Post Tenebras, Lux – Po Ciemności Światło

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.


 

Sprostowanie Loten: Gdybym była właścicielką któregoś z bohaterów, uwierz mi, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Pożyczam ich tylko na chwilę; niestety, w końcu muszę oddać.

Ostrzeżenia: Od pewnego momentu romans SS/HG i sceny miłosne, tak więc ocena M. Nie lubisz, nie czytaj. Ale kluczowym słowem jest „Od pewnego momentu” – to długa historia.

 

Uwagi autorki: Historia zaczyna się dziesięć lat po zakończeniu Insygniów Śmierci. Jest w pełni zgodna z kanonem, z wyjątkiem śmierci Snape’a i większości Epilogu-Który-Nie-Powinien-Istnieć.

(…) Mam nadzieję, że Ci się podoba.

**************************************

Uwagi od tłumaczki: Mamy zgodę Loten – informacja o tym tłumaczeniu jest na jej profilu: https://www.fanfiction.net/u/1807393/Loten

W tłumaczniu pomaga mi moja córka Anni.

Nie wyrażam zgody na kopiowanie tego opowiadania ani przerzucanie do pliku.

Zapraszam do czytania!


 

 „Serendipity (Szczęśliwy traf) to dar znajdowania rzeczy, o których nie wiedzieliśmy, że szukamy”.– Glauco Ortolano

 


 

Na stacji Waterloo w godzinach szczytu panował zawsze totalny chaos. Naprawdę zgłupiałam, że tu przyszłam – pomyślała Hermiona, przedzierając się przez tłum. Przecież nie musiała korzystać z mugolskiego transportu, a biorąc pod uwagę, że były właśnie wakacje, zupełnie nie miała do tego powodu.

Przeciskając się przez hordy zebrane pod wielkimi ekranami pokazującymi przyjazdy i odjazdy, nie zwracała uwagi na otoczenie, skupiona wyłącznie na wydostaniu się ze stacji i znalezieniu filiżanki kawy, która nie kosztowałaby majątku. W wyniku tej nieuwagi, gdy minęła róg kiosku z gazetami wpadła prosto na kogoś.

Mężczyzna, z którym się zderzyła, syknął ostro i cofnął, by nie rozlać kawy. Hermiona spojrzała w górę i gdy ujrzała jego twarz, niewypowiedziane przeprosiny zamarły na jej ustach.

Ten spojrzał na nią, krzywiąc się i jego warknięcie, by patrzyła dokąd idzie, zostało ucięte w połowie sylaby.

Oboje wpatrywali się w siebie w przytłaczającej ciszy, gdy jej umysł próbował zrozumieć to, co widziała; wydawało się, że świat przechylił się wokół własnej osi.

Nigdy nie udawało się jej dobrze interpretować emocji w tych ciemnych oczach, z wyjątkiem lodowatego gniewu, szyderczej pogardy lub złośliwego rozbawienia, ale teraz zauważyła chwilę czystego szoku, po której szybko nastąpiła konsternacja, która równie szybko przerodziła się w zrezygnowane znużenie.

Starając się zrozumieć, co właśnie się wydarzyło przyglądała mu się przez chwilę. Pod pewnymi względami wyglądał tak jak ostatnim razem, kiedy go widziała, pod innymi zupełnie inaczej.

Charakterystyczny haczykowaty nos był mniej więcej taki sam, chociaż jego linia była nieco zniekształcona czymś, co wyglądało na stary uraz, ale inne cechy uległy zmianie. Jako córka dentystów zauważyła, że ​​najwyraźniej w końcu spróbował naprawić zęby, które nie były już pożółkłe, choć wciąż nieco krzywe. Tłuste włosy, które praktycznie były jego znakiem rozpoznawczym, były teraz z pewnością czystsze, chociaż nadal zwisały mu strąkami wokół twarzy. Nad lewym okiem widniała cienka smuga bieli, a na linii włosów widać było koniec blizny. Jeden lub dwa siwe włosy połyskiwały w czerni, ale nie więcej. Jego skóra była wciąż blada, ale nie tak ziemista, jak pamiętała, a bez nieśmiertelnych szat widać było jaki był chudy. Twarz też wyglądała na wychudzoną, a cienie pod oczami były głębokie. Wyglądał na… zmęczonego.

Ubrany był w mugolskie ubranie i w przeciwieństwie do wielu czarodziejów, wyglądał w nich dobrze. Jego dżinsy były znoszone, wyblakłe, wystrzępione na dole i z dziurą na kolanie, miał na sobie czarne buty i czarną koszulkę poplamioną czymś, co wyglądało jak farba. Nie było to coś, czego by się spodziewała. Na lewym ramieniu miał elastyczny bandaż sportowy, rozciągający się od rękawa przez łokieć aż do połowy nadgarstka. Gdy jej oczy ponownie powędrowały do ​​jego twarzy, zobaczyła dwie wyblakłe, poszarpane blizny na jego gardle; widziała, kiedy otrzymał te rany.

To naprawdę był on.

Teraz to się pogubiłam. Zaczynam mieć halucynacje. Przecież Snape nie żyje.

Była tego pewna, widziała jak umiera prawie dziesięć lat temu! Jednak podobieństwo było niesamowite – och, pojawiły się nowe blizny i wyglądał na starszego, ale kimkolwiek był ten mężczyzna, wyglądał tak, jak wyobrażała sobie Severusa Snape’a, gdyby przeżył. I swoją drogą nigdy nie znaleziono jego ciała. Zanim komukolwiek przyszło do głowy, by wyciągnąć go z Wrzeszczącej Chaty, co ku ich zbiorowemu wstydowi nastąpiło dopiero prawie dzień po zakończeniu bitwy, nie było tam nic oprócz dużej plamy krwi i fragmentów jego złamanej różdżki.

Patrząc na mężczyznę przed sobą przypomniała sobie, że przez lata trwały poszukiwania. Głównie z poczucia winy, gdy Zakon powoli zaczął zdawać sobie sprawę, ile świat był mu winien. Nigdy nie znaleziono żadnego śladu i w końcu się poddali. Nikomu, zwłaszcza Snape’owi, który przyciągał więcej uwagi niż występy Elwisa, nie udałoby się ukrywać przed ponad dekadę, gdy szukała go połowa czarodziejskiego świata. Jednak teraz zaczęła się zastanawiać, jak dobrze mógł ukryć się zawodowy szpieg, jeśli naprawdę nie chciałby zostać znaleziony.

– Podziwiasz widok? – zapytał cicho, tonem wypranym całkowicie z emocji.

Tak samo przeciągał sylaby i jego głos był prawie taki sam, jak zapamiętała; chłodny, jedwabisty, być może nieco cichszy i lekko ochrypły, ale bez nuty wrogości, którą z nim kojarzyła.

Wpatrując się w niego Hermiona potrząsnęła głową z niedowierzaniem.

– To naprawdę pan? – zdziwiła się cicho. – Naprawdę pan tu jest.

– Chyba że mam koszmary – odpowiedział sarkastycznie. – To się zdarza, ale szczerze wątpię, że zacząłem o pani śnić, panno Granger. Jeszcze nie postradałem zmysłów.

Cóż, to był Snape, którego zapamiętała.

– Mam chyba prawo być zszokowana – odparła. – Jeszcze dwie minuty temu myślałam, że pan nie żyje.

W głowie kłębiło się jej tyle pytań, że nie miała pojęcia, które z nich wypowie jako pierwsze, kiedy znów się odezwie.

– Co pan tutaj robi?

Snape lekko przechylił głowę, zmrużył oczy, po czym rozejrzał się po zatłoczonej stacji i machnął od niechcenia dłonią o długich palcach.

– Rozejrzyj się. Myślisz, że ktoś z tych ludzi nas zauważył? I że myśli o czymś innym niż o celu podróży?

Nie o to dokładnie pytała, ale wiedziała, o co mu chodzi. W przebywaniu w tłumie było coś anonimowego. Podążając za gestem jego ręki, rozejrzała się wokół nich i kątem oka zobaczyła, jak się poruszył. Sztywniejąc odwróciła się do niego, a on przewrócił oczami.

– Nie bądź głupia. Nie mam zamiaru wyciągnąć różdżki i przekląć cię na środku Waterloo. Poza tym, gdybym chciał cię skrzywdzić, zrobiłbym to natychmiast. Rozpoznałem cię, gdy wciąż wytrzeszczałaś na mnie oczy.

– Był pan tak samo zaskoczony jak ja – warknęła zraniona.

Snape nie odpowiedział; zamiast tego odwrócił się gwałtownie i zaczął przedzierać się przez tłum. Zaskoczona Hermiona zamarła na chwilę, po czym ruszyła za nim biegiem. Dogoniwszy go zauważyła, że utykał.

– Proszę poczekać!

– Po co? – zapytał znudzonym tonem.

– Chcę z panem porozmawiać.

– A co u licha sprawia, że ​​myślisz, że ja chciałbym rozmawiać z tobą? – zareplikował, odwracając się do niej.

– Właściwie ja…

Jego oczy powędrowały do ​​czegoś ponad jej ramieniem, zwęziły się i nagle przestał mówić; Hermiona odwróciła się, żeby zerknąć na co patrzy, kątem oka dostrzegła jakiś ruch, lecz gdy obróciła się z powrotem, Snape już znikał w tłumie.

Nie mogę uwierzyć, że dałam się na to nabrać! pomyślała z niesmakiem. Nie było absolutnie żadnego sensu biec za nim – był bliżej wyjścia niż ona; w każdej chwili mógł znaleźć się poza zasięgiem wzroku i się deportować i nigdy by go nie złapała! Mimo to spróbowała. Wciąż całkowicie oszołomiona tym, co się stało, przecisnęła się przez tłum w kierunku, w którym poszedł, próbując jednocześnie to wszystko jakoś ogarnąć.

Po tylu latach… Snape żyje.

 

Mimo najlepszych starań Hermiona zgubiła go w tłumie podczas godzin szczytu w Londynie. W końcu odpuściła i zamyślona, udała się do domu. Jedno było pewne – jeśli Snape pojawił się w tak publicznym miejscu jak Londyn, to musiał mieszkać bardzo daleko stamtąd. Jeśli nie odnaleziono go przez ponad dziewięć lat, to dlatego że nie chciał być odnaleziony. I nie mogła go winić; po Voldemorcie był prawie na pewno najbardziej znienawidzonym czarodziejem na świecie. To nie było sprawiedliwe, teraz o tym wiedziała, ale dopóki nie zobaczyła treści wspomnień, które dał Harry’emu, nienawidziła go tak samo jak wszyscy.

W sumie bardzo niewiele osób widziało te wspomnienia. Harry na to nalegał. Zachować choć minimum dyskrecji – to było wszystko, co mogli wtedy dla tego mężczyzny zrobić, chociaż trzeba było przyznać, że Harry wygłosił wszem i wobec największy sekret przed wszystkimi uczestnikami bitwy. Na szczęście czarodziejska społeczność jako taka wciąż nic nie wiedziała. Mniej niż tuzin osób oglądało którekolwiek ze wspomnień. Hermiona była jedną z nielicznych, które widziały je wszystkie. Oczyścili jego imię najlepiej jak potrafili, oświadczając, że mają dowody świadczące o tym, że Snape był jednak po ich stronie i publikując rozmowę, w której Albus prosił Snape’a by go zabił i wyjaśniał dlaczego. Ale strata Dumbledore’a i okropności, które miały miejsce w Hogwarcie na ostatnim roku pozostawiły blizny zbyt głębokie, by je tym zaleczyć. Jeśli chodzi o większość czarodziejskiego świata, Snape był draniem, sukinsynem, który umarł zbyt łatwo.

Pozostali przy życiu członkowie Zakonu patrzyli teraz na sprawy inaczej. Jako dyrektorka, McGonagall spędziła długie godziny na naradzie z portretem Dumbledore’a i innych byłych dyrektorów Hogwartu. Ci wszystko potwierdzili i powoli Zakon zdał sobie sprawę, jak wiele jest winien człowiekowi, którego przez tyle lat wszyscy nienawidzili. Bez niego z całą pewnością by przegrali. W trakcie tych dyskusji ujawniono więcej, niż ktokolwiek chciał wiedzieć o tym, co Snape dla nich zniósł. I jak powiedział ze smutkiem Albus – „Na pewno nie wtajemniczył mnie w najgorsze szczegóły. Nigdy o tym nie mówił i ani razu nie prosił o pomoc”.

Wspomnienia o portretach skierowały myśli Hermiony na delikatny temat. Bez względu na okoliczności, Snape był przez rok prawowitym dyrektorem, uznanym przez sam Hogwart. W przeciwieństwie do Umbridge, dla której niektóre części zamku stały się niedostępne, zamek uznał Snape’a za swojego pana. Gdyby został zabity we Wrzeszczącej Chacie czy umarł w gabinecie, jego portret z pewnością pojawiłby się na ścianie razem z innymi. Albus ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył tej teorii, choć najprawdopodobniej nie z przekory, ale dlatego że naprawdę nie wiedział i w końcu przestali się nad tym rozwodzić. Przestali szukać. Zrezygnowali z niego – znowu.

Zresztą i tak szukali tylko z poczucia winy, przyznała w ciągu następnych dni. Niemal z ulgą podjęli decyzję o zaniechaniu poszukiwań.

Nikt z nich tak naprawdę nie chciał go znaleźć. Co by powiedzieli? ” Ops, przepraszamy”? Nie, lepiej było uznać go za martwego.

A teraz widziała go żywego i w nienajlepszej formie, ale i tak wyglądał lepiej niż można się było w danych okolicznościach spodziewać. Pytanie było, co powinna z tym zrobić? Jeśli zdoła przekonać kogokolwiek, że nie jest szalona i że to było przypadkowe spotkanie, co wtedy? Ministerstwo najprawdopodobniej by go nie znalazło. Byli teraz bardziej efektywni niż przed wojną, ale niewiele, a już na pewno nie na tyle, by wyśledzić szpiega, który większość życia spędził na ukrywaniu się. Prywatne poszukiwania raczej nie miały większych szans na powodzenie. Po prostu nie chciał być znaleziony.

A może chciał? Nie mam żadnych podstaw, by zgadnąć, co może myśleć. Nie sądzę, żeby ktokolwiek kiedykolwiek był w stanie to zrobić.

To był problem. Gdyby nie chciał zostać znaleziony, z pewnością lepiej byłoby uszanować jego życzenia i zostawić go z takim życiem, jakie sobie ułożył. Ale zasługiwał na znacznie więcej. Hermiona zdecydowała w końcu, że spróbuje go znaleźć na własną rękę. Jeśli jej się to uda, zacznie się martwić, co z tą wiedzą zrobić.

 

– Harry, to ja.

– Witaj Hermiono! Co się dzieje?

– Słuchaj, potrzebuję przysługi. Choć zabrzmi to trochę dziwnie, potrzebuję kopii wszystkiego, co Ministerstwo ma na temat Snape’a.

– Po co?

– Nie uwierzysz mi.

– Spróbuj.

– Cóż… myślę, że on wciąż żyje. Chcę spróbować go znaleźć.

Zapadła długa cisza.

– Hermiono…

– Przyznam, to brzmi jak szaleństwo. Wiem, że po tak długim czasie to prawdopodobnie niemożliwe. Dlatego nie robię tego oficjalnie, nikomu o tym nie mówię. To po prostu coś, co mogę zrobić, aby zabić czas do ponownego rozpoczęcia semestru. Nazwij to moją intuicją jeśli chcesz. Proszę, Harry.

– Naprawdę myślisz, że on żyje?

– Nie jestem pewna, nie wiem czy go znajdę, ale myślę, że warto spróbować. Pomożesz mi?

– Wiesz, że to zrobię. Wyślę ci wszystko tak szybko, jak będę mógł. Daj mi znać, jeśli coś znajdziesz.

– Dam. Dzięki, Harry. Ale jeszcze nikomu nie mów, proszę. Pewnie się mylę.

– Ok, powodzenia.

– Dzięki. Myślę, że będę go potrzebować.

 

Gdzie powinna rozpocząć poszukiwania? Wiedziała przynajmniej, że ​​nadal jest w Wielkiej Brytanii. Czy raczej był.

Ale zakładanie, że tu nie mieszkał nie miało sensu; gdyby musiała szukać poza granicami Wielkiej Brytanii, nigdy by go nie znalazła. Nie mógł być nigdzie w Londynie i nigdzie, gdzie mieszkała choć garstka czarodziejów. Prawdopodobnie nie mieszkał na w żadnym z większych osiedli, chociaż nie mogła być tego absolutnie pewna. Tak naprawdę, kiedy chodziło o tego człowieka to niczego nie mogła być pewna.

Kilka następnych dni spędziła analizując to, co o nim wiedziała – czyli niewiele – i przypominając sobie, co osobiście zaobserwowała przez lata – czego było jeszcze mniej. Był najbardziej tajemniczym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkała. Dowiedziała się o nim więcej w ciągu dziesięciu minut wpatrywania się w myślodsiewnię, niż przez siedem lat znajomości z nim.

Jeśli był przywiązany do swojego dawnego domu w Spinner’s End, na dobre mu to nie wyszło. Kiedy kilka tygodni po zakończeniu wojny Ministerstwo sprawdziło adres, był on doszczętnie spalony. Nie można było tego udowodnić, ale uważano, że było mało prawdopodobne, aby zrobił to Snape. Wszyscy nauczyciele zgodzili się, że było to zbyt dramatyczne, zbyt oczywiste.

Wyglądało na to, że żył jako mugol. Kiedy go zobaczyła, nosił mugolskie ubrania i najwyraźniej od zakończenia wojny nie miał dostępu do Uzdrowiciela. Aby żyć w mugolskim świecie potrzebował nowej tożsamości, być może fałszywego nazwiska.

To dało jej przewagę nad wszystkimi, którzy mogliby chcieć go znaleźć. Jako mugolaczka lepiej wiedziała, jak go szukać i tydzień po pierwszym spotkaniu usiadła przed komputerem i podłączyła się do internetu. Bez względu na to, jak dobry był w zacieraniu śladów, wątpiła by wiedział, jak ukryć się w sieci.

W ostatnim czasie nie pojawił się nikt o nazwisku Severus Snape, w czym nie było nic dziwnego. Hermiona była tego pewna, ale i tak uważała, że ​​warto to sprawdzić. Szukając tylko po nazwisku „Snape” znalazła kilka odniesień, w tym zapis o śmierci jego rodziców, więc musiał używać innego nazwiska.

Ostrożnie stukając palcami w klawiaturę i myśląc intensywnie wpatrywała się tępo w ekran.

Snape miał swoje przyzwyczajenia, a przynajmniej było tak wtedy, kiedy go znała. Słyszała o wielu ludziach, w przypadku których tworzenie pseudonimu generalnie kończyło się na czymś związanym z ich prawdziwą tożsamością, czy to przez przypadek, czy celowo.

Książę Półkrwi…

Ponownie wzięła swoje notatki i dziesięć minut później zaczęła szukać Tobiasa Prince’a.

 

Tydzień zajęło Hermionie systematyczne przeglądanie znalezionych adresów.

To był ostatni punkt na jej liście i kiedy wpatrywała się w budynek, poczuła, że ​​serce jej się ściska. Wyglądało na to, że jej przypuszczenia były błędne; będzie musiała szukać innego imienia i nazwiska. To nie mogło być tu – gdziekolwiek Severus Snape się ukrywał, było naprawdę mało prawdopodobne, żeby to było tu. Na to miejsce nikt nie zwróciłby uwagi!

Na myśl o tym powstrzymała uśmiech; czego się spodziewała, jakiejś rozpadającej się gotyckiej rezydencji? Odetchnęła, weszła do holu i podeszła do otyłego, łysiejącego mężczyzny za biurkiem.

– Przepraszam. Szukam Tobiasa Prince’a.

– Och, jego – chrząknął. – Zaparkował po drugiej stronie placu. Działka 57.

Nie odrywając wzroku od gazety wręczył jej zabrudzony kawałek papieru, który okazał się być prymitywną mapą miejsca usytuowania przyczepy kempingowej.

– Jeśli sprzedajesz jakieś graty lub cokolwiek innego, to wiedz, że on nie lubi ludzi.

– Czy mieszka tu od dawna?

– Może kilka lat. Przyczepa należy do niego, płaci tylko czynsz za działkę. Nie widuję go zbyt często.

Celowo przewracając stronę swojej gazety dał jej jasno do zrozumienia, że ​​rozmowa dobiegła końca.

Hermiona przyjrzała się prymitywnej mapie i ruszyła drogą przez teren do odległego rogu, gdzie zaparkowana była stara zniszczona przyczepa kempingowa. Jej nędzny wygląd kontrastował z dość dobrze utrzymanym terenem, który ją otaczał. To była kryjówka Snape’a?

Czając się po drugiej stronie drogi pod zaklęciem zwodzącym przez jakiś czas obserwowała przyczepę. Jeśli to tam mieszkał, to dziwiło ją, że ​​się nie ukrywał. Nie było nawet podstawowych zaklęć odstraszających mugoli, które by go chroniły. To nie mogło być tu!

Już miała się poddać, kiedy obok niej przejechał równie poobijany stary jeep i wjechał na skrawek gołej ziemi obok przyczepy.

To był Snape. Jego utykanie było wyraźniejsze, gdy wysiadł z samochodu, zamknął drzwi, otworzył przyczepę kempingową i wszedł do środka. Hermiona została tam, gdzie była. Gdy zaczęła zapadać ciemność, uzbrojona w swoje stare i teraz nieco poobijane omniokulary, usiadła po przeciwnej stronie polnej drogi, by uważnie obserwować przyczepę.

Późnym wieczorem, kiedy już niemal przysypiała i prawie przekonała samą siebie, że to pomyłka, boczne drzwi otworzyły się, a on wyszedł na składane stopnie i zapalił papierosa. O ile pamiętała, Snape nie palił, ale z drugiej strony mógł palić pięćdziesiątkę dziennie, a ona i tak nie miałaby o tym pojęcia. Swego czasu dyskutowała z wieloma osobami o nim i jego przeszłości i teraz musiała przyznać, że tak naprawdę nie wiedziała o nim praktycznie nic. I podejrzewała, że ​​nikt nigdy tak naprawdę nie znał prawdziwego Snape’a.

Podniosła omniokulary, nacisnęła przycisk trybu noktowizyjnego i czując, że jej oddech zatrzymuje się skupiła się na nim.

Miał na sobie zwykły szary T-shirt; wycięcie było na tyle nisko, że mogła zobaczyć dwie poszarpane blizny na jego gardle, wyraźnie widoczne na tle bladej skóry. Jakby to jej nie wystarczyło, krótkie rękawy odsłaniały jego ramiona, a kiedy podniósł papierosa do ust, skupiła się na wewnętrznej stronie jego lewego przedramienia. Mroczny Znak również wyblakł z biegiem lat, ale wciąż był widoczny.

Ta Hermiona, którą kiedyś nazywał nieznośną Panną-Wiem-To-Wszystko natychmiast podbiegłaby do drzwi, żeby z nim porozmawiać. Teraz była starsza i z pewnością bardziej doświadczona i zamiast tego zdecydowała się odejść. Taka była umowa, którą zawarła ze sobą; najpierw go znajdź, a potem zastanów się, co z tym zrobić.

Lecz wewnątrz jej głowy myśli dosłownie szalały; znalazłam Severusa Snape’a.

RozdziałyPost Tenebras, Lux – Rozdział 2 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 27 komentarzy

    1. Mamuś-Anni

      Dziękuję, że zajrzałaś. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały również będą równie ciekawe (dla mnie są!). Zaglądaj tu co piątek.
      Pozdrawiam cieplutko

  1. Mamuś-Anni

    Kochani – Czytelniczki / Czytelnicy!
    Bardzo Was przepraszam, że nie reaguję natychmiast na wasze komentarze.
    Jestem wiekową osobą i smartfon służy mi tylko jako telefon i ewentualnie jako aparat fotograficzny. Resztę funkcji postrzegam jako wodotryski, których nie potrzebuję, albo po prostu nie jestem w stanie zobaczyć. Dopiero po wykonaniu wszystkich czynności skrzatów domowych, siadam przy laptopie i mogę „ZANURZYĆ SIĘ W SEVMIONE”. Nałogowo czytam FF i ostatnio – za stanowczą namową – podjęłam wyzwanie skromnej współpracy w tłumaczeniu tej fascynującej powieści. WARTO! Trzymajcie za mnie kciuki…

    1. No więc ja muszę sprostować i przedstawić moją wersję ! 😉 😉 😉
      Decyzja o tłumaczeniu była Twoja 😉 podjęta może bez świadomości pełni praw i obowiązków ;), ja tylko gromko zawyłam z zachwytu! 😉

  2. Ależ jestem ciekawa jak ta historia się potoczy, dziękuję za tłumaczenie! Angielski jest super, ale nie ma to jak czytać w ojczystym języku. 😉

      1. Co nas bardzo cieszy.
        Przyznam się Wam szczerze, że dopiero teraz widzę, że przetłumaczyć porządnie opowiadanie / książkę z angielskiego to prawdziwa sztuka.
        i wiem, że gdybyśmy wróciły do tych rozdziałów, na pewno mogłybyśmy je jeszcze poprawić. Doszlifować.
        Co pewnie nastąpi.

        W każdym razie miłego czytania 😉
        Uściski

        1. Wiem, że to bardzo dużo pracy, więc cieszę się tym bardziej, że to robicie. Wiadomo, zawsze znajdzie się jakiś drobny błąd itp. ale tym tłumaczeniem cieszycie wiele osób 😀

  3. Tak bardzo dziękuję za tłumaczenie tak cudownego fika. Od pierwszej chwili nie mogłam oderwać się od tego tekstu. Komentarz miałam napisać tydzień temu, ale chciałam po przeczytaniu przypomnieć sobie ulubione fragmenty i skończyło się na tym, że przeczytałam fika jeszcze raz XD Tłumaczenie jest bardzo płynne i czyta się z przyjemnością. Pewnie nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że opowiadanie podbiło moje serduszko i trafia na bardzo wysokie miejsce w moim rankingu i wrócę do niego nie raz. Uwielbiam jak Hermiona walczy o Severusa jak prawdziwa lwica, a Snape zwraca przysługę wielokrotnie i otwiera się na nią (ten wyjazd do Paryża był tak romantyczny, ze aż niemożliwy <3). Fabuła wciąga od pierwszego rozdziału i jest poprowadzona z rozmysłem. Chociaż chyba pierwszy raz spotkałam się z tak złamanym Snapem, to cudownie czytało się o powolnie rozwijającym się uczuciu jego i Hermiony, nie była to łatwa przeprawa. Miłość uleczy każdą ranę <3 Postacie poboczne też mają swój niepowtarzalny charakter (no zwłaszcza Krzywołap był cudowny. Pierwszy raz spotkałam się żeby Severus go tolerował w jakimkolwiek opowiadaniu XD). Jedyne co mi zgrzyta to postać Mcgonagall, jakoś nie mogłam się do jej chamskiego zachowania przyzwyczaić, niby było wyjaśnione traumą wojenną, ale nie mnie to oceniać.
    Mam nadzieję, że to nie ostatnie twoje tłumaczenie, droga tłumaczko! Będę czekać z utęsknieniem na kolejne dzieło i jeszcze raz dziękuje za ogrom pracy jaki został włożony w ten tekst!
    Pozdrawiam serdecznie!

  4. Hej Kochana,
    Bardzo, bardzo dziękujemy za tak wspaniały komentarz! Moja Mama jest trochę na bakier z odpowiedziami na komentarze, więc odpowiem za nas obie 😉

    Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało, i to tak bardzo! PTL jest bardzo specyficzny i mam wrażenie, że można go albo kochać, albo nienawidzieć (to w takim uproszczeniu). Jest zupełnie inny niż większość ficków, z którymi miałam okazję się spotkać – tu nie chodzi o powoli rozwijający się romans, całe to chodzenie dookoła siebie i uwodzenie się. Nie ma też jakiejś konkretnej akcji – jak na przykład szukanie horkruksów czy próby pozbyca się Voldemorta (z czasów Hogwartu) czy przeróżne odmiany ich spotkań już po zakończeniu wojny, czy to w szkole eliksirów, czy to w Ministerstwie…
    PTL bardziej mi przypomina pamiętnik, wspomnienia z trzech lat, które pokazują codzienne, zwykłe życie i to, jak za każdym razem Hermionie udaje się pchnąć delikatnie Severusa Snape’a w stronę światła. A ze strony Severusa – pokazuje, jak ciężko jest wyjść z własnego piekła.

    Wiele osób, zwłaszcza tych szukających gorącego romansu nie daje rady tego czytać. Więc bardzo, bardzo się cieszę, że jesteś jedną z tych, które potrafiły to docenić.

    Dziękujemy też z Mamą za tłumaczenie 😉 Loten nie jest łatwo tłumaczyć, jej zdania są strasznie rozbudowane i skomplikowane i namęczyłyśmy się sporo, żeby przetłumaczyć opowiadanie tak, żeby nieskładne zdania, błędy itd nie wybijały Was z czytania.

    Ja też nigdy nie widziałam tak bardzo złamanego Severusa Snape’a. W Goniąc Słońce też jest zmałany (kolejna perełka Loten, którą polecam), ale nie aż tak. Tym bardziej niesamowite, że udało mu się wrócić do życia i odnaleźć szczęście.

    McGonagall – owszem, była straszna, zgodzę się. Troszkę też męczył mnie Harry – ale o wiele mniej niż Minerwa.
    Za to absolutnie kocham relację Severusa i Krzywołapa! Szczególnie jak Severus próbował go przekupić sardynkami! 😉

    A jeśli chodzi o kolejne tłumaczenia 😉 – moja Mama głównie betuje lub tłumaczy wspólnie z Seyli – i niebawem możesz spodziewać się nowego opowiadanka, tym razem na wesoło! 😉

    Jeszcze raz dziękujemy za przewspaniały komentarz – od takich słów aż miło się robi na sercu!
    Uściski
    Anni i Mamuś Anni

    1. Dokładnie!
      Skoro potrafił przed inną dekadę widzić za nos największego czarnoksiężnika i zmylić cały czarodziejski świat…
      Cóż… 😉

    1. Oj, ale genialnie mu to wyszło!
      Po co konfudować, grozić, uciekać… wystarczy jedna zmyłka i … rozpływa się jak we mgle!

Dodaj komentarz