Post Tenebras, Lux – Rozdział 38

„Patrzyłam w twoje oczy i widziałam twoją przeszłość, ty patrzyłeś w moje i widziałeś przyszłość”.

– Jessie Grillo.


 

Po katastrofie w Norze Hermiona walczyła ze sobą przez trzy dni, ale w końcu pewnego ranka, kiedy się ubierała, jej determinacja osłabła i przestała czesać włosy, wpatrując się w swoje odbicie.

— Severusie?

Severus nadal leżał w łóżku. Widziała w lustrze, jak podniósł głowę i zamrugał trochę sennie.

– Tak?

Zawahała się jeszcze przez chwilę, wystarczająco długo, by zmarszczył brwi i podparł się na łokciach, zanim westchnęła. Nie odwracając się, by na niego spojrzeć, odłożyła szczotkę do włosów i cicho zapytała:

– Myślisz, że przytyłam?

– Co? – Usiadł i spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Kobiety naprawdę o to pytają? Myślałem, że to tylko mit, legenda czy coś w tym rodzaju.

– Nie jest. To poważne pytanie – odpowiedziała krótko, czując się strasznie skrępowana, gdy studiowała swoje odbicie, ubrana tylko w stanik i majtki. Nie wydawało jej się, że ​​wygląda na grubszą, ale… – No więc?

– Nie bądź tak głupia – powiedział jej bez ogródek.

Spojrzała na niego w lustrze; wyglądał na lekko zirytowanego.

– To nie jest odpowiedź, Severusie – stwierdziła żałośnie.

Westchnął głośno z irytacją i potrząsnął głową.

– Może nie wiem zbyt wiele o związkach, ale wiem, że na to pytanie nie ma właściwej odpowiedzi. Jeśli powiem nie, założysz, że kłamię. Jeśli skłamię i powiem tak, uwierzysz mi. Tak czy inaczej, będziesz niezadowolona z siebie i zła na mnie. Stawiasz mnie pod ścianą.

– To nie jest śmieszne, Severusie!

– Nie, nie jest – zgodził się, wyślizgując się z łóżka i stąpając boso po podłodze, by stanąć za nią.

Przez chwilę przyglądał się jej odbiciu, z jakiegoś powodu lekko rozzłoszczony, po czym podszedł do niej, objął ją ramionami w talii i mocno przyciągnął do siebie. Opuściwszy głowę, oparł brodę na jej ramieniu, jak to często robił.

– Z tego co widzę, od czasu wpadnięcia na mnie na stacji Waterloo nie przytyłaś ani grama, poza zwykłymi wahaniami wagi spowodowanymi zmianami hormonalnymi i retencją wody, które są zbyt małe, aby je wykryć wizualnie – powiedział jej spokojnie, starannie dobierając słowa. – Nie wierzę, żebyś przytyła, odkąd zostaliśmy parą. Absolutnie nie masz nadwagi, Hermiono. Co więcej, nie miałoby to żadnego znaczenia, gdybyś miała.

– Chcesz mi powiedzieć, że wygląd to nie wszystko? – zapytała gorzko.

– To pogląd, który nie miałem innego wyjścia jak zaakceptować – odparł niecierpliwie – biorąc pod uwagę jak wyglądałem. Ale nie, nie to chciałem powiedzieć. Wiesz, jak bardzo nie lubię frazesów. – Dość nagle, niezbyt delikatnie ugryzł ją w ramię. – Gdybyś pozwoliła mi kontynuować – ciągnął łagodniej, gdy syknęła, bardziej z zaskoczenia niż z bólu – chciałem powiedzieć, że zakochałem się w tobie, a nie tylko w twoim wyglądzie. To oznacza wszystko, Hermiono, umysł, ciało, duszę, serce i ducha. Jesteś piękna w sposób, który nie ma absolutnie nic wspólnego z twoją wagą. – Dając jej chwilę na zrozumienie tych słów, dodał znacznie ostrzej: – Więc przestań być idiotką. Jesteś zbyt inteligentna na tego rodzaju durne pytania – Znów ją ugryzł, tym razem w szyję i odsunął się.

– Przydałoby się trochę popracować nad twoim podejściem do pacjentów, doktorze – mruknęła, gdy jego słowa powoli do niej trafiały.

Z pewnością chciała mu uwierzyć i była pewna, że Severus nie był typem mężczyzny, który kłamał, ale…

– Bardziej niż ktokolwiek, kogo znam, zdecydowanie nie potrzebujesz rozpieszczania, ani ja się do tego szczególnie nie nadaję – parsknął w odpowiedzi.

– To prawda.

Severus przyglądał się jej chwilę zmrużonymi oczami i westchnął.

– Wiedziałem, że mi nie uwierzysz. Veritaserum na mnie nie działa, przysięganie na Biblię też nie byłoby szczególnie przekonujące… Mam skontaktować się z Potterem i dowiedzieć się, jakiego zaklęcia do wykrywania prawdy używa Ministerstwo?

– Przestań, Severusie.

– Nie. Zachowujesz się śmiesznie.

Posłała mu ostre spojrzenie, po czym odwróciła się i wyszła z sypialni, zdawszy sobie sprawę, że wciąż była tylko w bieliźnie i zostawiła różdżkę na nocnym stoliku. To nie miało znaczenia; gdyby ją teraz dotknął to by go przeklęła. Jak śmiał obrócić to w żart?

Słyszała, jak idzie za nią, ale się nie odwróciła.

– Hermiono. – Ton jego głosu ją zatrzymał. Nie brzmiał jakby był zły, zdenerwowany ani miał ochotę się droczyć, ale był tak poważny jak jeszcze nigdy, cichy i skupiony. – Hermiono, spójrz na mnie, proszę. – Odwróciła się, chociaż nie chciała i spojrzała mu w ciemne oczy, ale nie spodziewała się, że powie – „Legilimens”.

Hermiona była już odbiorcą Legilimencji, ale nie w ten sposób. Czuła się tak, jakby zapadała się w czerń jego oczu, gdy otaczająca ich rzeczywistość znikła; nie było przebłysków wspomnień, jego lub jej, ani wrażenia innej obecności. Nie potrafiła nawet stwierdzić, czy są w jej umyśle, czy w jego, bo nie było żadnego punktu odniesienia, tylko czerń i to było trochę przerażające.

Znikąd usłyszała jego głęboki, jedwabisty głos mruczący cicho „Anima dverto speculum” i w ciemności, która zdawała się ją otaczać uformował się migoczący obraz. Potrzebowała chwili, żeby poznać, że osoba, którą widzi to ona, ponieważ istniały subtelne różnice. Ta postać stała prosto, pewniej, jej oczy były większe, błyszczące i miała dłuższe rzęsy i prócz brązu dostrzegła w nich nutki bursztynu i miedzi. Skóra miała ten sam odcień, miała te same pieprzyki, piegi i drobne skazy, aż do blizny na klatce piersiowej, ale wydawała się jaśniejsza, niemal lśniąca, w jakiś dziwny sposób, którego nie rozumiała, zaś jej włosy były mniej zmierzwione, bardziej lśniące, a usta pełniejsze.

Przyglądała się temu obrazowi z pewnym oszołomieniem. To była niezaprzeczalnie ona, właściwie nic się nie zmieniło. Nadal była Hermioną Granger, molem książkowym, niską i nieciekawie zaokrągloną kobietą ze splątanymi, nieokiełznanymi kręconymi włosami, ale jednocześnie nie była nią.

Tak zawsze chciała wyglądać.

I powoli uświadomiła sobie, że tak właśnie widział ją Severus.

Kiedy zdała sobie z tego sprawę, połączenie się zerwało, obraz rozpłynął się, czerń zniknęła i wszystko nabrało ostrości. Severus zamknął oczy i uścisnął nasadę nosa, jakby chciał złagodzić ból głowy. Lekko zafalował i Hermiona nagle zdała sobie sprawę, że to dlatego, że zaczęła płakać. Wycierając oczy, zapytała:

– Co znaczy anima dverto speculum?”

– To znaczy „widzieć lustro” – odparł. – To było najlepsze, co mogłem wymyślić w tak krótkim czasie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem. – Posłał jej poważne spojrzenie. – Udało się?

Hermiona pokiwała niepewnie głową i łzy zaczęły płynąć na dobre, więc ruszyła na oślep w jego kierunku.

Objął ją ramionami, a ona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową, wdychając jego zapach i płacząc. Kiedy przestała płakać i przygnębienie minęło, zaczęła się czuć naprawdę głupio.

Severus rozluźnił trochę ramiona, ale nie puścił jej, tylko jednym palcem zaczął rysować na jej nagich plecach pięcioramienną gwiazdę. Kreśląc każdą linię, mruczał cicho:

– Umysł… ciało… dusza… serce… i duch.

– Wszystko – wyszeptała ochryple ze zrozumieniem i pokiwała głową.

– Tak.

Odprężając się przysunęła się bliżej.

– Przepraszam – powiedziała cicho, zakłopotanym tonem.

– Wybaczam ci – w jego głosie można było usłyszeć uśmiech. – Tym razem.

– Mam nadzieję, że nie będzie następnego razu – mruknęła. – Czuję się jak zupełna idiotka.

– Powinnaś – powiedział jej cierpko, odsuwając się i uśmiechnął się. – Muszę cię ostrzec, że jeśli choćby zaczniesz myśleć o diecie, nie zawaham się cię powstrzymać w każdy możliwy sposób, z Niewybaczalnymi włącznie. I bardzo ciężko prawić komplementy na temat twojego wyglądu, gdy płaczesz – dodał, pochyliwszy się pocałował ją delikatnie i spytał. – Naprawdę masz takie wątpliwości z powodu tego rudego palanta?

Hermiona pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

– Nie chodzi tylko o niego, chociaż akurat tym razem to przez niego. Nigdy tak naprawdę nie czułam się zbyt atrakcyjna.

Severus skrzywił się.

– Pamiętam, że przez lata wygłaszałem wiele raczej niemiłych komentarzy, to pewnie też nie pomogło.

– Owszem, nie, ale to nie przez ciebie tak się czułam. Sądzę, że głównie z powodu dzielenia przez sześć lat dormitorium z Lavender Brown i Parvati Patil.

– Och, z pewnością – westchnął. – Rzadko widywałem bardziej płytkie uczennice. Rozumiem, jak to mogło wpłynąć na twoją samoocenę.

Skinęła głową.

– Dodaj do tego wszystkich moich przyjaciół płci męskiej traktujących mnie jak „jednego z chłopców” i wszystkich innych mężczyzn trzymających się ode mnie z daleka lub otwarcie mnie nienawidzących i twoich Ślizgonów obrażających mnie za każdym razem, gdy się odwracałam… Takie rzeczy sprawiają, że dziewczyna może stracić pewność siebie.

– Mogę to zrozumieć – zgodził się i Hermiona uśmiechnęła się lekko, słysząc ironię w jego tonie.

– Naprawdę jesteśmy bardzo podobni.

– Na to wygląda – mruknął, po czym pocałował ją w czoło. – Mam nadzieję, że teraz masz trochę więcej wiary w siebie?

– Trochę, tak. Chciałabym jednak, żeby wszyscy widzieli twoimi oczami.

– Mogę widzieć to czego nie widzą inni, ale nie widzę niczego, czego nie ma – odparł łagodnie, całując ją gorąco i odsunął się. – A teraz widzę, że spóźnię się na śniadanie. Muszę się ubierać. Proszę, staraj się nie mieć załamania nerwowego, gdy będę uczył.

– Zrobię co w mojej mocy – obiecała.

Severus ogolił się i ubrał w rekordowym czasie i był w połowie drogi do drzwi, kiedy znów się odezwała.

— Severusie?

– Tak?

Podeszła i mocno go przytuliła. Zaskoczony, zamarł na chwilę, po czym przygarnął ją do siebie.

– Szalona kobieta – powiedział czule.

– Pewnie tak – zgodziła się, odsuwając się na tyle, by się do niego uśmiechnąć. – Kocham cię, Severusie.

Jego oczy spoważniały.

– Ja też cię kocham – zapewnił cicho, po czym pochylił głowę i pocałował ją. – Chciałbym ci udowodnić za jak atrakcyjną cię uważam, ale naprawdę muszę iść. – Posławszy jej kpiące spojrzenie, dodał: — Wierz mi, porozmawiamy o tym później. Długo.

Przed wyjściem pocałował ją ponownie zostawił uśmiechającą się do zamkniętych drzwi, zanim poszła skończyć się ubierać.

Później tej nocy dotrzymał obietnicy i poświęcił kilka godzin na pokazanie jej bardzo dogłębnie, jak bardzo uważa jej ciało za atrakcyjne. W dodatku na poparcie tych argumentów użył swojego wspaniałego głosu i bardzo wyszukanego słownictwa. Sprawdził uważnie wszystkie miejsca, w których mogłaby przytyć, a on by tego nie zauważył, aż w końcu doszedł do wniosku, że tak się nie stało. Był niezwykle przekonujący i gdy w końcu zasnęła w jego ramionach jakiś czas po północy, czuła się bardzo mocno kochana.

 

W Sylwestra Hermiona patrzyła, jak Severus niechętnie się ubiera. Jak zauważyła, z uporem trzymał się swoich zwykłych szat nauczycielskich, w dodatku tych najstarszych. Jego grymas podsumował jej własny nastrój – o wiele bardziej wolałaby zostać tutaj z nim niż iść i spotykać się z kolegami. Byli wystarczająco miłymi ludźmi, ale nie byli Severusem.

– Co zaplanowałeś na dzisiejszy wieczór? – zapytała.

– Londyn – odpowiedział, przeczesując z irytacją włosy grzebieniem. – Byłaś kiedyś na Pokątnej w noc sylwestrową?

— Nie.

– Jest… bardzo klimatyczna – powiedział powoli, odwracając się i patrząc na nią z półuśmiechem. – To, co się tam dzieje jest najbliższe prawdziwemu karnawałowi w całej Wielkiej Brytanii, bez względu na to, co myślą mieszkańcy Notting Hill.

– Brzmi fajnie – stwierdziła z żalem. – Rio to zawsze było coś, co chciałabym zobaczyć podczas karnawału. Byłeś tam, będąc w Ameryce?”

Usta Severusa zadrgały.

– Tak, raz, chociaż muszę przyznać, że niewiele z tego pamiętam poza kolorami i hałasem. Wziąłem kilka tabletek, które mi ktoś dał, popijając jakimś alkoholem, który prawdopodobnie był robiony w wiadrze i po tym wszystko się rozmyło.

– Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że to był naprawdę zły pomysł? – zapytała rozbawiona.

– Jeden z wielu złych pomysłów, uwierz mi – parsknął na to. – W tamtym czasie prawdopodobnie spróbowałem każdego narkotyku jaki tylko istniał, z tego czy innego powodu. Jak na ironię, prawie nigdy w celach rekreacyjnych.

– I pomyśleć, że Minerwa chce, żebyś dawał dobry przykład – skomentowała z uśmiechem.

Zaśmiał się cicho.

– Mała na to szansa. Ona po prostu chce mnie kontrolować, a co za tym idzie wszystkich innych. Nie daj Boże, aby ktokolwiek wyszedł i dobrze się bawił w Sylwestra, skoro możemy siedzieć i prowadzić głupawe rozmowy z tymi samymi ludźmi, z którymi widujemy się każdego dnia.

– Zabawa w Sylwestra? – jęknęła teatralnie, próbując wyglądać na zszokowaną. – Myślałam, że to wszystko kolosalna strata czasu. O ile się nie mylę, powiedziałeś „pieprzenie bez sensu”.

– Och, bądź cicho.

 

Jak dotąd wieczór nie był szczególnie udany, pomyślała Hermiona smętnie. Szampan był dobry, ale jej koledzy z pracy nie byli ludźmi, z którymi chciała się upić. W tej chwili rozmawiała z Neville’m na uboczu i oboje obserwowali wszystkich innych prowadząc, jak powiedział Severus, niezręczną pogawędkę. Sam Severus siedział w kącie, krzywiąc się i pijąc więcej niż powinien. Z doświadczenia wiedziała, że ​​był kiepskim pijakiem, chyba że ​​to było w Paryżu, bo tam normalne zasady najwyraźniej nie miały zastosowania i wolałaby, żeby nie był w złym humorze, kiedy uda im się uciec po północy.

Wolałaby też, żeby nie był zbyt pijany, żeby cokolwiek zrobić, kiedy w końcu pójdą do łóżka. Chociaż nigdy nie widziała go w takim stanie. Prawdę mówiąc nie była pewna, czy na świecie jest wystarczająco dużo alkoholu, by uczynić Severusa Snape’a niezdolnym do uprawiania seksu jeśli miał na to ochotę, chociaż jego obecny nastrój wydawał się na tyle ponury, że z każdą mijającą minutą stawało się to mniej prawdopodobne.

– Ponuro tu, co nie? – mruknął Neville, rozglądając się po pomieszczeniu. On też najwyraźniej miał na ten wieczór inne plany.

– Owszem, trochę – zgodziła się, tłumiąc westchnienie. – Nie zrozum mnie źle, lubię was wszystkich, ale tak naprawdę wolałabym być gdzie indziej.

– Założę się. – Pokiwał głową, marszcząc brwi.

– Możesz sobie darować złośliwości. W dodatku jesteś zazdrosny – rzuciła, drocząc się z nim.

Neville uśmiechnął się smutno.

– Merlinie, pomóż mi, czasami tak – powiedział ku jej zaskoczeniu. – Wciąż nie rozumiem jak ani dlaczego, ale wasza para jest wkurzająco szczęśliwa. A ponieważ Minerwa ogranicza moje życie towarzyskie, nie mam tu zbyt wielu opcji. Czy nie możesz być żałośnie samotna, jak normalny człowiek, zamiast zadawać się ze Snape’em?

– Najwyraźniej nie – powiedziała mu, udając politowanie i uśmiechnęła się. – Jeśli udało się nam przetrwać Boże Narodzenie, to myślę, że jesteśmy razem na dobre i na złe.

Neville skinął głową.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że Ron posunął się tak daleko. To coś, co zrobiłby, gdy mieliśmy czternaście lat. Nie powinniśmy być teraz dorośli? Przynajmniej teoretycznie…

– Boże, nie rozmawiajmy o nim teraz. Dzisiejszy wieczór jest wystarczająco przygnębiający.

– Weź przykład z twojego chłopaka, czy jak go tam nazywasz – zasugerował Neville z westchnieniem. – Możemy się powkurzać, skoro nie ma nic innego do roboty.

– Chłopaka – powtórzyła Hermiona, parskając. – On ma pięćdziesiąt lat, ty głupolu. I myślę, że też jestem trochę za stara na chłopaków.

– Tak, masz trzydzieści jeden lat, jesteś wiekowa. – Uśmiechnął się do niej smutno. – Jeśli jesteś tak przygnębiona, zdecydowanie potrzebujesz kolejnego drinka, zanim Snape je wszystkie wypije.

– Och, nie. – Westchnęła. – Kiedy jest pijany, naprawdę jest nieszczęśliwy. Dzisiejsza noc będzie absolutną klapą. Dobrze chociaż, że przynajmniej ta część prawie się skończyła – dodała z krótkim przejawem optymizmu, gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki zegara.

– Dwanaście! – Wołała Minerwa. – Jedenaście… dziesięć…

Gdy trwało odliczanie i nauczyciele mamrotali coś bez przekonania, Hermiona odwróciła się, by spojrzeć na Severusa, który opierał się o ścianę z jedną ręką w kieszeni i dziwnie zamyślonym wyrazem twarzy. Nagle wyprostował się i odstawił kieliszek szampana, a jego oczy zaczęły błyszczeć. Hermiona zmarszczyła brwi, tknięta jakimś przeczuciem, bo po wyrazie jego twarzy poznała, że coś kombinuje. Gdy odliczanie doszło do trzech, wyjął rękę z kieszeni. Na dwa zapadła absolutna ciemność.

W mroku dały się słyszeć zszokowane krzyki obijających się o siebie ludzi, ponad którymi przebiło się ostatnie uderzenie zegara. Słysząc jak koledzy dookoła niej próbują gorączkowo i bez żadnego efektu rzucić Lumos, Hermiona sięgnęła po różdżkę i prawie krzyknęła, gdy czyjeś ręce złapały ją za ramiona. Przez chwilę zaparło jej dech w piersiach, bo została wytrącona z równowagi i runęła na twarde i znajome ciało, a potem została bardzo głęboko pocałowana.

Ręce puściły ją po dłuższej chwili i oszołomiona osunęła się na ścianę, próbując zrozumieć, co u diabła właśnie się stało. Teraz, mogąc wreszcie zaczerpnąć oddechu rozpoznała gęstą czerń wokół nich jako Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności i w tym momencie ciemność zaczęła się rozpraszać, a światło wpełzło z powrotem do pomieszczenia. Wszyscy rozglądali się zdezorientowani z różdżkami w dłoniach, niektórzy w oszołomieniu podnosili się z miejsca, w którym potknęli się o meble lub o siebie nawzajem.

Odwróciła się powoli, by spojrzeć na Severusa, który stał niewinnie w swoim kącie z wyciągniętą różdżką; nawet stąd widziała delikatne smugi proszku na jego dłoni, a także podejrzany rumieniec na policzkach. Rozpoznałaby smak i dotyk jego ust wszędzie, nawet bez tych subtelnych wskazówek. Mężczyzna przyciągnął jej wzrok i uśmiechnął się, podnosząc do niej wolną ręką kieliszek szampana i bezgłośnie mówiąc: Szczęśliwego Nowego Roku.

Kręcąc głową i desperacko starając się nie śmiać, odwróciła się i napotkała zmieszane spojrzenie Neville’a.

– Co się do cholery właśnie stało? – zapytał słabo, powtarzając jej własne myśli.

Przygryzając wargę, by powstrzymać chichot, Hermiona zrobiła, co w jej mocy by wyglądać na oszołomioną jak wszyscy inni.

– Naprawdę nie wiem.

Kątem oka widziała, jak Severus otrzepuje dłonią swoje szaty i przygryzła mocniej wargę, trzęsąc się z wysiłku by nad sobą zapanować.

 

Potem wieczór zamienił się w chaos. Minerwa była wściekła, bo była pewna, że to jakiś żart, ale nie miała dowodów. Neville i Hermiona byli najbardziej prawdopodobnymi podejrzanymi, ale ponieważ jej jedynym uzasadnieniem było to, że byli najmłodsi, Dyrektorka musiała odpuścić. Co dziwne, kilku członków personelu patrzyło z ukosa na Filiusa Flitwicka; najwyraźniej zrobił kiedyś coś podobnego podczas spotkania personelu pod kierownictwem Umbridge i to pewnie stąd Severus zaczerpnął ten pomysł.

Prawdziwy winowajca najwyraźniej dobrze się bawił, uśmiechając się na tyle wyraźnie, że Neville to zauważył i zrozumiał co się stało; nauczyciel Zielarstwa siedział teraz oszołomiony, bo trudno mu było uwierzyć, że przerażający profesor Snape rzeczywiście miał poczucie humoru, nie mówiąc już jakie! Nikt inny niczego nie podejrzewał, więc wyglądało na to, że Severusowi ujdzie to na sucho i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie, gdy opierał się o ścianę z roztargnieniem nucąc Auld Lang Syne i obserwując chaos, jaki wywołał.

– Ty draniu – powiedziała do niego czule, kiedy w końcu pozwolono im odejść. – Mogłeś mnie ostrzec! Prawie cię przeklęłam.

– Ostrzec cię przed czym? – odpowiedział niewinnie, po czym cicho parsknął. – Poza tym oczywiście postawiłem Tarczę. Nie jestem głupcem.

– Nie, tylko szaleńcem. – Uśmiechnęła się do niego pewna, że ​​nikt nigdy nie uwierzy w tę historię. – Kupujesz w Czarodziejskich Dowcipach Weasleyów? Ty? To nadzwyczaj ciekawe.

Rzucił jej pogardliwe spojrzenie, gdy skręcili w stronę lochów.

– Raczej nie. Mamy cały magazyn pełen skonfiskowanej kontrabandy, którą porasta kurz. Niektóre rzeczy są całkiem przydatne, chociaż jestem pewien, że George Weasley dałby mi proszek za darmo, zwłaszcza gdybym powiedział mu, po co mi on.

– Prawda – zgodziła się z uśmiechem. – Nie chcę nawet wiedzieć, co cię do tego skłoniło.

– Chciałem cię pocałować o północy – oświadczył oficjalnym tonem – i nie widziałem powodu, dla którego miałbym pozwolić by Minerwa McGonagall miała mi w tym przeszkodzić.

– Głupek – powiedziała czule Hermiona. – To mógłby być lepszy pocałunek, gdybyś mnie uprzedził. Nie zdążyłam zareagować.

– W takim razie właśnie zostałaś uprzedzona – powiedział i Hermiona ledwo zdążyła dostrzec błysk w jego oczach, zanim pchnął ją na ścianę i ponownie pocałował.

Tym razem nie odsunął się, pozwalając jej odwzajemnić pocałunek i odnajdując smak szampana na jego języku wsunęła palce w jego włosy.

– Szczęśliwego Nowego Roku, wariacie, – powiedziała mu, gdy się od siebie odsunęli. –

– Chodź, pomożesz mi wymyślić jakieś odpowiednie postanowienia.

Okazało się, że w ciągu kilku sekund ciemności ukradł też butelkę szampana, zmniejszając ją i wkładając do kieszeni i reszta wieczoru okazała się znacznie przyjemniejsza niż wcześniejsza. I najwyraźniej nie mógł się tak upić, żeby nie móc się kochać, ku ich wzajemnej satysfakcji.

 

Dziewiątego stycznia Hermiona obudziła się wcześnie rano. Na urodziny Severusa miała wiele planów, biorąc pod uwagę, że oboje mieli dzisiaj uczyć, potrzebowała dużo czasu, aby wprowadzić je w życie i uznała, że jeśli jakimś uczniom uda się w tym roku znów wszystko zrujnować, straci nad sobą panowanie. Był to jeden z jego najbardziej pracowitych dni w tygodniu, więc wiedziała, że jak wyjdzie na śniadanie, prawdopodobnie nie zobaczy go ponownie przed kolacją bo nie sądziła, że ​​będzie miała czas na obiad (chociaż miała jeden lub dwa pomysły pod tym względem). Było sporo do zrobienia, ale pozwoliła sobie przez kilka minut popatrzeć jak śpi, wsłuchując się w powolny i równy rytm jego oddechu i rozmyślając o kilku ostatnich latach. Przeszliśmy długą drogę, pomyślała, lekko się uśmiechając.

Świadoma, że ​​mogła się na niego patrzeć tylko przez chwilę, zanim to wyczuje i się obudzi, przesunęła się na bok, uniosła na łokciu i pochyliwszy się nad nim pocałowała go lekko. Budzenie Severusa, zanim był na to gotowy mogło być czasami niebezpieczne, ale nie był już tak nerwowy jak kiedyś, a jeśli coś mu się śniło, nie wydawało się to mieć na niego wpływu, więc czuła się wystarczająco bezpieczna; chociaż wciąż była gotowa odsunąć się, gdyby źle to oceniła.

Kiedy poczuła, że ​​zaczyna odpowiadać, Hermiona przerwała pocałunek i cofnęła się, by popatrzeć na jego twarz, gdy otworzył oczy i spojrzał na nią zaspanym wzrokiem. Jeśli sytuacja tego wymagała, nadal mógł zbudzić się błyskawicznie i być w pełni czujnym w ciągu jednego uderzenia serca, ale nauczyła się, że wolał tego nie robić i rzeczywiście był zaskakująco słodki, gdy budził się powoli – coś, czego nie planowała mu mówić.

– Dzień dobry – wymamrotał, tłumiąc ziewnięcie.

– Dzień dobry kochanie  – odpowiedziała, uśmiechając się do niego. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

– Mm – odmruknął, ponownie zamykając oczy.

Znowu się uśmiechając, pochyliła się i pocałowała go jeszcze raz. Wymamrotał coś, co brzmiało, jak komentarz na temat porannego oddechu, jej lub jego albo obydwojga, nie mogła powiedzieć, ale odpowiedział na tyle entuzjastycznie, że wyraźnie nie miał nic przeciwko. Oparła się o niego, a gdy pocałunek się pogłębił, Severus odwrócił się do niej. Hermiona zamknęła oczy i czując jak przyciąga ją do siebie rozluźniła się, położyła dłoń na jego klatce piersiowej i powoli przesunęła palcami po jego torsie, brzuchu i biodrach, aż do gorącej twardości jego porannej erekcji.

Gdy go dotknęła, westchnął w jej usta, poruszając biodrami. Owinęła delikatnie palce wokół jego męskości i zaczęła go powoli pieścić. Odsunęła się od jego ust, pocałowała kącik szczęki i całując szyję ścisnęła go delikatnie, na co Severus aż jęknął cicho i wygiął się pod jej dotykiem. Powoli przesuwając kciukiem po główce zaczęła drażnić jego napletek i całą długość i po chwili poczuła wilgoć na palcach. Całując go ostrożnie w gardło, Hermiona prześledziła językiem każdą z dwóch poszarpanych blizn, a Severus zadrżał i jego oddech przyspieszył; reagował na to bardziej niż na ruchy jej dłoni. Najwyraźniej teraz, kiedy przywykł do dotyku dawne ukąszenie węża było niezwykle wrażliwym miejscem, chociaż nie była pewna, czy była to kwestia fizyczna, czy psychiczna, czy jedno i drugie.

Ponownie pocałowała go, pieszcząc w powolny i dziwnie relaksujący sposób, a on wplótł palce w jej włosy, zaczepiając o splątane loki. Przesunęła się w dół łóżka, nie odrywając ust od jego ciała, aż zastąpiły one dłoń między jego nogami, a on jęknął cicho w odpowiedzi. W końcu zadrżał, wygiął plecy w łuk i jęknął gardłowo, jego smak spotęgował się, po czym doszedł w jej ustach. Po chwili rozluźnił się i osunął na poduszkę z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem. Hermiona przełknęła ostatni raz, znalazła różdżkę i starannie wyczyściła ich oboje.

– Cóż – zauważył po chwili głębszym niż zwykle głosem. – To z pewnością przyjemny sposób na pobudkę. Dziękuję.

– Nie ma za co.

Hermiona wspięła się z powrotem na łóżko, pocałowała go delikatnie, po czym ponownie oparła głowę na jego klatce piersiowej i chwilę leżała słuchając, jak bicie jego serca zwalnia i czując wciąż w ustach jego smak.

– Pozwolisz mi się odwdzięczyć? – zapytał.

Potrząsnęła głową, przytulając się mocniej.

– Nie w tej chwili. Musisz przygotować się na śniadanie. Może jest jeszcze czas, ale w tej chwili nie jestem w nastroju na szybki seks. Możesz mi być dłużny, jeśli chcesz.

— To dla odmiany przyjemny obowiązek — odparł spokojnie Severus lekko rozbawionym tonem i przysunął się. – Czy rozumiem, że znowu nie będzie cię na śniadaniu?

– Moja umowa nie precyzuje, że mam na nim być i wiem, że jesteś o to zazdrosny – odparła, z uśmiechem. – A dziś rano jestem zajęta. Sprawy do załatwienia, prezenty urodzinowe do zorganizowania, zajęcia do poprowadzenia, tego typu rzeczy.

– Naprawdę?

– Mm-hm. – Delikatnie podniosła jego wisiorek i zaczęła się nim bawić. – Życie z twoim harmonogramem to prawdziwa udręka, wiesz.

– Przykro mi, że sprawiam ci kłopot – stwierdził nieszczerze, przeciągając się. – Wiesz, udało ci się całkowicie zniszczyć tę niewielką motywację, jaką miałem, żeby wstać z łóżka.

– Przeżyjesz. Idź pod prysznic i zacznij dzień. Postaraj się też nie zabijać żadnego ze swoich uczniów – dodała ostrzegawczo. – Mam kilka planów na dzisiaj i żaden z nich nie obejmuje strofowania cię przez Minerwę ani nadzorowania szlabanów. Więc bądź grzeczny.

Parsknął cicho siadając i pocałowali się przed rozstaniem, po czym Severus poszedł do łazienki, a Hermiona ubrała się i fiuknęła do swoich komnat po ciężki zimowy płaszcz, zanim wyruszyła w śnieżną ciemność styczniowego poranka w Szkocji, by zrealizować kolejną fazę planu. Fazę, która wymagała wiele poszukiwań, pomyślała, przedzierając się ostrożnie przez śnieg i trzymając przed sobą oświetloną różdżkę. Poza tym miała diabelnie mało czasu, żeby ukryć to przed Severusem; z natury nie był wścibski, ale miał niesamowitą zdolność dostrzegania i interpretowania najdrobniejszych rzeczy, co było naprawdę cholernie irytujące, powiedziała sobie z czułym uśmiechem, owijając się ciaśniej płaszczem.

– Nie mógł urodzić się w czerwcu – wymruczała do siebie, gdy stanęła przed kamiennym obeliskiem trzęsąc się z zimna.

Rozsądniej byłoby poczekać na światło dzienne, ale miała dużo do zrobienia, a poza tym nie chciała ryzykować, że ktokolwiek dowie się co robi, dopóki nie będzie po wszystkim. Odetchnęła i zaczęła cierpliwie zdejmować warstwy zaklęć chroniących ten pomnik i jego odpowiednik na Pokątnej od wszystkiego, od gołębi, po celowy akt wandalizmu i pozostawiając nienaruszone Zaklęcie Proteusza, które je łączyło.

Kiedy to zrobiła, wspięła się na róg białego marmurowego grobowca Dumbledore’a, ostrożnie odgarniając śnieg, aby bezpiecznie stanąć.

— Przepraszam pana — gdy mówiła, z jej ust unosiła się para. – Jestem pewna, że nie miałby pan nic przeciwko, zwłaszcza wiedząc, co robię.

Uznała, że portretom opowie o tym później; była pewna, że ​​całym sercem to zaaprobują. Unosząc różdżkę, przyglądała się starannie wyrytym nazwiskom na szczycie bardzo wysokiego obelisku. Było ich wiele – nazwiska tych, którzy zginęli w służbie Zakonu, były napisane na czarno, pozostałe na złoto.

 

ALBUS PERCIVAL WULFRIC BRIAN DUMBLEDORE

HARRY JAMES POTTER

RONALD BILIOUS WEASLEY

HERMIONA JEAN GRANGER

MINERWA MCGONAGALL

KINGSLEY SHACKLEBOLT

ALASTOR „SZALONOOKI” MOODY

 

Zupełnie odruchowo zaczęła się zastanawiać, dlaczego Minerwa i Kingsley nie mają drugich imion. Z drugiej strony może i dobrze się składało. Biorąc pod uwagę rodzaje imion, które wiele rodzin czystej krwi nadało swoim dzieciom uznała, przypominając sobie z uśmiechem, jak Ron wykłócał się, by nie podawano jego drugiego imienia. Jak ktoś miał na imię Bilious, nie było w tym nic dziwnego. Jeśli chodzi o Szalonookiego, nie było to prawdziwym drugim imieniem Moody’ego, ale przeważająca większość opowiedziała się za tym przydomkiem.

Pamiętała, że nie chciała się zgodzić, by ich imiona były na samej górze, wśród tych najważniejszych – imię Harry’ego tak, ale poza bitwą w Ministerstwie ona i Ron tak naprawdę nie byli zaangażowani w tę wojnę aż do polowania na Horkruksy, Harry jednak nalegał.

– Przestań marudzić, Hermiono – wymamrotała, zacierając dłonie by przywrócić palcom trochę ciepła. – Zrób to i wróć do środka, gdzie jest ciepło.

Wyciągnęła rękę, stuknęła różdżką w kamień i zaczęła przenosić nazwiska, przesuwając kilka pierwszych trochę w górę, a resztę w dół. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu miała wystarczająco dużo miejsca do pracy. Poświęciwszy kilka minut na odpoczynek i odzyskanie czucia w nogach zabrała się do pracy z ulgą, że przynajmniej nie pada śnieg; grawerowanie za pomocą magii nie było łatwe, nawet gdy widziało się, co się robi. Żałowała, że ​​nie poprosiła Neville’a, żeby przyszedł i rzucił trochę więcej światła swoją różdżką, albo przynajmniej przyniósł pochodnię, ale na myślenie o tym było już za późno.

Wreszcie skończyła, otarła czoło i cofnęła się o krok z powrotem, by podziwiać swoje dzieło. Mimo niskiej temperatury koncentracja sprawiła, że ​​zrobiło się jej gorąco. A może to była po prostu przyjemność z oglądania tego, co zrobiła.

HERMIONA JEAN GRANGER

SEVERUS TOBIAS SNAPE

MINERWA MCGONAGALL

Normalnie powinna dodać imię i nazwisko Severusa zaraz po Harry’m, a może nawet przed nim, ale wiedziała, na co może sobie pozwolić. Nikt nie zaakceptowałby, że Severus znalazł się tak wysoko na liście i wiedziała, że ​​sam Severus by się sprzeciwił. Poza tym musiała przyznać, że bardzo lubiła widzieć ich nazwiska razem. Schodząc z grobowca Dumbledore’a, ponownie dotknęła kamienia różdżką i zaczęła pospiesznie nakładać zaklęcia, które powstrzymałyby każdego przed cofnięciem tego co zrobiła lub próbą wykreślenia jego nazwiska lub zamalowania go. Ten obelisk był połączony z głównym na Pokątnej; może to trochę potrwać, ale w końcu ktoś zauważy nowe nazwisko i wtedy rozpęta się piekło.

Uśmiechając się do siebie, poświęciła kolejną chwilę na podziwianie zredagowanej listy – jeśli świat nie miał zamiaru uhonorować jej ukochanego z własnej woli, to ona do cholery chciała go do tego zmusić. Kiwnąwszy głową z satysfakcją, spojrzała na zegarek; był najwyższy czas wrócić do środka i przygotować się na jej pierwsze zajęcia tego dnia. Odwróciła się i ruszyła w stronę zamku, zacierając ślady stóp na śniegu.

 

W końcu dotarła na obiad, chociaż była już spóźniona, ale ponieważ nie jadła śniadania, a przynajmniej nic porządnego, po wczesnym poranku na mrozie i długiej lekcji, zdążyła zgłodnieć. Siadając koło Severusa starała się nie śmiać.

– Wyglądasz na zadowoloną z siebie – przywitał ją lakonicznie, gdy nałożyła sobie jedzenie. – Dobrze się bawiłaś? Chciałbym wiedzieć, jak ci się to udało.

Hermiona uśmiechnęła się do niego.

– W takim miejscu jak to musisz sobie sam zapewnić zabawę, co jak sądzę, udowodniłam ci wcześniej – powiedziała, uśmiechając się, a w jego oczach pojawiło się rozbawienie. – I jak dotąd moje plany przebiegają zadowalająco, profesorze Snape. Dziękuję, że pan pyta.

– Nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się, jaka jest natura tych planów – wycedził i bezwstydnie wziął sobie coś z jej talerza, tak zręcznie, że wątpiła by ktokolwiek mógł go zobaczyć.

Kopnięcie go lekko w goleń w ramach nagany podsunęło jej pewien pomysł i uśmiechnęła się do siebie, gdy zaczęła jeść.

– Cóż, będziesz musiał po prostu poczekać – powiedziała mu, ostrożnie zdejmując but pod stołem, po czym odwróciła się i zaczęła rozmawiać z Neville’m.

Nie trzeba było wiele, aby jej przyjaciel zaczął opowiadać jej rozemocjonowanym tonem o swoim najnowszym projekcie, hybrydzie czegoś tam z czymś innym – nie zwracała na to zbytniej uwagi, tylko kiwała głową i uśmiechała, od czasu do czasu pomrukując, skoncentrowana na tym, co robiła.

Gdy jej bosa stopa dotknęła nogi Severusa poczuła, że ​zesztywniał z zaskoczenia, po czym rozluźnił się i wrócił do jedzenia. Powstrzymując uśmiech, zdołała zadać Neville’owi jakieś istotne pytanie i udawała, że ​​słucha odpowiedzi, gdy zaczęła droczyć się z Severusem. Gdy opuściła rękę pod stół i dotknęła jego uda, na podstawie gorąca promieniującego przez jego  szaty mogła stwierdzić, że reaguje na jej dotyk. Ścisnąwszy delikatnie jego nogę, zaczęła przesuwać dłoń w górę i usłyszała, jak szepnął „Muffliato” i gdy znajome, słabe brzęczenie wypełniło jej uszy, spojrzał na nią z wyrzutem.

– Przestań.

– Czemu? – zapytała niewinnie. – Nie bawisz się dobrze?

Jego usta drgnęły.

– Raczej „bawię się” niż czuję komfortowo przed tak dużą publicznością – odpowiedział, ledwo poruszając ustami. – Ponadto przypominam, że uczę całe popołudnie. Zajęcia z drugą i piątą klasą są wystarczająco męczące, nie potrzebuję żadnych rozrywek, dziękuję.

Uśmiechnęła się do niego.

– Więc mówisz, że nie powinnam wkraść się na twoje zajęcia praktyczne i ssać cię z szafki w magazynie? – spytała złośliwie, starając się nie ruszać ustami na wypadek, gdyby któryś z uczniów mógł czytać z ruchu warg.

Na widok wyrazu jego twarzy mało nie wybuchnęła śmiechem. Jednocześnie po tym jak napięło się jego udo wyczuła jego zainteresowanie i prawie widziała, jak zastanawia się, czy uszłoby im to na sucho.

Po długiej przerwie ponownie się odprężył i rzucił jej rozbawione spojrzenie.

– Powtarzam, przestań mnie rozpraszać. Choć pomysł jest kuszący.

Uśmiechając się do niego cofnęła rękę i odsunęła stopę i próbując założyć but wróciła do rozmowy z Neville’m, a Severus zdjął zaklęcie.

 

Udało jej się oprzeć pokusie, by tego popołudnia wymknąć się do klasy eliksirów między jej własnymi zajęciami, ale była tego zaskakująco bliska. Podejrzewała, że ​​pomysł był prawdopodobnie bardziej erotyczny niż byłaby rzeczywistość, poza tym żeby oboje mogli mieć wolny wieczór musiała skończyć całą swoją papierkową robotę i sprawdzić niektóre z esejów Severusa, które wykradła tego ranka z pokoju nauczycielskiego. Coraz lepiej szło jej naśladowanie jego pisma i ogólnego stylu oceniania, pomyślała, kończąc ostatni, chociaż bez wątpienia uważał, że nie była wystarczająco surowa.

Widząc, że Severus ma dość i jest rozdrażniony podczas kolacji – co musiała przyznać, nie było niczym niezwykłym po długim dniu nauczania, zostawiła go w spokoju. Bycie profesorem naprawdę mu się nie podobało i marnował się na nauczanie czegokolwiek poniżej poziomu SUM-ów, a nawet OWUTM-ów.

Na długo przed końcem posiłku wyślizgnęła się z Wielkiej Sali i pobiegła do lochów, by upewnić się, czy jej plany na resztę wieczoru są gotowe. Potem prześliznęła się przez tajemne przejścia, które jej pokazał, że gdy przeszedł przez Hol Wyjściowy i wyszedł na zewnątrz na papierosa, już na niego czekała.

Uniósł brew na powitanie, więc uśmiechnęła się, sięgnęła po jego wolną rękę i wyciągnęła go zza osłony zamkowego muru.

– Chcę ci coś pokazać.

– Pada śnieg – poskarżył się, idąc za nią posłusznie, gdy ostrożnie przedzierali się przez biały puch.

– Tak tutaj bywa w styczniu. Jestem pewna, że zauważyłeś.

– Będę ci wdzięczny, gdy sarkazm zostawisz mnie. Dokąd idziemy?

– Zobaczysz.

Prychnął zirytowany, ale i tak poszedł za nią, a gdy w polu widzenia pojawił się grób, posłał jej zdziwione spojrzenie.

– Trochę przygnębiające…

– To dlatego zwykle przychodzisz tu rozmyślać? – odpowiedziała cierpko, ale złagodziła to, uśmiechając się do niego. – Idź i spójrz na obelisk. Idź – dodała stanowczo, gdy na nią spojrzał i popchnęła go w tamtą stronę.

Severus rzucił Lumos i podszedł do niego.

Była pewna, że minie wiele czasu zanim ktokolwiek dostrzeże zmianę na pomniku na Pokątnej, prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy trzeba go będzie wyczyścić. Ale Severus zawsze był spostrzegawczy, bardzo wcześnie nauczył się zwracać uwagę na otoczenie, a lata pracy jako szpiega nauczyły go patrzeć poza to, co rzucało się w oczy i minęło zaledwie kilka chwil, zanim usłyszała, jak gwałtownie wciągnął powietrze i spiął się, spoglądając w górę. Podeszła do niego powoli i stanęła obok, patrząc na światło różdżki, które odbijało się od wygrawerowanych nazwisk.

– Och, Hermiono – mruknął po dłuższej chwili, odwracając się do niej. Urwał, po czym kontynuował innym tonem: – Wywołasz zamieszki, gdy ktoś się zorientuje, co zrobiłaś.

Ta nonszalancka uwaga nie zmyliła jej ani przez chwilę, był naprawdę wzruszony, nawet jeśli nie chciał się do tego przyznać. Uśmiechnęła się do niego i lekceważąco wzruszyła ramionami.

– Miną tygodnie, jeśli nie miesiące, zanim ktokolwiek zauważy i nikt nie będzie wiedział, że to ja. Nie ma sposobu, aby stwierdzić, który pomnik został zmieniony i jest sporo osób, które chętnie przyznają, że byłeś po naszej stronie.

Severus uniósł brew, rzucając papierosa na śnieg.

— Ale lista ludzi, którzy dodaliby moje nazwisko tak wysoko jest bardzo mała. Właściwie taka lista składałaby się z ciebie. I prawdopodobnie Pottera, jeśli czułby się wystarczająco winny.

– Nie ma za co, Severusie, bo jestem pewna, że naprawdę chciałeś powiedzieć „dziękuję” – rzuciła rzeczowo, a on uśmiechnął się w odpowiedzi, ponownie spojrzał na kamień, po czym z powrotem na nią.

– Przepraszam. Dziękuję.

– Tak jest lepiej – Stając na palcach, pocałowała go w policzek. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. A teraz wejdźmy do środka, zanim zamarzniemy na śmierć.

– Właściwie było mi dzisiaj całkiem ciepło – przyznał, gdy szli z powrotem w stronę zamku.

Hermiona uśmiechnęła się do niego figlarnie.

– Jakieś rozpraszające myśli?

– Niezwykle rozpraszające – zgodził się z rozbawieniem. – Zwłaszcza, gdy musiałem coś wyciągnąć z szafki w magazynie.

Hermiona stłumiła śmiech.

– Przepraszam za to.

– Kłamczucha.

 

Kiedy wróciła do lochów, pokazała mu sprawdzone prace, na co posłał jej pełne wdzięczności spojrzenie i wręczyła mu butelkę piwa, które lubił, a które nie było łatwe do zdobycia.

– Wiesz, mógłbym się do tego przyzwyczaić – zauważył, wyciągając się wygodnie na starej zniszczonej sofie.

– Z pewnością – uśmiechnęła się. – Sugeruję, żebyś się do tego nie przyzwyczajał. Urodziny to specjalna okazja, przez resztę roku możesz sobie pomarzyć.

Uśmiechając się lekko, wzniósł w jej stronę butelkę niczym toast, wziął łyka i odprężył się.

– W każdym razie dziękuję.

– Mam dla ciebie jeszcze jeden czy dwa prezenty – powiedziała Hermiona, a gdy spojrzał na nią z ciekawością uśmiechnęła się. – Mogę prosić na chwilę o twój wisiorek?

Ku jej zaskoczeniu Severus zwęził podejrzliwie oczy.

– Dlaczego? Co zamierzasz z nim zrobić?

– Chciałam tylko przemienić to w coś lepszego niż żywica i tani metal – odparła, lekko zaskoczona.

– Wolałbym, żebyś tego nie robiła… – powiedział, patrząc na coś ponad jej ramieniem.

– Dlaczego nie? – zapytała, przechylając się, aby utrzymać z nim kontakt wzrokowy, a Severus poruszył się niespokojnie.

– Podoba mi się taki, jaki jest.

— Severusie, wyciągnęłam go z prezentu-niespodzianki. Jest nawleczony na coś, co wygląda jak sznurowadło.

Uparcie potrząsnął głową, wciąż na nią nie patrząc.

– Nie obchodzi mnie to.

— Severusie? – zapytała delikatnie, a po chwili westchnął i spojrzał na nią.

– Wtedy to był najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem – powiedział cicho.

Patrzyła na niego.

– Chyba nie mówisz poważnie?

Powoli sięgnął pod spód swojej szaty i wyciągnął yin-yang, obracając go w palcach.

– Po raz pierwszy ktoś dał mi coś, co pasowało do mnie i naprawdę coś znaczyło, a nie w ramach obowiązku wręczania sobie nawzajem prezentów.

– Och, Severusie. – Teraz zrozumiała. Delikatnie wyjęła naszyjnik z jego palców i schowała go z powrotem pod szatę, uśmiechając się do niego, kiedy na nią patrzył. – Dobrze – powiedziała miękko. – Mam nadzieję, że przynajmniej miałeś na tyle rozsądku, aby nałożyć na niego kilka zaklęć, żeby się nie rozpadł.

– Naturalnie – odpowiedział, wyraźnie szczęśliwszy i odprężając się.

– Wiesz, nikt nie lubi cwaniaków.

– Właściwie miałem wrażenie, że tak właśnie uważasz – odparł, unosząc brew.

– Kocham cię, Severusie. To nie znaczy, że muszę cię lubić – powiedziała na to. – Zresztą to się dobrze składa, bo wcale nie jesteś sympatyczny. – Wstając, pochyliła się i pocałowała go delikatnie. – Dokończ piwo. Wrócę za kilka minut.

 

Kiedy wróciła, trzymała w dłoni słoik i Severus uśmiechnął się, rozpoznając go. I powinien, ponieważ zawierał najnowszą i prawdopodobnie ostateczną wersję olejku na blizny. Wyraźnie zadowolony Bill poinformował go, że działa lepiej niż przy pierwszych próbach. Uśmiechając się, skinęła na niego i przeszła do sypialni, a kiedy do niej dołączył, odwróciła się i pocałowała go, zanim niespiesznie, bez słowa zaczęła zdejmować jego ubranie.

Miał dużo blizn i ostrożne wsmarowanie olejku we wszystkie z nich zajęło dużo czasu, zwłaszcza że była już do nich tak przyzwyczajona, że ​​naprawdę nie zauważała wielu indywidualnych znaków. Jego plecy zostawiła na koniec i gdy leżał na brzuchu usiadła okrakiem na jego biodrach i spojrzała w dół, śledząc wzrokiem łopatki, linię kręgosłupa i zarys mięśni pod bladą skórą. Tyle blizn… Pochyliwszy się, zabrała się do pracy, delikatnie całując każdą bliznę i dopiero wtedy nakładając na nią ostrożnie niewielką ilość preparatu, jakby to był olejek do masażu niż poważny środek leczniczy.

Przesuwając się wolno w kierunku ramion, Hermiona powoli przesunęła palcami po najgłębszych bliznach, tych, które wyglądały jak ślady bicza; nigdy otwarcie nie zapytała o konkretne z nich, a on nigdy nie wyjaśniał, z wyjątkiem pojedynczej blizny samookaleczenia pod Mrocznym Znakiem.

Pochylając się nad nim jeszcze raz, delikatnie przejechała językiem po najgorszych miejscach, czując zmarszczki i bruzdy skóry, po czym powoli wmasowała w nie trochę maści mrugając prędko powiekami, bo poczuła łzy w oczach.

– Tyle bólu – wyszeptała, ledwo świadoma, że ​​mówi na głos

Severus wzdrygnął się w odpowiedzi i usłyszała jak westchnął w niemej zgodzie.

Skończywszy, odsunęła się, zakręciła słoik i odłożyła na bok. Kiedy się odwróciła, przewrócił się na bok i obserwował ją w milczeniu, a w jego czarnych, bezdennych oczach widać było to trudne do opisania spojrzenie, które pojawiało się zawsze, kiedy mówiła, że ​​go kocha. Mocno podejrzewała, że ​​była jedyną osobą, która powiedziała to Severusowi przez całe pięćdziesiąt jeden lat życia. To bolało, zasługiwał na znacznie więcej.

Wróciła do łóżka, a on przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie. Żadne z nich się nie odezwało; nie było takiej potrzeby.

Gdy zaczął powoli zdejmować z niej ubranie, całowała blizny na jego szyi. Jego ręce, a potem usta sunęły po jej nagiej skórze w miarę jak znikały ubrania.

Usiadłszy okrakiem na jego biodrach pochyliła się, zamknęła oczy i pocałowała go, zatracając się w znajomym smaku i dotyku jego ust. Severus wygiął lekko plecy, przyciskając do niej erekcję, Hermiona uniosła się i sięgnęła między nich, by mógł ją odnaleźć. Gdy osunęła się i ją wypełnił, westchnął, zaciskając palce na jej biodrach.

Czując jak w niej pulsuje, zacisnęła wokół niego mięśnie, delikatnie chwyciła jego dłonie i trzymając luźno nadgarstki pochyliła się do przodu, opierając swój ciężar na jego ramionach i przyszpilając jego nadgarstki do łóżka. To nie było prawdziwe skrępowanie, nawet biorąc pod uwagę jej pozycję nie była wystarczająco silna, by go przytrzymać, poza tym nigdy by tego nie próbowała. Ostrzegał ją przed tym bardzo dawno temu i pomysł i tak nie był pociągający, nie o to jej chodziło. Nie próbowała go powstrzymać, chciała po prostu dać do zrozumienia, że nie musi nic robić.

Przez krótką chwilę poczuła jak Severus instynktownie się napiął, jego ramiona drgnęły pod jej dłońmi, a plecy lekko wygięły w łuk, po czym zrozumiał o co jej chodzi, powoli wypuścił powietrze i odprężył się, poddając się jej – przynajmniej fizycznie, choć w jego zamglonych oczach pojawił się błysk, który przeczył biernej mowie ciała. Uśmiechając się, pocałowała go ponownie i zaczęła się poruszać, walcząc z chęcią zamknięcia oczu i obserwując go pod sobą.

On również lekko się poruszał, gdy nad nim falowała, jego biodra unosiły się i opadały dostosowując się do jej rytmu, ale wydawał się całkiem szczęśliwy, że mógł leżeć i pozwalać jej by robiła z nim co chciała. Zaczynając mocniej oddychać, roześmiała się łagodnie.

– Nieczęsto widzę cię tak uległego…

Parsknął, uśmiechając się do niej.

– Skoro chcesz, żebym nic nie robił, czemu miałbym się kłócić?

Rozsunęła nieco kolana, uśmiechnęła się i zacisnęła wokół niego mięśnie sprawiając, że jęknął.

– Jesteśmy dwiema najbardziej kłótliwymi osobami na świecie, Severusie.

– Prawda – przyznał, lekko zdyszany, wyginając plecy i naprężając się na chwilę w jej uścisku. – Och, zrób to jeszcze raz…

Nieczęsto też mówił co chciał, pomyślała Hermiona, robiąc to o co prosił. Poruszał się teraz bardziej, wychodząc jej na spotkanie za każdym razem, gdy opadała na niego; z natury nie był bierny, a ona z pewnością nie miała zamiaru narzekać, gdyby teraz chciał odgrywać bardziej aktywną rolę. Puściwszy jego nadgarstki, wyprostowała się i czując narastające napięcie zaczęła coraz spieszniej oddychać i poruszać się nad nim. Severus odpowiedział tym samym i gdy porwała ją rozkosz wyprężył się i wykrzyknął jej imię dochodząc razem z nią.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 37Post Tenebras, Lux – Rozdział 39 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz