Post Tenebras, Lux – Rozdział 22

„To nie zbrodnie są najtrudniejsze do wyznania, ale to, czego się wstydzimy”.

– Rousseau.


 

Kiedy Hermiona obudziła się w środku nocy, poczuła, jak Severus drży. Słysząc jego nierównomierny oddech domyśliła się, że płakał. Nie były to te ciche, dziwnie spokojne łzy, które regularnie zdarzały mu się we śnie; obudził się, szlochał i bardzo starał się tego nie robić. Mocniej owinęła ramiona wokół niego i delikatnie pocałowała jego klatkę piersiową, jedyną część ciała, której mogła sięgnąć bez poruszania się i kiedy przytulił się do niej zamiast odsunąć, zdała sobie sprawę, że naprawdę cierpiał.

– Myślisz o tym, jak byłeś dyrektorem, prawda? – zapytała łagodnie i poczuła, jak przytaknął, próbując odzyskać nad sobą kontrolę.

– To było… gorsze niż wszystko inne – powiedział ochryple i zachłysnął się lekko. – Nawet… nawet zabijanie mniej mnie kosztowało. Przysiągłem chronić uczniów, ale nie… nie zrobiłem tego, nie mogłem. Zamiast tego… – Jęknął cicho, niczym torturowany człowiek i wzdrygnął się gwałtownie. – Wiesz, co robiłem. Niektórzy z twoich przyjaciół wciąż mają blizny. Torturowałem ich, zdradziłem i pozwoliłem, by inni ich krzywdzili. Sam byłem ofiarą, dokładnie wiedziałem co im robiłem, ale robiłem to mimo wszystko.

– Wiem, Severusie – powiedziała cicho, wysuwając się z jego ramion na tyle, by móc na niego spojrzeć. Jego oczy były puste z przerażenia i była przekonana, że nie widział jej, lecz tamte wspomnienia. Nie była też pewna, czy ją słyszy, ale i tak mówiła dalej. – Nie miałeś innego wyjścia. Rozmawiałam z Luną i po trosze z Ginny i Neville’em. Rozumieją. I wiem, że zrobiłeś wszystko co w twojej mocy, aby powstrzymać najgorsze. Próbowałeś dawać łagodniejsze kary, nigdy nie wkładałeś całej siły w klątwy, nie pozwalałeś Carrowom posunąć się za daleko, nawet manipulowałeś wspomnieniami, kiedy tylko mogłeś. To nie wystarczyło, ale i tak zrobiłeś więcej niż miałeś robić. Mogło być gorzej. To nie sprawia, że to było w porządku, ale gdybyś spróbował przeciwstawić się Czarnemu Panu, zabiłby cię, a wtedy wszystko poszłoby na marne. Posłuchaj mnie, Severusie. – Odsuwając się od niego usiadła i wsunąwszy palce w jego włosy siłą przyciągnęła jego głowę i zmusiła do ​ spojrzenia na nią.

Na chwilę spanikował i odruchowo złapał różdżkę, lecz potem jego wzrok się wyostrzył i spojrzał na nią tępo. Hermiona oddała mu pełne uporu spojrzenie.

– Nie jesteś zły. Jesteś dobrym człowiekiem, który został zmuszony do robienia wielu złych rzeczy. To ogromna różnica.

Ponieważ przytrzymywała mu głowę, uciekł od niej wzrokiem.

– Teoretycznie o tym wiem – przyznał znużonym, niemal normalnym tonem. – Ale nie czuję tego. Nigdy nie czułem. – Westchnął, wyglądając na całkowicie wyczerpanego i przetarł oczy. – Wiem, że to wszystko ma podłoże psychologiczne. Przez lata dużo czytałem, bo próbowałem być swoim własnym lekarzem. Zespół stresu pourazowego, złożony zespół stresu pourazowego, zespół rozgoryczenia pourazowego… Ten ostatni równie dobrze mógłby zostać nazwany moim imieniem. Znajomość przyczyn i rozpoznanie objawów tak naprawdę niczego nie zmienia.

Głęboko poruszona Hermiona puściła jego włosy i pozwoliła mu się przewrócić, patrząc, jak zwija się w kłębek plecami do niej, ściskając poduszkę. Przygryzając wargę, myślała gorączkowo i nagle przyszła jej do głowy szalona myśl.

– Severusie, coś przeoczyłeś.

– Czyżby? – zapytał tępo. – Niby co?

– Myślisz, że to, co robili Carrowowie spędziło im choć sekundę snu z powiek? Że Bellatrix Lestrange poświęciła choć chwilę, by pomyśleć o którejkolwiek ze swoich ofiar? Czy że Czarny Pan miał choć przez chwilę wyrzuty sumienia? Sam fakt, że w ogóle się tym martwisz, dowodzi, że nie jesteś taki jak oni.

Severus zamarł. Po grze mięśni pod pokrytą strasznymi bliznami skórą jego pleców, widziała jak bardzo był spięty. Wydawało się, że przestał oddychać i niemal słyszała, jak myśli wirują w jego głowie. Cisza przeciągnęła się przez jakiś czas, zanim rzeczywiście usłyszała jego wydech. Bardzo powoli, mięsień po mięśniu, jego szczupła sylwetka zaczęła się rozluźniać, ale minęło jeszcze kilka minut, zanim powiedział stłumionym głosem:

— Naprawdę jesteś najbystrzejszą czarownicą swojego pokolenia.

Gdyby już nie leżała, Hermiona upadłaby z czystej ulgi.

– Nie bardzo – udało się jej powiedzieć lekkim tonem. – Po prostu patrzę na rzeczy z innego punktu widzenia. Gdyby to był ktoś inny i nie krzywdziłby cię tak bardzo, żebyś mógł to przemyśleć, uświadomiłbyś sobie to samo.

– Czy raz w życiu przyjmiesz szczery komplement? – prychnął niewyraźnie.

– Od Ślizgona? – zapytała niewinnie. – Oszalałeś?

Dobiegł ją stłumiony dźwięk, którzy zabrzmiał jak śmiech, gdy nagle Severus poruszył się i zawołał zupełnie innym tonem:

– Krzywołap, co…. Zejdź ze mnie!

– Co on robi?

– On… liże mnie po twarzy! Odejdź stąd, durny kocie!

Hermiona dostała ataku śmiechu.

– Robi tak samo, kiedy płaczę – udało jej się wykrztusić. – To chyba przez sól. Albo myśli, że tak właśnie powstrzymuje się łzy. To zwykle działa. Zanim uda ci się go powstrzymać, zdążysz zapomnieć, że było ci źle.

– Oboje jesteście kompletnie szaleni – warknął opryskliwie, wyplątując się z pościeli i poszedł do łazienki z godnością, na jaką w tych okolicznościach mógł się zdobyć (co nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że był zupełnie nagi i właśnie płakał jak małe dziecko). Krzywołap podszedł wyraźnie zadowolony do swojej pani i zaczął mruczeć.

– Dobry chłopiec – szepnęła, głaszcząc go. – Twoje wyczucie czasu było idealne, jak zawsze. Następnym razem, gdy pójdę na zakupy, kupię ci wędzonego łososia.

Pierwszy na świecie pół-Kuguchar psychoterapeuta.

 

Kolejny dzień okazał się długi i męczący. Trzy Gryfonki nie brały udziału w lekcjach podobnie jak ich ofiary ze Slytherinu i szkoła aż huczała od sprzecznych plotek. Starsi Ślizgoni, którzy przyszli swojej koleżance na ratunek, zachowywali się bardzo spokojnie i nie chcieli powiedzieć, co się stało. Hermiona widziała ich w porze lunchu, siedzących w grupie, jakby potrzebowali swojego własnego towarzystwa.

Cały Dom Slytherinu był bardzo cichy i bardzo wściekły. Gryfoni byli równie cisi i zawstydzeni. Krukoni i Puchoni byli po prostu zdezorientowani.

Severus był obecny w porze lunchu, chociaż nic nie jadł, tylko bacznie obserwował swoich uczniów i celowo ignorował zarówno Gryfonów i nauczycieli, jak również wszystkie szepty i spojrzenia. Kiedy jego popołudniowe zajęcia dobiegły końca, zarówno Gryfoni jak i Ślizgoni stracili wiele punktów. Większość wieczoru spędził w Wieży Slytherinu ze swoimi uczniami.

Hermiona w tym czasie poszła na długą rozmowę z Neville’em.

W rezultacie tej rozmowy, gdy Severus wszedł do pokoju nauczycielskiego, wyraźnie zmęczony i rozdrażniony, szturchnęła profesora Zielarstwa i zerknęła na niego znacząco.

Ten popatrzył na nią błagalnie, po czym przełknął ślinę i wyprostował ramiona.

– Profesorze Snape? – zapytał, z heroicznym wysiłkiem starając się nie jąkać.

Severus odwrócił się, krzywiąc się wściekle; Hermiona przyciągnęła jego wzrok i posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Mrugnął na nią nieznacznie, złagodził wyraz twarzy i odpowiedział w miarę uprzejmym tonem.

– Tak?

– Chciałem przeprosić za krzywdę wyrządzoną pańskim uczniom przez mój Dom.

Hermiona podejrzewała, że gdyby Neville wyzwał Severusa na pojedynek, ten nie byłby bardziej zszokowany, chociaż nikt inny w pokoju tego nie zauważył. Była przyzwyczajona do jego zwykłej, pozbawionej wyrazu postawy i potrafiła odczytać drobne, subtelne znaki: rozszerzone źrenice (trudne do zauważenia przy jego ciemnych oczach), lekkie napięcie ramion, lekkie uniesienie jednej brwi, czy wahanie zanim odpowiedział.

– Pańskie przeprosiny nie są konieczne, profesorze Longbottom – rzucił uprzejmie. – Sprawa została załatwiona.

Posłał mu nieokreślone spojrzenie, po czym skłonił lekko głowę i zebrawszy dokumenty, po które przyszedł, odwrócił się zgrabnie na pięcie i odszedł tak szybko, jak wszedł.

– Widzisz, nie było tak źle – stwierdziła Hermiona, kiedy wyszli z Neville’em trochę później. – Mówiłam ci, że nie będzie cię winił.

– Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześnie nazywał mnie profesorem – wyjąkał trochę wstrząśnięty chłopak.

– Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś – powiedziała tak uprzejmie, jak to tylko możliwe. – Nie wobec niego. Kiedy jest w pokoju, znowu zamieniasz się w jąkającego się ucznia.

– Nic na to nie poradzę, Miona.

– Nie gadaj bzdur – fuknęła, zatrzymując się przed drzwiami do swoich komnat. – Zmierzyłeś się z Voldemortem bez mrugnięcia okiem, wariacie. Severus jest niezwykle onieśmielający, przyznaję, ale nie jest w tej samej lidze.

Neville westchnął.

– Wiem, ale… Po prostu sprawia, że ​​czuję się niezręcznie. Niezdarnie. Byłoby łatwiej, gdyby był wredny – dodał żałośnie.

Hermiona rzuciła mu kpiące spojrzenie.

– Musisz pamiętać, że nie jesteś już uczniem. Minerwa jest twoją pracodawczynią, a nie Opiekunką Domu i nie odejmie ci punktów jeśli się jej przeciwstawisz. Severus jest jak ty nauczycielem i wierz mi, nie da ci szlabanu za rozmowę z nim. Właściwie –  dodała impulsywnie – myślę, że by wolał.

– On nie chce ze mną rozmawiać.

Bezskutecznie próbując się nie uśmiechać Hermiona odpowiedziała:

– Nie, ale myślę, że chciałby móc się z tobą trochę pokłócić. Jesteś Opiekunem Gryffindoru i jestem pewna, że brakuje mu sprzeczek z Minerwą o Quidditch i Puchar Domów. Ma dość ludzi, którzy się go boją, i będzie cię o wiele bardziej szanował, jeśli się mu postawisz i będziesz bronić swoich uczniów. Nie mówię akurat o tej sytuacji, bo szczerze mówiąc, oni nie zasługują na to byś za nich przepraszał. Mówię o codziennych sprawach. Czasami nadal znęca się nad Gryffindorem; jest o wiele lepszy niż kiedyś, ale czasami wciąż to robi. Wytknij mu to. Będzie warczał i z ciebie szydził, ale jeśli zwrócisz uwagę na to, co on rzeczywiście mówi, zobaczysz, o co mi chodzi.

– Nie rozumiem.

– Pomyśl o tym, Neville. Bardzo rzadko mówił ci coś naprawdę paskudnego, prawda? Nie, nie kłóć się, pomyśl. Och, obrażał twoją inteligencję, ale nigdy szczególnie ostro. Najgorsze rzeczy, które ci powiedział, dotyczyły tego jak kiepski byłeś w Eliksirach i to nie były obelgi, to była prawda – dodała łagodnie i zobaczyła, jak uśmiecha się ze smutkiem. – Dokładnie. Fatalnie ci szło. Ale nigdy cię nie obrażał. I nigdy nie powiedział nic naprawdę osobistego. – Dotknęła jego ramienia. – Wiesz, mógł to zrobić. Znał całą prawdę o tym, co stało się z twoimi rodzicami i o presji, jaką wywierała na ciebie rodzina, żebyś się wyróżniał. Gdyby naprawdę chciał cię zranić, doskonale wiedział jak to zrobić. Będzie na mnie bardzo zły za to, że to powiem — wyznała — ale Severus tak naprawdę nie nienawidzi uczniów, w każdym razie z wyjątkiem specjalnych przypadków, takich jak Harry. Nigdy nie byłby tak długo nauczycielem, gdyby tak było.

– Naprawdę?

– Naprawdę. I przyznaj, na jego lekcjach starałeś się dużo bardziej niż na innych, prawda?

– No… tak.

– A czy nie ułatwiało ci to ignorowania takich palantów jak Malfoy?

Neville rzucił jej zaskoczone spojrzenie.

– Nie mów mi, że właśnie dlatego to robił!

– Och nie, robił to bo po trosze jest draniem. Ale miało to całkiem przydatne skutki uboczne, prawda? – zapytała z uśmiechem.

Roześmiał się wbrew sobie, rozglądając się niemal z poczuciem winy.

– Kiedy to tak ujmujesz to owszem. – Po chwili jego uśmiech zniknął. – Ale Miona…

Hermiona uniosła rękę.

– Wiem. Luna i Ginny są moimi przyjaciółkami, Severus też jest moim przyjacielem. Wiem, co wydarzyło się w tamtym roku. Wierz mi, czuje się strasznie, przeraźliwie winny z tego powodu, nawet teraz. Zawsze będzie się tak czuł. I naprawdę, gdyby miał inny wybór, nigdy by tak się nie stało. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Nigdy nie robił tego dlatego, że to byłeś ty i nienawidził każdej sekundy.

Przyjaciel przyglądał się jej przez chwilę, po czym powoli skinął głową.

— Przypuszczam, że tak. Ale to nie było w porządku.

– Nic w czasie wojny nie było w porządku – odpowiedziała cicho. – Wszyscy zrobiliśmy, co w naszej mocy. Jeśli nadal tak bardzo ci to przeszkadza, mogę go przekonać, by spróbował cię przeprosić. Chociaż gwarantuję, że będąc mężczyznami, obaj uznacie to za niesamowicie krępujące.

– Nawet ty nie jesteś tak przekonująca, Miona – powiedział, szczerząc się. – To wciąż dziwne, że jesteście przyjaciółmi. Nienawidził cię, to znaczy –  poprawił się, widząc jej karcące spojrzenie – wydawał się nienawidzić cię tak samo jak wszystkich innych.

– Cóż, w tamtych czasach byłam trochę irytująca – przyznała wesoło. – Teraz, kiedy przestałam desperacko próbować coś mu udowadniać, na ogół dobrze się między nami układa.

Neville lekko zmarszczył brwi i jego spojrzenie stało się odległe, gdy wyraźnie myślał o czymś. Hermiona zdała sobie sprawę, że popełniła poważny błąd na sekundę przed tym, jak jego oczy rozszerzyły się tak bardzo, że mało mu nie wypadły. O cholera.

— Na skręconą i splątaną brodę Merlina! — wydyszał, blednąc. – To on, prawda?!

Spróbowała wyglądać na zdezorientowaną i nie wpadać w panikę.

– Co?

– Twój… och, Merlinie. Twój tajemniczy czarodziej! – Przełknął ślinę, wyglądając jakby go zemdliło. — To… to Snape, prawda?

Hermiona wahała się przez dłuższą chwilę, próbując uporządkować splątane myśli, które szalały w jej głowie.

Czas najwyższy, żeby ktoś to wreszcie rozpracował.

Kocham moich przyjaciół, ale są dość głupi.

Mam czas na rzucenie Obliviate.

Severus będzie wściekły.

Byłabym naprawdę kiepską Ślizgonką.

Neville nie wygląda na tak złego, jak myślałam, że będzie.

Nie ma sensu teraz temu zaprzeczać.

Przyznaję, albo go przeklinam.

O cholera.

– Tak – powiedziała cicho. – Posłuchaj, wejdź i porozmawiajmy, dobrze? Nie chcę rozmawiać na ten temat na korytarzu.

Neville poszedł za nią do salonu, wyglądając na całkowicie oszołomionego i opadł na krzesło.

– Nie mogę w to uwierzyć.

Hermiona westchnęła i spojrzała na niego z irytacją.

– Co, myślałeś, że półtora roku temu spotkałem innego inteligentnego i humorzastego pięćdziesięcioletniego półkrwi Ślizgona, który jest weteranem wojennym? Takiego, którego znałam w przeszłości? Praktycznie napisałam jego imię na niebie świetlnymi literami wysokości dziesięciu stóp.

Neville chciał coś powiedzieć, ale zmarszczył brwi i zamknął usta.

– No… to prawda. Ale daj spokój Hermiono, dlaczego ktokolwiek z nas miałby zgadnąć, że to Snape? To znaczy… on jest… no… to Snape – zakończył trochę bez sensu, a ona z trudem powstrzymała się od śmiechu.

– Naprawdę? – zapytała, drocząc się z nim. – Nie zauważyłam! Zszokowałeś mnie.

– Wiesz, co mam na myśli.

– Tak, Neville, wiem co masz na myśli. Ale mówiłam wam wszystkim przez ponad rok, że jest inny. Nikt nigdy nie widział prawdziwego Severusa, tylko tłustowłosego dupka z lochów, bo tylko to pozwalał komukolwiek zobaczyć. – Westchnęła.  – Zanim zwariujesz zupełnie, pamiętaj, że to ten sam mężczyzna, który dał mi pierścionek z wydrą, który poprosił mnie, żebym mieszkała z nim w lato, który zadał sobie wiele trudu, aby dowiedzieć się, gdzie teraz mieszkają moi rodzice i jak sam przyznajesz, uczynił mnie szczęśliwszą niż byłam od… nie wiem kiedy.

Usiadła na krześle i obserwowała, jak usiłował to wszystko ogarnąć. Mogła zrozumieć punkt widzenia Neville’a. To był człowiek, który dręczył go w dzieciństwie, ktoś, kogo aż do wybuchu wojny panicznie się bał, a który potem dał im po temu jeszcze więcej powodów. Człowiek, którego wszyscy uważali za zdrajcę i mordercę, który wielokrotnie torturował go aż do utraty przytomności. Ale nikt inny nie zdawał się rozumieć, że to była tylko jedna strona tej historii, że było ich o wiele więcej.

Po dość długim czasie Neville rzucił jej zdumione spojrzenie.

– Wciąż tego nie rozumiem. Ale… masz rację, naprawdę jesteś szczęśliwa. Myślę że powinnaś pójść do Świętego Munga, niech cię zbadają, ale… Nie wiem, chyba w bardzo, bardzo pokrętny sposób to ma sens… Opisałaś go całkiem nieźle: sprytny, pełen temperamentu, wysoki, ciemny, nieprzystojny… — Zaniósł się nagłym śmiechem, a ona się przyłączyła. — Merlinie, Hermiono, to jest chore. Ty i Snape. Ale po tym, jak ty i Ron się rozstaliście, wszyscy myśleliśmy że nigdy nie będziesz szczęśliwa z byle kim… i przynajmniej Snape jest tak mądry jak ty. Wszystko to co nam opowiadałaś… – uniósł pytająco brwi – to prawda?

– Tak.

– Snape jest słodki i troskliwy. – Wyglądał, jakby miał nudności. – Boli mnie głowa.

– Neville – powiedziała stanowczo.

– Przepraszam. To po prostu… ciężkie do ogarnięcia.

– Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to ci powiem, że mnie też trochę zaskoczyło – zapewniła go.

– Założę się. Jak… to znaczy… no… jak to się stało?

Hermiona przygryzła wargę, walcząc ze śmiechem.

– Naprawdę chcesz poznać szczegóły?

– Nie! – wrzasnął, a ona zaczęła niekontrolowanie chichotać.

Kiedy znów mogła oddychać, otarła z uśmiechem oczy.

– Przepraszam, nie mogłam się oprzeć. Zaufaj mi, nie mam zamiaru ci opowiadać o… tym.

– Dzięki za to Merlinowi! – mruknął, zielony na twarzy.

Tłumiąc śmiech Hermiona poprawiła się na krześle.

– Na początku byliśmy tylko przyjaciółmi. Tyle wiesz. Mamy ze sobą wiele wspólnego i lubimy rozmawiać na podobne tematy, więc spędzaliśmy razem dużo czasu. I razem pracowaliśmy. Niektóre rany, które odniósł podczas wojny, nie zagoiły się prawidłowo, a ja pomagałam mu je leczyć. To nas zbliżyło. Zaczęliśmy ze sobą być latem. Wszyscy inni byli zajęci lub udawali, że są zajęci i wiedziałam, że Severus nie ma z kim porozmawiać, więc spędziłam u niego dużo czasu i… tak to się potoczyło. Jesteśmy razem od… końca czerwca? Nie zawracałam sobie głowy zapisywaniem daty – dodała rzeczowo.

– Boli mnie głowa – powtórzył żałośnie.

– Jeśli chcesz, poproszę Severusa o eliksir – zaoferowała jadowicie.

– Przestań. – Neville trzymał głowę w dłoniach, wyraźnie oszołomiony. – To jest… chore.

– Już to powiedziałeś – podpowiedziała usłużnie.

– To nie znaczy, że to nieprawda. – Przeczesał ręką włosy i wyprostował się. – Ktoś jeszcze wie?

– Tak, Luna. Dużo z nią rozmawiałam o przyjaźni z Severusem, bo nikt inny nie był zainteresowany – dodała dosadnie i przyjaciel zarumienił się lekko – więc wiedziała, że ​​dał mi pierścionek z wydrą, nie z… romantycznych powodów, to był po prostu prezent z podziękowaniami. Zorientowała się w moje urodziny, kiedy wszyscy o niego pytaliście.

– Nikt więcej?

– Nie, jeszcze nie, chociaż wszyscy macie wystarczająco dużo informacji – skarciła go lekko. – Ile wskazówek potrzebujecie?

Neville uśmiechnął się nieśmiało.

– Patrząc wstecz, to wydaje się oczywiste. Przepraszam. – Marszcząc brwi, rozejrzał się w zamyśleniu po jej komnatach. – Spędzasz z nim dużo czasu?

– Nie byłam tu od Halloween, z wyjątkiem zabrania kilku rzeczy – przyznała spokojnie. – Przypuszczam, że skrzaty domowe tu sprzątają.

– A co z Krzywołapem?

– Mówiłam ci, on uwielbia Severusa. Przeniósł się do lochów, zanim ja to zrobiłam.

Neville siedział cicho i zastanawiał się przez chwilę, po czym powoli potrząsnął głową i spojrzał na nią.

– Wszyscy pozostali będą wkurzeni, Miona.

– Wiem – przyznała cicho. – Ale wciąż zamierzam powiedzieć moim przyjaciołom i sama zdecyduję kiedy. Reszta świata może się powiesić. A nawet jeśli się wkurzą, jeśli będę musiała wybrać między nimi a Severusem, wybiorę jego.

Powoli skinął głową.

– Jesteście ze sobą naprawdę na poważnie, co?

– Severus jest najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła, bez względu na to co zrobił w przeszłości i nie pozwolę mu odejść – oświadczyła cicho – nawet jeśli czasami jest wciąż draniem.

Neville nadal wpatrywał się w nią przez chwilę, po czym nagle się uśmiechnął.

– Cóż, w takim razie to mi wystarczy. Nadal uważam, że jesteś absolutnie szalona, ale jeśli to cię uszczęśliwia i jeśli nie muszę o tym słuchać, to nie mam nic przeciwko. I nie powiem nikomu innemu.

Czysta ulga przyprawiła Hermionę o zawrót głowy.

– Dzięki, Neville. Naprawdę. – Po chwili uśmiechnęła się. – Czy to ta część, w której mówisz, że lepiej żeby się mną opiekował, bo inaczej…?

Roześmiał się.

— Nie bądź głupia. Co mógłbym mu zrobić? Zmiażdżyłby mnie w mgnieniu oka. Miałbym więcej szczęścia, próbując pocałować Sklątkę Tylnowybuchową.

– Prawda – zgodziła się, starając się brzmieć przepraszająco zamiast być zadowolona, bo była dumna ze swojego Ślizgona.

– Dzięki za zaufanie – powiedział. – Wiesz, Minerwa będzie wściekła.

– To nie jest jej sprawa. Nie planuję jeszcze mówić reszcie nauczycieli, jeśli w ogóle.

– Nie mogę cię za to winić. Oni… wszyscy naprawdę go nienawidzą.

– Wiem. Wierz mi, wiem. Severus też wie. W końcu trochę trudno to przegapić.

– Jak on to traktuje?

– Czasami trudno powiedzieć. Przez większość czasu wydaje się, że go to nie obchodzi, ale to trochę gra. Nie przeszkadza mu to, ale… boli. Jakby się nad tym zastanowić, prawie wszyscy, którzy wiedzą kim jest, nienawidzą go i nienawidzili przez większość jego życia. Był bardzo samotny.

Neville wyglądał na zamyślonego.

– No… tak sądzę. To… to… niesprawiedliwe. Nawet Harry powiedział, że nie mógłby tego zrobić bez Snape’a.

– Pracuję nad tym – powiedziała mu. – Jedna rzecz na raz.

 

— Severus? – zawołała.

– Jestem w pracowni – dobiegł z dołu jego głos.

Hermiona znalazła go opartego o jeden ze stołów i pochłoniętego małą książeczką o magicznych właściwościach różnych gazów.

– Miałaś miłą pogawędkę z Longbottomem? – zapytał, na pozór z roztargnieniem.

Założywszy ręce, spojrzała na niego spokojnie.

– Ty mi powiedz.

– Przepraszam?

– Severusie, wiem, że słuchałeś. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że namówiłam Neville’a, by zachowywał się jak mężczyzna, poszedłeś za nami. Z czystego wścibstwa, jeśli nie z jakiegokolwiek innego powodu.

Severus uniósł brew i spojrzał na nią wyzywająco, po czym nagle się uśmiechnął.

– Tylko dopóki nie weszłaś do swoich komnat – przyznał z błyskiem w oku. – Nie ma do nich bezpośredniego przejścia. Zakładam, że rozmowa poszła dobrze? Wróciłabyś znacznie wcześniej, gdybyś po prostu rzuciła Obliviate.

– Nie zrobiłabym tego! – zaprotestowała.

Uniósł drugą brew.

– Widziałem, jak sięgasz po różdżkę, nawet jeśli on tego nie robił.

Hermiona zrobiła do niego minę.

– Tak, rozmowa poszła dobrze. Jest… wciąż w szoku, ale mniej więcej to akceptuje i nic nie powie. Myślę, że zrozumiał też, że powinien trochę częściej wyrażać własne zdanie.

– Co u licha opętało cię, żeby mu powiedzieć, że chcę się z nim sprzeczać? – zapytał, odkładając książkę i rzucając jej rozbawione spojrzenie.

– Ponieważ wiem, że tak naprawdę nie odważy się tego zrobić – wzruszyła ramionami w odpowiedzi. – Ale powinien być trochę odważniejszy, kiedy będzie rozmawiał z Minerwą. Wiem, że planujesz coś ważnego. Nie jestem pewna, dlaczego to ma dla ciebie takie znaczenie, ale pomyślałam, że trochę pomoże.

– Nie wiem jeszcze, czy Longbottom będzie się liczył czy nie – odpowiedział tajemniczo – ale z pewnością nie zaszkodzi, jak Gryffindor będzie miał porządnego Opiekuna Domu.

– Znowu jesteś irytujący i to celowo. Czy jest coś w powietrzu w tamtym gabinecie, że ​​Dyrektor przez cały czas mówi zagadkami? – spytała.

Severus parsknął cicho.

– Nie, tylko Dumbledore tak miał. Chociaż poczekaj ze sto lat, stracę trochę komórek mózgowych i może tak się skończy. Jestem tylko ostrożny, nic więcej. Nigdy nie ujawniam żadnego planu, dopóki nie wiem, że zadziała. – Wzruszył ramionami. – Jeśli zechcesz towarzyszyć mi w niedzielnym spotkaniu z McGonagall, zobaczysz jak wdrażana jest pierwsza faza. Swoją drogą powinnaś tam być, bo częściowo to będzie dotyczyło ciebie.

–Mnie? Dlaczego… Nie zamierzasz mi powiedzieć! – Rzuciła mu złośliwe spojrzenie. – Czasami udaje ci się mnie porządnie wkurzyć, Ślizgonie.

– Gdybym tego nie robił, byłoby z tobą coś bardzo nie tak — zażartował łagodnie Severus w odpowiedzi. – W końcu jestem strasznie irytujący.

– Przynajmniej to przyznajesz.

– Grunt to znać samego siebie, Hermiono.

 

Następnego dnia była sobota i biorąc pod uwagę wrażenia ostatnich kilku dni, Hermiona zamierzała dłużej pospać, ale pewien Ślizgon wydawał się mieć inne pomysły. Nie żeby była specjalnie nieszczęśliwa, gdy zbudził ją całując jej szyję, a jego palce wsunęły się pod cienką, zbyt dużą koszulkę, w której spała.

– Widzę, że ktoś jest w lepszym nastroju – wymamrotała leniwie i mruknęła z aprobatą czując jego ciało przyciśnięte do jej pleców.

Severus zachichotał cicho, ale nie zadał sobie trudu, by odpowiedzieć zbyt zajęty delikatnym skubaniem płatka ucha, gdy jego dłoń przykryła jej pierś. Odpowiadając sennie wygięła się pod jego dotykiem i westchnęła, gdy drugą ręką zaczął kreślić ścieżkę w dół jej brzucha, by zanurzyć się między jej nogami. Przestała nosić bieliznę w łóżku kilka miesięcy temu, bo to nie miało żadnego sensu.

– Zwykle mówi się „dzień dobry”, wiesz?

– Przestań narzekać – mruknął, muskając ustami jej skórę, delikatnie przygryzł wrażliwy punkt pod jej uchem i zassał lekko, a palce wśliznęły się między jej uda. – Nic w nas nie jest „zwykłe” i dobrze o tym wiesz.

– Umm… Dobra uwaga – przyznała, przechylając biodra, aby dać mu większy dostęp, gdy jej koszulka podjechała trochę wyżej. Drugą ręką delikatnie drażnił opuszkami palców jej sutek i czuła ciepły oddech na szyi, gdy jego palce zaczęły powolne, torturujące kręgi wokół miejsca, którego najbardziej pragnęła, by dotknął. — Strasznie się ze mną drażnisz, Severusie — wymamrotała, starając się nie wiercić.

– Wolałabyś, żebym przestał? – zapytał cicho rozbawionym tonem.

Decydując, że teraz to już zupełnie nie w porządku Hermiona przestała próbować leżeć nieruchomo i z premedytacją przytuliła się do niego, uśmiechając się triumfalnie, gdy na chwilę wstrzymał oddech. Głęboki śmiech Severusa niemal namacalnie przetoczył się po jej skórze, a ona zadrżała i przygryzła wargę, gdy jego palce weszły nieco głębiej, wciąż ją drażniąc.

W powolnym, doprowadzającym do szaleństwa rytmie jedną ręką delikatnie pieścił jej piersi, drugą zaś wodził między nogami, nie odrywając ust od jej szyi. Nieustający, frustrujący dotyk doprowadził ją do stanu, w którym zaczęła jęczeć i błagać zanim jego palce wsunęły się w nią, ale nawet wtedy się powstrzymywał.

– Severus…-  wyszeptała, zamykając oczy i poruszając biodrami, szukając głębszego kontaktu. – Proszę

Zmienił pozycję, odsunął rękę, a wilgotne palce przesunęły się po jej udzie, rozchylając jej nogi. Poczuła gorąc jego erekcji, gdy szepnął jej namiętnie do ucha:

– Tak… – i powoli wszedł w nią od tyłu i przylgnął do niej.

W tej pozycji nie mógł się zbytnio poruszać, ale po pieszczotach, którymi ją rozpalił nie musiał tego robić. Powolne kołyszące ruchy bioder, gdy zanurzał się w niej wystarczyły, by doprowadzić ją do krawędzi rozkoszy. Jęknęła, jej mięśnie zacisnęły się wokół niego, po czym pierwsze spazmy wzięły ją w objęcia i krzyknąwszy rozpadła się w jego ramionach.

Dysząc, łapała oddech i rozluźniała się powoli, gdy poczuła, jak się z niej wysuwa – wciąż twardy.

– Ty nie…

– Jeszcze nie – mruknął głosem, który prawdopodobnie powinien być nielegalny. – Mam inne plany.

Nie chciał rozluźnić ramion, którymi ją obejmował, więc przewróciła się z pewnym trudem, wiercąc przy tym z przyjemnością, spojrzała na niego, a on posłał jej absolutnie nikczemny uśmiech, który był tak samo seksowny jak jego głos.

– Mam nadzieję, że nie miałaś dzisiaj nic ważnego do zrobienia, Hermiono – poinformował ją jedwabiście – ponieważ nie mam zamiaru pozwolić ci opuścić łóżka, chyba że zdarzy się jakiś nagły wypadek.

Sama myśl spowodowała skurcz wciąż wrażliwych mięśni i zadrżała, ale zachowała wystarczająco samokontroli, by unieść brew.

– Och? A co, jeśli się temu planowi sprzeciwię?

Jego głos przeszedł w niski pomruk.

– Sprzeciw odrzucony – powiedział jej, zanim ją pocałował.

 

– Cóż – Hermiona powiedziała sennie swojemu ukochanemu – jeśli to była demonstracja możliwości związana z twoim zaawansowanym wiekiem, wszystko co mogę powiedzieć, to to, że nie mogę się doczekać twoich następnych urodzin.

— Hmph — mruknął leniwie Severus, brzmiąc na zadowolonego z siebie, co było jak najbardziej usprawiedliwione. – Czy mężczyzna nie może obudzić się w dobrym nastroju, nie uznając tego za jakiś kryzys wieku średniego?

Hermiona powstrzymała chichot.

– Dobry nastrój? – powtórzyła, uśmiechając się. – Cały dzień to coś więcej niż tylko „dobry nastrój”, Severusie. Wątpię, czy któreś z nas będzie jutro w stanie chodzić. – Prawdę mówiąc była pewna, że będzie trochę obolała, ale nie zamierzała narzekać, zdecydowanie było warto. – Cokolwiek próbowałeś udowodnić, myślę, że ci się udało – dodała, starając się nie ziewać. To był cudownie męczący dzień. – Chociaż być może będzie potrzebna powtórka w późniejszym terminie, tylko po to, by upewnić się, że to nie był przypadek…

Severus przeciągnął się ostrożnie i rozluźnił, z roztargnieniem bawiąc się zabłąkanym kosmykiem włosów.

– Nieczęsto miewam dobre humory – zauważył leniwie. – Najwyraźniej z opóźnieniem.

– Zgodziłabym się. – Przytuliła się do niego bliżej, słuchając jego oddechu. – Wiesz, wiele osób cierpiących na stres lub zaburzenia lękowe doświadcza dysfunkcji seksualnych – skomentowała.

Aż zatrząsł się od bezgłośnego śmiechu i objął ją mocniej.

– To chyba jedyny objaw, jakiego nie miałem.

– Mm. Cudownie. Naprawdę. – Hermiona zamknęła oczy i upajała się każdym oddechem, który niósł wyjątkowy zapach dymu, miedzi, deszczu i ziół, które z nim kojarzyła oraz piżmowy zapach seksu. – Coś mi mówi, że teraz, kiedy w końcu skończyłeś bezwstydnie mnie wykorzystywać i doprowadzać nas oboje do wyczerpania, nie bardzo masz ochotę zrobić śniadanie?

– Śniadanie? – powtórzył z rozbawieniem i poczuła, jak podnosi głowę. – Za kwadrans czwarta.

– Naprawdę? W porządku. A więc popołudniowa herbata? Jestem cholernie głodna.

– Nakarmiłem cię – zaprotestował łagodnie.

Uśmiechnęła się na to wspomnienie.

– Wiesz, problem polega na tym, że z Czarnego Lasu nie zostało wiele poza czekoladą i śmietaną o smaku wiśniowym. I tak czy inaczej, nie zjedliśmy jej zbyt wiele.

Mieli szczęście, że wolał sam robić pranie, Bóg jeden wie, co skrzaty domowe pomyślałyby o ich pościeli.

— Hmm — mruknął Severus na znak zgody i ziewnął. – Skoro jesteśmy przy temacie, też jestem trochę głodny. Zjem coś za jakiś czas. Kiedy będę miał energię, by się ruszyć.

– Możesz mieć pretensje tylko do siebie.

– Nieprawda. Do ciebie też. Wątpię, żebym sam mógł doprowadzić się do takiego wyczerpania.

– To nie była moja wina. Kiedy chcesz, jesteś… bardzo zdeterminowany.

– Jak już kilka razy mówiłem, Hermiono, właściwie nie protestowałaś – zachichotał cicho.

– Zostałam poinformowana, że wszelkie protesty nie będą brane pod uwagę -odpowiedziała siląc się na formalny ton – więc postanowiłam oszczędzać oddech na… inne rzeczy.

Głównie na jęczenie jego imienia, ale nie widziała powodu, by mu o tym przypominać, bo i tak był już wystarczająco z siebie zadowolony.

Jedyną odpowiedzią było ponowne ziewnięcie, po czym Severus westchnął ukontentowany i moszcząc się wygodniej w łóżku wtulił twarz w jej włosy.

 

 

Sobota była cudowna, ale niedziela zapowiadała się znacznie mniej. Każde prywatne spotkanie między Severusem a Minerwą było ostatnio trochę stresujące, to zaś miało się odbyć tuż po koszmarnych wydarzeniach z ostatniego tygodnia, do tego w gabinecie, który był sceną tak wielu zatargów między nimi, a który, z uwagi na portrety byłych Dyrektorów Severus określał lekceważąco lożą gapiów.

Hermiona na wpół poważnie rozważała próbę przetransmutowania się w zbroję.

– Severusie, proszę powiedz mi, o co chodzi? – zapytała ponownie, bez większej nadziei, bo stanowczo odmawiał udzielenia jej nawet najmniejszej wskazówki.

– Mówiłem ci, zobaczysz – rzucił z roztargnieniem, patrząc na swoje odbicie jakby lustro osobiście go uraziło. Podobnie jak Hermiona, miał niechęć do wszystkich magicznych luster i był znany z tego, że przeklinał każdy nieożywiony przedmiot, który przemawiał.

– Nie wierzę, że chodzi ci o zachowanie ostrożności – mruknęła kwaśno. – Po prostu lubisz mieć tajemnice.

– Być może – odpowiedział spokojnie, a w jego oczach pojawił się ślad humoru.

– Ach, ci Ślizgoni – westchnęła, poddając się. – Jesteś niemożliwy.

– Dziękuję. Gotowa?

– Gotowa do ucieczki – stwierdziła cierpko, wychodząc za nim z lochów i ruszyła długimi korytarzami. – Czy to będzie rodzaj rozmowy, podczas której dochodzi do przemocy?

– Mam nadzieję, że nie.

Jak poprzednio, gargulec przed wejściem do gabinetu ukłonił się Severusowi i odsunął na bok, nie wymagając podania hasła, a oni w milczeniu wspięli się po schodach.

Pukając do drzwi i czekając na ciche „Wejść” Minerwy, Severus wyglądał na spiętego, ale też nie bardziej niż zwykle.

Dyrektorka podniosła wzrok znad dokumentów i skinęła mu głową.

– Severus. I Hermiona? Cóż za niespodzianka. Wejdź, moja droga, co cię tu sprowadza?

— Severus poprosił mnie, żebym do was dołączyła — wyjaśniła. – Nie powiedział mi jednak, dlaczego – dodała, posyłając mu lekko zirytowane spojrzenie, które całkowicie zignorował.

– Usiądźcie oboje. Herbaty?

– Nie, dziękuję.

Hermiona zauważyła, że ​​kiedy już usadowili się, portrety pojawiły się w ramach, które dawały im dobry widok. Minerwa spojrzała na Mistrza Eliksirów.

– W porządku, Severusie, o czym chcesz porozmawiać?

– Jak powiedziałem w czwartek wieczorem… – zaczął.

– W czwartek wieczorem powiedziałeś wiele rzeczy – zauważyła rzeczowo.

Severus pochylił sztywno głowę.

– Przepraszam. To był trudny dzień dla wszystkich, którzy brali w nim udział.

Minerwa przyglądała mu się uważnie przez dłuższą chwilę, aż jeden z portretów na ścianie wymownie odchrząknął; Hermiona mocno podejrzewała Dilys. Wzdychając, Dyrektorka rzuciła im zirytowane spojrzenie, po czym odwróciła się do Severusa.

– To prawda – przyznała niechętnie. – Bardzo dobrze. Kontynuuj.

– Jak powiedziałem w czwartek wieczorem, uważam, że należy wprowadzić pewne zmiany. – Przerwał. – Czy mogę mówić szczerze?

Usta Dyrektorki drgnęły i prawie się uśmiechnęła.

– Brak pozwolenia nigdy nie powstrzymał cię przed zrobieniem tego.

Severus drgnął zaskoczony i przechylił lekko głowę na bok, a niektóre zmarszczki na jego twarzy wygładziły się. Jego głos brzmiał mniej formalnie, gdy odpowiedział, naśladując ją celowo, choć bardzo ostrożnie:

– To prawda.

Hermiona rozluźniła się trochę i kątem oka dostrzegła słaby uśmiech Dumbledore’a. Widać było, że oboje świadomie starali się zachowywać na poziomie.

Pochylając się trochę do przodu, Severus powiedział bez wstępów:

– Sposób nauczania Historii Magii musi zostać radykalnie zmieniony.

Minerwa wyglądała na nieco zaskoczoną, w czym zdaniem Hermiony nie było nic dziwnego, w końcu to oświadczenie było zupełnie niespodziewane.

— Twój talent do dramatyzowania sytuacji jest powszechnie znany, Severusie — powiedziała w końcu — ale nie powiedziałbyś czegoś takiego bez powodu. Wyjaśnij mi wszystko, a my zajmiemy się tym dalej.

– Jak sobie życzysz – odpowiedział, siadając wygodniej na krześle i splatając palce, gdy zbierał myśli. Nie trwało to długo, najwyraźniej zaplanował dokładnie to, co chciał powiedzieć.

– Incydent w czwartek nigdy by się nie wydarzył, gdyby te dziewczyny wiedziały, co naprawdę robią. Rozmawiałem później z wieloma moimi uczniami i odkryłem, że ogólnie ich wiedza na temat wojny jest przygnębiająco niska. Nie ma wątpliwości, że trzeba uczyć ich co dokładnie się wydarzyło i za to powinien odpowiadać Hogwart.

Wojna leży w zakresie Historii Magii. Historia, której się obecnie uczy, jest, szczerze mówiąc, bezsensowną stratą czasu i zasobów. Nawet za moich czasów była traktowana jako doskonały czas na odrabianie prac domowych lub na spanie. Binns za życia nie był zbyt dobrym nauczycielem, a śmierć tego nie poprawiła. Tematy, które wykłada, są dla większości uczniów nieistotne i powinny zostać proponowane na poziomie OWUTEMów, gdy pozostają tylko ci, którzy są naprawdę zainteresowani. A jego styl nauczania gwarantuje, że ​​wśród uczniów jest bardzo niewielu autentycznie zainteresowanych potencjalnych historyków.

Proponuję całkowitą zmianę tego przedmiotu. Program desperacko wymaga przeredagowania. Jego lekcje na temat pochodzenia społeczeństwa czarodziejów i procesów czarownic warto zachować, ale nie przypominam sobie nic innego, co miałoby jakieś znaczenie. Zredukuj bunty goblinów do prostego zarysu tego, co się stało i głównych przyczyn. Nie ma potrzeby uczenia się przez cały rok drobiazgów, które naprawdę nie mają żadnego znaczenia i wylecą z pamięci pięć minut po zakończeniu ostatniego egzaminu. To samo dotyczy wojen olbrzymów. Zamiast tego powinniśmy skupić się na konflikcie z Grindelwaldem i obu wojnach z Czarnym Panem, a także na historii samego Hogwartu, Założycielach, naszych sojuszach z Beauxbatons i Durmstrangiem oraz Turnieju Trójmagicznym. Większość uczniów czystej krwi ledwo-ledwo zna ten temat, pozostali uczniowie nie wiedzą nic. Chyba że są nieznośnymi Wiem-To-Wszystko, którzy są w stanie nauczyć się na pamięć Historii Hogwartu – dodał, a Hermiona przygryzła wargę, by ukryć uśmiech, gdy kontynuował.

– Potrzebny będzie nowy nauczyciel. Binns jest, mówiąc dosadnie, beznadziejny. Nie jest świadomy tego, co się dookoła niego dzieje, odnoszę wrażenie, że przez całą wieczność będzie prowadził te same wykłady do pustej sali, nie widząc nawet, że nie ma uczniów. Jeśli nie będzie chciał ustąpić, inne duchy chętnie wkroczą i pomogą mu przystosować się do tego, że nie będzie już nauczycielem. Jego następca powinien uczyć tylko w niepełnym wymiarze godzin, tak jak obecnie uczy się Obrony. Wiele z sugerowanych przeze mnie tematów mogłoby być objęte wykładami przez tych, którzy byli zaangażowani, zarówno z Zakonu, jak i spoza.

Hermiona starała się nie patrzeć na niego z niedowierzaniem. Skąd to się wzięło? Wymyślił to wszystko od czwartku? I nie powiedział jej o tym ani słowa! Portrety przestały się wiercić i rozmawiać i wszystkie nasłuchiwały, nawet Dumbledore był skupiony, a w jego oczach nie było widać zwykłych iskierek rozbawienia.

Z początku Minerwa nachmurzyła się, ale teraz słuchała poważnie, a nawet zaczęła robić notatki.

– Binns nie pobiera już pensji. Nowy nauczyciel byłby żywy i trzeba byłoby mu płacić – powiedziała powoli, raczej myśląc głośno niż się sprzeciwiając.

Severus wzruszył ramionami.

– Minęło dziesięć lat, odkąd miałem jakieś pojęcie o możliwościach finansowych Hogwartu. Nie znam twojego budżetu ani elastyczności i nie wiem, jak chętni do wprowadzenia zmian są członkowie Rady lub Ministerstwo. Niemniej jednak to musi być możliwe.

Wpatrując się ze zmarszczonymi brwiami w swoje notatki Minerwa milczała przez kilka chwil.

– Być może – powiedziała w końcu. – Masz rację, że obecny przedmiot jest hańbą i to prawda, że uczniowie muszą wiedzieć o wojnie, a także o innych ważnych wydarzeniach… – Podniosła wzrok i rzuciła mu przeszywające spojrzenie. – Czy naprawdę chciałbyś stać przed nimi i dawać wykłady na temat Śmierciożerców?

Usta Severusa zacisnęły się, a gdy spojrzał w dół na swoje kolana, wyraz oczu stał się chłodny.

– Jeśli będę musiał – odpowiedział niechętnie po krótkiej i niewygodnej pauzie. – Ale moja wiedza o wojnie jako całości była nieco ograniczona. Moja rola ograniczała się do tego, co dotyczyło samego Czarnego Pana, a nie jego ogólnych poczynań. I działałem w oparciu o zasadę ograniczonego dostępu do informacji – dodał, rzucając poirytowane spojrzenie na portret Dumbledore’a.

— To jest pomysł — zauważyła nagle Hermiona. – Portrety. Albus wie więcej o wojnie niż ktokolwiek z nas, był najbliżej, żeby ogarnąć cały obraz. I o konflikcie z Grindelwaldem. Prócz żyjących weteranów są też martwi, którzy wciąż mogą opowiadać o swoich przeżyciach. Stały nauczyciel może nie być potrzebny, jeśli znajdziemy kogoś, kto będzie miał czas na koordynację wystarczającej liczby zaproszonych prelegentów i przygotowanie prac egzaminacyjnych.

Minerwa skinęła głową, ignorując protest Dumbledore’a i zrobiła kolejną notatkę.

– Przyznaję, że warto się nad tym zastanowić. Albusie, przestań się wiercić – dodała, nie podnosząc wzroku. – W tej chwili to wszystko jest czysto hipotetyczne. W razie potrzeby poprosimy cię o dyktowanie notatek do nauczania komuś innemu. – Zamyślona, ​​powoli skinęła głową. — Muszę przyznać, choć z bólem, że wysunąłeś kilka bardzo ciekawych propozycji, Severusie. Rozważę to i wyciągnę własne wnioski. Wdrożenie takich reform zajmie trochę czasu. Zakładam, że jest więcej rzeczy, o których chciałbyś porozmawiać?

Severus skinął głową.

– Profesor Granger powiedziała mi o pomyśle, by ostatecznie uczynić Mugoloznawstwo głównym przedmiotem, z tych samych powodów, dla których chciałbym, mam nadzieję że z powodzeniem, zreformować Historię Magii. To znaczy wyeliminować ignorancję. Często łatwiej jest wprowadzić wiele znaczących zmian naraz niż rozłożyć je w czasie. Będzie mniej zastrzeżeń. Miejmy nadzieję, że połączenie zmian w Historii Magii ze zmianą w Mugoloznawstwie mogłoby pomóc.

– I wymyśliłeś sposób, jak to zrobić? – zapytała Hermiona, wpatrując się w niego. Porozmawiamy później, Severusie Snape. Powinieneś był to wcześniej ze mną omówić.

Kolejny raz w irytujący sposób zgadł, co miała na myśli i odpowiedział łagodnie:

– Nie, w przeciwnym razie rozmawiałbym z tobą o tym wcześniej. Ale pomyślałem o jednej lub dwóch możliwościach, które mogą to ułatwić.

Minerwa wzięła świeży kawałek pergaminu.

– Słucham.

Severus wziął oddech.

– Aurora Sinistra od lat powtarza, że ​​nie chce już uczyć w pełnym wymiarze godzin – zaczął powoli. – Jeśli astronomia miałaby zostać przeniesiona z podstawowego przedmiotu przez pierwsze pięć lat na opcję dla trzeciego roku i dalszych, zrównoważyłoby to przesunięcie Mugoloznawstwa z opcjonalnego na podstawowy. Astronomia nie jest moim zdaniem kluczowym przedmiotem, który wszyscy uczniowie muszą znać, uczynienie z tego opcji pozwoliłoby, by tylko ci, którzy są naprawdę zainteresowani, kontynuowali naukę.

– Większość zajęć z astronomii odbywa się w nocy – zauważyła po chwili Dyrektorka, marszcząc brwi. – Nie zwolniłoby to miejsca w rozkładzie lekcji.

– To będzie główny problem – przyznał, kiwając głową. – Być może niektóre lekcje Historii Magii mogłyby odbywać się wieczorem. Wielu zaproszonych prelegentów i tak pracowałoby w ciągu dnia i nie zawsze mogliby dysponować czasem. Niektóre zajęcia dla młodszych roczników można by skrócić o jedną lekcję tygodniowo, przy czym trzecioroczni mieliby możliwość uczęszczania na zajęcia zaawansowane, które zawierałyby dodatkowy materiał. W szczególności Zielarstwo nie jest niezbędne i z pewnością byłoby mniej niebezpieczne, gdyby klasy składały się głównie z osób z predyspozycjami do przedmiotu, chociaż jest to coś, co należy omówić z poszczególnymi członkami kadry. Spośród przedmiotów podstawowych Zaklęć, Transmutacji i Obrony nie można redukować, dla większości uczniów są najważniejsze. – Skrzywił się. – Bardzo trudno byłoby zredukować program nauczania Eliksirów, ale jeśli okaże się, że nie ma innego wyboru, może to pomoże.

Minerwa zrobiła jeszcze kilka notatek.

– Dlaczego tak bardzo na to nalegasz, Severusie? – Zapytała, marszcząc czoło. – Przypominam sobie, że nie chodziłeś na Mugoloznawstwo. Nie sądziłam, że temat cię interesuje.

– Nie wziąłem go, ponieważ nie czułem, że muszę. Mój ojciec był mugolem i wiedziałem więcej o mugolskim świecie niż większość mojego roku – odpowiedział lekceważąco – i wtedy nie było dobrze nauczane. Poza tym jako Ślizgon, gdybym w tamtym czasie wybrał Mugoloznawstwo, inni z mojego Domu uczyniliby moje życie jeszcze gorszym. Rozmawiałem z Hermioną o tym, co ma nadzieję dzięki temu osiągnąć i dlaczego i zgadzam się z nią. – Przerwał, zanim dodał cicho: – Widziałem na własne oczy, do czego może prowadzić ignorancja i uprzedzenia. Nie chcę tego widzieć ponownie.

– To dlatego tak bardzo naciskasz na swój Dom? – zapytała dyrektorka, marszcząc brwi.

Severus wyglądał na zdumionego.

– Słucham?

– Na początku maja drugoklasiści muszą wybrać dwa przedmioty na następny rok, w niektórych przypadkach trzy, ale nie więcej, nie jak Hermiona… – Hermiona uśmiechnęła się na to, przypominając sobie stres tamtego roku, a Minerwa kontynuowała – ale tuż po Bożym Narodzeniu wybrali krótką listę trzech lub czterech, które rozważali. Każdy drugoroczny Ślizgon wybrał Mugoloznawstwo jako możliwą opcję.

– Doprawdy? – mruknął Severus. – Nie miałem pojęcia.

– Och, doprawdy? – rzuciła sarkastycznie Minerwa.

Opiekun Slytherinu wzruszył ramionami.

– Większość z nich dokonała wyboru bez żadnego wpływu z mojej strony, zapewniam cię. Poleciłem rozważenie Mugoloznawstwa tym, którzy przyszli do mnie po radę, jeśli myślałem, że mogą się czegoś nauczyć, ale nic więcej.

Jesteś parszywym kłamcą, pomyślała Hermiona, wpatrując się w niego. Nie wiedziała, że ​​to zrobił, choć z perspektywy czasu może powinna była się domyślić. Żaden Ślizgon nawet przez sekundę nie rozważałby wzięcia jej przedmiotu, gdyby ktoś, kogo szanował, nie zasugerował, że powinien się nad tym zastanowić. Och, na pewno porozmawiamy o tym później.

Minerwa nie wyglądała na przekonaną, ale po tym, jak spróbowała zmierzyć się z nim na spojrzenia i przegrała (to była zupełna strata czasu, Severus mógłby wygrać nawet z bazyliszkiem), odpuściła i wróciła do swoich notatek.

– Z pewnymi modyfikacjami może się to udać. Jeszcze raz podkreślę, że to będzie wymagało znacznie więcej przemyśleń i dyskusji, ale twój pomysł jest wart rozważenia.

To był wyraźny sygnał, że rozmowa dobiegła końca, ale Severus się nie poruszył.

– Chciałem przedstawić jeszcze jedną, mniej dramatyczną sugestię.

Dyrektorka westchnęła.

– Tak?

– Zajęcia z uzdrawiania jako opcja dla starszych uczniów. A może jako zajęcia wieczorowe dla wszystkich zainteresowanych. Zbyt wielu uczniów rani się codziennie i nie idzie do Skrzydła Szpitalnego. Mi z pewnością rzadko się to zdarzało. Jeśli będą próbować uzdrawiać się sami, równie dobrze możemy ich nauczyć, jak robić to prawidłowo.

Bębniąc palcami w biurko Minerwa spojrzała na niego gniewnie.

– Odejdź, Snape.

Lekki uśmiech pojawił się w kącikach jego ust, zanim pochylił głowę.

– Tak, pani Dyrektor.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 21Post Tenebras, Lux – Rozdział 23 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Koty są wspaniałe ❤️ mój wchodzi mi doslownie na głowę i robi masaż, choć pewnie w kociej mowie to jakaś forma dominacji nad człowiekiem, a nie pocieszenie😁Wróć do czytania

    1. Dokładnie!
      Tak samo, jak kot ugryzie Cię lekko w palec, a potem poliże.
      My, ograniczone człowieki 😉 myślimy, że on przeprasza, ale tak jak mówisz, on pokazuje w ten sposób, kto tu jest panem….

      I prawda jest taka, że psy mają panów, a koty służących… 😉

  2. Haha, zawsze się śmieję, że to podgryzanie i lizanie to zmiękczanie mięska przed konsumpcją 😁😁 oj, zdecydowanie koty to małe, puszyste, manipulujące bestie, stworzone, by rządzić ludźmi 😉

Dodaj komentarz