Goniąc Słońce – Rozdział LVI

Goniąc Słońce LVI

Nie pytaj mnie więcej: twój los i mój są zapieczętowane
Walczyłem pod prąd, zupełnie na próżno
Niech wielka rzeka zabierze mnie swym nurtem
Nigdy więcej, droga miłości, bo za dotknięciem poddaję się
Nie pytaj mnie więcej.”

– Alfred, Lord Tennyson.

 

Hermiona obudziła się bez bólu głowy, a biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności i to jak wyczerpana była ostatniej nocy, czuła się cholernie dobrze. Być może wciąż trochę zmęczona pod kątem magicznym – z pewnością nie chciałaby przez jakiś czas powtarzać niczego na taką skalę – ale to nic poważnego. Pozwoliła swoim myślom wrócić do wczorajszego dnia; to było niepodobne do niczego, co kiedykolwiek robiła. Najbliższą porównywalną rzeczą było Uzdrowicielstwo, kiedy ona i Poppy ratowały Severusa; co jakiś czas ich magia splatała się podczas pracy. Ale to nie było takie samo jak wczoraj. Severus kontrolował cały proces, więc nie była w stanie wiele wyczuć, ale miała subtelną świadomość obecności wszystkich jej przyjaciół, poczucie jedności i celu, a wszystko to ukształtowane przez niezwykłą, upartą siłę woli jej partnera.

Sam Severus wciąż był martwy dla świata, więc skorzystała z okazji, by nie budząc go ostrożnie przewrócić się na swojej połowie wąskiego łóżka. Ułożyła się  i obserwowała jak śpi, czego nie widziała zbyt często, biorąc pod uwagę jak lekkim snem zwykle spał. Uśmiechnęła się do siebie, śledząc jego znajome rysy.

Sama przed sobą przyznała, że w  żadnym razie nie był przystojnym mężczyzną. Jego włosy nigdy nie wyglądały na czyste, bez względu na to co robił, był za chudy, miał krzywe zęby, a haczykowaty nos był za duży. Ale nie obchodziło jej to, bo jeśli przymknąć oko na jego powierzchowność, pod spodem krył się absolutnie niesamowity mężczyzna. Wczoraj… na pierwszy rzut oka wydawało się to dość proste, gdy pomysł został wprowadzony w życie, ale poczuła wystarczająco wiele, by docenić koncentrację i skupienie, jakich wymagało utrzymanie tak wielu rzeczy w idealnej równowadze przez długi czas. Siła, jaką od niego czuła budziła podziw i nie znała nikogo innego, kto mógłby tego dokonać.

Użycie Czarnej Różdżki również było interesujące, pomyślała. Była o wiele mniej przerażona, gdy Severus również kontrolował sytuację i musiała przyznać, że władanie taką mocą było ekscytujące. Wciąż nie czuła się z nią najlepiej w porównaniu do jej zwykłej różdżki z winorośli i nie planowała zatrzymać jej po zakończeniu wojny, ale nie wywoływała w niej lęku jak wcześniej. Pomogło jej to poczuć, jak jej magia może współpracować z jego; ponieważ żadne z nich nie pasowało do różdżki, była w stanie wyczuć ich magię oddzielnie. To było zdecydowanie coś, co chciała kiedyś zbadać – jak mogliby ze sobą współpracować i co dzięki temu osiągnąć.

Oddech Severusa zmienił się rozpraszając ją, a ona uśmiechnęła się z lekkim poczuciem winy, gdy jego rzęsy zatrzepotały, zanim otworzył jedno oko i rzucił jej niezbyt zachwycone spojrzenie. Jego oczy wciąż były lekko przekrwione, ale wyglądał o wiele lepiej niż wczoraj. 

– Dlaczego się na mnie gapisz? – wymamrotał sennie.

– Bo lubię. Będziesz musiał się przyzwyczaić.

– Hmm. 

Zamknął oczy i przewrócił się na plecy; Hermiona powstrzymując uśmiech przesunęła się, by przytulić się do jego boku, opierając głowę na jego klatce piersiowej, gdy owinął rękę wokół jej ramion.

– Jak twój ból głowy?

– Na szczęście minął. Strasznie bolało. Ale mogło być gorzej.

– Poczułam trochę tej mocy, zanim wszystko się rozpadło. To było dość intensywne.

– Gdybym nie był oklumentą, mogłoby być interesująco – zgodził się, ziewając i oddając się swojemu zwyczajowi zabawy  jej włosami. Zwykle kończyło się to jeszcze gorszym kołtunem niż na początku, ale nigdy nie miała serca, żeby go powstrzymać.

Przytulając się bliżej, słuchała miarowego rytmu bicia jego serca pod jej uchem, kreśląc jednym palcem linię blizny. 

– Zrobiłeś wczoraj coś niesamowitego, Severusie – powiedziała cicho. – Uratowałeś życie Wybrańca – nie po raz pierwszy – i umożliwiłeś nam pokonanie Czarnego Pana. A większość ludzi nigdy się nie dowie, prawda? Nawet gdybyśmy powiedzieli wszystkim, ludzie by w to nie uwierzyli i nie przejęli się. Czy nie jest ci przykro?

– Nie.

– Czemu? – zapytała, podnosząc głowę, by na niego spojrzeć.

Jego czarne oczy były spokojne. 

– Dlaczego miałoby? Nigdy nie byłem bohaterem, Hermiono. Nigdy nie chciałem nim być. Kiedy zmieniłem stronę, moim jedynym warunkiem było to, że Dumbledore będzie trzymał język za zębami. Ludzie mnie nie lubią. Nie jestem sympatyczną osobą. Nie chcę, żeby wszyscy nagle zaczęli udawać, że darzą mnie pozytywnymi uczuciami tylko dlatego, że zrobiłem coś imponującego. Straciłem zainteresowanie byciem popularnym, kiedy byłem bardzo młody, gdy zdałem sobie sprawę, że to nigdy nie będzie szczere, a przez długi czas byłem nielubiany. Naprawdę nie obchodzi mnie, co większość ludzi o mnie myśli; jest bardzo niewiele osób na świecie, których opinia ma dla mnie znaczenie i one będą wiedzieć, co się tutaj wydarzyło. Jeśli o mnie chodzi, to reszta może iść się powiesić; w końcu nie zrobiłem tego dla nich.

– Cóż. Ja myślę, że jesteś bohaterem. Wiedz o tym.

Zamknął oczy, starając się wyglądać na znudzonego rozmową, ale przez ułamek sekundy widziała na jego twarzy przebłysk niemal zdziwionej przyjemności.

– Głupia dziewczyna.

Hermiona z uśmiechem zignorowała zaczepkę i przeciągnęła się, żeby go pocałować. 

– Mówię poważnie.

Oddał pocałunek, po części zapewne by ją uciszyć, a po części dlatego, że sam tego chciał. Zamknęła oczy, zatracając się w znajomym smaku i dotyku jego ust. Jego ręce zaczęły wędrować. Przesunęła się kładąc na nim i zadrżała z rozkoszy, gdy poczuła jak twardnieje, zanim oderwała się od jego ust, by pomóc mu zdjąć luźny t-shirt, w którym spała.

–  Miło jest znów mieć całą twoją uwagę –  mruknął Severus przy jej szyi, całując wrażliwe miejsce pod uchem, gdy jego palce gładziły jej pierś. – Ostatnio byłaś raczej rozproszona stresem.

Pozwalając mu przewrócić ją na plecy, wtuliła palce w jego włosy i wygięła plecy w łuk. 

– Wiem, przepraszam…

– Nie trzeba – odparł z roztargnieniem, wyraźnie bardziej zainteresowany skubaniem jej obojczyka. –  Stawką było życie twojego najlepszego przyjaciela. Nie byłabyś sobą, gdybyś się nie martwiła.

– Ale nie chcę, żebyś czuł się zaniedbany – mruknęła, owijając nogę wokół jego uda i drżąc, gdy zarost na jego szczęce przyjemnie drapał jej skórę.

Zachichotał cicho i lekko uszczypnął jej sutek, po czym opuścił głowę, by podrażnić go językiem. 

– Nie bądź śmieszna. Zamierzam wkrótce zagarnąć cię całkowicie dla siebie; jestem gotów poczekać, aż skończy się ta drobna niedogodność zwana wojną. Jeśli zaniedbasz mnie w przyszłości bez dobrej wymówki, dam ci znać.

– Dobrze.

 Zamykając oczy, powoli przesunęła dłońmi po jego plecach, podczas gdy jego palce wślizgnęły się między jej nogi. Sunęła opuszkami po znajomym wzorze śliskiej blizny czując, jak jego mięśnie napinają się, gdy utrzymywał się nad nią. Jego oddech był ciepły na jej skórze. Ponownie odnalazł jej usta, poruszając biodrami w znanym jej, drażniącym, kołyszącym ruchu, który sprawił, że wiła się pod nim.

Wsunął język do jej ust w tym samym momencie, gdy w nią wszedł, a ona lekko wbiła paznokcie w jego ramiona, wyginając się, by napotkać powolne pchnięcia. Miał rację; czuła, że jest w tej chwili w stanie poświęcić więcej uwagi niż kiedy była chora ze zmartwienia o niemal wszystko; okej, nadal musieli pozbyć się Voldemorta, ale to nie wydawało się tak ważne w porównaniu z tym, co już zrobili. Poza tym nie sądziła, by było to szczególnie trudne dla Severusa, biorąc pod uwagę wszystko, co jej niesamowity mężczyzna już osiągnął. Wplątując palce w jego włosy, pocałowała go ponownie, jęcząc w jego usta gdy poruszali się razem.

Kiedy jej przyjemność zaczęła narastać, przerwała pocałunek, by złapać oddech i uwolniła jedną rękę z jego włosów, by powoli przeciągnąć paznokciem po jego kręgosłupie z takim naciskiem, że jęknął i wygiął plecy w łuk; odkryła tę jego szczególną słabość całkowicie przez przypadek. Niski pomruk sprawił, że zadrżała z przyjemności, gdy przeniósł ciężar ciała i zaczął poruszać się trochę energiczniej. Oboje zaczęli nierówno oddychać, zanim wydyszała jego imię i zadrżała, na krawędzi.

Przysunął usta do jej ucha, przesuwając językiem po skraju, zanim wyszeptał: 

– Dalej, pozwól mi cię poczuć…

Dźwięk jego głosu wystarczył, by osiągnęła spełnienie. Ugryzła go w ramię, by stłumić krzyk; chwilę później on cicho krzyknął w odpowiedzi i zadrżał, osiągając własny orgazm.

Łapiąc oddech, Hermiona przeciągnęła się leniwie i ułożyła wygodniej przy jego boku, ponownie opierając głowę na jego klatce piersiowej. 

– Nie pamiętam kiedy ostatni raz obudziłam się, nie martwiąc o coś.

Severus zachichotał cicho, rozluźniając się na poduszkach. 

– Nie żebym szczególnie chciał zepsuć ci dobry nastrój – bo sam nie pamiętam tego momentu – ale czuję, że powinienem zaznaczyć, że do końca jeszcze daleko. Wciąż pozostaje drobna sprawa Czarnego Pana i jego armii.

– Wiem o tym, marudo – odparła, zastanawiając się czy podnieść głowę by spojrzeć na niego gniewnie, ale stwierdziła, że jej się nie chce. Poprzestając na kuksańcu w żebra, przytuliła się mocniej. – Jednak po wczorajszym nie wydaje się to już tak poważne, jak wcześniej. Jeśli udało nam się tamto, poradzimy sobie z nim.

– To takie proste, hmm? – zapytał kpiąco; słyszała uśmiech w jego głosie. – Ale wiem, co masz na myśli. Jest coś raczej euforycznego w zrobieniu rzeczy, którą wszyscy uznawali za niemożliwą. – Jego ton miał w sobie teraz nutę ciekawości. – Ile dokładnie mogłaś wyczuć?

– Emm. Ciężko to opisać. Nie umiałam wyśledzić szczegółów tego, co robiłeś, ale zyskałam ogólne pojęcie. Nie sądzę, aby inni czuli tyle samo co ja.

– To miałoby sens. Znasz moją magię i umysł znacznie lepiej niż oni, a poza tym między nami było więcej powiązań niż z kimkolwiek innym w kręgu.

Skinęła głową w jego klatkę piersiową. 

– Myślę, że gdybyśmy robili coś mniej forsownego, potrafiłabym uchwycić niektóre z twoich myśli, ale wszystko co mogłam wyczuć, to koncentracja. Wiesz, czasami jesteś przerażająco zdeterminowany.

– Musiałem być – zgodził się cicho. – Świadomość wszystkiego, co mogłoby mnie rozpraszać, mogła okazać się śmiertelna więcej razy, niż jestem w stanie sobie przypomnieć. Nauczyłem się blokować wszystko, co nieistotne dla danego zadania.

Leniwie zaczęła rysować jednym palcem przypadkowe wzory na jego rzadkich włosach na piersi.

– Myślę, że po części to uczyniło cię takim przerażającym nauczycielem – droczyła się delikatnie. – Bycie po drugiej stronie tak niepokojąco skupionego piorunującego spojrzenia było niezwykle onieśmielające. 

Obecnie oczywiście, odkryłam wiele zalet bycia obiektem tejże skupionej uwagi, pomyślała z radosnym dreszczem.

– O to generalnie chodziło – odparł; słyszała, że uśmiecha się złośliwie, więc prawdopodobnie domyślił się, dokąd płyną jej myśli. – Nie przypominam sobie jednak, żeby ten rzekomy strach kiedykolwiek powstrzymał was przed zrobieniem czegoś, czego nie powinniście byli robić – dodał, nie bez powodu. Znowu szturchając go w żebra i powstrzymując uśmiech, wróciła do tematu, o którym mieli rozmawiać.

– Ja też to poczułam pod koniec. Chroniłeś nas wszystkich przed tym wybuchem, prawda?

– Znam ten ton. Nie łajaj mnie. Oczywiście, że tak – jak inaczej moglibyśmy przetrwać to stosunkowo bez szwanku? Twoje tarcze nie są jeszcze wystarczająco silne, a żadne z pozostałych w ogóle ich nie ma. Poza tym, to ja kontrolowałem krąg.

– Zapewniłeś mnie, że nie ma zagrożenia.

– Nic takiego nie powiedziałem – odparł łagodnie Severus. – Zapewniłem cię, iż myślałem, że to bezpieczne. Podkreśliłem także, że nie jestem do końca pewien co może się stać.

– Hmm. Więc co to spowodowało? Czy to była energia wydzielona przy zniszczeniu horkruksa, przełożona na sferę mentalną i metafizyczną?

– Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewien. W tamtym momencie byłem bardzo zmęczony i działałem instynktownie; nie myślałem do końca jasno. Wierzę, że częściowo tak było, a częściowo to umysł Pottera zbuntował się przeciwko wszelkim inwazyjnym obecnościom, zarówno horkruksem jak i nami.

– Ale przecież to zadziałało?

– Poczułaś to prawie tak samo mocno jak ja. Hermiono, nie martw się o rzeczy, które już zrobiliśmy, na litość boską – zbeształ ją czule. – Udało się i wyobrażam sobie, że Potterowi nic nie będzie, gdy już uzna za stosowne, by ponownie do nas dołączyć.

– Czy on będzie inny? Wiem, że niektóre rzeczy które potrafił robić, pochodziły z horkruksa, na przykład bycie Wężoustym…

– Co do tej konkretnej rzeczy nie jestem pewien, ale jego magia była kształtowana przez horkruksa w miarę rozwoju, więc wierzę, że szkoda już się dokonała, z braku lepszego wyrażenia. Przez chwilę będzie trochę słabszy, jak ja gdy usunąłem Mroczny Znak, ale jego ciało szybko się zregeneruje i o ile wiem, niestety będzie taki sam jak zawsze, chociaż może trochę bardziej stabilny psychicznie. Szczęściarz z tego gnojka – dodał, a ona zachichotała słysząc jego drwiący ton. – Trudno powiedzieć coś na pewno. W końcu to nigdy wcześniej się nie zdarzyło.

– W porządku. Pożyjemy, zobaczymy. – Ziewnęła i przytuliła się bliżej. – Więc jaki masz plan na pokonanie Czarnego Pana?

– Co?

– Nawet nie próbuj, Severusie – powiedziała, śmiejąc się cicho i odwracając głowę, by pocałować go w ramię. – Planowałeś tę ostateczną walkę od dziesięcioleci. I wiem, że w twoim podstępnym ślizgońskim umyśle czai się jakiś plan.

Po chwili rozluźnił się z delikatnym sapnięciem rozbawienia i wplótł palce w jej włosy. 

– Obawiam się, że mnie przeceniasz. Nie mam jeszcze sprecyzowanego planu, chociaż nie będę zaprzeczał, że dość dużo o tym myślałem. Mam kilka możliwych pomysłów, ale nic konkretnego.

– Dobrze.

– Czy po dość podejrzanej ciszy na zewnątrz słusznie zakładam, że Weasley przez całą noc dąsał się na dole, a Potter może być dziś rano w dobrym nastroju? – zapytał łobuzersko po kilku minutach, a ona zaśmiała się cicho.

– Obawiam się, że tak. Zdecydowałam, że łatwiej będzie dać Ginny zielone światło, niż gdyby miała się później potajemnie zakradać do sypialni. Nie masz nic przeciwko, prawda?

– Ja nie mam z tym nic wspólnego. Ale przypomnij mi, żebym spalił ten materac, kiedy wszyscy się wyprowadzą. I nie mów Molly, że na to pozwoliłem, bo nigdy nie usłyszę końca tej historii.

 

Kiedy Hermiona i Severus zeszli na dół odkryli, że Ginny obudziła się pierwsza; poszła i zrobiła Ronowi delikatną pobudkę z miłością i troską, którą potrafi okazać tylko młodsza siostra, ale przynajmniej udało im się zrobić porządne śniadanie. To była miła niespodzianka; wszyscy byli do pewnego stopnia magicznie wyczerpani wczorajszymi wysiłkami i głodni jak wilki. Szczególnie Harry, który siedział zupełnie cicho, skupiony na zjedzeniu połowy masy swojego ciała liczonej w bekonie i jajkach, ale ogólnie rzecz biorąc nikt nie wydawał się zbyt rozmowny.

Ginny ukradkiem rozglądała się wokół stołu przez cały posiłek, szczególnie często patrząc na Severusa i Hermiona nie była zaskoczona, kiedy pokusa w końcu okazała się zbyt duża, a jej przyjaciółka uniosła głowę i otworzyła usta, by coś powiedzieć. Obserwowała z pewnym rozbawieniem, jak Severus rzucił rudowłosej spojrzenie; nie patrzył wściekle ani nie krzywił się, nie było to w żaden sposób groźne, ale coś w tych czarnych oczach sprawiło, że Ginny potulnie zamknęła usta i spojrzała z powrotem na swoje jedzenie. W ciągu ostatnich kilku lat Hermiona wielokrotnie widziała ten wzrok; to naprawdę nie było groźne spojrzenie, po prostu sugerowało, że cokolwiek zamierzasz powiedzieć, lepiej aby było ważne.

Ron starał się nie śmiać. 

– Musisz nauczyć tatę, jak uciszyć Ginny.

Severus wyglądał na rozbawionego, gdy zwrócił uwagę na swój tost. 

– Darzę Arthura Weasleya wielkim szacunkiem, ale trudno byłoby mu onieśmielić chusteczkę do nosa, a co dopiero swoją nastoletnią córkę.

– Nie byłam onieśmielona – zaprotestowała Ginny. Byłoby to bardziej wiarygodne, gdyby nie jej rumieniec i usilne unikanie kontaktu wzrokowego. Nawet Harry się roześmiał, chociaż najwyraźniej starał się być lojalnym chłopakiem i z niej nie kpić.

– Oczywiście, że nie – powiedziała sucho Hermiona.

Ginny spojrzała na swojego brata. 

– Ona nawet zaczyna brzmieć jak on.

– Dziwne, co nie? – zgodził się radośnie Ron. – Po jakimś czasie się do tego przyzwyczajasz. A kiedy już zdasz sobie sprawę jak strasznie są podobni, zaczyna to nabierać sensu.

– Wystarczy – powiedział Severus ze znużonym warknięciem, które Hermiona rozpoznała jako „nie-wypiłem-wystarczająco-dużo-kawy-na-ten głos”. – Coś nowego, Potter? Dziwne sny – kiedy w końcu zasnąłeś w naturalny sposób – albo nietypowe uczucia?

Najwyraźniej ledwo opierając się pokusie skomentowania lekkiej hipokryzji tej uwagi, Harry zdusił w sobie śmiech i potrząsnął głową. 

– Nie, absolutnie nic. Moja blizna trochę pobolewa po wszystkim, co się wczoraj wydarzyło, ale nie kłuje ani nic w tym stylu, a moje sny były normalne. Od niego nie czuję zupełnie nic.

Brzmiał na tak szczęśliwego, że Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu. Po chwili jednak jego uśmiech zniknął i chłopak zaczął wyglądać naprawdę niezręcznie, sięgając by przeczesać włosy palcami. 

– Eee… ja… chciałem tylko powiedzieć…

– Och, zamknij się, Potter – powiedział Severus, posyłając mu spojrzenie pełne obrzydzenia. – Żadne z nas nie potrzebuje tutaj teatrzyku. 

Nigdy nie lubił, gdy dziękowano mu za cokolwiek; to była jedna z rzeczy, których Hermionie nie udało się jeszcze rozgryźć.

Harry uśmiechnął się nieśmiało. 

– W porządku. W każdym razie wszystko jest w najlepszym porządku. W trakcie też tak naprawdę nic od niego nie czułem. Nie sądzę, żeby zauważył co się dzieje.

– A co mogłeś czuć? – zapytała Hermiona z zaciekawieniem. – Spałeś.

– Wiem, ale w tym samym czasie w pewnym sensie myślałem; trochę jak w tych snach gdzie wiesz, że śnisz i patrzysz jak wszystko się rozgrywa. To trochę niejasne, ale mogłem tak jakby poczuć jak go wypychasz… prawie. Potem naprawdę zasnąłem i nie pamiętam niczego więcej.

– To pewnie dobrze – zauważył Severus. – Wyobrażam sobie, że byłoby to bardzo bolesne. Czy odczuwałeś ból, kiedy się ocknąłeś?

Harry zdecydowanie skinął głową. 

– Och, tak. Naprawdę okropnie bolała mnie głowa.

– Swoją drogą, skończył się eliksir na ból głowy – powiedział Ron. – Ginny wzięła wczoraj ostatnią dawkę dla Harry’ego.

– Dzięki, Ron – powiedziała kwaśno jego siostra, spoglądając raczej niepewnie na Severusa. Rzeczywiście nieonieśmielona, pomyślała Hermiona z pewnym rozbawieniem.

Severus tylko wzruszył ramionami. 

– Szybko się go warzy i myślę, że nadal mam wszystkie składniki. Jeśli nie, to mam mugolskie środki przeciwbólowe. Nie spodziewam się, że wszyscy naraz będziemy go jeszcze potrzebować. Poza tym, wybierzemy się później na Grimmauld Place, żeby poinformować Zakon, że niepotrzebnie tajna misja jest zakończona i mogą teraz zrobić coś produktywnego. Przypuszczam, że posiedzimy tam dopóki nie zostanie opracowany jakiś plan – powiedział z dystansem.

– Nie planowałeś tak daleko? – zapytał Harry.

– Nie spodziewałem się, że przeżyję tak długo.

Hermiona łagodnie przerwała ciszę, która nastąpiła po tej uwadze

– I dlatego nie próbujcie rozmawiać z nim z samego rana. Jest jeszcze gorszy niż zwykle.

 

Biorąc pod uwagę jak bardzo wszyscy byli zmęczeni – i jak krótko w  większości spali – dopiero po lunchu wrócili na Grimmauld Place. Tam się rozdzielili; Ginny i Ron poszli zobaczyć się z Percym, a Harry nie wydawał się skłonny opuścić swojej dziewczyny nawet na kilka minut; Hermiona nie była pewna czy zdawał sobie sprawę, że jeśli w ogóle wrócą na Spinner’s End to Severus nie pozwoli Ginny zostać z nimi na stałe.

– Co teraz? – zapytała swojego ukochanego, ściszając głos, aby nie obudzić portretu pani Black.

Wzruszył ramionami. 

– Muszę znaleźć Minerwę i powiedzieć jej, co się stało i dlaczego. Nie zamierzam mówić nikomu innemu. Wtedy nie przyszło mi to do głowy, ale po śmierci Dumbledore’a nie mamy absolutnie żadnego dowodu na to, co zrobiliśmy. Raczej niezbyt mądrze zniszczyłem wspomnienia, które zostawił.

– Nie winię cię za to. Oboje byliśmy zdenerwowani.

– W każdym razie nie mamy możliwości udowodnienia czegokolwiek, więc lepiej nie mówić zbyt wiele poza tym, że usunęliśmy rzeczy, które uczyniły Czarnego Pana nieśmiertelnym i zerwaliśmy jego połączenie z Potterem. Nie będę wdawał się w szczegóły przy nikim poza Minerwą, a gdybym mógł to nawet jej bym nie mówił, ponieważ zrozumie, że Dumbledore cały czas wiedział.

– To nie będzie przyjemna rozmowa, prawda?

– Nie będzie tak źle. Ona nic nie powie. Nigdy nie mieliśmy takiej relacji, która obejmowałaby jakąkolwiek dyskusję o uczuciach poza wzajemną irytacją, a ja naprawdę nie zniosę już ani jednej głębokiej konwersacji od serca.

– Harry chce ci podziękować – zbeształa go delikatnie. – To nie jest zła rzecz.

– Łatwo ci mówić – odparł. – Poza tym, po wszystkim, co wszyscy widzieliśmy i zrobiliśmy, co się wydarzyło… próba powiedzenia „dziękuję” lub „przepraszam” za cokolwiek jest po prostu absurdalna. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu.

– Pewnie tak – przyznała. – Chcesz, żebym tam była?

– To zależy od ciebie. Nie sądzę, by było to szczególnie interesujące – w końcu wszystko już wiesz. Poza tym – dodał z iskierkami rozbawienia tańczącymi w oczach – przygryzasz wargę za każdym razem, gdy słyszysz jak kłamię.

– Wcale nie! – zaprotestowała automatycznie Hermiona, zanim chwilę się zastanowiła. – Naprawdę?

Uśmiechnął się do niej. 

– Tak.

– A niech to.

– Ale nie robisz już tego, kiedy sama kłamiesz – odpowiedział łagodnie.

– Przestań mi dokuczać, Severusie, bo pójdę z tobą, usiądę tam i będę trzymać cię za rękę tylko po to, by profesor McGonagall mogła się z ciebie pośmiać.

– No dobrze. W takim razie zobaczymy się później.

 

Hermiona nie była ani trochę zaskoczona, kiedy Severus zdecydowanym krokiem wszedł tej nocy do jej sypialni i po prostu przesunęła się bez komentarza, by dać mu miejsce na wsunięcie się pod kołdrę obok niej. Większość dorosłych w domu i tak już o nich wiedziała.

– Dobry wieczór – mruknęła i usłyszała jego cichy śmiech, gdy układał się wygodnie wzdłuż jej pleców.

– Witam.

Rozciągając się leniwie przytuliła się do niego, a jego ramię owinęło się wokół jej talii. 

– Miło jest mieć trochę więcej miejsca – skomentowała. – Lubię być zwinięta w ten sposób, ale przynajmniej w większym łóżku nie muszę się martwić, że skończę na podłodze za każdym razem gdy się przewracam.

– Mogłaś je transmutować, jeśli tak bardzo ci to przeszkadzało – zauważył.

– Myślałam o tym, ale nie wydawało się to właściwe. Znaczy, to twój pokój. Nie chciałam niczego zmieniać.

Severus parsknął śmiechem. 

– Na litość boską, Hermiono, mogłabyś nawet wysadzić to miejsce w powietrze, a mnie i tak by to nie obchodziło. Namaluj na ścianach jaskraworóżowe i niebieskie kucyki jeśli masz ochotę. Nic na tej ziemi nie sprawi, że polubię ten dom; rób z nim co chcesz. Mam nadzieję, że nie będziemy tam już długo.

– Nigdy nie byłam dziewczyną uwielbiającą różowe kucyki. Powinieneś jednak pozmieniać przynajmniej niektóre rzeczy, Severusie. Robiłeś coś od śmierci rodziców?

– Tak – powiedział trochę defensywnie. – Wymieniłem część mebli. I wstawiłem łazienkę, tą, która jest. – Westchnął przy jej karku. – Wiem, że to niezdrowe i prawdopodobnie nie powinienem był tam siedzieć tak długo, jak siedziałem, ale… nie widziałem sensu, szczerze mówiąc. I tak większość roku spędzałem w Hogwarcie; po co męczyć się z przemeblowaniem, skoro tylko ja widziałbym efekty?

– Mogłoby to pomóc z twoimi koszmarami…

– Być może niektórymi z nich, ale szczerze mówiąc, sny o moim dzieciństwie są znacznie mniej wyczerpujące niż te z życia Śmierciożercy.

Nie była pewna co na to odpowiedzieć i przez chwilę leżeli przytuleni w wygodnej ciszy; po pozycji jego ciała mogła stwierdzić, że rozmowa mu nie przeszkadza i prawdopodobnie łatwiej było mu mówić na ten temat z dala od Spinner’s End. 

– Jak źle było? – zapytała wreszcie cicho.

– Nie mam skali dla tych rzeczy. Było… źle. Ale mogło być gorzej. – Przesunął się i ułożył wygodniej, brzmiąc na bardziej zamyślonego niż cokolwiek innego. – Musisz zrozumieć, Hermiono – to było przygnębiająco normalne. Wiele innych dzieci w sąsiedztwie było w podobnej sytuacji; widziałaś, jak wygląda okolica. Dorastałem w ten sposób. Miałem około siedmiu lat, kiedy zacząłem rozumieć, że inne dzieci nie żyły tak, jak ja i moi sąsiedzi. Wszyscy byliśmy przerażająco biedni, a mój ojciec nie był jedynym mężczyzną, który nie umiał poradzić sobie ze wstydem, że nie jest w stanie utrzymać rodziny i poczuciem porażki. Przez długi czas nie widziałem nic złego w tym, co się działo, ponieważ nic innego nie znałem.

Hermiona wzięła głęboki wdech i poszła za ciosem. 

– Twój ojciec cię bił.

– Tak. Często. Ale był gorszy dla mojej matki. – Wypuścił powoli powietrze. – Był prawdziwym alkoholikiem, gorszym niż ja kiedykolwiek, a poza tym miał naturalne predyspozycje do bycia złośliwym pijakiem. Przystosowałem się. Nauczyłem się trzymać z daleka, kiedy tylko się dało i unikać pogarszania sytuacji, kiedy nie mogłem uciec.

– Nie brzmisz na rozgoryczonego.

– Nie i już się tak nie czuję, naprawdę. Przez bardzo długi czas tak było, ale pierwsza wojna wyssała ze mnie wiele, a resztę odepchnęła na bok. Nie miałem czasu na roztrząsanie nierozwiązanych spraw z moim zmarłym ojcem, nie wtedy gdy byłem zbyt zajęty zajmowaniem się konsekwencjami problemów Czarnego Pana z jego ojcem – dodał sucho. – Dorosłem, Hermiono. Widziałem w życiu wystarczająco, by dostrzec to, co mogło skłonić mojego ojca do zostania tym, kim się stał. To nie powinno się wydarzyć, ale tak było. W tych okolicznościach… Czasy były ciężkie. Cięższe niż, jak sądzę, możesz sobie wyobrazić z twoim pochodzeniem. Chwilami nie było nas stać nawet na jedzenie czy ogrzewanie. Mój ojciec nie mógł nic zrobić – mogę o nim wiele powiedzieć, ale bardzo starał się znaleźć pracę. A jej po prostu nie było. Nie był w stanie nas utrzymać, spełnić swojej roli głowy rodziny i to go dobiło. Wyżywał się na nas, ponieważ nie miał innego obiektu. – Przerwał, po czym dodał z większym namysłem: – Brzmię, jakbym się do tego przyzwyczaił. Nie. Nienawidzę go i nigdy mu nie wybaczę, co stanowi znaczną część moich problemów ze złością. Ale rozumiem przynajmniej częściowo dlaczego tak się stało i mogę sobie z tym poradzić.

– Czy Lily wiedziała, jak było źle?

– Nie. Nie chciałem jej pokazać, gdzie mieszkam i bałem się, co może się stać jeśli zabiorę ją do domu, żeby poznała moich rodziców. Wiedziała, że ​​jesteśmy bardzo biedni i że mój ojciec miał temperament, ale nic ponad to. Była za młoda żeby to rozgryźć, chociaż jestem pewien, że jej rodzice mieli podejrzenia.

– Czy opieka społeczna wtedy istniała?

– Naprawdę nie mam pojęcia. Nie miałoby to jednak znaczenia – i tak nikt by tego nie zgłosił. Połowa rodzin w okolicy była w takiej samej sytuacji, a nawet te, które oficjalnie nie były… nie ufaliśmy urzędnikom, nikomu związanemu z policją czy rządem, nie wtedy, gdy pozwolili wszystkiemu legnąć w gruzach. Nawet położne i pielęgniarki nie były mile widziane. Radziliśmy sobie sami. To był dziwny czas według normalnych standardów, ale raz jeszcze – nie znałem nic innego.

– Jak bardzo było źle?

Hermiona leżała przez chwilę cicho, próbując sobie wyobrazić co opisywał Severus, kiedy mówił o tym, jak fabryka i młyn zostały zamknięte, a wszystkie dostępne miejsca pracy nagle zniknęły. Nikt nie mógł znaleźć zatrudnienia i nikt nie mógł zarobić żadnych pieniędzy. Opowiedział jej o niektórych dzieciach, z którymi się bawił i które były tak niedożywione, że zmarły na zwykłe choroby, które nie powinny ich zabić, o nauce kradzieży w najgorszych czasach, o żonach zbierających się, by wymieniać między sobą stare ubrania i spróbować znaleźć rzeczy, których mogłyby ponownie użyć – jego matka czasami wymieniała „ziołowe leki” na żywność lub ubrania, przynajmniej we wczesnych latach.

Przyzwyczaił się do tego, że nigdy nie był czysty; żadne z pozostałych dzieci też nie było i żadne nie miało pasujących ubrań, bez dziur i rozdarć, nawet jeśli jego zwykle wyglądały bardziej dziwacznie. Przyzwyczaił się, że prawie zawsze był zmarznięty i głodny i przestał naprawdę to zauważać. Nie zwracał zbytniej uwagi na kontrast między nim a Lily i Petunią; dopiero gdy poszedł do Hogwartu, naprawdę zdał sobie sprawę, jak bardzo był chudy i fizycznie niedorozwinięty. Uznawał brak pieniędzy za rzecz oczywistą, spokojnie akceptując niedobór – cóż, właściwie wszystkiego. Wiele z jego wczesnej zaawansowanej wiedzy o magii wzięło się po prostu stąd, że stare księgi zaklęć jego matki były jedyną rzeczą do przeczytania w całym domu, bo nie było ich stać na coś tak luksusowego jak książki. Był jednym z niewielu dzieci na ulicy, które w ogóle potrafiły czytać, a mugolska szkoła do której uczęszczał, jakkolwiek sporadycznie i niechętnie, ledwo zasługiwała na to miano.

To, co opisywał zszokowało ją; gdyby mówił o życiu we wczesnej wiktoriańskiej Anglii, mogłaby to zrozumieć, ale rzecz działa się w latach sześćdziesiątych. Nie miała pojęcia, że ​​taka bieda istniały tak późno, chociaż nigdy wcześniej o tym nie myślała. 

– Czuję się tak okropnie z moją klasą średnią – powiedziała w końcu, a on zachichotał cicho.

– Nie zaczynaj czuć się winna z tego powodu, nieznośna Gryfonko – odparł czule, zaciskając ramię wokół jej talii. – To było dekady przed twoimi narodzinami. I nikt o tym nie mówił – nie było zbiórek na cele charytatywne, czy przejętych celebrytów relacjonujących sytuację w telewizji. Nikt nie zwracał na to uwagi. Byliśmy zbyt zajęci przetrwaniem, by przejmować się tym co myślą inni, resztę kraju pochłonęła odbudowa po wojnach światowych, zakończenie reglamentacji i przejście do rewolucji technologicznej. Ze mną nie było tak źle. Byłem dość twardy – nigdy nie chorowałem, z wyjątkiem zwykłych napadów ospy wietrznej, odry, krztuśca i wszystkich innych tradycyjnych błogosławieństw z dzieciństwa. Oczywiście nie było żadnych szczepień. Nie miałem rodzeństwa z którym musiałbym dzielić się tym, co mieliśmy do jedzenia i odzieżą. Nawet przemoc nie była taka zła w porównaniu z tym, co mogło się wydarzyć. Chłopak z sąsiedniej ulicy zmarł przez to, co zrobił mu ojciec. A ja nauczyłem się przetrwania. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym został inaczej wychowany.

– To nie było w porządku, Severusie. – Jego postawa akceptacji była w jakiś sposób gorsza niż wszystko, co opisał.

– Nie, nie było. Ale to mnie nie zabiło. Wolałbym tego nie roztrząsać; mam mnóstwo innych uszczerbków, o które muszę się martwić. Mój ojciec był pijącym rozbitkiem życiowym, którego jedyna doza kontroli nad własnym życiem brała się z pobicia żony i syna. Nie jest to nowa, ani wyjątkowa historia i wydawało mi się to normalne. Gdybym znalazł się w takiej sytuacji nagle, zniszczyłaby mnie znacznie bardziej. To tylko jedna blizna spośród wielu.

– Pewnie tak – zgodziła się ze smutkiem, odsuwając od niego by przewrócić się na bok, zanim przytuliła się do jego klatki piersiowej, czując ramiona ponownie owijające się wokół niej. – Ale… co z twoją matką? Jak mogła do tego dopuścić?

Severus milczał przez kilka minut, zanim odpowiedział. 

– Pamiętaj, co Dumbledore opowiedział Potterowi o Merope Gaunt – powiedział w końcu. – Nie mam pewności, ale sądzę, że moja matka była w bardzo podobnej sytuacji. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek była szczególnie silną kobietą i bez dwóch zdań cierpiała na ciężką depresję, gorszą niż moja własna. Rodzina Prince’ów podupadała i wątpię, by w tamtym momencie byli o wiele lepiej sytuowani niż Snape’owie. Życie, które ci właśnie opisałem we mnie wyzwoliło złość, ale ją złamało. Była bardzo nieszczęśliwa i po prostu zabrakło jej ducha do walki.

– Nadal potrafiła czarować, prawda?

– …Tak – odpowiedział raczej z powątpiewaniem – ale bardzo rzadko to robiła. Czasami załatwiała w ten sposób jakieś dziwne prace domowe, kiedy piętrzyły się tak, że nie mogła ich dłużej ignorować. Raz czy dwa nauczyła mnie drobiazgów, które mogłem przećwiczyć, by próbować utrzymać moją rodzącą się moc pod kontrolą. Wiem, że nie miała żadnych umiejętności w uzdrawianiu i o ile wiem, nigdy nie próbowała bronić się za pomocą magii przed moim ojcem. Z pewnością nigdy nie użyła jej, by chronić mnie.

– Powiedziałeś mi w Gringotcie, że nie wiesz, dlaczego się pobrali… – zaczęła niepewnie. Severus nadal wydawał się spokojny, ale nie potrafił całkowicie ukryć słabych śladów dawnego bólu w swoim głosie; nie była pewna, czy miał tego świadomość.

– Nie, naprawdę nie mam pojęcia. Wiem, że zanim się pobrali wiedział, iż była czarownicą i wiem, że nie była w ciąży. Przypuszczam, że kiedyś musieli się kochać, przynajmniej na swój sposób. Coś musiało sprawić, że mój ojciec przymknął oko na swoją nieufność do magii, a Bóg wie, że moja matka nie miała majątku ani urody, która by go przyciągnęła. Nie pamiętam między nimi żadnych oznak czegoś, co choćby mgliście przypominało uczucie, ani czegokolwiek łagodniejszego niż tolerancja, ale może po prostu pamięć mnie zawodzi. Wiem tylko, że wszystko było cudowne, dopóki się nie urodziłem, ale o tym mój ojciec dość często mnie informował. Nie wiem dlaczego została z nim, zamiast wrócić do czarodziejskiego świata.

– Masz inną rodzinę?

– Oboje moi rodzice byli jedynakami, więc nigdy nie miałem ciotek, wujków ani kuzynów. Dziadkowie ze strony matki zmarli zanim się urodziłem, a rodzice mojego ojca kiedy byłem bardzo mały. Poprzez linię Prince’ów jestem daleko spokrewniony z kilkoma rodzinami czystej krwi, ale nigdy nie zadałem sobie trudu, aby dowiedzieć więcej. – Jego ton rozjaśnił się. – Jeśli zdecydujemy się na ślub kościelny, moja strona będzie raczej pusta.

Wbrew sobie uśmiechnęła się. 

– No cóż, przypuszczam, że dzięki temu lista gości będzie ograniczona. – Jej uśmiech zbladł. – To brzmi tak samotnie, Severusie. Czy w ogóle nie było szczęśliwych chwil?

Wydał z głębi gardła dźwięk zamyślenia. 

– …Cóż, mam jedno dobre wspomnienie z moim ojcem. Ale tylko jedno. Miałem sześć lat i zabrał mnie do któregoś z ładniejszych pubów w innej części miasta, jednego z nielicznych z telewizorem, abyśmy mogli obejrzeć finał mistrzostw świata…

Hermiona uniosła głowę, rzucając mu niedowierzające spojrzenie. 

– Lubisz piłkę nożną? – To był obraz, który przyprawiał ją o ból głowy.

Severus uśmiechnął się słysząc jej ton. 

– Miałem sześć lat – powtórzył – a Anglia grała w finale Pucharu Świata. Oczywiście, że lubiłem piłkę nożną. Zapewniam, że dość szybko z niej wyrosłem. W każdym razie oglądaliśmy razem mecz. Podejrzewam, że ta historia nie miałaby szczęśliwego zakończenia, gdyby Anglia przegrała, ale pamiętam, jak niósł mnie do domu na barana, a wokół nas szło wielu jego znajomych. Pamiętam, jak uczyli mnie słów do wielu futbolowych przyśpiewek i piosenek, których sześciolatek zdecydowanie nie powinien znać – dodał sucho.

– Myślę, że w pewnym momencie będziesz musiał pokazać mi to wspomnienie – zdecydowała, uśmiechając się do niego. – To brzmi naprawdę uroczo. – W odpowiedzi przewrócił oczami, a ona ponownie oparła głowę na jego klatce piersiowej. – A co z twoją matką?

– Tak naprawdę trudno powiedzieć. Początkowo byłem zbyt młody, żeby ją zrozumieć, a później miałem w sobie zbyt wiele złości. Zawsze była raczej zdystansowana – problemy emocjonalne wydają się być cechą rodzinną. Nigdy nie związaliśmy się tak, jak teoretycznie dzieci powinny wiązać się z matkami. Nie zdziwiłbym się, gdybym dowiedział się, że oprócz wszystkiego innego miała depresję poporodową, ale nie wiem o tym wystarczająco dużo, aby mieć pewność. Opiekowała się mną najlepiej jak potrafiła, do pewnego momentu, ale w dużej mierze musiałem radzić sobie sam. Pamiętam kilka dziwnych rzeczy – na przykład uczyła mnie czytać i pisać – ale generalnie żyliśmy oddzielnie. 

Zaczął bawić się jej włosami; czuła, jak luźno owija loki wokół swoich palców.

– Polepszyło się po tym, jak dostałem mój list z Hogwartu – ojciec był zadowolony, że będę poza domem przez większość roku i nie będę potrzebował jedzenia oraz że dostaną trochę pieniędzy z funduszy, które Hogwart zapewnił mi na przybory szkolne i że nie będzie musiał znosić moich narastających przejawów „dziwactwa”, jak to nazywał. Z kolei moja mama była zadowolona, ​​ponieważ on był zadowolony; beze mnie w domu będzie mniej napięć. Zdawało się, że trochę się wybudziła i otrząsnęła z części swojej apatii, opowiadając mi historie ze swoich czasów szkolnych. Przypuszczam, że próbowała mnie przygotować. Pamiętam, jak ostrzegała mnie, że jeśli wyląduję w Slytherinie nie będę zbyt popularny, ponieważ wszyscy domyślą się po moim nazwisku, że nie jestem czystej krwi. Ale opowiadała też mniej przerażające historie, o lekcjach i tak dalej. Nie było tak źle.

– Cóż, z tego się cieszę. – Przytuliła się bliżej, wygodnie opierając głowę w zagłębieniu jego ramienia. – Niewiele wiem o takich rzeczach. Naprawdę nie rozumiem, jak ktokolwiek mógł traktować w ten sposób własną rodzinę, nawet w tych wszystkich trudnych okolicznościach.

– Ja też nie – powiedział cicho Severus po chwili przerwy. – Spędziłem dużo czasu próbując dowiedzieć się dlaczego i nigdy nie znalazłem odpowiedzi. Odkąd zostałem nauczycielem, widziałem wiele przypadków agresji – w Slytherinie zawsze był największy odsetek uczniów z przemocowych środowisk. W większości przypadków wydaje się, że nie ma powodu, który mógłby to usprawiedliwić. Czasami po prostu dzieją się złe rzeczy. Jestem wdzięczny, że mimo tylu problemów nie stałem się taki.

Ten słaby ślad dawnego bólu wciąż był w jego głosie, ale mogła powiedzieć, że ewidentnie już mu to zbytnio nie ciążyło. Przynajmniej tyle, ale… Hermiona stłumiła westchnienie. Gdyby Hogwart poświęcił mu trochę więcej uwagi byłby teraz o wiele mniej zniszczony. To wszystko wyjaśniało tak wiele – jego defensywną postawę, niechęć do okazywania swoich prawdziwych uczuć, niezdolność do zaakceptowania faktu, że ​​ktokolwiek mógłby go pokochać. Z drugiej strony, jak powiedział, nie byłoby go tutaj teraz bez tego wczesnego doświadczenia, które go wzmocniło – i nie byłby bez niego Severusem. 

– Co pomyśleliby o mnie twoi rodzice, gdyby żyli? – zapytała w końcu z ciekawością. Tak naprawdę nie dał jej wiele materiału do wyobrażenia sobie, jacy byli.

Pomyślał chwilę, po czym cicho się zaśmiał. 

– Mój ojciec absolutnie by cię znienawidził.

– Naprawdę?

– Och, tak. Nigdy nie lubił nikogo mądrzejszego niż on sam – co pozostawiało mu spory wybór w kwestii towarzystwa. Pomyślałby też, całkiem trafnie, że jesteś dla mnie za dobra i daleko poza moją ligą – dodał sucho; słyszała w jego głosie, że lekko się uśmiecha. – Sprawiłabyś, że poczułby się jak głupi bandyta tylko dzięki temu, że byłabyś lepiej wykształcona od niego i znienawidziłby cię za to. – Przerwał, po czym dodał z namysłem: – Co do mojej matki, nie jestem pewien. Myślę, że by cię polubiła, ale tak naprawdę nie wiem.

Hermiona skinęła głową, tuląc się głębiej pod kocem. 

– Cóż, jesteś bezpieczny przed większością mojej rodziny – powiedziała. – Oprócz moich rodziców żaden z jej członków nie wie, że jestem czarownicą i tak naprawdę nie widujemy ich często. Obiecuję, że nigdy nie zaciągnę cię na wielki zjazd rodzinny.

– Dziękuję – odparł kpiąco, ale podejrzewała, że ​​pod tym humorem kryła się prawdziwa ulga. – Chociaż nadal muszę stawić czoła twoim rodzicom na pewnym etapie. Nie wyobrażam sobie, żeby zareagowali szczególnie dobrze.

Uśmiechnęła się. 

– Myślę, że mama już zorientowała się, że cię lubię. Nie wiem, co powiedziałeś, kiedy po raz pierwszy ich odwiedziłeś, ale przez następne kilka dni wypytywała mnie o ciebie.

Po chwili Severus odpowiedział ostrożnie: 

– Nie sądzę, żeby to było skierowane do ciebie.

– Co? Mówisz mi, że ty, mistrzowski ślizgoński szpieg, przypadkowo się zdradziłeś? – zapytała, podnosząc głowę, by na niego spojrzeć.

Skrzywił się 

– Nie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale kiedy wysłała mi twój prezent urodzinowy, żebym go przekazał…

Hermiona stłumiła śmiech. 

– Biedactwo moje, groziła ci? Zdarza jej się. Nie martw się, jestem pewna, że uda mi się ją przekonać, by darowała ci życie. Właściwie to chyba cię polubiła.

– Bardzo w to wątpię – odparł zrzędliwie. – A co z twoim ojcem? Kiedy z nimi rozmawiałem odzywała się głównie twoja matka.

– Jest bardziej… konwencjonalny niż mama, jeśli to właściwe słowo. Nie spodoba mu się różnica wieku ani to, że byłeś moim nauczycielem. Ale ma więcej wiary we mnie niż ona. Myślę, że zaakceptuje to, że wiem co robię. Ostatecznie.  – Uśmiechnęła się do niego. – Nie mów mi, że się denerwujesz.

Severus spojrzał na nią. 

– Ostatnim razem musiałem znosić rytuał spotkania z rodzicami w wieku dziewięciu lat – zauważył z irytacją. – To było dużo łatwiejsze.

Przełykając śmiech, ponownie oparła głowę na jego klatce piersiowej. 

– Poradzisz sobie. Wiem, że potrafisz być czarujący, kiedy chcesz i zrobiłeś bardzo dobre pierwsze wrażenie z całą sprawą ratowania-naszego-życia. Kocham cię i oni też pokochają, gdy poznają cię trochę lepiej.

– Skoro tak mówisz – odpowiedział, brzmiąc na głęboko nieprzekonanego.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział LVGoniąc Słońce – Rozdział LVII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Dodaj komentarz