Post Tenebras, Lux – Rozdział 31

„To może zabrzmieć absurdalnie, ale nie bądź naiwny

Nawet bohaterowie mają prawo krwawić

To może być niepokojące… ale czy nie przyznasz, że

Nawet bohaterowie mają prawo marzyć

Nie jest łatwo być mną.”

– Five For Fighting, „Superman”.


 

Severus najwyraźniej potraktował ten prowokacyjny komentarz jako wyzwanie. Niezależnie od tego co nim kierowało, ich rozrzucone na podłodze ubrania znaczyły ścieżkę prowadzącą bezpośrednio od jego biurka do sypialni, gdzie teraz leżeli splecieni na łóżku, całując się i pieszcząc, gdy pierwszy przypływ podniecenia ustąpił. Hermiona wygięła się pod jego dotykiem i zanurzyła palce w jego włosy, gdy sięgnął ręką między jej nogi, a gdy przysunął usta do jej piersi, zaśmiała się cicho.

– Tak, jak tak teraz o tym wspomniałeś, wydajesz się być niezwykle uzdolnionym w zadowalaniu kobiet. W każdym razie tej konkretnej kobiety.

Jego język okrążył sutek i poczuła na skórze jak zachichotał, a jego palce wbiły się nieco głębiej.

– Cieszę się, że to dostrzegasz, nie wiem co bym ze sobą zrobił, gdybyś tego nie zauważyła.

Hermiona uśmiechnęła się, patrząc w dół na czubek jego głowy i mimowolnie wyginając biodra.

– Masz wyjątkowo… twardy… orzech… do zgryzienia – powiedziała z uśmieszkiem, sięgając dłonią między jego nogi.

Severus delikatnie uszczypnął jej pierś w ramach nagany, zanim polizał to miejsce.

– Och, profesor Granger, posuwa się pani za daleko. Czasami ma pani niezwykle prymitywne słownictwo.

Delikatnie zaciskając palce na jego włosach, uniosła mu głowę, a on spojrzał na nią czarnymi, pałającymi ogniem oczami. Celowo oblizując usta obserwowała, jak jego oczy śledzą jej gest i uśmiechnęła się powoli, drażniąc się z nim.

— Usłyszeć coś takiego z pańskich ust jest niezwykle pouczające, profesorze Snape. Poza tym, szeroka znajomość słownictwa może być przydatna — mruknęła. – I wierz mi, wykazałeś się już wiedzą w tej dziedzinie i czuję się zobowiązana do zaprezentowania swojej.

Uniósł brew.

– Chcesz wykazać się swoją wiedzą jeśli chodzi o zadowalanie kobiet? Ciekawa myśl, ale tak naprawdę nigdy nie interesowały mnie lesbijskie fantazje…

– Zachowaj te mądre komentarze dla siebie, Ślizgonie, bo inaczej ta noc nie zakończy się tak, jak byś chciał –  ostrzegła go, śmiejąc się.

Przyciągnąwszy go bliżej pocałowała, wędrując dłonią po jego klatce piersiowej i schodząc niżej.

Gdy ujęła go w dłoń, Severus odetchnął głęboko, oczy zamknęły mu się, a ona wykorzystała okazję, by popchnąć go na plecy, po czym pochyliła się, by go pocałować. Odpowiedział z entuzjazmem, przesuwając ręce w dół jej pleców na pośladki, ścisnął delikatnie i przyciągnął mocniej do siebie.

Opierając dłonie na jego ramionach Hermiona odepchnęła się, przerywając pocałunek i patrząc jak burza jej loków osunęła się mu wokół twarzy. Severus otworzył oczy i spojrzał na nią, ale ona już zaczęła się zsuwać w dół łóżka, żeby wziąć go do ust. Tym razem nie dała mu zbyt wiele ostrzeżeń, nie znaczyła ustami ścieżki w dół jego ciała, by pozwolić mu przyzwyczaić się do tego pomysłu, ale sądząc po tonie jego głosu gdy krzyknął, nie sądziła, że to stanowiło jakiś problem. Palce Severusa zacisnęły się dookoła jej włosów i wygiął biodra w łuk, a ona uśmiechnęła się lekko biorąc go głębiej do ust.

Zadrżał, jęcząc i wydając ciche gardłowe odgłosy i naraz powiedział ochryple:

– Hermiono, odwróć się… – Zatrzymała się i popatrzyła w górę, wzdłuż linii jego ciała, a on spojrzał na nią płonącymi oczami. – Odwróć się – warknął, a gdy Hermiona zdała sobie sprawę co miał na myśli, zadrżała i uśmiechnęła się.

Posłusznie obróciła się, przeniósłszy ponad nim jedną nogę oparła kolana na jego ramionach i ponownie opuściła głowę. Nie było łatwo droczyć się w ten sposób, ale w tej pozycji było łatwiej wziąć go do gardła. Poczuła, jak mocne ręce chwyciły jej uda i Severus pociągnął ją w dół, aż mógł dosięgnąć jej ustami i jęknęła.

Ich seks przerodził się niemal w zawody – które z nich może doprowadzić drugie do punktu, w którym straci koncentrację? Za każdym razem, gdy odsuwał usta by krzyknąć lub powiedzieć coś bez sensu, za każdym razem, gdy wiła się na nim i podnosiła głowę tylko po to, by zaczerpnąć powietrza, wracali do siebie z nową determinacją. I tym razem wyglądało na to, że w tej rywalizacji Severus przegrywa i Hermiona pomyślała, że ​​w końcu znalazła jego słaby punkt. Po prostu nie miał doświadczenia, aby kontrolować przyjemność i musiała przyznać, że cieszyła się, że znalazła coś, w czym była lepsza od niego – chociaż kiedy ponownie jęknęła i przycisnęła biodra do jego twarzy, doszła do wniosku, że mimo wszystko był w tym bardzo dobry.

Powoli Severus zaczął tracić kontrolę. Szarpnął biodrami, oddech stał się coraz cięższy i mogła go posmakować, gdy zbliżał się do krawędzi. Sięgając między jego nogi, delikatnie ujęła go w dłoń i usłyszała jak jęknął, drżąc pod nią, więc jeszcze raz przesunęła językiem wzdłuż całej jego długości. Jego pieszczoty stały się chaotyczne, gdy jego koncentracja osłabła i Hermiona poczuła satysfakcję, że udało się jej złamać najbardziej skoncentrowanego i opanowanego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek spotkała. W końcu jego głowa opadła do tyłu, palce wbiły się w jej uda i poczuła jak całe jego ciało zadrżało, wydyszał jej imię i wyginając plecy krzyknął, gdy doszedł.

Przełykając, Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie i zaczęła się odsuwać. Na pewno wygrała tę rundę, pomyślała, słysząc jego ciężki oddech dochodzący gdzieś z tyłu i spod niej. Lecz wtedy dłonie Severusa ponownie wbiły się w jej uda, przytrzymując ją w miejscu i jej uśmiech się poszerzył, gdy zdała sobie sprawę, że Severus jeszcze z nią nie skończył. Zanurzył znów twarz między jej nogami i wrócił do tego, co robił zanim go rozproszyła, a kiedy lizał, ssał i pieścił ją palcami poddała mu się łapiąc z trudem oddech i przestała się koncentrować. Chwilę później świat eksplodował i pogrążyła się we mgle przyjemności, rysując zębami jego biodro i jęcząc z rozkoszy.

Gdy jej oddech zwolnił, Hermiona osunęła się na niego. Severus musnął ustami jej udo i domyśliła się, że w ten sposób chciał jej również subtelnie dać do zrozumienia, żeby się przesunęła i pozwoliła mu złapać oddech. Uśmiechając się odwróciła się, położyła wygodnie obok i spojrzawszy na niego stłumiła śmiech.

– Boże, żebyś wiedział, co masz na twarzy!

Zachichotał cicho, wciąż nie mogąc złapać tchu i zaczął wycierać usta i policzki dłonią, co jakiś czas oblizując palce.

– Nie dziwi mnie to – mruknął z półprzymkniętymi oczami, przeciągając się i leniwie westchnął. – Nie sądzę, by dało się ciebie przekonać, żebyś została tutaj do końca wieczoru?

– Nie sądzę, żeby było ci bardzo trudno mnie przekonać – odparła Hermiona – ale powinnam iść na kolację. Połączyłam siły z Neville’m, żeby wkurzyć Minerwę.

– Interesujący cel – przyznał, przyglądając się jej przez na wpół przymknięte oczy, gdy machnięciami różdżki zaczęła zbierać swoje porozrzucane ubrania. – Przyznaję, nawet ja byłem zaskoczony. Taki poziom wredoty jest zwykle zarezerwowany tylko dla mnie, a z pewnością nie dla Gryffindoru. I jak zauważył Longbottom, nawet ja nigdy nie upadłbym tak nisko.

– Dlaczego tak się zachowuje? Nigdy nie widziałam jej tak… nawet nie wiem, jak to opisać.

Wzruszył ramionami i zamilkł na chwilę, odsunąwszy rękę z twarzy i z roztargnieniem oblizując usta.

– Stres pourazowy – podjął po chwili spokojnie. – Na każdego to wpływa inaczej, wiesz już o tym. Minerwa McGonagall to bardzo silna i zdeterminowana kobieta, wyszła z tego lekko. Ale urodziła się w latach dwudziestych, przeżyła dwie wojny czarodziejów i kilka mugolskich. Rok, który spędziłem jako Dyrektor był ostatnim rokiem wojny i stał się symbolem wszystkiego co złe w jej własnym świecie. Jeśli można to tak ująć, byłem kulminacją wszystkiego, co widziała i przeżyła. Zna mnie już prawie czterdzieści lat, no, trzydzieści, jeśli nie liczyć czasu, kiedy włóczyłem się po świecie, ale kiedy na mnie patrzy już tego nie widzi. Po prostu widzi Śmierciożercę.

– To cię boli? – zapytała go delikatnie, siedząc na skraju łóżka.

– Czasami – przyznał cicho. – Ale tylko czasami. Nigdy się nie przyjaźniliśmy, zbyt dużo się wydarzyło, kiedy byłem uczniem. I to nie do końca jej wina. – Jego spojrzenie stało się na chwilę twarde. – Mimo to jej postawa staje się teraz dość męcząca. I nie ma żadnego usprawiedliwienia, że wyładowywała się na Longbottomie tylko dlatego, że ciężko jej sobie z tym poradzić. – Nagły uśmiech zmiękczył jego spojrzenie. – Śmieszne, że właśnie ja to mówię, prawda? – zauważył i to sprawiło, że Hermiona też się uśmiechnęła.

Sprzątając i wyjmując świeże majtki odwróciła się i spojrzała na niego, chcąc zadać pytanie, ale nie była pewna, czy się odważy.

– Byłeś tam, kiedy to się stało? – spytała w końcu cicho.

Severus potrząsnął głową.

– To było po upadku Czarnego Pana. Śmierciożercy rozproszyli się, nie wiedziałem co się stało. Gdybym wiedział co planują, spróbowałbym coś zrobić, ponieważ zostałem doprowadzony niemal do szaleństwa przez Cruciatusa. Nie życzyłbym tego nikomu – pomimo tematu rozmowy nie brzmiał, jakby próbował się bronić, był zły czy zdenerwowany, najwyraźniej po jej tonie rozpoznał, że to nie było oskarżenie.

Zapiąwszy dżinsy z trudem znalazła stanik.

– Możesz nam coś poradzić? Masz o wiele większą praktykę w denerwowaniu Minerwy niż my.

Zachichotał cicho i ponownie się przeciągnął.

– Longbottom nie był naprawdę zdenerwowany tym co powiedziała, ale Dyrektorka nie musi o tym wiedzieć. Mam nadzieję, że wciąż pamięta, jak się wzdrygnąć, gdy nauczyciel patrzy na niego. Jeśli może wyglądać na przygnębionego, a nie przestraszonego, nic więcej nie będzie potrzebne.

– Co sugerujesz żebym zrobiła, żeby dać do zrozumienia, że nie jestem zadowolona z tego jak traktuje moich przyjaciół?

Kończąc przecieranie twarzy, posłał jej coś co wyglądało na czuły uśmiech.

– Po prostu bądź sobą, moja mała jędzo. Reszta przyjdzie sama.

– Drań – skomentowała, wyjęła nową koszulkę z szuflady i uśmiechnęła się, obserwując jego twarz kiedy wciągała ją przez głowę. Koszulka była szaro-zielona, ​​z wizerunkiem królewskiego węża w czerni, czerwieni i złamanej bieli – wybrana specjalnie, ponieważ nie przypominała Nagini, a jednocześnie była niezaprzeczalnie ślizgońska.

Severus uniósł brew.

– Ładna koszula.

Hermiona uśmiechnęła się do niego.

– Właściwie miałam zamiar ją kupić dla ciebie, ale pomyślałam, że bardziej spodoba ci się, gdy ja będę ją nosić.

– O tak… –  zgodził się, mrucząc zmysłowo, gdy jego ciemne oczy pożerały ją wzrokiem. – Mój Dom też to doceni – dodał bardziej rzeczowym tonem – choć z zupełnie innych powodów.

Hermiona parsknęła śmiechem, znajdując skarpetki i buty.

– Timothy przyszedł do mnie dzisiaj po zajęciach, żeby zapytać, czy wszystko w porządku. Powiedział, że widział, że prawie się uśmiechasz na lekcji eliksirów i martwił się o ciebie.

— Pewnego dnia ten chłopak wpakuje się w kłopoty zbyt głęboko, żeby móc się z nich wykaraskać — mruknął Severus. – Będę musiał powtórzyć moją lekcję, kiedy należy milczeć, podejrzewam, że kilku przydałoby się przypomnienie.

– Właściwie myślę, że wszystko jest w porządku – odpowiedziała, wzruszając ramionami i próbując okiełznać włosy. – Sądzę, że twoi uczniowie domyślili się, co się dzieje, gdy przed Bożym Narodzeniem powiedziałeś im, żeby mi zaufali, tak jak tobie. Jak na Ślizgona, było to wyjątkowo dosadne.

– Miałaś na mnie zły wpływ – zgodził się Severus, uśmiechając się i rzucając jej taksujące spojrzenie.

– Rób tak dalej, a nie dam ci prezentu.

– Przecież powiedziałaś, że nie kupiłaś mi koszuli…

– Wiem. – Uśmiechając się, wyciągnęła pudełko z tej samej szuflady, w której była koszula i rzuciła mu. – Otwórz to szybko, muszę iść albo się spóźnię.

Zrobił to i podniósł kubek do kawy w stronę światła. Po jednej stronie widniało logo Pink-Floyd, a po drugiej napis „Proszę bez sarkazmu w klasie”.

Jego głośny śmiech towarzyszył jej, gdy wychodziła z pokoju i ruszyła pospiesznie do Wielkiej Sali.

 

Następnego wieczoru Minerwa niechętnie wezwała Hermionę, Severusa i Neville’a do swojego gabinetu. Cała trójka zgodnie odmówiła poczęstunku i zaproszenia do zajęcia miejsca; Hermiona podeszła do okna i udała, że ​​podziwia widok, ponieważ tak naprawdę nie została bezpośrednio obrażona. Neville stał przed biurkiem Dyrektorki z wysoko uniesioną głową i bardzo przekonującym wyrazem pełnym bólu i buntu na twarzy. Severus oparł się niedbale o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi i ze zwykłym pogardliwym uśmieszkiem rozglądał się po gabinecie, który kiedyś należał do niego. Większość portretów udawała, że śpi – Dilys i Fineas przenieśli się do portretu Albusa i cała trójka patrzyła w milczeniu.

Cisza przeciągnęła się, aż napięcie w pomieszczeniu stało się wyczuwalne, ale Hermiona nie miała skrupułów, by na to pozwolić – w drodze na to spotkanie dyskutowali we troje o tym, jak powinni się zachować. Wiedza Severusa na temat możliwych reakcji Minerwy była nieoceniona, dlatego ona i Neville ustąpili mu jako najbardziej poszkodowanej stronie.

W końcu, po tym co najwyraźniej uznał za odpowiednią przerwę, Severus westchnął trochę teatralnie i zauważył suchym tonem:

– Dziś wieczorem jestem na dyżurze i muszę wypełnić formularze przed rozpoczęciem egzaminów. Jakby podziwianie zmian w wystroju tego gabinetu nie było fascynujące, swoją drogą użycie wzorów w szkocką kratę jest niezwykle inspirujące, to jednak znam bardziej produktywne sposoby wykorzystania czasu, niż stanie tutaj. Zakładam, że to spotkanie miało jakiś cel?

Hermiona stłumiła uśmiech; to był profesor Snape w najlepszym wydaniu, złośliwy, wyniosły i nie chcący ugiąć się nawet o cal. Miał wiele powodów, by naprawdę nienawidzić Minerwy McGonagall, która odkąd skończył jedenaście lat nigdy nie stanęła po jego stronie i która uczyniła jego życie o wiele trudniejszym, niż musiało być w czasach, gdy najbardziej potrzebował wsparcia i najwyraźniej nie zamierzał teraz traktować jej łagodnie. Skoro Severus postanowił nie darować Minerwie tak łatwo i równie dobrze za chwilę mógł napomknąć coś o prysznicu.

Szczęka Minerwy zacisnęła się.

– Rzeczywiście miało – odpowiedziała chłodno, najwyraźniej powstrzymując się od powiedzenia czegoś nieprzyjemnego; wysiłek, na który się zdobyła musiał ją drogo kosztować. Po chwili Dyrektorka westchnęła i odwróciła się od niego, by spojrzeć na pozostałych w pokoju. – Neville, proszę, przyjmij moje przeprosiny. Nie chciałam ożywiać bolesnych wspomnień i nie próbowałam cię zranić.

– Co więc próbowałaś zrobić? – zapytał Neville. Jego łagodny ton sugerował, że w końcu przyjmie przeprosiny, ale nie bez wyjaśnienia. – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego przywołałaś temat moich rodziców. Profesora Snape’a tam nie było, kiedy zostali zaatakowani nie był już nawet Śmierciożercą. Rozmawialiśmy o tym, dlaczego Ministerstwo angażuje się w sprawy Zakonu, to wszystko, potem zaczęłaś przywoływać stare wydarzenia, które omówiliśmy już dziesięć lat temu.

Hermiona musiała przyznać, że Dyrektorka znakomicie nad sobą panowała.

– To był błąd, że wspomniałam twoich rodziców. Nie chciałam cię skrzywdzić i przeprosiłam za to. Uznajmy to za koniec tematu, proszę, Neville. – Dała jasno do zrozumienia, że ​​nie była winna jemu wyjaśnienia i prawda była taka, że faktycznie nie była. Była winna Severusowi, ale wyglądało na to, że najwyraźniej do tego nie dojdzie. Minerwa mówiła dalej: – Hermiono, ciebie też nie chciałam urazić.

– Nie mi jesteś winna przeprosin – odparła spokojnie Hermiona, odwracając się od okna i patrząc na swoja pracodawczynię.

Neville stanął obok niej i starał nie zwracać na siebie uwagi. Oczy wszystkie obecnych zwróciły się z powrotem na Severusa – ten uniósł brew z szyderczym półuśmiechem na twarzy i czekał, aż cisza znów się przedłuży.

– Severusie – zaczęła w końcu Minerwa – być może tamtego dnia źle się do ciebie odniosłam … – Wyraz jego twarzy nie zmienił się w najmniejszym stopniu, po prostu nadal opierał się o ścianę i obserwował, jak czarownica powoli kopie sobie coraz głębszy dół. – Albus przypomniał mi… oficjalną historię tego konkretnego incydentu i… Nie ma sensu grzebać w przeszłości…

— Och, Merlinie, to boli — warknął Severus, tracąc w końcu cierpliwość. – Dobry Boże, kobieto, przestań, zanim zrobisz sobie krzywdę. – Przeszedł przez pokój i stanął przed biurkiem, drwiący półuśmiech ustąpił miejsca lodowatej drwinie. – Oboje wiemy, że nawet gdybyś zdołała wykrztusić te słowa, nie byłyby szczere, a zmęczyło mnie słuchanie takich bezsensownych i pustych frazesów. Teraz, jeśli to wszystko, mam coś do zrobienia.

Jej oczy błysnęły gniewem, ale jej głos pozostał spokojny.

– Jest jeszcze jedna rzecz. Muszę cię prosić, abyś nie uczestniczył w ceremonii pod koniec miesiąca.

– Nie masz prawa zabronić mu uczestnictwa, ponieważ nie jest to wydarzenie w Hogwarcie – zauważyła Hermiona, ale przerwał jej szorstki śmiech Severusa.

– Naprawdę wyobrażałaś sobie, że zamierzam iść? – zapytał Minerwę z taką złością w głosie, że Hermiona ucieszyła się, ​​że ​​nie próbowała go do tego przekonać. – Nie jestem już zabawką Zakonu, waszym ulubionym Śmierciożercą – kontynuował chłodno – i nie muszę tolerować sytuacji, które mogą mnie zranić. Nie mam zamiaru pozwolić tłumowi na to, żeby wyładował się na mnie.

– Wyobraziłabym sobie, że skorzystasz z okazji, by się zjawić i szydzić z nas – odpowiedziała chłodno Minerwa. – To byłaby okazja do podziwiania tego, co zrobiłeś.

Jego usta wykrzywiły się.

– Nie masz pojęcia, co myślę lub czego chcę, Minerwo. Nigdy nie wiedziałaś. – Jego oczy przesunęły się na portret Albusa. – Ty też nie – dodał, choć bez złości.

– Nie, Severusie – zgodził się cicho były Dyrektor – nie wiedziałem. Wszystko mogłoby być dla nas wszystkich łatwiejsze, gdybym to zrobił, z pewnością byłoby łatwiejsze dla ciebie.

– O ile łatwiejsze? – spytała Minerwa zjadliwie i podskoczyła, gdy jej filiżanka się roztrzaskała; Rozmowa ewidentnie przekroczyła granicę tego, co Severus był gotów tolerować i gabinet wydał się nagle zbyt mały, gdy jego gniew eksplodował i siła jego magii rozeszła się dookoła.

Dość – syknął, chwytając krawędź biurka i pochylając się nad nią. Hermiona i Neville przy oknie widzieli tylko jego ramiona. – Nie masz pojęcia, o czym mówisz! Gdybym nie zabił Albusa tamtej nocy, co by się stało? – Kiedy nie odpowiedziała, ryknął: – Powiedz mi!

– Nadal by żył – odwarknęła Minerwa, a w jej głosie dało się wyczuć zdenerwowanie; nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że mężczyzna wpatrywał się w nią z odległości kilku cali. Kiedy Severus tracił nad sobą kontrolę na tyle, by zacząć krzyczeć, stawał się naprawdę niebezpieczny.

– Nie, nie żyłby, ty głupia i mściwa wiedźmo! – Severus wyraźnie próbował nad sobą zapanować i odetchnął głęboko, zmuszając się do mówienia cicho. – Gdyby Śmierciożercy nie zaatakowali tamtej nocy, gdyby nie doszło do konfrontacji na szczycie Wieży Astronomicznej, co by się stało? Owszem, nadal miałabyś swojego ukochanego Albusa Dumbledore’a. Albusa Dumbledore na wpół otrutego Eliksirem Rozpaczy, na który nie ma antidotum i z mroczną klątwą powoli trawiącą go od środka, na którą też nie ma lekarstwa. Przeżyłby w najlepszym razie miesiąc lub dwa, a jego śmierć nie byłaby lekka. Ale nie ma sensu gdybać. Śmierciożercy zaatakowali. Draco nigdy nie miałby odwagi, żeby to zrobić; żałosna fretka po prostu nie była wystarczająco silna. Gdybym nie rzucił Avady, zrobiłby to któryś z pozostałych, Fenrir, Bellatrix lub ktokolwiek z nich. A może zamiast tego schwytaliby Dumbledore’a? Osłabiony, byłby łatwym łupem. Czarny Pan włamałby się do jego umysłu, znalazł wszystkie plany, wszystkie wyjaśnienia i wojna skończyłaby się w ciągu kilku dni. Najlepszym rezultatem tej nocy było to, że Dumbledore zginął szybko i czysto. Dlaczego byłem najlepszym wyborem? – Minerwa nie odpowiedziała mu, a jego głos zniżył się niebezpiecznie. – Dlaczego, Minerwo?

– Czarna Różdżka…

– Nie. Potter nie był jedynym, który potrafił dodać dwa do dwóch, widziałem jak Draco trzymał różdżkę Dumbledore’a. Dlaczego to ja musiałem rzucić klątwę?

– Ja… nie wiem…

– Bo to oznaczało, że mogłem wrócić do Czarnego Pana i powiedzieć mu, że zabiłem jego największego wroga, a to oznaczało, że dał mi Hogwart. – Severus desperacko walczył by opanować wściekłość, Hermiona słyszała to w jego głosie, ale nie widziała jego twarzy. – Gdybym to nie ja został wybrany, prawdopodobnie byłaby to Bellatrix, skoro Lucjusz był w niełasce, nikt inny w Wewnętrznym Kręgu nie stał na tyle wysoko, by można było mu zaufać, nie biorąc pod uwagę jak bardzo Hogwart był ważny dla Czarnego Pana.

Jak myślisz, ilu z was przeżyłoby, gdyby Bellatrix zaczęła się tu bawić? Nie umiesz sobie nawet wyobrazić, co zrobiłaby dzieciom. Prawdopodobnie przybito by was do ściany i kazano na to patrzeć – dodał niepokojąco płaskim tonem, który wyraźnie mówił, że nie wybrał swoich słów tylko dla efektu. Kontynuował tym samym łamiącym się głosem, każde słowo naładowane było złością. – A gdybym tej nocy nie rzucił Klątwy Zabijającej, Wieczysta Przysięga by mnie zabiła.

Hermiona nie usłyszała odpowiedzi Minerwy, ale najwyraźniej było to coś w rodzaju „niewielka strata”. Severus zaśmiał się szorstko i nawet w tym dźwięku czaiła się wściekłość.

– Tak myślisz, prawda? Kiedy tamtego lata Śmierciożercy przybyli do twojego domu, nie było cię tam, ponieważ zaledwie godzinę przed atakiem dostałaś anonimowe ostrzeżenie. Kiedy Kingsley Shacklebolt został otruty, Poppy Pomfrey udało się wykraść fiolkę rzadkiego, kosztownego i trudnego do uwarzenia antidotum, które akurat przez przypadek leżało na półce tuż obok drzwi mojej otwartej i niechronionej szafki, a mnie z niewiadomych przyczyn nie było. Kiedy Ministerstwo wysłało Aurorów za Lupinem i innymi wilkołakami, okazało się, że biegali za fałszywymi tropami. Jak myślisz, jak to możliwe, Minerwo? Co się stało? – Jego głos przycichł i stał się bardzo niebezpieczny. – Zakon odwrócił się do mnie plecami. Żaden z was nie pomyślał nawet przez chwilę, że być może sprawy nie były takie, jakimi się wydawały. Ale ja nigdy się od was nie odwróciłem. Nadal szpiegowałem dla was, kiedy tylko mogłem dawałem wam ostrzeżenia, robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby wam pomóc, mimo że wszyscy mnie nienawidziliście. I to nie wszystko, co zrobiłem. Czarny Pan miał tak wielkie plany co do Hogwartu. Jak myślisz, czemu nigdy nie odwiedził szkoły, aby zobaczyć, jak są wykonywane jego rozkazy? Myślałaś, że znudził mu się ten pomysł? Zapewniam, że nie i możesz być pewna, że drogo za to zapłaciłem. Otwarcie mu się sprzeciwiłem, nie próbując powstrzymać buntu i za to też zapłaciłem. Każde graffiti na ścianie, każdy uczeń, który zaginął, gdy aresztowano ich rodziny, kosztował mnie krew.

– Przepraszam – wyszeptał Neville; jego twarz była blada i uczepił się ramienia Hermiony tak mocno, że z pewnością miała mieć siniaki.– Ja… my… Przez nas sytuacja była o wiele gorsza…

Severus odwrócił głowę na tyle, by spojrzeć na nich dwoje i dostrzegli, jak jego czarne oczy pałały gniewem.

– Nigdy się nie uczysz, Longbottom. Nigdy nie przepraszaj za to, że podjąłeś właściwą decyzję. To, co się stało, było moim wyborem. Myślisz, że nie zdawałem sobie sprawy, o ile łatwiejsze byłoby moje życie, gdybym po prostu cię zabił? Twoi drodzy przyjaciele uspokoiliby się bardzo szybko. Zdecydowałem się zostawić cię przy życiu, w takim stanie, że byłeś zdolny ze mną walczyć i zaakceptowałem cenę tego wyboru, tak jak zaakceptowałem cenę każdego dokonanego przeze mnie wyboru. – Odwrócił się z powrotem do Minerwy, wciąż ukrytej przed ich wzrokiem przez jego postać i spojrzał na nią. Bardzo powoli pochylił się, aż jego twarz musiała być bardzo blisko jej. – Żałuję, że nie byłem słabszy – szepnął. – Żałuję, że wytrwałem przy swoich wyborach i nie postępowałem jak mi kazano, żałuję, że nie zabrakło mi siły, by przeciwstawić się mojemu panu. Wszystko byłoby o wiele prostsze i znacznie mniej bolesne. Ale czy wiesz, czego pragnąłem bardziej niż czegokolwiek innego w tym ostatnim roku, Minerwo? Czy wiesz, jakie było moje największe pragnienie? – Najwyraźniej potrząsnęła głową lub zrobiła jakiś inny znak, że nie wiedziała. Severus wyprostował się powoli. – Z całego serca pragnąłem, żeby gdy miałem szesnaście lat Blackowi się udało, żeby Potter nigdy się nie wtrącał, żeby Lupin rozerwał mi gardło. Życzyłem sobie, żeby Huncwoci wygrali, żebym mógł umrzeć, zanim dokonałem pierwszego katastrofalnego wyboru, zanim cokolwiek z tego wszystkiego się wydarzyło.

W końcu cofnął się o krok od biurka, kipiąca wściekłość zgasła, gdy odzyskał pewne pozory kontroli nad sobą; wziął głęboki oddech, wstrzymał go przez dłuższą chwilę i powoli wypuścił powietrze, brzmiąc na bardziej zmęczonego niż cokolwiek innego.

– Nigdy nie próbuj konfrontować się ze mną ponownie, Minerwo. Od jedenastego roku życia dałaś mi wiele powodów, by cię nienawidzić; prędzej czy później skończą mi się powody, by pozwolić ci traktować mnie tak, jak to robisz. Niedawno zdałem sobie sprawę, że nie jestem człowiekiem, za jakiego wielu z was mnie uważa i nie mam zamiaru dłużej tego znosić. Beze mnie wszyscy bylibyście martwi albo bylibyście niewolnikami i więźniami Czarnego Pana. Bardzo drogo zapłaciłem za waszą wolność, wszystko, o co proszę w zamian, to abyście zostawili mnie w spokoju.

Odwróciwszy się na pięcie, wyszedł prędko i zatrzasnął za sobą drzwi.

Minerwa miała bladą twarz i wyglądała na zszokowaną. Hermiona nie czuła się dużo lepiej, ale zdołała delikatnie rozluźnić uchwyt Neville’a i podszedłszy drżącym krokiem do biurka, naprawiła potłuczone naczynia i zrobiła herbatę dla całej trójki. Nikt nic nie powiedział, gdy usiedli na krzesłach i popijali, bo uspokajali się powoli po tym, co się właśnie wydarzyło – wściekłość Severusa wciąż unosiła się w powietrzu, tak silna, jakby sam mężczyzna wciąż był w pokoju.

Wreszcie drżąca Dyrektorka odstawiła filiżankę.

– Myślałam, że mnie zabije – przyznała niepewnie.

– Sądzę, że on też – odpowiedziała cicho Hermiona, czując zimno w sposób, który nie miał nic wspólnego z temperaturą w gabinecie. – Nie jestem pewna, jak się powstrzymał. Był tak strasznie zły. – Był jeszcze bardziej wściekły niż wtedy, gdy pod koniec jej trzeciej klasy był z Syriuszem i Remusem we Wrzeszczącej Chacie i do tej pory nie widziała niczego gorszego.

– Samokontrola Severusa jest większa niż wszystko, co kiedykolwiek widziałem – zauważył Albus ze ściany ze smutkiem w oczach. – Ale też ma swoje granice, Minerwo. Boję się, że jeśli ponownie go sprowokujesz, najprawdopodobniej cię zabije.

– Moim zdaniem nie byłoby tak źle, gdyby to zrobił – wtrącił Fineas. Po raz pierwszy portret Ślizgona nie rzucał szyderczych uwag ani nie próbował wywołać kłopotów; był całkowicie poważny i zimny. – Na brodę Merlina, McGonagall, przez dziesięć lat sam Albus mówił ci, że poprosił Severusa o zrobienie tego i widziałaś wystarczająco dużo dowodów na to, ile go to kosztowało. Rób co mówi i zostaw go w spokoju.

Minerwa westchnęła, opierając głowę na dłoniach.

– Nic na to nie poradzę. Nie lubię go, nie ufam mu. Widziałam, jak robił wiele naprawdę okropnych rzeczy. Oczywiście znam całą historię, widziałam wspomnienia, które przekazał Harry’emu. Słyszałam, jak Poppy mówiła, jak poraniony wracał od Voldemorta, znam wszystkie alternatywy, ale nie mogę zmienić tego, jak się czuję.

– Nie obchodzi go, czy go nienawidzisz, czy nie i na pewno nie obchodzi go, czy mu ufasz – powiedziała ze zmęczeniem Hermiona. – On naprawdę o to nie dba. Chce tylko, żebyś zostawiła go w spokoju, aby mógł kontynuować swoją pracę. Severus porzucił wszelką nadzieję, że kiedykolwiek będzie lubiany lub ludzie będą mu ufać, kiedy był jeszcze chłopcem. Chce tylko, żeby go zostawiono w spokoju.

– A ty co chcesz? – zapytała cicho Dilys.

– Chcę, żeby został doceniony, chociaż raz. Chcę, żeby ludzie przyznali publicznie, że widzą, co zrobił. I chcę, żeby miał spokój, którego potrzebuje. Zasługuje na znacznie lepsze życie niż miał.

– Powiedział, że pozwala ludziom traktować go w ten sposób – skomentował niepewnie Neville, a Hermionę ogarnął chód, gdy przypomniała sobie, co powiedział Severus. W końcu zdał sobie sprawę, że jest dobrym człowiekiem i nie zasługuje na takie traktowanie. Samo to sprawiło, że wszystko co zrobiła było warte zachodu, bez względu na to, co wydarzy się w przyszłości.

— Pozwala czy raczej pozwalał — zgodził się Albus bez zwykłego błysku w oczach, który sugerował, że on też wie, co mówił Severus. – Nie sądzę, żeby zamierzał już na to pozwalać. Człowiek nie może karać siebie tak długo.

– Mam jedno pytanie, panie Dyrektorze – zagadnęła cicho Hermiona, patrząc na portret. – Dlaczego nie powiedział pan nikomu prawdy o tym, co się wydarzyło? Dlaczego pozwolił pan nam wszystkim myśleć, że Severus nas zdradził? – Albus westchnął. – Gdyby choć jedna osoba wiedziała po czyjej naprawdę jest stronie, tak wiele by to dla niego zmieniło…

– To jeden z wielu wyborów, których żałuję, jeśli chodzi o Severusa. Szczerze mówiąc, Hermiono, był lepszym szpiegiem, ponieważ był oczywistym zdrajcą Zakonu, więc Tom ufał mu całkowicie. Gdyby w grę wchodziło coś jeszcze poza nienawiść i protest, nie dostałby takiej autonomii w Hogwarcie. I lepiej funkcjonował jako szpieg, gdy był zły i samotny. Łagodniejsze emocje tylko by go rozpraszały. Sam Severus zgodziłby się z moim rozumowaniem, ale Severus nigdy nie miał możliwości osądzenia, co jest dla niego najlepsze. To także czyniło go nieocenionym, podejmował ryzyko, którego nikt inny by nie zrobił, ponieważ nie obchodziło go, co się z nim stanie.

– Bądź ostrożny w kontaktach z człowiekiem, który nie dba o cielesne przyjemności, o pociechę, pochwałę czy awans, ale jest zdeterminowany, by robić to, co uważa za słuszne. Jest niebezpiecznym i niewygodnym wrogiem, ponieważ jego ciało, które zawsze można pokonać, ma tak niewielki wpływ na jego duszę – zacytowała cicho Hermiona. Oryginalny cytat dotyczył w rzeczywistości Mahatmy Gandhiego, ale był tu niezwykle trafny i pomyślała o Severusie, gdy tylko go przeczytała.

– To dokładnie Severus – zgodził się cicho Albus. – Bez względu na to, jak byłem surowy, czy jak bezwzględne były moje wymagania, zawsze wymagał od siebie więcej niż ja. Był i nadal jest swoim największym wrogiem.

— Wygląda na to, że już nie — powiedziała z namysłem Dilys. – W końcu zaczął się uczyć, że jest człowiekiem i ma takie same prawa jak reszta z nas.

Minerwa znowu westchnęła.

– Nie mogę zmienić tego, jak się czuję, ale postaram się przestać ciągle wspominać o jego zbrodniach. Przyznaję, nie wiedziałam o wszystkim.  Ale Hermiono, chciałbym, żebyś zastanowiła się czy będziesz dalej próbować się z nim zaprzyjaźnić, nie jest do końca stabilny…

– Nie skrzywdzi mnie – odpowiedziała, kręcąc głową. – Nie boję się go. Naprawdę go lubię, Minerwo, to nie jest żadna udawana kampania opiekuńcza. On naprawdę jest moim przyjacielem. I nie wierzysz, że jest niestabilny, bo nigdy nie pozwoliłabyś mu uczyć dzieci. Proszę, zrób tylko to, o co prosi i zostaw go w spokoju.

 

Dużo później tej nocy Hermiona wyszła przez główne drzwi w ciepłą letnią ciemność i usiadła na stopniach, wdychając zapach dymu z drewna, który nie do końca zastąpił zapachy klasy eliksirów, otulające ciemną postać koło niej. Jego papieros żarzył się na czerwono.

– Lepiej się teraz czujesz?

Severus wypuścił cienką smugę dymu.

– Tak.

– Nawiasem mówiąc, wypełniłam formularze Opiekuna Domu. Zaczarowałam pióro tak by przypominało twoje pismo. Wystarczy je podpisać.

– Dziękuję.

– Cieszę się, że nie prosiłam cię, żebyś poszedł na ceremonię.

– A chciałaś?

– Tak. Częściowo dlatego, że chciałam, żebyś był tam ze mną, częściowo dlatego, że masz pełne prawo tam być, a częściowo, by wkurzyć Ministerstwo – przyznała radośnie.

Severus parsknął cicho.

– To kusząca myśl, ale nie mam ochoty wszczynać zamieszek. Biorąc pod uwagę moje doświadczenie, muszę przyznać, że rzadko to się dobrze dla mnie kończy

Delikatnie dotknęła jego dłoni, ukrytej w cieniu między ich ciałami.

– Czy to prawda, co powiedziałeś wcześniej, że zacząłeś zdawać sobie sprawę, że jesteś lepszym człowiekiem, niż myślisz?

Odwrócił dłoń do góry, splatając swoje palce z jej.

– Czasami jesteś bardzo irytującą kobietą, Hermiono. Byłem całkiem zadowolony z mojej nienawiści do siebie, dopóki nie pojawiłaś się i nie przypomniałaś mi, że mimo wszystko jestem człowiekiem.

– Cóż, na pewno nie zamierzam za to przepraszać. – Ścisnęła jego palce. – Severusie, chcę, żebyś mi coś obiecał.

– Co? – zapytał ostrożnie.

– Chcę, żebyś obiecał, że przestaniesz próbować mnie odepchnąć. Jeśli kiedykolwiek naprawdę zechcesz, żebym odeszła, to powiedz mi szczerze. Do tego czasu przestań próbować mnie przekonywać, że jesteś zły, bezwartościowy lub jedno i drugie, że nie zasługujesz na mnie i że lepiej mi będzie bez ciebie, ponieważ to nie zadziała.

– Nikt na ciebie nie zasługuje.

– To bardzo ślizgoński komentarz z kilkoma możliwymi znaczeniami i nie mam zamiaru zastanawiać się, które miałeś na myśli. Przestań zmieniać temat.

Milczał przez kilka minut, kończąc papierosa i gasząc go, po czym wpatrywał się w milczeniu w ciemność. W końcu powiedział bardzo cicho:

– Obiecuję.

 

Prawdę mówiąc, Hermiona nie spodziewała się, że złoży taką obietnicę, ale wszystko w reakcji Severusa na ten incydent było dla niej zagadką. Wydawało się, że zażarta wściekłość jaka do tej pory w nim buzowała wygasła i jedyną prawdziwą zmianą, jaką zauważyła było to, że wydawał się bardziej ostrożny i zamyślony.

Podczas jego pierwszego spotkania z Minerwą cała kadra była zdenerwowana i obserwowała go z niepokojem, ale obie strony zachowywały się spokojnie. Severus spojrzał na Minerwę neutralnym wzrokiem, a potem kontynuował swoją drogę bez komentarza. Odtwarzając ten incydent później, Hermiona zdała sobie sprawę, jak absolutnie bez wyrazu były jego oczy – tylko dzikie, potężne drapieżniki patrzyły w ten sposób na ludzi, bez strachu czy nawet większego zainteresowania, po prostu z całkowitą obojętnością. Nie było w nim śladu uległości czy pełnego szacunku; w efekcie dał do zrozumienia, że jest równy Minerwie, a ona najwyraźniej nie wiedziała, jak mu odpowiedzieć. To nie było wyzwanie dla jej autorytetu; Severus po prostu nikomu się nie podporządkowywał. Ludzie dookoła stali albo niżej w hierarchii, albo – rzadziej – byli równymi sobie. Teraz, kiedy nie miał nad sobą pana nie uznawał nikogo za zwierzchnika.

Minerwa też chyba nie wiedziała, jak zareagować; rzadko kiedy Hermiona widziała swoją byłą Opiekunkę Domu tak wytrąconą z równowagi. Z pewnością żadna ze stron nie zaoferowała przeprosin, bo żadna by ich nie przyjęła, ale… wtedy, w gabinecie Severus ujawnił wiele faktów, o których Minerwa najwyraźniej nie wiedziała. Do diabła, nawet Hermiona nie zdawała sobie sprawy, że przekazywał informacje do Zakonu. Nie zastanawiała się też dlaczego Voldemort nie zaglądał do szkoły. Przyszedł raz, na koniec, na bitwę.

Oczywiście, to ile Severus zamierzał ujawnić i dlaczego, to były całkowicie odrębne pytania, ale podejrzewała, że ​​nie stracił nad sobą tak bardzo kontroli, jak się wydawało. Gdyby naprawdę był tak wściekły, nie sądziła, że ​​byłby w stanie powstrzymać się przed zaatakowaniem kogoś.

Najwyraźniej miał teraz na tyle wysokie poczucie własnej wartości, że nie był już skłonny tolerować ani akceptować takiego traktowania, co było dla niego niesamowitym krokiem naprzód. Podejrzewała, że ​​jeśli tłum ponownie zaatakowałby go na ulicy, ciężko by za to odpowiedział. To oczywiście nie było dobre, ale była zachwycona, że ​​w końcu chciał się bronić.

W każdym razie na dalszą analizę było bardzo mało czasu, ponieważ nadeszły w końcu egzaminy. Zestresowani uczniowie, nadzorowanie ich, coraz bardziej upalne lato i zbliżająca się uroczystość z okazji zakończenia wojny, która nagle stała się tak kontrowersyjna sprawiły, że ​​byli zmęczeni i rozdrażnieni i szczerze mówiąc tęsknili za końcem roku. Mimo to Hermiona nie mogła się jej doczekać, w pokrętny sposób nawet się cieszyła – odkąd Severus po raz pierwszy zwrócił uwagę, że tak naprawdę nie jest to sprawa nikogo poza Zakonem i ludźmi, którzy razem z nim walczyli przeciw Voldemortowi, napisała do wielu swoich przyjaciół i wszyscy się co do tego zgodzili.

Chciała zobaczyć, co się stanie.

 

Było lepiej, niż się spodziewała uznała, kiedy ceremonia wreszcie się skończyła i jej przyjaciele się deportowali. Była już późna noc, z pewnością po drugiej, ale wiedziała, że ​​Severus nadal nie śpi; zastanawiała się, czy w jakiś sposób obserwował ich z daleka, czy nie i chociaż znała go tak dobrze, w tym momencie naprawdę nie była pewna.

Nie tylko nie spał, ale pracował – znalazła go w klasie Eliksirów, gdzie robił inwentaryzację wyczerpanych zapasów i wypełniał formularz zapotrzebowania na przyszły rok.

– Zostawiłeś to trochę na ostatnią chwilę – skomentowała, obserwując, jak cicho porusza się między półkami.

Kiwnął lekko głową, nie oglądając się, tylko notując dalej na formularzu.

– Czy w tym roku jacyś uczniowie coś ukradli? – zapytała.

Gdy odpowiedział jedwabistym tonem, w jego głosie słychać było rozbawienie:

– Nie. Tylko jednego roku byli uczniowie byli wystarczająco niegrzeczni i na tyle szaleni, by się odważyć i tylko jeden z nich był na tyle sprytny, by uszło mu to płazem.

Uśmiechając się, Hermiona przysunęła się bliżej i objęła go ramionami w pasie, opierając policzek na jego plecach i czując, jak mięśnie poruszają się pod jego szatą i koszulą.

– Naprawdę? Kontynuuj.

– Niestety, ten krótki błysk inteligencji długo nie potrwał – wycedził. – Wydaje się, że wspomniana uczennica straciła jakikolwiek instynkt samozachowawczy i uparcie drażni mnie, kiedy pracuję.

Pocierając policzek o jego łopatkę Hermiona uśmiechnęła się do siebie, rozbawiona jego przekorą. Taki nastrój nie był czymś, co często u niego widywała.

– To raczej nierozsądne. Być może tracisz swój dar, Severusie, może nie wzbudzasz już strachu we wszystkich, których napotkasz. Będziesz musiał coś z tym zrobić.

– Wzbudzam strach we wszystkich, z wyjątkiem pewnej nieznośnej kobiety – odpowiedział łagodnie. – Myślałem, że jest inteligentna, ale jeśli się mnie nie boi, cóż, to mówi samo za siebie, prawda? – Podpisał formularz i uwolnił się z jej ramion, by przejść przez pomieszczenie do swojego gabinetu. Wrzucił go na stos pergaminów, po czym oparł biodra o biurko i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. – Wygląda na to, że twój dzień był udany.

– Tak, był – zgodziła się, podchodząc by stanąć blisko niego. – Oczywiście, zawsze miło jest widzieć wszystkich, ale… tym razem było inaczej. Coś zacząłeś.

Severus posłał jej zdumione spojrzenie.

– Ja?

– Tak. Powiedziałam moim przyjaciołom, co mówiłeś o Ministerstwie; zgodzili się i napisali do innych. Zakon był dzisiaj… mniej niż entuzjastyczny, można powiedzieć. Minister nie otrzymał wiele aplauzu, nikt nie zadał sobie trudu, aby znaleźć swoje Ordery Merlina, a Harry odmówił w tym roku wygłoszenia przemówienia, podobnie jak Kingsley. Myślę, że ta dwójka coś knuje.

Zmarszczył brwi w zamyśleniu.

– Ciekawe…

Hermiona jęknęła cicho.

– Boże, Severusie, proszę zapomnij, że jesteś Ślizgonem, tylko na dzisiejszy wieczór. Bawiłam się dzisiaj wystarczająco dużo w politykę, nie wspominając o tobie. Żadnego więcej spiskowania dziś wieczorem. Dla mnie – dodała błagalnie.

Severus uniósł brew, lekko rozweselony.

– Zacznij trzepotać rzęsami, a rzucę na ciebie klątwę – ostrzegł ją łagodnie.

– Masz na myśli, że jesteś odporny na moje seksualne sztuczki? Jakie to rozczarowujące.

– Tego nie powiedziałem – zaprzeczył, o wiele wyraźniej rozbawiony. – Gdybyś upadła na kolana i błagała, na pewno dałbym się przekonać… – wymruczał.

– Jesteś takim draniem.

Śmiejąc się, położyła ręce na biodrach i spróbowała posłać mu ostrzegawcze spojrzenie, ale jego figlarny uśmiech sprawił, że się poddała. Kręcąc głową zbliżyła do niego, stukając go w udo, aż rozsunął nogi i pozwolił jej stanąć między nimi. Jego ramiona otoczyły ją, a ona oparła mu głowę na ramieniu, pogrążając się we wspomnieniach. Ta ceremonia zawsze była tak słodko-gorzka, pełna tylu emocji.

Zanim wróciła do rzeczywistości, Severus zaczął się wiercić. Nie było to nic nadzwyczajnego, nic, co mogłoby rozluźnić ich uścisk, ale byli na tyle blisko siebie, że mogła wyczuć drobne ruchy mięśni, gdy próbował złagodzić swoją pozycję, co oznaczało, że jego chora noga zaczęła mu dokuczać i zaczął mieć skurcze. Biorąc pod uwagę, że nie znajdowali się w niewygodnej pozycji, wcześniej musiał dużo chodzić.

– Przepraszam – mruknęła.

– Nie przepraszaj – skarcił ją delikatnie. – Gdyby mi to za bardzo przeszkadzało, ruszyłbym się.

– Gdzie dziś poszedłeś?

– Hmm?

– Dużo chodziłeś, inaczej nie miałbyś problemów z nogą.

Severus spiął się na chwilę, po czym odprężył i uśmiechnął.

– Ciągle zapominam, że tak dobrze mnie znasz. Byłem w biurze podróży, przeglądałem broszury o Francji. Pomyślałem, że zamiast aportować się tam, co jest męczące i niezbyt interesujące, możemy zrobić sobie prawdziwe wakacje. Popłyńmy promem do Calais i jedźmy tam. To może zająć dwa lub trzy dni.

Zaskoczona, zastanowiła się nad tym pomysłem, po czym odsunęła się na tyle, by się do niego uśmiechnąć.

– Brzmi cudownie, ale nie dam rady prowadzić tego prehistorycznego potwora, który nazywasz samochodem.

Rzucił jej rozbawione spojrzenie.

– Nie będziesz musiała i nie jest taki zły.

– Nie masz nic przeciwko jechaniu tak daleko?

– Nie sugerowałbym tego, gdybym miał – odpowiedział cierpliwie. – Lubię jeździć. Naprawdę, Hermiono, dlaczego ciągle wyobrażasz sobie, że celowo będę próbował robić rzeczy, które uznam za nieprzyjemne lub bolesne?

– Bo często to robisz – zauważyła.

Sapiąc z irytacji, odchylił się trochę i spojrzał na nią.

– Mówię o nas, a nie o czymś innym. Zareagowałaś tak, kiedy zaproponowałem, żebyś przeprowadziła się do przyczepy kempingowej na lato, dlaczego miałbym pytać, gdybym nie chciał żebyś tam była? Po co proponowałbym te wakacje, gdybym nie zamierzał się nimi cieszyć?

– Po pierwsze dlaczego zaproponowałeś Francję? – odpowiedziała. – Ani przez chwilę nie wierzę, że po to by być ocenianym przez parę mugoli, których nigdy wcześniej nie spotkałeś. I tak nienawidzisz większości sytuacji towarzyskich, a ta będzie wyjątkowo niezręczna.

Zaczynał wyglądać na zirytowanego i sfrustrowanego, kiedy odpowiedział:

– Zrobienie tego nic mnie nie kosztuje. Nie obchodzi mnie, co oni myślą, ale ciebie tak. Wiem, że chciałaś mnie prosić, żebym się z nimi spotkał, tak jak wiem, że w końcu chcesz, żebym zaczął spotykać się z twoimi przyjaciółmi. Próbuję ci pokazać, że się nie sprzeciwiam. Gdybym uważał, że byłoby to zbyt nieprzyjemne, nie proponowałbym, bo są rzeczy, których nie zrobię nawet dla ciebie. Będzie niezręcznie, tak, i niewygodnie, ale zrobię to i będę nad sobą panował, bo to mnie nie skrzywdzi, a dla ciebie to ważne.

Hermiona wpatrywała się w niego całkowicie oszołomiona. Po chwili jego spojrzenie stwardniało i skrzywił się, odwracając wzrok.

– Z pewnością nie jest to aż tak wielka niespodzianka – mruknął dość potulnie. – Żarty na bok, nie jestem aż takim samolubem czy totalnym draniem.

– Nie, nie, wcale nie o to chodzi! Po prostu… zwykle nie lubisz, gdy ktoś to przyznaje, to wszystko. – Wyciągając rękę delikatnie dotknęła jego policzka. – Nie spodziewałam się, że przyznasz, że robisz coś miłego.

Parsknął cicho, rozluźniając się trochę, chociaż gdy popatrzył na nią, jego spojrzenie wciąż był ostrożne.

– Wierzę, że w kategoriach terapeutycznych jest to coś, co określa się jako przełom. – Lekko wzruszył ramionami. – Jedyny raz, kiedy ktoś przyznał, że zrobiłem coś dobrego, to była próba zmanipulowania mnie do zrobienia czegoś gorszego. Wierz mi, to nigdy nie było szczere i znienawidziłem to, ponieważ przypomniało mi to, jak bardzo chciałem, aby tak było. Teraz to już nie ma takiego znaczenia, bo wiem, że jesteś szczera. Nie będziesz kłamała w ten sposób.

Zamyślona spojrzała w jego czarne oczy.

– Więc co, możesz być ze mną szczery, bo nie użyję tego przeciwko tobie?

Severus zastanowił się nad tym, po czym powoli skinął głową.

– Coś w tym stylu, tak – przyznał ostrożnie, starając się unikać kontaktu wzrokowego bez odwracania wzroku. Wyglądał niepewnie, jakby bał, że to odwróci się przeciw niemu, ale też nie za bardzo. Jak powiedział, to był prawdziwy przełom.

Delikatnie pogładziła jego twarz, obejmując jego policzek dłonią i przesuwając lekko kciukiem po kości policzkowej.

– Dziękuję, że mi zaufałeś, – powiedziała cicho, po czym przesunęła się i pchnęła go z powrotem, by usiadł wygodniej przy biurku i żeby mogła usiąść mu na kolanach. – Przyniosłeś ze sobą którąś z broszur?

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 30Post Tenebras, Lux – Rozdział 32 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz