Post Tenebras, Lux – Rozdział 28

„Wszyscy ludzie są zagadkami, aż w końcu w jakimś słowie lub akcie znajdujemy klucz do mężczyzny, do kobiety i wtedy od razu wszystkie ich przeszłe słowa i czyny stają się jasne, zrozumiałe”.

Emerson.


 

Gdy misja została zakończona, Hermiona udała się do gabinetu Dyrektorki, zostawiając za sobą usatysfakcjonowanego i rozleniwionego Ślizgona, który był w znacznie lepszym nastroju i najwyraźniej bardziej przekonany o własnej atrakcyjności. Byłoby miło zostać tam z nim i dalej udowadniać mu jego wartość, ale doszła do wniosku, że ​​naprawdę powinna dowiedzieć się czego chciała Minerwa, choćby po to, by nie dopuścić do dalszych tego typu wizyt. Poza tym mogło się okazać, że to faktycznie było coś ważnego.

Zapukała do drzwi, weszła do środka i uśmiechnęła się do swojej szefowej, która siedziała za biurkiem i pracowała.

– Dzień dobry, Minerwo. Severus powiedział mi, że mnie szukałaś – stłumiony śmiech z jednego z portretów sprawił, że zdusiła własny, a Dyrektorka zmrużyła oczy.

– Ten człowiek mnie kiedyś wykończy. Powiedział ci coś jeszcze?

— Nie — odparła niewinnie Hermiona. – Ale nie wyglądał na szczęśliwego. Co się stało?

Kilka portretów otwarcie chichotało. Mogła zidentyfikować Dilys i ku jej zaskoczeniu także Fineasa. Albus przysunął się do portretu za głową Minerwy i mrugnął do niej z lekkim rozbawieniem; widocznie wszyscy wiedzieli, co się stało.

– On nigdy nie jest szczęśliwy – stwierdziła lekceważąco Minerwa. – W każdym razie nie szukałam cię, żeby porozmawiać o Snape’ie. Usiądź, Hermiono. Herbata?

Ledwie opierając się pokusie dalszego dokuczania swojej szefowej Hermiona zgodziła się i usiadła, zastanawiając się, czy naprawdę spędza zbyt dużo czasu z Severusem. Nieważne. Popijając herbatę spojrzała wyczekująco na Dyrektorkę, zastanawiając się, co było tak ważne, że zaryzykowała wizytę u Mistrza Eliksirów w jego kwaterach w sobotni poranek.

– Odkąd rozmawiałam z tobą i Severusem w styczniu, dużo o tym myślałam – zaczęła Minerwa, uśmiechając się do niej. – Przeprowadziłam wiele rozmów z Radą Nadzorczą i miałam dużo papierkowej roboty, ale jeśli się zgodzisz, we wrześniu przyszłego roku pierwszoroczni będą mieli Mugoloznawstwo jako przedmiot podstawowy. To jest tylko próba, a nie trwała zmiana – zastrzegła, a Hermiona z niecierpliwością pochyliła się do przodu. – Nie ma możliwości, żeby wprowadzić zmiany w programie dla tego roku bez skomplikowania dotychczasowego planu lekcji, ale jesteśmy gotowi spróbować z przyszłorocznymi, aby sprawdzić, czy zadziała.

Hermiona uśmiechała się od ucha do ucha.

– Minerwo, to jest fantastyczne! – do głowy przyszła jej inna myśl i spytała. – A co z sugestiami Severusa dotyczącymi Historii Magii?

Dyrektorka znów się skrzywiła.

– Niech go szlag, ale miał kilka dobrych pomysłów, chociaż nie znoszę tego przyznawać. Pracuję nad tym. Prawdopodobnie minie rok lub dwa, zanim będzie można to zmienić, ale zmiany w twoich zajęciach było łatwiej ułożyć. Rozumiem, że chcesz spróbować?

– Absolutnie! – zgodziła się żarliwie.

Jej była Opiekunka Domu uśmiechnęła się do niej ciepło.

– Hermiono, moja droga, jesteś jedynym członkiem personelu, przeszłym, obecnym lub przyszłym, który może być tak uradowany perspektywą dodatkowej pracy.

Hermiona odpowiedziała podobnym uśmiechem.

– Dziś rano powiedziano mi, że jestem zupełnie szalona — zgodziła się łagodnie. — Co prawda z innego powodu, ale zasada nadal obowiązuje.

– Rozumiem, że byłaś dziś rano z pewnym tajemniczym czarodziejem? Podejrzewałam to, kiedy nie mogłam cię znaleźć. Na pewno nie żałuję ci czasu kochanie, ale w przyszłości informuj mnie, kiedy opuszczasz teren. I pamiętaj, że jeśli będziesz więcej uczyć, będziesz miała mniej czasu na wymykanie się.

Starając się wyglądać na skruszoną Hermiona skinęła głową. Kusiło ją, żeby powiedzieć, że właściwie wcale nie opuściła terenu, ale pomyślała, że jak na jeden dzień Minerwa miała już wystarczająco dużo niespodzianek związanych z Severusem.

Portret Dilys rozkaszlał się niezbyt przekonująco, co było dość oczywiste, ponieważ obrazy nie musiały kaszleć, a Albus próbował ukryć uśmiech za dłonią. Portrety dokładnie wiedziały, gdzie była. Nawet Fineas na swój sposób wyglądał na lekko rozbawionego.

– Jak się mają sprawy z twoim mężczyzną? – zapytała teraz Minerwa, a jej oczy lekko zabłysły. Wiesz, że stare kobiety lubią poplotkować, więc zdradź trochę szczegółów.

Powstrzymując parsknięcie (przestań naśladować Albusa, to niepokojące) potrząsnęła głową, nie próbując nawet powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy.

– Właściwie wspaniale.

– Wiesz, prędzej czy później będziesz musiała ujawnić jego tożsamość.

– Wiem – odpowiedziała, wciąż się uśmiechając. – Ale w tej chwili wybieram „później”. Naprawdę ci w końcu powiem, obiecuję. Najlepiej dopiero po przejściu Minerwy na emeryturę.

– Będę cię trzymać za słowo, moja droga. Jesteś zadowolona z tej wiadomości?

– Bardziej niż możesz sobie wyobrazić, Minerwo. Dziękuję.

– Mam nadzieję, że to zadziała. Omówimy szczegóły bliżej początku nowego semestru. W tej chwili wyobrażam sobie, że chcesz świętować?

– Cóż, tak – przyznała, znów się uśmiechając.

Minerwa potrząsnęła głową.

– Och, jak to dobrze jest być młodą… Idź. Mam nadzieję, że w poniedziałek rano będziesz z powrotem?

— Oczywiście — odparła z roztargnieniem Hermiona, już w połowie drogi do drzwi.

Kiedy zdyszana dotarła do kwater Severusa lochy były opustoszałe, najwyraźniej został wezwany, bo wątpiła, by cokolwiek przyziemnego wyciągnęło go z łóżka, biorąc pod uwagę stan w jakim go zostawiła. Nie mogąc wyładować swoich uczuć zadowoliła się wzięciem na ręce i przytuleniem oburzonego i wijącego się Krzywołapa, po czym przeszukała własną kolekcję muzyki i rzuciła się na laptopa Severusa – coś, czego zwykle nie wolno jej było robić.

