Bo tak należy… – XXXIX

W poranek Bożego Narodzenia, kiedy Severus i Hermiona udali się do jadalni na śniadanie pod choinką czekało parę prezentów.

– Ty wszystkie podłożyłeś? – Zapytała zaskoczona Hermiona wędrując wzrokiem po podarkach.

– Nie, jeżeli ktoś z przyjaciół chce dać prezent przekazuje go służbie i każe położyć pod choinkę. – Wyjaśnił mąż kobiety.

– U nas tata podkładał jak byłam mała i zawsze dostawałam rękawiczki. – Uśmiechnęła się ciepło na to wspomnienie. – I malutką czekoladę. Zawsze wieczorem siadaliśmy do stołu i dzieliłam ją na trzy części. – Westchnęła.

– Mój ojciec nigdy nie dawał prezentów, a mama po kryjomu, żeby go nie zdenerwować. – Zmarszczył brwi.

– Przykro mi. – Spojrzała smętnie na męża.

– Było minęło, chodź szybko zjemy i zobaczymy co tam jest. – Gestem ręki zaprosił ją do stołu.

Po naprawdę szybkim śniadaniu oboje usiedli pod drzewkiem i zaczęli otwierać prezenty zaadresowane do siebie. Otrzymali je od Draco i Ginny, pani Mcgonagall oraz paru najbliższych pracowników Severusa. Hermiona poczuła lekkie ukłucie żalu, gdy pomyślała, że to pierwsze święta bez rodziców, ale miała Severusa, który bardzo ją wspierał. Kiedy zostały tylko dwa mężczyzna podał Hermionie jeden z nich. W środku była broszka w kształcie litery S wysadzana szafirami. Do prezentu dołączone były również kolczyki, naszyjnik i bransoletka z tych samych kamieni.

– Ta broszka to symbol naszej rodziny. Gdy będziesz ją mieć na płaszczu każdy będzie wiedział jak się nazywasz i czyją żoną jesteś. – Mruknął patrząc na inicjał w drobnej dłoni.

– Dziękuję, to jest takie piękne. – Z czułością głaskała delikatną biżuterię. – Ubiorę ją na obiad świąteczny. – Uśmiechnęła się promiennie i po chwili się zawahała. Severusa zdziwiła ta zmiana. Kobieta sięgnęła po ostatni pakunek i podała go mężowi. – Nie znam się do końca na tych wszystkich drogich prezentach więc kupiłam to, co ucieszyłoby mnie.

Czarnowłosy wyjął z pudełka długie czarne eleganckie pióro. Miało wygrawerowanie inicjały SS.

– Jest naprawdę piękne, udało Ci się trafić w moje gusta. – Cmoknął kobietę w policzek. – Mamy jeszcze chwile, zanim zaczniemy się szykować do obiadu u Malfoy’ów, chcesz coś porobić?

– Co byś powiedział, żeby poczytać tu książkę? Uwielbiam zapach świerku i te kolorowe bombki.

– Oczywiście. – Czarnowłosy wstał z podłogi i otrzepał kolana, mimo że posadzka była nieskazitelnie czysta. – Służba, przynieść dwie czekolady do picia. – Zwrócił się do kobiety stojącej w rogu salonu, a ta od razu wyszła.

Kiedy siedzieli już przy choince z książkami i kubkami gorącego napoju Hermiona wtuliła się w Severusa. Jednak, zamiast czytać zapatrzyła się w jeden punkt na drzewku.

– Hermiono? Wszystko w porządku? – Zgarnął kosmyk włosów z jej czoła.

– Tak, po prostu się zamyśliłam.

– O czym myślałaś?

– Że jestem szczęśliwa. Prawie te święta byłyby najgorszymi w moim życiu. – Przełknęła ciężką gulę, którą poczuła.

– Nie myśl o tym. – Pogłaskał jej ramię. – To niezdrowe.

– Wiem. – Uśmiechnęła się lekko i odwróciła wzrok w stronę książki. Mimo uspakajających słów Severusa jedna myśl wciąż ją nurtowała.

~×~

Państwo Snape przybyli do dworu Malfoy’ów i od razu zostali zaprowadzeni do saloniku gdzie czekała reszta gości.

– Witaj Narcyzo. – Severus ucałował dłoń kobiety, a Hermiona dygnęła lekko.

– Witajcie Severusie, Hermiono. – Kiwnęła głową. – Jak miło Severusie widzieć cię o tak dobrym zdrowiu. Zmartwił mnie list od Draco.

– Dziękuję za troskę, na szczęście najgorsze mamy za sobą. – Spojrzał na kolejną kobietę. – Witaj Andromedo. – Ucałował dłoń starszej siostry Narcyzy.

– Witaj Severusie. – Uśmiechnęła się sympatycznie. – Pamiętasz moją córkę Nimfadore? – Kobieta szturchnęła młodszą dziewczynę, która akurat rozglądała się po salonie. Miała jasnoróżową sukienkę i włosy w jasnobrązowym kolorze. Lekko pokręcone, nie były zbyt długie.

– Natrulanie pamiętam, jednak ostatnim razem była jeszcze dzieckiem. – Chwycił dłoń Nimfadory i również ją ucałował. – A to moja żona Hermiona. – Wskazał na swoją drugą połówkę.

– Miło mi cię poznać Hermiono, masz niebywałą urodę. – Zachwyciła się pani Tonks

– Dziękuję, miło mi słyszeć komplement z pani ust. – Lekko się zarumieniła.

– Zaraz powinni zjawić się ostatni goście i będziemy mogli zaczynać. – Wtrącił gospodarz domu i jak na zawołanie do środka weszła Minerwa z Remusem. – No i są. – Blondyn zbliżył się do nowo przybyłych i przywitał ich. Hermiona, Severus, Ginny i Narcyza odeszli na bok. Już ich znali więc wypadało, aby najpierw przywitali się nieznajomi.

Draco przedstawił Lupin’owi ciotkę i kuzynkę.

Filozof najpierw przywitał się ze starszą z kobiet i Draco, a po chwili z zainteresowaniem spojrzał na młodszą.

– Witam. – Tonks dygnęła nisko, ale przy wstawaniu zachwiała się i głową uderzyła Remusa w twarz. Mężczyzna złapał się za bolący nos. – Najmocniej Pana przepraszam, jestem taka niezdarna. – Zarumieniła się wściekle i zasłoniła twarz z zażenowania.

Severus obserwujący scenę z daleka parsknął pod nosem, a Narcyza uścisnęła nasadę nosa. Jej siostrzenica w ten sposób nigdy nie znajdzie męża. – Westchnęła zrezygnowana.

Hermiona z Ginny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia

– Nic się nie stało panienko. – Chwycił ręce kobiety i odciągnął je od jej twarzy. – Remus Lupin. – Ucałował dłoń brązowowłosej.

– Dora Tonks. – Uśmiechnęła się szeroko.

– Nimfadoro, przedstawiaj się pełnym imieniem. – Skarciła ją matka stojąca obok i uważnie przyglądała się córce.

– Gdybym miała normalne imię to bym się tak przedstawiała. – Syknęła do Andromedy.

– Piękne imię. – Nauczyciel dopiero się zreflektował i puścił dłoń kobiety.

– Skoro wszyscy się znają, zapraszam do jadalni na obiad. – Młody dziedzic fortuny przerwał niezręczną sytuację.

~×~

Po oficjalnej części wszyscy wrócili do saloniku. Siostry Black z panią McGonagall stanęły w rogu i obserwowały Dore rozmawiającą z Lupin’em. Severus i Draco rozmawiali przy kominku, a ich żony niedaleko nich

– Powiedz mi Draco, czemu zaprosiłeś Lupina? – Zapytał przyciszonym głosem sędzia.

– Jest sam. – Mruknął od niechcenia.

– I tylko dla tego? Od kiedy jesteś taki czuły? – Uniósł pytająco jedną brew.

– No cóż, moja kuzynka też jest sama. – Uśmiechnął się konspiracyjnie.

– Teraz to ma sens. – Uniósł kącik ust.

– Dora przez swoją niezdarność i niewyparzony język nigdy nie mogła znaleźć adoratora. Ten Lupin to ostatnia deska ratunku, mimo że jest ze średniej klasy to andromeda też poślubiła mężczyznę średniej klasy. Dora ma już dwadzieścia cztery lata zaraz będzie za późno. Lupin’owi jej niezdarność wydaje się nie przeszkadzać. Chyba nawiązali nić porozumienia. – Obaj mężczyźni spojrzeli w ich kierunku. Tonks właśnie coś opowiadała, a Remus się z tego śmiał.

– Jest Pani bardzo szczera panno Tonks, to się ceni. – Uśmiechnął się delikatnie nauczyciel, kiedy już opanował salwy śmiechu. Kobieta od razu wpadła mu w oko, jej uroda wydawała mu się nietuzinkowa.

– Lubię, kiedy wszystko jest dopowiedziane tak jak powinno. Moja matka mnie cały czas za to łaja. – Również się uśmiechnęła i zarumieniła, kiedy spojrzała w oczy mężczyzny.

– Przepraszam za moją śmiałość, ale jak długo zabawi pani u Pana Malfoy’a? – Zapytał Remus lekko odchrząkując.

– Wyjeżdżamy po nowym roku, nikt na nas w domu nie czeka wiec nie spieszy nam się. To znaczy moja matka jest wdową i mieszkamy same, ale to zbędna informacja dla Pana.

– Nic bardziej mylnego. – Zapatrzył się nieelegancko.

Z drugiej strony sali Ginny nie mogła powstrzymać się od plotkowania z przyjaciółką.

– Uroczo razem wyglądają. – Mruknęła rudowłosa.

– Masz rację, może między nimi zaiskrzy. Pan Lupin jest bardzo sympatyczny. – Przyjrzała mu się. Ceniła go i cieszyła się, że został zaproszony.

– Draco mówił, że jego kuzynka jest bardzo bezpośrednia i przez to nie może znaleźć męża. – Poprawiła się i stanęła nienagannie. Przy Narcyzie starała się zachowywać i wyglądać jak najodpowiedniej.

– Pan Lupin wykłada filozofię, myślę, że będzie uważał to za atut, a nie wadę. – Uśmiechnęła się.

~×~

Wieczór nastał szybciej niż towarzystwo by tego chciało. Kiedy goście się rozeszli Draco z Ginny szybko udali się wypocząć do sypialni.

– To był naprawdę udany obiad. – Mruknął blondyn do żony, kiedy wygodnie ułożyli się w łóżku.

– Tak, bardzo miło było spędzić ten czas z przyjaciółmi. – W głos Ginny wplątała się nuta zwątpienia.

– Coś się stało? – Obrócił się do kobiety i pogładził jej obojczyk.

– Zastanawiam się tylko czy w moim rodzinnym domu spędzili wesoło święta.

– Po tym podarku co im uszykowałaś na pewno. – Złożył pocałunek na jej ramieniu.

– Pewnie masz rację. – Westchnęła nieznacznie.

– Jeżeli chcesz możemy ich odwiedzić jutro na krótką chwilę…

– Naprawdę? Byłoby wspaniale. – Dziewczyna się ożywiła i rzuciła z gorącym pocałunkiem na męża.

~×~

– Śnieg pięknie iskrzy nocą. – Zauważyła Hermiona i wciągnęła mroźne powietrze do płuc.

Spacerowali z Severusem pod rękę w drodze na cmentarzyk.

– Masz rację, księżyc świeci w całej okazałości. – Mężczyzna poprawił koszyk wolną ręką. Nieśli na groby rodziców wianki bożonarodzeniowe. Przynajmniej obojga rodziców Hermiony, Severus niósł swój tylko dla matki.

– Myślisz, że pan Lupin zrobi jakiś krok w kierunku adorowania Nimfadory? – Zapytała niewinnie.

– Nie lubię plotek, ale wiem, że zaprosił pannę Tonks na spacer jutro po kościele.

– Och jak cudownie. – Przytuliła się bardziej do ramienia męża i w dobrych humorach zakończyli pierwszy dzień świąt.

~×~

Andromeda nie mogła zasnąć, myślała o dzisiejszym dniu. Wstała i stanęła przy oknie obserwując zaśnieżony widok, nagle poderwał ją huk, który dobiegł z pokoju jej córki. Pobiegła tam wystraszona i zobaczyła córkę klęczącą nad otwartym kuflem, ubrania były rozrzucone po całym pokoju.

– Boże co się stało?! – Matka wpadła bez pukania do pokoju córki.

– Nie mogę znaleźć odpowiedniej sukni na jutro. – Żachnęła się Nimfadora.

– Dziecko, mężczyźni nie lubią, kiedy kobieta bałagani. – Zaczęła podnosić i składać ubrania. – Czy… – Zastanowiła się. – Tak przejęłaś się jutrzejszym spotkaniem z Panem Lupin’em?

Młodsza zarumieniła się i odwróciła wzrok.

– Miło będzie porozmawiać z kimś inteligentnym. – Odchrząknęła.

– Obyś tylko go nie odstraszyła. – Westchnęła. – Załóż to. – Uniosła błękitną suknię. – Będzie idealna.

Rozdziały<< Bo tak należy… – XXXVIII

Ten post ma 5 komentarzy

Dodaj komentarz