Post Tenebras, Lux – Rozdział 42

„Cenię twoją miłość, nigdy nie chcę jej stracić

Przeszedłeś przez ognie piekielne

I wiem, że masz popioły, by to udowodnić,

Cenię twoją miłość,

Chcę ci pokazać, jak z niej korzystać

Doświadczyłeś wiele bólu

I wiem, że masz blizny, żeby to udowodnić…”

– Meat Loaf, „Rock & Roll Dreams Come Through”.


 

Pomimo najlepszych starań,wyszykowanie się zajęło Hermionie trochę czasu. Łazienka w przyczepie kempingowej była zbyt mała, by móc się swobodnie w niej ubierać, poza tym od dawna nie nosiła formalnych szat, tylko zwykłe sukienki. Poszła na łatwiznę, wybierając prostą czarną suknię i zmieniła kolor szat na ciemnozłoty, a na brzegach na czekoladowy. Gdy w końcu ułożyła niesforne włosy, była gotowa i wyszła z łazienki, by odnaleźć Severusa.

Mężczyzna czekał w salonie i jego widok stanowił szok. Dotąd tylko kilka razy widziała go w oficjalnych szatach, które były czarne tak jak jego strój nauczycielski, który zwykle nosił, ale dziś wieczorem na czarne spodnie, surdut i białą koszulę założył jedwabną szatę w kolorze głębokiego grafitu i wyraźny połysk tkaniny wspaniale komponował się z kolorem jego skóry. Co więcej, nie zapiął jej aż pod szyję, ale łagodnie rozchylił kołnierzyk, na tyle nisko, że na jego gardle wyraźnie było widać blizny po ukąszeniu węża. To było bardzo rzadkie, zwykle robił co w jego mocy, aby ukryć je przed kimkolwiek oprócz niej, ale dziś wieczorem nawet zaczesał włosy do tyłu, żeby nie przeszkadzały.

– Ładnie wyglądasz – stwierdziła po chwili, próbując zbagatelizować to, co powiedziała.

Krótkim parsknięciem dał jej jasno do zrozumienia, że ​​jej się nie udało, przesuwając ciemnymi oczami po jej sylwetce.

— Tak jak ty. Chodźmy już i miejmy to już za sobą.

– Wiesz co, to może być naprawdę coś pozytywnego – skarciła go delikatnie, uśmiechając się i podchodząc do niego. – Harry od czasu do czasu miewa dobre pomysły. I najwyraźniej jest to oparte na tym, co powiedziałeś.

– Hmm – odpowiedział. – Panie przodem?

Kiwnąwszy głową zamknęła oczy skoncentrowała się, obróciła na pięcie i deportowała.

Brama Hogwartu była szeroko otwarta. Nie czekając ruszyła podjazdem,  chwilę później usłyszała ostry trzask, a zaraz potem Severus zrównał się z nią i podał jej ramię. Posławszy mu uśmiech wsunęła dłoń w zgięcie jego ręki i szli dalej razem.

Wielka Sala była jasno oświetlona i zatłoczona. Stoły Domów zostały usunięte i zastąpione rzędami krzeseł zwróconymi w stronę podwyższenia, na którym zwykle stał stół nauczycielski. Dziś ten również zniknął, a zamiast tego stało tam więcej krzeseł i mały stolik ze skrzynką, której pilnie strzegł Kingsley. Na stojaku obok stołu postawiono dużą ramę, z której mrugał do wszystkich portret Albusa.

Chyba się spóźniliśmy, przemknęło Hermionie przez myśl, co ją trochę przeraziło. Ale nie, nie byli spóźnieni, ale ich przybycie było bardziej publiczne, niż którekolwiek z nich by sobie życzyło. Chciała dyskretnie puścić ramię Severusa, ale kiedy na nią spojrzał, dał jej jasno do zrozumienia, że ​​tego nie chce i przestała próbować. Ludzie powoli odwrócili się, żeby zobaczyć kto przyszedł i od drzwi zapadła dość złowroga cisza, choć natychmiast wypełniły ją przyciszone szepty.

Nie rozpoznała głosu, który syknął:

– Co on tutaj robi?

Ale Severus najwyraźniej rozpoznał, bo odwracając się w jego kierunku, powiedział ostro:

– Podejdź tutaj, spójrz mi w oczy i powiedz mi prosto w twarz, że nie zasłużyłem na prawo by tutaj być. – Nastąpiła krótka i nieprzyjemna cisza, kiedy wszyscy unikali jego wzroku, a on uśmiechnął się raczej nieprzyjemnie. –Tak przypuszczałem. Dobry wieczór, panie Potter – dodał, gdy Harry przepchnął się przez tłum.

– Dobry wieczór, profesorze. Czy raczej powinienem powiedzieć: profesorowie. Cieszę się, że oboje mogliście przyjść.

— O co w tym wszystkim chodzi, Harry? – zapytała zirytowana Hermiona.

Harry uśmiechnął się do niej.

– Wszystko w odpowiednim czasie, Miona, obiecuję. Czekamy jeszcze tylko na kilka osób i możemy zacząć. Znajdźcie sobie miejsca.

Oddalił się pospiesznie, zanim zdążyli zapytać go o cokolwiek innego.

– Mam złe przeczucia – mruknęła i usłyszała, jak Severus prychnął cicho na znak zgody i poprowadził ją w stronę kilku pustych krzeseł w tylnym rzędzie.

Stopniowo inni ludzie zajęli wolne miejsca i gdy Hermiona i Severus słuchali cichych rozmów stało się oczywiste, że nikt nie miał pojęcia, co się dzieje.

 

W końcu, po wydawałoby się godzinach, Harry wszedł na podium obok Kingsleya i klasnął w dłonie, prosząc o ciszę.

– Przepraszam, że to trwało tak długo, ale wszyscy już są. To pierwsze pełne zgromadzenie całego Zakonu Feniksa od… no, właściwie od czasu pierwszej Wojny Czarodziejów, ale nawet wtedy nie wszyscy byli obecni. Bardzo się cieszę że wszystkim udało się tutaj dotrzeć. Zanim zaczniemy, chciałbym żebyśmy przez moment pomyśleli o tych, których tu nie ma…

Po kilku chwilach ciszy, kiedy nastrój w Sali zmienił się z podekscytowanego na nieco bardziej poważny, Harry odchrząknął.

– W porządku. – Brzmiał na trochę zakłopotanego i Hermiona uśmiechnęła się lekko; wyglądało na to, że nawet teraz nie znosił wystąpień publicznych. – Pewnie wszyscy się zastanawiacie, dlaczego tu jesteśmy i co robimy. Cóż, w zasadzie w zeszłym roku ktoś zadał bardzo dobre pytanie: dlaczego Ministerstwo co roku organizuje wielkie święto, wygłaszając przemówienia i dając medale i takie tam, kiedy to nie miało z nimi nic wspólnego?

Hermiona zerknęła z ukosa na Severusa, który oddał jej spojrzenie i jego oczy błysnęły rozbawieniem, Harry tymczasem kontynuował.

– Wydaje się prawie… nieprzyzwoite że czołowi politycy przyznają nam nagrody za to, że zrobiliśmy to, przed czym próbowali nas wtedy powstrzymać. Żaden z nich razem z nami nie walczył. Żaden z nich razem z nami nie krwawił. Żaden z nich za nas nie umarł. Jesteśmy Zakonem Feniksa i nie mamy żadnych powiązań z Ministerstwem, bez względu na to, co myślą. – Krótko potarł dłoń, na której wciąż nosił blizny, które zadała mu Umbridge. – Tak więc Kingsley i ja, a także Albus, pracowaliśmy nad naszymi własnymi odznaczeniami. Nie Orderem Merlina, który i tak nigdy nie miał być medalem wojskowym. Z wielką oryginalnością postanowiliśmy nazwać go Orderem Feniksa*. – Przez tłum przetoczyła się fala śmiechu i Harry się uśmiechnął. – Tak, to dobra, prosta i oczywista nazwa. Mugole mają takie powiedzenie „Jeśli nie jest zepsute, nie naprawiaj ”. W każdym razie jest to coś stworzonego przez nas dla nas. Wszystkie zabezpieczenia w Hogwarcie zostały przed chwilą postawione z powrotem, nie ma tu Ministerstwa, a przede wszystkim nie ma reporterów. Luna dostała pozwolenie na robienie zdjęć i będzie o tym pisał Żongler, a nie Prorok. Myślę, że wszyscy mieliśmy dość ich kłamstw na temat tego, co robiliśmy. To się naprawdę dzieje!

Kingsley wystąpił do przodu i jego głęboki, spokojny głos przetoczył się po całej Sali.

– Jak w przypadku Orderów Merlina, istnieją trzy klasy odznaczeń. To w żaden sposób nie odzwierciedla niczyich zdolności ani osiągnięć, a jedynie stopień ich zaangażowania w wojnę. Zobaczycie je za chwilę, ale powiem już teraz, że medale przedstawiają z jednej strony feniksa w locie, a z drugiej nazwisko osoby odznaczonej. Metal, z którego wykonane są ordery, wskazuje klasę. Wstążka, która je zdobi, jest w kolorach Domu, jeśli odznaczeni byli uczniami Hogwartu, albo biała, jeśli nie byli i w przypadku orderów, które są wręczane pośmiertnie ma czarny pasek.

Odwrócił się i otworzył skrzynkę stojącą na stole obok niego, a Harry powiedział:

– Zaczynamy od Brązowego Feniksa, dla tych nieocenionych czarownic i czarodziejów, o których większość z nas nawet nie wiedziała. Nie walczyli na pierwszej linii frontu, ale służyli dobrze i lojalnie i oddajemy im cześć.

Kingsley wyjął pierwszy medal, wiszący na żółtej wstążce Puchonów, a Harry wziął ze stołu listę nazwisk i zaczął czytać.

Na liście było wiele nazwisk, których Hermiona nie rozpoznała i nie znała większości z tych, którzy wstawali i szli na przód sali, aby wspiąć się po schodach na podium i uścisnąć dłoń Harry’ego, gdy Kingsley wręczał im odznaczenia. Nazwiska innych były za to znajome, jak biednego Colina Creeveya, Dedalusa Diggle i Hestii Jones, a także sąsiadki Harry’ego, pani Figg. Nawet Mundungus Fletcher, ku zaskoczeniu wielu ludzi otrzymał order. Jedynym komentarzem Severusa było: „Przydawał się”. Aberforth Dumbledore również otrzymał Brązowego Feniksa, wymieniając długie spojrzenie i skinienie głową z portretem swojego brata.

Kiedy ostatni otrzymał order i wrócił na swoje miejsce, Harry powiedział:

– Teraz Srebrny Feniks. Widzicie, że przyłożyliśmy się do tego – dodał z przekonaniem. – Srebrny Feniks przyznawany jest tym żołnierzom, którzy brali udział w wielu akcjach i w wielu przypadkach nie wiedzieli dlaczego, którzy walczyli i ginęli za Zakon…

Te nazwiska były znajome, podobnie jak twarze. Srebrnym Feniksem zostało odznaczonych kilku nauczycieli Hogwartu, w tym Filius i Poppy. Również wielu byłych uczniów otrzymało srebrne ordery, jak Dean Thomas i Lee Jordan, a także inni, w tym Hagrid. Molly i Artur Weasley odebrali odznaczenia nie tylko dla siebie, ale także dla braci Molly, Fabiana i Gideona Prewettów, którzy zginęli w pierwszej wojnie. Bill, Charlie, George i Percy również otrzymali srebro, George odebrał order dla Freda, a Harry przyjął srebrne ordery w imieniu swoich rodziców i Syriusza. Hermiona zauważyła, że ​​oczy Severusa zwęziły się lekko, ale nic nie powiedział i klaskał tak samo jak dla innych.

– Jestem pewien, że domyślacie się, który order jest następny – zaczął Harry, gdy srebrne odznaczenia zostały już odebrane.

– Czekoladowy? – zawołał George i przez tłum przebiegła fala śmiechu.

Uśmiechając się, Harry potrząsnął głową w stronę swego szwagra.

– Z szokującą oryginalnością prezentujemy teraz Złotego Feniksa dla żołnierzy, którzy naprawdę się wyróżnili, którzy wykonywali najbardziej niebezpieczne zadania i podjęli największe ryzyko i… bądźmy szczerzy, wiele z tego, co robiliśmy, było całkowicie szalone – dodał cierpko.

Ta lista również zawierała znajome nazwiska, w tym Hermiony. Starając się nie być zbyt skrępowana wstała, a Severus ścisnął jej rękę, zanim ją przepuścił i razem z innymi weszła na podium. Ron i Ginny otrzymali złote ordery, podobnie jak Neville, Luna, Minerwa i sam Kingsley. Remus i Tonks otrzymali odznaczenia pośmiertne, podobnie jak Moody (niebieskie wstążki Ravenclawu i żółte Hufflepuffu wyróżniały się, Luna i Tonks były jedynymi osobami spoza Gryffindoru, którym przyznano Złotego Feniksa). Albus też otrzymał medal i Minerwa obiecała powiesić go na rogu ramy portretu.

