Czarnowłosy mężczyzna patrzył przez okienko powozu, byli już blisko celu. Pomimo nocy dobrze widział gdzie są. Jego żona zasnęła i spała z głową opartą na jego ramieniu. Severus, mimo że bardzo chciał pokazać Hermionie jedno z piękniejszych miejsc, jakie mogła widzieć, czuł zarazem wewnętrzny niepokój. Westchnął, kiedy się zatrzymali, spojrzał na dziewczynę i pogardził jej policzek.
– Hermiono… już jesteśmy. – Mruknął delikatnie.
Pani Snape rozejrzała się chwilę zdezorientowana. Służba otworzyła drzwi i wysiedli.
– Teraz mi powiesz gdzie jesteśmy? – Zapytała, kiedy wchodzili do dużego drewnianego domku. Zachwycił ją widok wyposażenia znajdującego się wewnątrz. Poczuła przyjemny orzeźwiający zapach od razu po wyjściu z pojazdu.
– Pokaże ci zaraz, na pewno będziesz wiedzieć. – Zdjął płaszcz i zawiesił na wieszak, tak samo zrobił z okryciem wierzchnim żony.
Przeszli przez ogromny salon, a hrabia podszedł do kobiety od tyłu i zasłonił jej oczy. Poprowadził ją przez tylne drzwi na taras, aż poczuła blokadę, wtedy odsłonił jej oczy.
Powiew chłodnego powietrza momentalnie uderzył ją w twarz, patrzyła oniemiała nie mogąc wydusić słowa.
– My… my jesteśmy nad morzem? – Zapytała nie odrywając wzroku od rozległego rozlewiska. Fale były wysokie i połyskiwał w nich księżyc.
– Dokładnie nad morzem północnym. – Severus stanął obok i patrzył na horyzont opierając się o barierkę.
– To jest najpiękniejszy widok, jaki w życiu widziałam. – Wydusiła kobieta ściśniętym gardłem. Czuła jak pieką ją oczy od powstrzymywanych łez. Wzięła głęboki oddech nabierając świeżego morskiego powietrza do płuc. – Nawet najwspanialszy obraz nie odzwierciedla ani grama wspaniałości tego miejsca. – Złapała przedramię towarzysza i oparła głowę o niego.
~×~
– Biegnę bo się spóźnię! – Draco ucałował pospiesznie żonę i wybiegł z domu. Wydłużyli wczorajszy wieczór przez co spali dzisiaj dłużej. Blondyn uważnie przykładał się do pracy, chciał jak najlepiej dla Ginny, a niechciał zawieźć, czy rozgniewać wuja.
Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła zbierać naczynia po śniadaniu. Jak co dzień zajmowała się praniem, gotowaniem, sprzątaniem i choć była do tego przyzwyczajona zastanawiała się jakby to było zaznać trochę luksusu, gdyby nie musiała tego robić tylko odpoczywać i zajmować się przyjemnościami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi, wystraszona upuściła talerz, który się zbił. Otarła szybko dłonie i pobiegła do drzwi. W progu przywitali ją bracia.
– Fred? George? – Dziewczyna była bardzo zaskoczona. – Co tu robicie?
– Ginny! – Krzyknęli chórem i wzięli siostrę w objęcia. – Chcieliśmy zobaczyć czy wszystko w porządku. – Zaczął jeden. – Martwimy się. – Dokończył drugi.
– Wejdźcie. – Zaprosiła ich gestem ręki do środka. Ugościła bliźniaków herbatą. Mężczyźni patrzyli podejrzliwie na delikatne filiżanki. – Myślałam, że rodzina mnie wykluczyła. – Zaczęła po dłuższej chwili milczenia.
– To nie tak. – Westchnął Fred.
– My od początku nie mieliśmy ci tego za złe. – Kontynuował George.
– Mama się wściekała za wstyd przed ludźmi, że uciekłaś sprzed ołtarza. – Podrapał się po głowie. – No i martwiła się, że ten Malfoy cię wykorzysta i porzuci.
– Dowiedzieliśmy się z gazet, że jeszcze w ten sam dzień wzięliście ślub. – Rudzielec pogładził blat stołu.
– Draco by mnie nie skrzywdził. – Ginny lekko się oburzyła i obróciła spodek o sto osiemdziesiąt stopni.
– Mamie jest przykro, że tak to wyszło. Kazała cię pozdrowić. – Jeden z braci wziął sceptycznie łyk napoju.
– To miło z jej strony, ale wie gdzie mieszkam. – Stwierdziła buntno rudowłosa.
– Nasza siostrunia zawsze była zadziorna. – Zaśmiał się Fred.
– A jaki jest ten Malfoy? Dobrze cię traktuje? – Zapytał nie pewnie George i zacisnął dłonie na blacie stołu.
– Draco jest bardzo dobrym mężem, bardzo ciężko pracuje, żeby zapewnić nam lepsze warunki. – Splotła dłonie jak do modlitwy.
– Ale widzę, że ty też pracujesz. – Jeden z nich spojrzał sugestywnie na jej roboczy fartuch.
– Tak, musimy bardzo oszczędzać i nie stać nas na służbę. Draco poślubiając mnie wiedział, że ojciec go wydziedziczy, a mimo to zdecydował się na ten krok. Przekonuje mnie, że to tylko przejściowy etap. – Patrzyła w stronę drzwi zastanawiając się, czy je zamknęła jak prosił małżonek.
– Ulżyło nam, że jesteś szczęśliwa. – Uśmiechnęli się obaj.
– A jak wasze żony i jak wam się mieszka? – Dopytywała najmłodsza.
– Trochę ciasno, my z żonami, rodzice i Ron z Hanną. – George podrapał się po głowie. – Każdy jednak ma swój kąt.
– Nasze żony są przesympatyczne. – Wtrącił drugi bliźniak.
– Tak, musisz je poznać. – Brat przyznał mu rację. – Tylko Hanny nam szkoda.
– Czemu? – Zdziwiła się Ginny.
– Ron źle ją traktuje. Chyba ma jeszcze żal do nie wiadomo kogo o Hermione i wyżywa sie na niej. – Wyjaśnił młodszy z chłopaków i zwrócił uwagę na serwetki na stole. Wiedział o nich jednak w domu rodzinnym nigdy ich nie używano.
– Biję ją? – Dziewczyna, aż złapała się za usta.
– Nie wiem, ale często płacze, Padma mówiła, że jak robią pranie czy zajmują się ogrodem to widzą. – Bliźniacy wymienili spojrzenie.
– Nie możecie czegoś zrobić? – Świeża mężatka zasmuciła się i podparła głowę na zaciśniętej w pięść ręce.
– Nie wypada… chociaż już mu mówiłem, żeby zastanowił się co robi. – George objął się rękami. – Tylko że do niego nie dociera.
– Zrobił się z niego taki kretyn. Zupełnie jakby był kimś innym. – Weasley odepchnął się lekko i zaczął balansować na dwóch nogach od krzesła.
– Bardzo mi przykro. – Pani Malfoy zasmuciła się gładząc palcem rant filiżanki.
– A Hermiona jest szczęśliwa? – Fred niezauważalnie się zarumienił, w końcu sam kłócił się z Ronem o nią.
– Tak, mąż traktuje ją sprawiedliwie, zapewnia jej luksus. – Wyjaśniła zastanawiając się co przyjaciółka jej opowiadała.
– Życzymy wam szczęścia. – Uśmiechnęli się życzliwie.
– Wiecie może co z Harrym? Wydawał się dobry, trochę mi go szkoda. – Mruknęła.
– Ponoć ciotka z wujem wysłali go za granicę do jakiegoś wojska. Nie walczy na linii frontu, ale odbywa praktyki wojskowe.
– To chyba dobrze. – Westchnęła Ginny.
~×~
– Przecież mówiłem, że nie lubię brukwi! – Ron z furią zrzucił talerz na ziemię.
– Przepraszam. – Mruknęła Hanna ze łzami w oczach. – Nie było nic innego. – Zaczęła sprzątać rozlaną zupę.
– Weź się za robotę i wyhoduj coś innego! Poszukaj?! Tak ciężko się domyślić?! – Warknął i wyszedł na zewnątrz.
Kobieta wytarła podłogę i zaczęła myć naczynia. W pewnym sensie zdążyła przywyknąć, trwało to kilka tygodni.
– Wszytko w porządku? – Pravati właśnie weszła do kuchni z koszem pełnym szczawiu. Znalazła ładną polane, na której udało jej się zerwać sporą ilość zielenizny.
– Tak. – Odchrząknęła. – Wszystko w porządku. – Wymusiła sztuczny uśmiech i spojrzała na szwagierkę.
– Gdybyś chciała porozmawiać to mów. – Mruknęła ciemnowłosa dziewczyna.
– Na prawdę wszytko dobrze. Dziękuję za troskę. – Wróciła do wykonywanej czynności.
– Jutro ja przygotuję obiad, zrobię zupę szczwiową. – Uśmiechnęła się lekko i przeszła wgłąb domu.
Hanna nie zdawała sobie sprawy, że łzy były dobrze widoczne na jej policzkach. Kiedy poznała Rona była nim zauroczona, wydawał się taki radosny i dobry, po ślubie zaczął się nad nią znęcać psychicznie. Cały czas tylko krzyczał i burczał. Żałowała, że wyszła za mąż. Westchnęła i wytarła kolejną łzę.
~×~
– Co się stało mój kwiatuszku? – Draco pocałował żonę na przywitanie. – Jesteś jakaś smutna. – Usiadł do stołu.
– Odwiedził mnie dzisiaj Fred i George. – Postawiła dwa talerze na stole i również usiadła.
– To twoi bracia bliźniacy? – Zainteresował się.
– Tak, chcieli wiedzieć, jak się mam. Oczywiście powiedziałam, że znakomicie. Zgodnie z prawdą. – Lekko się uśmiechnęła.
– To o co chodzi? – Położył rękę na jej dłoni i pogładził.
– Ponoć Ron jest okropny dla swojej żony. Złości się za Hermionę. – Chwyciła za dzbanek, aby nalać kompotu dla nich obojga, ale blondyn przechwycił naczynie i zrobił to za nią.
– Od razu było widać, że to Twój najmniej bystry brat. – Przeczesał włosy dłonią.
– To prawda, że Ron zawsze był samolubny, ale ta biedna dziewczyna nie jest niczemu winna. – Schowała twarz w dłoniach.
– Nic z tym nie zrobimy, są dorośli. Proszę nie smuć się już. – Położył rękę na jej policzku i wymusił, żeby spojrzała mu w oczy.
– Fred i George chcieliby cię poznać, jeśli się zgodzisz. – Wspomniała niepewnie.
– Nie mam nic przeciwko, może zaprosimy ich na obiad w niedzielę razem z żonami? – Zaczął ze smakiem jeść potrawę, którą przygotowała jego małżonka.
– Naprawdę zgadzasz się? To znakomity pomysł. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Dla ciebie wszystko. – Odesłał jej uśmiech.
rozejrzałaWróć do czytania
chciał jak najlepiej dla Ginny, a jednocześnie nie zamierzał zawieśćWróć do czytania
niepewnieWróć do czytania
Przecież Draco nigdzie nie zawoził swojego wuja (nawet na spóźnioną podróż poślubną).Wróć do czytania
Pewnie chodziło o to, że Severus miałby poczuć się zawiedziony postępowaniem Draco, który może się nie wywiązywać ze swoich obowiązków podczas jego nieobecności.
Kawał wuja* z niego.
*nie lubię pisać niecenzuralnych słów w komentarzach czy gdzieś tam, więc zastąpiłam wulgaryzm innym słowem.Wróć do czytania
Niech Ron uważa, żeby za swoje burackie zachowanie nie oberwał tym talerzem w swoją rudą głowę- mógł inaczej wyrazić zdegustowanie czymś, ale nie w taki sposób.Wróć do czytania