Bo tak należy… – II

Lucjusz Malfoy od dawna przyjaźnił się z Severusem Snape’em. Kiedy on odziedziczył majątek po przodkach i zaczął go inwestować, jego druh piął się po szczeblach kariery. Co niedzielę jeździli na polowania, a od jakiegoś czasu zaczął na nie zabierać swojego jedynego syna Dracona, który był równocześnie chrześniakiem sędziego. W prywatnej stajni, którą wspólnie prowadzili czekały już osiodłane konie. Severus lubił jeździć konno po lesie, wyciszał się wtedy od tego zgiełku i trapiących myśli. Jego blond znajomego interesował raczej łup. Wybrali tę samą ścieżkę co zazwyczaj, jadąc obok siebie póki co spokojnym tempem, jako, że nie chcieli narazić koni na niepotrzebne urazy. Junior jechał za nimi, nie czuł jeszcze takiej pewności w siodle, nie chciał również przeszkadzać w rozmowie.

– Rozesłałeś już zaproszenia? – Zagoił rozmowę blondyn patrząc przed siebie.

– Jeszcze nie, mój aplikant zajmuje się listą. W tym roku jest wyjątkowo wiele kobiet gotowych na zamążpójście. – Pogładził swojego rumaka po szyi.

– To może w tym roku zdecydujesz się na jakąś. Czas ucieka. – Lucjusz się rozejrzał w poszukiwaniu żywego celu. – Mogę Ci pomóc. Mam sporo znajomości, wiele zamożnych dziewcząt czeka na kogoś, takiego jak ty, panny, wdowy.

– Tą decyzję muszę podjąć sam, to nie loteria, ani konkurs na posag. Zależy mi na czymś więcej. – Ten sam wyraz twarzy co zawsze, bez uczuć z lekkim grymasem. Ścisnął boki konia nogami, a ten za kłusował.

Towarzysze mu powtórowali.

– W takim razie decyduj się na coś. Do czterdziestych urodzin nie zostało wiele czasu. – Blondyn nie dawał za wygraną. Miał już świetne kandydatki dla przyjaciela.

– Nie postarzaj mnie, będę miał jeszcze cztery okazje na wybór. Zajmijmy się polowaniem. – Westchnął czarnowłosy. – Ostatnio nie mamy dobrej passy. – Ścisnął bok konia ponownie, a ten zagalopował.

Zza krzaków wyskoczył ogromny jeleń, na co konie starszych mężczyzn przystanęły na tylnych nogach. Koń najmłodszego odskoczył w bok i zaczął panicznie biec przed siebie. Draco spanikowany zaczął usilnie zatrzymywać zwierze, ale paniki nie da się uspokoić paniką.

~x~

Niedzielne spotkania dwóch młodych kobiet były jedną z niewielu uciech w ich życiu.

– Muszę Ci coś opowiedzieć. – Hermiona była podekscytowana na myśl opowiedzenia historii z poprzednich dni.

Obie dziewczyny po przywitaniu udały się do ogrodu.

– Opowiadaj. – Ginny Weasley kochała plotki i opowieści przyjaciółki. Jej oczy błyszczały z ciekawości.

– Chodź, przejdziemy się nad strumyk. Żeby nikt nas nie podsłuchał.

Rudowłosa złapała młodszą koleżankę za dłoń i pociągnęła w stronę lasu za domem.

– Zwolnij, zaraz ci opowiem. – Granger zaśmiała się i wyrwała ręce oddychając ciężej.

– Och, chodź Hermiono szybciej, bo zaraz umrę z ciekawości. U mnie w domu jest tak nudno, a ty zawsze opowiadasz takie ciekawe historie. – Policzki jej poczerwieniały z lekkiego zażenowania. – Przepraszam, że jestem taka natarczywa, ale sama rozumiesz…

– Przestań Ginny, nie jesteś. Chodź, mam w torbie parę ciastek, które upiekłam z mamą i książkę to sobie później poczytamy. – Zadowolona poklepała torbę, którą nosiła na ramieniu.

Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko i panny zaczęły biec w upragnione miejsce.

Usiadły na niewielkiej kładce przecinającej strumyk. O tej porze roku był mocno wezbrany, a po zimowych roztopach poziom długo się utrzymywał.

– No opowiadaj! – Dziewczyna podskoczyła w miejscu.

– W tygodniu wracałam od Pani McGonagall zaczytana w nowej książce i nie zauważyłam pędzącego powozu. W ostatniej chwili zdążyłam uskoczyć i wpadłam w kałuże. Woźnica zaczął mnie wymyślać, kiedy ze środka wysiadł hrabia. Bardzo wysoki, dobrze ubrany, miał czarne włosy i oczy. – Mówiła z przejęciem.

– A jak się nazywał? – Przerwała jej rudowłosa.

– Severus Snape. – Powiedziała po chwili zastanowienia.

– Och Hermiono. – Przyjaciółka zasłoniła sobie usta. – Przecież to najwyższy sędzia. Jeden z najbogatszych ludzi w mieście, zaraz po Malfoy’ach – Wydawała się być w szoku.

– Teraz wiem skąd kojarzyłam to nazwisko. Czytałam o nim w gazecie. – Hermiona myślami wróciła do artykułu, w którym została opisana sprawa mężczyzny skazanego na karę śmierci za zabicie żony. Mimo, że nie znała ani nic za bardzo nie wiedziała o sędzim zaimponował jej tym wyrokiem.

– Ej Hermiono, słuchasz mnie ? – Ginny pomachałam jej ręką przed twarzą.

– Tak, przepraszam. – Zarumieniła się. – Zamyśliłam się. Czytałam parę artykułów o sprawach, które hrabia Snape rozstrzygał. Nie boi się wydawać kary śmierci. Co najważniejsze jest surowy ale zarazem sprawiedliwy.

– Ale co było dalej? Jak wysiadł z powozu. – Pomachała nogami w napięciu.

– Pomógł mi wstać i podał książkę. Wyraził również troskę o moje zdrowie.

– Niemożliwe. – Młodsza szeroko otworzyła oczy.

– Zaproponował również, że odwiezie mnie do domu. Odmówiłam, ale nie przyjął sprzeciwu. – Odwróciła wzrok w stronę lasu.

– I wsiadłaś z nim? Och! A gdyby Ci coś zrobił? Mama zawsze powtarzała, że trzeba uciekać w takiej sytuacji. – Setki nieodpowiednich myśli przeszły przez głowę Wesley’ówny.

– Jestem tego świadoma, moja powtarza to samo. Cóż… on był taki stanowczy, nie potrafiłam mu odmówić.  A wizja przejażdżki karocą była taka kusząca. – Rozmarzyła się i wróciła wspomnieniami do tego dnia.

– Jak się jechało? – Uśmiechnęła się szeroko i nachyliła nad wodą.

– W środku było bardzo miękko i wygodnie. Śmieszne uczucie poruszać się w tak szybkim tempie. – Podrapała się po brodzie. – Kolory były ciemne i smutne, z resztą jak cała atmosfera tego przejazdu, cicho i ponuro.

– Ale nikt was nie widział?

– Nie. – Na chwilę spojrzała w niebo.

– Całe szczęście, przecież już nigdy byś nie wyszła za mąż gdyby to się rozniosło.

– Wiem. – Ucięła krótko, nie chciała poruszać tego tematu.

– A jaki on jest? Jak się zachowywał?

– Był uprzejmy, ale jednocześnie chłodny. Nie uśmiechał się, całą drogę nie rozmawialiśmy. Potem wróciłam do domu.

– To niesamowite. Jak ja bym chciała poznać Hrabiego. Kiedyś widziałam w mieście jak przechodzili, ale nigdy nie zamieniłam zdania. – Pokręciła smętnie palcem po udzie.

– Wiesz Ginny, że to nie powinno mieć miejsca. – Wzruszyła ramionami. – Ale zajmijmy się czymś pożytecznym. Wyjęła książkę. – Spodoba Ci się. To romantyczna historia. – Zaśmiała się widząc, jak przyjaciółce błyszczą oczy.

Ginny wzięła lekturę i zaczęła czytać na głos, a przyjaciółka poprawiała ją, kiedy pomyliła słowa. W międzyczasie czasie jadły ciastka i komentowały co śmieszniejsze fragmenty. Hermiona zaczęła uczyć Ginny czytać i pisać od razu, kiedy tylko sama opanowała tę dziedzinę. Robiły to w sekrecie przed jej rodziną. Pani Weasley nie pochwalała tego, żeby kobiety się kształciły, uważa, że wieśniaczce to nie przystoi i przeszkadza mężczyznom. Brązowowłosa czuła niesprawiedliwość w tej kwestii. Bo jakim prawem Ci bogaci mogą, a biedni nie? – Zamyśliła się.

– Hermiono słyszysz? – Przyjaciółka oderwała ją od rozmyślań, a stukot kopyt stawał się coraz głośniejszy.

Siwy rosły koń wybiegł z lasu z młodym blond jeźdźcem na grzbiecie. Kierował się w stronę młodych kobiet, które nie zrozumiały sytuacji w pierwszym momencie. Zwierzę rozpędzone zrobiło gwałtowny zwrot przy strumyku, zrzucając swojego Pana i uciekło z powrotem do lasu.

– O mój Boże! – Krzyknęła Ginny i bezmyślnie pobiegła do chłopaka leżącego na ziemi. – Nic Ci nie jest? – Nachyliła się nad blondynem, który podparł się na łokciach.

Hermiona dołączyła do reszty spokojniej.

Malfoy spojrzał zdezorientowany na obie kobiety, zatrzymując chwilę wzrok na rudowłosej. Otrząsnął się i wstał otrzepując zakurzone ubranie.

– Mój koń! – Zawołał, rozglądając się.

– Uciekł w las. – Weasley patrzyła z iskierkami w oczach na poturbowanego młodzieńca.

Brązowowłosej nie podobało się to spojrzenie. Co gorsza chłopak wcale się nie peszył od jej intensywnego wzroku.

– Jestem Draco Malfoy. – Przedstawił się uprzejmie i lekko ukłonił.

Z lasu dało się usłyszeć tupot kolejnych koni. Wyjechali z niego kolejno Lucjusz Malfoy oraz Severus Snape. Zwolnili i zatrzymali się przy grupce młodych ludzi.

– Witam Panie, panno Granger. – Snape skinął głową w kierunku poznanej wcześniej kobiety.

– Dzień dobry. – Lekko wystraszone dziewczęta odpowiedziały chórem i dygnęły z gracją zupełnie, jakby to ćwiczyły.

– Czy możecie wskazać, w jakim kierunku pobiegł siwy koń? – Jego ton był obojętny jak cała jego postawa, siedział wyprostowany na koniu krótko trzymając wodze.

Drugi mężczyzna w długich blond włosach patrzył na nie z wyższością oraz nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Najmłodszy z nich wyglądał przyjaźnie, uśmiechał się lekko.

– W tamtym kierunku. – Hermiona wskazała skinieniem głowy w las. – Ziemia jest tam wilgotna powinno być dobrze widać ślady kopyt. Jedną rękę trzymałam za plecami, aby schować książkę.

– Kobietom waszego pokroju nie przystoi afiszowanie się umiejętnością czytania. – Burknął długowłosy blondyn.

– Myślę Lucjuszu, że jesteśmy jedynymi osobami które przyłapały te panny na czytaniu. Nie będziemy dłużej zajmować waszego czasu. Miłej lektury. – Skinął głową i oddalili się pędem do lasu, gwałtownie ściskając boki konia, który wyrwał do przodu po nagłym sygnale.

Starszy Malfoy złapał młodszego za rękę i pomógł mu wskoczyć na tył konia. Draco posłał im szybki smutny uśmiech i odjechali.

– Co za spotkanie! – Odetchnęła Granger. – Ginny, słuchasz mnie? – Pomachała jej dłonią przed twarzą.

– Przepraszam, widziałaś jak na mnie patrzył? – Rozmarzyła się.

– Kto? – Zmarszczyła brwi.

– Ten blondyn, ten najmłodszy. – Jej głos bym rozmarzony, a oczy zamglone.

– O nie, tylko mi nie mów, że się zauroczyłaś! Będziesz tylko płakać o niespełnionej miłości. Ginny! Oni są poza naszym zasięgiem. Ponadto jego rodzice na pewno już wybrali mu narzeczoną.

– Hermiono nie psuj chwili. To było cudownie doznanie. Będę wspominać je do końca życia. – Złapała się za serce i zamknęła oczy.

– Jesteś niepoprawną romantyczką. Więcej nie przyniosę ci romantycznej powieści. – Machnęła książką demonstracyjnie.

– Nie musisz. Dzisiejsze spotkanie mi wystarcz. – Westchnęła.

– Chodź wracamy. Zaraz zacznie się ściemniać, a trzeba zrobić obrządki. – Schowała powieść i zaczęły wracać do wioski.

– Sędzia Snape ma twardą urodę, wygląda na bezuczuciowego. – Wspomniała rudowłosa kopiąc kamyki po drodze. – Myślę, że jego żona nie będzie z nim szczęśliwa.

– A widziałaś tego hrabiego o długich blond włosach? – Oburzyła się druga z dziewczyn. – Jego żona na pewno jest wiecznie smutna.

– Ten młodszy to jego syn, wydawał się zupełnie inny. – Wróciła wspomnieniem do wyrazu twarzy chłopaka i uśmiechnęła się mimowolnie.

– A mówi się, że niedaleko padła jabłko od jabłoni.

Rozdziały<< Bo tak należy…Bo tak należy… – III >>

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz