Post Tenebras, Lux – Rozdział 11

„Możesz się rozczarować, jeśli ufasz za bardzo, ale będziesz żył w mękach, jeśli nie ufasz wystarczająco”.

– Frank Cane.


 

Zimny ​​lutowy wieczór przyniósł to, czego Severus tak się obawiał. Stało się wręcz przerażająco szybko. Jedynym ostrzeżeniem był lekki ból głowy. Przechodził właśnie przez słabo oświetlony salon po równie słaby eliksir przeciwbólowy, gdy wszystko nieoczekiwanie zamazało się i pociemniało, a gwałtowny spazm bólu przeszył jego nadwyrężone kolano. Noga mu się ugięła i runął ciężko na ziemię, uderzając uszkodzonym stawem w kamienną posadzkę. Stłumione przekleństwo natychmiast przerodziło się w jęk bólu.

Kiedy ból po uderzeniu nieco osłabł, spróbował ostrożnie usiąść, ale mięśnie w lewym ramieniu zaczęły drgać i kurczyć się w przerażająco znajomy sposób, który zniweczył wszelkie próby wyprostowania się. Klnąc cicho, ocenił swój stan: prawa noga bardzo obolała, lewa ręka nie działa. Wyglądało na to, że nie będzie mógł wstać jeszcze przed dobrą chwilę.

Lepiej teraz niż w trakcie lekcji, powiedział sobie zrezygnowany, osuwając się z powrotem na podłogę, by przeczekać atak. Jak gapiłyby się bachory, gdyby nielubiany Mistrz Eliksirów upadł na ich oczach! Ale jeśli to miało się wydarzyć, z pewnością stałoby się podczas wojny. Kilkakrotnie było już bardzo blisko.

Kiedy będzie miał wystarczającą liczbę sprawnych kończyn, będzie mógł dostać się do łazienki, do tego czasu nie miał innego wyjścia jak tylko czekać.

Kolejne drżenie wstrząsnęło nim tak mocno, że aż zadzwoniły mu zęby, a on musiał zacisnął szczękę, żeby przez przypadek nie przygryźć sobie języka. Czarne plamy tańczyły w jego polu widzenia, Merlinie, tak silnego ataku nie miał od ponad roku!

Prawdopodobnie miał za swoje, pomyślał, gdy ból się nasilił. Gdyby przyłożył się do badań, mógłby już się wyleczyć. Cóż, mógł uczyć się na swoich błędach. Jutro zacznie pracę na poważnie. Może nawet pozwoli Granger pomóc, jeśli będzie tego chciała.

Następne drżenie było bardziej konwulsją i zdał sobie sprawę, że jutro to będzie leżał bardzo cicho w zaciemnionym pokoju, chyba że coś z tym szybko zrobi.

Kolejny konwulsyjny spazm wstrząsnął nim tak mocno, że uderzył boleśnie głową o kamienną podłogę, a po plecach przeleciał go dreszcz niepokoju. Tak gwałtowny atak mógł obezwładnić go nawet na tydzień, chyba że otrzyma pomoc, ale…

Kominek był za daleko, w jego pokojach nie było portretów i nie było szans, żeby w tym stanie przywołał Patronusa. To poważnie ograniczyło jego możliwości.

W rzeczywistości mógł liczyć tylko na jedno źródło pomocy, którego prawdopodobnie i tak nie było w zasięgu słuchu.

– Krzywołap… – syknął słabo, próbując podnieść głowę. Właściwie jak tak się zastanowić, to to było cholernie głupie imię dla kota.. – Ty zjedzony przez mole futrzaku… pałętasz się może znów tutaj? – Och, Merlinie, to bolało. – Krzywołap?

 

Spokój, z jakim Hermiona klęknęła przy koledze zaskoczył ją samą. Nie wiedziała, czy był przytomny, ale sądząc po skurczach, wstrząsających jego ciałem, było oczywiste, co się z nim działo.

– Severusie? – zawołała cicho. – Słyszysz mnie?

Jego powieki zadrgały. Jakaś część jej zauważyła, że jak na mężczyznę miał zaskakująco długie rzęsy, albo po prostu odcinały się mocno od jego bladej skóry. Otworzył przekrwione i lekko nieprzytomne oczy i zamrugał.

– Tak, Granger – odparł z trudem, dygocząc.

– To dobrze. Musisz mi powiedzieć, co mam ci podać. Nie wiem, co zwykle robisz.

– Eliksir – wychrypiał. – Niebieski… ten, który ci dałem. Wysoka szafka. Górna półka.

Mówił niewyraźnie, ale Hermiona z ulgą stwierdziła, że wydawał się być świadomy swojego otoczenia. Nie miała ochoty leczyć go na ślepo, nie wiedząc nawet, od czego zacząć. Wyjęła butelkę i pokazała mu, a on skinął głową.

– Ile?

– Wszystko – wychrypiał.

Biorąc pod uwagę małe dawki, które jej zaordynował, wydawało się to dużo, ale nie próbowała się kłócić. Odkorkowała butelkę, wsunęła rękę pod jego ramiona, by pomóc mu podnieść głowę i przystawiła butelkę do jego ust.

Większość wypił, ale pod koniec wstrząsnął nim kolejny spazm i reszta wylała mu się na ubranie. Po kilku minutach konwulsje stały się rzadsze i słabsze, ale sądząc po oddechu, nadal cierpiał.

– Co teraz?

– Kąpiel. Zimna woda. Nie lewituj – dodał, gdy sięgnęła po różdżkę.

Zaskoczona Hermiona schowała ją z powrotem do kieszeni i przerzuciwszy jego ramię na barki, zaparła się mocno i spróbowała pomóc mu wstać.

– Nie byłoby ci lepiej w ciepłej wodzie?

– Tak. Ale by nie pomogło – Stęknął z wysiłku i zachwiał się, opierając się o nią ciężko. – Zimno, by powstrzymać. Potem ciepło.

Dojście do łazienki trwało wieczność.

Krzywołap pobiegł tam przed nimi. Wcześniej Hermiona nie miała pojęcia, że kot może odkręcać krany, ale gdy weszli do środka, wielka wanna była już do połowy wypełniona wodą. Widząc to Severus spróbował się zaśmiać, ale wyszło mu tylko sapnięcie, które przerodziło się w syknięcie z bólu i mężczyzna potknął się. Hermiona ledwo zdołała przytrzymać się ściany.

– Spróbuj nie robić tego drugi raz – ostrzegła go. – Jesteś zbyt wysoki, żebym mogła cię utrzymać.

Trzęsąc się Severus osunął się na podłogę i zignorował ją.

Gdy wanna napełniła się zupełnie, Krzywołap zakręcił łapkami kran i spojrzał na nią wyczekująco. Hermiona zerknęła na półprzytomnego mężczyznę i ku swojej irytacji zaczęła się rumienić.

– Hmm, Severusie…?

– Co?

– Kąpiel już gotowa. Ale… twoje ubrania…

Wymamrotał coś, co zabrzmiało jak „Cholerni Gryfoni”, po czym spróbował na nią spojrzeć.

– Buty i płaszcz. Reszta… nie ma znaczenia.

Doprawdy głupio było się tym przejmować, ale nic w życiu nie przygotowało jej na zupełnie surrealistyczne doświadczenie, jakim było choćby częściowe rozbieranie byłego profesora Eliksirów!

Kiedy już opróżniła kieszenie i rozebrała go do spodni i koszuli i po kolejnym szczególnie paskudnym spazmie, w wyniku którego ledwo uniknęła uderzenia w twarz, Severus podczołgał się do wanny i wpadł do niej ze zdławionym jękiem.

– Co jeszcze mam zrobić? – zapytała niepewnie.

Zamknął oczy, opierając głowę na krawędzi wanny.

– Nie pozwól… mi utonąć – odpowiedział, próbując bezskutecznie zdobyć się na sarkazm.

– Mam sprowadzić Poppy?

Nie.

Pomimo niewyraźnej wymowy niechęć w jego głosie była nie do pomylenia. Hermiona postanowiła się z nim nie kłócić i westchnąwszy ciężko przysiadła na krawędzi wanny. Była na tyle blisko, że gdyby zaczął się osuwać pod wodę, mogła go złapać za włosy czy cokolwiek innego.

– Jak długo to potrwa?

– Nie wiem – Otworzył jedno oko, spojrzał na nią, a potem je zamknął. – Gdz-gdzieś idziesz?

– Choć moje życie towarzyskie jest doprawdy przygnębiające, Severusie, mogę wymyślić lepsze zajęcia – odparła cierpko, przyglądając mu się uważnie. Wyglądało na to, że zimna woda pomagała; co prawda trząsł się w niekontrolowany sposób, ale nie miał już drgawek. – Dlaczego powstrzymałeś mnie przed lewitacją? – zaciekawiła się, uznawszy, że skoro mówił, to wciąż był przytomny.

– Myślałem… byłoby zabawne… zmusić cię do n-noszenia mnie.

– Jak jesteś w takim stanie, nie potrafisz przekonująco kłamać.

– Lewitacja… pogarsza sprawę. Nie… iem czemu. Przekonałem się… kilka razy. Poppy robiła… by pomóc mnie l-leczyć.

– Więc dlaczego nie pozwolisz mi teraz ściągnąć Poppy? Musi wiedzieć o tym więcej niż ja.

– Nie. Zna… bezpośrednie następstwa k-klątwy. Nie to. Zanim się za-zaczęło, byłem… wrogiem. Nikt inny nie wie. – Jego mowa co prawda stawała się coraz płynniejsza, ale z powodu zimna szczękał zębami. – Wwięc wezwałem ciebie. Ty już wiesz. Nie powiem nic n-nikomu… nowemu.

– A Krzywołap był w twoich pokojach.

– To też – zgodził się, drżąc.

– Już ci lepiej?

– Tak. – Odetchnął powoli. – Dr-drgawki ustają.

– Co mam zrobić, kiedy ustaną zupełnie?

– Podgrzej wodę powoli, trochę p-poniżej temperatury ciała. To łagodzi b-ból.

– Eliksir przeciwbólowy może pomóc?

– Nie. To znaczy tak, zz-złagodziłby ból, ale zareagowałby też na eliksir, który już w-wziąłem i dostałbym gwałtownych torsji – uśmiechnął się słabo. – Tego też nauczyłem się na w-własnej skórze.

– Jak to robiłeś, kiedy byłeś sam?

– Nie robiłem – odpowiedział lakonicznie. – Widziałaś ł-łazienkę w przyczepie. Zwykle l-leżałem tam, gdzie upadłem, aż atak p-przeszedł na tyle, że mogłem s-stanąć pod prysznicem. Czasem trwało to kilka dni.

– Boże, Severusie.

Pokręciła głową i przestała zadawać pytania; miała przeczucie, że nie spodoba się jej żadna odpowiedź. Bez względu na powody, dla których był z nią tak szczery czasami wolałaby, żeby nie był.

Po chwili przestał drgać i po prostu trząsł się. Zaczęła powoli podgrzewać wodę i stopniowo dreszcze również ustały, a jego twarz się rozluźniła.

– Lepiej? – szepnęła.

– Tak – westchnął i dodał po chwili. – Przepraszam za przerwanie ci wieczoru.

– Czasami możesz być irytujący i nadal jesteś złośliwym dupkiem, ale jesteś moim przyjacielem i nie pozwolę ci cierpieć – odparła rzeczowo. – Nawet jeśli czasami na to zasługujesz.

Severus parsknął cichym śmiechem, jego usta drgnęły, ale nie odpowiedział. Po chwili podniósł głowę i ostrożnie usiadł.

– Wystarczy. Jeśli za chwilę stąd nie wyjdę, zasnę tu i utonę.

Doszedł do siebie na tyle, że dał radę stanąć bez pomocy i z pewnym trudem wydostać się z wanny. Hermiona była już zmęczona – nic dziwnego, minęła druga w nocy, więc ograniczyła się do prostego zaklęcia osuszającego, po czym pomogła mu dokuśtykać do sypialni. Tam Severus praktycznie wczołgał się pod kołdrę i znieruchomiał.

– Chcesz, żebym jutro zastąpiła cię w jakichś zajęciach?

– Nie – wymamrotał sennie. – Nie mam nic do popołudnia. Do tego czasu wszystko będzie dobrze.

– W porządku. Więc prześpij się teraz.

Już prawie wyszła z pokoju, kiedy zawołał stłumionym głosem:

– Hermiono?

– Tak?

– Dziękuję ci.

– Nie ma za co, Severusie.

 

 

Dopiero leżąc zwinięta we własnym łóżku z mruczącym Krzywołapem tuż obok i niemal zasypiając, Hermiona zdała sobie sprawę, że gdy Severus wyszedł z wanny, ze spływającą po nim wodą i przyklejonym do ciała ubraniem, z włosami również przylegającymi do ​​twarzy… wyglądał wyjątkowo dobrze jak na swój wiek. I jeśli miała być szczera, całkiem nieźle jak na KAŻDY wiek.

Naprawdę potrzebuję jakiegoś życia towarzyskiego.

 

 

Pomimo tego, że postanowiła „nie robić z tego tragedii”, pierwszą rzeczą, jaką Hermiona powiedziała mu, gdy zobaczyła go następnego wieczoru, było:

– Wszystko w porządku? – i natychmiast poczuła się głupio.

Severus wydawał się bardziej rozbawiony niż cokolwiek innego, bez wątpienia dlatego, że dostrzegł, że była na siebie zła.

– Tak – odpowiedział niezobowiązująco. – Właściwie ostatnia noc była… przydatna.

– Jak to?

– Ponieważ rozmawiałem z tobą przez cały czas, zwróciłem większą uwagę na objawy. Teraz wiem, jaki rodzaj mikstury muszę uwarzyć. Czy może raczej jakie istniejące mikstury muszę połączyć.

– Nie możesz po prostu wziąć kilku różnych?

– Czego u licha uczył cię Horacy na OWUTEMy? – wymamrotał. – W moim programie dla ostatniej klasy poświęcam cały semestr na same eliksiry lecznicze. Nie, nie mogę. Reagowałyby ze sobą, czyniąc je w najlepszym razie nieskutecznymi, a w najgorszym toksycznymi.

– Więc jak je połączysz?

– Powoli – odparł cierpko. – Będę musiał rozbić każdy eliksir na części składowe i wyizolować potrzebne składniki aktywne, odrzucić te, które są niepotrzebne, a następnie znaleźć możliwe kombinacje i przekonać się, czy potrzebne są dodatkowe ingrediencje lub procesy. Reszta to metoda prób i błędów. Uzyskanie niezawodnej kombinacji zajmuje bardzo dużo czasu, dlatego tak wiele terapii opiera się na uniwersalnych miksturach, a nie na eliksirach dobranych do konkretnej choroby.

– Więc jakie eliksiry musisz połączyć, aby wyleczyć… cokolwiek ci dolega?

– Standardowy Tonik na Nerwy, dość wyjątkowy eliksir, który wspomaga regenerację mieliny i inny, który działa przeciwzapalnie.

To naprawdę wymagało ogromu pracy i Hermiona zdawała sobie sprawę, że przekraczało jej zdolności. Świadomość tego była irytująca, choć przyznała to tylko przed sobą; z pewnością nie miała zamiaru wyznawać tego jemu.

– Eliksir regeneracji mieliny? Nigdy o czymś takim nie słyszałam.

– Z pewnością – skomentował sarkastycznie Severus – ponieważ tak naprawdę nie istnieje. To kolejny powód, dla którego zajmie to trochę czasu.

– Zamierzasz wymyślić eliksir i połączyć go z dwoma innymi. Cóż, przypuszczam, że to właśnie za takie rzeczy otrzymałeś tytuł Mistrza – mruknęła. – Czy w ogóle będę w stanie ci pomóc?

– Nie wiem – odparł szczerze. – Nie masz… instynktu do robienia eliksirów.

– Dzięki – rzuciła cierpko.

– To nie była zniewaga, tylko prawda – westchnął Severus. – Cieszę się, że nie uczyłem cię do OWUTEMów, żadne z nas nie byłoby tym zachwycone. Już przy Horacym musiałaś uznać, że Eliksiry w ostatniej klasie są trudniejsze. Byłyby jeszcze cięższe, gdybym to ja był twoim nauczycielem. Dostałaś doskonałe oceny z SUMów wyłącznie dlatego, że masz doskonałą pamięć i umiejętność dokładnego wykonywania instrukcji, ale nigdy nie miałaś… głębszego zrozumienia, dlaczego lub jak dana rzecz działała, spontaniczności potrzebnej do stworzenia czegoś innego – Przyjrzał się jej uważnie. – To jeden z powodów, dla których tak surowo oceniałem twoją pracę i dlaczego nie chciałem pozwolić ci odpowiadać na pytania w klasie.

– Nie rozumiem.

– Próbowałem zmusić cię do myślenia. Gdyby wszystko, czego chciałem, to odpowiedź wyklepana bezpośrednio z podręcznika, mogłem zapytać każdego. Nawet prawdziwi imbecyle potrafili czytać i powtarzać. To znaczy na ogół. Byłaś najbystrzejszą uczennicą w klasie, nie miałaś absolutnie żadnej konkurencji. Powinnaś zostawić ich daleko w tyle, a zamiast tego dawałaś mi dokładnie takie same odpowiedzi – zachichotał cicho, potrząsając głową. – Masz pojęcie, jakie to było frustrujące? Po raz pierwszy od lat miałem ucznia z prawdziwą inteligencją, ale ty jej nie używałaś.

– A czy ty masz pojęcie, ile godzin spędziłam nad tymi cholernymi esejami? – warknęła.

– Godziny spędzone w bibliotece, żeby sprawdzić to, co inni już odkryli – odwarknął – i żeby przepisać dla mnie wyniki badań innych ludzi, które w połowie przypadków nie dotyczyły nawet bezpośrednio zadanego tematu. Gdybyś spędziła mniej czasu na uczeniu się na pamięć podręcznika i więcej na próbach zrozumienia związanych z tym zasad, gdybyś była w stanie dać mi coś oryginalnego, nawet jeśli było to niewłaściwe, byłbym pod znacznie większym wrażeniem.

– Nic, co robiłam, nie zrobiłoby na tobie wrażenia.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo się mylisz – zaprzeczył. – Jestem nauczycielem, odkąd skończyłem dwadzieścia lat. Przez cały ten czas miałem mniej niż pół tuzina uczniów z prawdziwymi uzdolnieniami do mojego przedmiotu. To niesamowicie przygnębiające musieć walczyć z uczniami, żeby przygotować ich do egzaminów wiedząc, że nigdy nie osiągną niczego poza oceną, która pozwoli im zaliczyć ten przedmiot. Żaden z moich uczniów nigdy nie przeszedł na poziom mistrzowski. Większość z nich nie była do tego zdolna, a nieliczni, którzy naprawdę mogli zrobić coś niesamowitego, nie byli tym zainteresowani. Jak ty.

– Byłam zainteresowana! – zaprotestowała już mniej rozzłoszczona. Severus wyglądał na zadumanego, wręcz smutnego i to ją uspokoiło. – Lubiłam eliksiry. Aczkolwiek podobałyby mi się znacznie bardziej, gdybyś nie był takim draniem w stosunku do mnie i moich przyjaciół.

– Wiesz, dlaczego byłem.

– Na ogół tak. Ale czasami, Severusie, byłeś po prostu… okrutny. Bez żadnego powodu.

Zaczął protestować, gdy nagle gwałtownie urwał.

– Masz na myśli to, jak Malfoy rzucił klątwę na twoje zęby.

– Nie tylko, ale to była z pewnością najbardziej pamiętna okazja – odpowiedziała cicho, trochę zaskoczona, że ​​to zapamiętał. – Nigdy cię nie lubiłam, Severusie, ale szanowałam cię i nigdy cię nie nienawidziłam. Dopóki tego nie powiedziałeś.

Zapadła długa cisza. Severus unikał jej wzroku i w końcu westchnął zmęczony, ściskając nasadę nosa.

– Nie mogę cię za to winić. To było okrutne, złośliwe i nieuzasadnione i zapewniam cię, że żałowałem, że to powiedziałem. Choć nie spodziewam się, że to będzie dla ciebie jakimś pocieszeniem. Naprawdę przepraszam.

– Tak naprawdę to nie to, co powiedziałeś mnie zraniło – odezwała się spokojniej, ułagodzona nieoczekiwanymi przeprosinami. – Po prostu nie rozumiałam, dlaczego powiedziałeś coś tylko po to, żeby mnie zranić. Nigdy nie zachowywałeś się aż tak nienawistnie nawet w stosunku do Harry’ego, nie mówiąc o kimkolwiek innym.

– Masz rację – przyznał. – To było niewybaczalne.

Dlaczego to powiedziałeś?

– Nie dlatego, że naprawdę tak myślałem. Nie bardzo mogłem śmiać się z czyichś zębów, prawda? Nadal nie mogę. Prawdę mówiąc, wcale nie chodziło o ciebie. Nie jestem pewien, czy to co ci powiem, cokolwiek polepszy czy tylko pogorszy.  Byłem… to było zaledwie kilka dni po tym, jak nazwisko Pottera wypadło z Czary. Dumbledore i ja byliśmy jedynymi, którzy wiedzieli, co to znaczy. Mroczny Znak zaczął ciemnieć; wiedziałem, że On wróci i zdawałem sobie sprawę z konsekwencji. Ta lekcja… Właśnie wróciłem z kolejnego bezsensownego spotkania z Dumbledorem. Miałem dość jego pustych frazesów i prób, by mnie pocieszyć i uspokoić, jak gdyby kiedykolwiek mógł to zrobić. Nie miałem absolutnie żadnej cierpliwości dla waszych dziecinnych, błahych kłótni, kiedy ten świat mógł właśnie dosłownie się kończyć i rzuciłem najbardziej nienawistnym komentarzem, jaki mogłem wymyślić na pierwszą z brzegu osobę. Niestety padło na ciebie. Nie byłaś ani pierwsza, ani ostatnia.

Hermiona poczuła się bardzo głupio. Do tej pory rozmyślała niemal obsesyjnie o tym, jak bardzo ją wtedy zranił i ani razu nie przyszło jej do głowy, by to odnieść do tego, co się wtedy działo. Po prostu założyła, że zachował się tak ponieważ jej nie lubił.

– Och – bąknęła cicho. – Nie wiem, dlaczego o tym nie pomyślałam.

– Ponieważ tak często byłem kompletnym dupkiem, że nie potrzebowałem powodu do bycia wrednym – odpowiedział.

Chciała temu zaprzeczyć i powiedzieć, że nie był, ale nie mogła się do tego zmusić. Prawda była taka, że był złośliwy.

Krótki półuśmiech przemknął przez jego twarz; podejrzewała, że ​​był zadowolony, że nie próbowała go okłamać.

– Wydaje się, że odeszliśmy daleko od pierwotnego tematu – zauważył. – Szczerze mówiąc gdybym był mniej… mniej podobny do siebie… i zachowywałbym się wobec ciebie lepiej, nie stałabyś się cudownym dzieckiem eliksirów. To nie był przedmiot dla ciebie. Zajęło mi trochę czasu, żeby to zaakceptować, ale w końcu mi się udało. Twoje prawdziwe zainteresowania leżą gdzie indziej, samo lubienie tematu nie wystarczy.

– Przypuszczam, że masz rację – zgodziła się.

Teraz, gdy oboje się uspokoili, wiedziała że ​​trafił w sedno. Nigdy tak naprawdę nie myślała o spędzeniu reszty życia na pracy z eliksirami.

– Więc wracając do mojego pierwotnego pytania, będę w stanie ci pomóc?

– Jeśli nadal chcesz, tak. Prawdopodobnie nie z analizą i teoriami, ale na pewno z mozolną pracą i być może z warzeniem ostatniego eliksiru, kiedy już będę wiedział, jak to zrobić. To nie będzie interesujące – ostrzegł.

– Nie dlatego to robię – odpowiedziała.

Severus posłał jej ostre spojrzenie, po czym przez chwilę wbijał wzrok w coś z boku, a jego palce drgały niespokojnie.

– Zamierzam zacząć w ten weekend – oznajmił w końcu. – To weekend w Hogsmeade, więc uczniowie nie będą zawadzać i do tego czasu powinienem nadrobić zaległości w sprawdzaniu wypracowań.

Hermiona usłyszała niezadane pytanie – jestem coraz lepsza w tłumaczeniu „języka Severusa”! – i odpowiedziała na nie.

– Jestem wolna przez cały weekend.

– Bardzo dobrze. I nie potrwa to tak długo, jak myślisz. Mam nadzieję, że do Wielkanocy będę miał już coś konkretnego.

– Niecałe dwa miesiące, żeby to wszystko zrobić?

– Eliksiry lecznicze warzy się szybko, to nie jest Wielosokowy, który musi dojrzewać przez miesiąc. I jak powiedziałaś, to jeden z powodów, dla których otrzymałem tytuł Mistrza – odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.

 

 

Gdy w tę sobotę Hermiona zeszła do Severusa, hasło do jego komnat brzmiało „Iskariota”. Zastanawiając się ile haseł które wymyślił, nawiązywało do zdrady oraz podwójnego krzyża, ruszyła w stronę dobiegającej gdzieś z dala muzyki i rozpoznawszy Meat Loaf uśmiechnęła się pod nosem. Nucąc doszła do pracowni, weszła do środka i urwała w pół nuty.

– Dobry Boże, Severusie.

– Ja ciebie też witam – odpowiedział zjadliwie, nie podnosząc wzroku.

Notował właśnie coś na kartce papieru. Stół, przy którym pracował, dosłownie tonął pod dziesiątkami kartek pokrytych jego ścisłym, wąskim pismem, wokół niego zaś rozciągało się coś, co wyglądało jak połowa lasu deszczowego.

Z pół tuzina pytań, które wybuchły jej w głowie, pierwsze które zadała brzmiało:

– Dlaczego używasz mugolskiego papieru, a nie pergaminu?

– Jest tańszy – rzucił z roztargnieniem. – A długopisu nie można rozlać ani się nim ochlapać.

— I nie możesz równie łatwo gryźć pióra? – zasugerowała cierpko, patrząc krytycznie na jego długopis, na którym widoczne były wyraźne ślady zębów.

W odpowiedzi prychnął cicho, zupełnie bez skruchy.

– To prawda.

Zaciekawiona, przyjrzała się bliżej kartkom papieru. Niektóre z jego zapisków wyglądały jak numerologia, inne przypominały mugolskie równania chemiczne, resztę stanowiły notatki. Kółka i linie łączyły różne części strony z innymi i było na nich bardzo dużo przekreśleń.

– Tak właśnie wygląda Chaos.

– Nie każ mi wyjaśniać. Nawet ja jeszcze tego wszystkiego nie rozumiem. To tylko odpowiednik głośnego myślenia.

– Co chcesz, abym zrobiła?

Machnął ręką w stronę laptopa.

– Zapoznaj się z metodami leczenia stwardnienia rozsianego lub innych chorób neurologicznych. Beta-seron jest najczęstszym sposobem leczenia, jaki znalazłem, ale nie ma magicznego odpowiednika, więc potrzebuję alternatywy. Spróbuj dowiedzieć się dokładnie, jakie jest ich działanie na zdegenerowaną mielinę. I nie ruszaj muzyki.

– Tak, panie profesorze – mruknęła i stłumiła uśmiech, gdy posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.

Jakiś czas później stwierdziła, że praca z Severusem była wyjątkowo spokojna. Nie mówił bez przerwy do siebie, jak robił to Ron, kiedy próbował coś wymyślić, ani nie sapał i wzdychał bez końca jak Harry. Nie licząc cichych stuknięć i skrobnięć długopisu zachowywał się zupełnie cicho. Miło było pracować z kimś, kto potraktował to poważnie. Tak więc kiedy zaczął nucić, potrzebowała całej swojej samokontroli, by nie zareagować. Jedno spojrzenie wystarczyło jej by zorientować się, że nie był świadomy, że to robi i podejrzewała, że ​​byłby wściekły, gdyby zwróciła na to uwagę. To było… cóż, w stosunku do każdego innego powiedziałaby, że to było urocze, ale to słowo zupełnie nie pasowało do Severusa Snape’a. Tłumiąc uśmiech, skupiła swoją uwagę na klawiaturze, ale nie mogła przestać się zastanawiać, jak brzmiał jego głos, gdy śpiewał.

 

Severus miał rację – opracowanie eliksiru nie potrwało tak długo, jak przewidywała, choć z pewnością dlatego, że przeoczyła jego nieco obsesyjną naturę. Pracował w każdej wolnej chwili, niemal zawsze do późnej nocy, a kilka razy nawet od wczesnego wieczoru do pierwszych zajęć następnego ranka. Jej wkład po rozpoczęciu prawdziwej analizy i przygotowań, polegał głównie na przypominaniu mu, żeby robił na tyle długie przerwy, by móc coś zjeść, donoszeniu papieru i bycia słuchaczem podczas naprawdę późnych sesji, kiedy jego koncentracja słabła i musiał głośno wyrażać swoje myśli.

Sam eliksir mieliny był dość prosty do uwarzenia. Severus wyjaśnił, że nie próbował zrobić kompletnego eliksiru, tylko związek, który działałby w potrójnym eliksirze, którego zamierzał użyć do wyleczenia się. Sam w sobie nie miał działać, musieli mieć jedynie pewność, że zadziała, gdy ostateczna mikstura będzie gotowa. Nie potrafił wyjaśnić, skąd wiedział, że przy czwartej próbie mu się udało, po prostu poczuł, gdy wszystko się połączyło. Hermiona przypuszczała, że ​​był w stanie wyczuć magię ukrytą w wywarze i dlatego potrafił stwierdzić, kiedy wszystkie składniki były właściwie dobrane, ale nie była pewna, czy była to magiczna zdolność, instynkt, czy po prostu doświadczenie.

Dodanie środka przeciwzapalnego też było łatwe. Nie stworzył dla niego osobnego eliksiru, nie musiał. Zapewnił ją, że kilka kluczowych składników dodanych do eliksiru mieliny dałoby ten sam efekt. Tonik na Nerwy sprawił mu więcej problemów – aby nie reagował z innymi miksturami, musiałby usunąć kilka kluczowych składników i tonik przestałby działać. Jedynym rozwiązaniem było albo znalezienie odpowiednich zamienników tych składników, albo znalezienie procesu, który ustabilizuje mieszankę. Dodanie zewnętrznego stabilizatora osłabiło miksturę i znacznie zmniejszyło prawdopodobieństwo jej działania – Severus nie był szczęśliwy, gdy to odkrył.

– Severusie?

– Tak?

– Myślałam o różnych właściwościach, które próbujesz połączyć w tym eliksirze.

– Coś z nimi nie tak? – zapytał z roztargnieniem.

– Tu nie ma żadnego środka przeciwbólowego.

– Wiem.

– Dlaczego? Tonik na Nerwy został stworzony tak, by działał w połączeniu ze środkami przeciwbólowymi. Dlaczego go pominąłeś?

– Ponieważ połączenie toniku i środka przeciwbólowego chwilowo znieczula nerwy, prawie zamraża cały układ nerwowy na czas działania toniku. To dobre rozwiązanie jeśli w pobliżu jest doświadczony Uzdrowiciel, który nieustanie rzuca zaklęcia diagnostyczne i homeostatyczne, żeby upewnić się, że cały proces przebiega jak powinien, ale nie w moim przypadku. Muszę być w stanie stwierdzić, że to działa, a same nerwy muszą normalnie funkcjonować, w przeciwnym razie nowa mielina zostanie odrzucona. Trochę jak przeszczep narządu.

Hermiona skrzywiła się.

– Więc zamierzasz wypić coś, co dosłownie rozorze twoje nerwy. Bez środków przeciwbólowych.

– Tak – odpowiedział cicho. – Dlatego tak bardzo się staram. Jeśli uda mi się to zrobić do Wielkanocy, mogę wypić eliksir na początku ferii i mieć kilka tygodni na dojście do siebie. W przeciwnym razie będę musiał poczekać do lata. Wątpię, czy będę nadawać się do nauczania zaraz po tym.

– Czy nie możesz nic dodać, aby sobie pomóc? – zapytała.

– Niestety nie. Wszystko, co jest wystarczająco silne, aby naprawdę uśmierzyło ból uniemożliwi prawidłowe działanie eliksiru, jeśli po prostu nie wywoła choroby. A mniej silne środki nie pomogą. To niczym zażycie aspiryny na Cruciatusa.

Podejrzewała, że ​​to wyjątkowo trafna i równie wyjątkowo przygnębiająca metafora. Ten eliksir będzie przypominał Cruciatusa.

– Ile czasu minie, zanim eliksir zadziała?

– Nie wiem. Niezbyt długo. Nerwy przewodzą impulsy w ciągu ułamków sekundy. Naprawa nerwów jest oczywiście o wiele bardziej skomplikowana, ale nie powinna trwać zbyt długo. Mam nadzieję, że najwyżej godzinę lub dwie.

– Do diabła, Severusie, tak długo? To cię zabije na długo przed tym, jak twoje nerwy zostaną naprawione!

Podniósł wzrok znad swoich notatek i obdarzył ją ponurym uśmiechem.

– Gdyby tylko życzenie mogło sprawić, że tak się stanie… – szepnął tak cicho, że ledwo to usłyszała.

– Nie rozumiem…

– Mam wyjątkowo wysoki próg bólu, Hermiono. Zapewniam cię, że przeżyłem znacznie dłużej niż godzinę lub dwie bólu neurologicznego.

Hermiona przełknęła ślinę i mocno zamknęła drzwi swojej wyobraźni.

– To nie znaczy, że powinieneś przez to przechodzić ponownie. Musi być inny sposób.

W odpowiedzi Severus uniósł brew.

– Jeśli znasz sposób na manipulowanie i naprawę uszkodzonych nerwów bez ich stymulowania to mnie oświeć.

– Nie ma żadnego i dobrze o tym wiesz – odpowiedziała, krzywiąc się. – Ale musi istnieć sposób, aby zapobiec odczuwaniu tej stymulacji – przygryzła wargę, myśląc gorączkowo. – Czy eliksir zadziała, gdybyś był nieprzytomny?

Był na tyle uprzejmy, że przynajmniej rozważył pytanie, zanim potrząsnął głową.

– Środek uspokajający niczego by nie osiągnął, a prawdziwy środek znieczulający zakłóciłby wiele procesów fizjologicznych. Moje umiejętności w zakresie uzdrawiania ograniczają się głównie do ran, nad tym nie mogę zapanować.

Ani ja, pomyślała. Zdecydowała nie sugerować, by wciągnęli w to jakiegoś Uzdrowiciela. Jedyną osobą, której Severus mógłby choć trochę zaufać, była pani Pomfrey i gdyby chciał ją zaangażować, już by to zrobił.

– Mogłabym rzucić na ciebie Drętwotę po tym, jak go wypijesz – zasugerowała półżartem, półserio.

– To najlepsza oferta, jaką dostałem od lat – wymamrotał.

Hermiona nie sądziła, że ​​chciał, żeby to usłyszała. Severus tymczasem kontynuował głośniej.

– Doceniam twoje wysiłki, ale nie sądzę, żeby to zadziałało.

Póki co, odłożyła na bok przedziwny, wyszeptany komentarz sprzed chwili i skupiła się na powrót na rozmowie.

– Chyba nie. Czy jest jakiś kompromis, sposób na zmniejszenie stymulacji, żeby przynajmniej nie bolało tak bardzo?

– Prawdopodobnie, ale byłoby to bardzo skomplikowane i szczerze mówiąc sprawiłoby to niewielką różnicę. Kiedy ból osiąga pewien poziom, jest wszechogarniający, a dokładny stopień bólu przestaje mieć znaczenie. – Hermiona już otworzyła usta, by się spierać, gdy zgromił ją spojrzeniem. – Zapewniam cię, że wiem, o czym mówię.

– W porządku. – Ustąpiła niechętnie i zastanawiała się nad tym chwilę, marszcząc brwi. – A co z mugolskimi środkami znieczulającymi?

– Teoretycznie to rozsądny pomysł. W rzeczywistości nie wiem o nich wystarczająco dużo, aby przewidzieć, jak wpłyną na eliksir, ani nie mam pojęcia, jak je zdobyć. Chyba że masz doświadczenie we włamywaniu się do szpitali w celu kradzieży, tak jak do prywatnych zapasów składników do eliksirów?

– Nie, ja… – gdy dotarło do niej, co właśnie powiedział urwała nagle i spojrzała na niego dużymi oczami. Severus uśmiechnął się w odpowiedzi i Hermiona spytała z irytacją.

– Czy ty wiesz o wszystkim, co zrobiłam źle za moich szkolnych czasów?

– Wątpię, ale z pewnością wiem o większości z nich – odparł zadowolony z siebie. – Nawiasem mówiąc, twój atak na Malfoya na trzecim roku był doskonałym pomysłem. Mógłby zablokować urok, ale w żaden sposób nie mógł przewidzieć, że rąbniesz go w nos.

– Skąd u licha wiesz to wszystko?

Uśmiechnął się, zdejmując okulary do czytania i z roztargnieniem czyszcząc je rękawem porzuconej szaty.

– Doszedłem do wniosku, że to ty musiałaś włamać się do mojego składziku, po prostu dlatego, że ani Potter, ani Weasley nie byli wystarczająco subtelni, by sobie z tym poradzić…

– W ogólne to skąd wiedziałeś, że to my?

Uśmiech stał się ironiczny i Severus zachichotał cicho.

– Naprawdę, profesor Granger, proszę zacząć myśleć. Jak sądzisz, kto uwarzył antidotum na twój wypadek z Wielosokowym? Skutki nie były łatwe do odwrócenia i gdyby mnie tu nie było, spędziłabyś bardzo dużo czasu z wąsami. A jeśli chodzi o twój atak na Malfoya, to widziałem go. Przechodziłem wtedy przed oknem na drugim piętrze.

– I nie ukarałeś mnie za napaść na Ślizgona?

Jego uśmiech się poszerzył.

– Ledwo się powstrzymałem, by cię dopingować – odpowiedział, najwyraźniej szczerze. – Draco był rozpieszczonym bachorem. Przez lata żałowałem, że nie mogę trzepnąć go w ucho.

Zaskoczona zarówno słowami, jak i jego reakcją Hermiona stłumiła chichot.

– Wiesz, takie zwroty przypominają mi nagle, że mieszkałeś na północy.

Spojrzał na nią bez wyrazu, jego uśmiech zbladł. Jednak w momencie, w którym zaczęła się bać, że go obraziła, odezwał się z wyraźną rezerwą i z poważną miną:

– Taa? Ma jakysz ‘blem z ludźmi z p’łnocy?*

– Mój Boże – wykrztusiła, wytrzeszczając oczy. – Co to było?

Zaśmiał się szorstko i odpowiedział już swoim normalnym głosem.

To było jak mówiłbym, gdyby moja matka nie zwracała na to uwagi. To był lokalny akcent, który miał mój ojciec. I nawiasem mówiąc taki sam akcent miał „Tobiasz Prince”, bo pozwalał całkiem dobrze się maskować.

– To jest… upiorne.

– Jak bardzo „południowo” z twojej strony – zauważył, unosząc brew.

– Nie miałam tego na myśli. Nie przeszkadza mi północny akcent. Ale w twoim głosie… to po prostu brzmi… źle.

Jego głos zawsze był jego najlepszym atutem i ten cichy, jedwabisty pomruk po prostu nie pasował do szorstkich samogłosek i ostrzejszych spółgłosek północnych dialektów. Z pewnością nie byłaby bardziej zszokowana, gdyby Krzywołap zaczął mówić po francusku! Severus znowu zachichotał, a ona pokręciła głową.

– Mówię poważnie. To było cholernie przerażające.

– W sumie cieszę się, że moja matka zrobiła wszystko, żebym nie dorastał z tym akcentem – prychnął w odpowiedzi. – Miałem już wystarczająco dużo problemów i bez wyglądania na statystę z „Emmerdale”**

– Akcja toczy się w Yorkshire Dales. Z pewnością bardziej odpowiednia byłaby Coronation Street. Jesteś z Manchesteru, prawda? W każdym razie gdzieś w Lancashire…

Machnął lekceważąco ręką.

– Jesteś z południa, dla ciebie wszyscy brzmimy tak samo.

– Rasista – zbeształa go, notując w myślach nie bez zdziwienia, że ​​nie odpowiedział na jej pytanie, skąd pochodzi.

– Co, jesteśmy teraz również inną rasą?

– Och, siedź cicho. Nie masz do zrobienia Niewybaczalnego w butelce?

Uśmiechnął się lekko, wracając do swoich notatek. Hermiona również się uśmiechnęła; cudownie było zobaczyć kolejny przebłysk jego poczucia humoru i była zadowolona, ​​że ​​najwyraźniej czuł się przy niej wystarczająco dobrze, by żartować, nawet jej kosztem. Ale naprawdę uważała, że usłyszeć jego wspaniały głos, nagle zniekształcony przez ciężki, regionalny akcent było okropne.


 

* W oryginale jest to:  Yeah?Gota problem wit’ people fromup North, 'ave yer?  Może nie jest to idealne tłumacznie, ale… wciąż brzmi potwornie 😉

** Emmerdale (do 1989 znany jako Emmerdale Farm) – brytyjski tasiemiec, którego akcja rozgrywa się w fikcyjnej miejscowości o nazwie Emmerdale położonej w hrabstwie West Yorkshire w Anglii.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 10Post Tenebras, Lux – Rozdział 12 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz