Goniąc Słońce – Rozdział XXXIV

Goniąc Słońce – XXXIV

„Ten, kto zadaje pytania, nie uniknie odpowiedzi”

– Kameruńskie przysłowie.

 

Mizernie i wściekle wyglądający Lupin otworzył im drzwi na Grimmauld Place 12.

– Są w kuchni – powiedział do Severusa ściszonym głosem i posłał mu nieprzyjazne spojrzenie. Severus naturalnie to zignorował lecz Hermiona podejrzewała, że to raczej dlatego, że niczego nie zauważył. Wraz z chłopcami poszła za nim do kuchni. Gdy dotarli do progu, zauważyła jak bierze głęboki oddech i prostuje ramiona, po czym wszedł tak jakby to miejsce należało do niego, nagle znów śmiały i pewny siebie. Musiała przyznać, że to był wyśmienity blef. Kątem oka złapała jakiś ruch i spojrzała w bok na Fineasa; portret zasalutował z grobową miną, ale po chwili uśmiechnął się lekko.

Kuchnia była niemal pusta, poza profesor McGonagall i panią Weasley siedzącymi przy stole. Nauczycielka Transmutacji otwarła usta, ale zanim cokolwiek powiedziała, odezwał się Severus głosem rzeczowym, pewnym i niepozostawiającym wątpliwości, że oczekuje odpowiedzi.

– Zanim wszystko inne, w jakim stanie jest Dumbledore?

Pani Weasley odpowiedziała znad głów Harry’ego i Rona, których uściskała kiedy tylko weszli do pomieszczenia.

– Poppy opiekuje się nim na górze, tak samo jak Tonks. Miałeś rację, że na razie nie da rady objąć dowództwa, ale powinien dojść do siebie…

– Wy dwie oraz ta trójka, zaraz dowiecie się, co się tak naprawdę dzieje – powiedział cicho Severus, przechodząc przez pomieszczenie by oprzeć się o kuchenny blat. – Minerwo, proszę, nie przerywaj mi. Wiem, że próbujesz wszystko złożyć w całość od miesięcy. Opowiem wam prawie o wszystkim. Ale najpierw, co się stało wczoraj? Podczas ewakuacji poszedłem na dach, żeby wznieść alarm. Kiedy wróciłem, zjawiła się mniej niż połowa naszych i wszyscy staliście potulnie słuchając tyrady Czarnego Pana. Nie byliście nawet uzbrojeni. Co się stało?

– Grupa Hestii nie była w stanie odpowiedzieć na alarm Minerwy. Przeprowadzali kolejny najazd na bazę Aurorów w Birmingham, dzięki informacjom od Alastora z zeszłego tygodnia…

– Cholera. Mówiłem, że to pułapka! Rookwood ustawiał to miesiącami. – Westchnął ciężko. – Więc…

– Mieli okropną przewagę, Severusie – wyjaśniła łagodnie pani Weasley, w końcu wypuszczając chłopców z objęć. Po mocnym przytuleniu Hermiony zaprowadziła ich do stołu i zaczęła przygotowywać jedzenie. Ron zabrał się za nie pierwszy, a po chwili Harry i Hermiona przypomnieli sobie, że minęło sporo czasu od wczorajszego obiadu i dołączyli z entuzjazmem, jednocześnie słuchając w skupieniu.

Pani Weasley kontynuowała.

– Nie mogliśmy nic zrobić. Gdy dotarliśmy do szkoły, Sam-Wiesz-Kto i inni byli już w środku, nie wiem jakim sposobem. Oczekiwali nas, my nie byliśmy gotowi. Nie mieliśmy wyjścia niż tylko czekać na powrót Dumbledore’a. Poza tym zwlekaliśmy, bo ewakuacja zajęła dłużej niż nam się wydawało. Gdy Albus się zjawił, wydawał się taki spokojny, że myśleliśmy, że to część jego planu…

Severus pokiwał głową i oparł się o ścianę, zbierając myśli. Profesor McGonagall wyglądała, jakby chciała się odezwać, ale powstrzymała się, gdy na nią spojrzał.

– Wróćmy więc do początku. Draco Malfoy mimo niepełnoletności zeszłego lata dołączył do Śmierciożerców i został wysłany do Hogwartu z dwoma zadaniami, znaleźć sposób na przedostanie się Śmierciożerców do zamku oraz zamordowanie Dumbledore’a.

– Wiedziałem! – wyrwał się Harry z pełnymi ustami i zamilkł pod ostrzegawczym wzrokiem opiekunki swojego domu.

– Cicho bądź, Potter – odparł Severus ze zmęczeniem. – On tego nie chciał. To wszystko było farsą, żeby ukarać Lucjusza za porażkę w Ministerstwie. Draconowi nigdy by się nie udało. W każdym razie, jego matka przyszła do mnie krótko po tym i błagała, żebym pomógł chłopakowi. Jestem przyjacielem Malfoyów od lat i Draco jest, a raczej był, moim synem chrzestnym. Była z nią jej siostra, Bellatrix. Zmusiły mnie do złożenia Przysięgi Wieczystej, o czym pewnie wiecie.

– Dlaczego to zrobiłeś?

– Na pozór, żeby pokazać moją lojalność wobec Czarnego Pana. W rzeczywistości, zrobiłem to z polecenia Dumbledore’a. Władał ręką przez krótki czas; wkładając pierścień i wywołując tę paskudną klątwę, która niemal całkowicie go zniszczyła. Moje wysiłki wystarczały jedynie na tymczasowe związanie klątwy w jego ręce i powstrzymanie jej na jakiś czas.

– Dlatego odciąłeś wczoraj jego ramię? – zapytała profesor McGonagall. – Przez moment myślałam, że go zabijesz.

Severus wziął głęboki wdech i odetchnął powoli.

– Powinienem był.

– Co?

– Powinienem był – powtórzył ponuro; jego głos przybrał chłodniejszą barwę. – Taki był plan. Ta klątwa to bardzo mroczne zaklęcie rozkładu, na które nie ma lekarstwa. Dumbledore umierał w ciągu ostatniego roku. Wiedział o tym od zeszłego lata.

Nastała długa cisza. Hermiona poskładała część układanki, zrozumiała, że Voldemort oczekiwał, że Severus zabije Dumbledore’a, jeśli Draco nie będzie w stanie, ale nie spodziewała się, że Dumbledore popierał ten plan, bo wydawał się strasznie stuknięty. Odchrząknęła.

– O to właśnie poprosił cię Dumbledore, prawda? – spytała cicho. – To było to tajne zadanie, o którym nikt nie wiedział.

Severus kiwnął głową. Jego ciemne oczy były zimne, puste i bez emocji.

– Tak. Kazał mi siebie zabić gdy nadejdzie czas, w taki sposób, żeby Czarny Pan był przekonany o mojej lojalności. Podejrzewałem, jakie może mieć motywy do tej decyzji, ale przyznał mi się, iż miał nadzieję, że Czarny Pan umieści mnie jako osobę odpowiedzialną za Hogwart i będę mógł ochronić dzieci oraz pomóc waszej trójce z waszym zadaniem. Uśmiechnął się gorzko. – Jak miałem to zrobić będąc przekonanym, że nikomu nie powiedział o swoim planie i dlatego skazałby mnie na generalne znienawidzenie i nieufność każdej ze stron, tego nie wiem; ale najwidoczniej myślał, że zaufacie człowiekowi, który go zabił? W każdym razie, taki był plan. W końcu dał mi posadę nauczyciela Ochrony Przed Czarną Magią, bo tak czy siak, pod koniec roku nie uczyłbym już w Hogwarcie oraz ponieważ to mogła być ostatnia szansa, żebym mógł nauczyć was jak się prawidłowo obronić; również dlatego, że chciał mieć na oku Slughorna, a poza tym nikt inny nie aplikował. Nie miał zamiaru mówić mi o swoim prawdziwym planie, dopóki nie będzie martwy, a możliwe, że nawet w ogóle; zawsze lubił zmuszać mnie do ślepego wypełniania rozkazów. Rozciągnął sztywno ramiona i spojrzał na dwie starsze czarownice. – Więc to właśnie działo się przez cały rok. Trzymałem się planu, bo nie sądziłem, że przeżyję na tyle długo, by to miało znaczenie, ale kilka miesięcy temu dowiedziałem się, jakie zadanie Dumbledore powierzył Potterowi i jego przyjaciołom i zdecydowałem zmienić zasady.

Hermiona musiała spojrzeć w dół, by ukryć smutny uśmiech; to było cholerne podsumowanie minionych sześciu miesięcy. Pominął tortury będące prawie śmiertelnym doświadczeniem oraz nadzwyczaj namiętny, gorący i prawdopodobnie nielegalny pocałunek, tak samo jak dość dużo konspirowania za plecami Dumbledore’a oraz wtrącania się portretów martwych osób, z których jedna chichotała delikatnie, poza zasięgiem wzroku, a druga bez wątpienia była wściekła, że nie mogła być teraz obecna.

Severus kontynuował, jakby wcale nie powiedział czegoś niecodziennego.

– Pierwotnie chciałem zerwać Przysięgę Wieczystą. Wstępnie przyrzekałem na mojego syna chrzestnego; dlatego formalnie zrzekłem się praw do Dracona. Oczywiście, to nie zadziałało – powiedział sucho. – To nigdy nie miało być proste. Ale osłabiło Przysięgę, co przypuszczalnie umożliwiło mi przeżycie zeszłej nocy.

– Co się tam w ogóle wydarzyło? – zapytała cicho profesor McGonagall; wyraz jej twarzy był odległy i z pewnością intensywnie myślała nad tym, czego się właśnie dowiedziała. – Amputacja przeklętej ręki… czemu nie zrobiłeś tego wcześniej?

Posłał jej dziwne spojrzenie i westchnął.

– To go nie uleczyło. Jak już mówiłem, klątwa jest śmiertelna. Usunięcie oryginalnego źródła spowolniło jej działanie i kupiło nam czas, nic więcej. Gdyby to go miało uleczyć, mogliśmy to zrobić już dawno temu. I żeby osiągnąć chociaż tyle, zdradziłem wszystko.

– Więc po co to zrobiłeś? Albus był… nigdy nie widziałam go tak wściekłego.

Severus ponownie westchnął, wyglądając na bardzo zmęczonego, a jego głos był gładszy, gdy odpowiedział:

– Zrobiłem to, bo nie mógłbym go zabić i jednocześnie przetrwać. Widziałem wystarczająco dużo śmierci. Nienawidzę go, ale znam go odkąd byłem chłopcem i mój zdrowy rozsądek nie dałby sobie już dłużej rady. Poza tym, jego plan by się nie udał. Nie chciał powiedzieć o nim nikomu z was; uwierzylibyście tak samo jak przez moment zeszłej nocy, że was wszystkim zdradziłem i znów przeszedłem na stronę Śmierciożerców. Nikt z was by mi nie ufał, nie osiągnąłbym niczego pożytecznego. W dodatku na stanowisku dyrektora z polecenia Czarnego Pana, musiałbym zamienić Hogwart w miejsce tak koszmarne, o jakim nie jesteście w stanie nawet pomyśleć. Dzieci byłyby krzywdzone, może nawet zabijane, a moja psychika by tego nie przeżyła. O wiele lepiej zamknąć szkołę i skupić wszystkie siły zakonu na zwalczaniu drugiej strony, z dowódcą, który wie co się dzieje, zamiast patrzeć jak wszyscy wymachujecie różdżkami niczym bezmózgie kurczaki, podczas gdy Potter i jego przyjaciele są niechronieni i zostawieni sami sobie z własną misją, a ja jestem zmuszony torturować wasze dzieci.

Potem nastąpiła dość długa cisza. Severus oparł się o ścianę i przymknął na chwilę oczy. Hermiona spojrzała na Harry’ego i Rona, po czym usiadła i nieświadomie przygryzła wargę, intensywnie myśląc, odpowiednio składając elementy układanki, a pani Weasley i profesor MGonagall wymieniły zatroskane spojrzenia.

– Chyba cię rozumiem – powiedziała w końcu słabo nauczycielka, brzmiąc nieco nieswojo. – W takim świetle nie brzmi to za bardzo jak plan. Ale tak trudno w to wszystko uwierzyć, Severusie… możesz to udowodnić? Nie śmiem wątpić, ale…

– Mówi prawdę – odezwał się cicho Fineas, ukazując się w małej ramce przy frontowych drzwiach. – Każde słowo. Posłuchaj go, Minerwo. Wasze życia i wynik tej wojny może zależeć od tej rozmowy. Jeszcze nie słyszeliście wszystkiego.

Severus otworzył oczy i pokiwał ponuro głową.

– Zakon nie musi o tym wiedzieć. Mówię to wam, żebyście wszystko sobie ułożyły. Minerwo, będziesz musiała przejąć stery od Dumbledore’a. Nie wiem ile czasu mu zostało; szacowałem trochę ponad rok, a to było w zeszłe lato. Usunięcie jego ręki zapewniło trochę dodatkowego czasu, ale nie może mieć więcej niż sześć miesięcy życia i możliwe, że nawet dużo mniej. Nie może was teraz prowadzić. Inny powód, dla którego podważyłem jego plan jest taki, iż wierzę, że klątwa sięgnęła jego mózgu. Przez stan, który wam właśnie opisałem, nie jest rozsądny i zacząłem poważnie wątpić w jego ocenę sytuacji przez ostatnie miesiące. Jego działania stały się mniej racjonalne. Będziecie musiały mu to jakoś wytłumaczyć.

– Mówisz tak, jakbyś miał nie być tego częścią – odparła delikatnie pani Weasley; profesor McGonagall zbladła.

Posłał jej swój skrzywiony uśmiech.

– Niniejszym opuszczam szacowne grono Zakonu Feniksa. Wiem, jakie zadanie Dumbledore powierzył Potterowi i jego przyjaciołom i tym się teraz będę zajmował. Nie powiem wam, co to takiego; jest o wiele bezpieczniej, kiedy nikt inny nie wie, tak właśnie wygramy. Nie mogę wam teraz pomóc, Molly. W końcu nie jestem już szpiegiem.

– A co z Sam-Wiesz-Kim? Może cię znaleźć?

– Nie – odparł krótko. – Przyszedł czas na omówienie przyszłości. Wy troje musicie zdecydować, co zamierzacie zrobić. Wiecie, jaka jest stawka. Opowiedzcie się za którąś ze stron.

Hermiona spojrzała ze spokojem na Harry’ego, podjęła decyzję już dawno temu. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się przelotnie, zanim jego wzrok powędrował do Rona, który kiwnął głową z takim samym uśmiechem. Przenosząc spojrzenie na Severusa, Harry wzruszył ramionami.

– Idziemy z tobą.

– Co? – Profesor McGonagall słusznie brzmiała na zaskoczoną.

Severus wydobył z siebie wymuszony śmiech.

– Doszliśmy w końcu do pewnego rodzaju porozumienia, Minerwo. Ich zadanie, nasze zadanie, jak przypuszczam, jest zbyt ważne. Poza tym będą potrzebowali mojej pomocy, skoro Dumbledore wypadł z gry.

– Mam pytanie – odezwała się delikatnie Hermiona. Spojrzał na nią z iskierką uśmiechu w oczach, a ona kontynuowała. – Co z Wieczystą Przysięgą? Powiedziałeś, że jej nie złamałeś, tylko osłabiłeś. Co stało się w Wielkiej Sali, skoro nie zabiłeś dyrektora?

– Hm… nie jestem do końca pewien – przyznał otwarcie. – Ogłuszyłem Dracona, jeżeli się nie domyśliliście. Dumbledore miał rację, nie mógłby tego zrobić, a w ten sposób nie będzie ukarany za niewypełnienie swojego zadania, bo skutecznie wprowadził Śmierciożerców do Hogwartu; chciałbym wiedzieć, jak to zrobił – dodał zamyślony. – Opuściłem spotkanie zanim wszystko się zaczęło. W każdym razie, to go ochroniło, co było ważniejsze niż wam się wydaje. A co do Przysięgi… – Przerwał i potarł znów oczy, jego palce lekko zadrżały. Wyraźnie nie doszedł jeszcze do siebie po wczorajszych walkach. – Nadal tu jest. Ale nie było specyficznych ram czasowych w słowach. Draco wciąż jest fizycznie zdolny do zabicia Dumbledore’a; fakt, że nigdy nie będzie w stanie tego zrobić, jest nieistotny. Teoretycznie to się nadal może zdarzyć, więc Przysięga jeszcze mnie do niczego nie zmusiła. Może tak nie być, jeśli jeszcze raz spotkam się z Dumbledore’em, więc wolę tego nie robić. Jeśli Przysięga się uaktywni, to będę musiał go zabić albo sam zginę. Myślę, że jeśli umrze z przyczyn naturalnych zanim Przysięga zostanie wypełniona, zwyczajnie zniknie skoro nie będzie dłużej znacząca. Może nie; może to wyczuć i obudzi się, by go zabić, kiedy naprawdę zacznie umierać. Naprawdę nie wiem.

– Kiedy wymyśliłeś swój plan?

Severus zatrzymał się na moment i spuścił wzrok, a w kąciku jego ust pojawił się bardzo mały uśmiech,

– Kiedy szedłem w stronę dyrektora w Wielkiej Sali, mniej niż dobę temu. Aż do tamtej chwili myślałem, że będę musiał go zabić.

– Wiedziałeś, że to zadziała? – spytała Hermiona, choć znała już odpowiedź.

– Nie byłem do końca pewny, ale logika była dobra. A skoro nadal żyję, jestem skłonny nazwać to zwycięstwem. – Jego oczy zamigotały przez chwilę, wyzywając ją, by powiedziała coś jeszcze, a ona ugryzła się w język; zawsze może zabić go później, mniej publicznie.

– Co to było, co zrobiłeś gdy odlecieliśmy? – zapytał Ron. – Gdy wszyscy zaczęli krzyczeć?

Severus uniósł brew i wzruszył ramionami.

– Czarny Znak jest jak łącznik. Przejąłem kontrolę nad ogniwem, którego zazwyczaj używa Czarny Pan; w efekcie wysłałem przez nie wezwania o pełnej sile. Byliśmy wystarczająco blisko, żeby bolało bardziej niż zwykle. Nie zadziałało oczywiście na niego, bo sam nie ma Znaku, ale rozproszyło wszystkich innych.

– Ciebie też skrzywdziło – zauważyła Hermiona, a on posłał jej raczej obojętne spojrzenie, jakby nie rozumiał, jaką to robiło różnicę.

– W porządku – powiedziała ciężko profesor McGonagall. – Na chwilę załóżmy, że masz rację. Będę musiała porozmawiać z Albusem, zanim podejmę decyzję, ale widzę logikę twoich czynów. A więc, wasza czwórka będzie zajmować się jakimś tajemniczym zadaniem. A reszta z nas?

Severus zmarszczył brwi patrząc przed siebie.

– Nie wiem za wiele, ale chyba musimy założyć najgorsze… Nigdy nie zamierzałem się dać wciągnąć w plany Ministerstwa, więc nie wiem o wszystkim co chcieli zrobić, ale mogę przedstawić wam generalny pomysł. Spróbują rzucić Imperiusa na Ministra, ale jeśli się nie uda, zwyczajnie go zabiją i zamienią oraz zabiją każdego, kto się sprzeciwi. To będzie brutalny zamach stanu i możliwe, że już się wydarzył. Celem Czarnego Pana jest całkowita kontrola. Będzie żądał, żeby każda czarownica i czarodziej w Wielkiej Brytanii zarejestrował swój status krwi i zamierza aresztować wszystkich Mugolaków, chociaż nie wiem, czy chce ich zabić, czy może ma w głowie coś innego. Zamierzał też prowadzić Hogwart jako ośrodek ćwiczeniowy dla młodych Śmierciożerców, ale bez nauczycieli i z zaledwie garstką uczniów. Nie sądzę, że to się uda; nie ma też teraz nikogo, komu zaufałby jako dyrektorowi- dodał z pewną satysfakcją. – Mimo to, szkoła była dla niego ważna i nie sądzę, że tak łatwo odpuści. Zapewne jest już cena za głowę Pottera, moją może też, chociaż trochę im zajmie rozpowszechnienie tego. Ministerstwo zostanie doprowadzone do porządku; pracował nad tym od miesięcy. Groźby, szantaże, przymusowa magia, cokolwiek. Upadną niedługo.

– Twoja zdrada nie spowoduje problemów? – zapytała Hermiona. – Przestanie szukać innych zdrajców?

– Nie wiem. Przestanie na jakimś etapie, ale nie może sobie pozwolić na marnowanie czasu. Jego plany nie zadziałały; Dumbledore nadal żyje, a Zakon wciąż stanowi zagrożenie. Musi działać szybko, zanim my się przegrupujemy i przeciwstawimy. Poza tym, tylko mnie nie mógł być pewny; kilku pozostałych ma podstawowe umiejętności Oklumencji, ale nie wystarczająco silne, by mu się oprzeć. Gdyby był przy zdrowych zmysłach, zwróciłby na to uwagę, więc myślę, że nadal będzie to ignorować.

– Więc Vol… – zaczął Harry i zakrztusił się pod wpływem zaklęcia uciszającego. Severus spojrzał na niego i pokręcił powoli głową.

– Nie używaj teraz tego imienia. Powinienem był o tym wspomnieć wcześniej. Teraz, skoro Hogwart został pokonany, będą już w Ministerstwie; jedną z ich pierwszych zaplanowanych akcji było utworzenie tabu. Każdy, kto użyje imienia Czarnego Pana, będzie wyśledzony i zaatakowany, bo tylko członkowie Zakonu są na tyle odważni i głupi, by to robić. Tu jesteśmy chronieni, ale jestem pewien, że Dumbledore wypowiedział to imię wystarczająco dużo razy, by przykuć uwagę – przeniósł wzrok z powrotem na profesor McGonagall. – Musicie zorganizować Zakon i upewnić się, że schrony są zabezpieczone, a następnie skupić się na tworzeniu podziemnej opozycji, nie możecie teraz atakować otwarcie. Jest ich za dużo, a was za mało.

– Viv la Resistance* – mruknęła sarkastycznie Hermiona, a on posłał jej szybki półuśmiech z kpiącym uznaniem, kiwając głową.

– Tak. Z pewnością znajdziesz sposoby na wywołanie chaosu, Minerwo.Mmasz wielu Gryfonów zdolnych do stworzenia zamętu. Nie potrafię dać ci dokładniejszych rad. Po prostu… pokażcie narodowi, że Zakon nadal się opiera. Pokażcie, że nadal istnieje wybór. I postarajcie się nie dać się zabić w głupi sposób.

– Co mam powiedzieć reszcie, gdy zapytają co się dzieje i dlaczego?

– Nie obchodzi mnie to – przyznał otwarcie. – Będę mieć co robić bez martwienia się o to. Każ im się zamknąć i robić, co każesz. Uczyłaś większość z nich, posłuchają cię.

– Zabawne. A co ty będziesz robić? Wiem, że nie powiesz nam wszystkiego, ale gdzie będziesz?

– W bezpiecznym miejscu – odparł Severus. – Otworzę ponownie sieć Fiuu w pewnych miejscach, ale będzie strzeżona, nic się nie przedostanie o ile się nie zgodzę. I będziemy w kontakcie przez patronusa lub sowę.

– Potrzebujesz czegoś? – spytała cicho pani Weasley. Snape prawie się uśmiechnął.

– Cóż, ta trójka potrzebuje ubrań i tak dalej. Nie będzie czasu na zakupy, a zostawiliśmy wszystko w Hogwarcie.

– Mogę przysłać kilka rzeczy Rona z Nory… będą na ciebie nieco szerokie w barkach, Harry, ale dasz radę. Hermiono, raczej nie możesz nosić ubrań Ginny, co?- To był taktowny sposób na zaznaczenie, że była niższa i szersza niż jej rudowłosa przyjaciółka; Hermiona uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. – Niezbyt, ale mogę je transmutować. Cokolwiek pani przyśle, będzie w porządku, dziękuję.

– A co z jedzeniem?

Severus znów niemal się uśmiechnął.

– Molly, potrafię o siebie zadbać odkąd byłem w ich wieku. Nie będą głodować ani żyć w brudzie. Mogę nawet powstrzymać się od zabicia któregoś, jeśli będziemy wystarczająco zajęci i będą się zachowywać.

– Poppy powiedziała nam wcześniej, że uzupełniałeś mikstury przez ostatnią… no, około dekadę – powiedziała profesor McGonagall. – To prawda?

– Tak. Co z tego? – zapytał lekko zwężając oczy. – Poppy jest bardziej niż w stanie uwarzyć cokolwiek potrzebujecie. W przypadku nieprzewidzianych okoliczności, dajcie znać i zobaczę, co mogę zrobić.

– A co z wywarem tojadowym Remusa? – spytała pani Weasley.

Potrząsnął lekko głową.

– Nie. Nie mam warunków uwarzenia czegoś tak skomplikowanego, ani sposobu na uzyskanie połowy składników, a nie będę mieć czasu na wracanie tu, by go przygotować – uśmiechnął się ironicznie. – Będziecie musieli znów go gdzieś zamykać. Lupin nie znajduje się wysoko na mojej liście priorytetów. Coś jeszcze?

– Pomyślę nad tym później – westchnęła profesor McGonagall. – Myślę, że na razie mamy wystarczająco do zrobienia. Będę musiała porozmawiać z Albusem i przekonać się, co powie…, ale Severusie, wolałabym, żebyś choć trochę z tego powiedział mi wcześniej.

Ja też, pomyślała Hermiona, patrząc jak Severus wzrusza ramionami.

– Nie mogłem, Minerwo… Przepraszam, że tak to wyszło – dodał niezręcznie, spuszczając wzrok. – Jeśli się uda…

– Och, idź już – parsknęła nieelegancko. – Oboje wiemy, że nic mi nie powiesz nieważne co się stanie. Po prostu miej oko na moich Gryfonów, albo cię wypatroszę. – Obróciła się, by na nich spojrzeć. – A wy się zachowujcie. Nie wiem, o co chodzi, ale nie chcę się nikomu tłumaczyć waszej nagłej śmierci. Bądźcie ostrożni.

Zaskoczona Hermiona dołączyła do mruknięcia chórkiem „Tak, pani profesor”, zanim oddała się kolejnej fali uścisków pani Weasley. Obserwując, jak chłopców spotyka to samo, jej wzrok padł na mały obraz na ścianie i napotkała spojrzenie Fineasa.

– Powodzenia – powiedział delikatnie portret. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

 

W ciszy całą czwórką wrócili na Spinner’s End. Severus wpatrywał się w przestrzeń z lekko szklistymi oczami, wyraźnie całkowicie wyczerpany, a reszta miała wiele do przemyślenia. Idąc za nim do kuchni, rozsiedli się wokół poobijanego stołu.

– Co się teraz stanie z Hogwartem? – zapytał po chwili Harry przytłumionym głosem, gdy patrzyli niezręcznie na siebie. – Czy Vol… uh, Sam-Wiesz-Kto tam zostanie?

– Nie – odpowiedział po cichu Severus. – Jest zbyt daleko położony, aby wykorzystać go jako realną bazę operacyjną, na początek. Poza tym… – Przerwał, marszcząc brwi w wyrazie zamyślenia i powoli potrząsnął głową. – Zamek na to nie pozwoli. Sami wiecie, jak wrażliwy może być. Jeżeli odrzucił Umbridge, odrzuci i Czarnego Pana i Śmierciożerców. Duchy i skrzaty domowe nadal tam są i nie zawahają się walczyć, podobnie jak mieszkańcy Zakazanego Lasu.

– Czy moglibyśmy tam wrócić? Mam na myśli Zakon, ale może moglibyśmy zabrać stamtąd trochę rzeczy.

– Czarny Pan będzie go chronić. Pod pewnymi względami jest jak dziecko ze zbyt dużą ilością zabawek – może nie być w stanie bawić się nim samodzielnie, ale nigdy nie pozwoli na to nikomu innemu. Na swój pokręcony sposób trochę dba o Hogwart. Mamy szczęście, że tam nie zostanie, mógłby odkryć, że jego Horkruks zaginął. Ale będziesz musiał przez jakiś czas obyć się bez miotły, bo chyba nie uważasz, że uwierzę, iż masz zamiar jedynie odebrać swoją pracę domową – dodał sucho. – A nawet jeśli nie umieścił strażników, zamek nie jest już bezpieczny dla nikogo.”

– Dlaczego?

– Jest to dość skomplikowane, ale gdy wszyscy wychodziliśmy z budynku, Dumbledore aktywował ochrony wysokiego szczebla; nie macie pojęcia o bezpieczeństwie w Hogwarcie. Nie wiem jak to działa, przynajmniej nie w pełni, dyrektor jest jedynym, który to robi. Kiedy je aktywował, włączyłem je, gdy wychodziłem, używając mojej krwi. Jak już powiedziałem, jest to skomplikowane i wprowadziło to zamek w tryb wojenny, tak sądzę. Będzie odporny na każdą czarownicę lub czarodzieja, z wyjątkiem swojego pana i otwarcie wrogo nastawiony do dorosłych. Nie będzie bezpieczny, dopóki nie zostanie oczyszczony. Nie pytajcie mnie dokładnie, jak to działa, bo nie wiem.

– A tu jest bezpiecznie? – zapytał Ron. – To znaczy, wiem, że powiedziałeś, że Sam-Wiesz-Kto nie wie, gdzie to jest, ale czy ktoś inny wie?

– Owszem, jest bezpieczne – odpowiedział Severus. – Nie byłbym tutaj, gdyby nie było, nie mówiąc już o zaciąganiu tu waszej trójki. Po pierwsze, absolutnie nikt nigdy nie wpadłby na to, że chcielibyście ze mną zostać, prawda? Założą, że jesteście w Kwaterze Głównej, Norze lub innym bezpiecznym domu, o którym nie mają pojęcia. Nikt w Zakonie nie wie, gdzie mieszkam; spowodowałem wiele problemów, kiedy zostałem nauczycielem, stanowczo odmówiłem podania Dumbledore’owi mojego adresu i usuwając z akt zapis miejsca, w którym mieszkałem, gdy byłem uczniem. Pewnie masz na myśli Bellatrix i Narcyzę? Po ich ostatniej wizycie Narcyza zmodyfikowała pamięć swojej siostry, jako przysługę dla mnie i powiedziała, że im obu wymazałem pamięć. Ona nadal wie, podobnie jak Lucjusz, ale są mi coś winni, nie oddadzą mnie. Mogę zaufać im w kwestii życia wszystkich przy tym stole.

– Pettigrew przebywał tu w ostatnie wakacje – odrzekł Harry z grymasem. – Och, obrzydliwe. Gdzie spał?

– Nie wpuściłbym go do prawdziwego domu. Kiedyś za półką w salonie był ukryty pokój. Po tym, jak mieszkał tam przez jakiś czas, poczułem potrzebę jego zniszczenia. Nigdy nie byłbym w stanie użyć go ponownie – odpowiedział z wyrazem ostrego niesmaku. – W każdym razie wierzcie mi nie ma się o co obawiać. Nikomu nie powie.

– Co się stanie z Malfoyem? – zapytała Hermiona. – Draco nie wykonał swojego zadania. Nic mu się nie stanie?

– Myślę, że nie – odpowiedział Severus z lekkim powątpiewaniem. – Powinien być bezpieczny. Przedostał wszystkich do zamku, co działa na jego korzyść i myślę, że przynajmniej wydawało się, iż jest blisko zabicia Dumbledore’a. A teraz, kiedy … zrezygnowałem… Lucjusz jest jego jedynym niezawodnym oparciem; na Bellatrix szczerze to bym nie liczył, jest zbyt szalona. Narcyza może udowodnić, że złożyła ze mną przysięgę na polecenie siostry i że nie wiedziały, co planuję. Wszystko powinno być w porządku, jeśli przetrwają początkowy gniew Czarnego Pana przez moją zdradę.

– Jak możesz im ufać? – zapytał Harry.

Severus przyglądał mu się spokojnie.

– Lucjusz był prefektem Slytherinu, kiedy po raz pierwszy poszedłem do szkoły. Znam go od jedenastego roku życia, a Narcyzę prawie tak samo długo. Byłem na ich ślubie i byłem z nimi, kiedy urodził się Draco. Dla ciebie są Śmierciożercami. Dla mnie są moimi przyjaciółmi. Wiedzą, co zrobiłem dla ich syna i co mi zawdzięczają. Ufam im. Czy to jest dla ciebie do przyjęcia? – zapytał ostrym tonem, który pokazywał, jak naprawdę był zmęczony.

– Nie możesz mnie winić – odparł Harry. – Odkąd pierwszy raz spotkałem Malfoya seniora, zdążył dać Horkruksa mojej dziewczynie, przez co prawie zginęła, narazić moich przyjaciół na niebezpieczeństwo i prawie sprowadził Sam-Wiesz-Kogo z powrotem; nasz przyjaciel Hipogryf prawie ucierpiał i to z czystej złośliwości; prześladował niektórych Mugoli i prawie zaczął zamieszki na Mistrzostwach Świata w Quidditchu, obserwował mnie, torturował na cmentarzu, a następnie próbował zabić mnie i moich przyjaciół w Ministerstwie.

Po chwili usta Severusa drżały.

– Przyznaję, że nie poznałeś go w najlepszym wydaniu – powiedział sucho i spojrzał rozbawiony, gdy patrzyli na niego. – Lucjusz jest aroganckim, pompatycznym idiotą, a także bezwzględnym draniem, kiedy musi nim być, ale nie jest potworem. Chce władzy i bogactwa, ponieważ mu się to podoba, ale przede wszystkim chce lepszego życia dla żony i syna. Nie lubi Mugoli, ponieważ ta wzrastająca część naszej populacji oznacza mniejsze bogactwo i władzę do zdobycia, a ponieważ jego rodzina jest bardzo stara i ma za sobą wieki tradycji, tak naprawdę nie wierzy, że pod jakimś względem są od nas gorsi. W rzeczywistości przez ostatnie kilka lat narzekał na to, że Draco jest przyćmiewany przez pewną Gryfonkę mugolaczkę – dodał, uśmiechając się lekko. – Dołączy do zwycięskiej strony i nie będzie jedynym, który to zrobi. W każdym razie, to nie jest to na co się pisał.. Wątpię, że będzie opłakiwał, fakt jeśli wygramy, tak długo, jak Draco i Narcyza będą bezpieczni.

– Właściwie ilu jest Śmierciożerców? – zapytał Ron. – Nikt tego nie powiedział.

– Nie znam już dokładnych liczb; mam nadzieję, że niektórzy zginęli wczoraj – powiedział ponuro Severus. – Wiem na pewno, że zabiłem trzech i możemy jedynie mieć nadzieję, że więcej zmarło z powodu obrażeń lub zostało zabitych przez członków Zakonu, jak mówiłem, dokładnie nie wiem. W wewnętrznym kręgu jest nas jedenaścioro, przynajmniej było, dopóki się nie wyłamałem. Pod nimi, istnieje około trzech tuzinów innych, którzy noszą Znak i zrobią, co się im powie, choć nie wszyscy byli tam ostatniej nocy. W pierwszej wojnie było też zwykle kilkunastu nowych testowanych i szkolonych rekrutów, chociaż nie wszyscy brali udział, ale tym razem nie zaciągnął nikogo poza Draconem…

– Dlaczego nie?

– Nie wiem i to nie ma znaczenia. Są to oficjalni Śmierciożercy, ale jest o wiele więcej zwolenników, którzy nie noszą znaku. Mają niski poziom i w dużej mierze to nieistotne, indywidualne jednostki, ale zjednoczone… Czarny Pan ma znacznie więcej ludzi niż Zakon, zwłaszcza jeśli infiltracja Ministerstwa jest tak skuteczna, jak miała być. Stąd nasza podziemna wojna, a nie jakaś chwalebna bitwa.

– To jest… trochę przerażające – powiedział cicho Harry. – Nigdy nie zdawałem sobie sprawy…

– Tak, to jest – Severus zgodził się cicho, – dlatego nikt nie powiedział ci wcześniej. Nawet większość Zakonu zna mniej niż połowę historii. Większość z nich nigdy nie słyszała o moich sprawozdaniach. Dlatego też powiedziałem Minerwie, co się dzieje. Dowództwo funkcjonuje najlepiej, jeśli tylko ci na górze mogą podejmować świadome decyzje; tak smutne, ale tak już jest.

– Dlaczego więc powiedziałeś mamie? Ona nie jest na wysokim stanowisku – sprzeciwił się Ron.

Severus uśmiechnął się do niego.

– Nie oficjalnie, ale w rzeczywistości nawet Szalonooki nigdy nie odważył się z nią spierać. Poza tym, widziałem Molly Weasley w walce podczas pierwszej wojny. Nie lekceważ jej ani przez chwilę. – Ron zamrugał i skinął głową trochę niepewnie, a on rozejrzał się po kuchni. – Zakładam, że jest jeszcze więcej pytań?

– Cóż, tak – przyznała Hermiona. – Chciałam zapytać o Dumbledore’a. Powiedziałeś… powiedziałeś, że klątwa wpływa na jego mózg. Jesteś pewny?

Kiwnął głową ponuro, a jego oczy pociemniały.

– Zastanawiałem się przez ostatnie kilka miesięcy, ale nabrałem pewności tej nocy, gdy opowiedział ci- o twojej matce, Potter. Cóż, jednak nie, zrobił to dzień lub dwa później, kiedy mogłem już jasno myśleć, ale mimo to. Dumbledore jest drobnostkowym, złym, starym myszołowem, kiedy ma swoje nastroje, ale nie jest głupi, a to było praktycznie samobójstwo. Złamanie danego mi słowa w taki sposób w normalnych okolicznościach wygnałoby mnie na stałe z Zakonu; to było kompletnie i całkowicie irracjonalne.

– W normalnych okolicznościach… – Harry zapytał, raczej nerwowo.

Severus spojrzał na niego.

– Kiedy naprawdę jesteś głupi, jest to aż wiarygodne. Kiedy po prostu udajesz, że jesteś głupi, nie oszukałbyś małego dziecka. Ale skoro poruszyłeś ten temat, ile ty i Weasley wiecie? – Jego głos przypominał warczenie. – Więc?

Obaj chłopcy wymienili przerażone spojrzenia, zanim wpatrzyli się błagalnie w Hermionę, prosząc o pomoc. Spojrzała niespokojnie na wyraz twarzy Severusa, który szybko zbliżał się do wybuchu, gdy jego kontrola nad temperamentem zaczęła się w końcu ślizgać i przyznała nieszczęśliwie

– Pokój Życzeń.

Jego czarne oczy błysnęły absolutną wściekłością, gdy spojrzał na nią wściekle.

– Co?

– To nie była wina Hermiony – natychmiast powiedział nierozsądnie Harry. Zbladł, gdy Severus odwrócił się w jego stronę, ale dzielnie szedł w zaparte. – Domyślaliśmy się, że coś się stało i sprawiliśmy, że nam powiedziała. Ja – znamy się od jakiegoś czasu, ale ona nie zdecydowała się nam powiedzieć.

Miał na tyle rozsądku, żeby się potem zamknąć i Severus przeniósł swoje spojrzenie na ścianę; mięśnie jego szczęki pracowały, gdy powoli się uspokajał. W końcu odwrócił się i spojrzał na Hermionę raczej chłodno, lekko podnosząc brew i czekając.

– Przykro mi – powiedziała mu cicho. – Nie miałam zamiaru im powiedzieć, ale tak zrobiłam, kiedy zapytali. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. To nie była… złośliwość, czy jakieś plotki. Nie pozwoliłabym na to.

Patrzył na nią przez długi czas, zanim wypuścił bardzo powoli powietrze i lekko się zrelaksował, spuszczając wzrok.

– Widzę – powiedział w końcu.

– Bardzo mi przykro.

Severus kiwnął głową lekko.

– Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycony, ale przypuszczam, że to oszczędza konieczność wyjaśnienia tego teraz. Wiedziałem, że przynajmniej Potter był świadomy sytuacji po naszej małej popołudniowej rozmowie, kiedy walczył z Draco. – Ucisnął nasadę nosa i zwrócił się by spojrzeć ostrzegawczo na chłopców. – Jedno słowo od któregokolwiek z was, które mi się nie spodoba, a zaciągnę was za fraki z powrotem do Kwatery Głównej i zostawię tam, abyście robili to, co mówią dorośli. Czy to jasne?

– Takproszępana.

– Bardzo dobrze, przejdźmy dalej. Czy są jakieś dalsze pytania dotyczące wojny?

– Co to… co to wszystko ma wspólnego z przepowiednią? – Harry zapytał, czując ulgę przez zmianę tematu. – Nie wspomniałeś o tym.

– Nie wiem – Severus odpowiedział cicho. – Znam część przepowiedni, ale nie znam wszystkiego i podejrzewam, że część, o której nie wiem zawiera ostatni element układanki. Nie rozumiem tego aspektu sytuacji, więc na razie go ignoruję, aby skupić się na tym co wiem.

– Skąd to wiesz? – zapytał Harry. – Mogę ci powiedzieć resztę.

Severus patrzył na niego przez długi moment z nieco niespokojnym wyrazem, zanim odlegle spojrzał na ścianę, recytując powoli – Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana… Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli. A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca…. To wszystko, co wiem i wszystko, co wie Czarny Pan. Wzruszył ramionami. – Cokolwiek z tego wyniknie, Dumbledore nigdy nie chciał, abym był częścią tego etapu i tak nikt z nas nie myślał, że będę żył tak długo.

– Prawie tak się stało – powiedział cicho Hermiona.

Odwrócił się i spojrzał na nią uważnie.

– Tak. I to jest dyskusja na inny dzień. Muszę w końcu z wami omówić tę noc, ale jeszcze nie czas. – Spojrzał na Harry’ego, który wzruszył ramionami.

– Cóż, reszta brzmi: ”A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie on miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna… I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje… Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca….” Więc myślę, że to dlatego Dumbledore wybrał mnie do walki z Horkruksami, ponieważ w końcu muszę go zabić. Czy znowu jestem arogancki? – zapytał, wyglądając jakby chciał, żeby mu powiedziano, że tak i że to znaczyło coś innego.

Severus zmarszczył brwi.

– To wydaje się dość rozczarowujące, biorąc pod uwagę, jak zawsze skryty był Dumbledore w tej kwestii. Spodziewałem się czegoś bardziej… dramatycznego. Jesteś pewien, że to wszystko?

– Tak. Jest powtórzenie odnośnie urodzenia się pod koniec lipca, a potem to koniec.

– Dziwne. W każdym razie, Potter, gdybym był tobą, nie martwiłbym się o to zbytnio. Powiedziałem ci wcześniej, że nie jest to specjalnie wiarygodne i nie rozumiem, dlaczego musisz być tym, który zada ostateczny cios; gdy Horkruksy zostaną zniszczone będzie śmiertelny i każdy może go zabić.

– Dlaczego przepowiednia mówi o Czarnym Panu? – zapytał Ron. – Myślałem, że tylko Śmierciożercy tak go nazywają.

– Huh. Dobre pytanie – powiedział Harry.

Patrzyli na Severusa, który wzruszył ramionami.

– Nie mam pojęcia. Trelawney z pewnością nie jest Śmierciożerczynią, choć jest to ciekawy do wyobrażenia obraz.

Hermiona wyciągnął różdżkę zza pasa, kończąc rozmowę, a on podniósł brwi.

– Przestań patrzeć na mnie w ten sposób – powiedziała mu. – Siedzisz praktycznie nie trzymając pionu, kulisz się na bok, więc oczywiście nadal coś ci dolega. Trzymaj się. – Bezceremonialnie zaczęła rzucać swoje zaklęcia diagnostyczne.

– Nie wiem, co jest dziwniejsze, – skomentował Ron, beztrosko rozglądając się po kuchni, patrząc na Harry’ego i uśmiechając się – że ona znęca się nad nauczycielem w ten sposób, czy to, że on jej na to pozwala.

– On nie jest już naszym nauczycielem – odpowiedział Harry, uśmiechając się w odpowiedzi. – W każdym razie, nikt nie może kłócić się z Hermioną, gdy jest w tym nastroju.

– Zamknijcie się, obydwoje – powiedziała im nieobecnym głosem, otwierając rozcięcie w koszuli Severusa, aby zbadać głęboką ranę w jego boku. On oczywiście częściowo wyleczył ją sam wczoraj lub dziś rano; była zamknięty, ale nic więcej.

– Dość – Severus warknął po chwili, odsuwając się od niej. – Nie dolega mi nic na tyle poważnego co by się w najbliższym czasie nie zagoiło, a ja mam kilka własnych pytań, zanim odpoczniemy. – Usiadł i odetchnął. – Co się stało, kiedy wyszedłem z jaskini? – zapytał.

Spojrzeli po sobie.

– Zapomniałam, że nie wiesz – Hermiona powiedziała przepraszająco. – Wydaje się, jakby to stało się kilka tygodni temu, a nie zaledwie wczoraj.

Kiwnął głową.

– Horkruks został zniszczony?

– To nie był Horkruks.

– Co? – Wyglądał na całkowicie oszołomionego. Było to zrozumiałe, nie była to szczęśliwa myśl, gdy dowiedział się, że przeszli przez to wszystko na marne.

– Ktoś inny dostał się tam pierwszy – Hermiona wyjaśniła. – Nie wiem, czy miałeś czas, aby to zobaczyć, ale to był medalion Salazara Slytherina. A raczej nie. Został zastąpiony podróbką; to mniej więcej tak magiczne, jak prezent w postaci świątecznego krakersa. W środku znajdowała się notatka skierowana do… Sam-Wiesz-Kogo. Ktoś inny wiedział o Horkruksach i powiedział, że będzie próbował zniszczyć jak najwięcej z nich, zanim zostanie złapany. Harry ma ją przy sobie.

Severus schował głowę w rękach i westchnął ciężko.

– Cholera. To komplikuje sprawy. Nie mamy możliwości dowiedzieć się, czy ta osoba zdołała zniszczyć prawdziwy medalion, czy nie. Dumbledore coś powiedział?

– Nie było czasu – Harry powiedział sucho, – co z atakiem Inferiusów.

– Co?

Hermiona posłała swoim przyjaciołom zirytowane spojrzenie; nie planowała powiedzieć Severusowi wszystkiego. Miał dość myślenia o tym, co było.

– W jeziorze były Inferiusy. Zaatakowały, gdy Harry i dyrektor znowu wysiadali z łodzi. Dumbledore wypędzał je z powrotem za pomocą Szatańskiej Pożogi, aż minęliśmy zaklęcie krwi. To nie była ważna sprawa. – Może i w tym czasie była nerwowym wrakiem, ale po wszystkim, co wydarzyło się od tamtej pory, trudno było się tym przejmować.

– Ojej, czyż nie jesteśmy już znudzeni tym śmiertelnym niebezpieczeństwem – powiedział zirytowany. – W przyszłości podziel się ze mną tymi małymi przygodami, jeśli łaska. Czy jest coś jeszcze, o czym zapomniałaś mi powiedzieć?

Spojrzała na niego.

– Niezupełnie. – Niepokoiłam się przez całą drogę powrotną do klifów, wszyscy aportowaliśmy się z powrotem i zostaliśmy przywitani widokiem Mrocznego Znaku wiszącego nad Hogwartem i całą wioską w panice, a potem cieszyliśmy się cudownym cichym spacerem, patrząc kto już jest martwy, zanim zdążyliśmy wejść do Wielkiej Sali i zobaczyć czekającego na nas Sam-Wiesz-Kogo. To było naprawdę bardzo monotonne.

Jego oczy stwardniały i wziął oddech, zanim najwyraźniej zaniechał chęci powiedzenia czegoś. Odwracając się, wstał i bez słowa wyszedł do salonu, pozostawiając Harry’ego i Rona przyglądających się przyjaciółce pytająco.

– Eee, Hermiono, o co chodziło? – zapytał cicho Harry. – To nie była jego wina. Musiał iść, kiedy wezwał go V… ehm, Sama-Wiesz-Kto. Nie wiemy, kto wyczarował Znak, ale jeśli to był on, zrobił to, by ostrzec ludzi.

Westchnęła.

– Wiem, ale… widziałeś, jaka byłam przerażona. Przez to co się stało mogli go zabić.

– To też nie jego wina. – Ron uśmiechnął się. – W pewnym sensie spodziewaliśmy się, że wyładuje się na nas, ale wiesz, to nie jest skierowane na ciebie.

– Wszyscy jesteśmy trochę na krawędzi – powiedział Harry, wzruszając ramionami. – Myślę, że on też o tym wie – zwróć uwagę, jak powstrzymał się przed wybuchem? Poza tym… – Uśmiechnął się. – Hermionie prawdopodobnie uszłoby to na sucho. Gdyby to był któryś z nas, zabiłby.

– To prawda – zgodził się Ron, zanim Hermiona mogła cokolwiek odpowiedzieć.

Spojrzała na nich bezradnie, czując się teraz trochę zawstydzona, po czym wstała i z pewnym niepokojem skierowała się do salonu.

– Severusie? – zapytała niepewnie.

Spojrzał w górę ze skraju prowizorycznej pryczy na której siedział.

– Nie. W porządku.

– Wcale nie. Przepraszam.

Prychnął cicho.

– Myślę, że w sumie jesteś mi winna dużo gorsze rzeczy. Nie martw się o to.

– To dlatego, że się martwiłam. Ten eliksir prawie cię zabił, zanim jeszcze wszystko zaczęło się walić.

Severus powoli pokręcił głową.

– Niezupełnie. To nie była prawdziwa trucizna. Gdyby to było normalne spotkanie, zostałbym zraniony tak, że nie byłbym w stanie utrzymać się w całości. A gdyby spróbował Legilimencji, nie wiem czy potrafiłbym utrzymać swoje tarcze, w takim przypadku musiałbym popełnić samobójstwo. Ale skoro tak… mieliśmy szczęście.

Po dłuższej chwili powiedziała cicho

– Wiesz, naprawdę, naprawdę jesteś słaby w pocieszaniu.

Dzięki temu stwierdzeniu dostrzegła jego znajomy krzywy uśmiech.

– Tak się składa, że ​​owszem, zdaję sobie z tego sprawę.

– To wszystko było takie… szalone, przez ostatnie kilka dni. To dużo do ogarnięcia.

Spojrzała na niego i krótka iskra gniewu przedostała się przez zmieszanie.

– Powinieneś był mi powiedzieć wcześniej.

Jego uśmiech zbladł i odwrócił wzrok.

– Wiem.

– Czy masz pojęcie, jakbym się czuła widząc … jak mordujesz dyrektora, nie mając pojęcia, dlaczego i co się w ogóle dzieje?

– Wiem, Hermiono. Przepraszam. – Wpatrywał się w zniszczony dywan, jego proste czarne włosy opadały do ​​przodu, by ukryć wyraz twarzy. – Nie mam wymówki, moje powody, dla których ci nie mówiłem, były zawsze słabe. Po prostu nie chciałem mówić tego głośno. Nie chciałem widzieć twojego wyrazu twarzy, kiedy to usłyszysz.

Przez to ciche wyznanie jej złość wyparowała i usiadła obok niego, nie dość blisko, by go dotknąć, ale wystarczająco by poczuć, jak drży niespokojnie. Jej diagnostyka sprzed kilku minut wykazała, że ​​miała rację, głównie to co było nie tak, to ostre zmęczenie i odrobina szoku; reszta nie była niczym nowym.

– Ja też przepraszam, że w ciebie zwątpiłam. Kiedy rozbroiłeś Dumbledore’a, a potem spojrzałeś na niego w ten sposób… Naprawdę myślałam, że go zabijesz. Ufam ci, ale tak się bałem, nie mogłam myśleć i…

Dotknął jej dłoni nie patrząc na nią, delikatnie opierając palce na jej dłoni.

– Nie przepraszaj. Prawie w to uwierzyłem, byłem na niego tak zły przez tyle lat, że i tak prawie tego nie zrobiłem. Było blisko. Ufasz mi bardziej niż ja sam sobie. – Westchnął, zabierając rękę i pochylając się do przodu, aby oprzeć łokcie na kolanach. – Nadal musimy porozmawiać prywatnie, ale jestem wykończony…

Ostrożnie wyciągnęła rękę i położyła dłoń na jego plecach, między ostrymi liniami łopatek.

– Wiem. – Jeszcze niczego się nie spodziewała. – Oboje potrzebujemy trochę czasu, żeby pomyśleć, po tym wszystkim, co się wydarzyło. Czuję się kompletnie odrętwiała i też jestem zmęczona. Wolałabym poczekać, aż oboje będziemy bardziej ludzcy. – Po chwili zapytała znacznie łagodniej – Więc co będzie dalej?

Nie mam pojęcia – powiedział jej, podejrzewając, że jest to całkowita szczerość. Przechylił głowę na bok. – Cóż, w tej chwili potrzebujemy zapasów. W domu dosłownie nie ma jedzenia, właściwie to prawie niczego tu nie ma; nie planowałem tu wracać.

– Powinieneś się wyspać. Ale czy ktokolwiek z nas może bezpiecznie wyjść?

– Och, tak, jeśli będziecie ostrożni i nie zajmie to zbyt dużo czasu. Czarny Pan nawet nie wie, w której części kraju mieszkam, a w każdym razie wszyscy będą zakładać, że jesteśmy w Kwaterze Głównej. Nie powinniśmy ryzykować, zanim zdążą się zorganizować, ale ten jeden raz powinien być wystarczająco bezpieczny. W pobliżu jest sklep spożywczy; wróć do głównej drogi i skręć w prawo, potem znowu w prawo i po lewej. A Potter może równie dobrze zacząć pokazywać Weasleyowi, jak działa mugolski świat. Tutaj… – Wstał i wprowadził ją do holu, otwierając małą szufladę w małym stoliku przy drzwiach i podając jej kartę bankową. – Tylko nie szalej. Nie wiem, jak długo będziemy musieli żyć z tego, co zostało na moim koncie. Zakon nie jest w stanie pożyczyć nam mugolskich pieniędzy, a my naprawdę nie możemy iść czegoś wymienić u Gringotta.

Hermiona skinęła głową spoglądając na kartę, trochę zaskoczona, widząc na niej jego prawdziwe imię. To musi zmylić bank; podejrzewała, że ​​od czasów Cesarstwa Rzymskiego nie było Mugola o imieniu Severus.

– Jestem tobie winna trzysta funtów – powiedziała cicho. – Nie zapomniałem, ale nie mogę dostać się na moje mugolskie konto. Moja karta jest w magazynie z rzeczami mojej rodziny, chociaż przypuszczam, że zawsze mogłabym tam pojechać i zdobyć część moich rzeczy …

– Nie bądź taka absurdalna – powiedział jej z szczerą pogardą w głosie. – A teraz idź i zabierz tych dwóch ze sobą, abym mógł mieć trochę spokoju.

– Naprawdę przepraszam, że im powiedziałam…

– Przestań przepraszać, Hermiono. Może nigdy nie zrozumiem, dlaczego się z nimi przyjaźnisz, ale tak jest i to mi wystarczy. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że uda mi się coś przed nimi ukryć na zawsze, chociaż miałem taką nadzieję. – Dodał sucho. – Rozumiem, że też musisz rozmawiać. To wszystko było … dość zagmatwane. Po prostu ostrzeż ich, żeby nie byli głupi. Jeden żart, a prawdopodobnie zapomnę o wszystkich moich wspaniałych postanowieniach, by nie krzywdzić twoich przyjaciół i zabiję ich obu.

– Dziękuję. Chcesz coś konkretnego ze sklepu? – Nie zamierzała teraz naciskać na temat pieniędzy, nie wtedy, gdy wydawał się bliski upadku na podłogę.

– Kilka paczek papierosów byłoby dobrym pomysłem; jestem wystarczająco zestresowany, a rzucenie palenia nie jest moim największym priorytetem, poza tym już prawie z tym skończyłem. Wiesz, które palę, prawda?

– Tak, ale nie mam żadnego dokumentu tożsamości.

Stłumił cichy śmiech, a jego oczy błyszczały przez chwilę.

– Uwierz mi, tutaj to nie ma żadnego znaczenia. To nie te miejsce, w którym małe rzeczy, takie jak prawo, mają wpływ. Kupowałem papierosy i alkohol w tym sklepie, odkąd skończyłem trzynaście lat.

 

Severus leżał na niezbyt wygodnym łóżku nie potrafiąc zasnąć i nasłuchując odległych dźwięków; Hermiona i chłopcy wrócili chwilę temu. Myśląc że śpi, zjedli po cichu i poszli na górę; słyszał teraz cichy szmer głosów, a czasami skrzypienie protestującej kanalizacji. Był głodny, nie jadł od dwudziestu czterech godzin, ale czekał aż zasną, zanim się ruszy. To było dziwne, mieć ich tutaj; to nie było częścią planu. Nigdy nie miał zamiaru tu wracać, pomimo jego oświadczenia, że ​​potrzebuje lepszej ochrony nadal tu mieszkał, ponieważ nie chciało mu się przenosić nigdzie indziej  bez żadnego innego powodu. Absolutnie nienawidził tego domu i nie miał z niego dobrych wspomnień, ale jeśli cokolwiek mogło zmienić atmosferę zaniedbanej nędzy, to ta trójka.

Jednak nic z tego nie było częścią planu, ponieważ nie miał planu. W końcu po prostu poszedł za swoim instynktem i zracjonalizował to później. Jego jedynym prawdziwym zamiarem było kupienie im wszystkim czasu, zanim straciliby swojego przywódcę, próba ograniczenia liczby ofiar śmiertelnych do minimum i uchronienia się przed piekielnym losem, który mógł go czekać jako dyrektora Voldemorta. Jak dotąd wydawało się, że wyszło znacznie lepiej niż mógł się spodziewać; teraz mogli pracować nad tym, co naprawdę ważne, bez przeszkód ze strony kogoś innego. A on i Hermiona będą mogli w końcu znaleźć czas na rozmowę. Wolałby, żeby Pottera i Weasley’a nie było w pobliżu, ale być może ich obecność była naprawdę dobra; ułatwiła mu zachowywanie się, przynajmniej przez chwilę, a to pomoże mu skupić się na tym, co mieli robić.

Mogło być gorzej. Czas pokaże, czy wszystko się ułoży, czy nie, ale w tym momencie był prawie, prawie  optymistą.


*z francuskiego “wiwat ruch oporu”

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XXXIIIGoniąc Słońce – Rozdział XXXV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Awww ❤️ mało znany fakt! Czytając 4 część MEGA shipowałam Severusa z McGonagall xD to było zanim wyszły filmy i kiedy wydawało mi się, że jest młodszaWróć do czytania

  2. Czy to było puszczone przez google translator? „I see” jako samodzielne zdanie nie znaczy „widzę” tylko „rozumiem”. Z innej paki – Severus nie powinien mieć jej tego za złe. W tym związku są oni oboje. To, że on nie odczuwał potrzeby porozmawiania o tym z kimkolwiek nie oznacza, że Hermiona miała robić to samoWróć do czytania

  3. Coś jest bardzo nie tak z tym rozdziałem. Poprzednie też były kulawo tłumaczone momentami, ale ten jest naprawdę jakby puszczony przez translator bez edycji…Wróć do czytania

    1. Nie wykluczam, że tak było :/. Te „nie moje” rozdziały (1-37) będę edytować jak już przetłumaczę ostatni, 60-ty 🙂

Dodaj komentarz