Goniąc Słońce – Rozdział X

Goniąc Słońce – X

„Depresja to tylko gniew bez entuzjazmu”

Steven Wright

 

Na prośbę Dylis kilka wieczorów później, z głową wciąż pełną Oklumencji, Hermiona udała się do Skrzydła Szpitalnego. Rozsiadła się z kubkiem herbaty w gabinecie Madame Pomfrey, a mediwiedźma rozkładała na stojącym obok nich stole sterty książek i teczek.

– Cóż, Hermiono, myślę, że najwyższa pora, byś zobaczyła całą prawdę – powiedziała cicho. – Ta informacja nie opuści tego pokoju, rozumiesz?

– Oczywiście.

– W porządku. To jest standardowa teczka stanu zdrowotnego nauczycieli, żebyś mogła zobaczyć, co robię. Jak widzisz jest mniej szczegółowa niż te uczniów. Pełne badanie lekarskie robię zazwyczaj tylko raz, gdy pojawia się nowy członek kadry. To również zazwyczaj jedyna sytuacja, gdy ich widzę pod względem medycznym. Większość z teczek jest prawie pusta, poza kilka zapiskami o podaniu Eliksiru Pieprzowego w sezonie przeziębień i grypy. Jest kilka przypadków szczególnych. Nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami co jakiś czas tutaj trafia, ale w większości przypadków Hagrid jest w stanie sam sobie dać radę. Również poprzednik profesora Snape’a okazyjnie pojawiał się z łagodnymi oparzeniami czy wysypką spowodowaną niektórymi składnikami eliksirów. Oczywiście na koniec roku szkolnego trafiają tu nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią po którymkolwiek wypadku kończącym ich karierę w Hogwarcie. Nadążasz?

Dziewczyna skinęła.

– Zakładam, że profesor Snape nie przychodzi do pani po wypadkach z eliksirami? – zapytała, próbując nieskutecznie usunąć sarkazm ze swojego głosu.

– Właściwie przyszedł raz – odpowiedziała jej ze ściany Dylis. – Kilka lat temu uczeń, którym był jeszcze gorszy niż pan Longbottom, spektakularnie stopił kociołek. Severus przyszedł tutaj tylko dlatego, że obydwie ręce miał zbyt mocno poparzone, by się samemu uleczyć.

Madame Pomfrey skinęła głową ze słabym uśmiechem, po czym wyciągnęła cienką teczkę ze stosu leżącego na biurku.

– To są oficjalne akta medyczne profesora Snape’a.

Hermiona na nie zerknęła. Pierwsze badanie było bardzo podobne do tych z lat szkolnych – nic dziwnego, skoro wciąż był młody. Miał niedowagę, był zestresowany i wyczerpany.

– Nie było więcej objawów? – zapytała.

– Tak, były, ale je przegapiłam. Widziałaś moje standardowe badania, Hermiono. Nie wykonuję dogłębnych i szczegółowych, dopóki nie są konieczne. Poza tym, choć nienawidzę tego mówić, nie chciałam wiedzieć więcej. Wszyscy wiedzieliśmy, a na pewno podejrzewaliśmy, że profesor Snape był Śmierciożercą. Dyrektor spokojnie nam oświadczył, że możemy mu zaufać i dopuścić do dzieci, ale nie uwierzyliśmy mu. Byłam wtedy bardzo zawiedziona profesorem Snape’em i nie chciałam go widywać częściej niż to było konieczne. Częściowo z powodu obrzydzenia do człowieka, którym się stał, a częściowo z powodu poczucia winy, bo to my do tego doprowadziliśmy.

Hermiona wolno skinęła głową i wróciła do czytania. Było kilka żądań Eliksiru Bezsennego Snu – najpewniej mu się skończył, bo przecież sam był w stanie go sobie uwarzyć. Po zdobyciu przez niego tytułu Mistrza Eliksirów pojawiła się mała notatka, że od teraz to on będzie zaopatrywał Skrzydło Szpitalne; dwa wypadki, przy których pomagał w leczeniu, w tym jej pomyłka z Wielosokowym oraz Petryfikacja; wydarzenie, o którym opowiedziała jej Dylis i … to wszystko.

Madame Pomfrey wyjęła zdecydowanie grubszą książkę ze stosu i rzuciła ją na biurko.

– A to są nieoficjalne akta – powiedziała ponuro – wypełnione aż do kilku miesięcy po zakończeniu pierwszej wojny.

Hermiona spojrzała na książkę.

– Rozumiem…

– Nie rozumiesz, – miękko odparła pielęgniarka – jeszcze nie. Dlatego jesteś tutaj dzisiaj. To nie są nawet typowe akta, a bardziej pamiętnik z moimi obserwacjami. Nie znajdziesz tutaj stricte medycznych zapisków, chyba że notowałam ciśnienie albo coś podobnego. Nikt tego wcześniej nie widział, a to i tak nie jest cała historia. Profesor Snape nigdy nie mówił mi więcej niż musiał i jestem pewna, że nie wiem tego, co najgorsze. Nie zapisywałam wszystkiego, nie śmiałam. Proponuję, żebyś przekartkowała te notatki, Hermiono. Nie chcesz czytać każdego szczegółu. Zanim zaczniesz pamiętaj, że to wszystko miało miejsce wiele lat temu i skończyło się niedługo po tym, jak się urodziłaś.

Przełknąwszy dziewczyna przyciągnęła książkę do siebie i zaczęła czytać.

 

Wyraźnie można było zauważyć, że tych zapisków nikt miał nie widzieć i to zdecydowanie był bardziej pamiętnik, zawierający przemyślenia i wnioski pielęgniarki. Był tu opis i jej uczuć, i tego, co się działo ze Snape’em. Pierwszy wpis był datowany krótko przed pierwszym Bożym Narodzeniem Snape’a jako nauczyciela. Dumbledore obudził Madame Pomfrey i poprosił do pokojów Mistrza Eliksirów w lochach. Nie było opisane co jest nie tak, ale Snape był cały pokryty krwią i w zbyt dużym bólu, by mówić. Jednakże nawet to nie przeszkadzało mu w uciekaniu przed jej rękami i próbach uniknięcia dotyku. Mężczyzna unikał również patrzenia na Dumbledore’a. Po tym wydarzeniu miała miejsce długa rozmowa z Dyrektorem na temat zamiany stron przez Snape’a.

Przez kilka następnych miesięcy Madame Pomfrey dowiedziała się o klątwie Cruciatus więcej niż kiedykolwiek chciała. Tak samo jak i o kilku innych paskudnych klątwach, które pojawiały się regularnie. Najprawdopodobniej Snape przeszedł każdą możliwą karę począwszy od bycia pobitym do krwi przez spalenie ciała, połamanie kości i zwykłe pobicie. Z dużą częstotliwością miał obrażenia wewnętrzne, a i długoterminowe skutki ciągłego stresu zaczęły się pokazywać – wciąż tracił wagę, zaczął mieć problemy z bezsennością i powstawał pierwszy wrzód na żołądku. Jego nerwy, krążenie krwi i stawy cierpiały coraz bardziej przez ciągłe Cruciatusy, a jego układ immunologiczny bardzo się osłabił, przez co ciągle był bardziej lub mniej chory.

Nawet wtedy, krótko po ukończeniu nastu lat, Snape nienawidził pomocy. Nie pozostało nic z lekkiego zakłopotania czy wstydliwej uprzejmości, którą okazywał pielęgniarce, gdy był uczniem. Teraz ignorował kobietę tak bardzo jak mógł, mówił monosylabami, wzdrygał się za każdym razem, gdy go dotykała i robił wszystko, co mógł, by unikać z Madame Pomfrey kontaktu wzrokowego za każdym razem, gdy kobieta dostrzegała ślady po obrażeniach, z których leczył się sam. Zanim mediwiedźma odkryła ślady gwałtu, była to już niemalże rutyna i Snape odmawiał rozmów na ten temat z przerażającą obojętnością.

– Nie ma tu nic o Mrocznym Znaku – w pewnym momencie zauważyła cichym, zdystansowanym głosem Hermiona.

– Nie byłam zbyt chętna by go studiować. Ukrywał go jak tylko mógł.

– Ale czy nie ma od niego żadnych skutków fizycznych? Nie wiem wiele o tym, jak działa poza faktem, że boli, gdy Sama-Wiesz-Kto ich wzywa. Ciągłe sprawianie bólu w tym samym miejscu musi mieć jakieś długofalowe skutki.

Mediwiedźma wyglądała na zawstydzoną.

– Mówiąc szczerze nigdy o tym nie pomyślałam.

Gryfonka nieprzytomnie skinęła głową i czytała dalej. W dzienniku nie było prawie żadnych dat i trudno było ułożyć do tej historii jakąkolwiek oś czasu, przez co doczytanie do końca wojny było swego rodzaju niespodzianką. Jedyna wskazówką, dzięki której dziewczyna wiedziała, że to koniec, była notatka Madame Pomfrey mówiąca, iż Snape nie był szczęśliwy. Właściwie kobiecie wydawało się, że mężczyzna jest w szoku, działał jak robot i był coraz bardziej na autopilocie. Następny wpis sprawił, że Hermiona zagapiła się na stronę.

– Był aresztowany? – zapytała z niedowierzaniem.

Madame Pomfrey ponuro skinęła głową.

– Podczas śniadania w Wielkiej Sali, na oczach wszystkich. To był późny listopad po zakończeniu wojny. Patrząc na to z perspektywy czasu powinniśmy byli się tego spodziewać, ponieważ zamykano każdego, na kogo padł choćby cień podejrzenia o bycie Śmierciożercą. Myślę jednak, że każdy z nas był pewien, iż profesor Snape będzie bezpieczny. Kilkoro ludzi z Ministerstwa należało do Zakonu i wiedzieli o jego prawdziwej lojalności – kobieta zacisnęła usta. – Nigdy do końca tego nie wybaczyłam Alastorowi. Był na czele drużyny, która po niego przyszła.

– Czy Dyrektor nie próbował ich powstrzymać?

– Nie – odparła płasko Dylis. – Powiedział, że sprawiedliwość musi być zobaczona, by mogła mieć miejsce, nawet dla Severusa nie możemy zrobić wyjątku oraz iż nie ma możliwości, by został skazany, więc powinniśmy pozwolić Ministerstwu na proces.

– Doszło do procesu?

– Po jakimś czasie – powiedział mrocznie portret. – Po wszystkich standardowych procedurach, co oznacza, że po wszystkim, co właśnie przeczytałaś, Severus był trzymany w Azkabanie przez tydzień, a następnie przekazany drużynie Moody’ego na kilka dni przesłuchania, po czym stanął przed sądem wojennym.

– Boże – wyszeptała przerażona Hermiona.

Mediwiedźma przytaknęła z zachmurzoną twarzą.

– Doszło do jego procesu. Wyglądał bardzo młodo i był przerażony. Widocznie myślał, że skoro go już nie potrzebujemy, rzucimy go na pastwę dementorom. Jego uniewinnienie pojawiło się w ostatnim możliwym momencie i nawet nie miał czasu by wydobrzeć, bo od razu wrócił do szkoły i kontynuował pracę. Patrząc na to z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że to było dla niego dobre. On musi mieć zajęcie, by nie nurzać się w depresji, lecz wtedy wydawało się to okrutne – kobieta klepnęła książkę i Hermiona posłusznie, o ile nie niechętnie, wróciła do czytania.

Dostrzegła, że Snape cierpiał z powodu szoku i po-traumatycznego stresu, ale nie sądziła, by czarodziejski świat znał takie określenia. Wciąż narzekał, że jest mu zimno, choć Madame Pomfrey nie mogła znaleźć żadnej medycznej przyczyny. Jeśli w ogóle spał, to niewiele i był blisko zatrucia eliksirami na sen, aż w końcu przestał brać eliksir bezsennego snu. Najwidoczniej był uzależniający, gdy zażywało się go przez długi czas, co wyjaśniało, dlaczego teraz go nie używał. Mediwiedźma raz się zapytała mężczyzny, co przeżywał w obecności Dementorów. Jego mina powiedziała jej, że ma szczęście, iż nie udzielił jej odpowiedzi. Snape był bardzo nerwowy i nie robił nic, by ukryć swój dziki żal w stosunku do pozostałych za opuszczenie go i nie okazywał zainteresowania, by zmniejszyć dystans, który był od zawsze pomiędzy nim a resztą kadry. Jakby tego było mało, Aurorzy nie byli delikatni podczas „przesłuchiwania” go, a to w połączeniu ze starymi urazami sprawiło, iż mężczyzna był roztrzęsiony i ciągle wykończony. Ponad to dużo pił i używał eliksirów, by wytrzeźwieć przed zajęciami.

Gdy rok szkolny dobiegł końca, Snape był emocjonalnym i fizycznym wrakiem, a potem zniknął na całe lato. Po powrocie z wakacji był taki jak teraz: zimny, zdystansowany i nie okazywał emocji. Kontynuował pracę w sposób efektywny i ponury, przez który jego koledzy i uczniowie nie lubili go. Pogrążył się w izolacji i próbował się upewnić, że wszyscy najszybciej jak się da zapomną o tym, co dla nich zrobił.

Hermiona bardzo powoli zamknęła książkę i oparła się. Gdy wpatrywała się w trzymane zapiski, zaczęły przechodzić ją dreszcze.

– Czy w świecie czarodziejów są psychiatrzy? – cicho zapytała.

– Nie – przyznała miękko pielęgniarka. – Kilka rzeczy podłapałam przez lata obserwacji, ale wtedy nie wiedziałam, co się dzieje. Patrząc z perspektywy czasu nikt z nas nie miał się dobrze po zakończeniu wojny, ale ludzie o tym nie myśleli. Po prostu robiliśmy co swoje i uczyliśmy się żyć dalej. Severus wycierpiał najwięcej z nas wszystkich, ale nie sądzę, by pozwolił komukolwiek sobie pomóc, nawet jeśli wiedzielibyśmy jak.

– Jakim cudem on to przeżył? – zapytała bezsilnie Hermiona, a starsza kobieta wzruszyła ramionami.

– Naprawdę nie wiem, Hermiono. Jestem pewna, że głównie dzięki Oklumencji, ale nie wiem, jak to działa. A reszta to była po prostu jego wola przeżycia. Myślę, że nie pozwoliłby, aby to go pokonało. Sama widziałaś jaki jest silny i ile może znieść. Zawsze taki był, nawet jako chłopiec. Sądzę, że w pewien sposób właśnie to było najgorsze – wolno dodała.

– Nie rozumiem…

Madame Pomfrey spojrzała na nią ponuro.

– Nawet gdy był dzieckiem Severus nie płakał. I nie ważne, co mu się stało, nigdy nie okazał żadnych oznak bólu. Zawsze dusił je w sobie, ponieważ wcześnie nauczył się, iż okazywanie bólu lub strachu pogarsza wszystko. Nigdy nie znalazłam dowodu na przemoc w domu, ale założę się o całe złoto Gringotta, że ona była. Miał coś, co nazywałam „cieniem”, pewne znaki, które posiadają takie dzieci. To nie są oznaki fizyczne, tylko ciemność w oczach, szczególny rodzaj rezygnacji, akceptacji i kompletny brak możliwości zaufania komukolwiek wraz z dystansem emocjonalnym i niechęcią do fizycznego kontaktu. Wszystko, co mu się przytrafia traktuje jako normalną część życia, nie walczy przeciwko temu. I nigdy nie poprosi o pomoc. Jestem pewna, iż większość ludzi myśli, że to duma, ale to nie ona. On po prostu nie wierzy, że ktokolwiek mu pomoże, jeśli poprosi i boi się okazywać słabość. Chowa wszystkie emocje i dobre, i złe, i celowo się izoluje. Widziałam wiele takich przypadków, ale Severus Snape jest najbardziej zniszczony i jedynym, który nie okazał oznak poprawy czy wyzdrowienia.

– Czy Harry ma ten „cień”? – zapytała Hermiona, przygryzając wargę. Przez lata zastanawiała się nad dorastaniem swojego najlepszego przyjaciela, a on odmawiał rozmów na ten temat.

– Nie w ten sam sposób. Jestem pewna, że nie miał szczęśliwego dzieciństwa i nie wyglądał zbyt dobrze, ale nie sądzę, by się nad nim znęcano. Jest emocjonalnie ogłuszony, ale nie zniszczony. Nie był przerażony w taki sam sposób. Widzę tą samą akceptację i pewne problemy z zaufaniem, ale jego blizny nie są na tyle głębokie, by go izolować, bo w innym przypadku nie miałby żadnych przyjaciół. Nie okazuje również przerażenia na możliwość fizycznego kontaktu ani nie jest emocjonalnie oderwany. Nad żadnym uczniem, którego znasz nie znęcano się.

Skinęła wolno głową, czując jak zaczyna się jej w niej kręcić. Miała dużo do przemyślenia.

Pielęgniarka dotknęła ostatniej książki na kupce.

– A to jak na razie nieoficjalne zapiski z tej wojny. Czujesz się na siłach, by przeczytać to dzisiaj czy wolisz zrobić to później?

Przełknęła i pokręciła głową.

– Nie. Zrobię to teraz.

– Nie ma tu wiele, mówiąc szczerze. Nic, co by się wcześniej nie zdarzyło.

To była prawda, ale notatki nadal były straszne i dobijające. Madame Pomfrey zanotowała, że Snape był twardszy niż kiedykolwiek i jeszcze bardziej zdystansowany. Był mniej oporny na leczenie, mniej się sprzeczał, ale głównie przez apatię. Jak na razie jego ciało radziło sobie dobrze ze zniszczeniami, ale martwiła się o długofalowe skutki zniszczenia jego układu nerwowego i pogorszenie jego zdrowia psychicznego.

Gdy Hermiona skończyła czytać i odłożyła książkę, usiadła głębiej na krzesełku i pusto wpatrywała się w ścianę, próbując przyjąć to, co przeczytała. Kilka brakujących elementów odnalazło się z niemalże słyszalnym „klik” i wszystko nabrało teraz więcej sensu, ale nie mogła skupić się wystarczająco długo, by przemyśleć resztę. Mała część dziewczyny chciała płakać, ale co by to dało? W końcu westchnęła.

– Jest późno, lepiej wrócę do Wieży Gryffindoru.

– Weź to ze sobą – stanowczo powiedziała pielęgniarka, podając jej małą buteleczkę z przeźroczystym eliksirem, który miał słabą, niebieską poświatę. – To mała, pojedyncza dawka Eliksiru Bezsennego Snu. Nie będziesz tego potrzebowała jutro, ale dzisiaj owszem.

– Nie potrzebuję eliksiru nasennego – zaprotestowała Gryfonka.

– Nie powiedziałabyś tego, gdybyś się mogła teraz zobaczyć, Hermiono – odpowiedziała Dylis. – Masz ogromne oczy i jesteś blada jak ściana. To, co dzisiaj przeczytałaś jest szokujące, straszne i bolesne, i potrzebujesz czasu, by się z tym pogodzić, nawet jeśli teraz tego nie dostrzegasz. Idź do łóżka i zażyj eliksir. Porozmawiam jutro rano z Severusem i powiem mu, że nie czujesz się zbyt dobrze. Nie powinnaś przebywać z nim sam na sam, dopóki nie oczyścisz myśli. W innym razie byłoby to zbyt bolesne.

Przygryzając wargę, Hermiona zastanawiała się przez chwilę na tym, po czym wolno pokręciła głową.

– Nie. Nie mów mu, że jestem chora. Powiedz mu prawdę.

Portret i starsza czarownica wymieniły spojrzenia.

– Jesteś pewna? – zapytała Dylis. – Nie będzie szczęśliwy.

– Najpewniej sądzi, że już to przeczytałam – wytknęła, po czym bezradnie wzruszyła ramionami i próbowała się uśmiechnąć. – Nigdy nie potrafiłam mu skłamać. Nie ma sensu trzymać tego w tajemnicy. Prędzej czy później się dowie. Jeśli mu powiesz to teraz, to zanim znowu się z nim spotkam, zdąży się z tym pogodzić. Nie mam jutro eliksirów, poza tym ma prawo wiedzieć, że to przeczytałam. I możesz się upewnić, że wie, iż nie wiem wszystkiego – poza tym Snape zobaczyłby wszystko podczas lekcji Oklumencji, ale zatrzymała tę myśl dla siebie, ponieważ nie była pewna kto i co wie, i łatwiej było nikomu o tym nie mówić.

– Racja – po chwili zgodził się z nią portret. – W porządku, powiem mu.

– Dobrze się czujesz, kochana? – ostrożnie zapytała Madame Pomfrey.

– Nie wiem. Chyba. To wiele do przyjęcia… Muszę to przemyśleć – westchnęła. – Czy nie możemy nic zrobić, żeby mu pomóc?

– Nie wiem. Robimy, co możemy i na co on nam pozwoli. To nie jest idealne, ale tylko tyle możemy.

Hermiona skinęła, a następnie zebrała swoje rzeczy i wyszła. Kiedy znalazła się w łóżku, oddzielona kurtynami od innych, przytuliła Krzywołapa i w kącikach oczu poczuła łzy. Przez chwilę pozwoliła sobie na słabość, myśląc o okropności tragedii, po czym wypiła eliksir, który dostała i pogrążyła się w błogiej nieświadomości. Ostatnią myślą, jaka jej przyszła do głowy było to, że Snape byłby wściekły, gdyby wiedział, jak bardzo mu współczuła.

 

Co ciekawe, Snape’a nie ruszył fakt, że Granger przeczytała ostatnie zapiski, jak mu powiedziała Dylis. Był pewien, że już je widziała, ale nadal był zaskoczony, iż w ogóle nie zrobiło mu to różnicy. Chyba nawet mu nie przeszkadzało, że w końcu miał dowód potwierdzający jego przypuszczenia. Niecharakterystyczna apatia zmartwiła Poppy i portrety – gdy o tym myślał, brzmiało to dla niego jak zła rockowa kapela z lat siedemdziesiątych – ale ostatnio ciężko było go zranić. Potter był wciąż w stanie nacisnąć właściwe guziki, zwłaszcza po wydarzeniu z myślodsiewnią – nadal się hamował na każdej lekcji eliksirów z piątym rokiem Gryffindor-Slytherin, by go nie udusić – Umbridge zwykle potrafiła go zirytować, czasami nawet Śmierciożercy, ale o resztę przestał się troszczyć. Prawdopodobnie był to symptom depresji albo czegoś innego, ale to również zbytnio go nie obchodziło.

I tak naprawdę nigdy nie nienawidził Granger tak bardzo jak udawał. Po tylu latach frustrującego nauczania posiadanie ucznia z mózgiem było darem, nawet jeśli czasami była nieznośnie denerwująca. Ona naprawdę była po jego stronie – co najwidoczniej stawiało go na równi ze skrzatami domowymi – i przynajmniej uwierzył, że nie będzie plotkowała. Nie warto było zużywać energii na złoszczenie się, nie wtedy, gdy nic by to nie zmieniło i miał inne troski i zmartwienia.

 

Kilka dni później zaczęli Oklumencję. Teorię już znała, a teraz trzeba było przełożyć wiedzę na praktykę. Gdy po ciszy nocnej zjawiła się w lochach, pokazał jej jak korzystać z myślodsiewni, a potem zapytał, czy zanim zacznie wchodzić do jej wspomnień jest coś jeszcze, co chciałaby ukryć w naczyniu. Sam jej dzisiaj nie użył. Wspomnienia były bezpieczniejsze w jego głowie i nie zamierzał jej nie docenić, tak jak to głupio zrobił z przypadku Pottera. Wszystkie jego tarcze były na swoich miejscach.

Dziewczyna przygryzła wargę i zamyślona rozważała pytanie, po czym, zaskakujące, potrząsnęła głową.

– Nie sądzę, proszę pana. Nie ma nic strasznego i, mówiąc szczerze, myślę, ze pan zna te najbardziej zawstydzające wspomnienia lub rzeczy, które w ostatnich latach zrobiłam źle.

Jego usta drgnęły. Prawda. Większości z nich nie odkrył od razu, lecz później, gdy było za późno, by ją ukarać. Jednak, mówiąc szczerze, nie był pewien, czy ukarałby dziewczynę. Chyba nie, tak długo jak Potter nie wisiałby z nią. Nigdy nie robiła nic ze złośliwości, zawsze miała serce we właściwym miejscu.

– Wedle życzenia. Musi pani zrozumieć, że zaczniemy szybko, panno Granger. Będę szukał wspomnień, które sprawia ci ból lub cię przerażą, emocjonalnej broni i nie przestanę, gdy będziesz smutna. Pani dzisiejszym zadaniem jest próba ochrony tych wspomnień przede mną, a jeśli je znajdę, próba skierowania mnie do łagodniejszych. Później będzie pani próbowała mnie wypchnąć. Nie wiem, czy ma pani wystarczająco siły na to, ale przynajmniej pozna pani teorię.

– Czy mam jakiekolwiek szanse na sukces, proszę pana? – zapytała. Jej oczy były ciemne, a usta wykrzywiły się na chwilę; nie lubiła w niczym zawodzić.

– Z pewnością nie tak wcześnie w treningu. I z pewnością nie przeciwko mnie. Nie jestem potężnym legilimentą, ale mam nad panią przewagę, panno Granger. Jestem dobry w obserwowaniu ludzi i znam panią od pięciu lat. Wiem wiele, o tym jak myślisz, o twoich mocnych stronach i słabościach. Inny Śmierciożerca próbujący Legilimencji na pani nie będzie miał tej wiedzy, więc jeśli kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji ma pani większe szanse.

-A przeciwko Sam-Pan-Wie-Komu?

Przez chwilę się zawahał. Szczera odpowiedź brzmiała „nie”, miała taka sama szansę jak kulka śniegu w Ogniu Piekielnym, ale podejrzewał, że jest wystarczająco przerażona.

– Nie – miękko przyznał. – On nie traci czasu na szukanie słabości i drogi przez twoją obronę. On po prostu używa brutalnej siły i rozbija wszystkie tarcze, by się wedrzeć do środka. Oklumencja pozwala ci jedynie przetrwać jego atak, a nie go powstrzymać.

– Pan potrafi mu kłamać, proszę pana.

– Tylko dlatego, że on o tym nie wie. Gdyby był bardziej subtelny, już dawno by odkrył, że mam jeszcze inne tarcze niż te, które widział, a wtedy byłby w stanie je rozbić. Myśli, że widział na ile mnie stać, stąd jego pewność, że gdybym go zdradził, dowiedziałby się od razu. Z jeńcami, którzy mu nie służą jest jeszcze bardziej brutalny niż ze swoimi Śmierciożercami i nic po sobie nie zostawia. Jednakże nie o to tu chodzi. Masz się nauczyć, by tę wiedzę przekazać Potterowi na tyle, by mógł wyciszyć połączenie z Czarnym Panem, o którym ten jeszcze nie wie. W końcu chodzi o to, by żadne z nas nie zostało złapane – dodał sarkastycznie, a ona miała wrażenie, że prawie się uśmiechnął.

– Nie znalazłam jeszcze wizualizacji, która mi odpowiada, proszę pana. Jak mam się bronić bez niej? Czy mam spróbować innych metod, o których mi pan mówił, na przykład odwrócenia uwagi?

– Możesz, choć odradzam próbowania czegoś skomplikowanego. Zwykła siła woli jest pierwszą częścią trzymania kogoś z daleka od swoich myśli, a to zawsze pani miała – zauważył sucho z lekkim śladem złośliwości w głosie, przez co prawie spojrzała się na niego zła, lecz ukryła to za miną pełną szacunku. Rozbawiony, kontynuował. – Kiedy będę w twoim umyśle najlepszą opcją jest spróbowanie odepchnięcia mnie, gdy znajdę nieprzyjemne wspomnienia. Najprościej to zrobić, gdy wybierzesz jakieś podobne wspomnienie, połączone z tym pierwszym. Zapamiętaj, że porażka tutaj nie jest prawdziwa oraz iż im bardziej będziesz podatna na mój atak, będzie ci trudniej go odeprzeć.

– A co z fizycznymi atakami, proszę pana? Jeżeli będziemy stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy… czy mogę użyć magii przeciwko panu?

– Znowu? – zapytał sucho, a na usta wpłynął mu uśmieszek, gdy się zarumieniła. To oczywiście był kolejny powód, przez który nie chciał jej ukarać: wstydliwym było przyznanie się, że dziecko tak często go przechytrzało, a on nie zamierzał się komukolwiek do tego przyznawać. Dobrze mu tak za niedocenianie jej, a był zdeterminowany, by nie popełniać tych samych błędów, gdy dorastała i stawała się bardziej potężna. Dokuczanie na bok, to było bardzo dobre pytanie. – Możesz spróbować, skoro w tym scenariuszu jesteś wolna i uzbrojona, choć podczas prawdziwego przesłuchania tak by nie było. Wątpliwym jest, byś w ogóle mogła wystarczająco się skoncentrować, skoro nie jesteś przyzwyczajona do mentalnej inwazji, ale jeśli będziesz w stanie, śmiało – zasłużył na to, nawet jeśli nie jest tak silna jak Potter.

– Gotowa?

Przygryzła wargę. Zauważył ten zwyczaj już w pierwszym semestrze, ale przez następne pięć lat poszerzył swoją wiedzę i zidentyfikował kilka rodzajów przygryzania wargi, które mogły oznaczać cokolwiek, począwszy na bólu przez poczucie winy i strach do wahania. A konkretnie ten gest oznaczał nerwową determinację – najniebezpieczniejszy z nich wszystkich.

– Tak sądzę, proszę pana.

– Legilimens – powiedział bez ostrzeżenia, wpatrując się swoimi czarnymi oczami w jej brązowe. Tak jak przypuszczał, wziął ją z zaskoczenia. Poczuł delikatny sygnał alarmu, by próbowała go odepchnąć, ale nie była przygotowana na atak i bez oporu wślizgnął się w jej myśli. Nigdy wcześniej nie była mentalnie atakowana i czuł jej strach. Stosując standardową metodę, użył lęku jako mostu i szukał wspomnień, w których była przestraszona i bezsilna, tak jak prowadziły naturalne połączenia w jej mózgu.

Migawki obrazów przesuwały się przed nim i przez chwilę pozwolił im na to, nie próbując się skupić na żadnym konkretnym wspomnieniu, po prostu im się przyglądał, by poznać ogólnie co widzi. Ochrony Kamienia Filozoficznego nie były niespodzianką; to był jej pierwszy prawdziwy test, pierwsza wskazówka na temat wyglądu tego nowego dla niej świata, a to cofnęło go do Tiary Przydziału – z tego, co pamiętał on również był niczym wieszak na kapelusze – co było powiązane z jej prywatną niepewnością. Następnym powiązanym obrazem była Minerwa z wykrzywioną przez gniewny zawód twarzą, co musiało być koszmarem – bardzo wątpił, by jego koleżanka kiedykolwiek tak spojrzała na którekolwiek swoje lwiątko lub by miała ku temu powód.

Hmmm. Tak jak się spodziewał: od dawna sądził, że jej obsesyjna potrzeba sprawdzenia się była głęboko zakorzeniona w niemal śmiertelnym strachu przed porażką. Teraz już ciekawy, co spowodowało ten strach, delikatnie popchnął obrazy dalej. Teraz próbowała się opierać, szarpiąc się ślepo przeciwko komendzie i ciężej mu było rozróżnić migające wspomnienia – migawki uśmiechniętych kobiety i mężczyzny, którzy byli do dziewczyny tak podobni, że mogli być jedynie jej rodzicami, ułamki sekund wspomnień ze szkoły podstawowej, lekko niewyraźne dźwięki, które rozpoznał jako hałas z placu zabaw i pewien rytm wyśmiewania się z niej (nigdy nie zapominasz tego dźwięku, sam go znał aż nazbyt dobrze), wspomnienie chyba ośmioletniej dziewczynki ze spływającymi po policzkach łzami…

Severus rozumiał lepiej niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Od prawie piętnastu lat obserwował wszystkich swoich uczniów, a w pannie Granger od razu zobaczył dziecko nazbyt mądre dla jej otoczenia, dziewczynę, która nigdy nie mogła dopasować się do swoich rówieśników i nie nauczyła się jak to zrobić. On miał tak samo, lecz jego wychowywanie się było dużo gorsze i nauczyło go chować się, wycofać się, a Granger się tego nie nauczyła. Była zachęcana przez dorosłych ze swojego otoczenia, rodziców i nauczycieli, nauczona by lśnić, a ceną za to był brak przyjaciół i rówieśników. We wczesnych latach naukowe sukcesy i inteligencja przynosiły dziewczynie komfort, a to dało jej motywację, by dalej odnosić sukcesy, bo to jedyne, co miała. Teraz, gdy świat stawał się mroczniejszy, wiedziała, że nie jest przygotowana do sytuacji, w której się znalazła i desperacko starała się tego nie okazywać, grając pewną siebie i pełną wiedzy, cały czas obawiając się porażki.

Była również przerażona możliwością utraty jedynych prawdziwych przyjaciół. Potter i Weasley pojawili się w migawkach wspomnień wraz z gamą emocji. Wiele razy chłopcy doprowadzali ją do szału, sprzeczała się z nimi regularnie i za każdym razem po kłótni była mizerna i przerażona, dopóki z hipokryzją chłopcy jej nie wybaczyli za jakikolwiek błahy powód, przez który się posprzeczali. Nie ważne jak bardzo są wkurzający, bała się ich stracić, ponieważ nigdy nie była dobra w nawiązywaniu przyjaźni i nie miała nikogo innego.

To również Severus doskonale rozumiał.

Delikatnie się wycofał i zerwał połączenie. Tak naprawdę zbytnio się nie starała, by z nim walczyć, lecz tym razem nie zamierzał jej robić wymówek. Widziała te wspomnienia w całości i czuła emocje z nimi związane, nie był więc zaskoczony, gdy ujrzał ją płaczącą i walczącą ze sobą, by tego nie robić. Obrócił się i uważnie obserwował ścianę swojego gabinetu, tym samym dając dziewczynie czas, by mogła się uspokoić, a sam porządkował świeżo nabytą wiedzę do swojego obrazu o niej. Jeśli chciał, miał teraz klucze do jej umysłu. Teraz musiał znaleźć sposób, by nauczyć ją jak zmienić połączenia między wspomnieniami tak, aby trudniej było znaleźć tę drogę. Nie wiedział jeszcze jak to zrobić. Nie skłamał, gdy powiedział Dumbledore’owi, że nie ma pojęcia jak nauczyć kogoś czegoś, co sam robił instynktownie. Jednak nadal byli pod pewnymi względami podobni do siebie, więc może, jeżeli się na tym skupi, to w kilka dni coś wymyśli.

– Myślę, że na dzisiaj wystarczy – powiedział nie odwracając się, gdy ustały stłumione odgłosy szlochania. – Teraz rozumiesz, jak działa atak Legilimencji, prawda?

Granger pociągnęła nosem.

– Tak, proszę pana – odwrócił się do dziewczyny, a ona zrozumiała, że mężczyzna czeka na coś więcej. Wzięła drżący oddech. – Przez szukanie podobieństw między wspomnieniami i wykorzystywanie ich jak… jak ścieżki z kamieni, by dojść głębiej.

– Dokładnie – dzięki Bogu, że była taka mądra. Nawet gdyby on i Potter się nie nienawidzili, chłopak nigdy by tak szybko nie zrozumiał tej koncepcji.

– Czy widział pan to samo, co ja, proszę pana? – cicho zapytała.

Pytałem, czy chcesz coś ukryć. Nie powiedział tego głośno. To było naturalne pytanie, które zadał również Potter, choć bardziej wojowniczo.

– Bardzo krótkie migawki każdego wspomnienia, nie całe. Widziałem wystarczająco dużo, by odgadnąć, co zawierało wspomnienie, a gdyby to był prawdziwy atak, skupiłbym się na każdym z nich, by je obejrzeć w całości. Jakbyś spróbowała się przed tym bronić?

Sądząc z wyrazu jej twarzy, to przygryzienie wargi miało powstrzymać łzy, choć również głęboko rozmyślała. Pomimo jej ostatnich prób dorośnięcia, wciąż była boleśnie oczywista. Przynajmniej dla niego.

– Myślę, że są dwa sposoby, proszę pana.

– Mów dalej.

– Mogłabym spróbować znaleźć inne połączenia, do innych wspomnień tak, aby… kamienie prowadziły w innym kierunku? – podczas mówienia gestykulowała, by podkreślić znaczenie swoich słów.

– Owszem, ale to naprawdę wymaga czasu do przygotowania. Możesz to zrobić, gdy wiesz gdzie masz słabe punkty, lecz podczas ataku ciężko zrobić to szybko i spontanicznie.

Wolno skinęła głową.

– Inny sposób to poczekać aż pan lub ktokolwiek inny skoncentruje się na wspomnieniu i wtedy spróbować przerwać połączenie, póki jest nieskupiony, ale to też bardzo trudne.

Mężczyzna przytaknął.

– Owszem, dlatego najlepszą metodą jest zbudowanie barier, które zapobiegną atakowi lub przynajmniej zmniejszą jego siłę, byś mogła funkcjonować. Samowiedza jest tutaj kluczem. Jeśli znasz swoje słabości, wiesz, czego możesz się spodziewać. Musisz również znaleźć najlepszą dla siebie wizualizacje. Jak sobie Potter radzi z medytacją?

– Daje sobie radę, gdy razem ćwiczymy, ale nie jestem pewna jak mu idzie samemu. Mówi, że ćwiczy każdej nocy oraz że sny zdarzają się rzadziej. Wierzę mu, lecz Ron powiedział, że nadal czasami mamrocze we śnie i nie wydaje się spokojniejszy.

Severus ponuro skinął głową.

– Nie oczekiwałem niczego innego. Możemy tylko próbować, panno Granger. Dobrze, może pani już iść. Do zobaczenia rano.

– Tak, proszę pana. Dobranoc.

– Dobranoc.

 

Hermiona spędziła dużo czasu na szukaniu wizualizacji. Snape podał jej wiele różnych przykładów i kusiło ją zbudowanie biblioteki, by zorganizować swoją wiedzę i móc łatwiej przypominać sobie różne rzeczy. Zrobiła sobie nawet notatki jak mogłaby posegregować. To byłby idealny sposób, by sobie „zorganizować” umysł, ale nie potrafiła dostrzec w tej metodzie aspektu obronnego – wydawało jej się, że bardzo łatwo znaleźć informacje w takim zorganizowanym systemie. Być może pewnego dnia będzie miała mnóstwo czasu, by porządnie zastanowić się nad tym pomysłem, ale teraz potrzebowała czegoś innego, czegoś prostszego do obrony umysłu.

 

Dopiero po kilku tygodniach Harry wyznał prawdziwy powód przerwania lekcji Oklumencji. Zawstydzony wyznał prawdę swojej dwójce przyjaciół, gdy pewnego wieczoru siedzieli w swoim stałym miejscu w Pokoju wspólnym.

Hermiona mogłaby go uderzyć.

– Co zrobiłeś? – syknęła wściekle. – Harry, nie możesz zaglądać ludziom do Myślodsiewni! Niczego się nie nauczyłeś od Dumbledore’a? Gdyby kazał ci spadać, może byś posłuchał…

– Hermiono, Hermiono, proszę, przestań. Wiem, wiem, myliłem się, nie powinienem tego zrobić, a Snape ma prawo być na mnie wściekły, ale jest już za późno by coś zmienić… Posłuchaj, ja… ja chcę wam powiedzieć, co zobaczyłem. To było… to było okropne – zakończył cicho, a wyraz jego twarzy kazał jej zapomnieć o gniewie i słuchać.

Mogła zrozumieć jego ból, w miarę jak opowiadał, brzmiąc na zdumionego. Wszystko dlatego, że jego ojciec i Syriusz byli znudzeni. Snape nic nie zrobił, nie był nawet w pobliżu nich, a oni bez żadnego powodu obrali go sobie za cel. Słyszała po głosie Harry’ego, że wszystkie jego złudzenia się rozwiały. Nie ważne, co słyszał, zawsze był przekonany, że wszystko było winą Snape’a, a teraz widocznie się mylił. Nawet gdy Harry nurzał się w swoim zagubieniu, Hermiona pamiętała stronę z medycznych zapisów ucznia. Zaklęcie diagnozujące wykazało, że najprawdopodobniej był zmuszony do połknięcia mydła… Wiec to się stało tamtego dnia. Nie potrafiła zrozumieć, jak ktoś mógł tak postąpić. Przez lata poznała co znaczy dokuczanie, ale to, co zrobili Snape’owi było po prostu chore.

Wtedy Harry zaczął opowiadać o swojej matce i Hermiona zamarła, słuchając. Chłopak głównie skupiał się na fakcie, że Lily nie znosiła Jamesa, ale powiedział również jak zareagował Snape i Hermiona przygryzła wargę hamując westchnięcie. Nazwał swoją przyjaciółkę Szlamą? Cóż, nic dziwnego, że przyjaźń się rozpadła. Jeśli Ron lub Harry powiedzieliby tak do niej, również do żadnego z nich by się nie odezwała.

Z wysiłkiem odepchnęła te myśli, by zastanowić się nad tym później. Teraz jej przyjaciel potrzebował rozmowy, by oczyścić umysł i wszystko sobie ułożyć. Zawsze wynosił na piedestał ojca, którego nigdy nie poznał, a utrata tego obrazu bardzo nim wstrząsnęła.

– Naprawdę mi z tym źle – zakończył Harry. – Ja… prawie chciałem spróbować przeprosić.

– Boże, Harry, nie rób tego – powiedziała mu zaalarmowana. – Zabije cię.

– Myślałem, że go teraz lubisz – powiedział bezbarwnie Ron. Nie mówiła chłopcom wiele. Z pewnością pominęła poranne bieganie i jego bezpośredni wpływa na utworzenie GD, wywiad Harry’ego, czy szczegóły leczenia, lecz nie była w stanie wszystkiego przed nimi ukryć. Wiedzieli, że pomagała Snape’owi, gdy czasami był zraniony, że rozmawiała z nim poza klasą i czasami prowadzili ze sobą cywilizowaną rozmowę. Po namyśle opowiedziała im, że przed Bożym Narodzeniem poszła do niego po wiadomości o stanie zdrowia pana Weasleya i że pozwolił jej zostać i pracować, by mogła się na czymś skupić. Ani Harry, ani Ron tego nie rozumieli, ale tak długo jak myśleli, że to okazyjne i jak długo Snape był publicznie dla całej trójki draniem, nie mieli zamiaru wariować. To nie mogło trwać, bo prędzej czy później wszystkiego się dowiedzą i pewnie więcej się do niej nie odezwą, ale teraz wszystko było w normie.

– Nie przesadzałabym – odparła, nie czując się pewnie, po czym uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. – Wiem jaki jest.

– Nadal uważam, że powinienem to jakoś naprawić – wymamrotał Harry.

– Teraz już na to za późno – odpowiedziała mu zirytowana. – Szkoda, że nie pomyślałeś o tym zanim zacząłeś węszyć.

– Taa, wiem…

– Daj spokój, stary – zdecydował Ron. – To nie ma sensu. Snape zawsze cię nienawidził i zawsze będzie. Nie uderzysz mgły.

Wtedy coś zaskoczyło w umyśle Hermiony i ku zdziwieniu obydwu przyjaciół, rzuciła się na Rona i go przytuliła.

– Jesteś geniuszem.

– Jestem?

– Cóż, masz swoje momenty.

– Super. Powiesz mi o czym mówisz?

– Nie.

 

Tego wieczoru ponownie spotkała się z Mistrzem Eliksirów w pustej klasie głęboko w lochach.

– Nadal nie rozumiem, czemu spotykamy się tak późno – narzekała mało przekonywująco.

– Ponieważ nie mam czasu wolnego i dlatego, że nawet idioci uczęszczający do tej szkoły nie uwierzą, że ty potrzebujesz pomocy w Eliksirach – odparł zirytowany (zapewne dlatego, że powiedział jej zawalony komplement, czego zawsze nienawidził robić) Snape. – Również nikt nie uwierzy, że masz szlaban, skoro twoje przewinienia mają miejsce po lekcjach i nie ma na nie dowodu. Jaki postęp zrobiłaś?

– Harry wydaje się spokojniejszy, choć nadal mówi przez sen – zameldowała, zauważając zwężenie oczu, gdy wspomniała chłopaka. Nic dziwnego, naprawdę. Nie miała mu za złe bycia zagniewanym. Harry zasłużył na co najmniej połowę tego, co dostał od Snape’a, ale z pewnością nie na wszystko. – Chyba znalazłam wizualizację – powiedziała, by go rozproszyć.

Mężczyzna uniósł brew.

– Więc się przygotuj, a ja ją zobaczę.

Zamknęła oczy na kilka chwil, by się skoncentrować. Oddychała w sposób, którego ją nauczył, pozwalała, by spokój i cisza lochów przeniknęły do jej wnętrza. Skupiła się na obrazie, który chciała pokazać, po czym otworzyła oczy i napotkała spojrzenie mężczyzny.

– Legilimens – powiedział miękko. Gdy wzrastał napór, dziewczyna walczyła, by utrzymać obraz aż wizja stała się czarna.

Kiedy połączenie zostało przerwane i skupiła spojrzenie na jego twarzy, dostrzegła, iż mężczyzna przygląda się jej zamyślony.

– Mgła. To dobry wybór, nawet jeśli nie spodziewałem się tego po tobie.

– A czego się pan spodziewał?

– Myślałem, że bardziej ci przypadnie do gustu metoda pałacu kłamcy – nagle na usta wpłynął mu uśmieszek. – Myślałem, iż skorzystasz z okazji, by wybudować sobie bibliotekę.

Gromienie go wzrokiem było stratą czasu, ale i tak to zrobiła, a uśmieszek mężczyzny zwiększył się.

– Myślałam o tym – ponuro przyznała. – Sądzę, że byłoby to idealne, ale zajęłoby zbyt wiele czasu i jest zbyt skomplikowane. Równie dobrze mogę zostać porwana jutro. Potrzebuję czegoś prostszego.

– Jestem wzruszony twoją wiarą w nas – odpowiedział sarkastycznie.

– Za całym szacunkiem, proszę pana, ale w ciągu ostatnich pięciu lat straciłam już rachubę sytuacji, których Hogwart nie był w stanie powstrzymać – pomijając te, którym pozwolił mieć miejsce. Wciąż była podejrzliwa w temacie Kamienia Filozoficznego, a także w kilku innych przypadkach.

– Touche – przyznał z miękkim prychnięciem. – I masz rację. Taka głęboka konstrukcja wymaga wielu lat pracy.

– A czy pan ma bibliotekę?

– Tak, głębiej, jako część bardzo głębokich obszarów mojego umysłu, ale nie używam jej jako obrony. To dla utrzymania porządku, organizacji i struktury.

– Więc mgła to dobry wybór?

– Tak. Będzie działała tak samo jak moja woda, więc łatwiej mi będzie nauczyć cię udoskonalić ją i oczywiście istnieje wiele analogii i metafor, które twój umysł może wykorzystać. Co cię natchnęło? – zapytał ciekawy. – Nie przypominam sobie, żeby ostatnio było mglisto.

Hermiona wyszczerzyła się.

– Właściwie to było coś, co Ron powiedział.

– Dobry Boże. Weasley powiedział coś użytecznego?

– Proszę pana! – zaprotestowała, a on uśmiechnął się złośliwie, zupełnie nie przepraszająco.

– Teraz, gdy już masz wizualizację, musisz z nią popracować, pomyśleć o różnych sposobach ukrycia czegoś we mgle. Pokazałem ci kilka sposobów, których sam używam, ale mgła daje ci więcej opcji. Z czasem możesz zbudować kilka niezbyt miłych tarcz. Przemyśl, czego najbardziej potrzebujesz i ustaw priorytety.

– Dobrze, proszę pana. Czy jest jakiś sens w uczeniu tego teraz Harry’ego?

– Ty mi powiedz.

Otworzyła usta, by skłamać, ale przez to, że jego czarne oczy były spokojne i przenikliwe, nie mogła.

– Nie jest gotowy – przyznała. – Mówi, że oczyszcza umysł i wydaje się spokojniejszy, ale nie sądzę, by był gotowy na coś takiego.

Mężczyzna przytaknął.

– Szczerze, panno Granger, będę bardzo zdziwiony, jeśli kiedykolwiek będzie. Czymkolwiek jest to połączenie między nim a Czarnym Panem, nie jestem przekonany, że to Oklumencja. Medytacja, oczyszczanie umysłu, nie nakręcanie się na te sny pomoże, ale to nie jest kompletne rozwiązanie. A jednak tyle mamy. Rób z nim, co możesz, nikt nie oczekuje cudu. Poza tobą.

– Dziękuje, panu – odparła kwaśno. – Mam jednak kolejne pytanie odnośnie Oklumencji…

– No co ty – wycedził, złośliwie się uśmiechając i potrząsając głową. – Pytaj więc.

– Zastanawiałam się nad długofalowymi skutkami używania Oklumencji tak często.

Wiedziała, że ryzykuje zadając to pytanie. W zasadzie, to właśnie zapytała Snape’a czy zwariował, bo wciąż kontrolował swoje emocje i mimowolnie wzdrygnęła się, gdy jego spojrzenie stwardniało i zaczął promieniować gniewem. Po zbyt długiej przerwie wolno odetchnął i lakonicznie zapytał:

– A dlaczego się nad tym zastanawiałaś?

– Rozmyślałam, czy ma taki sam wpływ na każdego. Gdyby Harry się jej nauczył i często używał lub jeśli ja bym z niej częściej korzystała, to czy miałaby na nas taki sam wpływ jaki ma na pana? – ostrożnie zapytała. – Chcę wiedzieć, czego wypatrywać.

Jego oczy zwęziły się i wciąż wyglądał na złego, ale mniej niż jeszcze przed chwilą.

– W pewien sposób, – w końcu odpowiedział – ale to zależy bardziej od osobowości Oklumenty i do czego jej stosuje. Jeden z efektów, który najprawdopodobniej zaczęłaś odczuwać bez zdawania sobie z tego sprawy są twoje sny…

– To dlatego prowadzi pan dziennik snów? – zapytała nim zdążyła pomyśleć i zamarła. Cholera!

Teraz Snape naprawdę wyglądał na zezłoszczonego.

– Naprawdę wszystko ci pokazali, co? – powiedział bardzo miękko niebezpiecznym tonem. Jego całe ciało zesztywniało, sprawiając wrażenie jakby się szykował do ataku.

Hermiona nerwowo zaprzeczyła.

– Nie, proszę pana i nie przyglądałam się temu lub innej osobistej rzeczy. Phineas tylko mi powiedział, co to jest. Przyrzekam.

Odwrócił wzrok i zamiast nadal opierać się o swoje biurko, wolno przeszedł na drugą stronę. Gdy odezwał się kilka minut później, mówił głosem, którym nauczał, choć dziewczyna podejrzewała, że nie jest tak spokojny na jakiego wygląda.

– Jeżeli będzie używała Oklumencji non stop, to na krótko zupełnie zablokuje twoje sny, podczas gdy twoje tarcze się rozwiną i przystosują, gdy twój umysł będzie się układał. To wpłynie na twój nastrój i odkryjesz, że nie sypiasz zbyt dobrze, ale tak będzie tylko przez kilka tygodni. Potem znowu zaczniesz śnić, ale tak, jakbyś obserwowała sen innej osoby. To już nie będą wyraźne sny, w większości z nich nie będziesz nawet odczuwała emocji i rzadko będziesz je dokładnie pamiętała.

– Większości snów, proszę pana?

– Nawet Oklumencja nie powstrzyma koszmarów – odparł miękko. – Będą się zdarzały zdecydowanie rzadziej i przez twoje tarcze przedostaną się tylko te najgorsze, ale efektem ubocznym tego jest to, że będą znacznie cięższe do zniesienia.

– Rozumiem, proszę pana.

– I, skoro będziesz się zastanawiać wiecznie, właśnie dlatego prowadzę dziennik znów – dodał ciężko, wpatrując się w ścianę. – Monitorowanie snów pozwala mi dowiedzieć się, które części umysłu w danym czasie są bardziej podatne na atak niż inne. Gdybyś zajrzała do środka inne znajdujące się tam notatki nie zrobiłyby ci dobrze. To mój własny szyfr. Są głównie psychologiczne. A od dzisiaj zamierzam umieścić na dzienniku tarczę. Jeśli ktokolwiek poza mną go dotknie, spali się. Pozbawię również Gryffindor każdego punktu, który posiada, jeśli kiedykolwiek naruszysz moją prywatność w ten sposób.

– Tak, proszę pana – odparła potulnie, rumieniąc się ze wstydu, po czym nieznacznie zmieniła temat. – Czemu pan zapisuje coś takiego? – odważyła się ostrożnie zapytać.

Mężczyzna wzruszył ramionami.

– Samowiedza jest ważna, panno Granger. Znam rzeczy, których naprawdę się lękam, te które sprawiają, że stracę nad sobą kontrolę i obszary, które są najbardziej… zniszczone. Studiowanie tego, pozwala mi przygotować się tak, by nie można tego było wykorzystać przeciwko mnie. To nie jest idealne rozwiązanie, ale takie mam. Znaj siebie, jak to mówię.

– Rozumiem, proszę pana. Czy chciał mnie pan nauczyć dzisiaj czegoś jeszcze?

– Nie. Idź spać.

– Pójdę, jeśli pan też pójdzie – odparła, zanim się powstrzymała.

– Udam, że tego nie słyszałem, panno Granger. Już pani stąpa po bardzo kruchym lodzie. Idź sobie.

– Tak jest, proszę pana.

 

Severus obudził się z ciężkiego snu i poczuł, że świat zmienił się na głębokim, fundamentalnym poziomie. Przez moment, podczas którego czekał, aż mu się oczyści umysł i mając nadzieję, że to był jedynie sen, nie ruszał się, a rzeczywistość wróciła po krótkiej chwili. Nie, ani się nie mylił, ani nie śnił. Zbyt dobrze pamiętał to uczucie.

– O cholera – wyszeptał, wzdychając do ciemności panującej w sypialni. – Nie to. Nie znowu.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział IXGoniąc Słońce – Rozdział XI >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 8 komentarzy

  1. Alw przecież w notatkach, które były za czasów szkolnych pisała, że na początku roku często wracał posiniaczony. To jak w końcu?Wróć do czytania

  2. Ok, wiem, że fik ma nam uwypuklić ból Snape’a w porównaniu z innymi, ale tortury Harry’ego były silnie emocjonalne, do tego widać było, że był potrząsany, popychany, czasami lekko obrywał (np. laską Dudleya).Wróć do czytania

Dodaj komentarz