to wszystko i uciekaj, póki możesz!

Hermiona spojrzała na nią gwałtownie i potrząsnęła głową.

– Mamuś! To jest mój świat i tam chcę żyć! I nie rzucę wszystkiego tylko dlatego, że znów komuś nie podoba się mój status krwi, czy moje przekonania…! I poza tym jeśli my uciekniemy, to kto ich powstrzyma?!

– Hermiono, dlaczego ciągle uważasz, że bez ciebie ten wasz świat wyginie? Czemu to ciągle ty musisz nadstawiać za wszystkich karku?!

– Nie „tylko ja“, zeszłym razem było nas kilkoro! Teraz też nie jestem sama, Severus też próbuje ich powstrzymać! – zaperzyła się dziewczyna.

Helen już chciała odpowiedzieć, kiedy Severus podniósł rękę i kobieta zamarła natychmiast z otwartymi ustami.

– W tej chwili to jest ostatnia rzecz, jaką Hermiona powinna zrobić. Jeśli nagle zniknie, tym samym pokaże im, że wie, co się dzieje.

Helen zmarszczyła brwi, próbując nadążyć za jego logiką.

– Ale jeśli ucieknie… schowa się gdzieś…?

– To dosięgną ją przez was.

Rodzice Hermiony wymienili błyskawiczne spojrzenia i Helen zasłoniła sobie usta dłonią. Patrzyła wielkimi, przerażonymi oczami to na Hermionę, to na Severusa.

– Nie! Mowy nie ma! Nie zabierzecie nam znów wspomnień i nie wyślecie gdzieś tam, byle gdzie, byle byśmy wam nie przeszkadzali!

– Helen… – odezwał się Perry. – Uspokój się. Ja też się nie zgadzam na to, żebyście nas gdzieś wysłali.

Hermiona miała łzy w oczach, ale nie zdążyła się odezwać, kiedy wtrącił się Severus.

– To, co zrobiła Hermiona rok temu, nie było po to, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo, czy po to, żebyście JEJ nie przeszkadzali. Zrobiła to tylko i wyłącznie dlatego, że chciała was chronić. Wiedziała doskonale, że nawet jeśli przeżyje, być może nigdy was nie odnajdzie i nigdy nie przywróci wam wspomnień. Że was nigdy nie odzyska. Ale wolała przekreślić całą swoją przeszłość i móc was kochać, nawet jeśli wy byście jej nie poznawali, niż ryzykować waszym życiem. Zaś gdyby umarła, wy bylibyście szczęśliwi. Powiedziałbym, że był to najpiękniejszy dowód jej miłości do was. Nikt, kogo znam, nie zdobył się dotychczas na coś takiego, więc proszę, uszanujcie to, nawet jeśli nie potraficie się z tym pogodzić.

Mówił poważnym, spokojnym tonem z lekko uniesioną brwią, patrząc im obojgu prosto w oczy. Kiedy skończył, na krótką chwilę zapadło milczenie, a potem Helen rozpłakała się i otworzyła ramiona w stronę dziewczyny. Objęły się mocno i Hermiona ukryła twarz na jej ramieniu. Perry spuścił wzrok na podłogę, ale po parunastu sekundach podniósł głowę i spojrzał na córkę.

– Kochanie… – kiedy dziewczyna obróciła głowę w jego stronę, siąkając nosem, westchnął mocno. – Wybacz, nie powinniśmy tego mówić. Ale…

– Ale na całe szczęście tym razem nie musimy się do tego uciekać – przerwał mu Severus. – Pod tym względem mamy dla państwa całkiem dobre nowiny.

Helen odsunęła się lekko od córki, trzymając ją cały czas w ramionach i otarła sobie oczy.

– Co ma pan na myśli?

– Tym razem możemy ochronić was w waszym świecie, na waszych warunkach. Ale zanim powiem wam, na czym to dokładnie polega, pozwólcie, że wyjaśnię, jak to możliwe.

Hermiona cofnęła się na kanapie, siadając wygodniej, a Helen i Perry wbili w niego pełne uwagi spojrzenie.

– Parę osób z tej grupy wykazało się dużą dozą lekkomyślności, posługując się magią i zostali dostrzeżeni przez wasze wojsko. W ten sposób doszło to aż do waszego Premiera, który, wiedząc o istnieniu czarodziejów, zorientował się natychmiast, o co chodzi. Na całe szczęście skontaktował się ze mną, a nie z kimś innym. Chciał sprawdzić moją wiarygodność, stąd wezwanie pana – Perry wydał z siebie coś brzmiącego jak „ach tak“. – Wyjaśniłem mu całą sprawę i poprosiłem o zajęcie się waszym bezpieczeństwem. Wczoraj Hermiona spotkała się z nim i odebrała ostateczną propozycję ochrony dla was.

