„Znalazłem zdjęcie, nasze tak zwane drzewo genealogiczne… Taak
Połamałem wszystkie gałęzie w poszukiwaniu odpowiedzi
To nie tak powinno wyglądać, czyż nie?”
– Bon Jovi, „Chcę być kochany”.
Severus przeszedł przez salon przeglądając swoja pocztę i nie zwracając większej uwagi na otoczenie.
– Kapie ci z ubrania na podłogę – poinformowała go Hermiona, podnosząc wzrok znad książki.
– Na zewnątrz pada.
– W takim razie nie powinieneś wychodzić.
– Skoro tak mówisz. Wstąpiłem do twojego gabinetu i przyniosłem listy dla ciebie.
Upuścił stos lekko wilgotnych kopert na kanapę obok niej, rzucił własną pocztę na biurko i zniknął w sypialni, prawdopodobnie po to, by się przebrać.
Hermiona pomyślała, że to zabawne – czasem kłócili się jak stare dobre małżeństwo, choć prędzej wypiłaby ropę z czyrakobulwy nim przyznała, że to słodkie. Uśmiechając się rzewnie szybko przejrzała swoje listy. Najnowsze wydanie Żonglera, wraz z notatką od Luny – przeczyta to później i odeśle swoje komentarze. Niechlujne bazgroły Rona – prawdopodobnie z opóźnieniem dziękował jej za prezent urodzinowy. Krótki list napisany pismem Ginny – prawdopodobnie chciała się spotkać by o czymś pogawędzić. Najnowszy katalog Esów i Floresów – ten odłożyła na bok, bo Severus też chciałby go zobaczyć. I mugolski list, co było niezwykłe… Odwróciła kopertę i świat zawirował, kiedy poznała charakter pisma.
O Boże.
Minęło prawie sześć tygodni. Próbowała o tym zapomnieć, zdołała prawie przekonać samą siebie, że nie odpowiedzą. Jej pierś ścisnęła się boleśnie, gdy wpatrywała się w niewinną kopertę. Przełykając ciężko, z wahaniem podniosła głos.
— Severusie?
– Co? – zawołał z sypialni.
– Czy możesz… przyjść tu na chwilę? Proszę!
Gdy się zjawił, marszczył brwi. Zwykle wyglądał tak, jak był zatroskany. Jak zawsze nie marnował oddechu na pytanie, czy coś jest nie tak lub co dokładnie jest nie tak, po prostu spojrzał na nią i czekał na podpowiedź. Bez słowa podała mu list i gdy podszedł i go wziął, jego zmarszczka pogłębiła się. Przyjrzał się znaczkowi i stemplowi pocztowemu, po czym uniósł brwi i oddał go jej.
– To jest…
– To pismo mojej matki – skinęła głową.
Severus chwilę wodził wzrokiem między listem a jej twarzą, jego zaniepokojona mina dobitnie świadczyła, że nie był do końca pewien jak Hermiona to odbiera i był ostrożny. Po chwili zauważył:
– Cóż, jeśli panna Lovegood nie przysłała ci kolejnej pary widmookularów, pary, która rzeczywiście działa, jeśli chcesz się dowiedzieć, co jest w liście, musisz go otworzyć.
Pomimo niefrasobliwego tonu wyczuwała jego troskę, ale tego ranka ich zwykłe przekomarzanie się nie sprawiło, że się uśmiechnęła. Wyczuwając to przerwał, po czym zapewnił ją:
– To nie będzie nic złego, Hermiono. Gdyby nie chcieli z tobą rozmawiać to by nie odpowiedzieli, jestem tego pewien.
– Nie znasz moich rodziców. Moja matka jest uprzejma i zawsze odpowiada na listy, bez względu na to, kto je pisze. Czasami nawet odpowiada na durne reklamówki – zawahała się. – Czy możesz to dla mnie przeczytać, proszę? Jeśli… jeśli to coś złego, to naprawdę nie chcę wiedzieć.
– Jesteś pewna? – spytał miękko. – To może być osobiste.
– W porządku. – Próbowała się do niego uśmiechnąć. – Po prostu… podsumuj to dla mnie. Proszę.
Jego twarz była bez wyrazu, gdy siadając przy biurku rozcinał kopertę i rozkładał list. W środku znajdowała się tylko jedna kartka papieru pokryta gęstym pismem. Severus usiadł i zaczął czytać.
Cisza, która zapadła, była pełna napięcia i trudna do zniesienia. Hermiona obserwowała jego twarz mając nadzieję na wskazówkę, ale równie dobrze mogłaby na niego nie patrzeć, ponieważ wyraz jego twarzy jak zwykle nie mówił jej absolutnie nic. Severus zawsze czytał szybko i tym razem zaledwie kilka chwil później podniósł wzrok i ponownie złożył list, ale jej wydawało się, że trwało to całe życie.
Posłał jej lekki półuśmiech, a Hermiona zamarła, bojąc się rozluźnić. Wstał więc, podszedł do niej i podał list.
– To nic złego. Wygląda na to, że spędziła sporo czasu, żeby to napisać.
– Jesteś pewien? – zapytała, nienawidząc brzmienia swojego głosu.
– Po prostu to przeczytaj, kobieto – powiedział jej zirytowanym tonem. – Nie ugryzie, zapewniam cię.
Próbując powstrzymać drżenie palców Hermiona wzięła list, a Severus wrócił do biurka, aby przejrzeć swoją pocztę. Przełykając, rozwinęła papier.
Kochana Hermiono!
Bardzo się cieszymy, że dostaliśmy od ciebie wiadomość. Twój ojciec i ja często myśleliśmy, żeby się z Tobą skontaktować, ale szczerze mówiąc, nie byliśmy pewni, czy nadal będziesz pod swoim starym adresem. Nie, to wymówka – wiem, że mogliśmy napisać do szkoły i poprosić o Twój adres. Nie byliśmy pewni, czy tego chcesz. Nasze rozstanie było bardzo oschłe i jesteśmy ci winni przeprosiny.
To brzmi żałośnie. Tata czyta jak piszę i się śmieje. Przeprosiny nie wystarczą. Nie rozumieliśmy co zrobiłaś ani dlaczego, ale jesteś naszą córką i powinniśmy byli Ci zaufać i pozwolić wszystko wyjaśnić. Wiem, że próbowałaś, ale z tego, co powiedziałaś, miałaś za sobą ciężkie chwile i nie do końca byłaś sobą. Może teraz możesz opowiedzieć nam całą historię?
Jesteś nauczycielką! Nie sądziliśmy, żeby spodobała ci się rządowa posada, ale żadne z nas nie sądziło, że zaczniesz uczyć. Jakiego przedmiotu uczysz? Czy może nie zrozumiemy nawet nazwy? Twoje lekcje zawsze brzmiały fantastycznie, kiedy do nas o nich pisałaś.
Oboje chcemy, żeby wszystko między nami się poukładało. Na pewno wiele się u Ciebie zmieniło i też mamy Ci wiele do opowiedzenia. Jak udało Ci się nas znaleźć? Zostawiliśmy adres u naszego adwokata w Anglii, ale nie podawałby go bez pozwolenia.
Proszę, moja droga, odpisz i daj nam znać, jak powodzi się Tobie i Twoim przyjaciołom.
Całujemy, Mama i Tata.
Gdy Hermiona wróciła do rzeczywistości, była sama, z wyjątkiem Krzywołapa, który siedział na poręczy sofy i obserwował ją. Severus taktownie zniknął. Na stole przy jej łokciu stał kubek i nawet nie patrząc wiedziała, że to kawa z półtłustym mlekiem i łyżeczką cukru, dokładnie tak jak lubiła, zaczarowana, by utrzymać idealną temperaturę. Zostawił jej też kilka chusteczek i nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy osuszyła oczy i wydmuchała nos.
– Zna mnie doskonale, Krzywołapku – powiedziała kotu, podnosząc kawę. – Ty też. To jest list od mamy i taty. Nie wiem, czy mi wybaczyli, ale rozmawiamy, a to już coś. Wyślę im pozdrowienia od ciebie, gdy następnym razem napiszę, dobrze?
Kot rozmruczał się cicho, chodząc wzdłuż oparcia sofy i powąchał jej ucho. Tłumiąc chichot, Hermiona odwróciła się, by go pogłaskać.
– Nie rób tego. Twoje wąsy łaskoczą. Wiesz czy Severus zszedł do pracowni?
– Zszedł – potwierdził on sam od progu. – I byłby całkiem szczęśliwy, gdyby mógł tam zostać, ale trzecioroczni Puchoni i Krukoni mają dziś rano test, na ich nieszczęście.
Patrząc na niego zauważyła, że miał na sobie szaty nauczyciela, a pod pachą grubą teczkę.
– Mam nadzieję, że teraz czujesz się lepiej?
– Ominęły cię głupie, gryfońskie łzy – zapewniła go. – Ale teraz nie masz się już czego obawiać.
– Przestań opowiadać głupoty.
Wstała uśmiechając się, podeszła do niego i wyciągnąwszy rękę zanurzyła ją w jego włosach i pociągnęła głowę do pocałunku.
– Dziękuję, Severusie.
– A niby za co?
– Gdybyś ich nie znalazł, nie miałabym tej szansy.
Wiedząc, że czasami wciąż czuł się nieswojo, kiedy mu dziękowano nie dała mu szansy na odpowiedź całując go ponownie, po czym dodała weselej:
– A teraz idź i torturuj trzeciorocznych. Baw się dobrze, tylko pamiętaj, bez rozlewu krwi.
Severus parsknął na to.
– Jeśli udało mi się powstrzymać przed zamordowaniem całej twojej klasy, w tym ciebie, jestem pewien, że przetrwam tę grupę. Do zobaczenia później.
Hermiona patrzyła jak wychodzi, uśmiechając się. Przez chwilę wahała się, czy nie zostawić uchylonych drzwi do jego gabinetu; czasami można było dosłyszeć jak mówi do klasy, co bardzo lubiła. Zdecydowała jednak tego nie robić, zamiast tego usadowiła się przy biurku i zaczęła pisać odpowiedź.
Kochani Mamo i Tato,
Tak się cieszę, że odpisaliście! Od miesięcy biłam się z myślami, bo nie byłam pewna, czy napisać, czy nie. Tak, musimy wszystko omówić – patrząc wstecz, nie miałam tak zupełnie racji i nic dziwnego, że trochę namieszałam. Ale najpierw najważniejsze. Krzywołap wciąż jest ze mną – chyba miałam rację, kiedy powiedziałam, że po części jest magicznym zwierzęciem bo wydaje się tak pełny energii jak zawsze. Właśnie wskoczył mi na kolana i pisanie listu jest trochę trudne.
Ostatnia linijka sprawiła, że się uśmiechnęłam; Mamo – mówiąc „moi przyjaciele”, masz pewnie na myśli „czy mój przyjaciel wciąż jest w pobliżu”, prawda? Przykro mi, ale nie, nie jestem już z Ronem. Zdecydowaliśmy, że lepiej nam będzie jako przyjaciołom. Ale ma się dobrze, lubi swoją pracę. I Harry też ma się dobrze; jest żonaty, ma dwoje dzieci (i prawdopodobnie trzecie w drodze).
Wiem, że zastanawiacie się, czy się ustatkowałam, czy nie – mogę sobie wyobrazić, że patrzycie na siebie. Tato, przestań się śmiać. To wiedzie do waszego drugiego pytania – jak Was znalazłam? Cóż, ja tego nie zrobiłam.
Zrobił to ktoś mi bliski, całkowicie na własną rękę, tuż przed Bożym Narodzeniem. Prawie dostałam zawału serca, kiedy dał mi Wasz adres. Nie jestem pewna, jak to zrobił, nie zdradził mi wszystkich szczegółów, ale wiem, że wybrał się nawet do Australii, żeby Was znaleźć. Więc tak, jest ktoś w moim życiu. Tylko to jest dość skomplikowana sytuacja; on… nie jest typem człowieka, z którym mieliście nadzieję, że będę. Myślę, że go polubicie, ale nie wiem, czy na początku to zaakceptujecie.
Domyślam się, że jeśli na tym urwę, to nie będzie w porządku. Więc oto kilka faktów o nim. To czarodziej, półkrwi – nie wiem, czy pamiętacie, co to znaczy; to znaczy, że jeden z jego rodziców był magiczny, a drugi nie. Jest starszy ode mnie (to jedna z rzeczy, których nie jestem pewna, czy Wami się spodoba).
Znam go od dawna, ale jesteśmy razem dopiero od czerwca. Jest bardzo inteligentny; nigdy mu nie powiem, ale jest dużo mądrzejszy ode mnie. Ma paskudne poczucie humoru. Mogłabym pisać o nim całe strony, ale zostawię to na inny list. Mamo, na pewno chcesz pełny opis, ale to też zostawię na inny czas – jest wysoki (ale nie tak wysoki jak ty, Tato) i ma czarne włosy i czarne oczy.
W każdym razie na razie dość o nim. Nie dziwię się, że jesteście zaskoczeni, że teraz jestem nauczycielką. Tak naprawdę ja też nigdy serio o tym nie myślałam, ale teraz bycie nauczycielką naprawdę mi się podoba. Wykładam Mugoloznawstwo – uczę młode czarownice i czarodziejów, jak ludzie żyją bez magii. Nie wiem czy pamiętacie, ale zrezygnowałam z tego pod koniec trzeciego roku, ponieważ nauczycielka wiele rzeczy myliła. W tej chwili wykładam tylko w niepełnym wymiarze godzin, ale pracuję nad tym z Dyrektorką i mamy nadzieję, że za rok lub dwa będziemy mogli uczynić z tego główny przedmiot dla wszystkich uczniów.
A w ogóle co robicie we Francji? Cóż, wiem, że macie własną praktykę dentystyczną, co jest wspaniałe i bardzo się z tego powodu cieszę, ale dlaczego Francja? Odpiszcie szybko.
Całuję gorąco
Hermiona.
Ponownie przeczytała gotowy list i usatysfakcjonowana skinęła głową. Najchętniej opowiedziałaby im o Severusie wszystko, ale zdecydowanie najlepiej było zrobić to powoli; z pewnością nie miało im się spodobać, że był jej nauczycielem przez sześć lat, a już na pewno nie to, że był tylko cztery czy pięć lat młodszy od nich. Będzie potrzebowała czasu, zanim wda się z nimi w kłótnię.
A i tak nie zamierzała im powiedzieć wszystkiego. Nie mogła wyjaśnić, że tak, był masowym mordercą, ale tylko technicznie, ponieważ miał ważne i istotne powody do torturowania i zabijania ludzi. Świat czarodziejów nie działał tak jak świat mugoli i nie mogła tego wyjaśnić.
Mimo to gdy zakleiła kopertę i zaadresowała ją, czuła się niezwykle szczęśliwa. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo tęskniła za rodzicami i wiedziała, że nie zdoła się odwdzięczyć Severusowi za to, że dzięki niemu po tylu latach miała szansę na naprawienie wszystkiego.
Gdy przez cały ranek przeglądała resztę listów, jej dobry nastrój jeszcze się polepszał. W liście Rona nie było tym razem nic, co mogłoby wywołać kłótnię; był zachwycony swoim prezentem i napisał jej kilka zabawnych historii o różnych członkach rodziny. List Luny był taki sam jak zawsze i Hermiona jak zwykle odpisała na artykuły do Żonglera zanim przekazała jej wiadomość o rodzicach. List Ginny sprawił, że pisnęła głośno z zachwytu, strasząc śpiącego Krzywołapa, który na nią syknął i zarobiła krótkie, pełne niedowierzania spojrzenie Severusa, który właśnie wrócił z zajęć.
– Naprawdę nie mogłaś się powstrzymać? – zapytał z ironią.
– Nie – poinformowała go, machając listem. – To od Ginny, myśli, że znowu może być w ciąży.
Severus skrzywił się.
– Znowu? – powtórzył.
– Och… myślałam, że wiesz… Mają już dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę.
– A dlaczego miałbym wiedzieć?
– Dobra uwaga. Myślałam, że ci powiedziałam.
Wzruszył ramionami, wrzucając plik sprawdzianów do szafki, aby później je ocenić i rozpinając szatę.
– Więc za kilka lat będę musiał uczyć bachory Pottera. Jak cudownie.
– Będzie jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażasz – posłała mu lekki grymas, zdając sobie sprawę, że nie spodoba mu się to co usłyszy. Naprawdę myślała, że już to wie.
– Czemu? – zapytał podejrzliwie.
– Nazywają się James i Lily.
Nie tylko nazywali się, zdaniem wszystkich oboje wyglądali jak James i Lily, chociaż przynajmniej żadne z nich nie odziedziczyło tych osławionych zielonych oczu.
Ku jej uldze, Severus miał tylko pełną pogardy minę, gdy odwrócił się, by powiesić szatę na oparciu krzesła.
– Ten chłopak nigdy nie miał zbytniej wyobraźni. Po Ginewrze spodziewałbym się jednak czegoś lepszego.
– Cóż, nie wydaje mi się, żeby imię trzeciego dziecka było tak oczywiste – powiedziała z wahaniem, przypominając sobie, o co Ginny zapytała ją przed Bożym Narodzeniem. – Właściwie… jeśli to będzie chłopiec… oni… chcą go nazwać po tobie.
Zamarł. Hermiona z niepokojem obserwowała jego plecy; powiedziała Ginny prawdę, naprawdę nie wiedziała, jak zareaguje na ten pomysł. Napięcie w jego ramionach nie było dobrym znakiem.
– Słucham? – rzucił cicho.
Biorąc wdech, powtórzyła spokojnie.
– Jeśli to będzie chłopiec, Harry i Ginny chcą nazwać po tobie swoje trzecie dziecko.
Minęło sporo czasu, zanim Severus zareagował, a kiedy to zrobił, jego głos był dziwnie odległy.
– Jak można zrobić dziecku taką krzywdę.
– Severusie!
– Mówię poważnie – powiedział stanowczo. – To straszne brzemię dla dziecka. To byłoby jak nazwanie mugolskiego chłopca po Eichmannie lub Himmlerze.
– Boże, nie mów tak!
– Dlaczego nie? Taka jest prawda. Ludzie rzucają kamieniami i plują na mnie na ulicy, Hermiono. Jestem Śmierciożercą i mordercą; każdy chłopiec, którego nazwano by moim imieniem, musiałby znosić znacznie gorsze rzeczy niż Mroczny Znak narysowany na przedramieniu. Jego szkolne czasy to byłoby takie samo piekło jak moje, ale nie z jego winy. To nie jest coś, z czym jakiekolwiek dziecko powinno się mierzyć.
Dawno nie widziała w jego oczach takiej goryczy i złości. Najgorsze było to, że jeśli miała być ze sobą szczera, musiała przyznać że miał rację; dziecko nazwane jego imieniem na pewno by cierpiało i prawdopodobnie całe życie spędziłoby walcząc z tym piętnem, zwłaszcza że świat jako całość nie znał prawdziwego Severusa. To było strasznie niesprawiedliwe, ale było prawdą i z pewnością był to jeden z niezliczonych powodów, dla których nie chciał mieć własnych dzieci.
– Severusie…
Potrząsnął głową.
– Nie rób tego – powiedział ze znużeniem. – Wiesz, że mam rację. Odpuść. Napisz do Pottera jeśli musisz, powiedz mu… powiedz mu, co chcesz. Powiedz, że doceniam ten gest, powiedz, że doprowadził mnie do łez, nie obchodzi mnie to. Po prostu powiedz mu, żeby tego nie robił, choćby ze względu na dziecko.
– W porządku – powiedziała cicho, obserwując, jak znika za drzwiami pracowni.
Cóż, nie poszło zbyt dobrze. Wzdychając, odwróciła się z powrotem do biurka.
– Chyba lepiej napiszę do Ginny – powiedziała cicho Krzywołapowi.
Ze swoją rudowłosą przyjaciółką spotkała się na kawie dwa dni później.
– I jak?
– Tym razem fałszywy alarm – powiedziała wesoło Ginny – ale wiesz, jaka jest moja rodzina, prawdopodobnie to nie potrwa długo. Rozumiem, że Snape’owi nie spodobał się ten pomysł? Twój list nie był zbyt konkretny.
– Nie… Chciałam o tym porozmawiać, zamiast pisać. On… cóż, jego reakcja była trochę dziwna. Powinniście czuć się dumni, myślę, że naprawdę udało się wam go zaszokować.
– Ale to było „nie”?
– Nie z powodu, którego się spodziewałam. – Hermiona westchnęła. – Jego pierwsze słowa kiedy zdał sobie sprawę, że się nie przesłyszał, brzmiały: „Jak można zrobić dziecku taką krzywdę”.
– Naprawdę? – zamarła Ginny.
– Naprawdę i… chociaż przyznanie, że ma rację boli, sądzę faktycznie ją ma. Nadal praktycznie wszyscy go nienawidzą. Chłopiec noszący jego imię nie miałby łatwego życia. I to naprawdę mało powiedziane. – Zniżyła głos. – W lutym został zaatakowany w Hogsmeade. Nie widziałam, jak to się stało, ale najwyraźniej było nieprzyjemnie. Ludzie rzucają w niego i plują, kiedy poznają go w miejscach takich jak Pokątna.
Jej przyjaciółka syknęła jak wściekły kot.
– Nie wiedziałam. Nie lubię tego człowieka i wątpię bym kiedykolwiek polubiła, ale mogę przynajmniej szanować to, co osiągnął. Poza tym nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Nie ma sposobu, aby to powstrzymać?
– Z wyjątkiem zapewnienia mu uzbrojonej gwardii nie i szczerze mówiąc jest tak utalentowany w pojedynkach, że byłoby to niepotrzebne. Poza tym… tak naprawdę on nie widzi nic w tym złego. Myślę, że po części czuje, że to dokładnie to na co zasługuje. W każdym razie chodziło mu o to, że gdybyście nazwali waszego syna jego imieniem, chłopiec miałby ciężkie życie. A on nie chce tego dla żadnego dziecka, nawet Harry’ego – dodała.
Była w tym pewna smutna ironia. Nie sądziła, że Severus wciąż nienawidził Harry’ego, ale na pewno ciężko było zapomnieć to wszystko, co było między nimi. W końcu trudno się wyzbyć starych nawyków.
– Musi być cholernie pokręcony, co? – stwierdziła Ginny.
– Nie masz pojęcia – powiedziała Hermiona i zabrzmiało w tym głębokie przekonanie. – Ale tym razem myślę, że ma rację. To piękny gest z waszej strony i myślę, że na swój sposób był bardzo poruszony tym pomysłem, chociaż za nic na świecie by się do tego nie przyznał, ale nie byłoby to w porządku wobec dziecka.
– Przypuszczam, że masz rację, nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak źle. Porozmawiam z Harry’m. Ale będzie rozczarowany, bo naprawdę czuje się winny z powodu Snape’a. Może jest jakiś sposób, aby to obejść? Swoją drogą szczerze mówiąc nigdy nie byłam fanką imienia Severus – przyznała Ginny z przekąsem. – Zwłaszcza, że wszystkie pozostałe mają „tradycyjne” imiona. Jak miał na imię jego ojciec?
– Daj spokój. Severus nienawidził swojego ojca i to nie bez powodu.
– Czy w jego życiu był ktoś, kogo nie nienawidził, poza matką Harry’ego?
– To nie jest w porządku, Ginny.
– No dobra, już dobra, przepraszam. Ale nie musiałaś mieszkać z Harry’m po tym, jak dowiedział się wszystkiego. Naprawdę… to go rąbnęło, na długi czas. Wiesz, jakie ma poczucie winy i jak wiele razy całkowicie źle oceniał Snape’a. Wszyscy to robiliśmy, ale Harry’ego uderzyło to bardzo mocno.
– Wiem – westchnęła Hermiona.
– Jak się teraz miewa Snape?
– Prawie go nie widziałam. Od naszej rozmowy był w naprawdę mało zabawnym nastroju. Sądzę, że naprawdę mocno go to zszokowało. I myślę, że z tego powodu zaczął myśleć o swoich rodzicach i o byciu prześladowanym w szkole, chociaż nie jestem pewna, ale prędzej zamek zamieni się w chatkę z piernika niż się do tego przyzna.
– Czy George ma przyjść z wizytą? Jeśli nie, to jesteś bezpieczna.
– Bardzo śmieszne.
– Nieważne. Co nowego u ciebie? Powiedziałaś, że napisałaś do rodziców…
– Tak i odpisali – odparła Hermiona z uśmiechem.
– Naprawdę? – wykrzyknęła Ginny. – Och, Miona, to wspaniale. No i jak?
– Póki co, jestem bardzo ostrożna. Mamy wiele do nadrobienia zanim przejdziemy do poważnych rozmów. Ale to dobry początek, nie uważasz? Jestem dość optymistycznie nastawiona. Chociaż powiedzenie o nim nie będzie proste… nie spodoba im się różnica wieku. Jest tylko kilka lat młodszy od nich. – Nie wspominając o wszystkich innych problemach, o których nie mogła jeszcze powiedzieć Ginny.
– Poradzisz sobie z tym – odparła pewnie Ginny. – Jeśli twoja matka jest podobna do mojej będzie tak zachwycona, że znalazłaś „tego jedynego”, że będzie zbyt zajęta planowaniem w myślach kogo zaprosić na ślub, by przejmować się tym, jaki on jest naprawdę.
Pomimo różnych własnych obaw Hermiona nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
– Może i masz rację. Nie zamierzam jej jeszcze przez jakiś czas mówić, że jest „tym jedynym”, właśnie z tego powodu. Myślę, że najmocniejszą rzeczą, jaką powiedziałam, było to, że jest „ktoś bliski” i że innym razem zdradzę więcej szczegółów.
– Oho! – zawołała triumfalnie młodsza kobieta. – Więc przyznajesz, że jest „tym jedynym”?
– Och, przestań – zaprotestowała słabo. – Ciągle ci powtarzam, że to skomplikowane.
– Miona, nie gadaj takich bzdur, jesteś zbyt mądra, żeby z czymś takim wyjeżdżać! Nigdy nie widziałam cię w takim stanie z czyjegokolwiek powodu. Nie możesz po prostu przyznać, że jesteś w nim beznadziejnie zakochana?
– To akurat nie stanowi problemu.
Przyjaciółka obrzuciła ją poważnym spojrzeniem.
– Nadal nie powiesz mi, kim on jest, prawda?
– Nie, jeszcze nie, Ginny. Chcę wpierw poukładać wszystko z rodzicami zanim zaryzykuję utratę przyjaciół.
– Sądząc po twoim opisie nadal nie mogę wyobrazić sobie kogoś tak złego, żebyś mogła się bać, że wszyscy cię znienawidzimy.
Pomimo wszelkich starań Hermiona nie mogła nic poradzić na to, że poczuła ukłucie irytacji. Ginny była bardzo sprytna, gdyby usiadła i pomyślała przez pięć minut, doszłaby do tego samego wniosku, co Neville. Był tylko jeden mężczyzna, który pasował do jej opisu. Ale zdała sobie sprawę, że chce aby wszyscy sami do tego doszli, żeby nie musiała stać i mówić tego na głos i być tą, która wywoła kłótnię. I równocześnie przyszło jej coś innego do głowy: nic dziwnego, że Severus zastanawia się, czy się go wstydzę. Cholera.
– Obiecuję, że wkrótce ci powiem – powiedziała cicho. – Chcę mieć trochę czasu, żeby najpierw przejść przez to z moimi rodzicami, ale niedługo spotkam się z tobą i Harry’m i wam powiem i mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za to. I może pomożecie mi przekonać wszystkich innych.
– Ok – skinęła powoli głową Ginny. – Nie wiem, dlaczego tak bardzo cię to martwi, ale dobrze. Trzymam cię za słowo, pamiętaj.
– Zanim pójdę, masz jakieś nowiny od rodziny?
– Nie sądzę, ale musisz już iść? Niewiele się widujemy.
– Obawiam się, że to klątwa nauczania w szkole z internatem. Planowałam zostać dłużej, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem winna pewnemu czarodziejowi przeprosiny za coś bardzo ważnego, a i tak chcę z nim porozmawiać, ponieważ był ostatnio trochę zdenerwowany i chcę zobaczyć, czy powie, co go denerwuje.
– No dobra, rozumiem – odpowiedziała radośnie. – Chyba nie mogę z tym konkurować. Daj znać co i jak z twoimi rodzicami, dobrze? I mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy.
– Na razie, Gin.
– Na razie.
Gdy weszła do jego gabinetu, Severus był najwyraźniej pochłonięty ocenianiem esejów, ale nawet z tej odległości widziała, że były to prace uczniów pierwszego lub drugiego roku i prawdopodobnie mógł oceniać je we śnie, więc nie poczuła się zaskoczona, kiedy nie podnosząc wzroku skomentował:
– Wcześnie wróciłaś.
– Tak – zgodziła się. – Zdałam sobie sprawę, że jestem ci winna przeprosiny.
To zwróciło jego uwagę i spojrzał na nią, marszcząc lekko brwi.
– Za co, u licha?
Hermiona przysiadła na końcu biurka.
– Rozmawiałam z Ginny o tym, co mogą pomyśleć moi rodzice, kiedy im o tobie powiem i zdałam sobie sprawę z prawdziwego powodu, dla którego nie powiedziałam jeszcze żadnemu z moich przyjaciół.
Jego twarz była bez wyrazu.
– Tak?
– Chcę móc ich obwiniać, kiedy wszystko pójdzie źle – przyznała cicho. – Jeśli sami to odgadną, to oni rozpoczną awanturę i to nie ja będę odpowiedzialna, bo to nie będzie moja wina. To trochę żałosne, przyznaję i niesprawiedliwe wobec ciebie.
– Mówiłem ci, że nie obchodzi mnie, co komukolwiek powiesz. Nie mogę powiedzieć, żeby perspektywa, że Potter i jego drodzy przyjaciele dowiedzą się jeszcze więcej o moim prywatnym życiu napełniała mnie radością – dodał kwaśno.
– Tak, wiem, ale to nadal niesprawiedliwe. I jakkolwiek zareagują, nie będą szturmować Hogwartu, by zrobić scenę, bo będą chcieli zająć się mną, nie tobą – uśmiechnęła się. – Niestety nie będziesz miał szansy sprowokować ich, żeby zaczęli kłótnię, którą ty będziesz mógł zakończyć.
– Szkoda – usta Severusa drgnęły.
– Przykro mi, że cię tego pozbawiam – powiedziała z poważną miną. – W każdym razie przez kilka tygodni zamierzam skoncentrować się na odnowieniu kontaktów z rodzicami. Kiedy będę wiedziała na pewno czy to się uda, czy nie, powiem Harry’emu i Ginny i zobaczę jak zareagują. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale prawdopodobnie będą najbardziej powściągliwi.
– Jeśli sposób, w jaki reaguje Potter można nazwać „powściągliwym”, może powinniśmy przygotować się na koniec – wycedził.
– Nie jest taki zły, jak kiedyś.
— Gdyby był, byłby już martwy — odparł Severus bez ogródek, skreślając cały akapit w pracy jakiegoś biednego ucznia i pisząc coś prawdopodobnie bardzo paskudnego na marginesie.
– Nawiasem mówiąc, Ginny nie jest w ciąży, to był fałszywy alarm. I rozmawiałam z nią o imionach, a ona porozmawia z Harry’m.
Obserwowała go uważnie doszukując się jakiejś reakcji, ale jego jedyną odpowiedzią było wzruszenie ramionami, gdy sięgnął po kolejny zwój pergaminu na stosie i zaczął przeglądać pierwszy akapit. Trochę niepewna, otworzyła usta i je zamknęła.
– No już, pytaj o to, o co tak bardzo chcesz zapytać – powiedział, kontynuując czytanie. W chłodny ton wkradła się odrobina humoru, gdy dodał: – Obawiam się, że pewnego dnia możesz eksplodować, jeśli tego nie zrobisz.
To wciąż irytujące, kiedy to robi. Potrząsając ponuro głową, usadowiła się wygodniej na krawędzi biurka; zanosiło się na długą rozmowę.
– Właściwie to chciałam zapytać, czy wszystko w porządku. Odkąd powiedziałam ci, że Ginny i Harry chcą nazwać swojego przyszłego syna twoim imieniem byłeś w dziwnym nastroju. Zdenerwowany, zły, czy… coś w tym stylu.
Spodziewała się, że będzie warczał, że wszystko z nim w porządku, albo całkowicie ją zignoruje, więc było trochę zaskakujące, gdy odpowiedział spokojnie:
– To nie był jedyny powód mojego „dziwnego nastroju”, jak to ujęłaś, chociaż na pewno nie pomogło. Doskonale potrafię ignorować często głupie i całkowicie bezmyślne gesty, które Potter wykonywał przez lata i równie dobrze udaje mi się lekceważyć wspomnienia ze szkolnych czasów. – Po chwili odłożył pióro i ostrożnie włożył zatyczkę do kałamarza, usiadł wygodnie i popatrzył na nią z zamyślonym wyrazem twarzy. – Jeśli byłem w dziwnym nastroju, to dlatego, że nie przywykłem do myślenia o moich rodzicach – przyznał cicho. – Twój list i twoja radość z ponownego nawiązania kontaktu z nimi są żywym kontrastem z moim życiem rodzinnym. Gdyby moi rodzice zerwali ze mną wszelki kontakt, byłoby to mi zupełnie obojętne.
Zdając sobie sprawę, że był w jednym z jego bardzo rzadkich nastrojów do zwierzeń Hermiona nie odezwała się. Po prostu spojrzała na niego wyczekująco z tym, co miała nadzieję, było odpowiednią równowagą między szczerym zainteresowaniem a troską i czekała, aż będzie kontynuował.
Spojrzenie jego czarnych oczu było wciąż odległe i wydawało się, że widzi coś zupełnie innego.
– Nie wiem, ile wiesz lub myślisz, że wiesz o moim dzieciństwie, ale najprawdopodobniej ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Byłem zarówno zaniedbywany jak i maltretowany, ale te słowa nie mają znaczenia bez kontekstu, a jeśli nie dorastałaś w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w robotniczej, przemysłowej północy Anglii, nie możesz tego łatwo zrozumieć. Jak na tamte czasy i okoliczności moje dzieciństwo było zupełnie normalne, co jest przygnębiające.
Moja matka nie pracowała; niewiele kobiet pracowało w tamtych czasach. Wydaje mi się, że dopóki nie zaszła w ciążę pracowała w sklepie czy czymś takim, ale potem została w domu. Rzekomo po to, żeby się mną zajmować, ale prawdę mówiąc nie mam pojęcia co robiła przez całe dnie, bo prawie nigdy nie spędzała czasu ze mną. Pod wieloma względami była kobietą zdystansowaną. Patrząc wstecz, zastanawiam się, czy nie brała narkotyków, to by mnie nie zdziwiło. Bardzo rzadko używała magii, ale zawsze wiedziałem, że była czarownicą i miałem nadzieję, że będę czarodziejem. Pamiętam, jak widziałem jak robiła eliksiry i podejrzewam, że sprzedawała je naszym mugolskim sąsiadom, co było – i nadal jest – wysoce nielegalne.
Mój ojciec był jak większość ludzi z klasy robotniczej tamtych czasów. Nie miał kwalifikacji i był bardzo słabo wykształcony. Pracował w różnych niezbyt wysoko płatnych zawodach przemysłowych. Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego ożenił się z moją matką, bo nienawidził magii i zabronił jej używać, gdy był w domu. Był niezadowolony, że nie wyglądam ani nie zachowuję się jak on. Pozwolił mojej matce dać mi tradycyjne czarodziejskie imię pod warunkiem, że na drugie będę miał Tobiasz. Na początku był wobec nas obojętny. Moi rodzice byli małżeństwem przez kilka lat przed moim urodzeniem. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek chcieli mieć dzieci, chociaż moja matka z pewnością byłaby w stanie uwarzyć eliksir poronny, gdyby tego chciała. Nigdy nie miałem wrażenia, że obchodziło ich gdzie jestem i co robię i w dużej mierze byłem pozostawiony sam sobie.
Nie miałem lekkiego życia wśród rówieśników. Wątpię, żebyś mogła sobie wyobrazić, jak to było żyć w biednej robotniczej dzielnicy w tamtych czasach, kiedy byłaś małym, chudym chłopcem z długimi włosami i imieniem Severus i nosiłaś niedopasowanie i niewyglądające normalnie ubrania, ale zapewniam cię, że nie było to przyjemne. Bardzo szybko nauczyłem się, jak nie zwracać na siebie uwagi.
Kiedy miałem około siedmiu lub ośmiu lat, młyn w pobliżu naszego domu został zamknięty. To brzmi jak coś zwykłego, ale dla małej społeczności takiej jak nasza to była katastrofa. Trzy czwarte dzielnicy straciło pracę. Nikogo w naszej okolicy nie było stać na samochód, więc nie można było łatwo dojeżdżać do pracy. Wtedy sprawy przybrały gorszy obrót. Mój ojciec zaczął bywać nieprzyjemny i zły, często za dużo pił i nie miał problemu z wyładowywaniem swoich uczuć na żonie i synu. Wydawało się, że obwinia nas o to, że istniejemy i chcemy od niego pieniędzy. Miałem siedem lat, kiedy moja matka zaczęła używać mnie jako tarczy – powiedział beznamiętnie. – Do tej pory ukrywałem się w swojej sypialni i udawałem, że nie słyszę, co się dzieje na dole, a ona wzywała mnie na dół, gdy albo zemdlał, albo wyszedł do pubu. To było bardzo ślizgońskie z jej strony, że wykorzystała mnie do odwracania jego uwagi, bo choć często ją atakował i bił, duma nie pozwalała mu znęcać się nad małym chłopcem. Bił mnie, ale nigdy nie było to nic więcej niż siniaki lub zakrwawiona warga lub nos.
Z tego, co wiem, moja matka bardzo się zmieniła od czasu ślubu, ale widziałem tylko koniec tych zmian. Przypuszczam, że niemożność używania magii, odcięcie od rodziny i przyjaciół oraz życie w biedzie stopniowo ją wykończyło. Nigdy nie była kobietą o szczególnie silnej woli i kiedy się urodziłem, straciła większość swojego ducha i po prostu robiła to, czego chciał jej mąż. Na początku próbowała mnie chronić i opiekowała się mną, raczej bardziej dla pozorów, ale gdyby tego nie robiła mało prawdopodobne, żebym w tamtych okolicznościach przeżył okres niemowlęcy. I kochałem ją wtedy tak bardzo, jak każdy chłopiec kocha swoją matkę. Ale stopniowo słabła, jakby traciła zainteresowanie, jakby zniknęła jakaś jej wewnętrzna siła. Po zamknięciu młyna zostaliśmy prawie bez pieniędzy. Wtedy temperament mojego ojca pogorszył się i zabrakło jej woli, by mu się przeciwstawić.
Do tego czasu, biorąc pod uwagę okoliczności nasze życie było normalne. Nieprzyjemne, ale mogło być gorzej. Mniej więcej w tym czasie zaczęła się ujawniać moja magia. Na szczęście za pierwszym razem mojego ojca nie było w domu. Moja matka wtedy jakby przebudziła się na chwilę i nauczyła mnie, jak ją ukrywać i kontrolować. Pozwoliła mi czytać stare podręczniki szkolne i inne, mroczniejsze księgi, które odziedziczyła po jakimś dalekim wujku i zacząłem się uczyć o magii. To był jedyny raz, kiedy byliśmy naprawdę blisko i trwało to może rok.
Wtedy mój ojciec dowiedział się, że jestem – jak mówił – „dziwadłem jak bezużyteczna suka, którą poślubił”. Stwierdzić, że był niezadowolony byłoby niedopowiedzeniem. Jego temperament stał się gorszy niż kiedykolwiek bo tym razem rozczarował go jego własny syn. Stał się bardziej agresywny; nie byłem już dla niego dzieckiem, ale dziwakiem, przedmiotem. Matka próbowała mnie chronić, ale skończyła w szpitalu. Kiedy tam była, znalazłem jej różdżkę i próbowałem jej użyć przeciwko niemu; miałem może osiem lub dziewięć lat. Zabrał mi różdżkę i złamał ją, a potem złamał moje ramię i szczękę, tak dla symetrii. Bez różdżki moja matka straciła to, co pozostało z jej ducha i przestała kontrolować jego ekscesy, poddała się i pozwoliła mu robić z nami to, co chciał. Nie obchodziło ich, gdzie chodzę i co robię, więc zacząłem włóczyć się po ulicach i poznawać miasto. Poznałem Lily. Wiesz dużo z tej historii, niewiele więcej można dodać.
W moje jedenaste urodziny w 1971 roku dostałem list z Hogwartu. To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu, bo to znaczyło, że mogłem stamtąd uciec. Moja matka cieszyła się z tego powodu, ale w ostatnich miesiącach była coraz bardziej zdystansowana i odległa, a ja miałem wtedy do niej bardzo dużo żalu, że nie próbowała nas ratować. Mój ojciec cieszył się, że będzie mnie widywał tylko w letnie wakacje i nie będzie musiał płacić za moją naukę, bo okazało się, że wszystkie wydatki pokryje szkoła.
Potem widywałem ich tylko przez kilka miesięcy każdego roku. Nie pisali do mnie ani ja do nich. Konflikty w domu nasilały się za każdym razem jak tam byłem; na moim trzecim roku matka była niewiele więcej niż pustą skorupą i nie próbowała powstrzymać ojca, który w tamtym czasie był już nałogowym alkoholikiem i był coraz bardziej agresywny. W czasie letnich wakacji nauczyłem się dzięki niemu wiele o fizycznej walce. Jak na ironię, te lekcje bardzo mi się przydały w późniejszym życiu, ale co ciekawe, nie pamiętam nawet, bym próbował użyć przeciwko niemu magii, chociaż w wieku dwunastu lat znałem już zaklęcia, które prawdopodobnie by go zabiły. Ostatni raz widziałem ich żywych latem, między czwartą a piątą klasą, w 1974 roku. W tym czasie między mną a moją matką była tylko obojętność; ledwo zdawała sobie sprawę z mojego istnienia, zaś ja pogardzałem jej słabością, a z ojcem naprawdę się nienawidziliśmy. Jak na swój wiek nadal byłem bardzo chudy, ale wyższy od niego i nasze starcia były gwałtowne. Pamiętam, że nie zawsze wygrywał. Tak więc już wiesz — zakończył Severus niemalże konwersacyjnym tonem. W przeciwieństwie do poprzednich okazji, kiedy widziała u niego ten niemal kompulsywny, gadatliwy nastrój nie wydawał się być szczególnie zdenerwowany ani zły. – Moja matka była dość normalną, choć słabą kobietą, która pozwalała by mąż ją gnębił, która się poddawała, aż przestała się troszczyć o cokolwiek i zamknęła w sobie. Mój ojciec był całkiem normalnym, choć nieco temperamentnym mężczyzną, który nie przystosował się do trudnych okoliczności. Stał się zgorzkniały, zły i pił za dużo, aż zrobił się naprawdę agresywny. Trudno mi zrozumieć rodziny takie jak twoja, które naprawdę wydają się troszczyć o siebie nawzajem i są gotowe sobie przebaczać. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cały klan Weasleyów pamiętam, że czułem się coraz bardziej nieswojo, do tego stopnia, że fizycznie nie mogłem tam dłużej przebywać, a potem gdy tylko mogłem, zawsze starałem się unikać spotkań towarzyskich, co zostało mi do dziś. Nigdy nie byłem w stanie rozwinąć prawdziwych zachowań społecznych. – Po chwili dodał: – To jest wyjaśnienie, a nie wymówka.
Hermiona spojrzała na niego w milczeniu ze swojego miejsca na końcu biurka. Oparł podbródek na jednej ręce i obserwował ją z zamyśloną miną, z której nie można było wywnioskować, o czym naprawdę myśli.
Po kilku minutach zastanawiania się zauważyła łagodnie:
– Jestem zdumiona, że wszyscy twoi uczniowie przeżyli. Biorąc pod uwagę problemy jakie miałeś w swoim życiu, to z pewnością cud, że nie zdecydowałeś się wysadzić zamku i wszystkich w nim już choćby dla samej zabawy.
Severus przyjął komentarz z szyderczym uśmieszkiem.
– Jeszcze jest czas.
— Za to żałuję, że nie nauczyłeś się prowadzić normalnej rozmowy. Próbowanie poradzenia sobie z dziesięcioleciami koszmarów w dziesięć minut może być dość przytłaczające.
– Zakładasz, że to nie jest celowe.
– Nie jest. Mówisz inaczej, kiedy starasz się odgrywać cwanego, nieczułego drania.
– Czy z tego, co właśnie opowiedziałem nie wynika, że mam uczucia?
– Owszem. Więc tylko cwanego – odpowiedziała, uśmiechając się do niego niemal czule.
Tym razem nie był zły, zdenerwowany, ani nawet szczególnie zgorzkniały, tylko zaabsorbowany i lekko zdziwiony. Biorąc pod uwagę to, czego zwykle się o nim dowiadywała w trakcie takich wyjaśnień, to było naprawdę łagodne, więc nie miała ochoty płakać lub próbować go pocieszyć.
– Wiesz, umiejętności społeczne są raczej przereklamowane – powiedziała z namysłem.
W jego oczach pojawił się błysk, gdy zauważył zmianę jej nastroju.
– Zawsze tak myślałem – zgodził się. – Zdecydowanie za dużo wysiłku bez żadnej sensownej korzyści.
– A zasady są zupełnie bezsensowne. Na przykład większość ludzi byłaby zszokowana, gdybym zrobiła to… – Zmieniając pozycję na biurku pochyliła się do przodu, aby przycisnąć swoje usta do jego.
Poczuła wibrację jego śmiechu, gdy oddał pocałunek, a wargi lekko się rozchyliły.
– Jak bardzo głupio z ich strony – mruknął w jej usta.
Odsunęła się na tyle, by zobaczyć że miał zamknięte oczy. Odgarnęła mu włosy, po czym ponownie go pocałowała, delikatnie przygryzając jego dolną wargę i poczuła, jak odpowiedział, pogłębiając pocałunek zanim jego język wśliznął się w jej usta. Zwalczając nagłą ochotę parsknięcia śmiechem Hermiona zsunęła się z biurka na jego kolana i aż krzyknęła cicho z zaskoczenia, gdy gwałtownie się odchylił.
– Ostrożnie – zaprotestował. – To nie jest miejsce, w które jakikolwiek mężczyzna chce zostać zraniony.
Siadając na nim okrakiem zignorowała jego sprzeciw, pocałowała mocno i aż zadrżała z rozkoszy z powodu jego odpowiedzi, po czym zaczęła wyciągnąć mu koszulę ze spodni i na ślepo rozpinać pasek.
– Niecierpliwa, czyż nie? – mruknął gardłowo, całując jej szyję.
– Nie zrozum mnie źle, uwielbiam sposób, w jaki mnie dotykasz, nawet kiedy się droczysz – zapewniła go – ale w tej chwili nie jestem w nastroju na to. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko? – dodała, odchylając się lekko i uniosła na niego brew umyślnie go naśladując.
– Wierzę, że sobie poradzę – zgodził się na pozór zamyślonym tonem, lecz jego oczy błyszczały, gdy zsunął dłonie na jej biodra i przyciągnął bliżej, do twardniejącej męskości. – Czy to dlatego założyłaś spódnicę? – zapytał, podsuwając ją aż do pasa i skupiając się na jej skórze.
– Nie, to tylko zbieg okoliczności. Podoba ci się?
– Umm – mruknął przy jej szyi, krążąc językiem wokół jej pulsu. – Twój tyłek wygląda doskonale w obcisłych jeansach. Ale szybko uczę się doceniać zalety luźnej spódnicy…
– Nie wiedziałam, że masz w zwyczaju patrzeć na mój tyłek.
Severus podniósł głowę na tyle długo, by obdarzyć ją łagodniejszą wersją swojego markowego spojrzenia w stylu „jesteś głupi”, zwykle zarezerwowanego dla najdurniejszego ucznia w każdej klasie.
– Najwyraźniej, moja droga… nie zwracałaś uwagi – warknął jej do ucha.
Po czym ugryzł brzeg i zaczął delikatnie ssać, sprawiając, że zadrżała.
Zanotowawszy w pamięci, aby kontynuować tę dyskusję później, Hermiona porzuciła wszelkie próby rozmowy i skoncentrowała się na uwolnieniu go ze spodni i ujęciu w dłoń. Gdy jęknął i ponownie ją pocałował uśmiechnęła się; najwyraźniej również nie był już w nastroju do przekomarzania się. Sięgnąwszy w dół odciągnęła na bok majtki i odnalazła się, po czym osunęła na niego, aż wzięła go w siebie całkowicie i zaczęła się poruszać.
Jęcząc gardłowo Severus wygiął się w łuk na oparciu krzesła i zacisnął dłonie na jej biodrach. Kołysząc się powoli z zamkniętymi oczami Hermiona zadrżała ponownie, czując jak zaczyna się pod nią poruszać.
Żadne z nich nie było w stanie tego przeciągać i nie minęło dużo czasu, jak dotarła do końca, a gdy jej mięśnie zaciskały się wokół niego w ostatnich spazmach, on również doszedł z cichym jękiem.
Uwielbiam to opowiadanie 💜