Goniąc Słońce – Rozdział XXXVII

Goniąc Słońce – XXXVII

„Zemsta to ogień, który pochłania bez skrupułów i sumienia. Nikt nie jest bezpieczny przy
człowieku z zemstą w oczach i gniewem spowijającym jego serce.”

Alisson

 

Podczas napiętych dziesięciu minut czekania na powrót Umbridge, Hermiona pomyślała, że to miło ze strony Severusa, że dał każdemu z nich jakieś zadanie choć pewnie zupełnie niepotrzebnie. Zapewne wolałby sam to wszystko zrobić i wątpiła, czy w ogóle ich do czegoś potrzebował. Oczywiste było dla niej dlaczego pozwala jej tu być, ale nie potrafiła pojąć, dlaczego zgadza się na zaangażowanie chłopaków albo dlaczego przez ostatni rok był wobec nich taki opanowany. Zakon naturalnie by coś podejrzewał, gdyby Hermiona bywała koło niego sama, choć raczej o to nie dbał. Harry i Ron zdawali się tego nie doceniać, a nawet czerpać satysfakcję z dokuczania mu, jakby był kimkolwiek innym z Zakonu – zdawali się całkowicie zapomnieć o pięciu latach intensywnej nienawiści, ale wiedziała, że Severus nie zapomniał. Zaczynała podejrzewać, że pozwalał im tu być tylko ze względu na nią, albo przynajmniej tak to się zaczęło – jak na razie, co było dość dziwne, ich trójka zdawała się dogadywać.

Dźwięk klucza przerwał jej refleksje i uniosła różdżkę powoli, żeby nie zakłócić wznowionego zaklęcia maskującego. Przed oczami mignął jej Ron robiący to samo; Harry był całkowicie zakryty swoją peleryną. Nie była pewna, gdzie stał Severus, ale przecież chodziło im o to, żeby jak na razie pozostał niezauważony.

Plan zadziałał bez przeszkód; mniej niż dziesięć sekund po tym, jak drzwi się zamknęły, Umbridge leżała rozbrojona i nieruchoma na podłodze z oczami wytrzeszczonymi w oburzeniu i szoku. Ron triumfalnie uniósł medalion nad głową, gdy zdjęli zaklęcia maskujące, a Harry złożył pelerynę, trzymając krótką różdżkę starej ropuchy w drugiej dłoni. Porozumiewając się wzrokowo, pozwolili Severusowi podejść i pierwszemu się odezwać; z pewnością był o wiele lepszy w tryumfowaniu.
Wyglądał bardzo jak profesor Snape, gdy powoli i umyślnie wszedł w pole widzenia Umbridge, uśmiechając się ironicznie ze swoją dawną, chłodną, kpiącą arogancją, przez którą wszyscy troje nie znosili go przez tyle lat; Hermionę bawił fakt, że teraz wywołało to przeciwny efekt i jest całkiem zadowolona obecną sytuacją. Może i wyglądał o wiele lepiej w mugolskich ubraniach, ale jakaś jej część tęskniła za widzeniem go w szkolnych szatach. Umbridge zdawała się być o wiele mniej zadowolona; jej oczy były niebezpiecznie wytrzeszczone, gdy szok został zastąpiony furią wywołaną jego widokiem.

Severus trzymał różdżkę tak, że luźno zwisała w jego palcach, niemal nonszalancko, widocznie nie czując zagrożenia jej osobą; nawet z tego uczynił elegancką zniewagę.

– Dobry wieczór, Dolores – mruknął jedwabiście, przeciągając szyderczo samogłoski.

Próbując się nie zaśmiać, Hermiona ostrożnie poluźniła zaklęcie na tyle, by pozwolić jej mówić; choć nie miała za wiele do powiedzenia, ograniczyła się to ochrypłego

– Ty!

– To będzie naprawdę bardzo interesująca rozmowa – powiedział Severus z pogardliwym rozbawieniem w oczach, po czym odsunął się o krok. Rozpoznając sygnał, Hermiona stanęła obok niego, a Harry i Ron po drugiej stronie.

Oczy Umbridge przenosiły się szybko na każdego po kolei, a jej twarz rumieniała ze złości.

– Wy… wszyscy… co…

– Na waszych lekcjach Obrony też była taka rozmowna? – spytał leniwie Severus, unosząc lekceważąco brew.

– Wyrażała się wystarczająco jasno, gdy mówiła nam, że Ministerstwo podejrzewa Harry’ego o kłamstwo i nie ryzykowała nauczania nas czegokolwiek – odparła Hermiona, próbując imitować jego złośliwy uśmiech; wiedziała, że nie uda jej się go naśladować, ale miała własną skłonność do mściwości, a to była dla niej zabawa. – Oraz kiedy myślała, że nastraszyła mnie wystarczająco, żebym się rozpłakała i zdradziła moich przyjaciół.

Severus prawie się zaśmiał, gdy Umbridge jeszcze bardziej nabrzmiała gniewem.

– Tak właśnie wygląda rząd. Bardzo rozmowni, gdy rzeczy idą według planów ich zaślepionych umysłów, ale gdy ktoś już odważy się im sprzeciwić, nie potrafią się pozbierać z oszołomienia.

– Wyrażała się też wystarczająco jasno, gdy groziła mi Cruciatusem – odezwał się ponuro Harry. Nie uśmiechał się i nie wydawał się cieszyć tą chwilą tak jak reszta.

Severus posłał mu przenikliwe spojrzenie, po czym przeniósł je znów na ich ofiarę.

– Czyżby? Bardzo nierozważne. I niebezpiecznie, jak dla kogoś o takim stanie psychicznym… używanie Klątw Niewybaczalnych to coś więcej niż machnięcie różdżką i wypowiedzenie słów. – Jego ironiczny uśmiech powrócił, gdy postawił krok w jej stronę. – To prawda, Dolores? – zapytał pogardliwie. – A nie, czekaj, zapomniałem, że nie jesteś w stanie zgodzić się z Potter’em. Trochę to podzielam – dodał oschle z błyskiem w oku.

– Severusie, nie wiem co sobie myślisz ani jaki masz plan, ale bardziej się przydasz w Ministerstwie…

– Och, zamknij się ty głupia, niekompetentna jędzo – powiedział Severus z satysfakcją w głosie. – Powiedz, że nie wierzyłaś naprawdę, że ci pomagam i że lubię na okrągło słuchać twojej bezsensownej paplaniny. Mieliśmy zakłady w pokoju nauczycielskim, kogo zirytujesz najbardziej i którzy uczniowie wymyślą najlepsze sposoby na uprzykrzenie ci życia.

– Kto wygrał? – zapytała Hermiona z szerokim uśmiechem.

– Profesor McGonagall zgarnęła większość na koniec roku, ale ja też się na kawałek załapałem, dzięki pewnym młodym czarodziejom i ich fajerwerkom – uśmiechnął się z wyższością i spojrzał na Umbridge. – A teraz, Dolores, porozmawiamy sobie, choć będzie to niezmiernie irytujące. Sugeruję współpracę, bo ostatnimi czasy jesteśmy dość zajęci i mamy mało cierpliwości.

– Śmiesz mi grozić, Snape? Minister, Czarny Pan…

Uśmiech, który przeszedł przez twarz Severusa pozostawił w jego oczach chłód i okrucieństwo, a w jego twarzy nieustępliwość.

– Czarny Pan nie robi już na mnie wrażenia – odparł łagodnie – a głupiec, którego umieściliście na posadzie Ministra nie przeraża absolutnie nikogo.

– Zdrajca!

– Dewiantka – odpowiedział odległym głosem i z pogardą w oczach. – Nawet wśród Śmierciożerców, najmroczniejszych krańcach naszego społeczeństwa, zaledwie kilku skrzywdziłoby dzieci dla zabawy. Budzisz we mnie odrazę, a zapewniam cię, że to niełatwe zadanie. Nie wierzę, że chce mi się utrzymywać pozory cywilizowanej rozmowy; mógłbym wystarczająco łatwo zdobyć odpowiedzi. A później… – Jego ton rozjaśnił się dziwnie szybko. – No, młodzi Gryfoni, co z nią zrobimy? – zapytał niemal drażniąco, z kpiną w oczach.

– Przemieńmy ją w ropuchę! – powiedział Ron entuzjastycznie.

– Zabierzmy ją do Zakazanego Lasu i oddajmy centaurom! – dodała Hermiona, powstrzymując śmiech.

– Przeklnijmy ją, żeby wszystko co mówi brzmiało jak rechotanie.

– Pofarbujmy jej skórę i włosy na różowo.

– Nadmuchajmy ją jak balon, tak jak Harry swoją ciotkę.

Jakby na dźwięk swojego imienia, Harry odezwał się, dość dziwnym głosem.

– Znajdźmy jakieś paskudne pióro i sprawmy, żeby krwawiła.

– Drętwota – powiedział naprędce Severus, machając różdżką na Umbridge, gdy Ron i Hermiona odwrócili się by spojrzeć na przyjaciela – żartowali na ten temat cały dzień, ale teraz brzmiał dość poważnie. – Potter, co – ach, rozumiem. – Severus zrobił krok w przód i spojrzał na Hermionę i Rona z ostrzeżeniem, gestem dając znać, by się odsunęli, podczas gdy Harry wpatrywał się w wiedźmę z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, którego nie widzieli u niego od dawna.

Hermiona zawahała się, rozdarta między chęcią podejścia do przyjaciela i chęcią zaufania, że Severus wie co robi. Patrzyła na nich obu niespokojnie, kiedy pięści Harry’ego zacisnęły się, a jego spojrzenie stwardniało. Ron zrobił krok w jego stronę, wtedy Severus chwycił go za ramię i odciągnął, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie, a następnie zbliżył się do Harry’ego.

Gdy się odezwał, jego głos był bardzo cichy, ale atmosfera była tak nieruchoma, że dobrze go słyszeli. – No, Potter? Co teraz? Możesz się teraz na niej zemścić, jeśli tylko chcesz. Jedyni świadkowie to twoi przyjaciele, którzy nigdy cię nie wydadzą, oraz ja – a ja mam to gdzieś. Nikt z nas cię nie powstrzyma. To co ci zrobiła było ohydne. Będziesz nosił tę bliznę do końca życia. Więc, co zamierzasz?

– Nienawidzę jej – powiedział Harry napiętym, gniewnym głosem.

– Wiem – odparł Severus spokojnie.

– Chcę, żeby cierpiała.

– Wiem.

– …chcę ją skrzywdzić.

– Wiem.

Harry uniósł różdżkę i zatrzymał się, patrząc na nieprzytomną kobietę, która torturowała go za ośmielenie się mówienia prawdy, przedłużyła wojnę o co najmniej rok, przez to jak mieszała się w sprawy Zakonu w Hogwarcie, próbowała ich wszystkich okaleczyć i zostawić niezdolnych do obrony. Przez długi, zatrzymany w czasie moment, nikt nie odważył się oddychać, aż w końcu gwałtownie upuścił różdżkę i odwrócił się, garbiąc ramiona i wypuścił  nierówno powietrze, mamrocząc jakieś przekleństwo.

– Dobra robota – powiedział cicho Severus, nawet bez najmniejszego wydźwięku sarkazmu, prawdopodobnie po raz pierwszy od zawsze.

Przeczesując dłonią włosy, Harry ściągnął okulary i zaczął czyścić je rąbkiem koszulki.

– Będzie łatwiej?

– Tak i nie. Nigdy nie będzie mniej boleć, ale nauczysz się sobie z tym radzić.

– Czy to kiedyś znika?

– Zapytaj za pięćdziesiąt lat. – Severus popchnął leżącą na ziemi różdżkę Harry’ego czubkiem buta w stronę chłopaka, który podniósł ją i schował do kieszeni.

– Jak się żyje z czymś takim?

– Znajdujesz ważniejsze rzeczy i uczysz się o tym zapomnieć. Nauczysz się to ignorować, aż nie będziesz już tego potrzebować, choć jestem żyjącym przykładem, że to nie zawsze działa. Pierwszy raz jest najcięższy; wygrałeś pierwszą bitwę.

– Co byś zrobił, gdyby mi się nie udało?

– Zatrzymałbym cię.

– Ktoś z was mi wytłumaczy? – zapytała Hermiona, tracąc cierpliwość. – Nie rozumiem nic, z tego co właśnie powiedzieliście.

Wymienili spojrzenia, zanim Severus spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Nie zrozumiałabyś. To… chyba zdecydowanie męska sprawa. Raczej nie miałoby to sensu dla żadnej kobiety, nawet tak spostrzegawczej jak ty.

– Ja też nie rozumiem – odezwał się Ron żałośnie.

– Cóż, nie ma w tobie za wiele z mężczyzny, Weasley – odpowiedział sucho Severus, wywołując u rudowłosego wściekły jęk, a Harry powstrzymał niezbyt entuzjastyczny śmiech, wyglądając nieco lepiej.

– Severusie – powiedziała Hermiona z lekkim upomnieniem. Posłał jej najbardziej niewinne spojrzenie, na jakie było go stać i wzruszył ramieniem.

– Potter nareszcie nauczył się prawidłowo kontrolować gniew. Prawdę mówiąc, nie miałbym nic przeciwko, jeśliby mu się nie udało; wątpię, że Dolores Umbridge kiedykolwiek doznała porządnego bólu. Dobrze by jej zrobiło zrozumienie, co robi innym ludziom, ale biorąc pod uwagę jego temperament, nie sądzę, że to dobry pomysł by zaczął bawić się Czarną Magią. Na szczęście, tak się nie stało.

– Okej, to super, ale… to coś, szepcze – odezwał się niepewnie Ron, trzymając medalion za łańcuszek.

– Co? – spytał ostro Severus.

– Słyszę, jak coś do mnie szepcze. Nie na tyle głośno, żebym usłyszał co dokładnie…

– Nie otwieraj go! Chryste, chłopcze, niczego się nie nauczyłeś? Dawaj to. – Severus ostrożnie wziął medalion od zaskoczonego rudowłosego i podniósł go na wysokość oczu. – Hmm. Interesujące.

– Severusie, znów jesteś tajemniczy – powiedziała zirytowana Hermiona, klepiąc Harry’ego po ramieniu i podeszła do Severusa, by zajrzeć przez jego ramię na medalion. – Co jest interesujące?

– Ten wydaje się znacznie silniejszy niż diadem.

– Może ten był pierwszym, którego stworzył? – zasugerował Ron. Harry ponownie dołączył do rozmowy.

– Nie, mówiłem ci o wspomnieniach. Pamiętnik i pierścień musiały być pierwsze. Nie miał dostępu do medalionu Slytherina przez pewien czas. Czemu miałby być silniejszy?

– Severus w zamyśleniu zwęził oczy.

– Pamiętnik potrafił wyczerpać siły witalne panny Weasley i ją opanować, jednak tylko tymczasowo. Pierścień był wystarczająco potężny, żeby śmiertelnie przekląć Dumbledore’a. Myślę, że ten albo jest trzecim, który stworzył lub go jakoś umocnił dzięki jego więzom krwi z Salazarem Slytherinem. Możliwe, że to i to.

– Miałoby sens, gdyby był trzecim – odparła Hermiona w zadumie. – Każdy następny byłby słabszy, bo zawierałby coraz mniejszą cząstkę jego duszy, prawda? Nie wydaje się, że mógłby kogoś z nas opętać albo przekląć, o ile go nie otworzymy, a Umbridge do tej pory jeszcze nic nie zrobił. Więc diadem powstał później?

– Tak, ale niezbyt później, bo kiedy wrócił do Hogwartu, żeby go ukryć, nadal wyglądał w miarę ludzko- dodał Harry. – Zakładam, że diadem był czwarty, czyli Nagini i puchar Helgi Hufflepuff byłyby najsłabsze, tak? – dodał z ulgą na twarzy.

– To by miało sens – powiedział powoli Severus, – ale nie cieszcie się zbyt wcześnie. Musimy je najpierw znaleźć. Zniszczenie ich będzie stosunkowo łatwe.

– Tego też spalisz? – zapytała Hermiona. Spojrzeli sobie w oczy na moment, przypominając sobie diadem i dziewczyna uśmiechnęła się szeroko; jego oczy błysnęły z rozbawieniem i jakieś leniwe ciepło spłynęło na jej serce i przyspieszyło jego bicie, zanim jego wzrok znów przeniósł się na medalion.

– Chyba tak. Nie mamy tu kła bazyliszka, a miecz Gryffindora lepiej zostawić tam, gdzie jest, więc nie mamy innych opcji.

– Czemu tylko ty się bawisz? – zapytał Ron. – Nie możemy zniszczyć chociaż jednego?

– Mówiłem już, że nie nauczę was Szatańskiej Pożogi. Zabiłaby was i wszystkich wokół. Jeśli masz inny pomysł, to śmiało. – Na twarzy Rona pojawił się grymas, który po chwili zmienił się w żałosny uśmiech, kiedy się poddał.

– Dobra. Ale to nie fair.

– Życie nie jest fair – odpowiedział kpiąco Severus. – Dobra, teraz na serio. Co z nią zrobimy, gdy już uzyskam potrzebne informacje?

– Co byś zrobił, gdybyś był sam? – zapytała niepewnie Hermiona, a on wzruszył ramionami.

– Zabił ją, bo to najprostsze rozwiązanie i najmniej ryzykowne. Ale nie jestem sam, więc pytam was. Co myślicie?

– Jak to, najmniej ryzykowne? Nie będą za nią tęsknić? – zapytał Ron marszcząc lekko brwi.

– Może, ale w Ministerstwie mają pełno ludzi, którzy mogliby ją zastąpić, a poza tym, nawet Śmierciożercy mają standardy; raczej mało kto ją tam lubi. Nikt by za bardzo nie szukał, gdyby nie przyszła jutro do pracy.

– Możesz rzucić na tyle silne zaklęcie, że zapomniała co się stało, prawda? – spytał Harry.

– Tak, mogę. – Spojrzał na nich wszystkich. – Przemyślcie to. Zapomni, co się dziś stało… i wraca jutro do pracy. Horkruks jej nie kontrolował. Wybrała stronę i nie jest pod wpływem klątwy Imperio. Powróci do przesłuchiwania i rejestracji Mugolaków i czarodziejów półkrwi, rozdzielania rodzin i wydawania niewinnych ludzi na tortury i niewolnictwo.

Wszyscy troje wymienili spojrzenia. W końcu Harry potrząsnął nerwowo głową, pocierając wierzch dłoni.

– Nie mogę o tym myśleć. Wy decydujcie.

Ron i Hermiona patrzyli na siebie, zanim odwrócili się do Severusa.

– Jaki mamy wybór? Zabić ją lub puścić? – zapytał Ron.

– 'My’? – powtórzył delikatnie Severus. – Zabiłbyś ją, Weasley? Tak po prostu? Nawet z przekonaniem, że tak należy… potrafiłbyś ją zabić z zimną krwią? Jest bezbronna.

– …nie wiem. Ja… nie, pewnie nie. – Ron niepewnie oblizał usta.

– Nie ma się czego wstydzić. – Severus znów wzruszył ramionami. – Ja mogę, jeśli to będzie nasza decyzja, ale przemyślcie to. Tu nie chodzi o żarty. Ona z pewnością zasługuje na cierpienie, ale nikt z was nie jest w stanie tego zrobić, ja już też nie. Zabijemy ją, czy pozwalamy żyć tak jak dawniej, zamieniając nasz rząd w obóz koncentracyjny?

Nastąpiła dość długa cisza, którą przerwała Hermiona mówiąc cicho

– Jest trzecia opcja?

– Dlaczego pytasz?

– Bo z tobą zwykle jest. Nic nie jest czarno-białe, pamiętasz?

Nagle się uśmiechnął unosząc brew.

– Dobrze. Zawsze jest inne wyjście. Jakieś pomysły?

– Zmusić ją do robienia czegoś innego – zasugerował Ron. – Może Imperius. – Uśmiechnął się. – Sprawić, by pomagała biednym staruszkom z sąsiedztwa.

– Ha – mruknął Severus z lekkim błyskiem w oczach. – Chyba idziesz dobrą drogą, choć Imperius nie trzymałby jej zbyt długo – jest zbyt pokręcona. Ktoś z was czytał Mechaniczną Pomarańczę?

– Widziałam film – odparła Hermiona.

– Serio? – Posłał jej sceptyczne spojrzenie.

– …kawałek filmu – poprawiła się i westchnęła. Uśmiechnął się ironicznie.

– Widziałaś zakończenie?

– Nie, ale znam tę historię… – Zamrugała. – Czy Legilimencja może to zrobić?

– Wytłumaczcie, proszę – powiedział Harry. – Słyszałem o filmie, ale nie wiem o czym jest.

– O młodym mężczyźnie, który jest absolutnym socjopatą, spędza czas na okradaniu, gwałceniu i atakowaniu ludzi. Rząd zrobił coś z jego mózgiem, że był psychicznie niezdolny do skrzywdzenia kogokolwiek. Czy to możliwe, Severusie?

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. I tak nie zrobiłbym czegoś tak ekstremalnego; ludzie by zauważyli. Ale można ograniczyć szkody, które wyrządzi. Pytanie czy warto próbować. Wątpię, że ma na tyle wysoką pozycję, na której nikt nie mógłby jej szybko zastąpić. Obudzę ją i zobaczę, czego się dowiemy, a potem zdecydujemy… – Uniósł różdżkę ponownie. – Ennervate. Petrificus Totalus. Legilimens.

Severus obserwował obrazy migające przed jego oczami, nie próbując na razie szukać niczego specyficznego, by przyzwyczaić się do nieprzyjemnej atmosfery w jej umyśle. Nie kłamał, gdy mówił o ściekach – będzie potrzebował po tym długiej kąpieli. Znał ludzi takich jak ona, szurniętych, mrocznych i obrzydliwych, ale zazwyczaj mieli ku temu powód – trudne dzieciństwo, zwyczajne szaleństwo, cokolwiek. W przypadku Umbridge… nic. Nie była niesamowicie popularna w szkole, ale nie była też poniżana; była nikim. Żadnych mrocznych rodzinnych sekretów. I co martwiło go najbardziej, nie była szalona. Był w niej jedynie zimny rozsądek; wierzyła w to co robi, a jej sadystyczna część czerpała z tego przyjemność.

To przyprawiło go o dreszcze i zaczął żałować, że Potter nic jej nie zrobił, choć to wyrządziłoby niewyobrażalną szkodę jego psychice. W sumie to był pod wrażeniem, że chłopakowi udało się opanować – Severus nie był pewien, czy dałby radę zrobić to samo w jego wieku, w takich okolicznościach. Nie. Teraz się skup. Zwrócił uwagę na przebiegające przed nim wspomnienia i patrzył teraz na Ministerstwo i wzrost władzy Umbridge tak pobieżnie, jak tylko potrafił. Nie chciał za bardzo wiedzieć, jak zmusiła Knota, by dał jej awans; Boże, sama myśl sprawiła, że chciało mu się rzygać. Później odsunięcie od władzy Knota po katastrofie w Departamencie Tajemnic, przejęcie jej przez Scrimgeour’a, który szybko okazał się bezskuteczny… informacja o ataku na Hogwart, aż nagle jedyne co widział to Śmierciożercy… Krótkie godziny chaosu, bezwzględne i zadziwiająco precyzyjne przejęcie władzy. A potem… kontrola.

Zatrzymania i przesłuchania, zadowoleni czarodzieje czystej krwi, zmartwieni półkrwi i przerażeni Mugolacy. Wszędzie Dementorzy, więźniowie w łańcuchach. Magia to potęga – to sprawiło, że było mu niedobrze. Chwała panującej rasie. Severus poczuł ogromną ulgę, że udało mu się od tego uciec; nie miał ochoty na udawanie, że popiera to ohydztwo. Dalej widział krótki i odległy przebłysk samego Voldemorta, aroganckiego, stukniętego i potwornego jak zawsze, oskrzydlonego przez Malfoyów i Lestrange’ów – na szczęście bez Dracona. Myśli Umbridge były zagubione; część jej nie chciała go wspierać, ale Horkruks już ją złapał i żywił się jej pragnieniem władzy. Tabu… Szmalcownicy – gangi prasowe? To coś nowego.

Jak się spodziewał, niewiele było tam ogólnej strategii. Nie miała kontaktów z nikim z Wewnętrznego Kręgu i tylko raz widziała Voldemorta z odległości; to dobrze, inaczej Czarny Pan rozpoznałby medalion, a wtedy całe Piekło by się otworzyło. Severus nie chciał, by jego dawny mistrz wiedział o tym, czym się zajmowali, dopóki nie zniszczą medalionu i pucharu; w idealnym świecie Voldemort ignorowałby wszystko, aż do momentu, w którym jego wąż padnie trupem, a na to byłoby już o wiele za późno.
Z ulgą przerywając połączenie, wstał i otarł dłonie o swoją szatę, czując się nieco brudny po tym co widział w jej głowie.

– No, fajnie było – mruknął sarkastycznie, znów niewerbalnie ogłuszając Umbridge, by mogli swobodnie porozmawiać. – Nie wie za bardzo niczego co mogłoby się nam przydać, choć mam kilka rzeczy, które będą użyteczne dla Zakonu.

– Jak jest teraz w Ministerstwie? – zapytał Weasley. – Po zachowaniu mamy mam wrażenie, że tata za wiele mi nie powie, a Tonks nie wróciła jeszcze do pracy.

– Jeśli ma choć trochę rozsądku, a jeśli się zastanowić, pewnie nie ma… – To wywołało oburzenie całej trójki, ale Severus trzymał się swojej opinii; nie licząc Lupina, oni nie widzieli Nimfadory Tonks w klasie Eliksirów. Była nawet gorszą i bardziej niebezpieczną uczennicą od Longbottoma. – Jak mówiłem, – kontynuował – jeśli ma choć trochę rozsądku, Tonks nie wróci. Czarodzieje półkrwi są teraz w trudnym położeniu w Ministerstwie. – Spojrzał zdegustowany na leżącą twarzą do ziemi i sparaliżowaną Umbridge.

– Później wyślę Minerwie pełny raport. Na razie skrócona wersja jest taka, że Scrimgeour nie żyje i został zastąpiony przez Piusa Thicknesse’a, wcześniej szefa Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Thicknesse nie jest Śmierciożercą; Yaxley rzucił na niego klątwę Imperius w zeszłym roku. Właściwie, Yaxley przejął jego dawną pracę. Mój były kolega zarządza teraz nowo stworzoną Komisją Rejestracji Mugolaków – dodał ponuro, unikając wzroku Hermiony; zbyt łatwo było mu sobie wyobrazić ją we wspomnieniach, które właśnie widział, a nie potrzebował żadnych nowych koszmarów.

– Komisja Rejestracji Mugolaków? – powtórzył Potter, znów brzmiąc na wkurzonego. – Czy jest tak samo okropne, jak brzmi?

Severus pokiwał głową.

– Każdy czarodziej i wiedźma z mugolskiej rodziny musi być zarejestrowany i kontrolowany  oraz uwięziony. Nowe Ministerstwo zapewnia, że ma „dowody” na to, że „ukradli” magię prawdziwym czarodziejom. Wątpię, że wielu z nich przeżyje – dodał trochę osłupiały. – Szczęście mają ci, który trafią do Azkabanu.

– Ale ludzie nie chodzą sami, żeby się zarejestrować? – zapytała Hermiona, a on potrząsnął głową.

– Dostali się do dokumentów Hogwartu; wasi szkolni znajomi są właśnie poszukiwani. Gangi Szmalcowników przetrząsają całą Brytanię. Ścigają również tych, którzy są uważani za zdrajców, głównie nas, ale też znanych Członków Zakonu i wszystkich czarodziejów czystej krwi i półkrwi, którzy są na tyle głupi, by otwarcie sprzeciwiać się temu, co się dzieje.

– Co możemy zrobić? – spytał Potter, a jego typowy kompleks bohatera znów wyszedł na wolność.

– My nie możemy nic, Potter. Mamy nasze zadanie. Przekażemy to Zakonowi i niech oni zdecydują, co mogą zrobić ze środkami jakie posiadają. Nasza czwórka nic nie może z tym zrobić. Na to się zgodziliście. – Jego głos był łagodniejszy niż normalnie; Severus nie był z tego zadowolony tak samo, jak chłopak. – Nie będzie łatwo nic nie zrobić. Widzieliście Proroka. To nieco więcej niż biuletyn Śmierciożerców pełen kłamstw i propagandy. Znaczna większość brytyjskich czarodziejów nie wie, co się wydarzyło.

Dał im moment by to przyswoili, nieobecnie przygryzając wargę zanim się na tym przyłapał i przestał ze zirytowanym grymasem. Odchrząknął i powiedział cicho

– Zamierzam zaproponować, żeby Artur wyniósł się z Ministerstwa. To zostawi ich w nieświadomości, ale jest obserwowany i to zbyt ryzykowne. Zakon musi się przeorganizować – będą potrzebować nowego Strażnika Tajemnicy dla Kwatery albo znaleźć inne miejsce.

– Jest wiele bezpiecznych domów… – zaczął Potter, ale Severus pokręcił głową, tłumiąc pusty śmiech.

– Nie ma już czegoś takiego, jak bezpieczne domy. Trzymałem w sobie tyle ile mogłem, tyle ile śmiałem, ale nie mogłem uniknąć wyjawienia czegokolwiek. Wiedzą w przybliżeniu, gdzie jest Kwatera, choć naturalnie chroni je zaklęcie Fideliusa dopóki Dumbledore żyje. Wiedzą, że jest Nora i nie ufałbym chroniącym ją zaklęciom jeśli założą, że tam się ukrywacie. Nie powiedziałem im bezpośrednio, gdzie znajduje się Muszelka, ale wiedzą, że istnieje. Zakon musi wybrać jedną kryjówkę, albo Grimmauld Place albo coś zupełnie nowego i tam pozostać. Powiem o tym Minerwie. – Potrząsnął głową. – Jest gorzej niż myślałem. Naprawa tego potrwa latami. – Po chwili jednak strząsnął zły humor. – Więc tym bardziej jest to powód dla nas, by osiągnąć sukces jak najszybciej.

– Czy moja rodzina jest w niebezpieczeństwie? – zapytał cicho Potter. Severus pokręcił znów głową.

– Dom twojej ciotki jest chroniony na wiele sposobów. Nie jesteśmy głupi. Nigdy nie powiedziałem nikomu, gdzie mieszkają. Nie macie wspólnego nazwiska; Dursleyowie dla Śmierciożerców to po prostu trójka Mugoli. Nie grozi nim większe niebezpieczeństwo niż pozostałym Mugolom.

– Czy, czy widziałeś w jej głowie coś związanego z moim bratem? – odezwał się cicho Ron. – Nikt nie miał wieści od Percy’ego odkąd ostatni raz widzieliśmy go w Święta. Zegar mamy mówi, że żyje, ale…

– Nic o nim nie widziałem – odparł delikatnie Severus. – Nie sądzę, że coś mu bezpośrednio grozi, o ile się nie wychyla. Dał jasno do zrozumienia, że nie utrzymuje kontaktu ze swoimi krewnymi, którzy są zdrajcami krwi. Będzie obserwowany, bez wątpienia, ale powinien być wystarczająco bezpieczny. – Chyba, że się opamiętał i próbował uciec. Ale to zachował już dla siebie; nie ma potrzeby ich zbytnio niepokoić.

– To znaczy, że nie odważę się jej za bardzo skrzywdzić – powiedział. – Ma wyższą pozycję niż myślałem i jeśli nagle zniknie lub zmieni nastawienie, zaczną coś podejrzewać. Czarny Pan i kilku innych są w stanie złamać zaklęcie wymazujące pamięć, jeśli wiedzą o jego obecności. Boże, nie patrzcie tak na mnie – dodał ze zmęczeniem, kładąc palce na grzbiecie nosa. – Też mi się to nie podoba, ale ważniejsze jest, żebyśmy kontynuowali nasze zadanie w sekrecie, dopóki nie znajdziemy pucharu Helgi Hufflepuff i sposobu na zabicie Nagini. Jeśli Czarny Pan dowie się, że wiemy o Horkruksach, zanim je zniszczymy, zacznie chronić pozostałe tak, że nigdy się do nich nie dostaniemy i przegramy wojnę. Mówiłem wam, czasem nie ma dobrego wyjścia.

Patrzył, jak wszyscy troje wymieniają spojrzenia, widząc swoją własną złość i frustrację na ich twarzach. W końcu Hermiona odezwała się ściszonym głosem.

– To jej nie może ujść na sucho, Severusie.

– Nie ujdzie – odpowiedział równie cicho. – Nie na zawsze. Kiedy to się skończy, zostanie ukarana za wszystko, tak czy inaczej. Obiecuję. – Nawet jeśli będę musiał zrobić to sam. Nie żeby uważał, że będzie to problem gdy już powie Zakonowi prawdę o niej i pokaże dłoń Pottera, przejdą samych siebie by dopilnować, że suka za wszystko zapłaci. Wzruszył bezradnie ramionami. – Nie widzę wyboru.
Spojrzał na moment w jej oczy, widząc prawdziwą złość, ale głównie irytację i rezygnację. Rozumiała, ale nie znaczyło to, że jej się to podobało. Rzucił okiem na chłopców; Weasley patrzył w dół, zapewne martwiąc się o rodzinę, a Potter oczywiście znów zwalczał swoje problemy z agresją. Wzdychając potrząsnął głową zirytowany.

– No dalej, miejmy to już z głowy i wynośmy się stąd. Zamaskujcie się i przygotujcie do wyjścia. Weasley, masz medalion? Dobrze, nie upuść. Ani nie otwieraj. – Rzucił na siebie Zaklęcie Kameleona i skierował różdżkę na nieprzytomną wiedźmę. – Ennervate.

Gdy się obudziła, pochylił się i wyszeptał

– Należy ci się, Dolores. Za Pottera, za Minerwę i wszystkich, których kiedykolwiek skrzywdziłaś. Historia lubi się powtarzać. Zobaczymy się wkrótce. – Prostując się, zwiewnie kiwnął różdżką usuwając zaklęcie unieruchamiające i skoncentrował się. – Obliviate.

Na odchodne wycelował w nią ostatni raz i wymamrotał małą, paskudną klątwę; minie parę dni, zanim na nią wpłynie, ale powoli zacznie robić kilka niefortunnych rzeczy jej organizmowi, którego stan z czasem się pogorszy, aż w końcu naprawdę będzie chora. Nie było powodu, dla którego mieliby pozwolić jej uciec kompletnie bezkarnej, nawet jeśli to było o wiele bardziej błahe niż to, co naprawdę chciałby jej zrobić.

Gdy już opuścili dom Umbridge, Severus nalegał, by użyć Aportacji łącznej, by zabrać ich w inne miejsce, miejsce, które okazało się być czymś w rodzaju wnętrza opuszczonego magazynu albo fabryki. Hermiona wciąż nad tym myślała, aż w końcu Ron zapytał:

– Gdzie my jesteśmy?

– Gdzieś, gdzie mogę zniszczyć Horkruksa bez powodowania poważnych zniszczeń – odpowiedział Severus. – Kiedy już rzucimy kilka zaklęć ochronnych. Mój dom nie jest zbyt wartościowy, ale to wszystko co na ten moment mamy, póki nie będę mógł sobie pozwolić na znalezienie czegoś innego i nie chcę ryzykować puszczenia go z dymem. Potter, nie używaj tu magii pod żadnym pozorem.

-Dlaczego? – Harry wyglądał na zaskoczonego.

– Nadal nie masz siedemnastu lat. Na wszystkich niepełnoletnich czarodziejach spoczywa Namiar od momentu, gdy zaczynają szkołę; jest stworzony tak, by wykrywać czy używacie magii poza Hogwartem.

– To nie ma sensu – sprzeciwił się Harry. – Używam magii cały czas, odkąd opuściliśmy Hogwart.

– Używałeś magii u mnie, w Kwaterze albo w pełnym obrzydliwie różowych koronek domu Umbridge. Tak, jak wiele projektów, które prowadzi Ministerstwo, Namiar bardzo łatwo oszukać. Jeśli w danym miejscu mieszka dorosły czarodziej, zakłada się, że on jest źródłem magii. Czarodzieje czystej krwi i półkrwi są przypuszczalnie zdolni kontrolować swoje dzieci tak, że ich Namiar nie działa właściwie. Kiedy magia została użyta w domu twojej ciotki lub w okolicy, było z góry wiadomo, że to ty, bo nie mieszkają tam żadni inni czarodzieje. Ty tak samo, Hermiono, o ile kiedykolwiek złamałaś tę zasadę. Mi uchodziło na sucho używanie magii w czasie wakacji, bo zakładali, że to moja matka.

– To znaczy, że mogłem używać magii poza szkołą i nikt by nie zauważył? – zapytał Ron z oburzeniem.

– Tak, zakładając, że twoja matka by cię nie przyłapała – odparł sucho Severus. – Tak czy inaczej, Potter, nie używaj tu magii. I musisz teleportować się z kimś łącznie w drodze do domu. Przestań się dąsać, tak będzie jeszcze tylko tydzień, prawda? Hermiono, Weasley, pomóżcie mi zabezpieczyć ściany, żebym przypadkowo nie spalił tego miejsca. Jak chcesz się przydać, Potter, to miej oko na medalion. Jeśli szeptanie będzie głośniejsze lub cokolwiek się zmieni, daj mi znać; nie podoba mi się, jak bardzo silniejszy wydaje się od diademu.

– Powinieneś teraz używać Szatańskiej Pożogi? -zapytała Hermiona zniżonym głosem, gdy pracowali. – Wydajesz się bardziej zestresowany, to znaczy… Ostatnio było fajnie – dodała z uśmiechem, starając się nie zarumienić, – ale teraz nie jesteśmy sami…
– Zachowuj się – powiedział z błyskiem uśmiechu w oku, który po chwili zbladł. – Nie sądzę, że teraz zareaguję tak samo. Gdy już będzie zniszczony, zabierz ich i wróćcie do domu, żebym mógł się w samotności uspokoić. Nie stracę kontroli w niebezpieczny sposób, ale wolałbym uniknąć zrobienia lub powiedzenia czegoś, czego będę żałował. Lepiej, żebym był sam.

– Wolałabym cię nie zostawiać…

– Wiem i to doceniam, ale zaufaj mi, proszę. Mi nic nie będzie grozić, ale tobie tak. Znam siebie i nie chcę ryzykować skrzywdzenia cię, fizycznie albo jakkolwiek. Łatwiej będzie mi się kontrolować bez nikogo w pobliżu. Poza tym, Potter chyba potrzebuje rozmowy.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że nadal tak to przeżywa – powiedziała cicho. – Wydawało mi się, że ostatnio jest z nim o wiele lepiej.

– Taki gniew nie odchodzi – odparł delikatnie Severus. – Będzie z tym walczył całe życie, tak jak ja. Ale musi się z tym oswoić, aż uda mu się to opanować.

– Na pewno nic ci nie będzie?

– Mówię to ostatni raz, na pewno – odpowiedział brzmiąc na zniecierpliwionego, jednak w jego oczach tkwił uśmiech. – Przestań się o mnie martwić.

– Nigdy.

Parsknął, starając się ukryć zadowolenie i machnął na nią dłonią.

– Dalej, miejmy to już za sobą.

Hermiona stanęła z boku razem z Ronem i Harrym w odległości, która według Severusa była bezpieczna i obserwowała, jak się przygotowuje; stał nad medalionem z zamkniętymi oczami, oddychając powoli i równo.

– Co dzieje się z Sama-Wiesz-Kim, gdy jeden z jego Horkruksów zostaje zniszczony? – zapytał Ron dla zabicia czasu.

– Nie mamy pewności. Przypuszczalnie trochę go to osłabia – odparła Hermiona. – Oraz sprawia, że jest mniej stabilny – Severus myśli, że teraz jeszcze bardziej oszalał bo nie ma już pamiętnika i powiedział że sytuacja się pogorszyła, kiedy Dumbledore zniszczył pierścień.

– Och, świetnie, oszaleje jeszcze bardziej. Będzie zabawa – powiedział posępnie.

– Pamiętaj, że szaleni ludzie popełniają błędy. Severus chyba ma też nadzieję, że to wystraszy kilku Śmierciożerców i się nieco wycofają.

– Rozmawialiście już? – spytał Harry. Dziewczyna przewróciła oczami rozbawiona.

-Robimy postęp. Chociaż byłoby łatwiej bez was w pobliżu – dodała posyłając mu szydercze spojrzenie. – Dobra, chyba jest gotowy – dodała, zanim któryś z nich zdołał jej odpowiedzieć.

Severus otworzył oczy, które pod wpływem Oklumencji wydawały się odległe. Uniósł różdżkę, poruszając cicho ustami, a Hermiona patrzyła na iskierkę, która pojawiła się na koniuszku jego różdżki i zaczęła świecić mocniej i mocniej, aż w końcu stała się smukłą smugą ognia tak gorącą, że niemal białą.

Płomień popłynął w dół i rozdzielił się, by dotknąć medalionu w kilku miejscach. Łańcuszek momentalnie roztopił się w małe kałuże płynnego metalu, zanim sam medalion zaczął się rozgrzewać.
Widziała, że tym razem Severusowi jest trudniej; lekko drżał, a jego oczy niemal się zaszkliły, gdy wokół rosła moc, mącąca jego włosy i szaty. Rysy jego twarzy zaostrzyły się; widziała to w Pokoju Życzeń, obserwując w nerwowej satysfakcji milion emocji przelatujących przez jego twarz, ale jego gniew wydawał się teraz silniejszy. Mało zaskakujące – nie bardzo cieszyło ją to, czego dowiedzieli się u Umbridge i na pewno nie była zadowolona z tego, że musieli ją puścić wolno.

Medalion jarzył się teraz czerwienią i kołysał się, gdy jego ciepło wzrastało i w końcu zaczął się topić; Severus obnażył zaciśnięte zęby z cichym warknięciem i zaczął się pocić, zwężając oczy w koncentracji. Przez długą chwilę wszystko wydawało się trwać w bezruchu, a temperatura i ciśnienie rosły; wtedy coś się ugięło, a medalion podskoczył lekko i zatoczył się. Zatrzask był stopiony i medalion się otworzył; wydobył się z niego absolutnie straszliwy krzyk, który zmienił się w żałosny płacz po czym ucichł całkowicie. Medalion nagle stał się jaśniejącą kałużą stopionego metalu, a Szatańska Pożoga niespodziewanie zniknęła.

Przez ułamek sekundy Hermiona myślała, że krzyk należał do Severusa, ale tak nie było; w tamtym momencie zachwiał się , ale poza tym wcale się nie poruszył i nie mrugał, gdy wpatrywał się uporczywie w resztki medalionu. Jego oczy płonęły nienawiścią tak jak wcześniej, jego dłonie zacisnęły się w pięści, a jedynym odgłosem był jego ciężki oddech.

– Dziwne uczucie – powiedział ciężko Harry pocierając swoją bliznę. – Bardzo, bardzo dziwne.

– Bolało?

– Nie… po prostu było dziwne.

– Pomocne, stary.

Na dźwięk głosów Severus odwrócił się do nich. Jego wyraz twarzy był nieco odległy i trudno było powiedzieć czy w ogóle wiedział, co się wokół niego działo, ale jego oczy płonęły, gdy patrzył na nich po kolei, najdłużej zatrzymując wzrok na Hermionie. Widziała pożądanie tak jak poprzednim razem, ale wydawało się mroczniejsze i teraz rozumiała, czemu chciał, żeby stąd zniknęli.

– Chodźcie – powiedziała łagodnie. – Da sobie radę.

Minęło zaledwie pół godziny zanim Severus wrócił do domu i dołączył do nich w salonie. Wyglądał na zmęczonego, ale o wiele spokojniejszego. Wyciągnął coś z kieszeni i rzucił na mały stolik do kawy koło fotela, w którym usiadł; stopiony, pozwijany kawałek metalu.

– Ktoś chce pamiątkę? – spytał sarkastycznie. – Salazar były zawiedziony tym, co się stało z jego dziedzictwem.

Hermiona pohamowała się przed pytaniem, czy wszystko w porządku; wiedziała, że nie lubi tego pytania i pewnie i tak nie odpowiedziałby szczerze, a nie wyglądał najgorzej.

– Więc to już cztery Horkruksy. Powinniśmy świętować, prawda? – zapytała pogodnie.

– Co masz na myśli? – zapytał, gestem obejmując obskurne pomieszczenie. – Nie mówcie, że alkohol – dodał zauważając, jak Harry i Ron otwierają usta. Dziewczyna spojrzała dookoła i wzruszyła ramionami.

– No dobra. Ale trochę szkoda, że nikt nie wie co robimy.

– Będziemy musieli to nadrobić urządzając wielką imprezę, gdy będzie po wszystkim – powiedział Harry z przekonaniem; miał już o wiele lepszy humor niż wcześniej.

– Świetnie – mruknął Severus.

– Nadal chcę dostać szansę zniszczenia Horkruksa – odezwał się Ron. -Wiem, że to niebezpieczne i tak wyglądało, ale wyglądało też fajnie.

Severus posłał mu długie, obojętne spojrzenie, zwężając ciemne oczy.

– Jesteś idiotą – powiedział oschle.

– Ale tym razem ma rację – mruknęła Hermiona patrząc z rozbawieniem, jak próbuje ukryć zadowolenie.

Następnego dnia rano, Hermiona siedziała po turecku na łóżku, czesząc powoli kręcone włosy, dla zabicia czasu obserwując jak Severus szuka w szafie czegoś do ubrania po prysznicu. Chłopcy siedzieli na dole z włączonym radiem, jak zwykle zbyt głośno, a on nucił cicho pod nosem; chyba robił to nieświadomie, ale przyjemnie jej się go słuchało. W końcu wyciągnął ciemną flanelową koszulę i odwrócił cię, posyłając jej półuśmiech w drodze do drzwi; odpowiadając uśmiechem, zapytała:

– Severusie?

– Tak?

– Chciałam spytać – czemu nie masz tu więcej muzyki? – Wyglądał na zaskoczonego, a ona wzruszyła ramionami i kontynuowała lekkim głosem. – Masz te wszystkie płyty, ale nie da się ich nigdzie puścić…

– Ach. – Oparł się o framugę i posłał jej nieco zawstydzone spojrzenie. – Miałem kiedyś gramofon. Miałem z nim… mały problem kilka lat temu i nigdy jakoś nie chciało mi się go wymienić. Nie wiem nawet, czy nadal można je gdziekolwiek kupić. Wszyscy chyba używają teraz kaset i przenoszą się na CD?

– Nie wszyscy; nadal istnieją sklepy z gramofonami. Co to był za problem?

– Pijany, jeśli musisz wiedzieć – powiedział delikatnie, a jego oczy zmarszczyły się w kącikach. – Och, nie patrz tak na mnie. Nie piłem nic od miesięcy.

– Harry i Ron zauważyli, że nie ma tu żadnego alkoholu.

– Nie, był, kiedy tu pierwszy raz przyszliśmy. Pozbyłem się go w nocy, bo było albo to, albo nic. Nie jestem raczej alkoholikiem, ale podczas i po pierwszej wojnie straciłem kontrolę i piłem zbyt dużo. Gdy panuje pokój, nie mam z tym problemu, ale teraz lepiej, żeby nie było tu żadnego alkoholu. – Wzruszył ramionami, po czym dodał – Gdyby spróbowali czegokolwiek, co zwykle piję, byłoby z nimi źle, a poza tym to teoretycznie nielegalne, żebyście pili alkohol w świecie Mugoli, a Potter to już w ogóle.

– Jakby ci na tym zależało – zakpiła delikatnie, pamiętając o sypanej herbacie zmieszanej z brandy rok temu. Jego oczy ociepliły się na myśl o tym samym wspomnieniu, a ona oparła się o ścianę, wracając do głównego tematu. – Nie masz tu też pianina.

Jego uśmiech zbladł i wzruszył ramionami.

– Nie mogę tu grać, nawet gdyby było miejsce. To… wydaje się niewłaściwe.

– Słyszałam kiedyś jak grasz – powiedziała łagodnie, zastanawiając się jak zareaguje. On zmarszczył lekko brwi, wyglądając na bardzo zdziwionego.

– Naprawdę? Jak?

– Dzięki Dilys. Pokazała mi przejście w lochach, które szło koło twojej sypialni. Ściany były zbyt grube, nie słyszałam zbyt dobrze, ale… jesteś dobry.

Potarł kark z niepewną miną, kiwając głową.

– …dziękuję, chyba – odparł z zakłopotaniem. Czując ulgę tym, że go nie spłoszyła, Hermiona powróciła do czesania włosów.

– Jak długo grasz? Raczej niewielu jest czarodziejów, którzy uczą się gry na pianinie.

Po dość długiej pauzie oparł głowę o framugę i przymknął lekko oczy.

– Matka Lily miała fortepian. To był pierwszy raz, kiedy widziałem albo słyszałem jakikolwiek instrument muzyczny na żywo. Byłem zafascynowany. Jej córki to nie obchodziło, więc pokazała mi parę prostych gam i jak czytać nuty; potem poszedłem do Hogwartu i zacząłem interesować się innymi rzeczami i tak było przez wiele lat. Gdy skończyła się pierwsza wojna, miałem zbyt wiele na głowie; cóż, byłem wrakiem, szczerze mówiąc…

Hermiona pokiwała głową, przypominając sobie notatki madame Pomfrey.

– Mało zaskakujące – powiedziała cicho, gdy zrobił krótką pauzę by zebrać myśli. Kiwnął głową zamyślony.

– Potrzebowałem czegoś, co by mnie uspokajało. Zawsze lubiłem muzykę. Było lato, słuchałem radia; nie mogłem słuchać rzeczy, które naprawdę mi się podobały, rytmy zbyt mnie drażniły, więc słuchałem muzyki klasycznej i to czasem nawet pomagało. Więc zaoszczędziłem, kupiłem pianino oraz parę nut i sam nauczyłem się poprawnie grać. – Po chwili uśmiechnął się lekko. – Brzmi na o wiele prostsze niż było… zajęło mi lata.

– Było warto – powiedziała, rezygnując ze wspominania o jego śpiewie; oczywiste było, że niezbyt przyjemnie mu się o tym mówiło. – A sztuka?

– Och, zawsze lubiłem rysować – odparł trochę swobodniej. – To było miłe, tanie hobby. Nawet domostwo tak biedne jak nasze miało jakieś ołówki i walające się skrawki papieru, nawet jeśli stare.

– W tym też wydajesz się dobry.

– To zależy. Nie umiem tego wyjaśnić.

– Tu nie ma żadnych obrazów. Były u ciebie w Hogwarcie, ale tu nie…

– Nie. To… Naprawdę nienawidzę tego domu – powiedział cicho, wzruszając jednym ramieniem. – Wieszanie tu obrazów, czy nawet dekorowanie, byłoby jak… sadzenie kwiatów na wysypisku śmieci. Nic nie sprawi, że będzie tu lepiej. I nie mogę tu rysować tak samo jak grać. Atmosfera jest… zła. – Posłał jej badawcze spojrzenie. – Dlaczego mam wrażenie, że chodzi o coś innego niż tylko twoją niekończącą się ciekawość?

Dziewczyna uśmiechnęła się.

– Po prostu chciałabym kiedyś usłyszeć jak grasz, to wszystko. Chyba będę musiała trochę zaczekać.
Jego uśmiech lekko się skrzywił.

– Pianina nie są tanie. Myślę, że trochę mi zajmie oszczędzanie, zanim będę mógł sobie pozwolić na kupno nowego o tak dobrej jakości. To w Hogwarcie… miało wypadek.

– O nie. Nie mów mi, że…

– Nie celowo – powiedział delikatnie zmęczonym głosem. – I nie byłem pijany. To było w noc, kiedy Dumbledore postanowił odkopać dla Pottera stare historie… Naprawdę nie pamiętam co się stało, ale następnego dnia połowa moich rzeczy była nieodwracalnie zniszczona. – Ból przemknął w jego oczach, zanim wzruszył ramionami. – Kiedyś je wymienię. – Po chwili wahania spojrzał na nią niepewnie. – Nigdy nie powiedziałaś mi, jak się dowiedziałaś…

– Nikt mi nic nie powiedział poza tym, że twoja przyjaciółka z Gryffindoru nie żyła – odparła cicho. – Nie skojarzyłam od razu jej nazwiska, a jej imię nigdy nie zostało wspomniane. Zajęło mi rok poskładanie wszystkich elementów. I nikomu innemu nie powiedziałam. – Spojrzała spokojnie w jego oczy. – I wiesz, nie robi mi to różnicy.

Severus niepewnie znalazł jej spojrzenie, po czym wziął głęboki oddech.

– Mnie też nie. – Zdecydowanie trochę go kosztowało, by to powiedzieć; to było niemal słodkie i trochę smutne, widzieć jak bardzo się starał.

Hermiona uśmiechnęła się, uświadamiając sobie, że oboje zbyt wiele o wszystkim myśleli. Zeszła z łóżka i podeszła do niego; on patrzył na nią w chwilowym zdumieniu, które ustąpiło czemuś mroczniejszemu i intensywniejszemu, zanim upuścił koszulę na ziemię i również do niej podszedł.
Pocałunek zaczął się powoli, a ona zamknęła oczy, zrelaksowała się pod wpływem jego ciepła i zaplątała palce w jego włosach; otworzył usta i wsunął język między jej wargi, a sytuacja zaczęła się robić mniej delikatna. Dziewczyna wygięła plecy żeby przycisnąć się do niego, gdy jego dłonie zsunęły się po jej plecach i podwinęły jej koszulkę. Czuła ciepło jego dłoni na skórze i pocałunek nasilił się.
Gdy oderwali się od siebie na moment, by wziąć oddech, spojrzała bez tchu w jego oczy, czując mocne bicie swojego serca i kładąc dłonie na jego twarzy. Przymknął oczy, kiedy jej palce odgarnęły jego włosy i dotknęły delikatnie policzka. Kiedy otworzył je znowu, patrzył na nią z tak czystym pożądaniem, że niemal nie mogła oddychać. Uśmiechając się bardzo lekko, objął dłońmi jej twarz i pochylił się po wolniejszy, słodki pocałunek, który sprawił, że zmiękła i poczuła jego rosnące podniecenie, lecz po chwili, ku ich wspólnej konsternacji, rozległy się kroki na schodach.

– Och, do kurwy nędzy – wyszeptał Severus w jej usta zachrypniętym głosem, po czym wyprostował się i posłał jej pół-rozbawione, pół-zirytowane spojrzenie, które nie rozwiało gorąca w jego oczach. – Na pewno chcesz ich tu zatrzymać?

– Możesz ich zabić – zapewniła zdyszana, opuszczając z powrotem swoją bluzkę. – Skłamię dla ciebie w sądzie.

– Nie kuś mnie. – Schylił się, by podnieść upuszczoną koszulę, potrząsnął głową i posłał jej długie, obiecujące spojrzenie. – Pewnego dnia nikt nam nie przeszkodzi – powiedział i wyszedł szybko i majestatycznie z pokoju, co w dżinsach było trudniejsze niż w falujących szatach, ale udało mu się.

Gdy drzwi łazienki się zamknęły, Hermiona wychyliła się z pokoju i spojrzała na winowajcę, który właśnie wszedł na piętro.

– Harry, zamorduję cię.

– Ale co ja zrobiłem?

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XXXVIGoniąc Słońce — Rozdział XXXVIII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Podoba mi się, że nie rzucają się na siebie, tylko to idzie swoim tempem. Swoją drogą, jak na kogoś, kto kompletnie nie umie mówić o uczuciach, to postawienie na szczerość jest najlepszym z możliwych sposobów na komunikację 😛
    Dobra trzymam kciuki za kolejne rozdziały 😛

Dodaj komentarz