Hermiona sięgnęła po dokument, który dostała od Davida Camerona i podała swojej matce, która, oszołomiona, odruchowo sięgnęła po papiery. Jej ojciec przesunął fotel, by móc czytać.

– Zostaniecie państwo przeniesieni do jednej z baz wojskowych, jako dentyści wojskowi – zaczął wyjaśniać równocześnie Severus. – Pan, jako były wojskowy, w stopniu, który miał pan przed odejściem. Nie znam się zupełnie na warunkach finansowych, ale z tego, co mówił wasz Premier, są całkiem dobre. Wasz gabinet nie zostanie zamknięty, zostaniecie po prostu zastąpieni na cały okres kontraktu i potem będziecie mogli do niego wrócić.

Helen i Perry zaczęli czytać, więc Severus umilkł, dając im czas. Spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się delikatnie, dodając jej otuchy.

Kiedy jej rodzice odłożyli na bok ostatnią stronę, posypały się pytania. Nie rozumieli wszystkiego i jeszcze to do nich nie docierało. Przez dłuższy czas Severus z Hermioną odpowiadali, eksponując to, że ten sposób pozwoli im prowadzić praktycznie niezmienione dotychczasowe życie.

– A co, jeśli odmówimy? – spytała pod koniec Helen.

– Nie sądzę, żebyście mieli taką możliwość – odparł Severus.

– Mamuś, czy to naprawdę jest takie złe rozwiązanie? – powiedziała równocześnie Hermiona.

Helen westchnęła, zerknęła na męża i machnęła jeszcze raz dokumentami. Jedna kartka spadła na ziemię, więc podniosła ją i odłożyła wszystkie na stolik.

– Nie wiem. Nie umiem ci powiedzieć. To… za szybko. Daj nam trochę czasu.

– Po prostu chcieliśmy wiedzieć – dorzucił Perry. – Będziemy musieli o tym porozmawiać…

Na chwilę zapadło milczenie. W końcu odezwał się Perry, postanawiając zmienić temat.

– No dobrze… ale powiedzcie mi, czego oni od was chcą?

Hermiona i Severus wymienili spojrzenia.

– Jeśli chodzi o Severusa, chcieli go zmusić, żeby im pomagał. Więc postanowili go zaszantażować, bo wiedzieli, że się na to nie zgodzi. Pamiętacie to morderstwo w Stirling? – wyjaśnienia zaczęła Hermiona.

Helen rozszerzyły się oczy, ale Perry najwyraźniej miał już wyrobioną opinię na temat Severusa.

– Próbowali pana wrobić?

– Skąd wiesz, tato?

– Bo w artykule pisali wtedy, że był to jakiś młody człowiek o długich czarnych włosach, ubrany na czarno. A z twoich dotychczasowych opowiadań pamiętam, że pan zawsze ubiera się na czarno – lekko się uśmiechnął, zerkając na jasne jeansy i białe polo. – A po drugie coś mi mówi, że pana nie można tak łatwo nakłonić do współpracy.

Hermiona uśmiechnęła się wreszcie, pierwszy raz od początku rozmowy. Severus podziękował kiwnięciem głowy.

– No więc teraz Severus nie przegapia okazji, żeby im dokopać – dokończyła dziewczyna nadal z uśmiechem. – W ten sposób mówi ludziom to, czego oni nie widzą i powoli cała społeczność czarodziejów zaczyna się buntować. Możecie się domyśleć, że nasi… przyjaciele nie są z tego specjalnie zadowoleni.

– A ty? – Helen znacznie bardziej interesowała jej córka.

– Ja? Już wam mówiłam, mój szef jest jednym z nich i boją się, że coś zauważę.

– To jeden powód – wpadł jej w słowa Severus, patrząc na nią. – Powinienem kazać ci teraz iść zrobić sobie tę herbatę, ale i tak wiesz, co o tobie sądzę, więc… – odwrócił się do państwa Granger. – Nasi przyjaciele uważają, że tylko czystej krwi czarodzieje są mądrzy i tylko oni mają prawdziwy dar magii. Ludzie tacy jak Hermiona niewiele umieją i z tego powodu powinni zostać usunięci z czarodziejskiego świata. I równocześnie mają przed sobą żywy dowód, że się mylą. Dziewczyna mugolskiego pochodzenia, nie mająca ani kropli krwi czarodziejów, okazuje się być o wiele od nich mądrzejsza i zdolniejsza. W naszym świecie państwa córka ma opinię najmądrzejszej czarownicy w tym stuleciu. I nie tylko. Niektórzy porównują ją z założycielką Hogwartu, która uchodziła za uosobienie mądrości. Poza tym wszyscy wiedzą co robiła w czasie ostatniej wojny i Hermiona jest powszechnie znana. Co jest całkowitym zaprzeczeniem ich przekonań – westchnął i na nowo spojrzał na promiennie uśmiechniętą dziewczynę. – Powinnaś mieć choć odrobinę przyzwoitości i przynajmniej zatkać sobie uszy.

Hermiona roześmiała się. Severus siedział za daleko, żeby mogła się do niego przytulić, więc tylko rzuciła mu pełne uwielbienia spojrzenie.

– Dziękuję, Severusie… – obiecała sobie podziękować mu później, w zupełnie inny sposób.

Helen zabrakło słów, więc tylko wzięła dziewczynę za rękę, uśmiechając się do niej i kręcąc głową. Tak cudowne słowa o jej dziecku sprawiły, że zrobiło się jej ciepło na sercu. Perry również był wzruszony. Zebrał się w sobie.

– Nawet pan nie wie, jak to… wspaniale coś takiego usłyszeć.

Dalsza rozmowa wyglądała już zupełnie inaczej.

Kiedy Hermiona i Severus wyszli i Perry wrócił do salonu, Helen przeglądała kolejny raz dokumenty.

– No i co my mamy teraz zrobić?

Perry nalał jej słodkiego białego wina i podał kieliszek.

– Mam wrażenie, że faktycznie nie mamy innego wyjścia. Słyszałaś, co mówili – przysunął sobie z cichym szurnięciem fotel i usiadł blisko żony. – Poza tym warunki wydają mi się całkiem rozsądne.

Helen spojrzała na niego dziwnym wzrokiem, wypiła duży łyk i odstawiła wino na stół.

– Zostawiamy wszystko i uciekamy… ty to nazywasz rozsądnymi warunkami?

– Popatrz na to w inny sposób. Będziemy mieli normalne, zwykłe życie. Będziemy pracować i robić to, co lubimy – Perry pochylił się w jej kierunku. – Owszem, nie będziemy mieć gabinetu. Ale pamiętasz, ile razy ostatnio mi mówiłaś, że może trzeba przestać pracować na własne konto i gdzieś się zatrudnić? Bo już masz dość pracy bez urlopów, bez odpoczynku, świątek, piątek czy niedziela… ciągłego szukania sekretarki i szkolenia od początku każdej nowej asystentki do zabiegów… W wojskowej bazie tego nie będzie. Każdego miesiąca będziemy mieć pensję, niezależnie od tego, czy będziemy na urlopie, czy nie. Nie będziesz musiała martwić się o fartuchy dla personelu, użerać z dostawcami leków czy denerwować się, bo znów zepsuł się neon nad wejściem… Poza tym to tylko na czas trwania kontraktu. Na rok, dwa… potem znów będziemy mogli wrócić i przejąć gabinet.

– Jeśli chodzi o użeranie się z tą bandą wariatów z hurtowni leków, z przyjemnością nie wrócę do tego już nigdy – mruknęła Helen, przypominając sobie każdorazową bitwę o choćby zwykłe znieczulenie. Ostatnio odpowiedziano jej, że kiedyś, za dawnych czasów, zęby wyrywał kowal obcęgami i ludzie żyli, więc niech przestanie się awanturować.

Perry uśmiechnął się z ulgą i nalał sobie jeszcze jedną whisky.

– No widzisz. Nie wiem, czy udałoby się nam obojgu znaleźć równocześnie pracę, żeby móc zamknąć gabinet. Być może znaleźlibyśmy pracę w dwóch zupełnie różnych miejscach, daleko od siebie?

Helen musiała się z nim zgodzić. Już nie raz rozmawiali na ten temat.

– A dom? Co zrobimy z domem?

Oboje mimowolnie rozejrzeli się po salonie i widocznej po przeciwnej stronie korytarza kuchni.

– Osobiście bym go sprzedał. Jest za duży. Zawsze był za duży. Hermiona już z nami nie mieszka i z pewnością tu nie wróci. Po co nam dwojgu cztery sypialnie, dwie łazienki…

– Widzę, że masz rozwiązanie na wszystko – stwierdziła trochę ironicznie Helen. – No dobrze, a Hermiona? Boję się o nią. Naprawdę wolałabym, żeby się gdzieś schowała i przestała bawić w Amazonkę!

Co do tego Perry miał już wyrobioną opinię.

