Post Tenebras, Lux – Rozdział 30

„Odbierz to, mówię ci, zabierz z powrotem.

Nie potrafisz? Trzeba było o tym pomyśleć.”

– Garbage, „Jak niebo jest szerokie”.


 

Studiując ponuro Mapę Huncwotów Hermiona pomyślała, że naprawdę powinna to przewidzieć. Wszystko układało się doskonale i jak głupia zaczęła wierzyć, że tak będzie zawsze – ludzie dowiadywali się o niej i Severusie i o dziwo wydawali się to akceptować, w miarę zbliżania się końca roku oboje mieli coraz mniej pracy, nawet pogoda była cudowna.

A potem odbyło się spotkanie grona pedagogicznego…

 

Minerwa rozejrzała się po pokoju.

– Dziś rano otrzymałam sowę z Ministerstwa. Uroczystość upamiętniająca zakończenie wojny musi zostać przesunięta na koniec maja, ponieważ w czerwcu są zajęci.

Severus, który jak zwykle udawał, że nie słucha, spojrzał w górę, marszcząc brwi.

– Co?

Przypomniawszy sobie, że w zeszłym roku nie było o tym mowy Hermiona wyjaśniła:

– Każdego roku odbywa się uroczystość w Ministerstwie dla upamiętnienia wojny.

– Wiem – niecierpliwie potrząsnął głową Severus. – Ale co to ma wspólnego z Ministerstwem?

– Minister nadzoruje ceremonię.

Jego twarz spoważniała.

– Czemu?

Do tej pory wszyscy nauczyciele patrzyli na niego nieufnie i ze zdziwieniem, jak zwykle, gdy Severus postanowił zaangażować się w dyskusję. Za każdym razem, gdy to robił, sprawy się komplikowały.

– Dlaczego nie? – zapytał niepewnie Flitwick.

Severus skrzywił się, jego spojrzenie stwardniało.

– Ponieważ Ministerstwo jako takie nie miało absolutnie nic wspólnego z wojną. Nie chcieli się zaangażować, nawet gdy w końcu Knot przekonał się, że nie byliśmy wszyscy grupą niestabilnych psychopatów próbujących wyrzucić go ze stanowiska. Scrimgeour nie był lepszy. Jedyne co zrobiło Ministerstwo, to tylko pogorszyło sprawę. Dlaczego teraz miałoby się tym zajmować?

Nastąpiła przerwa, podczas której wszyscy spojrzeli na siebie. Nie wszyscy w tym pokoju byli w Zakonie, ale wszyscy brali udział w wojnie. Hermiona osobiście uważała, że ​​Severus rzucił bardzo dobrą uwagę.

– Nasze Ordery Merlina pochodziły z Ministerstwa – zaryzykował Neville po kilku chwilach i z trudem opanował się, by nie kulić się pod wzrokiem Severusa. Ostatnio lepiej się między nimi układało, to znaczy zdołali się nawzajem ignorować, ale dawne niesnaski tak zupełnie nie znikły i nie można było powiedzieć, żeby zaczęli za sobą przepadać.

– A dlaczego rozdawali nagrody? – zapytał Mistrz Eliksirów, teraz autentycznie rozzłoszczony. – Niby czemu uzurpują sobie prawo do składania gratulacji? Bo gratulują zwycięstwa w wojnie, której kiedyś zaprzeczali, za to, że zrobiliście to co trzeba było zrobić, podczas gdy oni siedzieli i załamywali ręce, wdzięcząc się i próbując was aresztować?

– Tak, a ty medalu nie dostałeś – wytknęła Minerwa z przekąsem.

Severus spojrzał na nią, a gniew w jego oczach narastał.

– Nie spodziewałem się ani żadnego nie chciałem – warknął. – Nie rozumiem, dlaczego reszta z was to zaakceptowała, jakby Ministerstwo miało coś wspólnego z tym, co się stało. To nie tytuły honorują człowieka, ale człowiek honoruje tytuły.

– Cóż, a jak inaczej to powinno wyglądać? – spytała ostrożnie Hermiona, próbując uspokoić sytuację. Nie sądziła, że​​ cytowanie Machiavellego było w tym momencie pomocne, choć komentarz był uzasadniony.

– Zakon Feniksa nie ma nic wspólnego z Ministerstwem Magii i powinien był pozostać niezależny. Jeśli wszyscy czuliście potrzebę wzajemnego dawania sobie nagród, w porządku, ale nie miało to nic wspólnego z rządem.

Ponownie, to była bardzo celna uwaga, ale umarła w zarodku, gdy Minerwa zauważyła kwaśno:

– Zakonowi Feniksa byłoby łatwiej zorganizować coś takiego, gdyby ktoś nie zamordował człowieka, który stał na jego czele.

Severus stał się bardzo spokojny. Hermiona widziała to już wcześniej; napięcie w jego ciele było nie do pomylenia, nawet zanim nerw zaczął drgać mu pod okiem i wiedziała, że ​​niewiele brakuje, by stracił panowanie nad sobą.

– To niesprawiedliwe, Minerwo – odezwała się, zaskoczona lodowatym brzmieniem swojego głosu. – To nie było morderstwo, to było rok przed końcem wojny i to nie była wina Severusa, że ​​po tym nie byliśmy w stanie się zorganizować. I to się ma nijak do stwierdzenia, że Ministerstwo nie powinno rozdawać medali.

– Na miłość Merlina, dziewczyno, przestaniesz go nieustannie bronić? – warknęła Dyrektorka. – Nie jest biednym, pokrzywdzonym skrzatem domowym, jest Śmierciożercą i bez względu na to, czy Ministerstwo ma coś do powiedzenia w sprawie upamiętnienia zakończenia wojny, czy nie, Snape z pewnością nie ma prawa tego komentować! Kto przyczynił się do zaognienia wojny, Ministerstwo? Czy Snape? Wiem, kto spowodował więcej śmierci!

Hermiona była tak wściekła, że ​​zaczęła się trząść i nie mogła mówić. Ale to Neville powiedział cicho:

– To niesprawiedliwe. – Minerwa wpatrywała się w niego, a on zbladł, ale wyprostował ramiona i podniósł głowę. – Profesor Snape był po naszej stronie, a my go potrzebowaliśmy. Może gdyby ktokolwiek z nas mógł zrobić to, co on zrobił nie potrzebowalibyśmy go, ale nikt inny nie potrafił. Sam Dumbledore wyjaśnił, że profesor Snape był mu posłuszny. Poza tym co by się stało, gdyby tego nie zrobił? Myślę, że przegralibyśmy. Harry też tak sądzi.

– Nie mogę uwierzyć, że go bronisz! Ile razy z jego powodu trafiłeś do Skrzydła Szpitalnego?

– Nie pamiętam – odparł spokojnie Neville. – Ale gdyby Voldemort powierzył władzę komuś innemu, zostałbym zabity już na początku, prawdopodobnie bardzo nieprzyjemnie. Większość z nas by zginęła.

– Był jednym z tych, którzy zaatakowali twoich rodziców, głuptasie!

– Nie, nie był! – zdołała wykrztusić Hermiona, gdy Neville zbladł, a na policzkach pojawiły się czerwone plamy. – To był Barty Crouch Junior i Lestrange’owie. Nie sądzę, żeby Severus tam był, a gdyby był, nie mógłby nic zrobić.

– Nie rzucaj mi tego ponownie w twarz, Minerwo – powiedział powoli Neville, zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Wyglądał na naprawdę wściekłego, co było zupełnie nietypowe dla zawsze łagodnego profesora Zielarstwa. – Nawet Snape, kiedy był draniem, nigdy nie użył tego argumentu, żeby mnie zranić. Nawet on nigdy nie upadłby tak nisko.

Dyrektorka przełknęła ślinę.

– Przepraszam, Neville. To było niewybaczalne. Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego miałbyś bronić człowieka takiego jak Snape.

– Może dlatego, że jest to słuszne? Tak właśnie powinien zachować się prawdziwy Gryffon, prawda? – Neville potrząsnął głową i spojrzał na Hermionę. – Miona, czy ktokolwiek słucha, jak to wyjaśniasz?

– Jak dotąd nie – powiedziała ponuro – ale to nie powód, by przestać. Severus nie jest tu czarnym charakterem.

– Prawdopodobnie dlatego, że Severus nie jest tu, ale całkiem gdzie indziej – dobiegł ich znudzony głos Fineasa Nigellusa z jednego z obrazów na ścianie Pokoju Nauczycielskiego. – Wyszedł jakiś czas temu. Jeśli kogoś to interesuje.

Przerażona Hermiona rozejrzała się i stwierdziła, że ​​drzwi są otwarte, a Severusa istotnie nie ma. O cholera. Miała tylko nadzieję, że został wystarczająco długo, by usłyszeć, że nie wszyscy go atakują, ale jakoś w to wątpiła.

– Cóż, Albusie? – kontynuował Fineas oskarżycielskim tonem. – Ile teraz jest warta opinia Gryffindoru?

Portret Albusa Dumbledore’a tylko potrząsnął głową ze smutkiem.

– Minerwo, chciałbym, żebyś przestała. Opowiedziałem ci całą historię…

– O półtora roku za późno – wtrąciła się ze złością Hermiona. – Byłoby miło, gdyby powiedział pan komuś, zanim kazał pan Severusowi zostać mordercą i zdrajcą, tak że stał się drugim najbardziej znienawidzonym czarodziejem na świecie, nie sądzi pan? Musiał uciekać i spędzić następne dziesięć lat, ukrywając się i cierpiąc.

Były Dyrektor westchnął i skinął głową.

– Masz rację, moja droga, przyznaję. Przyznałem to również Severusowi i przeprosiłem za wszystko, choć wątpię, żeby w tej chwili to mogło mu pomóc. Popełniłem w stosunku do niego wiele błędów, a mimo to nadal robił więcej, niż mógłbym od niego wymagać. Jego zdanie na temat Ministerstwa jest słuszne. A odnośnie twojego docinku, Minerwo, Severus nigdy nie był szczególnie zainteresowany medalem. Biorąc pod uwagę jak Ministerstwo traktowało go po pierwszej wojnie i ich zachowanie w drugiej, nie wierzę, że przyjąłby Order Merlina, gdyby mu go zaoferowano. Będę musiał o tym pomyśleć.

– Lepiej pójdę i znajdę Severusa – powiedziała cicho Hermiona, wstając. – Wątpię, żeby zostało tu powiedziane coś, co jest warte wysłuchania, a Severus prawdopodobnie nie będzie teraz rozmawiał z nikim innym.

– Pójdę kawałek z tobą – rzucił pospiesznie Neville.

Dwójka Gryfonów najwyraźniej nie chciała dać ich pracodawczyni szansy na powiedzenie czegokolwiek innego i odeszła przy dźwięku słów Fineasa, który zaczął coś, co brzmiało jak dość zaciekły atak na hipokryzję.

– Dokąd idziemy, Miona? – zapytał Neville, kiedy wyszli na zewnątrz.

– Nie mam pojęcia. Wątpię, żeby Severus nadal był na terenie szkoły. Ale gdybym została tam chwilę dłużej, zaczęłabym rzucać klątwy! To po prostu niesprawiedliwe i nie obchodzi mnie, jak dziecinnie to brzmi!

Neville skinął głową, zgadzając się.

– Jestem z tobą. Nigdy nie wiedziałem, że Minerwa może być taką… suką. Po prostu skopała go w napadzie złości. A Snape miał naprawdę rację. Wszyscy powinniśmy byli powiedzieć Ministerstwu, żeby się odwalili i wsadzili swoje medale tam, gdzie słońce nie dociera.

– Mieliśmy wtedy ważniejsze rzeczy na głowie – odpowiedziała z roztargnieniem. – Nie jestem nawet pewna, gdzie jest mój głupi Order Merlina. Przypuszczam, że gdzieś na dnie pudełka.

– Tak samo jak mój – zgodził się. – Pamiętasz ceremonię wręczenia nagród?

– Średnio, ale teraz wszystko jest zamazane. Wszyscy byliśmy w szoku, większość z nas była ranna, a ja osobiście chciałam po prostu odczołgać się i płakać gdzieś, zanim się porządnie umyję. Musieliśmy wyglądać jak zombie. – Westchnęła. – Wszystko z tobą w porządku?

Pokiwał głową.

– Nie spodziewałem się, że Minerwa może powiedzieć coś takiego, ale… nie, nic mi nie jest. Fakt, że to zrobiła boli, ale sam temat nie, nie bardzo. W każdym razie powinnaś się martwić o twojego czarodzieja, nie o mnie. Wyglądał… ja wiem? Źle.

Skinęła żałośnie głową.

– To boli go bardziej, niż kiedykolwiek przyzna. Będzie z nim źle przez kilka dni. A wszystko szło tak dobrze, z Weasleyami i w ogóle.

Neville zatrzymał się i zmarszczył brwi.

– Kiedy jesteśmy w nastroju, że „pieprzyć Ministerstwo”, co myślisz o „pieprzyć wszystkich”?

– Co masz na myśli?

– Niech Snape pójdzie na tę ceremonię. Ma takie samo prawo, jak reszta z nas, a nawet większe. Wspomniałaś mu o tym w zeszłym roku?

– Nie. Nie poszedłby. Tym razem też nie pójdzie, zwłaszcza teraz.

– Myślę, że powinien, wiesz? Jest jednym z nas, nawet jeśli nikt inny tego nie przyzna.

Hermiona popatrzyła na swojego przyjaciela, po czym gwałtownie go przytuliła, bo zapiekły ją oczy.

– Nie masz pojęcia, co to dla mnie znaczy, Neville. Dziękuję. – Pociągnęła nieelegancko nosem i otarła oczy rękawem. – Powinien iść, masz rację, ale nie sądzę, że to zrobi. A teraz nie zamierzam go przekonywać; będzie zdenerwowany i zły z powodu tego, co się właśnie stało.

– Nic ci nie grozi?

– Co? Och nie.. Nie wyładowuje się na mnie zbyt często, nigdy fizycznie, co najwyżej krzyczy i zawsze przestaje, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Po prostu nienawidzę widzieć go tak zranionego.

Powoli skinął głową.

– Nawet ja to zauważyłem. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Wydaje się być bardziej… Naprawdę nie wiem, ale teraz łatwiej go rozszyfrować. Myślę, że to przez ciebie?

– Nie uznałby tego za dobrą rzecz – odpowiedziała posępnie, ale prawdą było, że ostatnio Severus rzadziej starał się ukrywać uczucia, przynajmniej w stosunku do niej i prawdopodobnie to odbiło się na reszcie jego życia. Wydawało się, że powoli udawało się zrobić kilka rys w jego Osłonach.

– No cóż – powiedział Neville łagodniej – jak zemścimy się na Minerwie? Bo nie możemy pozwolić, by uszło jej na sucho zdenerwowanie trzech najwspanialszych członków personelu.

Uśmiechnęła się wbrew sobie.

– Jedna mała przemowa, a ty nabierasz odwagi. Stworzyłam potwora.

Neville oddał uśmiech.

– Nie, zawsze taki jestem, kiedy nie ma Snape’a, który się na mnie gapi. Przyznaję, że jest po naszej stronie, jesteśmy mu winni wszystko i otwarcie przyznaję, że wyraźnie cię uszczęśliwił, choć zupełnie tego nie rozumiem, ale nadal jest cholernie przerażający.

Hermiona uśmiechnęła się trochę bardziej.

– Wiem. – Jej uśmiech zniknął. – W każdym razie zemsta będzie musiała poczekać. W tej chwili chcę znaleźć Severusa, martwię się o niego.

– Prawdopodobnie jeśli chodzi o zemstę, zna się na tym o wiele lepiej niż my – przyznał radośnie Neville. – Idę do Hogsmeade na drinka. Jeśli zobaczę Snape’a, dam ci znać. – Dotknął jej ramienia, poważniejąc. – Przepraszam. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

Hermiona ponownie go przytuliła.

– Dzięki że próbujesz, Neville. To wiele dla mnie znaczy, zwłaszcza od ciebie. Wiem, że go nie lubisz.

– Nieważne czy go lubię, czy nie, nie zasługuje na to. A ja jestem wkurzony na Minerwę. Do zobaczenia później.

 

Teraz Hermiona znów rozpaczliwie spojrzała na Mapę, na próżno szukając małej kropki z napisem Severus Snape. Nie miała pojęcia, gdzie był; nie było go już od wielu godzin. Wysłała swojego Patronusa cztery razy, prosząc go, żeby dał jej znać, że nic mu nie jest, ale nie otrzymała odpowiedzi i zaczęła się bać.

W końcu Krzywołap wybudził ją z niespokojnej drzemki. Kot znów miauknął, niecierpliwie trącił jej twarz i kiedy podniosła głowę, stuknął łapą w Mapę. Mrużąc oczy, zobaczyła znajome imię i prawie załkała głośno z ulgi.

– Dzięki Bogu, Krzywołapku – szepnęła, podnosząc zwierzaka i chowając twarz w jego futrze. – Naprawdę myślałam, że coś mu się stało.

Spojrzała na zegar na ścianie – minęła druga nad ranem. Nie było go przez większość dnia i nocy. Przytulając kota, który choć raz nie próbował uciec, wyczyściła Mapę i obserwowała drzwi.

Kiedy Severus wszedł, na jego widok serce ścisnęło się jej boleśnie. Wydawał się mniejszy i starszy, ramiona miał zgarbione i wyglądał na pokonanego. Spojrzał na nią przez sekundę, wystarczająco długo, by zobaczyła, że ​​jego oczy są przekrwione, a twarz wymizerowana, po czym odwrócił wzrok i minął ją.

– Gdzie byłeś? – zapytała, nienawidząc tego, jak cicho brzmiał jej głos, gdy mocniej ściskała Krzywołapa. – Martwiłam się o ciebie.

– Cóż za głupota – odparł szorstko, idąc w kierunku drzwi, które prowadziły dalej do jego kwater.

– Dlaczego nie dałeś mi znać, że wszystko w porządku?

Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Po dłuższej chwili odpowiedział trochę nieoczekiwanie:

– Próbowałem.

– Nie rozumiem…

– Nie mogłem przywołać Patronusa. Nie mogłem skupić się na szczęśliwym wspomnieniu. – Parsknął ostrym, gorzkim śmiechem; dźwiękiem, który pamiętała z przeszłości, a nie prawdziwym ciepłym śmiechem, który zaczęła tak bardzo cenić. – Nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego.

Obserwujący z niepokojem Severusa Krzywołap wydał z siebie niezadowolony dźwięk. Hermiona wpatrywała się w jego plecy i zastanawiała, co powiedzieć.

– Severusie…

Potrząsnął głową, nie patrząc na nią.

– Zostaw mnie w spokoju, Hermiono – powiedział zmęczonym głosem. – Nie jestem dobrym towarzystwem i nie jestem wart twojego czasu. Po prostu zostaw mnie, kurwa, w spokoju.

Otworzył drzwi i wyszedł, a ona usłyszała jego kroki na schodach prowadzących do pracowni.

— Och, Krzywołapku — szepnęła zrozpaczona do kota — jak mam to naprawić?

 

Za piętnaście piąta rano opuścił pracownię. Nie miała pojęcia, co tam robił, ale wątpiła, żeby warzył eliksiry, nie w takim stanie, w jakim się znajdował. Domyślała się, że siedział wpatrzony w ścianę – i może pił, chociaż sądziła, że nie ​​tym razem. Siedząc w ciemności na sofie z Krzywołapem na kolanach, Hermiona słuchała, jak wchodzi po schodach i przechodzi do łazienki; kiedy usłyszała, że ​​włącza się prysznic, podjęła decyzję i delikatnie opuściła kota w dół. Mruknął na nią zachęcająco i zniknął w cieniu. Biorąc oddech, cicho podeszła do łazienki.

Nie była zamknięta, co upewniło ją, że postępuje właściwie. Najwyraźniej jakaś jego część miała nadzieję, że pójdzie za nim, w przeciwnym razie zablokowałby drzwi tak mocno, że żaden śmiertelnik nie mógłby się przez nie przedostać. Albo, co bardziej prawdopodobne, cierpiał tak bardzo, że już go to nie obchodziło. Delikatnie otwierając drzwi, wśliznęła się do środka i wpatrując się w parne powietrze zamknęła je za sobą. Severus był ciemnym cieniem w kabinie prysznicowej, po ilości pary wnioskowała, że puścił wodę tak gorącą, jak tylko się da, na tyle gorącą, żeby naprawdę bolało. Po cichu zaczęła się rozbierać.

Naga, bezszelestnie przeszła po wyłożonej kafelkami podłodze i otworzyła drzwi prysznica. Całkowicie ją ignorował, stojąc plecami do niej i mechanicznie myjąc włosy. Wchodząc pod niemal wrzątek Hermiona skrzywiła się, ale bez słowa objęła go w pasie i przysunęła bliżej, kładąc policzek na jego plecach. Nadal ją ignorował, ale po kilku minutach obniżył temperaturę na tyle, że była znośna, choć ledwie; przestał nawet udawać, że bierze prysznic i po prostu stał. Nie rozluźnił się pod jej dotykiem, ani nie próbował się temu oprzeć; to było tak, jakby jej tam w ogóle nie było.

Kiedy w końcu się odezwał, zaskoczyło ją to.

– Nie marnuj czasu. – Jego głos był szorstki, ochrypły i pełen zmęczenia.

Nie zadała sobie trudu, by zapytać, co miał na myśli.

– Nie uważam, żebym marnowała czas.

– Jestem nie do uratowania. Wracaj do swoich ukochanych skrzatów domowych.

– Większość z nich nie potrzebuje ratowania, ty też nie. Nic w tobie nie jest złe, Severusie.

– Jasne. To twoja opinia.

— A czy moja opinia nie ma dla ciebie żadnego znaczenia? – zapytała ostrożnie.

Milczał przez chwilę.

– Wiesz, że tak. Ale mylisz się. Nie jestem tego wart.

– To nie twoja decyzja. – Zamykając oczy oparła się o jego plecy, czując ciepłą, pokrytą bliznami skórę i wznoszenie się i opadanie ramion w rytm oddechu.

– Nie jesteś w sytuacji, by móc podjąć właściwą decyzję – Odetchnął głęboko, a kiedy przemówił ponownie, jego głos był martwy, całkowicie pozbawiony emocji. – Wszyscy rzucają mi w twarz śmierć Dumbledore’a, ale to najmniejsza z moich zbrodni. Zabiłem ludzi, których znałaś osobiście, ludzi, z którymi chodziłaś do szkoły. Twoja nauczycielka Mugoloznawstwa, Charity Burbage, zmarła krzycząc przede mną, błagając mnie, abym ją uratował. Gdyby złapano twoich rodziców, kazano by mi asystować w torturowaniu i zrobiłbym to bez wahania. Torturowałem niektórych z twoich najbliższych przyjaciół prawie na śmierć. Było wiele innych, bezimiennych ofiar. Najmłodsze dziecko, jakie kiedykolwiek zabiłem, miało może dwa lub trzy lata. Większość z tych zgonów była bardzo powolna – w końcu klątwa tnąca była moją specjalnością i potrafię też rzucać Cruciatusa. Gdyby Bellatrix wydała cię Czarnemu Panu tak jak miała to zrobić gdy cię schwytano, włamałby się do twojego umysłu i zabrał wszystkie informacje, których chciał, a potem kazałby cię zgwałcić, wielokrotnie i publicznie, a później zostałabyś przekazana mnie. Kazano by mi cię torturować, żeby jak najdłużej utrzymać cię przy życiu, zanim cię zabiję, żeby mieć pewność, że niczego nie ukrywasz. Takie zadania często należały do ​​mnie, wielu innym brakowało mojej… kontroli. I zrobiłbym to. Nie byłabyś pierwszym moim byłym uczniem w takiej sytuacji. Zadbałbym, że twoja śmierć zajęłaby kilka dni, tak jak ich. Załamałabyś się. Wszyscy się załamujemy. W końcu.

Hermiona była zaskoczona, że ​​nie płacze. W rzeczywistości czuła się prawie nienaturalnie spokojna, gdy powiedziała cicho:

– Severusie, przestań proszę. Nie jestem idiotką. Wiem, jaka była twoja rola wśród Śmierciożerców. Wiem nawet, że nie tylko Czarny Pan wymagał takich rzeczy od ciebie. Byłeś dla Zakonu odpowiednikiem Niewymownego, wykonywałeś brudną robotę, o której my nie potrafiliśmy nawet mówić. Żądaliśmy od ciebie informacji i nigdy nie odważyliśmy się zapytać, skąd je zdobyłeś ani w jaki sposób. Ilekroć słyszałam o kolejnym morderstwie z rąk Śmierciożerców, zastanawiałam się, czy byłeś w to zamieszany. Rozmawiałam z Neville’m, Ginny i Luną i widziałam ich wspomnienia. Wiem, co im zrobiłeś.

Ale trzymałam cię w moich ramionach, kiedy płakałeś i słuchałam, jak przepraszasz i błagasz o przebaczenie w swoich koszmarach. Widziałam, co to z tobą zrobiło. Widziałam wspomnienie, jak mówiłeś Dumbledore’owi, że ludzie, których widziałeś jak umierają, byli tymi, których nie mogłeś uratować. Wiem, że kiedy przychodziłeś na spotkania Zakonu z ubraniami przesiąkniętymi krwią, znacznie bardziej prawdopodobne było to, że to była twoja własna krew niż czyjaś inna. To było brutalne i przerażające, ale to była ciemna strona wojny. Nigdy nie sądziłam, że wojna to tylko bitwy i chwała. Zapłaciłeś każdą wymaganą od ciebie cenę, bez względu na koszty i wygrałeś dla nas tę wojnę, niech szlag trafi Przepowiednię. Nikt inny nie był wystarczająco silny, by zrobić to, co zrobiłeś. To nie było słuszne, ale było konieczne. I nie tylko ja tak uważam. Nie jesteś sam, Severusie. Neville wstał i bronił cię tam, Neville, który przez lata bał się ciebie, który wciąż trochę się ciebie boi, którego, jak sam to zauważyłeś, torturowałeś. Nawet on docenia to, co dla nas zrobiłeś. Minerwa nie może pozbyć się goryczy, ale tylko ona. Każdy, kto o nas wie, wspierał nas. Nie jestem naiwna i wiem, że nie zawsze tak będzie, ale nie jesteś tak powszechnie nienawidzony, jak sądzisz. W każdym razie wiem na pewno, że nie obchodzi cię, co myśli o tobie świat. Ale to nie sprawia, że ta świadomość mniej boli i na pewno nie znaczy, że mają rację, ale to jest ich problem, nie nasz. Nie uważam cię za stratę czasu i wiem wystarczająco dużo o tym, co zrobiłeś, że nie możesz się przyznać do niczego, co mogłoby mnie od ciebie odsunąć, więc przestań próbować mnie odpychać. Nigdzie się nie wybieram.

To była o wiele dłuższa i bardziej melodramatyczna przemowa, niż planowała. W ciszy, która nastąpiła Hermiona pomyślała, że trzeba było to powiedzieć. Najważniejsze pytanie było, czy Severus rzeczywiście posłucha, a jeśli posłucha, czy jej uwierzy? Gdyby to był jakikolwiek inny mężczyzna, powiedziałaby mu w tym momencie, że go kocha, ale to nie był byle jaki mężczyzna – to był jej Severus, jej złamany, pokryty bliznami, zgorzkniały Severus i chociaż naprawdę go kochała, w tych okolicznościach nie chciała tego powiedzieć. Zawsze by się zastanawiał, czy powiedziała to tylko dlatego, że uważała, że ​​powinna.

— Mógłbym cię zmusić do odejścia — powiedział w końcu cicho. – Gdybym wierzył, że tak należy postąpić, gdybym wierzył, że lepiej ci będzie beze mnie.

Jego ton wyraźnie świadczył o tym, że naprawdę w to wierzy, a jego słowa uderzyły trochę za mocno w czuły punkt, by dalej go pocieszać. Nerwy Hermiony nie wytrzymały.

– Zatem śmiało! – warknęła, gwałtownie odsuwając się od niego.

Nie dając mu szansy na odpowiedź, kopnęła tył jego chorego kolana, a gdy się zachwiał chwyciła go za ramię, szarpnęła i pchnęła na wyłożoną kafelkami ścianę. Gdyby dała mu choć sekundę na reakcję, zabiłby ją odruchowo, zanim nawet zarejestrowałby, co się stało; miała tylko jedną szansę i ją wykorzystała. Spoglądając mu w oczy, zawołała:

Legilimens!

Hermiona wiedziała, że ​​jedynym powodem, dla którego wciąż żyje było to, że go zaskoczyła. Ufał jej całkowicie, a to oznaczało, że była jedyną osobą na świecie, przed którą nie strzegł się nieustannie; nie spodziewał się, że zdradzi to zaufanie i go zaatakuje.

Kiedy tworzyło się mentalne połączenie, starała się nie czuć strachu; to z pewnością było samobójstwo. Poczuła moment czystej paniki, gdy jego umysł automatycznie zareagował, wpadając w bardzo stary schemat; poczuła, jak pozwala na wtargnięcie, robiąc jej miejsce podczas gdy gdzieś głęboko w nim zatrzaskiwały się Osłony. To była zupełnie odruchowa reakcja, ponieważ jedyną osobą, która często atakowała w ten sposób jego umysł był Voldemort. Sama głębia jego paniki była przerażająca; jak to było możliwe, że wracał tak często do swego pana, skoro tak bardzo się go bał?!

Chwilę później zatrzasnęły się kolejne Osłony, znacznie potężniejsze i bardziej widoczne i strach ustąpił miejsca czystej wściekłości. Gdyby w tym momencie trzymał różdżkę w dłoni, wiedziała, że ​​by ją zabił. Ze wszystkich możliwych zaklęć, których mogła użyć przeciwko niemu inwazja jego umysłu była najgorszym, jaką mogła wybrać, a emocje emanujące od niego wykroczyły teraz daleko poza furię i przerodziły się w psychopatyczne szaleństwo.

Ale znała Severusa lepiej niż ktokolwiek inny i teraz postawiła na tę wiedzę. Jego umysł i emocje były zdyscyplinowane i bardzo rzadko działał bez zastanowienia. Był szpiegiem przez prawie dwie dekady, był też ekspertem w odczytywaniu sytuacji i zauważaniu wszystkiego, w patrzeniu poza oczywistość i znajdowaniu tego, co ukryte. Poczuła, jak ta straszna, przerażająca wściekłość powoli ustępuje ciszy i wiedziała, że ​​miała rację; zdał sobie sprawę, że właściwie to nie wtargnęła do jego umysłu. Nie zrobiła nic poza nawiązaniem połączenia, a teraz stała biernie, z umysłem całkowicie otwartym na jego i czekała.

Raz zaproponowała, że ​​wpuści go do swojego umysłu by zobaczył prawdę o tym, czy próbowała ukryć ich związek ze wstydu, a on odmówił. Powiedział, że postrzega to jako formę naruszenia prywatności i chociaż nie była ekspertem w tego rodzaju magii, miała na tyle doświadczenia, by wierzyć, że miał rację. Ale teraz to było za jej namową, jej zaproszeniem. Otworzyła drzwi; musiał tylko za nie zajrzeć.

Po dość długiej chwili, poczuła w swoim umyśle bardzo ostrożny dotyk, gdy mentalnie podszedł o krok bliżej; prawie czuła jak drży z niepewności, gdy moralność i strach walczyły z rozpaczliwą potrzebą wiedzy. Hermiona skoncentrowała się na wspomnieniu spotkania personelu i późniejszej rozmowie z Neville’m, próbując pchnąć je w jego stronę; nie była w tym zbyt dobra, ale on był i czuła, że ​​obserwuje. Gdyby to była myślodsiewnia, dodałaby starannie zredagowane wersje swoich rozmów z George’m i Poppy, ale on przejrzałby każdą próbę cenzury, a to nie o to chodziło. Po prostu stała cicho, koncentrując się na nie stawianiu oporu i pozwalając mu zobaczyć, co tylko chciał.

Zawahał się, zdając sobie sprawę, jak bardzo się otworzyła i dostrzegła przebłysk emocji, który umknął zbyt szybko, by można go było zidentyfikować, po czym jeszcze raz bardzo niepewnie musnął jej umysł, bardzo lekko i szybko, prześlizgując się myślach, które akurat wezbrały na powierzchni i zbierając ogólne wrażenia bez patrzenia na nic konkretnego. Nie zapuszczał się głębiej ani nie patrzył uważniej, wycofał zaskakująco delikatnie, po czym nagle zerwał połączenie.

Hermiona szybko skupiła się na teraźniejszości i zauważyła, że ​​Severus wpatruje się w nią z zakłopotaną miną, tak jak ona ignorując wciąż spływającą po nich wodę. W jego oczach pojawiły się łzy, ale nie płakał; wyglądał na bardziej zszokowanego niż cokolwiek innego, chociaż ten wyraz szybko zanikał.

– Wszystko w porządku? – zapytała go miękko.

– To było niewiarygodnie niebezpieczne – odparł ochryple. – Prawie cię zabiłem.

– Wiem – odpowiedziała. – Wiedziałam, co robię i jak zareagujesz. Ale też znam ciebie. Wiedziałam, że się zawahasz i byłam prawie pewna, że zawahasz się wystarczająco długo, by zdać sobie sprawę z tego, co zrobiłam.

Rzucił jej zaskakująco poważne spojrzenie i uniósł rękę, wskazując ponad jej ramieniem. Odwracając się westchnęła. Bok kabiny prysznicowej był roztrzaskany, wyłożona kafelkami ściana za nią rozbita, a na podłodze były ślady przypalenia.

– Prawie cię zabiłem – powtórzył głosem pozbawionym emocji. – Nigdy więcej tego nie rób, Hermiono.

– Nie słuchałeś mnie, Severusie. Nie znałam innego sposobu, żeby do ciebie dotrzeć.

Potrząsnął głową.

– To nie ma znaczenia. Nigdy więcej tego nie rób, z żadnego powodu. Następnym razem może nie zdołam się powstrzymać na czas. Masz pojęcie, jakbym się czuł wiedząc, że cię zraniłem, albo nawet zabiłem?

Przełykając, gdy ponownie spojrzała na zniszczenia, objęła się ramionami, drżąc pomimo gorącego prysznica i zamykając oczy.

– Przepraszam, Severusie. Po prostu nie mogłam znieść widoku ciebie w takim stanie.

Nagle złapał ją w szorstki uścisk, obejmując ją wystarczająco mocno, by wypchnąć powietrze z jej płuc.

– Idiotko – wyszeptał ochryple. – Zaryzykowałeś fizyczny lub psychiczny atak tylko po to, żeby mnie pocieszyć? Wcale się nie osłoniłaś. Mogłem wymazać wszystkie twoje wspomnienia albo spopielić twój umysł.

Zdołała zaczerpnąć oddech i przytuliła go równie mocno.

– Severusie, zaryzykowałabym niemal wszystko, byle tylko zobaczyć, jak się uśmiechasz.

Jego ramiona rozluźniły się na tyle, że mógł ją podnieść, zanim ponownie ją przytulił, chowając twarz w jej szyi, gdy zaczął się trząść. Hermiona owinęła ramiona wokół jego ramion, nogi wokół talii, przytuliła się do niego tak mocno, jak tylko mogła i starała się nie płakać.

 

– Merlinie, Hermiono, wyglądasz upiornie – mruknął Neville przy śniadaniu. – Spałaś w ogóle?

– Nie – odpowiedziała trochę ochryple, posyłając mu smutny uśmiech.

– Dlaczego? Było aż tak źle?

– Wrócił dopiero po drugiej w nocy, a dopiero o piątej mogłam z nim porozmawiać. Zanim udało nam się wszystko wyjaśnić i tak była już prawie pora śniadania.

– Ałć. Ale udało ci się go uspokoić?

Hermiona poczuła, że ​​się uśmiecha.

– Tak. – Neville uniósł brwi, a ona potrząsnęła głową, uśmiechając się do niego. – Oj, spokojnie, nie w ten sposób. To nie działa na Severusa. To znaczy owszem, działa, ale później prawdopodobnie byłby jeszcze gorszy. I tak nie mieliśmy czasu.

Neville posłał jej wdzięczne spojrzenie, że nie rozwinęła tematu i wrócił do jedzenia.

– Więc gdzie on teraz jest?

– Naprawia ścianę w łazience. Nie pytaj – dodała, gdy spojrzał na nią tępo. Skinęła głową w kierunku środka stołu nauczycielskiego. – Minerwa mówiła coś tego ranka?

– Nie mam pojęcia – odpowiedział energicznie Neville – skoro nie dałem jej szansy, by cokolwiek powiedziała. To, że teraz nie bolało tak bardzo jak kilka lat temu nie oznacza, że zamierzam tak szybko jej wybaczyć.

Hermiona skinęła głową, zgadzając się i wróciła do swojego tosta. Kilka minut później Neville szturchnął ją łokciem, a ona podniosła wzrok i zobaczyła Severusa wchodzącego do Wielkiej Sali i idącego w ich kierunku między długimi stołami Domów; najwyraźniej postanowił udowodnić, że Minerwa go nie przestraszyła. Obserwując go, zdała sobie sprawę, że coś się zmieniło; poruszał się pewniej, o wiele swobodniej, aura jego siły i pewności była prawie namacalna, a jego utykanie było prawie niezauważalne. Wyglądał bardziej jak profesor Snape, którego zapamiętała, uparty, groźny i odrzucający jakikolwiek kompromis. Najwyraźniej jej krótkie przemówienie motywacyjne, w połączeniu z tym, co widział w jej umyśle, w jakiś sposób na niego wpłynęło.

– Ślinisz się – mruknął Neville, uśmiechając się do niej, kiedy spojrzała na niego.

– Nie – odszepnęła gorąco, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Charyzma i siła, które od dawna kojarzyła z Severusem, były teraz bardziej oczywiste i musiała przyznać, że pasowały do niego. W końcu wyglądał, jakby był zadowolony z tego, kim był. Zerkając na stół nauczycielski, podchwyciła spojrzenie pani Pomfrey i pielęgniarka uśmiechnęła się lekko, zanim odwróciła wzrok. Wyraz twarzy Minerwy był nijaki.

Ignorując wszystkich obecnych, jak to zwykle robił, Severus zajął miejsce na końcu stołu i zajął się nalewaniem sobie czarnej kawy; wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż czuła się Hermiona, chociaż tylko ktoś, kto znał go tak dobrze jak ona mógł to zauważyć. Cała jego uwaga była najwyraźniej skupiona na filiżance z kawą, ale kiedy usiadł, przesunął nieco krzesło i jego noga dotykała jej od kostki do biodra.

Gdy opuścili Wielką Salę, czekała ich kolejna niespodzianka. Hermiona szła z Neville’m, kiedy Severus pojawił się obok nich. Młody czarodziej spojrzał na nią z ukosa, na co lekko wzruszyła ramionami; też nie wiedziała, o co chodzi Severusowi, zwykle unikał wszystkich w miejscach publicznych. Cała trójka szła przez chwilę w milczeniu, po czym Severus niespodziewanie powiedział:

– Neville.

Zaskoczony Neville potrzebował chwili, by się odezwać.

– Uch, tak?

– Dziękuję za to, co powiedziałeś wczoraj.

Obydwoje wytrzeszczyli na niego oczy. Severus odwrócił wzrok i po chwili skręcił zwykłym płynnym krokiem w głąb bocznego korytarza, znikając z pola widzenia. Neville gapił się za nim przez dłuższą chwilę.

– Nie pamiętam, by kiedykolwiek użył mojego imienia poza tym, kiedy czytał listę uczniów na naszej pierwszej lekcji Eliksirów – powiedział w końcu. – To ty go do tego namówiłaś, Miona?

– Nie – zaprzeczyła, potrząsając głową. – Pokazałam mu wspomnienie ze spotkania grona pedagogicznego i o tym, jak rozmawialiśmy później, to wszystko. Nawet o tym nie dyskutowaliśmy i naprawdę nie wiedziałam, że to zrobi. – Po chwili uśmiechnęła się do kolegi. – Widzisz, mówiłam ci, że potrafi być słodki.

– Myślę, że świat może się niedługo skończyć – mruknął, wyglądając, jakby nie był pewien, czy ma się śmiać, czy uciekać. Jego osobista planeta najwyraźniej zaczęła obracać się w drugą stronę wokół swojej osi.

– Przejdzie ci to. Do zobaczenia.

 

Pomimo wyczerpania, dzisiejszy dzień zapowiadał się na znacznie lepszy niż wczorajszy, pomyślała Hermiona, idąc do swojej klasy.

Lekcje minęły prawie jak zawsze, chociaż była niewiarygodnie zmęczona i podczas lunchu zdrzemnęła się w nadziei, że w ten sposób dotrwa do końca dnia. Jej ostatnie zajęcia były z trzecią klasą, a kiedy uczniowie wyszli, Timothy Alton został, by zadać jej pytanie.

– Tak, panie Alton?

Spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami, co wyraźnie oznaczało kłopoty.

– Zastanawiałem się, czy z profesorem Snape’em wszystko w porządku…

– A dlaczego miałby pan się nad czymś takim zastanawiać? – zapytała, podnosząc głowę i patrząc na niego spokojnie.

– Cóż, dziś rano miałem Eliksiry, a on nie zachowywał się jak on, pani profesor – odpowiedział poważnie. – Wydaje mi się, że widziałem jak prawie się uśmiechnął, więc naturalnie się martwię.

– Pięć punktów od Slytherinu za zuchwałość, panie Alton – westchnęła, zmuszając się do powstrzymania uśmiechu. – Dlaczego zdecydowałeś się przyjść z tymi „zmartwieniami” do mnie, a nie do profesora Snape’a?

– Bo bardzo lubię moją głowę przyczepioną do ramion, profesor Granger.

Przygryzając mocno bok swojego języka, by utrzymać kontrolę nad wyrazem twarzy, Hermiona pokręciła lekko głową i wskazała na drzwi.

– Myślę, że powinien pan wyjść, zanim będę zmuszona odjąć więcej punktów, panie Alton. No już, uciekaj – Mówiąc to, zdała sobie sprawę, że bezmyślnie cytowała Severusa z jego ostatniej rozmowy z Timothy’m i nie była zbyt zaskoczona, gdy chłopak uśmiechnął się szeroko.

— Tak jest, pani profesor. Dziękuję.

Podbiegł do drzwi i bardzo pospiesznie wyszedł, zostawiając ją uśmiechniętą i po raz kolejny myślącą o tym, że naprawdę byłaby beznadziejną Ślizgonką.

Bezczelny bachor. Ale lubię go. Doskonale zdawała sobie sprawę, że cały Dom Slytherinu mocno podejrzewał ich związek, odkąd tuż przed Bożym Narodzeniem Severus powiedział im, by ufali jej tak samo, jak jemu – dla Ślizgonów było to równoznaczne z ogłoszeniem tego na plakatach reklamowych. Ale będąc Ślizgonami nic nie mówili. Częściowo dlatego, że mogli czuć się lepsi, ponieważ nikt inny nie był na tyle sprytny, żeby to rozpracować, częściowo dlatego, że Ślizgoni nie plotkowali poza swoim Domem, częściowo dlatego, że lubili móc ufać więcej niż jednemu nauczycielowi, ale też dlatego, że bez wątpienia mogli sobie wyobrazić, co Severus mógłby im zrobić.

Nie mogąc powstrzymać uśmiechu, Hermiona wstała i przeciągnęła się, zerkając na zegar. Miała teraz wolny czas, ale wiedziała, że ​​Severus nie; prawdopodobnie najlepiej było wrócić do jej prawie nieużywanych komnat i spróbować złapać trochę snu przed kolacją.

 

Kiedy wróciła do lochów, znalazła Severusa przy jego biurku; wyglądało na to, że on też drzemał przez cały dzień, żeby jako tako funkcjonować. Był w jednym ze swoich naukowych nastrojów, otoczony notatkami i wściekle gryzmolił i ledwo podniósł wzrok, kiedy weszła.

– Pracujesz nad czymś nowym? – spytała, przysiadając na jedynym wolnym miejscu na biurku, jakie widziała i próbując odczytać jego wąskie, ostre, odręczne pismo do góry nogami.

– W pewnym sensie – odpowiedział z roztargnieniem, nagle przekreślając coś, co właśnie napisał. – Tym razem jednak nie eliksir. Myślę o podjęciu nowego projektu, ale nie wyobrażam sobie, żebym miał na to czas.

Zaciekawiona Hermiona przestała wpatrywać się w jego chaotyczne notatki i spojrzała na niego.

– Jakiego projektu?

– To co się wydarzyło wczoraj pokazało jak nic, że nie możemy polegać na Hogwarcie, jeśli chodzi o rzetelną i bezstronną relację z wojny – mruknął, pisząc tak szybko, że nie rozumiała, jak mógł cokolwiek później przeczytać. Kończąc zdanie niepotrzebnie mocną kropką, usiadł wygodnie i spojrzał na nią; jego oczy były trudne do odczytania. – Minerwa z pewnością nie będzie jedyną osobą, która nie będzie w stanie powstrzymać swoich osobistych uczuć przed zabarwieniem jej relacji z tamtych lat. A jak widzieliśmy, kiedy próbowałaś wyjaśnić swoim rodzicom, wszelkie oficjalne źródła informacji będą bardziej niż bezużyteczne.

Powtarzała w myślach jego słowa, szukając ukrytych znaczeń, aż wreszcie zmarszczyła brwi i spojrzała na niego z pewnym zdziwieniem.

– Myślisz o napisaniu książki? To cudowne, ale masz rację, naprawdę nie będziesz miał czasu.

Uśmiechnął się kątem ust i wrócił do swoich notatek.

– No… niedokładnie – powiedział powoli, unikając jej wzroku. – Myślałem o możliwości współpracy. – Spojrzał na nią niepewnie. – Czy kiedykolwiek rozważałaś karierę literacką?

Biorąc pod uwagę, że dopiero niedawno zastanawiała się, jak beznadziejną by była Ślizgonką, Hermiona była zaskoczona ilością pomysłów, które pojawiły się nagle w jej głowie. A biorąc pod uwagę wczorajszą katastrofę, nie było nic dziwnego, że pierwsze, co powiedziała to:

– Pełne ujawnienie szczegółów wojny, napisane wspólnie przez Snape’a i Granger? To naprawdę byłby policzek dla. .. cóż, dla wszystkich!

Severus roześmiał się cicho, niepewność ustąpiła miejsca uśmieszkowi.

– Przyznaję, że pomysł jest atrakcyjny choćby tylko z tego powodu.

– Ale ma to wiele uroku – powiedziała bardziej zamyślona. – Co się liczy to twoje osobiste poglądy na temat historii i fakt, że uczniowie muszą poznać całą historię. Przedstawienie swojej własnej wersji, aby ludzie przestali na ciebie pluć i wyzywać. Właściwie to bardzo dobry pomysł, chociaż Bóg wie, kiedy znajdziemy na to czas. Jak dobrze, że czarodzieje żyją tak długo, jak myślę, że żyją. – Uśmiechnęła się do niego. – Może uda nam się to porządnie omówić, kiedy skończymy semestr i będziemy mieli trochę więcej czasu.

Skinął głową, w jego oczach znów pojawiła się niepewność.

– Mówiąc o lecie… – zaczął ostrożnie – zastanawiałem się, czy rozważałaś jakieś plany na wakacje.

– Nie, nie mam żadnych – odpowiedziała powoli – ale z twojego tonu wynika, że ty masz. Oświecisz mnie?

Siedząc wyprostowany na krześle, splótł palce i beznamiętnie zauważył:

– Myślałem o Francji.

– Ach…!

— Tak. Słyszałem, że szczególnie region Dordogne ma wiele do zaoferowania.

Hermiona starała się na niego nie gapić. O ile się nie myliła, Severus właśnie zaproponował, że pozwoli jej zabrać się na spotkanie z jej rodzicami! Zastanawiała się, czy ktokolwiek mógłby zrozumieć, ile kosztowało go złożenie tej oferty. Opierając się swojemu pierwszemu impulsowi, żeby skoczyć na niego i wycałować, udało jej się powiedzieć spokojnie:

– Pewnego dnia wymyślisz niespodziankę, która mi się nie spodoba.

Odprężył się i ponownie uśmiechnął.

– Bzdury. Wyraźnie jestem ekspertem od zadowalania kobiet – odpowiedział sarkastycznie.

To była najbardziej jawna insynuacja, jaką kiedykolwiek od niego słyszała i z pewnością nie zamierzała pozwolić, by przeszła niezauważona; uśmiechając się do niego, uniosła brew.

– Och, naprawdę? Nie przypominam sobie, żebym powiedziała coś na ten temat. Czuję, że demonstracja byłaby na miejscu…

 

Rozdziały<< Post Tenebras, Lux – Rozdział 29Post Tenebras, Lux – Rozdział 31 >>

Mamuś Anni

Wierna fanka HP, Czytelniczka Sevmione, Tłumaczka, Beta... !!! * Zakaz kopiowania moich tłumaczeń bez mojej zgody! * !!! !!! *! Bardzo proszę BEZ WULGARYZMÓW w komentarzach *! !!!

Ten post ma 3 komentarzy

    1. Och, zdecydowanie!
      Hermiona może unikać słowa „kocham cię”, ale teraz wypisała to wielkimi, świetlistymi literami, boldem w dodatku! 😉

      I bardzo lubię ten rozdział. Zarowno opis jak Severus zagląda do jej umysłu (majstersztyk!) jak i to, jak widać po nich zmiany,
      Po Hermionie widać już od wielu rozdziałów jak zmieniła się pod jego wpływem, ale jeśli chodzi o Severusa – tak wyraźnie widać to chyba dopiero tu.

  1. Zdecydowanie, ten rozdział jest świetny! Scena pod prysznicem jest niesamowita, ma taki sam ładunek emocjonalny jak obnażenie się przed Hermioną (😉) ze swoimi bliznami przed ich pierwszym razem (borze szumiący, jak to patetycznie brzmi 😁). Oby w następnych rozdziałach dali popalić McGonagall!!!

Dodaj komentarz