Goniąc Słońce – Rozdział XXXV

Goniąc Słońce – XXXV

„Wszyscy nosimy maski i przychodzi czas, kiedy nie możemy ich usunąć bez usunięcia kawałka naszej skóry”

André Berthiaume.

 

Następnego ranka okazało się, że wszyscy naraz tłoczyli się w małej łazience; Severus najwyraźniej obudził się (chociaż Hermiona osobiście wątpiła, że w ogóle spał) z bólem w ramieniu prawie przewyższającym ten podczas Wezwania i zdecydował, że nie ma odwagi czekać dłużej z usunięciem Mrocznego Znaku. Nie był do końca pewien, jak Voldemort był w stanie śledzić swoich ludzi poprzez Znaki, ale nie był skłonny do podejmowania ryzyka.

Próbowała się nad tym zastanowić, chcąc odgadnąć co miał zamiar zrobić, ale jego wygląd był co najmniej rozpraszający. Nie widziała go w mugolskich ubraniach od zeszłego lata – oczywiście nie zaliczała porannego biegania – tak naprawdę nie zwracała na to uwagi, ale teraz nie mogła przestać wpatrywać się w dziwny widok Severusa Snape’a w dżinsach. Oczywiście były to czarne dżinsy, ale nie była pewna czy chłopcy zauważyli jakąkolwiek różnicę…

Siedział w tej chwili na skraju wanny, powoli i metodycznie zakasując rękawy starego i raczej podniszczonego szarego swetra; jego domowe ubrania były jeszcze bardziej sfatygowane niż szkolne szaty, stwierdzili zgodnie. Spoglądając w górę, skrzywił się.

– Nie jesteście tu potrzebni.

– Hermiona jest – powiedział Harry łagodnie, – a poza tym, naprawdę chcesz, żebym pozostał z Ronem bez nadzoru? Bóg jeden wie, co by nam do łbów strzeliło.

– Tego domu nie możecie bardziej zrujnować. – mruknął, zwracając większą uwagę na swoje przedramię, odsłaniając Mroczny Znak, niesamowicie czarny i wyraźnie odznaczający się na bladej skórze. Krawędzie były lekko zaczerwienione, prawie tak, jakby był to nowy tatuaż.

– Właściwie to co robisz? – zapytał zainteresowany Ron.

Severus posłał mu ostre spojrzenie, jakby osądzając jego szczerość, zanim wzruszył chudymi ramionami. Podnosząc różdżkę, delikatnie stuknął w rękę.

– Arcanum hominis revelio – powiedział cicho. Zielonkawo-czarny ogień zalśnił wokół Mrocznego Znaku i zaczął się rozprzestrzeniać, promieniując na zewnątrz od znaku i podążając żyłami w dół nadgarstka do czubków palców i w górę do łokcia aż poza rękaw; po kilku chwilach spod swetra też wyłoniły się ciemne linie, rozchodząc się na drugą rękę oraz szyję i twarz. Po chwili zaczął mówić cicho, bez swojego zwykłego, żywego, wykładowczego tonu.

– Zwykle dzięki temu zaklęciu można było zobaczyć moją magię. To pokazuje, że Mroczny Znak jest związany z moją magią, nakłada na nią nią, co w rzeczywistości jest czystą czarną magią. Taki zabieg daje większą moc Śmierciożercy, ale też większą kontrolę Czarnemu Panu. Muszę oddzielić moją magię od tej drugiej, potem czarną magię odizolować od Znaku, tak żeby nie rozprzestrzeniała się po całym ciele i dopiero wtedy będę mógł usunąć Znak.

– Czy to cię nie osłabi?

– Być może trochę, ale wcześniej byłem dość silny; w każdym razie, jak was uczyłem, siła nie jest tak ważna jak wiedza i instynkt. Osłabienie i tak powinno być tylko tymczasowe, moje ciało w końcu to skoryguje.

– Jak robi się Mroczny Znak? – zapytał Harry.

Jakakolwiek ekspresja Severusa całkowicie zniknęła, podczas wznoszących się tarcz za jego ciemnymi oczami, a jego twarz stała się jak zrobiona z kamienia.

– To nie powinno cię obchodzić – odpowiedział krótko.

Hermionie zdawało się, że zauważyła coś w wyrazie jego twarzy i była wdzięczna, że nie zdecydował się odpowiedzieć na to pytanie zgodnie z prawdą; była absolutnie pewna, że nigdy nie chciała usłyszeć, jak mówi to na głos. Harry skrzywił się, ale przyjął naganę i zamilkł, a po chwili Severus potrząsnął głową i zwrócił wzrok z powrotem na rękę, zaczynając powoli przesuwać różdżką po Znaku w tę i z powrotem, a jego usta się poruszały. Większość słów, które wymawiał była niesłyszalna, a kilka które wyłapała, nie były w żadnym znanym jej języku. Nie była pewna w ilu językach mówił Severus; kilka razy widziała u niego na biurku różnojęzyczne czasopisma i z pewnością potrafił płynnie w kilku przeklinać; co prawda nie wiedziała na pewno, czy faktycznie były to przekleństwa, ale ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości. Jakikolwiek to był język, nie potrafiła go zidentyfikować, ale coś w rytmie mruczanych inkantacji podpowiadało jej, że może być związany z jakimś zaklęciem uzdrawiającym.

Minęło trochę czasu, zanim pojawił się jakikolwiek efekt, ale stopniowo obserwujący nastolatkowie zauważyli, że ciemne żyły na jego twarzy, a potem te na prawym ramieniu zaczynają blednąć, a czarny kolor cofa się. Po prawie godzinie Severus pocił się i zaczął wyglądać na zmęczonego, ale ciemność wijąca się pod jego skórą była teraz ograniczona do jego lewego ramienia; kiedy patrzyli, atramentowe macki cofały się jeszcze bardziej, jego skóra dziwnie migotała, a sam Mroczny Znak wydawał się poruszać.

– To na serio jest naprawdę straszne – zauważył Ron, będący przy drzwiach. Stojący obok niego Harry skinął żarliwie głową na znak zgody, wpatrując się w dziwnie wijący się Znak.

Usadowiona na krawędzi wanny obok Severusa, Hermiona posłała im obojgu miażdżące spojrzenie.

– Możecie spróbować być bardziej pomocni.

– Po co zmieniać odwieczne nawyki – wymamrotał Severus, odkładając różdżkę na krawędzi zlewu. Podniósł flanelę z dna wanny, zmoczył ją pod kranem i wytarł twarz. – Cóż, to była najtrudniejsza część – zauważył, studiując swoje ramię.

Brak wyrazu w jego oczach zdradził go i Hermiona spojrzała na niego.

– Boli?

– Tak – przyznał spokojnie. Spojrzał kolejno na każdego z nich. – Nie sądzę, żebyście chcieli oglądać następną część.

– Fakt, że to powiedziałeś, sprawia, że myślę, iż powinnam tu być i patrzeć – odpowiedziała podejrzliwie. – Co zamierzasz zrobić?

Severus kompletnie nie potrafił wyglądać niewinnie, ale dał z siebie wszystko.

– Usunąć Mroczny Znak. Myślałem, że już to wyjaśniałem.

Odwracając się od niej, wyjął różdżkę i zaczął przywoływać do siebie potrzebne rzeczy. Hermiona przyjrzała się im; scyzoryk, eliksir uzupełniający krew, dyptam i lekko zakurzoną plastikową butelkę Dettolu* do dezynfekcji, która wyglądała, jakby miała dziesięć lat. Powoli odwróciła się i spojrzała na niego.

– Zamierzasz go wyciąć? – zażądała odpowiedzi przerażona.

Odwzajemnił jej spojrzenie bez większego wyrazu.

– To jedyny sposób. Nie mogę sprawić, by po prostu zniknął; jest zakotwiczony w moim ciele, nawet jeśli jest to tylko mały obszar. Jedynym sposobem całkowitego pozbycia się tego jest usunięcie kotwicy wraz z nim.

– Tak, ale scyzorykiem? – zapytał Harry.

– To nie jest scyzoryk, Potter. Przydaj się na coś i opiekuj się Eliksirem Uzupełniającym Krew, dopóki o niego nie poproszę, jeśli już masz zamiar nalegać na pozostanie. – Severus spokojnie zsunął się z krawędzi wanny i ukląkł przy niej, odkręcając zimną wodę w kranie i wkładając ramię pod wodę.

– Severusie… – zaczęła słabo Hermiona.

Spojrzał na nią spokojnie.

– Nie robię tego dla zabawy, Hermiono. Spędziłem dużo czasu podczas ostatnich dwóch lat studiując Znak. Wolałbyś, żebym po prostu amputował sobie rękę? To jedyna alternatywa. – Jego spojrzenie złagodniało nieznacznie, chociaż głos niespecjalnie. – Pomożesz, czy będziesz narzekać?

Zamiast tego spojrzała na niego gniewnie i ze złością wzięła nóż i środek dezynfekujący, dokładnie czyszcząc ostrze, po czym podała mu go. Całkowicie ignorując ich wszystkichprzesunął się, aby poczuć się trochę bardziej komfortowo, zanim wyciągnął rękę spod strumienia wody i szybko przeciągnął krawędzią ostrza po skórze, wykonując cztery płytkie cięcia wokół krawędzi Mrocznego Znaku, aby mniej więcej zaznaczyć kształt, zanim zaczął ciąć głębiej. Po około dziesięciu minutach bardzo blady Ron przeprosił i dość pospiesznie wyszedł z pomieszczenia. Harry wyglądał, jakby bardzo chciał zrobić to samo, ale po ciężkim przełknięciu pozostał na miejscu, wpatrując się w trzymany w dłoni eliksir i robiąc wszystko, co w jego mocy, by ignorować to co się działo wokół niego, gdy metaliczny zapach krwi stawał się mocniejszy.

Hermiona nie myślała już o sobie, że jest wrażliwa – zawsze miała dość mocny żołądek, a przez ostatnie dwa lata widziała tego mężczyznę zranionego w dość przerażający sposób, na tyle często, że uważała się za dosyć odporną, ale to nie było to samo. Severus miał wyraz ostrej koncentracji na twarzy, zmarszczył brwi i zgarbił ramiona, kiedy pochylił się nad ramieniem, jego włosy były niechlujnie założone za uszy; rzadko okazywał jakiekolwiek oznaki nawet niewielkiego dyskomfortu, nie mówiąc już o prawdziwym bólu, gdy powoli i metodycznie wbijał się głębiej w ramię. Pomyślała, że to w straszny sposób fascynujące. Widziała teraz różne warstwy tkanek, gdy zaczął odrywać fragment mięsa, który naciął, a skóra ustępowała miejsca (bardzo rzadkiej) warstwie tłuszczu, zanim włókna mięśni stały się widoczne, kiedy obmywał krew z rany. Gdy dotarł do większych naczyń krwionośnych zaczął już odkładać nóż, a Hermiona przełknęła, zanim powiedziała cicho:

– Zrobię to. – Podniosła różdżkę, podeszła do i przechyliła się obok niego; kiedy przecinał każde z nich, niemal natychmiast zamykała je mruczanymi zaklęciami, ograniczając utratę krwi do minimum.

– Tracisz dużo krwi – powiedział szorstko Harry, wciąż z determinacją wpatrując się w drugą stronę. -Nie mógłbyś – przypalić tego wszystkiego?

– Mógłbym – zgodził się Severus; jego głos był nieco napięty z lekką nutą czegoś, co mogło być bólem, ale wydawał się wyjątkowo niewzruszony, biorąc pod uwagę co sobie robił. – Ale to spowodowałoby dużo większe szkody. Oparzenia są poważniejsze niż inne urazy, ponieważ wciąż trwa ono nawet podczas leczenia; w przypadku czegoś na taką skalę musiałbym ugotować sobie pół ręki i prawdopodobnie nigdy nie zregenerowała by się do stanu używalności. Utrata krwi to mniejsze zło. – Przerwał, zanim dodał raczej niemiłosiernie. – I oczywiście zapach palącego się ciała zostawiłby mnie w domu pełnym niemogących tego znieść nastolatków. Może i nie jest to w tej okolicy niezwykle niespotykane, ale zwykle w sobotnie wieczory.

Było kilka rzeczy, które Hermiona mogła powiedzieć, ale ta, którą wybrała okazała się najbardziej skuteczna; ściszając głos, szepnęła cierpko:

– Przestań patrzeć w dół na moją koszulę i zwróć uwagę na to, co robisz.

Ku jej szczeremu zdumieniu, kiedy Severus odwrócił się i pochylił bliżej nad swoim przedramieniem zauważyła, że tył jego szyi jest bardziej różowy niż zwykle. Szczerząc się, zarówno z powodu tego, że zarumienił się jak nastoletni chłopak jak i z faktu, że naprawdę gapił się na jej klatkę piersiową, a przynajmniej o niej myślał, odsunęła się i ponownie usiadła na krawędzi wanny. Kiedy nóż znalazł się w połowie pod spodem sporego kawałka ciała, który wycinał, już się prawie nie rumienił. W rzeczywistości był kredowobiały i zaczął wyglądać zdecydowanie źle; pot zaczął spływać mu po twarzy. Przerwał na chwilę, przełknął ślinę i powiedział głośno

– Potter. Eliksir.

– Co?

– Harry – warknęła Hermiona z irytacją.

– Przepraszam, przepraszam, już. – Podał fiolkę, a Hermiona przyłożyła ją do ust Severusa; wypił solidną dawkę i skinął głową, kiedy ją zabrała. Eliksir Uzupełniający Krew był jednym z dość przygnębiająco wielu eliksirów leczniczych, na które się uodpornił ale miał nadzieję, że nie będzie ich więcej potrzebował.

– Wszystko w porządku? – zapytała kilka chwil później, wpatrując się w niego.

Posłał jej zirytowane spojrzenie.

– Przestań się przejmować.

– Wyglądasz prawie zielono. To nie przez utratę krwi i wiem, że nie jesteś wrażliwy.

Severus skrzywił się i zwrócił swoją uwagę na to, co robił.

– Zespół wstrząsu toksycznego – powiedział zwięźle. – Ten przeklęty eliksir z jaskini wciąż jest w moim organizmie. Reaguje ze wszystkimi miksturami leczniczymi, które od tamtej pory wziąłem. – Ponownie przełknął i oblizał usta drżąc, po czym dodał nonszalancko – Mam wrażenie, że przez kilka następnych dni będę trochę chory – kontynuował tym samym tonem. – Przestań się tak na mnie gapić. Warto, a i tak nie ma wyboru.

Nie mogła na to odpowiedzieć niewiele więcej. Przygryzając wargę, Hermiona obserwowała jak dotarł do podstawy czaszki i zaczął ciąć pod wijącym się wężem. W tej chwili skóra bezpośrednio wokół Znaku zaczęła wyglądać na prawie czarną, a ciało, które wycinał, wydawało się ciemniejsze. Teraz nie potrafił tak dobrze ukrywać…, jak bardzo to boli; lewa ręka już jakiś czas temu zacisnęła się i zwinęła w pięść i wyraźnie drżał, gdy przesuwał nóż równomiernie w dół, w końcu obracając ostrze i jeszcze raz tnąc w górę by oczyścić Mroczny Znak.

Harry prawie wypadł z pokoju, kiedy kawałek ciała spadł na dno wanny z okropnie nieprzyjemnym mokrym pluskiem, jedną rękę zaciskając na ustach, gdy uciekał. Hermiona prawie ruszyła za nim, ale zmusiła się do pozostania na miejscu, oddychając płytko przez usta i wpatrując się z przerażającą fascynacją, gdy Severus opłukiwał ramię pod kranem, odsłaniając długą i szeroką, ale stosunkowo płytką ranę wydłubaną w jego przedramieniu. Odzyskując przytomność na tyle, by podać mu butelkę dyptamu, obserwowała, jak ostrożnie kapie nią na ranę, a każda kropla lekko dymiła, gdy uderzała w surowe, czerwone ciało na ręce. Kiedy ponownie ją opłukał, oboje spojrzeli na utworzoną sieć blizny.

– Dyptam nie powinien zostawiać tak głębokich blizn… – pomyślała, kiedy wstał.

– To nie jest zwykła rana – odpowiedział Severus. Jego głos był ochrypły i trochę napięty. Kiedy na niego spojrzała, wpatrywał się nieruchomo w kawałek porzuconego mięsa na dnie wanny, z którego wciąż wyciekała krew, a na skórze wciąż był widoczny Mroczny Znak. Wyciągnął rękę bez patrzenia, podniósł różdżkę i bez zbędnych słów czy ceremonii usunął wszystko, upuszczając różdżkę na podłogę i ponownie wpatrując się w rękę, cofnął się, by oprzeć się o zlew. Bardzo powoli obrysował palcem nową bliznę i wydawało się, że nie oddycha.

– …Severusie? – zapytała niepewnie, wciąż nieprzyzwyczajona do używania jego imienia.

Spojrzał na nią, a ona ze zdziwieniem zobaczyła, że ​​jego oczy błyszczą.

– Jestem wolny – szepnął, a jego głos lekko drżał, gdy szybko zamrugał raz lub dwa. Ponownie zerknął w dół na swoje przedramię, po czym spojrzał na nią i powtórzył ochryple – W końcu jestem wolny… – po czym pospiesznie odwrócił wzrok i niemal ze złością przetarł oczy, gdy włosy opadły mu na twarz.

Jej gardło ścisnęło się, gdy na niego spojrzała. Po raz pierwszy dostrzegła na jego twarzy cień chłopca, którym kiedyś był; nie była pewna, czy kiedykolwiek widziała go tak bezbronnego. Hermiona zawahała się przez chwilę, zanim zdecydowała, że ​​nadszedł czas na odrobinę pochopnej, gryfońskiej impulsywności; przysunęła się bliżej i przytuliła go zanim zdążył się odsunąć, czego nie odważyłaby się zrobić jeszcze tydzień temu.

Severus zamarł i nagle boleśnie się spiął, biorąc gwałtowny oddech, a jej nerwy zawiodły. Zaczęła się odsuwać chcąc przeprosić, kiedy trochę się rozluźnił; nagle jego ramiona otoczyły ją i przytulił ją gwałtownie z powrotem trochę zbyt mocno. Wplatając ręce w jego sweter, wtuliła głowę w klatkę piersiową i wdychała jego zapach, czując jak drży niespokojnie, gdy stopniowo się relaksował lekko rozluźniając uścisk. Owinęła ramiona wokół jego talii i oparła się o niego, słuchając z uśmiechem jak jego oddech urywa się przez chwilę, gdy znowu walczył o kontrolę; poczuła z jego powodu dziwną mieszankę szczęścia i smutku, zdając sobie sprawę, jak długo cierpiał będąc Śmierciożercą i nienawidząc tego, kim był.

Wydawało się, że minęło dużo czasu, ale prawdopodobnie było to zaledwie kilka chwil, zanim westchnął i całkowicie się rozluźnił, a jego oddech się uspokoił i poczuła, jak oparł policzek na jej włosach. Cieszyła się jego uściskiem jeszcze przez chwilę, zanim przesunęła się na bok; zaczął się cofać, ale trzymała ramiona wokół jego talii kiedy poruszała się, by przycisnąć się do jego prawego boku, wyciągając rękę, by delikatnie dotknąć jego lewego przedramienia i zbadać nową bliznę.

Pozwolił jej to zrobić wciąż lekko drżąc, a jego prawa ręka zacisnęła się wokół jej ramion; kiedy ponownie na niego spojrzała, jego oczy napotkały jej, z wyrazem który sprawił, że zadrżała bo znów zaczęły płonąć. Uśmiechając się, zaskoczona własną śmiałością, wysunęła spod jego ramienia i stanęła przed nim. Jej palce nadal lekko spoczywały na jego przedramieniu i oblizała usta, gdy na niego patrzyła.

Po chwili zamrugał powoli i westchnął, raczej niepewny półuśmiech szarpnął kąciki jego ust, zanim wyciągnął rękę, by przyciągnąć ją bliżej i powoli nachylił usta do tych należących do niej. Na zewnątrz tego pocałunku brakowało niemal przerażającej namiętności ich pierwszego, ale czuła ją pod powierzchnią, ledwo powstrzymywaną. Jego język rozchylił jej usta i zaczął delikatnie badać ich wnętrze; roztapiając się, sięgnęła by wplątać palce w jego włosy.

Kiedy zaczął się cofać, podążyła za jego ruchem, oddalając się na tyle długo, by zaczerpnąć oddech, zanim ośmieliła się znów go pocałować. W tej chwili smakował głównie Eliksirem Uzupełniającym Krew, ale pod tym mogła go posmakować, gdy raczej niepewnie badała jego usta, a jej język ślizgał się po jego. Na chwilę wstrzymał oddech, kiedy oddał jej pocałunek, ale nadal starał się, być stosunkowo delikatny. Jedna ręka powoli znalazła się w jej włosach, podczas gdy druga zsunęła się niżej nad krzywiznę jej pośladków, przyciągnął ją mocniej do siebie, a gdy zadrżała w odpowiedzi i wyciągnęła mu koszulę ze spodni w ten sposób, że jej dłonie mogły poczuć nagą skórę na jego pokrytych bliznami plecach, wywołała u niego niemal warknięcie.

W końcu się odsunęli, oboje ciężej oddychali i wpatrywali się w siebie. Jego czarne oczy wciąż płonęły z gorącego podniecenia, które sprawiło, że znów zadrżała, niepewność mieszała się z pożądaniem. Przełykając, powiedziała drżącym głosem

– Nie możemy dalej tego robić.

– Wiem – zgodził się cicho, a jego głos był ochrypły, po czym przeszedł ją kolejny dreszcz. – To nie jest, nie jest uczciwe wobec żadnego z nas.

Próbując zignorować fakt, że jedyne czego tak naprawdę chciała, to ponownie go pocałować, Hermiona spróbowała się pozbierać.

– Co… co to właściwie jest?

Odwrócił wzrok, odzyskując nad sobą kontrolę.

– … Nie wiem – powiedział trochę niezręcznie. – To… powinno być złe, ale…- Zawahał się, po czym odwrócił się i posłał jej bardzo bezpośrednie spojrzenie, które wwierciło się w nią z bolesną intensywnością. – Nigdy się tak nie czułem – powiedział cicho z celowym naciskiem.

– Jak? – zapytała niepewnie. – Czy ty… czy naprawdę mnie pragniesz?

Severus zamrugał, przechylając głowę na bok, po czym zaśmiał się szorstko.

– To chyba jest jedyna naprawdę głupia rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem z twoich ust – zauważył suchym tonem, po czym potrząsnął głową. Zanim zdążyła zareagować, wyciągnął rękę i złapał ją za nadgarstek. – Czy to wystarczająca odpowiedź na twoje pytanie? – zapytał, bezceremonialnie przyciskając jej dłoń do swojego krocza.

Zaskoczona, odruchowo spróbowała się cofnąć, ale nawet gdy puścił jej nadgarstek, niepewnie docisnęła dłoń, by poczuć zarys jego erekcji, śledząc palcami z zaciekawieniem i wahaniem jej długość, zanim spojrzała na niego, niepewna jego reakcji. Jego oczy znów płonęły, gdy patrzył na nią, a jego głos był szorstki i ochrypły, gdy powiedział cicho:

– Tak, Hermiono, bardzo cię pragnę. Bardziej niż powinienem.

Wypuściła powietrze, czując niesamowitą ulgę.

– W takim razie, dobrze. Bałam się, że robię z siebie durnia.

Uniósł brew.

– Hm?

Lekko się rumieniąc, skinęła głową.

– Ja… myślałam o tym od jakiegoś czasu – wyznała, częściowo podekscytowana widokiem płonącego ognia w jego oczach.

– Ja… – zaczął, zanim przerwał mu trzask z dołu. Nagle wyglądając na poważnie zirytowanego, warknął coś pod nosem, po czym przeszedł obok niej do drzwi i wychylił się.

– Potter!

– Przepraszam – zawołał Harry z oddali.

– Co robisz?

– Nic…

Severus wyraźnie zgrzytnął zębami i spojrzał na Hermionę. Posłała mu kwaśny uśmiech.

– Idź i upewnij się, że nie zrobią zbyt wielu szkód. W porządku.

Potrząsnął głową.

– Nie. Nie mieliśmy okazji porozmawiać. Kiedy wszystko się zacznie możemy już nigdy nie mieć szansy. Wypada się tym zająć teraz. – Podniósł głos. – Jeśli coś będzie nie na miejscu, kiedy tam zejdę, obaj będziecie żałować! – Przymknął drzwi nie domykając ich, odwrócił się by na nią spojrzeć, nagle znów wyglądając niepewnie; wyciągnął rękę, by przeczesać dłonią włosy. – Nie wiem, co się stanie – powiedział powoli, nie całkiem patrząc jej w oczy. – Nie wiem, co mogę obiecać. Ale… to nie jest gra dla mnie. Nie wiem – nie bardzo wiem, co teraz czuję, ale bardzo chcę się dowiedzieć. Kiedy nadejdzie czas – dodał cierpko, spoglądając na nią przez włosy.

Hermiona skinęła głową, po czym stłumiła śmiech.

– Pomiędzy Horkruksami, jestem pewna, że będziemy mieli mnóstwo czasu, aby zająć się czymś tak prostym, jak to – zaproponowała w odpowiedzi tak sucho jak tylko mogła, wydobywając z niego cichy syk rozbawienia. – Ja… to też nie gra dla mnie – dodała, zanim zdołała się powstrzymać, z ulgą przyjmując, że jej głos się nie trząsł. Przez długą chwilę patrzył jej w oczy, po czym powoli skinął głową.

Kolejny trzask z dołu całkowicie zepsuł nastrój; Severus zbladł jeszcze bardziej i ponownie otworzył drzwi.

-Trzymaj się z dala od piwnicy! – krzyknął, ponownie zgrzytając zębami i dodając półgłosem – Chociaż najlepiej posłużyłoby ci, gdybyś tego nie robił.

– Dlaczego nie chcesz, żebyśmy tam schodzili? – zapytała, odczuwając większą niż zwykle ulgę po zmianie tematu. Oboje potrzebowali więcej czasu, aby uporządkować swoje myśli i uczucia, zanim spróbują dowiedzieć się co ich łączy w bardziej szczegółowy sposób. Były też inne, ważniejsze rzeczy do zrobienia.

– Ponieważ właśnie tam trzymam wszystko, co jest zbyt niebezpieczne, by trzymać to w Hogwarcie – odpowiedział rozproszonym tonem. – Poza moim podstawowym wyposażeniem eliksirów, wszystko jest nielegalne i większość jest rzeczywiście bardzo niebezpieczna, nawet dla mnie. Westchnął. – Idź i zajmij się nimi, proszę.

– Nie chcesz tego zrobić sam?

– Prawdopodobnie uduszę jednego z nich – odpowiedział z dziwnie rozbrajającym, krzywym uśmiechem, po czym otarł czoło. – I myślę, że niedługo znowu będę chory, a nieszczególnie chcę publiczności.

– Słusznie. Mogę coś dla ciebie zrobić?

Potrząsnął głową i próbował się do niej uśmiechnąć.

– Nie. Dziękuję Ci. -Westchnął. – Porozmawiamy niedługo.

– Nie martw się teraz o to. Po jednej rzeczy na raz. – Uśmiechnęła się do niego. – Poczekam. – Po chwili dodała figlarnie – Swoją drogą, lubię dżinsy.

Severus skrzywił się odruchowo i odwrócił wzrok.

– Wszystkie moje porządne ubrania wciąż są w Hogwarcie – mruknął, pocierając kark.

Hermiona uznała, że lepiej teraz nie drażnić go dalej, mimo że naprawdę, bardzo chciała porozmawiać o szufladzie z koszulkami zespołów rockowych, którą odkryła wczoraj. Było lato, nie mógł nosić swetra na zawsze.

– Powiedziałam, że je lubię – zbeształa go delikatnie, kierując się do drzwi i zerkając na niego.

Posłał jej długie, prawie pozbawione wyrazu spojrzenie, którego używał, kiedy nie był pewien, czy ktoś miał na myśli coś kpiącego, czy nie próbując ocenić jej szczerość, a ona uśmiechnęła się do niego. Jego oczy złagodniały, zanim zmienił się wyraz twarzy; rozpoznając sygnały, zostawiła go samego.

 

Severus spędził większość następnych dwóch dni w łazience, z wyjątkiem krótkich, nieszczęśliwych okresów, siedząc i dygocząc na półpiętrze, podczas gdy jedno z nich pośpiesznie brało prysznic lub korzystało z toalety. Harry i Hermiona spędzili ten czas zaczynając edukować Rona na temat mugolskiego świata, wspomagani przez mały, tani czarno-biały telewizor, który znaleźli na dnie schowka pod schodami i przez kolejną krótką podróż w dół drogi do sklepu, aby kupić wszystko, o czym zapomnieli za pierwszym razem. Hermiona była zachwycona, kiedy w tym samym schowku znalazła pudełko starych winylów, ale nigdzie nie było śladu po gramofonie i musiała zadowolić się radiem w kuchni.

Pomyślała, że ​​życie przez jakiś czas będzie bardzo dziwne. Było do czego się przyzwyczajać. Severus ostrzegł ich, że mieszkał sam odkąd był w ich wieku i nie był przyzwyczajony do gości w domu, co wszyscy zrozumieli jako ostrzeżenie, że muszą bardzo, bardzo uważać na jego temperament. Hermiona musiała już zmierzyć się z rzeczywistością, że musi dzielić łazienkę z dwoma nastoletnimi chłopcami; w niecały dzień dała dwa wykłady na temat obowiązków. Harry znał co najmniej niejasno pojęcie prac domowych – i higieny – ale poważnie rozważała przetarcie twarzą Rona po podłodze w łazience, jakby był szczeniakiem. W porządku, przy tak wielu chłopcach było zrozumiałe, że pani Weasley nie była w stanie odpowiednio ich wszystkich wyszkolić, ale naprawdę. Sytuacji nie pomagała choroba Severusa, ale przynajmniej do tej pory udowodnił, że potrafi po sobie posprzątać.

Posiłki zapowiadały się nieco dziwnie, dopóki nie rozwiązano również tego problemu. Co dziwne, Ron okazał się całkiem dobrym kucharzem, chociaż nie miał absolutnie pojęcia, ile kosztuje jedzenie i musieli prawie związać mu ręce w sklepie. Harry z łatwością radził sobie z podstawami. Severus też był całkiem niezły, chociaż jak sam przyznawał, zwykle nie potrzebował się tym przejmować i nie był szczególnie zainteresowany. Z całej ich czwórki Hermiona była prawie rozbawiona stwierdzeniem, że była zdecydowanie najgorsza, ponieważ nigdy w życiu niczego nie gotowała i została zdegradowana do pomocnika kuchennego przez jednogłośne głosowanie – nigdy nie chciała być Panią Domu.

Tak czy inaczej, jakby sytuacja nie była wystarczająco dziwna, przyjrzała się bliżej temu domowi, spoglądając na wszystko dokładnie, tak jak próbowała zrobić z jego pokojami w Hogwarcie i zaczęła rozumieć zamknięte, odległe spojrzenie, które wcześniej zauważyła w oczach Severusa, odkąd tu przybyli. Większość oczywistych problemów polegała na zwykłym zaniedbaniu – najwyraźniej nie zadał sobie trudu, aby zmienić cokolwiek od czasu śmierci jego rodziców, z wyjątkiem łazienki – ale wyglądało na to, że na początku wszystko było bardzo źle.

Ron po prostu zaakceptował to jako mugolską dziwność, ponieważ o ile wiedziała, ​​nigdy w swoim życiu nie był w mugolskim domu, to widziała Harry’ego rozglądającego się i marszczącego brwi od czasu do czasu. Oboje pochodzili z dość zamożnych rodzin, nawet jeśli krewni Harry’ego nie traktowali go zbyt dobrze, ale oboje potrafili rozpoznać biedę. Wydawało się bardzo dziwne, że jakakolwiek czarownica mogła pozwolić sobie i swojemu synowi żyć w takich warunkach; z pewnością przemoc domowa nie była możliwa wobec kogoś, kto potrafiłby używać magii. Prawdopodobnie dlatego nikt w Hogwarcie wydawał się nie zwracać na to uwagi. Ale znaki tu były. Poczuła się źle, kiedy zauważyła ślady na drzwiach sypialni Severusa; kiedyś na zewnątrz znajdował się rygiel, a na drewnie od wewnątrz były wgniecenia. Więcej śladów na wewnętrznej stronie drzwi do piwnicy wskazywało, że również zostały kiedyś zaryglowane od zewnątrz. A fakt, że nadal tu mieszkał w ten sposób, wiele mówił o jego psychicznych bliznach; patrzyła też na sąsiednie domy i szczerze mówiąc, ta okolica ją przerażała. Była to posiadłość ozdobiona wypalonymi samochodami i używanymi igłami – właściwie była prawie pewna, że w ​​domu naprzeciwko handluje się narkotykami, a syreny w oddali było słychać co kilka godzin.

 

Najwyraźniej Severus robił plany pomiędzy atakami choroby, ponieważ z jego miny, kiedy w końcu dołączył do nich ponownie w świecie żywych, jasno wynikało, że ma w głowie plan. Przyjmując kanapki, które Hermiona przed nim położyła, skinąwszy głową i pogłębiając jej surowy wygląd krzywym łukiem jednej brwi, ugryzł i przełknął, zanim zapytał

– Czy był jakiś kontakt z Zakonem?

– Nie bardzo – odpowiedział Harry. – Remus skontaktował się z nami wczoraj, aby powiedzieć, że wszystko w porządku i że mamy tu siedzieć spokojnie, a pani Weasley nadal wysyła listy przez Świnkę, aby upewnić się, że wszystko w porządku i czy jemy prawidłowo – dodał z uśmiechem.

Severus prychnął i przeżuł kolejny kęs.

– W porządku. Gotowi do pracy? – Skinęli głowami, a kiedy wszyscy skończyli jeść, weszli za nim do salonu i usadowili się wygodnie w nierównym półkolu wokół kominka. Hermiona rozpaliła ogień, a Severus wrzucił do ognia garść proszku Fiuu. – Grimmauld Place 12. Witam Zakon. Ktoś w domu?

– Kto to? – warknął szorstki głos.

Severus przewrócił oczami.

– Po co się przejmować, Lupin? I tak byś mi nie uwierzył.

– Snape. Myślałem, że umierasz.

– Niestety nie. Kto jeszcze tam jest?

– Severus?

– Minerwa. Mam rozumieć, że jesteś teraz w Kwaterze Głównej na stałe?

– Tak. Czy wszystko jest w porządku?

– Nic nam nie jest, pani profesor – zapewnił Harry płomienie. – Mówiliśmy, że tak. Wszystko jest w porządku.

– Jest tam Dumbledore? – zapytał Severus twardym głosem.

– Odpoczywa na górze. Jest na ciebie bardzo zły, Severusie.

– Wierz mi, nie tak zły, jak ja na niego – odparł stanowczo Severus. – Co się działo, odkąd z tobą rozmawiałem?

– Z całym szacunkiem, Severusie, nie jesteś już w Zakonie.

– Ach, teraz wszyscy uczycie się ostrożności. Dobrze, potrafię czytać między wierszami. Czy jest tam Bill Weasley? Muszę z nim jak najszybciej porozmawiać.

– Ja… tak myślę. Ale, Severusie … co się dzieje? Co ty kombinujesz?

– Zapytaj Dumbledore’a, jeśli skończył pogrążać się w użalaniu nad sobą i przezwyciężył szok związany z brakiem ciągnięcia za sznurki. Może nawet ci powie, chociaż wątpię. Muszę porozmawiać z Weasleyem.

– Czy to naprawdę dobry pomysł, aby tak do niej mówić? – zapytał Ron z drugiej strony ognia podczas przerwy, która nastąpiła.

– Prawdopodobnie nie, ale nie może tu wejść bardziej niż Śmierciożercy – odpowiedział niemal nonszalancko, a mam ich wystarczająco dość.

– Chciałam zapytać – powiedziała Hermiona – czy jest jakiś sposób, żebyśmy mogli porozumiewać się z portretami?

Potrząsnął głową.

– Obawiam się, że nie. Fineas będzie w Kwaterze Głównej, przekazując plotki, a Dilys może na bieżąco informować Zakon o wszystkim, co dzieje się w Hogwarcie lub Świętym Mungu, czyli tam, gdzie znajduje się jej drugi portret, ale żadne z nich nie ma dostępu do tego domu. Podniósł rękę, gdy zielone płomienie ponownie zamigotały. – Panie Weasley?

– Tak, profesorze. Potrzebuje pan ze mną porozmawiać?

– Tak. Chcę, żebyś skontaktował się ze swoimi starymi kumplami w Gringocie.

– Gringott? Dlaczego?

– Jeśli przestaniesz przerywać i zaczniesz słuchać, powiem ci – warknął Severus z irytacją. – Potrzebuję, żeby zgodzili się patrzeć w drugą stronę przez kilka godzin, podczas gdy nasza czwórka uzyska dostęp do skrytki 439.

– To nie jest twoja skrytka…

– Dobra robota – odpowiedział sarkastycznie. – Nie potrzebowałbym, żebyś wstawiał się, gdyby tak nie było.

– Nie dadzą Ci dostępu do czyjegoś skarbca.

– Wiem o tym, Weasley. Nie proszę ich o to. Potrzebuję ich do wyłączenia zabezpieczenia przeciwkradzieżowego w tym skarbcu na godzinę lub dwie i zignorowania alarmów na tylnych drzwiach w tym samym czasie. Z resztą sobie poradzę.

– Wiesz o tylnych drzwiach?

– Oczywiście.

– Skąd?

– Jestem szpiegiem – odpowiedział Severus, ponownie przewracając oczami. – Rozpocznij negocjacje tak szybko, jak to możliwe, Weasley. Musisz kupić jak najwięcej czasu i potrzebuję ich, by usunąć zaklęcie związane z goblinami, które więzi każdego, kto nie pracuje dla Gringotta. Nie muszą dotykać żadnych zabezpieczeń pochodzenia ludzkiego, które mogą znajdować się w skarbcu lub jego zawartości, ale poproś najpierw o to, w razie czego będziesz miał z czego ustąpić. Na początku poproś o sześć lub więcej godzin – absolutne minimum, którego potrzebuję, to godzina, ale dwie godziny byłyby znacznie bezpieczniejsze, a im więcej, tym lepiej.

– Co oferujemy w zamian?

– Wiedzą, co możemy zaoferować, prawdopodobnie lepiej niż ty. Pozwól im podać cenę, ale nie zobowiązuj się do niczego, dopóki się ze mną nie skontaktujesz.

– Kiedy masz zamiar to zrobić?

– Jeszcze nie wiem. I tak mamy dużo do zrobienia. Im szybciej, tym lepiej, ale upewnij się, że zgodzą się powiadomić nas z co najmniej dwudziestoczterogodzinnym wyprzedzeniem; w przeciwnym razie prawdopodobnie pewnego dnia ogłoszą, że te dwie godziny to były dzień wcześniej.

– Muszę żądać, aby nie rozmawiali z prawowitym właścicielem skarbca?

Zaśmiał się szorstko.

– Nie. Nie będą. Zaufaj mi. Po prostu zrób wszystko, co możesz; ważne jest, abyśmy dostali się do tego skarbca, a nie podobają mi się nasze szanse, kiedy mamy to zrobić bez odkrycia przez Gringotta.

– Jest sens w pytaniu, o co chodzi?

– Nie.

– No dobrze – odparł Bill wesoło. – Zobaczę co da się zrobić. Pamiętaj, niczego nie obiecuję. Cały świat czarodziejów stracił ostatnio sporo na wiarygodności. Hej, czy jest tam Ron?

– Tak. Cześć, Bill. Jak się macie?

– Siemasz braciszku. W porządku. Mama martwi się jednak ciągle, ponieważ wskazówka  twoja i Harry’ego – utknęły na zegarze na Śmiertelnym Niebezpieczeństwie.

– Cóż, oczywiście – zażartował Harry, szczerząc się. – Jesteśmy u profesora Snape’a. Nazwałbym to dość niebezpiecznym. W każdym razie dla niektórych z nas – dodał, spoglądając chytrze na Hermionę, po czym krzyknął, gdy Severus wyciągnął rękę i uderzył go mocno w tył głowy.

– Cokolwiek to było, prawdopodobnie na to zasłużyłeś – powiedział spokojnie Bill przez ogień. – Wypadałoby, żebym, się zbierał – to prawdopodobnie zajmie dużo czasu. Musisz porozmawiać z kimś innym?

– Nie dzisiaj, nie.

– W porządku. W takim razie powodzenia.

Gdy rozmowa przez Fiuu się skończyła, Severus usiadł z powrotem na piętach i odgarnął włosy z twarzy. – Dobrze nam idzie jak na początek.

– O co chodzi? – zapytała Hermiona. „Czyja skrytka ma numer 439 i dlaczego musimy się do niej dostać?

Podniósł rękę.

– Najpierw najważniejsze. – Powoli zwrócił twarde oczy na Harry’ego i Rona i powiedział niebezpiecznie jedwabistym głosem – Jeśli usłyszę więcej dowcipnych żartów o rzeczach, które was nie dotyczą, nie będę brał odpowiedzialności za swoje czyny. Osiągnąłem absolutną granicę mojego temperamentu. Czy to jasne?

Harry miał dość przyzwoitości, żeby wyglądać na zawstydzonego.

– Przepraszam.- Ron tylko przytaknął niepewnie.

Severus utrzymał przez chwilę surowy wyraz twarzy, po czym skinął głową.

– W porządku. – Wstał powoli i podszedł do jednego z foteli, a pozostali poszli za nim, by usiąść. – Krypta 439 należy do Lestrange’ów – powiedział bez zbędnego wstępu – i musimy się tam dostać, ponieważ znajduje się tam puchar Helgi Hufflepuff.

Nastąpiła krótka przerwa, kiedy to przyswajali, zanim Ron powiedział cicho

– Och, cholera.

– Tak – zgodził się Severus sucho. – Jednak jest to niestety najłatwiejszy z pozostałych horkruksów do zdobycia. Musimy wymyślić sposób, aby dostać się do Nagini, ale wcześniej musimy rozwikłać tajemnicę fałszywego medalionu. To musi być nasz następny krok. Potter, masz go? Nie miałem okazji przyjrzeć się w jaskini.

Harry skinął głową i wyłowił łańcuszek spod koszulki, zdejmując i podając mu go. Hermiona przysiadła na poręczy krzesła Severusa i zajrzała przez jego ramię; obracał go w swoich długich palcach, badając uważnie, wreszcie wyciągnął różdżkę i dalej się nad nim skupiał.

– To niewiele nam mówi – powiedział wreszcie. – Został przemieniony ze starego pióra; nie ma w tym nic specjalnego.

– W środku jest notatka.

Unosząc brwi, Severus otworzył medalion i rozłożył notatkę, czytając ją powoli kilka razy, po czym usiadł i cicho gwizdnął przez krzywe zęby.

– Cóż, osobiście cieszę się, że Czarny Pan tego nie odkrył – zauważył. – Byłoby niezdrowe być Śmierciożercą podczas wściekłości, która niewątpliwie by nastąpiła. – Przyjrzał się w zamyśleniu. – R. A.B… to nie brzmi znajomo. Ale myślę, że rozpoznaję skądś odręczne pismo…

– Twój były uczeń? – zasugerował Harry.

– Być może.

– Kto? – zapytał gorliwie Ron.

Severus posłał mu miażdżące spojrzenie.

– Jestem nauczycielem od piętnastu nieskończenie długich, ponurych i nudnych lat, Weasley. Uczyłem setki, jeśli nie tysiące irytujących młodych czarownic i czarodziejów; nie mógłbym ich wszystkich zapamiętać. I tak mógł nie być uczniem. Czas wydaje się nieodpowiedni. Zacząłem uczyć zaledwie kilka miesięcy przed zakończeniem pierwszej wojny. Zakładam, że to musiał być kolejny Śmierciożerca… – Jego głos przycichł i zamilkł, wpatrując się w skrawek pergaminu w swoich palcach.

– Większość Śmierciożerców znamy tylko po nazwiskach – powiedziała cicho Hermiona. Nie odpowiedział, a po chwili zdała sobie sprawę, że nawet jej nie słyszał. Uśmiechając się krzywo, wstała i skinęła na chłopców, a oni zostawili go i wycofali do kuchni.

– Naprawdę chce, żebyśmy włamali się do Gringotta? – zapytał Ron.

– Wątpię, czy on tego chce, ale cóż, jeśli tam jest puchar, to tak naprawdę nie mamy wyboru – powiedział Harry ponuro. – Wolałbym jednak spróbować ze Snape’em niż samemu. Myślę, że nawet Hermiona nie wie wystarczająco dużo, żebyśmy mogli mieć nadzieję, że ujdzie nam to na sucho. O co chodzi z tymi tylnymi drzwiami, o których mówił?

– Chyba tylna droga ma posłużyć nam za wejście i wyjście. Nie wiem, Bill jest związany  wszelkiego rodzaju urokami, aby nie mówić o środkach bezpieczeństwa. Myślisz, że możemy to zrobić?

Harry uśmiechnął się.

– Ron, kumplu, nie powinniśmy być w stanie zrobić połowy tego, co zrobiliśmy. Dotarliśmy tak daleko, prawda? Równie dobrze możemy iść dalej. Jesteśmy w połowie drogi – zniszczyliśmy trzy Horkruksy, pozostały kolejne trzy.

– Słuszna uwaga. Po prostu postaraj się nie pozwolić nam obu zabić Snape’a, zanim skończymy.

– Zasłużyłeś na znacznie więcej niż policzek – powiedziała ponuro Hermiona.

Harry próbował wyglądać niewinnie, ale mu się nie udało. Ron parsknął.

– Przestań Miona. Całujesz się ze Snape’em i nie możemy powiedzieć, jakie to dziwne?

– Nie, nie możecie – warknęła, zła na siebie za rumieniec, który czuła, że ogrzewa jej twarz. – Ponieważ to nie wasza sprawa.

– A tak w ogóle, jak się sprawy mają? Mieliście już okazję porozmawiać? – zapytał Harry, kopiąc Rona pod stołem; przez przypadek kopnął też Hermionę, ale postanowiła nie robić z tego problemu. Wyglądał teraz poważnie i na trochę zaniepokojonego; to było irytujące, ale miał dobre intencje. Poza tym to ją męczyło.

– Nie wiem, co się dzieje – przyznała cicho. – Nie mieliśmy zbyt wielu okazji do rozmowy. W tej chwili są ważniejsze rzeczy, o które należy się martwić. Horkruksy i tak dalej. Ja… wiem, że on jest zdecydowanie zainteresowany… – Znowu się zarumieniła, przypominając sobie, jak gorący, twardy odcinek jego erekcji napinał materiał jego dżinsów; najwyraźniej był niezwykle zainteresowany. Odchrząknęła, kontynuując pośpiesznie. – I zasugerował, że to jest co najmniej trochę poważne, ale… cóż, czas nie jest teraz po naszej stronie. Wojna…

– On nie – nie wiem, nie zwodzi cię czy coś? – Ron zapytał niezręcznie.

– Nie. Nie, nic takiego. On nie – wiesz, on nie próbuje… naciskać na mnie, ani nic takiego. – Wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła. – Myślę, że jest prawie tak samo zdezorientowany jak ja, jeśli mam być szczera. Tak naprawdę nie było czasu na przemyślenie wszystkiego samodzielnie, a co dopiero na rozmowę.

– A co z… – Harry zawahał się, wyglądając na zdecydowanie nieszczęśliwego. – A co z moją mamą? skończył szeptem. – To znaczy, Dumbledore – cóż, zasugerował, że byli… no wiesz…

– Nie byli. Severus sam ci to powiedział. Nic się nie działo. Ty i ja już o tym rozmawialiśmy.

– Nie, dobrze, ale… – Harry sapnął z frustracji i przeczesał dłońmi rozczochrane włosy. – Przepraszam. Masz rację, to nie ma nic wspólnego ze mną, ale …

– W porządku, Harry. Martwisz się o mnie. Nie przeszkadza mi to. Nadal nie wiem, czy odpowiedzieć na twoje pytanie, ale nie sądzę, żeby to był problem. To wszystko było dawno temu. Jestem pewna, że nadal coś czuje, ale to nie ma nic wspólnego z… kimkolwiek dla siebie jesteśmy. Tak naprawdę nie powiedział wiele, ale w pewnym sensie dał mi do zrozumienia, że chociaż nie jest tego do końca pewien, wcześniej tak się nie czuł, więc myślę, że to był jego sposób na zapewnienie mnie, że to nie jest problem . To znaczy on wie, że ja wiem o – o niej. – Usiadła na krześle. – Nie jest typem człowieka, który lubi grać w bezsensowne gierki. Gdyby nie było czegoś prawdziwego, nie byłby… gdyby to nie było na poważnie, powiedziałby. – Mam nadzieję.

Kiedy wymienili niepewne spojrzenia, Severus wszedł do kuchni, jego oczy płonęły, a fałszywy medalion zwisał z jego pięści i powiedział bez wstępu:

– Wiem, kto to jest, a raczej był.

Stłoczyli się wokół niego.

– Kto? – zapytał Harry.

Severus prawie się uśmiechnął.

– Trochę historii rodzinnej dla ciebie, Potter; nazywał się Regulus. A dokładniej Regulus Arkturus Black.

Harry gapił się na niego.

– Brat Syriusza?

Severus skinął głową.

– Był w Slytherinie, rok lub dwa poniżej mnie; dołączył do Śmierciożerców, kiedy opuścił szkołę, ale tak naprawdę nigdy nie miał do tego serca. Niemal natychmiast zaczął szukać wyjścia. Raz przyszedł do mnie dając do zrozumienia, że ​​dowiedział się czegoś o Czarnym Panu, próbując przekonać mnie, żebym do niego dołączył, ale… – Potrząsnął głową, a jego oczy zaszły cieniem. – Nie śmiałem nawet zapytać, czego się dowiedział. Odważyłem się tylko nie powiedzieć nikomu, że myśli o ucieczce. Nie wytrwał długo; myślę, że został złapany w niecały tydzień po ucieczce. Najwyraźniej jednak tyle wystarczyło, by to zrobił. Zawsze był mądrym chłopcem.

 

Późno w nocy, przytulona do łóżka, które pachniało nim – nadal nie była w stanie przekonać go do spania we własnym łóżku – Hermiona odwróciła swoje myśli od wojny i skupiła się na Severusie. Najwyższy czas, żeby wyjaśniła, co do niego czuje. Żarty na bok… nie była pewna, ale miała przeczucie, że naprawdę może go kochać. Z pewnością nie było to zauroczenie. Przeszła przez to z Lockhartem – wspomnienie, które wciąż napełniało ją wstydem – i przypomniała sobie, jakie to powierzchowne. Poza tym, nawet przy najlepszej woli na świecie, nikt nie mógłby opisać Severusa jako przystojnego w jakimkolwiek aspekcie. Z pewnością miał swoje dobre strony; jego czarne oczy były pięknie wyraziste, kiedy nie używał Oklumencji, a w jego uśmiechu było coś pociągającego przy bardzo rzadkich okazjach, kiedy szczerze się uśmiechał, jego głos powinien być, szczerze mówiąc, nielegalny. Wyglądał teraz lepiej niż kiedykolwiek, kiedy zaczął faktycznie starać się o siebie dbać. Jednak cokolwiek ją do niego przyciągało, z pewnością nie był to jego wygląd.

Nie była pewna, co to jest. Kiedy zaczęła właściwie spędzać z nim więcej czasu i zaczęli się poznawać, okazało się, że łączy ich przynajmniej kilka rzeczy; kiedy nie był złośliwy, mieli bardzo podobne poczucie humoru, byli inteligentnymi i oczytanymi ludźmi. Podziwiała jego pełne oddanie temu, co robili; ufała mu, czuła się bezpieczna w jego obecności, pomimo wszystkiego, co zrobił. Samo wspomnienie jego pocałunków sprawiło, że wierciła się i przyciskała do siebie uda, podczas gdy jej puls trochę przyspieszył.

Nie było to jednak coś, co można analizować, powiedziała sobie cierpko. Traktowała to jak równanie numerologii lub coś w tym stylu; zdecydowanie zbytnio się nad tym zastanawiała – jej inteligencja mogła być jej największą siłą, ale czasami mogła to być również słabość. Lubiła Severusa; lubiła z nim rozmawiać, spędzać z nim czas – lubiła też go całować, przyznała, uśmiechając się do siebie w ciemności. Zaufałaby mu w sprawie swojego życia i faktycznie zrobiła to przy kilku okazjach. Kiedy myślała, że ​​umiera, była bardziej przestraszona niż kiedykolwiek, a myśl o jego utracie sprawiała niemal fizyczny ból. Każde nowe wydarzenie, które miało jakiekolwiek znaczenie w jej życiu, dobre czy złe, powodowało że chciała mu o tym opowiedzieć, zanim ktokolwiek inny się dowie. Jeśli to nie była miłość, to była tak blisko niej, że nie mogła odróżnić. Warto było również przypomnieć sobie zapach Amortencji z ich pierwszej lekcji eliksirów ze Slughornem, nawet jeśli rozpoznanie zapachu zajęło jej dużo czasu.

A jeżeli chodzi o to, co czuła… myślała o ich rozmowie w łazience kilka dni temu i zaczęło docierać do niej podejrzenie, że pod tym względem Severus wydawał się być tak samo niedoświadczony jak ona. Z perspektywy czasu jego niepewna postawa wydawała się mniej związana z brakiem pewności co do swoich uczuć, a bardziej z jego zmaganiem się z wyrażaniem siebie – nie był typem człowieka, który nie był pewien tego, co czuje, ale zdecydowanie miał problemy z otwarciem się na ludzi.

Był tak pewny siebie, kiedy ją całował, że z pewnością aspekt fizyczny nie będzie problemem i że chociaż że wie, co robi seksualnie, była coraz bardziej pewna, że nie wie absolutnie nic o od strony emocji. Pamiętała, jak zastanawiała się nad jego uczuciami do Lily i rozważała jak nadal były one silne; przypomniała sobie, jak wtedy myślała, że wydawał się taki samotny i że prawdopodobnie nigdy w jego życiu nie było nikogo, kto by naprawdę miał duże znaczenie.

Nic dziwnego, że w takim razie nie był pewien siebie. Przewrotnie, poczuła się trochę lepiej. Miejmy nadzieję, że mogliby to wspólnie rozwiązać, a przynajmniej żadne z nich nie miałoby wygórowanych oczekiwań opartych na poprzednich związkach. Część niej uznała jego niezręczność za raczej uroczą, co doprowadziłoby go do szału, gdyby się o tym dowiedział. W dziwny sposób miło było wiedzieć, że mogła przedrzeć się przez jego bariery i znaleźć jego wrażliwą stronę.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XXXIVGoniąc Słońce – Rozdział XXXVI >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 5 komentarzy

Dodaj komentarz