– Nie ukrywam, że ja też się o nią boję. I mam wielką nadzieję, że Severus ją ochroni. Ale rozumiem, że nie chce stamtąd uciekać. Wyobraź sobie, że nasz nowy sąsiad nas nie lubi. Co zrobisz, wyprowadzisz się stąd? A jeśli w nowym miejscu komuś nie spodobają się nasze zasłony? To co, potulnie je pozmieniasz? Czy znów się wyprowadzisz? Do cholery, jak mu się to nie podoba, to niech nie patrzy! Co, jeśli wróciłaby do niemagicznego świata i komuś nie spodobałoby się, że ma jakieś… magiczne zdolności? Miałaby uciec z powrotem do czarodziejów? Ma takie samo prawo do normalnego życia, jak każdy inny. I poza tym słyszałaś, że ponoć jest tam znana i powszechnie szanowana i uznawana za jakiegoś geniusza. Wypracowała to sobie i niech z tego korzysta.

Helen wstała i sięgnęła po pusty kieliszek.

– Ty i te twoje wojskowe zapędy! Chodź, pójdźmy się przejść. Muszę odetchnąć i choć chwilę przestać o tym myśleć. Za dużo tego dziś było jak dla mnie.

Perry zebrał wszystko ze stołu, wziął od niej kieliszek i zaniósł do kuchni.

– Idź coś na siebie załóż, w parku pewnie będzie pełno komarów.

– Zawsze będę mogła cię rąbnąć za to, że tak łatwo się zgadzasz na tę zwariowaną propozycję i powiedzieć, że cię od nich oganiam… – uśmiechnęła się i zaczęła wchodzić po schodach na górę.

– Spróbuj tylko, a poskarżę się naszej córce – zawołał za nią Perry.

Odetchnął z ulgą. Helen potrzebowała teraz trochę czasu, żeby zaakceptować całą sytuację. No i najważniejsze, że Severus wziął wszystko na siebie! Gdyby tylko Helen wiedziała, że maczał w tym palce… Z pewnością rąbnęłaby go o wiele, wiele mocniej!

 

 

Środa, 10.08

W korytarzu posterunku policji kłębiła się cała masa ludzi. Policjanci, wezwani w rozmaitych celach zwykli obywatele, nadprogramowi petenci i do tego jeszcze dwóch pielęgniarzy, którzy przyjechali odebrać jednego z dwóch facetów zamkniętych w areszcie, którzy właśnie się pobili. Głośne rozmowy mieszały się z różnymi melodiami telefonów i komórek, skrzeczały krótkofalówki, w kącie szumiało xero i automat do kawy.

Smith siedział na krześle pod drzwiami niewielkiego pustego biura. Tabliczka przy wejściu informowała, że biuro należy do komendanta I.N. Nigela. Z tego, co wiedział, I.N. to był skrót od Isaac Noah, dwóch imion nadanych Nigelowi przez całkowicie zwariowanych rodziców, którzy chcieli w ten sposób wkupić się w łaski jakichś dobrze sytuowanych finansowo krewnych. Krewni zmarli, zapisawszy cały majątek jakiemuś kościołowi, zaś Nigel dostał w spadku dwa idiotyczne imiona. Nigdy i nigdzie nie pozwolił nikomu na ich używanie. Nazwisko też miał dziwne jak na nazwisko, ale zdecydowanie wolał być nazywany Nigelem niż Isaaciem Noahem.

Smith poznał Nigela jeszcze jako początkujący Auror. Doszedł do wniosku, że informacje ze świata mugoli mogą pomóc mu w karierze i zaaranżował spotkanie z ówczesnym nadkomisarzem i od tego czasu korzystał z tej znajomości wiele razy.

Szybkim krokiem przeszło koło niego dwóch mężczyzn i Smith usłyszał urywek rozmowy.

– … będą kręcić jakiś reportaż dziś po południu, więc wyślij tam kogoś, kto nie napluje w gwizdek i nie spowoduje karambolu na skrzyżowaniu.

– Wyślę Monicę, ona ma całkiem niezły tyłek, dobrze wypadnie w telewizji…

Mężczyźni zaśmiali się i znikli za wahadłowymi drzwiami, które łupnęły i bujały się jeszcze przez chwilę. Smith czekał jeszcze chwilę i w końcu zobaczył Nigela nadchodzącego z dwoma młodymi policjantami. Nigel był wyraźnie wściekły.

– Chcesz mi powiedzieć, że rąbnęli ci portfel w trakcie patrolu?!

– Ktoś musiał mi go wyjąć z kieszeni z tyłu.

– Bo jak ta dupa wołowa nosisz portfel w tylnej kieszeni? – Nigel przewrócił oczami i warknął na drugiego chłopaka. – A ty się tak nie ciesz. Jesteście w jednym zespole, powinieneś go asekurować! Gdzie cię poniosło, że nic nie widziałeś?

– Poszedłem kupić nam Hot-dogi…

– Banda imbecyli – Nigel zatrzymał się przed drzwiami. – Dzień dobry, Teddy. Poczekaj chwilę. Roberts, do końca tygodnia idziesz do archiwum pomagać Margaret. Johnson, do regulowania ruchu. Przy Cromer Street szlag trafił sygnalizację świetlną, więc zajmij się tym.

Mężczyźni rozeszli się jak niepyszni i Nigel zaklął pod nosem i odwrócił się do Smitha.

– Chodź, wejdź.

Nigel usiadł przy niewielkim biurku zawalonym papierami, kartotekami i jakimś podziurawionym kawałkiem plastyku, Smith usiadł na składanym krześle po drugiej stronie.

– Co ci się stało? – spytał Nigel, przyglądając się jego pokancerowanej twarzy. – Zamknęli cię w klatce ze wściekłym tygrysem czy jak?

Smith kiwnął głową, zagryzając zęby.

– Coś w tym stylu.

Po krótkiej wymianie uprzejmości Smith przeszedł do sedna swojej wizyty.

– Możesz przez jakiś czas poobserwować pewne mieszkanie?

– Co to znaczy „przez jakiś czas”? Akurat nie narzekam na brak roboty.

– Dwa tygodnie. Sądzę, że w ciągu tego czasu uda się nam zdobyć dowody winy albo niewinności osoby, która tam mieszka.

Nigel wziął do ręki kalendarz i przekartkował parę stron.

– Wypadło ci to w kiepskim momencie. Ludzie są na urlopach, pełno turystów… W tym tygodniu wykluczone.

– To mi odpowiada. Ona do końca tego tygodnia też jest na urlopie. Możesz od poniedziałku?

Nigel wydął wargi, namyślając się chwilę.

– Dobra, jakoś dam sobie radę. Od poniedziałku. Gdzie to jest i kogo mam obserwować?

– 98, Chalton Street, mieszkanie numer 15. Dziewczyna nazywa się Hermiona Granger – Smith wyjął z kieszeni zdjęcie i podał Nigelowi. – Muszę wiedzieć, czy ktoś do niej przychodzi, kto i o jakich porach.

– Dobra. Odwdzięczysz mi się jak zwykle – Nigel przyjrzał się zdjęciu. – Całkiem niezła. Jak mam dać ci znać, że coś znalazłem?

– Będę przychodził do ciebie codziennie po informacje. Jeśli chodzi o odwdzięczanie się, żaden problem. Daj tylko znać, co mogę pomóc ci załatwić.

W tym momencie zadzwonił wściekle telefon. Smith wstał i przysunął krzesło do biurka.

– Nie przeszkadzam. Przyjdę w poniedziałek po południu. Do widzenia i dziękuję.

Nigel sięgnął po słuchawkę i podniósł rękę na pożegnanie.

– Komisarz Nigel – powiedział do rozmówcy, wziął pustą kartkę papieru, przyczepił do niej zdjęcie i zaczął coś pisać.

Smith uśmiechnął się i wyszedł.

Jego układ z Nigelem polegał na tym, że Nigel od czasu do czasu śledził czy zbierał dane na temat różnych osób, a Smith pomagał mu w uregulowaniu różnych problemów „dzięki swoim znajomościom”, czyli po prostu używając magii, o czym jednak Nigel nie wiedział. Między innymi w ten sposób w tak zaskakująco młodym wieku mężczyzna zdołał zostać komendantem policji.

Teraz zatarł ręce z radości. Jeśli Norris ma rację i z Granger faktycznie coś jest nie tak, na pewno będzie o tym wiedzieć. Mogła sobie zakładać zabezpieczenia na kominek czy pilnować się w Ministerstwie, ale mugolska policja przypilnuje ją w sposób, którego panna Wiem-To-Wszystko z pewnością nie przewidziała.

 

 

Sobota, 22.08

Severus zgadzał się z Hermioną co do tego, że należało dołączyć do Wspólnoty Minerwę. Przede wszystkim uważał, że w obecnej sytuacji możliwość kontaktu była szalenie ważna. Kilka razy ostatnimi czasy musiał wracać do Hogwartu tylko dlatego, że nie mógł przekazać jej inaczej wiadomości. I musiał pojawiać się przed bramą, bo przy rzuconych na zamek zaklęciach nie mógł się do niego inaczej dostać.

Dlatego też porozmawiał z nią na początku tygodnia i zdecydowali się, że zanim Hermiona wróci do pracy, należy znaleźć czas na zorganizowanie Rytuału. Wszyscy jednogłośnie zaproponowali profesora Flitwicka jako Strażnika i Prowadzącego.

Hermiona miała czas wyszukać na Pokątnej piękny wisior z bursztynu w srebrnej oprawie dla profesor McGonagall, w którym ta zrobiła magiczną skrytkę. We wtorek porozmawiali też z Flitwickiem. Malutki czarodziej aż podskoczył z radości, widząc Hermionę i uściskał ją serdecznie. Spotkanie odbyło się w gabinecie dyrektora, więc profesor Dumbledore też mógł wziąć w nim udział.

Rytuał został zaplanowany na sobotnie popołudnie, tak żeby prosto po nim Hermiona i Severus mogli udać się na spotkanie u Lawforda.

.

Przybyła jedna czarna szata i jedna czarna świeca na stole. Wszyscy troje złączyli swoje świece tak, żeby profesor Flitwick mógł zapalić swoją od ich wspólnego płomienia. Ujęli się we troje za ręce i białe wstęgi oplotły ich i wniknęły w ich skórę. Wymienili między sobą bursztynowy wisior, medalion z poczerniałego srebra i srebrny pierścionek z malutkim oczkiem i przyrzekli sobie jedność, opiekę i ochronę.

Kiedy Hermiona splatała palce z Severusem, Minerwa spojrzała na nich i uśmiechnęła się lekko. Filius nie zwrócił na to żadnej uwagi.

Dziewczyna zaś uśmiechała się w duchu na widok różowych drobinek na czarnych świecach. Dziś nie potrzebowali żadnego Rytuału, żeby być sobie bliscy. I przeżyli zupełnie inny, wspaniały rytuał, dzięki któremu należeli teraz do siebie nawzajem.

.

Prosto z Hogwartu świsnęli do Lawforda i usadowili się pod jego domem. Czas był najwyższy, bo Norris już się zjawił i dyskutował z nim, czekając na pojawienie się reszty.

 

 

Norris potraktował to spotkanie bardziej jako omówienie aktualnej sytuacji i podsumowanie dotychczasowych osiągnięć niż planowanie czegoś nowego.

Niestety osiągnięcia nie przedstawiały się ciekawie. Jeśli chodzi o sytuację, wszyscy prócz Smitha i Lawforda byli o wiele bardziej optymistycznie nastawieni. Ale tylko dlatego, że nie wiedzieli o wszystkim.

Norris zakazał Smithowi wspominać choć jednym słowem o tym, że kazał mu nadzorować Granger. Oczywiście nie bał się o to, że Rockman może jakoś dziwnie zareagować. Po prostu nie chciał ich płoszyć. Jeśli okaże się, że jest tylko paranoikiem i Granger jest niewinna, nikt nawet się o niczym nie dowie.

Na koniec wyznaczył kolejne spotkanie na następny weekend i wszyscy się rozeszli. Stone wyszedł ze wszystkimi i aportował się do swojego angielskiego domu.

 

 

Niedziela, 23.08

Dziewczyna zbudziła się sama w dużym, trochę zapadniętym pośrodku łóżku. Pomięte prześcieradło po drugiej stronie było już zimne, więc Severus musiał wstać już jakiś czas temu. Przeciągnęła się i westchnęła. To był ostatni dzień jej urlopu.

Doszła do wniosku, że był cudowny. Mogła chodzić na Pokątną czy do mugolskiego świata na zakupy, by kupić sobie stos nowych książek i nowe ubrania, bo od czasu, kiedy zaczęła być z Severusem, zdecydowanie bardziej wolała ładne, podkreślające kształty sukienki czy koszulki niż workowate spodnie czy bluzy.

Musiała się powstrzymać od kupowania nowej pościeli czy talerzy, choć miała na to wielką ochotę. Nie do jej mugolskiego mieszkania. Myślała o Spinner’s End. I choć ten dom wcale jej nie zachwycał, to jednak w jej głowie to był ICH dom. Nie udało się jej jednak opanować na widok białego porcelanowego czajniczka i filiżanek z zielonymi napisami różnych domowych zaklęć. Znalazła go w niewielkim sklepiku koło Pokątnej i zachwycona natychmiast kupiła.

W ciągu dwóch tygodni wakacji spędziła w Spinner’s End dużo czasu. Już pierwszego dnia wróciła do robienia notatek z jej pierwszego roku w Hogwarcie, żeby zdążyć skończyć przed rozpoczęciem roku szkolnego.

Ale coś ją pchało do tego, żeby zrobić coś w domu. Choć Fruzia wyczyściła i posprzątała wszystko i

ubogi i przestarzały dom lśnił czystością, Hermiona wyjęła wszystko z szafek w kuchni i poukładała po swojemu. Przez cały czas jej pobytu wszystkie okna były pootwierane i pod koniec w domu przestało śmierdzieć stęchlizną.

Dwa razy Severus zabrał ją podsłuchiwać rozmowę Norrisa i Lawforda – rozmawiali głównie na temat ustalenia kryteriów selekcji podczas egzaminów zdolności czarodziejskich tak, by odsiać tych, którzy im nie pasowali.

Wczoraj wrócili późno ze spotkania Norrisa i reszty i zbyt zmęczeni, żeby dyskutować o czymkolwiek, poszli spać. Tak więc dziś w trakcie robienia obiadu Hermiona postanowiła napisać krótką notatkę o wczorajszym spotkaniu. Na popołudnie byli umówieni z jej rodzicami i troszkę ją to stresowało.

Po szybkim prysznicu w malutkiej łazience ubrała się i poszła do kuchni. Severus siedział w kuchni przy stole i czytał jej notatki ze wszystkich poprzednich spotkań Norrisa.

– Dzień dobry – mruknęła, całując go na powitanie.

– Dzień dobry – uśmiechnął się kącikiem ust.

Hermionie to coś przypomniało. Przystawiła sobie krzesło tuż koło jego krzesła, usiadła blisko i pogłaskała go po policzku.

– Wiesz, że masz piękne oczy?

Severus spojrzał na nią, ale zanim zdążył otworzyć usta, Hermiona zaśmiała się cicho.

– Powinieneś odpowiedzieć mi, że zawsze takie miałeś, ale ja tego nie umiałam dostrzec.

– Czemu „powinienem”?

– I powinieneś mi powiedzieć, że powinnam się cieszyć, że ja to ja, bo od innych zaczniesz za chwilę pobierać opłaty.

Severus zupełnie nie rozumiał, o co jej chodzi.

– Opłaty? Za co?

– Za możliwość wpatrywania się w ciebie – zaśmiała się znów.

– Byliśmy wczoraj na tym samym spotkaniu? Bo odnoszę wrażenie, że na dwóch różnych i twoje skończyło się… zdecydowanie inaczej niż moje? – spytał rozbawiony. – O czym pani mówi, panno Granger?

Dziewczyna pocałowała go w nos i poszła zacząć robić sobie śniadanie.

– Kiedyś, już dość dawno temu, coś takiego mi się śniło. Że tak ze sobą rozmawialiśmy. Jadłeś już, czy jeszcze nie?

– Wypiłem tylko kawę.

Zrobili śniadanie, dziewczyna wzięła niewielki kawałek pergaminu i pióro i zaczęła robić krótką notatkę ze spotkania Norrisa. Severus przyglądał się jej, myśląc równocześnie, że zapewne Hermiona zawsze taka była. Sumienna, drobiazgowa, nic nie odkładająca na „później”.

– Nic ciekawego – powiedziała, kiedy skończyła pisać. – Możesz rzucić okiem i powiedzieć mi, czy o niczym nie zapomniałam?

Severus obrócił do siebie pergamin.

– Twoja pluskwa nic tu nam nie powie?

Oboje domyślali się, że Zaklęcie Fideliusa, jako jedno z potężniejszych zaklęć, z pewnością sprawi, że mugolskie przedmioty zaczną tu wariować. Tak jak u Smitha. Zaczął czytać krótką listę.

 

  1. Rathlin – cały nabór idzie do Hogwartu. Spróbować w przyszłym roku
  2. Eliksir antykoncepcyjny – działa. Kampania w toku
  3. Aborcje – czasowo wstrzymane
  4. Zamknięcie granic – podtrzymane. Wprowadzić specjalny nadzór Aurorów na odcinku Dover-Calais
  5. Kontrola sowiej poczty – kontynuować
  6. Kontrola umiejętności – zdefiniować zasady. Komisja – powołać
  7. Imperius – Kingsley, Naczelny Uzdrowiciel, Warren Foch z Personalnego, Gordon Bean z Kom. ze Św. Niemag.

 

Kiwnął głową z aprobatą i oddał jej notatkę.

– Jak chcesz, to potrafisz pisać krótko – zażartował, przypominając sobie jej eseje. – Ale chyba nauczyłaś się tego już po opuszczeniu Hogwartu.

Hermiona przekrzywiła głowę.

