Goniąc Słońce – Rozdział III

Goniąc Słońce – III

„Zobacz moją samotność
Gdzie kiedyś była prawda, teraz jest zwątpienie
Dotknij mojej torturowanej skóry
Rozdartej od wewnątrz i od zewnątrz…”

Divine Comedy „Death of Supernaturalist”

 

Aż do soboty Hermiona nie mogła wrócić do lektury, a i to jej się udało tylko dlatego, że wmówiła chłopakom, iż to ten dzień miesiąca i chce iść wcześniej do łóżka. Tak jak się spodziewała, nie pytali o nic więcej; używała tej wymówki od kilku lat, a oni nawet nie zauważyli, iż ów dzień miesiąca zdarzał się raz na 10 dni, co skutkowałoby poważnymi problemami ze zdrowiem. Ułożywszy się wygodnie na raz jeszcze otoczonym zaklęciami łóżku, wyciągnęła akta z kieszeni, przywróciła je do ich pierwotnego rozmiaru i przekartkowała do września 1975 roku.

Piąty rok nauki Snape’a był podobny do poprzednich lat; semestr zaczął od niedowagi i obrażeń, przynajmniej raz w tygodniu wpadał w kłopoty i przy tych okazjach Madame Pomfrey notowała uwagi dotyczące jego starszych obrażeń, które ewidentnie sam leczył. Podczas semestru letniego dopadł go stres egzaminacyjny; ilość obrażeń zmniejszyła się, ale za to były bardziej okrutne. Hermiona odwróciła stronę, spodziewając się ujrzeć początek nowego roku szkolnego, lecz znalazła ostatnie zdarzenie z semestru letniego.

Notatki: Nie jestem pewna, co się stało. Diagnostyczne zaklęcie wykazało, iż nałykał się mydła i że ma pokaźnego i rozległego siniaka (najprawdopodobniej w kształcie kręgu wokół kostki; był przetrzymywany?); są też inne obrażenia, które sam zaleczył. Dowody wskazują, że było wielu świadków wydarzenia – duża ilość uczniów unikająca kadry jest zawsze złym znakiem. Severus odmówił skomentowania tego, ale wydawał się przygnębiony, a nie smutny, co było wyjątkowe jak na niego. Próbowałam porozmawiać z panną Evans; nie patrzyła mi w oczy i powiedziała, że nic nie wie. Wydaje mi się, że się pokłócili. Mam nadzieję, że przez lato dojdą do porozumienia – wydaje mi się, iż ona ma na niego dobry wpływ.

Zamyślona Hermiona przewróciła stronę i przeskanowała wzrokiem zapis z września 1976 roku, spodziewając się tego samego, co na początku poprzednich lat; myliła się.

Notatki: Brak znacznej utraty wagi i urazów – ewidentnie zmieniły się warunki w domu. Zmienił się poziom hormonów, zwłaszcza testosteronu – możliwa utrata dziewictwa?

Hermiona poruszyła się niespokojnie – na prawdę nie chciała nic wiedzieć o życiu seksualnym Snape’a i dziwnym była świadomość, że Uzdrowiciel może również mieć takie informacje. Wiercąc się, dziewczyna przewróciła następną stronę, przygotowana do zamknięcia akt, jeśliby zobaczyła dalsze zapiski w tym temacie. Na całe szczęście nie było już o tym wzmianek.

Mimo tego ogólne wrażenie nie zmieniło się na lepsze. Severus nadal jest wycofany, ale wydaje się, że jest bardziej zły i przyjął postawę obronną; jest w nic coś twardego, sztywnego. Zapytałam go jak mu minęło lato i ledwo odpowiedział; zapytałam jak się ma panna Evans i powiedział, że nie wie. Wychodzi na to, iż się nie pogodzili. Szkoda. Chłopak nadal jest przygnębiony z tego powodu. Podejrzewam, że to będzie ciężki rok.

To było mało powiedziane. Pierwsze zdarzenie miało miejsce tydzień później. Według świadków doszło do kłótni Severusa z Huncwotami, co zaowocowało przeklęciem przez Snape’a Lupina, a to atakiem na niego ze strony Jamesa i Syriusza. Hermiona przeczytała jeszcze o kilku takich wydarzeniach; najwidoczniej Snape nie był już w konflikcie ze swoim Domem i skupił swoją energię na wojnie z Huncwotami, która robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Część z użytych klątwa była mroczna – było kilka odniesień do klątwy tnącej, której Madame Pomfrey nie znała, a która była ciężka do leczenia – i konfrontacje były coraz bardziej agresywne.

Na końcu listopada Hermiona znalazła stronę gęsto zapisaną przez pielęgniarkę – co się stało, do pioruna? Przejrzała następne strony i okazało się, iż całe wydarzenie jest opisane na trzech stronach. To musiało być coś poważnego. Nagle przypomniała sobie Wrzeszczącą Chatę – to musiało być to zdarzenie, gdzie Snape po raz pierwszy spotkał przemienionego Lupina. Słyszała tylko urywki na ten temat; najogólniej mówiąc, nie udał się dowcip, ale wściekły Snape twierdził, iż inaczej to wyglądało. I chyba było coś o ratującym go Jamesie Potterze?

Na chwilę przerywając czytanie, przebrała się w piżamę, umyła zęby i raz jeszcze umościła się na łóżku. Skoro to był długi zapis, musiała się wygodnie ułożyć; miała przeczucie, że musi się na tym skoncentrować. Zapis Madame Pomfrey był w stylu pamiętnika, a nie medycznych zapisków.

Dzisiaj zostałam obudzona przez spanikowanego Jamesa Pottera. Katastrofa; Severus dowiedział się o likantropi Lupina w najgorszy z możliwych sposobów. James przyznał mi się do tego, że on, Syriusz Black i Peter Pettigrew od kilku lat wiedzieli o chorobie przyjaciela, ale nigdy nic nikomu nie powiedzieli. Wyszło na to, że Severus zauważył, iż coś ukrywają i spędził trochę czasu na odkrywaniu tajemnicy. James nie chciał mi powiedzieć prawdy, ale ostatecznie wyznał, że Syriusz powiedział Severusowi jak przejść pod Bijącą Wierzbą – nie poinformował go jednak o tym, co się znajduje na końcu tunelu. Gdy tylko James się dowiedział o tym, ruszył za Severusem, ale spóźnił się. Udało mu się wyciągnąć Severusa spod łap wilkołaka.

Dzięki Opatrzności, fizycznie Severusowi nic się nie stało – nie został ugryziony, choć niewiele do tego brakowało. Nie mogę nic z niego wydusić – jest przerażony. Nigdy go nie widziałam w takim stanie, a do tego dochodzi szok. Postanowiłam go uśpić, żeby przespał to, co najgorsze. Rano Dyrektor będzie rozmawiał z Syriuszem, Jamesem i Remusem, choć wątpię, żeby Lupin cokolwiek pamiętał – za to będzie przerażony, gdy dowie się jak niewiele brakowało, by zaatakował kogoś. Jak już będziemy wiedzieli coś więcej, przyprowadzę Severusa i zobaczymy jak on się czuje. Mam złe przeczucia co do tego.

 

Wychodzi na to, że miałam rację. Dzisiejszy dzień jest najgorszym w całej mojej karierze, a byłam przekonana, że widziałam już wszystko. Nigdy nie byłam tak zła na Dyrektora.

O świcie udałam się do Wierzby Bijącej, żeby zabrać Remusa i po drodze delikatnie opowiedziałam mu część wydarzeń – że uczeń chciał przejść tunelem i zobaczyć go przemienionego. Zapewniłam go, że nikogo nie skrzywdził, wyleczyłam jego zwykłe zadrapania i małe rany, po czym zaprowadziłam chłopaka do Dyrektora, który miał mu opowiedzieć wszystko w towarzystwie Jamesa i Syriusza. Okazało się, iż Syriusz celowo powiedział Severusowi, że jeżeli tej nocy przejdzie tunelem pod Wierzbą – wyszczególnił ostatnią noc, noc pełni księżyca; nie ma mowy o żadnej pomyłce – to znajdzie to, co Huncwoci ukrywają. Na nieszczęście Severus mu uwierzył; chciałabym, żeby po raz kolejny źle zrozumiał to, co mu Syriusz powiedział.

James był w szoku. Powiedział nam, że Syriusz chodził zadowolony i przyznał mu się, że wymyślił sposób jak odstraszyć od nich Severusa na dobre; kiedy Jamesowi udało się wyciągnąć z niego, co zrobił, uświadomił sobie, że Remus nieświadomie zabije Severusa i pobiegł za Ślizgonem. Dogonił go na końcu tunelu; kłócili się i hałas przyciągnął wilkołaka. Nie mam pojęcia jak udało im się uciec.

Przez jakiś czas Dyrektor rozmawiał z trzema Gryfonami, po czym poprosił, żebym przyprowadziła Severusa, aby poznać jego wersję wydarzeń. Przyprowadziłam go. Severus nadal był pod wpływem szoku; nie mam pojęcia, co miał nadzieję znaleźć, ale wilkołak nie był na liście. Nadal był przestraszony, choć bardzo się starał, żeby tego nie okazać. Tak to jest, kiedy mężczyźni próbują udawać starszych niż są, a mimo to się zdradzają; bardzo rzadko mogłam go zobaczyć w takim stanie. Severus nadal ma luki w pamięci i nie jest do końca sobą, ale potwierdził, że Syriusz nie dość, iż podał mu informację jak przejść obok Wierzby, to również, kiedy dokładnie to zrobić. Pamięta również, że spotkał wilkołaka. Właśnie to powiedziałam Dyrektorowi i byłam obecna podczas jego rozmowy z chłopakiem.

W tym miejscu charakter pisma mediwiedźmy się zmienił. Był bardziej niewyraźny i widać było, że pisała go drżącą ręką. A to było złym znakiem, stwierdziła Hermiona, czytając dalej.

Jego pierwsze słowa do chłopaka były następujące: „Panie Snape, musi mi pan przysięgnąć, że nikt się nie dowie o tym, co się stało”. Potem zaczął tłumaczyć, że jeśli ktokolwiek dowiedziałby się, iż Remus jest wilkołakiem, chłopak zostałby wyrzucony ze szkoły, co byłoby niesprawiedliwe, skoro to nie jest wina Remusa, a przecież środki bezpieczeństwa były wystarczające – wilkołak nie mógł się wydostać i nikt nie wiedział, jak wejść do środka. Dyrektor nie zapytał Severusa ani jak on się czuje, ani czy wszystko jest dobrze. Nie okazał również żadnego zainteresowania ani troski o chłopaka. Podczas gdy mówił, ja obserwowałam twarz Severusa; dopiero po kilku chwilach zrozumiał, co się dzieje. Mimo iż był oszołomiony i częściowo wciąż w szoku, dokładnie zobaczyłam ten moment. Wyraz jego twarzy był okropny; nigdy nie widziałam takiego spojrzenia. Pełnego zdrady. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę takiego widoku.

Kiedy Dyrektor skończył, Severus grzecznie (zbyt grzecznie) zapytał, co się stanie z Syriuszem. Zdziwiony dyrektor odpowiedział, że Syriusz, oczywiście, zostanie ukarany szlabanem za kiepski dowcip. Po rozmowie z Gryfonami doszedł do wniosku, iż intencją chłopaka było jedynie przestraszenie Severusa i skoro żadna szkoda się nie stała, to będzie jego jedyną karą.

Nie wierzę, że Dyrektor tak lekko do tego podszedł, dlatego nie jestem zaskoczona, iż Severus nie mógł tego zaakceptować. Chłopak zmarkotniał i powiedział, że Syriusz próbował go zabić. Bez ogródek Dyrektor powiedział mu, żeby nie robił dramatu, że się myli, bo Syriusz nie chciał go skrzywdzić. Nastrój Severusa jeszcze bardziej się pogorszył i zapytał, co by się stało, gdyby komuś o tym powiedział i – w to najtrudniej mi uwierzyć – Dyrektor powiedział mu, że w takim wypadku zostanie wydalony ze szkoły. Chyba że przysięgnie, iż nikomu o tym nie powie. Wtedy jego pamięć nie będzie wyczyszczona.

Nie wiem, jak mam opisać to, co stało się później, żeby to nie zabrzmiało zbyt dramatycznie, ale zobaczyłam, jak coś umiera w oczach Severusa. Zawsze miał niezwykłe oczy i ciężko było z nich cokolwiek wyczytać. Obserwowałam go bardzo dokładnie. Wyglądał na bardzo zranionego, niemalże sparaliżowanego i skrzywdzonego w sposób, którego nie do końca rozumiałam – jednakże nie był zaskoczony. To właśnie było najgorsze. Coś się w nim złamało i zobaczyłam, jak wiecznie obecny w nim gniew znika. Jakby stracił serce. Wyglądał na pokonanego, gdy składał przysięgę Dyrektorowi o zachowaniu milczenia.

Wtedy interweniowałam i powiedziałam Dyrektorowi, żeby przestał denerwować mojego pacjenta. Wyglądał na zawstydzonego, gdy już Severus wyszedł. Zatrzymałam chłopaka na obserwacji na kilka dni, choć nie było co obserwować; w ogóle się nie ruszał, chyba że musiał skorzystać z łazienki. Siedział na łóżku, tuląc do siebie kolana i gapiąc się bez wyrazu na ścianę. Nie mam pojęcia o czym myślał, co czuł. Jedynie moje wyobrażenia, które były błędne w tym wypadku. To nie jest ani zwyczajny chłopak, ani zwyczajny wypadek. Miał bardzo niespokojny sen, zapewne zakłócany przez koszmary; kiedy ponownie poszłam sprawdzić, co z nim, był już obudzony i siedział w swojej zwykłej pozycji. Jedyną różnicą był fakt, iż nie gapił się już na ścianę, lecz na księżyc za oknem.

Sama muszę iść spać. Rano znowu sprawdzę, co z nim, a potem będę musiała wypuścić go na zajęcia.

 

Severus wyszedł na śniadanie, choć nie oczekiwałam, że zje dużo; wczoraj nic nie jadł. Nie jest już w szoku, ale daleko mu do wyzdrowienia; jest cichy i nie chce mi spojrzeć w oczy. Chowa twarz za włosami w sposób, którego nie widziałam u niego od kilku lat. Jest blady i wycofany. Nie podoba mi się również wyraz jego oczu – są puste; ukrywa to, co czuje.

Myślę, że za dwa lata dołączy do Śmierciożerców. Pełen żalu i urazy zasili szeregi Sami-Wiecie-Kogo. A najgorsze jest to, że nie sądzę, bym mogła go za to winić.

Hermiona wolno opuściła książkę i sięgnęła pod poduszkę po chusteczkę. Płakała. Czyli oświadczenie Snape’a na ich trzecim roku, było prawdziwe, choć fakt, iż był przerażająco wściekły nie wpłynął pozytywnie na to stwierdzenie i mu nie uwierzyli. Syriusz naprawdę próbował go zabić. Nie dość, że nie otrzymał odpowiedniej kary za to, to jeszcze Snape’owi grożono wydaleniem ze szkoły i zmodyfikowaniem pamięci. Tak naprawdę, w ten sposób Dumbledore oznajmił Snape’owi, że jego życie nie jest nic warte, a jego śmierć byłaby tylko małą niedogodnością.

– Mój Boże. – wyszeptała do Krzywołapa. Wciąż drżała po tym, co przeczytała. – Nic dziwnego, że tak bardzo nienawidzi Huncwotów.

Nie dziwnym było, że wydał sekret Lupina całej szkole – po raz kolejny został zaatakowany przez wilkołaka, tym razem broniąc studentów. I po raz kolejny Syriusz się wykpił od kary. Okoliczności były zupełnie inne, ale nic dziwnego, że Snape był taki… obłąkany.

Wytarła oczy i wydmuchała nos. Wiedziała, że nie jest w stanie nic więcej dzisiaj przeczytać. Miała przeczucie, że od tego momentu zapiski będą jeszcze gorsze.

– Choć z drugiej strony i tak nie jestem w stanie zasnąć, więc równie dobrze mogę doczytać resztę. Jeśli dzisiaj skończę, jutro będę mogła pójść do Madame Pomfrey i z nią porozmawiać. Muszę z kimś o tym porozmawiać, bo inaczej zwariuję i nie będę mogła spokojnie spojrzeć na Snape’a. – powiedziała kotu. Próbowała sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby zaczęła płakać nad nim na Eliksirach. Nie udało jej się to.

Powoli ponownie otworzyła książkę na kolejnej notce datowanej na Grudzień, z większą niechęcią niż kiedykolwiek czuła przed czytaniem czegoś nowego.

Notatki: Severus został przyniesiony nieprzytomny w środku nocy przez profesor McGonagall. Został znaleziony na korytarzu na trzecim piętrze. Bardzo mocno krwawił. Kilka bardzo głębokich nacięć na obydwu nadgarstkach; żadnego śladu magii – to nie było tnące zaklęcie. Niedaleko niego został znaleziony mugolski scyzoryk. Wszystkie ślady wskazują na samookaleczenie, ale nie mogę być pewna, dopóki nie odzyska przytomności.

Nie muszę już pytać Severusa. Wyglądał na rozczarowanego, gdy się obudził, a potem stracił wszelki wyraz twarzy. Ewidentna próba samobójcza. Mogłabym to uznać za próbę zwrócenia na siebie uwagi, ale cięcia były głębokie i precyzyjne, i został znaleziony na korytarzu, który rzadko był patrolowany – szczęście, że Minerwa go znalazła. Wybrał dziwną metodę, ale zdecydowanie chciał popełnić samobójstwo. Gdybym była pewna, że Dyrektor cokolwiek zrobi, porozmawiałabym z nim. Poza obserwowaniem Severusa, nic więcej nie mogę dla niego zrobić. Mam nadzieję, że nie będzie jeszcze raz próbował, bo obawiam się, iż tym razem udałoby mu się to.

– O Boże. – wyszeptała raz jeszcze. Madame Pomfrey powiedziała jej, że próbował popełnić samobójstwo dawno temu, gdy był młodszy, ale nie sądziła, że był aż tak młody. Sama niedługo kończyła szesnaście lat, ale nie mogła nawet wyobrazić sobie, że próbowałaby popełnić samobójstwo z jakiejkolwiek przyczyny. Jednak jej życie w niczym nie przypominało jego przejść.

Zamknęła oczy i spróbowała sobie to wyobrazić; być bitym i wykorzystywanym w domu, być obiektem znęcania się w szkole, które zawsze kończyło się kłopotami bez względu na to, kto był prowodyrem i mieć trzech, czterech przeciwników na raz. Stracić przyjaźń jedynego przyjaciela, a potem ktoś próbuje cię zabić i nie zostaje za to ukarany. Odkryć, że twoje życie nic nie znaczy nawet dla osób, które powinny się o ciebie troszczyć… Hermiona zaczęła wyraźniej postrzegać dlaczego Snape poszedł w jedynym kierunku, który wydawał się w takiej sytuacji najlepszym wyborem.

Ponownie wycierając oczy, spojrzała na książkę. Czy to było wołanie o pomoc? Patrząc na wszystkie fakty, zrobił wszystko, żeby nie został znaleziony, ale były lepsze metody na zabicie się. Nawet w składziku studentów były składniki na trucizny. Klątwa tnąca była skuteczniejsza niż nóż. Mógł też spróbować rzucić się z Wieży Astronomicznej. Albo odczekać kilka dni i dać się zabić przez wilkołaka, co, w dosyć makabryczny sposób, byłoby ironicznie poetycką sprawiedliwością.

Czuła się chora traktując to tak lekko, ale drugą opcją było szaleństwo. Jeśli jego życie naprawdę tak wyglądało… Biorąc pod uwagę okoliczności, Snape był miłym i rozsądnym mężczyzną. Ktoś inny na zawsze stałby się socjopatą, zamiast tylko być nim od czasu do czasu. Przełknąwszy, czytała dalej.

Następne przypadki były zapisane tylko dlatego, że Snape był prowodyrem; przez jakiś czas nie był zraniony. Najprawdopodobniej Huncwoci byli w nieładzie po wypadku, co ich osłabiło. Tuż przed Bożym Narodzeniem Syriusz został znaleziony mocno pobity i nieprzytomny na korytarzu; Snape nie próbował nawet zaprzeczać i miał ślady świeżo wyleczonych otarć na kłykciach, i choć wydawało się niemożliwym, że sam tak kompleksowo pobił Blacka, odmówił podania jakichkolwiek nazwisk współsprawców. Dwa dni później Peter Pettigrew spadł ze schodów na skutek rzucenia zaklęcia wiążącego nogi. Pociągnął ze sobą Lupina. Dopiero w marcu Huncwoci się ożywili; kłótnia podczas Zaklęć przerodziła się w bójkę i czwórka Huncwotów wraz z ich Ślizgońską ofiarą potrzebowała pomocy medycznej.

Stało się jasne, że zaczęła się wojna między nimi. Skłóceni uczniowie byli ostrożni, by nie zostać złapanym, ale gdy przyszło do sprawdzenia stanu zdrowia przed wakacjami, okazało się, iż Snape miał dużo poważnych obrażeń w różnym stopniu leczenia. Gniew z chłopaka aż promieniował.

Na początku siódmego roku nauki był zapis incydentu sprzed oficjalnego rozpoczęcia nauki; według świadków Syriusz i Pettigrew szydzili ze Snape’a i prowokowali go na Peronie 9 i ¾, dopóki ten ich nie zaatakował przed całą szkołą. James i Lupin ruszyli na pomoc swoim kolegom wraz z połową Gryffindoru, więc również Ślizgoni pospieszyli do pomocy. Walka została przerwana przez obsługę peronu i pociągu, a Snape musiał zostać powstrzymywany siłą.

Po tym wpisie było kilka opisujących inne nieprzyjemne wydarzenia, w których głównymi bohaterami byli Snape i Syriusz, okazyjnie również Pettigrew, ale po Bożym Narodzeniu wszystko ustało. Wydawało się, że Snape zapadł się pod ziemię. Nie było wątpliwości, iż konflikt nadal trwał, ale aż do Wielkanocy Snape nie pojawił się w Skrzydle Szpitalnym. Wtedy też Madame Pomfrey zanotowała, że Snape miał kilka paskudnych blizn i że sam się leczył; robił to dużo lepiej niż chłopak w tym wieku powinien umieć – lub też potrzebował umieć. Cokolwiek działo się dalej, nie działo się publicznie; nie było żadnych więcej obrażeń.

Ostatnia notatka pochodziła sprzed lata 1978 roku.

Ostatnie notatki: Severus Snape ukończy szkołę jako najlepszy uczeń i podąży śladami swoich kolegów z Domu; przyłączy się do Sami-Wiecie-Kogo. Był wycofanym, zaniedbanym i nieszczęśliwym chłopcem, który stał się wycofanym, zaniedbanym i gniewnym młodym mężczyzną. Hogwart go zawiódł. Nie spodziewam się go więcej zobaczyć.

 

Gdy Hermiona skończyła czytać, raz jeszcze zasnęła wyczerpana łzami. Nie chciała się z nikim widzieć następnego ranka, więc ponownie zaaplikowała maść, którą dostała od Snape’a, mimochodem zauważając, iż siniaki były coraz mniejsze, szybko się ubrała i zamiast iść na śniadanie, udała się do Skrzydła Szpitalnego. Madame Pomfrey nie była zaskoczona widząc dziewczynę. Zaprowadziła ją do swojego gabinetu, poczęstowała herbatą, delikatnie zabrała jej akta medyczne Snape’a i schowała je na ich miejsce, po czym usiadła na krzesełku naprzeciwko Gryfonki.

– Przykro mi, moja droga. Wstrząsająca lektura, nieprawdaż?

– Jest okropna. – cicho powiedziała Hermiona. Wpatrzyła się w swoją herbatę i zadrżała. – Ja… Nikt nie powinien przechodzić przez… to.

– Owszem. – cicho zgodziła się pielęgniarka. – Pod wieloma względami profesor Snape był jedną z największych porażek Hogwartu. Jednakże musi pani zrozumieć, panno Granger, że to nie jest cała historia. Było jeszcze wiele wypadków i zdarzeń, o których nie miałam pojęcia, i często nie było żadnego dowodu na to, co się działo.

– Ale Wrzeszcząca Chata… to, co zrobił dyrektor. – dziewczyna przełknęła. – Profesor Snape właśnie tak przedstawił nam wydarzenia tego wieczoru gdy byliśmy na trzecim roku. Nikt z nas mu nie uwierzył. Był przerażająco wściekły. Tak jakby stracił rozum. Nigdy nie widziałam aż tak wściekłego człowieka. – przerażające było odkrycie, że ich zimny, powściągliwy nauczyciel miał w sobie tyle surowych i zmiennych emocji.

– Były różne powody. – delikatnie, lecz stanowczo powiedziała jej Madame Pomfrey. – Nadal nie zgadzam się z decyzjami profesora Dumbledore’a, ale były ku temu powody. Próbował chronić Gryfonów; miał rację, że Remus nie zasłużył na wydanie, zawsze był wielce dumny, iż członek słynnego Domu Blacków nie trafił do Slytherinu i lubił Huncwotów. To nie miał być atak na profesora Snape’a, chociaż nie dziwię się, iż tak to potraktował.

– Przez to próbował się zabić.

– Najprawdopodobniej masz rację. – zgodziła się mediwiedźma. – Ale podejrzewam, że to nie była jedyna przyczyna. To również nie był poważny zamach na życie. Gdyby profesor Snape naprawdę chciał się zabić, nawet jako szesnastolatek wiedział jak to porządnie zrobić. Rozmawiałam z nim o tym kilka lat później.

– I co powiedział? – wyszeptała dziewczyna, spoglądając na Madame.

– Że postanowił zostawić to szczęściu. Nie troszczył się wtedy o to, czy będzie żył czy nie. Tak przynajmniej twierdził. Wybrał więc sposób, który mógł się skończyć w dwójnasób. Gdyby ktoś go znalazł w odpowiednim czasie, przeżyłby. Jeśli nie, umarłby. Powiedział, że nie troszczył się o to, jak ta próba się skończy.

– Nie wierzy mu pani?

– Mówiąc szczerze, nie wiem, panno Granger. Profesor Snape nie postrzega świata w taki sam sposób jak inni ludzie; a jednak sama się pani przekona, że szesnastoletni chłopcy są zdolni zrobić melodramat i mieć w sobie spore pokłady gniewu. Uważam, że profesor troszczył się i chciał żyć. Uważam, że nie chciał sam podejmować tej decyzji i pozostawił ją Losowi.

Przez chwilę Hermiona rozmyślała, popijając herbatę.

– Dlaczego mówi mi pani o tym wszystkim, Madame Pomfrey? – w końcu zapytała. – Dlaczego dała mi pani te akta do przeczytania? One powinny być tajne, a ja nie potrzebuję wiedzieć o tym wszystkim, żeby pani pomagać.

Pielęgniarka spojrzała na obraz, na którym była przyglądająca się im Dylis.

– Tak naprawdę sama nie jestem pewna, Hermiono. – odpowiedziała. – Masz rację, nie powinnam ci ich dawać i nigdy nie chciałam nikogo obarczać wiedzą w nich zawartą. Ale coś mi mówi, że ta sytuacja jest inna i… – lekko się uśmiechnęła. – Mówiąc dosadnie, chcę, żeby profesor Snape miał jeszcze kogoś po swojej stronie i chcę, aby ktoś jeszcze posiadał tą wiedzę. Jeśli będziesz kontynuowała naukę, będziesz często przebywać w jego towarzystwie, zwłaszcza gdy dołączysz do Zakonu, jak będziesz już pełnoletnia. A to z pewnością się stanie. Ty i profesor Snape nie różnicie się tak bardzo, jak myślisz. Wierzę, iż możecie zostać przyjaciółmi. A prędzej piekło zamarznie niż profesor Snape pierwszy wykona ruch w tym kierunku, sądzę, że ty pierwsza musisz to zrobić.

– Nie chcę być jego przyjaciółką! – wykrzyknęła zaniepokojona tym pomysłem Gryfonka.

– Czemu nie?

– Jest moim nauczycielem.

– Nie ma żadnej reguły zakazującej przyjaźni między członkiem ciała pedagogicznego a uczniem. Spędzasz czas w towarzystwie profesor McGonagall. I ze mną. Między nami nie ma normalnej relacji uczeń – nauczyciel, czyż nie?

– To co innego. – słabo zaprotestowała dziewczyna.

– Nie prawda, ale nie martw się. – delikatnie powiedziała Madame Pomfrey. – Nie będę na siłę próbowała nic zrobić. Nigdy tego nie planowałam, ale kiedy zobaczyłam jak próbujesz mu pomóc, pomyślałam, że będziesz dla niego dobra. On potrzebuje sojuszników, Hermiono. Bardziej niż kiedykolwiek.

– Być może. – powiedziała wracając myślami do tego, co przeczytała. – Ale nie mnie. Na początek, nienawidzi mnie. Nawet jeżeli się mylę, wciąż jestem uczennicą. Być może to nie jest wbrew żadnym regułom, ale on będzie to widział inaczej.

– Nie jestem pewna czy cię nienawidzi. – wtrąciła się Dylis. – Bardzo rzadko byłam świadkiem, gdy Severus akceptował jakąkolwiek formę pocieszenia, a już tym bardziej bez protestów.

– Potrzebował kogoś, a ja akurat byłam pod ręką. To wszystko. Z pewnością teraz nie jest z tego faktu zadowolony. – przypomniał jej się słoik z maścią na siniaki. Sądziła, że to forma przeprosin za zranienie jej i oznajmienie świadomości faktu, że tam była. Miała nadzieję, iż to nie znaczyło nic więcej.

Dylis parsknęła.

– Nikogo nie potrzebował, dziewczyno. Doświadczał gorszych rzeczy. Severus nie potrzebuje pomocy, nie tego rodzaju. Jest w stanie znieść więcej niż to, sam. I będzie tak jeszcze wiele razy. To, co on potrzebuje, to ktoś, kto przypomni mu, iż nadal jest człowiekiem, kogoś kto będzie po jego stronie. Poppy próbowała, ale niestety zawsze dzieje się tak samo. Widuje się z nią tylko wtedy, gdy jest poraniony, więc pogodził się ze swoim bólem. On też to wie, w innym wypadku nie pozwoliłby ci się dotknąć.

– Ja go tylko trzymałam za rękę. – wymamrotała Hermiona. – To nic wielkiego.

– Mylisz się. – delikatnie odpowiedziała Madame Pomfrey. – Profesor Snape jest bardzo zamkniętym człowiekiem. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś zrobił dla niego coś tak miłego, jak trzymanie go za rękę, gdy cierpiał z bólu. Ode mnie nie zaakceptuje takiego gestu, chyba że sytuacja będzie skrajna. Zaakceptowanie tego gestu od ciebie… to już coś, Hermiono. Jeszcze nie wiem co konkretnie, ale myślę, iż musimy się tego dowiedzieć. Stąd moja decyzja o pokazaniu ci tych akt.

– To nie jest złe. – dodała Dylis. – Jednym z najważniejszych zadań Uzdrowiciela jest zaoferowanie pocieszenia pacjentowi i poprawienie jakości jego życia. Poza tym, dopóki jesteś w Hogwarcie nic niepożądanego się nie wydarzy. Nie to, żeby kiedykolwiek miało się wydarzyć. Na Merlina, dziewczyno, myślisz, że co to ma być?

Czując się głupio, Hermiona uśmiechnęła się z niechęcią.

– Nie, w porządku. Jestem głupia. To po prostu jest… dziwne. Nie lubię profesora Snape’a i on mnie też nie lubi. Nie chcę czuć współczucia dla niego i uważam, że byłby wściekły, gdyby się o tym dowiedział. Ale czwartkowa noc… coś zmieniła. Nie rozumiem tego.

– My też nie. – cicho przyznała Madame Pomfrey.

– My?

Dylis miękko się zaśmiała.

– Obecni sprzymierzeńcy profesora Snape’a. Obecna tu dobra pielęgniarka, ja i portret Fineasa Nigellusa, jedynego Dyrektora, który był Ślizgonem. Z radością powitamy cię w drużynie, jeśli zechcesz do nas dołączyć.

Hermiona zastanowiła się. Uzdrowicielka i portrety dwojga martwych ludzi; to nie wiele. Dziewczyna powoli skinęła głową, po czym zmieniła temat – nadal miała dużo pytań.

– Kim była panna Evans? Nigdy nie podała pani jej imienia.

Madame Pomfrey smutno się uśmiechnęła i pokręciła głową.

– To jest tajemnica i nikomu jej nie powierzę. Ja też nie powinnam wiedzieć i profesor Snape byłby zdruzgotany, gdyby był tego świadom. Nie wybaczyłby ci nigdy, gdybyś wiedziała. Z pewnością dosyć łatwo dowiesz się tego z innych źródeł, ale muszę cię prosić, abyś nie szukała tej informacji. To jest najbardziej osobista rzecz. Jedyne co ci powiem, to to, że ona nie żyje.

Zawiedziona Hermiona, pokiwała głową.

– W porządku.

– A teraz, – żywo zaczęła pielęgniarka. – skoro skończyłaś czytać o tych okropieństwach, musisz zobaczyć coś jeszcze. Historię medyczną profesora Snape’a jako nauczyciela. Jednakże tej książki nie pozwolę ci stąd zabrać. Będziesz ja czytała w wolnym czasie tutaj. Nie chcę więcej ryzykować i nie będziesz czytać tego w samotności. Pierwsza wojna była straszna. Ale jeszcze musisz poczekać, nie jesteś gotowa.

– Naprawdę jest tak złe? – zapytała niepewnie.

– Gorsze. – dosadnie odpowiedziała Dylis. – Cokolwiek sobie wyobrażasz, w rzeczywistości jest gorzej.

– Cudownie. – słabo odpowiedziała Gryfonka, po czym zapytała o coś, co ją martwiło. – Jak ja mu spojrzę teraz w twarz? Ja… Nie wyobrażam sobie, że mogłabym siedzieć na Eliksirach, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Obydwie kobiety wyglądały na zaniepokojone.

– Musisz. – powiedziała z naciskiem Madame Pomfrey. – Gdybym uważała, że nie jesteś w stanie temu podołać, nigdy bym cię w to nie wciągnęła. Nie możesz pozwolić, by profesor Snape się o tym dowiedział.

Dziewczyna zmarszczyła brwi zaskoczona żywiołowością wypowiedzi.

– Dlaczego? – ostrożnie zapytała. Zły Snape był przerażający, fakt, ale przecież nigdy by jej nie skrzywdził. Ich reakcja była dosyć ekstremalna.

– Ponieważ Severus jest przewrażliwionym, cynicznym i paranoicznym głupcem. – cierpko powiedziała Dylis.

Madame Pomfrey spojrzała z naganą na portret, po czym zwróciła się do Hermiony.

– Profesor Snape jest z natury pesymistą. – zaczęła ostrożnie. – Nigdy nie uwierzy w niewinne wytłumaczenie czy motywy. Zamiast tego będzie podejrzewał, że ktoś sobie z niego żartuje, czy wręcz otwarcie atakuje. Jeśli się dowie, że pozwoliłam ci zobaczyć jego historię i na co zamierzam ci pozwolić w przyszłości… Nie mam pojęcia co zrobi, ale w ostateczności zrobi wszystko, żebyś została wyrzucona ze szkoły…

– Co?

– Nie może, – zapewniła ja pielęgniarka. – bo jeszcze nic złego nie zrobiłaś. Jeśli ktokolwiek zawinił, to ja. Ale będzie próbował. I zrobi ci z życia piekło, Hermiono. Jest niezwykle mściwy, a jego przeszłość nauczyła go irracjonalnej obawy przed byciem obiektem kpin. Większość ludzi uważa, że on nie ma poczucia humoru, głównie dlatego, iż wszystkie żarty odbiera dosłownie. Byłby bardzo dotknięty, gdyby wiedział, co robimy. Uznałby to za zdradę, a profesor Snape lojalność uważa za bardzo ważną rzecz. Jak już widziałaś, na ból reaguje gniewem. Dla naszego i jego dobra, nie możesz mu pozwolić, żeby o czymkolwiek się dowiedział.

– Jego też? – zapytała. – To takie ważne, że mam brać jego uczucia pod uwagę?

Pielęgniarka spojrzała na nią aprobująco, a Dylis zachichotała.

– Ha. Wiedziałam, że mam rację co do ciebie, dziewczyno. Nie, nie dla niego. Lubimy Severusa, ale rozpieszczanie go nigdy nie dawało dobrych efektów. – uśmiechy zniknęły. Kobieta kontynuowała bardziej poważnie. – Szczerze mówiąc, ty, jako członek Zakonu, nie możesz pozwolić, żeby był roztargniony przez jego własne zranione uczucia. Ledwo daje radę, a większe napięcie pogorszyłoby wszystko. Stracisz Severusa, przegrasz wojnę. Nie wiesz nawet o jednej dziesiątej tego, co robi dla Zakonu, ale uwierz mi, potrzebujesz go po swojej stronie. Pomaganie mu pozostać przy zmysłach, może być najważniejszą rzeczą, którą kiedykolwiek zrobisz.

– A bardziej logicznie mówiąc – cicho powiedziała Madame Pomfrey – nic się nie zmieniło. Te wydarzenia miały miejsce wiele lat temu. To, że teraz o nich wiesz, nic nie zmienia. Może poza twoim podejściem do profesora Snape’a. Przyznaję, jest niemiłym i niebezpiecznym mężczyzną, ale ma swoje powody, dla których taki jest, a po prawdzie, właśnie dzięki takiemu zachowaniu, my żyjemy.

– Jak on to robi? – miękko zapytała Hermiona, przypominając sobie ciche cierpienie widoczne w jego oczach. – Jak on może wciąż i wciąż przez to przechodzić?

Dylis zachichotała.

– Bo jest zrobiony ze stali i upartości. – odpowiedziała z uczuciem. – Uwierz mi, dziewczyno, jest dużo twardszy niż ci się wydaje. Może i wygląda jak kości obleczone skórą i goryczą, ale jest zadziwiająco silny.

Hermiona zerknęła na Madame Pomfrey szukając potwierdzenia. Kobieta skinęła głową, nieznacznie się uśmiechając.

– Zgrabnie powiedziane, Dylis. Tak, Hermiono, profesor Snape jest silniejszy niż uważasz. Wiem, że wygląda niezdrowo, ale to pozory. Zrozumiesz, jak przeczytasz jego drugie akta. Jak widziałaś, ma niedowagę, zawsze ją miał. Nie dość, że ma szybką przemianę materii, to jeszcze żyje pod wpływem ogromnego stresu.

– Nie wydaje mi się, żeby jadł cokolwiek. – dodała Gryfonka.

– Zauważyłaś? Dobrze, ale nie pozwól, żeby zobaczył, iż go obserwujesz. Faktycznie, nie je w Wielkiej Sali. Sam kontroluje swoja dietę i je zdrowsze jedzenie niż większość osób w tej szkole. Ćwiczy regularnie. Wydaje mi się, że codziennie rano biega, a przynajmniej kiedyś tak robił. Sam decyduje jakie leki bierze i choć większości nie pochwalam, on wie co robi. Wie, jak ważne jest jego zdrowie. Przez większość czasu dba o siebie. Przynajmniej fizycznie.

Hermiona pokiwała głową, zdziwiona swoją reakcją. Poczuła się uspokojona. Uświadomiła sobie, że się o niego martwiła. Rozmowa sprawiła, że poczuła się lepiej, ale…

– Jak mam udawać? – cicho zapytała. – Rozumiem dlaczego to ważne, ale nie wiem, czy jestem aż tak dobrą aktorką. Nie wiem, jak mam patrzeć na niego i nie wyobrażać sobie tego, przez co przeszedł.

– Sam Severus ci w tym pomoże. – sucho odpowiedziała Dylis. – Nie mam wątpliwości, że na lekcjach będzie się zachowywał jak zawsze. Łatwo zapomnisz, że jest człowiekiem. Co jest jednym z powodów, dla których robi to, co robi.

Wbrew sobie, próbowała się powstrzymać przed śmiechem.

– Nie pomaga mi słuchanie takich rzeczy.

Portret uśmiechnął się do niej niemalże diabelsko.

– Nonsens. Severusowi dobrze robi posiadanie przyjaciół, którzy mu dokuczają, nawet jeśli on nie widzi różnicy między drażnieniem a złośliwością. I sama zobaczysz, że życie jest łatwiejsze, gdy będziesz mogła się z tego pośmiać w odosobnieniu. Jak już nauczysz się ukrywać o czym naprawdę myślisz, później też ci się to przyda.

Madame Pomfrey położyła dłoń na ramieniu Hermiony.

– Dasz sobie radę, kochana.

 

Po następnych Eliksirach Hermiona została w tyle, robiąc przedstawienie ze sprzątania swojego stanowiska, podczas gdy inni wychodzili z Sali. Gdy klasa opustoszała, dziewczyna powoli skierowała się na przód Sali i zawahała się przed biurkiem Snape’a, wpatrując się w czubek jego głowy i w jego tłuste włosy, podczas gdy on najwidoczniej był skupiony na eseju leżącym przed nim.

– Co pani chce, panno Granger? – warknął bez podnoszenia wzroku.

– Zwrócić to, proszę pana. – cicho powiedziała, wyciągając z kieszeni mały słoik z maścią na siniaki i kładąc go na biurku przed nim. – Dziękuję.

Nadal nie podnosząc wzroku na nią, sięgnął po słoik i zręcznie go zgarnął z widoku.

– Panno Granger – powiedział równie cicho jak ona, brzmiąc mniej nieprzyjaźnie. – Myślę, że ten… układ… będzie wygodniejszy dla nas obojga, gdy nie będziemy o nim rozmawiać, prawda?

– Tak, proszę pana. – zgodziła się od razu; ten układ był wystarczająco dziwny.

Mężczyzna skinął głową i odłożył pióro.

– Tak będzie bezpieczniej, biorąc pod uwagę jak szybko powstaje plotka – dodał, po czym podniósł głowę. Jego wyraz twarzy, jak zawsze, był pusty. – Niemniej jednak, nie ma za co. – powiedział sztywno, unikając jej wzroku. Niespokojnie zastanawiała się, co powinna mu odpowiedzieć, gdy mężczyzna oparł się o krzesełko, podniósł brew i spojrzał na nią. – Słyszałem, że wasze lekcje Obrony idą dobrze. – zauważył ironicznie z małym błyskiem w oczach. – Pani i pani mali przyjaciele, zrobili wrażenie na profesor Umbridge.

Wydawało się, że to tylko niewinny komentarz, ale Hermiona poczuła, jak zalewa ją fala ulgi. Snape wiedział, co tak naprawdę się działo i nie był zadowolony; inni nauczycieli byli po ich stronie. Przygryzając na chwilę wargę, powstrzymywała uśmiech.

– Miałam kilka wątpliwości co do metod nauczania Ministerstwa, proszę pana, ale profesor Umbridge była na tyle uprzejma, iż mi je wyjaśniła. Wszystko jest teraz jasne. – odpowiedziała neutralnie.

Błysk w oczach nauczyciela zwiększył się.

– Tak, domyślam się, że takie jest. – wymamrotał z dziwną nutą w głosie, która wydawała się być aprobatą. Nie mogła być do końca pewna, w końcu to był Snape, a poza irytacją nie słyszała w jego głosie nigdy nic więcej, gdy do niej mówił. Niemniej jednak była to przyjemna myśl. – Wydaje mi się, że Ministerstwo wybrało nauczyciela z niewielkim doświadczeniem w pracy z dziećmi. – wymamrotał do siebie, podnosząc pióro. – Ale w końcu nie uczenie dzieci czegoś, nigdy ich nie powstrzymywało przed uczeniem się tego samemu… – zdawało się, że nagle sobie przypomniał, iż dziewczyna nadal tu stoi i posłał jej ostre spojrzenie. – Może pani odejść. I niech się pani trzyma z dala od kłopotów.

Szczerze zmieszana, Hermiona skinęła głową i, nie mówiąc ani słowa więcej, pośpiesznie opuściła pomieszczenie. Gdyby miała odwagę się obejrzeć, zobaczyłaby, iż Snape przygląda się jej z satysfakcją i złośliwym uśmiechem na ustach. Następnie mężczyzna skinął głową i cicho się zaśmiał, powracając do pracy.

Jak zawsze Severus stanął za krzesełkiem Minerwy w pokoju nauczycielskim, żeby zza jej ramienia móc przeczytać trzymaną przez wiedźmę stronę Proroka, a ona, jak zawsze, odsunęła gazetę od niego.

 

– Kup sobie własną, sknerusie.

– Dopiero kiedy na całym Świecie nie będzie ani skrawka papieru toaletowego. – odciął czarodziej. – Czyżbym na okładce widział naszą rechoczącą, szanowną i niezbyt fotogeniczną koleżankę?

– Nie powinieneś mówić takich rzeczy. – wymamrotała niezbyt przekonywująco wiedźma i niechętnie ponownie otworzyła gazetę tak, aby obydwoje mogli przeczytać artykuł. – Wielki Inkwizytor? – przeczytała z niedowierzaniem zabarwionym pogardą. – Co to do pioruna ma znaczyć? To chyba nie jest żadne odniesienie do Hiszpańskiej Inkwizycji?

Nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji, pomyślał Severus i prawie udławił się własną śliną, gdy próbował się nie śmiać, czytając o najnowszym Dekrecie Edukacyjnym. Najprawdopodobniej był jedyną osobą w pokoju nauczycielskim, która kiedykolwiek słyszała o Monty Pythonie; właściwie, to najprawdopodobniej był jedyną osobą, która widziała ten program w telewizji. Godne pożałowania; rzadko robił sobie żarty i rzucał dowcipami, i smutnym był fakt, iż gdy już to robił nikt inny ich nie rozumiał. Prawie całkiem pogrążył się w fantazji, która zawierała Voldemorta, Bellatrix i Lucjusza grających w skeczu o Hiszpańskiej Inkwizycji, ale po chwili powrócił myślami do koleżanki.

– Percy Weasley powinien wiedzieć lepiej. – powiedziała dezaprobująco Minerwa. – Muszę później napisać do Molly i Artura. Ten chłopak złamie swojej matce serce.

– Po prostu jest głupi. – lekceważąco odparł Severus. – Biorąc pod uwagę ilość ich dzieci, statystycznie rzecz biorąc jedno musi być idiotą. Chociaż okazyjnie Ronald podnosi tą statystykę do dwójki kretynów.

Kobieta prychnęła, ale nie pociągnęła wątku dalej. Powrócili do czytania.

– Albus nie był w stanie znaleźć nikogo innego… Tak, mi też to powiedział. Nie składałeś podania?

– Oczywiście, że to zrobiłem. – odpowiedział zmęczonym głosem. – Wiesz, że nie da mi tej posady. Woli mieć w kadrze tą rujnującą edukację wiedźmę niż dopuścić mnie do swoich cennych studentów bliżej niż na odległość kociołka. – mężczyzna znał wszelkie przyczyny tej decyzji Dyrektora, nawet z niektórymi się zgadzał, ale to nadal się w nim jątrzyło. Z powrotem wlepił wzrok w gazetę i zamarł. – Co tu jest napisane?

– Inspekcje? – przeczytała głośno Minerwa, a jej oblicze stało się pochmurne – To musi być jakiś żart. Ona będzie nas oceniała? Nie wierzę! Dlaczego Albus nas nie ostrzegł?

– Bo jest tchórzem. – morderczo warknął Severus. – Niech spróbuje. Niech powie tylko słowo przeciwko mnie.

Jego koleżanka prychnęła.

– Nic ci nie będzie. Nienawidzisz uczniów prawie tak samo jak ona, polubi cię.

– Cóż za rewolucyjna myśl. – mężczyzna wziął głęboki oddech i odrobinę się uspokoił. – To jest nonsens. Może i nikogo z was nie lubię, ale wszyscy jesteśmy dobrymi nauczycielami i na większości lekcji uczniowie się porządnie zachowują. Nie mogą w ten sposób się nas pozbyć. Jestem zaskoczony, że Lucjusz jest w to zamieszany, bo wie o tym tak dobrze jak ja.

– Wszystko, co obniży pozycję Albusa jest dobre spróbowania. – powiedziała ponuro Minerwa. – Nasza kadra jest słaba w kilku punktach. Wspominają tutaj Hagrida, a skoro jest tylko w połowie człowiekiem, ta kobieta zrobi wszystko, żeby się go pozbyć.

– Filius ma krew goblinów w sobie, ale jak na razie zachowuje się dobrze w stosunku do niego. – wytknął Severus. – W zasadzie, jest mniej protekcjonalna w stosunku do niego niż do nas.

– Filius nie jest powiązany z Gryffindorem i nie jest wysoko w Zakonie. – przypomniała mu kobieta takim tonem, jakby mówiła do pięciolatka. – To jest jakiś koszmar.

Mężczyzna zamarł na chwilę, gdy do głowy przyszła mu szczęśliwa, acz zła myśl i uśmiechnął się nieprzyjemnie.

– Nie sądzę…

Starsza czarownica posłała mu ostre spojrzenie.

– Znam ten wyraz twarzy aż za dobrze, Severusie Snape. O czym właśnie pomyślałeś?

– Wyobrażam sobie pewien scenariusz, Minerwo. Dolores wchodzi na jedną z naszych lekcji, moją lub twoją, i próbuje krytykować nasze metody, a jedynymi świadkami są uczniowie, którzy jej nie lubią. Nie będzie miała w Sali żadnych sprzymierzeńców i będzie próbowała być… sarkastyczna. Do nas. Czyż to nie jest radosna myśl?

Przez chwilę Minerwa patrzyła się na niego pustym wzrokiem. A później na jej twarz powoli wpłynął uśmiech.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział IIGoniąc Słońce – Rozdział IV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 16 komentarzy

  1. Tak samo. Powaga, gdyby ktokolwiek się za nim wstawił, no po prostu ktokolwiek, nie musiałby szukać akceptacji w najgorszym z możliwych towarzystw. Zamiast tego Huncwoci wyszli z tego pachnąc fiołkami, a Dumbledore palcem nie ruszył dopóki Severus nie okazał się przydatnyWróć do czytania

  2. Ok, socjopatą nie można się STAĆ tak po prostu. Trzeba mieć odpowiedni zestaw cech osobowościowych i dopiero wtedy ilość traum przeżytych może to aktywować. To, albo dotkliwy uraz czaszki.Wróć do czytania

  3. Wiem, że tłumaczenie nie twoje, ale „surowych emocji” tutaj totalnie nie pasuje. Raw to surowe, tak, ale raw emotions (zakładam, że tak było w oryginale) jest raczej nieskrywanymi emocjami, potężnymi. Surowość byłaby gdyby był, no, surowy xDWróć do czytania

  4. Aaaaaaa, ja to kiedyś czytałam! I zaraz po pierwszych kilku rozdziałach przestałam, bo uznałam, że Hermiona jest tu ZDECYDOWANIE za młoda na takie rzeczy!Wróć do czytania

  5. Na przyszłość jeśli chodzi o edycję: dwa entery przestrzeni na bardzo duży odstęp, jeden enter przestrzeni na mniejszy. Tutaj między tym, a poprzednim nie ma enteru w ogóle.Wróć do czytania

Dodaj komentarz