Goniąc Słońce – Rozdział LII

Goniąc Słońce LII

Blizny są pamiątkami na wieki, przeszłość jest zawsze blisko.
Czy gdzieś się nie zagubiłeś? Czy udało ci się zostać gwiazdą?

– Goo Goo Dolls, 'Name’

 

Hermiona planowała powiedzieć Harry’emu tak szybko jak go zobaczy tego ranka, żeby mieć to za sobą, ale kiedy cała czwórka usiadła do śniadania zdała sobie sprawę, że nie miała zielonego pojęcia jak poruszyć temat. Cześć, Harry, czy wiedziałeś, że te dziwne wspólne sny były spowodowane tym, że masz w sobie kawałek duszy należący do najgorszej szumowiny, jaką kiedykolwiek znaliśmy i prawdopodobnie dlatego jesteś całkiem dobry w magii? Skupiając się na jedzeniu i grając na czas próbowała wymyślić jak najlepiej wyrazić to co chciała przekazać, z roztargnieniem przygryzając wargę między kęsami.

Na ratunek przybył Severus. Usiadł wygodnie, wypił resztkę kawy i odezwał się nonszalancko: 

– Potter.

– Tak? – zapytał Harry nieco nieufnie.

– Robimy postępy i sądzimy, że możemy znaleźć możliwe rozwiązanie. Jeśli skończyłeś jeść muszę krótko użyć Legilimencji, aby sprawdzić czy nasz sposób zadziała, czy nie; wtedy powiemy ci, co się wydarzy. 

Chłopcy wpatrywali się w niego zaskoczeni. Harry zmarszczył brwi. 

– Musisz? Nienawidzę Legilimencji.

– Nie, sugeruję to dla własnej rozrywki, ponieważ ostatnim razem grzebanie w twoich nastoletnich dylematach dostarczyło mi takiej radości, że aż zżera mnie tęsknota – powiedział sucho Severus, a Hermiona uśmiechnęła się lekko, obserwując ich. To był właśnie dobry nastrój w wydaniu jej ukochanego.

– Czy długo to potrwa? To boli.

– Nie będzie bolało – odparł z niecierpliwością Severus.

– Ale wcześniej było inaczej. – Harry spojrzał na niego gniewnie. – Więc ostatnio celowo próbowałeś sprawić mi ból. Wiedziałem.

– Nie. Ale z drugiej strony nie starałem się temu zapobiec – przyznał od niechcenia czarnowłosy. – Nie walcz ze mną, a wszystko będzie dobrze.

– Łatwo ci mówić.

Westchnął. 

– Potter, jak myślisz ile razy byłem poddawany Legilimencji przez Czarnego Pana? Uwierz mi, był znacznie mniej delikatny niż ja. To nie potrwa długo, a ja nie będę przeglądał żadnych wspomnień za wyjątkiem tych, które dotyczą Departamentu Tajemnic. Zachowaj spokój, skup się na tym wspomnieniu, nie opieraj się, a nie będzie bolało. To nie podlega negocjacjom. Nie pytam cię, tylko informuję; jeśli wolisz, możemy zrobić to siłą.

– Hermiono – jęknął Harry, odwołując się do wyższej instancji. 

Próbując się nie uśmiechać pomimo zdenerwowania, pokręciła głową.

– To ważne, Harry. Pokaże nam, czy nasze rozwiązanie zadziała. Proszę, po prostu to zrób.

Poddał się niechętnie i ociągając odwrócił do Severusa, otwierając szeroko oczy i stając nieruchomo. Z punktu widzenia obserwatora nie dało się dojrzeć zbyt wiele; jedyną oznaką, że cokolwiek się dzieje były rozszerzające się źrenice Harry’ego i znajoma mała zmarszczka koncentracji pojawiająca się między brwiami Severusa. Po kilku minutach mężczyzna przymknął oczy i odwrócił wzrok, a Harry ciężko wypuścił powietrze i odruchowo ostrożnie dotknął blizny na czole. Hermiona z niepokojem obserwowała swojego ukochanego, czekając na odpowiedź.

Spojrzał na nią z zamyśloną miną, wzruszył lekko ramionami i zaoferował jej swój krzywy półuśmiech. 

– Warto spróbować.

Z ulgą wypuściła drżący wydech i uśmiechnęła się do niego. 

– Dobrze.

– W porządku, cudownie. Czy ktoś może nam powiedzieć, co się teraz dzieje? – zapytał płaczliwie Ron.

Hermiona westchnęła, nerwowo oblizując usta. 

– Harry, usiądź. Dobra. Nie spodoba ci się to, ale wysłuchaj mnie, proszę. 

Biorąc głęboki wdech oparła się pokusie spojrzenia na Severusa; musiała sama przekazać tę wiadomość swojemu przyjacielowi; była mu to winna. 

– Dumbledore we wspomnieniach, które zostawił dla Severusa pokazał, że powód, dla którego twoja blizna łączy cię z Sam-Wiesz-Kim, dla którego tak bardzo na ciebie wpływa… tej nocy, kiedy zginęli twoi rodzice jego dusza ponownie się rozszczepiła. Klątwa odbiła się. Utworzyła siódmy horkruks, niezamierzony, który zakotwiczył się w najbliższym magicznym obiekcie. W tobie.

Po jej słowach zapadła martwa cisza. Ron zbladł na tyle, że na jego twarzy odznaczały się wszystkie piegi. Podobnie jak ona kiedy usłyszała to raz pierwszy, najwyraźniej zdał sobie sprawę, że ta teoria pasuje do każdej dziwnej rzeczy, którą kiedykolwiek zauważyli lub o której słyszeli tak dobrze, że musi być prawdziwa. Wyglądał na absolutnie przerażonego.

Harry z kolei sprawiał wrażenie dziwnie obojętnego. Skrzywił się. 

– To nie jest śmieszne, Miona.

– Nie, nie jest – zgodziła się cicho.

– Daj spokój, poważnie, co się dzieje?

Powstrzymując kolejne westchnienie spojrzała na niego spokojnie bez słowa, obserwując kalejdoskop emocji na jego twarzy, gdy na przestrzeni około trzydziestu sekund stopniowo przechodził od irytacji poprzez uświadomienie sobie szokującej prawdy, aż do całkowitego odrętwienia. Cisza przeciągała się, a wszyscy wpatrywali się w niego z niepokojem; nawet Severus porzucił swoją pozę niewzruszonej obojętności i pochylił się lekko do przodu, zmrużywszy delikatnie oczy.

Wreszcie Harry odezwał się ponownie dość nienaturalnym i nieobecnym głosem; Hermiona przez chwilę zastanawiała się czy sama brzmiała w ten sposób, kiedy Severus jej powiedział.

– …Mówisz, że jestem… że jestem… horkruksem.

Nie wiedząc jak odpowiedzieć, zdecydowała się nerwowo pokiwać głową; naprawdę nie podobał jej się wyraz powoli pojawiający się na jego twarzy. 

– Tak.

Harry wziął głęboki wdech. 

– A ty mi nie powiedziałaś?

– Harry, wiesz, dlaczego tego nie zrobiłam. Powiedziałeś, że mi ufasz. Teraz sądzimy, że wypracowaliśmy sposób jak sobie z tym poradzić. Poinformowanie cię wcześniej nic by nie dało… 

– Zaufałem ci, ponieważ założyłem, że gdyby to było coś naprawdę poważnego to byś mi powiedziała! Chyba się myliłem, co?

Próbując zachować spokój, odparła cicho: 

– Słuchaj, Harry, przeżyłeś ciężki szok. To raczej straszna rzecz do przyswojenia. Ale wszystko będzie dobrze…

– Przestań traktować mnie z góry! – Jego oczy płonęły z wściekłości. – Nie jesteś lepsza od Dumbledore’a! On przynajmniej ukrywał przede mną pewne sprawy dla mojego dobra. Myślę, że teraz po prostu lubisz rządzić, rozstawiać nas po kątach tylko dlatego, że Snape zaczął łazić za tobą jak szczeniak!

Parę miesięcy temu prawdopodobnie w tym momencie wybiegłabym z pokoju zalana łzami, pomyślała cicho Hermiona, gdy jej najlepszy przyjaciel na nią warczał. Z pewnością chciało jej się płakać. Ale jednocześnie przypomniała sobie, że ​​przez ostatnie kilka tygodni ona i Severus ciężko harowali próbując znaleźć wyjście z tego bałaganu; nie raz zasypiała zapłakana w jego ramionach, a kiedy byli sami, a on opuszczał swoje tarcze widziała jak wiele go to kosztowało. Zanim zarejestrowała co robi, zerwała się z miejsca.

– Jak śmiesz, Harry Potterze! Czy kiedykolwiek trzymałam przed tobą coś w tajemnicy? Minęło sześć lat, więc myślę, że możesz mi już zaufać na tyle by uwierzyć, że miałam dobry powód! I nigdy nie porównuj mnie do Dumbledore’a – wycedziła. – Ukrywał przed tobą informacje, żeby mieć cię przy sobie, aby upewnić się, że tylko jemu ufasz. Próbowałam ci pomóc, do cholery!

– O tak, bardzo mi pomogłaś nie mówiąc, że mam w mózgu duszę psychopaty! Nie sądzisz, że jest to coś, co powinienem wiedzieć? – odkrzyknął, a Ron ostrożnie odsunął się na krześle, żeby nie wchodzić mu w drogę.

– Nie, dopóki nie wymyślimy jak to naprawić! To tylko przyniosłoby ci cierpienie, jak mnie i Severusowi!

– Jasne – zaśmiał się Harry pusto. – Założę się, że nie spał po nocach martwiąc się o mnie. Ponieważ on i ja  jesteśmy świetnymi kumplami. Z małym wyjątkiem, że nie może mnie znieść! Moja mama…

– Skończ to zdanie, a wyrwę ci język z korzeniami – powiedział cicho Severus, włączając się w rozmowę. Jego głos był bardzo zimny, ale Hermiona nie odwróciła się, by na niego spojrzeć; na wzmiankę o Lily jej samokontrola puściła, a fala magii bezróżdżkowej wyrzuciła Harry’ego z krzesła. We włosach poczuła trzaski .

– Zamknij się, Harry! Po prostu się zamknij!

Obracając się, prawie wpadła na Severusa, który stał tuż przed drzwiami z rękami skrzyżowanymi na piersi. 

– Przepuść mnie, proszę – wycedziła.

– Nie.

Hermiona spojrzała na niego; odwzajemnił jej spojrzenie spokojnie i pewnie . 

– Pozwól mi przejść, proszę – powtórzyła sztywno, próbując zebrać resztki kontroli emocjonalnej zanim naprawdę zacznie płakać.

Potrząsnął głową. 

– Nie, Hermiono. Wyjaśnicie to sobie teraz. Jeśli tego nie zrobicie, będzie tylko gorzej. A, Potter, jeśli twoja ręka zbliży się o cal do różdżki, pożałujesz tego – dodał, nie odwracając od niej wzroku. – Oboje to ogarniecie, zanim sprawa wymknie się spod kontroli, nawet jeśli będę musiał was tu zamknąć na resztę dnia i osobiście rozbroić.

– To nie ma z tobą nic wspólnego – mruknął Harry, teraz bardziej przygnębiony niż wściekły, ale wyraźnie zszokowany. Ron wycofał się i oparł o drzwi prowadzące do piwnicy, starając się wtopić w otoczenie.

– Mieszkacie w moim domu i widziałem, jakie szkody mogą spowodować wasze kłótnie – powiedział krótko Severus. Zwrócił się do Harry’ego – Siadaj i trzymaj język za zębami, zanim zrobisz coś, czego będziesz żałować. Czy muszę ci przypominać, że nie raczyłeś zamienić słowa z Hermioną przez pół roku tylko dlatego, że chciała się upewnić, że twoja tajemnicza nowa miotła cię nie zabije? Nawet ja myślałem, że to zbyt ekstremalne, a jak możesz sobie wyobrazić, w tamtych czasach nie obchodziły mnie wasze sprzeczki.

Przypomnienie tej sytuacji było prawdopodobnie jedną z niewielu rzeczy, które mogły otrzeźwić Harry’ego; Hermiona wiedziała, że ​​naprawdę się jej wstydził. Opadł z powrotem na swoje krzesło bez dalszych komentarzy, a Severus ponownie skierował swoją uwagę na nią. 

– Usiądź Hermiono, proszę. – Te słowa były prośbą i wiedziała, że ​​gdyby chciała go odepchnąć nie próbowałby jej powstrzymać, ale jego ton wskazywał, że i tak nie odpuści. – Taką sprawę należy omówić od razu, inaczej w ogóle nie zostanie naprawiona.

Harry podniósł głowę i spojrzał na niego. Wyglądał na zamyślonego, a prawie cała złość zniknęła. 

– Mówisz z doświadczenia – rzucił.

– Tak.

– Chodzi o to, co zrobiłeś mojej mamie? Nie naprawiłeś tego? – zapytał niepewnie, a Hermiona niechętnie zajęła swoje miejsce naprzeciwko niego.

Po krótkiej przerwie Severus potrząsnął głową. – Nie. O to, co zrobiła ona – odpowiedział cicho.

Przez długi czas zastanawiała się co się stało po jego kłótni z Lily, czy był na tyle młody by nie pozwolić dumie stanąć na drodze, czy próbował wszystko naprawić. Najwyraźniej tak, ale to oczywiście nie wystarczyło. Odpychając gniew, Hermiona wymieniła spojrzenia z Harrym; nie mogła go winić za to, że był zdenerwowany.

– Może powinnam była powiedzieć ci wcześniej, ale co by to dało? – zapytała. – Wiem, że nienawidzisz być trzymany w nieświadomości. Ja też i nie chciałam ci tego robić. Ale ostatnio byłeś o wiele szczęśliwszy, Harry. Nie chciałam ci tego odbierać, a gdybym napomknęła o tym wcześniej, poddałbyś się. Doszedłbyś do wniosku, że jesteś zgubiony i byłbyś przybity. Chciałam poczekać, aż dowiemy się, czy istnieje sposób na rozwiązanie tego problemu czy nie.

– A czy jest? – zapytał szybko Ron.

– Nie jesteśmy pewni, ale może być. Mam nadzieję. – Hermiona bezradnie wzruszyła ramionami i spojrzała na Severusa.

Pokiwał głową. 

– Zrozum, Potter, to wyjątkowa sytuacja. Wierzę, że mogę przynajmniej częściowo oddzielić horkruksa od ciebie, magicznie i metafizycznie, a następnie podjąć pewne kroki, aby wzmocnić w tobie to, co powstrzymuje Czarnego Pana przed opętaniem cię. Przy odrobinie szczęścia uda mi się zniszczyć horkruksa od środka, a jeśli nie to działając w nim i tak się dowiem czy można go usunąć, czy nie.

Przerwał, by dać Harry’emu chwilę na przyjęcie tego do wiadomości, po czym dodał ostrzej: 

– Czy nie jest to przyjemniejsze niż bycie poinformowanym o swojej nieuchronnej zagładzie? Masz rację, że cię nie lubię, ale to nie znaczy, że chcę twojej śmierci. Dla nikogo nie był to łatwy czas.

 

Harry powoli skinął głową; najwyraźniej nadal nie był zadowolony, ale wyglądał na spokojniejszego. 

– Nie był, wiem. Przepraszam. – Spojrzał przez stół. – Przepraszam, Hermiono.

– Ja też. Okej?

– Okej – zgodził się z małym uśmiechem, po czym odwrócił się, by spojrzeć na Severusa z pełnym nadziei wyrazem twarzy. – Kiedy możemy to zrobić? Ja… teraz, gdy wiem co się dzieje, chcę się go jak najszybciej pozbyć.

– Całkiem zrozumiałe – odparł sucho Severus. Spojrzał na zegarek. – Dzisiaj po południu będziemy musieli się po coś wybrać. Nie zamierzam próbować niczego do jutra; potrzebuję trochę czasu na przygotowanie i upewnienie się, że zaplanowałem jak najwięcej. Hermiona wpadła na ten pomysł zaledwie kilka godzin temu.

– Dokąd idziemy i co musimy zdobyć?

Uśmiechnął się. 

– To niespodzianka. Właściwie prawdopodobnie będzie bardzo zaskakująca dla wszystkich.

Harry spojrzał z powrotem na Hermionę. 

– Bycie tajemniczym go serio kręci, prawda?

– To jest jak narkotyk dla Ślizgonów – zgodziła się. – Zanim zapytasz, ja też nie wiem o co mu chodzi.

Severus odchylił się na krześle i ponownie spojrzał na zegarek. 

– Weasley, Potter, co powiecie na to, żeby przez kilka godzin wkurzać Zakon gdzie indziej?

– Jakiś konkretny powód? – zapytał Ron.

– Bo denerwuje mnie, że cały czas jesteście w moim domu. Spadajcie, obaj. Wróćcie po obiedzie.

– Dobra.

Hermiona uśmiechnęła się. 

– Czy ktoś właściwie kiedykolwiek zapytał, dlaczego nigdy z wami nie przychodzę?

– Tak, kilka osób – odpowiedział Harry, szczerząc się do niej. – Po prostu wzruszaliśmy ramionami i mówiliśmy, że profesor Snape ma wiele książek, których nigdy wcześniej nie czytałaś i że spodziewamy się, że wypłyniesz na powierzchnię gdzieś w przyszłym roku. Tego już nikt nie kwestionował.

 

Po ich wyjściu Severus wstał i przeciągnął się, po czym odwrócił się i uniósł brew. 

– Nie dąsaj się na mnie, Hermiono. Tym razem to ty byłaś w błędzie, chociaż z pewnością nigdy mu tego nie powiem.

– Severusie – zaprotestowała ze zmęczeniem.

– Nie, byłaś. Nie tak dawno ochrzaniłaś mnie za robienie dokładnie tego samego, prawda? 

– Wtedy się ze mną zgodziłeś.

Pokiwał głową. 

– W tym przypadku nie było dobrego wyboru, tak samo jak wówczas. To jeden z najgorszych istniejących dylematów. Po raz pierwszy miał prawo być trochę zły. Co nie oznacza, że ​​pozwoliłbym mu wpaść w histerię, która mogłaby przerodzić się w urazę. Wiem, jak bardzo bolały cię wcześniejsze kłótnie z nimi.

– A ty nie chciałeś, żeby historia się powtórzyła? – zgadła miękko, wstając i podchodząc bliżej.

– Och, nie byłoby tak źle. Za bardzo wam na sobie zależy – odpowiedział cicho Severus.

To wzbudziło wiele interesujących implikacji, ale po spojrzeniu w jego oczach widziała, że ​​nie chce o tym rozmawiać. 

– Zapewne powinnam ci podziękować za to, że zmusiłeś nas do wyjaśnienia sobie wszystkiego – mruknęła raczej nieuprzejmie, wciąż czując lekką irytację; głównie dlatego, że wiedziała, że ​​ma rację.

Mały uśmiech, który wpłynął na jego usta podkreślił błysk w czarnych oczach. 

– Bardzo mnie kusiło, żeby tego nie robić. Nie tylko niesamowicie zabawnym jest widzieć, jak usadzasz Pottera na jego chudym tyłku, czego nie widziałem od dawna… ale to pierwszy raz, kiedy zobaczyłem jak używasz magii w gniewie – zauważył. Jego głos pogłębił się o pół oktawy, zmieniając się w cichy i bardzo znajomy pomruk. – Byłaś… wspaniała.

– Tak? – Uniosła brwi, próbując powstrzymać uśmiech.

– Zdecydowanie. – Wyciągnął rękę, by dotknąć jej twarzy. Wsunął palce w kręcone włosy, które wciąż trzeszczały od elektryczności i przysunął się bliżej.

Nie będąc już w stanie wytrzymać uśmiechnęła się do niego, sięgając w dół, by delikatnie musnąć wierzchem dłoni jego napinającą dżinsy erekcję. 

– A zatem wyrzuciłeś Harry’ego i Rona, bo lubisz kiedy jestem zła i chciałeś trochę prywatności? Wiesz, to odrobinę perwersyjne.

– Tak – zgodził się nonszalancko, gdy jego palce przesunęły się po jej karku, udowadniając, że dokładnie wie, jak wywołać u niej dreszcze.

– W takim razie w porządku. Bierzemy się do roboty?

– Jak najbardziej.

 

– Nadal uważam, że jesteś trochę perwersyjny – mruknęła, kreśląc leniwie przypadkowe wzory na jego spoconej klatce piersiowej. – Większość mężczyzn boi się wściekłych kobiet, wiesz?

– Nie jestem większością mężczyzn – zauważył, brzmiąc raczej na zadowolonego z siebie. I powinien, powiedziała sobie, myśląc o ostatnich kilku godzinach.

– Czy od jakiegoś czasu planowałeś wziąć mnie na kuchennym stole? – zapytała figlarnie, a on zachichotał cicho.

