Post Tenebras, Lux – Rozdział 16

„Odwaga pochodzi z serca i to jest wspaniałe. Ale strach bierze się z duszy”.

– Robert Frost.


 

– Spóźniłaś się – wytknął Hermionie Neville, podając jej drinka, kiedy w końcu dotarła do Trzech Mioteł. – Gdzie byłaś?

– Przepraszam, chyba straciłam poczucie czasu – rzuciła przepraszająco Hermiona, starając się zabrzmieć niewinnie.

Nie udało się jej. Śmiech gruchnął dookoła stołu, a George oznajmił triumfalnie:

– Wiedziałem! Płacisz, Harry!

– Co? – zapytała nieco zdumiona, gdy Harry bez protestów wyciągnął garść galeonów.

Okazało się, że odkąd jej drodzy przyjaciele widzieli ją po raz ostatni tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, zaczęli obstawiać zakłady, że się z kimś związała – najwyraźniej to rzeczywiście było widoczne, chociaż jej rumieniec był jeszcze lepszym potwierdzeniem.

– Chodź, opowiedz nam wszystko – zachęciła ją Ginny, wciskając kolejnego drinka.

Hermiona przygryzła wargę, zastanawiając się gorączkowo, co powiedzieć. Z jednej strony nikogo prócz jej i Severusa nie powinno to interesować. Z drugiej to byli jej przyjaciele i w ich pytaniach nie było złośliwości. Poza tym była szczęśliwa i miło było móc się tym podzielić. Jak zareagowałby Severus? zastanowiła się i uśmiechnęła. Powiedziałby prawdę w taki sposób, żeby nikt się jej nie domyślił. Czas zachować się po ślizgońsku.

– No cóż, na pewno nie powiem wam wszystkiego – oznajmiła, przyjmując z uśmiechem szklaneczkę. – Nawet nie zamierzam zdradzić jego imienia, jeszcze nie teraz. Ale tak, jest ktoś.

– Jak długo jesteście razem?

– Poznaliśmy się dawno temu, ale straciliśmy kontakt. W zeszłym roku przypadkowo spotkaliśmy się ponownie i zaczęliśmy rozmawiać. Ale jesteśmy razem dopiero od kilku miesięcy.

– Czy to ten tajemniczy przyjaciel, który dał ci pierścionek?

– Tak – przyznała Hermiona, dostrzegając kątem oka, jak rozkojarzone spojrzenie Luny znika jak za machnięciem różdżką.

– Wiedziałam! – zaśmiała się Ginny. – Więc jaki on jest? Jeśli wie o twoim Patronusie, to musi być czarodziejem! Też jest mugolakiem?

– Jest półkrwi.

– Chodził do Hogwartu?

– Tak, dlatego nie powiem ci jego imienia.

– Do którego Domu?

– Tego też nie powiem. Ale nie Gryffindor.

– Ravenclaw – odezwało się jednocześnie kilka głosów, a Hermiona, walcząc z nagłą chęcią chichotania tylko się uśmiechnęła, ani nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając. Och, pomysł, żeby powiedzieć im wszystko był niesamowicie kuszący, już choćby po to, żeby zobaczyć wyraz ich twarzy, ale Severus by ją zabił. Oczywiście pod warunkiem, że oni nie zrobiliby tego przed nim.

– Czy to ktoś z naszego roku?  – indagował dalej Neville.

– Nie, jest starszy. Właściwie sporo starszy…

– O ile?

Hermiona zawahała się. Na zdrowy rozum biorąc dwie dekady w porównaniu z całkowitą długością życia czarownicy czy czarodzieja nie były wielką różnicą, ale część jej wciąż myślała jak mugolka.

– Dwadzieścia lat – przyznała.

– Pięćdziesiąt? Ba, jest ledwie nastolatkiem – oznajmił George, najstarszy z obecnych, wywołując ogólny śmiech.

– I jest wysoki, ciemny i przystojny? – zapytał złośliwie Harry.

Rozbawiona Hermiona potaknęła.

– Właściwie tak! No cóż, wysoki, chociaż nie tak wysoki jak większość z was i ma ciemne włosy i oczy. Nie jest typem przystojniaka, ale mi się podoba, choć wątpię, czy któraś z was by się ze mną zgodziła. On zresztą też nie.

– Zawrócił ci doszczętnie w głowie?

Mało brakowało, żeby Hermiona się wkurzyła, głównie dlatego, że wyobrażała sobie reakcję Severusa, gdyby usłyszał to pytanie.

– No nie, to znaczy nie do końca. To nie jest romans stulecia. Nie wiem nawet, dokąd to wszystko zmierza…

– Mówisz nie, ale twój uśmiech mówi coś innego – zarzuciła jej Ginny. – Jesteś okrutna, Hermiono. Nie zdradzisz nam żadnych szczegółów?

– A co chcesz wiedzieć?

– Jaki on jest?

Hermiona namyślała się przez chwilę.

– Jest bardzo inteligentny – powiedziała w końcu powoli, ostrożnie dobierając słowa. – Genialny, jeśli jakiś temat mu podpasuje. Jest cichy i zwykle trzyma się na uboczu. Ma wyrobione opinie na różne tematy i dość trudny charakter i kilka razy nieźle się pokłóciliśmy. Lubi muzykę… Mówi po łacinie… Czasami może być bardzo wybuchowy i nie zawsze łatwo go zrozumieć. Są dni, kiedy nie można z nim wytrzymać…

– Musi być wspaniały – podsumował sarkastycznie Neville i za karę został wysłany po następną kolejkę drinków.

– Wiem, ale właściwie to naprawdę taki jest – zaoponowała Hermiona, gdy wrócił i sięgnęła po swoją szklaneczkę. – Bo na każdy dzień, kiedy warczy i się dąsa przypada inny, kiedy patrzy na mnie i dokładnie wie, czego chcę. Nie śmiej się tak, Ginny, rozpraszasz mnie – dodała z tłumionym chichotem. – Nie chodzi mi o… to. Mam na myśli to, że… że wie, kiedy mi smutno. Nie muszę mu tego mówić, po prostu wie. Albo wie, kiedy zrobił coś, co mnie zdenerwowało, albo po prostu wie, kiedy potrzebuję się wyżalić. A kiedy chce, potrafi być niesamowicie troskliwy i delikatny. Nie wiem, jak inaczej to opisać. On… jest tym, kogo potrzebuję.

– Cóż, z pewnością sprawił, że jesteś szczęśliwa. To cudowne – stwierdziła szczerze Ginny. – Kochasz go?

– Nie wiem. To dopiero początek i nie chcę się spieszyć i ryzykować, że go do siebie zrażę.

– Podejrzewasz że ucieknie, jeśli potraktujesz go poważnie? – zapytał Neville.

– Nie wiem. Nie sądzę, ale nie chcę ryzykować. To skomplikowane… Oboje mamy problemy, z którymi musimy sobie poradzić. Ma za sobą… naprawdę sporo. Pracujemy nad tym.

– Myślisz, że cię kocha?

– Tego też nie wiem. Nie jest zbyt otwarty, sądzę, że na swój sposób boi się popełnić błąd. Żadnemu z nas się nie spieszy, więc dajemy sobie czas. Jeśli ma się nam kiedykolwiek udać, to się uda. Ale jestem szczęśliwa.

– Uczestniczył w wojnie? – zapytał bardzo cicho Harry. Wszyscy wiedzieli, że to pytanie znaczy więcej, niż się wydawało.

– Tak – potwierdziła Hermiona równie cicho.

– To ktoś z Zakonu? – ciągnął ją dalej za język George, by poprawić nastrój. – Wiedziałem! To Mundungus Fletcher, prawda?

– Nie bądź obrzydliwy! – Hermiona zaprotestowała, śmiejąc się zupełnie wbrew sobie. – Mundungus jest dużo starszy i mniej więcej tak inteligentny jak gumochłon! I nie, nie był w Zakonie.

Technicznie rzecz biorąc to nie było kłamstwo. Severus nigdy nie został formalnie przyjęty w ich szeregi i przysięgał Dumbledore’owi, a nie Zakonowi. To był niuans, ale była gotowa się za nim ukryć.

– Ale widział akcje?

– Dużo. I bardzo się to na nim odbiło. To jeden z powodów, dla których jest to trochę skomplikowane. Jak powiedziałam, pracujemy nad tym.

– Często go widujesz? – dopytywała się Ginny. – To musi być trudne, gdy cały czas jesteś w Hogwarcie.

– On też chodził do Hogwartu więc rozumie. I widuję go częściej, niż myślisz – Hermiona wyraźnie widziała, że Luna stara nie zakrztusić się swoim napojem. Sądząc po jej uśmiechu, bawiła ją ta gra, ale wyraz zwykle rozmarzonych oczu wskazywał, że Hermiona będzie musiała nieźle się jej wytłumaczyć.

– Cieszę się, że nie ma tutaj Rona – skomentował wesoło George. – Wolę nawet nie wyobrażać sobie jego dąsów.

– Jutro go ochrzanię  – obiecała Ginny, kręcąc głową. – Powinien tu być.

– W porządku – odparła  Hermiona, uśmiechając się trochę melancholijnie. – Jeśli musi pracować, to trudno. Wiem że prawdopodobnie mógłby się jakoś wykręcić, ale… ostatnio nie mamy sobie wiele do powiedzenia i nie chcę kłócić się dziś wieczorem z kimkolwiek. Mam urodziny i chcę dobrze bawić się z przyjaciółmi.

– A potem czeka na ciebie wysoki, mroczny i prawdopodobnie przystojny czarodziej? – drażnił się George.

– No właśnie, Hermiono! Jaki on jest? – dorzuciła Ginny z zapałem.

– Już o to pytałaś – zwrócił uwagę Harry i zarumienił się, gdy wszyscy się roześmiali. – Och, jasne. O to chodzi!

– To bardzo osobiste – odparła Hermiona, ale czuła, jak twarz jej płonie i zarumieniła się jeszcze mocniej, gdy jej przyjaciółki się roześmiały. – Och, w porządku. Jest wspaniały. I teraz koniec!

– Tak, proszę przestań – zgodził się pospiesznie Harry, wyglądając na prawie tak samo zakłopotanego jak ona.

Neville przyszedł jej na ratunek.

– Zadajmy naprawdę ważne pytanie: co myśli o nim Krzywołap? Wszyscy wiemy, że jego opinia ma znaczenie!

Hermiona roześmiała się.

– Właściwie to Krzywołap go uwielbia.

– Och, to musi być poważne!  – krzyknął George, uśmiechając się.

 

Wreszcie Luna dopadła ją w łazience.

– Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?!

– Byłaś w Portugalii, zajęta polowaniem na potwory.

– Och. W porządku – przyznała radośnie Krukonka. – Więc dlaczego nie powiedziałaś mi później?

– Ponieważ… och, z wielu powodów. Ponieważ nie mogłam do końca uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Ponieważ dopóki to było takie świeże, nie chciałam nikomu o tym mówić i ponieważ nigdy nie lubiłam rozmawiać o swoim prywatnym życiu i nie chcę, by ktokolwiek wiedział. Jesteś jedyną osobą, która wie wystarczająco dużo, by się domyślić i ufam, że nikomu nie powiesz, ale… och, nie wiem, Luna. Chciałam ci w końcu powiedzieć, ale nigdy nie było odpowiedniej chwili. Ja naprawdę nie jestem pewna, dokąd to zmierza. Jest tak wiele problemów…

– Jesteś bardzo dobra w rozwiązywaniu problemów – powiedziała łagodnie Luna. – Nie mam ci tego za złe.

– Nie jesteś nawet zaskoczona? Wiedziałaś, że to się stanie?

– Niezupełnie. Pamiętam, że po naszej rozmowie o nim pomyślałam, że macie ze sobą wiele wspólnego i do siebie pasujecie, ale raczej nie spodziewałam się, że ​​tak się stanie, przynajmniej nie tak szybko .

– Tak, to było trochę nagłe – przyznała Hermiona.

– Ale Ginny ma rację. Nigdy nie widziałam cię tak szczęśliwej. I cieszę się, że ci… wam się układa.

Hermiona zamrugała, gdy zapiekły ją oczy.

– Dziękuję, Luno.

Obie przytuliły się, gdy naraz gromki głos George’a zza drzwi zepsuł nastrój.

– Chodź, jubilatko, czas na szampana!

 

Lochy były pogrążone w ciemności, gdy Hermiona szła niepewnie przez komnaty Severusa. Zawsze cierpi na bezsenność, ale akurat tej nocy zdecydował się pójść spać o normalnej porze! pomyślała, otwierając drzwi do jego sypialni i wślizgując się do środka (była na tyle przezorna, że zdjęła buty w salonie, żeby nie hałasować). Biorąc pod uwagę stan, w jakim była, nie było mowy żeby poruszała się po cichu, więc zaskoczyło ją, że ​​Severus nadal spał, kiedy dotarła do łóżka. Skądś docierało na tyle światła, by widziała jego pogrążoną we śnie i rozluźnioną twarz. Nie było na niej śladu łez – albo nie osiągnął jeszcze tej fazy, albo już przez nią przeszedł, bo z tego, co zdążyła już zauważyć, zdarzało mu się to prawie każdej nocy.

Obserwując go przez cały czas dwukrotnie praktycznie straciła równowagę przy rozbieraniu się.

Nie obudził się nawet wtedy, gdy wsunęła się obok niego do łóżka i przycisnęła się do jego ciepłych pleców, co było zdumiewające. Jak zwykle, przynajmniej kiedy z nim nie spała, miał na sobie znoszone spodnie od dresu zamiast piżamy i był bez koszuli. Opierając policzek o jego plecy delikatnie pocałowała jedną z najgorszych blizn na łopatce, objęła jego talię i przesunęła palcami w dół brzucha.

Severus poruszył się.

– Hermiono? – wymamrotał sennie, a ona stłumiła chichot.

– Kto inny miałby to być?

– Hmmm. Miałaś udany wieczór?

– Właściwie to tak, było fajnie. Powinieneś tam być.

– Po co?

– Podobałoby mi się. Tęskniłam za tobą.

– Nie było cię tylko kilka godzin – zauważył, tłumiąc ziewanie.

– Zbyt długo – zaprzeczyła, wsuwając rękę pod pasek jego spodni.

– Jesteś pijana.

– Prawdopodobnie – zgodziła się radośnie, dotykając go. – Czy to ma znaczenie?

– Rano może.

– Więc martwmy się o to rano – pocałowała go, pieszcząc ponownie jego plecy i poczuła jak wbrew sobie reaguje. – Dziś są moje urodziny,

– Jest po północy. Twoje urodziny były wczoraj.

– Naprawdę mnie to nie obchodzi.

Hermiona usłyszała, jak wciąga powietrze, żeby zaprotestować i czym prędzej zasłoniła mu usta wolną dłonią. Poczuła, jak jego wargi poruszyły się, a potem jego język przesunął się po jej skórze. Zaskoczona, chciała cofnąć rękę, lecz złapał ją za nadgarstek, odwrócił lekko głowę i wziął jej palce do ust, po czym zaczął je delikatnie ssać.

Czuła w dłoni jego gwałtownie rosnące podniecenie. Jedwabiście miękka skóra stanowiła oszałamiający kontrast z twardym ciałem i wyczuwając pod palcami nieregularne pofałdowania – och tak, i blizny, zupełnie jakby dotykała go po raz pierwszy, skupiła się na pieszczotach.

Kiedy musnęła jego główkę i delikatnie drażniła napletek, przestał ssać jej palce i jęknął, wyginając się w łuk. Wysunęła palce z jego ust, przesunęła nimi delikatnie po wargach, po czym pogładziła pokryte bliznami plecy, sprawiając, że ​​zadrżał. Zsunęła drugą rękę w dół jego męskości i sięgnęła niżej, a on rozchylił nogi, by mogła wziąć go w dłoń.

Severus zadrżał. Wiedząc, że nie tylko z przyjemności Hermiona pocałowała uspokajająco bok jego szyi. W tej chwili był całkowicie bezbronny i zaufanie, które jej okazywał, nie próbując się odsunąć było wręcz niewiarygodne. W połączeniu z tym, jak chętnie poddał się jej wcześniej to był niemal cud i przez chwilę zastanawiała się, ile go to kosztowało.

Musnęła wciąż wilgotnymi palcami po jego szyi aż do wyraźnie bijącego pulsu i wzdłuż krtani. Gdy napotkała blizny po ukąszeniu węża przełknął ślinę, więc by odwrócić jego uwagę ścisnęła delikatnie jego erekcję i znów zadrżał. Oboje mogli sobie wyobrazić, ile krzywdy mogłaby wyrządzić, zanim zdołałby ją powstrzymać i biorąc pod uwagę to co przeszedł, zaufanie, które jej okazywał, choć wciąż kruche, było niesamowite.

Ponieważ wciąż był spięty, puściła go i odsunęła się, pozwalając mu przekręcić się i spojrzeć na nią. Przedziwna mieszanka ulgi i rozczarowania w jego oczach rozśmieszyła ją. Wsunęła się w jego ramiona i pozwoliła mu przejąć kontrolę.

Po kilku szalonych pocałunkach oderwał się, by złapać oddech i zapytał:

– Nie jesteś tak pijana, jak próbujesz udawać?

– Widziałeś mnie już pijaną, to ty mnie upiłeś – uśmiechnęła się do niego. – Wiec jak myślisz?

– Wiedźma – mruknął, najwyraźniej nie przejmując się, że dał się nabrać.

– Nie możesz narzekać. Nigdy nie znałam kogoś, kto miałby lżejszy sen od ciebie. I może nie jestem tak całkiem pijana, ale zdecydowanie nie na tyle trzeźwa, żeby cicho chodzić. I do tego trzeba dorzucić wszystkie twoje Osłony i inne zaklęcia ochronne. Przyznaj, zbudziłeś się już, gdy weszłam do klasy Eliksirów!

W odpowiedzi Severus pocałował ją, co tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu. Śmiejąc się, zsunęła ręce, by pomóc mu wyswobodzić się ze spodni, zastanawiając się z rozbawieniem, czy w ogóle spał, czy też może jedynym powodem, dla którego poszedł do łóżka było to, że zasugerowała że ​​mógłby na nią czekać. Ale to pytanie przestało mieć znaczenie, ponieważ jego palce wsunęły się między jej nogi, usta zamknęły na piersi, a narastający ogień szybko stłumił wszelkie myśli.

Kiedy w końcu w nią wszedł, było całkowicie jasne, że wzajemne droczenie się trwało za długo. Jego ruchy były szybkie i ostre, oddech ciężki, a ona nie zachowywała się lepiej. Wiła się pod nim, chwyciła za pośladki i przyciągnęła, by brał ją głębiej, mocniej i ugryzła w ramię i szyję. Zadrżał, odwrócił głowę i sięgnąwszy do jej ust pocałował niemal brutalnie i warknął:

– Nie szyja.

– Przepraszam – zdołała wydusić, zdawszy sobie poniewczasie sprawę, że miał powody, by nie lubić gryzienia w szyję, nawet podczas pieszczot.

Ignorując przeprosiny, pocałował ją ponownie, wbijając się w nią jeszcze raz. Jego ruchy stały się coraz bardziej nieregularne i po oddechu mogła stwierdzić, że był blisko.

Przechylił się lekko na bok i po chwili zorientowała się, że próbował uwolnić jedną rękę, by móc jej dotknąć, ale w tej pozycji jego prawa noga nie mogła go utrzymać i potrzebował obu rąk, by jej nie przygnieść. Jęknął z frustracji, a ona wygięła się, zaciskając mięśnie wokół niego.

– Nieważne – wyrzuciła bez tchu – Już niemal…

– Niemal…-  wydyszał niewyraźnie, zaciskając oczy, przygryzając usta i drżąc z wysiłku, gdy próbował odwlec nieuniknione.

Złapawszy go za włosy przyciągnęła jego głowę i pocałowała, ssąc dolną wargę w miejscu, gdzie właśnie ją przygryzł i poczuła jak przechylił biodra, wchodząc w nią mocno i szybko.

– O Boże… Severusie! – zawołała, zrywając pocałunek i czując narastający ogień odrzuciła głowę do tyłu.

Dźwięk jego imienia go uwolnił. Jęknął zdławionym głosem, zadrżał konwulsyjnie, jego ciało zesztywniało i krzyknął, gdy doszedł. Nie miała pojęcia, czy było to jakieś słowo, bo jego rozkosz pociągnęła jej własną i wszystko rozpłynęło się w słodkim upojeniu, jakie potem nastąpiło.

 

Życie wróciło do wygodnej rutyny, tygodnie mijały w dziwnej parodii życia rodzinnego. Kiedy Hermiona nie miała zajęć, czytała lub pracowała w jego komnatach, oceniając wypracowania, przygotowując prace egzaminacyjne i planując swój przyszły program nauczania. Severus przez większą część dnia uczył, zajmował się papierkową robotą albo warzeniem eliksirów dla Skrzydła Szpitalnego oraz na własne potrzeby. Wieczory należały do nich; kiedy siadali wygodnie obok siebie na sofie przed kominkiem i czytali lub rozmawiali, a potem Hermiona spędzała noc w jego sypialni.

Pewnego ranka Hermiona przeglądała swoją pocztę i na widok jakiegoś listu zaklęła.

– Cholera!

– Co? – zapytał z roztargnieniem Severus, zapinając koszulę, ponieważ za niecałą godzinę miał pierwszą lekcję.

– To od właściciela mieszkania. Znowu podwyższył mi czynsz.

– Płacisz czynsz przez cały rok? –  zdziwił się, odwracając się, by na nią spojrzeć. – Mieszkasz tam tylko przez dwa miesiące w roku.

– Dlatego ciągle podnosi czynsz, bo chce, żebym się wyprowadziła  – odpowiedziała kwaśno.

– Więc się wyprowadź. Nie potrzebujesz mieszkania do końca czerwca, a nie ma sensu płacić za coś, z czego nie korzystasz.

– A co mam zrobić w czerwcu? W okresie wakacyjnym nigdzie nic nie znajdę.

Severus zawahał się, odwrócił i zajął przewlekaniem paska przez szlufki spodni. Po chwili, nie patrząc na nią, odezwał się bezbarwnym głosem.

– Tego lata większość czasu spędziłaś w przyczepie.

Hermiona zamarła, wpatrując się w jego plecy. Nie może mieć na myśli tego, co myślę, że ma na myśli… Próbując zapanować nad głosem, odpowiedziała powoli:

– To prawda…

Wzruszył ramionami, wciąż na nią nie patrząc.

– Cóż, wydaje się, że rozwiązanie jest oczywiste – stwierdził, zapinając pasek i w mistrzowski sposób udając całkowitą obojętność.

– A nie masz nic przeciwko temu?

— Bez wątpienia i tak zamierzałaś tam być. Od jakiegoś czasu zamierzałem posortować wszystkie moje rzeczy, więc będzie wystarczająco dużo miejsca.

Nieco niezręczną ciszę, która nastąpiła przerwał Krzywołap, który usiadł u stóp Severusa i miauknął, wpatrując się w czarodzieja. Ten spojrzał na kota i uniósł brew.

– Może nawet dam się przekonać, żeby wstawić kocią klapkę w drzwi – dodał kwaśno.

Starając się nie roześmiać, Hermiona przeszła przez pokój, stanęła przed nim i sięgnęła do jego twarzy.

– I nie będę ci przeszkadzała?

Przewrócił oczami.

– Nie, będziesz, i to bardzo. Bez twojej irytującej obecności mógłbym urządzać dzikie imprezy dla całej rzeszy przyjaciół, ale kiedy zagościsz w moim życiu na stałe, a nie będziesz tylko do mnie zaglądać, wszystko dobiegnie końca.

– Trochę przesadzasz z sarkazmem, Severusie.

– A ty przesadzasz z pytaniami. Gdybym miał coś przeciw, nie zaproponowałbym ci tego. A może myślałaś, że robię to z dobroci serca? – zapytał z ciężką ironią, patrząc na nią. – Zapasowe klucze są w górnej szufladzie mojego biurka. W ten weekend zacznę porządkować moje rzeczy.

– Dziękuję – powiedziała łagodnie.

– Zaraz zaczyna mi się lekcja – odparł obojętnym tonem, odwracając się i idąc do drzwi.

Hermiona mogłaby być rozczarowana jego nagłym odejściem, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, gdy się odwracał, w jego oczach pojawił się wyraźny błysk ulgi i niemal uśmiech, po drugie jego dłoń musnęła lekko jej.

 

Pod koniec października zauważyła, że ​​jego nastrój zaczął się zmieniać, i to nie na lepsze. Był wyraźnie bardziej porywczy i zgryźliwy, a jego problemy z bezsennością wróciły.

Rzadko spał dłużej niż godzinę lub dwie naraz i często nie było go, gdy się budziła. Zwijała się wtedy w łóżku z Krzywołapem i Mapą Huncwotów i patrzyła, jak niespokojnie przemierza puste korytarze zamku. W rzadkich chwilach lepszego nastroju przepraszał, na swój sposób oczywiście, to znaczy nigdy nie mówiąc wprost, że mu przykro, a jednak jakoś udawało mu się jej to przekazać, lecz to niewiele pomagało.

Kłócili się częściej; Hermiona rozumiała powody tego nastroju i starała się nie reagować, kiedy ją prowokował, ale to tylko sprawiało, że próbował jeszcze mocniej i zaczął ją traktować z szyderczą złośliwością, którą pamiętała z przeszłości.

– On celowo próbuje wszczynać kłótnie – poskarżyła się Lunie w weekend przed Halloween. – Wiem, że jest zdenerwowany, ale to nie pomaga i boli. Zaczyna być naprawdę złośliwy.

Luna w zamyśleniu przechyliła głowę, po czym posłała Hermionie swoje najbardziej rozkojarzone spojrzenie i odpowiedziała zagadkowo:

– Z kim jeszcze może się kłócić?

– Co? – zapytała tępo Hermiona.

– Nie będzie siedzieć i opowiadać o swoich uczuciach. Wiesz o tym. Kłótnie są bezpieczne, bo kiedy jesteś wściekła, to nie cierpisz. Ilu znasz ludzi, którzy wybuchają, gdy czują się bezbronni? Jesteś jedyną osobą której ufa. Nie może czepiać się nikogo innego bez ujawnienia, jak bardzo go to boli.

Hermiona myślała o tym przez chwilę. W przewrotny i pokręcony sposób był w tym sens; to była logika typowa dla Severusa. Wspominając niektóre z ich ostatnich kłótni, westchnęła.

– I oczywiście, jest w tej chwili tak przepełniony nienawiścią do samego siebie, że próbuje mnie odepchnąć, by dać sobie kolejny powód do bycia nieszczęśliwym. Naprawdę, mam wrażenie, że nie wierzy, że zasługuje na szczęście.

– Prawdopodobnie nie – zgodziła się łagodnie Luna. – Jak daleko się posuwa, kiedy się kłócicie?

Hermiona wiedziała, o co tak naprawdę pyta jej przyjaciółka i potrząsnęła głową.

– Nie jest tak źle, jeszcze nie. Jest złośliwy i niemiły, ale nie ma w tym osobistych aluzji. Nie wierzę, że posunąłby się tak daleko, wie, że mogłabym go zranić równie mocno, jeśli nie bardziej. Masz rację, on po prostu chce… no nie wiem, odwrócić uwagę lub ukarać siebie, lub jedno i drugie. Co wcale nie polepsza sytuacji.

– Polepszy się, gdy Halloween minie – powiedział zachęcająco Luna i uśmiechnęła się promiennie. – I spodziewam się, że możesz sprawić, że poczuje się winny za to, że jest taki okropny. To zawsze brzmi zabawnie, kiedy słyszę, jak ludzie o tym mówią.

Hermiona stłumiła śmiech.

– To nie jest tak zabawne, jak mogłoby się wydawać. Harry robi się nadąsany, a Ron zawsze wygląda jak skopany kundel. Nie próbowałam tego z Severusem, ale jestem pewna, że wiedziałby co robię i albo by się na mnie wściekł, albo zamknął w sobie i stał się strasznie zdystansowany. Poza tym jestem pewna, że ma wystarczająco dużo powodów, by czuć się winnym… Nie chcę bawić się z nim w takie gierki.

– Cóż, myślę, że wszystko, co możesz zrobić to przeczekać. Mogłabyś oczywiście odpowiedzieć mu w ten sam sposób, jeśli dałby ci okazję, ale wtedy doszłoby między wami do awantury. Której tak naprawdę żadne z was nie chce i która byłaby żałosna. Może po prostu zostaw go z tym. Przez te wszystkie lata radził sobie sam i wątpię, żeby czuł się dobrze wiedząc, że widzisz, co się z nim dzieje.

– Może. Dzięki, Luna. Po prostu musiałam się trochę wyżalić.

– Idź i wyładuj się na nim. To prawdopodobnie dobrze zrobi wam obojgu.

 

W końcu poszła za drugą radą Luny i zostawiła go w spokoju. O dziwo Krzywołap poszedł za jej przykładem, a nawet był w tym lepszy – w połowie ich kłótni kot syknął, by zwrócić ich uwagę, po czym rzucił Severusowi paskudne, pełne dezaprobaty spojrzenie i wyszedł.

– Może tak będzie lepiej – powiedziała cicho Hermiona, gdy ogon Krzywołapa zniknął za drzwiami. – Nie sądzę, żeby w tej sytuacji to był dobry pomysł, żebyśmy spędzali u ciebie tyle czasu. Zobaczymy się jutro?

– Jeśli tego chcesz – odparł beznamiętnie. Nie wyglądał już na rozwścieczonego, za to powrócił do stanu, którego tak nie lubiła: stał się pusty, pozbawiony emocji.

– Chcę tego, co pomoże ci poczuć się lepiej, Severusie, a teraz tylko wszystko pogarszam. Więc zostawię cię na jakiś czas w spokoju, żebyś odzyskał równowagę i zdecydował, co ty chcesz. Ale nie zamierzam czekać zbyt długo, więc postaraj się wrócić do siebie szybko. Chcę widzieć ciebie, a nie maskę.

Zanim opuściła jego gabinet, usłyszała rąbnięcie drzwiami do pracowni tak mocne, że aż zadrżała podłoga i skrzywiła się.

– Mam nadzieję, że się nie mylę.

Po tym Severus unikał jej. Mogłaby wziąć to do siebie, gdyby nie to, że unikał wszystkich, nawet bardziej konsekwentnie niż zwykle. Kiedy nie uczył, spędzał czas w swojej pracowni i najwyraźniej nie chciał towarzystwa. Nie zmienił hasła do swoich komnat, ale wiedząc w jaki sposób zostałaby powitana nawet nie próbowała do niego przychodzić. Tym razem to on musiał wykonać pierwszy ruch.

Oczywiście był obecny na uczcie w Halloween. Nie odsłoniłby się, prosząc by mógł na nią nie przyjść, ale cały posiłek spędził przegarniając jedzenie i nie odrywając wzroku od talerza. Obserwując go kątem oka Hermiona doskonale dostrzegła napięcie w jego opuszczonych ramionach i zauważyła, że tak pochylił głowę, by wyraźnie wymagające umycia włosy zakrywały jego twarz. Widać było, że cierpiał. Wątpiła też, żeby w ogóle spał przez ostatnie kilka nocy. Z drugiej strony ona również niewiele spała. Tęskniła za nim.

 

Tej nocy Hermiona obudziła się ze świadomością, że coś się zmieniło i instynkt kazał jej się nie ruszać i nie otwierać oczu. Wytężyła słuch, próbując wyłowić jakiś inny, obcy dźwięk, ale nic nie słyszała. Czuła tylko przejmujące wrażenie, że nie jest sama.

Krzywołap wyruszył na polowanie, a zresztą to nie było zwierzę – wiedziała dokładnie, kto to był.

Tylko dwoje ludzi w Hogwarcie, mogło dostać się do jej komnat bez jej zaproszenia i tylko jedna z nich by się nie zapowiedziała.

– Severusie, co tu robisz? – zapytała ze znużeniem. – Myślałam, że chcesz być sam.

Cisza stała się bardziej przytłaczająca. Wsłuchiwała się w ciche tykanie zegara w sypialni, licząc sekundy i minęło pełne trzy i pół minuty, zanim usłyszała odpowiedź.

– Ja też – powiedział w końcu bardzo, bardzo cicho.

Otworzyła oczy i zamrugała, powoli przyzwyczajając się do panującej niemal zupełnej ciemności. Odrobina księżycowego światła, sącząca się przez szparę w zasłonach wystarczyła, by mogła zobaczyć plamę głębszego cienia w pobliżu drzwi.

– Od jak dawna tam stoisz?

Zapadła kolejna napięta cisza, choć nie trwała tak długo jak pierwsza.

– …nie wiem – przyznał niezręcznie.

Zamiast użyć Lumos machnęła różdżką w stronę okna, rozsuwając zasłony na tyle, by wpuścić trochę więcej naturalnego światła. Teraz widziała go wyraźniej; opierał się o ścianę i wpatrywał w podłogę. Usiadła i obserwowała go, aż stało się oczywiste, że nie zamierza na nią spojrzeć ani się ponownie odezwać.

– Dlaczego tu przyszedłeś? – zapytała wreszcie bez ogródek.

Severus poruszył się niespokojnie, a kiedy odpowiedział, brzmiał tak niezdecydowanie i nieszczęśliwie, jak nigdy wcześniej.

– Chciałem… chciałem przeprosić.

Zastanawiała się, czy zapytać za co, ale uznała, że ​​zmuszenie go do powiedzenia tego byłoby głupie i złośliwe. Może na to zasłużył, ale to nie była tak do końca jego wina, a teraz starał się to naprawić. Kiedy mu nie odpowiedziała, lekko poruszył głową i dostrzegła błysk jego oczu ukrytych za kurtyną włosów, zanim spuścił wzrok na podłogę.

– Przykro mi, Hermiono.

Pomysł, by go zignorować, albo by rzucić mu tym w twarz był niezwykle kuszący.  Może faktycznie na to zasłużył, ale Hermiona wiedziała, że ​​nie jest tak okrutna. Podejrzewała, że ​​oboje myślą o Lily, która tak wiele lat temu odrzuciła jego przeprosiny, pomimo jego usilnych starań, by wyjaśnić, że nie miał na myśli tego co powiedział, że został zraniony i upokorzony. Gdyby teraz zrobiła mu to samo … nie mogła nawet sobie wyobrazić, jakie szkody by mu to wyrządziło.

– Powinno ci być przykro – odparła. – Ostatnio byłeś prawdziwym draniem.

– Wiem. – Usłyszała, jak przełknął ślinę. – Nie mam wymówek – powiedział łamiącym się głosem. – Ja tylko… przepraszam. – Brzmiał na autentycznie zmartwionego i na chwilę podniósł rękę do twarzy, po czym ponownie opuścił ją na bok. – Nie jestem w tym dobry – dodał rozpaczliwie.

– W przepraszaniu? Nie, nie jesteś – potwierdziła, a on wzdrygnął się gwałtownie.

– Nie, nie w tym. W… byciu w związku. Jeśli istnieje jakiś związek między nami. Nie wiem… jak się zachować przy innych ludziach. Nie… nie mieszkałem z nikim odkąd byłem nastolatkiem. Kiedy jestem sam, nikogo nie obchodzi co mówię lub robię, nie ma znaczenia, jak się czuję, bo to dotyczy tylko mnie. Przyzwyczaiłem się do tego. Ale… ale kiedy jesteś ty, wszystko się miesza, bo nie wiem już, co się dzieje i wszystko jest… niepewne. Nie wiem, co powinienem myśleć lub czuć i nienawidzę Halloween i żaden z moich sposobów radzenia sobie nie zadziałał i… Widziałem, jakim draniem byłem i miałem wrażenie, że nie ma sensu próbować tego zmienić, bo i tak tak będzie, bo taki właśnie jestem. Spieprzyłem wszystko, co kiedykolwiek zrobiłem. A to nie jest… nie to chciałem powiedzieć, do cholery.

– Nie jesteś pijany, prawda? – zapytała, zanim zdołała się powstrzymać, bo takie zachowanie było zupełnie niepodobne do Severusa i jedyne co jej przychodziło do głowy, to ostatni Nowy Rok i jego chaotyczna, mętna i pełna bólu relacja z życia.

Wydał zdławiony dźwięk, który prawdopodobnie miał być gorzkim śmiechem.

– Nie. – Po dłuższej chwili westchnął, poddając się. – Pójdę już. Tylko wszystko pogarszam. Nawet nie wiem, co chcę powiedzieć.

– Cóż, to znaczy, że jest nas dwoje – odpowiedziała stanowczo Hermiona, poruszona jego zachowaniem.

Tak bardzo starał się wyjaśnić, jak się czuł, a przecież nie znał samego siebie i wydawało się, że jeśli chodzi o związki, był jeszcze mniej doświadczony niż ona. Próbowała odpowiedzieć mu najlepiej jak potrafiła, powstrzymując własne wzburzenie.

– Nie ma żadnej księgi zasad, Severusie. Nigdzie nie jest napisane, o czym powinieneś myśleć lub co powinieneś czuć. Wiem, że nienawidzisz Halloween. Wiem dlaczego, a przynajmniej znam większość powodów. Nie przeszkadza mi nawet to, że wyładowujesz złość na mnie, bo masz do tego tylko mnie. Co mi się nie podoba to to, że czujesz, że musisz być taki złośliwy i zimny, ponieważ w jakiś sposób tego się od ciebie oczekuje. Próbujesz się ukarać i mnie odepchnąć, bo czujesz się bezpieczniej będąc z dala od innych. To tchórzostwo, to nie jest uczciwe wobec mnie i nie jest godne ciebie.

Celowo użyła słowa tchórzostwo. Widziała wspomnienia Harry’ego z nocy, kiedy zginął Dumbledore, widziała, jak zareagował na zniewagę i widziała, że to było jedno ze słów, które wyzwalały w nim emocje.

Spodziewała się wściekłości, furii, a może nawet groźby przemocy i miała przygotowaną różdżkę i jego reakcja ją zaskoczyła. Całe jego ciało drgnęło, złapał oddech i odezwał się bardzo cichym, zdławionym głosem:

– Proszę, nie.

– Nie co?

– Nie używaj… tego przeciwko mnie. Proszę.

– Nie rozumiem – powiedziała powoli.

Zapadła długa cisza. Kiedy Severus znów się odezwał, jego głos był zaskakująco równy, choć trochę ochrypły i szorstki.

– Ludzie używali moich emocji przeciwko mnie jeszcze zanim się urodziłaś. Nie zniosę tego dłużej, zwłaszcza od ciebie. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny, masz wszystko czego potrzebujesz, aby złamać mnie raz na zawsze. Jestem tchórzem. Jestem przerażony, bo nie mogę tego kontrolować i nie wiem, co do diabła robię i jeśli to wszystko zacznie się sypać, nie będę nawet w stanie tego powstrzymać. A tak się stanie, bo jestem zbyt… złamany. Nie znam się na tym… nie mogę być tym…. tym na kogo zasługujesz.

W jej oczach zakręciły się łzy.

— Och, Severusie — szepnęła, wstając z łóżka i podchodząc do niego. Odgarnęła mu włosy z twarzy tak by mógł na nią spojrzeć. – Ciągle ci powtarzam, że jesteś o wiele lepszym człowiekiem, niż myślisz. A nawet gdybyś nie był, nie miałoby to znaczenia. Nie chcę idealnego mężczyzny. Nawet gdyby taki istniał, będąc z nim w ciągu miesiąca zanudziłabym się na śmierć. Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że potrzebuję kogoś z kim mogę się spierać, kogoś kto może za mną nadążyć, kogoś kto może mi rzucić wyzwanie. Miała rację. Potrzebuję kogoś skomplikowanego, inteligentnego i odważnego i… i wrednego drania – dodała, uśmiechając się mimo woli. – To też mnie przeraża, ale… myślę, że w pozytywny sposób. Nie jesteś złamany, nie do końca. Być może trochę uszkodzony, ale ja też. Jeśli to się rozpadnie, po prostu razem poskładamy to z powrotem.

Zamknął oczy, żeby na nią nie patrzeć, ale twarde rysy jego twarzy nieco złagodniały.

– Przypuszczam, że tak jak teraz.

– Tak, to jeden z moich wielu projektów – powiedziała bezceremonialnie.

Kąciki jego ust drgnęły i w końcu otworzył oczy. Trudno było odczytać wyraz jego twarzy w przyćmionym świetle, ale trochę się rozluźnił.

– Nieznośna Gryfonka – mruknął. W jego głosie zabrzmiała nadzieja i coś jakby pytanie.

– Uparty drań – odpaliła.

Uśmiechnął się, choć na jego twarzy wciąż pozostały ślady smutku. Wspiąwszy się na palce pocałowała go delikatnie w usta.

– Chodź spać, Severusie. Oboje potrzebujemy trochę snu. Jestem zdumiona, że w tym tygodniu nie zabiłeś żadnego ucznia.

Potulnie ruszył za nią w milczeniu, rozebrał się do spodni i poczekał, aż wsunęła się z powrotem pod kołdrę, zanim zrobiła mu miejsce obok. Odwróciła się do niego, objęła ramionami i przyciągnęła do siebie, a on po chwili wtulił twarz w jej szyję i bez słowa leżał w jej objęciach. Zamykając oczy, rozkoszowała się znajomym ciepłem jego ciała i tak wytęsknionym zapachem i wkrótce zasnęła.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 15Post Tenebras, Lux – Rozdział 17 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 23 komentarzy

  1. Dokładnie, najważniejsza opinia. Wgl bardzo lubię w tym ff, że w sumie jest tajemnicą, ale jej nie ma 😁Wróć do czytania

    1. A jeśli by nie załapali, to następne zdanie powinno wyjaśnić wszystko…
      „Wysoki, ciemny i przystojny… „;) – i wszystko stało się jasne, prawda??? 😉 😉 😉

    1. Dziękuję, Kochana!
      Szczerze mówiąc, to jestem zszokowana ilością tego typu błędów w tym rodziale!
      My chyba musimy zrobić sobie dłuuuższą przerwę przed przeczytaniem rodziału ostatni raz, bo jak widać ta, którą robimy nie pomaga…!
      Gryzę się pokornie w czoło! No i życzę miłej lektury 😉

    1. No więc my zaniewidziałyśmy już zupełnie 😉 – co świadczy o tym, ile razy to czytałyśmy 😉

      Generalnie pierwsze, bardzo wstępne tłumaczenie jest robione w google trad, a potem przychodzi średnio tydzień poprawek, poprawek do poprawek i poprawek poprawek poprawek…
      I jak widać, „przejeżdżamy się” właśnie na googlu.

      Ale masz rację – jak nie zna się tekstu na pamięć, błędy wyłapuje się natychmiast (w cudzych fickach), natomiast we własnym tekście ich się nie widzi zupełnie, choć aż oczy bolą, jak wreszcie ktoś je wskaże!

      1. Znam to doskonałe z czytania swojej pracy licencjackiej 😅 zdania możesz znać prawie na pamięć, ale literówek i tak nie widzisz.
        Jeśli jeszcze kiedyś znajdę jakieś chochliki, to zaraz zamelduję ❤️

Dodaj komentarz