Goniąc Słońce – Rozdział XLIV

Goniąc Słońce XLIV

Czasem widzę przyszłość
Czasem wydajesz się tak odległa
Nie wiem co sobie myślałem
Przepadłem na zbyt długo
Przepadłem na zbyt długo…

– Gavin Rossdale, „Can’t Stop The World

 

Co zrozumiałe, po tych wszystkich dramatycznych rewelacjach, atmosfera w domu była trochę napięta. Zarówno Harry jak i Severus starali się unikać siebie nawzajem tak bardzo, jak to możliwe; Ron wydawał się całkiem szczęśliwy mogąc trzymać się blisko swojego najlepszego kumpla i z dala od starszego czarodzieja, przez co Hermiona znalazła się między młotem a kowadłem. To nie był dobry pomysł, żeby Severus wrócił do izolowania się od wszystkich, zwłaszcza we własnym domu, ale całkowicie rozumiała dlaczego on i Harry znowu czują się trochę nieswojo w swoim towarzystwie.

Przynajmniej było coś do roboty, żeby ich wszystkich zająć. Znali już podstawowy zarys planu. Przez kilka następnych dni będą przebywać w Kwaterze Głównej z resztą Zakonu – zapewne przyniesie to wiele komplikacji, począwszy od złej sytuacji z Dumbledorem aż do prawdopodobnie bardzo zabawnej reakcji, kiedy pani Weasley w końcu dopadnie Harry’ego. Przynajmniej coś robili. A obecność innych ludzi w pobliżu zmniejszy niezręczność, nawet jeśli oznaczałoby to, że ona i Severus będą musieli na parę dni wrócić do oddzielnych łóżek, na co niezbyt miała ochotę.

– Severusie? – zapytała go cicho; oboje stali z Ronem w korytarzu, czekając, aż Harry znajdzie to, czego szukał na górze.

– Hmm? – odpowiedział nieco roztargniony, najwyraźniej myśląc o czymś innym. Niemal kuriozalnym było widzieć go z powrotem w surducie i powłóczystych szatach; przyzwyczaiła się do bardziej swobodnego Severusa, którego widywała w domu i dziwnie było znowu patrzeć na profesora Snape’a. Dziwnie, ale niekoniecznie nieprzyjemne, przyznała w duchu – w ten sposób wyglądał imponująco.

–  Chcesz, żebym zdjęła pierścionek, zanim tam dotrzemy? – zapytała cicho. – Zakładam, że wolisz zachować prywatność tak długo, jak to możliwe…

Rzucił jej zamyślone spojrzenie, po czym wzruszył ramionami. 

– Gdyby to zależało ode mnie, Hermiono, nigdy nikomu byśmy nie powiedzieli – mruknął. – Nigdy nie będę chciał im tego ogłosić, więc to zależy od ciebie.

Przygryzając wargę, zastanowiła się. 

– Jak źle zareagują ludzie?

– Naprawdę nie potrafię powiedzieć. Idę o zakład, że ​​otoczy cię wiele zaniepokojonych osób próbujących dowiedzieć się, co zrobiłem, żeby cię zmusić – powiedział kwaśno, wykrzywiając usta. – I jestem pewien, że otrzymam sporo przewidywalnych gróźb.

Mając nadzieję, że choć raz się mylił, skinęła głową. W końcu powiedziała cicho: 

– Nie wyskoczę przed orkiestrę i nikomu nie powiem, ale jeśli ktoś zauważy i zapyta, nie będę kłamać. – Uśmiechnęła się. – Wątpię, czy ktokolwiek byłby na tyle odważny, by spytać ciebie.

Parsknął cicho. 

– Nie bądź taka pewna. Minerwa tam teraz rządzi, pamiętasz? I jestem przekonany, że Poppy rzuci się na pierwszą osobę w zasięgu wzroku.

– Odpowiesz, czy będziesz warczeć, aż uciekną? – zapytała złośliwie, a on przewrócił oczami, nie zawracając sobie głowy odpowiedzią. – To zależy od ciebie, Severusie. Nie wiem, na ile przyjazne są twoje relacje z niektórymi z nich. I tak nie sądzę, by wielu ludzi zauważyło.

– Przypuszczam, że wkrótce się dowiemy – odparł, wzruszając ramionami, po czym podniósł głos. – Potter, przysięgam, jeśli nie zejdziesz tutaj w ciągu następnych trzydziestu sekund, zwiążę cię i dostarczę Molly i Arturowi w kajdanach.

 

Kwatera Główna wprost tętniła życiem, ku oczywistej irytacji Severusa; wydawało się, że są tam wszyscy, chociaż miał nadzieję, że większość będzie starała się trzymać od niego z daleka. Oddelegował Hermionę i Weasleya w poszukiwaniu Artura i próbki krwi. Nie obchodziło go, jaki powód wymyślą, dlaczego tak naprawdę jej potrzebują; Artur nie był głupi i nie marnował czasu na idiotyczne pytania. Pottera przegonił i kazał mu znaleźć swoją dziewczynę, albo zająć się czymś innym. Nareszcie wolny od swoich irytujących podopiecznych, nawet jeśli to oznaczało, że Hermiony też tu nie było, spojrzał przelotnie w stronę sypialni, gdzie najwyraźniej powoli umierał Dumbledore. Pokręcił głową. Nie, jeszcze nie. Może nigdy, chociaż nie sądził, że będzie to takie proste. Drapiąc w zamyśleniu nadgarstek skierował się do biblioteki w poszukiwaniu Minerwy. Był zaskoczony i zadowolony jednocześnie, kiedy wyjęła szachy.

– Więc, Severusie, powiesz mi teraz co się dzieje? – zapytała, gdy weszli w rytm gry. – Wykazałam się ogromną cierpliwością i jesteś mi winien wyjaśnienie. Co to za tajemnicze zadanie, które Albus dał Harry’emu?

