– Długo ich nie ma. – Zastanowiła się Ginny.
– Tak, mam nadzieję, że wszystko poszło dobrze. – Hermiona głaskała krzywołapa po głowie, kazała służbie przynieść go do Malfoy’ów. – Kiedy wyjeżdża Narcyza?
– W niedziele, jest już spakowana. – Westchnęła rudowłosa i ze zniecierpliwieniem zerkała na drzwi.
– Będziesz mogła poczuć się swobodniej.
– Tak, mimo iż jest bardzo miła czuje się przy niej nieswojo, z resztą jak w całej tej posiadłości. – Objęła się dłońmi.
– Przywykniesz, ja też nie mogłam się odnaleźć. – Uśmiechnęła się lekko.
– Powiedz jak ty się czujesz po tym wszystkim? – Pochyliła się do rozmówczyni. – Mogliście zginąć.
– W tamtej chwili nie myślałam o tym, Severus wiele mi nie mówił, nie odczuwałam tego w taki sposób. – Kobieta spojrzała na swoje stopy. – Myślę jednak, że on bardzo musiał się męczyć psychicznie. To duże obciążenie, ostatnio czułam oziębłość z jego strony, to chyba przez fakt nadchodzącego ataku. Moi rodzice zginęli dwa miesiące temu, a Pan Malfoy miesiąc temu, teraz była moja kolej.
– Nie mów tak, to okropne. – Dziewczyna złapała ją za rękę. – Cieszę się, że tak to się skończyło, teraz możecie spać spokojnie.
– Mam taką nadzieję.
Do domu weszła Narcyza, a młodsze kobiety wstały.
– Czy coś się stało? – Zapytała Ginny.
– Nie, już po egzekucji. Draco i Pan Snape zostali, aby dopilnować reszty. Pójdę wypocząć, to nie na moje siły. – Przystanęła na chwilę ogrzać dłonie przy kominku.
– Może coś Pani pomóc?
– Nie dziękuję, mam od tego służbę. – Uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Przyjaciółki zjadły wspólną kolację, a ich mężów nadal nie było.
– Może powinnyśmy tam pojechać? – Ginny zaczęła się martwić.
– Nie powinnyśmy, Severus mógłby się zdenerwować, kazał nas tu odwieźć, najwidoczniej nie chciał, żebyśmy w tym uczestniczyły. – Zaprotestowała starsza z przyjaciółek świadoma humorów jej męża.
W końcu usłyszały męskie głosy i trzask drzwi. Draco i Severus weszli do salonu i opadli na fotele.
Kobiety spojrzała na nich bez słowa. Oczekiwały wytłumaczenia, nie wypadało jednak wypytywać w towarzystwie innych.
– Jestem wyczerpany. – Westchnął blondyn.
– Czy służba ma podać kolację? – Zapytała Ginny.
– Tak, ale niech przyniosą ją tutaj, nie mam ochoty nigdzie się ruszać. – Młodszy mężczyzna zsunął buty z nóg i wyciągnął się.
– Wrócimy do siebie po kolacji, może napijecie się herbaty w naszym towarzystwie? – Zaproponował sędzia.
Kobiety przytaknęły i usiadły.
– Czy wydarzyło się coś? Bardzo długo was nie było. – Hermiona nie wytrzymała i zapytała.
– Czekaliśmy do samego końca. – Zaczął czarnowłosy. – Ich ciała zostały spalone.
Przyjaciółki spojrzały po sobie.
– Czy nie powinni zostać pochowani za cmentarzem?
– Nie należało im się nawet to. – Snape spojrzał na chrześniaka. – Obawialiśmy się, że starzy wyznawcy jego ideologii mogliby zacząć czcić miejsce ich pochówku, a następnie utworzyć grupę chcąc przywrócić stary ład.
– Ten cały Potter czy jak tam miał też na to patrzył. – Wtrącił blondyn, Ginny spięła się na dźwięk tego nazwiska. – W końcu to on zamordował jego rodziców.
– Zmieńmy temat, jestem zmęczony tym wszystkim. – Severus odstawił talerz i oparł się wygodnie w fotelu odchylając głowę i zamykając oczy. – Nie pogardziłbym szklanką whisky.
– Już się robi. – Draco pstryknął palcami, a jeden za służących się zjawił. – Dwie szklanki jakiegoś najlepszego trunku. – Machnął ręką, a ten zaraz pojawił się z alkoholem.
Ostatecznie wypili po jednej szklance jak powiedzieli i Snape’owie wrócili do siebie.
Małżeństwo położyło się do łóżka.
– Od jutra już będzie lepiej. – Severus pocałował żonę w obojczyk. – Muszę wypocząć przed jutrem, przez tego Riddle’a mam jutro dwa razy więcej pracy.
– Dobrze Severusie. – Pogładziła jego ramię i oparła głowę na nim. Mężczyzna objął ją ramieniem.
– Umówię ciebie i Ginny na spotkanie z Panią McGonagall. Pomoże wam wybrać płaszcze na zimę, może kupisz też buty, jeżeli potrzebujesz.
– To bardzo dobry pomysł. – Ucieszyła się dziewczyna.
~×~
Severus usłyszał pukanie do drzwi jego gabinetu w sądzie, miał nadzieję na spokojny dzień jednak nie mógł odmówić przyjęcia petenta. Ku jego zaskoczeniu do środka wszedł ponad dwumetrowy z lekka otyły, brodaty mężczyzna w podobnym wieku do jego. Przypomniał sobie, że był świadkiem na ostatniej rozprawie.
– Witam. – Kiwnął głową. – Rubeus Hagrid.
– Pamiętam, co Pana sprowadza? – Snape przyjżał mu się z zainteresowaniem.
– Ja w sprawie pracy. – Przełknął głośno ślinę. – Cholipka po tym jak tego mojego kolegę udusili nie mogę już pracować w lesie. – Wypowiadał się bardzo niedbale i wyglądał na zdenerwowanego.
– Prace jako? – Uniósł brew.
– Woźnicy oczywiście. – Uśmiechnął się. – Tego łajze Pettegrew’a przypiekli to pewnie brakuje kogoś do powozów.
– Ma Pan jakieś kwalifikacje? Doświadczenie? – Zainteresował się jego osobą i oparł wygodnie o skórzany fotel.
– Jako szkrab i młodzieniec dużo podróżowałem z ojcem. Był woźnicą cholipka póki mu się nie zmarło przedwcześnie. – Przestąpił z nogi na nogę.
– Proszę usiąść. – Sędzia wskazał na krzesło. – Porozmawiamy o szczegółach.
Olbrzym ochoczo przyjął zaproszenie siadając mocno, aż krzesło złowrogo zaskrzypiało.
Snape przymknął tylko na chwilę oczy i westchnął. Mężczyzna wydawał mu się szczery, a intuicja rzadko go zawodziła.
~×~
W niedziele Narcyza wyjechała zaraz po śniadaniu, a na obiad Draco razem z Ginny udali się do domu wuja blondyna. Początek października był jeszcze bardzo ładny co było rzadkością.
– Jak się czujesz Severusie? – Zagaił Draco między kęsami.
– Znakomicie, w końcu przesypiam całe noce, wymieniłem połowę służby i kazałem odnowić ogrodzenie. – Sędzia zerknął przez okno na pracownika, który zagrabiał pierwsze opadnięte liście w ogrodzie.
– Zima już blisko, poranki są mroźne. – Odezwała się Hermiona. – Troszkę przykro, że dom moich rodziców niszczeje.
– Fred Weasley dobrze się nim zajmował. Może powinnaś mu go przekazać. – Zaproponował czarnowłosy. – Nie darzył sympatią męskiej części Weasleyów ale obserwował jednego z bliźniaków.
– Kto teraz mieszka w twoim domu rodzinnym? – Draco skierował się do żony.
– Poza rodzicami Ron, George oraz Fred. Charlie i Percy wyprowadzili się już dawno. – Zastanowiła się.
– To będzie dobre posunięcie. Ciężko zakładać rodzinę w takim ścisku, tym bardziej, że najmłodszy z synów spodziewał się już dziecka. – Hrabia oparł się wygodnie o fotel, skończył jeść chwilę temu.
– Myśleliśmy z Ginny, aby dom, w którym mieszkaliśmy odstąpić Georgowi. – Zaproponował Malfoy i spojrzał wyczekująco na wuja, ostatecznie to była jego własność.
– Tak, tak będzie sensownie, są zaradni, ich żony również. Dobrze poprowadzą te domostwa. – Złapał za szklankę z wodą.
Hermiona posłała uśmiech do przyjaciółki, wiedziała, że dziewczyna jest zżyta z braćmi. Podczas którejś z rozmów poruszyły ten temat.
Severus posłał po bliźniaków i kazał przygotować akty własności.
Po podwieczorku wszystko było gotowe. Draco z Severusem czekali na rudowłosych w domowym biurze.
Mężczyźni weszli i skinęli razem. Rozglądali się chwilę po pomieszczeniu.
– Jesteśmy niewinni. – Zaczął jeden i delikatnie się zaśmiał.
Sędzia uniósł brew pytająco.
– Ginny opowiadała, że mają specyficzne poczucie humoru. – Rzucił blondyn.
– Bez ceregieli, umiecie czytać? – Zapytał lekko zirytowany Hrabia.
– Fred umie, ja nie do końca. – Przyznał się George.
– To są akty własności domów. – Westchnął czarnowłosy. – Fred dostanie dom Granger’ów, George dom, w którym mieszkała Ginny po ślubie.
Bliźniacy spojrzeli po sobie zdezorientowani.
– Domy niszczeją. – Rzucił Malfo’y. – Zaraz ktoś je rozkradnie, Hermiona i Ginny i tak już tam nie wrócą. To chyba dobry układ? – Chłopak również się zirytował. – Rodzice odetchną.
– Gdzie podpisać?! – Zawołali chórem.
~×~
Przyjaciółki były ucieszone wspólnym wyjściem oraz tym, że spotkają Panią McGonagall, bardzo lubiły kobietę. Kiedy ich mężowie wyszli do pracy one wsiadły do powozu i pojechały do miasta gdzie miały spotkać mentorkę.
– Dzień Dobry Pani McGonagall. – Powiedziały razem.
– Miło was widzieć. – Staruszka kiwnęła głową do nich. Również była ucieszona tym, że je widzi.
Zaprowadziła ich do jednego z najlepszych sklepów.
– Wybierzcie co wam się podoba, ceny podam wam dopiero po zakupie. – Zaczęła najstarsza. Wyłapała ich pytające spojrzenie. – Nie chciałabym, abyście sugerowały się ceną. No proszę, wybierajcie. – Klasnęła w dłonie zapominając, że to nie szkoła.
Hermiona spojrzała na wieszaki. Wisiało wiele futer, ale dziewczyna brzydziła się nimi, wyobrażała sobie, że ktoś mógłby z krzywołapa zrobić czapkę lub szalik. Wzdrygnęła się na tę myśl i poszukała czegoś materiałowego.
– Wybierzcie parę płaszczy. Takich na zewnątrz, na przyjęcia, jeden czarny, jeden jasny do kościoła. – Powiedziała zza pleców dziewczyn ich towarzyszka. – Wybierajcie, pójdę porozmawiać ze sprzedawcą i wrócę spojrzeć co macie.
– Masz Ginny coś na oku? – Brązowowłosa spojrzała na przyjaciółkę, która zdążyła już odłożyć parę elementów garderoby.
– Kogo moje oczy widzą. – Odezwała się Pancy. Za nią chodził służący i zbierał co jej się podobało. – Słoma z butów wam wystaje. – Zaśmiała się. – Wy nadal nie dałyście dzieci swoim mężom? – Zakpiła. – Ja zaszłam w ciążę od razu po ślubie, już trzeci miesiąc. – Położyła dłoń na brzuchu i spojrzała z wyższością na zaskoczone dziewczyny.
– Moja szwagierka miała jeszcze niewidoczny brzuch w trzecim miesiącu. – Zauważyła Ginny patrząc na widocznie zaokrąglony brzuch dziewczyny.
– Lekarz mówił, że dziecko szybko rośnie, moja mama miała tak samo. – Burknęła.
– Miejmy nadzieje, że dziecko nie urodzi się przedwcześnie. – Hermiona uprzejmie jej dogryzła.
– Lekarz tego nie wyklucza. – Pancy zaczerwieniła się ze złości. – Nie będę z wami rozmawiać, wracajcie gdzie wasze miejsce. – Odwróciła się. – Dobrze, że nie musiałam wyjść za Sędziego Snapa ani Hrabiego Malfoy’a. Pewnie nigdy nie doczekałbym się dziecka. – Prychnęła i poszła w innym kierunku.
– Hermiono to było niegrzeczne. – Ginny ledwo powstrzymywała śmiech.
Kontynuowały zakupy i postanowiły dokupić jeszcze parę nowych koszul nocnych. Ginny potrzebowała również buty i rękawiczki.
Spacerując między sklepami kobiety minęły się z Harrym Potter’em i jego żoną. Wszyscy wymienili grzeczne skinienia głowy tylko młody chłopak zatrzymał wzrok dłużej na rudowłosej.
– Och ma wyjątkową urodę. – Rzuciła Pani Malfoy, kiedy się oddalili.
– W rzeczy samej, Cho wiele poświęciła wychodząc za Potter’a. – Powiedziała McGonagall. – Zostawiła bliskich, właściwie nie miała wyboru. Rodzina rozkazała jej wyjechać z nadzieją, że będzie jej się lepiej żyło.
– To smutne.
Kobiety zjadły wspólny obiad w restauracji i Hermiona wróciła do domu na kolację z mężem.
– Czy zakupy się udały? – Zapytał Severus nie odrywając oczu znad dokumentu, który czytał.
– Tak, czy chciałbyś zobaczyć co kupiłam? – Zapytała ochoczo mieszając herbatę.
– Rano, dobrze? Muszę skończyć raport na jutro. – Mruknął.
– Naturalnie, nie będę odrywać Cię od obowiązków. Miło było zobaczyć Panią McGonagall, była trochę jak druga matka.
– To dobra kobieta. – Zastanowił się. – Odnośnie nauki, w naszych okolicach ma zamieszkać wdowiec, uczony. Mógłby poduczyć cię języka obcego. Francuski znasz doskonale, może pora na coś nowego?
– Bardzo by mnie to satysfakcjonowało. – Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, brakowało jej prawdziwej nauki. – Spotkałam dzisiaj Pancy na zakupach.
– Doszły mnie plotki, że jej mąż wdaje się w liczne romanse, widziano go w domach publicznych. – Westchnął agresywnie skreślając ostatnie słowa z kartki.
– Pancy ma już dosyć mocno widoczny brzuch jak na trzeci miesiąc.
– Doskonale wiemy, że to nie dziecko jej męża.
– Widziałam ją kiedyś w lesie z Wiktorem Krum’em. – Zarumieniła się na myśl o tym wspomnieniu. Wtedy nie zastanawiała się co działo się chwilę przed tym, jak ich zobaczyła.
– Oboje mają to, na co zasłużyli. Wiktor Krum nieumyślnie trwoni majątek, ostatnio dostałem zgłoszenie o bójce z jego udziałem. Oby lekkomyślność go nie zgubiła.
Jak bardzo in character jeśli chodzi o bliźniaków 🙂Wróć do czytania
trzeciWróć do czytania
Takie słowa, że czyjś mąż nie może dać dziecka mogą zaboleć bezdzietne pary, które mają problemy z płodnością.Wróć do czytania
Jakby się Krum lepiej zakręcił, to mógłby mieć spokojnie romans z Pancy – jej mąż nie jest ani wierny ani zbyt rozgarnięty.Wróć do czytania