– Możesz się śmiać, ale to Rockman nauczył mnie robić tego typu notatki. Pisać hasłami, żeby wiedzieć, o co chodzi i móc to rozwinąć, kiedy trzeba. Na początku, jako jego asystentka, miałam z tym problemy i pamiętam, że któregoś wieczoru usiadł koło mnie i zaczął ze mną przygotowywać jakieś sprawozdanie. Podpowiadał, jak napisać w skrócie i pokazał mi nawet swoje notatki, które jeszcze trzymał u siebie, żebym się nauczyła.

Severus wpatrywał się w nią i myśli błyskawicznie przebiegały mu przez głowę. Rockman. Krótkie notatki. Które trzymał u siebie. Rockman robi notatki ze spotkań i trzyma je u siebie… na biurku?

– I z biegiem czasu wreszcie zrozumiałam, o co mu chodzi. Wiesz, zupełnie nie wiem czemu, ale w Hogwarcie nauczyciele kazali nam pisać raczej długie eseje…

– Poczekaj chwilę – uniósł rękę i Hermiona zamilkła. – Kiedy przeglądałaś gabinet Norrisa, na początku, znalazłaś dużo tego typu notatek?

Dziewczyna kiwnęła wolno głową i widząc, że spoważniał, dodała:

– Właśnie na to miałam nadzieję trafić. Na jakieś notatki z ich spotkań. I udało mi się. Nie u Rockmana, ale u Lawforda, pamiętasz? To był tylko szkic ustawy.

Severus powoli analizował to, co mu powiedziała. I po chwili uśmiechnął się triumfalnie.

– Wiesz, co by się stało, gdyby Norris dowiedział się wtedy, że Lawford trzyma na biurku notatki z tajnych spotkań? Obdarłby go żywcem ze skóry.

Hermiona mogła się tego domyślać. Po trosze wcale by mu się nie dziwiła. Szkic to pestka, Lawford zostawił też fiolkę ze wspomnieniami i od tego na dobrą sprawę wszystko się zaczęło.

– Ale się nie dowiedział.

– Wtedy nie. Więc zróbmy tak, żeby teraz się dowiedział…

Genialne! Choć trochę zrobiło się jej żal Lawforda. Osobiście wolałaby, żeby wypadło to na Smitha. Musieliby zrobić tak, żeby to Smith zrobił notatkę. Tylko jak go do tego zmusić?

Szukała rozwiązania. Odpadała „niby–sowa od Norrisa” z prośbą o podsumowanie ostatnich wydarzeń, z pewnością wyszłoby na jaw, że to nie on ją wysłał… I Norris domyśliłby się, że ktoś o nich wie… Nie możemy zmusić Smitha do pisania… Ani Smitha, ani nikogo innego… A gdybyśmy to my napisali taką notatkę?… Tylko gdzie ją podrzucić? W czyim biurze…?

I nagle wpadła na pewien pomysł. I aż klasnęła z radości.

– Mam! Napiszmy notatkę i podrzućmy ją w takim miejscu, żeby nie wskazywała na żadną konkretną osobę! Wtedy Norris będzie podejrzewał wszystkich! I niech to znajdzie ktoś, byle kto… Można ją zaadresować do kogoś… nie wiem kogo…

Severus kiwnął głową. Nadążał za tym, co mówiła i widział dokładnie, dokąd zmierzała.

– Nie, nie adresujmy jej. Za to trzeba dorzucić tam coś, co sprawi, że ktokolwiek ją znajdzie, odniesie ją do Aurorów. Smith z pewnością pobiegnie z tym do Norrisa.

– Napiszmy o rzuceniu Imperiusa na kogoś! Na Kingsleya albo Uzdrowiciela Naczelnego! To na pewno zaniosą do Aurorów!

Severus wziął Hermionę za rękę i ucałował jej palce.

– Jesteś genialna!

– Nie ja, tylko ty – nie cofnęła ręki, bo uwielbiała, kiedy to robił.

– Nie kłóć się ze mną – powiedział niby to ostrzegawczym tonem i marszcząc surowo brwi, ale jego uniesiony kącik ust mówił sam za siebie. – Norris zacznie podejrzewać wszystkich i może przestanie im ufać. W ten sposób możemy rozbić ich organizację od środka!

Hermiona szybko zrobiła herbaty i usiedli do sporządzania niby-notatki.

 

Rozdziały<< Dwa Słowa Rozdział 36Dwa Słowa Rozdział 38 >>

Anni

Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań jak również używania wykreowanych przeze mnie bohaterów i świata bez mojej zgody. !!! * Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach * !!!

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz