Goniąc Słońce – Rozdział L

Goniąc Słońce L

 

Wiedza jest nieszczęściem. Ci, co wiedzą najwięcej
Najgłębiej opłakują zgubną prawdę,
Drzewo wiedzy nie jest drzewem życia.

– Lord Byron

W ciągu następnych kilku dni nie zrobili większych postępów, za wyjątkiem przemyślenia i odrzucenia paru nowych możliwości. Mimo to Hermiona czuła się nieznacznie lepiej. Wojna nagle zrobiła się bardzo, bardzo cicha; demoralizacja w Ministerstwie trwała, ale nie pojawiały się żadne doniesienia o niczym innym, a Zakon wydawał się raczej zdezorientowany faktem, że nic się nie dzieje. Ewidentnie Voldemort zaczął się ukrywać, z wyjątkiem sytuacji kiedy Harry donosił, że wpada w szał rzucania klątw. Uświadomienie sobie, że mimo wszystko nie jest nieśmiertelny najwyraźniej nie zrobiło mu najlepiej.

Ustalił też, kto jest za to odpowiedzialny; Prorok nie szczędził publikowanych zdjęć i elaboratów pod adresem całej czwórki, wraz ze znacznie wyższymi nagrodami za informacje lub zwłoki. Ku obrzydzeniu Severusa, Harry z radością postanowił przypiąć je wszystkie na ścianie w salonie. Fotografia mężczyzny wydawała się podzielać jego postawę i rzadko była widoczna. Hermionę rozbawił fakt, że ​​wszystkie zdjęcia pochodziły sprzed Turnieju Trójmagicznego, z wyjątkiem zdjęć Severusa, które wyglądały na lata osiemdziesiąte; sprawiał wrażenie dużo młodszego i miał nieco dłuższe włosy. Kiedy go z tym skonfrontowała powiedział tylko, że przez lata dokładał wszelkich starań, aby uniknąć fotografowania gdy tylko było to możliwe. Jej świetny nastrój trochę przygasł, gdy zauważyła, że ​​jej własne zdjęcie pochodzi z czasów zanim poprawiła zęby i sądząc po poziomie puszenia się włosów najwyraźniej zostało zrobione w wilgotny dzień. Ale koniec końców jej fotografia na plakacie poszukiwanej, która właściwie nie wyglądała jak ona, musiała być czymś pozytywnym.

Brak postępów był zarówno frustrujący, jak i przygnębiający, ale Hermiona bardziej niż kiedykolwiek w duchu dziękowała za obecność Severusa. Od razu potrafił zauważyć kiedy napięcie związane z udawaną wesołością zaczynało ją przytłaczać, a jeśli wypowiedzi któregokolwiek z chłopców zbliżały się za bardzo do strefy zagrożenia, umiał niezwykle sprawnie sprowokować kłótnię celem zmiany tematu, podczas gdy ona odzyskiwała nad sobą kontrolę. Gdy byli sami okazywał się również całkiem dobry w odwracaniu jej uwagi od przykrych rozmyślań i rozładowywaniu stresu. Pomagała jej sama świadomość, że ktoś inny wysłuchał jej zmartwień, podobnie jak fakt, że najwyraźniej wierzył, że będzie w stanie wytrzymać to wszystko, nawet jeśli nie znajdą innego sposobu.

W tej chwili spał, choć prawdopodobnie nie od dawna, a ona z małym uśmiechem wtuliła się mocniej w krzywiznę jego ciała i ciepło ramion, słuchając cichego chrapania. Spędzenie reszty życia budząc się z nim w łóżku brzmiało cholernie zachęcająco. W zamyśleniu nakreśliła wzory na ramieniu owiniętym wokół jej talii, odgarniając delikatne czarne włosy z jego bladej skóry i przesuwając palce do wewnętrznej strony przedramienia, by podążać za krawędziami sporej blizny, w miejscu której znajdował się kiedyś Mroczny Znak. Została wyrwana ze swoich rozmyślań kiedy przestał chrapać i ciężko westchnął w jej kark.

– Czerpiesz perwersyjną radość z budzenia mnie wcześnie, prawda? – wymamrotał sennym warknięciem.

Hermiona uśmiechnęła się i uniosła rękę, by pocałować jego palce. 

– Tak, ponieważ tuż po obudzeniu jesteś uroczo zrzędliwy. To słodkie.

– Jesteś szalona.

– Zdaje się, że ci to szczególnie nie przeszkadza – odparła, wiercąc się energicznie, by otrzeć się o jego coraz bardziej wyczuwalną erekcję. Nie odpowiedział, jedynie odsunął rękę od jej dłoni i ponownie położył ją na jej brzuchu, zanim przesunął palcami w górę po skórze aż do piersi. Rozluźniła się, wzdychając radośnie, chcąc nacieszyć się doznaniami, gdy muskał jej szyję. Spędzenie reszty życia z taką pobudką też brzmiało całkiem nieźle.

Severus wciąż w połowie spał, więc był łagodniejszy niż zwykle. Jego palce powoli wślizgiwały się między jej nogi, jakby nie chciał się spieszyć; to jej w tej chwili pasowało. Choć ich wzajemna pasja i namiętność być cudowne, odkryła, że gdy ma wiele zmartwień ​​woli kochać się delikatnie, niespiesznie i stopniowo. A w momentach gdy nie dokuczał jej bezlitośnie, Severus był bardzo, bardzo dobry w takim powolnym i dokładnym podejściu do sprawy. Przesunęła się lekko, gdy ją głaskał, po czym zamknęła oczy, kiedy jego palce wsunęły się w nią. W miarę jak przyjemność zaczęła narastać, wygięła plecy w łuk.

Gdy osiągnęła szczyt, wydawał się trochę bardziej rozbudzony. Pochylił się, by ją pocałować, a ona przetoczyła się leniwie na plecy. Uśmiechając się do jego ust, Hermiona odwzajemniła pocałunek, przesuwając dłońmi po pokrytych bliznami plecach, zanim impulsywnie odsunęła się, gdy przesunął się nad nią. 

– Nie – mruknęła, patrząc mu w oczy, po czym delikatnie pchnęła jego ramię, żeby wrócił do poprzedniej pozycji. – Pozwól mi…

Naprawdę nie był jeszcze w pełni rozbudzony, ponieważ kilka dobrych chwil zajęło mu zrozumienie co robi, ale zorientował się, gdy pocałowała jego klatkę piersiową i powoli zaczęła się zsuwać.

– Naprawdę nie musisz… – zaczął, ale zdradził go ton głosu. Zatrzymała się na moment, by się do niego uśmiechnąć.

– Wiem o tym – powiedziała z przesadną cierpliwością, całując jedną z blizn na jego brzuchu.  – Ale podobało mi się – przyznała trochę nieśmiało, spuszczając na chwilę oczy, po czym spojrzała na niego i dodała: – I też miło było patrzeć jak reagowałeś.

Wyraźnie zakłopotany, uśmiechnął się lekko. Hermiona usiadła między jego nogami i pochyliła się, żeby go polizać, po czym wzięła do ust. Zamknął oczy z cichym sykiem. 

Nie kłamała, obserwowanie jaki wpływ na niego wywierała było zabawne i całkiem podniecające. Lubiła także go słuchać, ponieważ jej zwykle cichy ukochany wydawał dźwięki bardzo zbliżone do skomlenia. Wygiął plecy, po czym odepchnął się na łokciach, żeby zobaczyć co robi. Zwykle podczas seksu milczał, ale najwyraźniej zwykłe zasady tutaj nie obowiązywały.

Hermiona podejrzewała, że ​​Severusowi nikt tego zbyt często nie robił, jeśli w ogóle. Wydawało się, że całkowicie niszczyło to jego samokontrolę i większość powściągliwości i chociaż fajnie byłoby myśleć, że z natury jest tak dobra, jakoś raczej w to wątpiła. Delikatnie zwiększając nacisk słuchała jego sapania i urywanego oddechu, a gdy zadrżał gwałtownie zanotowała w pamięci, żeby jeszcze nie próbować uczyć się brać go do gardła. Poczeka aż będzie pewna, że ​​Severus zdoła zachować kontrolę na tyle, by nie próbować napierać, ponieważ nie był zbyt mały i jeśli poruszyłby się w złym momencie, mogłoby to okazać się raczej niefortunne. Jęknął, co rozproszyło jej myśli. Spojrzała w górę; głowę miał odrzuconą do tyłu, oczy zamknięte, a dłonie zacisnął w pięści, wyraźnie zbliżając się do szczytowania.

Drżąc i tłumiąc kolejny jęk, sięgnął w dół, by wplątać palce w jej włosy i delikatnie odsunął jej głowę. 

– Wystarczy – wydyszał. Jego oczy płonęły. – Chcę cię, teraz.

To jej zdecydowanie pasowało. Wczołgała się na łóżko i pozwoliła, by pociągnął ją za sobą łącząc ich usta w gwałtownym, namiętnym pocałunku. Po chwili przekręcił się, przygważdżając ją i przyciskając biodrami do niej. Jego oczy płonęły niezaspokojonym głodem. Przesunęła się, wyginając plecy i wbijając paznokcie w jego ramiona i jęknęła cicho w jego usta, gdy poczuła jego język na swoim. Gdy Severus nieznacznie zmienił pozycję i mocno pchnął wydał z siebie niski, gardłowy dźwięk. Był na krawędzi, a ona obserwowała jak próbuje walczyć z nieuniknionym. Poruszali się wspólnym rytmem, wyraz jego twarzy wykrzywiał się, mocno przygryzał wargę i drżał; wplątując palce w jego włosy, pociągnęła go w dół, by jeszcze raz złączyć ich usta w pocałunku, szepcząc jego imię i napinając mięśnie, a jego plecy wygięły się w łuk, gdy krzyknął osiągając orgazm.

Po wszystkim ułożyli się na łóżku powoli odzyskując oddech. Żadne z nich nie chciało jeszcze wracać do prawdziwego świata. Hermiona przytuliła się do jego klatki piersiowej i pozwoliła swoim myślom wędrować, słuchając jak bicie ich serc powoli wraca do normy, a oddech zwalnia. Sądząc po sposobie, w jaki mężczyzna się rozluźnił i wtulił w jej włosy, zamierzał ponownie zasnąć. 

– Severusie?

– Hmm? – odpowiedział powoli, z nutą lenistwa w głosie.

– To trochę dziwne pytanie, ale czy portret Dumbledore’a stworzył się automatycznie, czy ktoś go musi namalować?

Nastąpiła krótka pauza, zanim Severus spytał cicho: 

– Dlaczego u licha myślisz o tym teraz? 

Brzmiał, jakby starał się nie śmiać, co jej zdaniem było lepsze niż obrażanie się; wielu mężczyzn mógłby zranić fakt, że ich kochanka podczas seksu odbiega daleko myślami. Chociaż w tym przypadku nie o to chodziło.

Uśmiechając się smutno, podniosła wzrok. 

– To nie jest aż tak bardzo non sequitur* jak się wydaje, przysięgam. Pomyślałam, że prawdopodobnie nie masz tu portretu Dilys, ani Fineasa, ponieważ nie zostawiliby nas samych i nigdy nie zaznalibyśmy ani chwili spokoju. A potem pomyślałam czy przypadkiem portret Dumbledore’a nie dzieli pustego zamku ze znudzoną i rozgniewaną Dilys…

Severus zachichotał cicho, a czarne oczy rozbłysły pod wpływem uśmiechu wypełnionego czystą, sadystyczną radością. 

– Nie pomyślałem o tym… Tak, jego portret pojawi się praktycznie natychmiast, chociaż myślę, że przebudzenie zajmie około trzech dni. Och, muszę porozmawiać z Fineasem następnym razem, gdy udamy się do Kwatery Głównej. Naprawdę nie mogę się doczekać, aby usłyszeć, co ona mu robi.

– Jesteś złym człowiekiem – mruknęła, uśmiechając się i przytuliła się mocniej, kładąc głowę na jego ramieniu. – A co z portretami w innych miejscach? Ma dokąd uciec?

– Nie – odpowiedział radośnie Severus. – Jestem pewien, że w końcu wystawią mu portret w Ministerstwie, ale ktoś będzie musiał go namalować i połączyć z tym w Hogwarcie. W chwili obecnej utknął tam.

Ponownie zaśmiał się cicho, najwyraźniej ciesząc się, że może to sobie wyobrazić. Hermiona musiała przyznać, że myślenie o tym również sprawiało jej przyjemność; Dilys i Fineas wiedzieli o wszystkim, co Dumbledore przez lata robił Severusowi. Oboje byli zaskakująco opiekuńczy i oboje lubili sprawiać kłopoty. Potrafiła sobie wyobrazić Dilys przypierającą staruszka do muru i wygarniającą mu wszystkie niecne czyny, których kiedykolwiek się dopuścił w akompaniamencie szyderczych komentarzy Fineasa. Musi wkrótce zebrać pełny raport.

– Myślę, że oboje mamy z tego większą satysfakcję niż powinniśmy – zauważyła, przeciągając się. – Zepsułeś mnie. 

Uniósł brew, gdy spojrzała na niego, a ona przygryzła wargę, by powstrzymać śmiech. 

– Nie powiedziałam, że mam coś przeciwko.

xxxxxxxxxxxxxxxxxx

– Coś w tym wszystkim wciąż nie ma sensu – zauważył Ron mimochodem przy śniadaniu.

– Czym wszystkim? – zapytał Harry

– Horkruksami i całą resztą. Wygląda na to, że czegoś brakuje. Dobra, my ogarniamy horkruksy, rozumiem, ale co robią inni? Co kombinuje Sami-Wiecie-Kto? Bawi się w porywanie ludzi i takie tam? Po prostu wydaje się, że w tej historii powinno być coś jeszcze.

– To prawda – zgodziła się z namysłem Hermiona. – Zastanawiałam się nad tym, odkąd dowiedzieliśmy się kim byli więźniowie uratowani przed Malfoyami. Niektórzy z nich wyraźnie byli tylko przypadkowymi celami lub środkami mającymi doprowadzić do nas. Lunę porwano prawdopodobnie jako karę dla jej ojca za sprzeciwianie się propagandzie Sami-Wiecie-Kogo. Swoją drogą, chciałabym żeby zdjęli tabu z jego imienia, to brzmi naprawdę głupio. Ale dlaczego pan Ollivander? Albo goblin z Gringotta? Severusie, czy zdobyłeś więcej informacji od Dumbledore’a?

 

– Część – odpowiedział powoli po kilku chwilach, zerkając ze zmarszczonym czołem znad kawy – ale nadal nie składają mi się w całość. Do tej pory to ignorowałem, ponieważ horkruksy i blizna Pottera były najbardziej palącymi problemami i ponieważ, szczerze mówiąc, brzmi to kompletnie idiotycznie, ale… Potter, Czarny Pan szuka innej różdżki. Myślę, że głównie dlatego, że wasze różdżki dzielą wspólny rdzeń. Dumbledore uważa, a ja chyba się z tym zgadzam , że szuka bardzo konkretnej różdżki wspomnianej w starej opowieści. Czy wszyscy słyszeliście o Baśniach Barda Beedle’a? 

Ron i Hermiona przytaknęli; Harry zaprzeczył.

– To bajki dla dzieci czarodziejów, Harry – wyjaśniła Hermiona. – Coś jak bracia Grimm. Mają morał i tak dalej.

– Och okej.

– Czytałeś je? – zapytał Severus. Tym razem tylko Ron pokiwał twierdząco głową. – Pamiętasz historię trzech braci, Weasley?

– Eee, tak – powiedział powoli Ron, mrużąc oczy. – Sam-Wiesz-Kto poszukuje Insygniów Śmierci?

– Tak.

– Co? – spytał Harry bez wyrazu.

– A zatem czas na bajkę – powiedział Severus, przeciągając głoski i brzmiąc na lekko rozbawionego. – Czy wszyscy siedzicie wygodnie? W takim razie zacznę. 

Hermiona stłumiła śmiech i natychmiast przesunęła krzesło tak, by stało koło niego. Oparła głowę na jego ramieniu, by słuchać, a jego ręka odnalazła jej dłoń pod stołem.

– Dawno temu żyło trzech braci o nazwisku Peverell. Byli w podróży i dotarli do mostu na rzece; w połowie drogi zatrzymała ich sama Śmierć i aby przejść dalej, musieli ją pokonać. Różne historie opowiadają o różnych wyzwaniach. W niektórych musieli stoczyć pojedynek, w innych musieli odpowiedzieć na zagadkę lub wygrać grę, która mogła być wszystkim, od szachów przez pokera po kości lub przynieść jej jakiś dziwaczny przedmiot. Ostatecznie zwyciężyli i każdy z nich otrzymał od Śmierci jedno życzenie.

– To nie tak szło – sprzeciwił się Ron.

– Te historie są bardzo stare, Weasley. Zmieniały się z biegiem czasu. Przeczytałem kilka radykalnie różnych wersji; tutaj je tylko podsumowuję. Nie przerywaj.

– Przepraszam.

– Najstarszy brat poprosił o najpotężniejszą różdżkę na świecie, taką, której nie można było pokonać. Śmierć stworzyła różdżkę z gałęzi pobliskiego starego drzewa i dała mu ją. Wygrał każdy pojedynek, jaki kiedykolwiek stoczył, aż do czasu, gdy pewnej nocy pijany w tawernie przechwalał się niepokonaną różdżką. Gdy spał, ktoś poderżnął mu gardło i ukradł ją. Środkowy brat poprosił o sposób na przywołanie zmarłych, ponieważ jego narzeczona zmarła kilka miesięcy wcześniej. Śmierć podniosła kamień z koryta rzeki i dała mu, a kiedy obrócił go w dłoni, pojawił się przed nim cień ukochanej. Wrócił do domu, aby być z nią, lecz jej tam tak naprawdę nie było. Była nawet mniej niż duchem, bo nie mogła lub nie chciała z nim rozmawiać, ani go dotknąć. Po jakimś czasie stracił zmysły i w końcu ponownie odwrócił kamień, aby ją uwolnić, a następnie powiesił się.

– O rany, jaka sympatyczna historyjka – powiedział Harry. – Założę się, że wszystkie małe dzieci naprawdę dobrze po niej śpią.

– Nie jest gorsza niż niektóre nasze historie – zauważyła Hermiona. Chuderlawe staruszki zjadane przez wilki, niegodziwe macochy próbujące zabić niewinne dzieci, okrutne klątwy i tak dalej. W oryginalnych wersjach często jest też dużo gwałtów i przemocy. W założeniu to nie miały być miłe bajki na dobranoc, tylko lekcje lub ostrzeżenia.

Oczy Severusa zabłysły w rozbawieniu.  Wymownie odchrząknął, po czym kontynuował: 

– Najmłodszy brat poprosił o sposób na ukrycie się przed wrogami, nawet samą Śmiercią. Śmierć urwała kawałek swojej szaty i dała mu ją, a za każdym razem, gdy ją nosił stawał się niewidzialny dla wszystkich. Używał jej przez wiele lat i żył długo i szczęśliwie zanim zdecydował się przekazać ją swojemu synowi i pozwolić, by Śmierć w końcu go zabrała.

– A więc to są Insygnia Śmierci. Czarna Różdżka, Kamień Wskrzeszenia… i Peleryna Niewidka.

– Co? – Głos Harry’ego brzmiał prawie jak pisk. Wszyscy wpatrywali się w starszego czarodzieja.

– Tak – powiedział spokojnie Severus. – Insygnia są prawdziwe, a ty posiadasz jedno z nich.

– Chwila… ta historia jest prawdziwa? – spytał Ron.

– Cóż, jestem pewien, że szczegóły zostały zmyślone. Nie sądzę, że kostucha istnieje jako osoba, a gdyby tak było to myślę, że byłaby trochę zbyt zajęta, by zawracać sobie głowę graniem w gierki ze śmiertelnikami. Ale rodzina Peverellów istniała i faktycznie było trzech braci; najstarszemu, Antiochowi poderżnięto gardło podczas napadu na tawernę, środkowy, Cadmus popełnił samobójstwo, a najmłodszy, Ignotus zmarł ze starości. – Uśmiechnął się krzywo. – A rodowód Peverellów wywodzi się właśnie od niego; później przez małżeństwo z potomkiem Godryka Gryffindora, jedna z córek tego rodu wyszła za mąż za mężczyznę z rodziny Potterów.

– Naprawdę? – zapytał słabo Harry.

– Tak. Jesteś w prostej linii potomkiem najmłodszego brata. Twoja peleryna to najwyraźniej jedno z Insygniów Śmierci; przyznaję, była to dla mnie niemała niespodzianka.

– Skąd wiesz?

– Dumbledore. – Wzruszył ramionami. – W fiolce, którą mi zostawił było wiele wspomnień. Na początku wszystkie były raczej pomieszane i chaotyczne, ale mimo tego wystarczająco jasne.

– A skąd on wiedział? – zapytał Harry dość zmartwiony. – Znaczy, przecież musi być mnóstwo pelerynek-niewidek.

– Prawda, ale nie takie jak twoje. Nie są tak skuteczne; czary znikają, ulegają uszkodzeniu, można je wykryć. Jedyną rzeczą, o której wiemy, że mogło przejrzeć przez twoją pelerynę było Oko Moody’ego.

– A więc Sam-Wiesz-Kto szuka Insygniów? – zapytał Ron.

– Nie wszystkich. Dopóki nie zdał sobie sprawy, że dobraliśmy się do jego horkruksów nie miał powodu, by chcieć się ukrywać, więc peleryna niewidka nie będzie go interesować; prawdopodobnie nie chce też Kamienia Wskrzeszenia. Szuka Czarnej Różdżki, podobno najpotężniejszej różdżki, jaka kiedykolwiek istniała, nieco melodramatycznie znanej jako Berło Śmierci.

– Gdzie są inne Insygnia?

– Myślę, że Dumbledore miał Kamień Wskrzeszenia – powiedział w zamyśleniu Severus. – Ukrył to przede mną, ale sądzę, że musiał go mieć. Wierzę, że chciał go zatrzymać gdyby mógł. Nie mam pojęcia co mógł z nim zrobić, ale nie wiem gdzie jest.

– Dlaczego miałby go używać?

– Och, Albus Dumbledore chował w swojej przeszłości wiele nieprzyjemnych małych sekretów – odpowiedział cicho Severus. – Nie był tak bez skazy jak się wydaje. Tak czy inaczej, nieważne. To zdaje się na Czarną Różdżkę wszyscy zagięli sobie parol.

– Dlatego Sami-Wiecie-Kto potrzebował Ollivandera. Żeby dowiedzieć się więcej na ten temat.

– Owszem, to wydaje się logiczne.

– Czy różdżka naprawdę istnieje? – zapytała Hermiona.

– Legendy krążą od wieków. Pomyśl o tym jako o Jedynym Pierścieniu Tolkiena; podobno różdżka próbuje wrócić do swojego prawdziwego pana, dlatego jej właściciele mają tendencję do umierania, mimo że sama różdżka najwyraźniej nie może zostać pokonana w pojedynku. Ludzie popełniają morderstwa, aby wejść w jej posiadanie, kradną, a ona czasem zdaje się ich zdradzać, by trafić do nowego właściciela. A potem wydaje się, że znika z historii. Czarny Pan nie jest pierwszym, który się nią zainteresował; Gellert Grindelwald polował na nią wcześniej. Używał symbolu Insygniów jako swojego emblematu.

– Co to za znak?

Severus wyciągnął różdżkę – dość niezręcznie, ponieważ Hermiona wciąż opierała się na jego boku i nieco utrudniała mu ruchy – i naszkicował w powietrzu świecący znak; trójkąt z kołem w środku, przeciętym prostą linią.

Hermiona spojrzała na rysunek. 

– Wygląda jak logo Pink Floyd z albumu “Dark Side of the Moon”.

Severus zaczął się śmiać. 

– Raczej tak, prawda?

– Zaczekaj – powiedziała, rozbawiona nagłą zabłąkaną myślą. – Jak miał na imię brat, który dostał różdżkę?

Severus spojrzał na nią i znów się roześmiał, a jego oczy błyszczały, gdy podążał za jej tokiem myślenia. 

– Antioch.

– O Boże. Sam-Wiesz-Kto właśnie szuka Świętego Granatu Ręcznego.

Tym razem do zbiorowego śmiechu dołączył nawet Ron; Severus odkrył kilka starych filmów czających się na dnie szuflady, w tym “Żywot Briana” i “Święty Graal”, a Harry i Hermiona po akcji w Gringotcie podjęli się edukowania swojego przyjaciela w temacie Monty Pythona.

— Czy w Pythonie są jacyś czarodzieje? – zapytał Harry. – Bo to byłoby niesamowite.

— Nie, o ile mi wiadomo — odpowiedział łagodnie Severus — ale z pewnością jest to zabawna myśl.

– Czy Grindelwald kiedykolwiek znalazł różdżkę? – zapytał Ron.

– Och, tak – powiedział Severus rzeczowo. – Czarny Pan został skierowany przez Ollivandera do Gregorowicza, innego wytwórcy różdżek, który najwyraźniej miotał się po całej Europie Wschodniej, próbując odkryć, co się stało z Grindelwaldem.

– Grindelwald został pokonany przez Dumbledore’a, prawda? – zapytał Ron.

Och, w tej historii jest o wiele więcej, niż zostało podane do wiadomości publicznej – mruknął Severus, odkładając różdżkę. – Ale tak.

– Więc Dumbledore też był panem Czarnej Różdżki?

– Od dłuższego czasu tak. Ale już nie jest. 

W głosie Severusa wybrzmiewał nieco dziwny ton; Hermiona obróciła się by na niego spojrzeć i stwierdziła, że ​​jego ciemne oczy były zasłonięte barierami Oklumencji. Przygryzła wargę w zastanowieniu; kto kiedykolwiek pokonał Dumbledore’a? Chwilę później sapnęła, zszokowana.

– Ty nim jesteś!

– Co? – wykrzyknęli Harry i Ron.

Wciąż wpatrywała się w Severusa. 

– Rozbroiłeś Dumbledore’a w Hogwarcie, tuż przed tym, jak wszystko się zaczęło. Ta różdżka, którą mu zabrałeś… to była Czarna Różdżka, prawda?

Uśmiechał się teraz, a wyraz jego twarzy balansował na granicy zakłopotania i rozbawienia. 

– …Tak.

– Mój Boże. – Hermiona wymieniła z chłopcami lekko zdezorientowane spojrzenia. – Co miało się stać? I tak dostałbyś różdżkę, gdybyś zabił Dumbledore’a, prawda?

– Pierwotnie miała być pochowana razem z nim, a nie używana. Zamysł był taki, że skoro zabijając Dumbledore’a będę wykonywał jego rozkazy, zginie niepokonany. Różdżka nigdy nie byłaby w pełni posłuszna żadnemu żyjącemu czarodziejowi i dlatego Czarny Pan nigdy nie byłby w stanie właściwie jej użyć, nawet gdyby ją zdobył. – Severus przewrócił oczami. – Oczywiście Czarny Pan nie wiedziałby o tym, a kiedy w końcu znalazłby różdżkę i ją rozpracował, prawdopodobnie by mnie zabił. Jeżeli Dumbledore o tym wiedział, nie wydawał się szczególnie przejęty. Szczerze mówiąc nie wiem, co tak naprawdę miał nadzieję osiągnąć przez tę całą szopkę. Jego wspomnienia nie wyjaśniały wszystkiego.

– Więc różdżka nadal jest jego?

– Nie. Nie postępowałem zgodnie z planem, kiedy go rozbroiłem; praktycznie rzecz ujmując pokonałem go.

– Dlaczego więc nadal używasz swojej starej różdżki? – zapytał Harry. – To znaczy, fajnie byłoby mieć superpotężną różdżkę po naszej stronie, prawda?

Hermiona poczuła zimny dreszcz przebiegający jej po plecach i odsunęła się od Severusa, by na niego spojrzeć. 

– Tak – powiedziała powoli. – Byłoby.

Zmarszczył brwi, najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, o czym myśli i lekko się spiął. 

– Hermiono…

– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – zapytała spokojnie. – Najpotężniejsza istniejąca różdżka była w twoich rękach od miesięcy i nie powiedziałeś mi, pomimo wszystkiego co próbujemy zrobić.

Severus zawahał się, a jego oczy po raz kolejny schroniły się za zasłonami Oklumencji. Gdy się odezwał, jego głos był spokojny i bez wyrazu. 

– Potter, Weasley, możecie na chwilę nas zostawić?

Ani Harry, ani Ron nie chcieli siedzieć w pobliżu, kiedy zanosiło się na kłótnię, więc obaj zebrali się i przenieśli gdzie indziej wraz z resztkami śniadania. Hermiona zaczekała tylko, aż Severus rzuci zaklęcie wyciszające, po czym spytała ze złością:

– Dlaczego, do diabła, nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?

Severus wstał, najwyraźniej nie chcąc siedzieć i wysłuchiwać krzyków pod swoim adresem, ale cofnął się, żeby uniknąć pochylania się nad nią. Jego oczy były twarde. 

– Co to za różnica? Tak, mam cholerne Berło Śmierci, ale co z tego? Nic nam to nie da, dopóki nie dowiemy się, co z nim zrobić.

– Nie o to chodzi, Severusie! Żadnych sekretów, pamiętasz? Obiecałeś mi!

– To niesprawiedliwe. Wiesz, że powiedziałbym ci, kiedy nabrałoby to znaczenia. Myślałem, że masz wystarczająco dużo nieprzyjemnych przemyśleń. – Potrząsnął głową i zirytowanym gestem odgarnął włosy z oczu. – Wszystkie te brednie o Insygniach nie mają dla mnie sensu. Brzmią jak głupie bajeczki i szczerze nie widzę sposobu, w jaki miałyby nam pomóc, więc postanowiłem nie dodawać jeszcze tego do listy twoich zmartwień. Uznałem, że blizna była ważniejsza.

Krążąc po kuchni, spojrzała na niego. 

– Nie o to chodzi! – powtórzyła. – Nie jestem dzieckiem, Severusie i mam dość tego, że nie mówisz mi różnych rzeczy, bo myślisz, że dbasz o moje uczucia. Przez cały rok znosiłam te twoje pierdoły, bo nie wolno mi było kwestionować decyzji mojego profesora, ale niech mnie diabli jeśli dalej będę się na to godzić. Masz najpotężniejszą różdżkę jaka istnieje, gdzieś tam znajduje się artefakt, który może przywoływać zmarłych, a ty nie widzisz żadnego sposobu w jaki to ma nam pomóc?

Gniew sprawił, że jego oczy zabłysły jak wypolerowany obsydian w wyrazie, którego nie widziała u niego od bardzo dawna. Mimo tego zachował spokój, choć ewidentnie ledwo się powstrzymywał, gdy odpowiedział chłodno: 

– Nie słuchałaś. Czarna Różdżka nam nie pomoże, jeśli nie będziemy wiedzieć co z nią zrobić. Co do Kamienia Wskrzeszenia, powiedziałem już że nie wiem gdzie on jest, nadmieniłem również, że nie może on dosłownie wskrzesić zmarłych. Nic nie ma takiej mocy. W młodości prowadziłem na ten temat dość intensywne badania i nie ma nic, co mogłoby wrócić zmarłym prawdziwe życie. Nie mówiłem ci wcześniej, ponieważ nie ma o czym; Insygnia mogą być prawdziwe, ale na ten moment o ile się orientuję są dla nas bezużyteczne. I o twoje uczucia dbałem tak samo jak o moje; czy myślisz, że cieszy mnie obserwowanie, jak stajesz się coraz bardziej zestresowana i zdenerwowana? Nie widziałem sensu w podnoszeniu kolejnego bezużytecznego pomysłu. Poza tym, kiedy miałem ci powiedzieć? Przez ostatnie kilka dni praktycznie nie odpoczywaliśmy, a ja ledwo potrafiłem myśleć o wszystkim, co powiedział mi stary drań bez wpadania w szał. Wolałabym nie przechodzić kolejnego załamania nerwowego. Jeśli nie masz nic przeciwko.

Pomimo złości i gryzącego sarkazmu w jego głosie, szczerość pomogła złagodzić nastrój Hermiony, podobnie jak wyraz jego oczu; pod warstwą gniewu widziała, jak bardzo jest zmęczony i jak bardzo nienawidzi kłótni. Wyglądał na spiętego i nieszczęśliwego i najwyraźniej przygotowywał się na najgorsze; jej teoria została poparta chwilę później, kiedy odwrócił wzrok i westchnął odruchowo potrząsając włosami, by ukryć oczy. Mówił bardzo cicho: 

– Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. To nie dlatego, że traktuję cię jak dziecko. Czy to tak źle z mojej strony, że chcę oszczędzić ci ciężaru? Staram się zrobić wszystko, byś nie skończyła jako wrak człowieka, jak ja. Żałuję, że mi ktoś nie próbował mi pomóc.

Powoli zamykając dystans między nimi, delikatnie dotknęła jego ramienia i skrzywiła się w środku, kiedy się wzdrygnął. 

– Nie, ja przepraszam. Rozumiem – i masz rację, tak naprawdę nie było czasu i szczerze mówiąc nie potrzebuję więcej zamieszania. Ale nadal wolałabym, żebyś powiedział mi prawdę, bez względu na to jak bezużyteczną. Wspominałeś, że ja tu rządzę, pamiętasz? Nie do ciebie już należy decyzja, co powinnam, a czego nie powinnam słyszeć, Severusie. Nie ukrywaj przede mną niczego więcej. 

Instynkt kazał jej mówić stanowczo; to była instrukcja, a nie prośba. Nie zamierzała pozwolić, żeby znowu uszło mu to płazem. Patrząc prosto w jego twarz, zatrzymała jego wzrok, wpatrując się mu w oczy i nie mrugając.

Odwzajemnił jej spojrzenie z zakłopotaną miną; w jego umyśle toczyła się jakaś wewnętrzna walka, którą nie do końca rozumiała. Po dłuższej chwili odetchnął i skinął głową, niemal pokornie spuszczając wzrok. 

– Daję słowo.

xxxxxxxxxxxxxxxx

Hermiona weszła z powrotem do salonu, a podążający za nią Severus wyglądał na dość przygaszonego.

– Wszystko w porządku? – zapytał niezręcznie Harry.

– Tylko drobny spór. Myślę, że już go rozwiązaliśmy – odpowiedziała z radością, której tak naprawdę nie czuła; Severus zdecydowanie dostał nauczkę i była pewna, że ​​nie zrobi tego ponownie, ale bardzo nie lubiła być na niego zła, a i on był z tego powodu wyraźnie niezadowolony. Będą musieli porozmawiać później; teraz wciąż mieli do omówienia kwestię Insygniów. 

– Gdzie skończyliśmy?

Harry wyglądał na niepewnego. Wyraźnie nie chciał wywoływać kolejnego nieporozumienia, ale wzruszył ramionami i spojrzał na Severusa, który opierał się o ścianę, wpatrując w nicość. 

– Pytałem, dlaczego nadal używasz swojej starej różdżki, skoro jesteś w posiadaniu Czarnej Różdżki.

Nie leży mi – odpowiedział powoli Severus po krótkiej przerwie, jakby wyrwał się z rozmyślań i wrócił do prawdziwego świata. – Próbowałem rzucić nią kilka zaklęć po przybyciu tutaj, ale moja stara różdżka lepiej do mnie pasuje i jest bardziej naturalna. Jest coś w Czarnej Różdżce, co nie wydaje mi się właściwe. Ten rodzaj mocy nie jest za darmo i nie do końca mu ufam. – Zawahał się, z zakłopotaniem wypisanym na twarzy i przygryzł wargę. – Poza tym nie jestem przekonany, czy naprawdę należy do mnie – dodał cicho – nie do końca.

–  Nie może być inaczej. Pokonałeś Dumbledore’a i zabrałeś ją. Czy nie tak to działa? – zapytał Ron.

– Weasley, czy jest jedna rzecz w tym całym bałaganie, która była kiedykolwiek tak prosta? – odpowiedział sarkastycznie, wyglądając już trochę bardziej jak zwykle. –  Nigdy nie zadałem sobie trudu, aby wspomnieć wam o Insygniach, ponieważ nie ma to dla mnie większego sensu. Chciałbym myśleć, że jednym z najistotniejszych aspektów wojny jest coś nieco ważniejszego niż bajka dla dzieci.

– Cóż, ta konkretna bajka jest najwyraźniej prawdziwa – zauważył Harry. – Więc dlaczego różdżka nie miałaby należeć do ciebie? Czyja jest, jeśli nie twoja?

Severus posłał im swój krzywy półuśmiech; Hermiona zmarszczyła brwi, bo chociaż jego wyraz twarzy był jak zwykle trudny do odczytania, zobaczyła w nim lekkie zawstydzenie, co nie miało sensu. 

– Nie jestem do końca pewien – powiedział powoli. – To tylko teoria, ale myślę, że może wynikać z tego, że nie mam… dominującej osobowości. Mogę być Ślizgonem, ale nie jestem szczególnie ambitny i na pewno nie dbam o to, czy posiadam potężną różdżkę. Myślę, że różdżka tak silna jak ta… częściowo słucha mnie, ponieważ zdobyłem ją uczciwie, ale myślę, że ma na nią również wpływ osoba, przed którą odpowiadam ja.

Zapadła cisza, podczas której wszyscy próbowali zrozumieć o co mu chodzi. Nagle na twarzy Harry’ego pojawił się powolny uśmiech. Szturchnął Rona; chłopcy wymienili spojrzenia, zanim rudowłosy również zaczął się uśmiechać. 

– Och. Jasne.

– Co? – spytała niecierpliwie Hermiona, nieco zirytowana, że ​​najwyraźniej rozgryźli zagadkę, zanim ona to zrobiła. Severus posłał jej rozbawione spojrzenie, a obaj chłopcy uśmiechnęli się chytrze, po czym zaczęli się śmiać. 

– Co? – powtórzyła sfrustrowana. Severus przekrzywił głowę i lekko się uśmiechnął, a ona szybko zamrugała powiekami, gdy spłynęło na nią zrozumienie. – Żartujesz.

Potrząsnął głową i spojrzał na nią lekko pogardliwie. 

– Ani trochę.  Rozmawiasz ze mną. Nie sugerowałbym czegoś takiego, gdyby to nie była prawda.

Różdżki tak nie działają.

– Nikt nie rozumie w pełni jak działają – poprawił ją spokojnie – nawet tak zwani eksperci jak Ollivander, a on jest pierwszym, który to przyznaje. Mogę się mylić, ale wiem, że różdżka nie należy do Dumbledore’a i czuję, że nie jest całkowicie moja.

– Na pewno nie może być moja.

Wzruszył ramionami. 

– Przypuszczam, że jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć.

Hermiona przygryzła wargę i zgromiła wzrokiem chłopców, którzy najwyraźniej uznali całą sprawę za niezwykle zabawną. Patrzyła jak Severus wyprostował się i przeciągnął leniwie, zanim wyciągnął rękę, przywołując różdżkę z miejsca, w którym ją przechowywał. Harry i Ron wygramolili się z kanapy i podeszli bliżej, żeby się przyjrzeć, a Hermiona niemal niechętnie zajrzała im przez ramię.

– To ona? – zapytał Ron, z rozczarowaniem w głosie. – Myślałem, że Czarna Różdżka będzie trochę bardziej… no wiecie, imponująca.

–  Dumbledore od lat był jej właścicielem –  mruknął Harry. –  Dziwię się, że ​​nie jest różowa i błyszcząca.

Severus roześmiał się. 

– Byłby przerażony gdyby się dowiedział, że to rozpracowałeś, wiesz? Zawsze myślał, że to wciąż tajemnica.

– Tajemnica? –  powtórzył Harry z niedowierzaniem. – Był bardziej zniewieściały niż Lockhart. Chyba nie sądził, że nikt nie zgadnie.

– Byłbyś zaskoczony. Wyparcie to zabawna rzecz. A Lockhart tak naprawdę nie był gejem, chociaż rozumiem, dlaczego tak sądzisz. Był raczej zapalonym idiotą niż zapalonym homoseksualistą.

– To fascynujące – powiedziała Hermiona twardo – ale czy możemy iść dalej? Myślę, że Czarna Różdżka jest trochę ważniejsza niż orientacja seksualna Dumbledore’a.

– Dlaczego tak się tym przejmujesz? – zapytał Ron. – Ma znaczenie, czy różdżka posłucha ciebie? To tak czy inaczej zarąbiste.

Zatrzymała się na moment. Dlaczego się tym przejmuje? Może… może dlatego, że był to prawdziwy, solidny dowód na to, jak głęboko sprawy zaszły. Jeśli Severus żywił do niej uczucia tak mocne, że odbijało się to w samej jego naturze, że mogło to wpłynąć na coś takiego jak jego panowanie nad różdżką… ta myśl zarówno ją ekscytowała, jak i przerażała. Miała zaledwie osiemnaście lat i mimo całej swojej dojrzałości po prostu nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś tak intensywnego. To było cholernie przerażające, chociaż tego właśnie chciała i jak sądziła, również czuła.

Zdenerwowana spojrzała na Severusa, zastanawiając się z niepokojem, co pomyśli o jej reakcji. Patrzył na nią zmrużonymi oczami, zmarszczonymi brwiami i ostrym wyrazem twarzy, jego przenikliwe spojrzenie przebijało wszystkie jej tarcze. Właściwie nie używał legilimencji, ale tak naprawdę nie musiał. Widziała powolne zrozumienie wkradające się do jego oczu, widziała, jak zaczyna się odprężać, a jego spojrzenie nieco łagodnieje. Na chwilę opuścił tarcze i pozwolił jej zobaczyć swój własny strach. Tylko na moment, potem emocje zniknęły, a on posłał jej bardzo mały uśmiech. Obrócił Czarną Różdżkę w dłoni i ułożył na swoim przedramieniu rękojeścią w stronę Hermiony, jak gdyby oferował jej miecz.

Nadal uważam, że to bzdura.

Jego lekki uśmiech nieco się poszerzył. 

Wszystko co moje jest twoje. Czy nie tak to działa?

Właściwie to ona dostaje chyba tylko połowę twoich rzeczy – dodał Harry, wciąż się uśmiechając.

Jeśli się rozstaniemy, kretynie uciął Severus. Nie mam zamiaru w najbliższym czasie wnosić pozwu o rozwód.

Cóż, najpierw musisz się ożenić – stwierdził logicznie Ron.

Wszystko w swoim czasie odparł Severus, posyłając Hermionie rozbawione spojrzenie. Obaj chłopcy wyglądali na zaskoczonych. 

– Grasz na zwłokę – dodał cicho. Weź ją.

Zagryzając wściekle wargę, Hermiona niepewnie wyciągnęła rękę i wzięła od niego różdżkę, muskając jego ramię, gdy się odsuwał. Uniosła ją, a po plecach przebiegł dreszcz, gdy na czubku zabłysło kilka srebrnych i złotych iskierek.

– No i? zapytał z zapałem Harry. – Słucha cię?

Ja… tak. Poniekąd. Znowu zadrżała, wpatrując się w różdżkę, gdy ją opuszczała. Czuję jak… jakby czekała. W pewnym sensie jest moja, ale czuję się źle. W ogóle mi nie pasuje, nawet jeśli w pełni do mnie należy. 

Magia w Czarnej Różdżce była niesamowicie dziwna; jakby bardziej ożywiona niż jej własna różdżka czy jakakolwiek inna, którą miała w ręku przez wszystkie lata, bardziej świadoma. Niczym magia ognia, sucha i gorąca i naprawdę niezgodna z jej. Albo Severusa, nawiasem mówiąc.

To zrozumiałe wtrącił się delikatnie Severus, obserwując ją. Nie jesteś wojowniczką, a to jest zdecydowanie różdżka wojownika. Mnie też nie podobało się to uczucie.

Nie chcę jej – powiedziała cichym głosem, nieświadomie zbliżając się do niego.

Wzruszył ramionami. 

Więc zniszcz ją lub wymyśl, gdzie ją ukryć.

Co? Nie możesz tego zrobić! zaprotestował Ron.

– Należy do Hermiony. Może z nią zrobić, co tylko zechce. Severus delikatnie dotknął jej policzka i sprawił, że spojrzała na niego. Czarne oczy były spokojne i skupione. – Może i jest potężna, Hermiono, ale to wciąż tylko różdżka. Nasza magia jest w nas, a nie w stercie patyków. Różdżki to narzędzia, katalizatory, ogniska zaprojektowane, by pomóc nam wykorzystać magię, którą już posiadamy, nic więcej. Insygnia same w sobie są potężnymi artefaktami, ale nie mają tak naprawdę większego znaczenia.

Nie mają znaczenia? krzyknął jeden z chłopców. Myślała, że ​​to znowu Ron, ale równie dobrze mógł to być Harry; sama nie mogła oderwać oczu od Severusa.

Peleryna-niewidka jest przydatna, ale w rzeczywistości nie może ukryć cię przed śmiercią. Kamień Wskrzeszenia nie przywołuje zmarłych, tylko smutne wspomnienia. A Czarna Różdżka może być potężna w walce, ale co z tego? Czysta moc to nie wszystko i nie gwarantuje zwycięstwa.

– Sam-Wiesz-Kto jej poszukuje.

Jest głupcem. Dumbledore pragnął Kamienia, ponieważ chciał czegoś, czego nie mógł mieć. Przyznaję, że rozumiem jego punkt widzenia, ale widzę też jak niezdrowy on jest. Czarny Pan pragnie mocy, ponieważ to wszystko, co zna i rozumie. A ty, Potter, pragniesz niewidzialności, ponieważ chcesz wrócić do czasów kiedy byłeś zwyczajny. Czuję, że wszyscy będziecie rozczarowani. Severus wzruszył ramionami, jego uśmiech skrzywił się, a oczy błyszczały niemal kpiąco. To ładne zabawki, ale nie mają znaczenia. Nie są prawdziwe.

Hermiona spojrzała na różdżkę w swojej dłoni. Czuła w niej pulsującą mroczną siłę.

Ron powiedział cicho: 

Właściciel wszystkich trzech Insygniów jest nazywany Panem Śmierci.

Severus uniósł brew. 

Tak. Ale nie zwyciężysz śmierci unikając jej; zwyciężysz wówczas, gdy przestaniesz się jej bać. Nicolas Flamel dobrze zrobił porzucając Kamień Filozoficzny i pozwalając sobie umrzeć. Nieśmiertelność jest iluzją życia; nikt nie może naprawdę żyć wiecznie. Prawdziwe życie różni się od zwykłego nieumierania.

Nie rozumiem.

A ja tak powiedziała cicho Hermiona, odwracając się, by spojrzeć na przyjaciela. Przynajmniej tak mi się wydaje. 

Uśmiechnęła się nagle.

Przeczytałam to w książce. Mugolskiej powieści fantasy. Stara kobieta kłóciła się z rzekomo nieśmiertelnym stworzeniem. “Co nie umiera, nie żyje. Co nie żyje, to się nie zmienia. Co się nie zmienia, to się nie uczy”.

Może wątpliwa gramatyka, ale ładnie podsumowane mruknął Severus, a ona uśmiechnęła się do niego.

– Jestem pewien, że autor doceniłby twoją opinię, profesorze.

Myślę, że też to rozumiem powiedział cicho Harry. Sami-Wiecie-Kto boi się umrzeć, ale… umieranie jest poniekąd sensem życia, prawda? Nie byłoby życia, gdyby nie kończyło się śmiercią?

Nie jestem pewien, czy ująłbym to w ten sposób skomentował Severus, uśmiechając się krzywo ale tak, rozumiesz. Nie da się tego ująć w słowa, ale rozumiesz, choć raz dodał.

Hermiona szturchnęła go w żebra, wymieniając z Harrym uśmiechy. Ron wyglądał na zdezorientowanego. Wzruszył nerwowo ramionami.

Nieważne. Wszyscy jesteście szaleni, ale nieważne. Co w takim razie zrobimy z Berłem Śmierci?

– Należy do Hermiony – powtórzył Severus, wzruszając ramionami. – Może z nim zrobić, co chce.

Jeszcze raz spojrzała na różdżkę, powoli ważąc ją w dłoni. 

– Na razie zatrzymam ją przy sobie – powiedziała w końcu. – Ktoś kto będzie jej szukał nigdy nie pomyśli, aby spojrzeć na mnie, więc to uchroni ją przed wpadnięciem w jego ręce. Ale nie zamierzam jej używać, chyba że naprawdę będę musiała, a kiedy to już się skończy, pozbędę się jej w taki czy inny sposób. Zrobiłabym to teraz, ale nie wiadomo, co może się stać i czy nie będziemy jej potrzebować.

– Zapas nie zaszkodzi – zgodził się spokojnie Severus. – Poza tym chciałbym zobaczyć wyraz twarzy Czarnego Pana, jeśli kiedykolwiek dowie się, że masz trzecie Insygnium. Wyobrażam sobie, że będzie to niezwykle zabawne.

– Tak, zdecydowanie powinniśmy jeszcze raz spróbować wkurzyć Sami-Wiecie-Kogo, zanim umrze – powiedział sarkastycznie Harry.

 

*non sequitir – błąd wnioskowania polegający na tym, że dany wniosek nie wynika logicznie z przesłanek, z jakich się go wywodzi

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLIXGoniąc Słońce – Rozdział LI >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 17 komentarzy

  1. Uwielbiam jak w książkach – fikcyjnych światach – rozmawia się o innych książkach jako o fikcyjnych światach xD a przecież w rzeczywistości oba i Władca Pierścieni, i Harry Potter są tak samo zmyślone :pWróć do czytania

Dodaj komentarz