Goniąc Słońce LV
Nagle gasną światła
Niech wieczność ściągnie mnie w dół
Będę walczyć o ostatni oddech
Będę walczyć do końca
I znajdę wewnętrznego wroga
Bo czuję jak pełza pod moją skórą
– Breaking Benjamin, 'Dear Agony’.
Nie mając lepszych pomysłów zebrali się na górze w sypialni obecnie zajętej przez chłopców, która kiedyś należała do rodziców Severusa. Raczej skrępowany Potter siedział na łóżku i wpatrywał się w nich.
– Nie podoba mi się perspektywa bycia nieprzytomnym – powiedział powoli. – Wiem, że powiedziałeś, że to pomoże, ale… wolałbym wiedzieć, co się dzieje.
Ponieważ nadal nie ufasz mi w pełni, dodał cicho Severus, bez pretensji. Nie dziwiło go to; gdyby ich role zostały odwrócone, zareagowałby w ten sam sposób. Wzruszył ramionami.
– Możesz nie spać przez pierwszą część, jeśli naprawdę musisz. Ale kiedy… kiedy połączenie zostanie oddzielone znokautuję cię, w taki czy inny sposób. Nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach zachowanie spokoju jest dla ciebie prawie niewykonalne; nieszczególnie widzę, jak dajesz sobie radę z tym.
Chłopiec skrzywił się i wzruszył ramionami, desperacko próbując udawać brak zdenerwowania. Severus taktownie udał, że nie zauważył jak trzyma dłoń swojej dziewczyny w żelaznym uścisku.
– W porządku, w porządku. A co z krwią mojej ciotki?
– Nie potrzebujemy jej aż do drugiej części. Zaznaczę nią pewne miejsca na twojej skórze. Och, nie patrz tak na mnie. To tylko krew. Dobrze, zatem skoro nalegasz na to, żeby cię nie usypiać, nie ruszaj się i bądź cicho. Będę robił coś bardzo podobnego do tego, co robiłem kiedy usuwałem Mroczny Znak…
– Co? – wykrzyknęła Ginewra, a on posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Mówiłem ci, że później otrzymasz wyjaśnienie. Milcz, panno Weasley.
Osobiście był nieco zaskoczony, że ani jej brat, ani chłopak nie powiedzieli jej o tym wcześniej, ale to nie miało znaczenia. Zwrócił swoją uwagę z powrotem na Pottera.
– Jak już mówiłem – powiedział dosadnie – zrobię tutaj coś podobnego. Proces skupi się na twojej bliźnie. Uczucie będzie zdecydowanie dziwne. Wiesz, jak to jest, gdy coś cię mrowi? Wyobraź sobie to, ale absolutnie wszędzie. Zacznie się od mrowienia i stopniowo będzie stawało się coraz bardziej bolesne.
– Zamierzasz wyciąć kawałek głowy Harry’ego, tak jak zrobiłeś z przedramieniem? – zapytał Weasley, wyraźnie balansując pomiędzy zdenerwowaniem a rozbawieniem.
– Nie. Lobotomia płata czołowego prawdopodobnie pomogłaby mu na wiele sposobów, ale nie kwalifikuję się do przeprowadzania operacji mózgu – odpowiedział sucho. – To nie będzie tak fizyczne. Właściwie niewiele wiem o twojej bliźnie, Potter; może krwawić, ale nie spowoduję żadnych fizycznych obrażeń.
– Ojej, dzięki.
Tłumiąc parsknięcie, zerknął szybko na Hermionę. Nie był zdziwiony widząc jej dolną wargę uwięzioną między zębami. Przestała ją gryźć i obdarzyła go szybkim uśmiechem, który go rozgrzał. Miał cholerną nadzieję, że nie zawiedzie jej oczywistej wiary w niego. Odwracając wzrok, wyciągnął swoją różdżkę – własną, nie Czarną Różdżkę, jeszcze nie – i uważnie przyjrzał się Potterowi.
– Połóż się i postaraj nie ruszać. Arcanum hominis revelio.
Ignorując swoją widownię i mrużąc w zamyśleniu oczy obserwował magię migoczącą na skórze Pottera. Jako wykonawcy trudno było mu określić dokładne kolory, ale na pewno były tam dwa wyraźne odcienie. Wyciągnął rękę, położył czubek różdżki na czole chłopca bezpośrednio nad blizną w kształcie błyskawicy, a drugą ręką chwycił go za nadgarstek, zamykając na chwilę oczy i koncentrując się.
Główną przeszkodą było to, że po prostu nie był za bardzo obeznany z magią Pottera, ale miesiące udawanych pojedynków pomogły mu uzyskać mgliste pojęcie. Na pewno wiedział, jakie odczucia wywołuje magia Czarnego Pana. Niestety obaj byli zorientowani na ogień, więc będą one podobne, ale… tak, była niewielka różnica.
W porządku, zatem zaczynamy…
Otwierając oczy, zaczął powoli przesuwać czubkiem różdżki po bliźnie tam i z powrotem, rozpoczynając miękką łacińską pieśń, której używał wcześniej. Nie była nawet zaklęciem jako takim, ale starą medytacyjną sztuczką, którą znalazł kilkadziesiąt lat temu w starej książce, przydatną do skupienia myśli. Zmieniając kilka słów tu i tam, można by ją dostosować do prawie wszystkiego.
Czuł jak magia przepływa teraz pod jego dłonią, mieszając się i wirując w odpowiedzi na poruszanie przez jego własną moc. To był powolny proces i byłoby łatwiej, gdyby pobudził magię Pottera do wykonania tej pracy zamiast próbować samemu, ale nie mógł jeszcze ryzykować wyczerpania chłopca; później, w najtrudniejszej części będzie potrzebował każdego skrawka mocy. Severus zamknął oczy i zatracił się w koncentracji.
Powoli wracając do rzeczywistości, Severus otworzył oczy. Nie miał pojęcia jak długo pracował, ale zaczynał odczuwać zmęczenie. Spojrzał na Pottera i stłumił westchnienie ulgi; zanim zaczął, aura chłopca była siecią oplecionych wokół siebie sznurów magii jego i Czarnego Pana. Teraz istniały dwie oddzielne sieci nakładające się na siebie.
– Jak dotąd wszystko gra – powiedział cicho, ocierając twarz rękawem. – Jesteś z nami, Potter?
Chłopiec niepewnie skinął głową. Był blady i spocony, blizna poczerwieniała, ale wydawało się, że sobie radzi.
– Jak do diabła zrobiłeś to sobie, a potem ot tak naciąłeś rękę? – zapytał ochryple.
– Może najlepiej nie pytaj – wtrąciła Hermiona, starając się z całych sił brzmieć rześko i rzeczowo, ale – przynajmniej według Severusa – zupełnie jej to nie wychodziło. Znał ją na tyle dobrze, by dostrzec jak bardzo się martwiła.
– Jak się obaj czujecie?
– Tak jak uprzedzał, mrowi i trochę boli — zameldował Potter, kłamiąc przez zęby. W rzeczywistości zapewne bolało go o wiele bardziej, co było jednym z powodów, dla których Severus sugerował, że powinien być nieprzytomny przez cały czas.
– Czułeś co się dzieje? – zapytał z zainteresowaniem Weasley.
– Nie wiem – odparł raczej mało pomocnie. – Mogłem coś poczuć, ale tak naprawdę nie potrafię tego opisać. Zadziałało?
– Tak – skłamał gładko Severus.
Nie było to do końca kłamstwo; w większości faktycznie zadziałało. Horkruks był w dużej mierze odseparowany. Ogromny postęp w stosunku do poprzedniej sytuacji. Widział, że Hermiona wie i posłał jej uspokajający uśmiech, ponieważ panna Weasley nie spuszczała w tej chwili wzroku ze swojego chłopaka.
– Tak dobrze jak mogło – wyjaśnił. – Pozwólcie mi odetchnąć, a potem przygotujemy następny krok i ruszymy dalej.
– Wszystko w porządku? – zapytała go Hermiona bardziej bezpośrednio.
Spojrzał jej w oczy i stanowczo skinął głową.
– Tak. Przestań sobie zawracać mną głowę, bo to zajmie całą noc. Masz krew?
Jej spojrzenie wskazywało, że zapłaci za to później, ale oddała fiolkę bez komentarza, wracając do gryzienia wargi i majstrowania przy rękawie.
– Czy mogę już zapytać co się dzieje? – spytała Ginewra płaczliwym tonem. – Czyja to krew?
– Na twoim miejscu nie zadawałbym pytań, Gin – powiedział jej brat, uśmiechając się. – Robi się niebezpiecznie. Gdy skończymy, powiemy ci wszystko. Obiecuję.
Severus otworzył fiolkę z krwią.
– Zdejmuj koszulę, Potter. Musimy ją nałożyć na twoje plecy.
– Czy powinienem spytać dlaczego? – zapytał, niechętnie naciągając koszulkę na głowę. – Wystarczająco wysoko?
– Trochę wyżej, musimy zacząć od twojej szyi. Jeśli chodzi o to dlaczego, słyszałeś kiedyś o czakrze?
– Nie.
Po pobraniu krew została potraktowana antykoagulantem; zanurzył w niej palec i zaczął rysować linię wzdłuż pleców Pottera.
– To węzły lub punkty energii – kontynuował. – Jest siedem głównych – czy to nie ironia losu, że liczba siedem wciąż się pojawia? – i wiele pomniejszych, o które nie musimy się martwić. Hermiono, znasz większość mniejszych pod innymi nazwami, na przykład punkty nerwowe, punkty odruchowe, punkty nacisku. Wszystkie główne są zlokalizowane wzdłuż linii biegnącej wzdłuż kręgosłupa od czubka głowy do pachwiny. Odgrywają ważną rolę we wschodniej magii, ale nie jest to coś, czego naucza się szczególnie dużo w tej części świata.
– Więc co zrobi krew? – odezwała się Hermiona, wystarczająco zainteresowana, by przestać się martwić na kilka chwil; Severus stłumił uśmiech i dalej pracował, rozmazując zimną i lekko lepką krew z karku pacjenta wzdłuż kręgosłupa aż do paska.
– Nie zrobi niczego konkretnego… nie jest to łatwe do wytłumaczenia, ale próbuję wywołać reakcję autoimmunologiczną zwiększając samoświadomość Pottera. W tym przypadku, łącząc jego magię poprzez czakry z tłem genetycznym, by w sposób magiczny przypomnieć mu kim jest, a później wzmacniając jego magię energią od nas. Mam nadzieję, że jego ciało zrozumie, że obecność Czarnego Pana jest obca i nie jest jego częścią i pobudzi się, by zniszczyć ją od środka.
– Co by się stało, gdybyśmy nie mogli zapewnić energii? – zapytał Weasley.
– Zapewne jego głowa by eksplodowała – odparł sucho Severus. – Mówimy o bardzo dużej mocy. – Skończył malować krwistoczerwoną linię i pochylił się nad ramieniem Pottera. – Nie ruszaj się, ostatnia część musi trafić na twoje czoło. – Ostrożnie narysował runę oczyszczenia, wystarczająco dużą, by zakryć bliznę i lokalizację czakry trzeciego oka, zanim wyprostował się i odrzucił fiolkę na bok, wycierając palce o rąbek koszuli. – Siedź tak przez minutę, aż wyschnie.
Przeniósł uwagę na swoich pomocników.
– Czy któreś z was świadomie oddawało wcześniej magię innemu czarodziejowi?
Hermiona zrobiła to nieświadomie, ale to osobna sprawa.
– Nie.
– Nie jestem pewien ile wyczujecie. Magia kręgu nie działa w taki sam sposób, jak większość magii, którą uprawiamy. Poczujecie energię przepływającą przez was w moim kierunku. Będzie to męczące, ponieważ prawdopodobnie zajmie trochę czasu. Nie opierajcie się; po prostu zachowajcie spokój i pozwólcie temu płynąć. Pod żadnym pozorem nie próbujcie zrywać połączenia. Jeśli komuś się to uda, co jest wątpliwe, gwałtowna reakcja może zrobić poważną krzywdę każdemu w tym pomieszczeniu. Nie ma powodu do szarpaniny; jeśli będziecie zbyt wyczerpani, połączenie się rozwiąże. Nic wam nie grozi.
– A tobie, Severusie? – zapytała dosadnie Hermiona.
– Moja odpowiedź nie zmieniła się od momentu, kiedy ostatnio pytałaś. Ani od poprzedniego. Ani jeszcze poprzedniego – odpowiedział, rozbawiony jej lekko zakłopotanym wyrazem twarzy, gdy odwróciła wzrok. – Mówiłem ci, przestań sobie zawracać głowę. Dobra, Potter, czas iść spać.
Chłopak uśmiechnął się do publiczności z największą brawurą, na jaką mógł się zdobyć, ściągając z powrotem koszulę.
– Czy Sam-Wiesz-Kogo przez to ucierpi?
– Och, mam taką nadzieję.
– To dobrze. Dobra, no cóż… do zobaczenia za kilka godzin, jak sądzę. Powodzenia.
– Niepotrzebne mi. Dormio.
Severus strzelił knykciami, zanim pociągnął nieprzytomną postać do wymaganej pozycji na plecach na końcu łóżka. Stanął przy głowie chłopca.
– Hermiona po mojej prawej, wy dwoje po mojej lewej. Upewnijcie się, że wasze różdżki dotykają w jakimś miejscu nagiej skóry, ale nie możecie ich trzymać. Połączcie dłonie – tak, z Potterem też. Przestań się wzdrygać, Weasley, ja również nieszczególnie chcę trzymać cię za rękę. Bóg wie, gdzie ona była.
– Czy to tutaj potrzebujemy drugiej różdżki? – zapytała niepewnie Hermiona, a on skinął głową.
– Myślę, że ty i ja będziemy musieli ją trzymać. Nie martw się ewentualnym upuszczeniem, w razie potrzeby mogę zrobić to bez niej.
Ujął jej dłoń, splatając palce i upewniając się, że Czarna Różdżka była trzymana między ich dłońmi tak bezpiecznie, jak to możliwe. Przed połączeniem z Weasleyami użył drugiej ręki, by odsunąć powieki Pottera.
– Jeśli to potrwa zbyt długo, oczy Harry’ego wyschną.
– Jego odruchy fizyczne wciąż działają – dalej może mrugać, nawet nieprzytomny. W porządku, czy wszyscy są gotowi? Zaczynamy…
Wszystko musiało odbywać się etapami; Severus planował to od wielu dni. Pierwszym krokiem była oczywiście Hermiona; po prostu najłatwiej było mu się z nią połączyć, po części dlatego że istniało już między nimi kilka powiązań. Sam bliski kontakt fizyczny stworzył połączenie na podstawowym poziomie, wzmacniane za każdym razem, gdy uprawiali seks, ale istniały między nimi także silniejsze więzi. Sięgnął jednocześnie przez swoją sfatygowaną miedzianą bransoletkę, bliznę, którą miał z jej powodu i Czarną Różdżkę. Wówczas poczuł miękkie ciepło jej magii pieszczące jego zmysły.
Gdy oboje sprawowali kontrolę, przypływ mocy z Insygnium wydawał się mniej ekstremalny, spokojniejszy i łatwiejszy w operowaniu, za co był wdzięczny. W wolnym czasie oddawał się rozmyślaniom i wysnuł teorię, że być może przyczyną dziwnej współwłasności częściowo był dług życia, który wobec niej miał odkąd uratowała go po torturach, dług, który podejrzewał, że chciała wyrzucić z głowy. Mogło to również mieć coś wspólnego z ich magią – w końcu zarówno powietrze, jak i woda były tak odległe od dużo częstszej magii ognia jak tylko się dało, a ta różdżka była mocno dostosowana do ognia właśnie.
Nie miało to szczególnego znaczenia, ale stanowiło ciekawą myślową alternatywę, kiedy potrzebował trochę przerwy od przełomowych, zmieniających życie decyzji.
Poczuł jak Hermiona ściska jego dłoń i prawie się uśmiechnął, odsuwając gdy połączenie się ustabilizowało. Jak na razie szło dobrze. Teraz przez nią musiał dostać się do Pottera; wcale nie było to łatwe, ale ostatnie kilka godzin wyposażyło go w wystarczającą znajomość magii chłopca, by móc to zrobić. Czuł rosnącą magiczną niestabilność, gdy horkruks zareagował na odcięcie od swojego nosiciela; myślał o nim jak o pasożycie, odkąd się o nim dowiedział. Kiedy upewnił się, że kontroluje półkole ostrożnie sięgnął po magię Weasleyów, dziewczyny jako pierwszej.
Było kilka powodów, dla których zdecydował się wciągnąć w to Ginewrę. Pierwszym powodem, który miał znaczenie był fakt, że ona i Potter sypiali razem ilekroć tylko mogli umknąć przed czujnym okiem Molly Weasley; ta więź seksualna wystarczyła, by dać mu punkt wyjścia. Ale wciąż nie było możliwości, aby to zadziałało bez pewnej świadomości na temat równowagi żywiołów – magia ziemi była idealna dla kręgów i znacznie bardziej powszechna w kulturach, które nadal jej używały. Bez tego nie mógłby nic zrobić, ponieważ tak naprawdę wcale jej nie znał.
Nagle ni stąd ni zowąd, Severus przypomniał sobie poprzedni rok, słuchał – niechętnie – Slughorna gadającego o swojej obecnej grupie ulubieńców. Z jakiegoś powodu stary grubas naprawdę polubił pannę Weasley i ciągle porównywał ją do Lily, czego Severus nie rozumiał; nie widział żadnych prawdziwych podobieństw poza rudymi włosami i okazjonalną bezczelnością, które i tak były stałymi cechami Weasleyów. Z tego co dostrzegł u dziewczyny, ich osobowości nie były bardzo podobne, a jeśli chodzi o rude włosy to nie były nawet zbliżone do tego samego odcienia. Z drugiej strony Slughorn był całkiem dobry w widzeniu tego, co chciał zobaczyć.
Przestań dywagować, skarcił się lekko, ponownie koncentrując. Dziewczyna nie była zadowolona; starała się nie opierać, ale z ograniczonym sukcesem. W jej przypadku trudno się dziwić; wciąż był tylko tym draniem Snape’em lub draniem profesorem Snape’em, jeśli miał szczęście. Trzymano ją z dala od wszystkiego, co miało związek z Zakonem, a w szkole na jej lekcjach był jak zwykle nieprzyjemny i nigdy nie widział jej poza nimi. Właściwie była jedynym Weasleyem poza Percym, który nigdy nie dostał od niego szlabanu, odkąd zaczęła stosować jedyną strategię, która na niego działała – bycie na wpół rozgarniętym w temacie eliksirów i nie wychylanie się.
Prawie… tak… idziemy dalej. Magia poszczególnych członków rodziny miała tendencję do podobieństwa. Zauważył to wiele lat temu u Draco i Lucjusza, a wszyscy Weasleyowie mieli pewne wspólne odczucie swojej magii, coś cichego i trwałego. Teraz, gdy to poczuł, nie było zbyt trudno wciągnąć drugiego Weasleya do kręgu, żeby dokończyć proces; te udawane pojedynki w zeszłym roku pomogły. Utworzyło się ostatnie ogniwo i krąg zamknął się nagłym przypływem mocy, który sprawił, że każdy włos na jego ciele stanął dęba, a wszystkich przeszył dreszcz.
Oddychając powoli i ostrożnie, zwrócił uwagę na centralny punkt kręgu, nieprzytomnego Pottera. Spoglądając w dół, w zamyśleniu wpatrywał się w lekko szkliste zielone oczy i wziął głęboki wdech.
– Legilimens.
Umysł Pottera był spokojny i cichy, jako że chłopak był nieprzytomny, a Severus jeszcze niczego aktywnie nie szukał. Mężczyzna stworzył własną wizualizację, używając swojego osobistego wyobrażenia oceanu, aby dać sobie jakiś kontekst; to by nie zadziałało, gdyby Potter wykonał wcześniej jakąkolwiek prawdziwą pracę z oklumencją, ale ponieważ nie istniały żadne uprzednio obecne struktury, był w stanie podziałać samodzielnie i stworzyć coś, z czym mógłby z łatwością pracować. Wyczuł kilka zdecydowanie dziwnych prądów pochodzących zarówno z instynktownego niepokoju Pottera wywołanego jego obecnością, jak i odległego wpływu horkruksa. Teraz wiedział czego szukał; było to tak oczywiste, że nie mógł uwierzyć, że wcześniej to przegapił.
Gdyby tylko Dumbledore napomknął coś lata temu! Kiedy Hermiona wpadła na właściwy pomysł rozwiązanie okazało się nie aż tak trudne do obmyślenia. Severus był dobry w tworzeniu nowych zaklęć, zawsze miał do tego talent i wiedział więcej o czarnej magii niż ktokolwiek inny po “jasnej” stronie. Gdyby staruszek ufał mu choć trochę bardziej, można by to rozwiązać lata temu. Mógł zrobić to porządnie, spędzić więcej czasu nad opracowaniem pełnego rytuału i poszerzeniu kręgu tak, aby obejmował jak najwięcej osób, zamiast uciekać się do tej pospiesznej improwizacji.
Mimo to nie było sensu się nad tym teraz rozwodzić. Severus skoncentrował się, próbując przyzwyczaić do ogólnej atmosfery umysłu chłopca i dziwnego dualizmu, który mógł wyczuć. Porządkował wrażenia i próbował rozszerzyć swoje zmysły na całe ciało Pottera, jakby to był proces uzdrawiania – i w pewnym sensie tak właśnie było. Kiedy już stwierdził, że mniej więcej sobie z tym poradził, zaczął ostrożnie czerpać z połączonej magii kręgu, koncentrując się przez chwilę na magii Ginewry Weasley. To był główny powód, dla którego chciał ją uwzględnić – była jedyną żyjącą osobą, którą znał osobiście, a która kiedykolwiek została opętana przez jeden z horkruksów Toma Riddle’a, jakkolwiek krótko i niecałkowicie. Jej magia pamiętała o tym i mógł teraz wykorzystać tę znajomość, by stworzyć echo jej poprzedniej odpowiedzi, kiedy próbowała zbuntować się przeciwko rozkazom Czarnego Pana i potem zachęcić Pottera do walki w ten sam sposób.
Miał nadzieję, że to zadziała.
Severus dość sardonicznie rozważał także ostatni powód, dla którego chciał, aby była obecna. Istniała bardzo, bardzo mała szansa, że teoria o „sile miłości” rzeczywiście była słuszna; podzielał cyniczną opinię Hermiony, że prawie na pewno był to stek bzdur i gardził tym konceptem bardziej niż ona, ale dziewczyna słusznie zauważyła, że mimo wszystko istniała niewielka ilość dowodów na poparcie tezy. Nie przeżył tak długo dzięki odrzucaniu wszystkiego poza jego kontrolą, nawet jeśli często to robił. Nie zaszkodzi mieć tutaj dziewczynę Pottera, na wszelki wypadek. Severus nie miał pojęcia, czy ta para rzeczywiście była zakochana, ale z pewnością byli wystarczająco młodzi i głupi, by w to uwierzyć i to musiało wystarczyć.
Nie był pewien, dlaczego Dumbledore w ogóle wymyślił tę teorię. Z tego co wiedział, stary drań był prawdopodobnie jeszcze mniej obeznany z miłością niż on. To było ładne kłamstwo na potrzeby dziecka, ale co dziwne większość Zakonu wydawała się je akceptować bez większego oporu. Severusa to nie przekonywało – miłość była oczywiście potężna, ale nie sądził, by mogła automatycznie pokonać zło, a jedynie dać ludziom motywację. Gdzieś musiała być jakaś konkretna, prawdziwa siła.
Jeśli chodzi o „moc, której Czarny Pan nie zna”… cóż, to czego Czarny Pan nie wiedział mogłoby wypełnić legendarną Wielką Bibliotekę Aleksandryjską. Przepowiednia mogła odnosić się do wszystkiego. Mogła po prostu mówić o tym, że Czarny Pan nie spodziewał się, że Potter będzie miał sprzymierzeńca z umiejętnościami Severusa – na świecie nie było wielu czarodziejów z doświadczeniem w magii umysłowej, czarnej magii, uzdrawianiu i magicznej improwizacji. Albo, nawet prościej, mogła po prostu odnosić się do faktu, że Czarny Pan nie wiedział, że Potter ma w sobie dodatkowego horkruksa. Wróżbiarstwo nie było nauką ścisłą i nie miał zamiaru traktować go jako ewangelię, zwłaszcza że tym razem prorokiem była Trelawney. Nie wierzył też we fragment o Potterze i Czarnym Panu, którzy musieli się nawzajem zabić; kiedy ten ostatni horkruks zostanie zniszczony, każdy będzie mógł zmieść Riddle’a z powierzchni ziemi, a on chciał to zrobić osobiście.
Przestań się rozpraszać, skarcił się w myślach, koncentrując się przez chwilę na własnych mentalnych barierach, odpędzając nieistotne myśli i oczyszczając umysł. Usatysfakcjonowany, zwrócił swoją uwagę z powrotem na krąg, bardzo ostrożnie wciągając magię wszystkich obecnych w ciało i umysł Pottera w poszukiwaniu centralnego punktu zakotwiczenia horkruksa, który z pewnością musiał znajdować się w bliźnie. Mógł słabo wyczuć dodatkowy mały impuls pochodzący z krwi rozsmarowanej wzdłuż Sushumna Nadi*, która biegła wzdłuż kręgosłupa; niezależnie od tego jak osobiście się z tym czuła, Petunia miała taki sam genotyp jak Lily i w jej krwi płynęła magia. Niewiele, ale wystarczająco.
Severus ostrożnie i systematycznie szedł w górę, przeszukując ciało chłopca w poszukiwaniu śladów czarnej magii. Przypominało to sposób, w jaki odparł magię ze swojego Mrocznego Znaku, by skoncentrować ją w samym piętnie, ale było bardziej metafizyczne niż fizyczne i tak naprawdę nie potrafił tego zwerbalizować – co oznaczało, że późniejsze wyjaśnienie wszystkiego zaciekawionej Hermionie będzie praktycznie niemożliwe; działał instynktownie, nie intelektualnie i po prostu robił to, co uznawał za słuszne.
W końcu udało mu się stworzyć mentalny obraz, o który mu chodziło. Był to chwiejny i niewyraźny kawałek magii Czarnego Pana odgrodzony pasmami mocy Pottera, jego własnej i innych w kręgu. Zatrzymując się na chwilę, aby złapać oddech przeanalizował swoje postępy; jak na razie szło dobrze. Jeśli jego obliczenia były słuszne, jeszcze jedna próba powinna zniszczyć horkruksa, ale zapewne był dość reaktywny, więc musiał zachować ostrożność. Odczuwał ogromne zmęczenie. Wiedział, że to zabierze im wszystkim dużo mocy, ale było już za późno na wycofanie się, chyba że chciał, aby Potter obudził się opętany i próbował ich wszystkich zabić. Widział zbyt wiele podejrzanych horrorów, by chcieć w jednym uczestniczyć i prawdopodobnie nie starczyłoby mu sił na rzucenie śmiertelnej klątwy w kierunku kogoś, kogo nie darzył nienawiścią.
W porządku. Severus skoncentrował się; to była chyba najtrudniejsza część. Niewielu ludzi potrafiło wykonywać wiele zadań umysłowych naraz, czerpać z tylu źródeł jednocześnie i utrzymywać je w równowadze. Sięgnął po magię Pottera i odległe poczucie jego nieświadomego umysłu i emocji; przez krew nad jego czakrami do linii matki; poprzez jego seksualną więź ze swoją dziewczyną, a stamtąd do stałej obecności obu Weasleyów reprezentujących jedyną prawdziwą rodzinę, jaką miał; poprzez jego własne powiązania z Hermioną i wszystkim, czym była i co reprezentowała; poprzez Czarną Różdżkę i nagły wzrost ilości czystej mocy przepływającej przez nich; w końcu do własnej magii i siły woli.
Zebrawszy te elementy, aktywował je, sięgając jednocześnie po swoje ugruntowane i niezachwiane bariery oklumencji, aby ochronić się przed tym, co za chwilę może się stać. To nie była tylko magia. Czuł teraz emocje wszystkich obecnych w chaotycznym warkocie, który wstrząsał jego zmysłami, ale te uczucia były lekkością, strachem, odwagą, uporem i miłością w tysiącach różnych form. Wrzucił to wszystko do wspólnego kotła i w ostatnim momencie wzmocnił tarcze. Chwilę później coś ustąpiło z niemal słyszalną eksplozją.
Paranormalny wybuch uderzył w niego z wystarczającą siłą, by całkowicie rozbić krąg. Wytrącił z równowagi, zerwał uścisk i przerwał wszystkie ostrożne połączenia, a potem wszystko stało się czarne.
To, pomyślała Hermiona walcząc z zawrotami głowy, była najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.
Nie spodziewała się rozumieć co się dzieje, więc ograniczyła się do stania i czekania, aż cały proces się skończy, a Severus będzie mógł jej go wyjaśnić, ale tak naprawdę była w stanie poczuć przynajmniej część tego, co robił. Nie wszystko, bynajmniej – to było zbyt skomplikowane – ale o wiele więcej niż się spodziewała. Potrafiła też wyczuć niektóre z jego emocji, ale przede wszystkim intensywną koncentrację, która trochę ją przerażała, zwłaszcza gdy w miarę upływu czasu wszystko co robił stawało się coraz bardziej złożone.
Miał też rację co do potrzebnej mocy. Pamiętała, że tylko raz czuła się bardziej wyczerpana niż wtedy, kiedy ona i Poppy tak ciężko walczyły o ocalenie życia Severusa, ale to zajęło całe dnie, a nie zaledwie godziny. A kiedy horkruks został zniszczony – przynajmniej miała nadzieję, że tak się właśnie stało – szok wywołany tak gwałtownym rozpadem połączenia… Otrząsając się z oszołomienia najlepiej jak potrafiła , rozejrzała się dookoła. Harry wciąż był nieprzytomny; miał zamknięte oczy i cienka strużka krwi sączyła się z jego blizny, ale poza tym wyglądał całkiem spokojnie. Ron i Ginny podpierali się nawzajem; oboje wyglądali na zmęczonych i wstrząśniętych. Został tylko…
– Severus!
Przez chwilę myślała, że jest nieprzytomny, ale poruszył się kiedy wymówiła jego imię i otworzył oczy, rzucając jej raczej szkliste spojrzenie. Uklękła obok niego. Białka jego oczu były poprzecinane popękanymi naczyniami krwionośnymi, nos krwawił, ale poza tym że był trochę bledszy niż zwykle, wydawał się nie być ranny – przynajmniej dopóki nie zacisnął powiek i nie podniósł rąk, by chwycić się za głowę, wbijając palce w skronie.
– Severusie? – powtórzyła z niepokojem, a on wzdrygnął się.
– Proszę, nic nie mów – wyszeptał ochryple, przełykając ślinę.
Wygląda na to, że trzymała go w szponach paskudna migrena. Nie było to zaskakujące w tych okolicznościach, ją samą bolała głowa, a przecież nie była na linii ognia. Jednak Hermiona nie potrafiła znaleźć sposobu jak bez mówienia zapytać, czy nic mu się nie stało, czy to zadziałało i czy z Harrym wszystko będzie w porządku.
Była naprawdę bardzo zmęczona, ale poradziła sobie z niewerbalnym zaklęciem przywołującym; jeśli odczuwał taki ból jak się wydawało, jego zwykły eliksir przeciwbólowy niewiele mu pomoże, ale przynajmniej złagodzi cierpienie, by mógł udzielić im minimum informacji, których potrzebowali. Później pomoże mu dotrzeć z powrotem do ich pokoju, żeby położył się spać.
Ron i Ginny najwyraźniej usłyszeli tę krótką wymianę zdań, ponieważ żadne z nich nie powiedziało nic, dopóki Severus bardzo ostrożnie nie połknął dawki eliksiru, aby od razu go zwymiotować. Poruszając się bardzo powoli podniósł się do pozycji siedzącej i oparł o ścianę. Wciąż trzymał głowę w między dłońmi, a Hermiona zaryzykowała szept, starając się mówić tak cicho jak tylko mogła.
– Jesteś ranny?
Ewidentnie coś było nie w porządku, zatem pytanie o to nie miało sensu. Szczerze mówiąc, nawet jeśli był ranny to nie była pewna, czy mogłaby cokolwiek z tym zrobić.
– Nie.
– Zadziałało?
– Tak.
Opierając się pokusie zapytania, czy jest pewien którejkolwiek odpowiedzi – w końcu nie powiedziałby tego, gdyby było inaczej, a mówienie wyraźnie kosztowało go wiele wysiłku – Hermiona westchnęła z ulgą, posyłając mu uśmiech, którego przez swój stan nie miał siły docenić.
– Dzięki Bogu.
I dziękuję, kochanie. Nikt inny nie mógł zrobić tego, czego ty właśnie dokonałeś.
– No dobrze – odezwała się Ginny z okolicy łóżka – skoro już skończyliśmy, mam kilka pytań. Co właściwie zrobiliśmy Harry’emu i dlaczego? Czy wszystko z nim w porządku? Kiedy się obudzi? Co wy wszyscy robiliście tutaj od lata i dlaczego nikt Zakonie nie wydaje się wiedzieć? Od kiedy Hermiona i Snape mówią sobie po imieniu? Co się do cholery dzieje?
Hermiona słyszała, jak oddech Severusa urywa się na chwilę w stłumionym śmiechu, zanim przełknął jęk bólu; ta reakcja sama w sobie była odpowiedzią. Dotykając delikatnie jego dłoni, spojrzała po swoich przyjaciołach z ponurym uśmiechem, po czym wstała i odeszła od cierpiącego na migrenę mężczyzny, by zaspokoić ciekawość Ginny.
– Ron odpowie na wszystko, Gin. Przepraszam, że musiałaś czekać, ale kiedy skończy zrozumiesz, dlaczego to było takie ważne. Na razie pozwólmy Harry’emu odpocząć; nie wiem, w jakim stanie będzie, kiedy się obudzi.
– Wszystko? – zapytał Ron, wpatrując się w nią. – Jesteś pewna?
Hermiona skinęła głową. To wszystko i tak w końcu wyszłoby na jaw, a Ginny była przyjaciółką plus Harry nienawidził ukrywać przed nią czegokolwiek. Przynajmniej kiedy dowie się tutaj, otoczona sojusznikami i z dala od każdego, kto mógłby zachować się głupio, jej reakcja będzie pod kontrolą.
– Tak, mów dalej. Zobaczymy się na dole kiedy skończysz. Niech Harry odeśpi; ja najpierw chcę się tylko upewnić, że z Severusem wszystko w porządku. Możemy porozmawiać o wszystkim, gdy już wprowadzisz Ginny w temat.
– Dobrze. Wszystko z nim okej?
– Tak myślę. A z wami?
– Tak sądzę. To było dość męczące i naprawdę dziwne, ale chyba nic mi nie jest. Gin?
– Tak, wszystko gra. Ale jeśli ktoś wkrótce nie powie mi co się dzieje, dostanę szału.
Hermiona uśmiechnęła się smutno, świadoma że to może nie skończyć się zbyt dobrze i więcej niż szczęśliwa, że to Ron przejmie pierwsze uderzenie.
– W porządku. Do zobaczenia wkrótce.
Severus nie próbował, słownie ani w żaden inny sposób protestować, kiedy kazała mu spać; eliksir złagodził jego ból głowy na tyle, że mógł się poruszać i szeptać monosylaby bez mdłości i omdleń, ale nie robiło wrażenia, żeby zrobił o wiele więcej. W dalszym ciągu czuł ból i wyczerpanie. Gdy próbował się ułożyć usiadła na łóżku obok niego, splatając swoje palce z jego.
– Wiem, że nienawidzisz jak się zamartwiam, ale czy naprawdę wszystko w porządku? – zapytała tak cicho jak potrafiła.
– Poza bólem głowy, który wydaje się być dziką mieszanką każdego kaca, jakiego kiedykolwiek miałem i każdej walki, w której kiedykolwiek brałem udział oraz faktem, że prawdopodobnie nie mam teraz wystarczająco mocy, by zapalić świeczkę, wszystko w porządku – wymamrotał niewyraźnie. – Po prostu muszę odpocząć. – Jego usta drgnęły. – Będziesz musiała poczekać na wyjaśnienie…
– Och, zamknij się. Nie jestem taka zła. – Ścisnęła delikatnie jego dłoń. – I tak trochę poczułam. Byłeś… niesamowity, Severusie. To było wspaniałe.
Uśmiechnął się przelotnie i odwzajemnił uścisk, opadając głębiej w poduszkę z westchnieniem odprężenia.
– Czy z Harrym będzie wszystko w porządku? – zapytała.
– Nie wiem. Prawdopodobnie.
– Rozumiem. I nie masz nic przeciwko, żeby Ginny się o nas dowiedziała?
– Nie.
– Dobrze. – Uniosła jego rękę i delikatnie pocałowała wystające kostki. – Żadnych więcej pytań, obiecuję. Pozwolę ci odpocząć. Bóg wie, że zasłużyłeś.
Minęło trochę czasu zanim w końcu usłyszała kroki na schodach, a gdy w drzwiach kuchni pojawiła się Ginny, podniosła wzrok znad swojej herbaty. Wyraz twarzy jej przyjaciółki był niewyraźny, co mogło być albo bardzo dobrym znakiem, albo bardzo złym; Hermiona naprawdę nie była pewna, jak to się potoczy. Lubiła Ginny, ale nie miała tak bliskiej relacji z drugą dziewczyną jak z Harrym czy Ronem i nie potrafiła tak łatwo przewidzieć jej reakcji.
– Gdzie jest Ron? – zapytała ostrożnie.
– Kazałam mu zostać na górze. Babska rozmowa to nie jego interes.
Ginny przez chwilę przyglądała się jej spokojnie, po czym uśmiechnęła się i podeszła, żeby zrobić sobie herbatę.
– Nie panikuj. Żadnych klątw, obiecuję. I tak nie sądzę, żebym dała radę rzucić coś imponującego, a jeśli cię przeklnę nigdy się nie dowiem co się dzieje, prawda?
Z ulgą odwzajemniła uśmiech.
– Ron ci nie powiedział?
– Tylko ogólnikowo. Znasz mojego brata, Hermiono. Czego się po nim spodziewałaś? Podstawowe podsumowanie brzmiało: „są razem i to jest dziwne i czasami naprawdę przerażające”. Oczywiście po tym jak opowiedział mi wszystko o horkruksach. To po prostu dziwne… wokół nas były kawałki duszy Sama-Wiesz-Kogo i nikt nie wiedział?
– Dumbledore wiedział. – Przerwała Hermiona. – Co ci powiedział o pamiętniku, kiedy już było po wszystkim?
– Szczerze mówiąc, nie za dużo. Że jestem teraz bezpieczna i to się więcej nie powtórzy i że teraz wiem, że muszę być bardziej ostrożna i że biorąc pod uwagę okoliczności dobrze sobie poradziłam. I tak byłam zbyt przerażona, by pytać o szczegóły.
– W porządku. Nie wiem, czy wtedy był świadomy co się działo, czy nie, ale myślę że niedługo potem się zorientował. Sądzę, że musiał wiedzieć od lat.
– Czy Harry o tym wie?
– Nie jestem pewna. Nie powiedzieliśmy mu wprost. Nie chciałam go ranić, kiedy teraz, gdy Dumbledore nie żyje nie ma to już znaczenia. Prawdopodobnie sam to rozpracował, ale myślę, że dopóki nikt nic nie powie, może udawać.
– Brzmi jak on. Zobaczę, czy zechce porozmawiać później. W każdym razie kiedy już zniosę wszystkie jego przeprosiny za to, że nie powiedział mi wcześniej – dodała Ginny, uśmiechając się w sposób, który powiedział Hermionie, że bardzo dobrze zna swojego chłopaka. – Nie żeby to była nowość. Nie mogę się doczekać moich urodzin. Nie ciosał mi kołków na głowie w tym temacie, w przeciwieństwie do mamy. – Usiadła wygodnie i odstawiła kubek. – Więc. Ty i Snape?
– Tak.
– …Czemu?
Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu; to było naprawdę dobre pytanie, jako że Severus był wyjątkowo trudny do rozszyfrowania i świetny w ukrywaniu swojego prawdziwego ja przed otoczeniem.
– Ponieważ w rzeczywistości kiedy go poznasz, jest naprawdę niesamowity – odpowiedziała. – W niczym nie przypomina człowieka, którego udaje. Cóż, w każdym razie w niewielkim zakresie. Czy Ron powiedział ci jak zaczęłam spędzać z nim więcej czasu?
– Tak jakby. On jest beznadziejny w wyjaśnianiu czegokolwiek, wiesz o tym, ale powiedział mi, że odbywałaś treningi uzdrowicielskie i sporo się z nim widywałaś, kiedy został ranny będąc Śmierciożercą i że chodziliście razem biegać, kiedy już przestaliście się nienawidzić. I że próbował pomóc ci uczyć Harry’ego Oklumencji.
– Tak. Trochę to zajęło, ale stopniowo pod fasadą zaczęłam dostrzegać fragmenty tego, jaki naprawdę był. Nie jest taki, jak myślisz, Gin.
– No cóż, mam nadzieję, że nie – odparła rzeczowo jej przyjaciółka – ponieważ uważam, że to podły, złośliwy drań.
Hermiona wbrew sobie zaczęła się śmiać.
– Potrafi nim być, o tak. To nie była tylko gra. Ale pod tym podłym, złośliwym draniem kryje się cudowny mężczyzna. Jest mądry, zabawny, opiekuńczy i odważny, a czasami potrafi być naprawdę słodki i delikatny – o ile nikt inny nie patrzy — dodała smutno, uśmiechając się czule.
– Hmm – powiedziała sceptycznie Ginny. – Uwierzę ci na słowo. Czy Ron mnie wkręcał, kiedy powiedział, że jesteś zaręczona?
– Nie. – Wyciągnęła rękę, eksponując pierścionek do podziwiania. – Poprosił o rękę w moje urodziny.
– To brzmi dziwnie romantycznie jak na Snape’a.
– To nie było tak romantyczne, jak się wydaje – powiedziała sucho Hermiona, uśmiechając się na to wspomnienie. – Żadne z nas nie zna się za bardzo na romansowaniu.
– Myślę, że to prawda. Nigdy tak naprawdę nie byłaś urodzoną romantyczką. – Ginny potrząsnęła głową. – Ale jednak to dziwne, Hermiono.
– Wiem o tym, uwierz mi. Dłuższą chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego pomysłu. Minęło też sporo czasu, zanim cokolwiek się wydarzyło. Był równie niepewny co ja.
– Naprawdę? – Sugestywnie przeciągnęła słowo, a Hermiona znów zaczęła się śmiać.
– Nie o to mi chodziło! Nie mam na myśli… tego. Tylko stronę emocjonalną, z którą mieliśmy na początku kilka trudności. Ma trochę problemów z poczuciem własnej wartości, a ja nie jestem zbyt pewna siebie jeśli chodzi o… cóż, wszystko co dotyczy ludzi, a nie książek.
– Też mi się tak wydaje – zgodziła się Ginny. – Jesteś tego pewna?
– Absolutnie – odpowiedziała bez wahania.
Po dłuższej chwili jej przyjaciółka uśmiechnęła się.
– No dobrze. Muszę przyznać, że jestem ciekawa, co się z wami stanie. Kto jeszcze wie?
– Właściwie to kilka osób. Sądzę, że Pani Pomfrey przeczuwała, że tak się stanie jeszcze zanim którekolwiek z nas było tego świadome. Powiedzieliśmy profesor McGonagall, która z kolei powiedziała twojej mamie. Twoja mama mogła wygadać się twojemu tacie, co do tego nie mam pewności – nawet go nie widywałam. A Harry i Ron i tak musieli się dowiedzieć, skoro wszyscy mieszkamy w tym samym domu.
– To dość okropne miejsce. Snape naprawdę tu mieszka?
– To długa historia. Szczerze mówiąc, nie zauważam już jak tu jest ponuro.
– Skoro tak mówisz. – Nagle na usta Ginny wpłynął szelmowski uśmiech. – Muszę zapytać, Hermiono. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli tego nie zrobię. Jaki on jest w łóżku?
Oboje zgięły się w pół, zaśmiewając do łez. Hermiona poczuła, że się rumieni, gdy odpowiedziała bez tchu:
– To nie twoja sprawa! Ale powiem, że absolutnie nie wnoszę żadnych skarg. I na miłość boską, nie mów mi nic o Harrym. Naprawdę nie muszę wiedzieć.
– Nie umiesz się bawić. Ale skoro jesteśmy przy tym temacie… myślisz, że ujdzie mi na sucho zmuszenie Rona do spania tutaj dzisiejszej nocy?
– Chyba powinnam zaznaczyć, że wszyscy jesteśmy wykończeni, a Harry wciąż jest nieprzytomny. – Potrząsnęła głową z uśmiechem. – Jeśli będziesz ostrożna, nic ci nie będzie. Severus nic nie powie ani nie zrobi, chyba że któreś z was go sprowokuje. Nie róbcie z tego przedstawienia – i nie zapomnijcie o zaklęciach wyciszających – a będzie dobrze. Nie sądzę, żeby w swoim stanie zwracał na to uwagę; jest całkowicie wyczerpany i ma paskudną migrenę.
– A więc co, zamierzasz go utulić do snu i dać buziaka na dobranoc?
– Coś w tym stylu. Ale bądź ostrożna, Gin, okej? Mi nie przeszkadza, że się ze mną droczysz; nie jesteś wystarczająco wredna, by posunąć się za daleko, ale jeśli on cię podsłucha, straci panowanie nad sobą. Severus naprawdę nie lubi, gdy się o nim mówi, nieważne jak nieszkodliwe. Toleruje chłopców, ale jeśli przekroczą granicę staje się znów przerażający profesorem, którego wszyscy nienawidziliśmy.
– A ciebie to pewnie kręci, co? Zbereźnico jedna.
– Cicho siedź, Ginny.
To był bardzo, bardzo długi dzień. Kiedy Hermiona w końcu spojrzała na zegar, z zaskoczeniem zauważyła, że odseparowanie i zniszczenie ostatniego horkruksa zajęło ponad cztery godziny; nic dziwnego, że wszyscy byli tak zmęczeni. Zostawili Harry’ego śpiącego; zaklęcie przestanie działać przed świtem i do tego czasu solidna dawka snu mu nie zaszkodzi. Severus spał przez chwilę ze względu na czyste wyczerpanie; obudził się nadal z bólem głowy, ale nieporównywalnym z tym, który wcześniej go unieruchomił i zdołał pokuśtykać na dół po coś do jedzenia, zanim wrócił do łóżka.
Hermiona siedziała na dole i przez chwilę rozmawiała z Ronem i Ginny, po czym przymknęła oko na tę ostatnią wymykającą się na górę. Pomogła Ronowi przemienić sofę w prowizoryczne łóżko, życzyła mu wreszcie dobrej nocy i sama podążyła w ślady rudowłosej. Severus obudził się na chwilę, kiedy wsunęła się do łóżka obok niego, sennie przesuwając się, by zrobić jej miejsce, po czym przytulił się do jej pleców jak miał w zwyczaju, owijając ramieniem jej talię i ponownie pogrążył we śnie. Wtulając się w znajome kształty jego ciała, dziewczyna zamknęła oczy i zrelaksowała się, zasypiając po raz pierwszy od wielu miesięcy prawie całkowicie wolna od zmartwień i stresu.
*Sushumna Nadi- według filozofii Wschodu jeden z kanałów (środkowy), którym przebiega energia życiowa człowieka. Rozpoczyna się w kości krzyżowej i podnosi wzdłuż kręgosłupa aż do osiągnięcia czubka głowy. Odpowiada naszemu centralnemu, przywspółczulnemu układowi nerwowemu. Odpowiada za nasz wzrost duchowy oraz naszą fizyczną, mentalną i emocjonalną równowagę.
trochę ją ominęło 🙂Wróć do czytania