Bo tak należy… – XXXI

Obiecuję, że wrócę kiedyś do tego opowiadania i rozwinę ten wątek.

~×~

Dwudziestu strażników pilnowało Riddle’a oraz Pettegrew’a całą noc, chociaż Severus też nie zmrużył oka. Przygotowywał się do rozprawy razem ze swoim zastępcą. Hrabia zarządził, aby rozprawa została otwarta dla gawiedzi. Od samego świtu ogłoszono, że został odnaleziony zabójca drwala, Granger’ów oraz Lucjusza Malfoy’a. Mimo że mężczyzna już znał wyrok musiał przeprowadzić przesłuchanie.

Hermiona, Draco i Ginny zajęli jedne z pierwszych miejsc w sądzie. Weasley’owie też się pojawili poza Molly zajmując końcowe siedzenia, mimo krótkiego czasu sala wypełniła się po brzegi.

Hermiona miała okazję pierwszy raz wejść do budynku oraz zobaczyć Severusa w szatach sędziego. Spodobał jej się ten widok, jednak była bardzo przejęty tym, co się działo. Gardło jej się ścisnęło, kiedy wprowadzono oskarżonych. Tom wyglądał na wyczerpanego, jego ubrania były przesiąknięte krwią. Severus nie pozwolił na wyjęcie sztyletu ani na opatrzenie rany. Peter próbował błagać o litość został jednak uciszony przez strażnika.

Riddle świdrował wężowym wzrokiem Snape’a, ale ten był nie ugięty, czuł ogromną wściekłość.

– Oskarżony Tom Riddle. – Przeczytał pomocnik sędziego. – Zarzut… – Oblizał nerwowo usta. – Zabójstwo z premedytacją czterech osób, włamania, łapówki, organizacja grupy przestępczej. Ponadto oskarżony zbiegł z celi siedemnaście lat temu unikając kary śmierci, sprawa zostaje wznowiona. – W sali zaczął się szum. Przyjęte jest, że kary przedawniają się po piętnastu latach, Hermiona była zaskoczona tak samo, jak reszta, znała kodeks karny. Higins odchrząknął i zapanowała cisza. – Oskarżony Peter Pettegrew. – Przerzucił spojrzenie z obrzydzeniem na czerwonego z nerwów grubasa. – Zarzut… współudział w zabójstwie, łapówki.

Były woźnica otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale jeden ze strażników uderzył go w tył głowy, aby zamilkł.

Sędzia niezauważalnie uniósł kąciki ust w zadowoleniu. Mimo że czuł satysfakcję, że zaraz wyda wyrok z tyłu głowy miał słowa Riddle’a odnośnie przyzwolenia na pomysł zniewolenia najuboższej klasy.

Było to tak wiele lat temu, Snape właśnie skończył staż i rozpoczął pracę jako młody sędzia. Zbiegiem okoliczności sędzia, u którego Severus odbywał praktyki zmarł na gruźlicę, wcześniej wyznaczając najlepszego praktykanta na swoje miejsce.

Była brzydka jesień, Severus wracając z biura wstąpił do baru po coś gorącego do picia. Usiadł do stolika i czekał na kawę, długo to nie trwało, a dosiadł się do niego starszy od niego mężczyzna. Spojrzenie miał nieprzyjemne, bez pytania odsunął krzesło, na którym usiadł.

– Młody sędzia Snape jak mniemam. – Zaczął bez przegródek.

– Zgadza się. – Burknął. – O co chodzi? – Prześwidrował rozmówcę wzrokiem. Nie spodobało mu się to.

– Jako sędzia i przedstawiciel klasy wyższej powinien Pan wysłuchać tego, co mam do powiedzenia. – W uśmiechu odsłonił pożółkłe i zaniedbane zęby.

– Sam zadecyduje czy jest to warte wysłuchania. – Oburzył się, że ktoś tak bezczelnie z nim rozmawia.

– Po mieście wałęsają się biedacy i żebracy, trzeba je oczyścić. – Zastukał palcami o blat.

– Co Pan ma na myśli? Proszę to zgłosić do służb, nie zajmuje się takimi sprawami. Coś jeszcze? – Warknął.

– Nie rozumiemy się. – Uśmiechnął się. – Liczę tylko na to, że nikt nie wejdzie mi w drogę.

– Samosąd jest karany. – Severus nie do końca rozumiał co rozmówca od niego chciał.

– Zabiorę ich poza miasto, będą pracować i mieszkać poza nim. Dość pospólstwa między szanowanymi ludźmi. – Westchnął ciężko. – Będą dziękować za możliwość pracy.

– Rozumiem, że oczekujesz przyzwolenia z mojej strony. – Snape oparł się mocno o duże drewniane krzesło i złapał za brodę w zamyśleniu.

– Pracę już trwają, mam wsparcie od paru najbardziej wpływowych ludzi, Malfoy’owie jak i inne rodziny nie szczędzą datków.

Severus był zaskoczony, że jego przyjaciel dał się w to wciągnąć, ale dobrze wiedział, że Lucjusz jest wyczulony na najniższą klasę.

– Więc sędzio? – Riddle uśmiechnął się wrednie i wyciągnął w stronę rozmówcy rękę. Severus bez słowa uścisnął jego dłoń.

Narcyza siedziała na rozprawie jak na szpilkach, jej rodzina również była zamieszana w tę sprawę. Co prawda Lucjusz już nie żył ale ona i Draco tak. Tyle lat temu jej mąż dał się zbałamucić Riddle’owi. Przeznaczył ogromną sumę pieniędzy, ale było mu mało i mało, jeździł i oglądał przebieg tego czynu, ale nie widział w tym nic złego. Gdyby nie to, że Severus wtedy odstąpił od ukarania rodzin biorących w tym udział być może sami by zawiśli lub stracili majątek. Hrabia zaryzykował wtedy swoją posadą ale miał nadzieje, że gdy Riddle zniknie sprawa ucichnie. I tak było, ludzie szybko zapomnieli o tym co się działo.

Ginny, Draco i Hermiona niewiele wiedzieli, o sytuacji sprzed lat. Tylko tyle co opowiedzieli im rodzice. Było to niedługo przed ich narodzeniem.

Severus już przeprowadził w życiu wiele spraw, nie raz skazywał ludzi na śmierć jednak tym razem było inaczej, denerwował się, zależało mu jednak aby nikt nie zauważył, że w jaki kolwiek sposób może się wahać. Przesłuchano świadków, skazani nie otrzymali prawa głosu i nadeszła pora na werdykt.

– Skazuje Toma Marvolo Riddle’a na natychmiastową kare śmierci poprzez powieszenie. – Tłum westchnął ale Snape to zignorował. – Skazuje Petera Pettegrew’a na natychmiastową karę śmierci poprzez powieszenie. – Grubas zawył ale strażnik go natychmiastowo uciszył. – Wykonać. – Spojrzał na mężczyzn siedzących niedaleko, jeden z nich szlochał, a drugi słabo patrzył wężowym spojrzeniem.

Strażnicy natychmiastowo podnieśli skazanych i wyprowadzili z sali.
Sędzia razem z pomocnikiem i protokolantem wyszli bocznym wyjściem aby dopilnować czy wszystko przebiega jak powinno. Tom i Peter mieli założone worki na głowę i zostali wsadzeni do powozu który miał ich przewieźć do miejsca w którym odbywały się egzekucje.

~×~

Dwie szubienice zostały przygotowane niedaleko miasta, zebrał się pokaźny tłum. Minęło trochę czasu od ostatniego powieszenia, wszyscy w napięciu czekali kiedy zjawi się sędzia oraz oskarżeni. W końcu nadjechały dwa powozy. W jednym oskarżeni, w drugim pracownicy sądu oraz Draco i Narcyza.

Hermiona i Ginny zostały odtransportowane do Malfoy Manor aby nie uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Mężczyźni zostali odprowadzeni nad zapadnie, a na ich szyję zostały nałożone pętle. Riddle ledwo stał na nogach, stracił sporo krwi. Odsłonięto im głowy aby tłum mógł zobaczyć kto zaraz straci życie.

Severus przypomniał sobie jak pierwszy raz zobaczył obóz który wybudował Riddle.

Drewniane małe domki były równo pobudowane w rzędach do okoła znajdował się wysoki płot i praktycznie nic więcej.

Lucjusz go tam zabrał i zaczął oprowadzać. Uwagę sędziego przykuł starszy mężczyzna na wpół leżący w pół siedzący między dwoma chatkami.

– Przecież ci ludzie umierają z głodu. – Oburzył się patrząc na człowieka, oddychał ale ciało już dawno odmówiło posłuszeństwa.

– Dramatyzujesz Severusie. – Westchnął ciężko Lucjusz. – Myślę że mógłbyć po prostu schorowany.

– W takim razie czemu nikt nie udzielił mu pomocy? – Wzruszył ramionami.

– Nie ma tu medyka, to koszty. – Uniósł wyżej głowę i chciał ruszyć dalej.

– Jak ludzie mają pracować dla nas jak sami nie mają siły żyć? – Warknął zirytowany.

Dalej przeszli na pola gdzie znajdowali się ludzie, wszyscy mieli brudne, obdarte ubrania, a większość nie posiadała butów.

– Ta kobieta lada moment urodzi. – Severus spojrzał na młodą dziewczynę z ledwością schylającą się nad rajkami.

– Ciąża to nie choroba. – Blondyn nawet nie spojrzał w tamtą stronę.

– Ledwo stoi na nogach, nie widzisz tego? – Czarnowłosy nie wierzył, że jego przyjaciel jest, aż tak zadufany w sobie.

– Chodźmy dalej. – Potrząsnął głową. – Riddle prosi, abyś przysłał tu więcej ludzi, policja ma zrobić łapankę, przyślą ich do ciebie.

– Nie, nie przyłożę więcej ręki do tego. – Syknął. – Ci ludzi mają prawo żyć.

Malfoy spojrzał zdziwiony na niego.

– Teraz nie możemy się wycofać. Zbyt wiele osób jest zaangażowanych. – Tłumaczył spokojnie, ale czuł niepokój. – Wiesz, że on się wścieknie, naślę na ciebie ludzi.

– Podjąłem decyzję, ci tak samo radzę się opamiętać. – Zacisnął mocno usta i wrócił do powozu.

Kolejne tygodnie były ciężkie, batalia o to, aby to wszytko odwrócić. Riddle zastraszał Severusa, a nawet próbował zabić jednak nic nie poskutkowało. Kiedy w końcu udało mu się doprowadzić Toma do aresztu poczuł ulgę, nie trwało to jednak długo.

Pastor wygłosił parę słów pożegnalnych dla skazanych, reszta przebiegała w ciszy. Kiedy kat złapał za dźwignie od zapadni, dłonie i szczęka Severusa zacisnęły się mimowolnie, a kiedy klapy się otworzyły i mężczyźni zawisnęli poczuł ulgę. Pettegrew’owi przez ciężar jego ciała złamał się kark i zginął od razu. Riddle wisiał, a jego ciało zaczęło się wykręcić próbując złapać oddechy. Kiedy zastygł Snape nakazał gawiedzi się rozjeść. Został tylko jeden młody mężczyzna w okularach.

– Nie słyszałeś? Rozejść się. – Warknął.

– Przepraszam Sir. – Skinął głową. – To zabójca moich rodziców. Chciałbym mieć pewność, że nie żyje.

– Potter? – Prawie wypluł to słowo.

– Tak, jestem synem Jamesa Potter’a.

Severus od razu zauważył podobieństwo. Mimo, że nie znał chłopaka nienawidził go. Był w końcu owocem zakazanej miłości Lilly i chociaż sędzia dawno przestał przejmować się tą zdradziecką kobietą honor nadal go kuł.

– Zostań, jeśli chcesz. – Burknął, a okularnik zbliżył się do wisielców.

Dwóch strażników zdjęło ciała i włożyło do drewnianych trumien.

– Zakopać ich za cmentarzem? – Zapytał pastor.

– Nie. Muszę mieć pewność, że to na pewno koniec. – Patrzył na siną twarz Riddla. – Przebić im serca i spalić oba ciała.

Harry spojrzał zaskoczony na sędziego, ale nic nie powiedział, miał ogromną ochotę to zobaczyć.

~×~

– Jesteście już. – Molly wytarła mokre ręce i zaczęła rozkładać talerze do obiadu.

– Tym razem sprawa zakończona. – Artur usiadł ociężale na krześle.

– Nie chce o tym słuchać. – Uniosła ręce do góry aby dać im do zrozumienia żeby nic więcej nie opowiadali. Chciała wyprzeć z myśli wszystkie wspomnienia z tamtych lat.

Każdy dzień to była walka o życie, myśl aby się przypadkiem nie wychylić, aby dożyć kolejnych dni i uchronić własne dzieci od tego losu. Molly była wtedy w ciąży z bliźniakami, od świtu do zmierzchu pracowała w polu, jej młodsze dzieci były zabierane do lżejszych prac ale codzinny strach czy wieczorem ich spotka pożerał jej zdrowie. Artur wraz z jej braćmi i innymi osobami organizowali ruch oporu i kiedy w końcu ten dzień nadszedł przelało się wiele krwi, zginęli jej bracia oraz paru ich przyjaciół. Mimo, że bliźniaków rodziła jako „wolna” osoba była pewna, że wtedy nie przeżyje.

– Molly. – Artur uścisnął ją stając za jej plecami. – Daj ja to wezmę. – Chwycił wielki gar pełen kaszy i cmoknął żonę w policzek. – Nie rozmyślaj tak nad tym.

– Wiem Arturze, jednak niedługo jest rocznica. – Mruknęła i pokręciła głową. – Tęsknię za nimi.

– Wiem, Molly, wiem. – Pacnął porcje granulek na talerz. – Ja też wspominam ten dzień.

Rozdziały<< Bo tak należy… – XXXBo tak należy… – XXXII >>

Ten post ma 9 komentarzy

  1. I nie będzie przemiany w szczura (wiem, że w tej opowieści bohaterowie żyją jako mugole i nie ma w nim magicznych elementów), żeby wymigać się od kary.Wróć do czytania

Dodaj komentarz