Oglądając piękny order Hermiona widziała, jak Severus bije brawo ze swojego miejsca i poczuła się trochę smutna z jego powodu. Z pewnością zasłużył na to, by tu być. Jakby czytając w jej myślach, Albus mrugnął ze swojej ramy i wyszeptał bardzo cicho:

– To jeszcze nie koniec.

Spojrzała na niego, a on wskazał głową Harry’ego. Zaintrygowana Hermiona podążyła za jego spojrzeniem i zobaczyła jak Harry dał znak odznaczonym Złotym Feniksem, by zajęli miejsca na podium, zamiast wracać na krzesła w Sali.

– Ta następna część nie była moim pomysłem – powiedział Harry, gdy oklaski ucichły, uśmiechnął się nieśmiało i odsunął na bok, a Kingsley ponownie sięgnął do skrzynki. Portret Albusa Dumbledore’a przesunął się na skraj ramy i spojrzał na tłum.

– Dziś wieczorem zostanie przyznany jeszcze jeden order, bardzo szczególny order. I nie, panie Weasley, nie jest zrobiony z czekolady – dodał ku ogólnemu śmiechowi. – Zakon Feniksa to wyjątkowa grupa czarownic i czarodziejów. Nie ma planów rozwiązania naszej organizacji i zawsze będą wojny tego czy innego rodzaju. Zawsze będą tacy, którzy zdobędą Brązowego, Srebrnego i Złotego Feniksa. Ale poprzednia wojna czarodziejów była wyjątkowa i mam nadzieję, że nikt inny nie znajdzie się w takiej sytuacji, by otrzymać Platynowego Feniksa.

Kingsley wyjął z pudełka medal. Zwieszony na szkarłatnej wstążce metalowy krążek lśnił w świetle żyrandoli, jaśniejszy i bielszy niż srebro.

Albus przemówił cichym głosem, który jednak dotarł do najdalszych zakątków Wielkiej Sali.

– Platynowy Feniks przyznawany jest tym, których działania zadecydowały o przebiegu całej wojny. Bez ich bohaterstwa i poświęcenia ponieślibyśmy klęskę i nikogo z nas by tu teraz nie było. Uratowali życie nam wszystkim. Są tylko dwa takie odznaczenia.

W całej sali słychać było szepty: dwa? Dla kogo jest ten drugi? Oczywiście order, który Kingsley trzymał na wstążce Gryffindoru, był dla Harry’ego, ale… Oddech Hermiony uwiązł jej w gardle i podniosła rękę do ust, zaczynając drżeć. Wtedy Kingsley ponownie sięgnął do skrzynki i wyjął kolejne platynowe odznaczenie… wiszące na szmaragdowozielonej wstążce.

– Niniejszym przyznaje się Order Platynowego Feniksa – oznajmił Albus dźwięcznym głosem, który uciszył szepty – Harry’emu Jamesowi Potterowi i Severusowi Tobiaszowi Snape’owi!

Cisza, która nastąpiła była ogłuszająca i tak intensywna, że ​​Hermiona słyszała bicie własnego serca, gdy wpatrywała się w mroczny, zacieniony kąt, w którym siedział Severus. I prawie bała się oddychać, żeby to nie okazało się snem lub halucynacją. Nie była pewna co w tej chwili czuła, więc z pewnością nie miała pojęcia, jak musi się czuć Severus.

W końcu po czymś, co wydawało się wiecznością, jego ciemna postać wstała, skierowała się na koniec rzędu i gdy powoli szedł centralnym przejściem jedynym dźwiękiem w sali był arytmiczny stukot jego butów o kamienie.

W tej sytuacji jego utykanie było bardziej widoczne, ale Hermiona nie zwracała na to uwagi, patrząc jak się zbliża. Gdy podchodził ku nim, jego oczy odszukały jej twarz, a w ich ciemnych głębinach krył się cień niepewności; nie wiedziała co w tej chwili wyrażała jej mina, ale wystarczyło, by podniósł głowę, wyprostował ramiona i szedł z dumą. Na jego twarzy nie było wyraźnego wyrazu, ale znała go na tyle dobrze by zauważyć, że jego źrenice były rozszerzone i że zachowuje się bardzo ostrożnie i rozważnie. Najwyraźniej był tym zszokowany. Szczerze mówiąc była zdziwiona, że w ogóle zgodził się przyjść, bo nawet gdyby wiedział, że to ceremonia wręczenia nagród, nigdy by się niczego nie spodziewał.

