„Czasami chcę twoich rąk w mojej duszy
Czasami zaczynam tracić kontrolę i poddaję się
Czasami czuję smak twojego pocałunku na języku
Czasami się boję i zaczynam tonąć ”.
– Matthew Duffy, „Until The End”.
Pomimo najlepszych starań Hermiona nie mogła wywinąć się od spędzania czasu z Harry’m i resztą i dyskutowania o przesłuchaniu – nie żeby miała coś przeciwko Harry’emu, ale wolała upewnić się jak ma się Severus.
– Myślisz, że wszystko z nim w porządku ? – spytał Harry z zakłopotaniem, ściszając głos. – Kiedy mnie zobaczył wyglądał, jakby ujrzał ducha. Nigdy nie widziałem, żeby był tak wstrząśnięty.
– Nie możesz go za to winić, Harry. Co prawda szykował się na spotkanie z tobą, ale nie sądził, że to będzie dzisiaj.
– Jasne, rozumiem. Tak jak powiedziałem, to nie był mój pomysł i nie miałem czasu was uprzedzić. Dlaczego planuje się ze mną spotkać? – zaciekawił się. – To znaczy przecież nadal mnie nienawidzi?
– Ponieważ wie, że tego chcę – odparła spokojnie Hermiona. – Nie rozmawiałam z nim o tym. Nie wiem co o tym myśli, a po dzisiejszym przesłuchaniu wątpię, czy kiedykolwiek ośmielę się poruszyć ten temat, ale prędzej czy później chciałabym, żeby spotkał się z wami ponownie. Jest częścią mojego życia, tak samo jak wy i nie chcę, żebyście wiecznie się unikali. I nie, nie nienawidzi cię. Ale przypomnij sobie w jakich warunkach ostatnio go widziałeś. Kiedy cię zobaczył, wyobraził sobie pewnie, że znowu widzi Wrzeszczącą Chatę i Nagini. – Wzruszyła ramionami. – To cholerne krzesło też nie pomogło. Myślę, że pamiętał, kiedy po pierwszej wojnie został postawiony przed sądem jako Śmierciożerca.
Harry powoli skinął głową, akceptując to.
– I wszystko będzie w porządku? – zapytał ponownie.
– Nie wiem. Nie doprowadziłeś go do załamania nerwowego, jeśli o to pytasz, nawet tobie by się to nie udało. Ale na pewno nie będzie szczęśliwy. Wyobrażam sobie, że jest teraz zdenerwowany i próbuje poradzić sobie z wieloma bolesnymi wspomnieniami.
– Wiesz, gdzie jest?
– Nie wiem. Może jest gdzieś na terenie Hogwartu, ale wątpię. Nie znam wszystkich jego kryjówek. Mógł wrócić do domu, żeby wszystko przemyśleć, albo mógł pójść gdzie indziej. Tak czy inaczej, przypuszczam, że nie zobaczę go przed jutrzejszym rankiem. Nie, jutro jest niedziela, więc równie dobrze mogę nie zobaczyć go do poniedziałku.
– Przepraszam.
– To nie była twoja wina, Harry. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do niego. – Nic mu nie będzie. Dzisiejsze spotkanie nim wstrząsnęło i przywołało wiele złych wspomnień, to wszystko. Severus jest silny, poradzi sobie.
– Tak, ale jego sposób radzenia sobie zwykle polega na doprowadzaniu do płaczu Neville’a – zauważył złośliwie Harry.
— Ostatnio lepiej sobie radzą — odparła sucho Hermiona. – Myślę, że naprawdę zaczęli się szanować.
– Nie mogę uwierzyć, że Neville to zaakceptował, po tym wszystkim, co zrobił mu Snape.
– Jeśli się zastanowić, Snape nie zrobił mi zbyt wiele, nie licząc roku, kiedy był Dyrektorem – odpowiedział sam Neville, podchodząc do nich. – Większość po prostu sobie uroiłem. Wszystko, co rzeczywiście mi robił, to krzyczenie i dawanie czasami okropnych szlabanów. Nie wiem, dlaczego byłem tak przerażony. I tak, ten ostatni rok był… naprawdę koszmarny, ale teraz wiem, że to nie była jego wina. Nie miał wyboru i starał się trzymać nas z dala od najgorszego. Chciałbym powiedzieć, że jest przyzwoitym facetem, ale tak naprawdę nie jest – dodał ze śmiechem.
Harry dołączył do niego, po czym przestał nagle i spojrzał na Hermionę z poczuciem winy.
– Co? – zapytała, uśmiechając się do nich czule. – To prawda, nie jest. Ciągle ci to mówię, Harry. Kocham Severusa takim, jakim jest, a nie jakąś jego dziwną, fantastyczną wersję. I nie jest przyzwoitym facetem, tylko draniem. – Uśmiechnęła się. – Ale moim draniem.
— Och, to zdrowy związek — parsknął Harry, kręcąc głową. – Ale muszę przyznać, że prawie go nie poznałem. Wygląda naprawdę inaczej.
– Mam nadzieję, że lepiej?
– Co, chcesz, żebym powiedział, że twój facet jest przystojny? – zapytał, krzywiąc się i próbując się nie śmiać. – Nie sądzę, Miona. – Zerknął na Neville’a. – Ktoś tu już zgadł?
– Nie, tylko ja – powiedział wesoło Neville. – Och i chyba pani Pomfrey. Nikt inny. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę ich miny, kiedy się dowiedzą.
– Opowiedz mi potem wszystko. Przyniosę popcorn.
– Skończyliście już? – przerwała im Hermiona, uśmiechając się. – W każdym razie raczej się nie domyślą. Przecież nie chodzimy po korytarzach trzymając się za ręce i całując…
Na wspomnienie urodzin zdusiła w sobie śmiech i spróbowała się nie zarumienić. Od tamtej nocy nie była w stanie chodzić po tym korytarzu.
Przekomarzanie się z jej przyjaciółmi było bardzo fajne, ale nawet jeśli Severus zniknął, nie chciała przebywać zbyt długo z dala od lochów. Ten dzień był długi, męczący i frustrujący i chciała móc posiedzieć w spokoju i pomyśleć, a jego komnaty były jedynym miejscem, w którym z pewnością nikt nie miał jej przeszkadzać.
Gdy odkryła, że tak naprawdę Severus wcale nie zniknął, była bardzo zaskoczona. Chodził niespokojnie po salonie tam i z powrotem pod czujnym okiem zaniepokojonego Krzywołapa, wyraźnie zakłopotany i tak zdenerwowany jak nigdy do tej pory.
– Myślałam, że poszedłeś… tam, kiedy chodzisz, gdy chcesz być sam – powiedziała cicho, przyglądając mu się.
Potrząsnął gwałtownie głową.
– Nie chcę być teraz sam – mruknął nieszczęśliwym tonem. – Zbyt dużo myśli.
To było prawdopodobnie najbliższe proszeniu o pomoc, na jakie mógł się zdobyć, pomyślała Hermiona, podchodząc i zatrzymując się przed nim. Wpatrywał się w nią z całą gamą emocji w oczach, oddychając nierówno. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, po czym dotknęła lekko jego twarzy. Nie poruszył się, póki nie stanęła na palcach i nie przyciągnęła jego głowy, żeby go pocałować. Wtedy niemal desperacko przyciągnął ją do siebie, zupełnie jakby gdzieś w nim pękła tama. Całując ją niemal brutalnie przygryzł jej dolną wargę i zachłannie wepchnął język do jej ust. Jego gwałtowność ją zaskoczyła, ale odpowiedziała bez wahania, wiedząc, że tego potrzebuje.
Nie mogła pozwolić mu kochać się z nią w tym stanie, zdecydowała, oddając pocałunek. Był zbyt zestresowany i zdenerwowany, by zwracać uwagę na to, co robi. Nie miała zamiaru zbrukać tych wszystkich idealnych chwil, gdy byli razem, nie chciała też zmagać się z jego poczuciem winy, kiedy uspokoi się i zacznie myśleć, że ją skrzywdził, ale równocześnie tak naprawdę nie chciała go powstrzymywać przed skrzywdzeniem jej (nie żeby sądziła, że to było prawdopodobne).
Sięgając w dół, gdy całowali się gorączkowo, jedną ręką rozpięła mu spodnie i wsunąwszy rękę pod bieliznę ujęła go delikatnie. Poczuła jak drży i przyciska się do niej, a jego ręce zsuwają się niżej, by przyciągnąć ją do siebie mocniej.
Był prawie boleśnie twardy, gorący i pulsujący czystą męskością, a gdy ścisnęła go i zaczęła pieścić, jego całe ciało drżało. Czuła smak krwi; czyjeś zęby przecięły wargę, chociaż nie była w stanie stwierdzić, czy to jej krew, czy Severusa i które z nich to zrobiło. Ale gdy desperacko jęknął w jej usta i zaczął się kołysać, przyciskając biodra do jej dłoni i wsuwać głębiej język w jej usta to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Po chwili złagodził pocałunek, odsuwając się na tyle, by wyszeptać niewyraźnie:
– Proszę, Hermiono…
Ściskając i poruszając ręką powoli zwiększała nacisk, pocałowała go ponownie i na chwilę zmieniła uścisk, by delikatnie drażnić jego napletek. Warknął i mocniej naparł na jej dłoń i w tym momencie zrozumiała – dziś wieczorem nie chciał powolnego droczenia się. Po raz pierwszy wydawało się, że nie chce delikatności i był już tak blisko, że czuła wilgoć na palcach. Ujęła jego męskość i zaczęła mocniej poruszać ręką, a on znów jęknął, pchając się w jej uścisk i zaczynając drżeć w sposób, który tak dobrze znała.
– Dojdź, Severusie – wyszeptała przy jego ustach, słysząc, jak jego oddech urywa się w odpowiedzi. – Dokładnie tak, kochanie…
Przerwał pocałunek i odrzucił głowę do tyłu, wyginając kręgosłup w łuk i zaciskając oczy. Przeszył go prawie konwulsyjny dreszcz, krzyknął i poczuła jak drży w jej dłoni, gdy doszedł z niskim jękiem, pulsując rytmicznie. Gdy zaczął wiotczeć, Hermiona puściła go i uśmiechnąwszy się odgarnęła mu czystą dłonią włosy z twarzy.
– Lepiej? – szepnęła.
Severus zawsze był dżentelmenem, przynajmniej jeśli chodziło o seks, więc bezróżdżkowo rzucił na nich oboje zaklęcie czyszczące. Jego oddech zaczął zwalniać, zamrugał i jego spojrzenie zmiękło, rozjaśnione uśmiechem.
– O wiele. – Pochylił głowę i pocałował ją łagodnie. – Jesteś niesamowita, Hermiono.
– Wiem – zgodziła się i w odpowiedzi parsknął cichym śmiechem. – Naprawdę czujesz się lepiej?
Skinął powoli głową, zakładając spodnie i wyglądając na znacznie bardziej zrelaksowanego.
– Tak. Po prostu… za dużo działo się w mojej głowie. Potrzebowałem czegoś, żeby… – uśmiechnął się. – Rozładować napięcie.
– Więc cieszę się, że mogłam pomóc – roześmiała się, przechyliła by go pocałować i podeszła do sofy.
Severus poszedł za nią, usiadł obok, z roztargnieniem splatając ich palce, a ona oparła się o jego ramię.
– Vulpes alopecoides? – rzuciła zaciekawionym tonem. – Myślałem, że twój Patronus to rudy lis, Vulpes vulpes.
– Niezupełnie, chociaż różnice są niewielkie – potrząsnął głową. – Vulpes alopecoides był prehistorycznym przodkiem współczesnych lisów.
– Patronusy mogą być wymarłymi zwierzętami?
– Najwyraźniej tak.
Było to bardzo ciekawe, ale nie o tym chciała teraz rozmawiać. Opierając policzek na jego ramieniu odwróciła głowę na tyle, by zobaczyć jego twarz i zapytała:
– Przypomniałeś sobie swój proces?
– Również. To było przerażające – potaknął powoli. – Dumbledore zjawił się przed sądem i zeznawał w mojej obronie w ostatniej możliwej chwili, kiedy stało się jasne, że nie ma innego wyjścia. Byłem pewien, że zostanę odesłany z powrotem do Azkabanu i tam zgniję. Ale poradziłem sobie z tymi wspomnieniami wiele lat temu. To co sprawiło mi dziś problem to obecność Pottera.
– To naprawdę było takie straszne, widzieć go ponownie?
– „Straszne” to nie do końca właściwe słowo – mruknął, siadając wygodniej. – To był… szok. Przez chwilę byłem… z powrotem we Wrzeszczącej Chacie. W momencie, kiedy zdałem sobie sprawę, że Czarny Pan mnie zabije… Myślałem, że zawiodłem. Byłem jedyną żywą osobą, która posiadała informacje, których potrzebował Potter i sądziłem, że umrę, nie mogąc ich mu przekazać. Nigdy nie spodziewałem się, że przeżyję, chciałem po prostu żyć wystarczająco długo, aby spróbować zapewnić nam zwycięstwo. I… – Zaśmiał się cicho, potrząsając głową. – Zawsze miałem taką małą, szaloną nadzieję, że wyjdę w blasku chwały, by powiedzieć Czarnemu Panu prosto w jego gadzią twarz, że zdradzałem go przez lata, a on niczego się nie domyślił. Że będę mógł drwić z jego głupoty. Świadomość, że zamierza mnie zabić tylko dlatego, że nie byłem już jemu potrzebny i nawet nie zamierza zawracać sobie tym głowy, że po prostu chce nakarmić mną tego przeklętego węża, była… raczej przygnębiająca. Nawet moja śmierć byłaby bezwartościowa. I wtedy pojawiła się wasza trójka – dodał z taką ironią w głosie, że zachichotała.
– Byliśmy zmuszeni zamienić twoje życie w piekło, Severusie. Nie mogliśmy nawet pozwolić ci umrzeć w spokoju.
– Mogę w to uwierzyć – parsknął cicho.
– Dlaczego wybrał Nagini? – zapytała, przypomniawszy sobie, że kiedyś często się nad tym zastanawiała. – Skoro musiał cię pokonać, aby zdobyć władzę nad Czarną Różdżką, samo polecenie swojemu wężowi, żeby cię zabił nie załatwiłoby sprawy. Czy jednak liczyłoby się jako zwycięstwo w pojedynku?
Severus milczał chwilę, zamyślony.
– Nie wiem. Przypuszczam, że skoro Nagini była Horkruksem, więc zawierała kawałek jego duszy, mogło to się liczyć jako pokonanie mnie… Tak naprawdę nie myślałem o tym.
– Ile pamiętasz? – zapytała cicho Hermiona, odwracając głowę, by na niego spojrzeć.
– Myślę, że wszystko. – Potrząsnął głową i uśmiechnął się do niej. – Gdybym czegoś nie pamiętał, nie wiedziałbym o tym, prawda?
– Śmieszne – skrzywiła się w odpowiedzi.
Wzruszył ramionami i usiadł wygodniej.
– Nie, myślę, że wszystko pamiętam. Na początku myślałem, że mam halucynacje. Potter był jedyną osobą, którą musiałem w tamtej chwili zobaczyć i jak na zawołanie pojawił się w ostatniej chwili. Byłem w agonii, może nie było tak źle jak po Cruciatusie, ale mimo wszystko, straciłem dużo krwi, ostatni rok doprowadził mnie niemal do szaleństwa i myślałem, że zawiodłem i wtedy… pojawił się on. Wiedziałem już, że umieram. Nie miałem czasu na myślenie. Wspomnienia, które mu dałem, ułożyły się w myślodsiewni w porządku chronologicznym, ale na początku dałem mu tylko te od Dumbledore’a, które powiedziały mu, co ma zrobić i ujawniły, jak bardzo wszyscy zostaliśmy przez tego starca zdradzeni. To było wszystko, co planowałem mu dać. – Severus przerwał i westchnął. – Ale patrząc na niego… Potter mnie nienawidził. Zawsze tak było i przez większość czasu to uczucie było odwzajemnione, ale w tym momencie nienawidził mnie bardziej niż Czarnego Pana. Po tym wszystkim, co przeżyłem dla niego… to bolało i zdecydowałem, że nie chciałem już być nienawidzony. Chciałem, żeby ludzie wiedzieli, że nie jestem tak zły. Chciałem, żeby wiedzieli, dlaczego jestem… jaki jestem. Więc dałem mu inne wspomnienia. Chciałem dać mu więcej, ale nie miałem siły. Oczywiście nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że przeżyję – dodał.
– Pamiętasz, co stało się później?
– Pamiętam, że powiedziałem mu, by na mnie popatrzył – potaknął. – Nie pamiętam, czy coś odpowiedział, przypominam sobie, że spojrzałem w oczy, a potem wszystko stało się czarne. Nie było wizji tuneli ani białego światła, a moje życie nie przeleciało mi przed oczami i biorąc pod uwagę, jakie było, tym lepiej.
– Czemu o to poprosiłeś? – zapytała Hermiona cicho. – Wszyscy myślą, że po to, żebyś mógł zobaczyć oczy Lily przed śmiercią, ale… nie jestem przekonana.
Severus uśmiechnął się na to lekko.
– Tak jak zawsze masz rację, oczywiście, że nie dlatego. Ludzie naprawdę myślą, że jestem tak melodramatyczny? Owszem, umierałem, ale nie miałem halucynacji i niezależnie od tego, co wszyscy mówią, Potter nie ma oczu swojej matki. To prawda, że są dokładnie tego samego koloru, ale nie mogą mieć tego samego kształtu, bo ma rysy ojca i inne rzęsy, a te jego cholerne głupie okulary sprawiły, że wyglądały nawet jak martwe, więc nie mogłem pomylić jego oczu z jej. Poza tym za bardzo się bałem i wstydziłem, by chcieć zobaczyć Lily. Nie kiedy obwiniałem się o jej śmierć i za to, co musiał znosić jej syn. Nie, doskonale zdawałem sobie sprawę, że to na Pottera patrzyłem. Chciałem tylko przypomnieć sobie, dlaczego tam byłem, dlaczego podjąłem takie a nie inne decyzje, z powodu których właśnie umierałem na podłodze Wrzeszczącej Chaty. Sądzę, że próbowałem zdecydować, czy było warto.
– I było?
– Nie wiem. Umarłem, zanim doszedłem do jakiegoś wniosku. – Uśmiechnął się lekko. – Nie pamiętam niczego po tym.
– Niewiele było do zapamiętania – odpowiedziała powoli. – Miałeś otwarte oczy, ale przestałeś oddychać i twój puls zanikł. Harry wpatrywał się w ciebie przez chwilę, a potem powiedziałam mu, że musimy iść i wyszliśmy. Jak wróciliśmy, twojego ciała nie było, znaleźliśmy tylko dużo krwi i kawałki różdżki. Krew wyschała i nie było żadnych innych śladów, więc nie mogliśmy ustalić, co się stało, ale… kiedy cię zostawiliśmy na pewno byłeś martwy. Wszyscy widzieli już wystarczająco dużo trupów, żeby wiedzieć, jak to wyglądało. I… — Urwała, a on się uśmiechnął.
– I mieliście o wiele ważniejsze rzeczy na głowie niż los ostatniego posiłku Nagini – dokończył za nią. – Całkiem zrozumiałe. Nie byłem priorytetem i moja śmierć wszystko uprościła. Nie trzeba było przepraszać ani wytaczać procesu, wystarczyło powiedzieć „och, biedny, źle zrozumiany Snape, myliliśmy się”, a potem wszyscy mogliście zająć się swoim własnym życiem.
– Mniej więcej tak – zgodziła się ze smutkiem. – Ale wkrótce zaczęliśmy się zastanawiać, co się mogło stać. Pierwszą wskazówką była twoja różdżka. Gdy rozmawiałeś z Czarnym Panem nie wyciągnąłeś jej, była w twojej kieszeni, więc albo pękła, gdy upadłeś, albo została złamana po tym, jak cię zostawiliśmy. Gdyby ktoś zabrał twoje ciało nie zawracałby sobie głowy wyjęciem jej z kieszeni, więc to musiałeś być ty.
Pokiwał głową.
– Myślę, że pękła, kiedy upadłem. Nie wiem, dlaczego ją zostawiłem. Nie myślałem jasno. Byłem ledwo przytomny, między innymi z bólu, straciłem dużo krwi i byłem trochę odurzony po wypiciu wszystkich eliksirów, które na taki wypadek zawsze miałem przy sobie. Ale może po prostu upuściłem ją, kiedy zdałem sobie sprawę, że jest złamana.
– Krew też nie była w porządku. Było jej dużo, ale nie byliśmy pewni, czy taki upływ krwi mógł kogoś zabić. Nie mieliśmy pojęcia, czy zabiła cię utrata krwi, czy trucizna…
– Jedno i drugie – wtrącił.
– … ale wydawało się, że nie było wystarczająco dużo krwi. Prócz tego gdyby ktoś cię ciągnął, krew by się rozmazała, a gdybyś był lewitowany, powinna kapać, tymczasem nie widać było żadnych śladów. Nie umieliśmy wymyślić powodu dlaczego ktoś ukryłby ślady, gdyby zabrał twoje ciało.
– Nie pamiętam żebym zacierał ślady, ale może udało mi się to zrobić instynktownie. Albo moje ubranie wchłonęło tyle krwi, że wstając ich nie zostawiłem, lub udało mi się aportować zanim zdążyłem narobić większego bałaganu.
– Cóż, w każdym razie się zastanawialiśmy. Inną poszlaką było to, że w gabinecie Dyrektora nie pojawił się twój portret. Harry wykłócał się o to przez dłuższy czas z Dumbledorem, ale ten nie chciał potwierdzić, czy dostaniesz portret, czy nie.
– Dostanę – skrzywił się Severus. – Zapomniałem o tym. Przynajmniej jak umrę, nie będę musiał oglądać tego cholerstwa.
Hermiona przewróciła oczami.
– Co jakiś czas ludzie sprawdzali twój dom, tak na wszelki wypadek… Gdy został spalony, długo dyskutowaliśmy o tym, czy gdybyś żył, to byś to zrobił.
– Gdybym miał spalić to miejsce, zrobiłbym to na długo przedtem. I biorąc pod uwagę, że się ukrywałem, akt publicznego podpalenia byłby raczej głupim pomysłem.
– Tak nam się wydawało, ale nikt nie był pewien. I oczywiście ktokolwiek to zrobił, myślał, że żyjesz. Nie ma sensu spalić domu kogoś, kto umarł – odparła i spytała. – Wiesz, kto to zrobił?
– Skąd miałbym to wiedzieć?
– Myślałam, że wiesz wszystko.
– Ależ oczywiście – uśmiechnął się i spoważniał. – Nie, nie wiem. Mam pewne podejrzenia, ale teraz nie ma to znaczenia. – Zamilkł na chwilę, po czym przechylił lekko głowę i spojrzał na nią w zamyśleniu. – Zastanawiałem się… Jaka była twoja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłaś wspomnienia?
– Gdybyś wiedział, to byś się wściekł, Severusie. Myślałam, że to wszystko było bardzo romantyczne, tragiczne i piękne. I sporo z tego powodu płakałam. – Widząc jego zniesmaczone spojrzenie wybuchnęła śmiechem. – Miałam tylko osiemnaście lat. I po trosze to była tragedia romantyczna. A później, po tym, jak rozeszliśmy się z Ronem, pamiętam, że znowu o tym pomyślałam i zastanawiałam się, jak piękny był ten rodzaj lojalności. – Skrzywiła się i posłała mu pełne skruchy spojrzenie. – Przepraszam, ale tak było.
Uśmiechnął się kącikiem ust i potrząsnął głową.
– Przypuszczam, że muszę ci wybaczyć. A na wypadek, gdybyś uznała, że już dawno tego nie mówiłem: Weasley jest głupcem. Nie był dla ciebie wystarczająco dobry. – Zaśmiał się cicho. – Oczywiście ja też nie, ale ja jestem Ślizgonem i nie widzę powodu, aby to mnie powstrzymywało.
Hermiona przewróciła oczami i przytuliła się do niego.
– Idiota. Ale dziękuję. Dlaczego… Dlaczego odszedłeś? – zapytała miękko, odwracając się, żeby na niego spojrzeć. – Znam wszystkie powody, ale… – Urwała, nie wiedząc, jak wyjaśnić, co miała na myśli, ale jak zwykle zgadł.
– Częściowo dlatego, że się bałem. Poza Czarnym Panem byłem wtedy najbardziej znienawidzonym czarodziejem na świecie. – W zamyśleniu przekrzywił głowę. – Może nadal jestem. W każdym razie po obu stronach było wielu ludzi, którzy musieli mnie szukać i popełniłem więcej przestępstw niż trzeba, by zasłużyć sobie na kilka wyroków śmierci z Pocałunkiem Dementora na czele. Ale głównym powodem było po prostu to, że nie chciałem już dłużej żyć w ten sposób. Nie chciałem już być Severusem Snape’em. Nie byłem pewien, czy w ogóle chcę żyć, ale wiedziałem, że nie chcę zostać w Anglii i czekać, aż się zdecyduję.
Hermiona oparła się o jego ramię.
– A teraz chcesz być Severusem Snape’em?
– Cóż, wydaje mi się, że od tamtej pory jego życie odrobinę się poprawiło – przyznał z uśmiechem.
– Zasłużyłeś na znacznie lepsze, Severusie. Od samego początku zasłużyłeś na coś lepszego.
— Być może. Ale można powiedzieć, że zasłużyłem też na coś gorszego. – Objął ją ramionami i przyciągnął bliżej siebie. – Żałuję wielu rzeczy w moim życiu, Hermiono, ale nie wierzę, że w którymkolwiek momencie mogłem postąpić inaczej nie zmieniając tego, jak to się wszystko skończyło i chociaż za dużą część moich błędów można winić wiele osób, ostateczne decyzje zawsze należały do mnie. Poza tym… – Jego oczy złagodniały w znajomym, niepewnym uśmiechu. – Jestem szczęśliwy.
Hermiona przytuliła głowę do jego piersi.
– Tak długo czekałam, żeby to usłyszeć, Severusie. – Starając się nie roześmiać dodała: – Uparty z ciebie drań. Mogłeś się do tego przyznać dawno temu.
– Musiałem się upewnić. W końcu nie wiedziałem, co to jest szczęście. – Przytulając ją, dodał cicho: – Dziękuję.
– Za co?
Lekko wzruszył ramionami.
– Za wszystko – odpowiedział po prostu.
Październik dobiegał końca; od czasu wizyty Ministerstwa padało prawie bez przerwy i wszystko wydawało się szare i ponure. O dziwo z wyjątkiem nastroju Severusa – Hermiona obserwowała go uważnie, ale wydawał się spokojniejszy i bardziej zrelaksowany niż kiedykolwiek. Z tego co widziała i słyszała, na lekcjach i wobec kolegów był jadowity jak zwykle, ale kiedy byli tylko we dwoje, naprawdę wydawał się… szczęśliwy. I choć to było cudowne, było też dość niezwykłe, szczególnie o tej porze roku.
Gdy trzeci dzień z rzędu obudził się i zobaczył ją obserwującą go uważnie, najwyraźniej stracił cierpliwość. Podparłszy się na łokciach, spojrzał na nią zaspanym wzrokiem.
– Co? – zapytał.
Hermiona popatrzyła na niego, zaskoczona.
– Przepraszam?
– Kobieto, od kilku dni mi się przypatrujesz. Co się dzieje?
– Zastanawiałam się tylko, czy wszystko w porządku.
– Dlaczego miałoby nie być? – zapytał podejrzliwie.
– Bo za dwa dni jest Halloween – zauważyła
Severus zmarszczył brwi, pełen irytacji grymas powoli zniknął z jego twarzy i mężczyzna osunął się z powrotem na poduszkę, bębniąc palcami po udzie.
– Owszem, jest – mruknął w zamyśleniu. – Prawie… zapomniałem.
– Nie masz koszmarów?
Potrząsnął głową.
– Nie mam żadnych snów, nie o… tym, chociaż rzadko pamiętam, co mi się śni. Hmm.
— To nic złego, Severusie — powiedziała łagodnie, przysuwając się bliżej niego. – Wydarzyło się tyle złych rzeczy, że mam wrażenie, że każdy dzień jest rocznicą czegoś strasznego. Nie da się wszystkiego zapamiętać, właśnie dlatego zapoczątkowano obchody rocznicy zakończenia wojny. A Ty oddałeś wojnie tyle lat swojego życia, że najwyższy czas, abyś to dla siebie odebrał, prawda?
Severus ziewnął, po czym oparł:
– Nie wiem, dlaczego zakładasz, że czułbym się winny skoro wszyscy wiedzą, że nie mam sumienia.
Hermiona parsknęła śmiechem i powoli usiadła.
– Głuptasie, przestań być dupkiem i wstawaj, dziś rano mamy zebranie personelu, pamiętasz?
– Jak cudownie – odpowiedział kwaśno, przewracając oczami i niechętnie wyśliznął się z łóżka.
Kiedy ubierali się i przygotowywali do wyjścia z lochów, Hermiona pomyślała o czymś, o co chciała go od kilku miesięcy zapytać i nigdy tak naprawdę nie znalazła na to odpowiedniego czasu.
— Severusie?
– Znam ten ton – powiedział, bardziej ostrożnie, niż było to wskazane, posyłając jej szydercze spojrzenie. – Co znowu zrobiłem?
– Wiesz, nie jesteś tak zabawny, jak myślisz – powiedziała sucho. – Chciałabym cię o coś prosić. A jeśli się uśmiechniesz, dam ci klapsa – dodała ostrzegawczo.
Sądząc po jego minie, wymagało to sporo wysiłku, ale zachował neutralny wyraz twarzy; w jego czarnych oczach pojawił się błysk rozbawienia, gdy usta mu zadrgały, ale zachowywał się mniej więcej jak należy.
– Co?
– Wspomnienie.
Rozbawienie zniknęło, gdy zmarszczył brwi, po czym przechylił lekko głowę na bok i rzucił jej pytające spojrzenie.
– Które?
– Z Francji. – Zawahał się, a ona uniosła brew. – Nawet nie myśl o udawaniu, że nie wiesz, o które wspomnienie chodzi. Chcę wiedzieć, o czym rozmawiałeś z moimi rodzicami.
Usta Severusa zadrgały.
– Nie rozgryzłaś tego?
– Z pamięci nie potrafię. Nie mówię po francusku na tyle dobrze, żeby zapamiętać słowa. Dla mnie to był bełkot. Proszę, Severusie.
Zastanawiając się nad tym odwrócił od niej wzrok. Wyraz jego twarzy balansował między rozbawieniem i niepewnością; Hermiona doszła do wniosku, że rozbawiło go, że wciąż nie rozwiązała tej zagadki, ale nie był pewien, jak zareaguje. Nie mogło to być nic zbyt szokującego, nie był zestresowany, ale najwyraźniej nie chciał jej powiedzieć.
W końcu westchnął, zerknął przelotnie na zegar i spojrzał znów na nią. Tym razem z jego twarzy nic nie można było wyczytać, ale nie dlatego, że nałożył maskę, której nienawidziła, tylko dlatego, że po prostu się pilnował.
– Jak sobie życzysz – powiedział zrezygnowany, stając przed nią i patrząc jej w oczy. – Legilimens.
Hermiona znów ujrzała ich rozmowę w kuchni rodziców, słyszała, jak radośnie pyta, czy skończyli już ich wypytywać i patrzyła, jak jej ojciec zwraca się do Severusa. Tuż obok usłyszała Severusa tłumaczącego na angielski.
– „Wiesz, o co naprawdę chcemy cię zapytać”.
Severus ze wspomnienia spiął się.
– „Tak.”
– „Więc?”
Przerwa była dłuższa niż w rzeczywistości; czuła, że Severus naprawdę nie chciał tego mówić. Gdy podjął tłumaczenie, jego głos był bardzo cichy.
– „Uratowała mnie. Jest… wszystkim. Ledwie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę”.
– „Będziesz ją chronić?”
– „Wątpię czy potrzebuje kogoś, kto by ją chronił.”
– „Jesteś dla niej odpowiedni?”
Słyszenie głębokiego, niezaprzeczalnie męskiego głosu Severusa i patrzenie na mówiącą matkę było naprawdę dziwne. Hermiona była nieco zszokowana tym, o czym rozmawiali, zupełnie się tego nie spodziewała.
Severus ze wspomnienia zaśmiał się cicho, gdy odpowiedział. Prawdziwy Severus również wyglądał na rozbawionego.
– „Nie! Ale to nie mój wybór. Jest bardzo uparta.”
Już miała zaprotestować, ale tak naprawdę miał rację. We wspomnieniu jej rodzice spojrzeli po sobie w zamyśleniu.
– „Opiekuj się nią.”
Nastąpiła kolejna pauza, która nie miała wtedy miejsca, zanim Severus nieco niechętnie przetłumaczył ostatnie zdanie.
– „Umarłbym dla niej.”
Zakończył to wspomnienie bez ostrzeżenia i Hermiona potrzebowała dłużej chwili na odzyskanie orientacji; Legilimencja zawsze sprawiała, że czuła się lekko zdezorientowana.
– To naprawdę było takie trudne? – zbeształa go delikatnie, starając się nie uśmiechać; może nie tego się spodziewała, ale z pewnością miło było to usłyszeć.
— Tak — odpowiedział stanowczo Severus, lekko wzdychając. Widząc, że zmarszczyła brwi i spojrzała na niego, posłał jej krzywy uśmiech, który jednak nie sięgał jego oczu. – Nawet w tej chwili jakaś część mnie panikuje, że źle to odbierzesz.
– Och, Severusie…
– Wiem, że to głupie – przerwał jej zirytowany, sądząc po wyrazie jego twarzy na szczęście raczej na siebie niż na nią. – Znam cię i całkowicie ci ufam, ale czasami nadal się martwię. Nic na to nie poradzę, bez względu na to, jak by to nie było irracjonalne.
Hermiona doskonale wiedziała, że był strasznie niepewny i że bardzo starał się to zmienić i przestać zawsze oczekiwać najgorszego. Fakt, że nie do końca to mu się jeszcze udało był trochę rozczarowujący, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to nie było świadome. Naprawdę wierzył w nią, w nich, bez względu na to, co podpowiadał mu cichy głosik z tyłu jego głowy. Potaknąwszy uśmiechnęła się do niego.
– Czasami potrafisz być takim głupolem – powiedziała czule.
Jego spojrzenie złagodniało.
– Wierz mi, wiem o tym – odparł cierpko. – Chodź. Spóźnimy się.
– Miałeś rację – stwierdziła, kiedy wspinali się po schodach. – Wiedziałam.
– Hmph – odpowiedział, po czym uśmiechnął się do niej. – Przyznaj, to nie było to, co ci chodziło po głowie.
– Nie – mruknęła.
W jego czarnych oczach błysnęły wesołe ogniki.
– Myślałaś, że twoi rodzice wypytywali mnie o moje zamiary, mimo że ostrzegałaś ich, żeby tego nie robili.
– Skąd wiesz, że ich ostrzegałam?
– Bo cię znam – parsknął, a jego usta drgnęły.
– W porządku mądralo, wygrałeś, myślałam, że pytali czy kiedykolwiek zamierzasz zrobić ze mnie prawdziwą kobietę.
– Cóż by w tym było zabawnego? – zapytał prosto z mostu, z błyskiem w oku, po czym spoważniał i przechylił głowę na bok. – Czy… bardzo chciałabyś być moją żoną? – zapytał ostrożnie.
Hermiona starannie ukryła zaskoczenie.
– Jeśli to był twój pomysł na oświadczyny, to stracę panowanie nad sobą – potrząsnęła głową, na co uśmiechnął się lekko. – Może kiedyś…? Ale to nie ma dla mnie wielkiego znaczenia. Nigdy nie marzyłam o idealnym ślubie. Mamy… obrączki, mieszkamy razem… Nie potrzebuję kawałka papieru, żeby wiedzieć, że nigdzie się nie wybierasz i sądzę że tobie też na tym nie zależy. Liczy się to, że jesteśmy razem. I żadne z nas nie chce, żeby cały świat się o tym dowiedział.
Potaknął krótko.
– Tylko się upewniam – powiedział jej enigmatycznie, kiedy dotarli do pokoju nauczycielskiego i otworzył przed nią drzwi.
Spotkanie personelu było ogólną rozmową w celu zidentyfikowania potencjalnych problemów. Na koniec Minerwa poprosiła o sugestie dotyczące innych uroczystości i okazji do organizowania przyjęć, bo do tej pory obchodzili tylko Boże Narodzenie oraz Halloween i w jakiś sposób celebrowali Walentynki, Wielkanoc i Nowy Rok.
– Cóż, niedługo będzie rocznica Spisku Prochowego – zasugerowała Hermiona z roztargnieniem i wiele osób spojrzało na nią pytająco, przypominając jej, że była jedyną osobą pochodzenia mugolskiego w pokoju. – Piątego listopada? Noc Guya Fawkesa?
Spojrzenia jej kolegów i koleżanek były równie puste, więc westchnęła, przygotowując się do wyjaśnienia, gdy dobiegł ją chłodny głos.
– W XVII wieku grupa mugoli kierowana przez człowieka o nazwisku Guy Fawkes została przyłapana na próbie wysadzenia w powietrze budynków Parlamentu, siedziby mugolskiego ministerstwa. Zostali osądzeni za zdradę i on i wielu innych spiskowców zostało straconych w dość makabryczny sposób. Skuteczne zdemaskowanie spisku stało się pretekstem do organizowania co roku wielkich pokazów sztucznych ogni i ognisk, często włączając w to palenie podobizn Fawkesa.
Wszyscy w pokoju wpatrywali się w Severusa, który przewrócił oczami.
– Merlinie uratuj nas od ignorancji czystej krwi – powiedział zgryźliwie. – Czy nikt z was nigdy nie zastanawiał się, po kim Dumbledore nazwał swojego feniksa?
Najwyraźniej nie, nikt się nie zastanawiał. Mistrz Eliksirów potrząsnął głową, pogardliwie pociągnął nosem i ponownie skupił się na swojej gazecie, pozostawiając Hermionie wyjaśnienie w jaki sposób mugole bawili się w Noc Guya Fawkesa.
Halloween minęło bez incydentów, co było niezwykłe. O ile mogła powiedzieć, Severus nie miał ani jednego koszmaru, a jego nastrój się nie zmienił i był tym samym drażliwym mężczyzną, a nie pałającym nienawiścią człowiekiem, którego widziała w zeszłym roku.
Po namyśle Minerwa zdecydowała, że Hogwart powinien zorganizować pokaz sztucznych ogni w Hogsmeade; zgodnie z sugestią Hermiony fajerwerki pochodziły od George’a, z tym, że wymusiła na nim obietnicę, że nie użyje żadnych niebezpiecznych albo nieprzyzwoitych.
Stała teraz z Severusem, obserwując kolorowe światła odbijające się w głębi jego ciemnych oczu i śmiejąc się cicho.
– Ostatni raz, gdy byłam na porządnym pokazie fajerwerków był zanim jeszcze poszłam do Hogwartu.
– Minęło wiele lat, odkąd byłem na jakimś – przyznał.
Z lekkim uśmiechem wyciągnął różdżkę i przywołał parę zimnych ogni, wręczając jej jeden. Starając się nie chichotać Hermiona zapaliła go i zaczęła nim poruszać, obserwując wzory przecinające ciemność.
– Pamiętam, że byłam bardzo rozczarowana, że nie mogłam napisać swojego imienia – powiedziała w zamyśleniu. – Było za długie. Nigdy nie udało mi się napisać więcej niż cztery lub pięć liter, zanim zgasł. – Uśmiechnęła się do niego. – Miałeś ten sam problem?
Jego usta drgnęły, gdy patrzył na zimny ogień trzymany w ręku; była przekonana, że był jedynym mężczyzną na świecie, który mógłby nim narysować alfabet runiczny Futhark. Z drugiej strony była prawdopodobnie jedyną kobietą na świecie, która rozpoznałaby, co robi.
– Właściwie tak – przyznał łagodnie. – Kiedy byłem młody fajerwerki były dość rzadkie i nie były tak oryginalne, jak teraz, ale czasami mieliśmy kilka zimnych ogni i petard.
– Wizerunek ciebie jako małego chłopca z zimnymi ogniami jest rozczulający – powiedziała, rysując serce i uśmiechając się, gdy się do niej skrzywił. – Z drugiej strony teraz też wyglądasz całkiem uroczo.
– Jeśli nie przestaniesz, to podpalę ci włosy – zagroził, przewracając oczami i podając jej swój. – Zapewniam cię, że jako mały chłopiec byłem bardzo daleki od bycia „słodkim”.
Hermiona natychmiast zmieniła ich kolory tak, że jeden palił się na czerwono, a drugi na zielono, na co prychnął cicho.
– Czy nie powinieneś pilnować swoich Ślizgonów? – zasugerowała, rysując leniwe wzory w powietrzu.
– Obiecałem straszliwą karę, jeśli któryś z nich odważy się zrobić coś głupiego. Jak widzę posłuchali.
Drgnął, słysząc głośniejszą eksplozję i syczący deszcz iskier, po czym znów się rozluźnił. Hermiona zastanawiała się przez chwilę, jakie paskudne zaklęcie mu przypomniało i uznała, że to nie ma znaczenia.
– Minerwa znów się na nas gapi – zauważyła, próbując kilku bardziej skomplikowanych wzorów. – Jak myślisz, czego chce tym razem?
– Kto wie? – odparł, odwracając głowę i posyłając Dyrektorce puste spojrzenie. – Cokolwiek to jest, wątpię, żeby było przyjemne. Obserwowała nas przez większość nocy – dodał zirytowany.
– Na tak publicznym zgromadzeniu i tak nie mielibyśmy chwili dla siebie nawzajem, dobrze o tym wiesz – stłumiła uśmiech. – Więc nie rób nic, dopóki nie zrobi czegoś, czym na to zasłuży.
Parsknął cicho, ale powstrzymał komentarz, bo Dyrektorka w końcu do nich podeszła.
– Dobry wieczór, Hermiono, Severusie. Nie dołączycie do nas? – zapytała.
— Severus nie jest tutaj zbyt popularny — wyjaśniła Hermiona. – Łatwiej jest pozostać na uboczu.
– Ale dla ciebie to niesprawiedliwe – zauważyła po chwili Minerwa. – Powinnaś móc dobrze się bawić.
Hermiona wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, unosząc zimne ognie.
– Bawię się dobrze.
– Muszę nalegać, na was oboje – mruknęła starsza czarownica, popychając ich w stronę ogniska, gdzie zebrała się reszta personelu.
– Jest jakiś problem? – spytał Severus, mrużąc nieco oczy, chociaż zachował uprzejmy ton, by nie robić scen.
Minerwa zawahała się, zanim westchnęła.
– Nie… dokładnie. Ale… Cóż, ostatnio spędzacie ze sobą dużo czasu…
— Jesteśmy przyjaciółmi — skwitował Severus.
– Tak, wiem o tym, chociaż na pewno tego nie rozumiem, biorąc pod uwagę twoją przyjazną i otwartą osobowość. – Zawahała się i ponownie westchnęła. – Niemniej jednak nie chciałabym, żeby ktokolwiek odniósł mylne wrażenie. To… niezupełnie… Odpowiednie…
Zapadłą niezręczną ciszę przerwał kaszel Severusa. Przez chwilę starał się powstrzymać, dusząc się, ale w końcu poddał i wybuchnął głośnym śmiechem.
Hermiona nieludzkim wręcz wysiłkiem opanowała chichot, co nie było łatwe, gdy spojrzała na Neville’a – nawet w bladym świetle ogniska przyjaciel był cały czerwony i gapił się na nich z otwartymi ustami. Dopiero po sekundzie załapała, że nawet śmiejąc się Severus zdołał rzucić na niego niewerbalne i bezróżdżkowe Silencio, by nie zdradził tajemnicy.
Severus zanosił się śmiechem, aż ledwo mógł oddychać i chwiał się lekko. Pani Pomfrey stłumiła nieeleganckie parsknięcie i równie się roześmiała.
Sądząc po tym, w jaki wszyscy gapili się na Severusa, Hermiona podejrzewała, że nikt z nich nigdy nie widział go śmiejącego się. W sumie ona sama też była w niezłym szoku, gdy pierwszy raz to zobaczyła.
– Dziękuję za troskę – wykrztusiła nieco bez tchu – ale to naprawdę nie problem.
Severus złapał oddech, a Neville’owi udało się wreszcie zdjąć Silencio. Ponieważ stał zaraz za Minerwą, nikt nie mógł zobaczyć jego miny, szczególnie że przygryzał rękaw, próbując nad sobą zapanować.
Wszyscy inni gapili się na nich, wyraźnie zaskoczeni, tylko Minerwa przybrała urażoną minę.
– Po prostu troszczę się o ciebie, Hermiono. Nie chciałabym, żeby twoja reputacja została nadszarpnięta i nie chciałbym, żeby twój mężczyzna usłyszał coś niestosownego i źle to odebrał.
– A co z… moją reputacją? – parsknął śmiechem Severus i Hermiona omal nie umarła na widok jej miny, a Neville znów złapał się za twarz.
– Minerwo… wszystko w porządku – powiedziała, starając się dyskretnie nadepnąć Severusowi na stopę. Nie zrobiło to żadnej różnicy, wciąż krztusił się ze śmiechu. – Opinia publiczna niszczy moją reputację od lat. Ludzie, którzy muszą znać prawdę, znają ją. Tylko to się liczy. Lubię towarzystwo Severusa, kiedy się nie wygłupia – dodała, przyprawiając swojego ukochanego o kolejny wybuch śmiechu – i nie zamierzam unikać go publicznie, aby uszczęśliwić plotkarzy.
Severus w końcu zdołał się opanować i wyprostował się, ocierając oczy.
– Poza tym – zauważył – kto by w to uwierzył?
– Dobra uwaga – zachichotał Neville.
Rozległo się kilka stłumionych śmiechów, co Hermiona uznała za raczej niesprawiedliwe. To wcale nie było takie nieprawdopodobne… Ok, w porządku, jeśli chodzi o śmiejącego się Severusa, to było nawet bardzo nieprawdopodobne.
– Dziękuję, że się o mnie troszczysz, Minerwo – powiedziała, czując kłucie w żebrach.
– Dziękuję za rozrywkę, Minerwo – dodał Severus tym samym tonem, po czym odwrócił się i okrążył ognisko, kierując się w stronę grupki uczniów, którzy wyglądali, jakby planowali coś, czego nie powinni.
– Z nim jest coraz gorzej – powiedziała Minerwa zniesmaczonym tonem. – Po prostu starałam się oszczędzić ci jakichkolwiek problemów, Hermiono.
– Wiem – zapewniła swoją pracodawczynię, uspokajając się. – I przypuszczam, że niektórzy ludzie mogą zacząć się zastanawiać, dlaczego spędzamy ze sobą tyle czasu. Ale zapewniam cię, że nie ma w tym nic złego. – To na pewno nie było niewinne, ale nie o to chodziło.
– Wszyscy widzieliśmy, co on o tym myśli – zauważył Flitwick swoim piskliwym głosem. – Nie jestem pewien, czy zamierzał kogoś obrazić czy nie. Jeśli chodzi o Severusa, rzadko mi się to udaje.
Hermiona uśmiechnęła się.
– Nie, nie próbował nikogo obrazić. Jeśli nie da rady tego stwierdzić, zwykle można założyć, że tego nie chciał. Kiedy próbuje kogoś obrazić… wierzcie mi, wiecie o tym.
– Nadal nie rozumiem, jak możesz się z nim przyjaźnić – potrząsnęła głową Minerwa. – On jest całkowicie…
– Niemożliwy? Wkurzający? Paskudny? Irytujący?” – zasugerowała Hermiona, starając się nie zacząć znowu śmiać, bo bolały ją żebra. – Wiem. Po prostu taki jest. Ale gdy jest w dobrym nastroju, jest wspaniałym towarzystwem. – Wzruszyła ramionami. – Naprawdę, patrząc wstecz, Severus nigdy mi nic nie zrobił poza rzuceniem kilku raczej paskudnych uwag, kiedy byłam irytującą dziewczynką, a on był zgorzkniałym i bardzo mocno zranionym człowiekiem. Przeprosił za to. I kilka razy uratował mi życie.
– Nie wydaje się taki zły, jak kiedyś – powiedział Neville, już o wiele spokojniej, choć w jego oczach nadal widać było rozbawienie. – Ale nie miałem pojęcia, że może się tak śmiać.
Do rozmowy włączyła się pani Pomfrey.
– Też nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała Severusa śmiejącego się tak swobodnie. Wydaje się teraz szczęśliwszy niż kiedykolwiek. I wiem co mówię, bo znam go od jedenastego roku życia.
Minerwa z grymasem wróciła do pierwotnego tematu.
– Ale Hermiono, nie przejmujesz się tym, jak to zostanie odebrane? Kto jak kto, ale ty dobrze wiesz, że ludzie plotkują. Twój mężczyzna…
– …Rozumie całkiem dobrze, że mam przyjaciół – odpowiedziała łagodnie Hermiona. – Jak powiedziałam, ci, którzy muszą znać prawdę, znają ją. Nikt inny się nie liczy.