Sojusz, Granger? – Rozdział 30

Samotny kosmyk włosów, który błądził na czole Hermiony dopijającej swoją herbatę rozproszył Severusa Snape‘a na tyle, że nie zdążył w porę odwrócić wzroku. Jak amator dał się złapać na wpatrywaniu się w swoją towarzyszkę z dość dziwnym jak na niego wyrazem twarzy. Hermiona wytrzymała jego spojrzenie, czując wibrację rozchodzącą się wdłuż jej kręgosłupa. Pierwsza odwróciła wzrok, mocniej zaciskając dłonie na filiżance.

Było w jej spojrzeniu coś, co sprawiało, że chciał te oczy widzieć częściej. Nie umiał tego wyjaśnić, nie był nawet pewien czy chce. Z jednej strony czuł gorycz, że kobieta wyciskała na jego usta cierpki uśmiech, w którym brakowało dotychczasowej niechęci. A z drugiej strony ten uśmiech powodował niezrozumiałą dla niego radość na jej twarzy, która podnosiła poziom jego endorfin z krytycznie niskiego poziomu. Jakkolwiek chciał zaprzeczyć, jej towarzystwo fizycznie dobrze na niego oddziaływało.

— Znalazłaś coś interesującego? — spytał, widząc ogniki zaciekawienia w błądzących po regałach spojrzeniu kobiety. Granger posłała mu wymowne, ale niepewne spojrzenie.

— Myślę, że oboje znamy odpowiedź na to pytanie — stwierdziła, marszcząc brwi. — To oryginał?

Snape uniósł kącik ust. Wiedział, o którą księgę pytała i nie był nawet zaskoczony, że to właśnie ta pozycja przykuła jej uwagę. Leopre Virgo był Arcymistrzem Eliksirów, który poza bezbrzeżną wiedzą z zakresu trucizn wszelakich wyróżniał się niewyobrażalnymi zdolnościami dedukcji. Jego najbardziej znane dzieło spoczywało na najwyższej półce, wybijając się swoim poziomem ponad wszystkimi innymi pismami, jakie Severus kiedykolwiek czytał. Wątpił, aby Granger przypadło w udziale czytanie czegoś choćby zbliżonego stopniem zaawansowania. Druk tej księgi był wyjątkowo mały, jak na popularność autora w swoich czasach, a Severus miał tę przyjemność otrzymania jej w formie prezentu. Wyjątkowo udanego i – warto nadmienić – drogiego. Jego samego nigdy nie byłoby stać na taki zakup.

— Oczywiście, że to oryginał — mruknęła niespodziewanie Hermiona, kręcąc głową. — Mogę spytać, ile razy ją pan przeczytał?

Severus prychnął pod nosem, upijając łyk herbaty i przeciągając napięcie, które jak wymalowane jawiło się na twarzy jego rozmówczyni.

— Wystarczył jeden raz — stwierdził, mrużąc nieco oczy. — Ta książka dość mocno odznacza się w pamięci. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś umie czytać ze zrozumieniem.

— To musiało kosztować majątek — szepnęła zafascynowana Hermiona, a jej oczy zaczęły przypominać dwa galeony rozświetlane poświatą ze świec. — To prawda, że wydrukowali je na papierze z kości smoka? 

— Tak, to prawda — odparł Severus. Podziw w oczach kobiety rósł z każdym jego słowem, dając mężczyźnie dziwną satysfakcję. — I owszem, kosztowała majątek.

Sam nie wiedział, dlaczego właściwie to powiedział. Zganił się w myślach, bo nie był ani próżnym ani łasym na pochlebstwa człowiekiem. Ani nie chciał zaimponować kobiecie w tak banalny sposób. Przerażony myślą, że nieświadomie chciał wywrzeć wrażenie na Granger sięgnął po filiżankę, czując mrowienie w ramieniu, które nieustannie przypominało, że nie stać by go było na tak cenną książkę, skoro nie może zafundować sobie powrotu do zdrowia. 

— Niesamowite — wyrwało się z ust podekscytowanej gryfonki. Snape prychnął, wstając z krzesła i niespiesznie podchodząc do półki. Kierowany dziwną siłą bijącą od niespuszczającej z niego oczu kobiety, wyciągnął zdrowe ramię i ściągnął po księgę. Odwrócił się w jej stronę, gładząc dłonią wierzch skórzanej okładki, a orzechowe oczy z niemal uwielbieniem śledziły każdy ruch jego dłoni. 

— Chcę ją z powrotem w stanie nienaruszonym — odezwał się po chwili, wystawiając tom w stronę Hermiony. Jej wąskie usta lekko się rozchyliły, kiedy podniosła zdezorientowane spojrzenie na Severusa. 

— Żartuje pan, prawda? — zaczęła, a w jej głosie dało się wyczuć, że szuka podstępu. 

— Nie żartuję, Granger, ale radzę ci skorzystać z okazji zanim się rozmyślę — prychnął Snape. Drobne dłonie z prędkością światła pochwyciły książkę, dosłownie celebrując każdy fragment pozłacanej, żłobionej ręcznie oprawki. — Nigdy nie miałaś jej w rękach?

— Nigdy nawet nie śniłam, że będę widzieć ją na oczy — odparła Hermiona. Podniosła na Snape’a niemal zapłakane ze szczęścia spojrzenie, zaraz jednak marszcząc brwi i przyglądając mu się podejrzliwie. — Daje mi pan ją tak po prostu?

— Uznaj to za… — Severus zamilkł na sekundę, mrużąc nieco oczy. — Swego rodzaju przeprosiny.

Hermiona Granger, kompletnie skołowana zachowaniem swojego byłego nauczyciela, siedziała i nie potrafiła zdobyć się na choćby jedno słowo. Nie spodziewała się, że człowiek może odczuwać tyle emocji naraz — przez jej ciało przelewał się szok, wzruszenie, ale i ulga.

— Dziękuję — powiedziała w końcu. — Czy zatem w ramach przeprosin z mojej strony da się pan namówić na… nie wiem, partię szachów?

Zanim zdążyła choćby pomyśleć nad tym co mówi, usłyszała swoje słowa bezwiednie opuszczające jej usta. Zagryzła wargi, czekając na reakcję Snape’a, który krótką chwilę bez słowa tylko się jej przyglądał.

— Wiem, że do tej pory otaczałaś się idiotami, którzy jednym uchem wpuszczali, a drugim wypuszczali to co do nich mówiłaś. Czuję się więc urażony. — Poważna mina mężczyzny rozbawiła nieco gryfonkę, której usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. — Ty nienawidzisz grać w szachy.

Pamiętał, przemknęło przez myśli Hermiony. Kobieta wywróciła oczami, odkładając prezent od Severusa delikatnie na kanapie obok siebie.

— Jest wiele rzeczy, których nienawidzę, profesorze. Gra w szachy plasuje się wysoko, owszem, ale to… nie nienawiść. Po prostu uważam, że przynajmniej czarodziejska wersja jest okrutna — wyjaśniła, zakładając nogę na nogę. Cieszyło ją, że byli znów w stanie ze sobą rozmawiać. Dopiero teraz dość brutalnie dotarło do niej, jak bardzo jej tego brakowało. 

— Niestety nie posiadam wersji mugolskiej — stwierdził kpiąco Snape. — Nie sądzę jednak, żebyś pałała do nich sympatią. Mylę się?

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową.

— Nigdy nie nauczyłam się grać, chociaż może dlatego, że nigdy nie miałam dobrego przeciwnika. — Na wspomnienie ojca, które niespodziewanie wdarło się do jej umysłu, uśmiech na twarzy kobiety zastygł w dość groteskowym wyrazie. Snape zmrużył oczy, widząc cień przemykający w jej oczach, jednak Hermiona szybko podjęła temat, wracając do swojej maski. — Mój ojciec był dobrym graczem, ale nie miał zbyt wiele czasu. A mama nigdy tego nie lubiła. 

— Ciekawi mnie, czego jeszcze nie umie ktoś, kto ponoć potrafi wszystko — stwierdził Snape, choć zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Panna Granger uniosła brew i spojrzała na mężczyznę zaczepnie. 

— Obróci pan to przeciwko mnie i wykorzysta? — spytała, w odpowiedzi na co Snape jedynie prychnął pod nosem. Rozsiadł się wygodniej na fotelu, a jego spojrzeniu nie umknął autentyczny rumieniec, jaki wykwitł na twarzy Hermiony. Walczyła ze sobą, w końcu jednak poddała się jego spojrzeniu i stwierdziła: — Wbrew pozorom nie umiem wielu prostych rzeczy.

— Cóż, to, że nie umiałabyś wymienić żarówki jakoś mnie nie dziwi — mruknął Snape. — W końcu jesteś kobietą.

— Po dwunastu latach w końcu pan to zauważył? — zaśmiała się w odpowiedzi Hermiona, czując, że nagle ma ochotę spalić się ze wstydu pod spojrzeniem swojego rozmówcy. Mimowolnie skurczyła się w sobie, jakby chowając atuty swojej kobiecości przed ciemnymi tęczówkami. — Ale żarówkę akurat potrafię wymienić. Gorzej mi idzie z gniazdkami elektrycznymi.

Jej uwaga rozbawiła Snape’a, który prychnął pod nosem.

— Zaskocz mnie czymś bardziej prozaicznym, Granger. Tylko lepiej się postaraj, bo w to, że nie umiesz na przykład tańczyć nigdy nie uwierzę — sarknął, widząc natychmiast, że oczy gryfonki rozszerzają się w zaskoczeniu, a uśmiech spełza z jej ust. — Raczysz chyba żartować.

Hermiona uniosła przepraszająco brwi i wzruszyła ramionami, jednak natychmiast dodała:

— Nikt w mojej rodzinie nie potrafi. Matka zdeptała ojca na własnym ślubie, a ćwiczyli ponad miesiąc.

Jej żałosne tłumaczenia nie zrobiły na Severusie żadnego wrażenia. Posłał jej oskarżycielskie spojrzenie, na co kobieta jedynie wzruszyła ramionami. 

— I nikt, nigdy nie pokazał ci jak tańczyć walca? — spytał wolno, unosząc wysoko brwi. Hermiona zmarszczyła brwi i mruknęła:

— Znam zasady, kroki i…

Zanim zdążyła dokończyć, Snape uniósł dłoń i udając zmęczonego, potarł brwi palcami. W rzeczywistości bardziej go to zaskoczyło, niż zirytowało, a następne słowa kobiety wyłącznie utwierdziły go w przekonaniu, że Granger raczej się już nie zmieni.

— Oczywiście, że znasz. Wyczytałaś to z książki czy oglądałaś poradniki w mugolskiej telewizji? 

— Czytałam poradnik — stwierdziła Hermiona. — Ale to przecież nie może być nie wiadomo jak skomplikowane, prawda?

Snape zmrużył oczy i przyłożył długie palce do ust. Wodził po nich opuszkiem kciuka przyciągając uwagę kobiety do tego stopnia, że kiedy przestał, ta bezwiednie uchyliła lekko wargi. Musiała mocno je zacisnąć, żeby zepchnąć niechciane myśli na dalszy plan. Niespodziewanie mężczyzna wstał, co poderwało nieco Hermionę. 

— Co pan robi? — spytała, kiedy Severus wyszedł z pomieszczenia i zniknął w przejściu do swoich prywatnych komnat. Zaintrygowana i nieco zbita z tropu Hermiona wpatrywała się w drzwi, za którymi usłyszała skrzypnięcie otwieranej szafy i przestawianie jakichś pudeł. Pochyliła się nieco do przodu, marszcząc zaniepokojona brwi. — Profesorze?

Pojawił się chwilę później, lewitując za sobą stary, zakurzony gramofon. Nie odezwał się ani słowem, dopóki urządzenie nie spoczęło na biurku. Odgonił Hermionę gestem dłoni, a kiedy podskoczyła z krzesła, ustawiając się za jego plecami, sięgnął po różdżkę i jednym zaklęciem wyczyścił mechanizm. 

— Nie skompromitujesz mnie na balu — mruknął przez ramię. Do Hermiony nagle dotarło, jaki cel ma zachowanie Snape’a i zaczęła kręcić energicznie głową.

— Wykluczone — zaprotestowała. — Nie, nie i jeszcze raz nie.

— To nie była prośba — stwierdził Severus, co nie zabrzmiałoby groźnie, gdyby nie paniczny lęk kobiety przed dosłownym zdeptaniem swojego byłego nauczyciela.

— Z mojej strony również — oznajmiła wojowniczo Hermiona. Snape odwrócił się w jej stronę, mierząc ją pytającym spojrzeniem. Kobieta cofnęła się o krok, wpadając na stolik do kawy. Syknęła z bólu, czując pieczenie w kostce i podniosła buntownicze spojrzenie na mężczyznę. — Nie ma mowy.

Nie odwracając się nawet w stronę gramofonu Severus machnął różdżką, a płyta natychmiast umiejscowiła się w mechanizmie. Igła natychmiast rozpoczęła złowieszcze ruchy, wprawiając powierzchnię w drgania. Cicha, spokojna muzyka rozniosła się po pomieszczeniu, dosięgając uszu Hermiony, która wstrzymała powietrze. 

— Walczyłaś z pnączami. Rozwiązałaś moją zagadkę, która stanowiłaby wyzwanie dla niejednego dorosłego człowieka. Uwarzyłaś niemal doskonały eliksir wielosokowy mając ledwie trzynaście lat. A boisz się tańczyć? — cedził Snape, zbliżając się w stronę sparaliżowanej strachem Hermiony. Spojrzała odruchowo na jego buty, czując niemal natychmiast chłodną dłoń na brodzie. — Skup się — warknął, gestem zmuszając, aby wytrzymała jego spojrzenie. 

Przenikliwe, czarne niemal tęczówki były niestety jedną z rzeczy, które w ostatnich tygodniach nie pozwały się Hermionie skupić. A dłoń, otaczająca ją właśnie w pasie, dodatkowo potęgowała paraliż. Każda komórka ciała protestowała przeciwko bliskości mężczyzny, który był tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Była przy nim tak niska, że kiedy przyciągnął ją do siebie, jej broda wylądowała na wysokości jego klatki piersiowej. 

— Patrz mi w oczy — polecił ostrym tonem. Pokierował jej dłońmi na swoje ramiona, układając je na nich subtelnie. Dotyk ten przyprawił Hermionę o ciarki, jakich nigdy wcześniej nie doświadczyła, kiedy Severus dotykał jej ciała. Sądziła, że po takim czasie udawania będzie do tego przyzwyczajona. Zadarła głowę, wpatrując się w jego oczy, które utkwione były nieprzerwanie w jej twarzy. — I nie spinaj się tak. Kłodę drewna da się łatwiej prowadzić.

— W tej chwili czuję się gorzej niż ona — mruknęła Hermiona, przełykając ciężko ślinę. Poczuła, że mężczyzna pchnął ich złączone ciała w rytm muzyki i zanim zdążyła się obejrzeć, lawirowała po pomieszczeniu w objęciach Snape’a. Błagała w myślach, aby nie nadepnąć na stopę mężczyzny, który zauważył jej stres i uciekający niżej wzrok. 

— Nie patrz w dół — warknął Snape, przyciągając ją nieco mocniej do siebie. Zniwelował dystans między nimi, blokując kobiecie widok na wciąż i wciąż poruszające się w rytm muzyki stopy, które – ku zaskoczeniu gryfonki – poruszały się dość pewnie. Severus nie zawahał się nawet na moment, nie zgubił ani jednej nuty, w przeciwieństwie do Hermiony, która z każdym uderzeniem jego serca czuła się coraz gorzej. Było jej gorąco, jakby szaty mężczyzny emitowały nieznośnie ciepło. Wręcz parzące. — Granger.

Ostry głos Snape’a przywrócił Hermionie trzeźwe myślenie i spojrzała mu prosto w oczy. Sapnęła zaskoczona nieco tym, jak blisko w rzeczywistości są ich twarze i źle przestawiła nogę, deptając stopę mężczyzny.