W jego niezgłębionych czarnych oczach było coś, czego nigdy wcześniej nie widziała i obserwując jak się zbliżał pomyślała, że było to dokładne przeciwieństwo martwego, zrezygnowanego i odrętwiałego spojrzenia, którego tak bardzo nienawidziła. Widziała płonącą w nich dumę, świadomość własnej wartości, której nigdy nie była w stanie utrzymać dłużej niż na kilka chwil, pewność siebie, której przedtem wyraźnie brakowało. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku, gdy wspiął się po schodach i wpatrując się obojętnie w tłum stanął obok Harry’ego. Jego szorstkie, mocno zarysowane rysy subtelnie zmiękły w sposób, w jaki robiły to tuż zanim się uśmiechnął. Ktoś podał jej chusteczkę i z roztargnieniem otarła oczy, obserwując go.

Albus przerwał ciszę tuż przed tym, jak zaczęły się pomruki; jeśli była jakaś rzecz, w której były Dyrektor był wyjątkowo uzdolniony, to manipulowanie tłumem.

– Wszyscy znamy historię Harry’ego. Jest bohaterem, Chłopcem-Który-Przeżył, jedynym, który przeżył Mordercze Zaklęcie, chłopcem naznaczonym w dzieciństwie jako równy Voldemortowi, którego przeznaczeniem było pokonanie Voldemorta tu, w tej Sali, w wieku zaledwie siedemnastu lat, drugiego maja 1998 roku, trzynaście lat i sześćdziesiąt jeden dni temu. Stawił czoła niebezpieczeństwu i doświadczył więcej bólu niż ktokolwiek z nas i zrobił to z odwagą i siłą i nikt nie może zaprzeczyć, że wygrał tę wojnę.

– Wszyscy pomogliśmy Harry’emu to osiągnąć, ale nikt bardziej niż Severus. Bez wątpienia było wielu Śmierciożerców, którzy żałowali swojej decyzji i próbowali znaleźć sposób na opuszczenie służby Voldemorta, ale Severus był jedynym, który miał odwagę przyjść do Zakonu Feniksa. Zmienił stronę, co było dla niego olbrzymim ryzykiem i świadomie i dobrowolnie poświęcił więcej, niż większość ludzi może sobie wyobrazić. Zrobił znacznie więcej, niż ktokolwiek mógłby od niego wymagać. Było wiele plotek i wątpliwości dotyczących tego człowieka, ale mówię wam teraz, wszystko co robił od chwili, gdy wstąpił w nasze szeregi, miało na celu pokonanie Voldemorta. Zawsze, zawsze był lojalny wobec naszej sprawy i bez niego wszyscy bylibyśmy zgubieni.

Wystąpiwszy naprzód Kingsley podał rękę Harry’emu, który ją uścisnął i wręczył mu order po czym zwrócił się do Severusa i również wyciągnął ku niemu rękę. Po chwili Severus uścisnął mu dłoń, a potem przyjął order zwisający z zielonej wstążki.

Jedynej zielonej wstążki w Sali. Był jedynym Ślizgonem w Zakonie Feniksa.

Hermiona zerwała się i zaczęła klaskać. Przez boleśnie długą sekundę wydawało się, że nikt inny tego nie zrobi, ale niemal natychmiast wstała Ginny i zaczęła bić brawo, podbiegając do męża. A potem pozostali na podium wstali i przyłączyli się do nich i oklaski rozeszły się po całej sali. Przechodząc przez podium do Severusa z ulgą zauważyła, że ​​nie tylko ona płacze i w tym momencie zaczęły się wiwaty.

Hałas urósł do ogłuszającego ryku, który wstrząsnął ścianami, gdy mocno go przytuliła i poczuła, jak oddał uścisk i usłyszała wzmocniony zaklęciem głos Kingsleya, wybijający się ponad wszystko:

– Panie i panowie! Order Feniksa!

Ponad wrzawą, bardzo słabo, ale wyraźnie, dobiegła cudowna muzyka pieśni feniksa.

 

Uroczystości trwały do ​​świtu. W żywym kontraście do sztywnych oficjalnych uroczystości wszyscy obecni nie czuli potrzeby tłumienia swoich emocji; był śmiech i łzy i zapanowała przedziwna atmosfera, w której czuć było mieszankę afirmacji życia i uznania śmierci. Smutek i radość zmieszały się, gdy Zakon Feniksa świętował to, co osiągnęli i opłakiwał to, ile ich to kosztowało i wydawało się, że to właściwe, aby uroczystość odbyła się w tym samym miejscu, w którym ostatecznie wygrali wojnę.

Ani Hermiona, ani Severus nie odezwali się, gdy wrócili do domu i zobaczyli, że słońce właśnie zaczyna wschodzić nad przyczepą. Stali obok siebie na stopniach, obserwując jak wschodzi, trzymając się w milczeniu za ręce, dopóki nie ścisnęła jego palców i poczuła, jak odpowiedział tym samym. Wciąż milcząc weszli do przyczepy, a Krzywołap patrzył poważnym wzrokiem, jak przechodzą bezgłośnie do sypialni, w której trzy lata wcześniej rozpoczął się ich związek.

Ich kochanie się też było całkowicie bezgłośne, ale z pewnością nie mniej namiętne. Jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu były ich oddechy i odgłos ocierania się skóry o skórę, gdy poruszali się w zgodnym rytmie. Ciężko zdobyte ordery leżały porzucone w plątaninie ubrań na podłodze. Żadne z nich nie zerwało kontaktu wzrokowego na dłużej niż mrugnięcie okiem, aż w końcu musiała zamknąć je, jej plecy wygięły się w ekstazie i poczuła jak zadrżał, gdy doszli niemal jednocześnie. Potem zsunął się z niej ostrożnie, wciąż nic nie mówiąc zwinął za nią i objął ją ramieniem. Hermiona wtuliła się w niego, a Severus przyciągnął ją bliżej, zanurzając twarz w jej włosy.

 

Kiedy się obudziła, nie było go, ale nie martwiła się. Niespiesznie wstała i skorzystała z łazienki, żeby się umyć i rozluźnić obolałe mięśnie. Włożywszy szlafrok podniosła porzucone szaty z poprzedniego wieczoru, ostrożnie odpięła order i wsunąwszy go do kieszeni poszła szukać Severusa.

Tak jak sądziła, siedział na stopniach przyczepy, również ubrany w szlafrok i wpatrywał się w swój order, trzymany w złożonych dłoniach. Usiadła obok niego i oparła się o jego ramię, decydując się nic nie mówić o zaschniętych śladach łez na jego twarzy.

Po chwili przełożył odznaczenie do jednej ręki i drugą odnalazł jej dłoń. Łącząc swoje palce z jego palcami, ścisnęła ją delikatnie. Po chwili odezwał się cicho.

– Wiedziałaś?

– Nie. Naprawdę nie miałem pojęcia, dopóki Albus nie powiedział, że są dwa platynowe medale. – Znowu ścisnęła jego dłoń. – Nie mogłabym być bardziej dumna, Severusie. Zasługujesz na to bardziej niż ktokolwiek z nas i żałuję tylko, że trwało to tak długo.

Puściwszy jej rękę, objął ją ramieniem, przesuwając się na stopniu i opierając policzek o jej włosy.

– To dziwne – powiedział cicho. – Zawsze wiedziałem, a przynajmniej podejrzewałem, że nikt nigdy nie zaakceptuje tego co zrobiłem. Nie o to chodziło i gdyby ktoś z Ministerstwa próbował wręczyć mi błyszczący medal, naplułbym mu w twarz. Ale to jest…

– Prawdziwe – podpowiedziała, kiedy przerwał. – Tak jak powiedział Harry. To jest zrobione przez nas, dla nas.

– Tak. – Zadrżał lekko, więc przytuliła się bliżej, chociaż wiedziała, że ​​to nie z zimna. – Nigdy wcześniej nie miałem wrażenia przynależności. Nigdy tak naprawdę nie czułem się prawdziwym członkiem Zakonu. – Nagle zaśmiał się cicho. – To zupełna ironia.

– Co?

Uniósł order, obracając go tak, by złapał światło i zabłyszczał.

– Przez tyle lat oddałbym wszystko za tego rodzaju uznanie, a nawet choćby zaakceptowanie tego, co zrobiłem. A teraz, kiedy to mam… To z pewnością miły gest i jest tak jak powiedziałaś, prawdziwy, ale. … Naprawdę zbytnio mnie już to nie obchodzi. To fizyczny symbol tego, o czym wszyscy już wiedzieliśmy. – Odsunął się od niej na tyle, by spojrzeć z uśmiechem w oczach na jej twarz. – Patrzenie, jak odbierasz medal i starasz się nie zarumienić znaczyło o wiele więcej. Wiele lat temu uzyskałem to potwierdzenie od jedynej osoby, której opinia ma dla mnie największe znaczenie.

Hermiona zdecydowała się nie płakać ponownie – w czasie ostatniej nocy robiła to wystarczająco długo i rzuciła mu niewinne spojrzenie.

– Och? A któż to może być?

Zaśmiał się i pochyliwszy pocałował delikatnie.

– Hermiona Jean Granger, uparta, szalona, temperamentna Gryfonka, nieznośna Wiem-To-Wszystko, która w jakiś sposób zdołała zawładnąć moim życiem i nadać mu sens. I jej cholerny kot, który właśnie pokrywa sierścią cały tył mojego szlafroka i mruczy mi w ucho – dodał pogodnie.

– Ty stary romantyku – rzuciła, drocząc się i odwzajemniła pocałunek. – Ale chyba masz rację. Jeśli w końcu wszyscy zrozumieli, że jesteś bohaterem to znaczy, że mogą być o mnie zazdrośni, ponieważ już wiedziałam. – Uśmiechając się, zapytała impulsywnie: — Severusie?

– Tak?

– Od wieków chciałam zapytać. Kiedy po raz pierwszy zdałeś sobie sprawę, co do mnie czujesz?

– Ach. – Obrócił się na stopniach, by oprzeć się o krawędź futryny i przyjrzał się jej z namysłem. – Nie jestem do końca pewien. – Potrząsnął głową. – Z tego, że cię pragnę zdałem sobie sprawę bardzo wcześnie… zanim jeszcze wróciłem do Hogwartu, jeśli sobie przypominam. Ale dopiero na Wieży Astronomicznej zacząłem się zastanawiać, jak głęboko to sięga…

– Naprawdę?

Pokiwał głową.

– Kiedy zaczęłaś płakać. Zwykle udawałbym, że tego nie zauważyłem, kazałbym ci przestać, albo po prostu odszedłbym, ale zamiast tego chciałem zrobić coś, żebyś poczuła się lepiej. To było wystarczająco nietypowe, żebym zaczął się zastanawiać – przerwał, patrząc zamyślony w dal i Hermiona poczuła nagłą potrzebę powiedzenia mu tego samego.

– Mi zorientowanie się zajęło więcej czasu. To, że cię pragnę zrozumiałam dopiero tamtego dnia na polanie pełnej dzwonków. A to, że się w tobie zakochałam dotarło do mnie dopiero tamtej nocy, kiedy opowiedziałeś mi o Dumbledorze i Wrzeszczącej Chacie i o tym, co się stało, gdy zmieniłeś stronę. Po tym, jak zasnąłeś, nie spałam przez chwilę, żeby pomyśleć o tym co mi powiedziałeś i całkiem nagle zrozumiałam, co czuję.

Severus uśmiechnął się lekko.

– Nie było chyba jednego konkretnego momentu, w którym się zorientowałem. Myślę, że jednym z najbardziej znaczących był… nasz pierwszy raz, kiedy pocałowałaś Mroczny Znak. Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek uświadomiła sobie, co to dla mnie znaczyło. Każdy, kto o tym wiedział, zawsze starał się udawać, że go nie ma i traktował jak coś wstydliwego. Nikt go nie dotykał ani nawet nie patrzył, jeśli nie musiał. Ale ty nie tylko zaakceptowałaś go, ale uczyniłaś z niego coś… dobrego. Dopóki tego nie zrobiłaś, myślałem, żeby to przerwać i odesłać cię do domu, ale po tym nie mogłem się dłużej opierać. To mnie upewniło, że naprawdę wiedziałaś, co robisz, że widziałaś prawdziwego mnie, a nie jakąś fantazję.

– Kiedy więc po raz pierwszy przyznałeś to przed sobą?

– …W tamto Halloween, po tym, jak się pokłóciliśmy. Nie umiesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo to bolało. – Wyglądał na lekko zawstydzonego. – Wtedy to przyznałem i to sprawiło, że ​​przyszedłem do ciebie i przeprosiłem. Nie mogłem znieść myśli, że mógłbym zepsuć wszystko i stracić drugą szansę. Właściwie to byłem przerażony.

Hermiona położyła dłoń na jego kolanie i ścisnęła je delikatnie.

– Cieszę się, że do mnie przyszedłeś. Mnie też to bolało, ale nie wiedziałam, jak to naprawić. Mogłam tylko mieć nadzieję, że ty to zrobisz. – Uśmiechnąwszy się nagle, zapytała: – Więc co sprawiło, że w końcu zdecydowałaś się to powiedzieć?

Uśmiechnął się i rozluźnił, znajdując jej dłoń i ponownie splatając palce z jej palcami.

– Nie myślałem o naszej małej wycieczce na grób moich rodziców ani nic w tym rodzaju. Po prostu stwierdziłem, że czas przestać być głupim i robić takie zamieszanie wokół jednego małego słowa… chociaż muszę przyznać, że nie powiedziałbym tego, gdybym nie był absolutnie pewien, że już wiedziałaś i nie podejrzewał, że to odwzajemniasz.

– „Podejrzewał”, rzeczywiście – prychnęła. – Powiedziałabym to kilka miesięcy wcześniej, ale nie byłam pewna, jak zareagujesz. Albo czy mi uwierzysz – dodała cierpko, a on szybko odwrócił wzrok.

– Ja… prawdopodobnie bym ci nie uwierzył, nie – przyznał cicho. – Tylko dlatego, że tak rozpaczliwie chciałem, żeby to była prawda. Bardzo dawno temu nauczyłem się, że nigdy nie dostaję tego, czego chcę. – Po chwili dodał z lekką ironią: – Być może zauważyłaś, że nie jestem najbardziej ufną osobą.

– Ojej, naprawdę? – odpowiedziała Hermiona z kamienną twarzą i zobaczyła błysk rozbawienia w jego oczach. – Nie mów nic. – Potrząsnęła głową, uśmiechając się do niego. – Cóż, tak naprawdę nie ma znaczenia, ile czasu zajęło nam dotarcie do tego miejsca, gdzie jesteśmy. Liczy się cel podróży. Boże, brzmię jak buddysta zen czy coś w tym stylu!

Zaśmiał się cicho i przysunął się bliżej, obejmując ją ramieniem i przyciągając do siebie.

– Brzmi to niewiarygodnie banalnie, owszem, ale to niekoniecznie znaczy, że źle.

Hermiona przez chwilę próbowała przysunąć się jeszcze bliżej, ale w końcu dźwignęła się, usiadła mu na kolanach, a on objął ją mocno, zupełnie nie przejmując się faktem, że widziałby ich każdy, kto przechodziłby obok. Z westchnieniem oparł policzek o jej włosy, zaś Hermiona wtuliła twarz w jego szyję i zaciągnęła się zapachem jego skóry.

– Więc co teraz?

– Oczywiście wykorzystamy to na naszą korzyść – odparł ze śmiechem. – Z takim rozgłosem będzie o wiele łatwiej zreformować społeczeństwo. Nasze plany właśnie stały się znacznie bardziej osiągalne.

– Ślizgon do końca – mruknęła, uśmiechając się; miał rację. Ilość kłótni, które ich czekały znacznie zmalała. – Więc nadal jesteś ze mną?

– Czy kiedykolwiek miałaś jakieś wątpliwości? – odpowiedział żartobliwie. – Byłem z tobą na długo zanim byliśmy razem, zrobiłbym to tylko po to by wszystkich zirytować, nawet gdybym nie uważał, że masz rację.

– Oczywiście, że tak. Drań. – Hermiona zamilkła na chwilę, ciesząc się ciepłem słońca i jego ciała i słuchając jego oddechu. — Nigdy mnie nie opuszczaj, Severusie — mruknęła w końcu, trochę sennie.

Zaskoczony Severus zaśmiał się cicho.

– A to skąd się wzięło? – zapytał, całując czubek jej głowy. – Szalona kobieto, nie znasz mnie? Nie pamiętasz, co jest napisane na obrączce, którą mi dałaś? Nigdzie się nie wybieram. Nigdy.

Oczywiście wiedziała o tym i tak naprawdę nie mówiła tego poważnie. Po prostu wydawało się to czymś, co trzeba było powiedzieć, aby móc pójść dalej i nie musieć się już o to martwić. Ze sposobu, w jaki Severus odpowiedział on też to wiedział. Do tej pory nauczyli się bardzo dobrze się rozumieć.

Przytulając się bliżej, uśmiechnęła się, zamykając oczy w słońcu.

– Obiecujesz?

– Obiecuję.


 

* Not the Order of Merlin (…). With great originality, we decided to call it the Order of the Phoenix.

Nieprzetłumaczalna, wspaniała gra słów. Order of Phoenix znaczy zarówno Order Feniksa jak i Zakon Feniksa. Więc żart Harry’ego jest jak najbardziej na miejscu.

 

 

 

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 41Post Tenebras, Lux – Rozdział 43 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz