Goniąc Słońce XXVI
„Nagle gasną światła
A wieczność ciągnie mnie w dół.
Będę walczył o oddech
Będę walczył do końca…”
– Breaking Benjamin „Dear Agony”
Drogę do lochów, która prowadziła przez ukryte i rzadko uczęszczane przejścia mogła pokonać z zamkniętymi oczami. Fineas czekał na nią w obrazie naprzeciw gabinetu Snape’a. Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, próbując ukryć niechętną ciekawość.
– Nie będę się dzisiaj bawiła w żadne gierki, proszę pana. Co dokładnie mam tym razem zobaczyć?
Spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem, niemalże bez śladu drwiny. Przez ostatnie półtora roku zawarli swego rodzaju rozejm oraz nawiązali nić porozumienia.
– Jakaż pani niecierpliwa, panno Granger. Myślałem, że może będzie Pani miała ochotę popodziwiać trochę sztuki.
Dziewczyna spojrzała na niego pustym wzrokiem, lecz po chwili przyszło zrozumienie. Ze zdumienia rozszerzyła oczy i gwałtownie potrząsnęła głową.
– Nie. Absolutnie nie ma mowy.
– Nie? Dlaczego?
– Po pierwsze, bo on mnie zabije – zaczęła wyliczać, wpatrując się w portret. – Poza tym, nie chcę aż tak wtrącać się w jego życie. Ponad to, w zeszłym roku obiecałam mu, że nie będę grzebać w niczym osobistym.
Jak na obraz, mężczyzna dość elokwentnie przewrócił oczyma.
– Spokojnie, dziewczyno. Nie będzie go to obchodziło. Odkąd po raz pierwszy pojawiłaś się w jego pokojach, rysunki nie są w żaden sposób chronione. Natomiast ochrona innych rzeczy została zwiększona tak bardzo, że niektóre z tych przedmiotów nie zostaną dotknięte nawet przez szarżującego giganta. Część swoich notatek zniszczył, ale z jakiegoś powodu szkicowniki zostały nietknięte. Ostatnio często z nich korzystał. Nie mów, że nie jesteś ciekawa.
– Oczywiście, że jestem, ale to nie znaczy, że muszę je obejrzeć. Nie jestem Harry’m i przeżyję, jeśli nie będę czegoś wiedziała.
– Gdyby miał coś przeciwko, to by je zabezpieczył – cierpliwie tłumaczył Fineas. – Będziesz miała lekki wgląd w sytuację. Jego sztuka jest bardzo osobista, mówił ci już o tym. Jest też bardzo abstrakcyjna i, mówiąc szczerze, połowy z tego nie rozpoznaję, lecz wszystko jest dla niego niesamowicie ważne.
– Coraz więcej powodów, żeby nie węszyć.
– Powtarzam ci, że szkicowniki nie są chronione. Myślę, że powinnaś im się przyjrzeć. A jeśli tego nie zrobisz, to mu powiem, że je oglądałaś.
– Drań – westchnęła nieszczęśliwie. – Naprawdę pan myśli, że to ważne, czy po prostu jest pan znudzony?
– Myślę, że to ważne – przyznał grobowym tonem, a Hermiona poddała się. Nie mogła powiedzieć, że nie jest ciekawa, a logicznym było tłumaczenie, że gdyby Snape nie chciał, żeby je oglądała, to by je zabezpieczył.
– Niech będzie. Ale jeśli mnie zabije, to przez całą wieczność będę nawiedzać pański portret. Jak brzmi hasło?
– Peccavi*.
– Łacina? To nowość. Co to znaczy? To nie jest zaklęcie, skoro funkcjonuje jako hasło.
– Nie wiem. Do zobaczenia w środku.
Przez gabinet weszła do salonu i rozejrzała się. Zauważyła kilka zmian. Biurko było czystsze i leżało na nim mniej papierów i książek. Szafka, w której trzymał alkohol stała otworem, ukazując puste półki, a sofa wyglądała, jakby na niej ostatnio spał. Dziewczyna przeszła do korytarza i skierowała się do sypialni nauczyciela. Ekran, który wcześniej stał przed pianinem, teraz był przesunięty do tyłu, a i samo pianino było mniej zakurzone. Na nocnej szafce nie było już ani butelki, ani notatnika, a łóżko wyglądało na nieużywane od dłuższego czasu. Pomijając te drobne zmiany, pozostała część pokoju wyglądała dokładnie tak samo, jak wcześniej. Dziewczyna podeszła do biurka.
– Wydaje mi się, że szkicownik w zielonej okładce służy mu do ćwiczeń i wypróbowuje w nim różne techniki. Dla mnie i tak to wszystko wygląda jak bohomazy – wyjaśnił Fineas. – Ten w niebieskiej okładce, to jego główny szkicownik. Od rozpoczęcia wojny nie korzystał z niego zbyt często, jedynie przesuwał go z miejsca na miejsce. Znajdzie w nim pani normalne rysunki ludzi i rzeczy, które go otaczają. Szkicownik w brązowej okładce jest używany przez niego najczęściej i w nim właśnie znajdzie pani abstrakcje.
Hermiona szybko przejrzała zielony album. Większość to były pojedyncze, nie mające znaczenia linie, które być może były częścią jakiegoś rysunku w jednym z pozostałych zeszytów. W środku były opiłki ołówka, jakaś kartka nosiła ślady czyszczenia na niej pióra, a inna ślady węgla. Jedyne, co miało jakikolwiek sens to niezbyt udana próba kaligrafii całego alfabetu. Odłożyła notes na miejsce i sięgnęła po ten w niebieskiej okładce.
Na pierwszej stronie był całkiem dobry rysunek przedstawiający niezadowoloną profesor McGonagall i dziewczyna zdusiła chichot przyglądając się surowemu wyrazowi oczu nauczycielki. Rysunek był lekką karykaturą, nie mniej jednak podobieństwo było uderzające.
– Dobry jest.
– Tylko w tym, co jest dla niego ważne. Nie mógłby narysować portretu zupełnie obcej mu osoby. Jak rysuje, wygląda jakby był w jakimś transie. To nie jest sztuka w szerokim rozumieniu tego słowa.
Resztę notatnika przekartkowała. Było tam jeszcze kilka rysunków, ale większość stron była pusta. Jeden z nich przedstawiał Madame Pomfrey, jeden gargulca, który przypominał tego stojącego przed salą Zaklęć, kolejny malunek był tylko w połowie skończony i przedstawiał sufit w Wielkiej Sali. Następny obrazek również nie był ukończony, a był na nim jakiś mugolski plac zabaw z huśtawkami.. Ostatni rysunek prezentował testrala z osobliwym wyrazem na pysku. Potem była pustka po kilku niezbyt starannie wyrwanych kartkach, ale z ich pozostałości nie można było odgadnąć, co było na nich narysowane.
– Ostatni szkicownik jest inny niż pozostałe – obojętnie oznajmił Fineas.
Dziewczyna zawahała się nim po niego sięgnęła, jednakże gdy już go otworzyła na przypadkowej stronie, niemalże wypuściła notatnik z szoku. Zeszyt z niebieską okładką przedstawiał tradycyjne, dokładne i realistyczne szkice ołówkiem. Ta sztuka wyciekała ze stron w czarnych, poszarpanych i abstrakcyjnych kreskach. Hermiona zamrugała i przewróciła kilka stron, próbując znaleźć jakiś sens w tych chaotycznych wzorach. Tu nie było żadnych konkretnych rysunków, jedynie wrażenia różnych rzeczy. Wzory przypominające łańcuchy zdarzały się często. Były również motywy drutu kolczastego i płomieni, a także jakaś grecka litera, która nic jej nie mówiła.
Przez jedną stronę ciągnęła się seria linii, która mimo że nie miała w sobie nic gadziego, przywoływała na myśl węża. Przypadkowe maźnięcia, które, z przymrużonymi oczami mogły przypominać jakiś wzór, wypełniały rogi stron, jeśli te nie były wyrwane. Jeden z tych wzorów przywodził dziewczynie na myśl zarys skrzydeł, kilka z nich razem złożonych tarczę zegara, a bardzo duża ilość przypominała rany. Rozmazane ślady podobne były do siniaków, a na jednej ze stron znalazła nawet ślady krwi – zapewne przypadkowe.
Było kilka konkretnych kształtów w tym szaleństwie, głównie oczy. Jednakże nie było żadnych innych cech, więc niemożliwym było zidentyfikowanie ich właściciela. A że były to jedynie linie wykonane tuszem lub węglem, były przerażająco ekspresyjne. Jedna para oczu patrzyła na nią z taką wrogością i zimnem, że mimowolnie zadrżała. Inne oczy się śmiały, były zbyt szeroko otwarte lub pełne gniewu, ale dziewczyna nie była w stanie powiedzieć, skąd to wie. Kolejna para oczu miała bardzo wąskie źrenice i rozpoznała w nich pół-gadzie spojrzenie Voldemorta. Ta para była narysowana naprzeciw zimnej pary oczu i obydwie były otoczone postrzępionymi płomieniami. Kilka stron dalej były oczy zwierząt i rozpoznała oczy kota i te, które przywodziły jej na myśl wilkołacze oczy Lupina, choć i tu nie była w stanie określić skąd takie skojarzenie. Dziwnie realistyczny rysunek ludzkiej czaszki zajął prawie całą następną stronę, a kilka kolejnych było powyrywanych i jedynym śladem po ich obecności były strzępy kartek przy szyciu.
Nie wszystko było wrogie: jedna lub dwie pary oczu były smutne i kilka wzorów wydawało się łagodnych – zmierzały do zakręconych kształtów, a nie szarpanych i ostrych. W paru miejscach był rozmazany tusz i kilka ostatnich stron nosiło ślady po zalaniu jakimś płynem.
– Tak, jakby ten notatnik należał do zupełnie innego mężczyzny – wymamrotała, ostrożnie zamykając notatnik i odkładając dokładnie w to samo miejsce. – Szalonego mężczyzny.
– Już od kilku lat Severus nie mógł sobie pozwolić na bycie zdrowym na umyśle – odpowiedział jej Fineas i tylko część jego wypowiedzi była sarkastyczna. – Czy cokolwiek z tego ma dla ciebie więcej sensu niż dla mnie?
– Raczej nie, mówiąc szczerze – dziewczyna wyciągnęła różdżkę i ostrożnie zaczęła usuwać wszelkie ślady swojej obecności. Czy było zabezpieczone czy nie, Snape nie byłby szczęśliwy.
– Warto było sprawdzić.
– Pan naprawdę się o niego martwi, prawda? Czy naprawdę nie ma żadnego sposobu, żeby mógł mi Pan powiedzieć, o co chodzi? – były dyrektor był Ślizgonem i może udało mu się znaleźć jakiś sposób… Fineas potrząsnął głową.
– Niestety. Ale próbuj go przekonać, żeby ci powiedział. Twierdzi, że da sobie radę sam, ale jest na krawędzi i nie wiem, ile jeszcze wytrzyma bez pomocy.
– Spróbuję, ale obydwoje wiemy, że i tak mnie nie posłucha.
Cokolwiek Snape zażył, przestało działać akurat na czas, by spotkał się z nią rano na zewnątrz lochów. Najwyraźniej jego wczorajszy nastrój trochę się poprawił. Wyglądał, jak zawsze: zmęczony i milczący, ale raczej w porządku. Hermiona obserwowała go kątem oka, gdy zaczęli bieg. Zauważyła, że nie musiała się za bardzo starać, by dotrzymać mu tempa i choć chciała myśleć, że jest bardziej wysportowana, była pewna, że po prostu zmniejszyli tempo. Najwyraźniej ich poprzednia prędkość była dla Snape’a zbyt męcząca i nie miał na nią siły.
Kiedy zbliżyli się do połowy trasy, dziewczyna odchrząknęła.
– Ostatnio trochę rozmyślałam, proszę pana. Może powinniśmy przestać biegać – to, że mogła wyraźnie mówić, tylko to potwierdzało. Sześć miesięcy temu traciłaby oddech.
Dla kontrastu, to Snape brzmiał, jakby brakowało mu powietrza.
– Tak? Dlaczego?
– Mówiąc szczerze, myślę, że to bardziej panu szkodzi niż daje dobrego – odpowiedziała i spojrzała mu w oczy, gdy zwolnili i zatrzymali się.
– Naprawdę tak pani myśli? – zapytał z twardą nutą w głosie.
Przepraszająco wzruszyła ramionami, już bez strachu na pierwsze oznaki gniewu. Teraz dostrzegłaby więcej znaków ostrzeżenia zanim stałby się niebezpieczny.
– Mam oczy, proszę pana.
– Jeszcze nie jestem w grobie – próbował brzmieć na urażonego, ale brzmiał, jakby potrzebował znaleźć się w łóżku.
– Wiem, ale to nie pomaga. Przepraszam, jeśli wyrywam się przed szereg, proszę pana, ale nie jest pan w takim samym stanie fizycznym, jak na początku roku.
Snape nadal się w nią wpatrywał. Po dłuższej chwili zaskoczył ją ledwo rozpoznawalnym uśmiechem i dziwnym błyskiem w oczach.
– Czyżby? – spytał brzmiąc bardziej jak on sam. Zanim odpowiedziała, mężczyzna kontynuował: – W takim wypadku, panno Granger… łatwo będzie pani mnie pokonać w drodze do zamku – i bez dalszy słów ruszył w trasę szybciej, niż kiedykolwiek widziała go biegnącego.
Reagując automatycznie, Hermiona ruszyła za nim, walcząc z chęcią śmiechu na tą niespodziewaną sytuację. Odkąd skończyła 10 lat i brała udział w Dniu Sportu, z nikim się nie ścigała. To była forma tortury ukryta pod inną nazwą i na tyle sadystyczna, że mogła rywalizować ze wszystkim, co Snape wymyślił podczas zajęć, ale… w odpowiednich okolicznościach, bieganie było rozrywką.
Nikt nigdy mi w to nie uwierzy, stwierdziła i uśmiechnęła się, gdy wiatr zwiał jej włosy z twarzy.
Przegrała, co nie było niespodzianką, ponieważ zagrał nie fair na starcie, ale była prawie tuż po nim przy zamku, więc nie czuła się z tym źle. W każdym razie, jej opinia się tylko potwierdziła, bo mimo iż im obydwojgu brakowało tchu, to Snape brzmiał, jakby miał astmę i w dodatku zaczął kasłać.
– Oszukiwał pan – powiedziała ledwo oddychając i opierając się o ścianę. – To się nie liczy.
Mężczyzna przykucnął i próbował przestać kasłać. Ignorując ją, wciągał powietrze przez usta i miał dużą zadyszkę. Kiedy jego oddech lekko się poprawił, wyprostował się i oparł się o ścianę obok niej, zamykając oczy.
– Oczywiście, że oszukiwałem – wychrypiał. Wyciągnął różdżkę i niewerbalnym Aguamenti zaczął wlewać sobie wodę prosto w usta. Tylko po to, żeby po chwili zaczął ją wypluwać. Najwyraźniej nadal był zbyt rozgrzany, by móc napić się zimnej wody bez rozchorowania się.
– Wszystko z panem w porządku, prawda? Jeśli dostanie pan zawału, próbując ze mną wygrać podczas wyścigu, to będzie to panu długo wypominane – zapewne dzięki temu dostałby magiczny odpowiednik nagrody Darwina**, jeśli taki istniał.
– Niech pani sobie nie pochlebia – odciął się, brzmiąc już lepiej. Jednakże drżał i najwyraźniej przeciążył organizm. Obydwoje o tym wiedzieli, ale dziewczyna postanowiła sobie odpuścić. Namoczyła rękaw swetra i przetarła nim twarz, a on dalej pracował nad uregulowaniem swojego oddechu. Kiedy obydwoje trochę ochłonęli i napili się wody, mężczyzna wyglądał i brzmiał lepiej, ale linie zmęczenia na jego twarzy, które Madame Pomfrey i portrety komentowali wczoraj, nadal były zbyt mocno zauważalne.
– Proszę pana? – zaczęła ostrożnie.
– Cokolwiek pani robiła wczoraj w nocy, nie chcę o tym wiedzieć – odparł zmęczonym głosem, zamykając oczy i ponownie opierając się o ścianę.
– Nie o to mi chodzi, proszę pana – Fineas powiedział jej, żeby spróbowała się dowiedzieć, jakie tajemnicze zadanie dostał, ale ona wiedziała, że to nic nie da. Nie powie jej i będzie jeszcze bardziej uparty, jeśli będzie na niego naciskała, aż w końcu wybuchnie. – Chciałam zapytać… Ja wiem, że pan nie może albo nie chce mi powiedzieć, co się naprawdę dzieje, ale czy mogłabym panu jakoś pomóc?
Kiedy jej nie odpowiedział, odwróciła się w jego stronę. Patrzył się na nią z dziwnie niespokojnym wyrazem twarzy.
– Zmieniła się pani od pierwszego roku – w końcu zauważył z dziwną nutą w głosie. Po chwili potrząsnął głową. – Nie, nie ma pani jak, i… dziękuję za propozycję – dodał lekko sztywnie.
– Chce pan o tym porozmawiać?
Mężczyzna prychnął miękko, rozluźnił się i spojrzał na nią rozbawiony.
– Nie jesteś moją terapeutką, Granger.
– I to jest pomysł – odpowiedział. – Może zostanę pierwszym psychoterapeutą w czarodziejskim świecie, jak skończę szkołę.
– Bóg jeden wie, że potrzebujemy choć jednego – zgodził się, rozbawiony. – A teraz, jeśli skończyłaś wątpić w moje psychiczne i fizyczne zdrowie, znikaj stąd.
Odkąd Harry uzyskał prawdziwe wspomnienie od Slughorna i byli już pewni, że czarodziej powiedział Voldemortowi o horkruksach, Hermiona dużo rozmyślała. Dumbledore poinformował ich, że jedyne książki na ten temat, które znajdują się w Hogwarcie są bezpieczne i czyjąś prywatną własnością. Faktycznie, nic nie znalazła w Dziale Ksiąg Zakazanych, ale była pewna, że w zamku jest ktoś, kto wie o horkruksach.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego Snape nie jest w to zaangażowany. Był ich ekspertem od Czarnej Magii i wiedział o Voldemorcie więcej niż ktokolwiek inny, może poza samym Dumbledorem. Wiedziała, że oficjalną przyczyną jest to, że istniało zbyt duże ryzyko, iż Voldemort o wszystkim się dowie, ale to i tak nie miało sensu. Snape był zbyt dobry w utrzymywaniu tajemnic na taką wpadkę, w innym wypadku już dawno zostałby złapany. Poza tym, powiedział jej, że gdyby Czarny Pan złamał wszystkie jego obrony, pogrążyłby cały Zakon i nie miałoby znaczenia, że zrozumie, iż horkruksy uczyniłyby go osłabionym, ponieważ nie byłoby nikogo, kto mógłby coś zrobić z taką wiedzą.
Snape uważał, że Dumbledore mu nie ufa, co zrobiło się łatwiejsze do uwierzenia, ale nadal nie miało większego sensu. Gdyby chciał, już dawno mógł ich zdradzić. Hermiona znała go od sześciu lat, a tak naprawdę poznała mężczyznę rok temu. Skoro ona, po tak krótkim czasie była pewna, że Snape zrobi wszystko, aby Voldemort zginął, to z pewnością Dumbledore, który znał go znacznie dłużej, również o tym wiedział.
Pozostawienie Snape’a bez tej informacji nie miało sensu. Wiedział bardzo dużo i z pewnością jego pomoc byłaby nieoceniona, a poza tym… uważała, że powinien wiedzieć, o co walczy. W końcu ryzykował życiem i powinien wiedzieć, dlaczego. Ostrożnie poruszyła ten temat z Harrym i Ronem. Harry się z nią zgodził, ale przypomniał jej, że przysięgali milczeć. Ron był mniej pewnym, ale nie miał zbyt wiele czasu, by pogodzić się z myślą, że Snape i Hermiona są przyjaciółmi, ani z tym, że nauczyciel naprawdę jest po ich stronie. Pomijając już informację o uczuciach Hermiony. Ron nie chciał mieć z tym nic wspólnego.
Jakaś część dziewczyny dalej myślała, jak dobra uczennica i rozważała rozmowę z Dumbledorem, aby poprosić go o zgodę na rozmowę ze Snapem, ale odrzuciła ten pomysł. Nie była z Dumbledorem tak blisko, jak Harry i rozmawiała z nim prywatnie tylko kilka razy. Nie byłaby na tyle pewna siebie, by z nim dyskutować, a zapewne skończyłoby się to na sprzeczce. A to oznaczało, że musiała znaleźć sposób, by poinformować nauczyciela bez łamania obietnicy.
Następnego ranka postanowiła działać. Gdy byli w połowie trasy, poprosiła Snape’a, żeby się zatrzymał, aby mogli porozmawiać na osobności. Hagrid jeszcze spał i nikogo innego nie było na błoniach, więc ryzyko podsłuchania nie istniało.
Mężczyzna przetarł twarz, wyraźnie zadowolony z przerwy. Nadal nie chciał przyznać, że ich poranny trening był dla niego coraz większym wysiłkiem i nie był już tak silny.
– Co tym razem cię trapi, Granger? – zapytał próbując nie pokazać, że brakuje mu tchu.
Zachęcona przez mało formalny zwrot, wzruszyła ramionami i posłała mu pół-uśmiech.
– Zapewne to pana zaskoczy, ale mam pytanie – uniósł brew i uśmiechnął się kpiąco, ale nic nie powiedział, więc z obawą w głowie kontynuowała: – Zastanawiałam się nad formą czarnej magii, na którą ostatnio trafiłam… Co pan wie o horkruksach, proszę pana?
Mężczyzna gwałtownie syknął, co tylko potwierdziło jej domysły, że wie, co to takiego.
– Gdzie pani trafiła na tą nazwę?
Hermiona spojrzała na niego niewinnie.
– Uwierzy pan, że w Dziale Ksiąg Zakazanych?
– Nie – spojrzenie mu stwardniało i podszedł do niej bliżej. – Niech pani ze mną nie pogrywa, panno Granger. Gdzie pani o tym usłyszała?
– Obiecałam, że nikomu o tym nie powiem, proszę pana.
Wyraz twarzy mężczyzny jeszcze bardziej się wyostrzył, a w jego głosie pojawił się niebezpieczny ton:
– Panno Granger…
Hermiona wzięła oddech, uniosła przepraszająco dłonie i z zamierzonym naciskiem powtórzyła:
– Obiecałam, że nic nie powiem.
Snape natychmiast zrozumiał, o co chodzi i źrenice lekko mu się poszerzyły. Po praz kolejny była zadowolona, że mężczyzna jest inteligentny. Przekrzywił głowę, zmarszczył brwi i spojrzał na nią oceniająco. Zwęził oczy i przez chwilę rozmyśla…
– Rozumiem – wolno odpowiedział. – Czy jest to może związane z tym, co robi Dyrektor z Potterem?
– Nie jestem w stanie powiedzieć, proszę pana – próbując się nie uśmiechnąć, monotonnym głosem dodała: – Proszę, nie, obiecałam, że nic nie powiem. Proszę przestać.
Mężczyzna przewrócił oczyma, kąciki ust mu zadrgały.
– Nie przesadź. Jesteś gotowa? – dziewczyna skinęła głową i spojrzała mu prosto w oczy. Nauczyciel cicho mruknął: – Legilimens.
Hermiona najpierw skoncentrowała się na swojej mgle, zadowolona, że tak szybko się pojawiła. Kiedy już ochłonęła, wróciła myślami do pierwszego wspomnienia, w którym Harry mówił im o dodatkowych lekcjach z Dumbledorem. Następnie pokazała mu każde wspomnienie, w którym chłopak opisywał widziane wspomnienia. O rodzinie Gauntów, o sierocińcu, o Riddle’u, o sfabrykowanym wspomnieniu od Slughorna, potem o prawdziwym wspomnieniu od Ślimaka, a w końcu o wszystkim, co Dumbledore wiedział lub zgadywał na temat horkruksów. Czuła, że Snape przygląda się wszystkiemu uważnie i z ciekawością. Była zadowolona, że nie szukał tych wspomnień i pozwolił jej pokazać wszystko, co chciała.
Kiedy połączenie zostało w końcu zerwane, Hermiona zamrugała kilkukrotnie nim ponownie spojrzała na mężczyznę. Z zamyśleniem wpatrywał się w horyzont, marszcząc brwi. Po jakimś czasie westchnął, zamrugał i spojrzał na nią.
– Cóż, – zaczął z zamyśleniem – to ma dużo sensu.
– Nie wydaje się pan nawet zaskoczony, proszę pana – zaryzykowała.
– Część informacji jest zaskakująca, ale miałem swoje podejrzenia na temat jego przeszłości… zna pani wyrażenie „swój pozna swego”, prawda? Byłem prawie pewien, że nie miał szczęśliwego dzieciństwa i chwilami był tak samo niezaznajomiony z pewnymi zwyczajami czystokrwistych, jak ja. Zastanawiałem się nad jego statusem na długo przed tym, jak Potter był świadkiem jego odrodzenia z kości ojca. Oczywiście nigdy się nie odważyłem powiedzieć czegokolwiek na ten temat ani szukać informacji na własną rękę – lekko się skrzywił. – Raczej lubiłem myśleć, że może być tak samo, jak ja pół-krwi. Najwyraźniej nie byłem zbyt mądry, jako nastolatek.
Mężczyzna wzruszył ramionami i kontynuował.
– Oczywiście od pani drugiego roku wiedziałem, że jest dziedzicem Slytherina. A co do horkruksów, cóż, od wydarzeń z dziennikiem zastanawiałem się, czy właśnie w ten sposób przedłużył sobie życie. Jednak nie wiedziałem, że można zrobić więcej niż jeden, więc kiedy powrócił, założyłem, że się myliłem. Zastanawia mnie, skąd Slughorn o tym wie – zamyślił się i spojrzał na nią. – Dlaczego mi pani pozwoliła to zobaczyć, skoro obiecała pani zachować to w tajemnicy?
– Nic takiego nie zrobiłam, a pan jest okropny, wyciągając ze mnie takie informacje – odparła raźno, lekko się uśmiechając.
Snape ponownie przewrócił oczami.
– Oczywiście.
Przez kilka minut głęboko się nad czymś zastanawiał i spojrzał na nią twardo.
– Chcę brać w tym udział. Dzisiaj porozmawiam z Dyrektorem, który na pewno będzie wściekły, że siłą użyłem legilimencji na uczniu – dodał sucho. – Ale jakoś zniosę ten ból. Będzie robił, co tylko będzie mógł, by trzymać mnie z dala od tego i w tym momencie ty wkraczasz. Potter będzie brał udział w następnej wyprawie po horkruksa, prawda?
– Tak powiedział profesor Dumbledore.
– Kiedy ten moment nadejdzie, ty i Weasley będziecie nalegać, by z nim iść. Jeśli będę w zamku, niech jeden z portretów mnie poinformuje. Jeśli będę mógł, chcę przy tym być. Chcę być przy realizacji tego planu, póki jeszcze mam szansę.
Skoro to był jeden z powodów, dla których mu o tym powiedziała, Hermiona radośnie przytaknęła.
– Zapewne pan się ze mną nie podzieli informacją o pańskim tajemniczym planie? – zapytała z nadzieją. Oczywiście to nie zadziała, ale nadal istniało kilka niewykorzystanych możliwości.
Spojrzał na nią mrocznie.
– Nie.
– Typowe. Część już wiemy – powiedziała Gryfonka.
– Czyżby?
– Draco Malfoy jest śmierciożercą – no dobrze, nie byli tego pewni, ale było wiele sytuacji, które mogłyby na to wskazywać…
– Jest?
– A pan coś przysięgał…
– Naprawdę?
Spojrzała w jego neutralny i niemożliwy do odczytania wyraz twarzy i poddała się.
– Och, w porządku,. Niech pan dalej taki będzie.
Jego szybko uśmiech rozjaśnił mu oczy.
– Zamierzam. Idziemy, już jesteśmy spóźnieni. Niech pani spróbuje trzymać się z dala od Dyrektora przez dzień czy dwa, bo na pewno nie będzie szczęśliwy.
Dopiero po kolacji Severus miał czas usiąść i się nad tym zastanowić. Będzie musiał dzisiaj iść i rozmówić się z Dumbledorem – to dopiero będzie zabawa. Staruszek będzie wkurzony. Najpierw jednak musiał sobie wszystko poukładać, w końcu to było dużo informacji do przetrawienia. Tak naprawdę żaden śmierciożerca nie wiedział zbyt wiele o ich Panu, mimo że, jak powiedział Hermionie, miał jakieś podejrzenia. Zapewne kilku innych również.
Horkruksy? Teraz, gdy się nad tym zastanowił, to miało sens. Rozmyślał już nad tym. Nie wiedział o nich zbyt wiele. Miał książki na ten temat, ale nie tutaj. Takich mrocznych rzeczy nie trzyma się w szkole, zwłaszcza, że dwoje jego poprzedników na tym stanowisku przeszukiwało jego pokoje więcej niż jeden raz. To był problem. Nie będzie miał czasu na wyprawę do domu, więc będzie musiał polegać na tym, co pamiętał i co uda mu się wydedukować. Prędzej piekło zamarznie niż Dumbledore udzieli mu więcej informacji, a Slughorn będzie się miał teraz na baczności.
Chciałbym zobaczyć, jak Potter go upija, stwierdził złośliwie, kpiąco się uśmiechając. Chłopak się rozwijał. To było prawie ślizgońskie, mimo że nie trzeba było geniusza, by sobie uświadomić, iż Slughorn lubi wypić. Szantaż emocjonalny był okrutnym narzędziem wobec pijanego, ale nie zamierzał się rozczulać nad człowiekiem, który nie zauważył, że Tom Riddle miał problemy mentalne.
Severus spisał wszystko, co Hermiona mu pokazała i teraz czytał te notatki. Zastanawiał się nad życiem swojego Pana od dzisiejszego poranka i przeszkadzało mu wiele podobieństw między nimi. Brak stabilności rodzinnej, bak więzów socjalnych, bieda i zaniedbanie, talent w Czarnej Magii i dużo kipiącej wręcz urazy… i tendencja do melodramatycznych przydomków. To by mogło wyjaśnić, dlaczego tyle lat temu wielki Lord Voldemort dał mu szansę. To mogło również oznaczać pewną przewagę, ponieważ mógł zrozumieć, jak jego Pan rozumował w pewnych kwestiach.
Musiał przyznać, że Potter również dzielił z nimi niektóre z tych cech. Już dawno dostrzegł podobieństwa między sobą a chłopakiem. Dodać Voldemorta… leniwie narysował trójkąt przy swoich notatkach. Właściwie całkiem interesujące było to, że ich trójka była w tej sytuacji. On stał pomiędzy tamtą dwójką, jak brzeg monety oddzielającej awers i rewers. Być może dlatego Dumbledore został wyeliminowany. By pozbyć się go z drogi, ponieważ nie był jednym z nich.
Dobry Boże. Brzmię, jak Trelawney. Hamując śmiech, przeciągnął się i wygodniej usiadł na krzesełku. Nogi zarzucił na brzeg biurka i przez wpół przymknięte oczy czytał swoje notatki. Pocieszeniem w tej sytuacji był fakt, że on nie był kompletnym psychopatą. Severus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ma tendencje do znęcania się nad innymi i gdyby był członkiem gangu, a nie jego ofiarą za czasów szkolnych, mogłoby być znacznie gorzej, ale on też miał swoje granice. Było wiele podobieństw między nim a Tomem Riddlem, ale równie wiele różnic i to było pocieszające.
Próbował dopasować te informacje do postępu, jaki może mieć ta wojna oraz do jej przyczyn. Kilka luk się zapełniło.
Dilys niemalże przyprawiła go o zawał, przerywając te rozmyślania głośnym i radosnym powitaniem.
– Słyszałam, że wyciągasz informacje od uczennic?
– Jasna cholera, kobieto, nie rób tak – odpowiedział słabo, rozbawiony tym, że zdołała go zaskoczyć, bo zazwyczaj lepiej zwracał uwagę na otoczenie. – Dobrze wiesz, jakie wysokie mam ciśnienie. I doskonale wiesz, że nie zrobiłem tego. To był jej pomysł. Wiem to, bo wiem, że ci powiedziała. Nikt inny jeszcze nie wie.
– Cóż, zawsze była inteligentna – zauważyła, a on skinął głową na znak zgody. – Kiedy wybierasz się do Albusa?
– Dzisiaj. Najchętniej tuż przed tym, jak pójdzie do łóżka. Najwyższa pora, żeby to on nie mógł przeze mnie zasnąć, a nie ja przez niego.
– Wiesz, że będzie wściekły.
Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.
– I to jest wisienka na torcie. Nie ma nic, co może mi zrobić. Za bardzo mnie potrzebuje.
– Nie nie doceniaj go, Severusie.
– Nie zamierzam. Powinienem powiedzieć, że nie ma nic, co mógłby zrobić mi na stałe. Jestem pewien, że znajdzie sposób na zemstę, ale to nie będzie miało znaczenia na dłuższą metę – ponownie rozsiadł się na krzesełku i wrócił do notatek. – Dobrze mu tak za to, że o niczym mi nie mówił.
Dilys wybuchnęła śmiechem.
– Ty krytykujesz kogoś za nie mówienie i trzymanie czegoś w sekrecie?
– Och, zamknij się – odparł, rozbawiony wbrew sobie. Dilys zawsze była jedyną osobą, której dokuczanie mu uchodziło na sucho. Głównie dlatego, że nie mógł jej w żaden sposób powstrzymać, więc musiał nauczyć się to tolerować. – Nie robię tego tylko dlatego, że mogę.
– Nie. Robisz to, bo jesteś upartym pesymistą – potrząsnęła głową, a jej uśmiech zbladł. – Severusie…
– Boże, nie znowu – jęknął. – Ile razy mam mówić tobie i Fineasowi nie, zanim zrozumiecie, że właśnie to mam na myśli? Już od tygodni mnie prześladuje!
– Wiem, że to masz na myśli, tylko uważam, że się mylisz – powiedziała. Powinieneś jej powiedzieć z kilku powodów, Severusie.
– Wymienisz je wszystkie, bez względu na to, co zrobię i powiem, tak?
– Tak, więc bądź cicho i słuchaj. Po pierwsze, próba poradzenia sobie ze stresem samemu zabija cię. Boisz się, Severusie, nawet jeśli udajesz, że jest inaczej. Nie winię cię. Jesteś w kiepskiej sytuacji, ale to, że byłby ktoś jeszcze, kto wie, o co chodzi, pomoże, nawet jeśli tylko poprawi ci to humor.
– Nie jestem aż tak samolubny.
– Co?
– Tak, poczuję się lepiej. Naprawdę myślałaś, że tego nie wiem? Ale ona poczuje się gorzej. Jest wystarczająco przestraszona, Dilys. Nie będę odpowiedzialny za utratę resztki wiary, którą nadal ma. Pozwól jej ufać, że nasz lider wie, co robi.
– Ona mu już nie ufa, Severusie. A to z powodu numer dwa, którym jest fakt, iż ona wie, że ona każe zrobić ci coś, co cię niszczy i desperacko się o ciebie martwi. Znasz ją. Jeśli będzie wiedziała z czym się mierzy, będzie mniej przestraszona, nie bardziej.
– Prawda – zgodził się z wahaniem, wzruszając ramionami. – Ale ta głupia dziewczyna nadal wierzy, że Dumbledore wie, co robi i że ja sobie umiem poradzić. Dopóki absolutnie nie będę musiał, nie odbiorę jej tego. Gdybym naprawdę myślał, że mogłaby pomóc albo że będzie lepiej, jak to zrobię, powiedziałbym jej, ale…
– W porządku. Powód numer trzy. To jest nie fair w stosunku do niej. Zastanów się, Severusie. Jeśli nie będzie wiedziała wcześniej, co się dzieje, to jak myślisz, w jakim będzie stanie, kiedy ktoś jej powie, że zamordowałeś Albusa? W jakim stanie będziesz ty? Ona nie może się w ten sposób dowiedzieć. Powiedz jej, czego może oczekiwać i ostrzeż ją. Powód czwarty jest taki, że będziesz musiał pomagać tej trójce, gdy zabraknie Albusa, a nie będziesz w stanie, jeśli będą myśleli, że ich zdradziłeś. Myślisz, że sama to rozpracuje, gdy wraz z przyjaciółmi będzie w ukryciu, czując się przerażona i zdradzona? Jest mądra, ale jest młoda i jej świat legnie w gruzach, jeśli jej nie przygotujesz.
– Jej świat legnie w gruzach? – powtórzył. – Wątpię.
Dilys wpatrzyła się w niego i wolno potrząsnęła głową.
– Nie przestajesz mnie zadziwiać, Severusie Snape. Jesteś bez wątpienia najinteligentniejszym mężczyzną, jakiego poznałam w swoim życiu, a jednocześnie jesteś niesamowicie głupi. Nie wierzę, że muszę powiedzieć ci to wprost, ale w porządku. Powód piąty, dla którego powinieneś powiedzieć Hermionie, co się dzieje jest taki, że ona szaleje na twoim punkcie, ty głupcze.
Severus zamarł na zdecydowanie zbyt długą chwilę, ale przez moment naprawdę nie był w stanie oddychać. W końcu otrząsnął się i zjadliwie spojrzał na portret.
– To nie jest zabawne.
– Nie, nie jest – zgodziła się, wpatrując się w niego z czułą desperacją. – Ale to prawda i już od dłuższego czasu się tym zamartwia. Tak, jak ty – dodała. – Może jestem stara i martwa, ale nie ślepa czy głupia. Wiem, że ją lubisz i że udajesz, iż jej nie lubisz. Być może jesteś w stanie oszukać innych, ale nie mnie. Ona cię lubi, Severusie – kontynuowała delikatniej. – Wiem, że nigdy nie byłeś w związku, więc możliwe, że nie zauważasz, kiedy dziewczyna jest tobą zainteresowana, ale…
– To nie w porządku – zagrzmiał instynktownie, próbując zmusić resztę mózgu do pracy i do podpowiedzenia mu, co powinien czuć. – Może nie…
– Zamknij się, idioto, wiesz o co mi chodzi. Powiedziałam związek, a nie seks. Naprawdę nawet nie podejrzewałeś? Zamartwiała się, że się zdradzi i zauważysz. Pewnie nie powinnam być zdziwiona… jest taką samą pesymistką, jak ty.
– Odmawiam prowadzenia tej rozmowy.
– Natychmiast się zatrzymaj, Severusie Snape albo przysięgam, że przeprowadzę te rozmowę bardzo głośno w najbardziej zatłoczonym korytarzu za pierwszym razem, gdy tylko wyjdziesz z lochów.
Kontrolując swój temperament, posłusznie zatrzymał się w połowie drogi do drzwi i z wahaniem obrócił się.
– Proszę, Dilys. Nie chcę o tym rozmawiać.
– Masz pecha. Mówiąc szczerze, mam was dość i gdybym mogła, zamknęłabym was w jakimś pomieszczeniu i pozwoliła działać Naturze. A teraz bez uników. Lubisz ją, tak?
Severus zawahał się. Nienawidził czuć się wytrącony z równowagi i naprawdę nie miał ochoty rozmawiać o swoich uczuciach… ale doskonale wiedział, że Dilys się nie podda, dopóki tego nie robi i jeśli istniała choć mała szansa to, że Hermiona go lubi, chciał wiedzieć więcej. W końcu się poddał, spojrzał w bok i wymamrotał:
– Tak.
– Cóż to już jest postęp. I zakładam, że wmawiałeś sobie, że niemożliwe jest, by ona mogła kiedykolwiek cię polubić, ponieważ jesteś starszy, jesteś jej nauczycielem i pozbawionym uroku, antyspołecznym i nieatrakcyjnym kawałkiem żałości, prawda?
– Dziękuję.
– Zastanów się przez chwilę, Severusie. Hermiona jest mądrą dziewczyną, jedną z najmądrzejszych, a biorąc pod uwagę jej wiek, prawdopodobniej najmądrzejszą, jaką poznała. Naprawdę myślisz, że nie zdążyła poznać cię na tyle? Mówię ci, ze to nie ma dla niej znaczenia. Jest na tyle młoda, by czuć się niepewnie i myślę, że tylko dlatego nic do tej pory nie zrobiła.
Przygryzł wargę i natychmiast zezłościł się na siebie za to. Potarł kark z braku komfortu.
– Czy Fineas podziela twoją teorię?
– Tak, dostrzega prawdę – odparła. – To nie jest teoria, a ty jesteś głupcem.
– Powiedz tylko, że nikt inny nie wie.
– Nie mogę mieć pewności – odrzekła lekko. – Ale co do ludzi, o których możesz się martwić… uspokój się. Podejrzewam, że Poppy domyśliła się miesiące temu, ale nic na ten temat nie powiedziała ani do mnie, ani do Hermiony i wątpię, by kiedykolwiek to zrobiła – Dilys westchnęła, przyglądając mu się zmrużonymi oczami. – Nie oczekuję, że od razu mi uwierzysz. Nie jestem głupia i znam cię wystarczająco długo. Zacznij zwracać, uwagę, Severusie, naprawdę cię lubi, wiesz? A teraz powiedz mi, czy powiesz jej o co chodzi?
Stanowczo gasząc małą iskierkę nadziei, Severus próbował się zastanowić. Złapał się u nasady nosa.
– Rozważę to – w końcu odpowiedział, żeby dała mu spokój, a nie dlatego, ze zamierzał to zrobić. – Ale nie będę do niczego zmuszany, więc odpuść i daj mi się zastanowić nad tym samemu, proszę.
– to zapewne jedyne, co osiągnę. Dobrze, odpuszczę. Jest jeszcze jedna rzecz, którą chcę powiedzieć, Severusie i jest ona ważna.
Mężczyzna westchnął.
– Mów.
– Jeśli to popsujesz, zniszczę cię.
– Co?
– znam cię, odkąd byłeś chłopcem, Severusie i wiem, że masz ten samoniszczący instynkt. Wiem, jaki jesteś. Ostrzegam cię, że jeśli na nią wybuchniesz, spróbujesz odepchnąć od siebie czy zniszczyć jej uczucia, albo coś równie głupiego czy złośliwego, znajdę sposób, żebyś za to płacił do końca swojego krótkiego i bolesnego życia. Nie, nie. Zamknij się i słuchaj. Obydwoje wiemy, że pierwsze, co będziesz chciał zrobić, to odsunąć ją od siebie. To nie zadziała, ale zranisz ją i ani ja, ani nikt inny ci tego nie wybaczy. Powstrzymaj się i zachowuj się, jak dorosły, a być może będziesz miał szansę na szczęście, na które zasługujesz. Rozwal to, a umrzesz samotnie i znienawidzony, czyli tak, jak się obawiasz.
Nie dając mu szansy na odpowiedź, wyszła z ramy i zniknęła. Nie to, żeby wiedział, co powiedzieć. Przez dobrą minutę Severus wpatrywał się w pusty obraz. W końcu się obrócił, rozejrzał dookoła gabinetu i zaskoczonym głosem zapytał:
– Co się właśnie do cholery stało?
Musiał medytować przez dwadzieścia minut, żeby uspokoić i wyciszyć swój mózg po tej rozmowie. Potrzebował czasu, żeby się z tym pogodzić, nim będzie mógł racjonalnie pomyśleć o tym, co mu powiedziała Dilys. W międzyczasie musiał skonfrontować się z Dumbledorem. Spychając głęboko pod powierzchnię swoje splątane uczucia, wędrował ciemnymi korytarzami do gabinetu Dyrektora. Nie mógł się doczekać. Czas na wstrząśnięcie idealnego świata staruszka.
– Dobry wieczór, Severusie – powitał go Albus, zupełnie, jakby się nie pokłócili podczas ostatniego spotkania. – Rzadko tu przychodzisz sam z siebie. Czy coś się stało?
– Nie – odparł gładko, zwracając uwagę na poruszenie portretów. Publika będzie zadowolona. Powstrzymując uśmiech, przez chwilę przyglądał się Dumbledorowi, przedłużając oczekiwanie. W końcu doszedł do krzesełka naprzeciw niego, usiadł i wyciągnął przed siebie nogi.
– Więc… horkruksy? Interesujące.
Jak bardzo żałował, że nie ma aparatu. To będzie jedno z tych wspomnień, które włoży do Myślodsiewni i z radością będzie je przeżywał na nowo. To był najczystszy wyraz zaskoczenia, jaki widział. Dyrektor miał wybałuszone oczy i szeroko otwarte usta. Przez chwilę Dumbledore poruszał ustami, jakby chciał coś powiedzieć, zrobił się blady, ale w końcu opanował się.
– Jak… kto ci powiedział?
Próbując się nie roześmiać, Severus posłał mu dobrotliwy i nieszczery pół-uśmiech.
– Jeśli pamiętasz, to jestem szpiegiem, Dumbledore. Mam swoje sposoby na znalezienie ukrywanych przede mną informacji, – kusiło go, by sprawić, aby staruszek zaczął się martwić o źródło przecieku, ale Zakon był już wystarczająco nieostrożny, więc nonszalancko dodał: – a nastolatkowie nie potrafią ukryć tego, że mają jakąś tajemnicę.
Oblicze Dyrektora pociemniało i gniew zaczął oddalać szok.
– Coś ty zrobił, Severusie?
– To, co musiałem. Nie powinieneś tego przede mną ukrywać i wiesz o tym. Mam prawo wiedzieć, za co oddaję swoje życie.
– Jeśli właśnie mi powiedziałeś, że użyłeś legilimencji na dziecku…
– A powiedziałem tak? Nie sądzę – ona nie jest dzieckiem. I to był jej pomysł. Stanowczo odsunął myśli z niebezpiecznego obszaru. – Powinieneś był nam powiedzieć, Dumbledore. Nie tylko mi, ale całemu Zakonowi. I nie mam na myśli naszego porozumienia, bo wiem, że nie zamierzasz nikomu o tym mówić, co jest głupotą, ale pomińmy to. Mówię o tym. O horkruksach i informacjach o Riddle’u. Przynajmniej Minerwa powinna wiedzieć. Czuje się zraniona tym, że już jej z niczym nie ufasz. Trzymaj tak dalej, to w końcu ona też straci wiarę w ciebie. Czasami trzeba coś od siebie dać.
Tak, jak się spodziewał, staruszek zignorował to, co powiedział i zamiast tego wstał i obszedł biurko, by spojrzeć na niego z góry.
– To zbyt niebezpieczne, żebyś wiedział.
– Nieprawda – wycedził swoim najbardziej obraźliwym i znudzonym tonem, a nawet zaczął oglądać swoje paznokcie. – Wiesz, że to bzdura, Dumbledore. Od lat mam wiedzę, która pogrążyłaby was wszystkich, gdyby się dowiedział. Dodanie kilku sekretów więcej nie robi różnicy. Nie znajdzie nic, czego bym nie chciał. Lepiej dla mnie, żebym umarł niż gdyby miał to zobaczyć, ponieważ jeśli pozna którykolwiek z moich sekretów, moja egzekucja będzie trwała tygodniami. Bez względu na wszystkie argumenty, uwierzysz tylko w ten samolubny.
Podczas mówienia, Severus uważnie obserwował staruszka, ignorując poczerniałą i wysuszoną dłoń, a skupiając się na zdrowej. Zauważył wolny ruch i nie był zdziwiony, gdy czubek różdżki znalazł się między jego oczami.
– Obliviate!
Severus teatralnie ziewnął i wygodniej rozsiadł się na krześle.
– Niezła próba, ale ja już nie jestem straumatyzowanym, szesnastoletnim chłopcem. Nie możesz zmodyfikować pamięci tak silnego Oklumenty, jakim jestem. Jedną z przyczyn, dla których nauczyłem się Oklumencji była twoja groźba, że zmodyfikujesz mi pamięć – spojrzał do góry, porzucił swój kpiący uśmiech i znudzony ton, i zimnym głosem dodał: – Jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie różdżkę, lepiej, żebyś był przygotowany rzucić klątwę zabijającą, bo w innym wypadku zabiorę ci ją i zmuszę, żebyś ją zjadł.
– Nie groź mi.
– Ty mi też – wstał i spojrzał na Dumbledore’owi prosto w oczy. – Nie jestem ani twoim psem, ani głupi, Dumbledore. Mam mózg i umiem go używać, w przeciwieństwie do martwiącej większości ludzi. Znasz powody, dla których jestem po twojej stronie… – przynajmniej większość z nich… – i żaden z nich nie ma nic wspólnego z tobą. Zgadzam się na ten plan, dlatego że nie mam wyboru ani lepszego planu i chcę, żeby Potter wygrał. Jeśli będę musiał, zginę dla niego, ale nie dla ciebie.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy, po czym Dyrektor westchnął i odwrócił wzrok.
– Nie ma takiej potrzeby, Severusie. Staram się każdemu zapewnić tyle bezpieczeństwa, ile mogę, a to oznacza, że nie mogę każdemu powierzyć wszystkich informacji, które posiadam. To nic osobistego.
Kłamca.
– Mam to gdzieś, Dumbledore. Już mnie nie obchodzą twoje motywy. Nie miałem nawet nastu lat, gdy przestałem starać się o twoje zaufanie, ale ty nie masz innego wyjścia niż mi zaufać. Nie będę żył w niewiedzy. Mam prawo wiedzieć za co umieram. Jeśli do tej pory nie zrozumiałeś, że nie zdradzę Zakonu, to jesteś idiotą, ale to też mnie nic nie obchodzi. Od tego momentu będę zaangażowany w ten plan. Do samego końca. Przez kilka miesięcy możesz spełniać mój kaprys. Chociaż tyle jesteś mi winien.
Po tym nastąpiła kolejna dłuższa chwila ciszy. W końcu Dumbledore spojrzał na niego twardym wzrokiem i zacisnął szczękę.
– Niech tak będzie. Ale nie zapomnę tego, Severusie.
– Ja też nie – sarkastycznie się uśmiechnął, obrócił i wyszedł.
Kiedy Severus wyszedł z gabinetu, skierował się do wyjścia z zamku. Potrzebował papierosa. Przez całą drogę uśmiechał się i w tym momencie dobrze się czuł. Nie pamiętał, czy choć raz miał przewagę nad Dumbledorem. Od lat zawsze wychodził gorzej podczas każdej dyskusji i miłe było uczucie, gdy w końcu udało mu się coś uzyskać. Robiąc plany na wieczór, zaczął nucić „I’m still standing” Johna Eltona. Było już na tyle późno, że wiedział, iż nie będzie Wezwania. Papieros, a potem wcześniejsze pójście do łóżka. Zamierzał zrobić sobie wolne, usiąść z kubkiem gorącej czekolady przy dobrej książce, zrelaksować się i unikać myślenia o czymkolwiek. Podejrzewał, że pewna Gryfonka znowu nawiedzi jego sny, ale być może tym razem nie powinien tak bardzo próbować się ich pozbyć.
* Peccavi – z łac. Zgrzeszyłem, obraziłem, uraziłem.
** nagroda Darwina – nagroda przyznawana zwykle pośmiertnie za wyjątkową głupotę, której efektem była śmierć wygranego (lub ewentualne pozbawienie się zdolności płodzenia potomstwa). Ich nazwa pochodzi od Karola Darwina – autora teorii rewolucji, aby „upamiętnić osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób”.
Trójkąt, koło i pionowa kreska – brzmi znajomo 😀Wróć do czytania
KOCHAM ❤️Wróć do czytania
Znam to! Jak zaczęłam biegać, bo mi lekarz kazał, to klęłam na czym świat stoi, ale po kilku miesiącach było to fajne, jak już płuc nie wypluwałam xDWróć do czytania
Przydałby się! Tylko nie wiem czy Hermiona akurat by się nadawała, no ale czytałam fika gdzie psychoterapeutą został Draco, więc wszystko możliwe 🤣Wróć do czytania
Myślę, że tu wchodzi to, że właśnie dlatego mu nie ufa, bo znają się za dobrze. I Hermiona mimo wszystko nie wie jaki jest Dumbledore. Czasami mi się wydaje, że każde durne zachowanie było kolejnym testemWróć do czytania
Więzów socjalnych? Brzmi jak przepuszczone przez google translator. Zakładam, że „social relationships” co generalnie oznacza „nie miał znajomych”Wróć do czytania
„Nie lekceważ go” brzmiałoby lepiej.Wróć do czytania
Mogła trochę delikatniej xD ciśnienie mu skoczy xDWróć do czytania
Patrzcie jaki nagle mądry i peroruje o tym, że warto dzielić się informacjami 🤣Wróć do czytania
I’m still standing yeah yeah yeaaah 🎶🎶🎶Wróć do czytania
*odpowiedział / psychoterapeutą -> odpowiedziała / psychoterapeutkąWróć do czytania
*ona każe -> onWróć do czytania