Goniąc Słońce – Rozdział XLIII

Goniąc Słońce XLIII

Nie śpię dzisiejszej nocy
Być może nigdy nie zasnę
Nadeszły grzechy przeszłości
Spójrz, jak wspólnie usiadły

– Chris Rea, And You, My Love

 

Następnego ranka, kiedy Ron i Harry zeszli na dół Hermiona robiła śniadanie, nucąc pod nosem. Obaj wyglądali dość kiepsko, ale ku jej zaskoczeniu, ich ubrania były względnie nienaruszone. 

– Dziwię się, że obaj jeszcze żyjecie – przywitała ich radośnie.

– Tata przytrzymał mamę, żebym mógł uciec – wyjaśnił Ron z uśmiechem – i Harry wrócił tutaj bezpośrednio z miejsca, do którego się udał. Myślę, że dopóki nie otrzymamy głowy Sam-Wiesz-Kogo na znak pokoju, nie będziemy mogli bezpiecznie wrócić do domu. I jestem prawie pewien, że Gin ukryła się u Billa i Fleur.

Tak chyba jest najlepiej – zgodziła się sucho Hermiona, po czym odwróciła się i uśmiechnęła słodko do Harry’ego. – Miło spędziłeś czas? – zapytała niewinnie.

Poczerwieniał, ale poradził sobie zaskakująco dobrze i zripostował: 

– Powiedziałbym, że mniej więcej tak miło jak ty. Znaleźliśmy koszulę Snape’a w połowie schodów – cóż, przynajmniej to, co z niej zostało – i twój stanik był na półpiętrze.

– Och, zatem to się z nim stało odpowiedziała uprzejmie, odrzucając od siebie wszelkie zażenowanie, chociaż była całkiem pewna, że ​​ani ona, ani Severus nie pamiętali wczoraj, żeby zamknąć drzwi do sypialni i dlatego ktokolwiek to zrobił, prawdopodobnie widział więcej niż powinien. 

– Poza tym Snape gwiżdże do siebie pod prysznicem – dodał Ron. – Koszmarnie.

Prawdopodobnie racja, przyznała Hermiona. Severus miał ogromny talent muzyczny, grał na pianinie jak profesjonalista, a jego śpiew był absolutnie niewiarygodny, ale był jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała, który potrafił gwizdać tak fałszywie, że aż uszy więdły.

– Więc co się stało? – zapytał Ron, gdy zaczął robić wszystkim herbatę. – Upadł na kolana i wyznał dozgonną miłość, czy coś w tym stylu? Ponieważ ty też dzisiaj wyglądasz na całkiem szczęśliwą.

Oparła się pokusie spojrzenia na lewą rękę. Severus nie prosił jej, by zachowała zaręczyny w tajemnicy, ale chciałaby na chwilę zostawić je dla siebie, zanim komukolwiek powie, przynajmniej dopóki nie przyzwyczai się do tego pomysłu. Nie stanowiło to problemu, gdyż Harry i Ron jako mężczyźni nigdy nie zauważyliby żadnej biżuterii, nie mówiąc już o tym, na którym palcu akurat była. Uśmiechnęła się. 

– Raczej nie. Mówimy o Severusie. Powiedziałam mu TO, ale jeszcze nie usłyszałam nic z powrotem.

– Co? Dlaczego nie?

O Boże. Wyglądało na to, że będą musieli przeprowadzić tę rozmowę. Przewracając oczami, Hermiona podała im tosty i wzięła herbatę. 

– Ron, kochasz mnie i Harry’ego, prawda?

– Co? – Brzmiał na zabawnie spanikowanego. – Co to ma wspólnego z czymkolwiek?

– Tak czy nie?

– Eee… cóż, ja… chyba tak… ale…

– Harry, kochasz Ginny, prawda? W każdym razie mam nadzieję, bo inaczej pani Weasley naprawdę cię zamorduje, jeśli bracia Gin nie dopadną cię pierwsi.

– Ja, yyy…

– To proste pytanie, Harry. Kochasz ją, prawda?

– Eee…

– Widzicie? – roześmiała się na cały pokój. – Mężczyźni nie są dobrzy w wypowiadaniu tego słowa. Ci, którzy nie wychowywali się w stabilnych rodzinach, są gorsi. Wszystko gra. Wiem co czuje, więc nie musi tego wypowiadać na głos.

Co więcej, przypomniała sobie zeszłą noc. Severus nie odezwał się ani słowem po tym, jak powiedziała mu, że jest pewna, ale jego dotyk, gdy znów się kochali był łagodniejszy i bardziej czuły niż kiedykolwiek, zwłaszcza w porównaniu z ich wcześniejszą niemal brutalną namiętnością. Gdy doszedł, w milczeniu ukrył twarz w jej szyi, trzęsąc się i prawie płacząc, a potem przycisnął się do niej, przytulając ją niemal zbyt mocno. Nigdy nie widziała go od tej strony. Zwykle to on najpierw zasypiał, ale miała pewność, że ​​tym razem nie zrobił tego przez długi czas po tym, jak ona zasnęła i nie spał, kiedy otworzyła oczy.

Tak, Hermiona była absolutnie pewna, że ​​ją kochał; w przeciwnym wypadku nie byłby tak przerażony.

Sam Severus zszedł na dół kilka minut później. Wyglądał na zmęczonego, co potwierdzało jej podejrzenie bezsennej nocy, ale mimo to robił wrażenie zrelaksowanego i spokojnego. Kiedy ją zobaczył zmarszczył lekko oczy w kącikach w drażniącej nucie uśmiechu. Mały dreszcz szczęścia u Hermiony na jego widok został prawie zrujnowany, gdy zauważyła siniaka na jego szyi i pospiesznie ukryła twarz w swoim kubku, by powstrzymać napad chichotu; nie pamiętała wczoraj żadnego kąsania.

Gdy usiedli do śniadania zastanawiała się leniwie, dlaczego nie uznał za stosowne ani go wyleczyć, ani ukryć; musiał go zobaczyć przy goleniu. Przynajmniej wszystkie ślady na jej skórze były tego ranka schowane pod ubraniem; miała widoczne ugryzienie na obojczyku, a jego palce zostawiły siniaki na biodrach. Była prawie pewna, że ​​zeszłej nocy rzeczywiście podrapała mu plecy i ramiona do krwi, chociaż nie powiedział ani słowa skargi. Mimo to zanotowała sobie w pamięci, żeby potem obciąć paznokcie, na wszelki wypadek.

 

Później, gdy wszyscy ponownie zabrali się do przeszukiwania książek pod kątem jakichkolwiek informacji, Hermiona pomyślała, że to wszystko wciąż nie wydawało się całkiem realne, chociaż nie była przekonana, czy ​​którekolwiek z nich aktualnie poświęcało temu więcej uwagi. Harry ewidentnie śnił na jawie, wpatrując się w dal radosnymi oczami; Ron starał się unikać patrzenia na kogokolwiek innego, najwyraźniej zaczynając czuć się trochę porzuconym; Severus z pewnością udawał, że coś robi, ale była przekonana, że ​​nawet nie wiedział na którą książkę patrzy. Jej własne myśli również nie skupiały się na lekturze.

Była zaręczona. To samo w sobie wielka sprawa. Mało tego, była zaręczona z profesorem Snape’em, co było po prostu dziwaczne. Chociaż tak naprawdę już o nim w ten sposób nie myślała; kiedy przypominała sobie mężczyznę, który uczył ją we wcześniejszych latach, wydawał się zupełnie inną osobą. Tak wiele z jego persony było czystą grą i nikt z nich nigdy nie zdał sobie sprawy, że pod zewnętrzną powłoką zimnej niechęci kryje się coś więcej. Odwróciła stronę, by dać sobie pretekst do rzucenia okiem na swój pierścionek. Wciąż próbowała przyzwyczaić się do tej myśli.

W dzisiejszych czasach osiemnaście lat to młody wiek na zaręczyny. Ale nie zawsze tak było – jej rodzice pobrali się, gdy matka miała zaledwie dziewiętnaście lat, a jeśli chodzi o czarodziejski świat, dopiero zaczęto odchodzić od zaręczyn w dzieciństwie. I tak naprawdę było to tylko słowo, sposób na sformalizowanie uczuć, o których już wiedziała. Chciała spędzić z nim resztę życia; nie miało znaczenia, jaka etykieta została na nich nałożona ani jakie pułapki się z tym wiązały. Nigdy nie była tą małą dziewczynką, która godzinami marzyła o swoim idealnym ślubie.

I oczywiście zależało to raczej od tego, czy oboje przeżyją wojnę. Co dawało jej kolejny powód, by zwracać uwagę na to co powinni robić, powiedziała sobie surowo, próbując z determinacją odciągnąć myśli od swojego mężczyzny, by skupić się na mniej przyjemnych sprawach.

Ron jakiś czas później przerwał ciszę zirytowanym sapnięciem. 

– Nie rozumiem. Dlaczego tak trudno zabić węża?

– Bo nie wiemy, gdzie ona jest – odpowiedział z rezerwą Severus. Fakt, że przegapił okazję do powiedzenia czegoś obraźliwego dość mocno wskazywał na to, że nie za bardzo słuchał.

– Jest wiele zaklęć, które zadziałają i zabiją ją z pewnej odległości. Teraz mamy ich listę – wyjaśniła Hermiona. – Te, które podkreśliłam, zniszczą również Horkruksa…

– Myślałem o tym – wtrącił Severus, wracając do rzeczywistości. – Horkruks związany z istotą żywą jest o wiele bardziej podatny na zniszczenia niż ten w nieożywionym obiekcie; nie istnieje niezależnie tylko powiązany jest z siłą życiową twórcy. Będzie znacznie łatwiejszy do unicestwienia. Wszystko, co może zabić Nagini, zniszczy Horkruksa wewnątrz niej. To nie musi być zaklęcie. Metoda zależy od tego, jak uda nam się ją zlokalizować.

Skinęła głową. 

– Dobrze wiedzieć. W każdym razie potrzebujemy sposobu, by upewnić się, że zaklęcie – czy cokolwiek – da radę ją znaleźć. Sami-Wiecie-Kto ukrył węża w bezpiecznym miejscu. Może się kamuflować w najróżniejszych lokalizacjach; nie wiemy gdzie, a więc trzeba wymyślić jak ominąć dosłownie wszystko.

– Cóż, jakie rodzaje magii mogą to zrobić? – spytał Harry, otrząsając się z własnych snów na jawie.

– Niewiele. Magii leczniczej nie można zablokować, ale wymaga ona kontaktu fizycznego, w każdym razie na ogół – dodał oschle Severus, w zamyśleniu zginając prawą rękę; Hermiona po raz pierwszy zauważyła, że ​​miedziana bransoletka była widoczna. Nosił ją teraz otwarcie na nadgarstku.

– I tak nie chcemy jej leczyć – zauważył Harry.

– Magia uzdrawiająca może być również użyta do odbierania życia, Harry – powiedziała mu łagodnie Hermiona. – Pamiętasz? Severus mówił nam, że było to pierwotne zastosowanie Klątwy Zabijającej. I to jest jeden z powodów, dla których nie można się przed nią obronić.

– Okej, ale teraz nie zadziała. Jakiej innej magii nie da się łatwo zablokować?

– Niektórych rodzajów magii krwi, ale podsycanie śmiertelnego zaklęcia własną krwią jest niewiarygodnie niebezpieczne, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z czymś tak mrocznym jak Horkruks. Jeszcze raz, nie jest łatwo wypuścić tego rodzaju zaklęcie na nieznany dystans.

– Czy możemy coś zrobić, żeby znaleźć węża? – zapytał Ron. – Wytropić ją? Może uda nam się zakraść tam, gdzie jest przetrzymywana i w ten sposób ją zabić. Albo po prostu spalić budynek Szatańską Pożogą, czy coś takiego.

– Nie – odparł Severus. – Po pierwsze, użycie takiej ilości Szatańskiej Pożogi miałoby niefortunne skutki dla psychiki osoby, która by tego spróbowała i prawdopodobnie zabiłoby ją, a w tym momencie zaklęcie wymknęłoby się spod kontroli i zniszczyło wszystko na swojej drodze. To nie jest zabawka. Po drugie, gdybyśmy mieli sposób na znalezienie Nagini, moglibyśmy użyć go, żeby ją zabić a nie po prostu zlokalizować. Zaklęcia namierzające i lokalizujące wymagają pewnego rodzaju skupienia. Najczęściej tropiciele używają magicznej sygnatury tego, kogo szukają, ale jeśli takie rozwiązanie jest niemożliwe, wówczas potrzeba żywej tkanki – krwi, skóry, włosów, czegoś w tym rodzaju. W przypadku Nagini potrzebna byłaby krew, jad lub łuski; wtedy moglibyśmy użyć taumaturgii, aby zakotwiczyć klątwę w tym połączeniu i zabić gada lub stworzyć coś fizycznego do zniszczenia, co dzięki takiemu powiązaniu uśmierciłoby także ją w chwili rozpadu.

– Tauma-co?

– Taumaturgia. To zaawansowana gałąź numerologii. Jej istotę stanowi stworzenie czegoś niewielkiego, a następnie wykorzystanie tej rzeczy, aby coś wydarzyło się na dużą skalę – na przykład „zabicie” próbki tkanki, aby spowodować śmierć pierwotnego źródła.

– Och, rozumiem – powiedział Harry. – Jak lalka voodoo?

– Właśnie tak.

– Sam-Wiesz-Kto pił jej truciznę w jakimś eliksirze, prawda? – zapytał Ron. – Czy kiedykolwiek byłeś w to zaangażowany?

Severus potrząsnął głową. 

– Nie. To było, zanim w pełni wrócił. Szczerze mówiąc jestem zdumiony, że nic co uwarzył Pettigrew go nie zabiło, ale nikt inny nie miał do niej dostępu.

– Nagini może i jest Horkruksem, ale wciąż pozostaje wężem – powiedział Harry po chwili namysłu. – Co się działo, kiedy zrzucała skórę?

– Naprawdę nie wiem, Potter. Biorąc pod uwagę jej znaczenie dla Czarnego Pana, nie wyobrażam sobie, żeby pozostawił byle gdzie choćby łuskę. Myślę, że upewniał się, że cała martwa skóra została zniszczona. Zresztą, z tego co wiem nie zrzucała skóry wcale; nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział, jak się łuszczy.

– Gdybyśmy wiedzieli, jakiego rodzaju wężem jest Nagini, czy moglibyśmy stworzyć powiązanie między podobnym gadem a nią? – zapytała Hermiona. Wiedziała już, że Severus nie znał jej gatunku, ale i tak warto było spróbować.

Mężczyzna lekko zmarszczył brwi. 

– Niezupełnie. Może istnieje jakiś sposób, ale myślę, że możliwe byłoby stworzenie tylko ogólnego zaklęcia, które zniszczyłoby każdego węża tego typu, co zaburzyłoby wiele ekosystemów i poważnie zakłóciło naturalną równowagę. Byłoby również niewiarygodnie złożone i skomplikowane, poważnie nadszarpnęło naszą moc i wymagałoby odkrycia jakim jest wężem, a następnie znalezienia sposobu na kradzież podobnego. Nawet z Wężoustym może się to okazać nieco trudne.

– Och, to jest głupie – powiedział Ron zniesmaczonym tonem. – Harry, stary, nie możesz po prostu wystawić głowy na zewnątrz i zawołać w języku węży, żeby się pojawiła?

– Ron, jakoś nie sądzę, żeby chciała mnie słuchać. Bazyliszek tego nie zrobił. To, że może mnie zrozumieć nie oznacza, że ​​będzie posłuszna. Ona należy do Sam-Wiesz-Kogo.

– Mowa wężów działa również na istoty i rzeczy, które tak naprawdę nie są wężami – powiedziała w zamyśleniu Hermiona. – Bazyliszek nie był prawdziwym wężem. Rzeźba na kranie, która otwierała drogę do Komnaty Tajemnic nie była nawet żywa. I to coś, czym Malfoy rzucił w ciebie w Klubie Pojedynków na drugim roku też nie było prawdziwe, ale jednak słuchało.

– Ta – powiedział kwaśno Harry, posyłając Severusowi zirytowane spojrzenie. – Szczęściarz ze mnie.

– Jeśli to jakaś pociecha, Potter, miałem nadzieję, że wąż rzuci się na Lockharta, kiedy ten będzie próbował go powstrzymać, zamiast obierać na cel ciebie.

– Rzucenie go przez salę nie wystarczyło? – zapytał Ron, uśmiechając się. – Chociaż to była prawdopodobnie jedyna fajna rzecz, jaką kiedykolwiek widzieliśmy w twoim wykonaniu.

Severus prychnął pogardliwie. 

– Próbowałem dać Dumbledore’owi do zrozumienia, że ten facet to oszust. Ktoś, kto był tak magicznie słaby, by zostać przerzuconym przez Wielką Salę za pomocą prostego zaklęcia rozbrajającego, najwyraźniej nie miał kompetencji do nauczania, nie mówiąc już o zdolności do biegania po świecie i pokonywania niebezpiecznych czarnomagicznych stworzeń. Poza tym irytował mnie.

Ron zachichotał. 

– Ten żart o miłosnych miksturach na walentynki? Czy ktoś był na tyle durny, żeby cię o to zapytać?

– Oczywiście, że nie. Większość uczniów jest głupia, ale żaden z nich nie ma skłonności samobójczych.

– Dlaczego Dumbledore go zatrudnił? Czy to tylko dlatego, że ty byłeś jedyną osobą, która złożyła podanie?

– Nie. Podejrzewam, że Lockhart wyglądał jak ktoś, kogo Dumbledore… znał dawno temu. – Ponownie parsknął, zanim się odwrócił. – Odchodzimy od tematu. Dlaczego myślałaś o fałszywych wężach, Hermiono?

– Nie wiem – powiedziała z frustracją w głosie. – Po prostu próbuję spojrzeć na to z innego punktu widzenia. Czy możesz jakoś wyczuwać węże, Harry?

Wybraniec potrząsnął głową.

– Nie. Jeśli wiem, że tam są, mogę z nimi porozmawiać i zrozumieć, co mówią, ale to wszystko. Nie potrafią mnie znaleźć ani nic takiego.

– Opiekunem Nagini jest Glizdogon, prawda? – zapytał Ron. – Czy możemy go porwać i zmusić, żeby nam zdradził, gdzie ona jest?

Nieprzyjemne spojrzenie przemknęło przez ciemne oczy Severusa. 

– Nie, nie możemy. Bezpośrednie zaatakowanie któregokolwiek ze Śmierciożerców jest zbyt ryzykowne; widzieliśmy próbkę tego jak wyglądałaby bitwa w Hogwarcie i gdyby nie to, że wchodzili sobie nawzajem w drogę próbując mnie zabić, liczba ofiar byłaby znacznie wyższa. Mają więcej ludzi niż my i są lepszymi oraz bardziej bezwzględnymi wojownikami.

– Pokonaliśmy ich w Ministerstwie…

– Mieliście szczęście – odparł stanowczo Severus. – Lucjusz próbował uniknąć faktycznego popełnienia morderstwa na wypadek, gdyby musiał się później tłumaczyć, Bellatrix była zbyt zajęta chełpieniem się, by wykazywać szczególne zainteresowanie, a reszta ludzi, których mieli ze sobą to idioci. Gdyby to była prawdziwa walka bez jakichkolwiek ukrytych motywów, wszyscy zostalibyście schwytani lub zabici w ciągu kilku minut.

– No dobrze, to tyle z tego planu – wtrąciła pospiesznie Hermiona, próbując wrócić do pierwotnego tematu.

Pokiwał głową. 

– W każdym razie Peter Pettigrew już nie żyje – powiedział beznamiętnie.

– Co? – wykrzyknął Harry. – Kiedy umarł?

– Ponad rok temu.

– Nigdy nam nic nie powiedziałeś – stwierdził oskarżycielsko.

Severus wzruszył ramionami. 

– Nie było to ważne.

– Co go zabiło? – zapytał Ron.

Hermiona odgadła odpowiedź, zanim jeszcze Severus się odezwał; wyraz jego twarzy był pusty, a oczy zimne. 

–Ja.

Przez chwilę wpatrywali się w niego w milczeniu, zanim Harry zapytał cicho: 

– Dlaczego?

– Zawadzał mi — odpowiedział obojętnie Severus. – Wysłano go, aby mi „towarzyszył”; Czarny Pan nalegał, by wprowadził się do mojego domu i denerwował mnie przez całe lato. Oczywiście szpiegował mnie. Pozwoliłem mu zobaczyć wystarczająco dużo, by udowodnić swoją lojalność- Wieczystą Przysięgę- a potem upewniłem się, że zniknął. Miałem zbyt wiele do zrobienia bez konieczności unikania go. A on zasłużył na śmierć.

– Zemsta? – zapytał Ron raczej przytłumionym głosem.

Lekko skinął głową. 

– Częściowo, przyznaję. Ale nie dlatego to zrobiłem. Nie dogadzałem sobie; to było szybkie. Szybsze, niż na to zasługiwał. Istniało ryzyko, że ujawni moją prawdziwą lojalność, a poza tym przeszkadzał mi w pracy, którą musiałem wykonać. Ponadto żadna ze stron nie zyskiwała nic na tym, że żył. Sądzę, że Dumbledore miał nadzieję wykorzystać w jakiś sposób jego dług wobec ciebie, Potter, ale zadecydowałem, że jakakolwiek korzyść, jaką moglibyśmy z tego wycisnąć, nie była warta ceny, którą moglibyśmy zapłacić, gdyby żył tak długo.

– A jeśli Sam-Wiesz-Kto zorientował się, co zrobiłeś?

– Nie lekceważ go. Nie widział wszystkiego, ale widział większość. Jestem pewien, że wiedział, iż jestem za to odpowiedzialny, ale nie mógł tego udowodnić, a Glizdogon przeżył czas swojej użyteczności. Służalczy, mazgajowaty tchórz, który poważnie denerwował wszystkich wokół siebie, w tym Czarnego Pana. Nikt nigdy nie będzie go opłakiwał.

– Czy ktoś jeszcze wie?

– Nie. Chociaż jestem pewien, że wielu Śmierciożerców podejrzewa, iż ​​przyczyniłem się do jego zniknięcia. Powszechnie wiadomo, że był byłym Huncwotem i z tego powodu nie lubiłem go.

– Wracając do Nagini – powiedziała pospiesznie Hermiona; mogli o tym porozmawiać później. – Czy wiesz, gdzie Sam-Wiesz-Kto może ją trzymać, Severusie? Gdzie jest jego główna kryjówka?

Wzruszył ramionami. 

– Wszystkie moje informacje są nieaktualne. Teraz, kiedy uciekłem, Czarny Pan zmieni swoje nawyki tak bardzo, jak to tylko możliwe, aby moja wiedza stała się bezużyteczna. Wykorzystywał Malfoy Manor jako bazę operacyjną, ale z pewnością już nie będzie, zwłaszcza po nalocie Zakonu w celu odzyskania więźniów. Nie wiem jak go znajdziemy, kiedy zniszczymy ostatniego Horkruksa; gdy tylko Nagini umrze, sprawdzi co z resztą Horkruksów, uświadomi sobie, co zrobiliśmy i ukryje się.

– To nie w jego stylu – powiedział Harry. – Myślałem, że wtedy nas znajdzie, pieniąc się, wrzeszcząc i chcąc nas wszystkich zabić.

– Jest szalony, Potter, ale nie głupi – zauważył Severus. – Poświęcił bardzo dużo czasu, próbując stać się nieśmiertelnym. Kiedy zda sobie sprawę, że to nie zadziałało, wpadnie w panikę. Skonfrontowałby się z nami tylko wtedy, gdyby myślał, że może wygrać. Jak większość tyranów, w głębi serca jest tchórzem, a kiedy już dowie się, że Zakon uczynił go znów śmiertelnym i idzie po niego, ucieknie. Ale przeanalizujemy to kiedy indziej. Co sprowadza nas z powrotem do Nagini.

– A więc – podsumował Ron – potrzebujemy jakiegoś sposobu na znalezienie węża albo czegoś, co pozwoli zaklęciu dosięgnąć ją i zabić, bez względu na to, gdzie się znajduje. A najlepszym sposobem na to jest zdobycie jakiejś części niej. W miejscu, w którym przebywała nie zostałoby nic, prawda?

Severus wyglądał na niepewnego. 

– Nie sądzę. Zapewne mógłbym sprawdzić kilka starych miejsc spotkań, ale nie znam żadnego z nowszych i nie zwracałem zbytniej uwagi na to, gdzie przebywał wąż.

– Coś pozostawionego – powiedział powoli Harry.

Odwrócili się, żeby na niego spojrzeć. 

– Wymyśliłeś coś? – zachęciła go z nadzieją Hermiona .

– Ja… nie wiem. – Spojrzał na Severusa. – Ta taum-cokolwiek. Taumaturgia?

– Tak.

– Jak silnego śladu potrzebujesz?

– Oczywiście im mocniejszy, tym lepszy, ale w zależności od tego co to jest, mogę pracować z czymś delikatnym. Jaki masz pomysł, Potter?

– Cóż, pan Weasley przeżył ukąszenie, prawda? Czy po ugryzieniu pozostałaby… nie wiem, jakaś… resztka? Nadal ma po nim bliznę. Może wciąż trochę trucizny krąży w jego krwi. Nie wiem.

Wszyscy wpatrywali się w Severusa, który patrzył się w ścianę poruszając lekko ustami, zwężając oczy i marszcząc brwi w skupieniu. 

– …niech mnie diabli – powiedział w końcu powoli. – To mogłoby zadziałać. Musiałbym przebadać trochę krwi Artura, żeby zobaczyć, czy jest tam coś wystarczająco silnego do użycia, ale to naprawdę może zadziałać.

– Nie zrobi to krzywdy mojemu tacie, prawda? – zapytał z niepokojem Ron.

– Nie. Jeśli w jego krwi jest ślad, mogę go wyizolować. – Severus zamrugał powoli i uśmiechnął się półgębkiem. – Właśnie wpadłeś na dobry pomysł, Potter. Zapewniam, że zaboli tylko przez moment.

– Ha, ha – odpowiedział Harry, szczerząc się. – Jestem pewien, że ból będzie mniejszy niż ten towarzyszący przyznaniu, że ​​pomyślałem o czymś sensownym.

– Zachowujcie się, obaj – rozkazała Hermiona, uśmiechając się w odpowiedzi na zmianę atmosfery w pomieszczeniu.

 

Atmosfera zwiększonego optymizmu nie utrzymała się długo. Później tego wieczoru Hermiona w końcu wynurzyła się ze swoich rozmyślań i zapytała cicho: 

– Severusie, możemy porozmawiać? 

Podniósł wzrok. Sądząc po wyrazie oczu już wiedział, jaka będzie jej odpowiedź

– O czym? – spytał ostrożnie.

– O Glizdogonie. 

Po chwili westchnął i wyprostował się na krześle, pochylając na bok, aby odłożyć książkę. 

– Wolałbym, żebyś nie ujawniała tego faktu – mruknął, wyglądając na dość zrezygnowanego. 

– Chcecie, żebyśmy poszli? – spytał niezręcznie Ron siedzący na sofie. 

Severus potrząsnął głową.

– Nie. W porządku. Przypuszczam, że wy też powinniście to usłyszeć. – Odchylił się do tyłu i zamknął oczy, zbierając myśli i w końcu ponownie westchnął. – Nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Wszedł mi w drogę, więc go zabiłem. Nie żałuję tego. Nie lubię zabijać, nie podobało mi się to i nie przyniosło radości. Tak naprawdę nie chodziło o zemstę, chociaż nie starałem się zbytnio wymyślać alternatyw. Ale na pewno nie jest mi przykro. Trzeba było to zrobić. 

– Co z nim zrobiłeś? – zapytał niespokojnie Harry.

– Jeszcze jeden martwy szczur pływający w kanale nie zwracał na siebie uwagi. Jego srebrną rękę stopiłem i usunąłem. – Nie otworzył oczu i wyraźnie nie chciał na żadne z nich patrzeć. – Nie patrzcie tak na siebie – powiedział zmęczonym głosem – jakby to było w jakiś sposób szokujące. Bynajmniej nie był pierwszą osobą, którą zabiłem, a nawet morderstwo nie jest najgorszą zbrodnią, jaką kiedykolwiek popełniłem.

– Kto był pierwszym? – spytała Hermiona, starając się, by jej głos był łagodny i zobaczyła, że ​​wzdryga się słysząc pytanie. Nadszedł czas, by zmusiła się do stawienia czoła i uznania tej części jego życia; zbyt długo unikała myślenia o niej.

– Nie znam jego nazwiska. Był mugolem w średnim wieku.

– Ile miałeś lat?

– Osiemnaście.

Jeden z chłopców zaklął cicho, ale Hermiona nie odrywała wzroku od twarzy Severusa, mimo że wciąż nie otwierał oczu. 

– Ilu ich było od tamtego czasu?

– Nie tak dużo, jak pewnie myślisz, ale… już jeden to zbyt wielu. – Westchnął. – W sumie dwadzieścioro troje, nie licząc tych, których zabiłem, kiedy walczyliśmy w Hogwarcie oraz tych, którzy zginęli pośrednio w wyniku czegoś, co powiedziałem lub zrobiłem, albo czego nie powiedziałem lub nie zrobiłem. Pettigrew nie był również ostatni.

– Pamiętasz ich aż tak wyraźnie?

– Nie mogę zapomnieć – odpowiedział stanowczo, jego wyraz twarzy nieco stwardniał, a głos stał się przytłumiony. – Nie znam większości ich imion, ale mam w pamięci każdą twarz.

– Który był najgorszy? – zapytał Ron i zadrżał, a jego oczy zacisnęły się mocniej.

– Nie odpowiem na to.

– Czy oni wszyscy byli mugolami? – zapytał Harry. Hermiona zauważyła, że ​​chłopcy wydawali się być szczerze zaniepokojeni; widziała chorobliwą ciekawość, ale nie wstręt czy strach – przynajmniej niewiele. Niestety, wątpiła, by Severus był w stanie to zauważyć, albo żeby go to obchodziło.

– Nie. – Otworzył oczy, które teraz były ponure, zimne i ogarnięte cieniem. – Nie wszyscy też zginęli na rozkaz Czarnego Pana – dodał szorstko. – Zabijałem zarówno dla Zakonu, jak i dla Śmierciożerców.

– Co?

– Kto inny by to zrobił? – warknął w nagłym gniewie. – Morderstwo jest zawsze złe, wiecie o tym równie dobrze jak ja, ale czasami jest konieczne. Już jestem skazany na piekło, więc cóż znaczy kilka dodatkowych śmierci na moim sumieniu, trochę więcej krwi na rękach?

Ciszę, która nastąpiła przerwała Hermiona. 

– Nie sądziłam, że wierzysz w piekło.

– Wszystko ma swoje konsekwencje – odparł jedynie.

– Ale… zrobiłeś to dla nas.

– Nie wszystko.

– Nie, ale większość. To ma ogromne znaczenie.

– Nie wiesz, o czym mówisz – powiedział ze znużeniem, a jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej ponure. – Nawet teraz nadal nie zdajesz sobie sprawy ze wszystkiego, co zrobiłem. Niektórych rzeczy nie da się usprawiedliwić. – Westchnął ponownie, wyraz rezygnacji przemknął po jego twarzy, zanim stwardniała z rodzajem ponurej determinacji. – Potter, czy wiesz, dlaczego naprawdę zmieniłem strony? Dlaczego nawet po śmierci twojej matki nadal trwałem na tym kursie i próbowałem cię chronić?

Harry zastanowił się nad tym, wyglądając jakby trochę bał się odpowiedzi. Hermiona miała podobne odczucia, a sądząc po wyrazie twarzy Rona, on również. 

– Miałeś dług wobec mojego ojca… – powiedział w końcu z wahaniem.

– Został spłacony, kiedy powstrzymałem Quirrella przed zrzuceniem cię z miotły na pierwszym roku.

– W takim razie nie wiem. Myślałem, że to z powodu… niej.

– Trochę, ale ona nie żyła i moje działania nie mogły tego zmienić. Nie obchodziło mnie to. Możesz być w połowie jej synem, ale płynie w tobie także jego krew, a niektóre rany są zbyt głębokie, by całkowicie się zabliźnić. Nie, robiłem to, by złagodzić poczucie winy, spróbować spłacić inny rodzaj długu i wynagrodzić, co uczyniłem.

– A co to było?

To Harry zadał pytanie, ale Severus spojrzał na Hermionę, odpowiadając bardzo cicho: 

– To ja usłyszałem połowę przepowiedni i doniosłem o niej Czarnemu Panu. 

Zapadła martwa cisza. Severus powoli wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem. Wpatrywał się w dal, skupiając wzrok na czymś, co tylko on mógł zobaczyć, a jego oczy przepełnione były pewnego rodzaju zrezygnowanym smutkiem. 

– Nie wiedziałem wtedy, o kim mówiła, ale to żadna wymówka. Wiedziałem, że skażę niewinnych na śmierć, ale w tamtym momencie nadal ponad wszystko chciałem zadowolić mojego pana, więc powiedziałem mu. Później, kiedy oświadczył, że przepowiednia odnosi się do Potterów, zrobiłem wszystko, co mogłem, aby ich ochronić, ale to nie wystarczyło.

Harry zaczął się trząść.

– Zabiłeś ich – wyszeptał. 

Mężczyzna potrząsnął głową. 

– Nie, nie bezpośrednio. Ale nie zaprzeczam, że uczyniłem ich celem. Umożliwiłem ich morderstwo. Nie jestem całkowicie winny, ale ponoszę dużą odpowiedzialność. Dlatego pozostałem wierny Zakonowi po jej śmierci, aby spróbować zadośćuczynić za ten pierwszy straszny błąd.

– Czy ktoś jeszcze wie? – spytał  z wahaniem Ron.

– Dumbledore. Trelawney wie, że zostałem wyrzucony z budynku podczas jej wywiadu, chyba że sherry zdążyła do tej pory rozpuścić to wspomnienie, ale nie pamięta samego wygłoszenia przepowiedni. Tylko Dumbledore wie wszystko. A przynajmniej tak mu się wydaje, bo jak zwykle zna jedynie fakty, bez ich zrozumienia.

Severus odwrócił się twarzą do Harry’ego, przechylając głowę na bok; jego usta wykrzywiał dziwny półuśmiech. 

– Proszę bardzo, Potter. Słusznie nienawidziłeś mnie przez te wszystkie lata, nawet jeśli dopiero teraz wiesz dlaczego. Nie mam już żadnych sekretów, przynajmniej nic istotnego. Zrób z tym co chcesz. Możesz mnie przekląć, uderzyć, albo odejść. Nie będę próbował cię zatrzymywać.

Sądząc po wyrazie twarzy Harry’ego, chłopak rozważał każdą opcję. Hermiona wpatrywała się w nich obu; mężczyznę, którego kochała i tego, który był jej bratem we wszystkim oprócz nazwiska i nie miała pojęcia, co powiedzieć lub zrobić. Twarz Severusa stała się maską, jego oczy były pozbawione życia i udręczone, a reszta rysów zupełnie straciła wyraz. Harry wpatrywał się w niego, wyraźnie drżąc, a wyraziste zielone oczy wypełniał cały ból i gniew osieroconego chłopca, który nie pamiętał swoich rodziców, za wyjątkiem ich krzyków, gdy byli mordowani.

– Zabiłeś ich – powtórzył Harry ochrypłym szeptem, powstrzymując łzy, gdy jego twarz się wykrzywiła.

Severus spojrzał na niego tępo; Hermiona nie potrafiła teraz znaleźć słów na określenie emocji w jego ciemnych oczach. Było to wyraźne przypomnienie tego, jak bardzo był zniszczony. Zawsze wiedziała, że ​​w jego przeszłości działy się straszne rzeczy, o których jej nie powiedział, ale tego się nie domyśliła. Nie mogła nawet sobie wyobrazić, jak bardzo go to bolało przez tak długi czas. Mężczyzna nie próbował odpowiedzieć, tylko patrzył z przygnębieniem na Harry’ego i czekał. Kiedy chłopak wyciągnął różdżkę i wycelował w niego, wiedziała, że ​​nie będzie próbował się bronić.

– Harry – powiedziała miękko, obserwując, jak jego ręka trzęsie się tak bardzo, że każde zaklęcie, którego użyje, będzie miało tylko pięćdziesiąt procent szans, by celnie uderzyć. – Nie rób tego.

– Wiedziałaś? – syknął na nią głosem przepełnionym wściekłością. – Powiedz.

– Nie. Nie wiedziałam. – Przełykając, próbowała znaleźć właściwe słowa; nie mogła nawet ponownie spojrzeć na Severusa, bo gdyby to zrobiła, zaczęłaby płakać. – To nic nie pomoże, Harry. Nie wiem, co chcesz zrobić, ale to niczego nie zmieni. Nie wróci im życia.

Spojrzała na Rona, szukając pomocy; unikał jej oczu i potrząsnął głową, stojąc wyraźnie po stronie Harry’ego. Mogła to zrozumieć – rodzina znaczyła dla Weasleyów więcej niż cokolwiek innego.

Obaj mężczyźni nadal wpatrywali się w siebie. Harry teraz łkał, trzęsąc się jak jeszcze nigdy, ale wciąż trzymał w górze wycelowaną różdżkę.

 – Zdradziłeś ich – powiedział niewyraźnie. 

Na dźwięk tych słów żyłka podskoczyła pod okiem Severusa.

– Tak – zgodził się bardzo cicho. – To najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem i spędziłem resztę życia próbując za to odpokutować. Jeśli moje przeprosiny cokolwiek dla ciebie znaczą, to je usłyszałeś.

Harry zakrztusił się, wydając dźwięk na wpół szlochu, na wpół wściekłego śmiechu. 

– Zamknij się!

– Harry, proszę – powiedziała cicho Hermiona. Nie była pewna, co przerażało ją najbardziej; strach przed tym, co zrobi Harry, czy strach, że Severus mu na to pozwoli. – Ja… masz pełne prawo tak się czuć. Nie próbuję usprawiedliwić tego, co zaszło. To było straszne, tragiczne i nie powinno się zdarzyć, ale… pamiętaj o przepowiedni. Twoi rodzice trzykrotnie przeciwstawili się Sam-Wiesz-Komu. Prędzej czy później zacząłby ich szukać, a żadne z nich nie było typem, który ukryłby się bezpiecznie, prawda? Ile… ile znamy osób w szkole, które straciły jednego lub obojga rodziców?

– Zamknij się! – warknął.

– Nie mów do niej w ten sposób – powiedział cicho Severus, głosem wciąż pozbawionym jakichkolwiek rozpoznawalnych emocji. – To ze mną masz problem, nie z nią.

– Dlaczego ona zawsze cię broni? – splunął wściekle Harry.

– Nie wiem.

Hermiona odwróciła się i spojrzała na niego wściekle. 

– Cholernie dobrze wiesz! – powiedziała ze złością, zanim podjęła decyzję i zwróciła się z powrotem w stronę Harry’ego. – Z tego powodu – powiedziała i podniosła lewą rękę.

Zapadła bardzo długa cisza. Severus wciąż utrzymywał swoją maskę obojętności, a w czarnych oczach nie pojawił się nawet jeden błysk zdradzający myśli; Ron zbladł tak bardzo, że jego piegi odznaczały się niczym wysypka. Harry gapił się na nią z otwartymi ustami, a na jego twarzy grało tak wiele różnych emocji, że robiło wrażenie jakby miał dostać wylewu, jeszcze zanim wszystko do niego dotrze. Mała część niej głęboko w środku zaczęła się histerycznie śmiać, czekając na ostateczną reakcję.

Po nieprzyjemnie długiej przerwie Hermiona opuściła rękę. 

– Severusie, czy możesz proszę iść i zapalić papierosa czy coś, podczas gdy ja porozmawiam z Harrym? – zapytała cicho. 

Skinął głową, nie patrząc na nią i wyszedł, idąc sztywno z przygarbionymi ramionami, ale wyraźnie zadowolony z ucieczki.

Ron w końcu przełamał niezręczną atmosferę. 

– Czy to jest to, o czym myślę? – zapytał dość napiętym głosem.

– Tak.

– Kiedy… kiedy zadał pytanie?

– Wczoraj. Po powrocie z Kwatery Głównej. 

Uśmiechnęła się trochę smutno, przypominając sobie wyraz twarzy Severusa i jak bardzo się bał. To nie wiem” pokazało jej jak wiele mają jeszcze do zrobienia; fakt, że tak trudno było mu uwierzyć, że ktokolwiek będzie go chciał lub kochał wręcz rozdzierał jej serce.

– A ty powiedziałaś tak?

– Nie, po prostu zwinęłam pierścionek, żeby później go sprzedać – odparła sarkastycznie. – Oczywiście, że się zgodziłam.

– Czemu? – zapytał cicho Harry. Nie wydawał się już zły i przestał płakać, ale splątane emocje w jego oczach mówiły, że kryzys jeszcze się nie skończył. Nic dziwnego – przeżył bardzo ciężki szok, a nigdy do końca nie pogodził się z morderstwem rodziców.

– Bo go kocham, Harry. Bardzo go kocham. Wiem, że tego nie rozumiesz i naprawdę cię nie obwiniam. W końcu to dość dziwne. Ale tak jest.

– Zabił moich rodziców – powiedział bezradnie, brzmiąc na zupełnie zdezorientowanego.

Skinęła głową, mrugając, dopóki groźba łez nie minęła. 

– Był zaledwie w naszym wieku, Harry. Był sam, przestraszony i chciał zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nawet ja nie wiem zbyt wiele o tym, jak to musi być pośród Śmierciożerców, ale niektóre rzeczy, które mu zrobiono… Nie mogę powiedzieć, że nie postąpiłabym tak samo na jego miejscu. Gdyby wiedział co się stanie, nie zrobiłby tego. Oczywiście to nie czyni tego właściwym, ale Severus nie jest całkowicie winny. I z pewnością nie jest jego winą, że Pettigrew zdradził twoich rodziców i wyjawił Sam-Wiesz-Komu, gdzie byli. Chociaż jestem pewna, że tak myśli.

– Widziałeś jego twarz, stary – powiedział powoli Ron. – Wiem, że nienawidził twojego taty, ale… nie sądzę, żeby nienawidził go aż tak bardzo. I nie uważam, żeby celowo narażał twoją mamę na ryzyko. Spojrzał na Hermionę. – Jest nieźle pokręcony, co nie?

– O Boże, nie masz pojęcia – powiedziała z uczuciem, próbując się uśmiechnąć, zanim spojrzała na Harry’ego. – Mówił szczerze, wiesz?  Nie powstrzyma cię, jeśli zechcesz odejść, albo go przekląć, czy coś. Jednak wolałabym, żebyś tego nie robił.

Chłopak przeczesał ręką włosy i westchnął, pocierając kark. 

– Nie zamierzam. Myślę, że rozumiem, dlaczego on… pamiętasz tę lekcję o samokontroli, po której nie chciałem ci powiedzieć, co zrobił? Myślę, że teraz rozumiem, dlaczego postąpił tak a nie inaczej. Nadal ci nie powiem – dodał, wyglądając już trochę normalniej, po czym powoli potrząsnął głową. – W ogóle nic o nim nie wiemy, prawda?

Tym razem jej próba uśmiechu była nieco bardziej udana. 

– Nie. Naprawdę niewiele wiem. To najbardziej skomplikowany człowiek, jakiego kiedykolwiek znałam.

– Ale mimo to powiedziałaś tak”, kiedy się oświadczył.

Wiem, co jest ważne– odpowiedziała, wzruszając ramionami.

– Uklęknął przed tobą i w ogóle? – zapytał Ron, a jego usta drgnęły od powstrzymywanego uśmiechu. – Próbuję sobie to wyobrazić i to naprawdę dziwny obrazek.

Hermiona stłumiła śmiech, zastanawiając się, jak wyglądałyby miny jej przyjaciół, gdyby powiedziała im, że Severus w rzeczywistości oświadczył się po seksie, podczas gdy oboje wciąż próbowali złapać oddech. 

– Nie, nic z tych rzeczy. Właściwie nie sądzę, że planował mi się oświadczyć. Myślę, że było to trochę impulsywne. Był przekonany, że odmówię. – dodała, opierając się chęci przewrócenia oczami. – Jak na takiego inteligentnego człowieka, czasami potrafi być idiotą.

– Poprosił cię o rękę, ale nie powiedział, że cię kocha – powiedział powoli Harry.

Wzruszyła ramionami. 

– Wiem, ale to skomplikowane. Tak jak powiedział Ron, jest dość pokręcony. Ale nam to pasuje, okej? Przynajmniej mnie.

– Nikt jeszcze nie wie, prawda?

– Nie, więc nic nie mówcie. Nie wiem, kiedy zaczniemy o tym rozpowiadać, gdy tyle się dzieje.

– Co powiedzą twoi rodzice? – zapytał Ron.

– Nie mam zielonego pojęcia. Staram się w tej chwili o tym nie myśleć – przyznała ze smutkiem. – Minęło dopiero kilka godzin. Nadal staram się to ogarnąć. Nie wszystko naraz, dobrze? W każdym razie… wszystko w porządku, Harry?

Wzruszył bezradnie ramionami. 

– Nie wiem. Chyba tak. Może jednak będę musiał iść na górę i przez chwilę trzymać się z dala od niego.

– Cóż, weź ze sobą kilka książek i spróbuj zrobić coś pożytecznego. Ja lepiej pójdę sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.

 

Hermiona wyszła do zarośniętego ogrodu, spoglądając niepewnie na swojego narzeczonego i myśląc o tym, co im powiedział. Bardzo ją to zszokowało, ale znała go na tyle dobrze, by zobaczyć ból w jego oczach oraz ukojenie w chwili wyznania. Nie lubiła przyznawać sama przed sobą, że jest mordercą, ale i tak wiedziała o tym od dawna, a ten fakt najwyraźniej go bolał. Z ulgą stwierdziła, że ​​to o niego martwiła się bardziej niż o cokolwiek innego. 

– Severusie?

Odwrócił się do niej i przez chwilę zobaczyła w jego oczach prawdziwy strach zanim zdążył ponownie wznieść tarcze. Jednak nawet kiedy ten wyraz twarzy był ukryty, wyglądał na ponurego, zrezygnowanego i najwyraźniej zakładał najgorsze. Przez moment nie była pewna, czy chce go przytulić, czy uderzyć; nie miała pojęcia, jak ktoś tak mądry i uzdolniony w rozszyfrowywaniu ludzi  jak on może czasami być tak ślepy.

Pierwszy impuls wygrał i zbliżyła się do niego. 

– Już w porządku.

Severus przyglądał się jej teraz bez wyrazu, ponownie bezpieczny za swoimi barierami i lekko uniósł jedną brew. 

– Nie sądzę.

– Nie, naprawdę – stwierdziła cicho. – Owszem, Harry jest zdenerwowany, zszokowany i zły, ale nie wybuchnął. Porozmawia o tym z Ronem i weźmie się w garść. Nie wiem jak z tym wszystkim czuje się Ron, ale to w sumie nie jego sprawa. I dla mnie to też niczego nie zmienia. – Wyglądał sceptycznie, a ona próbowała powstrzymać chęć nakrzyczenia na niego. – Tak, to był szok i nie lubię myśleć o tej części twojego życia, ale przecież wiedziałam, że zabijałeś ludzi i na pewno nie będę płakać nad Pettigrew. Co do przepowiedni i rodziców Harry’ego… znam cię, Severusie i widzę, jak bardzo cię to boli. Nie mogłeś wiedzieć co się stanie i nie winię cię też za to, że w tych okolicznościach powiedziałeś o niej Czarnemu Panu. To było złe, jak wszystko co wydarzyło się podczas tej przeklętej wojny. Ale nie zmienia tego, co do ciebie czuję.

W jego ciemnych oczach sceptycyzm ustąpił teraz miejsca niepewności, chociaż reszta jego twarzy wciąż pozostawała kamienna. Ignorując to, przysunęła się jeszcze bliżej, usilnie utrzymując jego spojrzenie. Jeśli teraz odwróci wzrok, naprawdę go spoliczkuję. Rozmyślnie uniosła lewą rękę, widząc słaby błysk w jego oczach, gdy zarejestrował ruch na skraju pola widzenia. 

– Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo – powiedziała mu tak lekko, jak tylko mogła, próbując załagodzić nastrój.

Kontynuował wpatrywanie się w nią przez kilka chwil, zanim w końcu coś w jego oczach trochę złagodniało i rozluźnił się odrobinę, powoli wydychając powietrze. 

– Czasami jesteś zbyt uparta i zbyt optymistyczna dla własnego dobra, Hermiono.

– Zapewne – zgodziła się cicho – ale ty zrezygnowałeś z siebie dekady temu, więc jedno z nas musi dalej walczyć. – Severus wzdrygnął się i przełknął ślinę, a ona zapytała cicho: – Czy naprawdę przez cały ten czas żyłeś z poczuciem winy?

Odwrócił wzrok, lekko pochylając ramiona. 

– Tak – wyszeptał.

– Nic dziwnego, że tak bardzo siebie nienawidziłeś. – Przysunęła się jeszcze bliżej, zmniejszając ostatni kawałek dystansu między nimi i sięgnęła, by dotknąć jego twarzy. – Nie jesteś potworem. Przyznaję, że zajęło mi trochę czasu, zanim zdałam sobie z tego sprawę, ale to prawda. Nie jesteś człowiekiem, za którego się uważasz, Severusie, ani tym, za którego uważa cię tyle ludzi. Jesteś kimś znacznie więcej. Chciałabym, żebyś mógł zobaczyć to, co widzę ja, kiedy na ciebie patrzę.

– Co widzisz? – zapytał z dozą dyskomfortu.

– Widzę człowieka, który nas uratował. Człowieka, który zaryzykował wszystko, by ochronić mnie i moich rodziców. Człowieka, który z jakiegoś powodu nigdy nie przestał próbować chronić Harry’ego, pomimo tego, że od samego początku wiedziałeś, że wszyscy cię podejrzewamy. Człowieka, którego nikt poza mną nie wydaje się lubić, ufać ani doceniać, łącznie z nim samym. Widzę cię, Severusie – powiedziała. – Odwagę, blizny, wstręt do samego siebie, gniew i tak dalej. I nadal cię kocham, bez względu na to, jak bardzo próbujesz mnie przekonać, że jest inaczej. Chciałabym tylko, żebyś w to uwierzył.

Westchnął i ponownie odwrócił wzrok, automatycznie potrząsając głową tak, że włosy opadły mu na twarz i zakryły oczy; naprawdę zaczęła nienawidzić tego obronnego gestu. 

– Naprawdę w to wierzę, a przynajmniej staram się. Ale mam prawie czterdzieści lat, Hermiono. W styczniu skończę trzydzieści osiem. A ostatniej nocy po raz pierwszy od kogokolwiek usłyszałem te słowa skierowane do mnie. Czy to tak niedorzeczne, że trudno mi poukładać w głowie ten koncept? Jeśli naprawdę mnie kochasz, to jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek to robiła.

Dziewczyna westchnęła. Przynajmniej lubię wyzwania, w przeciwnym razie bym się rozpłakała

– Nienawidzę być mądrzejsza od wszystkich innych. To nie moja wina, że ​​tamci byli idiotami, którzy cię nie doceniali.

Roześmiał się, choć nie trwało to długo. 

– Być może – odpowiedział niezobowiązująco, wyglądając już trochę lepiej, zanim spojrzał na dom. – Jak się miewa Potter?

– Nie wiem. Jest zszokowany, zdenerwowany i zły, ale myślę, że wszystko z nim w porządku, albo będzie. W ciągu ostatniego roku poczynił spore postępy.

Skinął głową, opierając się plecami o rozpadającą się cegłę i trochę odprężając. 

– Przypuszczam, że powinniśmy być wdzięczni, że Dumbledore nie zdążył mu o tym powiedzieć.

– Zdecydowanie. To byłby niezły bałagan. – Wzdychając ponownie, dodała: – Skoro mowa o Dumbledorze…

Severus spojrzał na nią nieufnie. 

– Tak?

– Rozmawiałam wczoraj z Fineasem. Uważa, że ​​Dumbledore’owi zostało tylko kilka tygodni życia. To brzmi… źle.

Przez chwilę patrzył jej w oczy, zanim skinął głową, wciąż utrzymując pozbawioną wyrazu maskę Oklumencji, by ukryć swoje myśli. 

– Zapewne powinienem był się tego spodziewać. W porządku. I tak musielibyśmy wkrótce wrócić do Kwatery Głównej, aby dowiedzieć się, co robić dalej. Spróbujmy poczynić postępy z Nagini – krew Artura Weasleya może wystarczyć. Jeżeli tak się stanie, będę mógł użyć trucizny. A więc jeśli zacznę, to za kilka dni pojedziemy do Kwatery Głównej, pobierzemy próbkę krwi, spróbujemy spotkać się z Dumbledorem i zobaczymy, czy uda nam się poskładać w całość to, co się dzieje.

– Brzmisz na zmęczonego – zauważyła cicho, patrząc na niego. Tak też wyglądał. Jego zdrowie polepszyło się na początku, gdy opuścili Hogwart, a ostatnio wydawał się spać lepiej, ale patrząc na niego teraz, widziała, że różne ​​sprawy zaczynają go obciążać. Wyglądał jakby znowu schudł, a cienie pod jego oczami były głębsze, niż mogłaby wyjaśnić jedna nieprzespana noc.

Severus z całych sił starał się przywołać uśmiech. 

– Prawda, ale to nie koniec świata. Jesteśmy już blisko.

 

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLIIGoniąc Słońce – Rozdział XLIV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 11 komentarzy

  1. No cóż, to ty zaczęłaś tę rozmowę…

    A tak już poważnie, bardzo podoba mi się to zdanie, że patrzyła na mężczyznę, którego kocha i który był jej bratem we wszystkim oprócz nazwiska ❤️Wróć do czytania

  2. Czy nie wydaje wam się to dziwne? Że sobie tak na luzie rozmawiają o zaręczynach jakby tej rozmowy przyczynieniu się do śmierci rodziców Harry’ego w ogóle nie było xdWróć do czytania

Dodaj komentarz