Nie miała pojęcia, ile czasu minęło do jego powrotu bo była zbyt zajęta swoim zwycięstwem i przestała tańczyć dziko do Shani Twain dopiero wtedy, gdy zapytał od drzwi:

– Co ty u licha robisz?

Przy wesołych nutach „Any Man of Mine” praktycznie przeskoczyła przez pokój i rzuciła się w jego ramiona całując go mocno, po czym odsunęła się i zaśmiała, widząc szok na jego twarzy.

– Witaj, Severusie! Gdzie byłeś?

Wciąż się w nią wpatrując, jakby nie był do końca pewien jej zdrowia psychicznego, potrzebował dobrej chwili, by zrozumieć jej pytanie i by dojść do siebie.

– Dziś rano na schodach do sowiarni doszło do drobnej kłótni między dwoma Ślizgonami i Puchonem – odpowiedział. – Powtarzam, co ty u licha robisz?

Śmiejąc się, Hermiona pocałowała go ponownie.

– Świętujemy – oznajmiła.

Niemal wbrew woli na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

– Dosyć, irytująca niewiasto. Przestań bełkotać i wyjaśnij wszystko zanim zaaplikuję ci eliksir uspokajający – polecił. – I lepiej żebyś miała dobre usprawiedliwienie profanacji mojego laptopa muzyką country.

– Nie przyjmuję krytyki od nikogo, kto słucha mężczyzny, który nazywa siebie Alice – odparła.

– Tak się składa, że Alice Cooper jest znakomitym muzykiem. No więc? Co takiego doprowadziło cię do szaleństwa? – zapytał i dodał z przekąsem. – Tym razem.

– Minerwa powiedziała mi, że w przyszłym roku wprowadzimy Mugoloznawstwo jako przedmiot podstawowy dla nowych uczniów – powiedziała mu bez tchu i przez chwilę zastanawiała się, czy już o tym wiedział, gdy Severus nagle się uśmiechnął i ją przytulił.

– Hermiono, to wspaniale – powiedział szczerze, a ona uśmiechnęła się do niego wiedząc, że był szczęśliwy tylko dlatego, że ona była szczęśliwa i to było absolutnie cudowne.

I może była trochę oszołomiona, przyznała, ale kiedy zarzuciła mu ręce na szyję i znów go pocałowała, zareagował na tyle entuzjastycznie, że zdecydowała, że ​​jeśli on nie ma nic przeciwko, dlaczego ona miałaby mieć?

 

 

Następny weekend był weekendem w Hogsmeade i ku swojemu przerażeniu Hermiona wylosowała rolę opiekunki. Od lutego udawało jej się unikać tego obowiązku – nie chciała iść ulicą zastanawiając się, czy ktoś kogo mijała był częścią tłumu, który zaatakował Severusa, ale tym razem nie miała wyboru. Ze względu na zbliżające się egzaminy uczniowie w większości zachowywali się jak należy, więc obowiązek nie był szczególnie uciążliwy, ale szczerze mówiąc nie podobało jej się zmarnowanie soboty. Miała do zaplanowania nowy program nauczania i chciała spędzić trochę czasu z Severusem, który był zaabsorbowany projektami Eliksirów do OWUTEM-ów i był trochę poirytowany. Najwyraźniej obecna grupa uczniów na poziomie OWUTEM-ów była bez wyjątku „w najlepszym razie przeciętna i było wysoce nieprawdopodobne, by osiągnęła cokolwiek wartościowego”.

Hogsmeade straciło wiele ze swojego uroku od czasów szkolnych, pomyślała. Zajrzała oczywiście do Esów i Floresów, ale filia w Hogsmeade była mniejsza niż na Pokątnej, a ona i tak zwykle kupowała książki bezpośrednio z ich katalogu. Ale nic jej się nie podobało, a żaden inny sklep jej nie interesował. Przynajmniej pogoda była lepsza, ale tak naprawdę było nudno i miała bardziej interesujące rzeczy do roboty.

Kiedy mijała Czarodziejskie Dowcipy Weasleyów – po wojnie wykupili Zonka – przywitało ją zupełnie nieoczekiwane wołanie z górnego piętra:

– Siostrzyczka!

– George?! – zapytała z niedowierzaniem, osłaniając oczy i patrząc w górę z uśmiechem. – Nie wiedziałam, że tu jesteś! Przestraszyłeś mnie, mogłeś choć uprzedzić!

George aportował się bezpośrednio na ulicę tuż przed nią i złapał w mocny, niedźwiedzi uścisk.

– Wyskoczyło tak trochę w ostatniej chwili. Zamierzałem wpaść do zamku, żeby się z tobą zobaczyć, zanim wrócę do Londynu.

– Jakbym wierzyła twoim obietnicom, George’u Weasley – wykrztusiła trochę bez tchu. – Postaw mnie, ty błaźnie, zanim uczniowie zobaczą.

– Myślisz, że moi klienci nie mają nic innego do roboty, tylko gapienie się przez okno na swoich nauczycieli? – rzucił, udając urażonego, posłusznie ją postawił i uśmiechnął się. – Tyle czasu minęło, Siostrzyczko. Nie widziałem cię od Bożego Narodzenia. – Hermiona uśmiechnęła się do niego, nie kłócąc się już o przezwisko; wszyscy bracia Weasley ochrzcili ją „Siostrzyczką” po tym, jak zaczęła spotykać się z Ronem, a George i Bill nadal go używali. – Wejdź, pójdziemy do biura i napijemy się. A może jesteś zbyt zajęta psuciem uczniom zabawy?

– Myślę, że można ich pozostawić samym sobie na chwilę – przyznała, idąc za nim do zatłoczonego sklepu.

George poczekał, aż się usadowiła i wzięła łyk kawy i zapytał niewinnie:

– Więc jak się mają sprawy z tobą i Snape’em?

Kiedy Hermiona doszła do siebie po ataku duszenia się i wyczyściła kawę, którą wszystko opluła, spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej szczerzącego się Rudzielca.

– Więc miałem rację? – zapytał, uśmiechając się jeszcze szerzej.

– Skąd wiedziałeś? Harry albo Ginny ci powiedzieli?

– Och, to dlatego się z tobą pokłócili? Zastanawiałem się, o co chodziło. – Wzruszył ramionami. – Nie, wiedziałem od wieków. Domyśliłem się w Boże Narodzenie. To było oczywiste, że ten facet musiał był kimś, kogo wszyscy już znaliśmy, prawda? A kiedy powiedziałaś „Ślizgon”… Cóż, jedyni Ślizgoni półkrwi, jakich znam to Snape i Waldemart, przy czym ten drugi jest zdyskwalifikowany bo nie żyje. Poza tym byłby o ponad dwadzieścia lat starszy od ciebie i trochę wężowaty, nie wspominając już o tym jego fiole na tle nienawidzenia mugolaków, co nie ułatwiłoby tych spraw. Więc zostaje tylko tłustowłosy dupek.

– Och, nie zaczynaj. Ciągle mówię wszystkim, żeby przestali go tak nazywać – westchnęła. – Nie jesteś… wkurzony?

George posłał jej dziwne spojrzenie.

– Nie, dlaczego? – Zmarszczył brwi. – Co mówili moja siostrzyczka i mój drogi szwagier?

Machnęła ręką.

– To nie ma znaczenia. Ale poważnie, nie masz nic przeciwko?

– Nie.

– Dlaczego nie?

Uśmiechnął.

– Wolałabyś, żebym miał?

– Nie, oczywiście, że nie, tylko to trochę… nieoczekiwane, to wszystko.

– Siostrzyczko, każdy, kto ma oczy, widzi, że ktoś cię uszczęśliwił – powiedział jej z wyrazem twarzy, który u George’a oznaczał powagę. – Ok, to trochę dziwne, że to akurat Snape, ale jeśli sprawił, że się tak uśmiechasz, nie będę się kłócić. Oczywiście jesteś psychiczna, ale nie wyglądasz na niebezpieczną, więc… myślę, że może być.

– Dzięki – odparła Hermiona. – Nie sądziłam, że tak dobrze to przyjmiesz.

Wzruszył ramionami.

– To nie moja sprawa, prawda?

– Cóż, nie, ale wiem co wszyscy myślą o Severusie…

– Właściwie to lubiłem go, przynajmniej zanim pojawiliście się w Hogwarcie i zmieniliście go z półetatowego dupka w pełnoetatowego – zaśmiał się George. – Zawsze był paskudny, ale… nie mam pojęcia, naprawdę. Fred i ja doprowadzaliśmy go do szału…

– Nie! – Hermiona sapnęła z niedowierzaniem, uśmiechając się do niego. – Wy dwaj? Przecież byliście parą aniołków!

– Hahaha. – Wystawił jej język.  – W każdym razie na drugim roku dał nam szlaban na całą sobotę i kazał kopiować stare akta medyczne. Nie tylko z Hogwartu, ale i ze Świętego Munga, akta wypadków na Eliksirach, naprawdę makabrycznych i okropnych. Szczerze mówiąc w porze lunchu mało brakowało, byśmy się rozchorowali. Przerwał szlaban, zawołał nas do siebie i powiedział: „Eliksiry nie są bezpieczną klasą na wygłupy. Wygłup na Historii Magii to tylko wygłup. Wygłup na Eliksirach może kogoś zabić”. Potem pozwolił nam odejść.

– Brzmi jak on – zgodziła się cicho. – W każdym razie prawdziwy on, a nie warczący i mściwy drań, którego udaje.

George uśmiechnął się.

— Cóż, wiesz. W każdym razie posłuchaliśmy i przestaliśmy płatać figle na jego zajęciach. Spojrzała na niego z powątpiewaniem, a jego uśmiech poszerzył się, gdy dodał: – Przynajmniej na zajęciach praktycznych. – Wzruszył wesoło ramionami. – Był też dobrym nauczycielem. Eliksiry były jednym z niewielu SUM-ów, które zdaliśmy. Nie lubiliśmy go oczywiście, ale on też nas nie lubił. To znaczy nie lubił nikogo, zwłaszcza po tym, jak wasza wesoła grupka pojawiła się w szkole. I całkiem fajnie było patrzeć, jak wydziera się na kogoś innego. Widziałaś kiedyś, jak pogrywał sobie ze starą ropuchą Umbridge?

Hermiona uśmiechnęła się, przypominając sobie.

– O tak. Chciałabym zobaczyć więcej takich spotkań.

– Była na jednej z naszych lekcji i w końcu zapytał, czy chce zgłosić się na ochotnika, aby zostać obiektem testów na trucizny, które warzyliśmy. Fred i ja dopingowaliśmy go, kiedy wyszła i przysięgam, że prawie się uśmiechnął! Wyglądał, jakby jego twarz miała pęknąć, ale widać było cień uśmiechu. – Znowu wzruszył ramionami. – Był podwójnym szpiegiem, musiał być odważny, by coś takiego robić. Nie sądzę, żeby mógł to zrobić ktokolwiek inny.

– Ale cię skrzywdził. Twoje ucho…

Rudy uśmiechnął się.

– No tak, ale to paskudna klątwa, mogłem stracić więcej niż ucho. W każdym razie Harry pokazał mi to wspomnienie, Snape nie celował we mnie, nie? Naprawdę w porządku, Miona. – Po chwili dodał: – Chociaż nadal uważam, że jesteś szalona. Tak, Ron jest palantem, ale jest ładnym palantem. Oczywiście nie tak ładnym jak ja…

– Oczywiście – zgodziła się. – W każdym razie Severus wygląda teraz zupełnie inaczej, jest o wiele przystojniejszy niż kiedyś.

– Musi być. Przecież nie mógł zbrzydnąć.

– Och, zamknij się. – Po chwili uśmiechnęła się. – Mam jego zdjęcie w telefonie. Nadal pamiętasz, jak korzystać z telefonu komórkowego?

– Nie bardzo – przyznał, uśmiechając się do niej. – Żaden z moich kumpli go nie ma. No to zobaczmy, jak wygląda teraz stary Snape.

– To nie jest jakaś super jakość – zastrzegła, włączając telefon i szybko przechodząc przez menu do galerii zdjęć. – I musisz zignorować grymas, nie lubi, gdy robi mu się zdjęcie. – Wyciągnęła ku niemu telefon.

— Kurczę — powiedział George, najwyraźniej pod wrażeniem. – Masz rację, zdecydowanie wygląda inaczej. – Udał, że przyjrzał się badawczo zdjęciu. – Wiesz, jak się zmruży oczy, może uchodzić nawet za człowieka.

– Bardzo śmieszne.

– Więc Harry i Ginny doznali szoku, kiedy im powiedziałaś?

– Nie było tak źle, ale trochę się pożarliśmy. Ale następnego dnia przeprosili i powiedzieli, że nie powinni mówić tego, co powiedzieli.

– Na przykład?

– Och, to co zwykle: Snape jest zły, Hermiono, on jest Śmierciożercą, Hermiono, jest mordercą, Hermiono. Pierwsze to głupota, resztę już znałam. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. – I gdy Harry zasugerował, że to musi być spóźniona reakcja na Rona, niemal go przeklęłam.

George zaczął się śmiać.

– My, Weasleyowie, jesteśmy niesamowici, wiem, ale nie sądzę, żeby komukolwiek zabrało osiem lat, żeby przeboleć jednego z nas, zwłaszcza Ronusia.

– Właśnie to mu powiedziałam. No dobrze, w trochę łagodniejszej formie. W każdym razie już się uspokoiłam.

– Oprócz mamy, może Harry’ego i samego Rona nie sądzę, żeby ktokolwiek spodziewał się, że będziecie na stałe – powiedział jej George. – Jesteś zupełnie inna, Miona. Jesteś miliard razy mądrzejsza od niego i zawsze chciałaś szturmem podbić świat. Ron chce mieć cały klan, jak mama, kogoś, kto zostanie w domu i będzie wychowywać dzieci i co wieczór będzie podawał kolację do stołu i mówił mu, że jest genialny. Domyślam się, że Snape tego nie potrzebuje.

Oboje zaczęli się śmiać wyobrażając sobie Severusa, który miałby podobne potrzeby co Ron.

– Nie, na pewno nie – zgodziła się Hermiona.- Cieszę się, że pozwala mi robić to, co chcę, co więcej, jest zainteresowany… – Szybko przedstawiła proponowane zmiany w programie nauczania Hogwartu.

– Wiesz, to brzmi naprawdę świetnie.  Ok, tak świetnie, jak świetna może być perspektywa dodatkowych lekcji. – uśmiechnął się George. – Może nawet uczniowie nie będą używać Bombonierek Lesera, żeby wymigać się od chodzenia na zajęcia.

– Teraz powinieneś być miły i wyjaśnić, jak uczniowie przemycają twoje produkty do zamku, skoro obowiązuje całkowity zakaz na wszystko z twojego sklepu.

– To tajemnica handlowa, Siostrzyczko. Mogę ci powiedzieć, ale…

– Ale wtedy musiałbyś mnie przekląć. Tak, wiem. –  Przewróciła oczami, uśmiechając się. – Pracujesz nad czymś nowym?

– Nie wiem. Myślałem, żeby zacząć sprzedawać podstawowe produkty lecznicze, bo uczniowie niekoniecznie chcą chodzić do pielęgniarki. Mógłbym zacząć od rozszerzenia naszych metod leczenia trądziku.

– Och, skoro mowa o produktach leczniczych, to mi przypomina, że Severus pracuje nad maścią do leczenia starych blizn, zwłaszcza tych spowodowanych klątwami lub ranami od magicznych stworzeń. Jak myślisz, Bill byłby zainteresowany wypróbowaniem ich?

George pokiwał energicznie głową.

– Tak, gdyby to zadziałało, byłby zachwycony! Wiem, że niektóre większe blizny zesztywniały i trudno mu się uśmiechnąć. Snape by się zgodził?

— Właściwie to on zasugerował — wyjaśniła Hermiona, uśmiechając się na widok zaskoczenia na twarzy przyjaciela. – Widzisz, on naprawdę nie jest tym draniem, którego wszyscy pamiętamy.

– W porządku. Gdyby to pomogło Billowi, byłoby wspaniale. W każdym razie, kto jeszcze wie o tobie i Snape’ie? Nie chcę zdradzać tajemnicy.

– Luna wiedziała prawie od początku. Potem ty zgadłeś w Boże Narodzenie, Neville rozpracował to … miesiąc lub dwa później, powiedziałam o tym rodzicom, a kilka tygodni temu Harry’emu i Ginny. Na razie tyle. Teraz chcę powiedzieć twoim rodzicom.

– Powodzenia. Daj mi znać, kiedy to zrobisz, żebym wiedział, kiedy nie wracać do domu.

– Myślisz, że będzie aż tak źle?

George uczynił niezdecydowany gest ręką.

– Może być źle i dobrze. Wiem, że mamę strasznie interesuje, kim jest ten mężczyzna, z którym tak dobrze ci się układa, ale jest też bardzo opiekuńcza wobec ciebie, nawet jeśli miałaś zły gust i nie poślubiłaś jej najmłodszego chłopca. Tata też się o ciebie martwi, ale nie aż tak bardzo. Nie sądzę, żeby miał coś przeciwko, tak długo jak będziesz szczęśliwa, ale zgodzi się na to, co uzna mama.

– Wiem, ale tak naprawdę nie sądzę, żeby było aż tak źle – stwierdziła z namysłem. – To znaczy oni znają Severusa od dawna, musieli go widywać podczas pierwszej wojny, kiedy po raz pierwszy zmienił stronę. Twoja mama miała wtedy tylko kilkoro dzieci, które ją rozpraszały, a nie całą armię i wiem, że w Norze odbyło się kilka spotkań Zakonu. Severus napomknął, że próbowała zaniańczyć go na śmierć.

George uśmiechnął się.

– Pewnie wyglądał, jakby był niedożywiony, to zawsze wyzwala instynkty opiekuńcze u mamy. Słuszna uwaga. Ale jest też moje ucho i to co się stało z Ginny, kiedy Snape był Dyrektorem szkoły.

Skrzywiła się.

– Wiem, ale jeśli nie masz nic przeciwko uchu, to twoja mama też nie powinna. A co się stało z Ginny… Nie jesteś głupi, George. Mogło być o wiele gorzej. Ginny miała szesnaście lat, była ładna, była zdrajczynią krwi i była związana z Harry’m. Jak myślisz, co zrobiłby jej każdy inny Śmierciożerca?

– Staram się o tym nie myśleć – powiedział cicho. – Ale tak, przyszło mi to do głowy. Fred i ja próbowaliśmy nakłonić ją, by odeszła i ukryła się z resztą z nas, ale nie chciała.

– Dokładnie. To nie znaczy, że było w porządku, nawet odrobinę, ale Severus chronił ją tak bardzo, jak mógł. I wciąż ma z tego powodu koszmary.

– Przypuszczam, że masz rację. Nie wiem, czy mama i tata odbiorą to w ten sposób, ale jeśli uda ci się zrobić coś, żeby wysłuchali cię do końca, może być w porządku. A jeśli Snape będzie mógł pomóc Billowi, to zdobędzie dużo punktów.

— W zasadzie to nie musi ich zdobywać — rzuciła Hermiona, po czym spojrzała na George’a. – Wiesz, uratował życie twojemu tacie.

George wytrzeszczył oczy.

– Kiedy?

– Po tym, jak został zaatakowany przez Nagini w Ministerstwie. To Severus zrobił antidotum. Uzdrowiciele ze Świętego Munga utrzymali go przy życiu i powstrzymali krwawienie, ale zatrucie trucizną zostało wyleczone przez Severusa.

– Nie miałem pojęcia! Nikt nic o tym nie mówił.

– Nie jestem pewna, czy jest wiele osób, które wiedziały. Dowiedziałam się około rok temu i tylko dlatego, że Severus wspomniał o tym, kiedy wyjaśniał, jak on sam przeżył. To właśnie to, co odkrył przy leczeniu Artura pomogło mu stworzyć sposób na zbudowanie tolerancji na truciznę Nagini.

– Wiedział, że to wąż go zabije? – zapytał sceptycznie George.

– Nie, ale jest paranoikiem nawet jak na standardy Slytherinu. Był przygotowany dosłownie na wszystko, co mu przyszło do głowy.

– Rozumiem, gdybym robił to co on, też byłbym paranoikiem. Spodziewam się, że przy nim Moody był daleko z tyłu.

– Zdecydowanie – zgodziła się z uśmiechem. – W każdym razie tak wyjaśnię to twoim rodzicom.

– Mogę powiedzieć Billowi i Charliemu, jeśli chcesz. Oraz Durnemu Farciarzowi Percy’emu. Domyślam się, że chcesz powiedzieć Ronowi sama?

– Cóż, szczerze, wolałbym mu w ogóle nie mówić, ale tak. Jednak jeszcze nie teraz. Chcę najpierw wiedzieć, jak wszyscy inni to przyjmują …

– Nie martw się, zbierzemy się i pomożemy go przytrzymać wystarczająco długo, by wszystkiego wysłuchał. Co… kiedy powiesz mamie i tacie?

– Nie wiem. Chciałabym to zrobić niedługo, ale w tym semestrze jestem zajęta, a w lecie mam nadzieję odwiedzić moich rodziców.

– To genialne. W każdym razie dobrze byłoby, gdyby wszyscy wiedzieli…, powiedzmy, przed twoimi urodzinami.

– Co planujesz, George?