– Niekoniecznie, ale nie miałem nastroju na czekanie.

– Zauważyłam. Najwyraźniej też nie miałeś nastroju na marnowanie czasu na zdejmowanie ubrań – odpowiedziała, w duchu gorąco aprobując jego działania. Chociaż uwielbiała ich zwyczajowe niespieszne kochanie się, od czasu do czasu miała ochotę na szybki numerek. Wyglądało na to, że naprawdę lubił, gdy się złościła. – Chyba podarłeś mi koszulę – dodała. – Dupek.

– Mm.

– Przynajmniej pamiętaliśmy, żeby posprzątać stół przed przeniesieniem się tutaj.

– To mój dom. Jeśli będę chciał cieszyć się dobrym seksem gdzie indziej niż w moim łóżku, zrobię to.

Hermiona uśmiechnęła się słysząc jego wyniosły ton i przytuliła się mocniej. 

– Ostatnimi czasy wyjątkowo często podkreślasz, że to twój dom…

– Bo tak jest. Z pewnością nie przyszłoby mi do głowy prosić cię o roszczenie sobie praw do nawet jednej cegiełki w tej dziurze. – Jego palce delikatnie wsunęły się w jej włosy, rozczesując kilka z wielu kołtunów. – Gdy będzie po wszystkim, znajdziemy miejsce, które stanie się naszym domem.

– Mm. Tak myślałam, że o to ci chodziło, ale miło mieć pewność. Nadal musimy popracować nad twoimi kompetencjami komunikacyjnymi – powiedziała, przesuwając palcem po jednej z blizn na jego klatce piersiowej.

– Hmm. Jeśli nalegasz. – Severus przesunął się trochę bardziej na bok i objął ją ramieniem, wtulając twarz w jej włosy. – Może i nic nie mówiłem, ale w głębi duszy rozmyślałem o przyszłości.

Westchnęła zadowolona i zamknęła oczy. 

– Kontynuuj…

– Cóż, zdajesz sobie sprawę z tego co się stanie, gdy wieść się rozniesie, nawet w obrębie Zakonu.

– Tak, wiem. Jesteś pedofilem, a ja zdzirą desperacko pragnącą lepszych ocen, a może po prostu dostałam Imperiusem, a ty jesteś gwałcicielem. Może będziesz miał szczęście i okaże się, że ktoś przeczytał “Lolitę” i wówczas zadecyduje, że jesteś po prostu raczej chorym starcem uwiedzionym przez moje niezaprzeczalne zdolności manipulacji. I oczywiście będzie to prawdopodobnie spowodowane tym, że nienawidzisz Harry’ego.

Zaśmiał się cicho. 

– Tak, to brzmi całkiem nieźle. Czy nadal masz haka na Ritę Skeeter? Wiem, że ją szantażowałaś, chociaż nigdy nie dowiedziałem się jak.

– Jest niezarejestrowanym animagiem przybierającym postać żuka. O ile wiem, jej status się nie zmienił, co oznacza że ​​tak, mogę powstrzymać ją od napisania czegokolwiek na nasz temat.

– Naprawdę jest animagiem? To właściwie ma dużo sensu. Ale dobrze; irytuje mnie. To nie powstrzyma innych reporterów, ale ona cię nie lubi, więc najlepiej jest odstawić tę konkretną truciznę. Nie sądzę, żebym miał problemy prawne, ponieważ proste badanie wykaże, że nie jesteś przymuszana za pomocą magii, a ja zapłacę dużo pieniędzy, aby zobaczyć jak ktoś próbuje przekonać cię do wniesienia oskarżenia. Ale wiele osób będzie zadawać sporo nieprzyjemnych pytań.

Hermiona skinęła głową w jego klatkę piersiową. 

– Ale wyjdą na głupków, kiedy to zrobią. Poppy już mi powiedziała, że może potwierdzić, że na początku letniego semestru nadal byłam dziewicą. Może ktoś wyciągnie coś z faktu, że nie mogę udowodnić tego po maju, ale w tym czasie nie zdawałam żadnych egzaminów ani nic, a miałam ponad siedemnaście lat. – Zamilkła na chwilę. – Co mówi regulamin szkoły o relacjach między personelem a uczniami?

Severus znów zaczął bawić się jej włosami. 

– Są oczywiście zabronione, ale co z tego? Już zakończyłem pracę. Nie mam zamiaru kiedykolwiek wracać do nauczania w żadnych okolicznościach i nie sądzę, aby kiedykolwiek była mi potrzebna referencja z Hogwartu. Jeśli chcą sobie myśleć, że byliśmy razem miesiąc przed końcem semestru – chociaż kiedy mieliśmy znaleźć czas, nie mam pojęcia – to nie będę się zbytnio starał, aby przekonać ich, że jest inaczej. Nie wpłynie to na twoją edukację, jeśli o to się martwisz.

– Jesteś pewny?

– W takich przypadkach nigdy nie jest to wina ucznia. A takie sytuacje zdarzały się już wcześniej.

Przerwała mu z uśmiechem. 

– Sprawdzałeś to? Kiedy?

Celowo zignorował pytanie. 

– W każdym razie jesteś Hermioną Granger. Nie odważą się nawet zasugerować, że nie możesz podejść do OWUTEMów, bez względu na to co rzekomo zrobiłaś. Gdyby nasz związek wyszedł na jaw, gdy wciąż byłaś w Hogwarcie na pewno krążyłoby mnóstwo plotek, ale nie jest to dla ciebie nowe doświadczenie i nie potrwałoby długo. Poppy nadal byłaby po twojej stronie, Minerwa wspierałaby cię publicznie, nawet gdyby prywatnie się z tym nie zgadzała, a większość twoich innych nauczycieli byłaby więcej niż szczęśliwa mogąc mnie winić.

Uspokojona, rozluźniła się przy jego boku, po czym zmarszczyła brwi i odwróciła się, by ponownie na niego spojrzeć. 

– A jeśli wyjdzie na jaw, kiedy znów będę w Hogwarcie? Chcesz zachować to w tajemnicy?

Severus zamilkł na chwilę, po czym przesunął się nieco bardziej w bok, by spojrzeć na nią. Jego ciemne oczy były skupione. 

– Na razie tak – dla twojego dobra, nie dla mnie. Jak powiedziałem, rozmyślałem o przyszłości, być może po raz pierwszy w życiu; pozwól, że wyjaśnię, co moim zdaniem powinno się wydarzyć i zobaczę czy się zgadzasz, czy nie. Załóżmy, że zabijemy Czarnego Pana i wojna się skończy. Nastąpi czas chaosu i sprzątania brudów, a wszyscy będą starali się jak najszybciej przywrócić normalność, abyśmy mogli wrócić do udawania, że ​​to wszystko tak naprawdę się nie wydarzyło. Ty wrócisz do Hogwartu, aby zdać OWUTEMy; jak mówiłem, nie sądzę żebyś potrzebowała więcej niż jednego semestru, aby się przygotować, ale nie ma to znaczenia jeśli uznasz, że chciałabyś przysiąść nad tym dłużej lub jeśli inni pracownicy uznają, że powinnaś. Ja nie wrócę do Hogwartu. Nie obchodzi mnie, czy będą błagać. Zawsze nienawidziłem nauczać i mam zbyt wiele złych wspomnień, a w tych okolicznościach nie sądzę, że byłby to dobry pomysł.

– Więc co to oznacza dla… nas? – zapytała, czując ucisk w żołądku, gdy z niepokojem przyglądała się jego twarzy. Wyglądał na poważnego i skupionego, ale nie wydawał się zdenerwowany ani podminowany. Spróbowała się zrelaksować.

– Myślę, że najlepiej byłoby, gdybyśmy długo pozostawali zaręczeni – powiedział powoli – aż do ukończenia przez ciebie szkoły. To nie oznacza, że nie będziemy się widywać; myślę, że żadne z nas nie ma tyle cierpliwości – dodał, uśmiechając się lekko. – Ja na pewno nie. Będziesz miała wolne weekendy, a nawet ty nie musisz poświęcać ich całych na naukę. Poza tym prawdopodobnie najlepiej byłoby, gdybyśmy od czasu do czasu przebywali w pojedynkę. Zapewne oboje będziemy mieli do przepracowania kilka powojennych problemów i chociaż nie mogę mówić w twoim imieniu, będzie mi lepiej lub przynajmniej wyrządzę mniej szkód innym, jeśli będę sam. Wówczas sprzedam ten dom – już nigdy nie chcę tu mieszkać – i zacznę długofalowe planowanie. Nie wiem jaką ścieżkę kariery chcesz obrać, ale to nie ma znaczenia, bo jestem więcej niż szczęśliwy mogąc się dopasować.

– Severusie…

– Czy musisz ciągle przerywać? – zapytał łagodnie. – Jeszcze nie skończyłem.

– Przez całe życie robiłeś to, czego chcieli inni. Nie będę w tym uczestniczyć.

– Więc bądź cicho i słuchaj, głupia dziewczyno – powiedział jej z rozdrażnieniem w głosie podbarwionym czułością. – Nic takiego nie sugerowałem. Chcę się zająć prywatnym warzeniem eliksirów i badaniami oraz założyć własną firmę oferującą usługi sprzedaży wysyłkowej, aby finansować moje osobiste eksperymenty. Mogę to robić z dowolnego miejsca na świecie, w każdym domu, przynajmniej do pewnego stopnia. Nieważne gdzie zamieszkamy ani czym będziesz się zajmować – ja będę miał możliwość dopasowania się do twojej wizji przyszłości. W tej chwili nie mam żadnych pieniędzy, to prawda , ale prywatny wytwórca eliksirów z moimi kwalifikacjami i dość luźnym podejściem do prawa zarabia więcej niż wystarczająco, aby zapewnić nam obojgu bardzo wygodne życie, niezależnie od twoich dochodów.

Przeciągnął się leniwie i spojrzał na nią z rozbawieniem. 

– A teraz, zakładając, że zanim skończysz szkołę nie będziesz miała mnie dość i wciąż będziesz pamiętać jakim jestem draniem i zakładając, że oboje przetrwamy stres pourazowy z nienaruszonym zdrowiem psychicznym, porozmawiamy o małżeństwie. Oznajmiam, że nie obchodzi mnie jaką formę przybierze ślub, ale jeśli chcesz gigantyczną imprezę, zorganizuj go beze mnie. Nie ruszają mnie wszystkie szczególiki z tym związane. Ceremonia mugolska podoba mi się bardziej niż czarodziejska, lecz nie na tyle, by się szczególnie ku niej skłaniać; chciałbym mieć prawo głosu w sprawie listy gości, ale nie ma takiej osoby, którą szczególnie chciałbym zaprosić. To zresztą może poczekać, aż już będziemy bliżej terminu.

– A dlaczego właśnie wtedy przyjdzie ​​„dobry czas” na rozważenie tej sprawy? – zapytała, rozbawiona jego postawą; naprawdę wszystko dokładnie przemyślał i nie mogła przestać się zastanawiać kiedy znalazł na to czas, biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia.

Severus uniósł brew. 

– Ponieważ bez względu na to, jaką ceremonię wybierzemy, nasz ślub nadal będzie musiał zostać zarejestrowany w czarodziejskim świecie ze względów prawnych, a w chwili gdy pojawi się akt małżeństwa z naszymi imionami obok siebie, rozpęta się piekło. Prawdopodobnie dosłownie. Zamierzam cię wtedy porwać na bardzo długi miesiąc miodowy gdzieś, gdzie ukryjemy się dopóki wszystko nie przycichnie, więc miałoby to sens, zanim którekolwiek z nas rozpocznie konkretną karierę. To jedyny powód.

Hermiona zamyśliła się.

– W porządku. I co potem?

– Uśmiechnął się i położył. – Cokolwiek nam się podoba. Czy to nie tak generalnie powinno działać?

– W twoich ustach wszystko brzmi tak prosto…

– To jest proste. Pamiętaj, nie to samo co łatwe, ale wystarczająco proste.

– Wciąż pozostaje tak wiele spraw do uporządkowania.

– A my będziemy mieć na to mnóstwo czasu.

Przygryzła wargę i zawahała się. 

– A co z przyszłością, na dłuższą metę? – zapytała ostrożnie. – Ja… muszę być tutaj szczera. Ja… nie chcę mieć dzieci. Nigdy nie chciałam i nie znoszę tego, co wszyscy próbują mi wmówić, że kiedyś mi się…

Spojrzał na nią z niedowierzaniem. 

– Naprawdę myślisz, że ja chcę? – spytał. – Pomijając fakt, że na pewno byłbym absolutnie okropnym ojcem, nie mogło umknąć twojej uwadze, że nie lubię dzieci. W ogóle. Ludzie mówią, że jest inaczej, gdy są twoje, ale jedyną różnicą jaką ja widzę jest to, że nie możesz od nich uciec.

Uśmiechnęła się na te słowa.

– Muszę się zgodzić, ale wypadki się zdarzają. Powiedziałeś mi, że zabezpieczenie to nie problem i byliśmy ostrożni, ale…

– Wtedy nie byłem w stanie tego właściwie wytłumaczyć – zauważył sucho, a ona uśmiechnęła się do niego smutno; z perspektywy czasu pierwszy raz prawdopodobnie nie był najlepszym momentem na poruszenie tematu. – Ale z mojej strony to naprawdę nie problem. Jestem bezpłodny i o ile wiem, zawsze byłem.

Zaskoczona Hermiona uniosła brwi i spojrzała na niego, złapana gdzieś pomiędzy zdumieniem a ulgą.

– Dlaczego o tym nie wiedziałam?

– Dlaczego miałabyś wiedzieć? – zapytał. – Nie ma tego w dokumentacji, ponieważ moje zdrowie seksualne nie było niczyim priorytetem, w tym moim. Szczerze mówiąc, wątpię czy Poppy w ogóle pamięta. Zapewne ta bezpłodność jest uleczalna, ale nigdy nie zadałem sobie trudu, żeby to sprawdzić.

– Cóż, przynajmniej ten problem mamy rozwiązany. – Ponownie oparła się o niego i ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. – Myślę, że twój plan brzmi naprawdę cholernie cudownie, jeśli damy radę go zrealizować.

– Miło mi to słyszeć. – Przeciągnął się leniwie i ciężko wypuścił powietrze. – Jest bardzo przyjemnie, ale dziś po południu mamy robotę. – Przesuwając się, zadziornie klepnął ją w tyłek. – Zejdź ze mnie, kobieto.

– Ty dupku – zaprotestowała, gdy usiadła, cały czas się śmiejąc.

Zachichotał cicho i również usiadł, odgarniając włosy z twarzy i przyzywając swoje porozrzucane ubranie. 

– Chyba dobrze, że nie wracam do Hogwartu – zauważył sucho. – Wyobraź sobie, co musiałbym zrobić każdemu uczniowi, który by tak do mnie powiedział.

Hermiona uśmiechnęła się do niego złośliwie. 

– Może dasz mi szlaban? – spytała figlarnie i zaczęła chichotać na widok jego miny. – Więc myślałeś o tym wcześniej? Ja na pewno…

– …Bez komentarza – powiedział po chwili z lekko zakłopotanym uśmieszkiem, unikając jej wzroku; wyglądał jakby zaraz miał się zarumienić.

– Tyle zmarnowanych okazji – droczyła się psotnie, wciągając majtki i wstając, by ponownie założyć dżinsy.

– Nie tak wiele. Nawet mnie nie uszłoby na sucho danie Księżniczce Gryffindoru tylu szlabanów – zauważył, zapinając pasek i podnosząc koszulę. – Mimo to muszę przyznać, że ta myśl przemknęła mi przez głowę raz czy dwa. Nie żebym zrobił cokolwiek, nawet gdybyś wylądowała na szlabanie… ale mimo wszystko była to przyjemna wizja. Zwłaszcza około trzeciej nad ranem, pamiętam…

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że nic o tym nie wiedziałam. To znaczy, prawdopodobnie widywałam cię częściej niż ktokolwiek inny i nierzadko byliśmy razem sami.

Posłał jej lekko zniesmaczone spojrzenie, a jego oczy błyszczały szyderczo, gdy przeczesywał palcami włosy. 

– Pamiętasz, co oznacza słowo oklumenta, prawda? Wbrew temu, co wszyscy myślą, posiadam kodeks etyki zawodowej, a próby zainicjowania czegokolwiek niewłaściwego z uczennicą zdecydowanie go naruszają. W każdym razie, ponieważ ja nie wiedziałem, że czujesz do mnie coś poza początkową niechęcią, która przerodziła się w litość, a potem w bardzo szczególny rodzaj przyjaźni, nie zaryzykowałbym upokorzenia.

– A myślałam, że jesteś dobry w czytaniu ludzi – odpowiedziała kpiąco, przekręcając się, żeby zapiąć stanik, zanim włożyła koszulę przez głowę. – Ale kiedy to się zaczęło? Powiedziałeś, że na piątym roku twój Patronus przestał być łanią…

Severus potarł kark, a jego wzrok stracił ostrość. 

– Zauważyłem, że mój Patronus przestał działać pod koniec letniego semestru, ale tego zaklęcia nie używałem często, więc z pewnością stało się to trochę wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że coś się zmieniło podczas tych lekcji oklumencji. Sądzę jednak, że zaczęło się to wcześniej. – Najwyraźniej niezadowolony z tej rozmowy uniósł brew i zmienił temat. – A kiedy zaczęło się u ciebie?

– Emm. Nie jestem do końca pewna. Działo się to bardzo stopniowo, a ja miałam na głowie tyle innych rzeczy, że tak naprawdę nic nie zauważyłam. Zdecydowanie coś było na początku szóstego roku, ponieważ profesor Slughorn pokazał nam Amortencję na naszej pierwszej lekcji Eliksirów i pachniała trochę jak ty, chociaż wtedy tego nie rozpoznałam. Właściwie nie zorientowałam się co się dzieje, aż do jakiegoś czasu po Bożym Narodzeniu, ale pamiętam, że na długo przed tym już namąciłeś mi w głowie. Stąd pamiętna sukienka u Slughorna, chociaż przyznaję, że zaproszenie Cormaca miało zdenerwować Rona. O nim też nie wiedziałam co myśleć, ponieważ przez jakiś czas mi się podobał. 

I dopiero gdy Harry poruszył ten temat, zdała sobie sprawę, że nie wie dlaczego tak było. Ale nigdy nie zamierzała powiedzieć Severusowi, że Harry był częściowo odpowiedzialny za to, że rozwinęła swoje uczucia do niego. Nie byłby pod wrażeniem.

Uśmiechnął się lekko. 

– Usuwałem eliksiry po tej konkretnej lekcji; poczułem też zapach Amortencji, ale byłem już trochę świadomy swoich uczuć, więc zapach nie był zbyt wielką niespodzianką. W każdym razie myślę, że wyszło nam na dobre, że nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy lub nie zareagowaliśmy wcześniej – grałem już zbyt wiele różnych ról i nie wydaje mi się, żebym potrafił równocześnie próbować ukryć związek z tobą. A ryzyko, gdyby ktokolwiek się dowiedział…

– Prawda – zgodziła się Hermiona, kiedy skończyła się ubierać, decydując się zignorować swoje włosy, dopóki nie będzie miała szansy ich później umyć. Przeciągnęła się. – Swoją drogą, od dawna się nad czymś zastanawiam – dlaczego pozwoliłeś mi zatrzymać swój podręcznik, kiedy zorientowałeś się, że go mam?

Parsknął. 

– Myślałem, że to oczywiste. Próbowałem ci zaimponować.

– Naprawdę?

– Hermiono, mówimy o tobie. Każdy mężczyzna, który liczyłby na szansę u ciebie, musiałby przede wszystkim pokazać, że jest inteligentny. A ja nie mam zbyt wielu innych imponujących cech, więc musiałem wykorzystać swoje mocne strony.

Próbowała posłać mu gniewne spojrzenie, ale szczerze mówiąc miał rację; było bardzo mało prawdopodobne, żeby zainteresowała się kimś, kto nie był bystry i trzeba przyznać, że jego wiedza na temat eliksirów robiła na niej wrażenie. Celowo zmieniając temat, zapytała: 

– Więc dokąd idziemy dziś po południu?

– Sama powiedziałaś, że lubię być tajemniczy – odpowiedział z uśmieszkiem.

— Dupek. Powiedz mi chociaż, co mamy zamiar znaleźć?

– Coś, co pomoże zniszczyć horkruksa, jeśli uda mi się go oddzielić. Mam nadzieję.

– Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że wierzysz w powodzenie tej metody, Severusie.

Wzruszył ramionami. 

– Sama tak mówiłaś; mamy dowód, że Czarny Pan nie jest w stanie opętać Pottera na dłużej niż kilka chwil.

– Myślałam też o tym, co stało się z Quirrellem, ale to było dlatego, że matka Harry’ego za niego umarła, prawda? – spytała, starając się, by jej głos brzmiał łagodnie, chociaż odniesienie wydawało się Severusa nie ruszać.

– Częściowo, może, ale myślę że same emocje były ważniejsze niż ich źródło. Jestem przekonany, że Lily nie była jedyną, która kiedykolwiek zdecydowała się poświęcić życie dla swojego dziecka; nie sądzę, żeby miało to wiele wspólnego konkretnie z nią.  – Znowu wzruszył ramionami i przeszedł obok niej, kierując się w stronę schodów i prawdziwego świata. – Coś w procesie opętania sprawia, że ​​Czarny Pan staje się podatny na silne, czyste emocje, które nie miałyby na niego wpływu w jego własnym ciele. Dlatego nie mógł opętać chłopca na długo; użycie krwi Pottera przy powrocie do cielesności nie uchroniło go przed tym.

– Więc dlaczego horkruks nie został dawno temu zniszczony w Harrym? Dlaczego w ogóle był w stanie się w nim zakotwiczyć? – Hermiona zdawała sobie sprawę, że to głupie udawać niedowiarka przy swojej własnej teorii, ale chciała mieć pewność, że wszystko omówili.

– Ponieważ jako bardzo małe dziecko nie miał wystarczająco silnych emocji i ponieważ gdy dorósł, rozwinęło się w nim wystarczająco dużo ciemności, aby zakotwiczyć horkruksa i zapobiec jego uszkodzeniu przez jasną stronę. Tak myślę. Koniec końców, to wszystko raczej spekulacja.

Dziewczyna z roztargnieniem przygryzła wargę. 

 – No dobrze. To ma sens. I możesz teraz z tego skorzystać?

– Tak sądzę. Nie będę miał pewności, dopóki nie spróbuję.

Skinęła głową. 

– Severusie?

– Tak?

Napotykając jego ciemne oczy, zapytała cicho: 

– Jak bardzo niebezpieczne to jest?

– Dla niego? Nie jest. Najgorszy scenariusz jest taki, że metoda po prostu nie zadziała, w którym to przypadku nie jesteśmy w gorszej sytuacji niż przedtem. Nie będę próbował dalej, jeśli go to zabije, ponieważ o wiele łatwiej byłoby mi po prostu go przekląć lub otruć i skończyć z tym, jeśli i tak ma umrzeć. Wszystko albo nic – zadziała lub nie. Nie będzie żadnych połowicznych rezultatów i nie powinna stać mu się krzywda.

– A jak niebezpieczne jest to dla ciebie?

Severus spokojnie odwzajemnił jej spojrzenie. 

– Szczerze, nie jestem pewien. Odbierze mi dużo mocy i koncentracji, nawet jeśli ty i Weasley pomożecie. Nie zrani mnie bezpośrednio, to mogę ci obiecać. Na ten moment jestem prawie pewien, że najgorsze, co może mi się przytrafić to wyczerpanie. Oczywiście każdemu z nas może się zdarzyć coś nieoczekiwanego, ale o ile mi wiadomo, ta kwestia jest to stosunkowo wolna od ryzyka.

– Wiesz, mógłbyś trochę bardziej mnie uspokoić.

– Nie, nie mógłbym. Nie jestem do tego zdolny.

– To prawda.

 

– Więc Hermiono, co się właściwie dzieje? – spytał radośnie Ron, gdy dochodzili do siebie po wspólnej aportacji. 

Rozejrzeli się. Severus aportował ich do zaułka na skraju eleganckiej podmiejskiej posiadłości na obrzeżach małego miasteczka; miejsce było równie anonimowe jak tarcza księżyca.

– To właśnie chciałbym wiedzieć – powiedział dziwnym głosem Harry, rozglądając się wokół, zanim spojrzał na Severusa. – Co my tu robimy?

– Wiesz, gdzie jesteśmy? – zapytała go Hermiona.

– Jesteśmy w Little Whinging – odparł krótko.

– Rzadko kiedy jakieś miejsce ma tak adekwatną nazwę – powiedział z irytacją Severus. – Jesteśmy tutaj, ponieważ musimy być, Potter. Muszę porozmawiać z twoją ciotką. Chodźcie, mamy przed sobą dłuższy spacer – to było najbliższe bezpieczne miejsce aportacji o jakim wiedziałem. Im dłużej tu jesteśmy, tym większa szansa, że ​​ktoś nas znajdzie.

Harry się nie poruszył. 

– Dlaczego musisz z nią porozmawiać?

Severus spojrzał na niego zirytowany; Hermiona znacząco odchrząknęła. 

– Severusie, wyjaśnij nam to, proszę.

Przeniósł spojrzenie na nią, po czym westchnął. 

– Potter, Twoja ciotka i kuzyn to twoi najbliżsi krewni i jedyni ze strony matki. Potrzebuję krwi od jednego z nich, a twoja ciotka jest bliższa genetycznie.

– Ona ci nic nie da.

– Śmiem się nie zgodzić. Chodźcie. 

Zaczął iść i cała trójka pospieszyła, żeby go dogonić.

– Dlaczego krew? – zapytała go Hermiona.

– Zawsze chodzi o krew – odparł sucho, patrząc na nią. – Krew jest ważna. Dla siły życiowej, w niektórych przypadkach magii i tak dalej. Po prostu wzmacnia wiele rzeczy. Potwierdzi też tożsamość Pottera i zwiąże go z poświęceniem jego matki. Mam nadzieję.

– Czy ten dom nie jest strzeżony? – zapytał Ron. – Mam na myśli, że Zakon nie pozostawił go bez ochrony, prawda?

– Oczywiście, że nie – odpowiedział z dystansem Severus. – Jest chroniony, chociaż nie przez Zaklęcie Fideliusa. Ale już wcześniej wiedziałem, gdzie się znajduje.

– Jak?

Parsknął. 

– Potter, nie bądź głupi. Wiesz, że Zakon obserwował cię przez całe twoje życie. Arabella Figg nie jest jedyną agentką, która cię pilnowała.

– To dlaczego? – zapytał Harry z cieniem bólu w oczach. – Wiem, że to moi krewni, ale… jak mogliście mnie tak po prostu zostawić?

Severus odwrócił się i spojrzał na niego z pogardą. 

– Nie wyrządzili ci żadnych trwałych szkód.

– Nie wiesz jak było!

– Tak, wiem – powiedział stanowczo. — Znam każdy najmniejszy szczegół, Potter. Sporo z twojej własnej głowy, chociaż większość z nich znałem wcześniej.

– Więc jak możesz tak mówić?

– Ponieważ to prawda. – Severus odwrócił się i szedł dalej, poruszając się teraz trochę sztywno. — Naprawdę chcesz wymienić się historiami o przemocy wobec dzieci, Potter? Ponieważ zapewniam cię, że z łatwością pobiję wszystko, co mi powiesz. Nie obchodzi mnie jak pokrzywdzony się czujesz; może i byłeś zaniedbywany, ale nie znęcano się nad tobą fizycznie.

– Znęcano się – wysyczał wściekle Harry, a Severus odwrócił się i gwałtownie podszedł do niego z wściekle płonącymi oczami, gdy pękła w nim jakaś wewnętrzna bariera.

– Twój wujek zdzielił cię kiedyś w tył głowy, prawda? Mój ojciec zostawił trwałe blizny na moich plecach i dzięki niemu mama wylądowała w szpitalu – warknął. – Twoja ciotka zamykała cię w pokoju i karmiła resztkami ze stołu? Mnie zamykano w piwnicy i nie dawano nic do jedzenia. Nie pogrywaj ze mną w tę grę, chłopcze. Znam Petunię Dursley odkąd byliśmy dziećmi; ma wiele wad, ale nie ma w sobie tego czegoś, by naprawdę znęcać się nad dzieckiem. Przestań jęczeć i pomyśl, tak jak cię nauczyłem.

– Pomyśl o czym? – spytał Harry znacznie cichszym głosem; jego gniew najwyraźniej nie był wystarczająco silny, by wytrzymać wyraz twarzy Severusa.

– O tym, dlaczego. Czy nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego traktowali cię w taki sposób?

– Bo mnie nienawidzą.

– Źle.

– Skąd wiesz? Ani przez chwilę nie uwierzę, że mnie chroniłeś.

– Oczywiście, że nie.

– Więc skąd wiesz, co czuje do mnie moja ciotka?

– Ponieważ Petunia kochała swoją siostrę – powiedział Severus przez zaciśnięte zęby, gdy znowu zaczęli iść – i jesteś wszystkim, co po niej ma. Próbowała stłumić twoją magię, chłopcze, żeby cię nie skrzywdzić. To by i tak nie zadziałało; nie miała świadomości jak brutalna musiałaby być, aby to osiągnąć, ale to właśnie próbowała zrobić. Myślałem, że już do tego doszedłeś.

– Już tak – odparł ponuro.

– A dlaczego chciała stłumić twoją magię?

– Uważa, że ​​jest zła. Nienaturalna.

– Boże, naprawdę czasami jesteś zadufanym w sobie idiotą – warknął Severus. – Och, jestem pewien, że ​​tak mówi. Zawsze mówiła, że ​​to dziwaczne. Nie powstrzymało jej to przed błaganiem Dumbledore’a, by pozwolił jej chodzić do Hogwartu razem z siostrą; nie powstrzymało jej to przed zazdrością o nas. Bycie rodzeństwem czarodzieja mugolskiego pochodzenia jest zawsze bolesne; nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak cierpiały rozdzielone przez magię twojej matki. Myślę, że nawet one nie zdawały sobie w pełni sprawy. Nie, Potter, mylisz się. Twoja ciotka próbowała cię chronić.

– Co? Jak to miało mnie chronić?

– Boże, daj mi siłę – mruknął. – Wiedziała dokładnie, jak i dlaczego zginęli James i Lily. Znała całą historię. Gdybyś nie był czarodziejem, jeśli wyrósłbyś na charłaka Czarny Pan nie miałby powodu, by cię szukać po swoim powrocie. Gdybyś nie władał magią, byłbyś bezpieczny.

Harry zamarł, wpatrując się w jego plecy z oszołomionym wyrazem twarzy; najwyraźniej nigdy mu to nie przyszło do głowy. Severus szedł dalej, a po chwili Hermiona lekko popchnęła Rona w kierunku Harry’ego i pospieszyła, by go dogonić.

– Czy musiałeś być aż tak ostry, Severusie? – zapytała cicho. – On nie wiedział.

Lekko potrząsnął głową. 

– Powinien był wiedzieć. I niech szlag trafi upartość Petunii, powinna była już mu dawno powiedzieć. – Westchnął. – Straciłem panowanie nad sobą – przyznał cicho. – Nie cieszę się na to spotkanie. Nie widziałem jej od bardzo dawna.

– Czy też się z nią przyjaźniłeś?

Parsknął śmiechem, nieco ku jej zaskoczeniu. 

– Na Boga, nie. Absolutnie mnie nienawidziła. Obwiniała mnie o zabranie jej siostry, chociaż magia Lily ujawniła się na długo przed tym, jak mnie poznała. Poza tym, ja byłem dziwnym obdartym chłopcem z biednego domu w niewłaściwej części miasta, a Evansowie rozwijającą się klasą średnią. Ale… rozstaliśmy się mniej więcej w dobrych stosunkach. Przyszedłem do niej, gdy było po wszystkim i opowiedziałem jej prawdziwą historię o tym, jak i dlaczego zmarła jej siostra; wyznałem jej prawie wszystko, znacznie więcej niż Dumbledore. Od tamtej pory jej nie widziałem.

– A to, co powiedziałeś Harry’emu przed chwilą… – zaczęła z wahaniem. Wiedziała, że jako dziecko ​​był ofiarą przemocy, ale tak naprawdę nigdy dobrze się nad tym nie zastanowiła – nie chciała o tym myśleć.

– Wszystko prawda i tylko niewielka część całej historii – powiedział cicho.

– Przykro mi.

– To nie twoja wina. Przeżyłem.

– Stąd twoje koszmary?

Severus ostrożnie skinął głową. 

– W Hogwarcie pojawiały się też inne rzeczy, ale w Spinner’s End zawsze chodzi o… mojego ojca.

Te zduszone, ledwie słyszalne szlochy nabrały nagle mroczniejszego znaczenia, a ona zadrżała, wpatrując się w niego bezradnie. Oblizała usta i zapytała: 

– Jak… jak bardzo było źle?

Rzucił jej zdziwione spojrzenie, zanim w jego oczach pojawiło się coś w rodzaju przerażonego zrozumienia. 

– Och, nie, nie, nic takiego. Nie był pedofilem. Po prostu bandytą. Traktował moją matkę znacznie gorzej niż mnie.

– Kiedy… jak umarł? – Miała nadzieję, że Severus nie miał z tym nic wspólnego, ale nie była pewna czy mogłaby go winić, gdyby miał.

– Oboje moi rodzice zginęli, kiedy byłem jeszcze w szkole. Wyciek gazu. Miałem szesnaście lat.

Jego głos był w dużej mierze beznamiętny, a oczy neutralne, ale pozbawione barier; najwyraźniej nie czuł teraz zbytniego żalu, jeśli kiedykolwiek nosił w sobie takie uczucia, ale i tak powtórzyła: 

– Przykro mi.

Spojrzał na nią, a jego oczy nieco zmiękły. 

– W porządku. To było dawno temu. Koszmary stają się coraz lżejsze, a wspomnienia teraz zbytnio mi nie przeszkadzają. Porozmawiamy później, jeśli chcesz. Chodź, skończmy z tym.

Skręcili w ślepy zaułek i Severus energicznie przeszedł przez ulicę. 

– Witamy na Privet Drive numer cztery – powiedział spokojnie, kiedy szli ścieżką prowadzącą do jednego z domów. Wyciągnął rękę i zadzwonił do drzwi.

Kobieta, która otworzyła zrobiła się na ich widok całkowicie kredowobiała. Wpatrywała się w Severusa z szokiem wypisanym na twarzy.

– Ty!

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział LIGoniąc Słońce – Rozdział LIII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 10 komentarzy

Dodaj komentarz