Bo tak należy… – XXXVI

Po pogrzebie Severusa Hermiona zamknęła się w sobie, nie chciała z nikim rozmawiać, ani z Ginny, ani z Lupinem, z którym teraz mieszkała, ani z nikim innym.

– Moja droga pora najwyższa podjąć jakieś kroki, mężczyźni pytają o ciebie. Ogłoszę nasze zaręczyny. – Zaczął Lupin przy śniadaniu czytając gazetę jak miał to w zwyczaju Snape.

– Jak Pan uważa. – Patrzyła w pusty talerz.

Mimo, że od pogrzebu minęły niecałe trzy tygodnie Remus miał nadzieje, że gdy przyspieszy, Hermiona trochę się otworzy. Doceniał jej inteligencję i piękno, a samotność doskwierała mu już zbyt długo.

– Czy możemy wyjść po obiedzie na spacer? Dzień jest dzisiaj piękny, spadł świeży śnieg. – Spojrzał na nią znad lektury.

– Jak Pan uważa.

Mężczyzna westchnął głośno, wstał od stolika i uklęknął na jedno kolano przed narzeczoną. Złapał jej dłonie i lekko ścisnął.

– Chciałbym nauczyć cię czegoś nowego. Interesowałaś się kiedyś łaciną? Jest szczególnie przydatna przy zielarstwie oraz medycynie. – Zaproponował próbując złapać jej spojrzenie.

– Dobrze. – Spojrzała mu w oczy i poczuła ukłucie w sercu, że to nigdy nie będzie spojrzenie Severusa.

– Wiem, że Ci ciężko, mnie też bardzo bolała strata żony, ale teraz musimy nauczyć się żyć razem, Severus tego oczekiwał.

– Tak, ma Pan rację. Muszę słuchać jego poleceń. – Słowa z jej ust płynęły bez cienia wątpliwości. Miała wrażenie, że jest pod taflą wody, a kiedy w końcu się wynurzy ujrzy Severusa, który poda jej dłoń, pogłaszcze po policzku i powie, że wszystko będzie dobrze.

Remus się uśmiechnął, bardzo chciał, żeby Hermiona go zaakceptowała i w końcu doszli do jakiegoś kompromisu.

~×~

Wesele nie było huczne, mimo iż kościół był wypełniony po brzegi. Przyjęcie było skromne i krótkie. Ginny z przykrością patrzyła na przyjaciółkę, bardzo jej współczuła straty.

– Pora się położyć. – Remus szepnął Hermionie na ucho, kiedy żegnała ostatnich gości.

Po ciele przeszedł ją dreszcz, a gardło się zacisnęło. Pamiętała doskonałe, jakie uczucia towarzyszyły jej po pierwszym ślubie. Tym razem było gorzej.

– Czy mogę jeszcze wyjść na ogród? – Czuła jak do jej oczu nabierają łzy. – Zaraz do ciebie dołączę.

– Oczywiście, rozumiem, że masz potrzebę porozmawiać. Zaczekam w sypialni. – Uścisnął jej ramię i skierował na schody. Hermiona odprowadziła wzrokiem męża i wyszła za dom. Pobiegła do grobu Snape’a i upadła na kolana głośno płacząc.

– Severusie, dlaczego mi to zrobiłeś?! – Oparła dłonie o pomnik i mocno zacisnęła. – Jak mam żyć z kimś innym skoro w sercu było miejsce tylko dla ciebie?! – Poczuła parę kropel mokrego śniegu na plecach, nie przejęła się jednak tym. – Severusie wróć do mnie. – Oparła policzek o marmur i skuliła się w kłębek. Zamknęła oczy i liczyła, że wspomnienia na chwilę oderwą ją od rzeczywistości. Usilnie starała przypomnieć sobie jego twarz, głos i dotyk.

Kiedy zaczęła odpływać w błogą nieświadomość poczuła uścisk na ramionach i niepewnie otworzyła oczy.

Remus założył jej na plecy swój płaszcz i pomógł wstać.

– Chodź Hermiono, Severus by niechcial, żebyś złapała zapalenie płuc. Przyjdziesz tu jutro. – Oplótł ją ramieniem i odprowadził do domu.

Posadził na łóżku, zabrał płaszcz i zaczął osuszać ręcznikiem. Przemokła do suchej nitki od ulewy, która pojawiła się zaraz po śniegu.

– Jesteś taka piękna. – Położył dłoń na jej policzku i ciepło się uśmiechnął.

Hermiona patrzyła z przerażeniem na niego.

– Nie bój się mnie, nie skrzywdzę cię. Musisz jednak zrozumieć, że tak to już w małżeństwie jest. Nie zrobię nic innego czego nie zaznałaś w pierwszym małżeństwie. – Zabrał kosmyk włosów z jej policzka. Odpiął pospiesznie koszulę i zdjął buty. – Suknia jest mokra. – Zauważył. – Rozchorujesz się. – Złapał za guziki i rozpiął mokry materiał zostawiając ją w samej bieliźnie. – Masz takie piękne ciało. – Mruknął blisko jej ust. Podniósł ją i położył na łóżku na wznak. Zdjął spodnie i w bieliźnie dołączył do żony. Uklęknął nad nią, między kolanami miał jej uda. Nachylił się do jej szyi i złożył delikatny pocałunek.

Kobieta się spięła jeszcze bardziej i miała ochotę zawyć.

– Dlaczego czuje jakbym zdradzała Severusa? – Szepnęła cicho.

– To normalne. – Odpowiedział patrząc jej w oczy. – Z czasem to minie, masz bardzo wysoki poziom moralności. Jestem twoim mężem i w żadnym wypadku nie robisz nic złego. – Przywarł swoim ciałem do jej, jedną ręką zsuwał swoją bieliznę, a drugą próbował odpinać guziki z górnej części ubioru kobiety. – To nic złego. – Mocno ją pocałował, na co dziewczyna zamknęła oczy z całych sił i zacisnęła pięści na pościeli.

~×~

Lupin już dawno spał, a Hermiona leżała sztywno. Jeszcze nigdy nie czuła się tak okropnie. Nie dobrze jej się robiło na myśl o własnym ciele. Łzy płynęły jej po policzkach nie przerwalnie, od kiedy Remus położył na niej rękę. Rozumiała, że tego wymaga małżeństwo, ale nie rozumiała, dlaczego jej z tym tak źle. Z Severusem po pierwszej nocy była szczęśliwa, a teraz chciałaby umrzeć. Umrzeć i do niego dołączyć. Ta myśl odbijała się echem w jej głowie, sięgnęła ręką po sztylet od Severusa i go delikatnie pogłaskała. Uśmiechnęła się delikatnie czując chłód metalu. To był prezent do niego, wtedy myślała, że po ataku Riddle’a nic gorszego ich nie spotka. Jednak los się z niej zaśmiał i pokazał, że jeszcze nie zna życia. Położyła się na plecach i po długich rozmyślaniach zasnęła.

~×~

– Jak się czujesz Hermiono? – Ginny Zapytała patrząc nie pewnie na przyjaciółkę. – Nie widziałyśmy się prawie trzy miesiące. Tylko mimochodem na ślubie.

– Tak, zgadza się. Strata Severusa bardzo mnie dotknęła i nadal boli jednak chciał, abym żyła, robię to tylko dla niego. – Złapała za ucho filiżanki.

– Czy Pan Lupin jest dobrym mężem? – Zapytała cicho bojąc się reakcji przyjaciółki.

– To dobry mężczyzna, uczy mnie łaciny, pozwolił mi czytać książki od medycyny, sam mi je przyniósł. – Uśmiechnęła się lekko, ale był to sztuczny uśmiech. Mimo iż uważała go szczerze za dobrego mężczyznę i nauczyciela nie potrafiła pomyśleć o nim dobrze jak o mężu, mimo że się starał. Powtarzał cały czas, że potrzebuję czasu, oraz że minie. Trwało to jednak prawie półtora miesiąca. Zdecydowanie za krótko.

– Draco również bardzo odczuł stratę, był bardzo wycofany jednak parę tygodni pozwoliło mu powoli wrócić do siebie

– Myślę Ginny, że jestem przy nadziei. – Powiedziała bez ogródek, nie była to ani smutna, ani radosna nowina.

Przyjaciółka parsknęła herbatą i pospiesznie wytarła usta.

– T-tak szybko? Możliwe, że to dziecko Severusa? – Przełknęła głośno ślinę.

– Zdecydowanie nie. Kobiece dni po pogrzebie pojawiły się jeszcze dwa razy, po ślubie już nie, a powinny nadejść dwa tygodnie temu. Bardzo żałuję, że nie jest to dziecko Severusa.

– Och Hermiono nie wiem co powiedzieć. – Zacisnęła nieelegancko ręce na kolanach.

Starsza z kobiet uśmiechnęła się blado.

– Z Severusem byliśmy małżeństwem pół roku i nic, z Remusem po połowie miesiąca. Może Bóg tak to zaplanował. – Westchnęła i położyła dłonie na brzuchu. – Jeżeli będzie to chłopiec to dam mu na imię Severus. Opowiem temu dziecku wszystko o moim pierwszym mężu jak będzie już w odpowiednim wieku. – Spojrzała w niebo. – O pierwszym któremu oddałam całe serce. Może, kiedy dziecko pojawi się na świecie zapomnę o tym bólu. Może pozwoli mi wypłynąć spod tej tafli

– Jakiej tafli? – Ginny się zaniepokoiła.

– To tylko taka przenośnia, nie martw się. – Uśmiechnęła się do pani Malfoy pokrzepiająco.

Rozdziały<< Bo tak należy… – XXXVBo tak należy… – XXXVII >>

Ten post ma 7 komentarzy

Dodaj komentarz