Goniąc Słońce – Rozdział XXXI

Goniąc Słońce – XXXI

„Jeśli nie jesteś tym jedynym, dlaczego moja dusza jest zadowolona?
Jeśli to nie ty, dlaczego moja ręka tak dobrze leży w twojej?
Jeśli nie jesteś mój, dlaczego twoje serce odpowiada na moje wezwanie?
Jeśli nie jesteś mój, czy w ogóle miałabym siłę, by stanąć?
Nigdy nie wiem, co przyniesie przyszłość
Ale wiem, że jesteś tu teraz ze mną
Przebrniemy przez to … „

– Daniel Bedingfield, „If You’re Not The One”.

 

Severus szedł do lochów w całkowitym oszołomieniu, potrzebował bardzo zimnego prysznica. Chciał też się napić, co było niemożliwe. Starał się nie myśleć o tym, co się właśnie wydarzyło, ale z niewielkim powodzeniem, ponieważ jego mózg zdawał się aż tonąć od nadmiaru myśli i nie był w stanie nawet próbować oczyścić swojego umysłu. Jeśli zostałby teraz wezwany byłby martwy, ale nawet nie przyszło mu to do głowy, gdyż aktualnie był zdezorientowany, boleśnie podniecony i lekko przerażony.

To było… cóż, nie chciał tego nazywać błędem, ale z pewnością był to bardzo zły pomysł. Pomimo wszystkich jego odważnych postanowień by znaleźć inną drogę i dać sobie czas na zbadanie, czy naprawdę coś jest między nimi, nigdy nie miał zamiaru robić nic w jej kierunku, gdy była jeszcze jego uczennicą; z pewnością nie planował przygważdżać ją do ściany i bezsensownie całować. Szatańska Pożoga podburzyła jego emocje i osłabiła jego samokontrolę, ale nie mógł na ten fakt zwalać całej winy – mimo wszystko, chciał to zrobić już od bardzo dawna.

Stał w łazience i tępo wpatrując się w swoje odbicie wyglądał na zszokowanego, chociaż wątpliwym było, by ktokolwiek inny to zauważył. Zszokowany to mało powiedziane, powiedział do siebie z dystansem, ponownie oblizując wargi – wciąż czuł smak jej ust na swoich, a jego oczy zaszkliły się na chwilę, a przez ciało przeszły drgawki przypominając sobie sposób, w jaki wyszeptała jego imię. To było o wiele lepsze niż pocałunki, które zapamiętał, chociaż nie było ich wiele, lepsze niż jakakolwiek z jego poplątanych fantazji.

Mrugając powoli, starał się wszystko przeanalizować. Nigdy nie pozwolił sobie na szczegółowe spekulacje na temat jej życia prywatnego, bo jeszcze przez przypadek mógłby kogoś zabić, ale teraz … z pewnością nie był tym, z którym przeżyła swój pierwszy pocałunek; wiedział o tym widząc tego idiotę McLaggena, który dręczył ją przed Bożym Narodzeniem, co w rzeczywistości było ulgą ponieważ nie był pewien, czy potrafi być wystarczająco delikatny i nie sądził, żeby posunęła się dalej. Zaskoczyło ją jego podniecenie – tak samo jak jego; stwardniał tak szybko, że był to cud, że nie zemdlał – więc wydawało się, że nadal może być dziewicą. Nie mógł jednak zdecydować, czy to go cieszy, czy martwi.

Tak, oczywiście, że to był problem. To był jeden pocałunek – no dobra, dwa. Niewiarygodnie dobre, przynajmniej dla niego. Zachęcające było, że nie wyglądała na przerażoną, zniesmaczoną, wściekłą ani przerażoną i że oddała pocałunek, ale to niekoniecznie coś znaczyło. Świat zmierzał do piekła, ale jeśli w jakiś sposób znalazł wyjście z coraz mocniej zaciskających się z dnia na dzień sideł, miała przecież przed sobą jeszcze rok nauki. Nie był pewien, czy jest wystarczająco silny, by czekać kolejny rok, nie teraz. Gdyby dziś wieczorem nie poddał się słabości, udałoby się mu zignorować całe zajście, ale mając w pamięci smak i dotyk jej ust… nie ma szans. Jakikolwiek cały czas malejący kodeks moralny, który wciąż posiadał, umarł tragiczną śmiercią godzinę temu. Niezależnie od tego, czy nadal byli uczennicą i nauczycielem, czy nie, prędzej czy później miałby ją.

Nie licząc tego, że w przyszłym miesiącu prawdopodobnie umrze. Choć ta myśl była trzeźwiąca, nawet to nie mogło teraz zniszczyć jego podniecenia. Zaciskając zęby, westchnął, rozebrał się i wszedł podprysznic, ustawiając wodę na tak zimną, jak tylko się dało i starając się nie jęczeć, gdy jego ciało protestowało. Cichy, zdradziecki głos w głębi jego umysłu szeptał ponuro, że jeśli rzeczywiście ma umrzeć, to dlaczego nie weźmie jej, póki ma szansę? Nie miałoby to znaczenia, gdyby umarł. A ona nie była przeciwna, nawet jeśli trochę zszokowana, kiedy otrząsnęła się z pierwszego zaskoczenia, oddała mu pocałunek. Nie trzeba by wiele, żeby była jego.

Nie bądź głupi. Potrząsnął głową i spojrzał na siebie z ironią; chudy, starzejący się, pokryty bliznami, nieatrakcyjny. Hormony nie sprawiły, że dziewczyna naprawdę tego chciała, większość siedemnastolatków przeleciałaby wszystko. Później pewnie by tego żałowała, niezależnie od tego, czy przeżyłby, żeby to zobaczyć czy nie, ponieważ z pewnością nie była na to jeszcze gotowa. Nie zrobiłby jej tego.

Wiedział już, że jej pragnął z różnych powodów, które tylko częściowo były fizyczne. Najwyraźniej go chciała, a przynajmniej nie sprzeciwiała się temu, że on chce jej, co z pewnością było dokładniejszą interpretacją. To jednak nie zmienia faktów. Była o dwadzieścia lat młodsza od niego, była jego uczennicą i każdy, kto znał ich oboje, szukałby sposobu żeby zrobić mu coś niezbyt przyjemnego, gdyby miał jakiekolwiek pojęcie o tym, co się właśnie stało. Raczej wątpił żeby komuś o tym powiedziała, a on sam zamierzał milcw wyrażaniu swioch uczućzeć, ale nie można było tego utrzymywać w tajemnicy w nieskończoność. Jeśli przeżyje koniec roku, nie może po prostu udawać, że to się nie wydarzyło i wrócić do poprzedniego stanu; jego siła woli była wręcz nadludzka, ale nawet on miał ograniczenia.

Co ona powiedziała? Poczekamy i zobaczymy, co się stanie. Prawdopodobnie oznaczało to, że gdyby oboje przeżyli nadchodzącą burzę ognia, musieliby o tym porozmawiać. Większość mężczyzn była beznadziejna w wyrażaniu swoich uczuć, a on wiedział, że jest jeszcze gorszy; pewnie spaprze wszystko po całości, ale zrobi to ponieważ nie ma nic do stracenia. Może do tego czasu zdobędzie już jakieś pojęcie o tym, co dokładnie czuje, ale nie miał na to żadnych nadziei. Nie miał pojęcia, co ona chciała, a nie pozwolił sobie myśleć o tym, czego on chciał. Poczekaj i zobacz. A w międzyczasie poddaj się hipotermii, ponieważ w tej chwili wydawało się, że to jedyny sposób na ochłodzenie i uspokojenie emocji.

Hermiona chyba naprawdę miała być przyczyną jego śmierci, zdecydował ze smutkiem, nadal całkowicie zdezorientowany.

 

Hermiona ruszyła z chłopcami z powrotem do Wieży Gryffindoru w bardzo zamyślonym nastroju, tylko w połowie skupiając się na ich pytaniach. Opowiedziała im trochę bardziej szczegółowo o diademie opisując Szatańską Pożogę, ale z pewnością nie poświęciła im całej swojej uwagi; przynajmniej udało jej się uniknąć wejścia na ścianę.

– Co jeszcze się stało? – zapytał Harry, zwężając oczy, gdy zajęli swoje zwykłe krzesła w pustym pokoju wspólnym i ostrożnie rzucili wokół siebie Muffliato.

-Hmm?

– Co jeszcze się stało? – powtórzył. – Jesteś trochę nieobecna. – Machnął jej ręką przed oczami, a ona posłała mu zirytowane spojrzenie.

– Czuję się okej.

– Dobrze wiedzieć, ale nie o to pytałem – zauważył.

– Czy to był Snape? – zapytał Ron. – Nie wyglądasz tak, jak zwykle, kiedy się z nim pokłócisz, ale… – Jego oczy rozszerzyły się. – Och, Merlinie. Czy to to?

– Co, to? O czym ty mówisz, Ron? – warknęła, mając nadzieję, że obaj pójdą spać i zostawią ją, żeby mogła uporządkować splątane myśli i w spokoju przeżyć ostatnie szczęśliwe wspomnienie.

-Ty i Snape. Coś się stało.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Rumienisz się – powiedział Harry zszokowanym głosem; uśmiechał się. – Teraz musisz nam powiedzieć. – Zawahał się i sam zaczął się czerwienić. – No, może niekoniecznie, gdyby to było…

– O Boże, Harry! Nie było nas przez około pół godziny, z czego większość czasu spędziliśmy na szukaniu i niszczeniu horkruksa – warknęła na niego. – Wyjmij swój umysł z rynsztoka. Nie, nie pieprzyłam się z nauczycielem.

Ron przerwał niewygodną ciszę.

– Cóż, na pewno coś się wydarzyło – powiedział rzeczowo – bo nigdy nie powiedziałabyś czegoś takiego, gdybyś była sobą. – Pocałowałaś go?

Czuła, że ​​teraz się rumieni i nienawidzi za to siebie i ich.

Harry odezwał się nieco łagodniej.

– Proszę, Hermiono. Dziwnie się zachowujesz. Jeśli nam nie powiesz, będziemy się martwić. Co się stało?

– On… on mnie pocałował, jeśli już musicie wiedzieć – wymamrotała, wpatrując się w dywan. Nie chciała jeszcze o tym rozmawiać, nie wtedy, gdy ta sytuacja była taka świeża. Na jej ustach wciąż mrowiło wspomnienie tego uczucia.

Ron usiadł z cichym gwizdem i wraz z Harry’m wymienili spojrzenia.

– Chyba miałeś rację. Cieszę się, że jednak się nie założyliśmy.

– Co? – syknęła Hermiona, patrząc wściekle.

Wyglądali na zakłopotanych, zanim Harry wyjaśnił.

– Próbowaliśmy zdecydować, które z was zrobi to pierwsze. Ron myślał, że to ty, a ja myślałem, że to będzie on.

– Wy, wy…

– Nie próbowaliśmy być niemili Miona. Naprawdę. Musisz przyznać, że cała ta sytuacja jest trochę dziwna odkąd nam powiedziałaś, że go lubisz, rozmawialiśmy o tym. Przede wszystkim staraliśmy się zrozumieć, dlaczego – przyznał cierpko. – A kiedy zaczęliśmy myśleć, że może on też cię polubił, próbowaliśmy zgadnąć, co się stanie.

– Nienawidzę was obu.

– Nic nowego – powiedział wesoło Ron. – Więc jak było?

Uśmiechnęła się wbrew sobie.

– Poważnie mnie prosisz, żebym ci powiedziała, czy profesor Snape dobrze całuje?

– Świat stał się bardzo przerażającym miejscem – odpowiedział poważnie, potrząsając głową i uśmiechając się do niej. – To nie tak, że nie mogę wyrzucić z głowy tych okropnych myśli, ale równie dobrze możemy o tym porozmawiać.

– Okej. Nawet ty przyznałeś, że nie jest taki zły.

– Zmieniasz temat – powiedział Harry łagodnym głosem, a Hermiona posłała mu miażdżące spojrzenie.

– Mówiąc w ten sposób, to było w cholerę lepsze niż jakieś „mokre” – odparowała słodko. – I wcale nie było płaczu. – Właściwie cieszyła się, że już się zarumieniła, ponieważ przyszło jej do głowy, że to było mokre … tylko nie w tym sensie. Od jakiegoś czasu starała się nie wiercić się na krześle. Mimo wszystko punkt dla niej, ponieważ Harry wyglądał na trochę zawstydzonego.

– Nie musisz być obrzydliwa.

– W takim razie nie bądź taki wścibski. A tak w ogóle, jak myślisz, co by ci zrobił, gdyby się dowiedział, że tak bardzo interesujesz się jego życiem osobistym?

– Em… Ale on się nie dowie, prawda? Nie zrobiłabyś nam tego.

Zawahała się przez długą chwilę, po czym uśmiechnęła się smutno.

– Tylko dlatego, że myślę, że byłby na mnie tak samo zły, że o tym mówię. Ale poważnie, obaj przestańcie.

– Naprawdę nie próbujemy cię drażnić, Hermiono – powiedział szczerze Harry. – Naprawdę, nie próbujemy. Chcemy się tylko upewnić, że wszystko w porządku. To znaczy, mówimy o Snape’ie, co nie. Nie sądzę, żeby serio by cię skrzywdził, ale nie jest do końca normalny, a wszyscy widzieliśmy co może się stać, gdy się w stosunku do niego przeholuje. To trochę dziwna sytuacja.

Ustąpiła, czując się trochę lepiej.

– Spokojnie, wiem. W porządku. Ale naprawdę, nic mi nie jest. – Lekko się uśmiechnęła. – Właściwie jest lepiej niż dobrze. Naprawdę nie byłam pewna, czy jest zainteresowany. – I to było … niesamowite. Zdecydowanie warto pomyśleć o tym później, wątpiła, czy i tak będzie mogła usnąć. Uspokojenie umysłu wymagałoby aktualnie czegoś więcej niż tylko medytacji.

– A teraz czy rzeczywiście rozmawialiście o tym? – zapytał złośliwie Ron. – Czy może byłaś… zajęta?

– Nie zaczynaj grać w tę grę, Mon-Ronku – odpowiedziała mu słodko. – Obiecuję, że mogę cię zawstydzić dużo bardziej, niż ty mnie.

– Już będzie się zachowywał – powiedział Harry, kopiąc przyjaciela w goleń. – Ale serio, rozmawiałaś z nim o tym?

– … Niezupełnie – powiedziała cicho, przygryzając wargę. – Raczej. To było trochę pośpieszne. Czas to niezłe bzdury. Wciąż jest w połowie przekonany, że prawdopodobnie umrze pod koniec semestru; czegokolwiek nie mówi, zaczynam się tego naprawdę obawiać i tak oboje mamy już wystarczająco wiele zmartwień. Powiedział, cóż, zasugerował, że jeśli przeżyjemy to, co ma się wydarzyć, wtedy o tym porozmawiamy. Tak naprawdę nie ma teraz na to czasu.

– Dobrze się z tym czujesz? Wiesz, zasługujesz na  coś lepszego.

– Wolałabym, żeby był szczery, Harry. To lepsze niż kłamanie i składanie obietnic, których nie można dotrzymać. Mógł coś powiedzieć, wiesz. Uwierzyłabym właściwie we wszystko, co wtedy powiedział – przyznała. – Nie wykorzystuje sytuacji. W ten sposób oboje wiemy, że jesteśmy zainteresowani i mamy trochę czasu, aby to przemyśleć. Jeśli będziemy mieli okazję porozmawiać później, miejmy nadzieję, oboje będziemy wiedzieć, czego chcemy. Oczywiście nie tego oczekiwałam, ale w tej chwili nie może mi niczego obiecać.

– Tak przypuszczam – zgodził się, marszcząc brwi. – Jednak to nie jest fair względem ciebie.

– To niesprawiedliwe dla każdego z nas, Harry – powiedziała łagodnie. – Severus próbuje już sobie z tym poradzić. To jeden z powodów, dla których nie starałam się wcześniej powiedzieć mu, co czułam. Nie chciałam mu nic dodawać. Już teraz ma więcej niż wystarczająco, spraw, z którymi musi sobie poradzić, bez martwienia się o moje uczucia. Będziemy musieli po prostu poczekać i zobaczyć, co się stanie.

– Severus? – powtórzył Ron, brzmiąc raczej z niedowierzaniem.

– Cóż, nie mam zamiaru nazywać go teraz „profesorem”, prawda? To trochę nie na miejscu. -Starała się nie rozwodzić nad tą myślą.

– Jak myślisz, co się stanie? – zapytał Harry, przywracając rozmowę z powrotem na właściwe tory.

– Naprawdę nie wiem – przyznała cicho Hermiona. -Martwi się, że pod koniec tego roku wydarzy się coś wielkiego i jest przekonany, że to doprowadzi do jego śmierci. Nie wiem, czy to jego normalny pesymizm, czy też jest powód do zmartwień, ale Dumbledore też nie zachowywał się dobrze. Powiedział mi, że spróbuje znaleźć jakieś wyjście, ale nie wiem, czy będzie w stanie. Nadchodzi coś ważnego i będzie źle. Ale jeśli oboje przez to przejdziemy i będziemy mieli szansę porozmawiać… – Zawahała się. – Nie wiem. Nie jest typem człowieka, który gra w gry, nie wydaje mi się, żeby robił to przypadkowo i nie zaryzykowałby wszystkiego dla błahej sprawy. To znaczy, gdyby ktokolwiek po jednej z dwóch stron dowiedział się o tym co robi, nie mogę nawet znieść myśli, co by się stało. Sądzę, że  ie podjąłby ryzyka, gdyby nie było to dla niego ważne.

– Ale tak naprawdę nic nie powiedział, prawda? -zapytał delikatnie Harry.

– No… nie. – Spróbowała się uśmiechnąć, znów zaczynając sobie uświadamiać, jak bardzo była zagubiona. – Jeśli mam być szczera, to myślę, że jest prawie tak samo zdezorientowany jak ja. Dla niego to też nie jest normalna sytuacja, prawda? Jestem jego uczennicą, jestem dużo młodsza niż on, bardzo go denerwuję odkąd pierwszy raz mnie spotkał, dwukrotnie go fizycznie zaatakowałam i okradłam i wiele się dowiedziałam o jego przeszłości oraz o tym, przez co przechodzi, a wolałby, żebym nie wiedziała. Martwiłabym się, gdyby wiedział co zrobi w tej sytuacji, naprawdę.

Obaj nadal wyglądali na zmartwionych, a ona westchnęła.

– Wiem. Nie patrzcie tak na mnie. Wiem, że to nie jest idealne. Ale to jest wszystko, co mam. – Zdołała się uśmiechnąć, odpychając panikę, która zaczynała wkradać się do jej umysłu. – W każdym razie, przecież rozmawiasz ze mną, Hermioną Granger. Nie mam zamiaru wskakiwać w nic, nie przemyślając tego. To był tylko jeden pocałunek, cóż dwa, jeśli chcesz być dokładny. Chociaż to było cudowne, to tylko pocałunek. Nie będzie nic więcej, chyba że oboje będziemy wiedzieć, czego chcemy. – Prawie się roześmiała. – Zostałam lepiej wychowana.

Chłopcy wymienili spojrzenia, ale wydawało się, że ich to uspokoiło. Harry odprężył się i posłał jej figlarny uśmiech.

– Cudownie, co?

Znowu się rumieniąc, skinęła głową.

– Tak.

– Obrzydliwe – zdecydował Ron. – Idę spać i mam nadzieję, że nie będę mieć koszmarów.

Po jego wyjściu Harry spojrzał na nią poważnie.

– Czy naprawdę wszystko w porządku?

-Właściwie tak. Nie jest idealnie, ale przecież życie takie jest. – Po chwili przyznała – Okej, zaczynam teraz trochę panikować, kiedy mój mózg znowu pracuje racjonalnie, ale ty mnie znasz, Harry, za bardzo się wszystkim martwię. Wiem, że nie mam głębi i tak naprawdę nie wiem co robię i nie wiem, co się teraz stanie, ale … może być dużo gorzej, ale ufam mu, nie skrzywdzi mnie, przynajmniej nie celowo. On próbuje. Poczekamy do końca roku, a potem znajdziemy trochę czasu, aby porozmawiać o różnych sprawach, kiedy już będziemy wiedzieć z czym mamy do czynienia. – Uśmiechnęła się do niego niepewnie. – To jest profesor Snape, Harry. To nigdy nie miał być romans stulecia, prawda? On sprawia, że ​​wyglądasz na rozwiniętego emocjonalnie i otwartego. Z pewnością nie zrobię niczego, na co nie jestem gotowa. To nie jest dla mnie zauroczenie i nie pozwolę sobie wejść zbyt głęboko, chyba że wiem na pewno, co się stanie i jak on to czuje. Nie chcę być zraniona bardziej niż chcesz widzieć mnie zranioną.

Jego zielone oczy przez chwilę badały jej twarz, zanim się rozluźnił i odchylił na krześle.

– Gdyby to była jakaś inna dziewczyna, martwiłbym się – powiedział – ale wierzę ci. Jesteś dużo mądrzejsza niż reszta z nas razem wzięta; ufam, że wiesz co robisz. Po prostu bądź ostrożna, dobrze?

– Będę. Przestań się tak martwić. Cokolwiek do mnie czuje, wiem, że też nie chce mnie skrzywdzić.

Harry skinął głową.

– Będziesz miała z nim cholernie dużo do omówienia, zanim nadarzy się okazja.

– Wiem. Dlatego część mnie cieszy się, że czekamy. Jak powiedziałam, nie byłam pewna, czy był zainteresowany, potrzebuję czasu do namysłu, nieważne czy on też będzie o tym myślał, czy nie.

– W porządku. – Uśmiechnął się. – Swoją drogą, rzuciłem okiem na mojego starego kumpla.

– Co? Och, bazyliszek. Całkiem o tym zapomniałam.

– Nie byłabyś w stanie tego powiedzieć, gdybyś tam była. Nie był tak zimny, jak myślałem… i nie uwierzysz jaki tam był zapach.

– Ojej. No to tyle, jeśli chodzi o ten plan. To był tylko pomysł.

– Cóż, to zależy, czego z niego chce – powiedział Harry, wzruszając ramionami. – Mięso jest teraz trochę… uch… lepkie, a wnętrzności i inne rzeczy wydawały się jakby zniknęły chyba zgniły, albo coś je zjadło. Tam na dole może być wszystko. Ale skóra nadal wygląda dobrze, podobnie jak stare, zrzucone skóry, a kości są w porządku. Chciałem spróbować wziąć jeden z kłów na wypadek, gdyby miał się przydać, ale miałem niezachęcającą wizje, jak potykam się i przedziurawiam nim na wylot, no coś w tym stylu.

– Cieszę się, że tego nie zrobiłeś. – Hermiona uśmiechnęła się i potrząsnęła głową, walcząc z kolejnym rumieńcem. – Jakoś nie sądzę, żeby składniki eliksirów były teraz jego najwyższym priorytetem.

Odpowiedział jej uśmiechem.

– To naprawdę było takie dobre?

Tym razem udało jej się stłumić rumieniec, ale nic więcej.

– Naprawdę…

– Jesteś psychiczna.

– Prawdopodobnie – zgodziła się, lekko się przy tym krzywiąc. – W każdym razie jestem pewna, że uznasz moje życie miłosne za absolutnie fascynujące, ale co z twoim, hm? Jak tam sprawy z tobą i Ginny?

Uśmiechnął się nieśmiało, szczerze mówiąc, wyglądając prawie uroczo, serio.

– Eee, idzie dobrze. – Jego uśmiech zniknął. – Ale… – Hermiona usiadła, patrzyła na niego przez chwilę, po czym wyciągnęła rękę i uderzyła go w tył głowy, prawie strącając okulary i sprawiając, że krzyknął. – Za co to było?

– Ponieważ miałeś zamiar powiedzieć coś głupiego, więc chciałam mieć to już za sobą – powiedziała cierpko. – Znam cię, Harry Potterze. Myślisz, że wkrótce wydarzy się coś wielkiego i że przy wszystkich Horkruksach na które będziemy polować i tak dalej, jeśli coś pójdzie nie tak, możemy nie wrócić do Hogwartu i rozważasz bycie szlachetnym, upartym, kretyńskim i zerwać z nią, prawda?

Poruszył się niespokojnie.

– Um… jeśli powiem tak, znowu mnie uderzysz?

– Powinnam, zgodnie z prawem. Nie bądź głupi, Harry. Znowu próbujesz być aroganckim bohaterem i durniem. Jeśli, pamiętaj, jeśli, coś się stanie, nie zostaniemy wyrzuceni. Zakładając najgorsze, jeśli skończymy szkołę, będzie to spowodowane jej zamknięciem. Jeśli tak się stanie, nadal będziemy mieć ze sobą Dumbledore’a i Severusa, cokolwiek by nie myślał. Nie stracimy też kontaktu z resztą Zakonu, Weasleyowie nigdy by się na to nie zgodzili. Może przez jakiś czas nie będziesz mógł zobaczyć Ginny, ale to nie znaczy, że powinniście się rozstać. Czekała latami, aż się obudzisz; nie będzie się nudzić i szukać gdzie indziej tylko dlatego, że nie widzicie się przez kilka tygodni. Ufasz jej?

– Tak, oczywiście.

– Dobrze, więc przestań być głupi. Jeśli coś się stanie, każdy otrzyma wyjaśnienie – jestem pewna, że wszyscy z Zakonu wiedzą, że Dumbledore kazał nam teraz zrobić coś wyjątkowego. Ginny zrozumie. I będzie na ciebie absolutnie wściekła, jeśli tego spróbujesz. Nie podejmuj za nią decyzji, Harry. To najbardziej irytująca rzecz, jaką może zrobić mężczyzna. Nie jest głupia i wie, jakie ryzyko wiąże się z wiązaniem się z Wybrańcem, niech sama dokona wyboru jeśli zajdzie taka potrzeba. W porządku?

Pokiwał głową.

– Okej.

– Szczerze? Mam dość własnych problemów osobistych bez konieczności rozwiązywania również twoich.

Pokazał jej język, ale starał się nie uśmiechać.

– Cóż, z kim jeszcze mógłbym rozmawiać? Ron i tak nic nie wie o dziewczynach, a ja zdecydowanie nie chcę z nim rozmawiać o jego siostrze.

– Mam dla ciebie innowacyjny pomysł, możesz spróbować porozmawiać z samą Ginny. – Przewróciła oczami na niego. – Nie spędzę reszty życia na próbach zarządzania twoimi relacjami za ciebie. Oboje będziecie musieli się tego nauczyć. Ron prawdopodobnie już nie jest w stanie pomóc, ale nadal masz szansę.

Harry naprawdę się nadąsał, ale jego oczy się śmiały.

– Okej, rozumiem. Porozmawiam z nią. – Uśmiechnął się. – Wiesz, to jest naprawdę dziwne. Snape zniszczył dziś wieczorem kawałek duszy Voldemorta, a my siedzimy tutaj, rozmawiając o naszym życiu miłosnym. Nie wydaje się to trochę głupie i samolubne?

– Jesteśmy nastolatkami, Harry. Nic na to nie poradzimy. – Uśmiechnęła się do niego. – Nie jest to jednak takie dziwne. Tak naprawdę nie wiemy, co zrobić z Horkruksami. Robimy w tej chwili po prostu to, co Dumbledore nam każe. Jest ich zbyt dużo, by myśleć o nich od razu, lepiej małymi kawałkami, jednym Horkruksem na raz. Mówienie o tym nie pomoże. Ale możemy z tym coś zrobić, a rozmowa o tym sprawia, że ​​czujemy się lepiej. Wyglądasz lepiej, a ja czuję się lepiej. I będziemy lepiej radzić sobie z tym, co nas czeka, jeśli nie wszyscy będziemy emocjonalnymi wrakami. Poza tym osobiście uważam, że miło jest pamiętać, że losy świata nie zależą tylko od tego, co robimy. Niektóre rzeczy w naszym życiu wciąż dotyczą tylko nas.

– Musi być miło wiedzieć wszystko o wszystkim – powiedział jej z uśmiechem. – Wszystko, co właśnie powiedziałaś, wydaje się teraz naprawdę oczywiste, ale nigdy bym o tym nie pomyślał sam. Żałuję, że nie jestem tak mądry jak ty.

– Och, zamknij się.

– Mówię poważnie. Dzięki.

– Ty ckliwy głupku. – Hermiona potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do niego. – Nie ma za co, Harry. Robi się późno, powinniśmy iść do łóżek. Myślę, że najbliższe dni będą bardzo, bardzo pracowite.

Kiedy się rozeszli, Harry zawołał przez pokój wspólny ze schodów wiodących w górę do dormitoriów chłopców – Hermiono?

-Co?

Poruszył brwiami, patrząc na nią.

– Cudownie?

– Dobrej nocy, Harry.

– Dobranoc – Rzucił jej spojrzenie pełne złośliwości. – Słodkich snów.

Zła na siebie, że znów się zarumieniła, Hermiona potrząsnęła głową, spojrzała na niego i odwróciła, kierując się do własnego łóżka i uśmiechając się do siebie. Myślę, że będą.

 

Severus nigdy nie czuł takiej ulgi, jak teraz, gdy lekcje zostały przerwane w czerwcu tuż przed egzaminami. Nie mógł sobie poradzić z chociażby próbą nauczania. Jego umysł był wszędzie, jego niemal legendarne skupienie zostało całkowicie zniszczone w ciągu dwóch dni; myśli wędrowały praktycznie bez przerwy i nie potrafił się na niczym skoncentrować. Możliwe, że paru jego kolegów zauważyło, że był trochę rozkojarzony. Minerva zeszłej nocy w końcu pokonała go w szachy i zaczęła z siebie wydawać, jak na jego gust, dość niedojrzałe okrzyki triumfu, ale nikt go nie przesłuchiwał mając świadomość, że oderwałby im głowę, gdyby choćby spróbowali. Nawet portrety pozostawiły go w spokoju, najwyraźniej akceptując opowieść Hermiony, że Szatańska Pożoga pozostawiła go trochę rozchwianego; w końcu była to potężna czarna magia. To dobrze. Nawet nie chciał sobie wyobrażać reakcji Dilys, kiedy dowiedziałaby się, co się stało. Zawsze nienawidził gdy mu dokuczano, a on nigdy nie wiedział w jakim momencie ktoś faktycznie to robił.

I, dzięki Merlinowi za łaskę, nie został wezwany. Gdyby Czarny Pan znów zaczął grzebać w jego głowie, mógłby sobie z tym poradzić, nawet o tym nie myśląc, ale w swoim obecnym rozproszonym umyśle był znacznie bardziej skłonny do popełnienia błędu, który przyniósłby mu jedynie gniew jego pana i chociaż pozornie odzyskał już zdrowie, nie uśmiechało mu się znów go testować. Był bardziej skłonny do nieporozumień z jednym ze swoich braci, chociaż szczerze mówiąc, nie byli tego warci. Na dodatek, nie chciał tak naprawdę w tej chwili spotkać Lucjusza ani Narcyzy, nie teraz, kiedy formalnie wyrzekł się Dracona – nie zamierzał całkowicie porzucić chłopaka, ale mimo to nie tego od niego oczekiwali i mogło to wzbudzić podejrzenia.

Musiał przyznać, że unikał Hermiony, na równi z tym jak ona unikała jego. Następnego ranka minęli się na korytarzu i wymienili spojrzeniami, które trwały może sekundę lub dwie, ale mówiły same za siebie i od tego czasu za obopólną zgodą trzymali się od siebie z daleka. Wiedział, że był w stanie udawać, że tak było najlepiej i zawalić po całości, ale naprawdę było odwzajemnione, ponieważ podczas tego jednego spojrzenia oboje zauważyli, że żadne z nich nie miało pojęcia, co się właściwie stało i oboje byli bardzo zdezorientowani. Nie był to najbardziej dojrzały sposób radzenia sobie z problemami, ale po prostu nie było czasu. Po zakończeniu semestru, jeśli oboje przeżyją i nie wszystko pójdzie tak źle, znajdą czas na rozmowę. W tej chwili oboje musieli zwolnić i unikać zbyt szybkiego pogłębiania relacji.

To trochę niezręczna sytuacja, ale wcale nie była tak zła, jak mogłoby się wydawać, pomyślał filozoficznie. Gdyby to… cokolwiek to było… nie było odwzajemnione, byłaby to czysta krwawa agonia, a on przeżywał to już wcześniej i absolutnie nie miał ochoty przechodzić przez to ponownie. Na razie dezorientacja była do zaakceptowania. Dezorientacja nie bolała i ostatecznie można było sobie z nią poradzić. I naprawdę, były bardziej naglące rzeczy, o które trzeba się zatroszczyć – wojna miała pierwszeństwo względem jego romantycznej niekompetencji.

 

Jakby ta myśl była wezwaniem, srebrne światło rozbłysło w rogu jego salonu, przerywając wędrujący potok myśli; w zasadzie próbował czytać, ale jego skupienie ulotniło się wieki temu. Zaciekawiony Severus obserwował formującego się Patronusa, zastanawiając się, do kogo należy.  Członkowie Zakonu rzadko się z nim kontaktowali poprzez Patronusa, ci z którymi kontaktował się najczęściej to Dumbledore i Minerva, a oni rozmawiali z nim przez sieć Fiuu, ponieważ byli w tym samym budynku. Wyglądał na dużo mniejszy niż większość Patronusów, o których mógł pomyśleć… zamrugał, gdy uformował się kształt. Wydra? Kto…

Wydra usiadła na tylnych łapach i przemówiła, a on słuchał, jak głos Hermiony mówi mu – Dyrektor właśnie nas wezwał; cóż, właściwie to Harry’ego, a Ron i ja poszliśmy z nim. Wyruszymy po Horkruksa, gdy tylko będziemy gotowi.

Gdy znikał, przez chwilę wpatrywał się w niego zmrożony, zanim się otrząsnął. Na razie treść była ważniejsza niż sposób dostarczenia. Nie miał pojęcia, dokąd się udadzą, czego może potrzebować ani ile czasu miał na przygotowania; stojąc, przywołał płaszcz i buty, bez szaty, żeby nie utrudniała mu poruszania się i szybko wyszedł z lochów przez swoje tylne drzwi. Na zewnątrz z krzywym uśmiechem, automatycznie spojrzał w stronę jeziora, po czym odwrócił się i pobiegł podjazdem przez otaczający go ciepły czerwcowy wieczór.

W jego oczach dalej widniał obraz srebrnej wydry; to był pierwszy raz, kiedy widział Patronusa Hermiony. Co ciekawe, pasował on do niej, przynajmniej pod pewnymi względami, ale… cóż, dlaczego nie mogło to być coś mniej zawstydzającego? Był przerażająco pewien, że problem z jego własnym Patronusem był związany z nią, a gdyby przyjął postać wydry, równie dobrze mógłby po prostu się zastrzelić. Oczywiście mógł spróbować wyczarować go teraz i zobaczyć co się stanie, wiedząc już jak wygląda jej, ale szczerze mówiąc, był zbyt zawstydzony. Podejrzewał, że może wydra nie będzie przynajmniej wyglądać na kobietę, Łania była poważną zniewagą dla męskości, którą zostawił,  ale Tarka nie była tak naprawdę lepsza od matki Bambiego. Cholernie typowe. To tyle, jeśli chodzi o wielkiego, złego Śmierciożercę. To było dość ironiczne – był na tyle mrocznym czarodziejem, że nie powinien w ogóle być w stanie rzucić Patronusa, w rzeczywistości był jedynym Śmierciożercą, który potrafił to zrobić, ale jego forma była najbardziej dziewczęca i najbardziej żałosna ze wszystkich jakie widział, a przynajmniej znał.

Rozbawiony własnymi myślami, otrząsnął się z tego. Musiał się skupić; coś takiego mogłoby być niebezpieczne, chociaż trzeba przyznać, że gdyby było to zbyt ryzykowne, Dumbledore nie zabrałby ze sobą swojego cennego Pottera. Jeśli to nic takiego, zamierzał poważnie zdenerwować dyrektora, dołączając do niego, ale musiałby się skoncentrować, aby upewnić się, że starzec nie próbowałby zgubić go gdzieś po drodze. Przynajmniej mógłby znowu zobaczyć Hermionę, na dodatek publicznie,  co choć raz byłoby dobrą rzeczą, ponieważ oznaczało, że będą musieli zachowywać się normalnie. Oznaczałoby to również, że nie może ulec pokusie, co prawdopodobnie stanowiło większy problem, niż przypuszczał; od tamtej nocy jego sny były niezwykle żywe i szczegółowe, dlatego nie zamierzał wierzyć w swoją samokontrolę.

Chociaż, gdyby to był największy problem, z jakim mieliby dziś do czynienia, poradziliby sobie wyjątkowo dobrze.

 

Ogólnie rzecz biorąc, Hermiona była całkiem zadowolona ze swojego opanowania, kiedy wraz z chłopcami podążali za Dumbledorem. Trzeba przyznać, że to było bardzo dziwnych kilka dni, ale starała się być na bieżąco i nie pozwolić, by ją zjadły nerwy. Tej nocy, kiedy TO się stało, nie spała zbyt dużo, co jest zrozumiałe, ale tak naprawdę nie martwiła się aż tak bardzo – była zbyt zajęta odkrywaniem, jak zaskakująco żywa może być jej wyobraźnia. Myśli sprawiały, że ​​była zajęta przez cały wczorajszy dzień, a później zeszłej nocy dostała napadu łez, które na szczęście były krótkotrwałe i przynajmniej częściowo wynikały z hormonów, ale dziś było lepiej. W końcu wszystko będzie dobrze, pod warunkiem, że oboje przeżyją ostatnie tygodnie semestru. Jedną z największych potencjalnych przeszkód była jej obawa, że ​​Severus albo nie będzie zainteresowany, albo zrobi coś oszałamiająco idiotycznego i spróbuje temu zapobiec. Jednak wiedziała, że ​​jest gotowy przynajmniej spróbować, była prawie pewna, że ​​koniec końców, mogą coś zdziałać.

Byłoby miło z kimś porozmawiać, ale rozmawiała o tym z Harrym i Ronem tyle ile zamierzała, a właściwie więcej, niż chciała. Poppy nie wchodziła w grę; pielęgniarka nie miała problemu z nimi dwojgiem z osobna, ale teraz, gdy coś się wydarzyło, nawet gdyby był to tylko pocałunek, mogłoby się to zmienić i wolałaby nie wiedzieć. Jeśli chodziło o Dilys i Fineasa nie miała wyboru; nie chciała sobie wyobrażać tego dokuczania lub żartów, które prawie na pewno byłyby nieprzyzwoite. I bezlitośnie drażniliby Severusa; jeśli to możliwe, chciała mu tego oszczędzić, poza tym nie byłby szczęśliwy, gdyby wiedział, że z kimś o nim rozmawia. Z tego, co wiedziały portrety, nic się nie zmieniło i była zajęta przygotowaniami do egzaminów.

Poza tym najpierw trzeba zająć się ważniejszymi sprawami; przez chwilę obserwowała wracającego dyrektora, po czym zerknęła na chłopców, którzy obaj uśmiechali się w nerwowym podnieceniu, które właściwie pasowało do jej aktualnego samopoczucia. Sądząc ze sposobu, w jaki Dumbledore mówił, ten Horkruks był znacznie trudniejszy do zdobycia i znacznie lepiej chroniony niż te, z którymi spotkali się wcześniej; naprawdę nienawidziła stawiać czoła nieznanemu, a ostatnim razem, kiedy opuściła Hogwart, aby zrobić coś związanego z wojną, prawie zginęli, a ona została ciężko ranna. Dumbledore był z nimi i pomimo niedawnej niezręczności, Harry przynajmniej wydawał się zrelaksowany, ale na wszelki wypadek chciała zadziałać nieco bardziej na ich korzyść – stąd wiadomość dla Severusa; zawsze lepiej być przezornym. Starała się informować  go tak bardzo, jak to możliwe, przecież to on tak często krwawił z tego powodu. Jeśli ktokolwiek mógł zapewnić im bezpieczeństwo, to on.

No dobra, musiała przyznać, że chciała go również zobaczyć. Była rozczarowana, że ​​nie czekał przy drzwiach i przez całą drogę wysilała zmysły, żeby przypadkiem go nie minąć, w razie gdyby chciał się do nich podkraść. Obecność dyrektora i fakt, że Severus nie był świadomy tego, że Harry i Ron wiedzieli co się dzieje oznaczały, że musiałby zachowywać się tak okropnie jak zwykle – nie czekała na jego reakcję, kiedy w końcu odkryje ile tak naprawdę wiedzą jej przyjaciele – i byłoby to trochę rozczarowujące, chociaż też bezpieczniejsze. Nawet dwa dni później wciąż pamiętała jego smak i było to bardzo rozpraszające.

Zdecydowanie zmusiła się do powtarzania potencjalnie przydatnych zaklęć i przekleństw w swojej głowie. Pozwoliła, by jej myśli zamgliły się, uspokajając się podczas słuchania przekomarzających się szeptem chłopców. Dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, gdy zbliżali się do bramy przypomnając sobie, kiedy ostatnio tu była – przez chwilę prawie czuła zapach krwi – ale potem został zastąpiony przez zupełnie inny dreszcz, gdy zobaczyła przytłumioną czerwoną poświatę zapalonego papierosa, spadającego na ziemię i nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy głęboki, jedwabisty głos Severusa wycedził cicho

– Dobry wieczór, dyrektorze. Cóż za przyjemna noc na spacer, prawda?

Na moment jej serce się zatrzymało. Wyglądało na to, że katastrofa jest nieuchronna, kiedy Dumbledore wyciągnął różdżkę z zaskakującą prędkością i obrócił się; plama cienia obok bramy poruszyła się, gdy Severus zrobił krok do przodu, z uniesionymi rękami, by pokazać, że są puste.

– W porządku…

Dumbledore wziął głęboki oddech i ciężko wypuścił powietrze.

– Severusie. Co za niespodzianka. Może właśnie wracasz?

– Czy naprawdę musimy cały czas mówić kodem? – zapytał niezbyt pogardliwym tonem. – Nie, nie zostałem wezwany. Nie miałem nic lepszego do roboty i postanowiłem wprosić się na tę radosną wycieczkę krajoznawczą. Ufam, że w tych okolicznościach nie masz co do tego żadnych zastrzeżeń.

– Nie mogę zostawić szkoły bez ochrony, Severusie …

Snape uniósł brew.

– Nie wierzę, że jest bez ochrony, chociaż cieszyłbym się, gdybym mógł zobaczyć twarz Minervy, gdyby właśnie usłyszała, jak sugerujesz, że nie jest w stanie samodzielnie pokonać połowy armii Czarnego Pana. Zarówno ona, jak i Filius Flitwick są utalentowanymi, doświadczonymi i jak dobrze wiesz, potężni w pojedynkach czarodziejami, a inni nauczyciele w większości są zdolni do zadbania o siebie. Może z wyjątkiem Sybilli.

– To ryzykowny czas – powiedział dyrektor neutralnie. – Wiesz, co nadchodzi.

– Więc zostań tutaj i zmierz się z tym – odparł Severus, a jego oczy stwardniały. – Gdybyś naprawdę uważał, że to takie ryzykowne, nie stałbyś tutaj i kłócił się ze mną, nadal byłbyś w zamku. Nieprawdaż?

– Zapowiada się niezła zabawa, nie? – wymamrotał Ron, gdy Severus otworzył bramę i kpiąco ukłonił się swojemu pracodawcy. – Spodziewałem się, że będzie w dobrym humorze.

Hermiona stłumiła śmiech.

– Jest w dobrym humorze. Lubi nakręcać Dumbledore’a. Chodź.

Harry ponownie wykazał niemal samobójczą odwagę, stając między dwoma starszymi czarodziejami, uśmiechając się wesoło i boleśnie starając się udawać, że wszystko jest w porządku.

– Dokąd idziemy, proszę pana?

– Zanim wyjdziemy, chciałbym powtórzyć to, co powiedziałem w moim gabinecie – powiedział poważnie dyrektor. – Oczekuję, że każdy z was będzie mi absolutnie posłuszny, bez pytań i wahania. To oznacza, że ​​ty też, Severusie, jeśli nalegasz na towarzyszenie nam. Przyrzekniesz albo nie pójdziemy dalej, Harry i jego przyjaciele już obiecali.

Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie; coś stwardniało w wyrazie twarzy Severusa, jego czarne oczy pociemniały jeszcze bardziej wraz z początkiem gniewu.

– Jaki jest sens w moich obietnicach? – zapytał w końcu. – Nie wierzysz, że są czegoś warte – Jego szczęka zacisnęła się na chwilę, zanim westchnął wyglądając na zrelaksowanego. – Zrobię co mówisz, o ile będzie to miało sens. To najlepsze, co dostaniesz; weź to lub odpuść.

– Pewnego dnia, Severusie, popchniesz mnie za daleko – powiedział Dumbledore prawie wesoło, a skóra pod okiem młodszego czarodzieja drgnęła, chociaż nie odpowiedział.

Harry odważnie odchrząknął i powtórzył

– Więc dokąd idziemy, proszę pana?

Odwracając się, dyrektor najwyraźniej zdecydował ignorować swojego pracownika tak bardzo, jak to możliwe, zwracając się wyłącznie do Harry’ego i rzucając tylko krótkie spojrzenie na Rona i Hermionę. – Jaskinia na wybrzeżu, niedaleko sierocińca, w którym dorastał Tom Riddle.

– Tam gdzie pojechali na wakacje, a on przestraszył tych dwoje dzieci?

– Dokładnie.

– Z czym będziemy musieli się zmierzyć, proszę pana? – zapytała Hermiona. – W biurze powiedział pan, że ten jest silniej chroniony.

– Tak, panno Granger. Nie znam dokładnego charakteru otaczającej go ochrony, ale jest ona bardziej rozległa niż inne. Nie będziemy mogli się tam bezpośrednio teleportować, tylko do klifów powyżej. Mam nadzieję, że wszyscy potrafią pływać . Jeśli chodzi o to, co znajdziemy, gdy tam dotrzemy, dowiemy się na miejscu. Harry podróżował już wcześniej przez łączną aportację; a któreś z was?

– Nie, proszę pana – powiedział Ron.

– Nie, proszę pana – skłamała Hermiona, opierając się pokusie spojrzenia na Severusa; prawie czuła jego aprobujący uśmieszek. Zeszłego lata … minęło mniej niż rok, ale wydawało się, że to już kolejne życie. Tyle się wydarzyło od tamtego czasu …

– To trochę dezorientujące, ale nieszkodliwe. Złapiemy się za ręce? Harry, po mojej prawej, gdybyś mógł chwycić mnie za łokieć. Pan Weasley po mojej lewej, z panną Granger. Severusie, mogę podać ci nasze współrzędne…

– Nie urodziłem się wczoraj – odparł Severus zjadliwie, robiąc krok do przodu, by stanąć obok Hermiony. Odwrócił się od niej nie tylko patrząc w przeciwnym kierunku, ale z całym ciałem odchylonym od niej, a jego ostre rysy były wykrzywione w grymasie, ale poczuła jak jej serce przyspieszyło, gdy w ciemności jego palce połączyły się z jej. Między ich ciałami. Nawet na nią nie spojrzał od czasu ich ostatniego emocjonującego spotkania, ale to nadrobiło zaległości; odważyła się uścisnąć na chwilę jego palce, a jego kciuk w odpowiedzi zatoczył powolne kółko po jej dłoni, co sprawiło, że zadrżała, zanim Dumbledore znów się odezwał i przywrócił ją z powrotem do teraźniejszości.

– No dobrze. Raz, dwa, trzy…

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XXXGoniąc Słońce – Rozdział XXXII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 15 komentarzy

  1. „a on sam zamierzał…” i tu się zrobił jakiś miszmasz słów i literek, jakby Snape dostał wylewu i zaczął bełkotać xDWróć do czytania

  2. No ja rozumiem jej powody, ale też jest dużo innych, które należałoby wziąć pod uwagę. Jak choćby Dumbledore, że o szpiegach Voldiego nie wspomnęWróć do czytania

Dodaj komentarz