Goniąc Słońce – Rozdział XLII

Goniąc Słońce XLII

Czasem, gdy się dotykamy
Szczerość mnie przerasta
Muszę zamknąć oczy i się schować
Chcę trzymać cię w ramionach aż do śmierci
Aż oboje zaczniemy płakać
Chcę trzymać cię w ramionach, aż zniknie ze mnie strach

– Dan Hill, Sometimes When We Touch”.

 

Rankiem 19 września Hermiona obudziła się pierwsza, przytulona do Severusa. Słuchając jego cichego chrapania, rozmyślała o swoich urodzinach. W czarodziejskim świecie już była pełnoletnia, podobnie jak od dzisiaj w mugolskim, ale tak naprawdę nie odczuwała dużej różnicy; sama przed sobą przyznała że odkąd skończyła jedenaście lat, świat mugoli nie był jej domem. Jej myśli zwróciły się ku rodzicom. Nie mieli możliwości dowiedzieć się o niczym co się wydarzyło, poza tym, że żyła cała i zdrowa. Prawdopodobnie ponownie napisaliby do Hogwartu. Założyła, że ​​list będzie gdzieś na poczcie w Hogsmeade.

Uśmiechnęła się do siebie trochę krzywo. Kiedy wojna się skończy, będzie musiała wyjaśnić, że aktualnie… cóż, cokolwiek robiła… z jednym ze swoich nauczycieli. Ich związek niełatwo było skategoryzować w spektrum relacji. Wiedziała co czuła do Severusa i to już od dłuższego czasu, ale jego uczucia były bardziej skomplikowane. Miała świadomość, iż ​​jest w tym coś więcej niż seks, ale wciąż pozostawało wiele niewiadomych; była wystarczająco pewna, że ​​mężczyzna czuje coś bardzo podobnego do miłości, ale miło byłoby uzyskać jakieś potwierdzenie. Łatwiej byłoby też wówczas wyjaśnić to rodzicom, chociaż wiedziała, że ​​jej matka przewidziała to dzięki tajemniczemu instynktowi, który posiadają matki i prawdopodobnie nie byłaby tak zaskoczona.

Zakopawszy się głębiej w łóżku zastanawiała się, jak długo potrwa wojna. Został tylko jeden horkruks; jeśliby tylko rozpracowali, jak zabić Nagini na odległość lub dowiedzieli się, gdzie jest przetrzymywana, Voldemort byłby śmiertelny i mógłby zostać zabity. Wtedy… co by się stało? Zakładała, że ​​nie będą się za bardzo angażować w powojenne porządki; to zadanie Zakonu i Ministerstwa. Severus powiedział, że Hogwart zostanie ponownie otwarty i stanowczo nalegał, że powinna wrócić i podejść do swoich OWUTEM-ów, co brzmiało całkiem nieźle. Wydawał się równie nieugięty w swoim postanowieniu, że nie wróci, co, jak przypuszczała miało sens, ale i tak ją zastanawiało. Nie miała zielonego pojęcia jak pokierować swoim życiem po szkole, ale przynajmniej wiedziała, że pragnie, aby był jego częścią.

Odpychając trudne myśli skupiła się na bliższej przyszłości, czyli przyjęciu urodzinowym czekającym na nią w Kwaterze Głównej. Nie trzeba dodawać, że to nie był jej pomysł. Nie będzie to wielka uroczystość, jak to miało miejsce w przypadku Harry’ego, ale pani Weasley nalegała, żeby przyszli na obiad, ponieważ dziewczyna przegapiła ostatnie spotkanie. Chciała znowu wszystkich zobaczyć, oczywiście że tak, ale… nie na długo. Tyle, że nie potrafiła wymyślić żadnego sposobu, w jaki mogłaby powiedzieć wszystkim, że właściwie wolałaby przebywać w przygnębiającym domu profesora Snape’a razem z nim samym i podejrzewała, że ​​nie będzie mogła szukać wymówek, aby nie zostać zbyt długo. Wzdychając trochę smutno, spojrzała na zegar; czas się zebrać, jeśli planuje wziąć prysznic przed wyjściem. Wyglądało na to, że dzisiaj w ogóle nie spędzi czasu z Severusem, ponieważ miała przykre przeczucie, iż ​​przyjęcie potrwa bardzo długo i przeciągnie się do późnej nocy.

Kiedy wyszła z pokoju, Severus przestał chrapać i otworzył jedno oko nasłuchując uważnie, dopóki nie usłyszał szumu ożywającej wody w rurach, po czym wyślizgnął się z łóżka. Na dzisiaj miał własne plany.

 

Hermiona nie była do końca pewna, co się w tej chwili dzieje. Częściowo dlatego, że nigdy wcześniej nie piła szampana, który teraz uderzył jej prosto do głowy, ale przede wszystkim, ponieważ naprawdę coś się DZIAŁO. Jedynymi obecnymi byli Weasleyowie i Harry; Hagrid, Tonks i Lupin byli zajęci gdzie indziej, a Poppy i profesor McGonagall wpadły wcześniej na krótko, aby życzyć jej wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Dumbledore tego nie zrobił i najwyraźniej nadal się dąsał, przynajmniej według portretu Fineasa. Ślizgon pojawił się wkrótce po rozpoczęciu imprezy, przekazując najserdeczniejsze życzenia od Dylis i aktualnie robił za nieoficjalnego komentatora. W tej chwili dom wydawał się być pogrążony w chaosie, a Hermiona nie potrafiła rozgryźć, co się dzieje.

– Wierzę, że młody pan Weasley i pan Potter zdołali zorganizować dla ciebie prezent urodzinowy – poinformował Fineas ze swojej ramy. – Mianowicie, narobili już takiego zamieszania, że nikt nie zauważy, kiedy się wymkniesz; co logicznie prowadzi mnie do założenia, że ​​masz powód by chcieć się ulotnić, zwłaszcza biorąc pod uwagę zauważalną nieobecność pewnego członka Zakonu.

– Wiem, że Ślizgoni uwielbiają mówić zagadkami, ale ta rozmowa byłaby o wiele szybsza, gdybyś po prostu zapytał mnie bezpośrednio – odparła – tym bardziej, że ​​jestem pewna, że ​​właśnie to kazała ci zrobić Dilys.

Wyglądał na lekko rozbawionego. 

– A zatem?

– Tak, mam powód by chcieć się wymknąć – Hermiona uśmiechnęła się do obrazu. Cieszyła się, że to Fineas, a nie Dilys; wiedźma byłaby w stanie bardzo szybko ją zawstydzić, ale mimo tego tęskniła za drugim portretem.

– Ha. Najwyższy czas. Ty zaczęłaś, czy wreszcie znalazł odwagę, by wykonać jakiś ruch?

– …. Bez komentarza.

– O gustach się nie dyskutuje – parsknął. – Jak długo?

– Od urodzin Harry’ego.

– Zajęło ci to tyle czasu? Naprawdę?

Wpatrując się w portret niezbyt entuzjastycznie, odpowiedziała sucho: 

– Cóż, mieliśmy jeszcze kilka innych rzeczy na głowie. Plus Harry i Ron kręcący się wokół, przeszkadzający i przerywający.

– Sprawiłaś, że stracił rozum i zapomniał o zaklęciach blokujących i wyciszających? – rzucił Fineas, uśmiechając się złośliwie. – Robi wrażenie.

– Jaki z ciebie żartowniś.

– Więc ile razy mieliście głupie nieporozumienie, po którym wybiegł w napadzie złości?

– Właściwie ani razu – odpowiedziała Hermiona z namysłem, a były dyrektor zmarszczył brwi.

– Naprawdę? – zapytał z powątpiewaniem. – Muszę przyznać, że to nie brzmi jak Severus.

– Och, trochę się spieraliśmy. Cała nasza czwórka siedziała w domu, nie mając wiele do roboty. Ale… – Poczuła uśmiech na swojej twarzy. – To urocze, jak bardzo się starał. Nie zdarzyło się nic poważnego.

Portret obdarzył ją bardzo długim, oceniającym spojrzeniem. 

– Mam nadzieję, że doceniasz, ile musiało go to kosztować, Granger – powiedział cicho.

Jej uśmiech zniknął i skinęła głową. 

– Tak. Ale jest coraz łatwiej. Uczy się trochę odprężać.

Fineas skinął głową i kontynuował lżejszym tonem: 

– Jak można się spodziewać, Dilys dała mi długą listę pytań. Nie mam zamiaru przechodzić przez nią całą, zwłaszcza że najwyraźniej wolisz być gdzie indziej, ale zanim uciekniesz byłbym wdzięczny za szybkie podsumowanie, które ułatwi mi życie. Od zamknięcia szkoły zrobiła się nie do zniesienia; jej jedyny portret poza Hogwartem wystawiony jest na raczej ponury i przygnębiający widok w Św. Mungu, a nie może ścierpieć odcięcia od informacji.

– Podsumowanie czego? – zapytała nieco niewyraźnie.

Przewrócił oczami. 

– Szczerze, nie chcesz wiedzieć. Nigdy nie zamierzałem zadać niektórych pytań, na które chciała odpowiedzi. Te, które kazano mi wyciągnąć w szczególności…. Przechylił głowę i spojrzał na nią uważnie. – Jesteś w ciąży?

– Co? Nie!

– Nie bądź taka zszokowana – odpowiedział z obrazą w głosie. – Planujesz być?

– Od jakichś szesnastu godzin mam dopiero osiemnaście lat, Fineasie. Myślę, że trochę za wcześnie o tym myśleć.

– Więc nie rozmawiałaś z nim o tym?

– Nie – westchnęła. – Jeszcze nie rozmawialiśmy o niczym tak osobistym. To trudne, gdy wokół tyle się dzieje. A tak przy okazji, czy wiesz, czego Dumbledore nie chce nam powiedzieć? – dodała, zmieniając temat z gryfońskim brakiem subtelności.

Portret wyglądał na skrępowany. 

– Po części tak. Rozumiem stanowisko Dumbledore’a…. Z pewnością chciałbym bezpiecznie znaleźć się na tamtym świecie, zanim Severus się dowie. Nie zareaguje dobrze. Ale szczerze, Dumbledore powinien był wam wszystkim powiedzieć w zeszłym roku.

– A teraz nie możesz mi powiedzieć.

– Nie. I nie zrobiłbym tego nawet gdybym mógł, nie tym razem. To musi wyjść od niego. Ale…. Zawahał się i potrząsnął głową. – Rozmawiałaś wcześniej z Poppy. Czy wspomniała o Dumbledorze?

– Nie. – Hermiona przygryzła wargę. – Jak on się miewa?

– …Niedobrze, szczerze mówiąc. Nie sądzę, by pozostało mu dużo czasu. Mówiłem prawdę, Granger; dąsa się, ale też jest chory. Jeśli Potter chce się pożegnać, niech to zrobi w ciągu tygodnia lub dwóch. I ostrzeż Severusa- nie wiemy, czy Przysięga nadal obowiązuje, czy nie. – Zawahał się, chcąc powiedzieć coś jeszcze, po czym potrząsnął głową.

– Co?

– …Nawet jeśli tak nie jest, być może Severus i tak powinien odwiedzić go przed końcem – westchnął Fineas. – To nie będzie przyjemne, Granger. Jednym z powodów planu Dumbledore’a było to, że chciał szybkiej śmierci. Nikt inny tutaj nie jest do tego zdolny. Poppy jest pediatrą, nigdy nie została przeszkolona do radzenia sobie w takich sytuacjach, a ty wciąż pozostajesz tylko uczennicą. Jedynym w Zakonie, który mógłby to zrobić, jest Szalonooki Moody.

– Naprawdę chcesz, żebym poszła do domu i powiedziała Severusowi, że i tak będzie musiał popełnić morderstwo, Fineasie? Dzięki za prezent urodzinowy.

– Nie obchodzi mnie czy jesteś pijana, nie strój fochów. Oczywiście, że nie chcę, żebyś to zrobiła. I nie wiem, czy potrafi to zrobić oraz czy będzie chciał. Nie obwiniałbym go za to, że po tym wszystkim, co mu się przydarzyło, zdecydował się zostawić starego człowieka na powolną śmierć. Po prostu powiedz mu w pewnym momencie, że to brudna sprawa i pozwól podjąć decyzję. – Portret wzruszył ramionami i uśmiechnął się. – Ale nie dzisiaj. Jeśli wiem cokolwiek o sposobie myślenia Severusa, to z niecierpliwością czeka na twój powrót. Na twoim miejscu ulotniłbym się za jakieś pięć minut. Pewnie minie parę godzin zanim ktokolwiek zauważy twoją nieobecność, w którym to momencie wszyscy poczują się strasznie winni, że zniechęcili cię do własnej imprezy; ponieważ oczywiście nie miałaś nic lepszego do roboty i dlatego też musiałaś wyjść jedynie z powodu niezadowolenia.

– Ma się rozumieć – zgodziła się, wstając i próbując zneutralizować efekty szampana. Odsunęła od siebie to, co powiedział o Dumbledorze – zdecydowanie mogło poczekać do innego razu. W tej chwili chciała skorzystać z okazji, aby wymknąć się z powrotem do Severusa. Musiała użyć teleportacji, bo jedynym kominkiem połączonym z siecią Fiuu był ten w kuchni i ktoś na pewno by ją zobaczył. – Czy możesz uciszyć panią Black wystarczająco długo, żebym mogła wyjść przez frontowe drzwi?

– Tak. Baw się dobrze.

– Zamierzam – mruknęła, kierując się w stronę schodów.

 

Miło byłoby zobaczyć Severusa; tego ranka nie udało jej się nawet dostać urodzinowego pocałunku, tylko raczej rozkojarzone „wszystkiego najlepszego” rzucone gdzieś zza książki, podczas gdy on starał się trzymać z daleka od Harry’ego i Rona wykrzykujących co chwila “gdzie są moje <wpisz-odpowiednie>”, ponieważ starali się przygotować na czas. Wchodząc przez drzwi do Spinner’s End, automatycznie popychając je w miejscu, gdzie przykleiły się do wilgotnej powierzchni, poczuła znajome już mrowienie gdy osłony rozstąpiły się, by ją przepuścić. Zamknęła za sobą zamek.

– Severusie?

Odłożył książkę i podniósł oczy, kiedy weszła do salonu. 

– Dzień dobry.

– Nie wydajesz się wcale zaskoczony moim widokiem – zauważyła, zaczynając się uśmiechać. – Zaplanowałeś to?

– Nie, chociaż próbowałem jakoś to obejść – przyznał otwarcie, a w jego spojrzeniu pojawił się błysk. – Weasley powiedział mi dziś rano, że on i Potter będą próbowali ukryć twoją ucieczkę, ale przyznaję, że nie spodziewałem się, że im się to uda. Jak u licha dali radę odwrócić uwagę wszystkich obecnych i kiedy ekipa łowiecka po ciebie przyjdzie?

– Nie sądzę, żeby były jakieś grupy poszukiwawcze. Ron i bliźniacy wywołali wystarczająco dużo chaosu, więc wszyscy pomyślą, że wybiegłam z obrzydzeniem i jestem na nich zła.

– To nie oszukałoby Molly.

– Nie, ale aktualnie jest zajęta wpadaniem w absolutny szał, ponieważ Harry i Ginny zniknęli.

Severus uśmiechnął się na to, a jego oczy tańczyły z rozbawieniem. 

– Ach, rozumiem. Mam nadzieję, że doceniasz szlachetne poświęcenie, przez które przechodzi w twoim imieniu.

– W sumie to powiedziałam – parsknęła.– Dziwię się, że chłopcy byli gotowi pomóc, ale najwyraźniej Ginny i jej złamane serce doprowadzało ich wszystkich do obłędu. Myślę, że mają nadzieję na poprawę jej nastroju.

– Zatem wystarczy omawiania tego tematu – zauważył wstając i przesuwając się do przodu. – Udało się i to naprawdę wszystko, co chcę wiedzieć. – Posłał jej lekko krzywy uśmiech. – Tutaj jednak nie oczekuj zbyt wiele.. Wszystkie tradycyjne romantyczne dyrdymały, śniadanie w łóżku, posiłki przy świecach i tak dalej, są trochę zbędne, gdy Molly Weasley miała kilka godzin, żeby dopieścić cię na śmierć.

– Boże, tak. Nie tknę jedzenia jeszcze przez wiele dni. To była miła myśl, ale nie potrzebuję żadnej z tych rzeczy. Jesteś tutaj. Wystarczy.

Parsknął. 

– Ile musiałaś wypić? 

Pomimo nonszalanckiego tonu jego oczy złagodniały i wyglądał na całkiem zadowolonego.

– Zabawne. Zamierzasz tam stać, czy w końcu dostanę urodzinowy pocałunek, który chciałam otrzymać dziś rano?

Jego oczy przez moment zabłysły. 

– Cóż, jeśli nalegasz – mruknął, podchodząc bliżej i otwierając ramiona. Hermiona radośnie weszła w jego objęcia, sięgając, by wpleść palce w jego włosy i unosząc twarz do pocałunku. Zamknęła oczy i przylgnęła do niego, gdy ich usta się spotkały. Na początku był delikatny, ale najwyraźniej myślał o niej dzisiaj dość dużo, ponieważ kiedy zacisnął ramiona i pogłębił pocałunek czuła jego coraz wyraźniejsze podniecenie.

Gdy w końcu odsunęli się od siebie, była już trochę zdyszana. Uśmiechnęła się. 

– Ale jesteś dziś chętny. Nie żebym narzekała. Stęskniłeś się za mną?

W odpowiedzi Severus wydał niezobowiązujący dźwięk, gładząc palcami jej policzek i szczękę. 

– Wiesz, to twoja wina.

– Co, bo nie możesz mi się oprzeć? – zaśmiała się.

Wyraz jego twarzy był poważny. 

– Tak – odpowiedział, po czym pochylił się, by znów przylgnąć do jej ust. Pochłonięta czystym głodem jego pocałunku, oddała go czując jak jej serce zaczyna bić szybciej w znanym już rytmie ognia pożądania. Poruszała biodrami, by poczuć napierającą na nią twardość. Odsunął się na tyle daleko, by wyszeptać: „Wszystkiego najlepszego, Hermiono”, po czym jeszcze raz pogłębił pocałunek, pieszcząc jej język swoim.

Kiedy oderwali się od siebie, by nabrać tchu, doszła do wniosku, że może zareagowała na szampana silniej, niż sądziła. Zdecydowała też, że jeśli czegoś teraz nie zrobi, skończą na podłodze; co byłoby w porządku, z wyjątkiem tego, że nie wiedzieli kiedy wrócą Harry i Ron, a chłopcy zawsze mieli bardzo niefortunne wyczucie czasu. Dopiero po kilku bardziej gorących pocałunkach udało jej się zebrać wystarczająco dużo rozproszonych komórek mózgowych, by odzyskać zdolność mówienia, ale w tym momencie Severus przycisnął ją do ściany, wślizgując rękę pod koszulkę i ocierając się o nią biodrami.

– Boże, Severusie – wydyszała, trzymając go kurczowo. – Myślałam o tym cały dzień. Proszę….

Mimo tego, że był prawie tak samo zadyszany i opętany pożądaniem jak ona, najwyraźniej nadal nie mógł się oprzeć pokusie droczenia. Uniósł brew. 

– Proszę o co, Hermiono? – zapytał prawie mrucząc.

– Nie bądź takim draniem – zaprotestowała bezsilnie. – Wiesz, czego chcę.

– Chcę usłyszeć, jak to mówisz – warknął jej do ucha, posyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa i sprawiając, że wiła się przed nim.

– Severusie…

– Powiedz to – nalegał, przygryzając płatek ucha, przesuwając ręce w dół jej pleców do pośladków i ponownie się o nią ocierając.

– O Boże – jęknęła, wbijając palce w jego ramiona. Odsunęła się i spojrzała mu w oczy, czując, że rumieni się szkarłatem, gdy powiedziała drżącym głosem.– Chcę, żebyś mnie zerżnął. 

Tak, jestem o wiele bardziej pijana niż myślałam, powiedziała sobie, złapana między zakłopotaniem a szaleńczym pożądaniem, kiedy obserwowała, jak jego oczy zaczynają płonąć i usłyszała niskie warknięcie, zanim ponownie dziko ją pocałował.

– To – wydyszał, kiedy się cofnął – można zorganizować. 

Jego usta ponownie odnalazły jej i poczuła, jak jej mózg całkowicie się rozpuszcza.

Ledwo trzymając się resztek zdrowego rozsądku, popchnęła go słabo. 

– Na górze, Severusie – wykrztusiła bez tchu, drżąc, gdy przeniósł się na jej szyję.

Skubnął wrażliwy kawałek w miejscu, gdzie łączyła się z ramieniem, wsunął rękę głębiej pod bluzkę i warknął coś niewyraźnego, co zdecydowanie było odmową. Zadowolona z faktu, ​​że ​​najwyraźniej odebrała mu głos, zadrżała, po czym wyciągnęła dłoń, by lekko pociągnąć go za włosy. 

– Harry i Ron – przypomniała mu. Dobrze, Harry prawdopodobnie nie pojawi się przed rankiem, ale Ron zapewne to zrobi.

Severus uniósł głowę na tyle, by spojrzeć na nią, mrugając i próbując oczyścić umysł, zanim wymamrotał coś, co brzmiało na zdecydowanie nieuprzejme. Pocałował ją ponownie i niechętnie się z niej wyplątał.

Zagadką było, jak udało im się bez żadnych incydentów wejść po wąskich schodach. Żadne z nich nie było w stanie zwracać uwagi na to, dokąd idą, dlatego potykali się i ledwo łapali równowagę na ścianach, próbując zdzierać z siebie ubrania na długo przed dotarciem do sypialni. Nie wiedziała, co stało się z jego koszulą, ale nie miał jej na sobie, gdy opadł na łóżko, pociągając ją za sobą. Ponownie wsunął język do jej ust, podczas gdy ona próbowała wyswobodzić się z bluzki. Przesunęła dłońmi po jego klatce piersiowej, szczypiąc sutek i wyciągając z niego ostry jęk, który zamienił się w głośny pomruk przyjemności.

Hermiona usiadła, by niecierpliwie zrzucić bluzkę z ramion i zadrżała czując, jak jego erekcja odcina się w spodniach. Przesunęła się, żeby usiąść na nim okrakiem i bezwstydnie otarła się o niego biodrami. Mężczyzna jęknął i szarpnął biodrami przyciskając się do niej, a wynikające z tego tarcie było cudownie wyczuwalne nawet przez ubrania. Przygryzając wargę, by powstrzymać jęk, prawie wiła się na jego kolanach, gdy usiadł oddychając ciężko i szarpnął za zapięcie jej stanika, który niecierpliwie odciągnęła i rzuciła gdzieś przez ramię.

Na wpół oszołomiona połączeniem pożądania i szampana, ujęła swoje piersi w dłonie, wyciągając z niego kolejny pomruk. Spuścił głowę, pocałował bliznę na jej klatce piersiowej i przejechał po niej językiem, po czym wtulił się w dekolt, przesuwając się niżej i chwycił jeden z nabrzmiałych sutków między zęby, przygryzając bardzo delikatnie, ale na tyle mocno, by mogła to poczuć. Jęcząc, ponownie otarła się o jego erekcję i usłyszała, jak mruknął jeszcze raz, zanim jego ręce wbiły się w jej biodra, bez słowa zachęcając do dalszych ruchów, podczas gdy on zaczął lizać i ssać.

Następne kilka minut było trochę zamglone, gdy niemal desperacko zdzierali z siebie pozostałe ubrania, dysząc, drżąc i napierając na siebie nawzajem. Była prawie pewna, że ​​oderwała guzik od jego spodni, a on lekko otarł jej skórę, ściągając majtki, ale to naprawdę nie miało znaczenia. Gdyby znała sposób na bezróżdżkowe zdejmowanie ubrań zrobiłaby to, chociaż wątpliwe, czy potrafiłaby wystarczająco się skoncentrować na jakiejkolwiek magii. W końcu przetoczył się na górę, przygniatając ją swoim ciężarem i spojrzał na nią z takim ogniem w oczach, że zaparło jej dech w piersiach.

Zapomniała o wszelkim zawstydzeniu, gdy sięgnęła, by odgarnąć mu włosy z twarzy i popatrzyła w czarne oczy; nigdy nie pragnęła go tak bardzo, nigdy nie pragnęła niczego tak rozpaczliwie i tęskniła za nim bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. 

Zerżnij mnie, Severusie – wydyszała, wyginając plecy i unosząc biodra niemal błagalnie. – Potrzebuję cię. Proszę, proszę…

Zadrżał, a intensywność emocji w jego oczach wzrosła, zanim zrobił to, o co poprosiła – wszedł w nią jednym potężnym pchnięciem, wystarczająco mocnym, by wstrząsnąć jej ciałem i krzyknęła, gdy stare sprężyny łóżka głośno zaprotestowały; potem zaczął się ruszać. To było mocne i szybkie, prawie brutalne, ostrzejsze niż kiedykolwiek. Czuła się tak niesamowicie dobrze, gdy znowu jęknęła, próbując dopasować się do jego rytmu.

Nie wykrzyczała jego imienia, kiedy osiągała szczyt, ale tylko dlatego, że nie potrafiła ułożyć sylab; zamiast tego po prostu krzyknęła z niemej przyjemności, przeciągając paznokciami wzdłuż jego pleców i niekontrolowanie szarpiąc ciałem, gdy wszedł w nią po raz ostatni. Dysząc i trzęsąc się zamrugała, gdy powoli odzyskiwała zdolność ostrego widzenia i zadrżała na widok spojrzenia w jego oczach; najwyraźniej jeszcze z nią nie skończył.

Pochylając się, Severus pocałował ją krótko i ugryzł delikatnie w szyję, po czym stoczył się z niej, wciąż twardy. Przyciągnął ją do siebie, ponownie całując, po czym jeszcze raz zachęcił by usiadła na nim okrakiem. Zrozumiawszy o co chodzi, zdołała nieco odzyskać oddech. Otarła się o niego biodrami i oboje zadrżeli czując tarcie, które bez żadnego dzielącego ich ubrania było niemal bolesne. Hermiona w końcu usiadła, sięgając między nogi Severusa i obejmując jego gładką długość.

Nie była wcześniej na górze; oboje byli zawsze zbyt zajęci sobą, aby poświęcić dużo czasu na eksperymentowanie. Chwilę zajęło znalezienie odpowiedniego kąta, gdy ostrożnie go naprowadzała, aż mogła cofnąć rękę i opaść na niego. Ostatnie ślady orgazmu zniknęły, a jej umysł nieco się rozjaśnił, gdy zaczęła się poruszać, początkowo powoli, rozpracowując które ruchy były przyjemne dla niej, a na które on najlepiej reagował. W tej pozycji penetracja była głębsza i bardziej intensywna. Jego dłonie przesunęły się w górę jej ud, aż do bioder, a nacisk jego palców subtelnie pomógł wprowadzić ją w rytm.

Stopniowo nabierając wprawy, zaczęła energicznie się poruszać, pozwalając swojej głowie opaść na chwilę do tyłu i jęcząc, gdy przyjemność znów zaczęła narastać. Poruszając się pod nią, Severus wbił na chwilę palce w jej biodra, po czym zwolnił uścisk, gładząc dłońmi ramiona, aż w końcu złączył swoje palce z jej, ściskając delikatnie, gdy poruszały się razem. Hermiona spojrzała na niego, na szczupłą, żylastą siłę jego ciała rozciągającego się pod nią. Czuła, jak jego biodra unoszą się i opadają, dopasowując się do ustalonego przez nią rytmu; zacisnęła konkretnie mięśnie wewnątrz siebie i obserwowała, jak reaguje. Poczucie władzy, kontrola nad tym człowiekiem, choć jedynie przez chwilę, przyprawiały o zawrót głowy. A sądząc po wyrazie jego oczu, kiedy je otworzył i spojrzał na nią, lubił oddawać jej kontrolę, nawet jeśli tylko na krótko.

Zgiął kolana i podniósł nogi, aby dodać trochę wsparcia od tyłu. Jego oczy wbijały się w jej z niesamowitą intensywnością, gdy znalazła odpowiedni kąt i poczuła, jak ociera się o coś, co wydawało się zakończeniem każdego nerwu w jej ciele. Wzmacniając uścisk na jego dłoniach, jakby dla podparcia, zadrżała, na krawędzi, gdy ponownie się w nią wbił. 

– Severusie… – jęknęła, poruszając się na nim, zanim jej biodra drgnęły i porwały ją pierwsze wstrząsy orgazmu. Krzyknęła, odrzucając głowę do tyłu. Zagłębiona w swojej przyjemności, usłyszała jego głos, gdy wykrzyknął jej imię w odpowiedzi. Męskie dłonie zacisnęły się na jej, gdy w końcu doszedł, wyrzucając biodra do przodu.

Mrugając oczami w celu usunięcia kropel potu, Hermiona powoli pochyliła się do przodu i opadła na jego klatkę piersiową, nie mogąc nawet myśleć o tym, by się poruszyć i zbyt zadyszana, by go pocałować. Czuła, jak żebra unoszą się i opadają pod nią, gdy dyszał, a członek robił się coraz bardziej miękki. Puścił jej ręce i niezbyt starannie objął ją ramieniem. Oparła głowę na jego ramieniu i zamykając oczy, odetchnęła drżąco. 

– …O mój Boże

– Tak – zgodził się niepewnie, a jego ciężki oddech zamarł przez chwilę w nieokreślonej próbie śmiechu. – Rzeczywiście, o mój Boże.

– Mam się przesunąć?

– Nie.

Przez chwilę leżeli spokojnie, odzyskując oddech i uspokajając się. Delikatnie pogładził dłonią jej kręgosłup, lekko przesuwając palcami po łuku biodra. Jego dotyk nie był już seksualny.

– Przepraszam, jeśli dałem się ponieść emocjom.

Roześmiała się i musnęła nosem jego szyję, smakując sól na jego skórze. 

– Oboje się daliśmy. Naprawdę nie zrobiłeś mi krzywdy; tego właśnie chciałam. I było fantastycznie.

Teraz, kiedy mogła jasno myśleć, poczuła lekki ból, ale nic mocnego czy dokuczliwego. I tak było warto. W końcu niechętnie sturlała się z niego i oboje powoli się przesunęli, by usiąść twarzami do siebie. Wciąż obserwował ją z zadziwiającym zainteresowaniem. 

– Co?

Przymykając oczy, Severus odwrócił wzrok. 

– Próbowałem wymyślić coś, co mógłbym ci podarować jako prezent urodzinowy – powiedział wolno, brzmiąc raczej niepewnie.

Zadowolona odgarnęła włosy z twarzy, uśmiechając się lekko. 

– Nie musisz mi nic dawać.

– Wiem o tym – odparł jej cierpko z krótkim przebłyskiem swojej zwykłej niecierpliwości, łagodząc ją nieco znajomym krzywym półuśmiechem, zanim się zawahał. – Problem polega na tym – powiedział powoli, odwracając od niej wzrok – że nie mam zbyt wiele do zaoferowania… nie, nie przerywaj mi – warknął, spoglądając na nią przez ułamek sekundy zanim znów odwrócił wzrok. Nie widziała wcześniej w jego oczach takiego spojrzenia; częściowo pustka Oklumencji, która ostatnio była dość rzadka, a częściowo coś, czego nie potrafiła zidentyfikować.

Wydawało się, że stracił wątek. Zawahał się i zmarszczył lekko brwi, po czym westchnął niecierpliwie i spróbował ponownie. 

– Nie wiem, co się wydarzy. Powiedziałem już, że nie wiem, co będziemy robić dalej, ani co zaplanował Dumbledore, ani co robi Zakon… – Znowu przerwał, wyraźnie starając się znaleźć właściwe słowa; nigdy nie widziała go tak niezdolnego do wyrażenia swoich myśli i obserwowała jego twarz z rosnącym niepokojem.

Oblizując usta, Severus odezwał się ponownie; unikał teraz kontaktu wzrokowego, a jego głos był bardzo cichy . 

– Mówiłem ci kiedyś, że nie jestem pewien, jakie obietnice będę w stanie złożyć… – Zawahał się, a Hermiona zdała sobie sprawę, że na ten dziwny wyraz twarzy przynajmniej częściowo składało się zdenerwowanie; rzeczywiście wyglądał na przestraszonego. Po chwili potrząsnął głową ze sfrustrowanym dźwiękiem z powodu niezdolności do powiedzenia tego, co próbował przekazać. – Cholera – wyszeptał tak cicho, że ledwo go usłyszała, na tyle cicho, by wiedziała, że ​​jest to skierowane do niego, a nie do niej. Podniósł gwałtownie głowę i spojrzał na nią; zbladł, a w oczach nadal miał w ten dziwny wyraz. Wziął głęboki oddech, zawahał się raz jeszcze, po czym wyrzucił nagle: 

– Wyjdź za mnie.

 

Co? 

Tysiąc myśli zaczęło kłębić się w jej głowie naraz. Głównie szok, ponieważ zupełnie się tego nie spodziewała. Zastanawiała się, dlaczego spytał teraz, dlaczego w ogóle pytał, co to oznaczało dla nich dwojga; próbowała rozwikłać, co to może jej zdradzić na temat jego uczuć i zastanawiając się krótko, co inni ludzie mogliby pomyśleć lub powiedzieć, gdyby wiedzieli. Całkowicie irracjonalna część dziewczyny przypominała dość gwałtownie, że jest jej nauczycielem. Odtworzyła jego słowa w głowie, próbując odszukać jakiś sens w dość beznamiętnym tonie głosu; jego oczy wyglądały na niepewne, ale reszta wyrazu twarzy sprawiała wrażenie tak kamiennej i nieczytelnej jak zawsze. Próbowała uporządkować własne, beznadziejnie poplątane uczucia do tego mężczyzny.

Większość jej mózgu była zajęta chaosem tych wszystkich naraz pomieszanych ze sobą myśli. Mały zakątek umysłu, obszar instynktownego szybkiego myślenia, którego słuchać nauczył ją sam Severus ignorował wszystko, co przechodziło jej teraz przez głowę. Pogrążona w mentalnej panice, usłyszała swój własny głos mówiący wyraźnie i spokojnie: 

– Tak.

Hermiona była prawdopodobnie prawie tak samo zaskoczona swoją odpowiedzią jak on. Powoli podniosła głowę i na niego spojrzała. Gorączkowe myśli ustały w chwili, gdy przemówiła, a jej umysł nagle ucichł, gdy obserwowała zmianę wyrazu jego twarzy. Oczy i źrenice Severusa rozszerzyły się, a twarz straciła jeszcze kilka odcieni; najwyraźniej bardzo go zszokowała. Mogła przejrzeć jego wątłe tarcze i patrząc w czarne oczy zrozumiała, jakie przerażenie towarzyszyło mu zanim zadał pytanie. Z perspektywy czasu, prawdopodobnie wyjaśniało to częściowo jego wcześniejszy niezwykły zapał.

Patrzył na nią niepewnie, a na jego twarzy pojawił się wyraz udręczonego zmieszania. Mogła dostrzec cień chłopca, którym niegdyś był. Nigdy nie wyglądał na tak bezbronnego. Odchrząkując, żeby usunąć nagłą gulę w gardle, uśmiechnęła się do niego drżąco i powtórzyła: 

– Tak.

Przełknął. 

– Tak? – powtórzył niepewnie, jakby nie był pewien, czy dobrze ją usłyszał.

Zamrugała, próbując powstrzymać łzy, uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na jego. 

– Oczywiście, że tak, do cholery. 

Nadal wyglądał raczej na zagubionego. Hermiona potrząsnęła głową. 

– Ty głupi człowieku, naprawdę myślałeś, że odmówię?

Patrząc jej w oczy, skinął głową bez słowa, a przez jego spojrzenie przemknęły cienie dawnego bólu . 

– Więc dlaczego w ogóle pytałeś?

– Ja…. – Nie patrzył na nią teraz, ale splótł palce z jej i mogła poczuć lekkie drżenie jego ręki. – Ja nie…. – Znowu przełknął ślinę. – Nie chcę tego stracić. Nie wiem, co się stanie, ale… – urwał bezradnie, trzęsąc się i wciąż unikając jej wzroku.

Wyciągając wolną rękę, Hermiona delikatnie dotknęła jego twarzy. Jej własne myśli uspokoiły się; nigdy w życiu nie była niczego tak pewna, nie od dnia, w którym profesor McGonagall przybyła do jej domu i wyjaśniła jej oraz rodzicom, że jest czarownicą. Doświadczała teraz tego samego uczucia – że coś układa się na swoim miejscu z niemal słyszalnym kliknięciem, a świat nagle nabiera o wiele więcej sensu. Ściskając lekko jego szczękę, odwróciła mu głowę tak, by na nią spojrzał. Zupełny brak wyrazu na jego twarzy zdradził jej wszystko, co musiała wiedzieć.

– Tak, Severusie – powiedziała cicho. – Tak. Cokolwiek się stanie pod koniec wojny, jeśli to przeżyjemy, tak, wyjdę za ciebie. – Spojrzała mu w oczy i powiedziała cicho: – Kocham cię.

To go prawie złamało. Zobaczyła, że ​​jej słowa uderzyły z dużo większą siłą, niż powinny. Jego dłoń zacisnęła się na jej i chcąc ukryć wyraz twarzy odwrócił głowę, lekko ją pochylając, tak że włosy opadły mu do przodu. Kilka kolejnych elementów układanki, którą był Severus Snape, znalazło się na swoim miejscu i przez chwilę Hermiona poczuła całkowicie irracjonalną falę morderczej wściekłości skierowanej w stronę wszystkich tych, którzy skrzywdzili i zniszczyli tego mężczyznę do takiego stopnia, że ​​tak mało o sobie myślał. Odpychając tę myśl, wsunęła palce w czarne włosy, odwracając jego głowę tak, aby spojrzał na ich połączone dłonie. Delikatnie przesunęła kciukiem po kościstych knykciach.

Usłyszała, jak bierze głęboki wdech i powiedziała cicho: 

– Nigdy nie waż się mnie pytać, czy jestem pewna, bo cię spoliczkuję. Gdybym nie była, nie odpowiedziałabym ci. Gdybym potrzebowała czasu na zastanowienie, powiedziałabym o tym. Mówiłam ci, Severusie, to nie jest gra.

Próbował się uśmiechnąć; biorąc pod uwagę stan, w jakim się znajdował, nie była to bardzo udana próba i wyglądała bardziej jak grymas. 

– Właściwie to nie to chciałem powiedzieć – odparł lekko ochrypłym głosem, podnosząc głowę i patrząc za nią. – Accio.

Wyciągając wolną rękę, złapał to, co przywołał i usiadł, delikatnie rozplątując ich dłonie, by spojrzeć na to co okazało się workiem, który zabrał ze swojego skarbca u Gringotta, zdawałoby się wieki temu. Hermiona obserwowała, jak przekopuje zawartość; wyraz jego twarzy wciąż był niemożliwy do odczytania, ale wyraźnie drżał i nie był teraz do końca sobą. To zrozumiałe, sama czuła się trochę roztrzęsiona. W końcu wyciągnął małe kwadratowe pudełeczko o dość charakterystycznym kształcie i podał jej w milczeniu, niedbale rzucając worek na podłogę. Wpatrywała się w nie przez chwilę, zanim sięgnęła, by je od niego wziąć. Jak długo to planował? Po cichu otworzyła pudełko i spojrzała na znajdujący się w środku pierścionek.

Złoto, oczywiście stare, posiadało głębię koloru widoczną tylko w bardzo wiekowej biżuterii. Pierścionek wysadzany był trzema kamieniami – dwoma małymi brylantami po obu stronach tego, co początkowo uznała za kawałek onyksu, ale co po bliższym przyjrzeniu okazało się być bardzo ciemnym, czerwonym kamieniem, którego nie do końca rozpoznała; był zbyt ciemny jak na rubin. Tak czy inaczej, był absolutnie idealny i niósł w sobie coś z tego samego błyszczącego czarnego ognia co jego oczy. Pierścień jako całość był piękny.

Musiała ciężko przełknąć ślinę, szybko mrugając, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Nie będę płakać, powiedziała sobie surowo; Severus był wyraźnie niespokojny i prawdopodobnie wpadłby w panikę, gdyby teraz się przed nim rozkleiła. Odchrząkując, zdołała wydusić: 

– Jest śliczny. – Przesunęła palcem po błyszczących klejnotach. – Co to za kamień? – Zabrzmiała bezmyślnie głupio, ale nie miała pojęcia, co powinno się powiedzieć w takiej chwili, a szczerze mówiąc, cudem był fakt, że w ogóle mogła cokolwiek wyartykułować.

– Granat – odparł ochryple, wciąż wyraźnie próbując odzyskać kontrolę.

– Twój szczęśliwy kamień – przypomniała sobie, a on skinął nerwowo głową. Hermiona spojrzała z powrotem na pierścionek, uśmiechając się lekko; granat może nie był wyjątkowo modny ani cenny, ale wcale jej to nie obchodziło. Był piękny; co więcej, jeśli dobrze pamiętała, granat symbolizował stałość, co czyniło go idealną reprezentacją samego Severusa. 

– Wygląda na bardzo stary.

– Jest – zgodził się cicho, brzmiąc już trochę lepiej; przyziemna rozmowa najwyraźniej pomagała mu wziąć się w garść – Ale nie wiem, ile ma lat.

– To pamiątka rodzinna, prawda? Dlatego był w twoim skarbcu… – Spojrzała na niego, a on skinął głową.

– Niewiele zostało do odziedziczenia. Już ci to mówiłem. Większość tego, co było, sprzedałem. Ale zatrzymałem kilka lepszych okazów… Teraz nie wiem dlaczego, ale… cieszę się, że to zrobiłem – dodał w pewnym pośpiechu, a ona uśmiechnęła się, ponownie powstrzymując łzy.

– Ja też. Jest piękny. – Desperacko próbując zachować lekki ton, podała mu pudełko. – To co, zamierzasz założyć mi go na palec?

Severus nie odpowiedział. Wyjął pierścionek z pudełka i wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, zanim sięgnął po jej lewą rękę, przesunął kciukiem po kostkach i ostrożnie wsunął pierścionek na palec serdeczny. Metal rozgrzał się w jego dłoni i łatwo ułożył na swoim miejscu; pasował idealnie, jakby został dla niej stworzony, chociaż była pewna, że ​​żadne z nich nie zmieniło jego rozmiaru. Poświęcając chwilę, by spojrzeć na błyszczące czerwono-czarno-białe klejnoty na tle złota, Hermiona uśmiechnęła się, po czym odwróciła do swojego ukochanego- teraz narzeczonego. Jego ciemne oczy wciąż pozostawały trudne do odczytania, ale w spojrzeniu było coś niemal przestraszonego, czego podejrzewała, że ​​nigdy nie zrozumie. Delikatnie dotykając jego policzka, pochyliła się i pocałowała go, próbując zapewnić, że powiedziała mu prawdę.

Gdy się cofnęła, wciąż miał zamknięte oczy; otworzył je powoli i spojrzał na nią, szukając jej spojrzenia. Na jego twarzy pojawiła się odrobina ciepła, a w kąciku ust zadrgał delikatny ślad kruchego i niepewnego uśmiechu, zanim pochylił się i złożył pocałunek na jej ustach. Przysunęła się chcąc być tak blisko jak tylko mogła i znów zaczęli się kochać.

 

Po tym jak Hermiona zasnęła, Severus bardzo ostrożnie wyszedł z łóżka i wkradł się do łazienki tak cicho, jak tylko potrafił, z ulgą, że najwyraźniej żaden z chłopców jeszcze nie wrócił; absolutnie nie miał w tej chwili nastroju do zajmowania się którymkolwiek z nich. Ostrożnie zamknął za sobą drzwi, usiadł, opierając się o nie i zaczął się trząść; kiedy jego gardło, klatka piersiowa i żołądek zacisnęły się, zamknął oczy i przestał walczyć, pozwalając, by ogarnął go atak paniki.

Gdy atak ustąpił, mężczyzna uniósł drżące powieki i wziął głęboki oddech, wstrzymując go przez chwilę przed wydechem, powoli odzyskując równy rytm medytacji i znów się uspokajając. Nigdy w całym swoim życiu nie był tak przerażony. Po raz pierwszy od czasu, gdy był nastolatkiem odezwał się bez zastanowienia i ani przez chwilę nie zamierzał się oświadczyć.

Przełykając żółć, kiedy nudności zaczęły ustępować, Severus potrząsnął głową, krzywiąc się lekko. Nie chciał tego zrobić. Początkowo jego chybotliwy jak diabli „plan” zakładał próbę mobilizacji i rzeczywiście powiedzenia czegoś konkretnego na temat swoich uczuć, ponieważ wiedział, że jeśli nie wykaże jakiegoś poświęcenia, wkrótce może ją stracić; Hermiona nie była głupia i nie zamierzała wiecznie czekać, żeby zobaczyć co się wydarzy. Pod tym względem była do niego podobna, lubiła wiedzieć, czego się spodziewać i co się dzieje. Chociaż do tej pory wykazywała się anielską cierpliwością, miał świadomość, że nie potrwa to długo.

Spędził cały dzień, próbując przećwiczyć to w myślach, starając się znaleźć właściwe słowa, by wyjaśnić, co dla niego znaczyła i przy okazji nie czując się jak kompletny kretyn czy jąkający, rumieniący się uczniak. Nie był w stanie niczego wymyślić i ostatecznie nerwowo zdecydował się po prostu improwizować, mając nadzieję, że uczciwość okaże się dobrym rozwiązaniem tylko po to, by napotkać problem, którego nie przewidział. Wiedział, że trudno będzie mu wyrazić myśli, ale kiedy próbował mówić, poczuł w swoim umyśle psychologiczną blokadę i zaczął panikować, przerażony, gdy zdał sobie sprawę, że fizycznie nie da rady się wysłowić.

Zamykając ponownie oczy, oparł się o drzwi łazienki, drżąc – nie było wystarczająco ciepło, żeby siedzieć nago na kafelkach, ale czuł się jeszcze zbyt roztrzęsiony, by wstać. Niech piekło pochłonie jego głupią, porytą bliznami psychikę. Dlaczego tak cholernie trudno było mu powiedzieć, jak się czuł? Mógł przypomnieć sobie słowa- kocham cię, Hermiono- ale nie potrafił ich wypowiedzieć na głos, nawet teraz, gdy siedział tutaj sam. Może nie była to wielka niespodzianka, biorąc pod uwagę, stopień jego uczuciowego popaprania i to, jak wypaczone było jego życie, ale cholera, zasługiwała na coś lepszego niż znoszenie jego całkowitego emocjonalnego upośledzenia. Walcząc, by wydobyć z siebie słowa zdał sobie sprawę, że to nie zadziała i w desperacji wyrzucił z siebie pierwszą rzecz, o której pomyślał, że mogłaby zobrazować to samo uczucie.

Jednak nie było to zupełnie niespodziewane. Severus zawsze planował ją zapytać… w końcu. Tylko nie teraz. Wyjął pierścionek ze swojego skarbca tylko dlatego, że nie miał pojęcia, kiedy będzie mógł się do niego dostać, a także upewnić się, że wygląda tak jak go zapamiętał i sprawdzić, czy chce go wykorzystać, czy też wolałby znaleźć inny. Nie zaplanował niczego konkretnego, ale z pewnością zamierzał poczekać z pytaniem do zakończenia wojny i ogólnie rozważał wstrzymanie się do czasu, aż skończy szkołę.

W głębi duszy postanowił poślubić ją jakiś czas temu, zanim zaczęli razem sypiać, chociaż w gruncie rzeczy nie potrafił stwierdzić dlaczego. Głównie ze względu na poczucie, że tego się od niego oczekuje. Głęboko w nosie miał małżeństwo jako instytucję, ale był to sposób na zademonstrowanie trwałości relacji i pokazania wszystkim, że traktował ją poważnie; niejasno czuł, że w jakiś sposób czyni to związek bardziej zasadnym. Gdyby to zależało od niego byłby całkowicie szczęśliwy nigdy, przenigdy nikomu o tym nie mówić, bo to niczyja sprawa, ale prędzej czy później będą musieli przyznać się co najmniej kilku osobom.

Było jednak cholernie dużo do załatwienia. Nigdy nie był dobry w myśleniu o przyszłości- głównie dlatego, że nigdy nie wierzył, że takową ma- i nie był do końca pewien, co chciałby w niej zobaczyć. W pewnym momencie będą zmuszeni odbyć budzącą grozę rozmowę „czy chcesz mieć dzieci”, która naprawdę nie będzie zabawna. Musi także porozmawiać z Grangerami; jakoś wątpił, by dwoje mugolskich dentystów z przyjemnością dowiedziało się, że nauczyciel ich córki oświadczył się jej, zwłaszcza że wiedzieli, iż był śmierciożercą i przypuszczalnie mieli chociaż mgliste pojęcie, co się z tym wiąże.

I wciąż pozostawało tak wiele rzeczy, których Hermiona o nim nie wiedziała. Powiedział jej, co mógł- a dokładniej, przestał się tak zawzięcie ukrywać i pozwolił jej odkryć kilka kwestii- a dzięki Dumbledore’owi przynajmniej wiedziała coś o całej sprawie z Lily. Z pewnością jednak nie znała całej historii, która się za tym kryła, nie wiedziała o przepowiedni, jego rodzicach, ani… o czymkolwiek innym. Co za pieprzony bałagan.

A jednak klamka zapadła; zadał pytanie i nie mógł tego cofnąć. I ku jego całkowitemu szokowi, ona powiedziała tak. Otwierając oczy, Severus wpatrywał się w umywalkę, powoli kręcąc głową, myśląc o ostatnich kilku godzinach. Kiedy to powiedział, Hermiona wyglądała na kompletnie oszołomioną- nic dziwnego, ponieważ on sam też się tego nie spodziewał- ale zawahała się ledwie przez sekundę, zanim odpowiedziała. Gdyby to zaplanował, wątpił, by tego oczekiwał. Najlepsze, na co mógł liczyć, to „może”; gdyby poprosiła o czas na zastanowienie, miałoby to sens. Nie obwiniałby jej ani nie byłby zaskoczony, gdyby po prostu powiedziała nie. Ale „tak”? Dlaczego powiedziała „tak”? Znowu potrząsnął głową, całkiem zdezorientowany. Była bardzo mądrą dziewczyną, musiała zdawać sobie sprawę, że wciąż niewiele o nim wie, a on nie zdołał powiedzieć jej nic o swoich uczuciach. Ale zgodziła się, tak czy inaczej, a on, zagubiony czy nie, wierzył, iż przynajmniej wydawało jej się, że ​​wie co robi.

I powiedziała, że ​​go kocha. W tym momencie prawie zaczął płakać, a teraz piekły go oczy, gdy przypomniał sobie jej głos wypowiadający te słowa. Nigdy wcześniej tego nie słyszał. Nikt mu tego nigdy nie powiedział. To musiało być zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, tak jak wszystkie inne dobre rzeczy w jego życiu, chociaż starał się nie być takim pesymistą. Hermiona nie należała do osób lubiących gierki, a jej inteligencja rekompensowała brak doświadczenia; nie powiedziałaby tego, gdyby nie była pewna, że to prawda. Wciąż nie rozumiał dlaczego, ale wierzył jej, nawet jeśli część niego była przekonana, że ​​dziewczyna popełnia straszliwy błąd.

Severus uświadomił sobie, że boli go szczęka; przez chwilę czuł się zdezorientowany, aż zdał sobie sprawę, że uśmiecha się tak szeroko, że bolą go policzki. Tłumiąc parsknięcie, wstał chwiejnie i przyjrzał się swojemu nieco zakłopotanemu odbiciu w lustrze nad umywalką; w wyrazie twarzy przebijał ślad konkretnego skonfundowania, ale wcześniejsza panika ustąpiła miejsca temu cholernie głupiemu uśmiechowi, przez który wyglądał jak idiota i który nie służył jego i tak już kiepskiemu wyglądowi. Pomyłka czy nie, powiedziała tak, a on zrobi absolutnie wszystko co w jego mocy, aby upewnić się, że nie będzie żałować tej decyzji, ponieważ nie miał zamiaru pozwolić jej odejść bez walki.

Chlapiąc zimną wodę na twarz, starał się zebrać w sobie, trochę się odprężając. W tym momencie ledwo ogarniał, co się dzieje, chociaż prawdę mówiąc czuł się tak od miesięcy; był przyzwyczajony do całkowitego oszołomienia i lekkiego przerażenia. W tej chwili to nie miało znaczenia. Z powodu ataków paniki, zamartwiania się i ogółem nadmiarowego seksu był wyczerpany. Czas wrócić do łóżka, przytulić się do swojej narzeczonej – przestań się szczerzyć, do cholery – i trochę przespać, jeśli da radę.

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLIGoniąc Słońce – Rozdział XLIII >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Seyli, rozdział przetłumaczony świetnie!

    Tylko mam jeden problem, ale z opowiadaniem samym w sobie, nie z tłumaczeniem – czy tylko dla mnie robi się zbyt cukierkowe?
    Te całe oświadczyny, w ogóle wszystko. Nawet Ron i Harry jakoś zbyt szybko to wszystko zaakceptowali i nie mają problemu, tylko o tym żartują.
    Nie wierzę, że Sev by tak bezmyślnie palnął o oświadczynach – jezu, ten człowiek szpiegował u Voldzia, na pewno posiadał lepszą samokontrolę, a tutaj wyszedł jak jakiś zauroczony 14 latek po dwóch tygodniach związku XD
    Nie wiem, tłumaczysz świetnie, ale sam fick coraz mniej mi się podoba z każdym rozdziałem. Niestety, bo pierwsze rozdziały były świetne.

    1. Zdecydowanie klimat tego ficka zmienia się od momentu kiedy lądują w mieszkaniu Severusa. Nie ukrywam, mi również bardziej odpowiadała atmosfera tej pierwszej części. Może nie powiedziałabym, że jest cukierkowe, ale rys charakterologiczny niektórych bohaterów idzie w dziwną stronę, która krąży niebezpiecznie blisko moich, że tak się wyrażę, pet peeves. Dotyczy to zarówno naszej głównej parry jak i Harry’ego z Ronem ;). Moment z oświadczynami to było dla mnie jedno wielkie WTF, ale niech się dzieje wola autorki😂.
      Dziękuję za miłe słowa! Mam nadzieję, że kolejne rozdziały zmażą to nienajlepsze wrażenie.

  2. Jestem bardzo zawiedziona tym w jakim kierunku idzie ten fick, pierwsze 30 rozdziałów było mocno w moim stylu i miałam nadzieję na coś podobnego do samego końca… Samo tłumaczenie jest bardzo dobre i cieszę się ze znalazł się ktoś kto doprowadzi całą historie do końca. Niemniej jednak liczyłam na o wiele więcej od autorki.

Dodaj komentarz