Post Tenebras, Lux – Rozdział 34

„Przez tak długo nie było nadziei, w którą można by uwierzyć,

bo zmywała ją każda łza, którą uroniłam.

Ale teraz moje marzenia rozkwitły i żyją,

I wyrzucam z siebie wszystko, co trzymałam.”

– Katherine Jenkins, „Fear Of Falling”.


 

Kilka leniwych dni później oboje doszli do siebie po podróży i przygotowywali się na spędzenie tak bezczynnego lata jak tylko to było możliwe. Hermionie nie udało się namówić Severusa do wyjścia na zewnątrz, ale jak zauważył, skóra tak blada jak jego po prostu nie mogła się opalić, a on nie miał ochoty by znów mieć poparzenia słoneczne. Więc była szczęśliwa mogąc opalać się na zewnątrz przyczepy kempingowej i rozmawiać, podczas gdy on zabawiał się gotowaniem lub przeprowadzaniem drobnych napraw.

– Jakieś plany na dzisiaj? – zapytała leniwie przy śniadaniu i była lekko zaskoczona, kiedy powoli skinął głową.

– Właściwie tak. Przydałoby mi się towarzystwo, jeśli możesz wygospodarować trochę czasu ze swojego napiętego grafiku – dodał.

Hermiona uśmiechnęła się do niego.

– Tak, może będę w stanie oderwać się na chwilę. Co będziemy robić?

W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, najwyraźniej nie zamierzając jej powiedzieć. Przyglądając się beznamiętnemu wyrazowi jego twarzy doszła do wniosku, że nie był z tego powodu zbytnio szczęśliwy, ale też nie wyglądał na niezadowolonego; bardzo zaciekawiona, poszła się ubrać i wkrótce potem dała się ponieść szalenie dezorientującej aportacji łącznej.

Gdy świat przestał się kręcić, zaintrygowało ją miejsce, w którym się zjawili. Stali na wysadzanej drzewami ścieżce biegnącej wzdłuż ogrodzenia; patrząc przez płot, zmarszczyła brwi i odwróciła się, by spojrzeć na Severusa.

– Cmentarz?

– To nie potrwa długo – skinął głową, idąc ścieżką do bramy w żywopłocie i przepuszczając ją przed sobą.

Wyraźnie miał jakiś konkretny cel, bo szedł przez cmentarz bez wahania i Hermiona mogła tylko iść za nim, zastanawiając się, gdzie są.

Ich celem okazały się dwa bardzo zarośnięte groby w dość zaniedbanym zakątku cmentarza. Kamienie były na wpół zatkane jeżyną i zasłonięte mchem i porostami. Przykucnąwszy w niezręcznej pozycji, z chorą nogą na bok, Severus wyciągnął różdżkę i po pobieżnym rozejrzeniu się dookoła, by mieć pewność, że nikt ich nie zobaczy, zaczął powoli czyścić nagrobki.

Zgadła zanim ujrzała nazwiska. Lista osób, o których groby mógł w taki czy inny sposób dbać była bardzo krótka i wiedziała, gdzie są pochowani pozostali. Wstał, otrzepał ręce i cofnął się trochę. Hermiona podeszła, stanęła obok niego i w milczeniu wpatrywali się w groby.

TOBIASZ SNAPE 1932-1976

Osłabiony przez czas i los, ale silny wolą.

 

EILEEN PRINCE SNAPE 1935-1976

Ten kielich został rozdany w innej miarce.

 

Po chwili Hermiona odezwała się cicho:

– Rozpoznaję cytat Alfreda Lorda Tennysona, pochodzi z Ulyssesa. Drugiego nie znam.

— Percy Shelley — odpowiedział Severus z dystansem. – Nie pamiętam jednak, który wiersz.

– Często tu przychodzisz?

Potrząsnął głową.

– Dopóki pierwsza wojna się nie skończyła w ogóle nie przychodziłem. Potem wpadałem raz w roku, aż do 98, tylko żeby posprzątać. Odkąd wróciłem do Wielkiej Brytanii jestem tu dopiero drugi raz. Szczerze mówiąc, nie widzę zbytniego sensu. To dla mnie nic nie znaczy. Ale jeśli ja tego nie zrobię, nikt tego nie zrobi.

– Chcesz trochę prywatności? – zapytała ostrożnie, a on roześmiał się bez humoru.

– Gdybym zaczął rozmawiać ze zmarłymi, nigdy bym nie przestał. W każdym razie żadnemu z nich nie mam nic do powiedzenia. A gdybym chciał być tutaj sam, nie prosiłbym cię, żebyś przyszła.

– Masz rację.

Przez chwilę stała obok niego, myśląc o tym, jak niewiele wiedziała o tych ludziach i przypominając sobie kilka przebłysków wspomnień, które o nich widziała i od czasu do czasu zerkając na Severusa, aby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Jego ciemne oczy były zamglone i nie wiedziała, o czym myśli. Nie znosząc ciszy, zapytała:

– Czy rodzina Prince ma gdzieś działkę cmentarną?

– Tak sądzę, ale nie wiem gdzie i specjalnie mnie to nie obchodzi – odparł beznamiętnie, po czym zdawszy sobie sprawę, że ta odpowiedź nie była zbyt grzeczna rozwinął: – Praktycznie wyrzekli się mojej matki za to, że wyszła za mugola. Nigdy żadnego z nich nie spotkałem. Ostatni krewny zmarł, gdy byłem jeszcze małym dzieckiem.

– To znaczy, że jesteś teraz spadkobiercą rodziny?

Severus zaśmiał się cicho.

— Może, gdyby zostało coś do odziedziczenia. Obawiam się, że nie ma nigdzie wielkiego majątku ani skarbca złota.

– O cholera – odpowiedziała sarkastycznie, czując ulgę, że nie jest przygnębiony. – A co ze strony twojego ojca?

– Jego rodzice są pochowani chyba w Whitby. Spotkałem ich raz czy dwa, nie więcej. Kiedy się urodziłem, nie miał innych żyjących krewnych. – Łagodniej dodał: – Jestem ostatnim z obu rodów i chyba dobrze się składa.

Trudno było z tym dyskutować, więc Hermiona westchnęła i rozejrzała się dookoła, próbując dostrzec coś za murami cmentarza, by zobaczyć, w jakim miejscu się znajdowali, bo wciąż nie wiedziała, gdzie są. Severus nigdy nie potwierdził jej teorii, że urodził się w Manchesterze.

– Zakładam, że twój dom był gdzieś niedaleko?

Severus skinął głową i wskazał prawie na wschód.

– W tamtą stronę.

– Wiem, że domu nie ma, ale chciałabym zobaczyć, gdzie kiedyś był… – powiedziała niepewnie.

– Nie możesz – odparł lakonicznie. – Cała okolica została zburzona kilka lat temu. Teraz jest tam dzielnica przemysłowa pełna biurowców, bez sprawdzenia starych planów nie mógłbym powiedzieć, gdzie była moja ulica.

– Czyż postęp nie jest wspaniały – rzuciła cierpko. – Cóż, tyle z mojego pomysłu.

– I tak byłoby niewiele do oglądania – zauważył. – To nie było atrakcyjne miejsce do zwiedzania.

– Nie, ale i tak byłoby interesujące. To twoja historia. I w pewnym sensie historia Harry’ego – dodała ostrożnie.

Wzruszył ramionami.

– W sumie to prawda. Jego dziadkowie są pochowani po drugiej stronie cmentarza.

– Jacy oni byli? Chciałby wiedzieć…

Znowu wzruszył ramionami.

– Tak naprawdę praktycznie ich nie znałem, Hermiono. Przypomnij sobie, jak miałaś dziewięć lat, jak dobrze znałaś rodziców swoich przyjaciół? Pan i pani Evans byli wystarczająco miłymi ludźmi i byli dla mnie uprzejmi, wyobrażam sobie, że było im mnie żal, ale nie widywałem ich zbyt często.

– Masz rację. Przepraszam za wszystkie pytania… – Severus spojrzał na nią z naganą, na co się uśmiechnęła. – Wiem, gdybyś się sprzeciwiał, nie odpowiedziałbyś.

– Gdybym sprzeciwiał się ciągłym pytaniom, z pewnością nie byłbym z tobą – stwierdził złośliwie, a ona stłumiła śmiech.

– Słuszna uwaga. Draniu.

– Ciągle to powtarzasz. – Jeszcze raz spojrzał na groby. – Cóż, to wszystko, co chciałem tutaj zrobić. Mógłbym zaproponować, żebyśmy przed powrotem do domu udali się do miasta lub coś podobnego, ale niczego już nie poznaję

– Dom brzmi całkiem dobrze – zapewniła go z uśmiechem. – Marnuję tutaj cenny czas na opalanie.

Parsknął cicho i podał ramię, po czym deportowali się.

 

Severus milczał przez całe popołudnie, ale nie było to nic nadzwyczajnego, nigdy nie był szczególnie gadatliwy. Gdy jedli wieczorem, był wyraźnie zajęty własnymi myślami, co Hermionie nie przeszkadzało; wizyta na grobach rodziców nie była wesołą wycieczką, niezależnie od tego, co do nich czuł i z pewnością miał prawo być w dziwnym nastroju. Po kolacji jak zwykle usiedli z Krzywołapem na sofie; Hermiona czytała, a Severus udawał, że czyta – całkiem skutecznie. Oszukałby nawet najbardziej podejrzliwą osobę, ale nie kogoś, kto obserwował go czytającego od miesięcy; rytm przewracania kartek zupełnie do niego nie pasował. Od czasu do czasu brał głębszy oddech, jakby miał coś powiedzieć, a potem zdawał się zmieniać zdanie.

W końcu rzeczywiście zaczął czytać, najwyraźniej doszedłszy do jakiegoś wniosku i wieczór minął spokojnie. Powietrze się ochłodziło i zaczęło się ściemniać. W końcu przerwał ciszę mówiąc z roztargnieniem:

– Hermiono?

– Tak? – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od strony i nie dostrzegając nuty niepewności w jego głosie.

– …Wiesz, że cię kocham, prawda?

Zaskoczona wzięła głęboki oddech i odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Był wyraźnie zaniepokojony – siedział zgarbiony, utkwił wzrok w książce i najwyraźniej starał się udawać, że nie powiedział nic niezwykłego. Całe jego ciało krzyczało, że stara się nie zwracać na siebie uwagi i zrozumiała, że ​​wiele zależy od jej reakcji.

Rozluźniwszy się uśmiechnęła się do niego.

— Tak, Severusie, wiem — odpowiedziała uspokajająco — ale miło to słyszeć. – Jej uśmiech nieco się poszerzył. – A na wypadek gdybyś nie zdążył się zorientować, ja też cię kocham – dodała, naśladując jego rzeczowy ton, zanim wróciła do swojej książki i wpatrywała się w nią pustym wzrokiem, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.

Wiedziała, że ​​lepiej nie pytać, co sprawiło, że zdecydował się jej powiedzieć to właśnie teraz. Po pierwsze wątpiła, żeby sam wiedział, a gdyby nawet, prawdopodobnie by jej nie powiedział. I tak naprawdę nie miało to znaczenia. Ignorując własną, nieco melodramatyczną skłonność do zwątpienia w siebie, już od dłuższego czasu wiedziała co do niej czuje, chociaż nie pozwoliła sobie o tym myśleć, dopóki tego nie powiedział.

Myśląc o tym stwierdziła, że​​ ten sposób – wtrącenie niby od niechcenia do rozmowy, bez żadnych pompatycznych deklaracji, był najlepszy. Przecież to było tylko słowo. Ważne były emocje, jakie się za tym kryły i tych od dawna była pewna. I było to znacznie mniej krępujące dla nich obojga. Nie miała pojęcia, jak długo zastanawiał się nad wypowiedzeniem tego słowa. O ile wiedziała, nigdy nikomu tego nie powiedział i założyłaby się o duże pieniądze, że nikt nie powiedział tego jemu. Słuchając jego oddechu rozpoznała bardzo ostrożny rytm i uśmiechnęła się wbrew sobie; to powinno być coś prostego, ale najwyraźniej jej mężczyzna miał trudności z uporaniem się z tym.

Zlitowała się nad nim, wstała i poszła do łazienki. Myjąc twarz i ręce zwlekała wystarczająco długo, by mieć pewność, że nie ma na twarzy głupkowatego uśmiechu. Gdy wyszła, nie było go, wyszedł na zewnątrz na papierosa. Kiedy wrócił, usiadł znów obok niej i powrócił do książki; oboje zachowywali się tak, jakby nic się nie stało, ale oboje wiedzieli, co to oznacza dla nich jako pary.

 

Wracając do Hogwartu w ostatnim tygodniu sierpnia Hermiona zdecydowała, że biorąc pod uwagę wydarzenia dwóch ostatnich miesięcy, te wakacje przebiły zeszłoroczne i były najlepszymi wakacjami w jej życiu. Nie mogła przestać się uśmiechać; była zdumiona, że ​​Severus nie miał dość jej nieustannej radości, ale wydawał się lekko rozbawiony, przy czym można było wyczuć w tym odrobinę zasłużonego samozadowolenia.

Wypuściwszy Krzywołapa udała się do pokoju nauczycielskiego na spotkanie przed rozpoczęciem semestru, zwołane jak zawsze by rozwiązać wszelkie problemy z ostatniej chwili i została entuzjastycznie przywitana przez Neville’a.

– O rany, Miona, wyglądasz fantastycznie! Byłaś gdzieś? Przy tej opaleniźnie Hawaje się chowają!

– Nie było aż tak egzotycznie – zaśmiała się, po czym dodała od niechcenia – tylko Francja.

– Francja? Twoi rodzice? Jak poszło? Byłaś z nim?

– Tak, cudownie i tak, w tej kolejności. – Potrząsnęła głową z uśmiechem. – Daj mi wejść i wam opowiem.

Wszyscy w pokoju zebrali się wokół z zainteresowanymi minami, gdy opowiedziała najważniejsze szczegóły wizyty, zeszła z tematu i zaczęła zachwycać się Paryżem.

Severus wszedł w sam środek jej entuzjastycznych opisów i przewrócił oczami, przechodząc przez pokój na swoje zwykłe miejsce, automatycznie chwytając Proroka Codziennego po drodze.

– Chyba nie mówisz ciągle o Paryżu? Wiesz, to przereklamowane.

Pokazała mu żartobliwie język.

– Ciebie też witam, Severusie.

– Spędził pan miłe lato, profesorze? – zapytał Neville, walcząc z uśmiechem.

– Znośne, dziękuję – odpowiedział grzecznie, siadając na swoim miejscu.

– Skąd wiesz, że Hermiona pojechała do Paryża? – zapytała podejrzliwie Minerwa.

– Bo wiem wszystko – odpowiedział znudzonym głosem, a w jego oczach pojawił się cień rozbawienia, gdy kilka osób parsknęło. – Od czasu do czasu rozmawiamy ze sobą, Minerwo. Wierzę, że przyjaciele robią coś w tym rodzaju, chociaż powszechnie uważa się, że sztuka konwersacji jest martwa.

– I przypuszczam, że zaraz mi powiesz, że wiesz, kim jest tajemniczy mężczyzna Hermiony?

– Oczywiście, że tak – odpowiedział tym samym znudzonym tonem, otwierając gazetę. – Ona nie mówi o niczym innym. Nie było trudno to rozgryźć.

Neville udał atak kaszlu, desperacko próbując się nie śmiać. Hermiona tylko się uśmiechnęła, notując w myślach, żeby upewnić się, że później za to zapłaci. Przynajmniej miał na tyle zdrowego rozsądku, żeby nie wyglądać na zadowolonego.

– Nie wierzę ci – powiedziała stanowczo Minerwa.

– Nie wierzysz? Nie wiem, czy znajdę w sobie siłę by to znieść.

– Hermiona by ci nie powiedziała.

– Nie powiedziałem, że mi powiedziała, powiedziałem, że nie było to trudne do rozgryzienia.

– Czy to ma jakieś znaczenie? – wtrąciła się Hermiona, bo kłótnia mogła trwać długo. – Przerywacie mi oboje. – I wróciła do opisu restauracji, ponownie przyciągając całą uwagę.

– Jest jedna rzecz, której tak naprawdę nie rozumiem – powiedziała w zamyśleniu Minerwa, kiedy już dokładnie omówili zakończenie wieczoru i w końcu zabrakło jej słów.

– Jaka?

– Dlaczego do diabła po tym wszystkim się nie oświadczył? Wydaje się dziwne, że zorganizował tak romantyczny wieczór i nie poprosił cię o rękę. Myślisz, że w ostatniej chwili stracił nerwy?

– Bardzo wątpię, czy kiedykolwiek zamierzał to zrobić – odpowiedziała łagodnie, opierając się chęci spojrzenia na Severusa; wyraz jego twarzy i tak by jej nic nie powiedział, a ona nie chciała, by wysnuł z tego błędne wnioski.

– Dlaczego nie?

Hermiona wzruszyła ramionami.

– Nasze życie jest ideale takie jakie jest i gdybyśmy się pobrali, byłoby wiele problemów do rozwiązania. Gdyby się oświadczył, powiedziałabym tak, ale nie oczekuję tego od niego i mi to pasuje.

– Wcale tego nie rozumiem – mruknęła Dyrektorka.

– Cóż, jesteśmy w wyjątkowej sytuacji – uśmiechnęła się Hermiona. – Oboje jesteśmy zadowoleni z tego, jak się sprawy mają.

– Tak sądzę – powiedziała w końcu, nadal wyraźnie nieprzekonana, po czym energicznie klasnęła w dłonie. – W porządku, w takim razie możemy wrócić do opowiadania sobie nawzajem wakacji później, a teraz zajmijmy się tym, po co się tu zjawiliśmy. Po pierwsze, jak wszyscy wiecie, w tym roku nastąpią pewne zmiany w planie lekcji…

 

Spotkanie przebiegło dość rutynowo, jak to zwykle bywało. Wreszcie Minerwa powiedziała:

– Zanim wszyscy wyjdziecie, jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę powiedzieć. – Nie wyglądała na zadowoloną i wszyscy odwrócili się, by spojrzeć na nią pytająco. – Za kilka tygodni Ministerstwo wyśle ​​urzędników, aby sporządzili profile wszystkich członków personelu.

– Co? – Kilka osób wykrzyknęło to jednocześnie.

Dyrektorka westchnęła.

– Zdecydowali, że życzą sobie bardziej szczegółowe dane. Nie powinno to być nic zbyt skomplikowanego, ani zbyt osobistego i teoretycznie mamy prawo odmówić odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Zostanie rzucone zaklęcie wykrywające prawdę, więc wszystkie nasze odpowiedzi muszą być szczere.

– Nie Veritaserum?

Minerwa wyglądała niezręcznie.

– Mieli pewne wątpliwości co do jego skuteczności.

– Nie musisz krążyć dookoła, Minerwo – powiedział cicho Severus ze swojego kąta. – To przede wszystkim z powodu mojej obecności wśród personelu, tak?

– Tak, sądzę, że tak – przyznała Minerwa.

— Zajęło im tylko dwa lata, by zrobić śledztwo. Cudowna strona biurokracji — zauważył kwaśno.

– I oczywiście inny powód jest taki, że ​​ostatni artykuł Żonglera sprawił, że Minister zdenerwował się tym, co dzieje się w Hogwarcie – dodała zjadliwie Hermiona. – Nie zdawałam sobie sprawy, że paranoja jest obowiązkowa. Wiemy, czy ktoś ostatnio sprawdzał co jest w wodzie, którą pije?

– Jakiego rodzaju pytania będą zadawać?  – chciał wiedzieć Neville.

– Nie jestem pewna – odparła Dyrektorka. – Niektóre będą podstawowymi danymi osobistymi, takimi jak data urodzenia, status krwi i tak dalej. Niektóre będą nieco bardziej osobiste, jako przykłady podano formę Patronusa i bogina. Ale niektóre po prostu nie mają sensu! Była mowa o tym, że będą chcieli, żebyśmy wszyscy powąchali Amortencję i opisali zapach, na litość Merlina!

— Co to ma im powiedzieć, u licha? – zapytała Hermiona z niedowierzaniem, słysząc pełną oburzenia reakcję innych.

– Cóż, jeśli jeden z nas oświadczy, że pachnie krwią, prawdopodobnie oznacza to, że coś jest nie tak, nie uważasz? – wycedził kpiąco Severus, co spotkało się z kilkoma parsknięciami.

– Nie jesteś z tego powodu wściekły, Severusie? — zapytał Filius. – Myślałem, że zaprotestujesz choćby przeciwko niewłaściwemu użyciu eliksiru.

Severus wzruszył ramionami.

– Nie powiedziałoby im to nic, nawet gdybyśmy to zrobili, bo nie mają tego do czego przyrównać. Mógłbym wymienić nawet teraz zapachy, które wyczuwam w Amortencji i dla żadnego z was to by absolutnie nic nie znaczyło, bo nie wiedzielibyście, co dla mnie znaczą. Te informacje są całkowicie bezużyteczne, a bezużyteczne informacje są jedną z największych pasji Ministerstwa.

Co zaskakujące, to Neville odważył się zapytać z zaciekawieniem:

– Co….

– Morele, passiflora, liście laurowe i dzwonki – odpowiedział szybko. – Jestem pewien, że wszyscy jesteście teraz oświeceni i znacie wszystkie sekrety mojego umysłu, czyż nie?

– Celna uwaga – przyznała Minerwa po chwili, wyglądając, jakby desperacko chciała dowiedzieć się, co oznaczają te zapachy, ale nie ośmieliła zapytać. Sądząc po sposobie w jaki wszyscy wpatrywali się w Severusa, chęć wyraźnie była podzielana przez prawie wszystkich w pokoju. – Nikt się nie zdziwi, jak powiem, że moje to głównie whisky i jesienna bryza. Och i ciasto wiśniowe.

– Dla mnie świeżo skopana ziemia i zieleń – powiedział wesoło Neville. – No i guma balonowa.

– Świeża bawełna, morskie powietrze, lakier do drewna i duszony rabarbar – dodał Filius.

– Deszcz, zioła, miedź i dym z drewna – przyznała w końcu Hermiona, walcząc z uśmiechem. Morele, hmm? Nigdy o tym nie wiedziałam.

Jeden po drugim pozostali członkowie personelu wymieniali po pół tuzina zapachów, śmiejąc się i wytykając sobie nawzajem na żarty najdziwniejsze z nich. Ze sposobu, w jaki starsze nauczycielki śmiały się, gdy pani Hooch przyznała się do sera pleśniowego, Hermiona podejrzewała, że ​​to od dawna powtarzany żarcik i prawdopodobnie sprośny.

– Severus miał rację – podsumowała w końcu Hermiona z uśmiechem. – To całkowicie bezużyteczna informacja.

– Dokładnie. I dlatego Ministerstwo jest mile widziane. Więc nie mamy żadnych zastrzeżeń? – zapytała Minerwa.

— Sprzeciwiam się ich pomysłom jako takim, niekoniecznie temu jak to robią — odpowiedział nieco kwaśno Severus. – Pewnego dnia mogą nauczyć się pilnować własnego nosa.

– A szok prawdopodobnie sprawi, że słońce zgaśnie – powiedziała Hermiona i usłyszała pełne aprobaty parsknięcie. – Napiszę później do Luny. Prędzej czy później zdadzą sobie sprawę, że za każdym razem, gdy spróbują zrobić jakąś aferę w Hogwarcie, to im się obrywa, nie nam.

 

Zajęcia w tym roku były prawdziwym szokiem. Hermiona nie zdawała sobie w pełni sprawy, jak wielką różnicę może zrobić jedna klasa; uczyła pierwsze klasy tylko dwa razy w tygodniu, ale przez pierwszy miesiąc czuła się całkowicie wyczerpana. Severus nie był ani trochę wyrozumiały, po prostu poinformował ją zjadliwie, że mogła jako pierwszą pracę w życiu, czyli kiedy była raptem kilka lat starsza od uczniów na poziomie OWUTEM-ów dostać wszystkie siedem klas, każda z minimum dwiema lekcjami tygodniowo. On sam ledwo zdołał się do tego przystosować przed końcem pierwszego roku – zwłaszcza, że ​​próbował również poradzić sobie ze zniknięciem Voldemorta oraz śmiercią Jamesa i Lily, a także został aresztowany i sądzony jako Śmierciożerca i spędził tydzień przed procesem w Azkabanie.

Mimo to stwierdziła, że ​​sprawia jej to przyjemność. Niektórzy uczniowie musieli poświęcić trochę czasu na przystosowanie się – mugolskie dzieci już to wszystko wiedziały, ponieważ musiała wrócić do podstaw, a wielu czystokrwistym nie podobało się, że muszą się tego nauczyć, ale starannie zaplanowała swój program i była pewna, że w końcu uda jej się ich wszystkich zainteresować.

Pewnego ranka przyszła wiadomość od George’a, która sprawiła, że ​​poczuła się nieco zdezorientowana:

 

Yyyh, Siostrzyczko, co zrobiłaś swojemu facetowi?

G

 

George

Co masz na myśli?

H

 

H

Dostałem od niego list z przeprosinami za ucho. Nie wiem, czy powinienem się bać, czy nie.

G

 

G

Nie mam z tym nic wspólnego! Zapytam go o to. A tak przy okazji, mówiąc o Severusie, twoja mama zaprosiła mnie do Nory w moje urodziny. Powiem wtedy twoim rodzicom. Życz mi szczęścia.

H

 

Powodzenia, Siostrzyczko i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, na wypadek gdybym zapomniał tego dnia.

G

 

– Severusie, napisałeś do George’a i przeprosiłeś za ucięcie mu ucha? – zapytała powoli.

– Między innymi tak – odpowiedział spokojnie, odrywając wzrok od swojej pracy.

– Czemu?

– Nie sądzisz, że to może zasługiwać na przeprosiny? – zapytał, unosząc brew.

Hermiona spojrzała na niego mrużąc oczy.

– Co ty kombinujesz, Ślizgonie? – zapytała podejrzliwie; znała go zbyt długo, by brać ten pozornie niewinny incydent za dobrą monetę. Coś kombinował.

Spodziewała się, że będzie wyglądał niewinnie – cóż, tak niewinnie, jak tylko mu się udawało, czyli nie bardzo i zaprzeczał, że w ogóle coś kombinuje, ale zamiast tego wzruszył ramionami i odpowiedział tajemniczo:

– Buduję mosty.

– Czemu? – powtórzyła.

Znowu wzruszył ramionami i odpowiedział nonszalancko:

– W ramach przygotowań do planu mojego przymusowego powrotu do społeczeństwa, jaki niewątpliwie opracowałaś, a przynajmniej jego części. Bez wątpienia masz gdzieś starannie przygotowaną ponumerowaną listę. Być może jest ona oznaczona kolorami – dodał złośliwie.

– To nie było zbyt miłe – mruknęła bez przekonania, po czym westchnęła. – Czasami jednak chciałabym, żebyś był głupi, Severusie.

Parsknął.

– Nie, nie chcesz.

– No dobrze, nie – przyznała. – Mimo to czasami znacznie ułatwiłoby to życie, choć trzeba przyznać, że nie byłoby tak zabawne. – Przedstawiła plan, który z George’m wymyślili na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. – Czy to brzmi znośnie? – zapytała trochę niespokojnie.

Severus wyglądał jakby mu ulżyło.

– Jest lepiej, niż myślałem – przyznał ostrożnie, mając najwyraźniej wizję, że zostanie rzucony na głęboką wodę i będzie paradować przed całym klanem Weasleyów.

– Nie zrobiłabym ci tego, Severusie. Swoją droga im też bym tego nie zrobiła. Więc jak, zgadzasz się?

– Nie mogę się doczekać, wręcz jestem podekscytowany – odparł; jego głos ociekał sarkazmem tak bardzo, jak tylko on potrafił, po czym wrócił do pisania.

 

W swoje trzydzieste pierwsze urodziny Hermiona obudziła się wcześnie rano. Umówiła się z Molly i Arturem, że spotka się z nimi zanim zacznie lekcje. Już miała wstać, ale wstrzymała się kilka chwil, by przyjrzeć się śpiącemu Severusowi – planowała spędzić z nim trochę czasu przed wyjściem, ponieważ miał pracowity dzień i raczej nie widywała go zbyt często, ale patrząc teraz na niego stwierdziła, że ​​nie ma serca, by go budzić. Zawsze wyglądał tak spokojnie, kiedy spał – a ostatnimi czasy spał głębiej, co bardzo ją cieszyło. Uśmiechając się bardzo ostrożnie wstała z łóżka i zaczęła się szykować.

Nadal czuła się dziwnie, gdy zjawiała się sama w Norze, nawet po tylu latach. Stary, ledwo trzymający się w całości dom wyglądał tak samo jak zawsze, tyle że nie panował w nim już taki bałagan, bo nie był już pełen rozszalałych nastolatków. Molly i Artur też nie zmienili się aż tak bardzo, oboje posiwieli ale to wszystko. Przywitali ją tak ciepło jak zawsze, życzyli jej wszystkiego najlepszego i zaprosili do środka na śniadanie i rozmowę.

Nie widziała się z nimi od jakiegoś czasu i było sporo do nadrobienia, zanim udało się jej porozmawiać o tym, dlaczego tam przyszła.

– Czy musisz już wyjść, Arturze? – zapytała nieśmiało. – Jest coś, o czym chciałbym z wami porozmawiać…

Artur Weasley był obecnie szefem wydziału i teraz, kiedy nie mieli siedmiorga dzieci na utrzymaniu mieli dużo więcej pieniędzy, choć większość ich przeznaczali na rozpieszczanie wnuków.

– Nie ma nic, co nie może czekać. Więc o co chodzi, Hermiono?

Wzięła oddech; bez względu na to, ile razy odbywała tę rozmowę, nie stawała się łatwiejsza.

– Cóż, częściowo chodzi o nadchodzące święta Bożego Narodzenia – zaczęła ostrożnie.

– Jesteś zaproszona jak zwykle – wtrąciła Molly i Hermiona uśmiechnęła się wbrew sobie.

– Dziękuję, ale wolę ominąć je w tym roku i zamiast tego przyjść na drugi dzień świąt, jeśli to wam pasuje? Widzicie… Chciałbym, żebyście wszyscy poznali tego tajemniczego mężczyznę, którym tak zachwycam się od miesięcy, ale on nie radzi sobie z tłumem i to byłoby trochę niesprawiedliwe z mojej strony, żeby go o to poprosić. Zastanawiałam się nad mniejszym spotkaniem, żeby wprowadzić go na spokojnie. Żadnych dzieci, jeśli to możliwe…

Weasleyowie wymienili spojrzenia, zanim Molly odpowiedziała powoli:

– Oczywiście, że pasuje, ale… dlaczego? Wyraźnie jest w tym coś więcej, niż mówisz, moja droga. Najpierw opowiedz nam wszystko, a potem będziemy się martwić o Boże Narodzenie.

Hermiona uśmiechnęła się krzywo.

– Kiedy powiem wam wszystko, możecie już nigdy nie chcieć mnie widzieć.

– Nie bądź głupia, Hermiono. Teraz to mnie zaintrygowałaś… Co się dzieje?

Wzięła kolejny głęboki oddech, żeby się uspokoić i powoli wypuściła powietrze.

– Cóż, ten tajemniczy czarodziej, z którym jestem… nie wiem, ile wasze dzieci wam o nim mówiły, ale… jest kimś, kogo oboje znacie…

Artur powoli skinął głową.

– George ostatnio często tak sugerował…

– Z pewnością. – Uśmiechnęła się krótko, zastanawiając się, co powiedział jej przyjaciel i honorowy starszy brat, po czym westchnęła, a uśmiech zniknął. Zebrawszy się w sobie, powiedziała szybko: – Cóż, to… to Severus Snape.

Nastąpiła krótka przerwa, gdy Molly i Artur wymienili spojrzenia, a Hermiona zaczęła się naprawdę denerwować, zastanawiając się niespokojnie, jak bardzo źle to przyjmą. Oboje spojrzeli na nią i zaczęli się lekko uśmiechać i w końcu Molly powiedziała radośnie:

– Dobrze.

Hermiona wytrzeszczyła na nich oczy.

– Co?

Artur zachichotał cicho, odchylając się na krześle.

– Wiesz, George nie jest jedynym członkiem tej rodziny, który potrafi dodawać. Zastanawialiśmy się, czy to on od świąt Bożego Narodzenia, ale nie byliśmy do końca pewni.

Nadal wpatrywała się w nich tępo, po czym w końcu powiedziała słabo:

– Nie rozumiem. Nie jesteście z tego powodu oburzeni? To znaczy…

Molly podniosła rękę, żeby ją powstrzymać, uśmiechając się ciepło.

– Kiedy po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę, na kogo wskazują wszystkie twoje aluzje to był całkiem niezły szok, moja droga, ale od tego czasu dużo o tym rozmawialiśmy. Żadne z nas nie chodziło do szkoły z Severusem, skończyliśmy ją trzy lub cztery lata nim on zaczął. Pierwszy raz, kiedy go spotkaliśmy, a nawet usłyszeliśmy jego imię, był gdy Albus w końcu przedstawił Zakonowi swojego tajemniczego szpiega Śmierciożercę, czyli jakiś czas po tym, jak Severus zmienił strony. Nie miał więcej niż dwadzieścia lat i był przerażony, stojąc twarzą w twarz z nami wszystkimi. Czemu nie ma się co dziwić, skoro gapili się na niego ludzie tacy jak Alastor Moody i zastanawiali się, czy jest godny zaufania.

Artur pochylił się do przodu i szepnął:

– Był młody, był zabiedzony i przestraszony. Molly natychmiast go zaadoptowała.

Hermiona stłumiła uśmiech, a Molly spojrzała na męża z naganą, po czym cicho się roześmiała.

– Nie tak zupełnie, nie pozwoliłby na to. Ale podczas pierwszej wojny mieliśmy okazję go trochę widywać, spędzał sporo czasu w różnych domach, które akurat były Kwaterą Główną i nie był wtedy tak dobrym aktorem jakim stał się później. Wstawałam o dziwnych porach nocy do jednego czy drugiego dziecka, a on już cierpiał na bezsenność, więc często widywałam go późno w nocy i czasami rozmawialiśmy. Cóż, była to raczej jednostronna rozmowa, ponieważ odmawiał mówienia o sobie, ale mimo to… – Hermiona uśmiechnęła się, doskonale potrafiąc to sobie wyobrazić. Molly kontynuowała: – I nie był też jeszcze tak dobry w ukrywaniu obrażeń. Widziałam trochę tego, przez co musiał przejść. Takie było nasze pierwsze wrażenie o nim…

Jej mąż podjął wyjaśnienia.

– Byłem na jego procesie. Jeden z chłopców był chory i Molly nie mogła tam być, więc nalegała, żebym poszedł zamiast niej. Wciąż wyglądał na bardzo młodego i bardzo przestraszonego. – Skrzywił się krótko. – Tydzień w Azkabanie zanim został przekazany Aurorom, którzy byli bardzo gorliwi i bardzo agresywni na pewno nie pomógł. Uniknął więzienia tylko dlatego, że Albus zeznawał na jego korzyść i to był ostatni raz, gdy widzieliśmy go przez wiele lat. – Uśmiechnął się. – Wszyscy chłopcy regularnie narzekali na profesora Eliksirów, ale śmiem twierdzić, że zasłużyli na prawie wszystko, co im zafundował.

Molly ponownie napełniła ich filiżanki, mówiąc dalej.

– Kiedy na początku drugiej wojny zobaczyliśmy go ponownie, byłam zszokowana, widząc jak bardzo się zmienił. Dość nieśmiały młody człowiek, którego spotkałam po raz pierwszy, wyrósł na surowego i zgorzkniałego człowieka o złośliwym temperamencie. Ale zachował niektóre maniery. Na przykład sposób, w jaki starał się chować za włosami. A Poppy Pomfrey jest moją dobrą przyjaciółką, więc wiedziałam, jak często bywał ranny. Nie akceptował już mojej opiekuńczości i nie wykazywał chęci do rozmowy z żadnym z nas, ale… wciąż widać w nim było ślady młodego mężczyzny, takiego jakim był jak go poznaliśmy.

– I wiele mu zawdzięczamy – dodał Artur. Uśmiechnął się, gdy Hermiona spojrzała na niego pytająco. – Kiedy byłem w Świętym Mungu, słyszałem, jak uzdrowiciele rozmawiali o moich ranach. Nie byli zadowoleni, że musieli polegać na niezależnym eliksirotwórcy, który zrobił to, czego nie mógł zrobić ich własny Dział Eliksirów. Tylko Mistrz mógł przewyższyć szpitalnych uzdrowicieli, Severus jest jedynym Mistrzem Eliksirów w Wielkiej Brytanii i na pewno jedynym, który miałby pomysł, jak leczyć ukąszenie węża Voldemorta. Nie było trudno to rozgryźć.

– No cóż, wygląda na to, że martwiłam się bez powodu – powiedziała w zamyśleniu Hermiona, uśmiechając się i potrząsnęła głową. – Myślałam, że po tym wszystkim, co przydarzyło się waszym dzieciom będziecie przerażeni.

– George pokazał nam list, który Severus do niego napisał, w którym przeprasza go za ucho – odparła cicho Molly. – A widzieliśmy Billa w zeszłym miesiącu, jego blizny wyglądają już o wiele lepiej i to także dzięki Severusowi. – Westchnęła. – Jeśli chodzi o Ginny, musieliśmy pogodzić się z tym, co się stało. Przyznaję, że chciałam go zabić, gdy dowiedziałam się, co się działo z nią w szkole, ale kiedy dowiedzieliśmy się, co naprawdę się działo… Oboje wiemy, że mogło być o wiele gorzej.

Hermiona skinęła głową.

– Wiecie, to wciąż go dręczy. Czasem miewa koszmary z powodu poczucia winy i nie ma znaczenia, czy inni go potępiają, czy mu wybaczyli, on nigdy sobie nie wybaczy.

Molly trzeźwo skinęła głową.

– Zrobił co mógł, aby ukryć to, co się z nim działo, ale zbyt często widywałam go bliskiego łez, by uwierzyć we wszystko, co niektórzy…

– Głównie Moody – wtrącił cicho Artur.

– … mówili o nim – dokończyła Molly, marszcząc z dezaprobatą brwi, wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła. – Mógł być Śmierciożercą, ale bez jego pomocy połowa rodziny by nie żyła, a bez niego jako szpiega wszyscy bylibyśmy martwi.

– Nie macie pojęcia, jak mi ulżyło – przyznała żarliwie Hermiona. – Zaczynałam mieć wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu.

– Kto jeszcze wie? – zapytał Artur. – Wiem, że George to rozpracował, bo chwalił się tym od miesięcy…

Uśmiechnęła się.

– Wyobrażam sobie. Na moją prośbę przekazał to Billowi, Charliemu i Percy’emu. Percy był przerażony możliwością skandalu, ale poza tym poszło dobrze. Luna Lovegood wie prawie od początku, a w szkole Neville i Poppy się domyślili. Moi rodzice wiedzą i spotkali się z nim. Nie było to zbyt zabawne, zwłaszcza dla biednego Severusa, ale w końcu poszło całkiem nieźle. Jakiś czas temu powiedziałam Harry’emu i Ginny. Przyjęli to bardzo źle, ale już się dogadaliśmy.

– A więc jedynym, który jeszcze nie wie, jest Ron – podsumowała Molly, zerkając z niepokojem na męża. Artur też wyglądał na lekko zaniepokojonego. Ron był najbardziej skłonnym do wybuchów członkiem rodziny, poza tym nigdy nie lubił słuchać o życiu osobistym Hermiony, a w dodatku nie lubił Severusa.

Hermiona ponuro skinęła głową.

– Obawiam się, że tak. Naprawdę nie wiem, jak mu to powiedzieć. Przepraszam, że was w to wpakowałam, ale myślę, że najlepszym sposobem jest, by dowiedział się, kiedy zjawimy się tutaj w drugi dzień świąt, jeśli oczywiście możemy przyjść. W ten sposób wszyscy inni mogą… –  Zawahała się.

– Powstrzymać go – uzupełnił Artur, kiwając głową. Uśmiechnął się lekko widząc jej minę. – Wiemy, jakie są nasze dzieci, Hermiono.

Molly powoli skinęła głową.

– To niesprawiedliwe, żeby dowiedział się w ten sposób…

– Wiem – przyznała niechętnie Hermiona – ale jeśli dowie się wcześniej, w ogóle go nie zobaczę. Spotykamy się rzadko, nie widziałam go od ostatniego Bożego Narodzenia. W ten sposób przynajmniej zdążę się przywitać, zanim wypadnie stąd, przysięgając, że nigdy więcej się do mnie nie odezwie.

– W takim razie w drugi dzień świąt.

Artur stwierdził, że musi wyjść do pracy, więc jeszcze raz życzył Hermionie wszystkiego najlepszego i dodał, że zobaczy ją w Boże Narodzenie

– Zapowiada się wyjątkowo udany dzień. Pozdrów Severusa – zawołał, wychodząc przez drzwi, a chwilę później usłyszały, jak się deportował.

Molly ponownie napełniła filiżanki herbatą i usadowiła się wygodniej na krześle, uśmiechając się.

– A teraz, Hermiono, czas na babskie pogaduszki. Muszę przyznać, że bardzo trudno mi wyobrazić sobie, w jaki sposób Severus rozluźnił się na tyle, by związać się z kimkolwiek. Upiłaś go? – zapytała złośliwie.

Hermiona uśmiechnęła się.

– Nie, ale to bardzo długo trwało. Ja też niedługo muszę iść do pracy, więc krótka wersja jest taka, że ​​byłam w Hogwarcie jedyną osobą, która chciała z nim rozmawiać, więc albo musiał się poddać i zaprzyjaźnić się ze mną lub zupełnie się odizolować i zamienić w kompletnego samotnika. A ponieważ jednym z powodów, dla których wrócił do czarodziejskiego świata, było to, że samotność doprowadzała go do szaleństwa, nie miał wielkiego wyboru. Kiedy zaczęliśmy spędzać razem czas… cóż, mamy ze sobą wiele wspólnego. Mamy podobne upodobania.

Molly skinęła głową.

– Oboje jesteście najinteligentniejszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek spotkałam. I macie podobne poczucie humoru, chociaż twoje jest znacznie mniej cięte.

Hermiona uśmiechnęła się.

– Prawda. W każdym razie zeszliśmy się trochę ponad rok temu, w lato. I nie, nie był pijany – dodała. Owszem, poprzedniego dnia oboje się upili, ale gdy się pocałowali, zdążyli już wytrzeźwieć.

– Z pewnością wyglądasz na szczęśliwą – powiedziała w zamyśleniu Molly, przyglądając się jej. – To główny powód, dla którego z Arturem nie byliśmy tak zszokowani, jak moglibyśmy być. Co prawda fakt, że to akurat Severus sprawia, że tak się uśmiechasz jest dziwny, ale trudno twierdzić, że nie masz prawa być szczęśliwa skoro akceptujemy osobę, z którą jesteś.

— To prawie dokładnie to, co powiedział George — zgodziła się Hermiona, tłumiąc śmiech; wszyscy Weasleyowie byli bardzo różni, ale czasem wyraźnie było widać, że są rodziną. – Szczerze mówiąc, czasami też myślę, że to dziwne. Jest inny niż wtedy, gdy byłam w szkole, ale nie tak, żebyś go nie rozpoznała. Wciąż jest surowy, szorstki i zgorzkniały i tak dalej, ale można też dojrzeć w nim kogoś innego. Nie potrafię tego właściwie wyjaśnić, po prostu… Jest nam ze sobą dobrze.

– A co z przyszłością?

Hermiona wybuchnęła śmiechem.

– Molly, nie. Rozmawiałyśmy o tym jeszcze kiedy byłam z Ronem. I nadal nie wyobrażam sobie być otoczona gromadką dzieci. To, co zrobiłaś jest niesamowite, ale nie chcę takiego życia, Severus też nie. Mam wiele planów dotyczących dalszej kariery nauczycielskiej, a Severus jest przekonany, że pewnego dnia zostanę Dyrektorką.

– Nie możesz mnie winić, że pytam – odpowiedziała Molly z uśmiechem i wysunęła argument stary jak świat. – Nadal uważam, że byłabyś cudowną matką.

Hermiona prychnęła.

– Nie sądzę. W każdym razie to nie ma znaczenia, Severus jest bezpłodny. I nie traktuj tego jako coś strasznego. To nam nie przeszkadza. Wiesz, że nigdy nie chciałam dzieci, on też nie. – Uśmiechnęła się. – Być może zauważyłaś, że ich nie lubi.

– Może cię to zdziwi, ale podczas tych nocnych rozmów, o których ci opowiadałam dość często miałam ze sobą małego chłopca lub dwóch. I odniosłam wrażenie, że ma dryg do dzieci.

Hermiona powstrzymała chichot.

– Nie, nie ma. Patrzyłam jak zajmuje się Ślizgonami i traktuje swoich uczniów. Nie ma bladego pojęcia, jak postępować z dziećmi, więc traktuje je jak małych dorosłych i jakoś to działa. I nie robi tego świadomie.

Starsza czarownica chwilę się nad tym zastanawiała.

– Właściwie to możesz mieć rację. A co z jego przyszłością? Wiem, że nigdy nie chciał być nauczycielem, został w Hogwarcie z powodu swoich zobowiązań wobec Albusa.

Hermiona skinęła głową, dopijając herbatę.

– Uczenie nie sprawia mu przyjemności, ale też nie nienawidzi tego tak jak kiedyś. Kocha Hogwart i bardzo dba o Slytherin, chociaż piekło zamarznie, zanim się do tego przyzna. Jest dobry w tym co robi, możemy spędzać ze sobą dużo czasu bez zwracania na siebie uwagi i interesują go zmiany, które zaczynają zachodzić, ma też czas na własne prywatne badania. Jestem przekonana, że oboje zostaniemy w Hogwarcie, choć oczywiście nic nie jest pewne. – Może Severus zasługiwał na coś lepszego, ale dopóki był szczęśliwy, ona też była.

– Pobierzecie się?

– Nie. Obawiam się, że nie będziesz w stanie zaplanować mojego ślubu, podobnie jak moja matka. – Hermiona uśmiechnęła się i rozparła na krześle. – Fakt, że nie będziemy mieli dzieci i że zachowałabym swoje nazwisko, przede wszystkim pod jego naciskiem nie jest warty skandalu. Po prostu nie chcemy, żeby społeczność czarodziejów o nas wiedziała.

– Czyli to miłość – stwierdziła Molly, a Hermiona skinęła głową, znów się uśmiechając.

— Tak. Severusowi udało się przyznać do tego dopiero kilka miesięcy temu — dodała i uśmiechnęła się czule, gdy sobie to przypomniała — ale oboje wiedzieliśmy o tym na długo przed tym. Choć to dziwne, jesteśmy razem na stałe.

– W takim razie bardzo się cieszę. Ale… – Molly zawahała się. – Byłam tam, kiedy Harry stawił czoła Voldemortowi – powiedziała cicho. – To, co powiedział o Severusie i jego matce… to prawda?

– Tak. Severus kiedyś kochał Lily. Ale to było bardzo dawno temu. Pozostał wierny jej pamięci częściowo dlatego, że nigdy nie spotkał nikogo, kto znaczyłby dla niego więcej niż ona, a częściowo z poczucia winy.

– Poczucia winy?

– Tak. Obwinia się za to, co stało się z nią i Jamesem.

— Harry nam to powiedział — przypomniała sobie Molly. – Nie mogliśmy uwierzyć, że Albus mógł zaufać Severusowi z tego powodu.

Hermiona zawahała się przez chwilę, zastanawiając się, po czym podjęła decyzję i pochyliła się do przodu.

– To Severus usłyszał część przepowiedni i przekazał ją Voldemortowi – wyjaśniła. – Nie wiedział, o kogo chodzi. Kiedy zdał sobie sprawę, że Voldemort zdecydował, że dotyczy Potterów, poszedł do Albusa i obiecał mu wszystko, jeśli będzie ich chronił. Dlatego zmienił strony, żeby spróbować ich uratować. Nadal kochał Lily, mimo że przestała z nim rozmawiać już kilka lat wcześniej i choć nienawidzili się z Jamesem, miał u niego dług życia.

Molly zasłoniła usta dłonią.

— Och, biedak. Nic dziwnego, że był taki, jaki był. Jak bardzo musiało go to dręczyć… Zamrugała. – I nic dziwnego, że zawsze nienawidził Harry’ego.

Hermiona ponownie skinęła głową.

– Tak. Harry przypominał mu wszystko, co stracił i wszystko, co zrobił źle. Ten żal i poczucie winy ciągnęły się za nim przez dziesięciolecia, ale dopóki Voldemort nie był martwy, nie mógł tego zostawić za sobą i wreszcie żyć własnym życiem.

Obie milczały przez chwilę myśląc o tym. Molly w końcu powoli pokręciła głową.

– Zawsze wiedziałam, że przechodzi przez znacznie więcej, niż mogłam sobie wyobrazić, ale… nie miałam pojęcia, że ​​było aż tak źle.

– Nikt tego nie wiedział. Severus nalegał, by Albus nie mówił nikomu innemu, więc tylko Dyrektor znał całą historię. I szczerze mówiąc, myślę że wiele rzeczy ukrywał nawet przed Albusem. – Hermiona uśmiechnęła się blado. – Uparty, szalony człowiek, zdeterminowany, by przejść przez to wszystko zupełnie sam.

— Brzmi jak człowiek, którego pamiętam — zgodziła się Molly. – Już przyjęcie filiżanki kawy raniło jego dumę.

– Nadal tak jest. Severus przeniósł koncepcję niezależności na zupełnie nowy poziom. – Uśmiechnęła się i niechętnie wstała. – Lepiej już pójdę. Co prawda dziś są moje urodziny, ale mimo to muszę pracować, a za godzinę mam zajęcia. Dziękuję, Molly.

– Nie ma za co – zapewniła ją druga kobieta, również wstając i ściskając ją w matczyny sposób. – Nie mogę się doczekać, by zobaczyć was oboje. Uściskaj i ucałuj Severusa ode mnie. Oczywiście będzie się krzywił, ale i tak to zrób.

Hermiona zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie jego minę.

– Oczywiście. Jeszcze raz dziękuję. I do zobaczenia na Boże Narodzenie.

 

– Dzięki ci, Merlinie! – przywitał ją Neville, gdy tylko weszła do Pokoju Nauczycielskiego, w którym nie było nikogo poza nim.

Hermiona spojrzała na niego zdziwiona.

– Słucham?

– Przepraszam. Wszystkiego najlepszego, mam prezent dla ciebie w gabinecie. Ale poważnie, cieszę się, że cię widzę. Pokłóciliście się ze Snape’em, czy co?

– Nie, dlaczego? – Zmarszczyła brwi, zmieszana pytaniem.

Neville potrząsnął głową.

– Od rana był okropny, nie widziałem go w tak parszywym nastroju, odkąd nas uczył. Wrzeszczał na wszystkich, rozdawał szlabany jak cukierki… Po prostu myślałem, że musiałaś się z nim pokłócić, czy coś.

Krzywiąc się, potrząsnęła głową.

– Nie, ale wymknąłem się rano, żeby zobaczyć się z Molly i Arturem. Może powinnam była go uprzedzić, że mnie nie będzie… – Wyglądało na to, że przypadkowo zepsuła mu jakiś plan. A może Severus był w złym humorze z jakiegoś innego powodu, powiedziała sobie z nadzieją, chociaż w to wątpiła.

Jej przyjaciel skinął głową.

– Myślę, że powinnaś – zgodził się, tłumiąc uśmiech. – Jeśli tak się zachowuje, kiedy nie ma cię przez kilka godzin, będziesz musiała przykuć się do niego łańcuchem – dodał – albo Hogwart spłynie krwią.

– Bardzo śmieszne – skrzywiła się Hermiona.

– Mówię poważnie, Miona. Jeżeli żeby Snape był choć trochę człowiekiem musisz być w pobliżu, to bądź. Jeśli będę musiał, to sam rzucę na was Zaklęcie Trwałego Przylepca.

Hermiona posłała mu krzywe spojrzenie i nagle uśmiechnęła się, gdy przyszła jej go głowy zupełnie szalona myśl.

– Bardzo dobrze, Neville – powiedziała słodko. – Więc idę, a ty możesz wyobrażać sobie, co moglibyśmy robić z Severusem, gdybyśmy byli razem i mieli pod ręką łańcuchy. Baw się dobrze!

Twarz chłopaka przybrała zielony kolor i Hermiona wyszła tłumiąc chichot i poszła na swoją pierwszą tego dnia lekcję.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 33Post Tenebras, Lux – Rozdział 35 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Dodaj komentarz