Goniąc Słońce – XXI
„Wtem, czy to w wyobraźni?
Czy to w sercu nowy ton i rytm?
Wiem, nie jest Księciem z Baśni,
Ale jest coś, czego wcześniej nikt nie dostrzegł w nim”
„Piękna i Bestia” – „Something there”
Poranek w dniu Bożego Narodzenia był tak posępny, jak się spodziewała. Dostała prezenty tylko od Harry’ego i pani Weasley oraz dwie kartki Bożonarodzeniowe. Jedna była od Madame Pomfrey, a druga była mugolska, zadziwiająco prosta. Był na niej tylko las pokryty śniegiem, bez żadnych świecących bałwanków, trzech rudzików, czy podejrzliwie uśmiechającego się renifera. Ani na kopercie, ani na kartce nic nie było napisane. Przez jakiś czas Hermiona po prostu gapiła się pustym wzrokiem na kartkę, po czym delikatnie zaczęła się uśmiechać – tylko jedna osoba przyszła jej do głowy. To w sumie jest słodkie. Zwariował. Potrząsając głową, odłożyła kartkę obok łóżka i ubrała się. Tegoroczny sweter Weasleyów był ciemny, niebiesko – zielony.
Śniadanie w Wielkiej Sali również nie było jakoś specjalnie radosne. Wyszło na to, że również sporo studentów wyjechało i wszyscy mieli siedzieć przy jednym stole. Dziewczynie udało się znaleźć miejsce obok Madame Pomfrey, niemalże na wprost bardzo zmęczonego i ponurego Snape’a. Na twarzy nie miał ani krwi, ani siniaków, ale jego oczy były przekrwione i zapadnięte. Ignorował wszystkich dookoła i chyba zamierzał wypić tyle kawy, ile sam ważył, odmawiając zjedzenia czegokolwiek.
Hermiona przypomniała sobie swój posępny poranek w pustym dormitorium: bez przyjaciół, bez rodziny i praktycznie bez prezentów. Niepewnie zerkając na Snape’a, zastanawiała się, czy jego ranek był lepszy. Wątpiła w to. Był jedyną osobą przy stole, która się nie uśmiechała. Gwiazdka jest przygnębiająca, gdy spędza się ją samemu i choć jego izolacja była po części jego winą, to nie on jeden temu zawinił. Próbując się skupić na swoim śniadaniu, Hermiona myślała o mgle, wiedząc, że mężczyzna nic by sobie z jej sympatii nie robił. Wzdrygnęła się na myśl o jego samobójczych kolegach, którzy próbowali zarazić mężczyznę świąteczną radością.
– Daj spokój, Severusie – wesoło zganił Opiekuna Slytherinu Dumbledore. – W końcu jest Gwiazdka. Okaż trochę Ducha Świąt.
Snape ponuro i z rozczarowaniem spojrzał na swojego pracodawcę. Sądząc po jego wyglądzie, znowu mógł mieć kaca.
– Bzdura – odparł kwaśno.
– Gwiazdka bzdurą? Jestem pewna, że nie to miałeś na myśli – nim Hermiona zdążyła się zastanowić nad tym, co robi, automatycznie odpowiedziała. Nawet za tysiąc galeonów nie byłaby się w stanie powstrzymać. Wszyscy siedzący przy stole wgapili się w nią i upokorzona zaczęła się czerwienić. Miała zamiar wymamrotać jakieś przeprosiny, ale dostrzegła czarne oczy Snape’a, w których pojawił się błysk.
– Mam – powiedział z premedytacją i pogardliwie. – Wesołych Świąt! Jakim prawem jesteś wesoła? Jaki masz powód, by być wesoła? Jesteś biedna.
Desperacko walcząc z rosnącą chęcią śmiechu i ignorując zmieszane spojrzenia nic nierozumiejących współbiesiadników, obróciła się w stronę mężczyzny i odparła:
– Tak? Jakim prawem jesteś ponury? Jaki masz powód, by być posępny? Jesteś bogaty.
– A tam. Bzdury – w kącikach oczu mężczyzny pojawiły się małe zmarszczki w niemym śmiechu. Hermiona wiedziała, że sama szeroko się uśmiecha, próbując nie chichotać.
– Nie przesadzaj – nie mogła uwierzyć, że w ogóle zrozumiał cytat, nie mówiąc już o tym, że się do niej dołączył. To było absolutnie nierealne i totalnie genialne.
– Jak inaczej mam się zachowywać, gdy żyję na świecie pełnym głupców? – warknął na nią z płonącymi oczyma. – Wesołych Świąt! Bardzo mi wesołe Święta. Czym innym jest Gwiazdka dla ciebie niż czasem, w którym musisz zapłacić rachunku, na które nie masz pieniędzy? Czym innym niż czasem, gdy jesteś kolejny rok starsza, a nawet nie godzinę bogatsza? Czym innym niż momentem, w którym widzisz swoje czyny z całego roku i wiesz, że ich nie zmienisz? Gdyby to zależało ode mnie, to każdy idiota, który by powiedział „Wesołych Świąt!”, zostałby wrzucony do gorącego, świątecznego puddingu i przebity laską z cukru. Tak powinno być! – gdy Snape wziął oddech, drgały mu kąciki ust i niemal się uśmiechnął. – Obchodź Święta jak chcesz i mnie pozwól obchodzić je tak, jak mi się podoba.
– Oczywiście! Ale ty ich nie obchodzisz – skontrowała dziewczyna.
– Więc daj mi spokój. Dużo dobrego ci to da, nie ma co! Zawsze ci to dużo dobrego dawało!
Przygryzając wargę, Hermiona przez chwilę się zastanawiała, ale w końcu potrząsnęła głową i smutno się uśmiechnęła.
– Przykro mi, proszę pana. Nie pamiętam reszty. Już dawno jej nie czytałam.
– Niemniej jednak imponujące – łagodnie zauważył. – Mistrz Dickens byłby dumny.
Mężczyzna uniósł swój kubek z kawą w jej kierunku w cichym toaście, po czym ponownie zwrócił uwagę na swój talerz, ale wyraźnie był już w lepszym humorze. Hermiona rozejrzała się dookoła i dostrzegła, że pozostali nadal im się przyglądali pustym, nic nie rozumiejącym wzrokiem. Rozważała wytłumaczenie „Opowieści wigilijnej” obecnym przy stole czystokrwistym czarodziejom i czarownicom, ale stwierdziła, że szkoda wysiłku. Być może Harry słyszał o Scrooge’u, ale wątpiła by czytał książkę (zakładając, że wiedział, iż to jest książka), więc nawet dobrze, że go tu nie było. W końcu radośnie denerwująco się uśmiechnęła i wróciła do swojego posiłku. Cały czas unikała wzroku Snape’a i próbowała się nie śmiać.
Po śniadaniu dogoniła go już na zewnątrz Sali. Walczyła z szerokim uśmiechem, gdy spojrzał na nią rozbawiony i skinął głową.
– Gotowa na zakończenie? – sucho zapytał. Przynajmniej chyba naprawdę już nie był na nią zły.
Dziewczyna się do niego uśmiechnęła.
– Był pan ode mnie zdecydowanie lepszy – odparła z podziwem.
Prychnął.
– No naprawdę, panno Granger. Chyba pani już wie, że z przymusu jestem dobrym aktorem?
– Oczywiście, że tak, ale to co innego – zaprotestowała, ponownie się uśmiechając. – To znaczy, chyba nieczęsto potrzebuje pan odpowiednio modulować głos?
– Zdziwiłaby się pani – odpowiedział z zamyśleniem, nieznacznie przekrzywiając głowę na bok. Następnie lekko wzruszył ramionami i spojrzał na nią. – Używam wszystkiego, co mogę.
Hermiona zamrugała, zastanawiając się, jak często inny śmierciożercy ulegają temu cichemu, jedwabistemu głosowi, który na godziny potrafił zaczarować całą klasę lub doprowadzić ich do stanu histerii spowodowanej przerażeniem. Zupełnie zagubiona w swoich myślach, jaki ten tok rozumowania spowodował, nieobecnym głosem powiedziała:
– Bardzo bym chciała kiedyś usłyszeć, jak czyta pan Szekspira lub coś innego.
W odpowiedzi wpatrzył się w nią w trudny do rozpoznania sposób, powodując u dziewczyny rumieniec, gdy uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos. Nie ma to jak subtelność, Hermiono. Skoro jesteśmy w temacie, to może od razu wymaluj sobie jakiś znak na czole, co? Wyraźnie Snape postanowił zignorować jej słowa i lekko skinął jej głową, po czym odwrócił się w stronę lochów. Dziewczyna przeczyściła gardło i miękko za nim zawołała:
– Wesołych Świąt, proszę pana.
– Skoro tak twierdzisz – odparł sucho, zerkając na nią przez ramię, a w oczach tańczyły mu maleńkie iskierki uśmiechu.
Hermiona mocno hamowała swój śmiech, gdy zegar wybił północ w Sylwestra. Nie było aż tylu uczniów w Hogwarcie, by świętowanie było huczne i choć w Trzech Miotłach musiała być niezła impreza, dziewczyna była pewna, że ten Nowy Rok świętuje w najdziwniejszy z możliwych sposobów. W końcu nikt inny nie był na tyle głupi, żeby w samotności, o północy kryć się pod drzewem w pobliżu szkolnej bramy. Nawet nie miała na sobie Peleryny Niewidki Harry’ego, bo chłopak wziął ją ze sobą. Cudem udało jej się wymknąć z zamku tak, żeby nikt jej nie złapał.
Wbrew pozorom to był jednak bardzo aktywny wieczór, który zaczął się jej olśnieniem podczas kolacji. Teraz żałowała, że tak szybko wyszła z Wielkiej Sali. Zjadła tylko kilka kęsów i zaczynała być bardzo głodna, ale całe szczęście w pokoju miała kilka świątecznych przekąsek. Po posiłku poszła od razu do biblioteki, a potem do swojego dormitorium i książek. A konkretnie do jednego z tomów Encyklopedii Britanniki, którą posiadała w całości. Jej przyjaciele z pewnością byliby zdziwieni tym, jak często z niej korzystała. Niektóre tomy były tak zużyte, że w każdej chwili mogły się rozpaść.
Rezultat jej szaleńczych poszukiwań, czyli kawałek pergaminu pokryty jej notatkami, leżał schowany w kieszeni. Z niecierpliwieniem przestąpiła z nogi na nogę, by przywrócić czucie w stopach i miała nadzieję, że nie będzie musiała tu dłużej czekać. Czary rozgrzewające i podekscytowanie rozgrzewały ciało, ale też miały swoje granice.
W końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk aportacji, na który czekała i mało nie dostała zawału. Kiedy zobaczyła postać przed bramą, wzięła głęboki wdech. Ta powiewająca peleryna nie pasowała do Sali lekcyjnej, a księżyc – całe szczęście śnieg nie padał – oświetlał kształt maski, która nadal od czasu do czasu pojawiała się w jej koszmarach.
To był władczy i onieśmielający widok. Do momentu, w którym ciemna postać upadła na śnieg na kolana, zdjęła maskę, pochyliła się i zwymiotowała.
To tyle w temacie dużego, złego śmierciożercy, z sympatią pomyślała Hermiona, obserwując Snape’a i zapamiętując, żeby nie spieszyć się z czytaniem jutrzejszego Proroka Codziennego. Będzie szczęśliwsza nie wiedząc, co takiego dzisiaj musiał zrobić, że doprowadziło go to do takiego stanu. Z pewnością nie mogła mieć nadziei na to, że po prostu się upił na jakimś przyjęciu noworocznym. Od tego wyobrażenia rozbolała ją głowa. Voldemort, pan Malfoy oraz inni stoją dookoła miski z ponchem z piszczałkami, śpiewając „Auld Lang Syne”.
Po jakimś czasie Snape się wyprostował, usiadł na piętach, wytarł usta i zjadł trochę śniegu. Dziewczyna wzdrygnęła się, kiedy usłyszała głośne przeskoczenie stawu, najpewniej kolanowego, gdy sztywno wstawał. Zakopał wymiociny w śniegu, przeciągnął się i zrzucił z ramion pelerynę. Zawinął w nią maskę, zmniejszył tobołek i schował do kieszeni płaszcza. Następnie z innej kieszeni wyjął kolejny tobołek, którym okazały się jego nauczycielskie szaty i po powiększeniu ich, założył na siebie, drżąc z zimna. Dopiero wtedy się obrócił i otworzył bramę.
Wyraźnie nie czuł się dobrze. Gdy tylko zamknął bramę, zauważył ją i zesztywniał. Jego głos był miękki i niebezpieczny, gdy cicho powiedział:
– Nie mam na to nastroju, dziewczyno. Nie wypróbowuj dziś mojej cierpliwości.
Och, to naprawdę musiało być paskudne. Zdecydowanie nie będę czytała jutrzejszej gazety. Hermiona oblizała usta i ostrożnie odpowiedziała:
– Panie profesorze, jest lodowato zimno, jest po ciszy nocnej i jest już tak późno, że to tak naprawdę wczesny ranek. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie sądziła, że to naprawdę ważne.
W porządku, za każdym razem, gdy był wzywany martwiła się o niego, ale nie mogła ryzykować czekania na mężczyznę po każdym spotkaniu. Poza tym, dzisiaj naprawdę miała ku temu ważny powód.
W świetle księżyca wyraz twarzy Snape’a był jeszcze trudniejszy do odczytania, ale jego grymas był wyraźny.
– Nie widzę płomieni, nie słyszę wrzasków i nie wyglądasz, jakbyś płakała. Lepiej, żeby to było naprawdę ważne, bo inaczej tego pożałujesz.
Z każdą sekundą Hermiona stawała się coraz mniej pewna siebie, więc bez słowa wyciągnęła pergamin z kieszeni i podała mężczyźnie. Nie spodziewała się u niego takiego nastroju. Niemiło na nią spoglądając, Snape wziął pergamin, rozwinął go i krótkim Lumos, zapalił różdżkę. Mocno zmrużył oczy z powodu światła i próbował odczytać jej pismo. Obserwowała go z niecierpliwością i dostrzegła, jak całkowicie znieruchomiał i całe jego ciało się spięło.
– Kapsaicyna – w końcu odezwał się cichuteńkim szeptem, wpatrując się w trzymany pergamin. Wydawało się, że zapomniał o jej obecności. – Oczywiście…
Musiała mocno się skoncentrować na kontrolowaniu siebie, żeby nie pisnąć z czystej radości, czy żeby nie zatańczyć tańca zwycięstwa na jego reakcję. Czasami bycie takim totalnym kujonem było użyteczne! Gdy po raz pierwszy pomyślała o papryczkach chili, chciała tylko stworzyć ciepło. Kiedy sprawdziła, że mogą zostać użyte zewnętrznie do stworzenia ciepła przy leczeniu bólu mięśni i stawów, odkryła, że kapsaicyna zawarta w chili, regularnie, doustnie zażywana może zadziałać, jako środek przeciwbólowy, otępiający nerwy i zwiększający ciepło wytwarzane przez ciało. Z pewnością Snape był wystarczająco utalentowanym chemikiem, by wiedzieć, jak połączyć wszystkie te istotne efekty tak, aby jednocześnie zminimalizować skutki uboczne. Przy dłuższym stosowaniu kapsaicyna niszczyła nerwy, coś związanego z neurotransmiterami. Nie to, że jego układ nerwowy mógłby być w jeszcze gorszym stanie niż był teraz. Była tam też mowa o insulinie, ale nie była na tyle biegła, by zrozumieć, o co chodzi.
Mężczyzna wciąż wpatrywał się w jej notatki i przez kilka chwil była pewna, ze o niej zapomniał. W końcu mentalnie się otrząsnął i spojrzał na nią.
– Jak na to wpadłaś? – miękko zapytał. Jego głos był dziwny, ale nie była w stanie domyśleć się, dlaczego.
Hermiona szeroko się uśmiechnęła.
– Na kolację była baranina w curry. To było takie proste – nic dziwnego, że Snape sam o tym nie pomyślał. Przez wrzód na żołądku, przynajmniej od roku nie jadł nic pikantnego, a jeśli już, to przez kilka następnych dni pewnie to odchorowywał.
Mężczyzna miękko prychnął, potrząsając głową i wyraźnie doceniając prostotę natchnienia. Potem znowu dziwnie na nią spojrzał.
– To mogło poczekać…
– Wciąż są ferie, więc widziałabym pana tylko podczas posiłków – zauważyła. -Gdybym próbowała przemknąć się do pana w ciągu dnia, ktoś by mnie zauważył, a to jest zbyt ważne, by mogło czekać do rozpoczęcia nowego semestru – poza tym, nie byłaby w stanie spać, rozmyślając o jego reakcji. Ale do tego nie zamierzała się przyznać.
Snape ponownie spojrzał na pergamin i teraz już zupełnie nie mogła odczytać jego wyrazu twarzy. Włosy przesłoniły mu twarz, a on cicho powiedział:
– Dziękuję – nie dał jej szansy na odpowiedź i od razu jadowicie dodał: – A teraz won do łóżka, zanim będę musiał coś z tym zrobić.
Próbowała, naprawdę próbowała nadać swojemu głosowi pokorny, a nie tryumfujący ton, gdy odpowiadała:
– Tak jest, proszę pana.
Jako że i tak zmierzali w tym samym kierunku, całą drogę do zamku dziewczyn szła obok nauczyciela. Doszła z nim aż do mniej widocznego zejścia do Lochów, dzięki czemu istniała większa szansa, że nikt jej nie złapie. Atmosfera między nimi była dziwnie napięta, ale dziewczynie zbytnio to nie przeszkadzało. Dzisiejszej nocy Snape nie był w stanie utrzymać swojej maski i mniej niż pięć minut zajęło Hermionie domyślenie się, że był trochę zawstydzony. Przez swoje braki w edukacji społecznej był czasami naprawdę bardzo dziwny, a dzisiaj najwyraźniej go zszokowała. A to, w mniemaniu dziewczyny, oznaczało, że mogła być z siebie dumna. Kiedy życzyła mu dobrej nocy i wracała do Wieży Gryffindoru, niemalże podskakiwała z radości.
Hermiona stwierdziła, że miło jest znowu zobaczyć chłopców. Byłoby milej, gdyby była z nimi w Norze na Święta, ale biorąc pod uwagę okoliczności, dobrze, że została w Hogwarcie. A poza tym, pani Weasley przepraszała ją za brak miejsca, zwłaszcza, że Fleur zajęła łóżko Ginny w pokoju i wszyscy chłopcy też byli w domu – no, poza Percym. Oprócz tego, dziewczyna nadal była zła na Rona, a i fakt, iż Lavender, zaraz po przekroczeniu progu Pokoju Wspólnego, uwiesiła się na nim, też nie pomagał. Wściekła na samą siebie za sam fakt, że ją to obchodziło, wyciągnęła Harry’ego na spacer po śniegu, gdy oświadczył, że musi jej o czymś powiedzieć.
Chłopak opowiedział jej, co się stało na tym głupim przyjęciu – zniknęła, gdy wkurzony Snape opuścił pomieszczenie i od tego czasu unikała McLaggena – i odepchnęła na bok swoje uczucia i słuchała.
– Och, Harry. Tylko nie znowu Draco.
Nigdy nie ośmieliła się zapytać o to Snape’a. Jeśli byłaby to prawda, to on się tym zajmował i nic by jej o tym nie powiedział. A jeśli nie byłaby to prawda, to nie dałby im żyć.
– Daj spokój, nawet ty nie możesz temu zaprzeczyć – spojrzał na nią sfrustrowany. – Słuchaj, Hermiono, ja wiem, że bawisz się w to Uzdrowicielstwo i widywałaś Snape’a kilka razy zanim zaczęły się nasze treningi. I wiem, że raczej nieźle się z nim dogadujesz i jestem pewien, że nie chcesz wierzyć, że on coś knuje… ale nie możesz zaprzeczać faktom. Wiesz, że Snape jest Śmierciożercą i że Malfoy coś knuje, i teraz ten Greyback… i ich pan. Co innego to może oznaczać?
Hermiona z zamyślenie spojrzała na swojego najlepszego przyjaciela. Wiedziała, że nadal obwinia Snape’a za śmierć Syriusza, przynajmniej częściowo. Mimo że chłopak już lepiej sobie radził ze swoim gniewem, ta waśń między nim a mężczyzną nigdy nie zniknie…
– Wiem, jak to wygląda, Harry. Wiem, że coś się dzieje i zgadzam się, ze to wygląda podejrzanie. Ale profesor Snape na pewno jest po naszej stronie. Jestem gotowa postawić na to swoje, a nawet twoje życie.
– Skąd taka pewność? Znaczy, przyznaję, że ta lekcja pomogła mi rozjaśnić myśli… nie patrz tak na mnie, i tak ci nie powiem, co się wtedy stało. To prywatna sprawa. Ale nadal nie potrafię mu zaufać.
Przygryzła wargę, zastanawiając się, ile mu powiedzieć. We wszystko nie uwierzy i wiele z tych rzeczy nie było jego sprawą (prędzej piekło zamarznie niż powie mu o jego matce i Snape’ie), a część informacji pogwałciłaby zaufanie, ale musiała coś powiedzieć.
– Cóż, częściowo przez to Uzdrowicielstwo. Nie masz pojęcia przez co on przechodzi, Harry, naprawdę nie masz. Nikt by się tak nie poświęcał dla gry.
– To niczemu nie dowodzi. Poza faktem, że Voldemort jest psychiczny, ale o tym już wiedzieliśmy.
Hermiona westchnęła.
– Wolałabym, żebyś mi po prostu zaufał.
– Ufam ci – odparł natychmiast, po czym przeczesał ręką włosy. – Ale ty zawsze próbujesz dostrzec w ludziach dobro, Hermiono. Myślę, że ufasz Snape’owi, bo chcesz i nie chcesz wiedzieć, że się pomyliłaś.
– To nie to, Harry. Jak to wszystko się zaczęło, też mu nie ufałam, nie całkiem. Wiem, że mówiłam co innego, ale grałam adwokata diabła, próbując powstrzymać ciebie i Rona przed… cóż, byciem tobą i Ronem – dodała z westchnięciem. – Ale jest tyle rzeczy, które on robi dla Zakonu, a o których nie wiemy. I… – zawahała się przygryzając wargę. – Jeśli podam ci jeden z powodów, przez który ufam profesorowi Snape’owi, to przysięgniesz, że nigdy nikomu o tym nie powiesz? Ani Ronowi, ani nawet Dumbledore’owi. Nikt nie może wiedzieć. Obiecaj mi.
Harry wyglądał na zaskoczonego, ale skinął głową.
– Obiecuję.
– W porządku. Czy pamiętasz, jak zeszłego lata powiedziałam wszystkim, że przekonałam rodziców, aby opuścili kraj, bo może im się coś stać, a sama pojawiłam się na Grimmauld Place?
– Tak…
– To nie był mój pomysł – powiedziała miękko. – Profesor Snape przyszedł nas ostrzec, że Śmierciożercy niedługo zaczną ścigać rodziny mugolaków i że ja jestem ich głównym celem, bo znają mnie, jako twoją przyjaciółkę. Pomógł wszystko zaaranżować i przekonać moich rodziców.
Chłopak patrzył na nią z rozdziawionymi ustami.
– … Naprawdę? – słabo zapytał.
– Naprawdę. A wcale nie musiał, Harry. Nikt z Zakonu się o tym nie dowiedział, dopóki inni nie zostali zaatakowani. Nikt nie miał pojęcia o tym, że on wie o tych planach, bo zazwyczaj on w nich nie uczestniczy. Nie miał żadnego powodu, żeby mnie ostrzec, a tym bardziej by pomóc. Nawet dał moim rodzicom pieniądze, by wszystko przyspieszyć. Wtedy myślałam, że to od Zakonu, ale dopiero kiedy wyjechali, dowiedziałam się, że Zakon nic o tym nie wie. Podjął niesamowite ryzyko, by mnie ostrzec, a nie musiał.
Harry nadal wpatrywał się w nią mocno zszokowany. To w ogóle nie pasowało do jego obrazu Snape’a i wyraźnie walczył ze sobą, w jaki sposób dorysować te informacje do swojej wizji nauczyciela.
– Więc… dlaczego to zrobił?
– Nadal nie jestem całkowicie pewna – przyznała ze smutnym uśmiechem. – Chciałabym, żeby to było dlatego, że mnie lubi. Widuję się z nim częściej, niż wam mówiłam. Każdego ranka, tak, jak ja, chodzi biegać. Myślę, że poza lekcjami jesteśmy rodzajem prawie przyjaciół. Ale naprawdę nie wiem. Myślę, że częściowo z poczucia obowiązku, przez Uzdrowicielstwo, a w większości dlatego, że mogło mu się upiec na sucho to ostrzeżenie. Nie jest nieprawdopodobne, że sama to wymyśliłam. Wszyscy w to uwierzyliście – wzruszyła ramionami. – W każdym razie, dlatego mu ufam. Daj spokój, Harry. Ile razy do tej pory próbował uratować ci życie? Mamy wiele dowodów na to, że jest po naszej stronie i nic konkretnego, by udowodnić, że nie jest. I nawet, jeśli tego nie przyznasz, wiesz o tym.
Przez chwilę spacerowali w ciszy. Hermiona ironicznie zauważyła, że stopy zaprowadziły ich do ścieżki przy jeziorze i szli wzdłuż trasy ich biegu. Dziewczyna nadal mogła dostrzec ślady butów Snape’a. W tych okolicznościach, sama zrobiła sobie ferie. Spojrzała w bok i zauważyła, że Harry jest głęboko pogrążony w myślach. W końcu nagle zapytał:
– Mówisz, że jesteście przyjaciółmi?
– Cóż, to zapewne za dużo powiedziane, ale już nie jesteśmy wrogami.
– Ale w trakcie lekcji…
– Doskonały szpieg, Harry, pamiętasz? Jest dobrym aktorem. Poza tym, on nie lubi uczyć i wiem, że potrafię być denerwująca w trakcie zajęć.
– Nikt nie jest aż tak dobrym aktorem. Nie obchodzi mnie, co mówią inni. Nadal jest totalnym dupkiem, Hermiono. Wszystkich nienawidzi.
Dziewczyna zachichotała i prychnęła.
– Wiem o tym. Uwierz mi, prywatnie też jest dupkiem. Ale… och, ciężko to wytłumaczyć. Jest w nim więcej. Kiedy chce, potrafi być dobrym kompanem, nawet jeśli dziwnie to brzmi. Kiedy obraża kogoś innego, jest całkiem zabawny… gdybyś usłyszał część naszych rozmów o Umbridge w zeszłym roku. I jest niesamowicie mądry.
– Zeszły rok? Jak długo to trwa?
– Cóż, wiesz, kiedy zaczęło się Uzdrowicielstwo. Zaczęłam z nim biegać chyba tuż przed Gwiazdką. I… cóż… ucieczka moich rodziców nie jest jedyną rzeczą, której ja nie zrobiłam, a została mnie przypisana… – gdy Harry spojrzał na nią pustym wzrokiem, cicho dodała: – Oklumencja.
– Co? – powiedział.
– Uczył mnie, żebym ja uczyła ciebie. Wiedział, jakie to ważne, Harry. To był jedyny sposób. Wasza dwójka w jednym pomieszczeniu… Cóż, to zawsze będzie katastrofa. Pracowanie przeze mnie… to mogło zadziałać. Oczywiście nie zadziałało, ale próbował znaleźć sposób. W każdym razie, wtedy też spędzaliśmy wiele czasu razem.
– I nikt inny nie wie?
– Nie – uśmiechnęła się szeroko. – Zawsze uważała, że to zabawne. Ludzie są dobrzy w rozpuszczaniu plotek, ale jakoś nikt tego nie zauważył. -Myślę, że nawet Dumbledore nie wie – z pewnością Fineas i Dilys wiedzieli, ale z tego, co wiedziała, nikomu o tym nie powiedzieli, nawet Madame Pomfrey. Jej uśmiech zniknął. – Dlatego prosiłam, żebyś nikomu nie mówił, Harry.
– Obiecałem, że nie powiem i nie zrobię tego – zaprotestował z oburzeniem, po czym potrząsnął głową. – To jest wariactwo. On jest… On jest…
– Wiem, Harry. Jest dupkiem i Śmierciożercą. I jest zimny i mściwy, i sposób, w jaki cię traktuje jest często niesprawiedliwy, i nikt mu ani nie ufa, ani go nie lubi. Ale nadal jest, tak jakby, moim przyjacielem i nie wiem więcej niż ty, dlaczego tak jest. Po prostu tak jest.
Przez chwilę wędrowali w ciszy. Harry marszczył czoło w koncentracji, zagubiony w myślach. Niemalże mogła usłyszeć kręcące się w jego mózgu trybiki.
Po prawie dziesięciu minutach, zadał pytanie nie mające związku z dotychczasową rozmową.
– O co chodzi z tobą i Ronem?
– Co? Rozmawialiśmy o profesorze Snape’ie…
– Wiem. A teraz pytam o Rona – spojrzał na nią. – Spełnij zachciankę, co?
Hermiona zamrugała i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego, po czym wzruszyła ramionami.
– To samo, o co zawsze chodzi ze mną i Z Ronem, Harry. Myślę, że więcej czasu spędzamy na kłóceniu się, niż na byciu przyjaciółmi.
– Nie tak. Obydwoje zachowujecie się naprawdę dziwnie. Na serio jesteś zazdrosna o Lavender?
– Co?
– Nie patrz tak na mnie. Odkąd jest z Ronem, zachowujesz się dziwnie. Ale… – zawahał się i spojrzał na nią poważnie. – Naprawdę jesteś zazdrosna, czy po prostu uważasz, ze powinnaś być?
Zmarszczyła brwi i zamrugała.
– Co?
– Okej, usiądźmy na chwilę – zaciągnął ją do połamanego drzewa, zrzucił śnieg, usiadł i pociągnął ją za sobą. – Okej. Nie jestem głupi. Ty i Ron podobaliście się sobie nawzajem od dawna, nawet ja to zrozumiałem. Ale nic się między wami nie zadziało. Czekałaś aż zaprosi cię na Bal Bożonarodzeniowy, a to nie jest do ciebie podobne, Hermiono. Myślę, że gdybyś tak bardzo chciała z nim iść, to sama byś go zaprosiła. Nie wiem, dlaczego nie zaprosił cię wcześniej. Sam o tym myślałem, bo wiem, że dobrze byś wszystko zrozumiała i miałbym z kim porozmawiać, ale nie zrobiłem tego, bo wiedziałem, że Ron mnie znienawidzi. I mówiłaś, ze go zaprosisz na przyjęcie Slughorna, ale czekałaś długo i sądzę, że to nie był przypadek. I nie wydaje mi się, żeby miało to coś wspólnego z Lavender, bo nigdy jej nie lubiłaś.
– Harry… – słabo zaprotestowała, a on potrząsnął głową.
– Nie, daj mi skończyć. Rozmyślałem już nad tym od czasu, gdy zaczęło być oczywistym, że się lubicie. I… Boże, źle mi z tym, ze to powiem, ale… cóż, nie rozumiem dlaczego. Sama powiedziałaś, że więcej czasu spędzacie na kłóceniu się ze sobą niż robiąc cokolwiek innego. Nie macie ze sobą nic wspólnego. Od jakiegoś już czasu sądzę, że nie chciałbym, abyście ze sobą chodzili, bo jestem całkiem pewny, iż to się źle skończy i nie będziecie już przyjaciółmi. Jak ja i Cho. Nawet nie umiemy ze sobą rozmawiać. Słuchaj, Ron jest moim najlepszym kumplem i jest dla mnie, jak brat, ale… cóż, potrafi być niewrażliwym idiotą i miałaś rację, że posiada emocjonalną głębię łyżeczki do herbaty. Niezły tekst, tak na marginesie.
– Yyy. Dzięki?
– Nie ma za co. W każdym razie, ja… nie widzę ciebie i Rona szczęśliwych razem. Jak sama mi to powtarzasz, naprawdę jestem głupi w tych sprawach, ale skoro nawet ja to widzę, to myślę, że ty też. Nawet, jeśli nie chcesz tego przyznać. Bo jesteś mądra, Hermiono i to rozumiesz. Nie sądzę, że możesz być szczęśliwa z kimś takim jak Ron. Więc dlatego pytam, czy jesteś zazdrosna, ponieważ nie sądzę, żeby istniał ku temu jakikolwiek powód.
Totalnie zaskoczona Hermiona, usiadła wygodniej i szklistym wzrokiem wpatrywała się w drzewa. Nie rozmyślała ani o tym, dlaczego jest zła na Rona, ani o swoich uczuciach względem niego od jakiś dwóch lat. Ale teraz, gdy Harry o tym wspomniał…
– Rozmawiałeś z nim o mnie? – zapytała słabo, nadal rozmyślając.
Harry potrząsnął głową.
– Faceci tego nie robią, Hermiono – powiedział jej smutno. – Pewnie powinniśmy, ale tego nie robimy. Wiem, że cię lubi i gęba mu się nie zamyka na temat tego, że jest wolny i że nie masz prawa być na niego zła. Wiem, że nadal jest zazdrosny o Kruma. Przy okazji, co jest między wami?
Rozproszył ją na chwilę i przewróciła oczami.
– Nic. Poszliśmy razem na bal. Kilka razy się spotkaliśmy i tak, jeśli musisz wiedzieć, kilka razy się całowaliśmy. Ale nic więcej tu nie było. Lubię go i nadal czasami do niego piszę. A on lubił być z dziewczyną, która nie jest jego fanką i tyle. Nie zmieniaj tematu.
– Racja, przepraszam. W każdym razie, jak mówiłem, Ron cię lubi i jest zazdrosny o Kruma i teraz o McLaggena. Swoją drogą, dobrze ci tak.
– Już mi to mówiono – wymamrotała i spojrzała na niego z niecierpliwością.
– Tylko nie wiem, dlaczego Ron się zachowuje w ten sposób. To nie ma większego sensu, jak i twoje zachowanie. Znaczy rozumiem, dlaczego możesz mu się podobać… yyy… – zrobił się czerwony, a dziewczyna mimowolnie szeroko się uśmiechnęła.
– Nie zaczynaj, Harry. Wiem, że ci się nie podobam. Ty mi też nie. Ty i ja jesteśmy jak brat i siostra, i byłoby niesamowicie dziwnie, gdyby było tu coś więcej. Jesteś przystojny, ale nie w moim typie.
– Racja, racja – pokiwał ochoczo głową i wyglądał, jakby mu ulżyło. – Jednak o to mi chodzi. Podobasz się Ronowi, ale jemu podoba się wiele dziewcząt. Nie sądzę, że chciałby gdzieś z tobą wyjść, gdyby już do tego doszło. Lubicie inne rzeczy i czasami sądzę, że gdyby nie moje niesamowicie dziwne życie, nie mielibyście o czym rozmawiać. Z każdym z was przyjaźnię się z różnych powodów, bo jesteście różni. A ty jesteś jak ja, Hermiono. Nie szukasz romansu, prawda?
Potrząsnęła głową, będąc pod wrażeniem jego rozumowania.
– Masz rację, nie szukam.
– Mówiąc szczerze, nie wiem, czego szuka Ron. Jak mówiłem, faceci o takich sprawach nie rozmawiają. Ale ty szukasz kogoś na stałe, a jakoś nie widzę tego z Ronem. Myślę, że prędzej być go zabiła.
To spowodowało jej uśmiech.
– Pewnie masz rację. Cholera – westchnęła. – Myślę, że masz rację, Harry. Myślę, że nic poważnego nie mogłoby być między nami. Uważam, że właśnie dlatego, jak powiedziałeś, nie próbowałam do czegoś doprowadzić. Chyba część mnie zawsze to wiedziała. Ale… to nadal boli, widzieć go takim. Sposób, w jaki próbuje przytrzeć mi nos też nie pomaga. Dlatego umówiłam się z Cormacem.
Harry skinął głową.
– Tyle sam się domyśliłem. Wciąż jest z tego powodu mściwy. I Lavender też uwielbia cię wkurzać, ponieważ nigdy się nie dogadywałyście i myślę, że ci nie wybaczyła tej sprawy z jej królikiem, z trzeciego roku. Mówiąc szczerze, myślę, że żadna z dziewczyn z naszego roku nie lubi tego, że jesteś od nich mądrzejsza.
Miękko prychnęła.
– To nie to, Harry. Od sześciu lat dzielę dormitorium z Lavender i Parvati, i przez większość tego czasu doprowadzałyśmy się do szału. Z żadną z nich nie mam nic wspólnego i są tak stereotypowo dziewczęce, że bolą mnie od tego zęby. One nie rozumieją mnie, ani ja ich i nigdy się nie dogadamy.
– Okej, to babska rzecz i nie będę próbował tego zrozumieć. W każdym razie, Ron zachowuje się jak bezmyślny palant, a ty i Lavender się nie lubicie, co ma sens. Ale myślę, że jesteś zazdrosna z tego samego powodu, co ja. To z pewnością długo nie potrwa i ona potrafi być irytująca, ale przynajmniej sobie kogoś znalazł. A my nie.
To trafiło w sedno bardziej niż wszystko inne, co do tej pory powiedział i Hermiona ze smutkiem pokiwała głową. Ostatnio tęskniła za Wiktorem tylko dlatego, że byłoby miło się z kimś spotkać. Napisała mu to, pomiędzy wierszami, przyjacielsko dokuczając mu na temat nowej dziewczyny, żeby jej źle nie zrozumiał, a on zapewnił ją, że też sobie w końcu kogoś znajdzie.
– Wszystko będzie dobrze, Harry. Ginny długo na ciebie czekała. Nic się nie stanie, jeśli ty będziesz czekał na nią.
– Czekaj, co?
– Och, daj spokój. Naprawdę myślałeś, że nie zauważę? Od miesięcy się na nią gapisz w Pokoju Wspólnym i bardzo próbujesz nie zachowywać się dziwnie w stosunku do Deana.
– Powiedziałaś, że ona mnie już w taki sposób nie lubi.
– Bo byłeś zainteresowany Cho i nie chciałam cię rozpraszać. Myślę, że gdyby nie Cedric, to przynajmniej przez krótką chwilę bylibyście razem szczęśliwi. Szkoda, ale jej nic nie będzie, a i ty w końcu wszystko przemyślisz. Ginny się z tobą nie poddała, Harry, ale też nie zamierza z niczym na ciebie czekać. Ona i Dean długo nie przetrwają. A jeśli zerwą, to, na Boga, zrób coś zanim ktoś cię ubiegnie.
– To nie takie proste…
– Proste. Lubisz ją. Ona lubi ciebie. Ona wie, co to znaczyć być Chłopcem – Który – Przeżył i nie jest twoją fanką. Ona cię zna, Harry, prawdziwego ciebie. Większość jej braci cię uwielbia i już od dawna się tego spodziewa. Nie są takimi głupkami, jakich z siebie robią. Percy się nie liczy, a Ron… pogodzi się z tym. Jesteś jego najlepszym kumplem. Wolałby mieć ciebie za brata niż kogokolwiek innego.
– Nie będę się z tobą sprzeczał. Chyba ci nie wierzę, ale nie będę się z tobą sprzeczał, ponieważ mieliśmy rozmawiać o tobie. Naprawdę jesteś zazdrosna o Rona?
Hermiona westchnęła.
– Nie wiem. Nie sądzę, ale potrzebuję więcej czasu, by to przemyśleć. Myślę, ze masz racje, co jest niesamowicie przerażające. Masz rację, nie ma dla nas przyszłości, ale nadal w pewien sposób go lubię. Och, nie wiem. Moją odpowiedzią jest może.
– Okej. A teraz doszliśmy do naprawdę dziwnego pytania. Proszę, nie bij mnie.
– Harry?
– Nie, poważnie. To, o co zamierzam cię zapytać jest naprawdę, naprawdę dziwne i nie mogę uwierzyć, że to powiem. I pewnie mnie zabijesz, ale część mnie sądzi, iż mam rację. Mam nadzieję, że nie, ale ja nie mam tyle szczęścia.
– Bełkoczesz, Harry. Uspokój się, oddychaj i dopiero mów.
Spojrzał na nią swoimi jasnymi, zielonymi oczami, w których odwaga mieszała się ze zmieszaniem. Następnie odwrócił wzrok i bardzo cicho zapytał:
– Hermiono… jak bardzo naprawdę lubisz Snape’a?
Zakrztusiła się, gapiąc się na niego z niedowierzaniem, ale gdy otworzyła usta, by coś odpowiedzieć, jakaś klapka w jej mózgu się otworzyła. Zawahała się przez chwilę, po raz pierwszy zastanawiając się i świadomie się przyznając, co jej dziwne zachowanie oznaczało. List od rodziców na urodziny… to, jak czasami do niego chodziła, by przez chwilę nie myśleć o problemach… jego prezent urodzinowy, bezpiecznie schowany w jej dormitorium, gdy nadawała mu ostatnie szlify… Gwiazdkowe przyjęcie Slughorna… Amortencja…
– O kurwa – bezradnie przeklęła, pochylając się, by schować twarz w dłoniach. Normalnie nie przeklinała, ale tym razem było to usprawiedliwione.
– Cholera – wymamrotał Harry. – Nie to miałaś powiedzieć. Miałaś mnie walnąć w tył głowy i powiedzieć, że jestem kretynem.
– Jesteś – odpowiedziała stłumionym głosem. – Niestety to nie oznacza, że się mylisz. Och, kurwa.
– Wszystko w porządku?
– Jakoś w to wątpię. Myślę, że mam problem.
– Co? O Boże. Co się stało?
– Co? Nie, nie, nic takiego. Szczerze. Nie, po prostu… Nie uświadomiłam sobie tego wcześniej. Dosłownie dopiero teraz na to wpadłam. Cholera, Harry… Naprawdę wiem, jak ich wybierać, co?
– Czy przynajmniej jest lepszy od Lockharta?
– Zamknij się.
– Nie. Bo jeśli zaczniesz płakać, ja zwariuję. Ty nie możesz płakać. Ty rozwiązujesz problemy innych. Nie wiem, jak mam znieść twoje ludzkie zachowanie, Hermiono. Ty jesteś Wonder Woman.
– Przestań próbować mnie rozśmieszyć. Ja tu panikuję – wzięła głęboki oddech i podniosła głowę, wystawiając twarz na chłodne powietrze. – Nie będę płakać. Ale, Boże, co za bałagan. Snape.
– Powiedziałaś, że go lubisz.
– Tak, ale nie w ten sposób. I z pewnością on mnie w ten sposób nie lubi.
– Jesteś pewna?
– Co?
Harry zzieleniał na twarzy, ale kontynuował:
– Próbuję nie świrować, ale pamiętam, że na przyjęciu Slughorna pomyślałem, że Snape zachowuje się naprawdę dziwnie. Sytuacja z Malfoyem wyrzuciła mi to z głowy, ale on zachowywał się dziwnie. A na naszych treningach jest… cóż, może nie miły dla ciebie, ale znacznie milszy niż dla mnie czy Rona. Nigdy nie wiedziałem, że Snape ma jakiegokolwiek przyjaciela. Jestem prawie pewien, że nigdy nie miał. Ale teraz, gdy na to spojrzę, wydaje mi się, że on cię lubi.
– Mówiłam, że jesteśmy dziwnymi prawie przyjaciółmi. I tylko tyle.
Chłopak rozejrzał się dookoła, podniósł patyk, pochylił się i narysował nim pionową kreskę na śniegu.
– Zagrajmy w grę. Pozytywne i Negatywne.
– Czekaj, Harry. Czy ty na poważnie próbujesz znaleźć plusy mojego skazanego na porażkę i szalonego uczucia do profesora Snape’a? Człowieka, którego nienawidzisz najbardziej na świecie, może poza Voldemortem?
– Nie nienawidzę go tak bardzo. Nienawidzę, ale nie aż tak. Najprawdopodobniej jest moim ulubionym Śmierciożercą -wyznał Harry, miękko się śmiejąc. – Nie to, żeby to dużo mówiło, ale póki co jest jedynym, którego spotkałem, a który nie próbował mnie zabić, wbrew temu, co myślałem od pierwszego roku. Nie lubię go, ale im więcej o tym myślę, tym bardziej mi się wydaje, że jest w tym jakiś naprawdę, naprawdę pokręcony sens. Dlaczego uważasz, że to jest skazane na porażkę?
– Jestem od niego dwadzieścia lat młodsza.
– I? Jesteś pełnoletnia. Najwyraźniej tobie to nie przeszkadza i, mówiąc szczerze, zawsze sądziłem, że zdecydujesz się na starszego mężczyznę. I nie mam na myśli Lockharta. Zwalamy winę na hormony i ignorujemy to. Krum był starszy i nie sądzę, żebyś się ustatkowała z kimś w naszym wieku. Jesteś bardziej dojrzała niż my i dlatego nie uważam tego za negatywne. Jesteś wystarczająco dojrzała, by Snape nie uważał cię za tak denerwującą, jak udaje, że jesteś. Jeśli staliście się „dziwnymi prawie przyjaciółmi”, to oznacza, że ze sobą rozmawialiście. Poza tym, każde z was będzie żyło jeszcze wiek albo coś koło tego, prawda? Dwadzieścia lat to naprawdę nie jest koniec świata.
– Jestem jego uczennicą.
– Taaa, bo Snape tak bardzo przejmuje się zasadami. Zawsze był taki przeciwny, żeby naginać je do własnych potrzeb.
– Nadal jest moim nauczycielem. Mnie to martwi, nie ważne, czy go to obchodzi czy nie.
– Wiecznie nie będzie twoim nauczycielem.
To prawda, ale… zna ją odkąd skończyła jedenaście lat. To było ciut straszne, prawda? Jednym z powodów, dla którego chciała z nim porozmawiać na Gwiazdkowym przyjęciu było to, że chciała, aby zobaczył w niej dorosłą osobę. Ale nie miała pojęcia, czy to zadziałało, czy nie i to nadal było dziwne. Hermiona przygryzła wargę, wciąż błądząc myślami.
Harry szeroko się uśmiechnął.
– Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek miałem rację tyle razy pod rząd. To jest super. Okej, na chwilę zostawmy Negatywne, ponieważ to trochę mnie przeraża i chciałbym usłyszeć trochę Pozytywów, by móc znaleźć w tym sens. Dlaczego go lubisz?
– Cóż…
Harry puknął patykiem w śnieg po stronie Negatywów.
– Jest draniem.
– Nie dla mnie, już nie. Nie, przynajmniej przez większość czasu. Poza tym, przyznał, że jest draniem, mniej więcej tak to ujmując.
– Jest Śmierciożercą.
– Nielojalnym. Jest po naszej stronie.
– Jest brzydki jak troll.
– Harry!
– Przepraszam, ale tak jest. W końcu jest przetłuszczonym dupkiem. Jego włosy są okropne, jego zęby całkiem straszne i ten nos…
– Większość z tego nie jest jego winą. Właściwie nie mam nic przeciwko jego nosowi. W dziwny sposób pasuje mu. Nie wiele może zrobić z zębami, a co do włosów… cóż, jego samo zaniedbanie jest psychologiczne, a myślę, że i dużo do powiedzenia ma stres. I myje się regularnie, bo brzydko nie pachnie.
– Pewnie masz rację, choć muszę powiedzieć, że nie zwracałem uwagi na to, jak pachnie. Ale gdyby cuchnął, to bym zauważył. Okej. I tak jest brzydki.
– Nie jest ładny. A to nie to samo. Zresztą nie zwracam tak uwagi na wygląd… Spójrz na mnie.
– Nie bądź głupia. Wielu ludziom się podobasz. Jesteś naprawdę ładna, Hermiono. Nigdy nie byłaś, ale jesteś. I nie zmuszaj mnie, żebym musiał ci mówić takie rzeczy. To dziwne. Więc dlaczego nie uważasz, że jest brzydki?
– Jego głos – odpowiedziała od razu. – I jego oczy. I jego dłonie.
– Jego dłonie?
– To jedna z tych dziwnych dziewczyńskich rzeczy, której nie zrozumiesz.
– … Niech będzie. Więc nie przeszkadza ci ani jego wiek, ani jego wygląd, ani jego osobowość. Jest twoim nauczycielem, ale to nie będzie trwało wiecznie. I mimo że go nienawidzę, jest bardzo mądry, co oczywiście tobie się podoba. Jest kimś w rodzaju prawie bohatera, choć nadal mu nie ufam i uważam, że wszystkiego nie wiemy, ale niech będzie. Teraz przyszło mi do głowy to, że obydwoje jesteście sarkastyczni. Więc, mimo że to dziwne, myślę, że tak jakby wiem, dlaczego go lubisz, a on ma mnóstwo powodów, żeby lubić ciebie.
– Nie mogę uwierzyć, że to mówisz. Kim jesteś i co zrobiłeś z Harry’m Potter’em?
– Widzisz? O tym właśnie mówię. Sarkazm. Nie zrozum mnie źle. Część mnie nadal ma ochotę zwymiotować, a część zacząć na ciebie wrzeszczeć. W dziwny sposób to ma sens i … sam nie wiem. Jestem zmęczony ciągłą walką z osobami, które się ze mną nie zgadzają. Jesteś moją przyjaciółką, Hermiono i nie lubię widzieć cię nieszczęśliwą. A ta sprawa z Ronem na mnie wpływa i jestem naprawdę zagubiony w tym, po której stronie jest Snape.
– Boże, jesteś uroczy, kiedy jesteś sfrustrowany – powiedziała mu socho. – Jeśli coś ci to pomoże, to też jestem zagubiona w niektórych rzeczach.
– Nie, nie pomoże. Ty powinnaś być tą z odpowiedziami. Zawodzisz mnie – posłał jej pokręcony uśmiech. – Więc spróbujesz pogodzić się z Ronem?
– Jeśli przestanie być takim palantem w pewnych tematach, to myślę, że tak – stwierdziła, wzdychając. Nadal była na niego zła, ale to była mała cena do zapłacenia za to, że Harry był po jej stronie, zwłaszcza, gdy miała tyle do przemyślenia. Jak na przykład, co miała teraz, do diabła zrobić. Większą część roku zajęło jej osiągniecie tego stanu niełatwej przyjaźni. Dużo pracy kosztowało ją sprawienie, by Snape przestał ją nienawidzić. Była całkiem pewna, że osiągnięcie czegoś więcej będzie ją kosztowało jeszcze więcej.
– Okej, poproszę go, żeby przestał się tak popisywać. Myślę, że będzie szczęśliwy za tą wymówkę… Chyba Lavender jest w porządku, ale nie jest typem konwersacjonalistki – powiedział sucho Harry. Szeroko się uśmiechnął i wstał.
Wbrew sobie dziewczyna parsknęła.
– A co, Mon – Ron robi się zmęczony?
Chłopak zaczął się śmiać razem z nią.
– Nie wiem, jakim cudem byłem wstanie utrzymać normalny wyraz twarzy. Żebyś ty widziała, jaki prezent mu kupiła na Boże Narodzenie…
– Powiedz – ochoczo zachęciła chłopaka. Wstała i strzepała śnieg ze spodni, po czym ruszyli na dalszy spacer.
Jego opis naszyjnika doprowadził ją do śmiechu. Potem opowiedział jej o wizycie Ministra. Resztę popołudnia spędziła słuchając psioczenia chłopaka na Scrimgeoura. Poczuła uczucie ulgi, odzyskując najlepszego przyjaciela.
Kiedy wczesnym wieczorem pojawiła się Dilys, dziewczyna w ciszy pracowała nad prezentem dla Snape’a.
– Co tym razem? – zapytała zmęczona.
– Nic – zapewnił ją portret. – Chciałam zobaczyć, co u ciebie. Nie zawsze musi być kryzys, żebym chciała z tobą porozmawiać, moja droga. Poza tym, ferie były ciężkie dla każdego z nas.
– To niedopowiedzenie, ale ze mną chyba jest wszystko dobrze. Co on dzisiaj robi?
– Głownie się włóczy w podłym nastroju – radośnie odpowiedziała Dilys. – Od Gwiazdki robi to raczej często. Nie bierz tego do siebie.
– Próbuję. Myślę, że rozumiem, dlaczego tak się zachowuje, przynajmniej częściowo. Patrząc z pewnego punktu widzenia, myślę, że to dobrze… Nie wiem, sama mam teraz mętlik w głowie.
– Ach… Więc w końcu do tego doszłaś?
Hermiona obróciła się i wykrzywiła do portretu.
– Ty zapewne od jakiegoś już czasu wiedziałaś, że tak się stanie.
– Tak. Ale weź pod uwagę, że miałam wiele czasu na obserwowanie ludzi i znam Severusa odkąd miał jedenaście lat. Potencjalnie jesteście dobrze dopasowani. Jeśli uda nam się zwalczyć twoją niepewność i jego wkurzającą upartość i pesymizm. Dobrze wybrałaś.
Dziewczyna ponownie się skrzywiła i wróciła do pracy.
– Miło, że tak myślisz, ale nie sądzę, żeby coś z tego wyszło.
– Och, bzdura. Nadal masz jeszcze wiele do nauczenia się o mężczyznach ogólnie, Hermiono, a zwłaszcza o tym mężczyźnie. Wzięło go już dawno temu, naprawdę, nawet jeśli tak samo, jak ty zaprzecza wszystkiemu. Choć pewnie on bardziej niż ty. W końcu do tego dojdzie.
– Zakładając, że wcześniej nie umrze – powiedziała kapryśnie Hermiona. Popołudnie poprawiło jej humor, ale nie minęło wiele czasu i jej nastrój znowu był fatalny. Z natury nie była pesymistką, ale to naprawdę była beznadziejna sytuacja. Poza tym, okres jej się zbliżał, a to zawsze sprawiało, ze była w nędznym nastroju.
– Och, nie ma co z wami teraz gadać – radośnie nabijał się portret. – Obydwoje jesteście beznadziejni. Gdybym była żywa, zamknęłabym was w jakimś pomieszczeniu, żebyście wszystko sobie wyjaśnili. Ale nie sądzę, żeby Poppy mnie poparła. Nie patrz się tak, nie wie. A przynajmniej nie sądzę, żeby wiedziała. W każdym razie, i tak nic by nie powiedziała. Nie wtrąca się tak bardzo jak ja.
– Proszę, Dilys, idź sobie. Mam wystarczająco dużo do przemyślenia i bez twojego dokuczania mi.
– W porządku, w porządku. Ale wiedz, że nie masz się o co martwić.
socho -> suchoWróć do czytania
Kocham! ❤️Wróć do czytania
CUDNA SCENA ❤️❤️❤️Wróć do czytania
Wejdę teraz w teren profanum i przyznam się, że nie lubię głosu Rickmana, a już zwłaszcza jak czyta Szekspira 🙈Wróć do czytania
Och, zdecydowanie to zakazany teren! 😉
Ale jak ktoś kogoś nie lubi, to tak już jest.
Ja nie widzę innej Hermiony niż Emma i innego Severusa niż Alan i szczerze mówiąc, to Ty jesteś w o wiele lepszej sytuacji – bo jak kiedyś nakręcą jakiś nowy HP – będziesz w stanie oglądać. Ja… nie wiem.
I wracając do Alana i Emmy – to musi działać na podobnej zasadzie jak lubienie innych bohaterów.
Są tacy, którzy uwielbiają Draco, Lupina, Syriusza czy Lucjusza, są tacy, którym nóż w kieszeni się otwiera na myśl o nich.
Ok, o Jamesie nie wspominam z wiadomych powodów – bo jak tylko zaczęłam pisać do zdanie, dobiegł mnie przeraźliwy szczęk z kuchni… 😉
Oj, zakazany😂. Ja uwielbiam Rickmana, a jego głosu mogłabym słuchać godzinami. Według mnie idealny dobór aktora :).
Ale z kolei Emmy nie lubię. W pierwszych dwóch częściach pasowała i dobrze się ją oglądało, na kolejne spuszczę zasłonę milczenia.
Ooo, Harry błysnął mądrością!Wróć do czytania
O, to to! Jednym z głupszych tekstów JKR było, że Harry i Hermiona powinni razen być pod koniec. NO CHYBA NIE xDWróć do czytania
Królik? Chyba mnie coś ominęło…Wróć do czytania
O ludzie, Harry! xDWróć do czytania
Ahahaha 🤣 piękna reakcjaWróć do czytania
Awww, Harry robi listę dla Hermiony, żeby jej pomóc ❤️Wróć do czytania
„Najprawdopodobniej jest moim ulubionym Śmierciożercą” 🤣Wróć do czytania
🤣Wróć do czytania
„Nigdy nie byłaś, ale jesteś.” yyy, coś dziwnego jest w tym zdaniuWróć do czytania
to te porady Dylis 🙂
Znam ten ból xDWróć do czytania
tak na Ty? publicznie?Wróć do czytania
genialne 🙂Wróć do czytania
*być go zabiła -> byśWróć do czytania