Goniąc Słońce – Rozdział XLV

Za pomoc w tłumaczeniu tego rozdziału dziękuję niezastąpionej Anni!

 

Goniąc Słońce XLV

 

Trzeba miłości cenniejszej niż złoto
I myśli silniejszej od materii
By zrobić to, co zrobić musisz
A to, co posiadasz
Może się rozpaść i zniknąć
Lub przesypać przez palce, jak kurz

– Dire Straits, 'Love Over Gold’

 

To zarówno zabawne, jak i trochę żałosne pomyślała Hermiona z pewnym rozbawieniem. Przez prawie osiemnaście lat całkiem dobrze spała w samotności, z wyjątkiem sytuacji kiedy Krzywołap raczył zaszczycić jej stopy swoją obecnością, jak gdyby w nocy nie miał nic lepszego do roboty. A jednak cała ta stabilizacja najwyraźniej została zniweczona przez dwa miesiące dzielenia łóżka z Severusem; przekonała się, że obecnie prawie niemożliwym jest spanie bez niego przytulonego do jej pleców. A jeżeli jej sny, po tym jak w końcu zasnęła można potraktować jako wskazówkę, to bardzo szybko przyzwyczaiła się do regularnego seksu. Pokój wydawał się zbyt cichy bez delikatnego chrapania i zbyt zimny bez jego ciepła obok niej. Jej ciało za nim tęskniło.

Wyglądało na to, że Severus też nie spał za wiele, jeśli w ogóle, ale to nie było niespodzianką. Wiedziała, że ​​i tak rzadko sypia w obcym miejscu, a miał sporo na głowie. Nie miała zbyt wiele czasu, by obserwować go przy śniadaniu – nie jadł, za co będzie musiała go później zbesztać – ponieważ obecny był cały klan Weasleyów, z wyjątkiem wciąż nieobecnego Percy’ego. Przez ten cały harmider nie słyszała własnych myśli. Bliźniacy dokuczali rumieniącym się Harry’emu i Ginny, a Ron próbował rozmawiać ze swoim ojcem o późniejszym pobraniu próbki krwi.

Profesor McGonagall nie była obecna tego ranka, co prawdopodobnie wyszło im na dobre. Hermiona ostatniej nocy w końcu odbyła dyskusję ze swoją nauczycielką Transmutacji po tym, jak starsza wiedźma znalazła ją w bibliotece i poprosiła o rozmowę. Nie była ona przyjemna. Hermiona czuła zażenowanie na samo wspomnienie; dawno nie straciła nad sobą kontroli w taki sposób, ale nie mogła znieść jeszcze jednego przypadku, w którym ktoś tak niesprawiedliwie osądzał Severusa i coś w niej pękło. Następną rzeczą, którą pamiętała, był jej własny krzyk, wystarczająco głośny, żeby zachrypła. W sumie nie krzyk, a cała tyrada, po której wracała do siebie przez kilka dobrych minut. Profesor McGonagall wpatrywała się w nią, nie mogąc znaleźć słów, a wyraz jej twarzy zmieniał się gwałtownie od szoku do oburzenia, aż nagle zaczęła się śmiać.

Gdy wychodziła z pokoju, rzuciła na pożegnanie: 

– Pasujesz do niego o wiele bardziej niż myślisz. Prawie mi go żal. 

Hermiona wciąż nie była przekonana, czy do końca zrozumiała, ale tak czy inaczej, zamierzała teraz postępować ostrożnie. Nie miała pewności, czy Severus dokładnie wiedział co się stało, lecz wyglądał, jakby był dziś rano w nieco lepszym nastroju, nawet pomimo zmęczenia.

Kiedy po śniadaniu wróciła do biblioteki, zastała tam Severusa pogrążonego w książkach. Gdy weszła ledwo podniósł wzrok znad swoich notatek i powiedział trochę zamyślony: 

– Cieszę się, że tu jesteś. Jeśli nie masz dzisiaj nic innego do roboty, czy chciałabyś poszukać informacji w jaki sposób rozłożymy na czynniki pierwsze krew Artura, żeby wydobyć jakiekolwiek ślady sygnatury taumicznej Nagini?

Hermiona uniosła brwi. 

– Założyłam, że ty to zrobisz.

Wzruszył ramionami, zerkając przez zasłonę swoich włosów z lekko krzywym uśmiechem. 

– Mógłbym, ale szczerze mówiąc, prawdopodobnie będziesz lepsza. Wiesz już coś o pracy związanej z krwią, a twoje oceny z Numerologii są wyższe niż moje; nigdy nie byłem najlepszy z tego przedmiotu.

Nie mogąc powstrzymać uśmiechu na taki komplement, podroczyła się delikatnie: 

– Nie sądzę, żebym kiedykolwiek wcześniej słyszała, jak przyznajesz, że nie potrafisz czegoś zrobić.

– Nie pozwól, aby uderzyło ci to do głowy. – Usiadł wygodnie i wyciągnął przed siebie długie nogi luźno skrzyżowane w kostkach. – Obserwowałem cię podczas naszych sesji planowania, w Gringotcie i we wszystkim, co robiliśmy – powiedział poważniej. – Nie jestem pewien, czy zdajesz sobie sprawę, że to robisz, ale wciąż się powstrzymujesz, aby dać chłopcom szansę wykazania się. Starasz się trzymać z dala od światła reflektorów i unikać zauważenia. Myślę, że zawsze w pewnym stopniu tak robiłaś – nieustannie byłaś mózgiem Trio, ale z tego, co wiem, nigdy tego nie przyznałaś. Pamiętaj o mojej pogadance o mocnych i słabych stronach, Hermiono. Nie ma nic złego w byciu mądrzejszym od innych ludzi. Nie ma nic złego w przejęciu kontroli nad tym, w czym jesteś dobra; przyjdą chwile, kiedy będziesz musiała się powstrzymać i pozwolić błyszczeć komuś innemu, ponieważ to oni będą lepsi i wszystko się zrównoważy. Nie jest grzechem być mądrym i nie jest aroganckim ani krzywdzącym zauważenie faktu, że jesteś mądrzejsza od swoich przyjaciół. Oni byliby pierwszymi, którzy by to przyznali. Nie ma nic złego w byciu mądrzejszym od innych ludzi – powtórzył cicho, obserwując ją uważnie.

Usiadła naprzeciwko niego, wpatrując się w podłogę przez kilka minut, odzyskując nad sobą kontrolę. Opowiedziała mu trochę o swoim dzieciństwie sprzed Hogwartu, ale z pewnością nie wyznała wszystkiego. 

– Skąd wiedziałeś? – zapytała w końcu.

Jego ciemne oczy były miękkie, gdy na nią spojrzał. 

– Z pewnością nie byłaś jedynym dzieckiem, z którego wyśmiewano się i któremu dokuczano za bycie mądrym. Wszak ciągnie swój do swego. Nabrałem biegłości w dostrzeganiu dzieci, które były dręczone… nawet jeśli od czasu do czasu pogarszałem sytuację, zamiast coś z nią zrobić.

To naprawdę nie brzmiało jak przeprosiny, ale podejrzewała, że takie były jego intencje i na razie była gotowa to zaakceptować. W pewnym momencie – prawdopodobnie w środku kłótni o coś zupełnie niezwiązanego – była pewna, że w końcu porozmawiają o pewnych rzeczach, które powiedział lub zrobił; nawet o komentarzu na czwartym roku dotyczącym jej zębów, jako że wtedy też nie przeprosił. Ale na razie to wystarczyło. Podsunął jej swoje notatki i cicho wyszedł z pokoju, a ona siadła do czytania.

 

Po obiedzie Hermiona była w kuchni i raczej niezbyt entuzjastycznie pomagała sprzątać; głowę wypełniały jej wizje preparatów krwi. Nagle pani Weasley klasnęła w dłonie, by zwrócić na siebie uwagę i rozejrzała się po swoich dzieciach oraz pozostałych osobach zgromadzonych w pokoju. 

– A sio, wszyscy! Chcę porozmawiać z Hermioną.

– Subtelne – mruknął Harry, posyłając jej współczujące spojrzenie i bezwstydnie rzucił się razem z innymi do drzwi.. Hermiona westchnęła, obserwując, jak jej przyjaciele tłoczą się przy wyjściu. Większość z nich wyglądała na zaintrygowanych, a Ron na raczej zmartwionego; przynajmniej Severusa tu nie było. Zniknął na górze ze swoim obiadem wieki temu, chociaż mogła się założyć, że go nie zjadł.

– Przypuszczam, że profesor McGonagall rozmawiała z tobą dziś rano – powiedziała ze zmęczeniem, gdy wszyscy wyszli. Krótko i podejrzliwie przyjrzała się małej ramce przy drzwiach w poszukiwaniu oznak ruchu; nie było mowy, żeby Fineas nie podsłuchiwał, jeśli usłyszałby co się dzieje. Usiadła, stłumiła kolejne westchnienie i oparła brodę na dłoni, wpatrując się w stół. 

– Tak, to prawda. Nie, nie zmuszał mnie. Tak, wiem co robię. Tak, wiem jak młoda jestem. Nie, nie sądzę, żebym się myliła. – Nie chciała być niegrzeczna, ale nie była pewna, czy mogłaby teraz znieść kolejne przesłuchanie.

Gdy nie dostała odpowiedzi, zaryzykowała spojrzenie na starszą wiedźmę i zobaczyła, że ta ​​się uśmiecha. 

– Minerwa powiedziała, że ​​nie do końca spodobały ci się jej słowa. Nie martw się, Hermiono; nie zamierzam powtarzać tych samych pytań. Nie miałoby to sensu, prawda? Nie próbowała obrazić żadnego z was. Ona po prostu się o ciebie martwi.

– Wiem – przyznała Hermiona z westchnieniem. – Nie chciałam stracić panowania nad sobą. Po prostu męczą mnie ludzie, którzy w niego wątpią. Słyszałam niektóre z rzeczy, które inni mówią za jego plecami. – Przygryzła wargę, niepewnie zerkając w górę. – Jeżeli nie chodziło pani o upewnienie się, że nie jestem do niczego przymuszana, to o czym chciała pani ze mną porozmawiać? – zapytała.

Pani Weasley usiadła naprzeciwko niej, stawiając przed dziewczyną filiżankę herbaty i biorąc do ręki swój własny napój. Uśmiechnęła się łagodnie. 

– Właściwie chciałam zapytać, czy wszystko w porządku, kochanie. Minerwa chce dobrze, ale ma tendencję do skupiania się na jednym problemie i pomijaniu pozostałych, a ja pamiętam jak to jest być młodym i zakochanym w pogmatwanych okolicznościach. Artur i ja byliśmy bardzo młodzi, kiedy się pobieraliśmy i to wszystko było dość przytłaczające.

– A więc wierzy pani, że to miłość? – zapytała z nadzieją.

– Z pewnością wierzę, że dla ciebie tak. Mniej jestem pewna co do Severusa, po prostu dlatego, że nie znam go tak dobrze, ale nie sądzę aby robił to dla kaprysu. Nie kiedy z pewnością spowoduje to wiele problemów. I na pewno nie wierzę, że mógłby cię do czegokolwiek zmusić, fizycznie lub w inny sposób – dodała z  mało kobiecym prychnięciem.

– Naprawdę? – zapytała Hermiona raczej z powątpiewaniem. – Prawie każdy wydaje się…

– Wystarczająco dobrze znam Severusa i resztę Zakonu, by przyjąć ogólną opinię za dobrą monetę. Ale do tego dojdziemy za chwilę. Mówiłam poważnie, Hermiono – czy na pewno wszystko w porządku? W końcu dzieje się to dość szybko…

Hermiona skinęła głową, odprężając się trochę i popijając herbatę. 

– Wiem, ale to nie było szczególnie nieoczekiwane. Znaczy, nie zdawałam sobie sprawy, że on czuł to samo, ale ja żywiłam do niego uczucia od dłuższego czasu, więc tak jakby przyzwyczaiłam się do tego.

– A zaręczyny? – spytała łagodnie pani Weasley.

– One były trochę zaskakujące – przyznała, uśmiechając się na ich wspomnienie. – Myślę, że zarówno dla niego, jak i dla mnie. Ale kiedy powiedziałam „tak”, mówiłam szczerze. W każdym razie nie będziemy myśleć o małżeństwie jeszcze przez jakiś czas. Zdecydowanie dopiero po wojnie, a i tak prawdopodobnie odczekamy jeszcze trochę – chcę najpierw skończyć szkołę.

– A co wtedy? Czym będziesz zarabiać na życie, czym Severus? Ustatkujecie się i założycie rodzinę? Nie odbierz tego jako przesłuchania, Hermiono. Chcę tylko upewnić się, że pomyślałaś o tych rzeczach. Kobiety muszą myśleć o przyszłości bardziej niż mężczyźni.

– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Wkrótce to zrobimy, ale mamy ważne rzeczy do pozałatwiania związane z wojną. Najpierw trzeba zająć się tym, a potem będziemy mogli myśleć o sprawach osobistych. – Przygryzła wargę. – Nie rozmawialiśmy o dzieciach. Naprawdę nie mam pojęcia, co on myśli, ale jestem prawie pewna, że nie interesuje go ojcostwo, a ja zdecydowanie nie chcę rodziny. To może się zmienić, gdy będę starsza – dodała, zanim pani Weasley zdążyła cokolwiek powiedzieć, wypowiadając w głowie prędzej piekło zamarznie – ale w tej chwili nie wiem. Będziemy musieli o tym porozmawiać. Nie wiem, co chcę robić po OWUTEM-ach, ale definitywnie pragnę kariery. Severus powiedział tylko, że nie będzie już więcej nauczał, więc to też trzeba będzie omówić.

– Nie odwlekaj tego, Hermiono. Wojna jest ważna, ale to dotyczy reszty twojego życia i też jest istotne. 

Pani Weasley wstała, żeby uzupełnić herbatę.

– Muszę o to zapytać, kochanie; byłabym wyrodną matką, gdybym tego nie zrobiła. Co z Ronem?

Uśmiechnęła się smutno, przyjmując świeży kubek. 

– W porządku. Ron i ja… i tak by nam nie wyszło, nawet bez Severusa. Kocham go, ale nie w ten sposób. Myślę, że pozabijalibyśmy się nawzajem; kłócimy się częściej niż przyjaźnimy. Z Harrym jako buforem jest względnie w porządku, ale gdybyśmy byli tylko my dwoje… skończyłoby się to bardzo źle. Nawet kiedy lubiłam Rona nigdy nie widziałam z nim przyszłości. Nie sądzę, żebyśmy chcieli tego samego od życia. On się ze mną zgadza – dodała, podnosząc wzrok. – Rozmawiałam z nim o tym, jeszcze zanim byłam z Severusem. Harry zauważył jako pierwszy.

– Więc chłopcy wiedzą?

– Wszyscy mieszkamy w jednym, małym domu. Wątpię, abyśmy mogli ukryć to przed nimi tak długo. Ale tak, oni wiedzą – właściwie to Harry odkrył, że Severus mi się podoba i rozmawiałam z nimi o tym co jakiś czas, zanim dowiedziałam się, że czuje to samo. – Hermiona uśmiechnęła się. – Chyba się już tym pogodzili. Podobno Ron wpadł w szał, kiedy Harry mu powiedział, ale ja tego nie widziałam. –  Zdusiła śmiech. – Przede wszystkim myślę, że boją się dać Severusowi wymówkę, aby ich zabić.

Pani Weasley zaśmiała się cicho. 

– Nie powinnam ci tego mówić, ale w Zakonie krążyły zakłady o to, ile czasu minie, zanim straci cierpliwość i brutalnie zamorduje Harry’ego. Czy były jakieś problemy? Ani przez chwilę nie spodziewam się, że Harry cokolwiek powie, ale mam nadzieję, że ty będziesz bardziej szczera.

Potrząsnęła głową. 

– Nie, nic poważnego. Próbują uporać się ze swoimi różnicami. Harry zna powody, dla których Severus zawsze go nienawidził i teraz nad tym pracują. To dość skomplikowana sprawa – uśmiechnęła się. – Severus wie, że nie pozwolę mu nic zrobić moim przyjaciołom, więc zachowuje się jak należy.

– Czy to tylko z powodu Jamesa? – spytała spokojnie pani Weasley. – Zawsze myślałam, że musi być w tym coś więcej, ale nigdy nie byłam pewna i oczywiście nigdy nie mogłabym zagadnąć Severusa nie ryzykując własną głową.

Przygryzając wargę, by stłumić śmiech, Hermiona pokręciła głową. 

– Nie, nie tylko z powodu Jamesa, ale on zdecydowanie stanowił lwią część. – Umilkła, zerkając na starszą wiedźmę, która spojrzała na nią i uśmiechnęła się trochę smutno.

– Nie martw się, Hermiono, nie jestem jedną z tych, którzy odrzucają ich konflikt jako głupią szkolną urazę, już nie. Z początku tak myślałam, ale im więcej interakcji pomiędzy Severusem a Syriuszem obserwowałam, tym bardziej sobie uświadamiałam, że to musi sięgać znacznie głębiej. – Potrząsnęła głową, odkładając filiżankę i pochyliła się do przodu. – Nie trzeba być mistrzem szpiegowania, żeby zauważyć, jak bardzo się nienawidzili, a Severus zawsze wychodził na tym najgorzej.

– Dlaczego więc nikt inny tego nie widział? – zapytała Hermiona, nieco zirytowana. – Zawsze wydawało mi się, że jestem jedyna. – Przyszła jej do głowy pewna myśl. – Chodziła pani z nimi do szkoły?

– Nie. Artur i ja skończyliśmy kilka lat przed rozpoczęciem przez nich nauki. Nie wiem, co się między nimi stało w szkole, ale najwyraźniej nie było dobrze. Nie mieli ze sobą kontaktu, dopóki nie zaczęła się druga wojna, Hermiono, a jedynie starsi członkowie Zakonu wiedzieli, kim był nasz szpieg podczas pierwszej wojny. Myślę, że właśnie po to, żeby żaden z Huncwotów nie dowiedział się, że Severus wciąż jest obecny w ich życiu.

Albo żeby nie dowiedziała się Lily? Hermiona przez chwilę zastanawiała się, jak mogliby zareagować. Oczywiście James i Syriusz zachowaliby się w przewidywalny sposób, tak jak tym razem Syriusz, Moody oraz niektórzy inni. Założyliby, że Severus kłamał i knuł jak zdradzić ich wszystkich; co by pomyślała Lily, gdyby wiedziała, że ​​jej były przyjaciel odwrócił się od Śmierciożerców ze względu na nią? Otrząsnęła się i spojrzała na panią Weasley.

– Nawet nie słyszałam jego imienia, dopóki Dumbledore nie zabrał go na spotkanie z kilkorgiem z nas – kontynuowała w zamyśleniu starsza wiedźma. – W przeciwieństwie do większości z nas Albus i Minerwa znali go i oboje traktowali jak niebezpiecznego, co nie wywarło dobrego wrażenia na reszcie. A Alastor nigdy nie zaufałby żadnemu Śmierciożercy, niezależnie od jego tożsamości. Mierzył wzrokiem tego nerwowego młodego człowieka, jakby był Sama-Wiesz-Kim. Severus nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat i wydawał się absolutnie przerażony. Nie rozumiałam dlaczego patrzyli na niego w ten sposób; z pewnością nie wyglądał na zagrożenie. Zakon nie był wtedy skonstruowany w ten sam sposób; mieliśmy, że tak się wyrażę, kilka kręgów, a ten, do którego zostaliśmy przydzieleni z Arturem, był jedynym, który miał jakikolwiek kontakt z Severusem. Zwykle w nocy byłam na chodzie, zajmując się z którymś z chłopców i zazwyczaj wtedy przychodził, żeby zdać sprawozdanie po spotkaniach z Sama-Wiesz-Kim, więc widywałam go trochę. Był… cóż, kilka tygodni zajęło mu podbudowanie pewności siebie, a kiedy nabrał odwagi, by stanąć w swojej obronie zaczął warczeć i z nas szydzić. Nie słyszałam o nikim, kto mógłby go pokonać w sarkazmie – powiedziała niemal czule. – Nigdy nie był miłym człowiekiem, naprawdę. Ale sam, z dala od grupy, zawsze mnie zaskakiwał swoją uprzejmością; nigdy nie był dla mnie niegrzeczny i starał się trzymać z daleka, ilekroć byłam zajęta. Często też był ranny, chociaż zawsze odmawiał przyznania, że ​​coś jest nie tak, a gdy go naciskałam, zwykle wstawał i wybiegał. Dobrze to ukrywał, ale najwyraźniej zostawiało to na nim piętno; raz widziałam, jak prawie płakał.

Kończąc herbatę, pani Weasley wzruszyła ramionami z zamyśloną miną. 

– Nigdy nie byłam stuprocentowo pewna co do niego, aż do nocy, kiedy zginęli moi bracia. Fabian i Gideon zostali zabici przez pięciu Śmierciożerców, z których zidentyfikowano jedynie Dołohova. Pamiętam, że Severus przyszedł bezpośrednio do Nory, żeby mi o tym powiedzieć, zamiast udać się wtedy do naszej Kwatery Głównej i złożyć raport Dumbledore’owi, jak powinien był zrobić; Patronus Albusa przerywał nam kilka razy, kiedy opowiadał mi, co się stało. Zapytałam go później dlaczego, a on niezręcznie wzruszył ramionami i powiedział, że uważa, iż ​​zasłużyłam na to by dowiedzieć się pierwsza. To zupełnie nie pasowało do jego charakteru i nie przypominało jego normalnego zachowania, więc zadecydowałam, że sposób w jaki zwykle się zachowywał, to prawdopodobnie gra.

– To w jego stylu – zgodziła się cicho Hermiona, lekko się uśmiechając. Taki czyn był bardzo Severusowy – gryzł, drapał i robił wszystko, aby uniknąć ponownej wzmianki o sprawie. – Zawsze nienawidzi, gdy ktoś mówi, że zrobił coś miłego lub honorowego. Myślę, że kiedy warczy na ludzi czuje się bezpieczniej.

Pani Weasley skinęła głową. 

– Byłam tam tej nocy, kiedy Albus powiedział Syriuszowi i Remusowi, że Severus jest podwójnym agentem w służbie Zakonu. Oni… nie zareagowali dobrze. Remus ostatecznie przyjął, że Albus wiedział co robi, ale Syriusz był… wściekły. Niepokojąco. I kiedy pierwszy raz obaj byli na spotkaniu Zakonu… Albus w końcu obu wyrzucił, bo mieli zamiar wyciągnąć na siebie różdżki. Straciłam rachubę, ilu kłótni byłam świadkiem, ale za każdym razem to Syriusz tracił panowanie nad sobą, a Severus stawał się bardzo zimny i złośliwy. I bez względu na okoliczności, zawsze Severusowi kazano się uspokoić, nawet jeśli jedynym co zrobił, by zdenerwować Syriusza było wejście do pokoju. Przyznaję, że zwykle to Severus zaczynał, ale nie zawsze. I chociaż bardzo często słyszałam jak Syriusz mówił kilka naprawdę paskudnych rzeczy o Severusie, nie sądzę, że kiedykolwiek miało to miejsce w drugą stronę.

Hermiona wzruszyła ramionami. 

– Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego wszyscy zakładają, że Severus byłby na tyle głupi, by rozpocząć wojnę z czterema popularnymi chłopcami, gdy był sam. Nawet ludzie, którzy go nie lubią przyznają, że jest sprytny i wszyscy twierdzą, że musi być wyrachowany, ponieważ jest Ślizgonem, ale jakoś myślą, że konflikt z Huncwotami był jego winą? Nie miało to dla mnie sensu, nawet kiedy też go nienawidziłam.

– Wiesz, to bardzo słuszna uwaga. Nie myślałam o tym wcześniej w tych kategoriach, ale masz rację. W każdym razie dlatego nie patrzę na Severusa tak samo jak reszta Zakonu. Pomimo tego, że cała siódemka naszych dzieci nieustannie narzeka na metody nauczania profesora Snape’a – dodała ze śmiechem – nigdy nikomu z was nie zaszkodziło mieć surowego belfra. Nauczyciel zielarstwa przed Pomoną Sprout był chodzącym terrorem, podobnie jak jeden lub dwóch z naszych wielu nauczycieli Obrony. Ale faktem jest, że Severus czasami posuwa się zbyt daleko….

– On o tym wie – powiedziała cicho Hermiona. – Czasami nie jestem nawet pewna, czy zdawał sobie sprawę, że przekracza granicę, dopóki tego nie zrobił, a innym razem po prostu tracił panowanie nad sobą. On wie. Rozmawialiśmy o kilku rzeczach, które powiedział do mnie na przestrzeni lat i niektórych jego zachowań w stosunku do Harry’ego. Niemożliwym jest, by kiedykolwiek za cokolwiek przeprosił. Nie z dumy; on po prostu naprawdę nie potrafi tego porządnie zrobić. Próbuje się zachowywać, ale… nie nadaje się do nauczania dzieci w wieku szkolnym. Jest zbyt sfrustrowany i przez to łatwo się irytuje. Wiem, że cieszy się, że nie musi wracać. Czasami myślę, że Dumbledore nie powinien był zmuszać go do pozostania tak długo, ale przypuszczam, że było to konieczne. I zapewne wówczas nie skończylibyśmy razem, prawda?

Pani Weasley pokiwała głową w zamyśleniu. 

– Cóż, chodziło mi o to, że jest bardzo niepopularny. Może niesprawiedliwie, ale tak jest. Nie będziesz w stanie utrzymać tego w tajemnicy na zawsze, Hermiono, a gdy wyjdzie na jaw…

Skinęła głową. 

– Będzie okropnie. Wiem. Większość Zakonu nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Syriusz i Moody prawdopodobnie powstaną z martwych tylko po to, by zrobić Severusowi awanturę. Prawdopodobnie oboje zostaniemy zasypani nienawistnymi listami z pogróżkami, a gazety wypełnią się koszmarnymi historiami.

– Jesteś gotowa sobie z tym poradzić?

– Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Moi najlepsi przyjaciele nie mają nic przeciwko. Trochę martwię się o rodziców, ale nie sądzę, żeby zareagowali bardzo źle. Ludzie, których szanuję – Madame Pomfrey, Profesor McGonagall, pani – nie mają z tym problemu. Poradzę sobie z niedarzącą mnie sympatią tłuszczą; przeszłam przez to mając czternaście lat. Jasne, będzie to trochę przykre, ale tak naprawdę nie wpłynie na moje życie. Poza tym… Severus jest tego wart.

Starsza czarownica uśmiechnęła się lekko, po czym znów przybrała poważny wyraz twarzy. 

– Będzie gorzej niż, gdy miałaś czternaście lat, Hermiono. Wtedy byłaś jeszcze dzieckiem. Teraz jesteś dorosła, a oni zrujnują twoją reputację i będą wyzywać cię od każdej najgorszej rzeczy pod słońcem. Zostaniesz nazwana dziwką i szmatą, oskarżą cię o wszystko, co tylko ludzie o tak wrednym usposobieniu mogą sobie wyobrazić.

– Znam Uzdrowicielkę, która może udowodnić, że nadal byłam dziewicą na początku maja tego roku – powiedziała stanowczo Hermiona. – Mogą mówić, co im się podoba.

– Poppy jest cennym sojusznikiem – zgodziła się pani Weasley, po czym ponownie pochyliła się do przodu. – Co prowadzi mnie do ostatniego punktu, kochanie – powiedziała łagodnie. – Czy jest coś, o co chcesz mnie zapytać? Wiem, że nie mogłaś porozmawiać z mamą i nie jestem pewna, jak podchodzi się do takich rzeczy w mugolskim świecie….

O Boże. Hermiona z całych sił walczyła z rumieńcem, jednocześnie próbując zdusić śmiech; tego z pewnością się nie spodziewała. Absolutnie nie. Miała dobre stosunki z mamą, ale nigdy takie, w których którakolwiek z nich czułaby się swobodnie, rozmawiając o tych sprawach. Uczęszczała na edukację seksualną w szóstej klasie, rok przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie, a ogólną koncepcję znała na długo wcześniej z różnych filmów dokumentalnych w telewizji oraz wszystkich rzeczy, które dzieci przypadkiem podsłuchały i podchwyciły. Zresztą jako dociekliwa dziewczyna z dostępem do obszernej biblioteki nie potrzebowała formalnej edukacji w tym temacie. Nigdy nie rozumiała, jak inne dziewczyny mogą swobodnie rozmawiać w grupie; zawsze wydawało jej się, że to powinna być prywatna sprawa.

– Nie, dziękuję – zdołała odpowiedzieć, kiedy mogła mówić bez jąkania się i śmiechu. – Doceniam propozycję, ale… wszystko w porządku. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę minę Severusa, kiedy mu o tym powiem. Chociaż wciąż pozostawały jedna lub dwie rzeczy, których była trochę ciekawa, a których jeszcze nie spróbowali, to jeśli miałaby kogoś zapytać, byłby to sam Severus, a i tak wolałaby raczej poeksperymentować niż rzeczywiście pytać. Absolutnie nikt inny nie musiał wiedzieć.

 

W nocy Hermiona oddała się rozmyślaniom. Ogólnie rzecz biorąc, to był trochę dziwny dzień. Rozmowa z panią Weasley była bardzo nieoczekiwana, ale też pouczająca, chociaż momentami nieco zawstydzająca – przypuszczała, że ​​siedmioro dzieci dałoby każdej kobiecie praktyczne i rzeczowe spojrzenie na życie oraz miłość. W każdym razie poczuła się pewniej. Wiedziała, że pojawi się dużo problemów, ale nic, z czym nie mogłaby sobie poradzić… znaczy nic, z czym oni nie mogliby sobie poradzić. Zastanawiała się, czy Severus wiedział, że ma przyjaciela w osobie pani Weasley; jakoś w to wątpiła.

Poza tą rozmową, większość dnia spędziła w bibliotece, robiąc przegląd tego, co wiedziała o analizie krwi, uzupełniając swoje zapiski notatkami Poppy i Severusa. Wiedziała, że mężczyzna zjawi się, kiedy nadejdzie czas, by przebadać krew pana Weasleya i porozmawia z nią, jeśli będzie tego potrzebowała, ale jasno dał do zrozumienia, iż ​​sądzi, że poradzi sobie z tym bez jego pomocy. Co dziwne, ta wizja nie wywoływała w niej strachu; zdenerwowanie, owszem, ale i tak wiedziała, że na wszelki wypadek ​​poprosi go, by sprawdził co robi. Jednak jego ciche zaufanie ułatwiało wiarę w siebie.

Przewracając się na plecy, w zamyśleniu zapatrzyła się w sufit; była zmęczona, ale tej nocy sen wcale nie przychodził łatwiej niż wczoraj. Dzisiejsza rozmowa z panią Weasley była miła, ale naprawdę tęskniła za rodzicami. Czuła się tak, odkąd przyjęła dość spanikowane oświadczyny Severusa. Chciała podzielić się radosną wiadomością z rodziną i przyjaciółmi, ale nie mogła. Nie, dopóki Voldemort nie zginie. Czasami wydawało się, że całe jej życie zostało zawieszone do śmierci Voldemorta; a jeśli czuła się tak po zaledwie roku lub dwóch, co musiał czuć Severus po półtorej dekady czekania, aż wreszcie będzie mógł kierować własnym życiem? Chociaż przypuszczała, że ​​wcale na to nie czekał; nigdy nie sądził, że jego egzystencja będzie coś warta.

– Rozmyślasz? – zapytał cichy głos ze ściany, a Hermiona przekręciła głowę na bok, by spojrzeć na małą ciemną ramkę, chociaż nie było wystarczająco dużo światła, by mogła zobaczyć portret.

– Próbuję nie, ale tak. – Do głowy przyszła jej luźna myśl. — Przypuszczam, że obserwowałeś nas tej nocy zeszłego lata, prawda?

– Hmm?

– Kiedy poprosiłam Severusa, aby usiadł ze mną, żebym mogła zasnąć.

– Tak. – Fineas brzmiał, jakby się uśmiechał. – Wpatrywał się w ścianę, dopóki nie odniósł wrażenia, że zasnęłaś, a potem odwrócił głowę i obserwował cię. Stał tam przez prawie godzinę, po prostu patrząc jak śpisz, zanim wyszedł. Nie mam pojęcia, co myślał; jego twarz była pozbawiona wyrazu nawet jak na jego zwykłe standardy. On cię kocha bardzo głęboko Granger, wiesz? – dodał, à propos absolutnie niczego.

– Wiem – odparła cicho. Severus nigdy tego nie powiedział i prawdopodobnie nigdy nie zrobi, ale wiedziała, że ​​ją kocha. Dobrze by było gdyby to wyznał, choćby raz, ale nie sądziła, żeby był do tego zdolny. Pewnego dnia może usłyszy całą historię, co się z nim stało, że został tak zniszczony, ale teraz nie miało to znaczenia.

– Czy to tylko twoje rozmyślania nie pozwalają ci zasnąć? – zapytał łobuzersko Ślizgon. – Pytam, ponieważ nie jesteś obecnie jedyną osobą w tym domu cierpiącą na bezsenność. Wygląda na to, że on też za tobą tęskni.

– On nigdy nie śpi mocno – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – Nie możesz być pewien, że to przeze mnie. I nie ma mowy, żeby cokolwiek powiedział.

– Przestań się ze mną sprzeczać i idź do niego, głupia Gryfonko – powiedział jej bez ogródek. – Nikt inny nie nocuje na tym piętrze. W korytarzu trzymaj się blisko ściany, a podłoga nie będzie skrzypieć. Jeśli tego nie zrobisz, jutro oboje będziecie nie do wytrzymania, a wkrótce wszystko znów przyspieszy. Poza tym musisz zacząć uczyć się bycia Ślizgonem; jeśli go chcesz, to go sobie weź.

Hermiona zawahała się. Każdy instynkt podpowiadał jej, że nie, żeby została tutaj jak grzeczna dziewczynka i nie ryzykowała, ale…. Uśmiechnęła się. Ślizgonka czy Gryfonka? Usiadła, opuszczając nogi z łóżka. 

– Masz na mnie zły wpływ. Myślę, że spędzasz zbyt dużo czasu na rozmowach z Dilys.

 

Nie zawracała sobie głowy pukaniem do jego drzwi; jaki miałoby to sens? Nie nałożył żadnych zaklęć ochronnych, zamiast tego ufając, że nikt nawet nie pomyślałby o przeszkodzeniu mu; wiedział, że była jedyną osobą, która weszłaby bez wcześniejszej zapowiedzi.

Kiedy wślizgnęła się do środka zasłony były otwarte; drzwi nie zaskrzypiały z powodu zaklęć wyciszających, którymi otoczył swój pokój. Znajdował się on z przodu domu, dzięki czemu do pomieszczenia wpadało światło z mugolskich lamp ulicznych, podobnie jak w Spinner’s End. Łóżko było jeszcze pościelone i nie nosiło śladów snu. Gdy drzwi się za nią zamknęły, odwróciła się by spojrzeć na Severusa, który patrzył na nią z zaciekawieniem przechylając głowę na bok. Był tylko do połowy ubrany, rozpięta koszula zwisała mu na nagiej piersi, a w dłoni luźno trzymał różdżkę.

Skinęła mu głową, uśmiechając się. 

– Spodziewasz się kłopotów?

– Zawsze – odpowiedział lekko. – Nigdy nie wiadomo, kiedy może się tu zakraść jakiś nierozsądny Gryfon, chcąc narozrabiać. – Obszedł ją, by położyć różdżkę na nocnym stoliku, po czym odwrócił się do niej i uniósł brew. – Zdajesz sobie sprawę, że to zły pomysł.

– Więc każ mi wyjść – mruknęła, stąpając boso po wytartym dywanie i stając blisko niego, by rzucić mu  wyzywające spojrzenie; w pokoju było wystarczająco dużo światła, żeby mogła zobaczyć błysk w jego ciemnych oczach, gdy jeden z kącików jego ust powoli wygiął się w małym uśmiechu. 

– Nie? Więc pocałuj mnie i przestań się drażnić, zanim zacznie świtać…

Jego cichy, mruczący śmiech sprawił, że przeszedł ją dreszcz. 

– Moja mała Gryfonka robi się śmiała – mruknął, otaczając ją ramionami i przyciągając do siebie, zanim zbliżył do niej swoje usta. Hermiona wydała cichy dźwięk aprobaty, sięgając, by wpleść palce w jego włosy, gdy ją całował i zamykając oczy, kiedy jego ręce wsunęły się pod jej piżamę i zaczęły podnosić materiał.

Hermiona drżała, jeszcze zanim oboje byli nadzy i kurczowo chwyciła się Severusa, gdy całowali się z większą namiętnością. Pociągnął ich oboje przez pokój w stronę łóżka, po drodze zostawiając ubrania rozrzucone na podłodze, po czym usiadł i pociągnął ją na swoje kolana, ponownie całując. Odchylając się na chwilę, ujęła jego twarz w dłonie i przez moment, w którym łapała oddech po prostu na niego patrzyła; jej palce śledziły jego ostre rysy, wysokie kości policzkowe i silną szczękę, czując szorstkość delikatnego zarostu i miękkość ust. Odgarnęła jego proste włosy z oczu i odważyła się przesunąć palcem po łukowatym grzbiecie zakrzywionego nosa. Wiedziała, że ​​Severus nie dbał zbytnio o to jak wyglądał, ale dla niej był piękny, nawet jeśli nikt inny by się z tym nie zgodził.

Hermiona pocałowała go ponownie, wzdychając cicho w jego usta, gdy jedna z jego dłoni przesunęła się po jej udzie, by zanurzyć się między nogami. Chwytając męskie ramiona dla wsparcia, zadrżała, gdy ją pogłaskał i spróbowała docisnąć jego palce, gdy wsunął w nią dwa. 

– Brakowało mi tego – powiedziała bez tchu, przesuwając dłońmi po jego klatce piersiowej i lekko wyginając plecy. Spodziewała się, że się roześmieje i zaznaczy, że spędzili osobno tylko jedną noc, ale w ogóle nie odpowiedział, skupiając się wyłącznie na tym, co robił. Zręcznie poruszał palcami i pochylił głowę, całując jej piersi.

Pchnął ją na samą krawędź orgazmu i trzymał tam, frustrująco blisko, ale nie pozwalając jej dojść. Wijąc się przy jego dłoni starała się nie skomleć, gdy pot zalewał jej plecy; był w tym naprawdę cholernie dobry. Przyciskając mocniej jego palce i drżąc, sięgnęła w dół, by go dotknąć i spróbowała odwzajemnić przyjemność, ściskając delikatnie, aż jęknął. 

– Severusie, błagam…

Cofając rękę, chwycił jej biodra i przesunął się pod nią, przygotowując do podniesienia. Po chwili zatrzymał się jednak i oblizał usta, gdy coś najwyraźniej przyszło mu do głowy. Patrząc na nią płonącymi oczami, uśmiechnął się powoli, pochylając się do przodu, aby polizać brzeg jej ucha i delikatnie uszczypnąć płatek, po czym wyszeptał: 

– Na kolana, Hermiono…

Położyła się na łóżku, drżąc w rozkosznym oczekiwaniu; zrobiła to, o co prosił i ostrożnie ułożyła się na czworakach, obracając się by patrzeć przez ramię, gdy za nią ukląkł. Severus złapał równowagę, opierając jedną rękę na jej plecach, a drugą chwytając swój członek. Pochylił się, powoli w nią wchodząc, aż mógł przenieść swój ciężar na ramiona i zginając biodra wsunął się w nią cały. Tłumiąc jęk na to doznanie, naparła niego i oddychając nierówno dopasowywała się do nowego kąta.

Na początku jego ruchy były powolne i delikatne, co pozwoliło jej przyzwyczaić się do nowej pozycji, dopóki nie zaczęła kołysać się z każdym powolnym pchnięciem, starając się nie jęczeć.  Wyprostował się, całując jej ramię i lekko przygryzając, po czym chwycił ją za biodra i zaczął mocno się poruszać. Pojękując cicho, odepchnęła się, by go napotkać i zadrżała, czując narastające w całym ciele napięcie. Tak blisko, tak blisko… 

– O Boże – sapnęła, przygryzając wargę, po czym krzyknęła, gdy w końcu osiągnęła szczyt. Nie mogąc dłużej utrzymać się na ramionach, opadła na łokcie.

Kiedy pod nim drżała Severus przestał się ruszać i ześlizgnął jedną rękę po jej plecach. Pochylając się lekko do przodu, wplątał dłoń w jej włosy, delikatnie ale stanowczo podciągając jej głowę do góry; po chwili zwiększył nacisk, ponownie podciągnął ją na czworaka, drugą ręką obejmując talię i odchylił się do tyłu, aby przesunąć ich oboje na kolana. Trzymając rękę w jej włosach, cofnął jej głowę, całując napiętą skórę na szyi i przygryzając gardło. Znów zaczął się ruszać; tym razem jego druga ręka przesunęła się wyżej, by objąć jej pierś, a palce odnalazły sutek, gdy wbił się w nią jeszcze raz. Zamykając oczy, oddała się rozkoszy, słysząc, jak jego nierówny oddech staje się cięższy, aż w końcu uwiązł mu w gardle; ugryzł ją w ramię wystarczająco mocno, by zostawić ślad i głośno wykrzyknął, dochodząc.

Wtulając się później w jego ramiona, Hermiona westchnęła zadowolona i zrelaksowana; chociaż uprawianie z nim seksu było niesamowite, to właśnie tę intymność po akcie ceniła najbardziej. To były jedyne chwile, kiedy Severus wydawał się naprawdę odprężony. Nie potrwają długo; rano znów stanie się spięty, zestresowany i ponury; ale przez te kilka godzin był spokojny i szczęśliwy. 

– Tak lepiej – wymamrotała, ponownie wzdychając.

Zachichotał ospale. 

– Jak zwykle cieszę się, że mogłem pomóc.

– To był trochę dziwny dzień – zauważyła leniwie, zamykając oczy. – Myślałam, że coś się będzie działo, kiedy zobaczyłam ilu ludzi tu jest, ale wygląda na to, że nikt nic nie robi. Poza gapieniem się na ciebie – dodała z nutą pytania w głosie.

– Wiem. Jeszcze się tym nie martw.

– Więc wiesz dlaczego.

– Podejrzewam, owszem, ale nie mam pewności.

– I nie zamierzasz mi powiedzieć. Czy już tego nie przerabialiśmy, Severusie? – zapytała z wyrzutem.

– Jeśli mam rację, wkrótce się dowiesz. A jeśli się mylę, nie musisz się martwić. – Ziewnął. – Chyba żadne z nas nie spało wczoraj zbyt wiele, a za kilka godzin będziesz musiała wrócić do swojego pokoju. Odpocznij trochę, Hermiono. Martwienie się nie zabierze jutrzejszych problemów, ale odbierze dzisiejszy spokój.

 

Następnego dnia Severus z pewną niechęcią otworzył zaspane oczy; nic na tym świecie nie sprawi, że polubi poranki. Co prawda, teraz kiedy zwykle budził się z piękną, nagą kobietą w łóżku stały się o wiele przyjemniejsze, ale tę przyjemność przesłaniał dzisiaj fakt, że wkrótce będzie musiała wymknąć się z powrotem do swojego pokoju. Wpierw jednak pozwolił sobie na kilka minut nacieszenia się jej dotykiem, ciepłą gładką skórą, miękkimi krągłościami i szalenie kręconymi włosami, które rozsypały się wszędzie; przetrwanie dzisiejszego dnia będzie wymagało wyrycia tego wspomnienia w pamięci. Tak, wiedział dokładnie dlaczego Zakon się zebrał i dlaczego wciąż się na niego gapili, a gdy tylko się obudził, poczuł, że jego czas się skończył. Nie będzie to przyjemne i zapewne będzie bardzo mocno potrzebował Hermiony.

Niechętnie podparł się na łokciu, odgarniając brązowe włosy i pochylając się do przodu, by pocałować lekkiego siniaka, którego przypadkowo zostawił zeszłej nocy na jej ramieniu. 

– Hermiono – wymamrotał. Jego głos przypominał szorstki od snu pomruk. – Czas wstać.

Jej senny dźwięk protestu sprawił, że się uśmiechnął, zanim ziewnęła i powoli przekręciła się, by zamrugać ociężałymi powiekami. 

– Nadal jest ciemno, Severusie – poskarżyła się.

– Zaraz będzie jasno. Musisz wrócić do swojego pokoju, zanim ktokolwiek się obudzi – przypomniał, skrycie zadowolony z niechęci w jej oczach. Gdyby to od niego zależało, żadne z nich nigdy nie wyszłoby z sypialni, ale niestety rzeczywistość znów musiała się wtrącić.

Wymamrotała coś, co brzmiało, jakby nauczyła się tego od niego, po czym skinęła głową i usiadła, przeciągając się. Severus mógł dzięki temu przez chwilę podziwiać jeszcze lepszy widok na jej piersi. I tak pogodził się już z koniecznością wzięcia zimnego prysznica. Po chwili sam usiadł i podrapał się po nadgarstku, próbując powstrzymać ziewanie. No to zaczynamy.

 

Zwlekał tak długo jak mógł, zanim zszedł na dół ponuro pewien tego, co tam zastanie. Fineas pojawił się na krótko, kiedy się ubierał; portret nic nie mówił, ale wyraz jego twarzy potwierdził podejrzenia Severusa. Poświęciwszy chwilę na korytarzu, by upewnić się, że wszystkie jego zabezpieczenia są na swoim miejscu, wziął głęboki oddech i wszedł do kuchni prosto w przygaszoną atmosferę. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, oceniając swoje otoczenie.

Większość członków Zakonu była obecna, ale nie wszyscy. Nie widział młodszych Weasleyów za wyjątkiem Ronalda i Williama; Poppy też tam nie było, ale to miało sens. Zapewne przebywała na górze w pokoju chorego. Hermiona siedziała ze swoimi przyjaciółmi po drugiej stronie pomieszczenia, obserwując go ze zmartwieniem i ściskając dolną wargę między zębami; z wyrazu jej twarzy mógł wywnioskować, że nie wiedziała co się dzieje, podobnie jak chłopcy.

Jednak wszyscy inni dobrze wiedzieli. Wpatrywali się w niego, ale żadne nie mogło spojrzeć mu w oczy. Zarówno Molly, jak i Minerwa popatrzyły na podłogę, gdy tylko na nie zerknął; inni również odwracali wzrok. Jedynie Lupin próbował patrzeć na niego z góry; zgasił wilkołaka piorunującym spojrzeniem i zrobił krok naprzód, zakładając ręce na piersi i rozglądając się beznamiętnie w oczekiwaniu. Nie miał zamiaru wykonywać pierwszego ruchu. Jeśli naprawdę chcieli tego od niego wymagać, musieli zapracować. W końcu uniósł brew, a Minerwa pękła.

– Dzień dobry, Severusie.

– Wątpię – odpowiedział spokojnie. – Cóż?

Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości, żeby odwrócić wzrok. 

– Z Albusem jest… o wiele gorzej. Miał ciężką noc, a Poppy mówi… to już nie potrwa długo. Ja… wszyscy się pożegnaliśmy. Harry widział się z nim wczoraj. Teraz…

Severus zerknął przelotnie na Pottera, rozpoznając po wyrazie twarzy chłopca, że ​​starzec nie czuł się wystarczająco dobrze, by prowadzić jakąkolwiek rozmowę. Nieważne, portret starego drania zachowa wystarczająco dużo swojej osobowości, by w razie potrzeby użyć go później do terapii. Trio wciąż wyglądało na oszołomione.

Powoli odwrócił się w stronę Minerwy. 

– A co to ma wspólnego ze mną? – zapytał miękko.

– Wiesz, co to ma z tobą wspólnego, Severusie – odpowiedział cicho Lupin. 

Tak bardzo chciał, żeby wilkołak nie użył jego imienia. W końcu nigdy tego nie zrobił, kiedy byli w szkole.

Odmówił ponownego spojrzenia na Hermionę; słyszał, jak wzięła głęboki wdech i wiedział, że właśnie domyśliła się, co nadchodzi. Wnosząc ponownie bariery Oklumencji poczuł, jak jego wyraz twarzy zamyka się w sztywnych liniach. 

– Powiedzcie to – odparł chłodno. – Wszyscy jesteście zbyt tchórzliwi, żeby to zrobić, więc przynajmniej możecie to wyartykułować. Poproście jak należy.

Cisza rozbrzmiewała napięciem i cierpieniem.

W końcu Minerwa odchrząknęła i westchnęła, wciąż nie potrafiąc na niego spojrzeć. 

– Proszę, Severusie. Albus bardzo cierpi. My… chcemy, żebyś… zapewnił mu spokojny koniec.

– Powiedzcie. To.

Żadnych eufemizmów; żadnych pocieszających kłamstw. Chciał, żeby wiedzieli, o co proszą. I tak ostatecznie by do tego doszło – czuwała nad tym Wieczysta Przysięga. Jego nadgarstki już nie swędziały, lecz paliły, ale nie było powodu, by o tym wiedzieli. Chciał, żeby pomyśleli konkretnie o tym, czego od niego żądają.

Hermiona przełknęła ciężko. To musi ją boleć; Dumbledore był jej przyjacielem przez długi czas. Severus nie chciał czuć litości, nie teraz. Nie mógł sobie na to pozwolić. 

– Chcemy, żebyś go zabił – powiedziała w końcu z godnością w głosie, którą mógłby szanować.

Rzucił Hermionie ostre spojrzenie prosto z najlepszego repertuaru profesora Snape’a, zamrażając ją w miejscu; nie mogła go teraz bronić. Chłopcy patrzyli z przerażeniem; odwrócił od nich wzrok i obrzucił całe pomieszczenie wyniosłym spojrzeniem. 

– Jak sobie życzycie – powiedział z pogardą, odwracając się. To były bzdury; każdy, kto zdał eliksiry na czwartym roku, mógł uwarzyć środek uspokajający wystarczająco silny, by jego przedawkowanie zapewniło spokojną śmierć. Nawet jeśli żaden z nich nie mógł zmusić się do użycia Klątwy Zabijającej, istniały inne sposoby. Sam Severus nie miał zamiaru używać Avady Kedavry; chciał najpierw uciąć sobie ze starym draniem małą pogawędkę.

– Czekaj. Zamierzasz zrobić to teraz? – wypalił Lupin.

Odwrócił się, wykrzywiając usta. 

– Czy jego dolegliwość stanie się mniej śmiertelna, jeśli najpierw pozwolę wam wszystkim biadolić przez kolejne dziesięć minut? To już ciągnie się wystarczająco długo.

– Ale… – zawahał się wilkołak. – Naprawdę możesz to zrobić, Severusie? Iść na górę i… i zabić go, tak po prostu?

Patrząc na ostatniego Huncwota poczuł się bardzo, bardzo zmęczony. 

– Czas się przekonać.

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLIVGoniąc Słońce – Rozdział XLVI >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 11 komentarzy

  1. Jak brzmi Merlinie xDD naprawę brakuje, żeby ktoś tam teraz wszedł do środka. Hm może McGonagall? Zmarłaby jeszcze szybciej niż Dumbledore XDWróć do czytania

  2. To jest chyba jeden z lepszych wątków tego opowiadania – Severus, na którego spada zadanie zabicia Dumbledora i co jest totalną ironią lodu, jest to prośba od Zakonu xdWróć do czytania

  3. entuzjazm pani na kasie, która wciska ludziom drobiazgi, bo jej kazali – a nie wróć – to są moje teksty do tej biednej pani „nie, nie potrzebuję szamponu, nie, nie mam karty stałego klienta, zapłacę karą, nie trzeba potwierdzenia” 🙂Wróć do czytania

Dodaj komentarz