– Myślę, że może powinnaś zabrać ze sobą Snape’a na Boże Narodzenie. To będzie dla niego rodzaj chrztu bojowego, ze wszystkimi wokół. To da każdemu szansę na ponowne spotkanie z nim i będzie lepiej, jak będzie wielu ludzi, a nie jedna, dwie osoby. Jeśli widzisz, co mam na myśli. Poza tym będziemy wszyscy w pogotowiu, aby powstrzymać Rona od… cóż, bycia Ronem.

– Hmm.

George spojrzał na nią.

– Ok, to nie jest najbardziej entuzjastyczna mina, jaką kiedykolwiek widziałem. Miona.

– Co? Nie, przepraszam. Po prostu staram się to przemyśleć. Ja bym chciała, ale…

– On nie?

– Na pewno nie. On… by tego nie cierpiał. Ale szczerze mówiąc, będzie musiał spotkać się z wami wszystkimi jeszcze raz. Nie zamierzam spędzić reszty życia trzymając z daleka od niego moich przyjaciół. I masz rację, tyle się będzie działo, że nie będzie tak bardzo w centrum uwagi. Szczerze mówiąc, obojętnie kiedy byśmy tego nie zrobili, nie będzie tego lubił.

– Nie jesteśmy aż tacy źli, wiesz?

– Och, nie wiem. Cała rodzina to dość przerażający widok – Hermiona zadumała się, przypominając sobie, jak Severus powiedział jej, że duże rodzinne spotkania sprawiały, że czuł się bardzo niekomfortowo. – Ale myślę, to nie ma nic wspólnego z wami. Co na pewno sprawi mu problem to ponowne spotkanie Harry’ego. Nie wiem, ile Harry ci powiedział…

Mogła zrozumieć, że pod koniec bitwy George nie był w stanie, by wyłapywać niuanse ich rozmowy, bo myślał o śmierci bliźniaka, więc nie była pewna, czy wiedział o Lily, czy nie.

George przybrał niemal poważny wyraz twarzy.

– Nie wszystko, co mi pasuje. Jak powiedziałem, to nie moja sprawa. Wiem, że był jakiś wielki sekret, z powodu którego Snape czuł się zobowiązany do ochrony Harry’ego, że to było coś bardzo osobistego i wiem, że śmierć Snape’a bardzo wstrząsnęła Harry’m. Mam kilka pomysłów, ale nie będę o nich mówić.

– Dzięki, George. Nie mam nic przeciwko, żebyś wiedział, ale to nie jest mój sekret i nie mogę go zdradzać.

Rudowłosy usiadł z powrotem na krześle i zauważył beztrosko:

– Stary Snape nie nienawidzi Gryfonów tak bardzo jak udaje, prawda? Przynajmniej nie kobiety.

– Wiesz, jest w tobie coś zaskakującego. Nie wyglądasz na mądrego – rzuciła Hermiona. Uwaga George’a nie mogła być tylko szczęśliwym trafem, wyglądało na to, że już wiedział.

– Jestem tak cholernie przystojny, że po prostu nie ma już miejsca na nic innego – odpowiedział z uśmiechem. – Myślisz, że gdybyś go o to poprosiła, zgodziłby się na Boże Narodzenie?

– Dlaczego sądzisz, że mogę go przekonać do zrobienia czegokolwiek?

– Zmusiłaś Rona do zdania prawie wszystkich egzaminów. Jestem pewien, że mogłabyś namówić słońce by wzeszło w środku nocy. Więc jak, Snape zrobiłby to, gdybyś go poprosiła?

Podgrzawszy zimną już kawę Hermiona popijała ją i zastanawiała nad pytaniem. Przez większość czasu Severus pozwalał jej decydować i stawiać na swoim, ale nigdy nie naciskała na niego w naprawdę ważnych kwestiach i wiedziała, że w którymś momencie powie stop. A ona nie chciała, by stało się to w najbliższym czasie.

– Naprawdę nie wiem – powiedziała w końcu. – Może tak, a może nie.

– W porządku… zmieńmy trochę plan. Drugi dzień świąt. Trochę mniejsze spotkanie. Żadnych dzieci, nie sądzę żeby Snape lubił małe dzieci, zwłaszcza te, które mają coś wspólnego z Harry’m, obojętnie czy z nazwiska czy z rysów twarzy i prawdopodobnie będzie kilka awantur, więc i tak nie powinno ich tam być. Tylko my Weasleyowie, plus Harry i Fleur, żadnych dziewczyn oraz ty i Snape. Przyjdziecie na lunch i zostaniecie tak długo, jak on będzie mógł to znieść czy zanim szlag trafi miłą świąteczną atmosferę i ktoś wyląduje krwawiąc na podłodze.

– Brzmi lepiej. Może uda mi się go przekonać. Ale muszę spróbować namówić go na spotkanie z moimi rodzicami w lecie, co będzie trochę trudne. A jeśli oni… a w zasadzie jeśli twoja mama wpadnie w szał jak o nas usłyszy, to po sprawie.

– Prawda. No cóż, mamy coś w rodzaju planu i zostało jeszcze siedem miesięcy. Będziemy się tym martwić w miarę upływu czasu.

– Dzięki, George. Wspaniale jest znaleźć kogoś, kto się ze mną nie kłóci. Ani razu nie pytałeś mnie, czy jestem pewna co do niego.

Uśmiechnął się w odpowiedzi.

– Siostrzyczko, znam cię od jedenastego roku życia. Nigdy nie zrobiłaś nic jeśli nie byłaś pewna. A sposób, w jaki od miesięcy mówisz o tym swoim czarodzieju … to całkiem oczywiste, naprawdę. Snape jest równie mądry jak ty i prawdopodobnie nie zachowuje się wobec ciebie jak totalny dupek, pomógł ci znaleźć rodziców, pomaga ci zdobyć pracę, o której zawsze marzyłaś. Naprawdę nie widzę powodów do kłótni.

Wstając, podeszła do niego i pochyliła się, by go uściskać, a on po raz pierwszy odwzajemnił to bez złośliwego komentarza.

– Dziękuję, George –  powiedziała, odsuwając się. – W każdym razie dość o mnie, co u ciebie? Biznes najwyraźniej dobrze się kręci. Jak tam Angelina? Oświadczyłeś się znów? To chyba czas na kolejną próbę?

– Nie, jeszcze nie. Pomyślałem, że tym razem może najpierw przyjrzę się pierścionkom.

– Mówisz, że się przyjrzysz, nie że kupisz.

– Zawsze mogę jej pokazać zdjęcie.

– Nie wiem, jak ona z tobą wytrzymuje.

– Ponieważ jestem niesamowity, dlatego. – Uśmiechnął się. – I fakt, że nie mówi „tak” doprowadza mamę do szaleństwa, a to jest zabawne. W końcu się do tego zabierzemy. A co z tobą i Snape’em, masz jakieś plany?

– Boże, nie. Możesz sobie wyobrazić nagłówki w Proroku? Żadne z nas tego nie chce. Nie jest warte zachodu. To brzmi naprawdę okropnie z mojej strony, prawda?

– Trochę tak – przyznał wesoło – ale wiem co miałaś na myśli. Prorok naprawdę cię nienawidzi, Miona, a Snape prawdopodobnie ma już dość tego, że wszyscy grzebią w jego życiu. Chociaż chciałbym zobaczyć niektóre z nagłówków, które mogliby wymyślić…

– Nie chciałabym – zaoponowała stanowczo Hermiona. – W każdym razie lepiej już pójdę. Napiszesz do Billa, Charliego i Percy’ego?

– Jasne. Napiszę i dam znać, co powiedzieli. I powiem też Billowi o bliznach.

– Jeszcze raz dziękuję, George.

 

Hermiona wróciła w zamyśleniu do zamku i wchodząc do kwater Severusa oznajmiła na cały głos:

– Miałam bardzo dobry dzień.

Śpiący na sofie Krzywołap zignorował ją. Severus siedział przy biurku, patrząc na zwój pergaminu przed sobą z takim grymasem, jakby próbował go podpalić mocą swojego spojrzenia.

– Masz szczęście. Ja nie. – Warknął, nie podnosząc wzroku i dodał: – Pilnowałaś dziećmi. Jak to mógł być bardzo dobry dzień?

– Spotkałam George’a Weasleya i rozmawialiśmy całe popołudnie.

– Jak miło.

– A potem poszliśmy do lasu, by kontynuować nasz gorący romans.

– Nie gadaj głupot.

– Mógłbyś przynajmniej udawać, że jesteś trochę zazdrosny.

– Gdyby było choć najmniejsze ryzyko, że ​​mówisz poważnie, nikt nigdy nie znalazłby jego ciała. Ani twojego.

To prawdopodobnie nie był żart, pomyślała; Severus zawsze traktował lojalność bardzo poważnie. Gdyby kiedykolwiek była mu niewierna, prawdopodobnie by ją zabił. A potem siebie. Dobrze, że nie planuję go zdradzać. W tych okolicznościach nie miała absolutnie żadnych problemów z monogamią.

– Naprawdę jesteś w cudownym nastroju dzisiejszego popołudnia. – Przeszła przez pokój, by stanąć za nim, kładąc lekko ręce na jego zgarbionych ramionach i patrząc na biurko. – Co robisz?

– Próbuję znaleźć odpowiednie słowa, aby poinformować uczniów siódmych klas, że ​​nie pozwolę im warzyć ani nielegalnych trucizn, ani nielegalnych mikstur miłosnych w ramach ich projektu. – Westchnął z irytacją i potrząsnął głową. – Powinienem ich ukarać i mieć to za sobą. Podejrzewam, że zrobili jakiś zakład, bo żaden z nich nie jest na tyle głupi, by poważnie myśleć, że zgodzę się na którąkolwiek z tych propozycji.

Hermiona ze współczuciem skinęła głową i zaczęła delikatnie wbijać palce w jego ramiona.

– Bez wątpienia wymyślisz dla nich odpowiednio straszną i makabryczną karę, ale w tej chwili chcę porozmawiać o moim cudownym dniu, a nie słuchać, jak narzekasz.

Gdy jej palce znalazły napięte mięśnie Severus westchnął głęboko.

– Boże uchowaj, za chwilę przerwę twoje bredzenie. Ale póki co, kontynuuj.

Tłumiąc uśmiech, kontynuowała masowanie jego ramion.

– Jak powiedziałam, spędziłam popołudnie na rozmowie z George’em. Wie już o nas obojgu, wiesz? Jest jedynym, który rozpracował to, co mówiłam na Boże Narodzenie i zdał sobie sprawę, że zna tylko dwóch półkrwi Ślizgonów, którzy byli o wiele starsi, a według jego słów, jeden z nich został „zdyskwalifikowany z powodu śmierci”, między innymi. I było cudownie siedzieć i rozmawiać z kimś, kto mnie nie osądzał ani nie próbował przekonać, że jesteś zły i prawdopodobnie zamordujesz mnie we śnie.

– Jak tak dalej pójdzie mogą mieć rację – mruknął, po czym wydał niski, gardłowy dźwięk, zbliżony do jęku, gdy jej kciuki wbiły się w bolące miejsce.

– W każdym razie – kontynuowała, jakby nic nie powiedział – odbyliśmy długą rozmowę i pomógł mi opracować kampanię, aby przekonać innych Weasleyów. Porozmawia z większością swoich braci i wiem, co powiedzieć Molly i Arturowi, kiedy się do tego zabiorę, a Ron może poczekać, aż wokół będzie mnóstwo ludzi, którzy go przytrzymają.

– Twoje szaleństwo postępuje w alarmującym tempie – poinformował ją Severus, wyginając nieco plecy, gdy kolejne napięte mięśnie rozluźniły się pod jej palcami. – Powinienem cię odizolować.

– Powinnam była zostać odizolowana dawno temu. Zobacz, z kim mieszkam.

– Krzywołap nie jest taki zły… – Urwał, gdy jej dłonie zacisnęły się ostrzegawczo, a Hermiona poczuła, że ​​się napina. – Nie rób tego.

– Przepraszam. – Rozluźniając uścisk, ostrożnie odsunęła ręce trochę dalej od jego szyi, głaszcząc ramiona w ramach przeprosin. Ugniatając jego napięte mięśnie poczuła, że ​​znów się rozluźnił i uśmiechnęła się pochylając, by pocałować go w czubek głowy. – Więc opowiedz mi o swoim strasznym dniu.

– Jest niewiele do powiedzenia. Utknąłem w środku przez cały dzień, walcząc ze stertami papierkowej roboty, a kulminacją był nieudany dowcip siódmoklasistów, którzy w najlepszym wypadku​ stracą wiele punktów Domów, a w gorszym skończy się tym, że ich organy zostaną przerobione na składniki eliksirów. – Gwałtownie wciągnął powietrze i powoli je wypuścił, poruszając ramionami. – A teraz atakuje mnie jakaś szalona wiedźma.

— Aby użyć ulubionego argumentu, profesorze — wyszeptała mu do ucha — zbytnio nie protestujesz.

– Czy to wyzwanie? – spytał jedwabiście, odsuwając jej ręce i odwracając się, by na nią spojrzeć.

Tracąc cierpliwość, uśmiechnęła się do niego.

– Zamknij się i pocałuj mnie, ty głupolu. – W jego ciemnych oczach błysnęły iskierki rozbawienia, gdy wstał ruszając ramionami, po czym przyciągnął ją do siebie jak chciała. Hermiona przez chwilę całowała go namiętnie, po czym odsunęła się i uśmiechnęła.

– Wierzę, że właśnie udało mi się wyrwać z morderczego nastroju budzącego postrach profesora Snape’a. Dzięki tej umiejętności mogłabym zbić fortunę.

– Hermiono.

– Tak? Jest coś, czego byś chciał?

– Siedź cicho.

– No, to po prostu niegrzeczne. Wiesz, nie masz potrzeby mówić do mnie w ten sposób. Dobre maniery nic nie kosztują i tak dalej.

Severus posłał jej zirytowane spojrzenie, zanim wyraz jego twarzy zmienił się w grymas i posłał jej podejrzliwe spojrzenie.

– Hermiono, spędziłaś popołudnie z panem Weasleyem. Jadłaś lub piłaś to, co ci dał?

Zdziwiona spojrzała na niego.

– Tak, piliśmy kawę, ale… Och. – Nagle zdała sobie sprawę, że przez ostatni kwadrans bełkotała jak wariatka. – Zabiję go. Powoli i boleśnie. Może mógłbyś mi dać kilka wskazówek? – Złapała się gwałtownie za usta, wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze. – Proszę – powiedziała powoli, koncentrując się na każdym słowie, aby upewnić się, że nie powie nic więcej – powiedz mi, że masz na to antidotum.

– Nie wiem, co ci dał. To nie jest zwykły Wywar z Blekotu. – Spojrzała na niego; miał neutralny wyraz twarzy, jak zawsze, ale widziała, że ​​próbował powstrzymać śmiech. – Ale zrobię co tylko mogę, by to odwrócić, już choćby tylko ze względu na moje zdrowie psychiczne i bębenki.

Cokolwiek podał jej George, jego efekty z upływem czasu znacznie się nasiliły. Severus przestał uważać to za zabawne, podejrzewała, że lada chwila rzuci na nią tak silne Silencio jak to tylko możliwe, albo po prostu ją spetryfikuje. Zanim w końcu udało mu się odwrócić efekty, Hermiona prawie płakała, gardło ją bolało, a on był wściekły, na szczęście nie na nią.

Popijając z żałosną miną szklankę wody obserwowała, jak cierpliwie przygotowuje wyjca, w którym poinformował George’a swoim najbardziej lodowatym i najniebezpieczniejszym tonem Profesora-Snape’a-Śmierciożercy-Który-Miał-Bardzo-Zły-Dzień, że jeśli kiedykolwiek spróbuje eksperymentalnego eliksiru na Hermionie, nie będąc pewnym wszystkich możliwych skutków i czasu ich trwania, następna utracona część ciała nie będzie przypadkiem i nie będzie to nic tak niewinnego jak ucho, więc jeśli kiedykolwiek chce dać swojej matce wnuki, ma odpowiedzieć natychmiast i wyjaśnić, co dał Hermionie.

Kiedy wrócił z sowiarni, była nieszczęśliwa, miała lekkie mdłości i nie była z tego powodu zadowolona.

– To był naprawdę piękny dzień, zanim to się stało – powiedziała ochryple.

– Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej – stwierdził, obserwując ją z zaniepokojoną miną. – Myślę, że czeka cię ciężka noc. Wygląda na to, że zareagowałeś na jeden ze składników tego, co ten idiota ci dał.

– Skąd wiesz?

– Bo twoja twarz jest obecnie bledsza od mojej.

Spojrzała na niego; sądząc po wyrazie jego twarzy, choć próbował z tego żartować, był zmartwiony, a gdzieś w jego oczach można było dojrzeć kotłującą się w nim wściekłość, do jakiej tylko on był zdolny.

– Czy możesz… –  Nienawidziła tego, jak żałośnie brzmiał nagle jej głos.

– Przykro mi, Hermiono. Dopóki nie dowiem się co to spowodowało, nie ośmielę się dać ci nic więcej. Będziesz musiała wytrzymać, aż Weasley odpowie.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, mdłości wzmogły się, a gdy poczuła kropelki potu na czole, pobiegła do łazienki. Zanosiło się na jednym z najgorszych wieczorów w jej życiu.

 

Noc była jednym pasmem koszmaru. Kiedy nie chorowała, zwijała się w kłębek obok toalety, opierając się o ścianę i starając nie jęczeć. Niejasno zdawała sobie sprawę z obecności Severusa, rzucającego zaklęcia w razie potrzeby lub po prostu pilnującego jej, ale to wszystko wydawało się odległe. W pewnym momencie usłyszała zmartwione miauknięcie Krzywołapa, ale kot nie podszedł zbyt blisko.

Gdy ponownie na krótko odzyskała świadomość, ujrzała Severusa przygotowującego się do wysłania wiadomości przez Patronusa; srebrny lis przykucnął przed nim, a on krzyknął:

– Więc wierz mi Weasley, jeśli nie dostanę od ciebie sowy w ciągu pół godziny lub mniej, mówiącej mi wszystko, co było w twoim eliksirze, to sam cię dopadnę, a kiedy cię znajdę, będziesz żałować, że się urodziłeś! – Herminie przyszło do głowy, że od dawna nie słyszała go tak wściekłego.

Kiedy znów doszła do siebie, siedział obok niej, obejmując ją ramionami i mrucząc cicho w melodyjnym języku, którego nie rozpoznawała.

— Severusie… — wyszeptała.

– Hermiono? – Odsunął się na tyle, by na nią spojrzeć, odgarniając zabłąkany lok z twarzy; związał jej włosy z tyłu, ale zawsze trafił się jeden lub dwa zabłąkane kosmyki. – Jak się czujesz?

– Upiornie. – Oparła bolącą głowę na jego ramieniu. – Czy George się odezwał?

Warknął coś niezrozumiale, zanim odpowiedział.

– Tak. Jest zdenerwowany i twierdzi, że nie było to nic eksperymentalnego, że był to jeden z jego istniejących produktów, który nigdy wcześniej nie powodował żadnych problemów, połączenie Napoju Wibrującego i Mikstury Rozweselającej i że żaden z jego składników nie został zmieniony. Dostarczył mi listę i jeśli jest dokładna, nie widzę nic niepokojącego. Wygląda na to, że jesteś uczulona lub miałaś po prostu pecha.

– Tak się czujesz, gdy pijesz Szkiele-Wzro? – zapytała go niepewnie.

– Mniej więcej – odpowiedział. – Stąd moje przekonanie, że to jakaś reakcja alergiczna.

– Och. W takim razie przestanę cię namawiać, żebyś wyleczył nogę.

– Dzięki Niebiosem za to miłosierdzie. – Jego słowa najwyraźniej nie miały być złośliwe, ale próba sprawiła, że ​​uśmiechnęła się lekko i wtuliła twarz w jego szyję. – Chodź – powiedział jej delikatnie. – Myślę, że najgorsze już minęło. Teraz musisz to odespać.

Pomógł jej wstać i podtrzymał, gdy myła zęby i sączyła szklankę wody, zanim wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, przytulając mocno i trzymając, aż wyczerpana zapadła w sen.

 

Kiedy Hermiona się obudziła, prawie nie odważyła się ruszyć, ale kilka chwil bezruchu ujawniło, że cokolwiek wczoraj było nie tak, wyglądało na to, że wyrzuciła to ze swojego organizmu. Czuła się bardzo zmęczona, trochę słaba i roztrzęsiona, ale poza tym całkiem w porządku. Z ulgą otworzyła oczy i przeciągnęła się ostrożnie, rozglądając wokół.

Severus leżał na brzuchu obok niej, z głową wspartą na ramionach i obserwował jej twarz.

– Dzień dobry – przywitał ją chrapliwym głosem. – Wróciłaś do żywych?

– Na razie – zgodziła się.

– Brzmisz okropnie. – Wyglądał na lekko rozbawionego.

– Dziękuję ci. – Przyglądając mu się uważniej, westchnęła. – Spałeś w ogóle?

– Oczywiście, że nie – odpowiedział, jakby nie było w tym nic dziwnego.

Jesteś beznadziejny, głupiutki i zupełnie słodki… Na ogół wolał, by dawała sobie radę sama, ale kiedy sytuacja tego wymagała, miał silną potrzebę chronienia jej, a jeśli miał nie spać całą noc czuwając nad nią, cóż, nie było sposobu, by mogła go powstrzymać.

Pokręciła głową, patrząc na niego z wyrzutem, który całkowicie zignorował i skomentowała:

– Cóż, przynajmniej jeśli pilnowałeś mnie całą noc mogę założyć, że George wciąż żyje.

– To długo nie potrwa – warknął, a gniew zapłonął w jego oczach z taką intensywnością, że ​​pożałowała, że ​​cokolwiek powiedziała.

– Ostrożnie, Severusie. Jeśli go zabijesz, ściągniesz na siebie legendarny gniew Molly Weasley. Wiadomo, że robi szalone rzeczy w obronie swoich dzieci, spytaj Bellatrix. Cóż, nie możesz i o to mi właśnie chodzi.

Po chwili prychnął i rozluźnił się.

– Najwyraźniej czujesz się lepiej.

– Po prostu cieszę się, że to niedziela. Widziałam, jak uczyłeś bardzo mało sypiając i byłeś przerażający. Bez snu lochy spłynęłyby krwią.

– Bo to lochy – zauważył logicznie.

– Słuszna uwaga. Czy to prawda, że ​​masz gdzieś tutaj swoją własną salę tortur?

Zaśmiał się szorstko.

— Niezupełnie, nie jest moja i nigdy z niej nie korzystałem. Ale to prawda, że ​​jest pomieszczenie wypełnione starymi narzędziami tortur.

– Co za urocze miejsce dla szkoły. Czyj to był pomysł?

– Umm. – Przewrócił się na bok i przyjrzał jej w zamyśleniu. – Technicznie rzecz biorąc nie powinienem ci tego mówić. Dyrektor lub Dyrektorka są wtajemniczeni w pełną i kompletną historię Hogwartu. Jak można się spodziewać, części które nie są publicznie znane są raczej nieprzyjemne i nie, nie mam na myśli skrzatów domowych – dodał kwaśno.

Otrzymał za to spojrzenie, po którym uśmiechnął się szeroko. Hermiona była pewna, że ​​nikt nigdy nie pozwoli jej zapomnieć o Stowarzyszeniu WESZ, nawet jeśli dożyje pięciuset lat. Wciąż nie miała pojęcia, jak Severus się o tym dowiedział.

– Lochy są bardziej… charakterystyczne dzięki uprzejmości byłego dyrektora, czarująco brutalnego człowieka, który prawie na pewno zamordował swojego poprzednika – kontynuował Severus. – W tamtych czasach Hogwart nie był tak… rozwinięty… jak jest teraz, inaczej by mu się to nie udało. Praktykował czarną magię, był ostro stuknięty pod wieloma względami i szukał sposobu na zapewnienie sobie wystarczającej ilości… ofiar.

– To okropne.

– W rzeczy samej. Część jego historii może być po prostu legendą, nie ma portretu, więc trudno powiedzieć, ale jest tutaj stara sala tortur, która w pewnym momencie była często używana. Są tu też inne rzeczy, łącznie z pokojem, w którym nikt nie jest w stanie przebywać dłużej niż kilka sekund. Raz udało mi się wytrzymać siedemnaście sekund, a to było wiele lat temu, przed drugą wojną.

– Co tam jest? – zapytała, zafascynowana.

– Nic, to po prostu pusta cela. Żadnych plam, wilgoci, nic, co by wskazywało, że była kiedykolwiek używana. Ale powietrze jest tam lodowato zimne, a kiedy wchodzisz… – Urwał i nieznacznie wzruszył ramionami. – Wyobraź sobie, jak wyglądałby pokój, gdyby zawierał ducha Dementora. Taki jest efekt. Słyszysz krzyki, czujesz straszne emocje.

– Naprawdę podejrzewam cię o wymyślenie tego, ale nie sądzę, żebyś to robił.

– Nie zmyślam. Jeśli chcesz, mogę ci kiedyś ten pokój pokazać.

– Może, ale nie jestem w nastroju na wycieczkę z duchami. – Usiadła i przeciągnęła się ostrożnie, patrząc na niego. – Czy mogłeś mi o tym mówić?

Znowu wzruszył ramionami.

– Nie, prawdopodobnie nie, ale teoretycznie Dyrektor może decydować, kiedy i z kim rozmawiać o takich sprawach.

– Po prostu powiedz mi, że te pokoje są zapieczętowane przed uczniami.

Severus uśmiechnął się do niej kpiąco.

– Dlaczego coś takiego miałoby być teraz konieczne? Samo zagrożenie Nietoperzem z Lochów jest aż nadto wystarczające, aby zniechęcić ciekawskich do zapuszczania się tu. Poza tym korytarz prowadzący do nich jest pod jeziorem i zwykle jest w połowie zalany. – Jego głos wciąż brzmiał szorstko, a on wyglądał na wyczerpanego.

Hermiona pokręciła głową.

– Dzisiaj skończył się czas na opowieści. Wyglądasz okropnie.

– Cóż za pochlebstwo, profesor Granger – wycedził, a ona przewróciła oczami.

— Dość. Mówię poważnie, Severusie, odpocznij trochę.

– Jeszcze nie mogę – mruknął; sama wzmianka o odpoczynku sprawiła, że się rozluźnił i wyglądał jakby już w połowie spał. – W pracowni są eliksiry dla Skrzydła Szpitalnego.

– Ja to zrobię. Obojętnie jakie by nie były, na pewno są skończone i dojrzewają, inaczej byś ich nie zostawił. Jestem w stanie zlać eliksir i zanieść go do ambulatorium bez twojego fachowego nadzoru. I przyznaj Severusie i tak miałeś wymyślić jakąś wymówkę, żeby mnie o to poprosić.

Nie zawracał sobie głowy zaprzeczaniem.

– To było przed zeszłą nocą.

– Teraz już wszystko w porządku, mniej więcej. Idź spać. Przyjdę i dołączę do ciebie, kiedy już wrócę ze Skrzydła Szpitalnego, a do jutra może znów będziemy zdolni do nauczania.

Otworzył usta, żeby się spierać, ale zgromiła go ostrym spojrzeniem, więc ustąpił z wyrazem rozbawienia

– Dobrze. Broń Boże, żebym kłócił się z tak… zdeterminowaną kobietą. Idź. A jeśli spadniesz ze schodów, nie mów mi o tym – dodał, próbując stłumić ziewnięcie.

– I dać kolejny powód, z którego mógłbyś się ze mnie naśmiewać? – zapytała, uśmiechając się do niego. – Nie jestem głupia.

Pochylając się pocałowała go lekko, zanim wyślizgnęła się z łóżka.

– Zobaczymy się później.

Była niemal pewna, że ​​zasnął zanim jeszcze wyszła z pokoju.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 27Post Tenebras, Lux – Rozdział 29 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 10 komentarzy

  1. No, no, no, Minerwa się rozkręca 😉 zamknięta w tym Hogwarcie od tylu lat, nie ma się co dziwić 😁 portrety, a szczególnie Dilys – dają czadu 😁Wróć do czytania

  2. Moja głupia wyobraźnia właśnie zrobiła mi kuku, przedstawiając mi scenę McGonagall mającą sny erotyczne z SS, w zaciszu dyrektorskich kwater – nope, nope, nope… 😁

    1. Kilka rozdziałów wcześniej Severus pełnił obowiązki Przyzwoitki w czasie weekendu w Hogsmeade, gdzie osaczył go tłum, ludzie zaczęli go przeklinać i zranili w kolano.

Dodaj komentarz