Sojusz, Granger? – Rozdział 22

Plan był stosunkowo prosty. Kilka następnych dni Severus i Hermiona spędzili niemal w całości razem, nie przepuszczając żadnej okazji, aby widzieli ich wszyscy w szkole. Mijając się na korytarzach posyłali sobie uśmiechy, choć te w wykonaniu Snape’a wyglądały krzywo i kwaśno. Hermionie coraz łatwiej przychodziło udawanie przed ciekawską Anabellą, a na jej pytania wciąż uparcie odpowiadała wyćwiczonym gestem – firmowym uśmiechem, zdradzającym zdenerwowanie i rumieńcem, który każdego wieczora trenowała przed lustrem. Z początku nie miała pojęcia, jak zmusić ciało do takiej reakcji, gdyż żadne wspomnienia nie wywoływały w niej pożądanej reakcji. Z czasem jednak zrozumiała, że to nie kwestia psychiki. Wystarczył szeroki uśmiech do lustra. 

Ustalili ze Snape’em, że poświęcą tydzień na pokazywanie się po korytarzach. Potem zamierzali wyciągnąć ciężką artylerię i pozwolić, aby Minerwa nakryła ich na czymś jednoznacznym. Dołożyli wszelkich starań, aby reszta nauczycieli, którzy do tej pory jedynie podejrzewali ich romans, utwierdziła się w tym przekonaniu i teraz oczekiwali na wybuch bomby. Zaczęli nawet obstawiać, kiedy rozwścieczona Minerwa wpadnie do jednego z gabinetów, próbując dociec prawdy.

— Mam zrobić co? — spytała zszokowana Hermiona, kiedy Snape niezapowiedziany wparował do jej gabinetu środowego wieczora, tuż po swoich ostatnich zajęciach. Uniosła brew, kiedy mężczyzna wywrócił oczami w odpowiedzi na jej reakcję, która przynajmniej dla niej, była całkowicie zrozumiała. 

— Nie zgrywaj głuchej, Granger — warknął ostrym tonem. Przyjrzał się dziewczynie, która przysiadła na blacie biurka opierając się o nie dłońmi i wpatrywała się w niego tępym wzrokiem. — To czysto pragmatycznie zagranie. Pamiętasz jezioro?

Hermiona zmarszczyła brwi, przypominając sobie swoją reakcję na niespodziewany dotyk dłoni Snape’a i zrozumiała o co mężczyźnie chodzi. Nie wyglądał, jakby ta propozycja była dla niego łatwa, co nieco ostudziło jej nerwy.

— Możemy z tym zaczekać. Minerwa z pewnością będzie szczęśliwsza, jeśli oszczędzimy jej czułości — mruknęła, powoli ważąc słowa. 

— Nie mniej jednak wolałbym nie dostać w twarz, jeśli którego razu zbliżę się za bardzo — prychnął kwaśno Snape. Hermiona jęknęła w duchu, nie spuszczając wzroku z jego twarzy.

— Chyba trochę pan koloryzuje. 

— Czyżby? 

— Poza tym niech pan pomyśli o tym racjonalnie — dodała, ignorując jego pytanie. Szukała każdej wymówki, żeby tylko nie zbliżyć się do Snape’a, bo doskonale pamiętała niezręczne emocje, jakie towarzyszyły ich spotkaniu nad jeziorem. — Żadne z nas nie jest typem, które manifestuje publicznie uczucia. Gdybyśmy naprawdę byli razem nie obściskiwalibyśmy się na oczach gapiów, prawda?

Zadała to pytanie w dobrej wierze, jednak jego mina szybko uświadomiła jej, że po raz kolejny zabrzmiało to lepiej w jej głowie, niz wypowiedziane na głos. Nie zdążyła jednak choćby pomyśleć nad przeprosinami, bo Snape zerknął na nią krzywo.

— I taki argument zamierzasz sprezentować Minerwie? Tym zamierzasz przekonać ją, że ta cała mistyfikacja jest jednak prawdą? — rzucał pytaniami jak bronią, którą chciał zaatakować obiekcje Hermiony. 

— Myślałam, że cała reszta ma ją odwieść od kwestionowania tego — mruknęła posępnie, a Snape zawiesił na chwilę spojrzenie na jej twarzy. Miała rację, co jednak wcale nie poprawiło mu humoru. Nie przyszedł tu w celach towarzyskich. Naprawdę wolał uniknąć ciężkiej dłoni pozornie drobnej dziewczyny, która niechybnie dosięgnęłaby jego nosa, jeśli odważyłby się objąć ją przy Minerwie. Albo swojej matce. Choć tego tematu wolał nie poruszać, bo nie potrzebował paniki panny Granger. 

Po jej minie zorientował się, że pokazał za wiele. Obserwowała uważnie zmiany na jego twarzy i musiała źle zinterpretować ich znaczenie, bo zmieszana podeszła do niego z pokorniejszą miną. 

— Chcę wiedzieć, co sobie pan w tej chwili pomyślał? — spytała, niemo pytając o to, czy poczuł się urażony. Severus zmrużył oczy, odpowiadając jedyne słowo, jakie w tej sytuacji pasowało:

— Nie.

Hermiona skinęła słabo głową i spojrzała na niego, brodę jednak wciąż spuszczając ku ziemi. Bez słowa dalszego protestu spełniła jego polecenie sprzed kilku minut i zbliżyła się na tyle, że mógł zamknąć wokół niej szczelne ramiona. Nie zrobił tego jednak od razu, chcąc dać jej moment na oswojenie się z jego bliskością. Kiedy jej szczupłe dłonie dotknęły jego ramion, a palce zaczepiła na materiale szaty, przez jego kręgosłup przeszedł dreszcz. Zerknął z góry na jej włosy, które ukrywały zawstydzoną twarz i niepewne spojrzenie. Miała nadzieję, że nie wyczuje przyspieszonego bicia serca, jednak kiedy Hermiona powoli przywarła do niego mocniej a ich ciała zetknęły się ze sobą, mężczyzna od razu wyczuł jej emocje.

Pierwszy raz Severus zaczął zastanawiać się, czy kobieta reaguje tak na każdy męski dotyk, czy to on działa na nią w taki sposób. Porzucił druga opcję, bo wydawała się absurdalna, biorąc pod uwagę wszystko, co się z nią wiązało. Pierwsza opcja jednak nie pasowała do jej profilu psychologicznego, a wiedząc już, że jest dziewicą, postanowił zwalić winę na rozedrgany stan emocjonalny. I hormony. 

— Żeby to wyglądało wiarygodnie, musi mnie pan chyba objąć — mruknęła nerwowo Hermiona, podnosząc wzrok i odnajdując spojrzenie Snape‘a. Wydawała się taka drobna, że mężczyzna mógłby ją zmiażdżyć ściskając za mocno. 

On jednak nie odezwał się ani słowem. Napięcie stało się tak niezręczne, że spowodowało suchość w gardle dziewczyny, a i Snape odczuwał nieprzyjemnie skutki gęstniejącej atmosfery. Ułożył ramiona wokół jej ramion, jedną dłoń z wahaniem umieszczając na potylicy. Wyczuł, jak miękkie jej włosy w rzeczywistości były i zaskoczony tym odkryciem, zmarszczył brwi. Wyczuł, że ciało kobiety spięło się i zastygło w bezruchu.

Cisza, jaka zapadła pomiędzy dwójką nauczycieli, zdawała się miażdżyć bębenki słuchowe. Napierała na nich z przytłaczającą siłą, dziwnie jednak pchając ich mocniej ku sobie. Sekundy przeradzały się w minuty, a ani jedno ani drugie, nie odezwało się ani słowem. Stali objęci na środku gabinetu Hermiony, nie wiedząc jaki krok wykonać następnie.

Choć Snape jedynie oszukiwał sam siebie. Wiedział, co musi zrobić, co musi zostać zrobione. Wiedział, że nie może zostawiać żadnych znaków zapytania. Odsunął od siebie głowę kobiety, dotykając powolnym gestem jej podbródka, a zaskoczona gryfonka nawet nie zdążyła zaprotestować.

Bez ostrzeżenia przysunął się do jej twarzy, a kiedy zimne wargi zetknęły się z tymi płonącymi wstydem, coś dosłownie wybuchło w powietrzu wokół. Pocałunek został gwałtownie przerwany przez dłoń Hermiony, która w ekspresowym tempie wylądowała na policzku zaskoczonego Snape’a. Przerażona kobieta odskoczyła, wpadając na biurko i uderzając biodrem w gruby kawał drewna. Syknęłaby, gdyby nie szok, w jaki wprawił ją jej były profesor.

— Co… — szepnęła przez ściśnięte gardło, a Snape zmrużył oczy. Rzucił jej pytające spojrzenie, nie mając nawet ochoty prychać, kiedy obruszona panna Granger uchyliła usta w niemej pretensji. — Miało nie być żadnego całowania.

— Tak mówiłem? — spytał Snape, celowo imitując głupkowaty ton, w którym jednak czaiło się coś ponurego. — Cóż, najwyraźniej kłamałem.

Hermiona nie wiedziała co ze sobą zrobić. Stała naprzeciw mężczyzny z mieszaniną nienawiści, przerażenia i wyrzutu na poczerwieniałej twarzy i nie wiedziała jak zareagować. 

— Wyjdź — rozkazała ostro, nie przejmując się, że bez pardonu przeszła z nim na „ty”. Kiedy mężczyzna nie poruszył się nawet o milimetr, wskazała agresywnie palcem na drzwi, sycząc głośniej: — Wyjdź!

Usta Snape’a wykrzywiły się w grymasie i gryząc się mocno w język, ruszył ku drzwiom.

— Masz jeszcze kilka godzin, żeby się z tego wycofać. Ten jeden raz cierpliwie poczekam — warknął pod nosem, zanim nie zatrzasnął za sobą ciężkich drzwi, w które sekundę później uderzyła tępo książka. Usłyszał jedynie stłumiony wrzask Hermiony, dochodzący z wewnątrz pomieszczenia, jednak nie zamierzał wracać. Wydawało mu się, że postawił sprawę jasno. Miała jeszcze wybór.

Doprowadzona na granice wytrzymałości Hermiona osunęła się słabo na biurko, próbując uspokoić galopujące serce. Nie wiedziała, skąd nadeszła tak gwałtowna reakcja. Czy to kłamstwo mężczyzny ją tak rozwścieczyło? Czy to, że coś niepokojącego przyszło wraz z jego chłodnymi ustami?

To tylko gra, powtarzała uparcie, stając przed lustrem w łazience. Załatała je po ostatnim incydencie i więcej nie patrzyła w jego odbicie, a teraz, widząc swoje rozbiegane spojrzenie i wyrwane ze schludnej fryzury włosy, miała ochotę znów rozbić taflę szkła. Nigdy nie podejrzewała się o taką agresję. 

Nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca zaczęła krążyć po pokoju, próbując ulokować myśli wszędzie, tylko nie na tym wspomnieniu. Wracało do niej jak bumerang, uderzając raz po raz w ściśnięty strachem żołądek, aż w końcu musiała usiąść, przytłoczona nadmiarem emocji.

— Och, chrzanić to — warknęła, sięgając po czystą kartkę pergaminu.

 

Drogi Harry,

 

Wybacz, że dopiero teraz się odzywam. Zbyt wiele ostatnio się dzieje, żebym miała siłę myśleć o rzeczach niezwiązanych z Hogwartem. Mam nadzieję, że nie masz planów na weekend i dasz się wyciągnąć na kawę.

Albo chociaż na szybki spacer. Nie ukrywam, że muszę z Tobą porozmawiać, bo jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc. Zamierzam się odwdzięczyć, oczywiście, ale o tym również porozmawiamy, jeśli zdołasz się wyrwać.

 

Hermiona

 

Nakreśliwszy szybki liścik do przyjaciela, dziewczyna pospiesznie udała się do sowiarni, nie zawracając sobie głowy wierzchnim okryciem ani porą dnia. Dopiero będąc w połowie drogi powrotnej, poczuła się jak idiotka. Zimny, jesienny wiatr zacinał w jej policzki, usilnie próbując wycisnąć z jej oczu tyle łez, ile się dało. Spojrzała na przejrzyste nieco, a w tafli księżyca próbowała znaleźć wszystkie odpowiedzi na niewypowiedziane pytania. Nic takiego się jednak nie stało, a kiedy przeszywający chłód przeszył jej ciało, zmuszona była wrócić do zamku.

Ten krótki spacer dał jej jednak coś, czego się nie spodziewała. Ostudził jej złość. Uspokoił na tyle, że kiedy stanęła ponownie w swoim gabinecie, poczuła zażenowanie, jakie w nią wstępuje. Nie powinna była się tak unosić. Nie z powodu czegoś tak błahego.

Chociaż niespodziewany pocałunek nie był czymś błahym. Czując przemożną chęć wytłumaczenia się przed profesorem, zaszła niepewnym krokiem pod jego gabinet i zerknęła na drzwi, za którymi pewnie siedział. 

Miała już zapukać do drzwi, kiedy nagle ciężki drewniany blok usunął się sprzed jej dłoni. Stanęła twarzą w twarz z zaskoczoną Minerwą, która w pierwszej chwili jedynie uchyliła szerzej oczy.

— Hermiono. 

— Pani dyrektor — zdołała wydukać Hermiona, zerkając autentycznie przerażona nad jej ramieniem na Snape’a, który nagle pojawił się za starszą czarownicą. — Wychodzi pani?

Jej ton zbytnio dawał się rozpoznać jako zdenerwowany. Odchrząknęła, posyłając najmilszy uśmiech, na jaki mogła się zdobyć. Dyrektorka musiała go kupić, bo odpowiedziała podobnym gestem.

— Owszem. Wpadłam tylko na szybką herbatkę, a ponieważ Severus do mnie nie zawitał, musiałam pofatygować się sama — odparła rozbawiona Minerwa, posyłając przyjacielowi wymowne spojrzenie. Wywrócił jedynie oczami w odpowiedzi, zaraz jednak zwracając je na przybyłą czarownicę. Wyłapał jej zakłopotany wyraz twarzy, a kiedy natrafił na brązowe, pełne determinacji i wstydu oczy, wiedział już po co przyszła. 

— Właściwie dobrze się stało — zaczął powoli, tonem jasno dając do zrozumienia, że to nie koniec spotkania. Posłał Hermionie pytające spojrzenie, a w chwili, kiedy Minerwa na niego spojrzała, młodsza czarownica odpowiedziała krótkim skinieniem głowy.

Podjęła nieodwracalną decyzję.

Dopiero sekundę później, kiedy Severus zaprosił gestem do środka obie kobiety, zrozumiała to dobitnie. Nie miała już możliwości ucieczki. Nieprzygotowana zupełnie na to, co za chwilę nadejdzie, stanęła nieopodal Snape’a, który bacznie ją obserwował i spojrzeniem starał się dodać jej otuchy.

Nie pomagało.

— Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć — rozpoczął poważnym tonem. Kamień na sercu Hermiony z każdym jego słowem zdawał się ważyć coraz więcej. Minerwa spojrzała zaciekawiona na Severusa, zupełnie nie spodziewając się tego, co miało nadejść. Jej wzrok jednak zmienił się na podejrzliwy, kiedy mężczyzna posłał stojącej obok dziewczynie przeciągłe spojrzenie. Ta, biorąc głęboki wdech, który sprawił jej o wiele więcej trudności niż podejrzewała, podeszła do niego na miękkich nogach. — Jesteśmy razem.

Minerwa wyglądała przez pierwsze kilkanaście sekund, jakby ktoś mocno przywalił jej obuchem w potylicę. Jej szeroko otwarte oczy przesuwały się w szoku ze spiętej twarzy młodziutkiej nauczycielki na poważną twarz przyjaciela, po czym zataczały krąg, w kółko i w kółko. 

Hermiona poczuła, że dziwna satysfakcja rozlewa się z tyłu jej głowy, a cichy głos piszczy z nieposkromionej radości. Dokładnie takiej miny oczekiwała po kobiecie, kiedy zostanie przestawiona przed faktem dokonanym na jej oczach. Ten widok sprawił, że zupełnie zapomniała o kłótni z Severusem sprzed kilku godzin.

— Słucham? — wydusiła z siebie Minerwa po długiej chwili, podczas której napięcie w pomieszczeniu zgęstniało do maksimum. Nauczyciele obserwowali swoją przełożoną, której twarz powoli sugerowała przyswojenie faktów i wkładali wiele sił w to, aby powstrzymywać tryumfujące uśmiechy. 

— Jesteśmy razem — powtórzyła Hermiona, podchodząc bliżej Severusa i posyłając mu przelotne spojrzenie okraszone uśmiechem. Zadowolona reakcją Minerwy natychmiast odczuła rozluźnienie i udając niesamowicie zawstydzoną sytuacją, zaczęła się tłumaczyć: — Już od jakiegoś czasu chcieliśmy pani powiedzieć. Nie będzie to miało wpływu na naszą pracę i na uczniów, oczywiście zachowamy wszelkie formalności jeśli chodzi o kadrę…

Minerwa przerwała wywód byłej uczennicy, podchodząc do nich bliżej i próbując doszukać się ukrytego dowcipu. Wiedziała jednak, że na próżno szuka, a Severus nie mógłby zażartować sobie z niej w ten sposób. Gdyby znała prawdę, pewnie osiwiałaby, zgodnie z życzeniem młodej gryfonki. 

— Jak to „jesteście razem”?

Do tej pory opanowana dyrektor rzuciła swoim podwładnym oskarżycielskie spojrzenia, na co oboje mieli ochotę się roześmiać. Zdobyli się jedynie na spojrzenie w swoim kierunku. 

— Mam ci tłumaczyć jak wygląda związek dwojga dorosłych, Minerwo? — spytał kpiąco Snape, unosząc popisową brew. Efekt tego był dokładnie taki, jak chciał – twarz jego przyjaciółki zrobiła się najpierw purpurowa, a później nieco zielonkawa. 

— Dorosłych? Nazywacie siebie dorosłymi ludźmi? — Kobieta nie kryła już oburzenia, jakie wywołały w niej przedstawione rewelacje. — Mógłbyś być jej ojcem, Severusie, pomyślałeś choć przez chwilę o czymkolwiek poza własnymi, egoistycznymi potrzebami? A ty, Hermiono? Naprawdę nie mogłaś sobie znaleźć dla siebie kogoś w swoim wieku, kogoś, kto odpowiadałby ci zainteresowaniami? 

Mimo, iż przewidzieli jej słowa, Severus poczuł się nimi nieco urażony. Jak miło było wiedzieć, że w przyjaciołach zawsze znajdzie wsparcie, pomyślał kwaśno. 

— Nie ma pani prawa kwestionować naszych wyborów — odparła urażonym tonem Granger, pod którym maskowała rozbawienie. Oczywiście, że uderzyła w różnicę wieku. Jakby tylko to ich dzieliło. — Ja… Z całym szacunkiem, nie prosimy o pani błogosławieństwo. Chcieliśmy po prostu, żeby pani wiedziała.

Minerwa spojrzała na swoją ulubioną uczennicę zawiedzionym wzrokiem, a Snape postanowił dołożyć swoją cegiełkę.

— Nie próbuj nas umoralniać, Minerwo. 

— A pomyśleliście o waszej sytuacji? — spytała ostro McGonagall, przestępując z nogi na nogę, nie za bardzo wiedząc, w którą stronę ruszyć. — Jesteście nauczycielami, na brodę Merlina, na poważnych stanowiskach. Jak to się odbije na waszej pracy, jeśli któregoś dnia się pokłócicie? Zaczniecie prześcigać się w ilości odejmowanych punktów? Chcąc zrobić drugiemu na złość, będziecie wysyłać uczniów na wzajemne szlabany, udowadniając, które z was jest lepsze?

— Dlaczego od razu życzysz nam źle? — spytał zgryźliwie mężczyzna, a Hermiona w obronnym akcie zbliżyła się do niego. Poczuła, że ich ramiona zetknęły się w palącym punkcie, a wzrok Minerwy utknął na dłuższą chwilę właśnie w tym miejscu. Podniosła na nich coraz wścieklejsze oczy, które gdyby mogły, zaczęłyby ciskać błyskawice. 

— Jesteśmy dorośli, pani dyrektor. Zresztą mówiłam już, że nasz związek nie wpłynie na naszą pracę — dodała Hermiona hardym głosem. 

— Obyście mieli rację — fuknęła Minerwa, niespodziewanie ruszając w kierunku drzwi. Severus za dobrze ją znał, żeby widzieć w tym koniec jej złości. Wiedział, że jak ochłonie i przyswoi sobie informacje, jakie usłyszała, w pierwszej kolejności ponownie zawita do jego komnat. Tym razem matczynym tonem próbując mu wyjaśnić, dlaczego postępuje źle. 

Wiedział również, co usłyszy Hermiona. Choć starsza czarownica powstrzymała się przed wypowiedzeniem tych słów przy przyjacielu, doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie próbowała przetłumaczyć jej do rozsądku, tłumacząc, jak nieodpowiednim człowiekiem dla niej jest. 

— Nie tak to sobie wyobrażałam — stwierdziła po chwili Hermiona, kiedy Severus rzucił na komnatę wyciszające zaklęcie. — Ale muszę przyznać, że było warto.

— Jak cholera — przyznał mężczyzna. 

Na jego ustach pojawił się krzywy uśmiech, a w oczach rozbłysły iskierki satysfakcji, którymi zamierzał cieszyć się jak najdłużej mógł.

— Przepraszam za wcześniej — mruknęła kobieta, kiedy atmosfera nieco opadła, a powietrze stało się znowu zdatne do oddychania. Zerknęła w stronę Snape’a, który wciąż wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła Minerwa. — Nie chciałam, żeby pan to odebrał w ten sposób.

— Miałaś prawo się wściec — wyznał niespodziewanie Severus, a gdzieś pod obojętnością jego spojrzenia dostrzegła, że naprawdę ma to na myśli. — Chociaż miałem dobre intencje, wyszło nie najlepiej.

Hermiona jedynie przytaknęła w odpowiedzi, czując nieprzyjemny uścisk w żołądku na myśl o pocałunku. Sama już nie była pewna, czy uważa to za coś złego. Może i wybrał mało subtelny sposób, ale intencje rzeczywiście miał dobre. Po dłuższym zastanowieniu, nawet sposób wydawał się dość subtelny. 

— Jak się czujesz? — usłyszała nagle i zerknęła na Snape’a, który spokojnie przysiadł na kanapie, przywołując do siebie szklankę Ognistej Whisky. Dziewczyna zajęła miejsce obok niego, zachowując bezpieczną odległość i podkurczyła nogi. Szklanka wylądowała i w jej dłoniach, a Hermiona pierwszy raz poczuła, że naprawdę ma ochotę się napić. 

— Dziwnie — przyznała, okręcając długi palec wokół wierzchniej części szkła. — Myślałam o tej chwili zdecydowanie zbyt długo, a teraz nie wiem, czy chciałam, żeby tak to wyglądało.

— Musiałem wykorzystać sytuację — odparł Snape. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zrobił coś, co kompletnie do niego pasowało. Zdał się na poprawną interpretację jej niemej odpowiedzi, w pewien sposób jej zaufał. Albo to był czysty strzał, albo wpakował Granger w tarapaty. Zapragnął nagle wiedzieć, jak jest naprawdę. — Nie przyszłaś tu z zamiarem wycofania się, prawda?

— Teraz to i tak nie ma znaczenia — zaśmiała się kobieta, mocząc usta w bursztynowej cieczy. Pachniała wędzonym drewnem, a mocna woń sprawiła, że lekko się skrzywiła. Alkohol rozgrzał jej wnętrzności, w pierwszym odruchu powodując niesmak, a później odprężenie. — Ale nie. Przyszłam przeprosić. 

— Jakby na to nie patrzeć, to ty zasługujesz na przeprosiny — mruknął pod nosem Severus. Hermiona spojrzała na niego, zastanawiając się czy się przesłyszała, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie.

— Których, rzecz jasna, nie chcę — dodała uzupełniająco, kiedy mężczyzna długo się nie odzywał. Spojrzał na nią pytająco, przekręcając lekko głowę. To wywołało kolejny uśmiech na twarzy gryfonki. — Miał pan rację, intencja była słuszna. Nie możemy zdać się tylko na argumenty, skoro mamy przekonać cały świat.

— Cały świat nie musi wiedzieć, poza wąskim gronem osób nikogo to nie będzie obchodziło — mruknął posępniej. Hermiona ponownie się zaśmiała, jednak tym razem bardziej do siebie, niż w odpowiedzi. 

— Zdziwiłby się pan. W końcu jesteśmy dość popularni — stwierdziła gorzko. Przełknęła kolejny łyk alkoholu, który smakował nieco lepiej, niż za pierwszym razem. Nie lubiła mocnych trunków, ale teraz wydawał się on jedynym ukojeniem. 

— Możesz skończyć już z tym panem? — poprosił nieco agresywnym tonem, jednak jego spojrzenie sugerowało, że jest bardzie zakłopotany niż zdenerwowany. — Wtedy naprawdę czuję, że mógłbym być twoim ojcem. 

Wymienili niezręczne spojrzenia, a kilka sekund później Hermiona zorientowała się, że uchyla usta w głupawym wyrazie. Złączyła wargi, czując na nich smak alkoholu i skinęła głową. Nieoczekiwanie Snape wyciągnął do niej dłoń, wyczekująco zerkając w jej stronę.

— Severus — wymamrotał, co spotkało się z wybuchem śmiechu panny Granger. Podniosła się jednak na kolana i pochyliła nieco w jego stronę, jedną ręką trzymając szklankę z alkoholem, a drugą splatając w uścisku. Dotknęła jego dłoni po raz trzeci w życiu i najwyraźniej sprawdzało się porzekadło, że do trzech razy sztuka. Tym razem jej ciało przeszedł przyjemny prąd, elektryzując każdą komórkę jej ciała. Policzki zaczerwieniły się lekko, kiedy odparła ze śmiechem:

— Hermiona.

Rozdziały<< Sojusz, Granger? – Rozdział 21Sojusz, Granger? – Rozdział 23 >>

Hachi ✨

Nieuleczalna fanka Pottera, zakochana w Sevmione. Wolne pisanie to moja pasja. Jeśli oczekujecie nowego rozdziału codziennie, to zły adres. Zakaz kopiowania i publikowania opowiadań bez mojej zgody. wattpad: https://www.wattpad.com/user/HachiYuuko blogspot: (tylko stare opowiadania) https://acciosevmione.blogspot.com/

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz