Goniąc Słońce – Rozdział LX

Goniąc Słońce LX


“Pierwszy raz, gdy pokochałem na zawsze
Wyszeptałaś moje imię
Od razu wiedziałem, że mnie kochasz
I jakim jestem głupcem.

Pierwszy raz, gdy pokochałem na zawsze
Odrzuciłem wszystko inne
Kazałem sercu podążać za tobą
Nie ukrywając się.

I jeśli marzenia są tylko dla dzieci
A miłość to opowieść głupców.
Przeżyję to marzenie z tobą.

Przez całe życie i na zawsze
Będzie prawda, którą znam
Choć mój świat w mak się rozpada
Dzięki twej miłości przetrwam.”

– Beauty and the Beast, 'The First Time I Loved Forever.’

 

Listopad 1997

Ostatni tydzień był absolutnie szalony, powiedziała Hermiona sama do siebie. Nawet jak na nasze standardy.

Obecnie kręciła się po korytarzu na Grimmauld Place, czekając na Severusa; wkrótce mieli spotkać się z jej rodzicami, wciąż ukrywającymi się na południu Francji. Pożyczyła Hedwigę w noc śmierci Voldemorta, żeby dać im znać, że to już koniec i wkrótce będzie mogła ich zobaczyć i zabrać do domu. Jednak od tego czasu wszyscy mieli ręce pełne roboty.

Zakon miał wiele do zrobienia, głównie z udziałem Ministerstwa; próba znalezienia kogoś, kto faktycznie wszystkim pokieruje okazała się prawdziwym utrapieniem, ponieważ większość kompetentnych ludzi albo nie żyła, albo uciekła z kraju. W tej chwili profesor McGonagall, pan Weasley i Tonks pełnili nieoficjalne stanowisko zarządców, starając się znaleźć kogoś, kogo mogliby mianować ministrem, nawet tymczasowo; jak na ironię, niechlubna, chorobliwie pedantyczna i nadmiernie zorganizowana postawa Percy’ego oraz jego mikroskopijna dbałość o szczegóły okazały się bezcenne. Ludzie powoli wracali do pracy i niektóre departamenty ministerstwa zaczynały funkcjonować od nowa, ale był to bardzo stopniowy proces i dopóki ktoś nie obejmie kierownictwa, istniały dość duże ograniczenia tego, co można było zrobić.

Sprawa więźniów będzie musiała poczekać, aż to, co zostało z Wizengamotu zostanie pozbierane i przywrócone na stanowisko; w tej chwili nieoficjalnie podzielono ich na dwie grupy. Jedna była w Malfoy Manor, nominalnie pod strażą Lupina, Billa i wszystkich innych, których można było oddelegować, ale w rzeczywistości podlegała Malfoyom. Oczywiście technicznie rzecz biorąc Lucjusz, jego żona i syn również byli więźniami, ale szczerze mówiąc nikt nie miał czasu ani środków i zostali zwolnieni warunkowo z pouczeniem, że jeśli uciekną lub kogoś zaatakują, Severus zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Rozwiązanie było dalekie od ideału, ale jak dotąd działało znakomicie i żadne z nich nie sprawiało kłopotów – przynajmniej z tego, co Hermiona słyszała, ponieważ trzymała się od nich z daleka.

Druga grupa więźniów znajdowała się w Azkabanie, z którego zostali zwolnieni wszyscy, których wsadzili tam Śmierciożercy. Obecnymi więźniami byli ci, którzy odmówili poddania się lub ci, którzy, jak powiedzieli Severus i Lucjusz, działali dobrowolnie, bez potrzeby stosowania przymusu; ku osobistej satysfakcji wszystkich zaangażowanych znajdowała się wśród nich Umbridge. W tej chwili byli traktowani dosyć dobrze, jako że nie zostało zbyt wielu dementorów i minie trochę czasu, zanim będzie można ich właściwie osądzić.

W tej chwili pozycja Hogwartu na liście priorytetów spadła. Przy dobrych wiatrach szkoła zostanie ponownie otwarta po Bożym Narodzeniu, ze stratą tylko jednego semestru, ale Zakon nadal kontaktował się z ludźmi i próbował ustalić, kto jeszcze żyje. Minie chwila, zanim zdołają znaleźć wystarczającą liczbę nauczycieli, aby usunąć ostatnie elementy ochrony i ponownie otworzyć zamek i dłuższy czas zanim profesor McGonagall będzie mogła zacząć ustalać, ilu członków personelu pozostało i rozpocząć rozmowy kwalifikacyjne. Będzie musiała również określić liczbę uczniów, którzy wrócą i zorganizować pierwsze roczniki.

Hermiona spędziła znaczną część ostatnich kilku dni z Poppy w Świętym Mungu; po odbiciu Ministerstwa i Azkabanu trafiło tam wielu uratowanych więźniów w bardzo złym stanie i personel potrzebował wszelkiej możliwej pomocy. Zaciągnęła Rona i bliźniaków do pomocy, ponieważ poza Harrym i Ginny – którzy byli zbyt skupieni na sobie nawzajem, by w jakikolwiek sposób pomóc – wszyscy inni byli zbyt zajęci. Mimo, że spędziła dość dużo czasu na niekończących się przesłuchaniach przeprowadzanych przez absolutnie zachwyconą Dilys, była dumna z tego, jak wiele udało im się zrobić.

Resztę czasu spędzała z Severusem, który zniknął z radaru tak bardzo, jak tylko mógł i starał się trzymać ludzi na dystans, podczas gdy uporządkowywał swoje sprawy. Przebywali w Kwaterze Głównej ze wszystkimi innymi, więc pomagał, kiedy był naprawdę potrzebny, ale spędzał bardzo dużo czasu na samotnym rozmyślaniu i próbach pogodzenia się z tym, co się wydarzyło. Całe jego życie koncentrowało się na pokonaniu Voldemorta, dłużej niż Hermiona była na świecie, a teraz gdy odzyskał wolność, przyzwyczajanie się do tego stanu zajmowało mu chwilę. Pomimo obaw, robiło wrażenie, że czuł się dobrze; może był trochę cichszy, nieco częściej zamyślony, trochę nerwowy, bardziej niespokojny we śnie, a w łóżku zmieniał się w prawdziwą przylepę, ale ogólnie wydawał się sobie radzić. Ostrzegł ją, że to prawdopodobnie nie potrwa długo, ale teraz wszystko było w porządku, zapewne dlatego, że mnogość zdarzeń i spraw do załatwienia automatyczne powodowała brak czasu na załamania nerwowe.

Ponadto, dziewczyna przenosiła wszystkie rzeczy rodziców z powrotem do ich domu i upewniała się, że mieszkanie jest gotowe na ich powrót. Pracowała ciężko, więc nie miała czasu martwić się o to, jak zareagują kiedy zacznie im opowiadać o wszystkim, co się działo. W tej chwili to jej życie osobiste zajmowało jej uwagę – Severus nie stanowił niczyjej wizji „idealnego” partnera, szczególnie w mugolskim świecie – ale samo powiedzenie rodzicom o wojnie mogłoby ich przerazić, biorąc pod uwagę wszystko co zrobili, odkąd ostatni raz ich widziała.

Delikatny czubek palca zdecydowanym ruchem odsunął jej dolną wargę od zębów i stłumiła pisk zaskoczenia, gdy spojrzała na Severusa, który uniósł jedną brew i uśmiechnął się lekko. 

– Skup się – skarcił ją lekko, kręcąc głową. – Czy naprawdę jesteś taka zdenerwowana?

– Jakbyś ty nie był – odparła, dostrzegając w jego ciemnych oczach charakterystyczną pustkę tarcz oklumencyjnych.

Oczywiście, zignorował to. 

– Hermiono, z tego co wywnioskowałem z moich obserwacji, twoi rodzice odczują taką ulgę, że żyjesz i nie jesteś ranna, a niebezpieczeństwo minęło, że wszystko inne to tylko szczegóły. To powiedziawszy, szczerze polecam kłamstwo  – dodał łagodnie – albo przynajmniej przemilczenie najgorszych części. Ciężko jest przełożyć na realia mugolskie podejście do rabowania banków lub zabawiania się w czyimś mózgu – czy tym, co przynajmniej uchodzi za mózg Pottera – lub planowania zabójstwa i wzięcia udziału w bitwie. Zwłaszcza, że ​​większość twoich opiekunów była całkowicie nieświadoma i nie miała pojęcia, gdzie jesteś i co robisz.

– A opiekun, który wiedział i bezwstydnie mnie wykorzystywał? – powiedziała kokieteryjnie. Kącik jego ust drgnął w odpowiedzi, ale się nie uśmiechnął; wiedziała, że naprawdę się tym denerwował. Nie dlatego, że obchodziło go co myślą o nim jej rodzice, ale dlatego, że wiedział, jak to dla niej ważne. – W każdym razie zawsze mówisz, że jestem okropnym kłamcą.

– Większości nastoletnich dziewcząt udaje się przekonująco okłamywać przynajmniej swoich ojców, nawet jeśli ich matki zwykle nie dają się oszukać – odparł. – I w tym przypadku będą chcieli zaakceptować kłamstwo. Wiesz już, że twoi rodzice nie chcą słuchać o realiach twojego świata; wyobrażam sobie, że okłamywałaś ich odkąd minęło kilka pierwszych miesięcy pierwszego roku. Chyba że naprawdę im powiedziałaś, że prawie zostałaś zabita przez trolla?

– Och, cicho siedź. Jesteś gotowy?

– Jak nigdy. Dokąd właściwie się wybieramy?

– Francja. Czy to problem? Nigdy nie próbowałam aportować się do innego kraju. Czy zamiast tego powinniśmy użyć świstoklika?

– Nie, to nie jest konieczne. Aportacja potrwa trochę dłużej i późniejsze zawroty głowy będą nieco bardziej odczuwalne, ale nie będzie to nic poważnego. Oczekują nas?

– Tak.

– Więc chodźmy.

Kiwając głową, ujęła jego ramię i skoncentrowała się, zamykając oczy i wciągając ich w wirującą ciemność. Zanim zdążyła zrobić coś więcej niż odzyskać równowagę i otworzyć oczy, o cal od jej ucha rozległo się przeszywające wycie i zachwiała się, gdy kulka rudego puchu rzuciła się na nią z oparcia krzesła. Łapiąc kota mniej lub bardziej odruchowo, Hermiona ukryła twarz w jego futrze i przytuliła go, zaciskając oczy i starając się nie płakać. 

– Cześć, Krzywołapku – wyszeptała ochryple, gdy zaczął mruczeć głośniej niż silnik, aż całe jego ciało zaczęło wibrować. – Tęskniłeś za mną? – Chwilę później otoczyły ją ramiona rodziców i przegrała walkę ze łzami.

Wcale nie byłaby zdziwiona, gdyby do czasu aż zdołała przestać płakać, Severus wziął nogi za pas, ale w kiedy wytarła oczy i rozejrzała się wokół, wciąż stał obok, obserwując ją z wyrazem starannie opanowanego rozbawienia. Najwyraźniej też został już zaadoptowany, ponieważ drapał wciąż mruczącego Krzywołapa za jednym uchem i miał sporo rudych włosów przyklejonych do płaszcza. 

– Przepraszam, Severusie – odezwała się nieśmiało. Powiedziałam mu, że nie będę się wzruszać.

Uśmiechnął się lekko, odwracając głowę by uniknąć wąsów jej futrzastego przyjaciela, gdy Krzywołap powąchał mu szczękę. 

– Przeżyję. – Spoglądając na jej rodziców, pochylił głowę. – Dzień dobry.

– Dzień dobry, profesorze – odpowiedziała uprzejmie jej matka, wycierając oczy; Hermionie nie podobał się sposób, w jaki się uśmiechała. – Dobrze znowu pana widzieć.

Oczy Severusa zwęziły się nieznacznie, kiedy skinął głową. 

– Udało mi się przekazać prezent urodzinowy Hermiony na siedemnaste urodziny, ale jeśli wysłaliby państwo coś na jej osiemnaste urodziny, to by do nas nie dotarło – powiedział ostrożnie. – Ostatnie kilka miesięcy było dosyć burzliwe.

Ojciec Hermiony uśmiechał się teraz, gdy wyciągnął z kieszeni coś, co okazało się być kamieniem krwi, który Severus pomógł stworzyć lata temu. 

– Zorientowaliśmy się. Świecił dość spokojnie przez długi czas, a potem… kiedy, w maju? – pewnego wieczoru zaczął przybierać różne ciekawe kolory. Wiedzieliśmy, że coś się wydarzyło.

Jej matka podjęła opowieść. 

– Uspokoił się po kilku godzinach. Od tego czasu było kilka dni, kiedy dziwnie migał, ale nie tak intensywnie. Co ty u licha kombinowałaś?

– To bardzo, bardzo długa historia, mamo – wtrąciła się pospiesznie Hermiona, uśmiechając się z żalem słysząc nieadekwatność tego opisu. – Opowiem wam, obiecuję, ale to zajmie kilka dni. Wygraliśmy i jestem bezpieczna; czy reszta nie może poczekać, aż wrócimy do domu? 

Nie żeby to był jeszcze jej dom, ale jednak.

– Hermiono Jean Granger, czy naprawdę wyobrażasz sobie, że pozwolę ot tak zostawić tę sprawę? – spytała matka, kręcąc głową i uśmiechając się. – Bo nie jestem szczególnie zaskoczona, widząc dzisiaj z tobą profesora Snape’a. Widzisz, w ciągu ostatnich kilku miesięcy ten kamień zmieniał kolor… – Przerwała i uśmiechnęła się triumfalnie. – Na właściwie ten sam odcień różu, który oblał właśnie twoją twarz.

– O Boże – powiedziała cicho Hermiona, desperacko walcząc z rumieńcem. Nie chciała, żeby się dowiedzieli w ten sposób. Odwracając się, spojrzała gniewnie na Severusa. 

– Nie ostrzegłeś mnie, że tak się stanie!

– Nie wiedziałem – zaprotestował, wyglądając na nieco zakłopotanego.

– Byle spokojnie – powiedział łagodnie jej ojciec. – To nie tak, że nic nie podejrzewaliśmy – dodał, wpatrując się bezpośrednio w Severusa, który zaczął żywo interesować się podłogą.

– Czy ktoś w końcu zdradzi mi, co powiedział wam w zeszłym roku? – spytała z nielojalną ulgą, że cała uwaga skupiła się na jej partnerze, a nie na niej.

– Nie chodzi o to, co powiedział – powiedziała w zamyśleniu jej matka – ale o to, jak to powiedział. Powiedzmy po prostu… byliśmy całkiem pewni, że będziesz pod dobrą opieką.

Severus wciąż przyglądał się podłodze, jakby była to najbardziej fascynująca rzecz, jaką kiedykolwiek widział, a napięcie w jego ramionach wskazywało, że prawdopodobnie wspominał z tęsknotą klątwę Cruciatus jako coś mniej bolesnego niż to. Hermiona pomyślała z pewnym rozbawieniem, że naprawdę był bardzo skomplikowanym człowiekiem; wyglądał na wyraźnie zakłopotanego, ponieważ chciał, ponieważ czuł, że zrobi to lepsze wrażenie niż jego zwykła pozbawiona wyrazu maska ​​ – i prawdopodobnie liczył też na współczucie. Emocje były autentyczne, ale podjął wykalkulowaną decyzję, by je ujawnić; jak zawsze fachowo ocenił, jak najlepiej rozegrać sytuację. Ślizgoni.

Podążając za jego przykładem, starała się wyglądać na potulną i zawstydzoną. 

– Nie jesteście… mną rozczarowani, prawda? 

To było szczere pytanie; jakaś część niej od miesięcy martwiła się reakcją rodziców.

– Jeszcze nie – odpowiedziała tajemniczo jej matka. – Myślisz, że chcesz coś jeszcze powiedzieć?

Severus odchrząknął cicho, aby zwrócić na siebie uwagę; bardzo się starał być czarującym, zauważyła Hermiona, obserwując jak ostrożnie odkłada Krzywołapa, zanim wyprostował ramiona i podszedł do niej. Nie osłaniał swoich myśli; wyraźnie starał się wyglądać mniej groźnie i ponuro, wspomagany przez mruczącego i podążającego za nim kota. Odetchnął i sięgnął po lewą rękę Hermiony, splatając swoje palce z jej i unosząc ją tak, że światło załamało się w kamieniach na jej pierścionku. 

– Być może to? – powiedział trochę nieśmiało.

Jej rodzice wpatrywali się w nich w milczeniu z raczej oszołomionymi minami przez dłuższą chwilę, zanim matka odchrząknęła. 

– Dobrze, młoda damo, zabierzemy nasze rzeczy, a potem wracamy do domu na bardzo długą rozmowę. To obejmuje również pana, profesorze.

– Severusie – poprawił cicho, unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego.

Kiedy zbierali bagaże, Hermiona zdołała się do niego uśmiechnąć pod osłoną całego zgiełku. Ułożyła Krzywołapa w zgięciu ramienia; mruczenie półkuguchara brzmiało teraz raczej ochryple, ale wyraźnie nie zamierzał przestać. 

– Dobra robota – szepnęła. – Świetnie sobie radzisz. Mówiłam ci, że cię pokochają.

– Jesteś mi coś winna – odparł półgłosem, potrząsając głową. – Nie jestem w tym dobry, cholera.

– Właściwie myślę, że wszystko będzie dobrze.

 

Sierpień 1998

Słońce właśnie wschodziło, kiedy Hermiona otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie, wsłuchując się w odległe odgłosy morza i czując wpadający przez otwarte okno chłodny wiatr. Później zrobi się gorąco, ale w tej chwili było cudownie. Zastanawiała się jaki jest dzień. Naprawdę straciła rachubę. Uśmiechając się lekko, spojrzała w bok na przyczynę; Severus leżał obok niej nieelegancko na plecach, chrapiąc cicho, z jedną ręką zwisającą z krawędzi łóżka. Prześcieradło luźno zaplątało się wokół jego smukłych bioder. Nawet we śnie wyglądał na dość zadowolonego – jak sądziła, zasłużenie.

Chyba wciąż był to pierwszy tydzień ich miesiąca miodowego, ale równie dobrze mogli już zacząć drugi. Dni zlewały się w cudowną mgiełkę słońca, seksu i dobrego jedzenia. Byli na południowym wybrzeżu Cypru; jego pomysł, który szczerze zaaprobowała, gdy tylko przybyli. Zaproponował wyjazd na miesiąc miodowy, aby uciec od większości ślubnych planów, najwyraźniej obawiając się, że połączenie jej matki i pani Weasley – plus sporadyczne ingerencje Poppy Pomfrey – będą zbyt trudne, by sobie z nimi poradzić.

Planowanie ślubu jeszcze w szkole i utrzymywanie przygotowań w tajemnicy było, delikatnie mówiąc wyzwaniem, zwłaszcza, że ​​większość każdego weekendu spędzała z Severusem i żadne z nich naprawdę nie chciało wdawać się w niekończące się dyskusje z jej rodzicami, podczas gdy mogliby oddać się znacznie przyjemniejszym czynnościom. Utrzymanie wesela jako kameralnej imprezy było dość łatwe, bo po prostu nie miała zbyt rozbudowanej listy gości; Harry, Ron i wszyscy Weasleyowie, profesor McGonagall, Poppy i jej rodzice. Nie widywała się zbyt często z pozostałymi krewnymi, a oni nie wiedzieli, że jest czarownicą, więc nie było powodu, dla którego którykolwiek z nich musiałby tam być. Byłoby miło, gdyby Hagrid mógł uczestniczyć, ale ponieważ wybrali mugolską ceremonię mógłby nie zrozumieć bardzo wielu rzeczy, a poza tym teraz szczęśliwie mieszkał we Francji. Tonks się nie pojawiła, gdyż wszyscy zgodzili się, że obecność Lupina to bardzo zły pomysł, mimo że obiecał się zachowywać.

Jedynymi osobami, które zaprosił Severus byli Malfoyowie. Hermiona nie była z tego powodu zachwycona, ale uparł się, a ponieważ była to jedyna rzecz, o którą prosił, tak naprawdę nie mogła odmówić. Lucjusz był jego jedynym przyjacielem i dlatego Severus chciał, żeby był drużbą, koniec dyskusji. Przyznał też radośnie, że dla własnej rozrywki chciał zobaczyć całą trójkę przebraną za mugoli przez kilka godzin. Ku własnemu zaskoczeniu i lekkiej niechęci Hermiona polubiła Lucjusza, pomimo wszystkiego, co zrobił; miał całkiem podobne do Severusa poczucie humoru i trudno było nie reagować na jego bezwstydne kpiny, które nie były otwarcie złośliwe – poza tym przymiarki ubrań były najwyraźniej bardzo zabawne; Severus opisał jak jego przyjaciel flirtował z każdą kobietą w sklepie.

Z innymi Malfoyami musiała spotkać się tylko kilka razy. Pierwsze spotkanie z Narcyzą było raczej nieprzyjemne; albo Severus, albo Lucjusz – lub prawdopodobnie obaj – ewidentnie interweniowali, ponieważ kolejne spotkania przebiegły w sztywnej i uprzejmej, ale nie niemiłej atmosferze. Draco w ogóle się do niej nie odzywał, poza wymamrotanymi gratulacjami po samej ceremonii, ale z chęcią przyjęła to zamiast obelg.

Nie było też wieczoru kawalerskiego ani panieńskiego; ostatni wieczór przed ślubem spędzili z Harrym i Ronem na Grimmauld Place, tylko we troje. Niewiele mówili, ale po tym, co razem przeszli, nie musieli. Severus poszedł z Lucjuszem na drinka do Gospody pod Świńskim Łbem w Hogsmeade – najwyraźniej znał właściciela – i spędził wieczór wyjaśniając swojemu przyjacielowi, jak do diabła to wszystko się wydarzyło. Dyskusja była prawdopodobnie bardzo zabawna. O ile wiedziała nie upili się, ani nie zrobili niczego głupiego.

Sam ślub pamiętała jak przez mgłę. Przez większość czasu koncentrowała się zaciekle na oklumencji, aby się nie rozkleić, kategorycznie odmawiając płaczu bez względu na to, jak się czuła. Z tego co widziała, tak samo robił Severus, ale pamiętała wyraz jego oczu, kiedy szła do ołtarza i sposób, w jaki utrzymywał kontakt wzrokowy nie mrugając, gdy składali przysięgi. Żadne z nich nie przebywało na przyjęciu zbyt długo, bezwstydnie wymykając się po załatwieniu formalności; Harry wysłał Hedwigę dwa dni później, informując ich, że wszyscy bardzo, bardzo się upili po ich wyjściu i że listy zaczynają się piętrzyć. Nie wspomniał o gazetach, ale bez wątpienia Prorok był w siódmym niebie mogąc babrać się w skandalu.

Hermiona nie mogła powiedzieć, że ją to obchodziło. Przeciągając się ponownie, wyjrzała przez okno, gdy niebo się rozjaśniło; było tu pięknie. Mieszkali w małej willi tuż przy prawie prywatnej plaży, w odległości krótkiego spaceru od ładnego miasteczka, którego nazwy nie potrafiła wymówić; Severus mówił płynnie starożytną greką i dość znośną nowoczesną, co do tej pory wywarło na mieszkańcach na tyle duże wrażenie, że uniknęli wpadnięcia w pułapki zastawione na turystów. Udało jej się nawet kilka razy zaciągnąć go nad morze, gdy słońce zeszło nisko, aby uniknęli poparzeń i odkryli, że choć seks na plaży brzmiał romantycznie, w rzeczywistości oznaczał dużą ilość piasku w bardzo niekomfortowych miejscach. Nadrobiliśmy w łóżku, pomyślała z rozbawieniem rozglądając się po pokoju. Dzięki Bogu za zaklęcia czyszczące. I zaklęcia wyciszające.

Jak na razie życie małżeńskie zaczynało się bardzo dobrze. Ukończyła szkołę zaledwie kilka miesięcy temu z kompletem Wybitnych z OWUTEMów i planowała przyjrzeć się kwalifikacjom z mugolskiej psychologii, prawdopodobnie połączonymi z praktyką uzdrowicielską w Św. Mungu specjalizującą się w stresie pourazowym. Severus zgodnie z jego własną sugestią miał być jej głównym królikiem doświadczalnym; był w o wiele lepszym stanie niż sześć miesięcy temu, ale wciąż czasami miewał epizody, w których uwydatniała się jego trauma. Wówczas wychodził sam na kilka godzin i wracał bardzo cichy oraz chętny do przytulania. Kiedy dojdzie do tego punktu w swojej nauce, był gotów spróbować opisać, co się z nim dzieje podczas tych momentów i jak sobie z nimi radzi, co doceniała. Większość czasu spędzał osobno, pracując, nawiązując kontakty, sortując papierkową robotę i przygotowując się do założenia profesjonalnej firmy warzelniczej, kiedy ich sytuacja się ustabilizuje.

Ale to wszystko były plany na przyszłość; na razie musieli znaleźć dom – bez wątpienia z dwoma portretami, które nie mogły zostać pominięte – i kłócić się o to, czy musi znaleźć pracę, aby pokryć część swoich wydatków przed kontynuowaniem studiów. I ogarnąć bez wątpienia niemałą górę nienawistnych listów, które prawdopodobnie czekały na nich, kiedy wrócą do Anglii.

Wydawało się, że jej przyjaciele też całkiem nieźle sobie radzą w organizowaniu swojego życia. Harry i Ron byli poważnie zaangażowani w program szkolenia aurorów i obaj okazali się dobrze rokować, według swoich nauczycieli; Fred i George obstawiali ile czasu minie, zanim Harry oświadczy się Ginny, która prowadziła rozmowy z kilkoma lokalnymi drużynami quidditcha. Po wojnie wszyscy byli trochę nerwowi, ale teraz wszystko wróciło do normy. Cokolwiek znaczyła „norma”, dodała w myślach; z pewnością nie spodziewała się, że tak potoczy się jej życie.

Severus ziewnął, rozpraszając jej uwagę, jak zwykle; zerkając na niego, uśmiechnęła się czule, gdy przeciągnął się i powoli otworzył oczy, by obdarzyć ją zaspanym uśmiechem. 

– Dzień dobry. Chyba.

– Tak, dzień dobry. Chyba jest ranek. Wschodzi słońce. Ale nie wiem, jaki dziś dzień.

– Mmm. – Przewracając się na bok, przysunął się bliżej, rozplątując prześcieradło. – Jestem pewien, że ktoś nas oświeci, gdy skończą się pieniądze. Nie żeby któreś z nas miało coś ważnego do robienia w najbliższym czasie.

– Masz na mnie zły wpływ – zbeształa go uśmiechając się, po czym zaśmiała się cicho, gdy objął ją w talii i pochylił, wtulając w jej szyję. – Naprawdę, Severusie! Nie jesteś jeszcze wykończony?

– Najwyraźniej nie – mruknął; poczuła na skórze jak się uśmiechnął, gdy całował miejsce pod uchem, które zawsze powodowało u niej dreszcze. – Musisz się bardziej postarać… żono.

Mrucząc z rozkoszy, Hermiona owinęła ręce wokół jego szyi, zastanawiając się, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do tego, że ktoś w ten sposób się do niej zwracał. Na pewno dużo czasu zajmie jej przywyknięcie do nowego podpisu; dziwnie było nie być już Granger. Odwróciła głowę i pocałowała go, delikatnie przygryzając jego dolną wargę. 

– Myślę, że powinieneś pamiętać, że nie jesteś już nastolatkiem, mężu – odparła, powoli przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej, drapiąc lekko i poczuła, jak zadrżał. Chociaż od zakończenia wojny Severus wydawał się odmłodzony o lata stresu i bólu; w tej chwili, kiedy uśmiechnął się patrząc jej w oczy, zanim pochylił się by ją pocałować, wyglądał młodziej i szczęśliwiej niż kiedykolwiek. Jego cała postura była rozluźniona, ​​a ostre rysy twarzy złagodniały.

– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – odpowiedział przy jej ustach, unosząc rękę, by pogłaskać jej piersi; czuła na skórze lekki chłód jego obrączki. – Wydawało się, że mocno rozmyślałaś, kiedy się obudziłem – zauważył między pocałunkami, wędrując rękami po jej ciele.

Mapując opuszkami palców jego znajome blizny, wymamrotała zgodę w jego usta, po czym oderwała się, by pocałować jego szczękę i przesunęła się w dół do szyi. 

– Tylko wspominałam, co wydarzyło się w zeszłym roku, to wszystko – powiedziała przy jego gardle, gdy wsunął dłonie w jej włosy, jednocześnie znajdując wrażliwe miejsca na skórze głowy i rozczesując niektóre z najgorszych spuszeń i kołtunów. – Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, jeśli nie zatrzymam się co jakiś czas i nie przypomnę sobie jak do tego doszliśmy.

Jego dłonie zacisnęły się na tyle, że zadrżała, gdy przesunął się, by przycisnąć swoją erekcję do jej uda z cichym pomrukiem przyjemności. 

– Znam to uczucie. Czasami wydaje mi się, że to raczej sen – zgodził się, zabierając jedną dłoń z jej włosów, by sięgnąć między jej nogi.

Wyginając się w łuk z niskim jękiem, roześmiała się lekko bez tchu. 

– Jeśli niedługo oboje się nie uspokoimy, życie małżeńskie będzie raczej trudne – zauważyła, zamykając oczy, gdy jego palce przesuwały się głębiej. – W pewnym momencie oboje będziemy musieli pracować, a jeśli nie będziemy mogli się od siebie oderwać…

Jego ochrypły śmiech sprawił, że znów zadrżała. 

– Myślę, że przeżyjemy.

– Ty może nie – powiedziała psotnie, ponownie otwierając oczy i uśmiechając się do niego. – Jestem pewna, że marzeniem każdego mężczyzny jest umrzeć z powodu niewydolności serca w trakcie seksu, ale… 

Całując ją, żeby się uciszyła – metoda, która zwykle działała zbyt dobrze – Severus delikatnie odsunął rękę i przewrócił się na plecy, przyciągając ją do siebie i nie przerywając pocałunku.

Kiedy przesunęła się i usiadła okrakiem na jego biodrach, uśmiechnął się do niej. 

– Czasami chrzanisz głupoty.

– Przyzwyczajaj się. Będziesz musiał to znosić przez co najmniej kilka dekad – odcięła się, opadając na niego, gdy się w nią wbił i przesuwając dłonią po bliznach na ramionach, by połączyć swoje palce z jego.

– Myślę, że to ja wyszedłem na tym lepiej – powiedział w zamyśleniu, ściskając delikatnie jej palce, gdy zaczęli się poruszać. – Niczego nie żałujesz?

– W ogóle. A Ty?

– Oczywiście, że nie, kochanie.

 

Marzec 2005

Severus ostrożnie włożył ostatnią fiolkę do skrzyni i zamknął wieko, prostując się i rozciągając plecy, po czym wyciągnął różdżkę, by uszczelnić pudło; nie trzeba było go wysyłać do jutra. Cieszył się, że zamówienie zostało wreszcie ukończone; to konkretne zajęło mu większość tygodnia. Rozglądając się, żeby upewnić się, że wszystko jest uporządkowane i na swoim miejscu opuścił dawną stodołę, która teraz została przekształcona w laboratorium i skierował się w stronę domu. Jego uwagę przyciągnęło miauczenie, gdy Krzywołap wybiegł z zarośli i ruszył za nim. Spojrzał w dół na półkuguchara.

– Czego chcesz, futrzaku? Wiesz, że nakarmię cię dopiero później – poinformował kota, wspinając się po płytkich kamiennych stopniach na ganek i zatrzymując, by znaleźć swoje papierosy. Zapalił, rozglądając się wokół.

Nawet w padającej lekkiej mżawce, musiał przyznać, że on i Hermiona mieszkali w pięknym domu. Stara kamienna chata była zbyt mała, by można ją było zaklasyfikować jako gospodarstwo, ale dla nich dwojga była wystarczająco duża, zwłaszcza że jego laboratorium mieściło się w budynku gospodarczym i nie zajmowało przestrzeni w głównym domu. Naprawa i dostosowanie wszystkiego zajęło mu sporo czasu, ale miał mnóstwo wolnego, kiedy Hermiona się uczyła i ku jego zaskoczeniu, spodobało mu się. Jego laboratorium było na zewnątrz; wewnątrz mieli przyzwoitą kuchnię, która pełniła jednocześnie funkcję jadalni, biuro, które oboje dzielili i salon podzielony na dwa pokoje, dzięki czemu urządzili prawdziwą bibliotekę wyłożoną od podłogi do sufitu na wszystkich czterech ścianach półkami na książki. Sama biblioteka była trochę bezcelowa, ponieważ w każdym innym pokoju w domu również znajdowały się półki na książki, ale traktowali to jako symboliczny wysiłek organizacyjny. Na górze strych i poddasze zamieniono na ich sypialnię i łazienkę oraz za namową Hermiony pokój gościnny, który do tej pory nie był używany.

Paląc, niespiesznie rozglądał się po ogrodzie, a raczej ogrodach; został podzielony na cztery obszary. Teren przed domem, po obu stronach podjazdu był tak naprawdę utrzymywany tylko po to, by dom dobrze się prezentował; ani on, ani jego żona nie byli szczególnie zainteresowani ogrodnictwem jako takim. Na tyłach domu, gdzie teraz spoglądał, zarezerwował sporą działkę na składniki eliksirów i różne przydatne rośliny, a w innej sekcji uprawiali warzywa. Reszta została w większości pozostawiona naturze i zamieniała się w prawdziwą łąkę, oddzieloną od okolicznych lasów cienkim ogrodzeniem, które w pewnym momencie planował zastąpić kamiennym murem i bramą.

Kończąc papierosa, przeciągnął się ponownie i skierował do kuchni, spoglądając na zegar; czas zacząć obiad, zanim pójdzie skończyć papierkową robotę dotyczącą właśnie zrealizowanego zamówienia. Severus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wielu ich znajomych podśmiewało się i rzucało żarcikami, że stał się kurą domową, a całe pokolenia szowinistycznych przodków z północy prawdopodobnie przewracały się w grobach, ale to życie w zupełności mu odpowiadało; tak naprawdę nie różniło się zbytnio od sposobu, w jaki żył zawsze. On i Hermiona podzielili między sobą najbardziej przyziemne prace; lubił gotować bardziej niż ona i nie miał nic przeciwko przygotowywaniu posiłków; miał więcej wolnego czasu na obowiązki domowe niż ona. Nucąc pod nosem zaczął pracę, obserwowany przez pełnego nadziei Krzywołapa.

Czasami w swoich rozmyślaniach nadal nie mógł uwierzyć jak łatwo – względnie – wszystko się ułożyło. Ten plan, który tak dawno nakreślił Hermionie, zadziałał niemal bezproblemowo. Ślub był dość bezbolesny, nawet jeśli prywatnie nadal żałował, że ktokolwiek tam był, a miesiąc miodowy… uśmiechnął się pod nosem. Na tyle dobry, że co roku go odtwarzali. Minęły prawie dwa miesiące zanim dotarli do domu, kompletnie wyczerpani i opaleni – lub w jego przypadku spaleni – aby uporać się z imponującą stertą poczty, która narosła pod ich nieobecność i śmiać się nad gazetami przed planowaniem następnego kroku.

Okazało się, że aby uzyskać mugolski dyplom, trzeba najpierw zdobyć inne kwalifikacje; Hermiona musiała zdać kilka egzaminów GCSE* oraz rozszerzonych egzaminów w ciągu następnych trzech lat. W tym samym czasie pracowała na pół etatu w Świętym Mungu, a także zaczęła zbierać notatki i wywiady z członkami Zakonu, rozpoczynając badania nad stresem pourazowym. To było dużo pracy, nawet dla niej i mógł jej zaoferować jedynie ograniczoną pomoc, opierając się na swojej amatorskiej znajomości literatury mugolskiej i prawie całkowicie przestarzałym egzaminie z chemii, do którego podszedł prawie dwadzieścia lat temu raczej dla zabawy. Z drugiej strony połowa tych wczesnych badań dotyczyła głównie jego osoby i był już anonimową gwiazdą kilku artykułów; po tych wczesnych egzaminach od razu podjęła studia psychologiczne i była obecnie w mniej więcej jednej czwartej drogi do doktoratu na temat stresu pourazowego. Hermiona Snape stała się jedynym uzdrowicielem w świecie czarodziejów, który był wykwalifikowanym ekspertem w dziedzinie psychologii traumy, a kilka kolejnych publikacji sprawi, że będzie rozchwytywana na całym świecie.

Z profesjonalnego punktu widzenia jej nauka przyszła za późno, by mu pomóc, ale Severus był więcej niż zdolny do bycia swoim własnym terapeutą i farmaceutą, kiedy było to konieczne. Nie potrzebował od niej żadnej konkretnej pomocy; sama świadomość, że tam jest wystarczyła mu, aby powoli i ostrożnie poskładać z powrotem w całość swoją roztrzaskaną psychikę. Wciąż miewał od czasu do czasu dziwne wahania nastroju, a czasami również sny wybudzające go trzęsącego się w środku nocy, ale naprawdę wszystko było w porządku, po raz pierwszy od tak dawna, że nie sięgał już pamięcią do tego momentu. Pod warunkiem, że nie pojawi się więcej szalonych dyktatorów dzielących dusze, by ponownie rozerwać świat na strzępy, jego życie potoczy się dobrze, na przekór wszystkiemu.

Wciąż nucąc leniwie i kończąc sprzątanie, zostawił jedzenie na ogniu i udał się do komfortowego bałaganu ich wspólnego biura, w większości zajętego przez biurka ustawione naprzeciwko siebie na środku pokoju, co dawało miejsce na wszystkie półki i szafki wzdłuż ścian. Severus lubił ten pokój za mieszankę atmosfery mugolskiej i czarodziejskiej; w jednym kącie stał komputer i telefon, tematyka książek sięgała od czasopism o eliksirach i uzdrawianiu po podręczniki medycyny, psychologii i chemii, a pod jedną ze ścian stały dwie duże, mugolskie metalowe szafki na dokumenty, w których znajdowały się wszystkie akta jego klientów i dokumenty biznesowe. Jego nowe pianino, prezent od Hermiony na czterdzieste urodziny, stało tu do niedawna, ale w końcu udało im się je zmieścić w salonie po odsunięciu kilku kolejnych półek na książki. W ścianę za stołem na komputer wbudowano dość wyrafinowany sejf, w którym znajdowała się Czarna Różdżka; czasami któreś z nich spędzało kilka dni bawiąc się nim.

Przechodząc teraz do jednej z szafek z dokumentami, Severus zaczął przeglądać zawartość jednej z szuflad, rzucając złowrogie spojrzenie na komputer; zaledwie kilka miesięcy temu Hermiona uznała go za wystarczająco biegłego, by można było mu zaufać w kwestii korzystania z niego bez niej w pobliżu. Był to jeden z obszarów mugolskiej technologii, który go ominął i wszystko inne niż wpisywanie notatek lub podstawowe wyszukiwanie w Internecie wciąż było dla niego, w mugolskim sensie, czarną magią. Papier i długopis mu wystarczały. Znalazł fakturę, której potrzebował, usiadł przy biurku, aby zsumować koszty ostatniego zamówienia, automatycznie obracając się na krześle, aby Krzywołap wskoczył mu na kolana.

– Obrzydliwie domowa scenka – usłyszał łagodny głos ze ściany i podniósł wzrok z krzywym uśmiechem. Fineas i Dilys mieli teraz w biurze ramki, ale nie było to łatwe do ustalenia; po tym, jak zdenerwowali go zbyt wiele razy, oboje nie mieli dostępu do żadnych innych obrazów w domu. Lubił portrety i wiedział, że jest im obojgu sporo winien, ale to nie znaczy, że chciał ich stałej obecności w swoim życiu.

– Mówisz to praktycznie za każdym razem, kiedy nas odwiedzasz – zauważył, odchylając się na krześle i w zamyśleniu głaszcząc mruczącego kota.

– Dlatego, że zwykle to prawda. Nadal jesteś sam?

– Prawdopodobnie przez kolejną godzinę lub dwie. Mówiła coś o Fiuu do Berlina. Czy to rozmowa towarzyska, czy też Minerwa ponownie wysłała cię z wiadomością?

– To drugie; nadal chce, żebyś wpadł, żeby mogła pochwalić się wszystkim, co się zmieniło.

– Byłem tam rok temu.

– Powiedz to jej, nie mnie.

– Dobra, zobaczę czy uda mi się poświęcić pół dnia podczas przerwy wielkanocnej. Jakieś wieści do przekazania?

– Słyszałeś, że Ginewra jest w ciąży?

– Tak – odpowiedział Severus z ogromną dawką ironii. Potter i jego żona odwiedzili ich w zeszłym tygodniu, aby to ogłosić; wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że Hermiona potrafi wydawać dźwięki o tej wysokości. Krzywołap spędził następną godzinę obrażony pod łóżkiem, po tym jak prawie wyskoczył z futra ze strachu.

– Myślę, że to jedyna nowa plotka. Wszystko robi się strasznie nudne, teraz gdy wszyscy się leczycie i zaczynacie normalnie żyć, wiesz? Jakieś wieści u was?

– Z ostatnich dwóch dni, które upłynęły od wizyty Dilys? Nie, o dziwo, chyba że chcesz poznać wszystkie szczegóły dotyczące mojej ostatniej przesyłki do apteki w Hogsmeade.

– Nie, dziękuję. Rozważałeś znalezienie hobby, Severusie?

Parsknął cicho. 

– Mam kilka, dziękuję. Odwal się i przestań narzekać.

– W porządku – prychnął Fineas, opuszczając ramkę w swoim zwykłym wyniosłym stylu, a Severus wrócił do swojej papierkowej roboty, w końcu składając podpis, po czym odchylił się i zaczął leniwie drapać Krzywołapa za uszami. W rzeczywistości w końcu miał czas, aby porządnie poświęcić się swoim hobby; jeden zakątek jego laboratorium stał się pracownią artystyczną. Miał kilka projektów akademickich, które były w fazie rozwoju, chociaż musiał przyznać, że jego ulubionym hobby było odwracanie uwagi żony od tego, na czym próbowała się skupić.

Jakby ta myśl była wezwaniem, frontowe drzwi otworzyły się i zamknęły, a Krzywołap zeskoczył z jego kolan i wybiegł z pokoju, by przywitać się ze swoja panią. Wstając i przeciągając się, Severus poszedł w jego ślady. Oparł się o ścianę w korytarzu i obserwował, jak Hermiona zdejmuje płaszcz. Sądząc po sposobie, w jaki puszyły się jej włosy, najwyraźniej teraz pada mocniej, zauważył z cichym rozbawieniem. 

– Witam.

– Nic do mnie nie mów, muszę coś zapisać, zanim zapomnę – powiedziała mu z roztargnieniem, schylając się obok niego i kierując do biura; uśmiechając się krzywo, Severus poszedł za nią, czekając cierpliwie, aż nabazgra pospieszną notatkę i rzuci ją na tackę na biurku. 

– Przepraszam. Dobra. Dzień dobry, kochanie – powiedziała przepraszająco, całując go w policzek.

– Pracowity dzień? – zapytał sucho, a ona skrzywiła się.

– Jeden z tych dni, które sprawiają, że zastanawiam się, dlaczego do diabła pozwoliłam tobie i Poppy namówić mnie na to. Chcą, żebym pojechała w maju do Niemiec i wygłosiła przemówienie na jakiejś konferencji Uzdrawiania, o której nigdy nie słyszałam!

– Jeśli to coś takiego jak konferencje Eliksirów, w których brałem udział, to tylko pretekst do chlania – powiedział, obejmując ją ramieniem w talii i opierając się o biurko. – Wszyscy tam obecni przeczytają wszystkie opublikowane przez Ciebie badania i zdecydują, o co chcą Cię zapytać z tygodniowym wyprzedzeniem; możesz tam stanąć i recytować swoje harmonogramy, a przyniesie to ten sam efekt. Ale za to wszystkie wydatki będą pokryte plus darmowy bar.

– Łatwo ci mówić, naciągaczu – zbeształa go, w zamian obejmując ramionami i opierając się o niego z westchnieniem. – Niektórzy z nas nie byli wystarczająco długo w środowisku akademickim, by ryzykować obrażanie ludzi mówiąc „nie”.

Uśmiechnął się. 

– To zaleta bycia najlepszym w swojej dziedzinie, Hermiono – nikt nie może zmusić cię do zrobienia czegoś, czego nie chcesz. I, jak ciągle ci przypominam, jesteś jedyną osobą specjalizującą się w swojej dziedzinie, więc możesz robić, co do diabła chcesz.

– Cóż, teraz chcę kieliszek wina i kąpiel przed obiadem.

– Masz takie dobre pomysły – mruknął, a ona spojrzała na niego z rozbawieniem.

– Nie powiedziałam, że zostałeś zaproszony, Severusie.

Nie musiałaś. Po tylu latach z pewnością potrafił rozpoznać jej zaproszenie. W odpowiedzi posłał jej tylko powolny uśmiech, obserwując jak jej oczy ciemnieją, zanim go odwzajemniła.

– Dobrze, wygrałeś, ale najpierw daj mi pół godziny na porządną kąpiel.

– Tak, skarbie.

Kiedy słuchał jak znika na górze, Severus uśmiechnął się do siebie, wciąż delektując się względną nowością, jaką był brak uczucia złości, zranienia lub nieszczęścia; mimo tylu wspólnych lat nie zamierzał brać tego szczęścia za pewnik. W końcu miał wszystko, czego kiedykolwiek pragnął i zamierzał to zatrzymać.

KONIEC


*GCSE (The General Certificate of Secondary Education) – egzamin zdawany powszechnie przez uczniów w wieku 16/17 lat na tak zwanym 11 roku w Anglii, Walii i Irlandii Północnej.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział LIX

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Seyli, Kochana,
    dzięki naszej współpracy zdążyłam Cię trochę poznać, ale wciąż podziwiam za upór i wytrwałość, wiedzę i znajomość języków (bo nie tylko oryginału). Zrobiłaś to, czego nie dokonały dwie poprzednie tłumaczki.
    Bardzo, bardzo Ci za to dziękuję i mam nadzieję, że nie tylko ja !!!😂

    1. Dziękuję Ci bardzo <3. Praca z Tobą była dla mnie przeogromną przyjemnością i motywacją samą w sobie :). Mam nadzieję na równie owocne współprace w przyszłości!

  2. Naprawdę fajna historia, poleciłam koleżance do innego fandomu, ale z bardzo podobnymi charakterologicznie postaciami (zobaczymy, czy się skusi ;p ) – sporo psychoanalizy i problemów, a przy tym dużo relacji i nieco przygód i angstu – po prostu super 🙂 Tłumaczenie też zręczne, stylistyczne, z przyjemnym humorem (a to chyba najgorzej się tłumaczy ;p ), czasem pojawiają się jakieś drobiazgi-literówki, ale po którymś czytelniku pewnie uda się je sukcesywnie wyeliminować 🙂
    Wielkie dzięki za podjęty wysiłek 🙂

  3. Jak to możliwe, że tu nie ma mojego komentarza 😮 czytam to już nie wiem, który raz. Średnio co pół roku do tego wracam i czytam. Dziękuję za przetłumaczenie do końca, że jest to na tej stronie. Uwielbiam to opowiadanie, po polsku, po angielsku, zależnie od humoru, ale obie wersje świetne. 😁❤️😍

Dodaj komentarz