Post Tenebras, Lux – Rozdział 32

„Zepsute zamki były ostrzeżeniem, że dostałeś się do mojej głowy,

tak bardzo starałem się strzec, ale zamiast tego jestem otwartą księgą…”

– Dom życia, „Broken”.


 

Dwa tygodnie później, tydzień po zakończeniu semestru, Hermiona znalazła się w poobijanym jeepie zaparkowanym na cichej ulicy w małym miasteczku w Dordogne. Krzywołap został z Harrym i Ginny, a ona i Severus przejechali całą Francję, zatrzymując się na noc w Orleanie. Odetchnęła głęboko i oparła się o nagrzaną słońcem szybę samochodu.

– Denerwuję się – przyznała cicho.

Severus delikatnie dotknął jej dłoni, pocierając kciukiem jej knykcie.

– Zrozumiałe, ale teraz jest już za późno, żeby się wycofać. Idź do nich.

– Wolałabym, żebyś był ze mną.

– Będę, ale później. Rozmawialiśmy o tym. Powinnaś najpierw spotkać się z nimi sama i porozmawiać. Nie jestem tutaj najważniejszy. – Posłał jej lekki uśmiech. – Idź, Hermiono. Zobacz się ponownie z twoimi rodzicami, przytul ich, wypłacz się, zrób te wszystkie irytujące sentymentalne rzeczy, które się robi przy takich okazjach. Porozmawiaj z nimi, masz prawie dziesięć lat do nadrobienia. Później, kiedy będziesz gotowa, zadzwoń do mnie i dołączę do was.

– Co będziesz robił?

– Będę zwiedzał. – Wzruszył ramionami. – Jeszcze tu nie byłem, pospaceruję i rozejrzę się. Nic mi nie będzie, a ty grasz na zwłokę. – Uśmiechnął się do niej. – Idź.

Pochylając się, pocałowała go delikatnie.

– Jesteś wspaniałym człowiekiem, Severusie Tobiaszu Snape.

– Teraz tak mówisz, ale nie widziałaś, jak staram się grzecznie zachowywać w niezręcznych sytuacjach towarzyskich – odparł, całując ją jeszcze raz. – Zobaczymy się niedługo.

 

Severus miał całkowitą rację, pomyślała później. Było dużo ściskania się, płaczu i sentymentalnych scen po obu stronach.

Teraz siedziała i popijała kolejną filiżankę herbaty, próbując odzyskać wewnętrzną równowagę i patrzyła na rodziców z poczuciem niedowierzania, próbując ponownie zaakceptować, że to się dzieje naprawdę. Ostatni raz kiedy ich widziała, skończył się koszmarnie; uciekła z domu we łzach. Teraz nareszcie mogła to naprawić.

Wyglądali na starszych. Nikt tak naprawdę nie myśli, że rodzice się starzeją, dopóki to się nie stanie, w dodatku Hermiona nie widziała ich przez ostatnie dziesięć lat. Mieszkając z Severusem, który był tylko kilka lat młodszy od jej rodziców, ale wyglądał znacznie młodziej, zapomniała, jak starzeli się mugole. Włosy jej ojca przerzedzały się, włosy matki robiły się białe, oboje przytyli i mieli dodatkowe zmarszczki na twarzach. Ale to się nie liczyło; gdzieś w pierwszym strumieniu łez upływ lat stracił znaczenie.

Było wiele do nadrobienia. Teraz siedzieli na zewnątrz na tarasie z widokiem na ulicę, popijając herbatę w popołudniowym słońcu i rozmowa w końcu zeszła na Severusa.

– Wspomniałaś wcześniej, że chciałaś o nim porozmawiać, zanim go poznamy?

Hermiona skinęła głową.

– Tak. Chciałam was ostrzec, a przynajmniej trochę wam wyjaśnić. Są pewne rzeczy, o które nie chcę, żebyście go pytali. Wiem, że się o mnie troszczycie i wiem, że będziecie chcieli go spytać o wiele spraw, on też to wie. Ale Severus jest bardzo skrytą osobą. Nawet ja nie wiem wszystkiego. Nie umiem nawet opisać, jak wiele znaczy to, że zasugerował to spotkanie. Pozwoli się wam przepytywać, ale pewne tematy mogą go zranić, a tego nie chcę.

– Mów dalej…

– Wolałabym, żebyście nie pytali go zbytnio o wojnę, ale tym akurat będzie się najmniej przejmować. Powinniście uważać, bo on odpowie absolutnie szczerze, a zapewniam was, nie będziecie chcieli znać szczegółów. Są pytania, których żałowałam, że zadałam. Ale to sprawy osobiste mogą go najbardziej zranić. I najważniejsze jest to, żebyście nie pytali go otwarcie czy mnie kocha.

– Co? Dlaczego nie?

Hermiona westchnęła.

– Pytanie go o jego uczucia w ogóle jest trudne, bo Severus nienawidzi rozmawiać o emocjach, zwłaszcza z nieznajomymi, ale jeśli będzie to ogólna rozmowa, to będzie odpowiadał. Ma problem ze słowem jako takim, nie z koncepcją. Nie jest gotowy by powiedzieć to na głos i nie chcę, żeby czuł, że musi. Proszę…

Jej rodzice wymienili spojrzenia.

– W porządku – powiedział w końcu jej ojciec. – Co jeszcze?

– Nie wiem, nic konkretnie. Nie ma nic przeciwko niektórym naprawdę trudnym tematom i inne, lżejsze sprawiają mu problemy. Po prostu… jeśli dam wam znać, żebyście odpuścili, zróbcie to, dobrze? Dla mnie. Nie sądzę, żeby czuł się na tyle pewnie, by powiedzieć, że nie chce odpowiadać na jakieś pytanie. Jest… – Nie mogła się nie uśmiechnąć. – Jest prawie tak zdenerwowany jak ja. Udaje, że nie jest, nie zauważycie tego, więc nawet nie próbujcie. W ogóle nie będziecie w stanie odczytać jego emocji. Ale naprawdę jest zdenerwowany i będzie się bardzo starał, więc pozwoli wam na wiele, zaakceptuje rzeczy, których nie tolerowałby od kogoś innego. Bądźcie dla niego mili, dobrze?

Jej rodzice wymienili kolejne spojrzenia, tym razem pełne śmiechu.

– Spróbujemy, – obiecała jej matka. – Zadzwoń do niego. Czas, abyśmy go poznali.

Hermiona powoli skinęła głową i podniosła telefon, przełączając go na głośnik i słuchając dzwonka, aż rozległo się kliknięcie i głos Severusa.

– Nigdy więcej nie baw się moim telefonem.

Uśmiechnęła się, słysząc jego ton.

— Severusie, jesteś na głośnomówiącym, bądź grzeczny. Czemu nie?

– Zmieniłaś mój dzwonek na Cyndi Lauper – powiedział, udając obrażonego.

Hermiona zdusiła śmiech; zupełnie zapomniała, że ​​to zrobiła. To było dawno temu, ale rzadko korzystał z telefonu.

– Ups?

– Dokładnie, ups. Teraz pełno ludzi się na mnie gapi.

Zauważyła, że ​​jej rodzice uśmiechali się, słuchając wymiany zdań i przygryzła wargę, by powstrzymać chichot.

– Przykro mi.

– Kłamczucha.

– Gdzie jesteś?

– Około dziesięciu minut spacerem od was. – Przerwał, zanim zapytał ostrożnie: – Chcesz, żebym teraz przyszedł?

– Tak, proszę.

– Już idę.

– W porządku, do zobaczenia wkrótce. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała wyczekująco na rodziców.

– Co to była za piosenka? – zaciekawił się jej ojciec, walcząc z uśmiechem.

– True colors – przyznała, wyobrażając sobie reakcję Severusa, gdy jego telefon zaczął dzwonić. Tekst mocno jej o nim przypominał, ale nie była fanką samej melodii, tak samo jak on. – Mamo?

– Myślę, że rozumiem, co miałaś na myśli mówiąc o jego głosie – powiedziała z namysłem matka z błyszczącymi oczami. – Nawet przy tak kiepskim połączeniu.

Hermiona wybuchnęła śmiechem.

– Poczekaj aż go usłyszysz naprawdę. Jeśli rozluźni się na tyle, by mówić normalnie… naprawdę warto posłuchać.

Cała trójka usiadła i patrzyła na ulicę i nerwowe oczekiwanie gniotło Hermionę w żołądku. Wreszcie dostrzegła go i wskazała palcem.

– Tam, to on.

Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by wyróżnić go z tłumu i teraz patrzyła jak się zbliża. Bardzo starał się nie wyróżniać, miał na sobie znoszone buty, ciemnoniebieskie dżinsy, jasnoszary t-shirt i ciemnozieloną koszulę z długimi rękawami rozpiętą na górze. Już po sposobie w jaki szedł, mogła stwierdzić, że był zdenerwowany; trzymał się sztywno, powstrzymywał utykanie i tylko z największym wysiłkiem trzymał głowę prosto i włosy z dala od oczu.

Ale nawet kiedy starał się nie zwracać uwagi, mimo wszystko jednak nadal przyciągał wzrok i Hermiona nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, gdy patrzyła, jak zbliża się do schodów prowadzących na taras, gdzie siedzieli. Gdy na nią popatrzył, jego spojrzenie nieco zmiękło, ale na twarzy nadal miał maskę obojętności, której nie lubiła, chociaż tym razem była gotowa mu to wybaczyć.

Cała trójka wstała, gdy do nich podszedł.

– Mamo, tato, to jest Severus. Severusie, to jest doktor John Granger i doktor Helen Granger.

– Witaj, Severusie. Dużo o tobie słyszeliśmy.

Severus lekko skinął głową i każdemu z nich uścisnął dłoń.

Bonjour.

Ach, parlez-vous Francais?

Oui.

– Mówi lepiej po francusku niż ja – zapewniła Hermiona, rozbawiona tą wymianą zdań. – Nie żeby to było bardzo trudne.

– Mogę podać ci coś do picia, Severusie? – spytała jej matka, z łatwością wchodząc „w tryb matkowania”. – Herbata, kawa, coś zimnego?

– Kawa byłaby mile widziana – odpowiedział ostrożnie.

– Oczywiście. Mleko, cukier?

– Nie, dziękuję.

Usiedli ponownie i przesłuchanie się zaczęło.

 

I rzeczywiście to było przesłuchanie. Pytania zaczęły się dość niewinnie. Z wojny zeszły na pracę Severusa i tego jak on i Hermiona zostali przyjaciółmi i choć były trochę mniej delikatne, wciąż były akceptowalne. Ale teraz z każdą chwilą stawały się coraz bardziej szczegółowe i Severus zaczynał wyraźnie czuć się źle. Patrząc, jak stara się utrzymać spokojny ton głosu, próbując wyjaśnić różnicę między prawdziwą Czarną Magią a tym, co ludzie postrzegają jako Czarną Magię, widziała jak drga mu mięsień pod okiem i widziała, że ​​ma już dość. Szczerze mówiąc, była zdumiona, że ​​tolerował to tak długo.

Sprawy przybrały zły obrót po długiej dyskusji na temat wszystkich jego widocznych blizn, a potem jej matka zapytała wprost, ile osób zabił przez całe życie. Hermiona zauważyła, że ​​się wzdrygnął i jej wytrzymałość się skończyła.

– Wystarczy – powiedziała tak lodowatym tonem, że aż ją to zaskoczyło i wstała. – Mamo, tato, wejdźcie do środka. Chcę z wami porozmawiać. – Masz, Severusie. – Wyjęła papierosa z kieszeni i podała mu go. – Zostań, proszę. To nie potrwa długo.

 

Skupiając się na swoim oddechu Severus wpatrywał się w papierosa w swojej dłoni. Nie był jego, jego paczka tkwiła w kieszeni wraz z zapalniczką. Obejrzał go uważnie i powąchał. Ach. Sprytne. Hermiona musiała nasączyć go eliksirem uspokajającym. Przez chwilę zastanawiał się, po czym wzruszył ramionami i zapalił, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo tego potrzebuje i z ulgą poczuł, jak twardy węzeł w jego klatce piersiowej rozluźnił się przy pierwszym zaciągnięciu.

Opierając się o balustradę patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem, nie dostrzegając nawet ulicy. Już wiedział po kim Hermiona odziedziczyła swój upór; oboje jej rodzice byli uparci jak osły i gdy się na kogoś zawzięli, byli zażarci jak pitbule.

Teraz słyszał podniesione głosy z wnętrza domu i starał się w nie nie wsłuchiwać. Hermiona prawdopodobnie ujawniała właśnie trochę osobistych informacji, próbując ich zszokować, ale wolał w to nie wnikać. Dlaczego kiedykolwiek się na to zgodziłem? Prawie zakrztusił się papierosem, starając się nie śmiać; na nic się nie zgodził. To był jego pomysł. I wiedział dokładnie, dlaczego to zrobił.

Doskonale zdawał sobie sprawę ze wszystkich problemów łączących się ze skomplikowaną osobowością, w tym ze wszystkich tych mało znanych aspektów, które ukrywał przed innymi. Od najmłodszych lat wiedział, że rozpaczliwie potrzebował towarzystwa i był przerażony perspektywą utraty kogoś bliskiego. Pozwolił Lily krytykować w nim prawie wszystko i dyktować wszystko tylko po to, by została jego przyjaciółką. Pozwolił, by Albus traktował go jak brud, a nawet gorzej, ponieważ przynajmniej w Zakonie miał miejsce, rolę, coś, co pozwalało mu wierzyć, że do czegoś należy.

Z dokładnie tego samego powodu pozwolił Voldemortowi (mógł przynajmniej wypowiedzieć to imię we własnej głowie) wiele razy torturować się niemal na śmierć. Tolerował nawet znęcanie się ojca i zaniedbywanie go przez matkę.

Hermiona miała rację; akceptował ból i cierpienie, nawet kiedy nie miał z tego nic w zamian. I w jej przypadku było tak samo. Już gdy pierwszy raz nawiązała z nim kontakt wzrokowy, uśmiechnęła się i powiedziała mu, że chce wrócić i porozmawiać z nim jeszcze trochę, wiedział, że był w poważnych tarapatach. Jeśli miał być ze sobą szczery, to to był jeden z głównych powodów, dla których zgodził się wrócić do Hogwartu. Owszem, tęsknił za zamkiem, ale nie za ludźmi, a już na pewno nie tęsknił za nauczaniem. Wrócił ze względu na uśmiech tej przeklętej kobiety, ponieważ zawsze był łatwą ofiarą dla każdego, kto okazał mu jakąkolwiek formę życzliwości. Jedyną dobrą stroną było to, że nikt nie zdawał sobie sprawy, że klucz do jego duszy jest czymś tak prostym; żaden z jego mistrzów nigdy nie zdawał sobie sprawy, dlaczego zrobił to, co zrobił.

To dlatego stał teraz tutaj i pozwalał dwóm mugolom grzebać w jego przeszłości i wyciągać wszystkie nieprzyjemne rzeczy, chociaż sam starał się o nich nie myśleć, chociaż uważał, że nie mają do tego absolutnie żadnego prawa i chociaż drażniło go odpowiadanie na nich pytania. Ponieważ wiedział, co to znaczy dla Hermiony. I jeśli był w tarapatach, kiedy pierwszy raz się do niego uśmiechnęła, był całkowicie i beznadziejnie zagubiony… kiedy? Nie był do końca pewien. Wydarzyło się tak wiele; na ogół były to tak drobne sprawy, że prawdopodobnie nie miała pojęcia o ich znaczeniu. Było tyle chwil, kiedy był oszołomiony, gdy zdał sobie sprawę, że wbrew wszelkim oczekiwaniom rzeczywiście wydawała się go rozumieć i nie była tym przerażona.

Jeszcze raz zaciągnął się papierosem i rozluźniając się przypomniał sobie, jak bardzo bolało, gdy zdał sobie sprawę, że nie obwiniała go o nic co zrobił; wiedział, że nie zasługuje na jej przebaczenie, ale ona myślała, że ​​tak. To było strasznie zagmatwane, próbować dostosować się do myśli, że być może, tylko może, mimo wszystko nie był kompletnym i zupełnym śmieciem. Pięćdziesiąt lat i nikt nigdy tak naprawdę nie traktował go jak człowieka. Nawet teraz, kiedy od roku byli razem, tak naprawdę nie wiedział, co do cholery robi.

Miał nadzieję, że Hermiona nigdy się nie dowie, jak bardzo się od niej uzależnił. Zaledwie kilka tygodni temu powiedział jej, że są rzeczy, których nie zrobi nawet dla niej; to był jeden z nielicznych razów, kiedy powiedział jej jawne kłamstwo. Żeby to utrzymać – cokolwiek to było – nie było absolutnie nic, czego by nie zrobił. Więc siedział tutaj i pozwalał jej rodzicom nazywać go mordercą i odpowiadał im szczerze. A kiedy Hermiona odważy się poruszyć ten temat, pozwoli się zaciągnąć, by zobaczyć jej przyjaciół, by stawić czoła wszystkim swoim starym duchom, mimo że nigdy, przenigdy nie chciał widzieć Pottera i jego cholernych oczu. Zrobi wszystko, by zatrzymać ją w swoim życiu. Może to nie było zdrowe, ale psychicznie był bliższy „normalności” niż kiedykolwiek przed okresem dojrzewania, więc mógł pozwolić sobie na jedną beznadziejną i niebezpieczną obsesję – swoją drogą nie mógł zmienić tego, co czuł. Nigdy nie był niestałym typem człowieka.

Głosy dobiegające z domu podniosły się o kilka tonów; nasłuchiwał urywanych krzyków dobiegających zza szklanych drzwi i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jego małą jędzę poniosło. Naprawdę lubił słuchać, jak się wścieka, nawet jeśli wściekała się na niego, co często miało miejsce. Często prowokował ją celowo, żeby zobaczyć jak wybucha, ponieważ gdy była zła była piękna; jej brązowe oczy błyszczały, a jej głos przeradzał się w warkot. A przyglądanie się, jak jej gniew skierowany był na kogoś innego w jego obronie, obserwowanie, jak jego potężna lwica Gryffindoru stoi po jego stronie… to było najwspanialsze uczucie na świecie. Dotąd nikt nigdy nie stanął w jego obronie i nie próbował go chronić.

Wdepnąłem w to tak głęboko, jak to tylko możliwe, powiedział sobie, nie po raz pierwszy. Nie przeszkadzało mu to. Co prawda przerażało go to, a gdyby wszystko się rozpadło, podejrzewał, że złamie go na tyle mocno, że nigdy się nie podniesie, ale… nie przeszkadzało mu to. Nieznośna Panna-Wiem-To-Wszystko przywiązała go do siebie tak dokładnie, że Albus i Voldemort skłoniliby się jej z podziwem i choć poddawanie się komuś nie było mu obce, ani razu nie próbował z tym walczyć. Podejrzewał, że jego podświadomość w końcu miała dość tego, że sam sobie spieprzył życie, podczas gdy wszyscy inni tak chętnie robili to za niego.

Mając świadomość, że tego typu myśli nie są do niego podobne zgasił papierosa i zanotował w pamięci, aby ostrzec ją przed przetestowaniem dawki następnym razem, gdy będzie miała ochotę go odurzyć. Zdawał sobie też sprawę, że nie uspokoił się jeszcze do końca i wciąż walczył z chęcią chwycenia różdżki i miotania zaklęciami, więc zamknął oczy i przywołał w umyśle specjalnie ułożony zlepek wspomnień.

Po tamtej nocy, kiedy nie był w stanie wezwać Patronusa, by powiadomić Hermionę, że nie próbował się zabić, nie upił się, ani nic podobnego, wrócił do swojego wczesnego treningu Oklumencji i starannie ułożył kilka wspomnień, które wyzwalały odpowiednie reakcje. Technika ta pozwalała mu prawie całkowicie zablokować niemal śmiertelny poziom bólu i tak wysoki poziom strachu, by każdy inny sikał z przerażenia. Pomagała mu również oprzeć się wszelkim próbom zaglądania do jego umysłu, nieważne jak silnym. I jak się przekonał, pozwoliła mu stworzyć szczęśliwe wspomnienie wystarczająco potężne, by mógł wyczarować swojego Patronusa łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej, co było teraz przydatne, ponieważ pomogło odpędzić niebezpieczny gniew wrzący tuż pod powierzchnią.

Jego poprzednie szczęśliwe wspomnienie – prawdopodobnie jedyne naprawdę szczęśliwe jakie posiadał, było z dnia, w którym dostał swój list z Hogwartu. Absolutna radość z faktu że był wolny, wywołała niemal euforię i choć raz oboje jego rodzice byli trzeźwi, szczęśliwi i zainteresowani. Samo wspomnienie było w porządku, przez dziesięciolecia pozwalało mu z powodzeniem rzucać Patronusa, ale miał wtedy jedenaście lat i po czterech dekadach piekła jego moc osłabła. Poza tym Hogwart nie był dokładnie takim rajem, o jakim marzył. Przygotowując zlepek wspomnień był bardziej ostrożny.

Severus pozwolił obrazom – krótkim, trwającym ułamki sekund przebłyskom dryfować przed jego oczami. Jej usta przyciśnięte do Mrocznego Znaku na jego przedramieniu, gdy po raz pierwszy byli razem, kiedy zaakceptowała całkowicie kim był. Wieża Astronomiczna, kiedy po raz pierwszy od wielu lat poczuł ciepło innego ludzkiego ciała i przedziwną, zaskakującą świadomość, że ktoś szuka u niego pociechy. Gdy ten przeklęty kot, uparcie ignorujący jego rozkazy, wskoczył mu na kolana i zaczął mruczeć. Widok jej oczu, kiedy się kochali i jej głos szepczący jego imię, gdy poruszał się w niej. Światło słoneczne na niebieskich dzwonkach i jej głowa spoczywająca na jego udzie, gdy wplatał palcami jasne, pachnące kwiaty w jej całkowicie niemożliwe do ułożenia włosy. Przejmująco piękna muzyka na nabożeństwie kolędowym i ciepło jej dłoni w jego dłoni. Trzymany w górze naszyjnik yin-yang tuż przed tym, jak założył go po raz pierwszy. Czytanie przed ogniem z ręką na jej ramieniu i jej głową opartą na jego pierś. Budzenie się w nocy i czucie jej zwiniętej w jego ramionach.

Severus otworzył oczy i potrząsnął lekko głową, odpędzając resztki ponurego nastroju. Gdzieś w jakiś sposób jego życie stało się niewiarygodnie dziwne. Przypuszczał, że nigdy nie pojmie co się dzieje, nie tak długo jak to będzie trwało, a jeśli się skończy, nie sądził, by jego umysł przetrwał kolejną stratę, więc nie miało to znaczenia. Mógł wytrzymać jeszcze kilka godzin. W porównaniu ze wszystkim co przeżył wcześniej, to było niczym, a wiedział, że nic nie jest za darmo – zapłacił znacznie wyższe ceny za znacznie mniejszą nagrodę.

 

Hermiona otworzyła drzwi na taras i wyszła na słońce, obserwując ostrożnie Severusa, dopóki nie odwrócił się i spojrzał na nią łagodnie. Papieros był do połowy wypalony, ale mężczyzna wyglądał dość spokojnie. Dołączając do niego przy balustradzie, oparła się o jego ramię.

– Lepiej?

– Myślę, że źle dobrałaś dawkę – odpowiedział miękko. – Będę miał wspaniały ból głowy.

– Przykro mi.

– Nie przejmuj się. Najważniejsze, że wystarczyło, żebym się uspokoił. Używałem znacznie bardziej niebezpiecznych leków z tego samego powodu. – Wziął głęboki oddech, wstrzymał go na chwilę, po czym wypuścił powietrze i spojrzał na nią. – Wszystko w porządku, Hermiono – powiedział ciszej. – Wolałbym, żeby nie zadawali niektórych pytań tak bezpośrednio, ale… wszystko w porządku. Nie mam nic przeciw pytaniom jako takim.

– Ale ja tak – zaprzeczyła. – Stracili prawo do dbania o mnie, kiedy kazali mi odejść i nie wracać. – Westchnęła. – Naprawdę z tym się zgadzasz?

– To coś w rodzaju próby – odpowiedział w zamyśleniu, odwracając się, by wyjrzeć na słoneczną ulicę. – Jeśli się nie mylimy, wiele prawd wyjdzie na jaw. Te pytania będą zadawane wielokrotnie. To pomaga mi ustalić, o czym mogę mówić, a o czym nie. Są rzeczy, o których nie powiem, nawet tobie; wiem, na co mogę sobie i innym pozwolić. Nic mi nie będzie.

– Nadal mi przykro.

– Gryfonka – mruknął, a cień uśmiechu złagodził nieco jego spojrzenie. – To była moja sugestia, jeśli sobie przypominasz. Wyobrażałem sobie, że będą chcieli zadać kilka pytań.

– Pamiętaj tylko, że nie musisz tego robić – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. – Czasami myślę, że zapominasz, że w dzisiejszych czasach masz większy wybór.

Coś w jego oczach sugerowało, że mogła mieć rację, ale nic nie odpowiedział, tylko lekko skinął głową. Wyraz jego twarzy stwardniał, gdy dotarł do nich dźwięk otwieranych drzwi i zdała sobie sprawę, że jej słowa uderzyły w sedno być może mocniej, niż zamierzała; wygląda na to, że teraz nie zamierzał być aż tak tolerancyjny.

– Severusie, proszę, przyjmij nasze przeprosiny – powiedziała cicho jej matka.

Odwrócił się i popatrzył na nich z obojętnym wyrazem twarzy, a w jego głosie zabrzmiały lodowate nutki, typowe dla profesora Snape’a, gdy odpowiedział szorstko:

– Wasza troska jest wybaczalna. Wasza arogancja nie jest. – Jego ton złagodniał. – Nie sprzeciwiam się, gdy mnie pani wypytuje, doktor Granger, ale nie zgodzę się na obrażanie mnie.

Jej rodzice mieli przynajmniej tyle przyzwoitości, by wyglądać na zawstydzonych.

– Naprawdę nam przykro – stwierdził po chwili jej ojciec. – Ale wszyscy rodzice mają nadzieje i marzenia dla swoich dzieci… i z całym szacunkiem, Severusie…

— Nie jestem taki, jak sobie wyobrażaliście — dokończył Severus oschłym tonem. – Całkiem zrozumiałe.

Po chwili napięcia wrócił do stołu i ponownie zajął swoje miejsce, a pozostali poszli w jego ślady. Severus spojrzał w zamyśleniu w swoją pustą filiżankę po kawie, najwyraźniej intensywnie myśląc i w końcu ponownie podniósł wzrok.

– Może będzie lepiej, jak najpierw opowiem wam trochę o sobie – powiedział powoli. Jego czarne oczy nieco straciły ostrość i wydawało się, że patrzy na coś, co tylko on mógł zobaczyć; Hermiona była do tego przyzwyczajona, ale mogło to być trochę denerwujące, dla osób, które go nie znały.

– Pochodzę z Północy, z klasy robotniczej – zaczął w końcu. – Urodziłem się w dotkniętym biedą obszarze miejskiego przemysłowego Lancashire. Mój ojciec był mugolem i tak żyliśmy. Nawet teraz żyję głównie jak mugol i jestem bliżej waszej kultury niż czarodziejskiego świata. Nie miałem szczęśliwego dzieciństwa, a kiedy trafiłem do Hogwartu, miałem różne problemy. Nie byłem zbyt dobrze przystosowany, a kiedy opuściłem szkołę, dołączyłem do Śmierciożerców. – Powoli rozpiął mankiet koszuli i odwinął go, by odsłonić wyblakłego węża i czaszkę. – To jest Mroczny Znak. Na zawsze oznacza mnie jako zwolennika Czarnego Pana.

– Voldemorta – szepnęła do rodziców Hermiona, świadoma, że ​​w obecnym nastroju Severus nie mógł jej usłyszeć i nie usłyszy niczego, dopóki nie skończy mówić. – Nie może wypowiedzieć imienia z powodu Znaku.

Severus kontynuował tym samym powolnym i zdystansowanym głosem:

– Jest wiele powodów, dla których do niego dołączyłem, wiele wymówek, które mogę znaleźć. I nie rozumiałem, co to oznacza. Ale przyłączyłem się z własnej woli, wiedząc, że nie będzie to przyjemne. – Powoli prześledził jednym palcem zarys czaszki, podążając za linią węża. – Działaj w pośpiechu, pokutuj powoli. Nie powinienem był tego robić, ale wtedy myślałem, że mam niewiele opcji i że ta jest lepsza od innych. Kiedy dołączyłem, miałem osiemnaście i pół roku, a kiedy zacząłem naprawdę tego żałować i zacząłem szukać wyjścia, dziewiętnaście, ale moja duma była silniejsza niż żal. Silniejsza niż cokolwiek innego, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że naraziłem na niebezpieczeństwo kogoś, na kim mi zależało; Hermiona opowiedziała wam wystarczająco dużo tej historii i nie będę tego powtarzał.

Zmieniłem strony, ale to niewiele zmieniło w moim życiu. Nadal byłem zmuszony odpowiadać na wezwania mojego pana, a on wciąż zmuszał mnie do robienia strasznych rzeczy. Zabiłem wielu ludzi. Wiele osób torturowałem. Ktoś, kto mógł to wiedzieć zapewnił mnie, że dzięki temu udało mi uratować więcej niż zginęło, że pomogłem bardziej niż krzywdziłem. Nie wiem, czy to prawda. Chciałbym myśleć, że tak jest, ale nie jestem pewien, czy to czyni to lepszym. Pierwsza wojna nie ma tu znaczenia; skończyła się, gdy wasza córka była małym dzieckiem. Pierwszy raz spotkałem Hermionę w wieku jedenastu lat i była… – Przerwał, a jego oczy złagodniały nieco i Hermiona wiedziała, że ​​będzie okropny. – Niezwykle irytująca – dokończył i jego usta drgnęły. – Bardzo inteligentna i wiedziała o tym. Zdesperowana, by zaimponować, by odcisnąć swoje piętno w naszym świecie. To jest postawa, którą rozumiem, ale faktem jest, że była… bardzo, bardzo denerwująca. Za bardzo starała się zdobyć moją aprobatę, tak jak robiła to ze wszystkimi innymi nauczycielami, ale do mnie to było złe podejście. Ponadto byłem Opiekunem Domu, w którym byli synowie i córki Śmierciożerców. W tamtym czasie wierzyliśmy, że powrót Czarnego Pana jest nieuchronny, więc nie mogłem okazać żadnej przychylności mugolskiej dziewczynie, nawet jeśli zdołałaby być mniej irytująca. A potem zaprzyjaźniła się z jedynym chłopcem, którego naprawdę nienawidziłem. Niesprawiedliwie, ale to nie zmienia postaci rzeczy.

Hermiona i jej dwaj mali przyjaciele sprawili personelowi Hogwartu więcej kłopotów niż ktokolwiek inny, z powodu ich skłonności do wpadania w kłopoty i niefortunnej tendencji Pottera do ocierania się o wszystko związane z Czarnym Panem. I gdy ją uczyłem, tylko tyle dla mnie znaczyła: była uczennicą, która ciągle wpadała w niebezpieczeństwa, która miała fatalny gust w doborze przyjaciół, która była niezwykle irytująca, a mimo to inteligentna.

Kiedy zaczęła się druga wojna, po prostu nie miałem czasu, by zwracać szczególną uwagę na któregokolwiek z moich uczniów. Moja rola szpiega pochłaniała cały mój wolny czas i… bardzo cierpiałem. Doznałem bardzo wielu obrażeń; Czarny Pan był już wtedy obłąkany i spędził dużo czasu torturując swoich zwolenników, wszystkich, nie tylko mnie i bez powodów. Tylko ja próbowałem jednocześnie pracować na pełen etat, ale nie było to możliwe. Byłem mniej więcej świadom zaangażowania Hermiony, w większości nieoficjalnie, ale kiedy w ogóle o niej myślałam, to jako o osobie pomagającej Potterowi, który wydawał się robić wszystko, by utrudnić mi życie, nawet jeśli o tym nie wiedział.

Wojna się skończyła. Nie spodziewałem się, że ją przeżyję i nadal nie jestem do końca pewien, jak to zrobiłem. Uciekłem i zacząłem się ukrywać, chociaż dałem Potterowi wystarczająco wiele informacji, aby oczyścić moje imię. Nie obchodziło mnie, czy zostałem uznany za niewinnego, czy nie, po prostu nie mogłem znieść pozostania w kraju. Chciałem po prostu uciec i opuścić świat czarodziejów i nie zamierzałem wracać. Wędrowałem po całym świecie i kiedy to robiłem, przeszedłem… nie wiem, jak to opisać – powiedział z namysłem, marszcząc lekko brwi, gdy nadal wpatrywał się w to, co znajdowało się przed jego oczami. – Nie załamanie jako takie. Może… regeneracja? Miałem czas, aby pomyśleć o wszystkich tematach, których musiałem unikać aby wykonywać swoją pracę. Miałem czas, aby poradzić sobie z wieloma… to się chyba nazywa „bagażami emocjonalnymi”, lub „starymi duchami”, ale możecie podstawić tu jakikolwiek inny banał, który uważacie za stosowny. I jeśli już używamy frazesów, wyczyściłem tablicę do czysta, jeśli można tak powiedzieć. Pogodziłem się ze wszystkim, co się wydarzyło i stałem się kimś w rodzaju normalnego człowieka – dodał z lekkim ironicznym uśmieszkiem. – I robiąc to, wbiłem sobie nóż w plecy. Przez długi czas funkcjonowałem jako „pół człowiek”, dystansując się od wszystkiego, aby móc skupić się na tym, co trzeba zrobić i nie stać się totalnym psychopatą. Kiedy wróciłem do zdrowia psychicznego, stałem się strasznie samotny i wszystko nadal bolało. Wróciłem do Anglii i zacząłem szukać sposobu powrotu do czarodziejskiego świata i jedynego życia, jakie kiedykolwiek znałem. Spotkałem Hermionę ponownie… to nie było to, co planowałem, ale z perspektywy czasu nikt inny nie miał ani inteligencji, aby mnie znaleźć, ani współczucia, aby spróbować pomóc. Oboje znacznie się zmieniliśmy od końca wojny i znaleźliśmy jakiś wspólny język…

Urwał i zamilkł, chwilę dłużej wpatrując się z zamyśleniu w nicość, podczas gdy jego spojrzenie powoli odzyskiwało wyrazistość. Odruchowo przechylając głowę tak, że jego włosy opadły do przodu, rozejrzał się przez nie nieco niepewnie dookoła, a cisza stała się przytłaczająca. Hermiona posłała mu uspokajający uśmiech i spojrzała na swoich rodziców, którzy na przemian patrzyli na Severusa i na siebie.

W końcu jej matka cicho przerwała ciszę.

– Dziękuję, że nam o tym opowiedziałeś.

– Oczywiście nie jest łatwo o tym rozmawiać – dodał jej ojciec.

Severus trochę się rozluźnił i usiadł wygodniej na krześle, odgarniając włosy z oczu.

– Nie – zgodził się cicho – ale biorąc pod uwagę okoliczności powinniście coś o mnie wiedzieć. Zakładam, że macie pytania; odpowiem na nie szczerze, jeśli będę mógł.

– Oczywiście, że mają pytania – powiedziała Hermiona, starając się utrzymać tak lekką atmosferę, jak to tylko było możliwe w danych okolicznościach. – To cecha rodzinna.

Jego usta drgnęły, ale nic nie powiedział, zaś jej ojciec zachichotał.

— „Wyjątkowo irytująca”, co? Nienajlepsze świadectwo, moja droga.

– Właściwie to dość powściągliwy opis – przyznała Hermiona, uśmiechając się, kiedy Severus na nią spojrzał. – Severus ma rację, to było zupełnie niewłaściwe podejście w stosunku do niego. Innym nauczycielom podobali się uczniowie pełni entuzjazmu, którzy zawsze starali się odpowiadać na pytania, którzy robili znacznie więcej, niż było to wymagane, ale nie Severus. Byłam strasznie denerwująca.

– „Byłam”? – Severus mruknął pod nosem, po czym lekko się spiął, najwyraźniej nie chcąc powiedzieć tego na głos. Hermiona posłała mu rozbawione spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że ​​nie ma nic przeciwko, żeby się podroczyć. Jej rodzice stłumili uśmiechy.

Pierwsze pytanie matki było trochę nieoczekiwane.

– Jakim… jesteś czarodziejem, Severusie? To znaczy, jakie rzeczy możesz robić? My… nawet teraz nie wiemy zbyt wiele o magii.

Severus spojrzał na nią; najwyraźniej było to pytanie, na które nie był przygotowany. Po chwili wziął oddech i odpowiedział powoli:

– Większość czarodziejów i czarownic jest albo bardzo silna, albo bardzo utalentowana. Potężni mają tendencję do uogólniania i posiadają pewne zdolności w większości aspektów magii, ci drudzy mają tendencję do specjalizowania się. Ja jestem… gdzieś pośrodku…

Hermiona wtrąciła się, myśląc o dobrej analogii, by to wyjaśnić.

– To jak bycie bokserem wagi ciężkiej albo mistrzem sztuk walki. Severus jest w zasadzie wojownikiem z czarnym pasem.

Parsknął cicho, unosząc na nią brew.

– Dziękuję za to – mruknął i uśmiechnęła się do jego. – W każdym razie – podjął głośniej, zwracając się do jej matki – jestem uważany za potężnego. Moje umiejętności dotyczą walki, zarówno zaklęć ofensywnych, jak i defensywnych oraz tego, co melodramatycznie określa się mianem Czarnej Magii, o której mówiliśmy wcześniej. Jestem dobry zarówno w rzucaniu, jak i kontrowaniu zaklęć i klątw. Mam też uzdolnienia w dziedzinie eliksirów, stąd moja praca. Ale najlepiej znam się na Oklumencji i Legilimencji, czyli na magii umysłu.

– Ale nie szukasz druidów? – zasugerował jej ojciec, a Hermiona stłumiła śmiech, gdy dojrzała nagły błysk humoru w czarnych oczach Severusa

– Niezupełnie – odpowiedział, rozluźniając się trochę i zaczynając brzmieć bardziej ludzko. – Istnieją uroki, które mogą imitować sztuczki umysłowe Jedi, ale to nie jest prawdziwa Legilimencja. Najbliższa mugolska analogia to „czytanie w myślach”, ale nie lubię tego wyrażenia, ponieważ nie jest ono do końca dokładne. Legilimencja to głównie sztuka oglądania wspomnień. Potężny Legilimen potrafi też odbierać emocje i myśli, jeśli druga osoba wystarczająco się skoncentruje. Jest to sposób na szybkie i ciche przekazywanie informacji, możliwa jest także komunikacja telepatyczna, ale tylko poprzez stały kontakt wzrokowy, a nie na odległość. Oklumencja to sztuka osłaniania umysłu przed wtargnięciem, ukrywania wspomnień i myśli oraz tłumienia emocji; ma wiele podobieństw do wielu technik medytacyjnych, a także może być używana do blokowania bólu i strachu. To właśnie pozwoliło mi funkcjonować przez cały czas wojny i to pozwoliło mi okłamywać Czarnego Pana, który był bardzo potężnym, choć prymitywnym Legilimenem.

– Prymitywnym?

Pokiwał głową.

– Wdzierał się w umysł swoich ofiar, przeszukiwał ich myśli, aż znalazł to, czego chciał, a potem się z niego wydostawał; ten proces był zarówno bolesny, jak i traumatyczny. Wprawny Legilimen może dokonać tego samego praktycznie niezauważony i bez szkody dla ofiary.

– Czy mógłbyś nam to zrobić teraz, bez naszej wiedzy?

Severus zmarszczył brwi.

– Nie wiem. Gdybyście byli czarodziejami, to nie, jestem dobry, ale nie aż tak dobry. Jestem znacznie lepszym Oklumenem niż Legilimenem. Nigdy nie próbowałem używać Legilimencji przeciwko mugolowi. Nie wiem, czy byście to wyczuli, czy nie.

– Przepraszam, że pytam…

Machnął ręką.

– Nie ma za co. Co ciekawe, sama Hermiona zadała mi to samo pytanie. – Jego usta wykrzywiły się w półuśmiechu, w którym prawie nie było goryczy. – W końcu nie jest mi łatwo zaufać. I to naturalne, że macie obawy co do magii umysłu – dodał ostrożnie i z zaskakującą delikatnością.

– Czy to co nam się przydarzyło to Legilimencja?

Severus wyglądał na zamyślonego.

– Po części tak – ocenił powoli. – To, co zrobiła Hermiona było… imponujące i bardzo złożone. Częściowo było to potężne zaklęcie pamięci, blokujące wasze prawdziwe wspomnienia, ale użyła Legilimencji, by stworzyć nowe. Niewielu mogłoby tego dokonać. – Jego oczy przesunęły się szybko z twarzy na twarz i zwęziły. – W magii chodzi w równym stopniu o intencje, co o moc – powiedział szybko. – Nie można rzucać większości zaklęć, jeśli naprawdę nie ma się ich na myśli. Intencja zaklęcia jest tym, co oddziela Czarną Magię od Światła. To, co zrobiła wam Hermiona, nie było Czarną Magią tylko dlatego, że zrobiła to wyłącznie po to, by uratować wam życie. Gdyby tego nie zrobiła zginęlibyście w straszny sposób. Zapewniam was. Równie dobrze to ja mógłbym zostać wyznaczony, by się wami zająć. Gdyby jej motywy były mniej czyste, zniszczyłaby wasze prawdziwe wspomnienia, a nie nadpisała je; odwrócenie zaklęcia pozostawiłoby was bezmyślnymi warzywami.

Hermiona poczuła się niedobrze.

– Nie wiedziałam – wyszeptała, a Severus dotknął jej dłoni.

– Nie musiałaś wiedzieć. Jedynym sposobem, w jaki mogłaś się dowiedzieć, było badanie Czarnej Magii, czego byś nie zrobiła, nawet gdyby to było możliwe.

– Ale…

Jego dłoń zacisnęła się na jej dłoni, aż uścisk stał się prawie bolesny.

– Hermiono, przestań – powiedział surowo. – Nie możesz użyć czystej Czarnej Magii przez przypadek. Musisz naprawdę tego chcieć. Nie mogłabyś zrobić czegoś złego, nie masz tego w sobie.

Hermiona zawahała się, wpatrując w jego oczy, ale jeśli ktokolwiek o tym wiedział, to był to Severus i była pewna, że mówił prawdę. Potem wolno skinęła głową i z wahaniem spojrzała na rodziców.

– Przepraszam, kochanie – powiedziała cicho jej matka, wycierając oczy. – Nie chcemy być okrutni, ale to nie jest nasz świat. Chcemy tylko zrozumieć.

– W porządku – powiedziała z trudem, siadając wygodnie i delikatnie ściskając dłoń Severusa i stwierdzając, że naprawdę było w porządku.

Severus przemówił ponownie; jego głos był jak na niego zaskakująco łagodny.

– Osobom mugolskiego pochodzenia bardzo trudno jest odnaleźć się w magicznym świecie, częściowo z powodu różnicy między tymi dwiema kulturami, a częściowo z powodu rodziny. Prawie wszystkie prędzej czy później kłócą się i to zawsze jest bolesne. W waszym wypadku okoliczności były znacznie gorsze, ale nie było innego wyboru. Hermiona jest mugolskiego pochodzenia i jest przyjaciółką Harry’ego Pottera; te dwa fakty sprawiły, że od momentu powrotu Czarnego Pana oboje byliście celem. Jej magia uratowała wam życie i nie znam nikogo innego, kto mógłby to zrobić.

– Więc Hermiona jest dobrym Legilimenem?

– Nie. Być może gdyby praktykowała, mogłaby być, ale nie wydaje mi się to prawdopodobne. Ale jest inteligentna, metodyczna i ostrożna i kocha was na tyle, by pójść na kompromis i zrobić coś, co jej zdaniem może być złe, bez bycia lekkomyślną. – Severus jeszcze raz ścisnął jej rękę i oparł się ponownie o oparcie krzesła. – Mocne strony Hermiony leżą w bardziej subtelnej magii, zaklęciach i osłonach lub leczeniu; złożonych zaklęciach, które wymagają czasu. Ja jestem lepszy w instynktownych, szybkich zaklęciach, takich jak zaklęcia używane podczas bitwy.

– Co jest pewnym paradoksem, biorąc pod uwagę, że ma o wiele więcej cierpliwości niż ja – uzupełniła Hermiona, uśmiechając się – Pomyślałam, że oszczędzę ci trudu wypowiadania tego.

Jego oczy błyszczały rozbawieniem.

– Jeśli chodzi o magię, potrafisz być cierpliwa, przynajmniej jeśli w grę nie wchodzą książki.

Oboje jej rodzice roześmiali się cicho.

– Dobrze cię zna, prawda? – skomentował jej ojciec.

– Chciałam zapytać o twój tatuaż, Severusie – powiedziała matka, patrząc na jego przedramię; wciąż miał podwinięty rękaw. – Mówisz, że oznacza cię jako… Śmierciożercę?

Powoli skinął głową, spoglądając na wyblakły znak.

– To niezupełnie jest tatuaż. To bardziej blizna po klątwie. Ma kilka magicznych właściwości; Czarny Pan używał jej, by przywołać swoich zwolenników. Pozwoliło nam to aportować się bezpośrednio do niego.

– Aportacja…to jest teleportacja, prawda?

— Zasadniczo tak — zgodził się Severus. – Stuknął palcem w przedramię. – Znak tworzył więź między nami i używając jej, mogliśmy dostać się do niego, kiedy nas wezwał i Znak zaczął boleć. – Przerwał, a potem powiedział od niechcenia: – Hermiono, jestem jedynym żyjącym, który nosi Znak?

Zamrugała, zaskoczona i przełknęła ślinę, gdy na nią spojrzał.

– Tak – przyznała cicho. – Nie byłam pewna, czy wiesz.

– Nie wiedziałem – odpowiedział cicho. – Domyśliłem się. Po odejściu Czarnego Pana nam wszystkim go zabrakło i Znak utworzył coś na podobieństwo sieci, sprawiając, że byliśmy świadomi siebie nawzajem. Nie na tyle, by wyczuć konkretne osoby lub cokolwiek w tym rodzaju, ale na tyle, żebym mógł wyczuć kiedy zmarł ktoś, kto nosił Mroczny Znak. Po pewnym czasie przestałem to wyczuwać, więc założyłem, że wszyscy, którzy zostali skazani, zostali straceni. Ktoś przeżył?

– Malfoyowie uniknęli wyroku śmierci – powiedziała bardzo cicho – ale…- westchnęła. – Pewnej nocy Lucjusz obezwładnił jednego ze strażników i zabrał mu różdżkę. Zabił Narcyzę i Draco, a potem siebie. Byli ostatni.

Severus skinął ponuro głową.

– Jakoś nie jestem zaskoczony. W nowym świecie nie było miejsca dla Lucjusza, a Narcyza miała resztki sumienia i nie sądzę, żeby chciała przeżyć. Jeśli chodzi o Draco, miał wszelkie szanse, choć nie był wystarczająco silny. Gdy przyszło co do czego, dokonał złego wyboru.

– Nie wydajesz się… być zasmucony – stwierdziła ostrożnie jej matka.

Wzruszył ramionami.

– Nie byli moimi przyjaciółmi. Byłem jedynym członkiem Wewnętrznego Kręgu, który nie był czystej krwi i wszyscy postrzegali mnie jako kogoś gorszego. Przez lata kazano nam się nawzajem wykorzystywać, a niektórzy czerpali z tego więcej przyjemności niż inni.

– Biorąc pod uwagę to, co reprezentuje Znak… dlaczego go nie usunąłeś?

Jego palce ponownie przesunęły się po czaszce i wężu.

– Widzicie blizny, które pod nim biegną? Któregoś dnia wziąłem nóż i próbowałem przeciąć Znak. Przeciąłem aż do kości, ale Znak sięga aż do spodu ręki. Nie wiem, czy jest jakiś sposób, aby go usunąć prócz amputacji. Poza tym jestem znany jako Śmierciożerca, przyznałem się do tego publicznie, więc nie widzę sensu go ukrywać. Chcę go mieć, żeby przypominał mi przeszłość. I przy kilku okazjach korzystałem z niego by zwrócić uwagę; ponieważ o wojnie pisze się coraz więcej, może się jeszcze przydać.

– Rozumiem, dziękuję.

– Czy to wszystkie pytania na dziś? – zapytała lekko Hermiona.

– Niezupełnie – powiedział w zamyśleniu jej ojciec, odwracając się i nawiązując kontakt wzrokowy z Severusem. Kiedy znów się odezwał, powiedział szybko po francusku. –Vous savez ce que nous voulons vraiment vous demander.

Severus zamarł i odwzajemnił spojrzenie; nie był spięty, ale też nie był zrelaksowany.

Oui.

– Więc?

Po długiej przerwie odpowiedział cicho:

Elle m’a sauvé. Elle est… tout. Je peux à peine y croire.

Hermiona na próżno próbowała nadążyć za francuskim, ale zarówno on, jak i jej ojciec mówili zbyt szybko, a ich akcent był zbyt dobry. Nietrudno było się domyślić, że „elle” w tym przypadku to ona, ale reszty nie rozumiała.

La protègerez-vous?

Je doute qu’elle ait besoin de moi pour ça.

– Êtes-vous assez bon pour elle? – zapytała jej matka.

Severus zaśmiał się miękko.

Non! Mais ce n’est pas mon choix. Elle est très têtue – dodał, spoglądając na Hermionę z rozbawieniem w oczach.

Jej rodzice wymienili spojrzenia z półuśmiechem. W końcu jej ojciec skinął głową, a matka odwróciła się do Severusa.

– Prenez soin d’elle.

Je mourrais pour elle – odpowiedział spokojnie Severus.

– Nienawidzę was wszystkich – poinformowała ich sfrustrowana Hermiona. – To naprawdę nie w porządku. Wszyscy wiecie, że nie mówię wystarczająco dobrze po francusku, żeby was zrozumieć. Więc nienawidzę wszystkiego, co powiedzieliście.

– Och, nie powiedziałabym tego, kochanie – zapewniła ją jej matka.

– Nie powiecie mi, prawda? – powiedziała zrezygnowana, a jej rodzice skinęli głowami, uśmiechając się do niej. Potrząsając głową, spojrzała na Severusa. – Ty też nie zamierzasz, prawda?

– Gdybym chciał, żebyś wiedziała, powiedziałbym to po angielsku – odparł łagodnie. – W każdym razie nie powiedziałem niczego, czego nie wiesz.

– Więc po co to ukrywać?

– Bo mogę?

– Dupek.

Posłał jej szyderczy półuśmiech.

– Oui.

— No, skoro wszystko już ustalone — powiedziała wesoło jej matka — jakie macie plany? Zarezerwowaliście hotel?

Starając się nie wyglądać na urażoną i desperacko pragnąc wiedzieć, co zostało powiedziane, Hermiona westchnęła i zaakceptowała zmianę tematu.

– Nie, jeszcze nie. Nie wiedzieliśmy, jak długo tu będziemy.

– Masz na myśli, że nie byliście pewni, czy nie wyjdziecie pięć minut po tym, jak weszliście? – spytał chytrze jej ojciec.

– Przypuszczam, że tak.

– Gdzie się zatrzymaliście w drodze tu?

— W Orleanie — wyjaśnił Severus, odwijając rękaw koszuli i zapinając mankiet. – Nie wiem, gdzie zatrzymamy się jutro, ale pomyślałem że następną noc spędzimy w Paryżu – dodał nieoczekiwanie, a Hermiona starała się nie gapić na niego; to był pierwszy raz, kiedy o tym usłyszała.

– Brzmi cudownie – odpowiedziała entuzjastycznie jej matka. – Więc będę nalegać, żebyście na tę noc zostali tu. Proszę.

Hermiona popatrzyła na Severusa; obdarzył ją łagodnym spojrzeniem i lekko wzruszył ramionami, wskazując, że to zależy od niej. Przypatrując się mu doszła do wniosku, że chociaż byłby szczęśliwszy gdzie indziej, wyglądał jakby nie miał nic przeciw temu i musiała przyznać, że chciałaby spędzić tu jak najwięcej czasu przed ich wyjazdem.

– Jeśli to nie przeszkadza Severusowi, to chętnie…

Severus skinął głową.

– Będę musiał iść po samochód. Przy okazji będę mógł rozprostować nogi. Nie potrwa to długo.

 

– To było trochę nagłe odejście – skomentowała matka Hermiony, zmywając filiżanki po kawie.

Hermiona uśmiechnęła się.

– Musiał złapać oddech. Nie masz pojęcia, ile kosztowało Severusa siedzenie tu i rozmawianie; on naprawdę nie jest towarzyski. W ciągu ostatnich kilku godzin mówił więcej, niż zwykle robi to w ciągu miesiąca, poza lekcjami oczywiście. Nie lubi spotykać się z nieznajomymi i nie lubi rozmawiać o sprawach osobistych ani o swojej przeszłości. Jeśli nie macie naprawdę ważnych pytań, lepiej zostawcie go w spokoju na resztę wieczoru i po prostu pozwólcie mu siedzieć i słuchać.

– Kiedy ty i twoja matka jesteście w tym samym pokoju, Hermiono, żaden mężczyzna nie mógłby się odezwać, nawet gdyby chciał – odparł żartobliwie jej ojciec.

– Zabawne, tato. – Skończyła wycierać filiżankę, którą wręczyła jej matka. – Och, przestańcie oboje. Zaczynacie być straszni. Powiedzcie mi lepiej, co o nim myślicie.

Jej rodzice ponownie wymienili spojrzenia, zanim matka odpowiedziała powoli:

– Jest trochę dziwny, prawda? Twoja babcia powiedziałaby, że ma ukryte różne cechy charakteru. Jest bardzo, bardzo skomplikowany. Jest w nim coś zimnego, ale widzieliśmy, że ma poczucie humoru, a po tym, jak z nim rozmawialiśmy, początkowo myślałam, że straci panowanie nad sobą, ale tego nie zrobił. Był też szczery i rozumiem, co miałaś na myśli, żeby uważać o co pytamy, na wypadek gdybyśmy nie chcieli usłyszeć odpowiedzi.

— Ten chłód to głównie gra — zaprzeczyła Hermiona. – Zawsze w nowej sytuacji jest bardzo ostrożny i formalny, dopóki nie dowie się, co się dzieje i nie zdecyduje, jak chce się zachować.

– Jego szczekanie jest gorsze niż ugryzienie, prawda?

– Och, nie! Zdecydowanie nie. Kiedy musi, Severus jest bardzo niebezpieczny. Teraz, kiedy Voldemort i Dumbledore nie żyją, jest zdecydowanie najpotężniejszym czarodziejem, jakiego znam, prawdopodobnie jednym z najpotężniejszych żyjących. Jego ugryzienie jest zdecydowanie gorsze niż jego szczekanie; przez cały czas warczy na ludzi, ale kiedy przestaje, wiesz, że masz kłopoty. Nie masz pojęcia, jak się zachowuje, kiedy chce cię zastraszyć. Jest przerażający.

– Robisz mu wspaniałą reklamę – zauważyła jej matka.

Hermiona znów się uśmiechnęła.

– Dla mnie nie jest przerażający. Nawet kiedy byłam jego uczennicą i mnie nie lubił, był niebezpieczny tylko wtedy, gdy nas chronił, a jeśli był przerażający, to dlatego, że zwykle na to zasłużyliśmy. Ale teraz nie zachowuje się tak przy mnie. Czasami jest bardzo słodki i delikatny. Nie żeby ktokolwiek inny uwierzył, kiedy to mówię.

– Tylko czasami?

– Mamo, przestań – zbeształa ją cicho. – Nie potrzebuję rozpieszczania. Kiedy jest słodki, to jest wyjątkowe właśnie dlatego, że jest rzadkie. Zawsze był złośliwym dupkiem, często mu to mówię i taki właśnie jest. Nie chciałabym żeby było inaczej. – Spojrzała przez kuchnię. – A co ty myślisz, tato?

Jej ojciec wyglądał na zamyślonego.

– Zgadzam się z twoją matką, jest skomplikowany. Mam wrażenie, że moglibyśmy prowadzić długie rozmowy, takie jak ta którą właśnie odbyliśmy codziennie przez miesiąc i byśmy nie dowiedzieli się o nim więcej. Wiele przeszedł i to widać, ale… cóż, na pewno zna cię bardzo dobrze, kochanie i jest pierwszą osobą jaką w życiu spotkałem, która jak sądzę, jest wystarczająco mądra, by nadążać za tobą. I najwyraźniej zależy mu na tobie. Jesteś z nim szczęśliwa?

Skinęła głową z uśmiechem.

– Bardzo.

– W takim razie dobrze.

Uścisnęli się mocno, co z pewnością rozbawiłoby ale i przeraziło Severusa, gdyby to widział. Gdy odsunęli się od siebie, Hermiona uśmiechnęła się i spojrzała na swoich rodziców.

– I pamiętajcie, co pisałam wam w ostatnim liście. Absolutnie żadnej wzmianki o ślubie ani wnukach, bezpośrednio lub pośrednio, w jakimkolwiek języku. Nigdy nie chciałam mieć dzieci i wiecie, że teraz jest to fizycznie niemożliwe i wyjaśniłam, dlaczego jest to bardzo mało prawdopodobne żebyśmy się pobrali.

– Jestem za młoda na babcię, a jeśli dożyję 97 lat, nadal będę za młoda.

– Przecież obiecaliśmy, że będziemy uważać na to, co mówimy.

– Tak i dobrze widać, dokąd nas to zaprowadziło – potrząsnęła głową Hermiona. – Jestem zdumiona, że Severus wam na to pozwolił

– Martwiliśmy się o ciebie, to wszystko.

– Wiem i on też. – Westchnęła, zanim się uśmiechnęła. – W porządku. Po prostu ulżyło mi. Ta rozmowa poszła o wiele lepiej, niż myślałam. Naprawdę chciałam, żebyście go zaaprobowali.

– To nie my mamy go aprobować, kochanie – powiedział cicho jej ojciec. – Twoje życie jest teraz w twoich rękach.

– Nie potępiamy – dodała jej matka. – Severus jest… nie jest typem mężczyzny, z jakim zawsze mieliśmy nadzieję, że się zwiążesz, jak sama pisałaś w jednym z listów, ale… dorosłaś, kochanie. Nie jesteś już naszą małą dziewczynką , a jeśli Severus jest tym, którego wybrałaś, to nie mamy prawa się wtrącać.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 31Post Tenebras, Lux – Rozdział 33 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz