Post Tenebras, Lux – Rozdział 19

Więc unieś oczy, jeśli czujesz, że możesz

Sięgnij po gwiazdę, a ja pokażę ci plan

Rozgryzłem to.

Czego potrzebowałem, to ktoś, kto mógłby mi pokazać…
– Air Supply, „Lost In Love”.


 

Pierwszy weekend grudnia był dla wszystkich nauczycieli sygnałem, by zacząć dekorować zamek na Boże Narodzenie. Było to zawsze ulubione zajęcie Hermiony. W zeszłym roku Severusowi udało się tego uniknąć, ale Minerwa, najwyraźniej wciąż zirytowana faktem, że portrety w pokoju nauczycielskim interweniowały w jego sprawie postawiła na swoim i poddał się z niesmakiem. Hermiona obserwowała go teraz – powinien pomagać Flitwickowi przenieść kolejne drzewko na miejsce, ale ukradkiem machał różdżką w stronę choinki, którą dekorowała Minerwa, albo zrzucając ozdoby, albo zmieniając ich kolor. Mrużąc oczy wpatrywała się w niego dotąd aż to wyczuł i podniósł wzrok. Wtedy spojrzała na niego z naganą, na co Severus uniósł brew i wyglądał, jakby nie miał pojęcia, o co jej chodzi (nazwanie go „niewiniątkiem” to z pewnością przesada, pomyślała z przekąsem), ale niechętnie przestał.

Teoretycznie dekoracje miały być neutralne, miało to być równomierne połączenie kolorów wszystkich Domów plus każdy inny, który wyglądałby estetycznie, ale nietrudno było dostrzec, że było tam więcej czerwieni i złota niż powinno i bardzo mało srebra, zaś jedyna zieleń pochodziła z choinek i ostrokrzewu. Kiedy Hermiona to zauważyła, zaczęła naśladować Severusa i zmieniać kolory niektórych bombek. W odpowiedzi grymas, który widziała na jego twarzy cały dzień złagodniał, co u każdej innej osoby było odpowiednikiem szerokiego uśmiechu.

Nie była pewna, jak Severus postrzegał Boże Narodzenie. Zamiast dekorować Wieżę Slytherinu, jak robili to inni Opiekunowie Domów, zostawił to swoim uczniom. Lubił trochę świątecznej muzyki, ale nie za bardzo – kiedy trochę nieśmiało pokazała mu swoją kolekcję płyt CD, natychmiast zabrał je i skopiował na swój komputer kilka utworów, które uznał za akceptowalne. Co dziwne podobała mu się większość kolęd, ale wiele klasycznych popowych piosenek nie robiło na nim wrażenia, a niektórych innych otwarcie nie lubił. O ile sobie przypominała, w zeszłym roku nie udekorował swoich komnat, ale tak naprawdę zbyt wiele go wtedy nie widywała. Nie miał szczęśliwego dzieciństwa, co wiele wyjaśniało – Harry co roku wydawał się zaskoczony, gdy odkrywał, że nadeszło Boże Narodzenie. Bez wątpienia Severus ignorował święta Bożego Narodzenia dokładnie tak samo jak on.

I nie miała pojęcia, co kupić mu na gwiazdkę. Prezenty dla wszystkich innych znalazła bez problemów, choć musiała przyznać (z poczuciem winy), że trudność leżała raczej w skupieniu się na każdej osobie na tyle długo, by cokolwiek wymyśleć, bo na ogół była zajęta innymi sprawami.

Zaskakująco łatwo wybrała prezent urodzinowy Severusa, ale chciała zachować go na tę właśnie okazję, po pierwsze dlatego, że w tym roku kończył pięćdziesiąt lat, a po drugie ponieważ uważał urodziny za o wiele ważniejsze od Bożego Narodzenia. Ona sama niczego od niego nie oczekiwała. Mógł czuć się zobowiązany do znalezienia czegoś, a to mogło sprawić, że byłby jeszcze bardziej zdeterminowany, by tego nie robić. Nawet po tak długim czasie ich znajomości nadal był bardzo trudny do rozszyfrowania.

Podejrzewała, że ​​częściowo problem brał się stąd, że miała tendencję do kupowania dla niego różnych rzeczy przez cały rok, na przykład gdy widziała, że ​​czegoś potrzebuje lub gdy zobaczyła coś, o czym wiedziała, że ​​mu się spodoba. Niedługo po rozpoczęciu semestru zauważyła, że ​​prawie skończyła mu się woda po goleniu i kupiła mu butelkę Old Spice’a, tylko dlatego, że lubiła ten zapach. Nie skomentował, ale następnym razem, gdy się skończył, kupił kolejną butelkę. I za każdym razem, gdy wchodziła do księgarni, na ogół wybierała książki, o których wiedziała, że ​​oboje z przyjemnością przeczytają. Czasami Severus robił dla niej to samo. To znaczyło, że niczego specjalnie nie potrzebował i, o ile się nie myliła, nie było niczego co chciałby mieć, bo nie był typem materialisty. Byłoby dość łatwo kupić coś, co lubił, ale Hermiona była wychowana w przekonaniu, że prezenty na specjalne okazje powinny mieć równie specjalne znaczenie. Czasami utrudniało to życie.

 

Dzisiejszy dzień był długi i poczuła ulgę, gdy w końcu wróciła do ciszy i spokoju lochów i mogła zrelaksować się, siedząc przed ogniem i z roztargnieniem głaszcząc Krzywołapa, który usiadł jej na kolanach. Kilka minut później wszedł Severus z kwaśną miną, a ona uśmiechnęła się do niego leniwie.

– Zakładam, że ten wyraz twarzy oznacza, że ​​dziś wieczorem nie będziemy nic dekorować? – zapytała, drocząc się z nim.

– Ani żadnego innego wieczora – warknął.

– Ach. Zastanawiałam się, czy chciałbyś jakieś dekoracje, czy nie. – Szkoda byłoby nie obchodzić w jakiś sposób świąt, ale aż tak się tym nie przejmowała.

Rzucił jej ostre spojrzenie, a Hermiona zrobiła niewinną minę i poklepała sofę obok siebie.

– Chodź tu. – Zrobił, o co prosiła, a kiedy usiadł, przysunęła się bliżej, uważając na mruczącego kota. – Nie powinieneś się tak krzywić – szepnęła, wyciągając rękę, by delikatnie prześledzić czubkiem palca bruzdę między jego brwiami. – Dostaniesz zmarszczek.

Severus parsknął cicho.

– Jakby mój wygląd mógł stać się jeszcze mniej atrakcyjny.

– Nie gadaj bzdur – odparła z roztargnieniem, przesuwając palcem z jego brwi w dół zakrzywionego grzbietu nosa. –  Dopóki nie spotkałam cię ponownie, nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele z twojego wyglądu było maską – dodała, kreśląc linię między nosem a ustami. – Dlaczego?

– Na początku bieda i zaniedbanie – odpowiedział prosto, całując lekko jej palec, gdy obrysowała jego wargi. – Nie byłem zadbanym dzieckiem i mieliśmy bardzo mało pieniędzy. Kiedy byłem w Hogwarcie, było trochę lepiej, moje szaty były zszywane i prane, a ja byłem czysty i dobrze odżywiony, ale to było zdecydowanie za późno i za mało. Moje zęby zawsze były krzywe, częściowo dlatego, że tak urosły, a częściowo z powodu niemal regularnego bicia w twarz. Potem wszedłem w okres dojrzewania, który skutecznie zniszczył moją skórę i włosy. Kiedy już minął, jak miałem jakieś osiemnaście lat, uznałem, że to było… w pewnym sensie przydatne. Ludzie patrzyli na mnie i widzieli tylko „tłustowłosego dupka”, a to znaczyło, że często mnie nie doceniali i nie zwracali uwagi na to, co tak naprawdę robiłem. Poza tym byłem niepopularny i nie widziałem powodu, by zwracać uwagę na swój wygląd, to byłby za duży wysiłek i zbyt małe korzyści. – Drocząc się z nią ssał jej palec, aż go odsunęła. – Kiedy byłem nauczycielem – kontynuował – było podobnie. Po prostu nie chciało mi się wysilać i stało się to częścią maski, którą założyłem. Zniechęcało to wszystkich do bliższego przyglądania się i tworzyło barierę między mną a resztą świata. I tak nie miałem powodu, by dbać o swój wygląd, a sama wiesz, co robi z włosami spędzanie całego dnia w wilgotnym pomieszczeniu pełnym parujących kociołków, nawet bez ciągłego stresu.

– Przypuszczam, że to ma sens. Szkoda – uznała Hermiona. Znowu parsknął i objął ją ramieniem, a ona usiadła wygodnie przy nim. – Severusie?

– Tak?

– Chciałam cię o coś zapytać… – zawahała się i poczuła, jak westchnął.

– Wyobraź sobie moje zaskoczenie. Mów dalej.

– Cóż… – Nie była pewna, jak to przyjmie. Odetchnęła głęboko i zaczęła mówić szybko, zanim zmieniłaby zdanie. Chciała zapytać o to od miesięcy. – Chodzi o Lily. Zastanawiałam się… czy ja… jestem do niej podobna? To znaczy… – Urwała, sama nie do końca pewna, co miała na myśli.

Severus wydał cichy gardłowy głos, a kiedy odwróciła się, by spojrzeć na jego twarz, wyglądał na szczerze zdziwionego pytaniem, które najwyraźniej nie było tym, czego się spodziewał. Musiała przyznać, że przyszło trochę znikąd. Marszcząc brwi, przeniósł wzrok na kominek. Gdy zastanawiał się nad odpowiedzią, w jego oczach odbijały się płomienie.

– W pewnym sensie może tak – powiedział w końcu, rozważając swoje słowa. – Pod względem dobroci, życzliwości i współczucia. I inteligencji, chociaż jesteś mądrzejsza, myślisz bardziej naukowo i potrafisz się lepiej koncentrować niż ona. Ale poza tym nie, nie jesteś taka jak ona. Była odważna i lojalna, tak jak ty, ale w mniej zdecydowany sposób. Jesteś odważniejsza i Lily nie była… tak silna jak ty. Była też bardziej opiekuńcza, mam na myśli to, że miała tendencję do matkowania, jak Molly Weasley i potrafiła być płytka. I na pewno nie miała twojego temperamentu – dodał z cieniem uśmiechu, po czym westchnął. – Jednocześnie była mniej wyrozumiała, mniej otwarta. Mniej… zdeterminowana, ale pod pewnymi względami bardziej… pewna siebie. Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

– Nigdy?

– Nie – zaprzeczył stanowczo i jego ręka zacisnęła się wokół jej ramion, gdy na chwilę się spiął. – Nigdy świadomie cię do niej nie porównywałem.

– Naprawdę nie miałam tego na myśli. Przynajmniej nie sądzę, że miałam – przyznała Hermiona szczerze. – Po prostu… zastanawiałam się. Przez długi czas była ważną częścią twojego życia.

– Mojego dawnego życia – sprecyzował z naciskiem, a ona uśmiechnęła się do niego.

– Spokojnie, Severusie. Nie czuję się niepewna, naprawdę. Tylko ciekawa.

W to mogę uwierzyć. Nic dziwnego, że twój ulubiony zwierzak jest kotem.

Krzywołap otworzył jedno oko i przyjrzał mu się chłodno, poruszając ogonem.

– Uważaj – ostrzegła go Hermiona z uśmiechem. – Obraziłeś go.

– Nie, nie obraziłem – odpowiedział z półuśmiechem. – Niezła próba, futrzaku. – Z roztargnieniem zaczął go drapać za szpiczastym, rudym uchem i po chwili Krzywołap poddał się niechętnie i zaczął mruczeć. – On wie, kiedy jest w dobrych rękach,

— Nie tylko on — mruknęła figlarnie Hermiona i została nagrodzona filuternym uśmiechem.

– Hmm. Zamruczysz, jeśli znajdę właściwe miejsce? – zapytał.

– Wiesz, że zawsze możesz spróbować…

Po sumiennym i dokładnym badaniu Severus był zmuszony stwierdzić, że nie, nie mruczała, ale wydobył z niej tak dużo innych dźwięków, że gdyby była w stanie jasno myśleć, byłaby zażenowana.

 

Rozkosznie rozleniwiona Hermiona leżała w jego ramionach, wsłuchując się w jego powolny oddech. Westchnąwszy z zadowoleniem przeciągnęła się i ponownie rozluźniła, opierając głowę na jego klatce piersiowej.

– Masz zajęcia za kilka godzin, wiesz? Nie powinieneś uczyć, kiedy jesteś zmęczony.

Zaśmiał się i pocałował jej włosy.

– Nie powinienem uczyć, kiedy jestem zmęczony po tym – zgodził się sennie. – To prawie, tylko prawie, wprawia mnie w dobry nastrój. Uczniowie nie wiedzą, co z tym zrobić.

– Nie winię ich – przyznała, żeby mu dokuczyć. – Właściwie nie wyobrażam sobie ciebie w dobrym nastroju. To musi być dla nich przerażające.

– Nie bądź złośliwa. W końcu to twoja wina.

– Będę musiała wymyślić jakiś sposób na zadośćuczynienie.

– Wiedziałem, że próbujesz mnie zabić.

– Ustaliliśmy, że Imperius na ciebie nie działa – odpowiedziała, ziewając. – Nie stawiasz większego oporu. – Nie odpowiedział i uśmiechnęła się, przytulając się bliżej, po czym zapytała proszącym tonem. – Naprawdę nie zamierzasz udekorować swoich komnat na Boże Narodzenie?

– Pamiętasz, że we wrześniu były twoje trzydzieste urodziny, a nie trzynaste? – spytał sarkastycznie, po czym westchnął ciężko, jak wszyscy wykorzystywani mężczyźni na świecie i wyplątawszy się z jej ramion i wymiętej pościeli sięgnął pod poduszkę po różdżkę i usiadł.

Hermiona odsunęła się, podparła na łokciu i z zaciekawieniem obserwowała, jak zaczął serię skomplikowanych ruchów różdżką, których nie rozpoznawała. Na początku nie było żadnego efektu, ale po chwili cienie w kącie sypialni pogłębiły się, a ogień stał się jaśniejszy i jakby cieplejszy. Powietrze również ocieplało, znikła tak charakterystyczna dla lochów wilgoć i wokół rozszedł się słaby, ale łatwy do rozpoznania zapach sosnowej żywicy, lekko muśniętej dymem z drewna i czymś, co przypominało jej grzane wino. Hermiona zamrugała szybko, ale dziwny błysk na skraju pola widzenia nie zniknął i po kilku chwilach stwierdziła, że w taki sposób światła odbijają się od świecidełek. W jakiś sposób Severusowi udało się stworzyć atmosferę Bożego Narodzenia bez żadnych fizycznych atrybutów. Był to prawdopodobnie najbardziej subtelny i złożony czar, jaki kiedykolwiek widziała. Jedyne, o czym mogła pomyśleć, żeby powiedzieć, to:

– Nie sądziłam, że jesteś dobry w tego rodzaju zaklęciach.

To brzmiało jak krytyka, ale gdy odłożył różdżkę i usiadł wygodniej, po jego uśmiechu zobaczyła, że nie wziął tego do siebie.

– Nie jestem. Opanowanie tego zajęło mi cztery lub pięć lat.

– Spędziłeś pięć lat pracując nad zaklęciem do dekoracji bożonarodzeniowych? – uśmiechnęła się szeroko.

– Między innymi – skrzywił się. – Nie jestem całkowicie pozbawiony sentymentów. Po prostu mam bardziej wyszukany gust niż większość ludzi.

Hermiona tylko z trudem nie parsknęła śmiechem.

– Wyobrażam sobie reakcję świata, gdyby dowiedzieli się, że Severus Snape wcale nie jest totalnym draniem…

– Nikt by ci nie uwierzył – mruknął kwaśno, a ona roześmiała się.

To prawdopodobnie nie był dobry pomysł, Severus był ostatnio dużo bardziej skłonny do śmiania się z siebie, ale nadal za tym nie przepadał, lecz nic na to nie mogła poradzić. Teraz wyglądał tak nieszczęśliwie, że walczyła z chęcią zmierzwienia jego włosów.

– Możesz zaprzeczać, ile chcesz – powiedziała mu z uśmiechem – ale ciągle ci powtarzam, jesteś bardzo słodkim mężczyzną.

I tylko ja to wiem, uświadomiła sobie. Być jedyną osobą, która mogła zobaczyć tę stronę Severusa Snape’a, jedyną, której ufał na tyle, by ją pokazać napawało ją niesamowitym, zaborczym uczuciem.

Pochyliła się i pocałowała go. Nadąsany Severus nie odpowiedział, więc ignorując to uśmiechnęła się do niego i zmusiła go, by położył się na plecach, by mogła znów się do niego przytulić. Niechętnie poddał się i przyciągnął ją bliżej, mrucząc coś, w czym wyraźnie było słychać słowo „nieznośna”, na co Hermiona znów uśmiechnęła się i zamknęła oczy.

 

Kilka nocy później obudził ją chłód i zdała sobie sprawę, że leży sama. Otwierając oczy, zamrugała i dostrzegła cień, poruszający się w pobliżu drzwi.

– Sev’rus? – wymruczała sennie.

– Nie chciałem cię obudzić – rzucił miękko.

– Nie szk’dzi. Gdzie idziesz?

– Rozmawiać ze zmarłymi.

Hermiona wciąż była rozespana i zajęło jej chwilę przetworzenie tego, co powiedział.

– Och. Portrety.

– Tak. Zamierzałem dać ci spać, ale jeśli chcesz iść ze mną…

– Proszę.

– To ubierz się. Jest zimno.

Kiwając głową, wyślizgnęła się z łóżka i drżąc szukała swoich ubrań.

– Jeśli Minerwa nas przyłapie, możemy powiedzieć, że przyszłam, żeby dać ci hasło, więc nie zorientuje się, że go nie potrzebujesz – zauważyła, poprawiając dżinsy.

– To prawda – odpowiedział – ale nie będziemy tego potrzebować. Ma ciężki sen.

– Nie będę pytać skąd to wiesz. – To przyniosło jej lekko zbulwersowane spojrzenie i stłumiła śmiech. – Przepraszam.

– Jesteś już gotowa? – wycedził z przesadną cierpliwością.

– Prawie. Muszę uczesać włosy.

– Twoje włosy są w porządku.

– Severusie, to ptasie gniazdo.

– Zawsze takie jest – zauważył ostro, ale złagodził to, dodając – i nie mam nic przeciwko temu. A teraz czy możemy iść? Nie mam zamiaru spędzić tam całej nocy. Naprawdę potrzebuję trochę snu.

– To ty nie dałeś nam spać do późnej nocy – mruknęła, idąc za nim opustoszałymi korytarzami.

– Nie słyszałem, żebyś protestowała.

Hermiona nie bardzo mogła na to odpowiedzieć, więc zrezygnowała i szybko poszła za nim do gabinetu Dyrektorki. Severus wydawał się trochę spięty, ale ostatni raz był tutaj około dziesięciu lat temu, kiedy to wciąż był jego gabinet, więc mogła zrozumieć dlaczego. Gargulec u stóp schodów podniósł głowę i spojrzał na nich. Gdy rozpoznał Severusa natychmiast odsunął się na bok, pochylając z szacunkiem głowę.

– Dyrektorze – zaskrzeczał.

– Dziękuję – odpowiedział półgłosem Severus, skinąwszy mu, gdy go mijali. Jego głos był ściszony i brzmiał bardzo formalnie, co zwykle oznaczało, że był niespokojny. Wchodząc po schodach dotknęła jego pleców i poczuła, jak mięśnie sztywnieją pod jej dłonią, gdy utykając szybko wspinał się na górę. Przed drzwiami zawahał się, a ona usłyszała, jak przełknął ślinę, zanim wyprostował się i sięgnął po klamkę.

Nic nie widząc, bo zatrzymał się w wejściu, Hermiona wytężyła słuch i dobiegł ją słaby pomruk zaspanych głosów, po czym ktoś powiedział wyraźnie:

– Severus?

Na chwilę zapadła absolutna cisza. Severus zrobił krok do przodu, Hermiona weszła za nim i zamknęła drzwi.

Gdy się rozejrzała, każdy portret stał na krawędzi swojej ramy. Skłonili się mu w milczeniu.

A potem jeden po drugim zaczęli klaskać.

Gdy brawa przybrały na sile i wiele portretów zaczęło wołać do niego pozdrowienia i gratulacje, Hermiona obserwowała jego twarz. W jego oczach pojawiło się coś jakby ból – to był pierwszy hołd, jaki kiedykolwiek otrzymał, pierwsze uznanie, ponieważ ona nie wiedziała, jak poruszyć temat, a nikogo innego to nie obchodziło. W tym momencie postanowiła zrobić wszystko, co tylko się da, aby świat docenił co dla nich zrobił, bez względu na to, ile zajmie to czasu.

– Jak to dobrze widzieć was oboje – przywitał ich Dumbledore z wyraźniejszym niż kiedykolwiek błyskiem w oczach.

– Jak to ciekawie widzieć was oboje – zadrwił Fineas. – Czy to dlatego tak jej broniłeś i byłeś tak opiekuńczy, Severusie?

– Nie – odpowiedział krótko Severus. – Jestem po prostu mniej uprzedzony niż ty.

– Co nie jest trudne – wtrąciła się Dilys, uśmiechając się zanim Fineas zdążył odpowiedzieć. – Albus ma rację, cudownie was widzieć. A teraz, kiedy w końcu tu przyszedłeś, opowiedz nam wszystko.

Severus oparł się o parapet, rozglądając się po gabinecie spod przymkniętych powiek. Wydawał się być trochę odprężony. Po chwili odetchnął i zaczął opowiadać swoją historię od chwili, gdy opuścił Hogwart tamtej pamiętnej nocy. Hermiona już to wszystko wiedziała, więc słuchała z roztargnieniem, bardziej zainteresowana obserwowaniem jego twarzy oraz przyglądaniem się słuchaczom, którzy wzdychali we właściwych momentach lub wyglądali na przerażonych lub zasmuconych tym, co słyszeli.

Po zrelacjonowaniu bitwy Severus zaczął mówić o swoich podróżach. Jego cichy głos był teraz jedynym dźwiękiem w zaciemnionym pokoju. Kątem oka Hermiona dostrzegła srebrzyste migotanie i zobaczyła, że ​​duchy Hogwartu zebrały się gabinecie; nawet Irytek tam był, wyglądając dziwnie potulnie jak na niego.

Zanim historia dobiegła końca, głos Severusa stał się lekko zachrypnięty, ale czarodziej był spokojny i wydawał się nie przejmować milczącymi widzami.

– A jaką rolę ty w tym wszystkim odgrywasz, moja droga? – zapytał Hermionę Dumbledore. Podczas relacji z bitwy wyglądał na bliskiego łez, ale teraz nie było po tym żadnego śladu.

Kobieta spojrzała na jego portret, pragnąć go nienawidzić za wszystko, o czym się dowiedziała, ale zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie. Wyraz oczu Severusa mówił, że rozumiał jej konflikt aż za dobrze.

– Byłam pierwszą, która dowiedziała się, że Severus wciąż żyje – odpowiedziała, uśmiechając się wbrew sobie na to wspomnienie. – Dosłownie wpadłam na niego na stacji Waterloo. Zniknął tak szybko, jak to możliwe, ale kiedy już wiedziałam, że żyje, wymyśliłam gdzie szukać i w końcu go znalazłam.

– I natychmiast zaczęła mnie dręczyć  – skomentował jedwabiście Severus – i przejęła kontrolę nad moim życiem, aż przekonała wszystkich, by pozwolili mi tu wrócić.

Hermiona przewróciła oczami i zauważyła, że kilka portretów próbowało ukryć uśmiechy – najwyraźniej znali Severusa całkiem dobrze i rozumieli jego nastroje. Fineas spoglądał pogardliwie, ale Dilys śmiała się otwarcie, a Dumbledore zakrył twarz dłonią.

– A teraz? – zapytał Albus niemal przekornie.

Hermiona i Severus po prostu na niego spojrzeli, a Dilys roześmiała się jeszcze głośniej.

– Moja droga, spędzasz zdecydowanie za dużo czasu z Severusem. Przejęłaś od niego nawet unoszenie brwi, chociaż nie masz do tego smykałki.

– Teraz, kiedy wojna się skończyła najwyraźniej wszyscy strasznie się nudzicie, prawda? – zauważyła sucho Hermiona i usłyszała parsknięcie Severusa.

– Nie masz pojęcia – zgodził się jadowicie Fineas.

– Ani przez sekundę nie wierzę, że troszczy się pan o nas, w taki czy inny sposób – rzuciła wyzywająco.

– Na pewno nie o ciebie – obwieścił chłodno – ale Severus jest dopiero drugim Dyrektorem ze Slytherinu i prawdopodobnie będzie ostatnim przez co najmniej kilka stuleci. Oczywiście chciałbym śledzić jego karierę. Chociaż wolałbym, by miał trochę więcej gustu…

– Fineasie. – Severus powiedział tylko jedno słowo i nawet nie brzmiał szczególnie groźnie, ale to natychmiast uciszyło byłego dyrektora.

Chciałabym umieć tak robić, przemknęło Hermionie przez głowę.

– Cieszę się z waszego powodu – zapewnił ich szczerze Dumbledore. – Muszę przyznać, że jestem zaskoczony, ale i zachwycony. Teraz, kiedy widzę was po tak wielu latach… to ma sens.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł Severus.

– Ani ja – dodała Hermiona.

Oczy Dumbledore’a wciąż błyszczały.

– Nie, oczywiście, że nie, niemniej jednak gratuluję wam obojgu. Severusie, po tym wszystkim co osiągnąłeś i co przeżyłeś zasługujesz na to, by być szczęśliwym bardziej niż ktokolwiek inny. I ty też, Hermiono. Prawdziwe szczęście jest rzadkie w dzisiejszych czasach.

– Z pewnością ma pani z nim ciężko, ale doskonale da pani sobie radę, panno Granger – stwierdziła Dilys.

— Z pewnością — potwierdziła Hermiona i uśmiechnęła się, kiedy Severus spojrzał na nią szyderczo. Zegar na biurku zadzwonił cicho i dotarło do niej, która jest godzina. – Jest piąta rano. Severusie, masz zajęcia za cztery godziny.

– Czas na mnie – zgodził się. Odwracając się, zerknął przez chwilę na portrety i kiwnął głową w stronę jednego lub dwóch z nich.

– Życzę powodzenia wam obojgu – powiedział Dumbledore. – Jak zawsze, Severusie, możesz polegać na naszej dyskrecji. Czyż nie, Fineasie? – dodał z naciskiem.

— Oczywiście — sapnął portret z oburzeniem. – Nie zdradziłbym innego Ślizgona.

– Och, zrobiłbyś to, ale tym razem lepiej nie – warknęła na niego Dilys, po czym uśmiechnęła się do nich. – Nie czekaj tak długo z kolejną wizytą, chłopcze. Bez ciebie nie jest tak samo. I nie pozwól mu na zbyt wiele, dziewczyno – dorzuciła w stronę Hermiony, mrugając, co było nieco zaskakujące jak na martwą od prawie dwustu lat kobietę.

Mamrocząc coś, co prawdopodobnie miało być uprzejmym pożegnaniem, Severus odwrócił się do drzwi i zatrzymał zaskoczony, gdy zauważył duchy; najwyraźniej nie widział ich wcześniej.

Skłoniły mu się w milczeniu, tak jak wcześniej portrety, po czym wyszeptały jednocześnie:

– Dyrektorze.

Hermiona zauważyła, że ​​nawet Irytek się ukłonił. Poltergeist wiercił się, ale nie wykazywał żadnych oznak… cóż, normalnego jak dla niego zachowania. Po dłuższej chwili Severus skinął sztywno na znak podziękowania i duchy odpłynęły przez ścianę. Patrząc za nimi, otrząsnął się i odwróciwszy wyszedł szybko. Hermiona zeszła za nim po schodach i znalazła go stojącego i wpatrującego się w ścianę.

– Severusie? – spytała, podchodząc, a gargulec za nią wsunął się z powrotem na swoje miejsce.

– Wszystko w porządku – odpowiedział szorstko. – To była długa noc, to wszystko.

– Prawda. Chodź.

Potrząsnął głową.

– Muszę zapalić.

– W porządku. Pójdę i rozpalę w kominku, bo będzie zimno. Nie bądź tam za długo.

 

Gdy Severus wrócił do sypialni, wydawał się być opanowany. Ubranie miał wilgotne od śniegu i lekko przesiąknięte wonią dymu.

– Lepiej? – zapytała Hermiona ostrożnie.

– Mniej więcej – odpowiedział bez przekonania, zrzucając wierzchnie ubranie, gdy przesunęła się, by pozwolić mu wsunąć się do łóżka.

– Byłam zaskoczona, widząc duchy.

– Powinienem się ich spodziewać. Przynajmniej zawsze były po mojej stronie.

– Zawsze?

– Tak. Baron był pierwszy, kiedy miałam jedenaście lat. Jako duch Slytherinu ma tendencję do wyszukiwania uczniów, którzy się izolują i ma ich na oku. Gdy byłem Opiekunem Domu, jego raporty pozwoliły mi pomóc wielu uczniom. Kiedy znalazłem więcej kryjówek w zamku, inne duchy zaczęły mnie zauważać – uśmiechnął się lekko. – Za pierwszym razem, gdy Irytek mnie znalazł, rzucił mi czymś w głowę, nie pamiętam, co to było, a ja rzuciłem tym w niego. Najwyraźniej nikt tego wcześniej nie zrobił. W przedziwny sposób to się stało… można powiedzieć grą. Ilekroć zauważył, że Huncwoci coś kombinują, zawsze stawał po mojej stronie, prawdopodobnie dlatego, że w ten sposób miał więcej celów. Później, kiedy zostałem nauczycielem, nadal czasami rozmawiałem z duchami. Duchy pomagają Dyrektorom. Szczególnie Irytek przydał się na ostatnim roku, sam jeden powstrzymał najgorsze ekscesy Carrowów. Nienawidził ich. Wszystkie duchy ich nienawidziły.

– Czuję się lepiej, wiedząc, że miałeś ich po swojej stronie, nawet jeśli nie żyli. Lubię Dilys – dodała i zobaczyła, jak Severus się uśmiecha.

–Trzeba się do niej przyzwyczaić. Oczywiście jest kompletnie szalona. Starsze portrety często takie są – przerwał, by ziewnąć, a Hermiona oddała mu uśmiech.

– Masz lekcje za nieco ponad trzy godziny. Spróbuj się przespać.

Nie odpowiedział, po prostu wtulił twarz w jej włosy, gdy skuliła się przy nim.

 

Kilka dni później wynurzył się ze swojej pracowni, w której spędził ostatnie kilka godzin.

– Hermiono, muszę z tobą porozmawiać – powiedział bez wstępów, a ona podniosła wzrok znad książki. Wiedziała, że ​​coś go niepokoi, był ostatnio bardzo roztargniony.

– O co chodzi? Coś jest nie tak?

– Nie – podszedł ostrożnie i usiadł naprzeciwko niej. Najwidoczniej w bardzo zimne dni bolało go kolano. – Jutro zaczynają się ferie i wyjeżdżam na kilka dni w interesach. W sprawach osobistych – dodał, kiedy otworzyła usta.

– Mogę pojechać z tobą? – zapytała, nieco zdezorientowana, bo zupełnie się czegoś takiego nie spodziewała.

– Nie. Zamierzam powiedzieć Ślizgonom, że jeśli podczas mojej nieobecności pojawią się jakieś problemy, powinni przyjść do ciebie, jeśli się zgodzisz. Nie powierzyłbym ich nikomu innemu.

To nią wstrząsnęło. Znała go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że był szczególnie oddany swojemu Domowi. Rzadko się zdarzało, żeby w jego gabinecie nie pojawiało się co najmniej dwóch uczniów na tydzień, chcąc z nim o czymś porozmawiać. Nigdy nie mówił o konkretnych uczniach, nawet jej, ale wyjaśniał, że na ogół były to dość błahe sprawy, uczniowie po prostu potrzebowali kogoś, kto by ich wysłuchał. Nie byli jeszcze przyzwyczajeni do tego, że ktoś był po ich stronie.

– Severusie, oczywiście, że się zgodzę! Ale jesteś bardzo tajemniczy. Nie możesz mi powiedzieć czegoś więcej?

Zawahał się, po czym potrząsnął głową.

– Jeszcze nie. Nie chcę, żebyś zaczęła sobie coś wyobrażać. To, co próbuję zrobić może w ogóle nie być możliwe.

– To ma coś wspólnego ze mną? – domyśliła się, teraz naprawdę zdezorientowana.

Niechętnie skinął głową.

– Proszę Hermiono, żadnych więcej pytań. Wierz mi, to nie jest niebezpieczne ani nielegalne. Obiecuję ci powiedzieć o wszystkim, jeśli mi się uda. I obiecuję też, że nie będzie mnie krócej niż tydzień, to powinno zająć tylko kilka dni.

Hermiona zastanowiła się przez chwilę, po czym westchnęła i poddała się.

– W porządku. Ale będę się o ciebie martwić.

W jego oczach pojawił się cień rozbawienia.

– Nie ma potrzeby.

– Wiem. Ale i tak będę.

– Cóż, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.

 

Hermiona nie miała bladego pojęcia, gdzie był i co robił, co było zarówno niepokojące, jak i irytujące. Wyraźnie coś kombinował, ale ona nie umiała sobie wyobrazić, co to mogło być. Nie miała też za wiele czasu na martwienie się z powodu całej rzeszy Ślizgonów, którzy przewijali się przez jej gabinet. Szybko się przekonała, że wielu z nich przyszło z ciekawości, chociaż pojawił się jeden lub dwa drobne problemy, a niektórzy uczniowie chcieli po prostu porozmawiać. Kiedy w końcu zapytała, czy nie woleliby czekać na powrót profesora Snape’a, jeden chłopiec, wyglądający wyjątkowo dojrzale jak na trzeciorocznego ucznia, powiedział lakonicznie:

– Profesor Snape powiedział, że możemy pani ufać tak samo jak jemu.

– Naprawdę?

– No, my też myśleliśmy, że to trochę dziwne. Yhh, bez obrazy, pani profesor – dodał niezręcznie.

To nią wstrząsnęło. Zaufanie do niej w sprawach osobistych to jedno, ale powierzenie jej swoich Ślizgonów i powiedzenie o tym otwarcie było wielkim zaskoczeniem.

 

Zjawił się z powrotem dopiero po ponad tygodniu, a dokładnie po dziesięciu dniach. Hermiona nie zauważyłaby, że wrócił, gdyby nie Krzywołap, który nagle miauknął, zeskoczył z jej kolan i przebiegł szybko przez komnaty do gabinetu. Poszła za kotem i gdy dotarła do drzwi, zobaczyła jak jej pupil ociera się o nogi Severusa, mało go nie przewracając. Warcząc pod nosem zupełnie nieszczere obelgi Severus pochylił się, by pogłaskać kota, po czym wyprostował się i strzepnął śnieg ze swojego mugolskiego płaszcza. Wyglądał na wyczerpanego i miał dziwny wyraz twarzy, który zwykle oznaczał wiele aportacji na duże odległości w krótkim czasie.

By ukryć ulgę, Hermiona skrzywiła się i oparła ręce na biodrach, doskonale imitując Molly Weasley.

– Możesz mi łaskawie powiedzieć, jaki dzisiaj mamy dzień, Severusie Snape?

Wnioskując po jego uśmiechu, ​​poznał tę pozę.

– Kochanie, wróciłem do domu – rzucił ironicznie. W jego głosie również słychać było zmęczenie.

– Gdzie byłeś?

– Tęskniłem za tobą.

– Nie spławisz mnie tak łatwo – powiedziała stanowczo, rozpoznając wyraz jego oczu i próbując go zignorować, bo przecież miała być na niego zła. – Gdzie byłeś? Wyłączyłeś telefon i nie odpowiedziałeś na mojego Patronusa!

– Prawda – przyznał, niedbale rzucając mokry płaszcz na podłogę i podchodząc do niej w pewnym bardzo konkretnym celu, który miał wyraźnie wypisany na twarzy.

– Dasz mi jasną odpowiedź?

– Nie – odpowiedział i gdy już miała fuknąć, uciszył ją pocałunkiem.

Ona też za nim tęskniła i prawie się poddała, ale udało jej się na tyle opanować, by się oderwać i posłać mu gniewne spojrzenie.

– Severusie, odpowiedz mi.

– Później – mruknął, bardziej zainteresowany całowaniem jej szyi. Upewniając się, czy drzwi gabinetu są zamknięte, starała się skoncentrować i nie drżeć.

– Severusie…

Później – nalegał, przygryzając wrażliwe miejsce poniżej jej ucha.

– Jesteś wyczerpany… – wydusiła, a jej opór zaczął słabnąć.

– Nie aż tak wyczerpany – niski pomruk przyprawił ją o dreszcze i czując wyraźnie jego erekcję musiała przyznać, że istotnie, nie był aż tak zmęczony. Najwyraźniej bardzo za nią tęsknił, albo bardzo-bardzo nie chciał rozmawiać o tym, gdzie był.

Hermionie kończyły się argumenty, a następny pocałunek był na tyle namiętny, że i tak nie mogła ich wypowiedzieć. Gdy jego język wśliznął się do jej ust, poddała się, po tym jak zanotowała w pamięci, żeby później zadbać o to, by zdał sobie sprawę, że takie zachowanie nie ujdzie mu na sucho. Przynajmniej niezbyt często.

Mała część jej umysłu jeszcze zdolna do myślenia uświadomiła sobie, że to była zupełnie inna strona Severusa. Może nie był brutalny, ale z pewnością o wiele bardziej natarczywy i namiętny niż odkąd go poznała. Wtulając się w niego i poddając żarliwym pocałunkom zauważyła jak przez mgłę, że wydawał też o wiele więcej dźwięków. Pomrukując i powarkując z frustracji usiłował ściągnąć z nich ubrania. W końcu szarpnięciem rozdarł jej bluzkę, a fakt, że poczuła tylko ulgę, że materiał zniknął i w odpowiedzi zdarła jego koszulę odsłaniając klatkę piersiową dobitnie świadczył, jak bardzo straciła zdrowy rozsądek.

Obrócił ją, przyciągnął do siebie i rzucił się zachłannie na jej szyję, całując, ssąc i gryząc, a jego ręce ześlizgnęły się po jej ciele i zaczęły podciągać spódnicę. Hermiona zachłysnęła się powietrzem, gdy poczuła go, wbijającego się niemal boleśnie w pośladki i jęknąwszy sięgnęła za siebie, by pomóc mu rozpiąć dżinsy. Gdy otarła się o jego nabrzmiałą męskość syknął, przesunął rękę w górę jej brzucha i przez stanik ujął pierś. Jego palce drażniły sutek, zaś druga ręka przejechała po brzegu jej majtek.

Zaczął ocierać się o nią całym ciałem i oddychając ciężko Hermiona wygięła się ku niemu. Severus odsunął się na tyle, by zsunąć dżinsy i bieliznę i natychmiast wrócił do niej, jęcząc cicho. Musnął językiem brzeg ucha, po czym przygryzł płatek, a Hermiona załkała. Jego ręce nadal wędrowały po jej ciele, niemal brutalnie ściągając bieliznę. Oddychając ciężko postąpił w stronę biurka, chwycił ją za ramiona i pchnął na nie. Gdy jego ciężar przycisnął ją do chłodnego, wypolerowanego drewna poczuła jego gorąc między udami. Naraz zatrzymał się, drżąc.

– Hermiono –  wydyszał jej do ucha. – Proszę…

– O Boże, tak – wyjęczała półprzytomnie, wyginając się jeszcze bardziej, ze spódnicą zadartą aż do pasa. – Tak, Severusie, tak!

Zadrżał i poruszył biodrami, nieco bardziej rozchylając jej nogi, poczuła, jak prześlizguje się po jej wilgoci, a potem warknął gardłowo i wbił się w nią głęboko. Jęknęła z rozkoszy, Severus złapał ją za włosy i przekręciwszy jej głowę mocnym ruchem pochylił się, żeby ją pocałować. Pocałunek pod tym kątem był niezręczny, ale nie mniej gorący. Drugą ręką chwycił ją za biodro, być może na tyle mocno, by zrobić siniaka – Hermiona nie wiedziała i się tym nie przejmowała i przytrzymywał ją, wbijając się w nią od tyłu, z każdym pchnięciem przyciskając coraz bardziej do twardego biurka.

Wijąc się pod nim zapierała się, by móc wychodzić na spotkanie jego niemal brutalnym ruchom i przygryzała usta tłumiąc jęki. Severus przygryzł jej szyję, pocałował w gardło i rzucił ochryple.

– Nie powstrzymuj się… Nikt nie usłyszy… Krzycz, Hermiono, krzycz…

Chrapliwy dźwięk jego głosu wypowiadającego jej imię rozpalił jej krew i gdy zanurzył się w niej do końca i ugryzł w miejsce, gdzie ramię stykało się z szyją, odrzuciła głowę do tyłu, zawołała bezradnie, po czym krzyknęła głośno w ekstazie. Jakaś mała racjonalna cząstka, która jej pozostała miała głęboką nadzieję, że pamiętał o zabezpieczeniu gabinetu, ponieważ ona z pewnością tego nie zrobiła, a było zdecydowanie lepiej, by żadni uczniowie, ani nikt inny nie słyszeli, jak woła imię Mistrza Eliksirów, który właśnie doprowadził ją do orgazmu. Chwilę później Severus krzyknął, czy raczej niemal ryknął, choć dźwięk był zbyt prymitywny, by można było go wyrazić słowami i poczuła, jak dochodzi gwałtownie razem z nią.

Opadli na biurko, dysząc i minęło kilka minut, nim kolorowe gwiazdy zbladły i powróciła świadomość.

– Cóż – powiedziała bez tchu, opierając głowę na ramionach — chyba cieszysz się, że wróciłeś do domu?

Zachichotał cicho, brzmiąc jakby był lekko wstrząśnięty i delikatnie musnął nosem jej szyję.

– Najwyraźniej tak – zgodził się. – Nie sprawiłem ci bólu?

– Nie. Zdecydowanie nie.

– To dobrze – westchnął, obejmując ją ramionami. – Pewnie powinienem przeprosić – mruknął w zamyśleniu – ale tak naprawdę to nie chcę.

Odwróciła głowę i uśmiechnęła się do niego oszołomiona, powstrzymując się przed powiedzeniem mu bezmyślnie, że nie zrobił nic, za co miałby przeprosić.

– Dupek – powiedziała zamiast tego leniwie. – Będziesz musiał się przenieść. Nie bez powodu łóżka są bardziej popularne niż biurka… jak już kogoś poniesie.

Poczuła na plecach wibrację śmiechu, zanim naprężył ramiona po obu stronach jej głowy i powoli zaczął rozluźniać, ale nigdy nie usłyszała jego odpowiedzi, bo nagle zesztywniał.

– Cholera!

– Co?!

– McGonagall idzie! – powiedział zwięźle, pospiesznie odsuwając się i zaczynając naprędce narzucać swoje ubrania. – Niech szlag trafi tę kobietę!

– Do diabła!

Rumieniąc się, Hermiona chwyciła różdżkę, mruknęła zaklęcie oczyszczające, naciągnęła majtki i wygładziła spódnicę.

– Cholera, Severusie. Jesteś mi winien nową bluzkę! – Albo to, albo w końcu będzie musiała podjąć wysiłek opanowania zaklęć cerujących.

– Jak dopadnę ją na osobności, to jej nogi z tyłka powyrywam – wymamrotał, niezdarnie zapinając koszulę.  – Nie mogła znaleźć innego momentu….

– Mogło być gorzej – zasugerowała, ściągając sweter z oparcia krzesła i dziękując niebiosom, że był zapinany wysoko pod szyję, bo czuła jak formują się co najmniej dwie malinki. – Mogła pojawić się kilka minut temu.

– Nie ma sensu o tym myśleć – powiedział z przekonaniem, przeczesał palcami włosy i pospiesznie skontrolował swój wygląd, podczas gdy Hermiona wygładzała swoje ubranie, zanim usiadła niepewnie.

– To tyle, jeśli chodzi o dochodzenie do siebie po stosunku – dodał z żalem.

– Cóż, masz za swoje. Pojawiłeś się znikąd i rzuciłeś na mnie w moim własnym gabinecie.

– Aby użyć twojej ulubionej odpowiedzi, nie stawiałaś większego oporu – uśmiechnął się, gdy podjęła skazaną na niepowodzenie próbę wyprostowania włosów. Seks sprawiał, że puszyły się bardziej niż kiedykolwiek przed deszczem.

Kiedy Minerwa zapukała i weszła, znalazła profesor Mugoloznawstwa siedzącą spokojnie za biurkiem, podczas gdy Mistrz Eliksirów przechadzał się obok.

– Timothy Alton odwiedził mnie dwa razy – mówiła właśnie Hermiona.

– Wiem o Timothym. Po prostu potrzebuje czasami porozmawiać. W domu nikt nie poświęca mu zbyt wiele uwagi. A co z pierwszorocznymi? Jest taka dziewczyna, Leonida…

– Nie, nie odwiedziła mnie. Witaj Minerwo.

– Hmm. Być może już zajęto się tym. Dzień dobry, pani Dyrektor.

– Wróciłeś, Severusie.

– Rzeczywiście – odpowiedział gładko. – Właśnie rozmawiałem z profesor Granger, żeby dowiedzieć się, czy podczas mojej nieobecności Ślizgoni nie mieli żadnych poważnych problemów.

– Nie było cię tylko na kilka dni.

– A wydawało się to trwać całe życie – ciągnął, wyglądając na lekko rozbawionego. – Czy było coś jeszcze, Hermiono?

– Nie sądzę. Nic, co nie może czekać. Wyglądasz, jakbyś musiał się porządnie wyspać.

Zwłaszcza teraz, dodała w myślach, próbując się nie zarumienić lub nie parsknąć śmiechem. Usta Severusa drgnęły, gdy również usiłował się nie uśmiechnąć, ale po prawdzie wyglądał na całkowicie wyczerpanego, a skóra pod oczami wyglądała niemal jak posiniaczona.

– Dziękuję – odpowiedział sucho, odwracając się. – Pani Dyrektor.

Obie kobiety patrzyły, jak odchodzi, a Hermiona nie po raz pierwszy zauważyła, że maskował utykanie przed innymi ludźmi. Tobias Prince utykał bardzo mocno, ponieważ to było doskonałe przebranie, Profesor Snape, jeśli mógł tego uniknąć, nie utykał prawie wcale, niezależnie od tego, jak bolała go noga, a Severus plasował się gdzieś pomiędzy nimi.

– Szczerze mówiąc, Hermiono, jest z nim coraz gorzej, naprawdę. Jak z nim wytrzymujesz? – zapytała Minerwa.

– Jego szczekanie jest gorsze niż gryzienie. Kiedy chce, potrafi być miły – odpowiedziała z roztargnieniem.

– Powiedział, gdzie był?

– Tylko, że to była sprawa osobista. A tobie coś powiedział?

– Nawet nie to. Po prostu poinformował mnie, że nie będzie go przez około tydzień i że zrzucił węże na ciebie.

Hermiona zmarszczyła brwi.

– Nie powinnaś ich tak nazywać. Ślizgoni niczym się nie różnią od innych dzieciaków.

– Obie wiemy, że to nieprawda, kochana. W każdym razie pracuję nad świątecznym harmonogramem dyżurów i chciałam wiedzieć, jakie masz plany. Zakładam, że spędzisz Boże Narodzenie ze swoim tajemniczym mężczyzną?

Tłumiąc westchnienie z powodu zmiany tematu Hermiona potaknęła.

– Wigilię i na pewno część Bożego Narodzenia, chociaż po południu chcę wpaść do Nory.

– W porządku. Przekaż moje pozdrowienia Molly i Arturowi, kiedy ich zobaczysz.

– Oczywiście.

– Miałam zamiar zapytać Severusa, ale bez wątpienia będzie siedział w lochach, ponury i nadąsany. Nie sądzę, żeby opuścił szkołę w Boże Narodzenie choć raz odkąd skończył jedenaście lat.

– Nie przypuszczam, żeby tak było – zgodziła się cicho. – Z drugiej strony nie sądzę, żeby mógł pójść gdzieś, gdzie byłby mile widziany.

Minerwa zawahała się, po czym potrząsnęła głową i porzuciła temat.

 

Hermiona udała się do lochów około południa następnego dnia i znalazła zaspanego, ale przebudzonego Severusa siedzącego w szlafroku przy stole i z pełną determinacji miną walczącego z kanapkami piętrzącymi się na talerzu. Jeszcze się nie ogolił i wyglądał wyjątkowo niechlujnie.

– Dzień dobry – przywitała go.

W odpowiedzi odchrząknął, popijając ostatnią kęs kanapki łykiem czarnej kawy i usiadł wygodnie.

– Dzień dobry – potwierdził, najwyraźniej nadal zmęczony, ale nie tak jak wczoraj.

– Wciąż wyglądasz na wykończonego – powiedziała, przyglądając mu się krytycznie. – Często się aportowałeś?

Skinął głową ze znużeniem.

– Więcej, niż się spodziewałem. Tylko nie zacznij mnie strofować, to było ważne.

– A udało ci się chociaż?

– Tak.

– Więc…?

– Co?

– Severusie!

– Powiedziałem, bez strofowania – dopił ostatni łyk kawy i poddał się. – W porządku. Pozwól mi się najpierw ubrać.

 

Kiedy wyszedł z łazienki ogolony i ubrany wyglądał niemal tak jak zawsze. Przy drzwiach salonu zawahał się, przybierając niepewną minę, co nigdy nie było dobrym znakiem.

– Usiądź proszę, Hermiono

Coraz bardziej zaniepokojona zrobiła jak prosił i patrzyła, jak przez kilka chwil chodził tam i z powrotem.

– Severusie, zaczynasz mnie stresować. Co się stało?

– Właściwie nic. Po prostu nie jestem pewien, jak zareagujesz – odpowiedział szczerze, zatrzymując się i siadając naprzeciwko niej. – Nie wiem, czy postąpiłem słusznie, czy nie.

– Dobrze, powiedz mi i zobaczymy.

Odwrócił wzrok od jej oczu i westchnąwszy z lekkim oporem wyciągnął z kieszeni zmiętą kartkę papieru i wygładził ją. Przez krótki moment wpatrywał się w nią, bawiąc się rogiem, po czym wziął oddech i bez słowa podał jej. Całkowicie zdezorientowana Hermiona wzięła kartkę, spojrzała na znajome ciasne pismo i prawie upuściła ją z wrażenia.

Na górze strony było napisane słowo „Państwo Granger”, a poniżej coś, co wyglądało na adres gabinetu dentystycznego gdzieś we Francji.

Po kilku długich minutach ciszy Severus poruszył się niespokojnie i zaczął się tłumaczyć.

– Pamiętam, jak mówiłaś mi, że nawet nie wiesz, czy twoi rodzice jeszcze żyją i nie masz pojęcia, gdzie są. Ze względów prawnych potrzebujesz adresu swoich najbliższych krewnych i pomyślałem, że możesz chcieć wiedzieć, czy wszystko z nimi w porządku . Nie wiem, czy chcesz się z nimi skontaktować, czy nie, ale przyszło mi do głowy, że przynajmniej powinnaś mieć taką możliwość. – Zamilkł, obserwując ją niepewnie. – Hermiono?

– Jak… jak ich znalazłeś? – zapytała z rezerwą, nie do końca pewna, co czuje.

Znowu się poruszył, wyraźnie niezbyt zachwycony jej reakcją.

– Wybrałem się do Australii, aby poszukać w spisie ludności. Hogwart miał ich przybliżony ostatni znany adres w aktach, co bardzo pomogło. Byli w Australii przez rok lub dwa, a następnie wrócili do Wielkiej Brytanii. Mieszkali tu trochę, przeprowadzając się kilka razy zanim cztery lata temu przenieśli się do Francji i są tam do tej pory. Mają własny gabinet dentystyczny w mieście w Dordogne*.

– Możesz aportować się aż do Australii?

– Teoretycznie tak. W rzeczywistości trzeba to robić etapami. I jest to bardzo męczące. Nie chciałem używać oficjalnego świstoklika. Wszystko w porządku? – zapytał ostrożnie.

– Szczerze mówiąc nie wiem – przyznała słabo, wciąż wpatrując się w nazwisko swoich rodziców. – To znaczy… jestem trochę zszokowana.

– Przepraszam – powiedział z wahaniem. – Nie chciałem mówić ci wcześniej, na wypadek, gdybym nie mógł ich znaleźć lub coś im się stało.

Dopiero wtedy Hermiona zauważyła, że wyglądał na poruszonego i potrząsnęła głową.

– To nie twoja wina, Severusie. Po prostu… nie spodziewałam się tego. Tak naprawdę jeszcze nie wiem, co o tym myśleć. Ale jestem wdzięczna. Naprawdę.

Severus nie wyglądał na przekonanego.

– Zostawię cię, żebyś się nad tym zastanowiła. I tak mam ochotę na papierosa.

Zatopiona we własnych myślach, nie zauważyła, jak wyszedł.

 

Kiedy początkowe odrętwienie minęło, Hermiona stwierdziła, że ​​jest w stanie lepiej myśleć. Nie miała pojęcia, co Severus zaplanował ani co zamierzał zrobić; odkąd dawno temu poprosiła go, by nie wspominał o jej rodzicach, nie robił tego.

Od prawie jedenastu lat nic o nich nie słyszała. Jeśli to, co powiedział Severus, było prawdą, to przez długi czas byli w tym samym kraju i nie próbowali się z nią skontaktować, choć jeszcze wtedy jej adres się nie zmienił, a gdy to nastąpiło, zdążyli przenieść się już do Francji. To bolało.

Z jednej strony wolałaby, by ​​tego nie zrobił. Po tylu latach przyzwyczaiła się do myśli, że nigdy więcej ich nie zobaczy i zaczęła zachowywać się trochę tak, jakby nie żyli. Tak było łatwiej. Teraz Severus sprawił, że wszystko odżyło na nowo i bolało tak samo jak przed laty. Jednocześnie nie mogła zaprzeczyć, że gdy dowiedziała się, że żyją i mają się dobrze, poczuła ulgę. Dobrze, że Severus o tym pomyślał.

Hermiona zastanawiała się, od jak dawna to planował. Był prawdopodobnie jedynym człowiekiem który, gdy wpadł mu do głowy ten pomysł, nie odrzucił go, nie potraktował jak chwilowy kaprys, ale zaplanował dokładnie jak go zrealizować, a następnie to zrobił. Włożył w to wiele wysiłku.

W końcu zdecydowała, że ​​w sumie to dobrze. W Nowym Roku napisze do nich, tylko krótki liścik, żeby powiedzieć że wszystko u niej w porządku, że ma nadzieję, że u nich też i że mogą skontaktować się z nią w Hogwarcie, jeśli kiedykolwiek będą chcieli.

Kiedy już podjęła decyzję poczuła się lepiej. Podniósłszy głowę zobaczyła Krzywołapa, który patrzył na nią z lekką dezaprobatą.

– Co? – zapytała.

Kot położył po sobie uszy i odwrócił się, by spojrzeć na zegar, po czym znacząco rozejrzał się po ciemniejącym i pustym gabinecie. Marszcząc brwi, Hermiona podążyła za jego wzrokiem i zdała sobie sprawę, że było już prawie wpół do trzeciej po południu, co znaczyło, że siedziała tu od kilku godzin. A po Severusie nie było ani śladu.

Cholera. Miał rację, że martwił się o jej reakcję! Jej wdzięczność nie była przytłaczająca. W dodatku to były jego kwatery! Merlinie, nie miała zamiaru go wypędzać. Z poczuciem winy chwyciła Mapę Huncwotów, pochyliła się i zaczęła z nadzieją przeglądać wytarty pergamin w poszukiwaniu znajomego nazwiska.

Nie było po nim śladu, co oznaczało, że musiał być gdzieś na zewnątrz. Złapawszy ciepłe ubrania Hermiona pobiegła na górę. Mijając okno zauważyła, że padał gęsty śnieg. Miała nadzieję, że miał na tyle rozsądku, żeby poszedł dąsać się w jakieś ciepłe miejsce, ale podejrzewała, że ​​był smutny, a w tym nastroju był przewidywalny.

W osłoniętym miejscu po jednej stronie głównych schodów wciąż było widać na śniegu jego ślady. Najwyraźniej spędził trochę czasu chodząc tam i z powrotem i paląc papierosy, co było niezwykłe. Rzadko palił więcej niż jeden lub dwa dziennie, ale w śniegu leżało pół tuzina niedopałków. Z dala od budynku mocno sypało i nie mogła znaleźć żadnych śladów. Wracając pod ścianę bez większej nadziei jeszcze raz sprawdziła mapę i spróbowała pomyśleć. Gdzie mógłby pójść będąc smutny i pewnie trochę zły? Nie było go na Wieży Astronomicznej. O tej porze roku prawdopodobnie nie byłby na polanie, na której kiedyś kwitły dzwonki. Nie opuścił terenu, bo inaczej na drzwiach jego gabinetu wisiałby napis, że wyszedł na cały dzień.

Jedynym innym miejscem, które przyszło jej do głowy, był pomnik wojenny, chyba że wybrał się na spacer po Zakazanym Lesie.

Miała szczęście. Wirujący śnieg nie był wystarczająco gęsty, by ukryć ciemną postać stojącą pod obeliskiem.

– Severusie? – zawołała, idąc ku niemu.

Nie odpowiedział, ale gdy podeszła bliżej tylko kiwnął krótko głową, po czym zwrócił wzrok na wirującą biel, która ich otaczała. Sądząc po śniegu przylegającym do jego peleryny, był tu już od jakiegoś czasu. Uparty, głupi idiota. Wzdychając, Hermiona otuliła się ciaśniej swoją i stanęła obok niego. Odsunął się o krok, pozornie po to, by pozwolić jej wejść dalej w wątpliwe schronienie pomnika.

– Severusie, przepraszam, że tak zareagowałam. Nie chciałam być niewdzięczna. Po prostu zupełnie się tego nie spodziewałam. Musiałam dojść do siebie.

– Nie chciałem cię zasmucić – powiedział ostrożnie.

– Nie jestem smutna. Wierz mi – zapewniła go, kiedy na nią spojrzał. – Po prostu mnie zaskoczyłeś.

– O to chodziło – powiedział lekko smutnym tonem, a ona musiała się uśmiechnąć.

Większość mężczyzn, którzy zaplanowali coś, co miało być wyjątkową niespodzianką, byłaby przygnębiona, gdyby mimo wszystko nie spotkało się to z pozytywną reakcją. Wyciągnęła rękę, by wziąć go za ramię i podeszła bliżej.

– To było bardzo słodkie z twojej strony – użyła słowa „słodkie” z rozmysłem i widząc jego grymas znów się uśmiechnęła. – Poważnie, Severusie, to był cudowny pomysł i cieszę się, że to zrobiłeś. Dobrze wiedzieć, że wszystko z nimi w porządku. Może napiszę do nich w Nowym Roku. Dziękuję.

Przez kilka chwil nie odpowiadał, ale w końcu poczuła, że ​​się rozluźnił i oparła się o niego.

– I nie musiałeś siedzieć tu tak długo – dodała. – Twoje komnaty są wystarczająco duże dla nas obojga. Nie musiałeś wychodzić i ryzykować hipotermii. I mogłeś dąsać się w zamku.

Po chwili ciszy odpowiedział łagodnie:

– Mówiłem, żebyś mnie nie strofowała.

Hermiona z ulgą przewróciła oczami.

– W takim razie nie rób rzeczy, za które trzeba cię strofować. Chodź, jeśli tobie nie jest zimno to mi tak.

– Widziałaś, jak sypie śnieg? Oczywiście, że mi zimno, kobieto – mruknął, gdy ruszyli z powrotem do szkoły. – I to twoja wina – dodał.

Tak naprawdę wina była jego, ale postanowiła pozwolić mu na zwycięstwo.

– Wynagrodzę ci to.

– Lepiej żeby tak było.


* Dordogne – czytaj Dordoń, region na południowym zachodzie Francji.

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 18Post Tenebras, Lux – Rozdział 20 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 7 komentarzy

Dodaj komentarz