„Każda strona, którą przewracamy, każda lekcja, której się nauczyliśmy
W końcu nas uwolni lub rzuci na kolana
Ale miłość jest właściwa i nigdy nie jest zła ”.
– Michael Bolton, „All For Love”.
– O, już słyszę jeepa.
– Nie było go bardzo długo.
Hermiona uśmiechnęła się.
– Gdyby wrócił wcześniej, odesłałabym go z powrotem. Skoro nie było go tak długo to znaczy, że tego potrzebował. Potrafi mieć dobre maniery i jest niezłym aktorem, ale wierz mi, na ogół jest zupełnie nieprzystosowany społecznie. Nie lubi ludzi i już. No cóż, w każdym razie z wyjątkiem mnie, a kiedy ma naprawdę złe dni nawet ja mu przeszkadzam – dodała z uśmiechem.
Gdy Severus wszedł z ich torbami, przyjrzała mu się uważnie. Był cichy i wyraźnie próbował nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, ale wyglądał na spokojnego.
– Mamo, sypialnia jest gotowa? -zapytała.
Uśmiech jej matki nieco zbladł.
– Tak…ale… jest tylko pojedyncze łóżko.
Hermiona zamrugała ze zdziwienia, bo zdążyła już zobaczyć dom.
– Nieprawda.
Gdy jej matka spojrzała na nią, jej uśmiech zniknął całkowicie.
— Tak — powiedziała dobitnie. — Prawda.
Zirytowana Hermiona potrząsnęła głową.
– Trochę za późno, żeby martwić się o moją cnotę, mamo. We wrześniu skończę trzydzieści jeden lat i z Severusem jesteśmy razem od roku. – Kiedy wyraz twarzy matki się nie zmienił, zwróciła się do ojca. – Tato?
– To dom twojej matki i obowiązują jej zasady.
Twarz Severusa była jak zawsze bez wyrazu, ale jego czarne oczy błyszczały i Hermiona podejrzewała, że powstrzymanie się od otwartej kpiny wymagało od niego dużo wysiłku; najwyraźniej uważał ten pomysł za śmieszny i po trosze żałowała, że stara się nie być nietaktowny i tego nie powiedział. Zamiast tego stwierdził krótko:
– Sofa będzie w porządku – i odłożył na nią swoją torbę, a z jej ruszył w kierunku schodów.
Hermiona wyszła za nim z salonu.
— Severusie?
– W porządku. To absurd, ale może być. – Spojrzał na nią, unosząc brew. – Twoja matka zawsze była tak staromodna?
– Nie wiem – westchnęła. – Nigdy nie przyprowadzałam nikogo do domu na noc. Naprawdę nie masz nic przeciwko?
Wzruszył ramionami.
– I tak nie będę spał, nie w obcym miejscu z ludźmi, których nie znam, zwłaszcza po całej tej wcześniejszej rozmowie. Poza tym spanie razem w domu rodziców jest trochę… niezręczne.
– Cóż, nie planowałam zdzierać moich ubrań i błagać, żebyś mnie wziął – powiedziała kpiąco i zachichotała w odpowiedzi na jego uśmieszek. – Po prostu… ten dzień był dla nas obojga dość stresujący. Chciałam po prostu wtulić się w twoje ramiona i nie myśleć. Pamiętasz, kiedy ostatni raz nie spaliśmy razem?
Severus zmarszczył brwi.
– … No więc… nie, niezupełnie. Chyba to było krótko przed Bożym Narodzeniem.
– Tak, ponad sześć miesięcy temu – zgodziła się, gdy kładł jej torbę na czymś, co ewidentnie było podwójnym łóżkiem. – Przyzwyczaiłam się spać obok ciebie.
Severus zerknął w dół, a potem rozejrzał się po pokoju, jakby szukał inspiracji.
– Też wolałbym, żebyśmy mogli być razem – przyznał cicho, po czym spojrzał na nią przez kurtynę swoich włosów. — Ale to tylko na jedną noc. Po tych wszystkich postępach, jakie zrobiliśmy dzisiaj naprawdę chcesz zacząć się o to kłócić i uciec stąd?
Hermiona westchnęła, poddając się.
– Nie, masz rację, nie. Poza tym to tylko na dzisiaj. – Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. – Naprawdę, Paryż?
– Jeśli chcesz.
– Brzmi cudownie. Byłam tam wcześniej tylko raz.
– W takim razie Paryż. – Wyprostował się i odgarnął włosy z twarzy, po czym obdarzył ją krzywym uśmieszkiem. – Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że tak się ode mnie uzależniłaś, że nie możesz znieść kilku godzin sama? To może być irytujące, nie mówiąc już o tym że niewygodne.
Hermiona roześmiała się.
– Trudno, Ślizgonie. Będziesz musiał się z tym pogodzić. Chodź, spróbujmy przetransmutować sofę w coś, na czym możesz spać bez skręcenia sobie karku. W ciągu najbliższych dwóch dni będziesz dużo prowadził.
Tak jak przewidziała, Hermiona nie mogła spać; za dużo myśli kłębiło się w jej głowie. Wreszcie w środku nocy wstała i zeszła na dół, wchodząc po cichu do salonu. Przez zasłony sączyło się na tyle światła, by mogła ominąć meble. Podeszła do sofy i spojrzała w dół – Severus leżał spokojnie wyciągnięty na plecach z rękami skrzyżowanymi za głową.
– Spałeś w ogóle? – wyszeptała, znając już odpowiedź.
– Nie. A ty?
– Nie – przysiadła na brzegu sofy. – Przesuń się i daj mi usiąść, albo usiądę na tobie.
– To nie brzmi zachęcająco – zauważył, a jego usta zadrgały. Uśmiechając się lekko usiadł i posłusznie się przesunął, a Hermiona usiadła obok. – Jak się czujesz?
Zastanowiła się.
– Nie jestem do końca pewna – przyznała po chwili. – To wszystko jest trochę dziwne. Tak naprawdę to nie są ludzie, których pamiętam. Ale z wyjątkiem awantury wszystko poszło naprawdę dobrze. Myślę, że generalnie jestem zadowolona. Mimo to nadal czuję się winna, że musiałeś przez to przejść. I tak, wiem, że to była twoja sugestia.