– To skomplikowane – mruknął, zastanawiając się ile powiedzieć. – Nie jest bezpiecznie zdradzać ci wszystkie szczegóły. To wystarczająco ryzykowne, że wie pięć osób – ja, Dumbledore, Trio. Nie śmiem mówić nikomu innemu. Zasadniczo jednak usuwamy z drogi pewne rzeczy, które sprawiają, że Czarny Pan jest nieśmiertelny. Kiedy pozbędziemy się ich wszystkich, będzie mógł zostać zabity. 

Z wyjątkiem tego, czego nie powiedział mu Dumbledore. Ale nie wszystko naraz.

– Ile… to jest… rzeczy? Czy mówimy o obiektach fizycznych?

– W pewnym sensie – odpowiedział wymijająco. Nie było mowy, żeby słyszała o Horkruksie, ale nie przeżył tak długo dzięki informowaniu wszystkich o sprawach, o których absolutnie nie musieli wiedzieć. Do tej pory paranoja utrzymywała go przy życiu i nie zamierzał jej teraz porzucić. – Było ich sześć. Obecnie pozostał tylko jeden. Wtedy, w zależności od zawartości tych wspomnień, które Dumbledore dał ci na przechowanie, powinniśmy być w stanie zabić Czarnego Pana i zakończyć to raz na zawsze.

Grali w ciszy przez kilka minut, oboje rozważając treść rozmowy. Minerwa McGonagall była zaangażowana w obie wojny od samego początku; była tylko kilka lat starsza od Toma Riddle’a, jeśli dobrze pamiętał. To musi być dla niej dziwne, wyobrażać sobie, że nie jest już zmuszona dłużej kontynuować tej walki, ale z pewnością nie aż tak obce jak dla Severusa, który dosłownie nie miał innego celu przez ponad połowę swojego życia.

– Czego wasza czwórka potrzebuje od Zakonu? – zapytała w końcu.

– Nie wiem, Minerwo. Naprawdę nie mam pojęcia, co się wydarzy. Wszystko zależy od tego, czego Dumbledore nie mówi. – Przez chwilę poczuł ucisk w żołądku; strach przed tym, co to mogło być zżerał go od miesięcy. – Nie sądzę, żebyś teraz zechciała pokazać mi te wspomnienia?

– Nie. Kazał mi je przetrzymać do… do później… i zrobię tak, jak powiedział.

– W takim razie nie mam pojęcia, co Zakon może zrobić. 

Nie będzie tracił czasu na kłótnie z nią, nie wtedy, gdy nie chciała słuchać.

– Dlaczego wy czworo? Cóż, wiem dlaczego – bo jesteś uciążliwy i  lubisz wywoływać jak najwięcej chaosu. Dlaczego Harry? Nie był nawet pełnoletni, kiedy dostał to zadanie.

Severus wzruszył ramionami. 

– To pupilek Dumbledore’a. Nie wiedziałem, że był inny powód. Zgadzam się, że to trochę dziwne, ale taki jest Dumbledore; od dawna nie zaskoczyło mnie nic, co robi. W każdym razie poza pewną nowiną dostarczoną Potterowi. – Lepiej o tym nie myśleć. Zmienił temat. 

– Jak się miewa staruszek?

– Jest chory – odpowiedziała bez ogródek, wyglądając na trochę smutną. – Ja… on rzadko widuje teraz kogokolwiek poza Poppy. To już raczej nie potrwa długo.

Severus tylko skinął głową, nie reagując na smutek w jej głosie. Wiedział, że wszyscy będą opłakiwać Dumbledore’a, ale nie planował ronić łez nad starym draniem, nie teraz. Na świecie było bardzo niewielu ludzi, za którymi mógłby płakać i nie był pewien, czy Dumbledore kiedykolwiek zajmował miejsce na tej liście. Skupił się na grze w szachy, pozwalając przeciągać się ciszy, aż stała się mniej niewygodna i bardziej kojąca.

– Powiesz mi, co teraz porabiasz? – zapytała swobodnym tonem.

– Właśnie to zrobiłem – odpowiedział powoli.

– Nie mam na myśli was czworga. Chodzi mi konkretnie o ciebie, Severusie. – Spoglądając znad szachownicy, wbiła w niego świdrujące spojrzenie, które sprawiło, że znów poczuł się niczym dwunastolatek.

– Co chcesz wiedzieć? – spytał ostrożnie.

– Kim jesteś. Bo szczerze, Severusie, nigdy tak naprawdę nie byłam pewna. – Wpatrywała się w niego z przeszywającą intensywnością, która udowadniała jej zdolność przemiany w kota. Z dużym wysiłkiem napotkał jej wzrok. – Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas był zaskoczony, kiedy dołączyłeś do Śmierciożerców…

Blizna na jego lewym ramieniu zaczęła wściekle swędzieć. Severus zignorował to, tak jak zignorował stary, gorzki gniew budzący się gdzieś głęboko w środku; jakby miał wybór. Voldemort i Śmierciożercy jako jedyni zechcieli go przyjąć. Stare rany i jeszcze starsze blizny, nie ma sensu się nad tym teraz rozwodzić. Pogodził się z tym tak bardzo, jak tylko potrafił.

– A potem – kontynuowała cicho Minerwa – Albus powiedział nam, niektórym z nas, że zmieniłeś stronę, że teraz jesteś jego szpiegiem. Nie powiedział dlaczego; nigdy tego nie zrobił.

Nigdy byście nie uwierzyli, pomyślał Severus. Wyobrażenie sobie, jak zareagowaliby członkowie Zakonu na to szczególne odkrycie przez lata dostarczało mu mrocznej rozrywki. Teraz tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. 

– Miałem swoje powody.

– I od tego czasu – ciągnęła, jakby nic nie mówił – byłeś jego marionetką. Och, warczałeś, kłapałeś zębami, buntowałeś się i znajdowałeś tysiące sposobów, by mu się przeciwstawić i jako jedyny potrafiłeś go poważnie rozwścieczyć…

– Jak miło zostać docenionym – mruknął ponuro.

– …ale kiedy wydał ci bezpośredni rozkaz, byłeś posłuszny. Niechętnie, wywijając się tak bardzo, jak to możliwe i powłócząc nogami przy każdym kroku, ale jednak. Aż do teraz. Z jakiegoś powodu, Severusie, odwróciłeś się od jedynej rzeczy, którą kiedykolwiek traktowałeś poważnie… aby podążyć za chłopcem, którym całkowicie pogardziłeś od chwili, gdy go ujrzałeś, jeśli nie wcześniej. Więc chciałabym wiedzieć dlaczego.

Kiedy nie odpowiedział, prychnęła i przeniosła uwagę z powrotem na szachownicę. 

– To co powiedziałeś, że plan nie ma sensu, to jedno. Szczerze mówiąc, masz rację, nikt nie mógł oczekiwać, że zastosujesz się do pierwotnego planu; przyznał to nawet Albus, po tym, jak go omówiliśmy. Ale prędzej uwierzę, że Sam-Wiesz-Kto postanowił wycofać się z dominacji nad światem i zostać tancerzem baletowym niż w to, że kiedykolwiek ochoczo pójdziesz za Harrym Potterem.

– To raczej przerażający obrazek – wycedził odruchowo, gdy jego mózg pospiesznie zabrał się do działania. – Czarny Pan wyglądałby okropnie w różowej spódniczce i rajstopach. – Usiadł wygodnie i westchnął. – Jeśli to twój rozwlekły sposób na powiedzenie, że jestem zdrajcą, to informuję, że już to wszystko słyszałem, wiele, wiele razy.

–  Nie jest. Nigdy ci w pełni nie ufałam, ale gdybyś miał nas wszystkich zdradzić, mógłbyś to zrobić w dowolnym momencie, a z pewnością miałeś mnóstwo okazji, by zabić Harry’ego odkąd mieszka w twoim domu. Ale chcę wyjaśnień, Severusie.

– A ja chcę kupę złota wyższą niż chata Hagrida – odparł z irytacją. – Wybrałem plan, który miał największe szanse powodzenia. Nie rozumiem, dlaczego to takie podejrzane.

– Nienawidzisz Harry’ego – powiedziała stanowczo Minerwa. – Nienawidziłeś go od chwili, gdy usłyszałeś jego nazwisko. Nienawidziłeś go bardziej niż kogokolwiek – w tym Jamesa. Z jakiegoś wypaczonego powodu nienawidzisz chłopca bardziej niż jego ojca.

Zamknął oczy, zastanawiając się przez chwilę czy to prawda. Nie sądził, ale musiał przyznać, że nie było to poza sferą możliwości. W końcu to bardzo skomplikowana sytuacja. 

– No i? Nie muszę kogoś lubić, żeby z nimi pracować. 

– Severusie, nie myśl proszę, że zniedołężniałam – powiedziała krótko jego koleżanka. – Aby dobrowolnie zbliżyć się do chłopca, nie mówiąc już o zabraniu go do domu i spędzeniu miesięcy z nim i jego przyjaciółmi… jest jakiś powód.

Spojrzał na szachownicę, zauważając z roztargnieniem, że mógłby wygrać w kilkunastu ruchach – nie, żeby którekolwiek z nich grało na miarę swoich możliwości. Jego umysł pędził jak szalony; Minerwa mu nie ufała i była zarówno silna, jak i doświadczona, więc nie miał zbytnio szans na rzucenie Obliviate lub skonfundowanie jej. Klątwa Imperius zadziała – kobieta nie była wystarczająco dobra, by ją zablokować, nie przed nim, ale rzucenie Zaklęcia Niewybaczalnego było trochę przesadną reakcją na kogoś zadającego niewygodne pytania. Nawet jeśli kusiło.

– Oczywiście, że jest powód – wycedził, poruszając wieżą. – Nigdy w życiu nie zrobiłem niczego bez powodu. Dlaczego myślisz, że ci go zdradzę?

– Bo jeśli tego nie zrobisz, Severusie, zamierzam przekazać swoje podejrzenia reszcie Zakonu, a kiedy ten bałagan się skończy, znajdziemy cię. 

Jej głos ugodził niczym bicz, a lodowaty dreszcz ześlizgnął się po jego kręgosłupie. Oddychając powoli, zebrał w sobie mroczny, cichy bezruch swojego mentalnego oceanu, czując, jak jego mięśnie jednocześnie napinają się i rozluźniają, gdy zmysły rozciągały się w gotowości.

– Nie lubię gróźb, Minerwo – powiedział cicho pustym i zimnym głosem. – O co mnie oskarżasz?

– Jeszcze o nic. – Siedząc wygodnie, wpatrywała się w niego uważnie. — O którego z nich chodzi, Severusie?

Zakrztusił się, posyłając jej przerażone spojrzenie. 

– Co… do diabła, kobieto! Proszę, powiedz mi, że nie sugerujesz… – Nie mógł nawet dokończyć zdania, przełykając żółć. – Chyba zaraz zwymiotuję. – To nie była przesada; czuł smak wymiocin.

– Nie sądziłam, że to któryś z chłopców, ale musiałam zapytać – mruknęła, wzdychając. – Miałam nadzieję, że się mylę. W takim razie to Hermiona, prawda? To musi być jedno z nich. Nic innego nie ma sensu.

Severus próbował patrzeć na nią z pogardą, ale większość jego umysłu wciąż bełkotała z przerażenia na myśl o nim i Potterze. To było zbyt freudowskie, by móc to wyrazić słowami i niewiarygodnie niepokojące na każdym wyobrażalnym poziomie, a także kilku niewyobrażalnych. Ciężko przełykając i starając się utrzymać w żołądku swoje śniadanie, odchrząknął i spojrzał na nią z irytacją. 

– Jeśli już skończyłaś inspirować moje nowe koszmary, zapytam ponownie. O co mnie oskarżasz?

– Powtarzam, nie traktuj mnie jak staruszki – warknęła. Rozpoznawał teraz wyraz jej oczu; to była głowa Gryffindoru najeżona w obronie jednego z jej ulubionych młodych, a to oznaczało, że nie miał najmniejszych szans.

Zginając przedramię, by wyczuć różdżkę w rękawie, zaczął się przygotowywać, mrużąc oczy. 

– Gdybyś naprawdę myślała, że ​​mam plany wobec panny Granger, już spróbowałabyś mnie przekląć. Nie bądź śmieszna.

– Severusie, ślepiec zauważyłby, że podkochuje się w tobie przez ostatni rok!

Przez chwilę chciało mu się śmiać. Ślepy, hmm? A kim to czyni mnie? Z pewnością tego nie dostrzegał, dopóki nie powiedziała mu Dilys. Uniósł pogardliwie brew. 

– Kiedyś podkochiwała się w Lockharcie – zauważył, uśmiechając się lekko. – Jestem do niego tak niepodobny, jak tylko mężczyzna może być.

Minerwa spojrzała na niego. 

– Nie strój sobie żartów. To poważna sprawa. Jeśli wykorzystałeś…

Próbował odszukać w sobie gniew, który powinny wywołać jej słowa i ku swemu zaskoczeniu nie znalazł go. Tylko cichą świadomość, że się myliła i…. Westchnął, po czym posłał jej zmęczone spojrzenie, czując się raczej smutno. 

– Znasz mnie od jedenastego roku życia, Minerwo. Naprawdę wierzysz, że bym to zrobił?

Jej milczenie mówiło samo za siebie, więc odwrócił wzrok, wpatrując się w szachownicę. To zabolało, ale tylko przez chwilę. Usłyszał głos Hermiony: Nienawidzę być mądrzejsza od wszystkich innych. To nie moja wina, że ​​tamci byli idiotami, którzy cię nie doceniali. Odprężył się trochę i odepchnął ból; Minerwa nigdy tak naprawdę go nie poznała, nie całkowicie. Nawet znalezienie go nieprzytomnego w kałuży własnej krwi w korytarzu po tym, jak podciął sobie nadgarstki, niczego jej o nim nie nauczyło. To nie miało znaczenia.

– Nie narzucałem się jej – powiedział ze znużeniem. – Gdybym to zrobił, nie sądzisz, że ona, albo jeden z jej małych przyjaciół, mogliby coś powiedzieć? Wszyscy byli tu beze mnie więcej niż raz. Jedno z nich by ci powiedziało i nie wróciliby do mojego domu. Poza tym są Gryfonami do szpiku kości; cała trójka by ze mną walczyła. Jestem dobry, ale czasami muszę spać.

Odetchnęła ciężko. 

– To młoda dziewczyna, Severusie, a ty od dziesięcioleci jesteś mistrzem manipulowania ludźmi. Nie sugerowałam użycia siły.

– Młoda nie znaczy głupia – warknął – a gwałt to gwałt, niezależnie od tego czy wiąże się z przemocą fizyczną, czy szantażem emocjonalnym. Gorąco polecam, abyś z nią porozmawiała zanim oskarżysz mnie o cokolwiek innego Minerwo, bo jeśli jeszcze raz mnie w ten sposób obrazisz, dopilnuję, żebyś za to zapłaciła.

– A więc coś się dzieje. – Jej oczy błysnęły, a akcent wyraźnie się wzmocnił. – Merlinie, Severusie, wiesz co zrobiłeś?

– Raczej lepiej niż ty – powiedział chłodno, skupiając się na utrzymaniu panowania nad sobą. Gdyby zaczął teraz pojedynek, w ciągu kilku sekund zaatakowałaby go połowa Zakonu. Ze złością rozrzucił ręką pionki do szachów, ignorując piski ich protestu i wstał. – Jak śmiesz. Po raz pierwszy w całej mojej żałosnej, pustej egzystencji w końcu mam w życiu coś dobrego i nie pozwolę tobie ani nikomu innemu mi tego odebrać. Nie zrobiłem nic złego. – Nagle zakrztusił się gorzkim śmiechem. – Ale przecież, kiedy to miało jakiekolwiek znaczenie?

– Severusie…

– Zamknij się. Tak, twoje żałosne podejrzenia są słuszne, jakby to było coś, z czego można być dumnym. Podkochiwała się we mnie i to przerodziło się w coś więcej. Za obopólną zgodą. W żaden sposób jej nie zmuszałem.  Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a ja nie jestem już jej nauczycielem. Również na terenie szkoły nie wydarzyło się nic niestosownego. 

Technicznie rzecz biorąc, nie było to kłamstwem; Pokój Życzeń był tworem Hogwartu, nie został zbudowany ludzkimi rękami i oficjalnie nie stanowił części szkoły, ponieważ miał być niedostępny dla uczniów. Dlatego ten pierwszy cudowny pocałunek się nie liczył. To szczegół, ale był gotów się za nim ukryć. Ich związek nie został skonsumowany, dopóki oboje nie opuścili szkoły i to się liczyło.

Minerwa wstała i spojrzała mu w oczy. W małym zakątku jego umysłu, który zdawał się nigdy nie być cicho pojawiła się myśl, że mało kto potrafił utrzymać z nim kontakt wzrokowy przez dłużej niż kilka sekund; większość ludzi uważała jego oczy za dość niepokojące, nawet jeśli celowo nie starał się sprawić, aby poczuli się niekomfortowo. 

– Dla Twojego dobra, mam nadzieję, że mówisz prawdę, Severusie Snape – powiedziała z silnym akcentem. – Bo jeśli mnie okłamujesz, jeśli zrobiłeś coś tej dziewczynie, zabiję cię.

– Porozmawiaj z nią – powiedział chłodno. – A kiedy to zrobisz, oczekuję długich przeprosin. Właściwie… nie ma potrzeby czekać, aż porozmawiasz z Hermioną. Fineasie!

– Nie musisz krzyczeć – wycedził portret, pojawiając się w polu widzenia i uśmiechając się na widok zaskoczonej miny Minerwy. – Dzień dobry, Severusie. Wyglądasz… dobrze.

Severus zorientował się, że pomimo swojego gniewu uśmiecha się; to będzie zabawne. Cofając się, skrzyżował ramiona i uniósł brew patrząc na portret, który był jednym z jego jedynych sojuszników. – Mam nadzieję. Zakładam, że słuchałeś przez cały czas?

– Oczywiście. Rozważałem pójście za panną Granger, ale z nią rozmawiałem ostatnio, podczas gdy ciebie nie widziałem od kilku miesięcy.

– A Dilys kazała ci poinformować ją o moim… zdrowiu – zakończył, unosząc kąciki ust.

Minerwa posłała portretowi nieprzyjazne spojrzenie. 

– Wiedziałeś o tym? Twoim obowiązkiem jest zgłosić…

– Och, nie przesadzaj kobieto – powiedział jej Fineas szyderczym tonem. – Bardzo się mylisz. Severus i jego młoda kobieta przez ostatnie miesiące robili do siebie maślane oczy, gdy myśleli, że ta druga osoba nie patrzy i do niedawna żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że zainteresowanie jest obustronne. W szkole nie miało miejsca nic niestosownego, a jeśli wierzysz, że uda ci się teraz namówić pannę Granger, żeby go zostawiła, to jesteś do bólu naiwna. Nie przychodzi mi do głowy nic, co by przekonało tę młodą Gryfonkę. A jeśli musisz wiedzieć, pan Potter i pan Weasley są w pełni świadomi sytuacji. Wydają się to akceptować, z delikatną nutą przerażenia.

Severusowi kilka chwil zajęło pełne nacieszenie się oszołomionym wyrazem twarzy swojej byłej współpracownicy. Gdy odwróciła się z rozdziawionymi ustami posłał jej swój najbardziej nieznośny i arogancki uśmieszek. Był naprawdę zły, że musiał się przyznać tak szybko i czuł się urażony jej oskarżeniem, chociaż raczej się go spodziewał, ale to i tak okazało się w pokręcony sposób całkiem zabawne.

Po żenująco długiej przerwie Minerwa odchrząknęła i zaczęła nerwowo pocierać palce, unikając jego wzroku. Przynajmniej ma na tyle przyzwoitości, żeby się wstydzić, pomyślał, pozwalając sobie na odrobinę relaksu. 

– Dobrze? – zapytał szorstko.

Kobieta westchnęła. 

– Przepraszam. Ale nie możesz mnie winić za zakładanie najgorszego. I na pewno porozmawiam z Hermioną, kiedy ją zobaczę.

Przypuszczam, że nie mogę liczyć na nic więcej. Przewrócił oczami. 

– Dlaczego odnoszę wrażenie, że będę bardzo, bardzo znudzony tą rozmową, kiedy będę musiał ją odbyć po raz siódmy? – zapytał retorycznie. – Może oboje powinni po prostu uciec do Ameryki Południowej, czy coś i skończyć z tym. – Radziłbym ci być bardziej ostrożną, gdy będziesz pytać Hermionę, czy ją zaatakowałem – dodał chłodno. – Jej temperament dorównuje twojemu, a jest opiekuńcza jak diabli. – Chociaż to byłaby walka, którą chętnie by obejrzał. Uwielbiał słuchać, jak go broniła.

Mrużąc oczy, Minerwa spojrzała na niego po części z irytacją, a po części z poczuciem winy. 

– Upewnij się, że nie skrzywdzisz jej w żaden sposób, Severusie. Nie mogę uwierzyć, że byłeś tak głupi. Mam nadzieję, że o tym pomyślałeś.

Oczywiście, że nie. To po prostu najbliższa kobieta, która mogła podrapać tam, gdzie swędzi. Opierając się pokusie ponownego przewrócenia oczami lub wyciągnięcia różdżki – miał już dość – westchnął. 

– Spędziłem większą część roku myśląc o tym. I większą część kolejnego tego nie robiąc. Co zaskakujące, Minerwo, przyszło mi do głowy, że może pojawić się kilka problemów. Ani Hermiona, ani ja nie jesteśmy głupi i wiemy, co robimy. Podszedłem do tego rozsądnie.

Niezbyt podobał mu się sposób, w jaki teraz na niego patrzyła; oceniającym i wartościującym spojrzeniem, które było podejrzanie badawcze. 

– To poważna sprawa, prawda?

– Nie brzmij na tak zaskoczoną – warknął. – Jestem człowiekiem, wiesz?

Zaśmiała się cicho i potrząsnęła głową. 

– Och, przestań się dąsać. To do ciebie nie pasuje i musisz przyznać, że to rozsądne, iż ktoś w ciebie wątpi. Odkąd cię poznałam nigdy nie zwracałeś uwagi na żadną kobietę; przez chwilę zastanawiałam się, czy nie poszedłeś w drugą stronę, chociaż nigdy też nie interesowałeś się mężczyznami.

Ignorując drgnięcie pod okiem, Severus spojrzał na nią z niesmakiem. 

– A za kim miałem się oglądać w Hogwarcie? – zapytał z irytacją. Nie interesowało go bycie czyimś kochasiem, a wszystkie jego koleżanki były nieco starsze od niego. Nie mówiąc już o tym, że większość z nich w swoim czasie dawała mu ostre i niezasłużone szlabany lub przymykała oko na jego prześladowców. I oczywiście taki drobny problem, że był brzydkim dupkiem, którego nikt nie lubił.

– Dolores cię lubiła – odpowiedziała z niemal psotnym uśmiechem, a on wzdrygnął się.

– Właściwie wolałbym Pottera. Jesteś chorą kobietą. To wszystko? Muszę gdzieś iść i zwymiotować.

Poza tym bardzo potrzebował zapalić.

– Chwilowo tak, chociaż na pewno jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy. Jak długo zamierzasz tu zostać?

– Może kilka dni. Nie jestem pewien. – Dopóki nie umrze Dumbledore” było szczerą odpowiedzią, ale nawet on nie był takim draniem, żeby jej to powiedzieć. Już miał wyjść, ale zatrzymał się i odwrócił głowę, by spojrzeć na nią z ukosa. – Czy ktoś jeszcze podziela twoje… podejrzenia? – zapytał ostrożnie. Hermiona była bardzo lubiana, a ostatnią rzeczą jakiej pragnął, było zjednoczenie Zakonu  celem zlinczowania go. Dzięki Bogu, że Moody nie żyje.

– Wątpię, na szczęście dla ciebie. Powiem Molly – nie patrz tak na mnie. Jest teraz nieoficjalnie moją zastępczynią i musi wiedzieć, co się dzieje z waszą czwórką, nawet jeśli wolisz, żeby było inaczej. I tak by się dowiedziała, zwłaszcza jeśli młody pan Weasley wie. Nie powiem jednak nikomu innemu. Czy ktoś jeszcze jest wtajemniczony?

– Tak, Poppy Pomfrey – poinformował ze ściany Fineas; portret wyraźnie cieszył się z widowiska.

Minerwa wyglądała na zirytowaną. 

– W takim razie z nią też zamienię słowo. W porządku, Severusie, możesz iść.

Od dawna nie był tak zadowolony mogąc opuścić pomieszczenie.

 

Hermiona nie miała nawet szansy się rozpakować, zanim została osaczona; ledwo położyła swoją torbę na łóżku, z którego korzystała wcześniej, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Gdy tylko się odwróciła w ramiona chwyciła ją Poppy Pomfrey. 

– Cześć – wykrztusiła bez tchu, uśmiechając się, kiedy starsza wiedźma ją puściła.

– Cześć – odpowiedziała pielęgniarka, uśmiechając się do niej. – Dobrze cię widzieć, kochanie. W sumie nie miałyśmy okazji porozmawiać w twoje urodziny. Jak się masz?

– W porządku, dziękuję.

– Dobrze wyglądasz. Właściwie wyglądasz kwitnąco. Czy mam rację, że pewien mężczyzna jest odpowiedzialny za ten piękny uśmiech? – spytała filuternie pielęgniarka.

– Jakby Fineas jeszcze ci nie powiedział – odparła dziewczyna, machając ręką, by niewerbalnie zamknąć drzwi, po czym usiadła na łóżku obok Poppy.

– Prawda – zgodziła się kobieta bez cienia skruchy. – Wciąż jednak chcę to usłyszeć od ciebie, ponieważ nie ma szans, żeby Severus mi coś powiedział, jeśli uda mi się go wytropić. Rozumiem, że wszystko idzie dobrze? Nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała cię tak szczęśliwą.

– Nie mogłoby być lepiej – odparła Hermiona, opierając się o ścianę i próbując przestać się uśmiechać. – Cóż, przypuszczam, że mogło, gdybyśmy nie musieli martwić się wojną i gdyby Harry i Ron nie mieszkali z nami udając, że im to nie przeszkadza.

– Potrafię sobie wyobrazić, że to może być trochę niezręczne – zauważyła pielęgniarka. – Kwestia Harry’ego i Severusa pod jednym dachem była wystarczająco trudna w budynku wielkości Hogwartu. – Gdzie są chłopcy?

– Ginny napadła nas, gdy tylko przeszliśmy przez frontowe drzwi – zameldowała Hermiona z szerokim uśmiechem. – Wskoczyła na Harry’ego i zaciągnęła go gdzieś. Ron i ja powinniśmy porozmawiać z panem Weasleyem, kiedy go znajdziemy, ale w tej chwili jest tu trochę tłoczno, prawda? Obstawiam, że Ron dobrze się bawi z braćmi. Później pójdę ich znaleźć. Oczywiście, jeśli pani Weasley da Harry’emu żyć. Nie rozumiem, dlaczego była taka zła – czy to tylko dlatego, że chce chronić Ginny? Przecież uwielbia Harry’ego.

– To dlatego, że panna Weasley nie jest jeszcze pełnoletnia – wyjaśniła Poppy. – Technicznie przestrzegamy mugolskich przepisów w sprawie wieku zgody, ale realistycznie patrząc ustawowy wiek dla każdej aktywności seksualnej wynosi siedemnaście lat. To zarówno bardziej jak i mniej poważne niż wśród mugoli; Harry nie będzie miał żadnych oficjalnych kłopotów, ale nieoficjalnie słono za to zapłaci.. Ach, żeby znów być młodą… W każdym razie rozmawiałyśmy o tobie i Severusie. Czy były między wami jakieś problemy? Wiem, jaki jest ten mężczyzna.

– Fineas też o to pytał – zauważyła, potrząsając głową. – Nie, wszystko było w porządku. Myślę, że Severus martwi się, że zrobi coś, co wszystko zepsuje, więc zachowuje się jak najlepiej i zaczyna się odprężać oraz akceptować fakt, że w tej chwili wiem, co robię. Największym problemem było to, że mi nie wierzył, ale powoli zaczyna sobie z tym radzić. Pesymistyczny drań z niego – dodała czule.

– Cieszę się, że to słyszę. Jest uparty jak osioł, ale nie jest idiotą, w każdym razie przez większość czasu. Więc kiedy wy dwoje w końcu się poddaliście?

– W urodziny Harry’ego. Cóż, tuż przed.

– Ach. To ma sens. W takim razie prawie dwa miesiące?

– Właściwie wydaje się, że dłużej, ale tak – potwierdziła, przeczesując leniwie włosy.

Poppy zmarszczyła brwi, po czym nagle wyciągnęła rękę i złapała ją za nadgarstek. Zaskoczona Hermiona próbowała się odsunąć, zanim zdała sobie sprawę, co przykuło uwagę pielęgniarki, a chwilę później znalazła się w kolejnym uścisku.

– Rozumiem, że należą się gratulacje? – spytała kobieta, starając się brzmieć na obojętną pomimo uśmiechu.

– Dziękuję – odpowiedziała prawie nieśmiało. Miło było znaleźć kogoś, kto cieszył się jej szczęściem; Ron i Harry wydawali się po prostu zdezorientowani. Z drugiej strony byli nastoletnimi chłopcami i prawdopodobnie nawet nie zdawali sobie sprawy, że powinni być szczęśliwi.

– Kiedy to się stało? Fineas na pewno o tym nie wspomniał. Muszę z nim zamienić słowo.

– On prawdopodobnie nie wie – powiedziała Hermiona w obronie portretu, uśmiechając się. – To było kilka dni temu, po tym jak wróciłam stąd w moje urodziny.

– Ustaliliście datę?

– Nie, jeszcze nie. Nie rozmawiamy zbyt wiele o przyszłości, gdy tyle się dzieje. – Odwróciła się na łóżku, by usiąść wygodniej pod ścianą, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Przechyliła rękę, by ponownie spojrzeć na pierścionek. 

–Kiedy skończy się wojna, chcę wrócić do Hogwartu i podejść do OWUTEM-ów. Severus aprobuje. Mówi, że on pod żadnym pozorem nie wróci, więc przypuszczam, że ślub weźmiemy po ukończeniu przeze mnie nauki. Chociaż naprawdę nie wiem, co chcę robić, kiedy skończę szkołę.

– Nie dziwię się, że nie chce wracać – zauważyła Poppy. – Nigdy nie lubił uczyć. Nie było tak źle ze starszymi uczniami, tymi z zainteresowaniem i umiejętnościami, ale Severus nigdy nie miał cierpliwości do młodszych, którzy byli w klasie tylko dlatego, że było to obowiązkowe. Ty, Hermiono, wiem, że początkowo przyszłaś do mnie tylko dlatego, że chciałaś być w stanie pomóc swoim przyjaciołom, jeśli zostaną ranni, ale masz prawdziwy talent do uzdrawiania. Jeśli zdecydujesz się kontynuować, z chęcią napiszę ci referencję.

– Dziękuję – odpowiedziała z wdzięcznością. – Myślałam o tym. Przypuszczam jednak, że nie ma pośpiechu z podjęciem decyzji. Sądzę, że minie jeszcze trochę czasu, zanim to wszystko się skończy. Co mi przypomina… jak się miewa profesor Dumbledore? Fineas powiedział, że rokowania nie są najlepsze…

Poppy westchnęła, wyglądając na trochę smutną. 

– Nie, nie są. Naprawdę jest teraz zbyt chory, żeby przyjmować gości. Myślę, że to już nie potrwa długo. Cieszę się, że Severus tu jest; Minerwa wyjaśniła wszystko na temat Przysięgi. Wiesz, czy nadal obowiązuje

– Nie. Severus nic o tym nie powiedział. Mówiłam mu, co przekazał Fineas, a on tylko skinął głową i zmienił temat; jeśli wie, to nic nie mówi, ale nie sądzę, żeby tak było. – Hermiona zawahała się przez chwilę, zanim spojrzała w oczy starszej wiedźmy. – Co się stanie z profesorem Dumbledore’em, jeśli Przysięga nie będzie ważna?

Po krótkiej przerwie pielęgniarka ponownie westchnęła. 

– Może dwa tygodnie. Z pewnością nie dłużej. Robię, co mogę, ale teraz klątwa rozprzestrzenia się szybko. Przez większość czasu potrafię go uwolnić od bólu, ale nie jest to łatwe. Nie mam uprawnień do podjęcia działań, Hermiono; nikt, kto pracuje wyłącznie z dziećmi ich nie ma. Taki rodzaj pozwoleń mają zresztą jedynie wybitni Uzdrowiciele.

Przetłumaczyła to po cichu. Madame Pomfrey nie mogła użyć Klątwy Zabijającej, by zapewnić Dumbledore’owi szybką śmierć. To oznaczało, że Fineas miał rację, a Severus był jedynym, który mógł. To, czy zrobi to bez zmuszającej go Wieczystej Przysięgi, to zupełnie inna sprawa. Przynajmniej wiedział, co się dzieje; nie chciała sama mu o tym mówić.

– Przy okazji, Hermiono, zanim wyjdę… niewiele osób jeszcze wie o tobie i Severusie, prawda?

– Nie. Ty, Fineas, Harry i Ron. I Dilys, jak sądzę; jestem pewna, że Fineas jej powiedział. – Och, jak bardzo żałowała, że ​​nie była tego świadkiem.

– Z pewnością zdajesz sobie sprawę, iż padnie wiele komentarzy, kiedy to wyjdzie na jaw — powiedziała ostrożnie pielęgniarka, a Hermiona skinęła głową. – Może pomóc, jeśli zapamiętasz, że jestem w stanie potwierdzić, że w maju nadal byłaś dziewicą. Nie odnotowuję tego oficjalnie, ale jest to wykrywane w badaniach kontrolnych i jeśli dziewczyna straci dziewictwo zbyt młodo, odbywam z nią dyskretną rozmowę, aby upewnić się, że nic złego się nie wydarzyło. Oznacza to, że możesz przynajmniej udowodnić, że byłaś pełnoletnia i nie podchodziłaś do żadnych egzaminów, a więc twoja praca naukowa nie została narażona na szwank. Oczywiście nie oszczędzi ci to plotek, ale przynajmniej zniweluje wszelkie możliwe problemy prawne.

– Nie wiedziałam. Dziękuję – powiedziała z ulgą. – To będzie bardzo pomocne.

A przynajmniej Rita Skeeter wciąż była niezarejestrowana, więc nadal miała nad kobietą władzę. Inni dziennikarze prawdopodobnie wylaliby na nią wiadro pomyj, ale nie sądziła, by wielu odważyło się za bardzo obgadać Severusa, na wypadek gdyby ten postanowił się zemścić. Jeśli żadne z nich nie miałoby z tego powodu oficjalnych kłopotów, mogli żyć z plotkami i narzekaniem.

 

Nieco później nadszedł czas, by uratować Harry’ego zanim pani Weasley w końcu znajdzie jego kryjówkę, więc Hermiona wybrała się na poszukiwanie chłopców. Na schodach spotkała Severusa, który wyglądał na nieco zaniepokojonego i poirytowanego. 

– Poppy zauważyła mój pierścionek – powiedziała półgłosem, uśmiechając się do niego. – Prawdopodobnie spróbuje cię przytulić, kiedy cię zobaczy. Ostrzegam.

– Lepiej żeby tego nie robiła – mruknął, pocierając kark. – Niestety podejrzewam, że Minerwa nie będzie chciała cię przytulić, gdy cię złapie. Możesz chcieć trzymać się od niej z daleka.

– Ona wie? – zapytała z przerażeniem Hermiona. Głowa jej Domu prawdopodobnie nie będzie zachwycona.

Westchnął. 

– Rozgryzła, raczej celnie, że jeśli wykazałem chęć pójścia za Potterem, to tylko dlatego, że interesowało mnie jedno z was trojga. Poza zaatakowaniem jej i dość porządnym zmodyfikowaniem pamięci niewiele mogłem zrobić. Nie musiałem nawet tego potwierdzać. Jeśli zauważy pierścionek to przypuszczalnie on będzie mógł ją przekonać, że nie pogrywam sobie, ale nie liczyłbym na to. – Wydawał się naprawdę zirytowany; oczywistym było, że dyskusja nie przebiegła dobrze.

– Tyle mogę jej powiedzieć. Było aż tak źle?

Nerwowo wzruszył chudym ramieniem. 

– Mogło być gorzej. Nigdy nie miała o mnie szczególnie dobrej opinii, a swoich ulubieńców zaciekle chroni. Przynajmniej jest przekonana, że ​​cię nie wykorzystałem, bo inaczej by mnie przeklęła.

Próbując poprawić atmosferę, uśmiechnęła się do niego. 

– Nie mam problemu z wykorzystywaniem przez ciebie.

Przez chwilę w jego ciemnych oczach pojawiła się iskra rozbawienia. Odprężył się lekko. 

– Nie radzę jej tego mówić. Chociaż może jej mina będzie tego warta… jak na wdowę potrafi czasami być zaskakująco pruderyjna.

– Kiedy wrócę, ona nadal będzie moją nauczycielką – zauważyła, nieco zaskoczona, że McGonagall była mężatką. – Wolałabym zbytnio jej nie denerwować. Porozmawiam z nią później i przekonam, że nic mi nie jest. Szczerze mówiąc, jeśli nawet Harry jest przekonany, że nie jesteś zły to nie rozumiem, dlaczego ktoś inny miałby z tym problem. W każdym razie, w kwestii wykorzystywania mnie – zobaczymy się później? – zapytała z nadzieją.

Zawahał się przez chwilę, zanim powoli potrząsnął głową. 

– To zbyt ryzykowne – powiedział niechętnie. – Wygląda na to, że dom jest teraz pełny.

– W takim razie będziesz musiał mi to wynagrodzić, kiedy wrócimy.

Powolny uśmiech, który dostała w odpowiedzi rozgrzał jej ciało. 

– Myślę, że to da się zrobić.

 

Severus leżał bezsennie z rękami skrzyżowanymi pod głową, w zamyśleniu wpatrując się w sufit. Nie miało sensu próbować zasnąć; nawet gdyby mu się to udało, jego koszmary byłyby przerażające. Zawsze tak się działo, kiedy spał sam. Poza tym stwierdził, że nie potrafi się wygodnie ułożyć; jego ciało nie pamiętało, jak zwykle sypiał, a każda pozycja wydawała się niewłaściwa. Kuszące, bardzo kuszące, było zakraść się korytarzem do Hermiony, ale dom był zaskakująco wypełniony; w każdej sypialni znajdował się przynajmniej jeden członek Zakonu.

Bycie złapanym w tej chwili byłoby bardzo niekorzystne. Nie był pewien, czy Minerva już przyparła Hermionę do muru, ale ponieważ wciąż żył i nie został wykastrowany, wydawała się przekonana, że ​​nie był aż tak wielkim złoczyńcą, jak sądziła. Molly Weasley… cóż, nie miał pewności jak zareaguje. To mogło pójść tak naprawdę w każdą stronę; jej reakcja nie zawsze była łatwa do przewidzenia, nawet dla niego. Jeśli chodzi o Poppy, cóż, ta kobieta szczerze mówiąc była szalona. Nie było żadnej potrzeby, żeby go tak przytulać, zwłaszcza że cholernie dobrze wiedziała, że ​​tego nienawidzi. Przynajmniej nie potargała mu włosów. W każdym razie nikt inny nie zareagowałby tak łagodnie, a zupełnie nie miał ochoty na więcej kłótni; nie miał już do tego siły.

Miał za to okropne przeczucie, że wiedział, dlaczego Zakon się zebrał; miał nadzieję, że się mylił, ale ten termin był zbyt dużym zbiegiem okoliczności. Oni też czekali na śmierć Dumbledore’a. Z irytacją znów podrapał się po nadgarstku, przesuwając się niespokojnie, po czym porzucił wszelkie udawanie, że próbuje odpocząć. Usiadł, skrzyżował luźno nogi, oparł się o wezgłowie i zamknął oczy, a jego oddech automatycznie zwolnił do regularnego, równego rytmu medytacji, gdy jego umysł opróżnił się, a myśli zatrzymały. Nie myśl o tym jeszcze. Dopóki nie będzie musiał.

Rozdziały<< Goniąc Słońce – Rozdział XLIIIGoniąc Słońce – Rozdział XLV >>

Seyli

Wierna i zapalona czytelniczka Sevmione od niemalże dekady. Miłośniczka kotów, gór, tańców hulańców, dobrego jedzenia i szczęśliwych zakończeń we wszystkich fickach, które czytuje :). Od grudnia także samozwańcza tłumaczka, która wreszcie odważyła się wrzucić w Internet coś chociaż połowicznie swojego autorstwa.

Ten post ma 10 komentarzy

  1. Świetny rozdział!
    Bardzo, ale to bardzo uwielbiam Poppy w tym opowiadaniu, ale, szczerze, McGonagall mnie wkurza.
    Cóż, zobaczymy jak będzie dalej..
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, dużo weny!! ❤

  2. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna za to tłumaczenie! Dzięki tobie mam okazję przeczytać to opowiadanie i szczerze mówiąc, mega się wkręciłam ❤️ pod względem językowym, jak zwykle super! 😉Wróć do czytania

    1. Dziękuję Ci serdecznie❤️. Wasze komentarze dają mi niesamowitą motywację do tłumaczenia😃. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również będą Ci się podobały

Dodaj komentarz