Goniąc Słońce – Rozdział XLIX

Goniąc Słońce XLIX

„Tak właśnie się czuję przy tobie
Lepiej niż pamiętam
Lepiej niż kiedykolwiek
Nie mogę tego kontrolować, nie
Tak właśnie się czuję przy tobie
Jak słońce wschodzące rankiem
Jakbym trzymał świat w dłoni
Tak jak nigdy nie mogłem sobie wyobrazić
Tak właśnie się czuję przy tobie…”

– Ronan Keating, The Way You Make Me Feel

 

Od intensywnego myślenia Hermionę do rana zdołała rozboleć głowa. Spała niewiele, prawdopodobnie nie dłużej niż kilka minut; kiedy szok ustąpił, jej mózg włączył najwyższe obroty i nie pozwalał zasnąć dopóki nie przeanalizowała wszystkiego. Severus bardziej zemdlał niż zasnął; był niespokojny i wiercił się przez większość nocy, uspokajając się tylko na chwilę za każdym razem, gdy głaskała go po włosach i mruczała ledwie słyszalne słowa.

To właśnie przede wszystkim o nim tak mocno rozmyślała pamiętając zagubiony wyraz jego oczu. Od wybuchu wojny cały czas był pod wielkim napięciem, jednak utrzymywał doskonałe pozory i była pewna, że ​​jako jedyna osoba widziała jak bardzo ta sytuacja się na nim odbija. Teraz dotarł do krawędzi wytrzymałości i wiedziała, że ​​mogła nieskromnie stwierdzić, że gdyby nie było jej przy nim równie dobrze mógłby załamać się całkowicie. Bycie potrzebnym to przyjemne uczucie, ale wolałaby, żeby nie było to konieczne. Jednakże, jeśli mogła pomóc mu wszystko poukładać, to już było coś – nie żeby potrafiła wymyślić cokolwiek innego, co mogłaby zrobić.

Harry jest siódmym horkruksem, powiedziała sobie jeszcze raz stanowczo, zmuszając się do ponownego przyjęcia tego faktu do wiadomości. Staranie się nie myśleć o tej sprawie nie miało sensu – dzięki temu problem nagle nie zniknie. Pierwszym krokiem była akceptacja, prawda? Jedyną przeszkodą było to, że nie wiedziała, jaki jest drugi krok. Nawet biorąc pod uwagę naturalny pesymizm Severusa i rosnącą rozpacz, uratowanie Harry’ego było bardzo mało prawdopodobne. Hermiona nie miała pewności, czy powinni mu w ogóle powiedzieć; bardziej taktownie byłoby tego nie robić.

Przepowiednia mówiła, że ​​albo Harry, albo Voldemort będą musieli zabić tego drugiego, ale nawet ta nowa wiedza nie wyjaśniała dlaczego ani co by się stało, gdyby ktoś inny zabił jednego z nich. Gdyby ktoś teraz unicestwił Voldemorta, ten i tak w końcu znalazłby jakiś sposób, który zakończyłby życie Harry’ego. Gdyby jednak ktoś zabił Wybrańca, nie miałoby znaczenia, kim jest – nie musiałby to być Voldemort, nawet jeśli zmuszenie go do zniszczenia własnego horkruksa stanowiłoby pewną ironię losu. Robiło jej się niedobrze, kiedy myślała o tym na chłodno, ale gdyby ktoś teraz udusił Harry’ego we śnie, Voldemort mógłby zostać zabity, gdy tylko go znajdą i wszystko szybko by się skończyło. Jednak przez „ktoś” miała na myśli Severusa; z pewnością nie mogła tego zrobić, a nie była pewna, czy on byłby w stanie. Proszenie go, by zabił syna kobiety, którą kochał od tak dawna to naprawdę zbyt wiele, biorąc pod uwagę całą sprawę z Dumbledorem. Może właśnie o tym mówiła przepowiednia – że ktoś z drugiej strony będzie musiał zabić Harry’ego, ponieważ nikt z Zakonu nie był do tego zdolny.

Chyba że Harry sam by się zabił, oczywiście. Jej przyjaciel był wystarczająco szlachetny i na tyle głupi by to zrobić, gdyby powiedzieli mu, że jego los jest przesądzony. Pomyślałby, że ich oszczędza, czy coś takiego. I to był kolejny powód, by o niczym mu nie wspominać; to powstrzyma go od zrobienia czegoś głupiego i nieodwracalnego. A przynajmniej dopóki nie upewnią się, że nie ma innego wyjścia.

To powinien być drugi krok, zdecydowała Hermiona wpatrując się obojętnie w przestrzeń, gdy niebo na zewnątrz zaczęło się rozjaśniać i słuchając cichego chrapania Severusa, który w końcu zasnął głębszym snem. Dowiedzieć się, komu jeszcze należy powiedzieć. Trzecim krokiem byłoby zajęcie się problemem, gdyby mieli taką możliwość, ale drugim krokiem powinno być podjęcie decyzji, kto jeszcze powinien wiedzieć; oczywiście powinno być to jak najmniej osób, chociażby ze względów bezpieczeństwa. Przygryzła wargę; Zakon jako całość nie powinien wiedzieć. Utrata Dumbledore’a bardzo ich uderzyła, a przez lata zauważyła jak mocno czarodziejski świat musiał uwierzyć w Harry’ego; jej najlepszy przyjaciel uznawał swoją sławę za irytującą i zawstydzającą, ale nie była pewna, czy kiedykolwiek zdawał sobie sprawę jak ważny był dla ludzi. Dowiedzenie się o tym zniszczyłoby ich wiarę i rzuciło wszystkich w wir bezdennej rozpaczy oraz poczucia bezsensu, jakie ona odczuwała w tej chwili.

Profesor McGonagall była teraz głową Zakonu, ale musiał być powód dla którego Dumbledore nie powiedział jej o horkruksach, nie wspominając już o tej kwestii. Poza tym, że był po prostu draniem, powiedziała sobie ostro zanim podjęła próbę wyobrażenia sobie, jak opiekunka jej Domu zareaguje na tę wiadomość biorąc pod uwagę, że właśnie straciła swojego przywódcę i bliskiego przyjaciela. Prawdopodobnie nie za dobrze.

A co z Weasleyami, zwłaszcza Ginny? Byli rodziną Harry’ego bez względu na więzy krwi. Zasłużyli na to żeby wiedzieć, ale jakiemu celowi miałoby to służyć? Trzeba im będzie powiedzieć przed końcem, każde inne rozwiązanie było po prostu zbyt niesprawiedliwe, ale wydawało się, że krzywdzenie ich nie ma sensu, dopóki nie okaże się to konieczne. Istniała bardzo nikła szansa, że ​​w końcu znajdą inne wyjście – niewielka co prawda, ale jednak szansa.

Hermiona ponownie przygryzła wargę; tak naprawdę nie miała prawa podejmować tej decyzji i przypomniała sobie, jak była zła na Severusa, gdy ukrywał przed nią brutalną prawdę, aby oszczędzić jej bólu. Lecz jednocześnie nie mogła sobie wyobrazić, jak cierpiałaby przez te wszystkie miesiące, gdyby wiedziała. Będzie musiała z nim porozmawiać i dowiedzieć się, co myśli.

Pozostawali tylko Harry i Ron. Ta wiadomość zmiażdży ich obu i mogła szczerze przyznać, że samolubnie nie chciała przekazywać im tych wieści. Severus powiedziałby im, gdyby musiał, ale to też nie było w porządku wobec niego. Harry wierzył, że jest skazany na śmierć od… cóż, przynajmniej od końca czwartego roku i szczerze mówiąc była prawie pewna, że ​​wierzył w to odkąd po raz pierwszy dowiedział się kim jest Voldemort. Ale ostatnio był o wiele bardziej optymistyczny. Jego związek z Ginny stał się poważniejszy i udało im się uporać z horkruksami. Odebranie mu tego teraz… Ron też byłby zdruzgotany. Harry był mu bliski jak brat.

Za dużo problemów jak na jeden raz; chciała się trochę oderwać od tego wszystkiego. Ostrożnie przewracając się na swojej połowie wąskiego łóżka – nabrała już wprawy – spojrzała na Severusa, który w końcu zasnął, około godziny temu. Wyglądał na wyczerpanego i spiętego, nawet we śnie. Z lekkim uśmiechem zauważyła, że wyglądał również niechlujnie; designerski zarost być może pasował niektórym mężczyznom, ale Severusowi nie było w nim do twarzy. Gdyby zapuścił porządną brodę mogłoby to wyglądać nieźle, ale jednodniowa szczecina sprawiała, że przypominał włóczęgę. Przysunęła się bliżej, pochyliła się i delikatnie pocałowała jego czoło, a potem usta.

– Dzień dobry, kochanie – mruknęła. 

Sennie odpowiedział na pocałunek, powoli otwierając zamglone i zmęczone oczy, a ona obserwowała, jak cienie powracają do jego spojrzenia zanim impulsywnie wyciągnęła dłoń, by położyć czubki palców na jego ustach.

– Rozmyślałam – powiedziała cicho. – I uważam, że nie powinniśmy jeszcze mówić chłopcom wszystkiego; sami nie wiemy wystarczająco dużo. Dziś rano powinniśmy ich poinformować, że musimy zająć się połączeniem blizny Harry’ego z Sam-Wiesz-Kim, zanim zdołamy go zabić; to na razie wystarczy. Nie wspomnimy, że to właściwie… horkruks, jeszcze nie. Wiem, że jest mało prawdopodobne, aby można było go zniszczyć lub usunąć bez zabijania Harry’ego, ale dopóki nie będziemy pewni, nie chcę, żeby wiedział. A Ron jest tak beznadziejnym kłamcą, że też nie powinniśmy mu jeszcze mówić. I nie powiemy nikomu innemu w Zakonie; większość z nich i tak nie wie o tym powiązaniu i to tylko skomplikuje sprawę. Pozwól chłopcom się trochę zrelaksować, póki możemy; może jest coś, co mogą zrobić w Kwaterze Głównej, chociaż prawdopodobnie będziemy potrzebować Harry’ego tutaj, aby przetestować różne rzeczy. Ty i ja musimy szukać informacji na temat horkruksów tak intensywnie jak to możliwe i upewnić się, że absolutnie nie da się tego obejść; wiem, że prawie nie ma szans, ale zanim się poddam muszę mieć pewność, że spróbowaliśmy wszystkiego. Dobra?

Severus patrzył na nią z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, a Hermiona uniosła brwi, kiedy zdała sobie sprawę, co właśnie zrobiła. Przypomniała sobie, jak jej głos z każdym wypowiedzianym zdaniem stawał się silniejszy i bardziej pewny. Jej ukochany traktował ją jak równą sobie i nie wydawał już rozkazów. Właściwie nie robił tego na długo przed opuszczeniem szkoły, ale to był jego wybór, nie wzajemne porozumienie, a ona zawsze traktowała go jak lidera ich małej grupy. Odkładając na bok żarty o apodyktycznych kobietach, z pewnością nigdy nie próbowała przejąć władzy w ten sposób. Obserwowała go niepewnie przygryzając wargę i zastanawiając się jak zareaguje; w końcu walczył zaciekle, by wydostać się spod kontroli obu swoich panów.

Kontynuował wpatrywanie się w nią przez, jak się wydawało, wieczność. Zwęził lekko oczy, po czym westchnął, a przez jego ciało przebiegła wyraźna ulga. Jego ramiona rozluźniły się, niektóre ostre rysy twarzy złagodniały i obdarzył ją najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziała na jego twarzy. 

– Dziękuję – powiedział cicho, po czym zerwał kontakt wzrokowy, przewrócił się na plecy i przeciągnął.

Hermiona się tego nie spodziewała, ale obserwując go przypomniała sobie rozmowę, którą odbyli w kuchni niedługo po przybyciu tutaj, zanim zostali kochankami.

„Jestem wykonawcą, a nie liderem… Zdecydowanie wolałbym, aby ktoś komu ufam po prostu mówił mi, co mam robić”.

Uświadomiła sobie, że za lwią część jego rosnącego stresu w ciągu ostatnich kilku miesięcy odpowiadała presja związana z przejęciem dowodzenia. Walczył, by uciec od swoich panów, ponieważ im nie ufał, a nie dlatego że chciał przecierać własne szlaki. Teraz kiedy o tym myślała miało to wiele sensu; zamiast wybrać swoją ścieżkę udał się ostatecznie do Voldemorta, chociaż podejrzewał, że to zły wybór. Chciał za kimś podążać, co właściwie wiele wyjaśniało.

Nie oznaczało to jednak, że koniecznie chciała obecnie wszystkim zawiadywać, ale nie było mowy, żeby mu to teraz odebrała. Jeśli w nią wierzył, cóż, musi po prostu postarać się go nie zawieść. Powiedzenie Harry’emu i Ronowi co mają robić nie stanowiło większej trudności, a jeśli Severus wyraził chęć podążenia za jej sugestią, to nie było to złe. Przecież nie odkryła nagle, że ​​przewodzi całemu Zakonowi Feniksa, ani innej, równie przerażającej rzeczy. A Severus nadal miał być decydentem; nie zamierzał jej porzucić. Mimo to momentalnie poczuła na sobie silną presję; jej ukochany musiał sobie radzić z nią od miesięcy.

Severus odwrócił głowę i spojrzał na nią ze znajomym krzywym uśmiechem, który uwielbiała. Wyraz jego ciemnych oczu był równie znajomy i sugerował, że potrafił dokładnie stwierdzić, o czym myśli. Przez większość czasu nie była to nawet Legilimencja, tylko intuicja, która czasami mocno ją irytowała. 

– Nic fajnego, prawda?

– Jeśli ​​wyglądam na tak zmęczoną i wyczerpaną jak ty ostatnio, rezygnuję – podroczyła się delikatnie, a on parsknął cichym śmiechem, przewracając się na bok by spojrzeć jej w twarz i wziąć ją w ramiona.

– Myślę, że masz jeszcze spokojnie kilkadziesiąt lat zanim zaczniesz wyglądać na tak sfatygowaną jak ja, a biorąc pod uwagę twój punkt wyjścia nie sądzę, abyś kiedykolwiek doszła do tego momentu.

Hermiona musiała się uśmiechnąć, pochylając się by go pocałować; tylko Severus mógł sprawić tak zawiły i skomplikowany komplement. Oddał pocałunek, niespieszny i długi, zanim cofnął się, by na nią spojrzeć. Uśmiech znikł z jego oczu. 

– Hermiono…

– Wiem – przerwała mu cicho, dotykając jego policzka. – Nie łudzę się, Severusie. Wiem, że praktycznie nie ma szans. Ale nie mogę sobie pozwolić na takie myślenie, dopóki nie upewnię się, że próbowaliśmy wszystkiego, nawet jeśli okaże się daremne. Muszę spróbować, nieważne jakie to bezcelowe i beznadziejne. Rozumiesz?

Pokiwał głową. 

– Gryfonka – mruknął, próbując się droczyć i lekko uśmiechnąć. – W takim razie spróbujemy. 

 

Poszła skorzystać z łazienki i na półpiętrze niemal potknęła się o Harry’ego i Rona; cieszyła się, ​​że przed wyjściem z sypialni podwędziła szlafroka Severusa. Chłopcy zwykle nie wstawali tak wcześnie.

– Dzień dobry.

– Na pewno możesz się teraz oderwać? Niczego nie przerywamy, prawda? – zapytał Ron dość kwaśno, a Hermiona uniosła brwi.

– Co?

– Siedziałem pół nocy czekając, aż przyjdziesz i powiesz mi co się dzieje, Hermiono. Usłyszałem jak idziesz do łóżka, ale później rzuciłaś zaklęcia zabezpieczające i zdałem sobie sprawę, że nic mi nie zdradzisz. Więc kiedy Harry doszedł do siebie dziś rano i zapytał co dalej, nie mogłem mu nic powiedzieć. Ponieważ byliście zbyt zajęci.

Hermiona wpatrywała się w niego, przypominając sobie wszechogarniające cierpienie i przygniatającą rozpacz, którą dzieliła z Severusem zeszłej nocy, a jej samokontrola zaczęła się łamać.

– Gdyby rzeczywiście tak się stało, miałbyś prawo do złości – powiedziała krótko. – Ale tak nie było. A teraz bądź uprzejmy zejść mi z drogi, bo muszę dostać się do łazienki. Porozmawiamy z wami kiedy zejdziemy na dół.

– Miło wiedzieć, jakie miejsce zajmuje wojna na twojej liście priorytetów. Przypuszczam, że powinniśmy być wdzięczni, że tym razem naprawdę pamiętałaś o zabezpieczeniach.

Już miała odpowiedzieć, kiedy drzwi sypialni otworzyły się. Wyraz twarzy Severusa był na tyle zimny, że chociaż był wciąż rozczochrany, nieogolony i bez koszuli nadal wyglądał bardzo onieśmielająco. W ręku trzymał też różdżkę. 

– Jeszcze jedno słowo, Weasley. Ostrzegam cię.

– Nie możesz winić nas za to, że trochę się zdenerwowaliśmy – powiedział Harry gderliwie. Nie wyglądał na tak wściekłego jak Ron, ale najwyraźniej dokuczał mu ból głowy, bo ostrożnie dotykał swojej blizny. – Nie jest fajnie siedzieć i czekać aż skończycie, żebyście mogli powiedzieć nam co się dzieje i co Dumbledore mówił, że musimy teraz zrobić.

– Na nic takiego nie czekaliście – stwierdził chłodno Severus. – Żaden z was nie zasługuje na wyjaśnienie, ale powodem, dla którego nie widzieliście nas dziś rano, jest po prostu to, że nie obudziliśmy się tak wcześnie jak zwykle. To jest ostatnie ostrzeżenie – jeśli którykolwiek z was piśnie coś więcej o naszym życiu prywatnym, wyrzucę was obu z tego domu i będziecie mogli wrócić do Kwatery Głównej lub prosto do piekła. Nie obchodzi mnie które wybierzecie. 

Włożył różdżkę za pasek spodni, przeszedł obok nich i zatrzasnął za sobą drzwi łazienki.

– Nie patrzcie tak na mnie – powiedziała z irytacją Hermiona. – Dla mnie to też nie jest zabawne. Naprawdę uważacie, że odwlekalibyśmy przekazanie wam ważnej informacji tylko po to, żeby móc uprawiać seks? Nie powiedziałam wam, bo chciałam to zrobić gdy obaj będziecie obecni, jako że  Harry wciąż był nieprzytomny. Severus ma rację, wstaliśmy późno. Gdyby było coś co moglibyśmy teraz zrobić, już byście o tym wiedzieli. Do zobaczenia na dole.

Severus się golił, kiedy weszła do łazienki i zamknęła drzwi przed nosem Harry’ego. Mężczyzna rzucił jej w lustrze ironiczne spojrzenie, po czym przesunął się, by przepuścić ją do umywalki. 

– Już mają humory, zanim im cokolwiek powiedzieliśmy – zauważył, mówiąc ostrożnie, by uniknąć zacięcia się. – Teraz rozumiem, dlaczego wolisz ich  okłamywać.

– Nie chcę tego robić i nie zamierzam tak po prostu kłamać – powiedziała z westchnieniem, podnosząc szczoteczkę do zębów. – Ale nie muszą jeszcze znać całej prawdy. Harry o wiele lepiej kontroluje swój gniew niż kiedyś, a temperament Rona też się unormował, ale to będzie dla nich zbyt wiele. Nie chcę widzieć jak robisz im krzywdę lub oni tobie, ponieważ powstrzymujesz się ze względu na mnie. 

Uniósł brew, ale nie zaprzeczył. 

– I nie ma sensu krzywdzić ich obu, dopóki nie będziemy mieć pewności. – Uśmiechnęła się trochę smutno. – W tej chwili rozumiem, dlaczego nie mówiłeś mi co się działo.

Skinął głową, spłukując resztki piany z twarzy i wycierając zgolony zarost z ostrza brzytwy. 

– Nie będą ci dziękować, gdy się dowiedzą, ale tak jest najlepiej. I tak żaden z nich nie może zrobić nic aby pomóc, a będzie to wystarczająco trudne bez jednoczesnego radzenia sobie z ich problematycznymi emocjami. – Uśmiechnął się nagle. – Przecież to ty jesteś teraz osobą decyzyjną.

– Och, zamknij się – powiedziała mu z ustami pełnymi pasty do zębów. – Idź i skończ się ubierać, bo mnie rozpraszasz, a musimy iść z nimi porozmawiać.

To przyniosło jej jedynie zadowolony uśmieszek i sarkastyczny salut, ale zrobił, jak mu kazała. 

 

Dwóch nieco ponurych chłopców czekało na dole z gotowym śniadaniem. Hermiona uznała to za przeprosiny, ponieważ w obliczu wszystkich ich obecnych problemów sprzeczka nie była wcale końcem świata. Zabrała się za przygotowywanie tostów z bekonem, podczas gdy Severus robił jej herbatę. 

– No dobrze. Po pierwsze, Harry, jak twoja blizna?

– Chyba w porządku – zameldował ostrożnie. – Ciągle mnie kłuje, odkąd się obudziłem. I czasami trochę mnie pobolewa, ale wydaje się, że się uspokoił. Wczoraj był absolutnie wściekły i przerażony, lecz dzisiaj nie czuję zbyt wiele.

– To dobrze. Co również prowadzi mnie do tematu, który musimy omówić. Jak wiecie, Dumbledore pozostawił Severusowi kilka wspomnień; nie widziałam ich, ale wydawało się, że jest ich całkiem sporo – dodała nieco zamyślona, zerkając na Severusa, który miał pełne usta i po prostu przytaknął, zanim przełknął.

– Tak. Powiedział mi też kilka innych rzeczy, ale one mogą poczekać.

 

Wierząc na słowo, Hermiona skinęła głową i spojrzała z powrotem na wyczekujące twarze chłopców. Starała się przygotować i myśleć o mgle, skupiając się na utrzymywaniu spokojnego i względnie pogodnego głosu. Blefowała tak desperacko jak jeszcze nigdy, ale musiała sprawiać wrażenie, że wie co robi. 

– Cóż, to nie są do końca dobre wieści, ale spodziewaliśmy się czegoś skomplikowanego. Nie musimy tropić żadnych tajemniczych artefaktów ani nic z tych rzeczy, ale okazuje się, że ten związek między Harrym a Sam-Wiesz-Kim jest trochę ważniejszy niż myśleliśmy i zanim zdołamy go zabić musimy wypracować sposób, aby to połączenie przerwać. W przeciwnym razie może to też zaszkodzić Harry’emu.

Wymienili spojrzenia, po czym skinęli głową z beztroską akceptacją. 

– To chyba ma sens – stwierdził Ron. – Czy Dumbledore powiedział, jak to zrobimy?

– Myślałeś, że to będzie takie proste? – zapytała cierpko i skrzywiła się w duchu widząc jego uśmiech. Nie chciała okłamywać swoich przyjaciół, ale też nie chciała ich skrzywdzić.

– W sumie racja.

Harry odstawił swoją szklankę soku pomarańczowego. 

– Cóż, nie będzie mi przykro, jeśli wyrzucę go z mojej głowy. Czy Dumbledore był świadomy co to za połączenie? Pytałem na piątym roku i wtedy nie wiedział…

– Tak mówił – mruknął Severus, po czym podniósł głos i odpowiedział gładko. – A co sprawia, że ​​myślisz, że zrozumiałbyś szczegóły techniczne, nawet gdybyśmy ci powiedzieli? 

Hermiona spojrzała na niego z wdzięcznością i pochyliła się nad kubkiem herbaty; była teraz znacznie lepszym kłamcą niż kiedyś, ale występ wytrawnego Ślizgona nadal pozostawał bardziej wiarygodny.

Harry skrzywił się. 

– Dobrze, nie mów nam. Więc będę potrzebować egzorcyzmu czy czegoś takiego?

– To jest myśl.

– Zachowujcie się obaj – zbeształa ich Hermiona. – Jeszcze nie wiemy, Harry. Dzisiaj chcę z tobą porozmawiać o tych wszystkich chwilach, kiedy dzieliliście sny lub czułeś to, co czuł on w tamtej chwili kiedy próbował cię opętać i o wszystkim, co robi twoja blizna. Zobaczę co z tego uda mi się rozpracować. Severus będzie próbował znaleźć coś w swoich książkach. Ron…

– Tak, tak, nie wchodź w drogę – powiedział kwaśno. – Wiesz, to jest do bani. Czuję się jak część zamienna.

– Zamknij się, Severusie.

– Nie wnikam w to.

– Ha, cholera, ha – powiedział ponuro Ron, krzywiąc się przy stole. – Mówię poważnie. Po co mam tu właściwie być?

Hermiona poczuła ulgę, że Severus nie wydawał się skłonny odpowiedzieć na to pytanie i zamiast tego skupił się na swojej kawie. Spojrzała na przyjaciela ze współczuciem. 

– Nie mów tak, Ron. Jesteś jednym z nas, jesteśmy zespołem. Dobra, w tej chwili naprawdę nie możesz pomóc, ale i tak nienawidzisz ślęczenia w książkach, a nie zostawiam cię samego z Severusem nawet na chwilę. Bóg jeden wie, co by się stało. Może później pojawi się coś, co będziesz mógł zrobić; na pewno będziemy cię potrzebować, kiedy skończymy to ostatnie zadanie i ruszymy w pościg za Sam-Wiesz-Kim. Jeśli chcesz w tej chwili iść i zobaczyć swoją rodzinę czy coś to możesz, ale nie chcę żebyś czuł, że odstawiamy cię na boczny tor.

Westchnął. 

– Tak, wiem. Staram się nie dąsać, ale tutaj czuję się obco.

Harry zmienił temat; od kilku minut obserwował Hermionę i Severusa przez zwężone oczy.

– Kiedy wymyśliłaś swój plan, Hermiono?

– Co?

Próbował się nie uśmiechać. 

– Wydaje się tylko, że kiedy nie patrzyliśmy nastąpiła zmiana przywództwa,.

– Nie wiem o czym mówisz – odparła dumnie, czując ulgę po zmianie tematu. 

Severus podniósł wzrok znad kubka z kawą z rozbawionym wyrazem twarzy, gdy Harry i Ron wymienili spojrzenia.

Ron uśmiechnął się do niej radośnie, w końcu zapominając o swoim złym nastroju. 

– Cóż, rozkazywałaś nam przez sześć lat. Nawet Snape nie mógł bronić się wiecznie. Jestem zaskoczony, że wytrzymał tak długo.

Przewróciła oczami. 

– Nie jesteś tak zabawny jak ci się wydaje, Ronaldzie. Ale… nie masz nic przeciwko, że nie mówię ci jeszcze wszystkiego, prawda? – dodała z niepokojem.

To Harry potrząsnął głową. 

– Jesteś jedną z niewielu osób, którym ufam, Hermiono. W końcu mi powiesz, prawda?

– Tak. Kiedy już się wszystkiego dowiem.

– W takim razie w porządku. – Wzruszył ramionami. – Z tobą mam pewność, że nie trzymasz tajemnic tylko dlatego, że możesz, albo uważasz mnie za dziecko. Masz dobry powód i to mi teraz wystarcza. –  Uśmiechnął się nagle. – A gdybym wiedział co się dzieje, zmusiłabyś mnie do siedzenia nad książkami.

– Jakbyś był chociaż trochę pomocny – droczyła się, zaskoczona i zadowolona, ​​że ​​tak dobrze to przyjmuje. Wiedziała o jego problemach z zaufaniem na długo przed tym, zanim Severus na nie wskazał. – Taki jest przynajmniej plan na dzisiaj.

– Tak, szefowo – powiedzieli chórem Harry i Ron, a sądząc po wyrazie twarzy Severusa, ledwo co powstrzymał się od dołączenia do nich.

 

Większość dnia Severus spędził zamknięty w piwnicy z najgorszymi książkami ze swojej kolekcji, z których większość była nielegalna, szukając jakichkolwiek chociaż względnie przydatnych informacji o czymś, co mogłoby zniszczyć coś tak mrocznego i potężnego jak horkruks nie uszkadzając przy tym żywiciela. Jeszcze niczego nie znalazł, ale szukał dalej chociaż uważał, że to beznadziejne. Hermiona go o to poprosiła i to by wystarczało samo w sobie, ale wiedział, że miała też rację – nie mogli się poddać, dopóki naprawdę nie wypróbują wszystkich dostępnych im środków.

Niemniej jednak w najlepszym wypadku była to makabryczna lektura i biorąc pod uwagę jej daremność, nieco przygnębiająca. Nie był zaskoczony, że Hermiona wcześnie poszła spać, a jedynym powodem dla którego od razu nie udał za nią było zmęczenie insynuacjami chłopców dotyczącymi ich życia seksualnego. Dziś rano mówił poważnie, jeszcze jeden żart i koniec; nawet dla Hermiony istniały granice tego, co był gotów tolerować.

Przynajmniej w domu nareszcie zapadła cisza; zagadką było dla niego to, jak dwóm nastoletnim chłopcom udawało się robić prawie tyle samo hałasu co pełnej klasie. Cisza oznaczała, że ​​zaczynał za bardzo rozmyślać co sugerowało, że zdecydowanie nadszedł czas by iść do łóżka, ponieważ Hermiona zrobiła to samo. Prawdopodobnie będzie w złym humorze, gdyż Severus był jedyną osobą, przy której nie musiała robić dobrej miny do złej gry i udawać, że wszystko jest w porządku. Ale niech tak będzie; pozwoli jej się na nim wyładować, gdyby tego właśnie potrzebowała.

Severus wszedł do ich sypialni i zamknął za sobą drzwi, upewniając się, że zaklęcia wyciszające są rzeczywiście na swoim miejscu; docinki chłopców uderzyły w czuły punkt. Przeważnie byli dość cisi, lecz wezgłowie trochę się poluzowało, a Hermiona czasami potrafiła być dość głośna – co, trzeba przyznać, podobało mu się. Z irytacją odsuwając na bok myśli o swoich nieproszonych gościach, zaczął szykować się do snu i spojrzał na Hermionę; siedziała i najwyraźniej czytała, ale założyłby się o rękę od różdżki, że nie przewróciła strony od co najmniej pół godziny. Dawał jej najwyżej kolejny dzień, zanim znowu przegryzie sobie wargę do krwi.

Nie podnosząc wzroku przesunęła się, żeby zrobić miejsce dla niego, a kiedy wsunął się do łóżka obok niej pomyślał prawdopodobnie po raz setny, że naprawdę powinni transmutować łóżko, aby było trochę większe. Wiedział jednak , że tego nie zrobią. Lubił być do niej przyciśnięty. Usiadł i przesunął się, by pozwolić jej wyciągnąć rękę i odłożyć książkę i nie poczuł zaskoczenia, kiedy zgasiła światło i położyła się bez słowa.

Odruchowo przytulając się do niej, rozważał przez chwilę swoje opcje, zanim ostrożnie zapytał: 

– Jak ci się dzisiaj rozmawiało z Potterem? Czy pamiętał coś, co mogło być przydatne?

Westchnęła. 

– Nie bardzo. Nigdy nie rozumiał, jak to działa ani dlaczego, a Dumbledore nigdy nie powiedział mu niczego konkretnego. Zapisałam jednak wszystko, co pamięta i proszę cię, żebyś jutro na to spojrzał.

– Oczywiście. – Severus przerwał, wahając się nad tym, co zamierzał przekazać dalej; nie chciał jej mocniej denerwować, ale musiał to powiedzieć. – Hermiono…

– Tak? – szorstka nuta w jej głosie sugerowała bardzo wymownie, że jeśli ma zamiar znów poinformować ją, że to beznadziejne, ona zrobi mu krzywdę. Nie obwiniał jej, naprawdę, ale nie to chciał powiedzieć. Przesuwając się w półmroku, Severus podparł się na łokciu i spojrzał na nią.

– Wiesz, że będę się starał tak długo, jak będziesz tego chciała – powiedział cicho – ale musi istnieć punkt odcięcia, w którym stwierdzimy, że to nie zadziała. Jak długo zamierzasz szukać innej odpowiedzi? Potter ufa ci na tyle, że na razie zostawi temat, ale raczej nie będzie go bez końca ignorował. Nie powinniśmy też zbyt długo trzymać go w nieświadomości; Zakon zacznie w końcu zadawać pytania o to co my tutaj właściwie robimy. Jeśli wcześniej nie znajdziemy wyjścia, to prędzej czy później zostaniemy wezwani do przyznania się wszystkim do wszystkiego, a kiedy to się stanie…

– Wiem – powiedziała cicho Hermiona, nieco zdystansowanym głosem. – Wszyscy kochają Harry’ego, ale pokonanie Sam-Wiesz-Kogo wymaga więcej niż jednej osoby. Wszyscy weszliśmy w to przygotowani, by umrzeć jeśli to będzie konieczne, łącznie z nim. Wiem, Severusie.

Skinął głową, czując się głupio. 

– Mówię poważnie, Hermiono. Będę szukał odpowiedzi tak długo, jak ty będziesz tego chciała, ale nie wiem, ile dostaniemy czasu. Czarny Pan jest teraz całkowicie szalony i zupełnie nieprzewidywalny, a my nie mamy sposobu na sprawdzenie, czy to nam pomoże, czy przeszkodzi.

Przez dłuższy czas milczała, po czym westchnęła. 

– Jak długo zajmie ci przejrzenie wszystkich swoich książek? – Zanim zdążył odpowiedzieć, dodała: – Pozwól, że przeformułuję. Ile czasu ci to zajmie, jeśli będę nalegać, abyś przy okazji poświęcił czas na spanie i jedzenie, a także zadbanie o siebie?

W odpowiedzi uśmiechnął się delikatnie. 

– Większość mojej biblioteki nadal znajduje się w Hogwarcie, ale i tak nic z niej teraz nam nie pomoże. Z zasobami, które tu mam… – przerwał na chwilę, po czym skłamał cicho: – Może trzy tygodnie.

W rzeczywistości byłoby to znacznie mniej, ale chciał dać jej jak najwięcej czasu na pogodzenie się z różnymi sprawami. Powiedziałby że dłużej, ale trzy tygodnie to prawdopodobnie maksymalny czas, jaki mogli przeciągać.

– Więc połowa października. To nasz ostateczny termin. – Jej ton sugerował, że nie dała się nabrać, lecz zdecydowała się na razie zaakceptować kłamstwo.

Szkoda, że ​​nie mogę zrobić więcej. Skinął głową, niepewnie sięgając by dotknąć jej twarzy, niepewny czy w tej chwili pragnie pocieszenia, czy nie. Jego Gryfonka była bardzo silna, ale dobrze wiedział jakie szkody wyrządza działanie na własną rękę. Kiedy przylgnęła do jego dłoni, przesunął palcami po jej policzku i szyi do ramienia po czym delikatnie, ale stanowczo objął ramionami. Po chwili oporu poddała się i wtuliła w jego objęcia z dreszczem smutku, który zakłuł go w serce.

Trzymając jej policzek w dłoni, spojrzał na nią w półmroku. 

– Przykro mi, że do tego doszło. Chciałbym móc zrobić więcej.

W tej chwili obciążanie jej było niesprawiedliwe, ale Severus wiedział, że osiągnął swój limit. Nie mógł nic więcej z siebie dać; wszystko co mógł teraz zrobić, to podążać za jej przywództwem i starać się pomóc najlepiej, jak potrafił.

– Och, Severusie. Tyle już zrobiłeś. – Odwracając głowę, Hermiona delikatnie pocałowała jego palce, po czym uśmiechnęła się i pochyliła, by ucałować jego usta. – Gdyby nie ty, nikt z nas nie dotarłby tak daleko. Muszę tylko wiedzieć, że jesteś ze mną.

– Zawsze – odpowiedział natychmiast. – Zawsze i na wieczność, kochana. Bez względu na wszystko.

– Zatem to wystarczy.

Nie był do końca przekonany, ale na razie to faktycznie musiało wystarczyć, bo nie miał nic więcej do zaoferowania. Przytuliła się do niego zmieniając pozycję w sposób, który rozpoznał, a jej następny pocałunek był delikatną prośbą o więcej; czasami wciąż potrafiła być nieśmiała, jeśli chodzi o inicjowanie czegokolwiek i zawsze rumieniła się jak piwonia, jeśli zmusił ją do wypowiedzenia swoich pragnień na głos. Severusowi to się zwykle podobało, ale dziś nie był w nastroju do drażnienia się, a i ona na pewno nie tego teraz potrzebowała; zamiast się droczyć oddał jej pocałunek odpychając swoje niespokojne myśli i emocje, by skupić się na niej, zapraszając do delikatnej, niespiesznej miłości i próbując złagodzić jej ból, nawet jeśli tylko na chwilę.

 

Hermiona pomyślała, że Severus zmienił się dość dramatycznie w ciągu zaledwie kilku godzin. Był zauważalnie bardziej zrelaksowany i pewniejszy siebie. Najwyraźniej pokładał w niej dużo więcej wiary niż w siebie samego i odczuwał ulgę połączoną ze szczęściem, że już nie jest u steru. Zmiana była niezwykła i ponownie zastanowiła się, jak inaczej mogłoby się wszystko potoczyć, gdyby Dumbledore poczynił nawet najmniejszy wysiłek, aby szczerze zdobyć zaufanie i lojalność Severusa, a nie z czystej konieczności. Ich sytuacja wciąż była beznadziejna, ale jego postawa stała się znacznie bardziej pozytywna i przebłyskiwała przez nią część jego dawnej przekory.

Badania naukowe były specjalnością Hermiony, ale to było coś zupełnie innego. Severus nie przesadzał w kwestii zawartości laboratorium. Posortował książki, które nie były aktywnie niebezpieczne, ale ich tematyka wciąż była w niektórych przypadkach wyjątkowo straszna i siłą rzeczy dowiadywała się więcej o czarnej magii, niż kiedykolwiek chciała. Książka, którą w tej chwili ostrożnie podniosła była oprawiona w coś, co ku jej zgrozie było prawdopodobnie ludzką skórą; nic dziwnego, że nie trzymał ich w Hogwarcie.

– Dlaczego w ogóle masz nawet połowę tego materiału? – zapytała, krzywiąc się, gdy przewróciła stronę i została przywitana kolejnym mocno drastycznym obrazkiem.

– Część odziedziczyłem– odparł z roztargnieniem, nie podnosząc wzroku znad własnej książki. – Resztę kupiłem na przestrzeni lat. – Spojrzał przelotnie w górę z błyskiem w oczach. – Wyobraź sobie sytuację w jakiej bylibyśmy, gdybym był tak przewrażliwiony jak reszta Zakonu – dodał szorstko. – Jestem jedynym ekspertem od czarnej magii, jakiego mają. Druga strona ma dziesiątki.

– To nie jest po prostu przewrażliwienie, Severusie…

– U większości z nich tak. Znacząca część tego co ludzie nazywają czarną magią nie jest zła. Wiesz o tym.

– Ale to jest.

– Tak – zgodził się spokojnie. – Ale chowanie głowy w piasek i udawanie, że nie istnieje, nikomu nie pomoże. Nie możesz stawić czoła czemuś, jeśli nie wiesz czym to jest. – Zerknął na swoją książkę. – Dlatego obecnie uczę się więcej niż kiedykolwiek chciałem wiedzieć o tym, jak zrobić horkruksa.

– Nie wiedziałeś wcześniej?

– Nie. Mogłem być ambitny, ale na pewno nigdy nie pragnąłem nieśmiertelności. – Spojrzał na nią dość krzywo. – W końcu moje życie nie było warte przedłużania.

Patrząc na niego gniewnie i decydując, że nie ma sensu kazać mu zmienić negatywnego nastawienia – dość oczywisty był fakt, że zamierzał wykonać jedynie te rozkazy, które wybierze – Hermiona wróciła do swojej raczej makabrycznej lektury.

 

– Severusie?

– Hmm?

– Severusie, wróć na ziemię, proszę.

Podniósł wzrok z na wpół zirytowanym spojrzeniem, w którym jednak czaiła się odrobina humoru. 

– I kto to mówi. Czy wiesz ile razy byłem świadkiem jak prawie wpadłaś na kogoś na korytarzu, bo czytałaś idąc równocześnie?

– Och, cicho bądź. – Uśmiechnęła się wbrew sobie, odsuwając na bok zmęczenie. – Na co patrzysz?

– Notatki z rozmowy z Potterem. Nawiasem mówiąc, twoje pismo odręczne wygląda coraz gorzej.

– Nie dziwię się, nie pisałam niczego od wieków. Ale nie przyjmuję od ciebie żadnej krytyki. Twoje pismo jest potworne i zawsze takie było.

– Prawda – odpowiedział spokojnie, jego ciemne oczy były rozbawione. – Tak się dzieje, gdy zamiast zostać nauczonym pisania, musisz próbować uczyć się sam.

– Och? – zapytała z zaciekawieniem. – Czy przed Hogwartem nie chodziłeś do mugolskiej szkoły?

– Teoretycznie. Z pewnością byłem zapisany, chociaż rzadko tam bywałem. – Wzruszył ramionami. – To był inny czas, Hermiono, a ja pochodzę ze znacznie niższej klasy społecznej niż ty. Wagarowanie było mniej lub bardziej ignorowane, ponieważ było wątpliwe, aby którekolwiek z nas potrzebowało kwalifikacji akademickich, a ja też niezupełnie się dopasowałem. – Jeszcze raz podniósł wzrok znad jej notatek. – Czy to dlatego mi przerwałaś? – zapytał, brzmiąc na bardziej zaciekawionego niż zirytowanego; temat jego dzieciństwa wydawał się teraz mniej tabu.

– Nie, po prostu znowu się rozkojarzyłam – przyznała nieco cierpko. – Myślałam… a co z resuscytacją, doświadczeniami bliskiej śmierci i tak dalej?

Severus przechylił głowę na bok, a jego czarne oczy zasnuła mgła zamyślenia. 

– Masz na myśli zabicie Pottera w sposób, który pozwoliłby go ożywić?

– Tak. Wiem oczywiście, że to ryzykowne, ale czy zadziała?

Siedząc wygodnie, przymknął oczy, myśląc. Hermiona obserwowała go z nadzieją, ale minęło prawie pięć boleśnie długich minut, zanim znowu się odezwał. 

– Nie jestem pewien – powiedział powoli. – Teoretycznie tak, ale nie widzę sposobu na zagwarantowanie, która dusza umrze – jego czy horkruksa.

– Na pewno byłby to horkruks? Ciało zawsze pozbywa się obcego materiału, zanim samo się uszkodzi…

– Ale czy to liczy się jako obcy materiał? – spytał. – Pomijając metafizyczne problemy radzenia sobie z duszami, horkruks zakorzenił się w nim, gdy był jeszcze niemowlęciem. Był w nim prawie przez całe jego życie; teraz jest częścią jego i to wyraźnie silnie zakotwiczoną nie tylko w ciele poprzez bliznę, ale w magii. Wszak jest Wężoustym i do tego silniejszym czarodziejem niż którekolwiek z jego rodziców, właśnie z powodu horkruksa. Nie mam pojęcia jak ich oderwać. Zabijając go możemy niechcący otworzyć drogę do opętania jego ciała.

– Cholera. Myślałam, że coś znalazłam.

Wzruszył ramionami. 

– Warto o tym pamiętać; jeśli nie znajdziemy innego sposobu, może dobrze byłoby zaryzykować. W końcu ma pięćdziesiąt procent szans na zadziałanie.

Skinęła głową i wzdychając wróciła do czytania. Severus brzmiał, jakby naprawdę go to nie obchodziło, był całkowicie obojętny, a ona wiedziała, że ​​dokładnie tak zinterpretowałby to każdy kto go znał. Trzeba było być naprawdę blisko niego, żeby dostrzec tarcze i jeszcze bliżej, żeby się zastanowić, co się za nimi kryje. Ta sprawa bolała go prawie tak samo jak ją. Przynajmniej nie była sama; Hermiona wiedziała, że ​​bez niego nie byłaby w stanie tego zrobić. Już dawno miałaby załamanie nerwowe.

– Severusie?

– Kolejny pomysł? – Pomimo sarkazmu w jego głosie widziała, iż najwyraźniej miał nadzieję, że zaproponuje naprawdę możliwe rozwiązanie.

– Może. Co się stanie, jeśli całkowicie to zlekceważymy i zabijemy Sam-Wiesz-Kogo? Co to zrobi z horkruksem w Harrym – czy aktywuje się automatycznie i go opęta, czy coś? Zabije go?

Usta Severusa wykrzywił grymas frustracji. 

– W tym właśnie problem – nie wiem i nikt inny też nie wie. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Nawet ci, którzy niemądrze umieszczali horkruksy w żywych istotach nigdy, przenigdy nie wykorzystaliby innego człowieka.

– Myślałam, że moglibyśmy wprowadzić Harry’ego w śpiączkę lub coś w tym rodzaju, kiedy będziemy działać. A może powinniśmy po prostu znaleźć sposób, aby zrobić to Sam-Wiesz-Komu – utrzymać go w stanie wegetatywnym, nieszkodliwym, dopóki jego ciało się nie zużyje i nie umrze z przyczyn naturalnych.

– Kusząca perspektywa, ale dopóki żyje, jego zwolennicy będą się nam przeciwstawiać. Nie możemy mieć nadziei, że powstrzymamy ich wszystkich, gdy będą mieli o co walczyć; wiara jest potężna. Nie rozwiąże to również kwestii co stanie się z horkruksem, kiedy Czarny Pan umrze. Da nam tylko trochę więcej czasu.

Wzdychając ponownie, zrobiła zapisek na swojej liście nieudanych pomysłów na wypadek, gdyby mogli później to wykorzystać. 

– A my mamy być mądrzy.

– Nawet wiem-to-wszystko nie mogą wiedzieć wszystkiego — odparł sucho Severus, uśmiechając się lekko, gdy spojrzała na niego bez przekonania. – Jeśli jest odpowiedź, znajdziemy ją. Pomyśl tylko o tym, co by się działo w Kwaterze Głównej, gdyby wszyscy inni wiedzieli; rzucaliby się jak bezgłowe kurczaki.

– Masz tak dobre zdanie o ludziach.

– I jest w stu procentach uzasadnione. A teraz zamkniesz się i pozwolisz mi czytać, kobieto? – zapytał, a jego rozdrażniony ton podszyty czułością sprawił, że mimo wszystkich zmartwień uśmiechnęła się.

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLVIIIGoniąc Słońce – Rozdział L >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz