Goniąc Słońce – Rozdział LIII

Goniąc Słońce LIII

„Ale spójrz, co zrobiliśmy
Niewinnym i młodym
Posłuchaj tego, kto mówi
Bo to nie tylko my…”

– Guns N Roses, 'Don’t Damn Me’.

 

Severus posłał jej krzywy uśmiech. 

– Witaj, Petunio – powiedział cicho. 

Minęło szesnaście lat odkąd widział ją po raz ostatni; wciąż niejasno myślał o niej jako o dziewczynie, którą kiedyś znał, ale kobieta stojąca przed nim zbliżała się do wieku średniego. Jednak kwaśny wyraz twarzy, który zawsze dla niego rezerwowała niewiele się zmienił; trudno było dostrzec jej podobieństwo do siostry, z czego w tych okolicznościach był całkiem zadowolony. To była dość skomplikowana sytuacja.

– Co ty tutaj robisz? – zapytała niepewnie. Jej ton go nie dziwił; wątpił, by kiedykolwiek spodziewała się ponownie go zobaczyć. Z pewnością tego nie planował.

– Przyprowadziłem twojego siostrzeńca i jego przyjaciół w odwiedziny. 

Odsunął się, by pokazać jej całą trójkę, a ona, jeśli to było możliwe, pobladła jeszcze bardziej.

– …Harry?

– Witaj, ciociu Petunio – powiedział cicho Potter, brzmiąc raczej nieswojo. – Emm. To są moi przyjaciele, Ron i Hermiona.

Wpatrywała się w nich przez chwilę, zanim ponownie spojrzała na Severusa. 

– Co ty tutaj robisz? – powtórzyła z sykiem.

Westchnął. 

– To ważne, Petunio. Wiesz, że nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie było to absolutnie konieczne. Muszę wyjaśnić co się dzieje i muszę cię o coś poprosić. To nie potrwa długo. Możemy wejść czy wolisz, aby ta rozmowa odbyła się w progu, na pełnym widoku z ulicy?

Jak się spodziewał, podziałało; cofnęła się automatycznie by ich wpuścić, a Weasley zamknął za nimi drzwi. 

– Zaczekajcie w salonie – powiedziała krótko, znikając w głębi korytarza prawdopodobnie po to, by usunąć z drogi Vernona i syna, jakkolwiek się nazywał, jeśli byli w domu; w jakiś sposób wątpił, żeby poszła zrobić im wszystkim herbatę i ciastka.

– Cóż. To będzie dziwne – zauważył cicho Weasley, rozglądając się wokół. 

Severus zignorował to, tak jak zignorował oczywistą ciekawość Hermiony; teraz musieli się martwić o reakcję Pottera. Gdyby znowu stracił kontrolę nad swoim temperamentem, spowodowałoby to wiele problemów. Obserwował chłopaka, który był tak wyraźnie niezadowolony z powrotu tutaj, że Severus mógł mu właściwie współczuć – wydawało się to podobne do tego, co czuł w Spinner’s End.

– Wszystko w porządku, Harry? – zapytała półgłosem Hermiona, najwyraźniej dochodząc do tego samego wniosku.

Nerwowo wzruszył ramionami posyłając Severusowi niezbyt przyjazne spojrzenie i odwrócił się, by znaleźć sobie miejsce. Severus przyjął to filozoficznie; w tych okolicznościach zawsze byłaby to kłopotliwa sytuacja. Załatwią to później.

Kilka minut później Petunia wróciła z wściekłym wyrazem twarzy, który jednak nie przykrywał strachu w jej oczach. Chłopcy zajęli sofę, a Severus zabrał jeden fotel, drugi zostawiając dla niej; Hermiona siedziała na podłodze i opierała się o jego nogi. Biorąc pod uwagę bystry wzrok i złośliwy umysł Petunii oraz krążącą o nim złą opinię był to nienajlepszy pomysł na bardzo wielu poziomach, ale Severus zdecydowanie nie miał zamiaru prosić ją, aby się przesunęła.

Petunia usiadła naprzeciwko niego i nerwowo wygładziła spódnicę.  W końcu powiedziała: 

– Co się dzieje, Severusie? Mieliśmy nie uczestniczyć… w tym wszystkim.

– I tak było – odpowiedział cicho. – Ale wiesz co się dzieje, Petunio. Wiesz, że wrócił lata temu. Gdy tu rozmawiamy, wojna toczy się na całego.

– Czy jesteśmy w niebezpieczeństwie?

– Nie. Nie będziemy tu wystarczająco długo, by zwrócić czyjąkolwiek uwagę. Muszę cię o coś poprosić i chciałem trochę wyjaśnić całą sytuację, ponieważ zapewne się zastanawiasz. 

I tylko udawałaś, że cię to nie obchodzi.

– Skąd znasz Harry’ego? – zapytała powoli. Znała go na tyle dobrze, by odgadnąć jak się czuł za każdym razem, gdy spojrzał na chłopca, chociaż był pewien, że nie do końca wiedziała jak bardzo to bolało – nikt nie wiedział.

Wbrew sobie Severus uśmiechnął się lekko. 

– Uczę w Hogwarcie. Znaczy uczyłem, do tego lata.

– A więc co się stało?

– To zdecydowanie za długa historia, ale Hogwart się zamknął. On przejął Ministerstwo i jest na dobrej drodze do kontrolowania całego kraju.

– O Boże.

– Wątpię, by Bóg miał z tym wiele wspólnego – usłyszał mruknięcie Hermiony i stłumił uśmiech, trącając ją lekko kolanem. Sarkazm zostaw mnie, dziękuję.

– Nie jest tak źle, jak się wydaje. Wiemy jak był w stanie wrócić, dlaczego nie umarł i jesteśmy bardzo blisko cofnięcia tego. Jeśli nam się uda, będziemy w stanie go zabić. Właściwie już jest prawie po wszystkim.

– Naprawdę?

– Tak.

Dał jej kilka chwil na przyswojenie informacji. To musiał być dla niej prawdziwy szok; kobieta zrobiła wszystko co w jej mocy, by trzymać się z dala od magicznego świata. Sam też potrzebował kilku chwil na odnalezienie się w tej bardzo dziwnej sytuacji. On i Petunia nigdy nie byli przyjaciółmi; była o niego zazdrosna, a on w pewnym sensie o nią i przez całe dzieciństwo nie lubili się wzajemnie, zanim doprowadził do śmierci jej siostry. Przypadkowo, owszem, ale trudno się dziwić, że go nienawidziła, a jemu ciężko było się odprężyć.

– Czy Dumbledore nadal rządzi? – zapytała po chwili.

Severus wyszczerzył zęby w ponurej parodii uśmiechu. 

– Nie. On nie żyje. 

Hermiona poruszyła się u jego stóp i objęła ramieniem jego łydkę, lekko drżąc i kładąc głowę na jego kolanie, po czym nastąpiła kolejna długa cisza.

Nastrój zepsuł nagle i nieco zaskakująco Potter. 

– To stąd wiedziałaś o Azkabanie, prawda?

Wszyscy w pokoju spojrzeli na niego w osłupieniu. 

– Co masz na myśli?

Wpatrywał się w swoją ciotkę. 

– Powiedziałaś, że wiedziałaś o dementorach, bo słyszałaś jak ktoś mówił o nich mojej mamie. Myślałem, że miałaś na myśli mojego tatę, ale… chodziło o niego, prawda? Profesora Snape’a?

– Tak.

Severus pochwycił na chwilę wzrok Petunii. Pamiętał tę rozmowę. Mówił Lily o tym, dlaczego nie wolno im używać magii poza szkołą, kiedy już zaczną naukę w Hogwarcie, a Petunia znowu podsłuchiwała; przerwała im, a on przypadkowo zrzucił na nią gałąź drzewa, przerażając je obie i ściągając na siebie wściekłość Lily. Miał wtedy zaledwie dziewięć lat. Prawie trzydzieści lat temu; miał wrażenie, że było to w innym życiu.

Potter roześmiał się nagle. 

– Nazywałaś go “tym okropnym chłopcem”.

Zaskoczony Severus parsknął śmiechem na widok jej rumieńca. 

– Zgadzałoby się – stwierdził, gdy Hermiona odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego z rozbawieniem.

– Cóż, taki byłeś – powiedziała defensywnie Petunia.

– Prawda – zgodził się ze smutkiem, przypominając sobie tego małego, niechlujnego, nieokrzesanego chłopaczka z ulicy, którym kiedyś był. Ta część niego wciąż tliła się gdzieś pod powierzchnią; to była ta część, która urodziła się by przetrwać, znacznie twardsza niż bardziej dopracowana powierzchowność, którą pokazywał światu.

– Dlaczego mi o nim nie powiedziałaś? – zapytał Potter.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że go znasz. Nie wiedziałam, że uczył w Hogwarcie. I próbowałam zapomnieć o… tym wszystkim.

Potter ponownie otworzył usta, ale Severus interweniował. 

– To będzie musiało poczekać na inny moment. Nie jesteśmy tu z powodu nostalgii i zależy nam na czasie.

Powoli skinęła głową.

– Powiedziałeś, że musisz mnie o coś poprosić. Nie będę się w to angażować, Sev. Nie mogę. Muszę myśleć o swojej rodzinie.

Przezwisko całkowicie go zaskoczyło; nie słyszał go od wielu, wielu lat i nie spodziewał się usłyszeć go od niej. Zrobił co w jego mocy, by je zignorować; zawsze go nienawidził, bo wiązało się z wieloma bolesnymi wspomnieniami, ale zasłużyła sobie na prawo do korzystania z niego. Bóg jeden wie, że nazywano go dużo gorzej. Skinął głową. 

– Wiem. Nie proszę cię, żebyś się w to angażowała. Zabrzmi to trochę dziwnie, ale potrzebuję próbki twojej krwi.

– Co?

Zamiast odpowiedzieć, lekko szturchnął kolanem Hermionę; dziewczyna podskoczyła, ale wyprostowała się i odchrząknęła. 

– To prawda, pani Dursley. Widzi pani, to dlatego, że jest pani najbliższym krewnym Harry’ego.

– Ja… ja przepraszam, ale kim jesteś?

– Nazywam się Hermiona Granger, pani Dursley. Jestem przyjaciółką Harry’ego. Zajmujemy się tym od dawna. Nie wiem co profesor Snape powiedział pani o bliźnie Harry’ego, ale dowiedzieliśmy się kilka lat temu, że istnieje coś w rodzaju związku między nim a Sama-Pani-Wie-Kim. Blokowaliśmy go, ale teraz wiemy jak się go całkowicie pozbyć; potrzebujemy tylko trochę krwi od bliskiego członka rodziny, aby to zrobić.

Petunia przyglądała się jej przez chwilę. 

– Czy to ty zadzwoniłaś do naszego domu?

– Eee nie, to byłem ja – odezwał się z sofy Weasley, uśmiechając się nieśmiało. — Przepraszam za to. Nigdy wcześniej nie korzystałem z telefonu. 

Severus spojrzał na niego zjadliwie; to nie było trudne. W końcu wejście dla gości do Ministerstwa znajdowało się w budce telefonicznej.

Spojrzała na niego i zmrużyła oczy. 

– Znam cię. Byłeś w… w samochodzie.

Severus przeciągnął się w niewygodnym fotelu i zza półprzymkniętych powiek napawał się wyrazem twarzy dwóch wiercących się chłopców. Przypomniał sobie, w jakie przerażenie ich wpędził po tamtym małym wybryku; szczerze mówiąc, zasłużyli na wiele więcej zwłaszcza biorąc pod uwagę to co mówili o nim, gdy śledził ich przed wkroczeniem do akcji. Ten Ford był też fajnym samochodem. Przez lata widywał go w lesie jeszcze kilka razy, gdy gonił różne stworzenia.

Hermiona szturchnęła go w goleń i posłała mu rozgniewane spojrzenie, co prawdopodobnie nie przyniosło takiego efektu, jakiego sobie życzyła. Severus już od ponad roku myślał, że w złości wyglądała niesamowicie seksownie; poza tym, jakaś część niego pamiętała ostatni raz, kiedy widział ją patrzącą na niego z podłogi, gdy z płonącymi oczami wzięła go głęboko do ust. Popatrzył na nią niewinnie, po czym odwrócił wzrok i ostrożnie oczyścił myśli.

– Przepraszam, że przerywam, pani Dursley – powiedziała dziewczyna –  ale jeśli będziemy tu siedzieć i rozmawiać o wszystkich głupich rzeczach, które zrobił Ron, nie wyjdziemy do Bożego Narodzenia. To naprawdę bardzo ważne. Nie prosilibyśmy o nic, gdyby był jakiś inny sposób.

Petunia dość długo wpatrywała się w swoje dłonie ze zmartwioną miną, zanim odpowiedziała, nie podnosząc wzroku. 

– Ile krwi? 

– Te dwie małe fiolki — odparła Hermiona swoim tonem Uzdrowiciela. – Tak naprawdę potrzebujemy tylko jednej, ale druga jest na wszelki wypadek. Nauczono mnie pobierania krwi; nie będzie bolało i jest całkowicie bezpieczne. Nie wpłynie na panią w żaden sposób. 

Zapadła kolejna bardzo długa cisza. 

– Czy to zadziała, Sev? – spytała, wpatrując się w niego. 

– Jestem tego tak pewny, jak tylko mogę nie mając doświadczenia. Myślę że tak, chociaż nie daję gwarancji. Sądzę jednak, że to nasza jedyna szansa. 

– A jeśli zadziała, będziesz w stanie go zabić? 

– Tak.

– …W takim razie zrób to. Zrób to i wynoś się z mojego domu.

 

Hermiona działała jak  profesjonalistka; dziesięć minut później znaleźli się w korytarzu, prowadzeni zdecydowanym krokiem  w kierunku drzwi. Potter zatrzymał się i spojrzał na swoją ciotkę z zakłopotaną miną, przestępując z nogi na nogę. 

– Gdzie wuj Vernon i Dudley?

– Vernon jest w pracy, a Dudley w szkole. 

Oboje mówili w dość nienaturalny sposób; Severus przez zwężone oczy przyglądał się ich interakcji. Nie zachowywali się jak członkowie rodziny, nawet jak na jego dość wypaczone standardy i nie było między nimi większego podobieństwa. Nie potrafili też spojrzeć sobie w oczy.

Potter spróbował się uśmiechnąć. 

– Szkoda. Chciałem, żeby profesor Snape ich poznał.

Weasley stłumił śmiech, a usta Severusa drgnęły. Nigdy nie poznał Vernona, ale kiedyś spotkał jednego z pierwszych chłopaków Petunii. Spotkanie nie poszło dobrze, ale było niezwykle zabawne. A z tego, co słyszał o Dudleyu – kto do diabła nazywa chłopca Dudley? – chłopak zdawał się być kolejnym Crabbem lub Goylem, choć miał nadzieję, że minimalnie bystrzejszym. Petunia wyglądała na przerażoną tą perspektywą, co rozbawiło go jeszcze bardziej.

Spojrzał z powrotem na Pottera, a następnie zerknął na Hermionę; odwzajemniła jego spojrzenie, a w jej oczach czaiło się nieme błaganie o to, żeby coś zrobił. Nie jestem terapeutą, do cholery! Mimo to prawdopodobnie miał największe szanse, aby rozwiązać tę gmatwaninę. Opierając się chęci teatralnego westchnienia, machnął niecierpliwie ręką. 

– Zmiatać, wasza trójka. Dogonię was.

– Ale ja… – zaprotestował Potter, ale Severus potrząsnął głową.

– Nie dzisiaj. Nie mamy czasu. Przy innej okazji, Potter. Idź już.

– Chodź, Harry – powiedziała cicho Hermiona, ciągnąc przyjaciela w stronę drzwi. Weasley szedł za nimi. Bez żadnych pożegnań, zauważył Severus. Ciekawe.

Stał w korytarzu i w zamyśleniu przyglądał się Petunii, walcząc z potrzebą wsadzenia rąk do kieszeni lub przeczesania włosów z twarzy. 

– Nie powinnaś być zaskoczona – odezwał się w końcu. – Kiedy ostatnio rozmawialiśmy powiedziałem ci, że to jeszcze nie koniec. Nadzieja niczego nie zmienia.

Sam powinienem o tym wiedzieć.

– Czego chcesz? Masz swoją krew. Zostaw mnie w spokoju.

– Dlaczego to zrobiłaś, Petunio? – zapytał cicho. – Och, większość rozpracowałem. Nawet dałem Potterowi kilka wymówek. Ale nie jestem przekonany, że to był twój główny powód. Wiem, że częściowo próbowałaś stłumić jego magię, żeby był „normalny”, częściowo ze względu na niego, chociaż jestem pewien że również po to, aby nie mieć dziwaka u siebie domu. – Nie potrafił zachować neutralnego tonu głosu; ktoś inny nazwał go wcześniej dziwakiem. Wspomnienie nie było przyjemne. – Ale jest tu coś jeszcze i chciałbym usłyszeć dlaczego. Nigdy nie byłaś miłą dziewczyną, ale przemoc wobec dziecka? To bardziej w moim stylu niż twoim. 

Chociaż były rzeczy, których nawet on by nie zrobił.

– Cokolwiek ci powiedział… – zaczęła, a on prychnął.

– Nic mi nie powiedział. Maltretowane dzieci o tym nie mówią. Czy naprawdę wyobrażałaś sobie, że ktoś tak ważny jak Chłopiec-Który-Przeżył zostanie pozostawiony bez opieki? Że po prostu podrzucimy go do ciebie i odejdziemy? Dumbledore wiedział wszystko, a ja jestem całkiem pewien, że wiem większość. Dlaczego? To twoja krew. Tak bardzo go nienawidzisz?

Gdy to powiedział zdał sobie sprawę, że nie chodziło tylko o nią i Pottera. Nawet teraz jakaś część niego chciała zrozumieć, dlaczego ludzie zwracali się przeciwko własnym rodzinom, co skłaniało dorosłych do odwracania się przeciwko dzieciom. Ta myśl mu się nie podobała; to wszystko miało być dawno za nim.

– Czy nie boli cię, kiedy patrzysz na niego i w oczach widzisz ją? – zapytała; pomimo sztywnego gniewu w jej głosie, słyszał skrywany ból. Petunia mogła nie lubić swojej siostry pod koniec jej życia, ale ją kochała. Tak jak kiedyś on.

– Oczywiście, że tak – odparł zmęczonym głosem. Bardziej niż ktokolwiek sobie wyobraża. – Ale to nie jego wina i staram się go za to nie karać. Nie zawsze działa, ponieważ przyznałbym się jako pierwszy, gdyby ktoś mnie o to zapytał zamiast oskarżać, ale zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby się na nim nie wyżywać. Czy to dlatego, że winisz go za śmierć Lily? – zapytał. – Widzisz, ja trochę tak. Ale wciąż nigdy w życiu nie podniosłem na niego ręki.

Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, więc zmarszczył brwi, przyglądając się jej. Zastanawiał się, czy to miało coś wspólnego z jej mężem, ale nie, nie wykazywała żadnych oznak. 

– Czy ty w ogóle jeszcze wiesz dlaczego? Nikt nie mógłby cię winić za lepsze traktowanie syna, za uznawanie Pottera za gorszego z jakiegoś wypaczonego powodu, ale nie do tego stopnia. Nie wiesz, jakie szkody mogłaś wyrządzić. A właściwie wyrządziłaś, ponieważ on tak naprawdę nie jest normalny i nie mówię o magii. Vernon go nienawidzi, prawda? A ty stałaś, patrzyłaś i na to pozwalałaś.

Powiedział Potterowi prawdę; jego własne życie było o wiele gorsze, ale to nie miało znaczenia. Wciąż rozumiał jak chłopiec się czuł, lepiej niż ktokolwiek inny.

– Dlaczego to robisz? Chyba nie oczekujesz, że uwierzę, że ci na nim zależy, nie kiedy byłby twój, gdyby nie James!

To zabolało. Łatwo było zachować obojętną twarz, ale czuł drgający pod jednym okiem mięsień. Gdyby była mężczyzną miałaby już przestawiony nos, nawet jeśli to byłaby niewłaściwa reakcja z jego strony. Biorąc głęboki wdech, Severus odpowiedział spokojnie: 

– Po prostu trudno mi pogodzić jego wychowanie z dziewczyną, którą pamiętam. Nigdy nie byłaś miła, ale też nigdy nie lubiłaś łobuzów. Zepchnęłaś Mikey’a Davisa z roweru, bo pociągnął Lily za włosy. – A potem podszedł do nas jeszcze raz i skopał mi tyłek, przypomniał sobie. Pewnie z powodu tego, jak go nazwałem, przyznaję. – I nigdy nie wahałaś się przeciwstawić się mnie. A teraz dowiaduję się, że pozwalasz własnemu synowi stać się tyranem, a mężowi zwykłym przemocowcem. Naprawdę tak bardzo nienawidzisz magicznego świata?

Petunia spojrzała na niego oczami pełnymi urazy. 

– Dlaczego miałabym nie?

– Celna uwaga – zgodził się spokojnie. – Ale wiesz, że nie jesteś jedyną osobą zepchniętą na bok przez Dumbledore’a. Ty nie mogłaś uczęszczać do Hogwartu, ale on mógł zrobić coś więcej niż tylko wysłać protekcjonalny list. Nie wszyscy jesteśmy tacy jak on. I nie powinnaś wyżywać się na małym chłopcu. Byłaś wszystkim, co miał.

– Jakby cię to obchodziło.

Severus wzruszył ramionami. 

– Nieszczególnie, ale ja też nie lubię tyranów. Bóg wie, że traktowałem go wystarczająco źle, ale nie przekroczyłem granicy, bez względu na to co myślą inni. Dość, Petunio. Mamy wojnę do ogarnięcia. Myliłaś się i wiesz o tym równie dobrze jak ja, w przeciwnym razie nie kłóciłabyś się ze mną. Stać cię na więcej. Bez względu na powody, popełniłaś błąd i jesteś winna wyjaśnienia swojemu siostrzeńcowi. Gdy już wszystko się skończy, porozmawiasz z nim. W ciągu ostatniego roku bardzo dorósł; potrafi nawet słuchać z czymś przypominającym inteligencję.

W jej bladych oczach błysnęła wściekłość i przez sekundę była przerażająco podobna do Lily. 

– Nie masz prawa mi rozkazywać, nie po tym, co zrobiłeś! Czy to nie twoja wina, że ​​musiał z nami mieszkać?

Oskarżenie trochę zabolało, ale Severus w dużej mierze już się z tym pogodził. Zawsze czuł się winny, ale tylko do pewnego momentu. 

– Częściowo tak, ale zrobiłem wszystko co byłem w stanie, aby temu zapobiec. Nic więcej nie mogłem zdziałać. Czego nie mogą powiedzieć inni zamieszani w tę sprawę. – Popatrzył jej w oczy wiedząc, że jego spojrzenie stało się zimne i twarde. – Kiedy to się skończy, porozmawiasz z nim – powtórzył cicho. – Jesteś mu winna przynajmniej wyjaśnienia. To nie jest prośba.

W odpowiedzi wzruszyła ramionami, ale znał ją wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że to zrobi. Bóg jeden wie, co by zostało powiedziane i bez wątpienia skończyłoby się ucieczką Pottera, ale mimo to zrobił wszystko, na co był przygotowany. Odwrócił się do drzwi.

 – W takim razie zostawię cię z twoim życiem.

– Severusie.

– Tak? – zapytał, obracając się, by spojrzeć na nią zmrużonymi oczami słysząc zmieniony ton głosu.

– Dziewczyna, która była z tobą wcześniej, która wzięła krew.

– Panna Granger? – zapytał, unosząc brew i walcząc z nagłą chęcią śmiechu; nie spodziewał się tego, nie od niej. – Co z nią?

– Nawet nie próbuj. Jesteście razem, prawda?

– Tak – odpowiedział spokojnie; nie chciał kłamać w sprawie czegoś tak ważnego, a poza tym sytuacja Petunii raczej nie pozwalała jej na rozpowiadanie tego na prawo i lewo.

– Jest dzieckiem – syknęła, posyłając mu zniesmaczone spojrzenie.

– Ma osiemnaście lat. Jest pełnoletnia w obu światach i zdecydowanie powyżej wieku zgody; jest też znacznie bardziej dojrzała niż większość młodych kobiet w jej wieku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem oboje i tak będziemy żyć co najmniej sto lat , a jeśli nie, to naprawdę nie będzie miało znaczenia. 

Tak czy inaczej, nie zamierzał jej przeżyć, przynajmniej nie na długo.

– Jest jedną z twoich uczennic, prawda?

– Tak, kiedyś była. Jeszcze zanim nasz związek się zaczął. 

Trzeba przyznać, że nadal była jego uczennicą, kiedy pocałował ją po raz pierwszy, ale tak naprawdę już go to nie obchodziło. Była ważniejsza niż zasady. Oboje wiedzieli, że nie był starym sprośnym dziadem ani zboczeńcem, więc jakie ma znaczenie co myślą inni? Poza tym… prawie się uśmiechnął… gdyby go nie chciała, jasno by mu to przekazała.

– Jest przyjaciółką syna Lily – powiedziała ponuro Petunia.

– Uwierz mi, zauważyłem – powiedział z irytacją. – To nie ma nic do rzeczy. Lily nigdy mnie nie chciała, więc dlaczego miałoby to mieć znaczenie, że ktoś inny w końcu zechce? Jeśli cię to pocieszy, zamierzam ją poślubić, zakładając że mnie przyjmie. 

Wypowiedzenie tego na głos komuś innemu uczyniło wszystko jeszcze bardziej realnym; wciąż był absolutnie przerażony, ale chciał też się szeroko uśmiechnąć i wykrzyczeć wieść całemu światu.

Gniew na jej twarzy został szybko zastąpiony przez szok, a Severus ledwo oparł się pokusie przewrócenia oczami, doskonale świadomy, że wszyscy będą myśleć to samo –  zły nauczyciel nadużywa swojej pozycji, by uwieść naiwną, bezradną i niewinną uczennicę. Fakt, że ta naiwna i niewinna uczennica przeklęła by mu jaja jeśli by się jej narzucał i zdecydowanie nie była bezradna w żadnym znaczeniu tego słowa, prawdopodobnie nie zmieni niczyjego zdania.

– Czy ona…

– Nie, do cholery! – warknął, poważnie obrażony. Zniżył głos do syku. – Nie. Ona. Do. Diabła. Nie. Jest. W. Ciąży. Na litość boską, Petunio, wiem, że nie masz o mnie najlepszego mniemania, ale czy naprawdę myślisz, że potraktowałbym tak jakąkolwiek kobietę? Kiedyś wiedziałaś, że nie zniżyłbym się do tego poziomu, a ja tak bardzo się nie zmieniłem.

 Nie, żeby to w ogóle było możliwe w tej chwili, ale tak naprawdę nie o to chodziło.

– Nie. Nie, faktycznie. Przepraszam. – Zawahała się. – Wiesz, zawsze myślałam, że Lily dokonała złego wyboru. Nigdy cię nie lubiłam ani nie aprobowałam, wiesz o tym… ale… myślę, że kochałeś ją bardziej niż James.

To go zaskoczyło. Severus wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym powoli skinął głową. To chyba prawda, po prostu dlatego, że kiedy kochał robił to na sto procent i całkowicie się temu poświęcał. Nie było to zbyt zdrowe, ale taki był. 

– Dokonała właściwego wyboru dla siebie – powiedział w końcu. – Nie mogłem dać jej tego, czego chciała, a ona też nie była tym, czego naprawdę potrzebowałem.

Petunia powoli skinęła głową i wzięła głęboki wdech, podnosząc swoje blade oczy. 

– Mam nadzieję, że wygracie, Severusie. I mam nadzieję, że on zapłaci. Powodzenia w życiu. Ale nie wracaj tutaj. Rozumiesz?

Na moment napotkał jej spojrzenie i powoli skinął głową. 

– Rozumiem – powiedział spokojnie. – Jedna rada, zanim pójdę. Jeśli twój syn spłodzi dzieci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będą władać magią, zwłaszcza jeśli będą dziewczynkami. Zacznij przyzwyczajać się do tej myśli już teraz. – Pochylił ku niej głowę. – Żegnaj, Petunio.

 

Kiedy dogonił Trójcę w drodze powrotnej do miejsca teleportacji, Ron odezwał się pierwszy; szczerze mówiąc, Hermiona nie miała pojęcia, co powiedzieć. 

– Sev? – zapytał z niedowierzaniem.

– Użyj tego przezwiska jeszcze raz, a przestawię ci szczękę – odparł chłodno Severus. – Nigdy mi się nie podobało.

– Ale pozwoliłeś, żeby mojej ciotce uszło na sucho – powiedział w zamyśleniu Harry.

– Bo już nigdy jej nie zobaczę. Niestety, muszę jeszcze przez chwilę regularnie widywać się z wami.

– Tak nazywała cię moja mama, prawda?

– Nie tylko, ale ona była pierwszą, która mnie tak nazwała, tak.

Harry wpatrywał się w plecy Severusa z niemal tęsknym wyrazem twarzy; wyraźnie desperacko chciał zadawać pytania, ale nie był pewien, czy będzie mu wolno. Spojrzał na Hermionę, która wzruszyła ramionami; nie wiedziała, jak zareaguje Severus. Ewidentnie w tej chwili nie był szczęśliwy, ale wydawał się stabilny.

– Czy możesz… czy możesz mi o niej trochę opowiedzieć? Proszę? – zapytał w końcu Harry.

Po chwili milczenia Severus odpowiedział z dystansem: 

– Nie opowiadam bajek na dobranoc. Ale odpowiem na pytania, jeśli będę musiał.

– Nawet nie wiem o co zapytać. Nic o niej nie wiem. W ogóle.

– Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek dużo wiedziałem – mruknął Severus, wzdychając. – Cóż, myśl.

– Dziękuję.

Chrząknął w odpowiedzi i wydłużył krok. Cała grupa w milczeniu wróciła na boczna uliczkę. Hermiona dogoniła mężczyznę i szła obok niego, dopóki na nią nie spojrzał; jego oczy nieco złagodniały, chociaż najwyraźniej nie był w nastroju do śmiechu. Delikatnie dotknął jej dłoni dając znak, że wszystko w porządku. Krótki błysk w jego oczach również kazał jej przestać się nim przejmować, co zignorowała z lekkim uśmiechem.

Harry odchrząknął, przygotowując się do aportacji do domu. 

– Emm… czy moglibyśmy najpierw gdzieś się udać?

– Gdzie? – zapytał Ron; sądząc po wyrazie twarzy Severusa, ten wiedział już co Harry zamierzał powiedzieć.

– … Do Doliny Godryka.

– Nie – odparł stanowczo Severus.

– Dlaczego nie?

– Po pierwsze, prawdopodobnie będzie obserwowana. Po drugie, już tam nie wrócę. Jeśli naprawdę chcesz tam się wybrać, poproś kogoś z Zakonu, żeby cię zabrał po zakończeniu wojny.

– Już? Byłeś tam wcześniej?

– Tak.

– Poszedłeś na ich pogrzeb?

– Nie. Miałem wtedy inne zobowiązania i nie sądzę, żebym się odważył.

– To kiedy…? 

Nie odpowiedział, a po chwili Harry dodał bardzo cicho: 

– Byłeś tam tamtej nocy, prawda? W Halloween.

Severus przełknął głośno i skinął głową, a jego oczy znów stały się puste i chłodne. 

– Tak.

– Co się stało?

– Wiesz więcej niż ja, Potter. Dotarłem tam za późno. Jego głos był wyprany z emocji, oczy zasnute cieniem. – Dopóki nie zobaczyłem twoich wspomnień podczas lekcji Oklumencji też nie wiedziałem dokładnie co się stało. Chociaż twoje wspomnienie jest niekompletne. Urywa się, gdy rzuca na ciebie zaklęcie.

– Pamiętam, że Hagrid zabrał mnie na motocyklu – powiedział Harry w zamyśleniu. – W każdym razie poniekąd. Skąd wiesz, że moje wspomnienie jest niepełne? Co się stało po odbiciu klątwy? 

Severus potrząsnął głową bez słowa i nie odpowiedział. Harry wpatrywał się w niego intensywnie. 

– Co ty…

– Nie rób tego – syknął, a jego oczy stwardniały, gdy uniósł rękę. – Nie będę mówić o tamtej nocy. W przeciwieństwie do wszystkiego innego nie pamiętam jej zbyt dobrze. Tak, byłem tam później. Wystarczy.

– Przepraszam.

Znowu potrząsnął głową i westchnął. 

– Nie jest bezpiecznie przebywać tutaj dłużej. Wracajmy do domu. Postaram się odpowiedzieć na niektóre z twoich pytań, ale są rzeczy, o których nie będę mówić, a na część nie będę znał odpowiedzi. To była skomplikowana sytuacja.

 

Jakiś czas później wszyscy usadowili się w salonie. Hermiona uszanowała spojrzenie, jakim obdarzył ją Severus i trzymała się z daleka, przysiadając na poręczy sofy obok chłopców. Chciała dać mu trochę przestrzeni; nie była pewna, czy w tej chwili była to dla niego najlepsza rzecz, ale ewidentnie tego właśnie pragnął. Najwyraźniej czuł, że potrzebuje trochę dystansu, jeśli ma o tym rozmawiać. Ona i Ron milczeli czekając, aż któryś zacznie mówić.

– Jak ją poznałeś? – zapytał cicho Harry.

– Miałem dziewięć lat – odpowiedział powoli Severus, jego ciemne oczy były odległe i zasnute mgłą. – Zobaczyłem jak pokazywała magię swojej siostrze. Była jedynym magicznym dzieckiem, jakie kiedykolwiek spotkałem. Poszedłem za nimi do domu, aby dowiedzieć się gdzie mieszkają i śledziłem je przez większość tygodnia, zanim odważyłem się z nią porozmawiać. 

– A byliście przyjaciółmi?

– Ja też byłem jedynym magicznym dzieckiem, jakie znała. W tamtym momencie nie wiedziała nawet, że to co robi jest magią, nie do końca. Ani jej rodzina. Jej rodzice bardzo martwili się, że coś jest z nią nie tak. Udzieliłem im odpowiedzi, których potrzebowali i nieco złagodziłem atmosferę. Nie miało wtedy znaczenia czy rzeczywiście mieliśmy coś wspólnego, czy nie.

– Kiedy poznałeś mojego tatę?

Jego wyraz twarzy nie zmienił się, pozostał pusty i zdystansowany. 

– Siedzieliśmy w pociągu rozmawiając o tym, do jakich domów moglibyśmy trafić. Twój ojciec i ojciec chrzestny byli obecni i usłyszeli, jak wspominałem o Slytherinie i natychmiast mnie odrzucili. Poznali się dopiero pół godziny wcześniej, ale już zbudowali całkiem niezłą drużynę – dodał z goryczą.

– I to wystarczyło? – zapytał niespokojnie Harry.

Severus skinął głową. 

– Tak. Nie lubili mnie tylko dlatego, że wspomniałem o Slytherinie. Tak to się zaczęło. Później przekształciło się w poważny konflikt. Ja z pewnością odwdzięczałem się pięknym za nadobne, ale ich początkowa niechęć wzięła się bez powodu i nigdy nie rozumiałem czemu zmówili się przeciwko mnie. Na początku nie robiłem nic złego. Oni byli przyjaźni i sympatyczni dla wszystkich innych, ale nie dla mnie i do dziś nadal nie wiem dlaczego. Przypuszczam, że teraz nigdy się nie dowiem.

Harry przełknął ślinę, wyraźnie niezadowolony z tego co słyszał, ale skinął głową. 

– Jak się poczułeś, kiedy moja mama została przydzielona do Gryffindoru? Myślałeś, że ty również mógłbyś tam trafić?

– Nie prosiłem Tiary, żeby umieściła mnie z nią, jeśli o to ci chodzi. W ogóle nie próbowałem na to wpływać. Owszem, chciałem; moja matka ostrzegała mnie, że Slytherin nie będzie tolerował czarodzieja półkrwi i że będzie to dla mnie trudne, a kiedy twoja matka została przydzielona do Gryffindoru wiedziałam, że jeśli wyląduję w Slytherinie ciężko będzie nam pozostać przyjaciółmi. Myślę, że liczyłem na Ravenclaw, neutralny lecz prestiżowy. Ale nic nie powiedziałem i pozwoliłem Tiarze przydzielić mnie bez zdradzania mojej opinii; myślę, że wierzyłem, że dzięki temu wyląduję tam, gdzie powinienem być, a nie tam gdzie chciałem. Naprawdę nie pamiętam. To było dawno temu.

Hermiona rozważała jego słowa. Gdyby Severus też trafił do Gryffindoru… szczerze mówiąc, wątpiła by przeżył. Nękanie przez Huncwotów było wystarczająco złe bez konieczności dzielenia z nimi dormitorium; miała wrażenie, że próba samobójcza miałaby miejsce wiele lat wcześniej i prawdopodobnie zakończyłaby się sukcesem. Prawdopodobnie nie przeszedłby też trudnych lekcji, które nauczyły go przetrwania i szczerze wątpiła, by był tutaj teraz. Z pewnością miał wystarczająco grofońskiej odwagi, ale też krukońskiej inteligencji i puchońskiej lojalności. Ale to jego ślizgońska przebiegłość utrzymywała go przy życiu.

– Czy Tiara coś ci powiedziała? – zapytał Harry.

– Nie bezpośrednio, nie. Mruczała do siebie przez chwilę, zanim powiedziała Slytherin. Trochę zajęło jej podjęcie decyzji.

– Co się działo później?

Wzruszył ramionami. 

– Kilka pierwszych tygodni było ciężkie, dopóki starsi chłopcy w Slytherinie nie zorientowali się, że potrafię o siebie zadbać i nie dam się zastraszać, przynajmniej nie przez nich. Twoja matka i ja nie widywaliśmy się zbyt często. Nie mieliśmy ze sobą zbyt wielu lekcji; co kilka wieczorów odrabialiśmy razem pracę domową w bibliotece, czasem spędzaliśmy wspólnie część weekendów, ale to wszystko. Martwiło mnie to o wiele bardziej niż ją; twoja matka była popularną dziewczyną i szybko zyskała wielu przyjaciół, ale ja nie. W gruncie rzeczy miałem tylko ją. Nawet wtedy wszystko było raczej jednostronne.

– A mój tata, Syriusz i pozostali?

– Nie widywałem ich zbyt często, ale schemat zdążył się już utrwalić. Polowali na mnie za każdym razem, gdy mnie widzieli, często tylko dlatego, że po prostu tam byłem. Wczesne lata nie były złe. Ale kiedy weszliśmy w wiek dojrzewania, wszystko zaczęło się rozpadać. W miarę rozwoju naszych temperamentów małe sprzeczki i drobne spory stały się dość poważnymi kłótniami; mieliśmy razem więcej lekcji; twój ojciec i ja zaczęliśmy rozumieć, że jesteśmy w pewnym sensie rywalami, a twój ojciec chrzestny zaczął wykazywać oznaki niestabilności.

– Co?

– Zachowanie Blacka nie było normalne, Potter. To nie jest normalne, że szesnastolatek próbuje dla kaprysu zabić innego chłopca. Pomimo rozmów, które odbył z wieloma osobami, nigdy nie dosięgnęły go potencjalnie poważne konsekwencje. Jestem pewien, że do dnia swojej śmierci nie widział niczego złego w tym, co zrobił. Naprawdę nie mógł zrozumieć, na czym polega problem i nigdy tak naprawdę nie rozumiał, dlaczego jego przyjaciele się sprzeciwiali. Ale to przyszło później.

Harry wziął głęboki oddech, wyraźnie przygotowując się na kolejne pytanie. 

– Kochałeś moją matkę?

– Tak – odpowiedział po prostu Severus.

– Kiedy się w niej zakochałeś?

– Nie zakochałem się. W każdym razie nie tak jak myślisz. To tak nie działa, przynajmniej nie w moim przypadku. Nie było momentu olśnienia, chórów anielskich i śpiewających rajskich ptaków. Od dnia, w którym ją poznałem była najważniejszą rzeczą w moim życiu i to się nie zmieniło nawet po zakończeniu naszej przyjaźni, aż do jej śmierci. Ale żeby odpowiedzieć na pytanie, które naprawdę chciałeś zadać, po raz pierwszy przyznałem się sam przed sobą, kiedy miałem około trzynastu lat, jednocześnie postanawiając nigdy nic jej nie mówić.

– Czemu?

– Ponieważ wiedziałem, że mnie nie kocha. Nie jestem głupi. Już wtedy byłem świadomy, że potrzebuję naszej przyjaźni o wiele bardziej niż ona i że nie był to równy związek. Nigdy nie byliśmy tak blisko jak chciałem, a w chwili gdy mogło do tego dojść spędzałem już więcej czasu z moimi kolegami z roku i starszymi Ślizgonami. Już wtedy stawiałem pierwsze kroki w kierunku śmierciożerców, chociaż wówczas o tym nie wiedziałem.

– Czy kiedykolwiek wiedziała, co do niej czujesz?

– Oczywiście, że tak. Nastoletni chłopcy nigdy nie są tak sprytni, jak im się wydaje; jestem pewien, że wiedziała. Myślę, że to był jeden z powodów, dla których nasza przyjaźń się skończyła; nie widziała innego sposobu na zniechęcenie mnie. Ona z pewnością nie czuła nic więcej. Ale nigdy jej nie powiedziałem.

– Kiedy… kiedy przestaliście być przyjaciółmi?

– Widziałeś to, Potter. Widziałeś dokładnie moment, w którym to się stało.

– Kiedy nazwałeś ją szlamą — powiedział Harry z lekką dezaprobatą.

– Tak. Kiedy nazwałem ją szlamą. – Jego głos był zimny. – Kiedy w wieku szesnastu lat chłopcy, którzy przez lata bez powodu zamieniali moje życie w piekło, trzymali mnie w powietrzu za kostkę za pomocą wymyślonego przeze mnie zaklęcia. Dręczyli mnie po raz kolejny tylko dlatego, że im się nudziło. Kiedy zostałem rozbrojony znów zaczęli mnie poniżać na oczach sporego tłumu i grozili czymś, co było właściwie formą napaści na tle seksualnym. Kiedy byłem tak wystraszony, bezradny i zły, że ledwo cokolwiek widziałem. Więc straciłem kontrolę, popełniłem błąd i bez zastanowienia wykrzyczałem coś, co okazało się okropną rasistowską obelgą. Dołączyła do szydzącego tłumu, zwróciła się przeciwko mnie i nigdy więcej się do mnie nie odezwała.

– Nigdy?

– W Myślodsiewni było o wiele więcej wspomnień. Ciesz się, że cię wyciągnąłem, kiedy to zrobiłem; gdybyś zobaczył cokolwiek po tym incydencie, zabiłbym cię lub przynajmniej siłą wymazał pamięć. Przez resztę semestru usiłowałem ją przeprosić i błagać o wybaczenie. Spałem na korytarzu przed Wieżą Gryffindoru każdej nocy przez tydzień. Wszyscy inni myśleli, że jestem żałosny. Byłem pośmiewiskiem. I w końcu powiedziała mi, dość obrazowo, żebym poszedł w diabły. I to byłoby na tyle.

– Tylko z tego powodu?

– To była jedynie wymówka. Od jakiegoś czasu chciała zakończyć naszą przyjaźń, jestem tego pewien. Nie lubiła moich kolegów w Slytherinie, martwiła się moją rosnącą fascynacją Czarną Magią, czuła się nieswojo w związku z moimi uczuciami do niej. Nie byłem już typem chłopca, którego chciała jako przyjaciela. Wolała się odciąć.

– To brzmi tak… okrutnie.

– Miała szesnaście lat i nie wiedziała co zrobić z faktem, że jej przyjaciel był bliski dołączenia do organizacji oscylującej gdzieś pomiędzy Hitlerjugend a Ku Klux Klanem. Chciała uciec ode mnie w cholerę, na wypadek gdybym pociągnął ją za sobą. Nie mogę mieć do niej o to pretensji. To nie była jej wina, że ​​się w niej kochałem.

– Tamtego wieczoru w Pokoju Życzeń – odezwał się powoli Harry. – To, co mi powiedziałeś. O tym tak naprawdę mówiłeś, prawda? Kiedy mówiłeś co może się stać, jeśli nie nauczę się kontroli?

Severus skinął głową. 

– To był jeden z najgorszych i najbardziej przełomowych momentów w całym moim życiu. Wątpię, żeby moja przyjaźń z twoją matką mogła trwać znacznie dłużej, ale gdyby skończyła się mniej boleśnie i gdyby nie była to w tak oczywisty sposób moja wina, myślę że sprawy mogłyby potoczyć się inaczej. Nie chciałem, żebyś popełnił podobny błąd.

Harry przełknął i skinął głową, po czym kontynuował. 

– Ta sprawa w Chacie… Czy to było właśnie tak, jak nam powiedziałeś na trzecim roku?

– Mniej więcej. Black wrobił mnie, żebym został zabity. Twój ojciec spanikował i ledwo dotarł na czas, żeby to powstrzymać. A Dumbledore nie zrobił nic poza grożeniem mi wydaleniem ze szkoły i modyfikacją pamięci, jeśli coś powiem.

Hermiona z całej siły zagryzła wargę, próbując się nie rozpłakać. Severus wydawał się teraz odległy i beznamiętny, ale znała dużo prawdziwej historii. Ten incydent w końcu doprowadził go do śmierciożerców i była teraz pewna, że ​​stało się tak głównie dlatego, że nikt inny nie chciał go przyjąć. Doprowadziło go to również do próby samobójczej zaledwie miesiąc po wydarzeniu, nawet jeśli nie była ona szczególnie sprawnie przeprowadzona. Dodajmy do tego zdradę i odrzucenie Lily, a teraz wiedziała, że ​​był to również rok, w którym zmarli jego rodzice… Jego życie nie było wcześniej szczęśliwe, ale w ciągu zaledwie kilku miesięcy rozpadło się całkowicie.

– Czy moja mama wiedziała co się stało?

– Nie.

– Co by zrobiła, gdyby wiedziała?

– Naprawdę nie wiem. Nie sądzę, żeby zrobiła cokolwiek, chociaż może niezbyt przyjaźniła się z Blackiem. Tak czy inaczej, raczej nie zrobiłoby to dużej różnicy

– Była jego przyjaciółką?

– Ich wszystkich. I tak wcześniej ich lubiła, nie podobało jej się jedynie jak mnie traktowali. To, co wydarzyło się nad jeziorem, a potem incydent w Chacie przynajmniej zszokowały twojego ojca i Lupina, więc trochę przystopowali. Niewiele, ale trochę i zaprzestali publicznego dręczenia mnie. Twoja matka myślała, że ​​to się mniej więcej skończyło, a oni nigdy nie zaprzeczali, więc nie było powodu, by się z nimi nie przyjaźniła.

– Kiedy zaczęła spotykać się z moim tatą?

– Siódmy rok, tuż przed Bożym Narodzeniem. Myślę, że twój ojciec oświadczył się po ceremonii ukończenia szkoły. Nie wiem; starałem się nie wiedzieć.

– Dołączyli do Zakonu kiedy opuścili szkołę?

– Wszyscy, Huncwoci i twoja matka, na osobiste zaproszenie Dumbledore’a.

– A ty dołączyłeś do Śmierciożerców.

– Tak.

– Czemu?

– Bo chciałem – odpowiedział szczerze Severus. – Istniały okoliczności łagodzące. Wprowadzono mnie w błąd co do tego, co się ze mną stanie, o co zostanę poproszony, co będzie się z tym wiązało i naprawdę czułem, że nie mam innego wyjścia; nie miałem dokąd pójść, a zaoferowano mi fałszywą nadzieję na coś co nie istniało. Ale byłem też zły, zgorzkniały, urażony i ambitny i wtedy po prostu chciałem.

– Czy kiedykolwiek widziałeś jeszcze moją matkę?

– Nie za życia.

Jego bariery oklumencji powoli rozpadały się w pył; w oczach szalała burza, a głos miał napięty tłumionym bólem. Hermiona posłała Harry’emu błagalne spojrzenie. Proszę, Harry, przestań. Krzywidzisz go. Jej przyjaciel nie patrzył na nią; nawet nie patrzył już na Severusa, ale wpatrywał się w nicość, myśląc o tym co usłyszał.

– Jaka naprawdę była moja mama? – zapytał w końcu. – Jakim typem osoby była?

– Nigdy nie znałem jej jako osoby dorosłej. Jako dziecko była bystra, wesoła i ciekawa. Była porywcza, ale niezdolna do chowania urazy, szczęśliwa, pełna optymizmu i zdawała się nigdy nie zatrzymywać, wszędzie było jej pełno. Jako nastolatka była ładna, popularna, pełna życia; sprytna, ale niezwykle skłonna do szybkich osądów i natychmiastowych decyzji, często nie zastanawiała się przed działaniem. Wiedziała, czego chce i dążyła do tego; była odważna, ale czasami zbyt impulsywna. Miała dobre serce, ale nie była tak otwarta i akceptująca jak wtedy, gdy była młodsza i wykazywała się mniejszą tolerancją wobec wszystkiego, co nie było idealne. Poza tym musiałbyś zapytać każdego z pozostałych członków Zakonu ; znali ją lepiej niż ja, kiedy skończyła się szkoła.

– A mój tata?

– Nigdy nie poznałem prawdziwego Jamesa Pottera. Jedyne, co widziałem to bezmyślnego, aroganckiego, okrutnego tyrana, który uczynił moje życie absolutnym piekłem. Ale wierzę, że naprawdę kochał twoją matkę, a ona nigdy by go nie poślubiła, gdyby nie było w nim czegoś więcej.

– Czy jestem podobny do któregokolwiek z nich?

– Bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Jesteś kalką Jamesa w każdym najdrobniejszym szczególe z wyjątkiem koloru oczu; odziedziczyłeś jego głos i sposób mówienia. Masz oczy Lily, jej pismo i wiele z jej maniery. Z tego co o tobie wiem, twoja osobowość wydaje się być zaskakująco wyrównaną mieszanką ich obojga.

– Czy to dlatego mnie nienawidziłeś? – zapytał cicho Harry.

– W większości tak – przyznał szczerze Severus. – Miałem wrażenie, że ktoś zaprojektował cię w taki sposób, żebyś przywoływał najgorsze demony mojej przeszłości. Ale poza tym byłeś i jesteś dość denerwujący, ponieważ wszyscy inni wydawali się uznawać cię za dar Boży i ponieważ od początku swojej nauki w szkole utrudniałeś moje życie o wiele bardziej niż powinieneś. I ponieważ pomimo wszystkich dowodów wskazujących inaczej upierałeś się, że będziesz nadal postrzegać mnie jako złoczyńcę, bez względu na to co zrobiłem lub kto dał ci gwarancję, że można mi zaufać.

Po chwili Harry uśmiechnął się wbrew sobie. 

– Słusznie. Dziękuję za rozmowę.

Severus wzruszył ramionami i wstał. Ron odezwał się po raz pierwszy, próbując poprawić nastrój. 

– Dziś moja kolej na zrobienie kolacji. Co chcecie zjeść?

– Nic – rzucił przez ramię Severus idąc w kierunku drzwi do kuchni. – Zapalę, a potem idę spać.

– Ledwo się ściemnia – powiedział Harry, wyglądający tak, jakby gryzło go sumienie; najwyraźniej właśnie zdał sobie sprawę, jak ciężka musiała być dla starszego mężczyzny ta rozmowa. Severus nie odpowiedział, zamykając za sobą drzwi.

Troje nastolatków siedziało w milczeniu przez kilka minut, dopóki nie usłyszeli jak wchodzi po schodach; przez chwilę woda szemrała w łazience, po czym usłyszeli zamykające się drzwi sypialni.

– Przepraszam, Hermiono – powiedział w końcu Harry, pocierając kark.

– Wszystko w porządku, Harry. Wiem, jak bardzo zawsze chciałeś wiedzieć coś o swojej rodzinie i on też o tym wie. Gdyby było tak źle nie sądzę, żeby ci odpowiedział. Pójdę na górę i zobaczę się z nim po tym jak zjemy. Myślę, że jest zdenerwowany, ale mogło być o wiele gorzej. Wiesz, wydaje mi się, że on też potrzebował porozmawiać.

– Dla ciebie zapewne nie było to zbyt zabawne.

– Wiele z tego co mówił już wiedziałam, a znam też kilka faktów, o których nie wspomniał. – Hermiona uśmiechnęła się trochę smutno. – Właściwie chciałam go przytulić i obiecać, że teraz już będzie lepiej. Nie sądzę jednak, żeby to docenił.

– Czy kiedykolwiek rozmawialiście o mojej mamie?

– Nie. Jak powiedziałam wcześniej, Harry, to nie ma nic wspólnego ze mną ani z nami dwojgiem. Lily była jego przeszłością i pomogła uczynić go tym, kim jest teraz, ale to wszystko. Jestem pewna, że kocha mnie i tylko to się liczy. 

Posłała sufitowi zmartwione spojrzenie, po czym wzruszyła ramionami i spojrzała na swojego najlepszego przyjaciela. 

– Wszystko w porządku?

– Eee, tak, tak myślę. Czuję się trochę dziwnie, ale raczej nic mi nie jest. Myślę, że po zakończeniu wojny chcę odbyć Lupinem długą pogadankę. Żałuję, że na trzecim roku nie dopytałem go o szczegóły. Spróbuję też porozmawiać z ciocią Petunią. – Przez chwilę wyglądał na zamyślonego, po czym nagle się uśmiechnął, przypominając bardziej swoje dawne ja. – Ale teraz umieram z głodu. Chodź, zobaczmy co możemy złapać do jedzenia.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział LIIGoniąc Słońce – Rozdział LIV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Dodaj komentarz