— Mówiłam, że nic z tego nie będzie — burknęła pod nosem, próbując się wyswobodzić. Severus jednak nie wypuścił jej z objęć tak łatwo, unosząc tylko kącik ust.

— Najtrudniejsze wyzwania stawiamy przed sobą sami — stwierdził, ciągnąc ją w przeciwną stronę. Poddała się jego ruchom, dając się prowadzić jak szmaciana lalka. — Przecież ty zawsze łamiesz swoje własne słabości. Czy nie?

Hermiona uchyliła usta, czując, że w jego słowach kryje się wyzwanie. Po kilkunastu obrotach zaczęła dostosowywać się do ruchów Snape’a, którego usta wykrzywiły się w gest tryumfu. Nie odezwał się jednak, ciesząc się krótką chwilą bliskości, na którą mógł sobie pozwolić. Mógł, wszakże, wykorzystać sojusz z Granger, aby trochę podbudować swoje ego, które dawno już nie miało wyzwania w zmaganiu z kobietami. Ciekawiły go również reakcje Hermiony, która wyglądała na autentycznie speszoną jego bliskością. Choć to akurat mogło być wynikiem całokształtu ich relacji. Nie straciła szacunku, jaki żywiła do niego jeszcze jako nauczyciela, choć jej opór w rozmowach z miesiąca na miesiąc malał coraz bardziej. Nadal jednak widział w jej oczach, że jest dla niej tylko autorytetem. Tylko, albo aż. 

— Nie zastanawiaj się nad tym, gdzie chcesz postawić stopę — powiedział, widząc, że usta kobiety wykrzywiają się w charakterystycznym grymasie; jak zawsze, kiedy się nad czymś rozwodziła. Chcąc pokazać jej, że taniec jest bardziej intuicyjny niż do wyuczenia na pamięć zdjął ramię z jej talii i chwycił drobną dłoń. Okręcił ją dookoła, wprawiając w ruch rozpuszczone włosy i granatową szatę. Zaśmiała się pod nosem, kiedy wyprostował dłoń i ponownie przyciągnął do siebie jej ciało.

— Faktycznie nie takie skomplikowane — mruknęła, kiedy powrócili do zgubionego na chwilę rytmu. Poczuła, że jej serce przeskoczyło jedno bicie, kiedy ich klatki znów się ze sobą zetknęły i uśmiechnęła się szerzej. Dlaczego miałaby z tego nie skorzystać? Nawet udawany związek z Severusem mógł ją wiele nauczyć w kwestii stosunków damsko-męskich, które nigdy nie były jej mocną stroną.

Mężczyzna uniósł kącik ust, a widząc, że Hermiona coraz swobodniej czuje się przy wolnej, stonowanej muzyce uniósł dłoń i pstryknął palcem. Melodia nagle zmieniła się, zmuszając ich oboje do przyspieszenie kroków.

— Nie każ mi się powtarzać — warknął Severus, widząc, że kobieta spłoszyła się i zaczęła wzrokiem uciekać ku swoim stopom.

— A jak zgubię rytm? Jak pomylę kroki albo postawię nie prawą, a lewą nogę? — pytała, a na jej twarzy zaczęła odmalowywać się lekka panika. 

— Czy idąc prostą drogą jesteś w stanie dwa razy pod rząd zrobić krok tą samą nogą? — spytał kpiąco Snape, okręcając Hermionę wokół jej osi i zmuszając, aby okręciła się wokół i jego ciała. Kobieta natychmiast zrozumiała jego aluzję i zgodnie z poleceniem, starała się nie patrzeć w dół. Pokusa jednak była silniejsza, bo z każdym wybiciem rytmu obawiała się, że coś pomiesza i znów nadepnie Severusowi na stopę. Widząc jednak, że mężczyzna unosi kącik ust za każdym razem, kiedy się powstrzymywała, postanowiła skupić się na jego twarzy. 

Będąc tak blisko niego, dając się ponieść chwili i jego stanowczym ramionom, zaczęła dostrzegać szczegóły, których do tej pory jej bystry ponoć umysł nie wyłapał. Dostrzegła pieprzyk na przedłużeniu linii gęstych, ciemnych brwi i zmarszczki poniżej linii ust. Jego żuchwa była o wiele bardziej kwadratowa, niż do tej pory myślała, a z tej odległości doskonale widziała ślady zarostu, którego Severus pozbył się rano. Nagle w jej głowie pojawiła się wizja Snape’a z brodą godną samego Albusa Dumbledore’a i wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. 

— Przepraszam — jęknęła przez śmiech, wciskając się mocniej w ramiona zdezorientowanego Severusa, aby nie stracić równowagi. Spojrzał na nią z góry, unosząc nieco lewą brew. 

— No wyduś to z siebie, Granger — zakpił. Nie przerwał tańca, widząc, że Hermiona mimowolnie przestała kontrolować swoje ruchy i pozwoliła, aby to on pokazał jej, jak iść. 

— Nie, nie mogę — zaśmiała się kobieta. 

Jej wesoły uśmiech i to, w jaki sposób odchyliła głowę, odrzucając włosy na plecy, na chwilę przyciągnęły uwagę Snape’a. Odrzucił na dalszy plan wszystko, co nie dotyczyło gryfonki i sam nie wiedząc dlaczego, zaczął zastanawiać się co tak właściwie przeszkadza mu w jej obecności. Dlaczego kiedyś irytowała go do granic możliwości, a teraz spędzanie z nią czasu było najprzyjemniejszą częścią jego dnia. Kiedyś celebrował samotność, czerpiąc z niej błogi spokój i energię. Teraz miał wrażenie, że jej optymizm i wieczny uśmiech udziela się i jemu. Zaczął podejrzewać, że właśnie tak działa karma; zawsze wraca do człowieka. Póki otaczał się gburami ględzącymi nad swoimi marnymi losami, sam zachowywał się identycznie. A odkąd Hermiona zajmowała większość jego czasu czuł, że powiedzenie z kim przestajesz, takim się stajesz jest jednak w stu procentach adekwatne. 

Obserwując jej rozanielone, błogie spojrzenie zaczął zastanawiać się, czy kobieta byłaby zdolna zachowywać się tak w jego obecności gdyby nie łączył ich sojusz. Nie podejrzewał jej o bycie fałszywą i robienie wszystkiego, aby nie zaprzepaścić umowy z Rodovicem. Nie taka była natura Hermiony Granger. Ale jednak coś w głębi podpowiadało Severusowi, że wspólne tematy do rozmów nie byłyby tak szerokie, gdyby nie mieli jakiegokolwiek punktu wyjścia i wyczerpią się z dniem jej wyjazdu. 

Co tylko mocniej uświadomiło mu, dlaczego nie może brać jej, ani nikogo innego, pod uwagę przy wyborze partnerki życiowej.

— Myśli pan — mruknęła niespodziewanie Hermiona wyrywając Snape’a z chwilowego otępienia. Spojrzał w dół i natrafił na jej zaciekawione spojrzenie utkwione w jego twarzy. Prychnął, pociągając ją energiczniej.

— Ludzie powyżej pewnego punktu ilorazu inteligencji wykazują takie tendencje — stwierdził.

— Poniżej też — dodała Hermiona i prychnęła, kiedy w odpowiedzi Severus okręcił ją dookoła. — Tylko o innych rzeczach i pewnie w mniejszym stopniu.

— Nie wybielaj kretynizmu ludzkiego, Granger. Ludzie głupi są po prostu głupi, bez żadnego usprawiedliwienia — stwierdził Snape.

— A fakt, że jest pan ponadprzeciętnie inteligentny daje panu prawo do krytykowania innych? — zarzuciła, choć zabrzmiało to mniej złośliwie, niż można by się spodziewać. 

— Ponadprzeciętnie? — oburzył się Severus, unosząc brwi. — Myślałem, że przyszłaś tu, żeby się pogodzić.

— Myślę, że pańskie ego nie potrzebuje żadnych stymulantów — odcięła się z wesołym uśmiechem Hermiona. Snape z rozpędu zawiesił spojrzenie na jej ustach i niespodziewanie poczuł dziwne pragnienie. Zachciankę. W jego głowie pojawiło się wspomnienie ich ostatniego, niefortunnego pocałunku, które przyssało się do jego mózgu i nie chciało odejść. Mężczyzna zatrzymał się gwałtownie, wypuszczając zaskoczoną Hermionę z objęć i zrobił krok w tył. — To już? 

— Uważaj, bo pomyślę, że ci się spodobało — mruknął Snape pod nosem, podchodząc do gramofonu i wyłączając mechanizm. Hermiona podążyła jego śladem i przysiadła na oparciu fotela.

— Cóż, chyba mogło być gorzej. Nadepnęłam panu na stopę tylko raz — stwierdziła poprawiając szatę nerwowym ruchem dłoni. Snape posłał jej wymowne spojrzenie, wprawiając ją w urywany śmiech. — Niech pan nie robi takich min. Bo inaczej pomyślę, że kiepski ze mnie tancerz. A lepszego nauczyciela w tej szkole chyba ze świecą szukać.

Speszyła się widząc uważny wzrok Severusa. Jego krzywy uśmiech sugerował jednak, że przyjął komplement z charakterystyczną dla siebie manierą — jako coś oczywistego. 

— Będziesz tu przychodzić co wieczór, dopóki to ja nie uznam, że gorzej być nie mogło — oznajmił. 

— I jak to będzie wyglądało? — zakpiła Hermiona, zakładając ręce na piersi. Nie wiedziała, czy zachowanie Snape’a oznaczało, że chce się jej pozbyć, choć podejrzewała, że byłby w stanie powiedzieć jej to wprost. — Ja, co wieczór odwiedzająca pana komnaty? Wyobraźnia Minerwy pewnie rozszaleje się na dobre.

— Cóż, przecież o to chodzi cały czas — mruknął Severus. Hermiona poczuła, jakby wokół jej serca zacisnął się cierń. Niemal zapomniała, że wszystko co mężczyzna robi ma swój wyższy cel. A ona jak głupia myślała, że naprawdę lubi przebywać w jej towarzystwie. Spoważniała i sięgnęła po sprezentowaną przez Severusa księgę. 

— Do zobaczenia na śniadaniu w takim razie — odparła i skierowała kroki do wyjścia.

Severus skinął jej głową na pożegnanie i odprowadził wzrokiem aż pod drzwi. Dostrzegł, że dłoń kobiety wyraźnie zawahała się przed naciśnięciem klamki, jednak nic nie powiedział. Obserwował w ciszy jak Hermiona opuszcza gabinet, a jej kroki jeszcze chwilę rozbrzmiewały echem w jego głowie.

Kiedy kobieta dotarła do swojego gabinetu miała już oczy pełne łez. Próbowała je powstrzymać, próbowała z nimi walczyć, jednak na próżno. Młode, spragnione miłości serce zdradziło ją i sięgnęło w stronę kogoś, kto nie był w stanie odwzajemnić się tym samym. Wyklinała Minerwę i Anabellę, które przewidziały ten los — w swoim pokrętnym rozumowaniu, ale jednak. Severus Snape nie da jej tego, czego potrzebowała. I chociaż odkąd w głowie Hermiony pierwszy raz pojawiła się niewinna myśl o Severusie jako mężczyźnie i mimo iż wiedziała, że nic z tego nie będzie, czuła się jak idiotka. Kompletna idiotka, która na jeden wieczór chciała zapomnieć, że to uczucie będzie zawsze jednostronne.

Rozdziały<< Sojusz, Granger? – Rozdział 29Sojusz, Granger? – Rozdział 31 >>

Hachi ✨

Nieuleczalna fanka Pottera, zakochana w Sevmione. Wolne pisanie to moja pasja. Jeśli oczekujecie nowego rozdziału codziennie, to zły adres. Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań bez mojej zgody. wattpad: https://www.wattpad.com/user/HachiYuuko blogspot: (tylko stare opowiadania) https://acciosevmione.blogspot.com/

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz