Goniąc Słońce – Rozdział LI

Goniąc Słońce LI

 

Gdy intelekt i uczucia pozostają w harmonii, kiedy intelektualna świadomość jest spokojna i głęboka, natchnienie nie będzie mylone z fantazją.

– Margaret Fuller

 

Kiedy Severus obudził się nagle, z sennego koszmaru cały drżący i spocony, czuł się kompletnie zdezorientowany. Takie incydenty były teraz rzadkie, ale nadal się zdarzały. Sam sen pozostawił go w dużej mierze niewzruszonym; był już do nich przyzwyczajony. Główna część jego konfuzji miała źródło w nienaturalnej ciszy; marszcząc brwi wyciągnął rękę, by dotknąć drugiej strony łóżka i stwierdził, że jest zimne. Chociaż tak naprawdę nie było to bardzo zaskakujące; kiedy on zasypiał Hermiona wciąż nie spała, a przez cały dzień była w trochę dziwnym nastroju. Usiadł, odnalazł swój szlafrok – chociaż raz go nie ukradła – i boso poszedł do łazienki, gdzie spryskał twarz zimną wodą, aby zmyć pot.

Miał nadzieję, że niepokoi ją tylko Czarna Różdżka, bo inaczej oznaczałoby to, że był w głębszych tarapatach niż sądził. Właściwie po raz pierwszy od początku ich związku na poważnie się pokłócili i to zdecydowanie go niepokoiło. Zrozumiał jej ostrzeżenie jasno i wyraźnie; moment, kiedy wstała i mu się przeciwstawiła był bardzo wyraźnym przesłaniem, że jeśli chodzi o to konkretne zagadnienie dostał swoją ostatnią szansę. Nie dziwił się. Wcześniej ukrywał przed nią różne rzeczy i przyznawał, że była to zła decyzja, a potem wracał i robił dokładnie to samo. Gdyby powtórzył ten błąd jeszcze raz – no cóż, był całkiem pewien, że nie zostawiłaby go z tego powodu, ale z pewnością słono by za to zapłacił.

Biorąc pod uwagę, jak bardzo wpłynęła na niego ta drobna różnica zdań, postanowił zrobić wszystko, co w jego mocy, aby uniknąć większej kłótni – przynajmniej do czasu, gdy będzie psychicznie trochę bardziej stabilny. Nie był na tyle głupi by myśleć, że nigdy nie będą się spierać; kłótnie stanowiły nieodłączną część ich przyjaźni na długo przed tym zanim zaistniało między nimi cokolwiek innego. Zresztą on sam czasami prowokował ją dla własnej rozrywki, ponieważ wyglądała cholernie seksownie, kiedy była zła. Severus był na tyle sprytny, by odróżnić te niby-kłótnie od prawdziwych, a jedno takie doświadczenie wystarczyło by przekonać go, że nigdy, przenigdy nie chciał ponownie toczyć z nią realnego sporu. Szczerze mówiąc był zakłopotany tym, jak szybko się wycofał; to akurat spuścizna po Lily, która sprawiała, że ​​był praktycznie niezdolny do przeciwstawienia się komuś, na kim mu zależało. Przynajmniej nie wpłynęło to na resztę świata, pomyślał filozoficznie; wciąż mógł cieszyć się z bycia dupkiem dla wszystkich innych.

To powiedziawszy, wątpił, żeby Hermiona szczególnie się tym przejmowała, chociaż była naprawdę zła. Miał w sobie wystarczająco dużo rozumu by szczerze się wytłumaczyć, ignorując swoją dumę; w końcu wiedział jaki jest, a przez kilka ostatnich miesięcy rozpaczliwie próbował uniknąć popełnienia naprawdę głupich błędów. Znała go wystarczająco dobrze by to zrozumieć, dlatego dostał jedynie ostrzeżenie i kolejną szansę.

Coś ją jednak niepokoiło, bo inaczej nie wstałaby i nie wyszła z sypialni. Dzięki Fineasowi, temu cholernie wścibskiemu portretowi wiedziała, że ​​Severus nie sypia dobrze sam i nie opuściłaby pokoju bez obudzenia go, chyba że obawiałaby się, że jej wiercenie mu przeszkadza. Co oznaczało, że coś ją dręczy. Już trochę bardziej rozbudzony wyszedł z łazienki i zszedł na dół; wpół do trzeciej nad ranem to prawdopodobnie nienajlepsza pora na rozwiązywanie problemów, ale Severus uznał, że skoro oboje nie śpią, to nie ma to większego znaczenia.

Tak jak podejrzewał, siedziała przy kuchennym stole z Czarną Różdżką, wpatrując się w nią z odległym wyrazem twarzy. Jej dolna warga znalazła się między zębami, a palce bawiły się kosmykiem kręconych włosów. Rozbawiony że miał rację, cicho odchrząknął, by przyciągnąć jej uwagę.

 

 Słysząc nagły dźwięk dochodzący z wejścia do kuchni Hermiona prawie dostała ataku serca. Ledwo tłumiąc krzyk, odwróciła się i spojrzała na Severusa. 

– Albo od dzisiaj zaczniesz hałasować podczas chodzenia, albo kupię ci dzwonek na szyję.

Na jego usta wpłynął cień uśmiechu. 

– Przepraszam. Siła przyzwyczajenia.

Chyba było za wcześnie na składanie pełnych zdań. 

– Obudziłam cię?

Potrząsnął głową.

– Jak długo tu jesteś?

– Nie jestem pewna – przyznała. Prawdopodobnie nie minęło dużo czasu, jeśli Severus nie spał; szczerze mówiąc była pod wrażeniem, że wyszła z pokoju nie przeszkadzając mu.

Skinął na różdżkę na stole. 

– Naprawdę się tym przejmujesz, prawda?

– …Trochę tak. – Przygryzła wargę i spojrzała na niego bezradnie. – Przepraszam, Severusie. Po prostu… nie wiem, naprawdę. To jest…

Przechylając głowę na bok, spojrzał na nią z namysłem. 

– Może będzie ci lepiej, jeśli przestaniesz myśleć o niej jako o Czarnej Różdżce, a zaczniesz po prostu jak o różdżce – zasugerował, sięgając do kieszeni szlafroka. – Proszę, spróbuj tego. – Rzucił jej coś, co odruchowo złapała, prawie wypuszczając z zaskoczeniem z rąk.

To była jego różdżka. Hermiona spojrzała w dół na smukły kawałek ciemnego drewna, niepewna tym jak się z nią czuła. Ludzie w czarodziejskim świecie rzadko mieli do czynienia z różdżkami innymi niż ich własne, chociaż nie była pewna, czy to kwestia etykiety, czy też nigdy nie nadarzała się ku temu okazja. Wcześniej dotykała kilku innych różdżek i reakcją zwykle było odrzucenie, począwszy od uprzejmej i łagodnej, skończywszy na wyjątkowo agresywnej, w zależności od egzemplarza. Ale to było inne – nie akceptacja jako taka; ta różdżka była dostrojona do Severusa i po tylu latach nie poddałaby się chętnie komuś innemu. Nie żeby „chęć” było właściwym słowem, ale większość różdżek miała pewien stopień świadomości, nawet jeśli nie była ona prawdziwa. Trochę jak zamek, który czasami wydawał się prawie, ale nie całkiem żywy. Mimo to wyczuwała rozpoznanie, niemalże ciche uznanie jej osoby.

Mrugając powiekami spojrzała na Severusa, który obserwował ją spokojnie. 

– I jak?

– To nie to samo co Czarna Różdżka, ale… coś w niej jest. Twoja różdżka, jakkolwiek głupio to brzmi, wie kim jestem. Ale nie rozumiem, Severusie. Od kiedy różdżki tak działają? 

Wzruszył ramionami. 

– Różdżki dopasowują się do swoich właścicieli. Powinnaś porozmawiać o tym z Ollivanderem; to właściwie całkiem interesujące. Młodsi uczniowie prawdopodobnie mogą używać swoich różdżek bez większego problemu, dlatego Weasley był w stanie użyć starej różdżki swojego brata, gdy jego własna się zepsuła. Im jesteś starsza, tym bardziej twoja magia rozwija się na wzór osobistego podpisu i tym trudniej jest przystosować się do innej różdżki; ponadto starsze różdżki są bardziej odporne na zmianę właściciela.

– Więc dlaczego twoja różdżka nie walczy ze mną? – zapytała. – Jak długo ją masz?

– Od czasu tuż po pierwszej wojnie. Moja pierwsza różdżka… pękła. – Z prawie niezauważalnej pauzy i jego tonu Hermiona wyciągnęła wniosek, że zrobił coś głupiego podczas pourazowego epizodu i złamał różdżkę. Wzruszył ramionami. – Chodziło mi o to, że zachowuje się jak ja. Jako że nie byłbym w stanie skrzywdzić cię za pomocą magii, moja różdżka nie będzie się przed tobą opierać. Powietrze i woda nie są tak bardzo oddalone od siebie, co pomaga, a twoja magia jest z natury… łagodniejsza i bardziej elastyczna, ponieważ nie jesteś urodzoną wojowniczką.

– Ale czy to normalne, czy tylko w naszym przypadku tak się dzieje?

– Nie mam pojęcia – przyznał spokojnie. – Wątpię, aby większość ludzi pomyślała o użyciu różdżki innej osoby, chyba że byłaby to pilna sytuacja. Wyobrażam sobie, że istnieje pewien stopień uznania między bliskimi parami lub członkami rodziny, ale w moim przypadku jest to z różnych powodów prawdopodobnie bardziej ekstremalne. 

– Pozwoliłabym ci sprawdzić, ale moja różdżka jest na górze – powiedziała z namysłem.

Severus spojrzał na nią z udawaną dezaprobatą. 

– Uczyłem cię Obrony przez rok, a ty nadal szwendasz się bez różdżki…

Parsknęła nieelegancko.

– Jedynym, co może mnie zaatakować w tym domu jesteś ty i nie sądzę, by różdżka bardzo mi się przydała. Zakładając, że będę chciała cię powstrzymać.

Uśmiechnął się na te słowa. Podszedł do stołu i stanął obok, a ona wstała i oparła się o niego. 

– Masz trochę racji, ale to w dalszym ciągu zły nawyk.

– Zapamiętam, profesorze.

Prychnął w rozbawieniu i przechylił się w bok, by podnieść Czarną Różdżkę. Zaczął obracać kawałek drewna między palcami i przyglądać się mu z namysłem. 

– Prawdę mówiąc, nie wiem o co to całe zamieszanie.

– Naprawdę? – zapytała. – Wypróbowałam kilka prostych zaklęć, wcześniej, zanim zszedłeś na dół. To mnie cholernie przeraża. 

Czarna Różdżka wydawała się niebezpieczna w sposób, jakiego nigdy nie wyczuła w swojej własnej różdżce, bez względu na to jakie zaklęcie rzuciła. Różdżka Severusa… spojrzała na nią ze skupieniem. Mogła powiedzieć, że była potężniejsza niż jej, ale tutaj groźba była bardziej potencjalna niż rzeczywista. Właściwie trochę jak sam Severus, przynajmniej kiedy był z nią.

Wzruszył ramionami. 

– Tak, jest bardzo potężna i jak powiedziałem wcześniej, budzi to moje podejrzenia, ale wydaje się, że nie ma w niej nic szczególnego. To po prostu silniejsza wersja naszych obecnych różdżek.

– Nie można jej pokonać.

– Podobno – zgodził się, obracając ją w palcach. – I jestem pewien, że to prawda jeśli chodzi o czystą moc. Ale nauczyłem cię pojedynków – cała moc świata nie pomoże, jeśli twój przeciwnik jest szybszy lub mądrzejszy. Założę się, że nadal można ją przechytrzyć jeśli trafi w niepowołane ręce.

– Więc dlaczego Sam-Wiesz-Kto jej chce? – zapytała złośliwie. – Był Ślizgonem; czy nie powinien być mądrzejszy?

Severus zaczął się śmiać.

– Bezczelna dziewucha – zbeształ ją, a w jego oczach tańczyło rozbawienie. – Proszę, weź ją.

Nieco niechętnie oddała mu jego różdżkę, a on schował ją z powrotem do głębokiej kieszeni szlafroka, obserwując, jak dziewczyna obraca Czarną Różdżkę w palcach. 

– Wciąż cię to dręczy – zauważył cicho.

Spojrzała na niego nieco z wyraźnym wahaniem. 

– Trochę – przyznała niepewnie. 

Przez większość dnia rozmyślała o tym, co ta sytuacja mówiła o Severusie. Chłopcy dokuczali jej dość często kiedy Severusa nie było w zasięgu słuchu, ale pomimo tego co najwyraźniej im się wydawało wiedziała, że ​​jego wypowiedź o braku dominującej osobowości nie odnosiła się do seksu; pod pewnymi względami byłoby to łatwiejsze do zrozumienia, nawet gdyby sprawiło jej trochę dyskomfortu, ale w rzeczywistości to zwykle Severus był górą podczas stosunku, jeśli można użyć takiego zwrotu. Czasami lubił jak przejmowała kontrolę, ale tylko czasami. Wiązało się to z jego niechęcią do przewodzenia, dziwnymi i napiętymi relacjami z Dumbledorem oraz prawdopodobnie Lily, a także jego statusem wśród Śmierciożerców i innymi rzeczami, które razem wzięte stanowiły dość przytłaczającą plątaninę.

Severus przyglądał się jej w zamyśleniu. 

– Nie powinno. Nie mam z tym problemu. – Zmarszczył lekko brwi, próbując znaleźć właściwe słowa. – Nie chcę, żeby to brzmiało jakbyś mnie w jakiś sposób posiadała, czy coś równie ekstremalnego. Nie o to tu chodzi. Jest to ta sama tendencja, która ukształtowała tak dużą część mojej przeszłości, ale nie ta sama sytuacja. To mój wybór, Hermiono. – Uśmiechnął się nagle, a w jego czarnych oczach pojawił się błysk. – Nie chciałbym cię rozczarować, ale nie masz nade mną kontroli, nie do końca i niestety nie zamierzam zmienić się w twojego wiernego sługę. – Zamilkł na dłuższą chwilę, zanim dodał chytrze: – Chyba że ładnie poprosisz.

– Och, zamknij się. – Nie mogła powstrzymać ani śmiechu ani wpływającego na policzki rumieńca. – Cholernie dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.

– Tak, wiem. – W rzadkiej demonstracji spontanicznego uczucia przysunął się bliżej i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie. – Zdecydowanie za bardzo martwisz się prostymi rzeczami. Cieszę się, że mam kogoś kto wskazuje drogę, komu mogę zaufać. Nie masz pojęcia jaka to ulga, po tylu latach pod kontrolą kogoś, komu w ogóle nigdy nie ufałem lub kto zdradził moje zaufanie.

Hermiona oparła się o niego, wtulając się w miękkość raczej znoszonego szlafroka i wdychając jego znajomy zapach. 

– Myślę, że to tylko dlatego, że… przez tyle lat zawsze wydawałeś się taki niezależny, taki bezkompromisowy.

Oparł policzek o jej włosy i milczał przez dłuższą chwilę, zanim westchnął. 

– Bardziej z konieczności niż chęci. Nigdy nie miałem nikogo, kto by się o mnie troszczył, więc musiałem nauczyć się dbać o siebie. Gdyby to był mój pomysł, pewnie byłbym w tej sytuacji szczęśliwszy. Wiem że doszłaś do przyczyn, dla których dołączyłem do Śmierciożerców…

– Tak myślę. Po tym, jak straciłeś Lily, a Dumbledore dał ci do zrozumienia, że ​​jego strona cię nie chce, szukałeś kogoś kto by cię przyjął. 

Zdała sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy wypowiedziała przy nim na głos imię Lily, ale nawet się nie spiął.

– Tak. Początkowo poszedłem wysłuchać przemówienia Czarnego Pana tylko po to, żeby uciszyć Lucjusza – on stanowczo twierdził, że będę do nich pasować. Tak naprawdę nie wiedziałem co się dzieje podczas wojny, po żadnej ze stron. Czarny Pan był wtedy zupełnie inny. Widzieliście wspomnienia Toma Riddle’a; był jeszcze młody, wciąż przystojny, charyzmatyczny, potężny i obdarzony niespotykaną przenikliwością. Wystarczyła mu jedna pięciominutowa rozmowa ze mną, aby odgadnąć czego szukałem i właśnie to mi zaproponował. Dużo czasu zajęło mi zdanie sobie sprawy, że to kłamstwa, a biorąc pod uwagę mój cynizm to nie lada wyczyn. 

Westchnął, po czym kontynuował.

– Jeszcze do niedawna pierwszy rok, który spędziłem jako Śmierciożerca określiłbym jako najszczęśliwszy w moim życiu. Trzymano mnie z dala od prawdziwej krwawej ciemności walk, a ja nie chciałem wierzyć w żadne plotki ani doniesienia prasowe. Czułem, że wreszcie odnalazłem swoje miejsce, do którego przynależę i gdzie jestem ceniony. Nie osiągnąłbym mistrzostwa Eliksirów bez wcześniejszego patronatu, który zaaranżował dla mnie Czarny Pan – Akademia Czarodziejska jest nadal bardzo specyficznym półświatkiem wypełnionym czystej krwi arystokracją. To była szansa na życie, którego inaczej  nigdy bym nie poznał. I które było kłamstwem.

– To dlatego tym razem pozostałeś po naszej stronie, prawda? – powiedziała Hermiona cicho, owijając ramiona wokół jego pasa i przytulając się mocniej. – Oprócz zdolności rozróżniania dobra od zła. To sprawiało, że wytrzymałeś wszystko, co ci się przydarzyło.

– Tak. Chciałem się zemścić za to kłamstwo. Bo przez krótki czas byłem szczęśliwy i po raz pierwszy w życiu pewny siebie i tego, gdzie moje miejsce. A potem mi to odebrał. – Severus powoli wypuścił powietrze z płuc. – To była ostatnia wielka zdrada. Moi rodzice byli pierwsi; powinni byli mnie kochać, a nie tego nie robili. Dumbledore powinien był o mnie dbać, a tego nie robił. Lily… to było skomplikowane. A potem Czarny Pan pokazał, że on w gruncie rzeczy nie jest inny i że moje piękne nowe życie niczym nie różni się od starego. Ale mimo wszystko godziłem się na to, co każdy z nich mi robił, ponieważ wciąż miałem nadzieję. Wciąż chciałem, by to było realne. Od tego czasu żyłem w próżni, w niemal całkowitej izolacji. Ale nie z wyboru.

Odsunął się wystarczająco, by na nią spojrzeć, a jego ciemne oczy były ciepłe. Skóra zmarszczyła się lekko w kącikach, ale nie uśmiechał się. 

– Uwierz mi, Hermiono, jestem w obecnym układzie o wiele szczęśliwszy. Nie chcę już żłobić własnej ścieżki. To przynosi jedynie nieszczęście. Poza tym – dodał łagodniej – to tylko różdżka. Za dużo o niej myślisz.

– Jestem w tym dobra – powiedziała raczej smutno, czując się lepiej. To „do niedawna” było wymownym komentarzem. Może nie rozkazywała duszy Severusa, ale była prawie pewna, że ​​należy do niej, co z pewnością było miłą wiadomością. A poza tym był tak upartym draniem, że nie spodziewała się, że nagle zacznie potulnie spełniać każdą jej zachciankę. Szczerze mówiąc, byłoby to wręcz przerażające. 

– To jednak nadal nie wyjaśnia, co mamy zrobić z Czarną Różdżką. Dać ją Harry’emu, pozwolić mu rozbroić jednego z nas, czy coś?

Severus posłał jej nieco zaskoczone spojrzenie. 

– Czemu?

Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę. 

– Właściwie nie wiem, teraz jak już to powiedziałam. Przypuszczam, że po prostu założyłam, że to będzie on.

– Nic nie mówi, że Insygnia są nawet istotne – zauważył Severus. – Myślę, że Dumbledore’owi po prostu zależało na trzymaniu Różdżki z dala od Czarnego Pana. Przepowiednia mówi, że Potter ma moc pokonania Czarnego Pana, ale nie sądzę, aby odnosiła się do Insygniów. W końcu każdy może użyć Czarnej Różdżki, gdy tylko ją zdobędzie. „Pozwolenie” mu na rozbrojenie któregoś z nas i tak by nie zadziałało – to nie jest zwycięstwo. To ta sama logika, której użył Dumbledore – gdybym zrobił, jak mi powiedziano, zginąłby jako jej niepokonany pan. – Wzruszył ramionami. – Użycie do zabicia Czarnego Pana superpotężnej różdżki, na którą polował to fajny pomysł, ale nie sądzę, żeby to było konieczne. Pamiętaj, że to Prorok Codzienny ochrzcił Pottera „Wybrańcem”, a nie ktoś choć w minimalnym stopniu racjonalny.

Hermiona stłumiła śmiech, przypominając sobie swoje kontakty z mediami. Chciałaby kiedyś zobaczyć, jak Severus rozmawia z Ritą. 

– Dobra uwaga. Ta sprawa ze współwłasnością nadal jest jednak dziwna. Mamy jej używać razem, czy jak?

– Nie mam pojęcia. – Severus zmarszczył nagle brwi i odwrócił się, by spojrzeć na zegar na ścianie. – Nie jestem zbyt zmęczony, zwykle i tak nie śpię o tej porze, ale jest prawie piąta rano – zauważył.

– Boże, naprawdę? – Dopóki nie wypowiedział tego na głos nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest zmęczona. – Myślę, że za dnia nie prowadzilibyśmy takiej rozmowy – powiedziała z namysłem. – Zdaje mi się, że umysły ludzkie w nocy pracują inaczej.

– Tak – zgodził się. – Swego czasu prowadziłem bardzo wiele badań o nienormalnych godzinach w środku nocy. Wtedy wpadasz na pomysły, które nigdy nie przyszłyby ci do głowy za dnia.

– Powinniśmy więc prowadzić nocny tryb życia, dopóki tego nie wyjaśnimy.

Zachichotał cicho. 

– Jeśli proponujesz, żebyśmy cały dzień spędzali w łóżku…

– Och, zachowuj się. Chodź. Chcę iść spać, a sam wiesz, że i ty nie śpisz wystarczająco.

 

Przeważająca część następnych dwóch tygodni upłynęła w atmosferze przedłużających się w nieskończoność dni i bezsennych nocy. Wrzesień dobiegał końca. Hermiona była coraz bardziej zestresowana, a obaj chłopcy wyraźnie zaczęli się martwić. Severusowi kończyły się sposoby na łagodzenie presji, którą odczuwała jego ukochana lub odwracanie uwagi Pottera i Weasleya. I jego zaczynało również dopadać ogólne napięcie. Minerva wysłała list za pomocą sowy Pottera, aby zapytać co się u nich dzieje, informując jednocześnie, że Zakonowi kończy się cierpliwość. Odpowiedział jej, że pojawiło się coś, co ich opóźnia, ale nie będzie mógł dłużej zwlekać.

Nie tylko członkowie Zakonu wychodzili z siebie. Nie był ani trochę zaskoczony, gdy jego wieczorny papieros został brutalnie przerwany przez otwierające się tylne drzwi i wyłaniającego się zza nich Pottera. Chłopak dość ostrożnie do niego podszedł; Hermiona kąpała się, inaczej by się nie odważył. 

– Czego chcesz? – spytał Severus, nawet nie starając się powstrzymać irytacji w głosie. Miał już dość swoich niechcianych gości i w duchu życzył sobie, żeby ulatniali się z domu częściej niż im się to zdarzało.

Zarobił posępne spojrzenie, ale niewypowiedziany, niepewny rozejm między mężczyznami w domu nadal trwał, choć ledwo. Potter wzruszył ramionami i przedarł się przez chwasty, by stanąć obok czarnowłosego, krzywiąc się na zapach papierosa. 

– Chciałem zapytać, co się naprawdę dzieje… proszę pana.

Bardzo rozbawiło go cofnięcie się do „pana” – chłopcy nie byli pewni, jak się do niego zwracać, a nie powiedział im, że mogą używać jego imienia. Severus spojrzał na niego. 

– I myślisz, że ci powiem, ponieważ…?

– Ponieważ zasługuję, żeby wiedzieć? – spytał Potter z nadzieją.

– A kto tak mówi?

Nastąpiła pauza, zanim Wybraniec westchnął. 

– Proszę.

Severus ponownie zaciągnął się papierosem, trzymając dym w płucach przez dłuższą chwilę, po czym powoli wypuścił powietrze.

– Nie powiedzieliśmy ci z jakiegoś powodu, Potter. Ufasz Hermionie, prawda?

Nerwowo przestąpił z nogi na nogę

– Wiem, że stara się robić to, co najlepsze, ale… to wszystko jest okropne. Czy to dlatego, że tego połączenia nie można zerwać? Nadal może go używać, czy jak?

– Nie odpowiem na żadne z twoich pytań. Zaczekaj. Kiedy będziesz musiał wiedzieć, powiemy ci. – Potter otworzył usta, a Severus gładko kontynuował: – Jeśli wpadnie ci do głowy stwierdzenie, że to nie w porządku, przeklnę cię. Jesteś za stary na marudzenie. Życie nie jest sprawiedliwe. Hermiona się o ciebie troszczy. Kiedy dowiesz się co się dzieje, zrozumiesz dlaczego chciała czekać.

– A ty?

Robię to, co mówi, pomyślał z przekąsem. Kusiło go, żeby  wypowiedzieć to na głos tylko po to, by zobaczyć jak chłopak oblewa się rumieńcem, ale Severus powstrzymał się i jedynie wzruszył ramionami. – Ja się o ciebie nie troszczę – odparł sucho. Bardzo dziwnie było widzieć uśmiech Jamesa Pottera bez żadnej złośliwości.

– Dzięki, sam na to wpadłem. Nie powiesz mi, prawda?

– Nie, dopóki Hermiona nie zdecyduje, że powinieneś o tym wiedzieć. Zna cię lepiej niż ja i ufam jej osądowi. Pracujemy nad tym, Potter. Nie zawracaj jej głowy. To nie była łatwa decyzja; ona wie jak bardzo nie lubisz odcięcia do informacji. Udawaj, że niczego nie podejrzewasz i staraj się nie wchodzić nam w drogę. I nie pozwól, żeby przyłapała cię na ponownym próbowaniu tego – dodał oschle. – Nie będzie zadowolona.

– Tak, wiem.

Zawahał się i wziął głęboki oddech, przygotowując na coś. Severus spodziewał się, że w końcu zostanie zapytany o Lily, a może o Huncwotów, więc był w zaskoczony, gdy chłopak zapytał niepewnie: 

– Ty i Hermiona… to naprawdę poważna sprawa, prawda?

Rzucił Potterowi niedowierzające spojrzenie.

– To nie ma z tobą nic wspólnego. Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy, jeśli nie chcesz go stracić. Jakaś część niego chciała się śmiać. Myśl, że ten chłopiec próbuje być strażnikiem moralności, oceniającym jego zaangażowanie i gotowym mu grozić, była absurdalna.

– Ona jest moją najlepszą przyjaciółką i nie chcę, żeby cierpiała – powiedział uparcie.

Severus przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, dopalając papierosa. 

– A zatem tym razem ty i ja mamy ten sam cel – powiedział w końcu. On i Potter nigdy się nie polubią ani nie zaufają sobie nawzajem; w ich wspólnej historii było zbyt wiele kwiatków, ale osiągnęli pewien rodzaj porozumienia w ciągu ostatniego roku. – A teraz spadaj.

– Takpszepana.

 

Na początku października, późno w nocy Hermiona leżała nie śpiąc i słuchając deszczu na zewnątrz. Po oddechu Severusa mogła stwierdzić, że on również się obudził, ale żadne z nich nie odzywało się od jakiegoś czasu. Zamrugała ze znużeniem, wpatrując się w ciemności w sufit, bliska łez ze zmęczenia. W końcu powiedziała cicho: 

– Przejrzeliśmy już wszystkie twoje książki, prawda?

– Tak – zgodził się równie cicho Severus. Jego oddech przez chwilę tańczył w jej włosach, gdy przysunął się bliżej i przycisnął do jej pleców.

– I nic nie znaleźliśmy. Ani jednej cholernej rzeczy.

– Nie.

– I wszystkie nasze pomysły były bezużyteczne. Czy jest jeszcze inne miejsce, które możemy przejrzeć?

– Nie wiem. Nie sądzę. Wszystkie moje kontakty zapadły się pod ziemię miesiące temu i byłoby zbyt niebezpieczne próbować zlokalizować kogoś, kto mógłby coś wiedzieć. W Hogwarcie nie ma nic. I żaden z członków Zakonu nie będzie miał nic do dodania, z wyjątkiem może samego Dumbledore’a, który jeśli wiedział coś przydatnego, nie powiedział tego.

– W takim razie myślę, że to koniec. Mocno zagryzła wargę i przełknęła, starając się nie płakać. – …Cholera.

Jego ramiona zacisnęły się wokół niej. Przesunął nosem jej włosy na bok, by pocałować jej kark i chociaż przez chwilę nic nie mówił. Wreszcie westchnął ciężko i poczuła, jak przyciska czoło do jej ramienia. 

– Czas jest wciąż po naszej stronie. Czarny Pan nie wie. Ale jeśli jedno z nas nie dozna boskiego błysku inspiracji… to koniec.

Zdusiła szloch, a on przesunął się, by dać jej wystarczająco dużo miejsca, aby mogła się przewrócić na drugi bok. Dziewczyna wtuliła głowę w jego klatkę piersiową i zaczęła płakać. Trzymał ją bez słowa, delikatnie głaszcząc po włosach i pozwalając łzom płynąć, aż w końcu wyczerpana zapadła w sen.

 

Severus leżał w ciszy i wpatrywał się w ścianę ponad głową Hermiony, czując absolutnie bezradną furię pulsującą w jego żyłam w rytm bicia serca. Nie mógł zrobić nic – ani uratować życia Pottera, ani złagodzić bólu ukochanej. Gdyby był jakiś sposób, zrobiłby to, bez względu na cenę, ale po prostu nie mógł nic zrobić, a tego nienawidził najbardziej. Żałował, że jej o tym powiedział, ale gdyby tego nie zrobił, to znając siebie w końcu wpadłby w szał i zranił ją z powodu własnego sfrustrowanego bólu; poza tym nigdy nie chciał jej okłamywać w ważnych sprawach.

Tłumiąc westchnienie, spojrzał w dół na młodą kobietę śpiącą skuloną przy jego klatce piersiowej i delikatnie odgarnął jej niemożliwie spuszone włosy z zalanej łzami twarzy. Przykro mi, kochanie. Próbowałem. Żałuję, że nie mogłem zrobić czegoś, co by ci to ułatwiło, zadumał się, ostrożnie rozplątując uparty lok w miejscu, w którym zaczepił się o jej pierścionek. Delikatnie przesunął palcem po klejnotach. To nie było wiele, ale wszystko, co miał do zaoferowania; i tak nigdy nie był dobry w wyznawaniu miłości. Pochylając się, pocałował ją lekko w czoło i ułożył się wygodniej próbując oczyścić umysł na tyle, by zasnąć.

 

Hermiona obudziła się z rozrywającym bólem głowy i świadomością, że nie miała wystarczająco dużo snu; co stawało się teraz coraz bardziej normalne. Nie była w stanie pojąć jak Severus radził sobie z rosnącym stresem przez większą część dwóch lat; nieco ponad dwa tygodnie prawie ją wykończyły, a przecież nie była sama. Nie wiedziała co tym razem ją obudziło; jej ukochany wciąż spał i wyraźnie nie nękał go koszmar, a w domu panowała cisza.

Leżąc spokojnie w ciemności, rozważała sen, który miała – nic wstrząsającego; wspominała dzień, w którym Severus usunął swój Mroczny Znak. Dlaczego teraz o tym myślała? Marszcząc lekko brwi, zdała sobie sprawę, że jej dłoń spoczywa na bliźnie na jego lewym ramieniu. Przygryzła wargę. Coś jej mówiło, że to ważne, ale jej głowa pulsowała od zmęczenia oraz stresu i nie mogła zrozumieć dlaczego. Chwileczkę… jak on to zrobił? Odseparował swoją magię od magii Znaku; zajęło to ponad godzinę i zabrało mnóstwo energii. Nie powiedział, jak to zrobił, ale udało mu się, więc oczywiście było to możliwe. Czy potrafiłby w ten sam sposób oddzielić horkruksa od Harry’ego? Oczywiście byłoby to trudne, ale teraz całkiem dobrze znał Harry’ego i bardzo dobrze Voldemorta. Jeśli dusze miały jakiś rodzaj kotwicy na płaszczyźnie fizycznej – a prawdopodobnie miały, jeśli horkruksy mogły być połączone z obiektami fizycznymi – to teoretycznie musiało to być możliwe.

Odpychając swoje nagłe podniecenie, opadła głębiej na materac i zmusiła się do dokładnych przemyśleń. Jeśli było to możliwe, dobrze – co potem? Nadal potrzebowali sposobu na usunięcie lub zniszczenie horkruksa, kiedy już nie będzie tak bardzo połączony z Harrym. Myśl, do cholery. Konwencjonalne myślenie nie przyniosło odpowiedzi, więc przyszedł czas na rozwiązania niekonwencjonalne. Może patrzyli na sprawy w niewłaściwy sposób. Blizna nie była normalnym horkruksem, więc gdyby tak zamiast myśleć o sposobach zniszczenia dowolnego fragmentu duszy, zastanowić się nad konkretnymi sposobami zniszczenia duszy Voldemorta? Na co był podatny?

Och, jaki z tego pożytek. Gdyby wiedzieli, skończyłoby się to znacznie szybciej.

Nagle zamarła, nawet nie oddychając na wypadek, gdyby miała naruszyć maleńkie, kruche nasiona formującej się idei. Boże… czy to naprawdę może być takie proste? Nic dziwnego, że to przeoczyli. Bardzo powoli wypuściła powietrze, wpatrując się w ciemność szeroko otwartymi oczami i wściekle przygryzając wargę. Brzmiało to głupio, nawet w jej głowie, ale wszystkie dowody leżały na stole. Działało to wcześniej. Jeśli istniał sposób na poprawienie tego poprzedniego efektu, wzmocnienie go, to nie było powodu, dla którego miałoby to nie zadziałać, głupie czy nie…

– Severusie – syknęła po kilku minutach, nie mogąc dłużej czekać. – Severusie, obudź się.

Hermiona czuła się trochę winna, że ​​mu przeszkadza; ostatnio tak ciężko pracował, desperacko próbując znaleźć rozwiązanie i walcząc o zachowanie tak dużego optymizmu, jak tylko był w stanie; dla jej dobra, a także rozpraszania chłopców. To w połączeniu z jego naturalną okazjonalną bezsennością oznaczało, że spał mniej niż ona. Ale jeśli miała rację, to było ważne.

– Severusie – syknęła natarczywie, delikatnie szturchając go łokciem. W końcu usłyszała senne pomruki skargi, które nawet nie brzmiały na ludzkie. – Obudziłeś się?

– Nie – wymamrotał niewyraźnie.

– To ważne! Obudź się.

Jęknął słabo. 

– W porządku, w porządku, nie śpię – warknął wreszcie zachrypniętym, szorstkim głosem, brzmiąc na absolutnie rozbitego. – Co?

– Mam pomysł. Dobra, dwa różne pomysły. Po pierwsze, czy myślisz, że będziesz w stanie oddzielić horkruksa od Harry’ego w ten sam sposób, w jaki oddzieliłeś swoją magię od Mrocznego Znaku? – Nie dając mu szansy na odpowiedź kontynuowała z podekscytowaniem monolog, odwracając się twarzą do niego. – Ponieważ myślę, że jeśli uda nam się je odłączyć, wtedy Harry będzie w stanie sam zniszczyć horkruksa. Pamiętaj, Sam-Wiesz-Kto nie może go opętać, nie na długo; coś w Harrym sprawia mu ból, co oznacza, że ​​nie może zostać w jego głowie. Dumbledore tak powiedział. Okej, mówił, że to z powodu siły miłości lub czegoś innego, co brzmi naprawdę głupio, ale cokolwiek to jest, to coś oznacza, że Sam-Wiesz-Kto nie może przejąć kontroli nad Harrym, a więc logicznie, kiedy horkruks zostanie od niego odczepiony…

Severus otworzył przekrwione oczy i wyciągnął rękę, by zakryć jej usta. – Przestań paplać. Zamknij się na minutę. Oddychaj, a potem mów – rozkazał sennie.

Posłusznie przestała mówić, siadając i bezwstydnie kradnąc koc, by się nim owinąć. Zebrała myśli i powtórzyła cały wywód, starając się mówić bardziej spójnie. Trzęsący się z zimna Severus odzyskał część pościeli i posłał jej złowrogie spojrzenie, po czym usiadł i zaczął słuchać. Zmarszczył lekko brwi, zanim wyraz jego twarzy stał się całkowicie pusty. 

– Hermiono… – powiedział powoli.

 

– Wiem – przerwała. – Jestem trochę bardziej romantyczna niż ty, ale to niewiele mówi. Wiem, jak głupio to brzmi, gdy mówię, że miłość uratuje Harry’ego. Myślałam, że to idiotyczne, kiedy po raz pierwszy powiedział mi o teorii Dumbledore’a. Ale jest na to dowód, Severusie. Zdarzyło się to już wcześniej. Sam-Wiesz-Kto mógł go opętać tylko na kilka minut i za każdym razem odczuwał ból. A ten horkruks jest ostatni, jest najsłabszy. Warto spróbować, prawda? Nawet jeśli to nie zadziała, nic nie stracimy. Jeśli zdołasz ich rozdzielić, chociaż trochę, to pomoże.

Nie odpowiedział. Wciąż niezupełnie obudzony ze znużeniem przetarł oczy i podrapał się po zarośniętej szczęce. Najwyraźniej nie sądził, żeby to zadziałało, ale Hermiona chciała mieć pewność, że ma prawdziwy powód, inny niż cynizm; jeżeli takowy istniał, w porządku, ale nie pozwoli mu tego odrzucić, dopóki naprawdę nie pomyśli. Nigdy nie byli tak blisko przełomu, a ona z niepokojem obserwowała jego twarz, zauważając ciemne cienie pod oczami. Zakłuło ją poczucie winy – prawdopodobnie mogła poczekać jeszcze kilka godzin.

Bardzo powoli wyraz jego twarzy się zmienił, wzrok wyostrzył się, skupiając w innym miejscu. Rozpoznając ewidentne zagubienie w myślach, Hermiona wstrzymała oddech, gdy zmarszczył brwi; kiedy z roztargnieniem przesunął palcem po ustach, zaczęła się uśmiechać. To oznaczało, że coś wymyślił i nad tym pracował. Mruczał powoli do siebie: 

– Jak język na zamarzniętej stali, jak ciało w płomieniach…

– Co?

– Hmm? Och, coś, co kiedyś powiedział Dumbledore… – odpowiedział, nie zwracając na nią zbytnio uwagi. Nagle obrócił się, wyciągnął rękę i bezróżdżkowo i niewerbalnie przywołał do siebie pióro i papier. Oparł się o ścianę, pochylił  i zaczął wściekle pisać, a ona obserwowała go z niepokojem, bezskutecznie próbując odczytać do ​​góry nogami jego pajęcze bazgroły. Nie śmiała mieć nadziei.

 

Wydawało się, że minęło kilka godzin, a ona była gotowa zabić go gołymi rękami. Dawno temu przestał odpowiadać na cokolwiek, o co go zapytała, całkowicie pochłonięty tym co robił; czytanie jego notatek nie dało jej żadnych wskazówek, ponieważ wyglądały jak bełkot szaleńca – bezsensowne bazgroły, fragmenty czegoś co wyglądało jak równania i dziwne, przypadkowe słowo nabazgrane na marginesie, które zdawało się nie pasować do niczego, co napisał. Pół tuzina stron gęstych notatek musiało z pewnością być dobrym znakiem, powiedziała sobie z nadzieją.

W końcu Severus zdawał się wyrwać z transu. Opuścił pióro i przez kilka minut wpatrywał się w swoje notatki, zanim zamrugał powiekami, stopniowo wracając do rzeczywistości. Powoli podniósł wzrok, a jego ciemne oczy błyszczały wewnętrznym światłem, którego nie widziała od tygodni.

Prawie bojąc się wziąć wdech, Hermiona zapytała niepewnie: 

– Cóż?

Uniósł ostrzegawczo rękę. 

– Nic nie gwarantuję, Hermiono. Musisz to zrozumieć. Myślę, że jest szansa, że ​​to zadziała, ale niczego nie mogę obiecać. Przede wszystkim, mogę nawet nie być w stanie odseparować horkruksa; może być na to zbyt zapętlony. Nawet jeśli mi się uda, może nie zrobić to żadnej różnicy. Teoria jest słuszna, ale nic takiego nigdy wcześniej nie zostało zrobione, więc zamierzam improwizować. Myślę, że jeśli podejmiemy pewne kroki, to może zadziałać. To wszystko, co powiem; nie chcę ci dawać fałszywej nadziei. Szczerze mówiąc, są spore szanse, że tylko stracimy czas , ale może da się coś zrobić. Będę musiał zbadać Pottera, żeby zdecydować, czy warto spróbować.

Z czystej ulgi prawie ugięły się pod nią nogi. 

– Ale myślisz, że to możliwe?

Severus podrapał się w żuchwę i spojrzał na swoje notatki. 

– Być może – powiedział ostrożnie.  – Jeśli dowiem się, jak oddzielić od niego horkruksa, choćby minimalnie, to możemy podjąć kroki, aby wzmocnić to co w nim jest, wzmocnić jego świadomość i kontrolę nad tym, kim jest… Trudno to wytłumaczyć. Powiedziałem, że będę improwizował.

– Co ja mogę zrobić? Mogę w ogóle zrobić cokolwiek?

Ku jej zaskoczeniu skinął głową. 

–  Będę cię potrzebować. I myślę, że Weasleya. Z różnych potencjalnych powodów, ale sądzę, że od ciebie prawdopodobnie będę musiał zaczerpnąć pod koniec trochę siły. To będzie bardzo trudne.

– I niebezpieczne?

– Nie będę wiedział, dopóki nie spróbuję. Nie powinno być – powiedział uspokajająco. – Chciałbym mieć większą pewność, ale nic takiego nigdy wcześniej nie zostało zrobione i odmawiam złożenia obietnicy, której nie będę w stanie dotrzymać.

Ignorując to, Hermiona rzuciła się na niego i mocno przytuliła. Zaśmiał się zaskoczony, ale również objął ją ramionami. 

– Ty genialny, cudowny człowieku. Dziękuję. Boże, dziękuję.

– Podziękujesz mi, jak będzie po wszystkim.

 

Ulga i szczęście Hermiony trwały około piętnastu minut, bowiem tyle czasu zajęło jej uświadomienie sobie, że teraz będzie musiała powiedzieć Harry’emu co się naprawdę dzieje. Nie będzie zadowolony. Mimo to trudno było się martwić. Wiedziała, że ​​Severus miał rację; to niekoniecznie dobre rozwiązanie i może nie zadziałać, ale wierzyła w niego. Nie powiedziałby tego, gdyby nie sądził, że może coś zrobić. Starała się nie rozbudzać swoich nadziei, ale ostatnie kilka tygodni było piekłem, a teraz na końcu tunelu pojawiło się światełko – było już prawie po wszystkim, a po drugiej stronie czekało na nią życie, którego pragnęła. Z Severusem, przypomniała sobie radośnie. Ostrożnie wyszła na półpiętro, by posłuchać i zobaczyć, czy chłopcy już się obudzili. Jeśli wziąć pod uwagę słyszalne przez drzwi chrapanie Rona, prawdopodobnie nie.

Już miała zejść na dół i zobaczyć, co jest na śniadanie, ale zatrzymała się i odwróciła, by spojrzeć na drzwi łazienki. Przygryzła wargę i starała się nie uśmiechać, słuchając płynącej wody i prowadząc wewnętrzny spór. Poddając się pokusie, otworzyła drzwi i wślizgnęła do środka, zamykając je za sobą; Severus mieszkał sam na tyle długo, że zwykle zapominał zamknąć drzwi, a ten poranek nie okazał się wyjątkiem. Był jeszcze pod prysznicem, który ze względu na wielkość łazienki był zamontowany na ścianie nad wanną. Odwrócił się i uniósł pytająco brew, posyłając jej szczery uśmiech, który wciąż był rzadkością.

– Tak? – spytał łagodnie, a jego oczy błyszczały czymś znacznie mniej niewinnym niż wskazywałaby reszta wyrazu twarzy. – Chciałaś czegoś?

Hermiona naprawdę zamierzała z nim porozmawiać i zapytać o kilka dodatkowych szczegółów na temat tego, co zamierzali zrobić, ale jednocześnie musiała przyznać, że okłamywała samą siebie. Coś w sposobie, w jaki stał skutecznie przekierowało jej tok myślenia na inne tory i zamiast pytać obserwowała wodę z mydłem spływającą się po jego skórze.

– Rozpraszanie to oszustwo – mruknęła, podążając wzrokiem za mydlinami, ześlizgującymi się z jego szyi przez ciemne włosy na klatce piersiowej, żebra, płaski brzuch, wznoszącą się erekcję i dalej po udzie. Podniosła wzrok, by ponownie spojrzeć mu w oczy. Wyglądał na rozbawionego i trochę zadowolonego z siebie, ale za tym uśmieszkiem kryła się iskierka prawdziwej przyjemności; lubił mieć świadomość, że uwielbiała na niego patrzeć i uważała go za atrakcyjnego. Hermiona z kolei lubiła widzieć jego niepewność, wiedząc, że ufa jej na tyle, by ją okazać i wiedząc, że to ona pomaga mu przez nią przejść. Lubiła też nadzieję, że będą mogli w tym trwać do końca życia.

Nadal czuła się trochę skrępowana rozbierając się przed nim, ale z pewnością było to łatwiejsze, gdy był już nagi i widziała, jak całe jego ciało reaguje na to co widzi. Pomiędzy niezwykle przyjemnym widokiem, jak czekał na nią pod prysznicem, a dzikim przypływem emocji, gdy jej strach i przygnębienie ustąpiły, nie czuła już nieśmiałości. Starała rozebrać się tak szybko jak mogła, pozwalając, by ostatnie części garderoby spadły na podłogę i prędko weszła do wanny i stanęła pod ciepłą wodą. Severus przyciągnął ją do siebie.

W wannie nie było wystarczająco dużo miejsca dla dwóch osób, ale żadne z nich nie miało nic przeciwko temu, by być blisko siebie, gdy zaczęli się nawzajem myć. 

– Jesteś spięta – mruknął Severus po kilku minutach, przesuwając dłonią po jej plecach.

– Winisz mnie za to? – zapytała, opierając się o niego. – Dwadzieścia minut temu myślałam, że mój najlepszy przyjaciel umrze. Od wielu dni mam wrażenie, że wariuję. Ty też.

– Prawda, ale jestem o wiele bardziej przyzwyczajony do poczucia beznadziejności niż ty. – Trącił ją biodrem. – Obróć się. 

Posłuchała, a jego dłonie wślizgnęły się w jej włosy, ostrożnie i z odpowiednią siłą wcierając niewielką miarkę szamponu przez grube loki w skórę jej głowy, a ona prawie rozpłynęła się pod jego dotykiem.

Zanim włosy zostały dokładnie wypłukane, jego sprytne palce zdążyły rozmasować wszystkie drobne napięte miejsca na jej głowie, szyi i ramionach. Hermiona prawie mruczała; był w tym dobry. Podszedł bliżej, jego ręce zsunęły się z jej ramion do talii i przyciągnął ją plecami do siebie. Dziewczyna poczuła, jak napiera na nią jego erekcja; zaczął całować jej szyję, muskając ją ciepłym oddechem, jego dłonie gładziły lekko jej brzuch i żebra, po czym objęły piersi. Opierając głowę z powrotem na jego ramieniu, zamknęła oczy i oddała się wrażeniom, czując jak zmęczenie i stres ostatnich kilku tygodni odchodzi w niepamięć.

W końcu odwróciła się w kręgu jego ramion wyciągając dłonie, by wplątać palce w jego mokre włosy i dopasować się do jego ciała. Całowali się z początku delikatnie, ale namiętność szybko rosła. Hermiona złapała równowagę chwytając go za ramiona, gdy ją podniósł, najwyraźniej bez wysiłku. Owinęła nogi wokół jego bioder, a on pochylił się lekko do przodu i przycisnął ją do zimnych płytek na ścianie, a ona westchnęła z zaskoczenia. Stłumił ten dźwięk, głębiej badając jej usta i rozsunął nieco nogi, by ustabilizować pozycję. Sięgnęła między nie, owijając palce wokół członka, chcąc go naprowadzić. Chwilę zajęło znalezienie odpowiedniego kąta, ale w końcu opadła na niego i westchnęła z czystej rozkoszy, słuchając jego gardłowych pomruków.

Zarzuciła mu ręce na szyję i spojrzała w oczy, gdy poruszali się razem. Kontakt wzrokowy stawał się coraz bardziej intensywny. Zajęło jej chwilę, zanim złapała dość powietrza, by mówić spójnie; gdy się kochali ciężko było jej zebrać myśli. 

– Severusie… dziękuję. Za wszystko. Bez ciebie… Boże, bez ciebie wszyscy umarlibyśmy lata temu. – Otarła łzy z oczu i uśmiechnęła się do niego lekko drżąco. – Tak bardzo cię kocham.

Jego oczy były miękkie i ciepłe, gdy odwzajemnił jej uśmiech. 

– Głupia dziewczyno – mruknął, pochylając się na chwilę, by ją pocałować, zanim znów spojrzał jej w oczy. – Jak nikt inny, nie musisz mi za nic dziękować. To ja powinienem dziękować tobie. Dałaś mi powód, by się nie poddawać. Sprawiłaś, że chciałem żyć. Dałaś mi, po raz pierwszy od tylu lat, że nie chcę nawet ich liczyć, nadzieję na przyszłość, o której nigdy nie myślałem. Nie, Hermiono, nigdy nie musisz mi dziękować.

Zdając sobie sprawę z tego, jak zrobiło się gryfońsko sentymentalnie, Hermiona uśmiechnęła się do niego psotnie. 

– Bardzo ładnie, Severusie, ale sprawię, że kiedyś to odwołasz.

Jej nagła zmiana nastroju rozbawiła go; pochylił się, by znów ją pocałować i zaczął poruszać się z większą siłą. Hermiona oparła głowę o płytki, czując lekkie uszczypnięcia na szyi, uśmiechnęła się i zamknęła oczy dysząc i drżąc , gdy jej przyjemność narastała. Cicho krzyknęła, a jej nogi zacisnęły się wokół jego talii. Chwilę później zadrżał, jęcząc jej imię i łącząc ich głosy w jedność, gdy doszli niemal równocześnie.

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział LGoniąc Słońce – Rozdział LII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Dodaj komentarz