Parsknął cicho i objął ją ramieniem.
– Głupiutka Gryfonka – mruknął zaskakująco łagodnym tonem. – To naprawdę nie było tak złe, jak myślisz. Nie wiedzieli o mnie nic poza tym co im powiedziałaś, nie musiałem walczyć z ich uprzedzeniami. Poza tym mają prawo się o ciebie martwić. I w sumie są całkiem miłymi ludźmi.
– Ale „miły”, pochodzące od ciebie, jest na ogół zniewagą – odmruknęła Hermiona.
— Hmmm… Nie zawsze — odparł cierpko Severus. – Dzisiejszy dzień nie był zabawny, ale jako taki nie był nieprzyjemny, z pewnością przeżyłem dużo gorsze. W dodatku jestem dorosłym mężczyzną. Przestań się o mnie martwić.
– Nigdy. – Oparłszy głowę na jego ramieniu zaczęła leniwie bawić się jego wisiorkiem. – To co powiedziałeś wcześniej to była prawda?
– Co powiedziałem? – zapytał dość ostrożnym tonem, a ona zanotowała sobie w pamięci, żeby później gdy wrócą z powrotem do domu, przeanalizować to wspomnienie i spróbować zrozumieć, co do cholery powiedział jej rodzicom. Z pewnością nie było żadnej szansy, żeby jej to zdradził.
– O tym, że nie można przypadkiem użyć Czarnej Magii – wyjaśniła.
-Tak.
— Ale… na szóstym roku Harry użył twojej klątwy tnącej na Malfoyu, choć nie wiedział, co to zrobi. To oznacza, że to nie była Czarna Magia?
– Nie, była. Żałuję, że nie zniszczyłem wszystkich wzmianek o niej. I żałuję każdego razu, gdy jej użyłem, nawet przeciwko Huncwotom. Potter nie wiedział, jak dokładnie będzie działać, ale zaklęcie było wyraźnie opisane „na wrogów”, więc wiedział, że robiło coś nieprzyjemnego. Chciał zranić Draco. Nie chciał spowodować tyle szkód jakie zrobił, ale intencja wystarczyła. Ale tamta sytuacja nie była w niczym podobna do twojej.
Myślała o tym przez chwilę, opierając się o jego ramię z zamkniętymi oczami i w końcu powiedziała bardzo cicho:
– Dziękuję, Severusie.
Tak jak się spodziewała nie odpowiedział. Po chwili mruknął cicho:
– Jeśli „przypadkowo” przeklnę naszą przyzwoitkę, kiedy dotrze do drzwi, będziesz zła?
Hermiona westchnęła, słysząc ciche skrzypienie schodów.
– Tak. Zostaw swoją różdżkę tam, gdzie jest. – Wzięła własną i poczekała, aż drzwi otworzą się odrobinę. – Lumos – powiedziała ze znużeniem, mrugając jasnym światłem, które wyraźnie pokazywało, że zarówno ona jak i Severus byli w pełni ubrani, w piżamach zakupionych specjalnie na tę okazję, ponieważ normalnie rzadko zakładali cokolwiek do łóżka i siedzieli spokojnie na sofie. – Widzisz, mamo? Tylko rozmawiamy. Żadnych lubieżnych i bezwstydnych aktów rozpusty.
– Nawet jeśli ładnie poproszę? – szepnął jej do ucha Severus, a ona wbiła mu łokieć żebra, tłumiąc uśmiech; lepiej było go nie zachęcać.
– Och, Hermiono, nie wiedziałam, że tu jesteś – powiedziała niezbyt przekonująco jej matka, mrugając, gdy jej oczy przyzwyczajały się do światła i przywołała uśmiech. – Chciałam się tylko upewnić, że z Severusem wszystko w porządku.
– Oczywiście, że tak – odparła sceptycznie Hermiona, starając się nie śmiać.
— Ten gest byłby… przepraszam, jest mile widziany — zauważył Severus tonem uprzejmego niedowierzania – ale to nie był dobry pomysł. Jestem pewien, że Hermiona wspomniała o mojej skłonności do paranoi. Gdybym został obudzony przez kogoś, kogo bym nie rozpoznał, mógłbym zrobić coś, czego potem bym żałował. – Przerwał, najwyraźniej zastanawiając się, zanim dodał dosadnie: – A gdybyśmy… coś próbowali… naprawdę, najpierw zapewnilibyśmy sobie prywatność w magiczny sposób.
– W porządku, w porządku – przyznała. – Wiem, kiedy należy się poddać. Wracam do łóżka. Hermiono?
Wzdychając ciężko, Hermiona niechętnie wstała, uśmiechając się lekko, gdy Severus zachichotał cicho.
– Idę – jęknęła. – Ale to niesprawiedliwe. Przecież mam prawo z nim porozmawiać.
– Nie o trzeciej nad ranem. Do łóżka, już! Dobranoc, Severusie.
– Dobranoc.
Wyszli następnego ranka, niedługo po śniadaniu i Hermiona poczuła wielką ulgę że wyjeżdżają. Ponowne spotkanie z jej rodzicami było cudowne, a ich milcząca akceptacja jej ukochanego była równie wspaniała i właśnie o to chodziło – wszystko poszło tak dobrze, że chciała stąd wyjść zanim stanie się coś złego. W sumie to nie różniło się tak bardzo od początku jej związku z Severusem.
Severus najwyraźniej zdecydował się pozwolić jej rozmyślać i jechał po krętych drogach, próbując znaleźć jakąś przyzwoitą stację radiową. Przez cały ranek milczał, co nie było zaskakujące. Niezależnie od tego co powiedział wiedziała, że bolało go, że musiał ponownie roztrząsać wojnę, skoro spędził większość ostatnich lat próbując o tym zapomnieć, poza tym nigdy nie lubił być osądzanym przez obcych. Czy przez kogokolwiek, jeśli chodzi o ścisłość.
— Severusie — powiedziała w końcu, nie mogąc już tego znieść — możesz się zatrzymać?
Rzucił jej pytające spojrzenie, ale posłusznie włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze. Hermiona odpięła pas zanim się zatrzymał, z trudem odczekała, aż zaciągnie ręczny hamulec i przechyliła się mocno i pocałowała go gorąco.
Po zaskakującej próbie protestu, która z pewnością nie była szczera odpowiedział równie gorąco, wplątując jedną rękę w jej włosy, a drugą przesuwając po jej plecach, gdy jakoś udało jej się usiąść mu na kolanach, cudem nie zaplątując się w dźwignię zmiany biegów. W końcu odsunęła się trochę, dysząc lekko i spojrzała mu w oczy.
– Dziękuję.
Lekko zaskoczony Severus uniósł brew, oblizując usta.
– Mieliśmy już kilka rozmów na ten temat – zauważył, po czym przechylił głowę w zamyśleniu. – Muszę przyznać, że nie były tak… pasjonujące – dodał ze śladem uśmiechu w ciemnych oczach.
– I będziemy rozmawiać dalej, dopóki się nie poddasz, Severusie Snape – dokończyła cierpko. – Cokolwiek nie powiesz, wiem, że nienawidziłeś ostatnich dni i wiem, że zrobiłeś to tylko po to, by mnie uszczęśliwić. Mogę ci za to podziękować, a ty będziesz to znosił bez protestów. Czy wyraziłam się jasno?
Trzeba przyznać, że okazanie pełnej dumy irytacji siedząc na jego kolanach i czując jego pocałunek na języku nie było proste, ale też nie był to powód, żeby się z niej śmiał. Hermiona zmrużyła oczy i spróbowała posłać mu ostrzegawcze spojrzenie, co rozśmieszyło go jeszcze bardziej. Odchylił się w swoim fotelu z błyskiem w czarnych oczach i podniósł ręce w geście poddania.
– Bardzo jasno. Poddaję się, wygrałaś. Proszę, kontynuuj… dziękowanie… mi. I to może potrwać.
Hermiona usilnie starała się zachować powagę, ale w końcu poddała się i roześmiała, pochylając się i całując go lekko, zanim usiadła z powrotem na swoim miejscu.
– Nie wiem, jakie są przepisy o obrazie moralności publicznej we Francji i nie bardzo mi zależy na tym, żeby się dowiedzieć. Zachowuj się.
– To nie ja prawie spowodowałem wypadek samochodowy – zaprotestował z uśmiechem.
– Nic takiego nie zrobiłam. Czekałam, aż zaciągniesz hamulec. Przestań wszystko wyolbrzymiać, to bardzo gryfońskie z twojej strony.
– Nie obrażaj mnie. – Severus poprawił się na swoim fotelu i sięgnął po butelkę wody na drzwiach, upił i podał jej. – Naprawdę rozsądnie było zrobić to teraz, kiedy przez resztę dnia mam się koncentrować na prowadzeniu samochodu? – rzucił jej pełne wyrzutu spojrzenie. – Nieostrożna jazda jest również, jak sądzę, wykroczeniem po tej stronie kanału La Manche.
– Przeżyjesz – powiedziała bez serca, zapinając pasy i popijając wodę. – Mówiąc o wykroczeniach drogowych… faktycznie masz prawo jazdy?
– Oczywiście. Tak naprawdę mam dwa. Chociaż to na nazwisko Tobias Prince jest podrobione, ale to z moim prawdziwym nazwiskiem jest autentyczne.
– Kiedy nauczyłeś się prowadzić samochód?
– Kiedy miałem szesnaście lat. Tamtego lata moi nowi kumple nauczyli mnie, jak kraść samochody i odjeżdżać nimi. W 1976 roku, w tak biednej okolicy, trzeba się było nieźle naszukać, żeby znaleźć samochody, ale udało się. Egzamin zdałem w wieku około dwudziestu lat, między wojnami.
– A więc prawo jazdy i samochód… są legalne. Miałam wątpliwości – przyznała.
Uśmiechnął się lekko.
– Samochód nie jest ubezpieczony.
– Nie jest… Severusie! Dlaczego nie?
Uniósł brew.
– Bo skoro tak rzadko jeżdżę, nie zamierzam płacić składek.
– Wiesz, że możesz płacić co miesiąc. – Wzruszył ramionami, a ona westchnęła. – Co zrobisz, jak nas zatrzymają?
Severus spojrzał na nią z otwartym rozbawieniem.
– Oczywiście przekonam miłych żandarmów, żeby sobie poszli. Jeśli obejrzysz naklejkę na szybie, zobaczysz, że jest fałszywa. Nie płacę podatków w mugolskim świecie i nie widzę powodu, by zaczynać teraz. Nikt nie zwraca na to uwagi, Hermiono.
– Ale to nadal nie w porządku – po chwili westchnęła, wiedząc że nigdy go nie przekona. — Więc jedźmy już, Paryż czeka.
– Nie dotrzemy tam dzisiaj.
– Tym bardziej się pospieszmy, żeby jak zatrzymamy się dziś wieczorem być tak blisko, jak to możliwe.
Przewracając oczami, przesunął się na siedzeniu po raz ostatni i posławszy jej uśmiech wrzucił bieg, po czym ponownie zwrócił uwagę na drogę.
Jak na razie, Hermiona uznała, że była pod wrażeniem Paryża. Severus najwyraźniej odrobił pracę domową i bez wahania przedzierał się przez zatłoczone pomimo wczesnej godziny ulice, aż dojechał na parking, który okazał się należeć do bardzo eleganckiego i drogiego hotelu. Ledwie zdążyła otworzyć usta, gdy poinformował ją spokojnie, że jeśli tylko spróbuje zaprotestować, rzuci na nią zaklęcie wyciszające tak silne, że będzie potrzebowała jego pomocy, by je zdjąć by mogła uczyć we wrześniu. Kiedy wyładowywał ich torby z samochodu powiedział, że to nie jej sprawa ile to kosztuje, ponieważ on za to płaci i nie zamierza na ten temat dyskutować. To była jego decyzja i miała prawo powiedzieć coś tylko wtedy, jeśli coś byłoby nie tak; dopóki wszystko było w porządku, miała się nie kłócić.
W tej sytuacji Hermiona uznała, że najlepiej będzie poddać się i nie protestować.
Zwróciła jednak uwagę, że to miejsce jest zbyt eleganckie, aby mogli chodzić w dżinsach i t-shirtach i uznała, że nie lubi transmutowanych ubrań. Severus przejrzał ją od razu i przewrócił oczami, ale musiał przyznać, że miała rację, ich zwykłe ubrania były nieco nie na miejscu i gdy się zameldowali, zgodził się by zaciągnęła go na zakupy.
Normalnie Hermiona nie przepadała za zakupami, ale teraz dobrze się bawiła. W przeciwieństwie do każdego innego mężczyzny, którego znała od trzydziestu lat, z Severusem wspaniale robiło się zakupy; wchodził wszędzie, gdzie chciała, jeśli się nudził, był na tyle zdolnym aktorem by to ukryć i gdy znaleźli księgarnię, która miała szeroki wybór książek po angielsku, był zachwycony mogąc spędzić tam trzy godziny. Nawet kupowanie ubrań nie było uciążliwym obowiązkiem, chociaż kilka razy musiała go napomnieć – jeśli przymierzała coś, co mu się podobało, natychmiast znajdował to w jej rozmiarze.
W końcu Severus poinformował ją, że na ten wieczór oboje będą potrzebować wykwintnego stroju, zabrał ją do sklepu wyglądającego na drogi i zanim zniknął w dziale odzieży męskiej, płynnym francuskim udzielił asystentkom dokładnych instrukcji. Chichoczące sprzedawczynie powiedziały jej, że kazał im upewnić się, że wybrała wszystko, co jej się podoba, bez liczenia się z ceną, obojętnie czy to było zbyt śmiałe, czy szalone (to był bezpośredni cytat) i że zapłaci za to, kiedy będzie gotowa. Jedna z nich zapytała z nadzieją, czy w Anglii jest więcej mężczyzn takich jak on i westchnęła z rozczarowaniem, gdy Hermiona ze śmiechem powiedziała jej, że nie, Severus jest zupełnie wyjątkowy.
Hermiona była bardzo zadowolona ze swoich zakupów, ale ostateczna cena ją przeraziła. Nie była pewna, jaki jest obecny kurs wymiany między euro a funtem, nie mówiąc już o tym, co to było w galeonach, ale francuskie ubrania były wyjątkowo drogie, a te były bardzo wysokiej jakości. Cała ta podróż musiała kosztować Severusa absolutną fortunę, ale gdy tylko spróbowała coś powiedzieć posłał jej swoje najbardziej przerażające spojrzenie Mistrza Eliksirów w złym nastroju – myślała, że jest już na to odporna, ale najwyraźniej nie. Zanotowała w pamięci, żeby, jeśli to konieczne, spędzić resztę lata próbując przekonać go, by pozwolił jej zwrócić choć część pieniędzy, ale na razie odpuściła.
Zjedli późny obiad w małej kawiarni i spędzili resztę dnia bawiąc się w mugolskich turystów; zwiedzając Wieżę Eiffla, spacerując wzdłuż Sekwany, mijając Sacré Coeur, Luwr i Notre Dame.
Severus powiedział jej, że w Paryżu była społeczność czarodziejów, ale nie było to nic specjalnego, francuski odpowiednik Ulicy Pokątnej znajdował się w St. Malo w Bretanii. Potem dodał z bardzo nonszalancką miną, że plany na dzisiejszy wieczór obejmują kolację i taniec i gdy w związku z tym uparła się, że muszą wrócić do hotelu kilka godzin wcześniej, by się przygotować, bardzo to go rozbawiło. Zaś gdy w końcu wyszła z łazienki i wyrzuciła go z sypialni z jego ubraniami, żeby miała spokój i mogła się ubrać i ułożyć włosy, wybuchnął głośnym śmiechem.
Przyglądając się swojemu odbiciu w dużym lustrze, Hermiona starała się nie gapić. Nigdy nie uważała się za atrakcyjną, chyba że bardzo się postarała. Przypomniał się jej Bal Bożonarodzeniowy w czwartej klasie – wtedy po raz pierwszy uwierzyła, że tak naprawdę może być bardzo ładna. Obrzuciła się uważnym spojrzeniem od stóp do głów; by móc zapanować nad włosami potraktowała je nieomalże każdym zaklęciem, jakie przyszło jej do głowy i teraz spływały miękkimi lokami na szyję. Pomalowała sobie również oczy i pociągnęła usta błyszczykiem, ale nie użyła żadnych innych kosmetyków – nie znosiła uczucia podkładu na skórze, a Severusowi nie podobał się smak szminki, która znajdowała się zdecydowanie wyżej na liście jej priorytetów, niż powinna. Zawsze miała dobrą skórę – swoją drogą przy jej niesfornych włosach problemy z trądzikiem lub tłustą cerą byłyby zdecydowaną przesadą. Założyła wysokie szpilki, co było dość ryzykowne, ponieważ bardzo rzadko je nosiła, zwłaszcza że miała tańczyć – ale było warto, pomalowała paznokcie i do tego miała odpowiednią wieczorową torebkę. Ale to suknia była clou programu.
Była jedwabna, w kolorze głębokiego brązu, trochę ciemniejszego niż czekolada, z dodatkami w ciepłym odcieniu burgundu, które odbijały światło i rzucały niemal miodowe odcienie na włosy. Miała wycięcia, które odsłaniały jej ramiona oraz może odrobinę za głęboki jak dla niej dekolt i przylegała mocno do jej ciała aż do bioder, po czym rozszerzała się na tyle, by wirować wokół niej, gdy się poruszała. Dopełniały ją złote hafty wzdłuż dekoltu i prawie nie miała rękawów; Hermiona cieszyła się, że było lato, ponieważ ta suknia nie została zaprojektowana do noszenia z jakimkolwiek okryciem. Nigdy nie miała niczego tak pięknego, a kosztowała przerażającą sumę pieniędzy.
Biżuteria na szczęście należała do niej – były to złote kolczyki z topazem i stary złoty krzyżyk, który dostała od babci na dziesiąte urodziny. Jej srebrny pierścień z wydrą nie pasował do reszty, ale srebro było pierwiastkiem czystości, który uniemożliwiłby nawet chwilową transmutację lub zmianę za pomocą zaklęcia, lecz nie chciała go zdejmować. Zastanawiając się nad tym ponownie przyjrzała się swojemu odbiciu i przez głowę przemknęła jej szalona, może troszkę złośliwa myśl – Chciałbym, żeby Lavender, Parvati i inni mogli teraz zobaczyć „naczelnego mola książkowego Hogwartu!” – zanim zobaczyła w lustrze, jak drzwi do łazienki otwierają się i odwróciła się, by zobaczyć Severusa.
A warto było na niego patrzeć, przez chwilę bała się, że zacznie ślinić się na swoją suknię! Nigdy wcześniej nie widziała go w mugolskim garniturze, nie mówiąc już o smokingu, ale z pewnością był to widok, który chciała zapamiętać. Czerń zawsze do niego pasowała i smoking był tak skrojony, że jego szczupła sylwetka rozszerzyła się w ramionach. Do tego założył śnieżnobiałą koszulę i – uśmiechnęła się – srebrzysto-zieloną, prawie turkusową jedwabną muszkę oraz srebrno-szmaragdowe spinki do mankietów. Ślizgon w każdym calu. Zrobił też coś ze swoimi włosami, zaczesał je do tyłu i do góry, tak że odsłaniały całą twarz.
On również wpatrywał się w nią z lekko oszołomionym wyrazem twarzy, który Hermiona uznała za niezwykle satysfakcjonujący. Każdy, kto by go w tym momencie obserwował, mógłby powiedzieć, że był to człowiek, któremu naprawdę podobało się to, co widział; intensywność w jego spojrzeniu wystarczyła, by wywołać u niej dreszcze.
Uśmiechając się, odsunęła od lustra i obróciła się.
– Podoba ci się?
Kolejny mały dreszcz przeszedł ją, gdy zauważyła, że Severus rzeczywiście musiał przełknąć, zanim mógł odpowiedzieć.
– Bardzo – odpowiedział powoli, lekko ochrypłym głosem. Już choćby z powodu takiej reakcji ta suknia była więcej warta niż jej cena, a oni nawet jeszcze nie opuścili pokoju hotelowego. Zapowiadała się wspaniała noc.
– Dobrze, bo kosztowała cię absolutną fortunę – poinformowała go.
– Kobieto, przestań gadać o pieniądzach – mruknął z roztargnieniem, wciąż się w nią wpatrując. – To moje pieniądze i jeśli chcę je wydać w Paryżu, to to zrobię. – Jego oczy w końcu wróciły do jej twarzy. – Naprawdę, Hermiono, nie jestem tak biedny, jak się wydaje – dodał z przekąsem. – Moja pensja nie jest zbyt wysoka, ale przez dziesięć miesięcy w roku nie mam żadnych wydatków. Czynsz za miejsce dla przyczepy jest znikomy i nie płacę ani za wodę, ani prąd, Hogwart w swojej uprzejmości zaopatruje moje prywatne zapasy ingrediencji, więc mogę wydać praktycznie całą roczną pensję na wszystko, co mi się podoba. I zapewniam cię… – Jego ciemne oczy przesunęły się powoli po jej ciele, sprawiając, że dostała dreszczy, gdy niemal poczuła muśnięcia jego wzroku na skórze. – Chętnie zapłaciłbym nawet dziesięć razy więcej
– No cóż – powiedziała po chwili – z pewnością miło to wiedzieć. – Uśmiechnęła się, kiedy na nią spojrzał. – Ale teraz mówię poważnie, Severusie, to za dużo. To absolutnie cudowne i cieszę się każdą sekundą, a dzisiejszy wieczór zapowiada się jeszcze lepiej, ale… nie musiałeś robić dla mnie tego wszystkiego. I wiem, że powiesz mi, że nie robiłbyś tego gdyby nie sprawiało ci to przyjemności, ale ten… romantyczny gest nie do końca do ciebie pasuje, prawda? – powiedziała delikatnie, starając się, by nie zabrzmiało to obraźliwie.
Severus wyglądał na bardziej zakłopotanego niż zirytowanego; po chwili westchnął i spojrzał na nią uważnie.
– Hermiono, nie przyszło ci do głowy, że ja też nigdy nie spędziłem romantycznego wieczoru w Paryżu? – zapytał łagodnie. – Nigdy tak naprawdę z nikim się nie spotykałem. Nie miałem okazji zaznać tego wszystkiego, tych podchodów, trzymania się za ręce na korytarzach, chichotania po kątach… Nie, żebym akurat tego bardzo chciał – dodał z przebłyskiem zwykłej pogardy, zanim wyraz jego twarzy znów stał się poważny. Wzruszył ramionami z zakłopotaniem. – Moja romantyczna przeszłość ogranicza się do pewnych interesów i kilku pijackich przygód na jedną noc. Nigdy wcześniej nie miałem okazji żeby to zrobić.
– Nigdy? – zapytała delikatnie, wzruszona wyznaniem.
Potrząsnął głową, patrząc w ziemię.
– Jednym z powodów, dla których przez tyle lat uczepiłem się tak desperacko wspomnień o Lily było to, że po prostu nie było nikogo innego. Nawet gdy nie było wojny… nawet gdybym był mniej zniszczony, spędzałem dziesięć na dwanaście miesięcy w Hogwarcie, gdzie prawie zawsze byłem jedyną osobą w wieku między osiemnaście i sześćdziesiąt lat. Kiedy w ogóle miałem szansę spotkać kogoś, kto mógłby mnie zainteresować, nie mówiąc już o odwzajemnieniu tego zainteresowania? Swoja drogą żadna kobieta nigdy nie spojrzałaby na mnie drugi raz. Przez całe siedem lat nauki byłem najmniej popularnym dzieckiem obu płci w szkole i ta tendencja nie zmieniła się przez całe moje życie.
Podnosząc głowę spojrzał na nią niemal wyzywająco, jakby prowokując, by mu współczuła; cień w jego oczach był tym, który często widywała wcześniej gdy mówił o wielu latach samotności.
Hermiona przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, po czym uśmiechnęła się do niego.
– Severusie, podejdź tutaj. Nie, nie krzyw się tak na mnie, po prostu podejdź. Chcę ci coś pokazać. – Ciągnąc go za ramię w końcu postawiła go przed lustrem i wskazała na jego odbicie. – Spójrz na siebie jak należy. – Gdy przyglądał się im obojgu, widziała w lustrze jak wyraz jego twarzy zmienia się z grymasu w beznamiętny. – To wielka szkoda, że nigdy nie znalazłeś nikogo, z kim mógłbyś być po prostu sobą – powiedziała cicho – bo ten człowiek, którego widzisz to mężczyzna, którym naprawdę jesteś. Jesteś kimś znacznie lepszym, niż myślisz, Severusie. I przykro mi, że tak długo musiałeś nosić maskę i żałuję, że nikt nie poświęcił czasu, by spojrzeć poza nią. – Umilkła i po chwili dodała łagodniej: – Ale prawdę mówiąc nie jest mi aż tak przykro, bo to znaczy, że mam cię teraz całego dla siebie. A jeśli chcesz dalej mnie rozpieszczać, nie krępuj się.
Severus przez kilka minut studiował ich odbicia w zamyśleniu, po czym odwrócił się do niej; wciąż musiał pochylić głowę, by spojrzeć jej w oczy, ale dzięki wysokim obcasom nie aż tak bardzo. Delikatny uśmiech rozjaśnił jego oczy, po chwili dosięgnął również i ust i czarodziej spojrzał w lustro z humorem na twarzy.
– Wyglądamy całkiem nieźle, prawda? – zauważył. – Nie wierzę, żeby ktokolwiek z naszych znajomych rozpoznał nas dziś wieczorem. – Odszedł kilka kroków, odwrócił się do niej i skłonił formalnie, wręczając jej czerwoną różę, którą skądś wytrzasnął. — Gotowa, moja pani? – zapytał poważnie, podając jej rękę z błyskiem w oczach.
Hermiona oparła lekko dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się.
– Proszę prowadzić.
– Dlaczego nigdy nie widziałam, jak tańczysz, Severusie? – mruknęła, śledząc ruchy jego ciała, gdy muzyka płynęła wolno wokół nich. – Już gdy jak chodzisz jest w tym pełno gracji, ale to…
Byli przytuleni na tyle blisko, że mogła poczuć jak się śmieje.
– Nikt nie widział, bo uczyłem się, kiedy byłem małym chłopcem – powiedział cicho, zniżając swoją głowę do jej i poczuła ciepły oddech na uchu. – I z bardzo prostego powodu, po prostu nie było nikogo, z kim chciałbym tańczyć. – Gdy się obrócili, przesunął ręką po jedwabnej sukni na biodrze. – Bal Bożonarodzeniowy odbywał się co roku, aż do twojego pojawienia się w Hogwarcie. W czwartej i piątej klasie poszedłem z Lily, ale nie tańczyliśmy ze sobą. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i rozśmieszałem ją, krytykując ludzi których nie lubiła, a w przerwach tańczyła z innymi chłopcami. Na szóstym roku byłem w Skrzydle Szpitalnym. Na siódmym roku poszedłem sam i przez jakieś pół godziny próbowałem zignorować jak tańczy z Potterem, po czym podebrałem od któregoś z chłopaków z klasy butelkę do doprawienia ponczu owocowego i uciekłem, żeby się upić.
Hermiona poczuła na plecach nacisk jego palców; pięć małych ciepłych punktów i spojrzała mu w oczy. Przytłumione, miękkie światło odbijało się w nich i błyszczały jak wypolerowane klejnoty.
– A kiedy uczyłem… Daj spokój, Hermiono. Z kim miałbym tańczyć? Większość czarownic z personelu nauczycielskiego była moimi dawnymi nauczycielkami, wszystkie były znacznie starsze ode mnie, niektóre lekko onieśmielające, a inne wręcz obłąkane. Jak dobrze wiesz, nigdy nie dogadywałem się z moimi koleżankami, ani też nie zrobiłbym z siebie idioty przed durniami, którzy uczęszczali do szkoły. Nawet Dumbledore nigdy nie zmusił mnie do tańca, nawet do nauczania mojego Domu.
– Tyle zmarnowanych talentów – uśmiechnęła się, drocząc się i śledząc w myślach kołysanie się jego ramion pod swoimi dłońmi. – Jestem naprawdę zachłanna, skoro trzymam cię tylko dla siebie. Ale na usprawiedliwienie przychodzi mi do głowy, że to nie moja wina, że nikt inny nie był na tyle mądry, by przyjrzeć ci się bliżej.
W odpowiedzi Severus zaśmiał się i przyciągnął ją jeszcze bliżej i sam ten dźwięk wywołał przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
– Wiesz, że jest tu co najmniej pół tuzina mężczyzn, którzy w tej chwili gapią się na ciebie? – zapytał konwersacyjnym tonem.
Uśmiechnęła się do niego.
– Nie jesteś nawet ani trochę zazdrosny?
W jego oczach błysnął śmiech.
– Na pierwszy rzut oka wszyscy są młodsi, bardziej atrakcyjni i najwyraźniej lepiej sytuowani niż ja, a mimo to wszyscy mi zazdroszczą. Zazdrosny? Nie, jestem zachwycony – śmiech umilkł, ale iskierki w oczach zostały. – Poza tym jak mogę winić ich za wpatrywanie się w ciebie, kiedy nie robię nic innego przez całą noc?
– Pochlebca.- Hermiona wyciągnęła rękę, by musnąć jego policzek opuszkami palców. – Myślałam, że jesteś typem zazdrośnika.
– Zaborczy i zazdrosny to nie to samo; nie dzielę się i jak wielu ludzi, jestem szalenie zazdrosny o rzeczy, których nie mam – odpowiedział, lgnąc do pieszczoty. – Bez wątpienia, gdybym był z mniej stateczną kobietą, mógłbym być zazdrosny. Ale tobie ufam – powiedział po prostu. – Przypuszczam, że nie zamierzasz spojrzeć na nich po raz drugi?
– Kiedy mam ciebie? Oczywiście, że nie.
– Więc z jakiego powodu mam być zazdrosny? – zapytał.
– Emocje nie są logiczne, Severusie – odpowiedziała, uśmiechając się do niego. – Z drugiej strony łamiesz tyle konwencji i reguł i tak bardzo kontrolujesz swój umysł, że chyba nie powinnam się dziwić, że możesz stłumić zazdrość uznając po prostu, że nie jest to konieczne.
Uniósł brew i uśmiechnął się do niej.
– Ja łamię reguły i konwencje?
– Bądź cicho i tańcz ze mną.
Było w tym coś z kiepskiego filmu, pomyślała Hermiona, powstrzymując chichot. Było już grubo po północy i była na niezłym rauszu, szła ulicą z butami w dłoni, bo nie mogła już dłużej w nich chodzić, drugą ręką trzymając ramię równie zawianego mężczyzny, który poluzował muszkę i odpiął pierwszy guzik koszuli, a jego włosy były w nieładzie. Starając się nie potknąć, roześmiała się głośno.
– Chyba nie może być bardziej stereotypowo!
Severus zachichotał cicho, podtrzymując ją.
– Nie słyszę stereotypowej muzyki – powiedział. – I zapewniam cię, że nie przyklęknę przed tobą i się nie oświadczę. – Urwał na wystarczająco długo, po czym dodał w idealnym momencie: – Moje kolano by tego nie wytrzymało.
Odepchnęła go żartobliwie i uśmiechnęła się, kiedy rzeczywiście się potknął.
– Naprawdę musisz być zalany.
– Właściwie to nie piję aż tak dużo – odpowiedział z taką godnością, jak to tylko możliwe. – Kiedy piję, to po to, żeby się upić. Rzadko robię to dla przyjemności.
– To prawda – zgodziła się z namysłem. Przypuszczała, że częściowo dlatego, że był synem alkoholika. Widząc, jak kiwa głową, zarumieniła się, zdając sobie sprawę, że mówiła na głos. – Przepraszam.
Energicznie potrząsnął głową.
– Nie przepraszaj. Podoba mi się, że to nie stanowi problemu. – Uśmiechnął się do niej krzywo. – Pewnie będę żałował, że to powiedziałem, ale podoba mi się, że mówisz, co myślisz, że… że się przede mną nie ukrywasz – zakończył i Hermiona przypomniała sobie, że powiedziała mu to samo. Uśmiechnęła się w odpowiedzi zbliżając do niego, Severus otoczył ją ramieniem, a ona w zamian objęła go w pasie.
Zanim wrócili do hotelu, udało im się wytrzeźwieć na tyle, że mogli przynajmniej iść prosto. Severus nucił do siebie w windzie i stłumiła chichot.
– Masz zaskakujące zdolności muzyczne.
– Jak to?
– Wspaniale śpiewasz, ale nucisz poza tonacją i jesteś jedynym człowiekiem, jakiego spotkałam, któremu udaje się gwizdać bez melodii.
– Ty w ogóle nie umiesz gwizdać – zauważył z nieskazitelną logiką pijaka.
– Co to ma wspólnego z czymkolwiek?
– Cóż, wspomniałaś o zdolnościach muzycznych.
To była prawda i dlatego bardzo trudno było się z nim kłócić. Mimo to spróbowała, ale Severus przypomniał sobie, jak zwykle powstrzymywał ją od kłótni i zanim winda dotarła na ich piętro, przycisnął ją do ściany i całowali się jak nastolatkowie, obściskując się i ocierając o siebie.
Idąc chwiejnie długim, obitym aksamitem korytarzem zatrzymywali się często przy ścianach, by dalej się całować, aż odkryli, że żadne z nich nie było na tyle trzeźwe, by wymyślić jak posłużyć się kartą – kluczem.
– Co oni mają przeciw metalowym kluczom? – mruknął Severus, wpatrując się w plastikowy kwadrat, jakby go osobiście uraził.
– Idź z duchem czasu, staruszku – powiedziała, przygryzając wargę, by stłumić śmiech i niezgrabnie wyjęła różdżkę z torebki. – Alohomora. Sezamie, otwórz się.
Parsknąwszy śmiechem skłonił się szarmancko i przepuścił ją do środka, bezceremonialnie zamykając drzwi kopniakiem. I natychmiast pchnął ją na nie i odnalazł ustami jej usta. Hermiona poczuła, jak jego erekcja ugniata jej brzuch i z głośnym jękiem wplątała palce w jego włosy, które nie wytrzymały tego co zrobił z nimi wcześniej i ponownie zawisły wokół jego twarzy. Smakował jednym z najlepszych posiłków, jakie kiedykolwiek jadła, słodyczą starego i drogiego wina deserowego, które pili przez całą noc i sobą, tym uzależniającym słodko-gorzkim smakiem, który uwielbiała.
Stopniowo ich szalone pocałunki stały się łagodniejsze, leniwe i prawie odurzające i w którymś momencie zdała sobie sprawę, że wciąż słyszeli dobiegającą skądś cichutką muzykę. Nie była pewna, które z nich zaczęło pierwsze, ale znów zaczęli tańczyć, powoli, ledwo kołysząc się do odległej muzyki i wciąż się całując. Severus sięgnął za jej głowę i uwolnił jej włosy, pozwalając, by loki opadły luźno na ramiona i plecy, a ona całkowicie rozwiązała jego poluźnioną muszkę i odsunęli się, uśmiechając do siebie.
Hermiona stanęła przed lustrem i obserwując jego odbicie ostrożnie zdjęła biżuterię. W tym czasie Severus wyjął spinki z mankietów i zdjął marynarkę, po czym usiadł na chwilę, by zdjąć buty i skarpetki. Wstał, przeszedł po gęstym dywanie i stanął za nią, a czując jak jego ramiona owijają się wokół jej talii i przyciągają blisko siebie, Hermiona przymknęła oczy i odchyliła głowę by mógł delikatnie pocałować jej szyję. Stali tak przez dłuższy czas zanim odsunął się i zaczął powoli rozpinać suknię. Jego palce zostawiały ślady ognia na jej skórze i przyprawiały o dreszcze.
Obserwowała w lustrze, jak powoli zsuwał suknię z jej ramion, przesuwając ręce w dół ciała aż do talii i przytrzymując jedwab na biodrach. Ponownie zbliżył się do jej pleców i poczuła na skórze ciepły oddech, gdy pocałował ją w szyję, nie odrywając wzroku od ich odbicia w lustrze.
Obróciła się w jego ramionach, pozwoliła sukni opaść na podłogę i z uśmiechem zaczęła rozpinać jego już na wpół rozpiętą koszulę. Gdy to robiła pomyślała, że uwielbia być czarownicą; używając magii mogli poradzić sobie jutro z każdym zagniecenia lub brudem, więc nie miała wyrzutów sumienia, że nie zatrzymała się, by ją porządnie odwiesić i zamiast tego mogła skoncentrować się na jego skórze, gdy zsunęła koszulę z jego ramion, a on strząsnął ją, zanim pochylił głowę, żeby pocałować ją jeszcze raz.
Gdy zdejmowali nawzajem swoje ubrania, każdy ruch był powolny, a doznania wręcz ulotne. Jego spodnie dołączyły do jej bielizny na dywanie, nagi Severus odwrócił ją i przyciągnął do siebie, ponownie patrząc w lustro, jak jego odbicie jedną ręką muska jej pierś, a drugą powoli wsuwa między nogi. Hermiona patrzyła jak wygina się ku niemu, gdy znajomy przyjemny ból nasilił się, a on rozchylił jej uda, by widzieć ją w lustrze.
– Severusie, proszę…
Dostrzegła, jak się uśmiechnął, ale nawet on nie mógł się z nią dłużej droczyć, więc odwrócił się od lustra i pociągnął ją za sobą na łóżko, całując jeszcze raz. Ich kochanie się było tak samo powolne, gdy poruszali się razem każde doznanie było idealnie perfekcyjne, a gdy poddała się mu po raz ostatni, doszedł razem z nią.
Praktycznie zasypiając w jego ramionach wymamrotała sennie:
— Severusie?
– Hmm?
— Wiesz, jesteś całkiem dobry w tym „randkowaniu”. Mam na myśli pierwszą próbę.
Zachichotał cicho i nie odpowiedział.
Po tej nocy Hermiona byłaby szczęśliwa, gdyby mogła przeprowadzić się do Paryża i nigdy więcej nie wyjeżdżać, ale w końcu musieli wrócić do domu. Zostawiła Severusa rozpakowującego bagaże i sortującego pocztę i poszła odebrać Krzywołapa, bardzo oburzonego tym, że był zaniedbywany przez tydzień i jak podejrzewała, zmęczonego dziećmi, które nieustannie próbowały się z nim bawić. Przepraszając urażonego kota, obiecując mu rozmaite smakołyki, które kupili we Francji i desperacko ignorując ciekawskie pytania Ginny, posłała jej rozmarzony uśmiech i złożyła równie niejasną obietnicę, że napisze „później”.
Wróciwszy do przyczepy kempingowej zastała Severusa rozciągniętego na sofie i czytającego z zamyśloną miną Żonglera.
– Jakieś ostrzeżenia przed nadchodzącą zimową inwazją Nargli?- zapytała, stawiając na ziemię Krzywołapa; kot miauknął z irytacją i natychmiast zniknął, aby sprawdzić swoje terytorium pod kątem naruszenia go podczas jego nieobecności.
— Właściwie nie… no, może, ale nie czytałem aż tak daleko – Podniósł gazetę, a Hermiona zamarła ze zdumienia, gdy przeczytała nagłówek.
— „Minister w szoku – uroczystość upamiętniająca zakończenie wojny okazuje się całkowitym niewypałem ”
Kiwając głową, Severus wziął gazetę z powrotem i zaczął czytać.
– „Coroczna uroczystość upamiętniająca rocznicę „pokonania Czarnego Pana” w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie odbyła się w tym roku wcześniej niż zwykle, ale nie była to jedyna zmiana. Ilość uczestników znacznie się przerzedziła, ich liczba była najniższa od początku tradycji i wyraźnie widać było brak entuzjazmu. Zwykłe porywające przemówienie Ministra zostało przyjęte bardzo chłodno, a zaraz potem Harry Potter odmówił wygłoszenia swojej przemowy, co było bardzo żenujące. „W tej wojnie nie chodziło o przemówienia Ministerstwa” – powiedział Harry, „a to nie jest odpowiedni sposób na upamiętnianie tego, co się stało.” Idąc za jego przykładem inni wysoko postawieni członkowie Zakonu Feniksa również odmówili zabrania głosu, a nasz reporter nie widział ani jednej osoby noszącej przyznany przez Ministerstwo Order Merlina. Rozumiemy, że biorąc pod uwagę brak zaangażowania Ministerstwa w samą wojnę, Zakon mógł zacząć kwestionować ich prawo do udziału w obchodach i upamiętnieniu rocznicy. Będziemy musieli poczekać i zobaczyć, jaki to może mieć skutek”.
Hermiona spojrzała na niego, siadając powoli obok.
– Cóż, to się nazywa wrzucić kuguchara między stado gołębi.
– To z pewnością interesujące. Nie sądziłem, że to co mówiłem miało znaczenie i tak naprawdę nie wierzę, żeby miało, ale wydaje się, że panna Lovegood to rozkręciła, całkiem umiejętnie muszę dodać, jako deklarację niepodległości, a Potter raczej zawsze lubił sprzeciwiać się Ministerstwu. – Przyjrzał się w zamyśleniu wydaniu Żonglera, po czym jej go wręczył. – Rzeczywiście będziemy musieli poczekać i zobaczyć.
Hermiona uśmiechnęła się do niego.
– Wiesz, to twoja wina. To nauczy cię myśleć, zanim zaczniesz mówić, kiedy jestem w pobliżu.
Uśmiechnął się w odpowiedzi.
– A czemu myślisz, że tak naprawdę właśnie tego nie zrobiłem?
Niewiele mogła na to odpowiedzieć. Zanotowała w pamięci, żeby później napisać do Luny, zostawiła zadowolonego z siebie Ślizgona i poszła dokończyć rozpakowywanie.