Bo tak należy… – XX

Późną nocą, kiedy Hermiona i Severus skończyli właśnie po raz kolejny konsumować związek, dziewczyna postanowiła w rozmowie poruszyć pewną kwestię.

– Bardzo dobrze bawiłam się na ostatnim przyjęciu. – Zaczęła i podciągnęła kołdrę tak, aby zakryć biust. Jeszcze czuła opory przez mężem, mimo że wiedziała, że tego nie lubi.

– Yhm? – Mruknął i gładził wewnętrzną stronę jej ręki.

– Było tyle osób, miło było zamienić parę zdań z innymi. – Przełknęła głośno ślinę. – Kiedy pracujesz jest tu bardzo cicho i smutno.

– Mamy wspólne poranki i wieczory. – Ułożył się tak, żeby zaraz zasnąć. – Jutro przed obiadem idziesz zobaczyć się z rodzicami i przyjaciółką.

– Tak, jest to jednak tylko jeden dzień. – Westchnęła. – Czuję się samotna.

– Póki nie urodzisz dzieci tak będzie, nie pozwolę, aby rodzice czy panna Weasley odwiedzali cię w mojej posiadłości. – Powiedział bez cienia emocji. – Sama też nie możesz wychodzić poza teren ogrodu poza niedzielami.

– Rozumiem. – Posmutniała. – Przepraszam. – Zaciągnęła kołdrę pod szyję i odwróciła się plecami do męża. – Dobranoc.

– Dobranoc. – Mruknął śpiąc na pół.

Kiedy objęcia Morfeusza zaczęły ich oplatać rozległo się głośne pukanie do drzwi sypialni.

– Kto śmie zakłócać mój spokój?! – Warknął Snape i wstał z łóżka.

– Przepraszam Panie, ale twój chrześniak potrzebuje pilnie z Panem porozmawiać. – Odezwał się głos służącego zza drzwi.

Para spojrzała na siebie zdziwiona i mężczyzna pospiesznie założył spodnie i narzucił szlafrok.

– Zaśnij. To moja sprawa. – Rzucił do żony i wyszedł.

Blondyn czekał na wuja w salonie.

– O co chodzi? – Snape zapytał siadając w fotelu i wskazując, aby chłopak zrobił tak samo.

– Chciałem się poradzić. – Młody Malfoy zignorował propozycję i zaczął krążyć po pokoju.

– Zamieniam się w słuch. – Oparł się wygodnie i złożył ręce.

– Ślub z Parkinson to ostatnia rzecz, jaką chce zrobić w życiu. Nie da się tego jakoś uniknąć? – Patrzył z nadzieją, że wuj poradzi mu coś.

– Ojciec o tym decyduje, chce dla ciebie jak najlepiej. – Wzruszył ramionami.

– Według kogo? Nie liczy się z moim zdaniem. – Warknął. – A ta Parkinson to ladacznica jakich mało. Ledwo byliśmy zaręczeni, a już chciała przejść do nocy poślubnej.

– Słyszałem opinie o pannie Parkinson. – Westchnął w duchu ciesząc się, że to nie ona leży teraz w jego sypialni.

– Do ojca nie można przemówić. Powiedziałem mu to dzisiaj, stwierdził, że to złośliwe plotki i mam się zachowywać. – Stawiał kolejne kroki myśląc, że to go uspokoi.

– No cóż, on wyszedł za kobietę, którą wybrał mu ojciec i uważał to za słuszny wybór. Mój też mi wybrał żonę, na szczęście odkryłem jej intrygę, a ojciec zdążył w tym czasie zejść. – Zmrużył oczy, a przed jego oczami pojawiła się sylwetka jego konającego ojca.

Młody Severus siedział w gabinecie jak zwykle, skąd miał dobry widok na salon w którym ojciec urządził sobie kolejną libację alkoholową. Starał się nie zwracać na niego uwagi, była późna godzina, a miał jeszcze trochę pracy przed sobą.

– No młody. – Wyciągnął rękę z butelką z kanapy w stronę syna. – Za dwa tygodnie zabawimy się na twoim weselu.  – Beblotał.

– Nie będzie żadnego wesela. – Burknął nie patrząc w kierunku alkoholika.

– Jak to? – Zmrużył oczy jakby nie rozumiał co usłyszał.

– Zastałem ją w objęciach Pottera. – Zacisnął zęby. – Nie poślubię kłamliwej kobiety.

– Odwołaj to! – Wstał gwałtownie chwiejąc się. – Wybrałem ją i masz ją poślubić mimo wszystko! – Machał pustą butelką łapiąc równowagę.

– Nie! Dość! – Młodzieniec wstał uderzając dłońmi o blat. – Ladacznica nigdy nie będzie dobrą żoną!

– Tu niewdzięczniku! Sam nigdy nie znajdziesz nikogo lepszego! – Wrzasnął i złapał się mocno za pierś upadając na kolana.

– Ojcze? – Zdziwił się patrząc jak mężczyzna jęczy i upada na ziemię.

– Wezwij medyka. – Szepnął słabym głosem i oblał się potem.

Severus zbliżył się i patrzył chwilę na starca ciężko łapiącego oddech. Jego twarz przybrała grymas złości, miał ochotę uderzyć ojca tak jak on bił jego matkę i jego kiedy był małym bezbronnym chłopcem jednak powstrzymał się.

– Dostaniesz to na co zasłużyłeś. – Mruknął i oddalił się do sypialni.

Rankiem służba powiadomiła Severusa, że ojciec zmarł w nocy prawdopodobnie na zawał.

– Ale co zrobić, gdy kocha się kogoś innego? – Mruknął słabym głosem i usiadł. Zakrył twarz dłońmi.

– Jesteś już dorosły Draco. Jeżeli przeciwstawisz się ojcu wydziedziczy cię i wylądujesz na ulicy. Co wtedy zrobisz? – Złożył dłonie tak aby dotykały się tylko palce i przyjrzał się z zaciekawieniem chłopakowi.

– Bez jego pieniędzy jestem nikim. – Westchnął ciężko.

– To może pora najwyższa dorobić się swoich pieniędzy. Mam dla ciebie radę, życie ma się tylko jedno i to ty powinieneś zadecydować co z nim zrobić. Pieniądze ojca nie powinny być wyznacznikiem szczęścia. – Chłopak spojrzał na niego z błyskiem w oku. – I pamiętaj, że masz we mnie wsparcie, jesteś moim chrześniakiem i przyjacielem.

~×~

Hermiona pomimo wieczornej sprzeczki była podekscytowana spotkaniem z bliskimi. Miała im tyle do opowiedzenia. Pospiesznie jadła śniadanie.

– Spokojnie, zdążysz się z nimi spotkać. – Skomentował jej zachowanie mąż.

– Przepraszam, jestem taka podekscytowana. – Uśmiechnęła się radośnie.

– Mam nadzieję, że nie masz mi za złe wczorajszej wymiany zdań i wieczór spędzimy razem. – Chciał się upewnić, że zrozumiała to co jej powiedział.

– To Pana dom i zasady, nie będę się sprzeciwiać. – Wzięła łyk herbaty.

– Nie musisz już się zwracać do mnie na Pan. – Przerzucił kartkę gazety. – Sprawdzasz się jako żona, nie będę Cię odsyłał. – Odparł sucho.

– Bardzo mnie to cieszy. – Zarumieniła się.

Hrabia spojrzał na zegarek.

– No dobrze, wybieram się na polowanie z Lucjuszem, kiedyś pokaże ci naszą stajnie. Spotkamy się na obiedzie i później chciałbym, abyś poświęciła mi resztę dnia.

– Oczywiście. Co Pan… Przepraszam… Co zaplanowałeś? – Zainteresowała się.

– Podwieczorek na tarasie i wspólną kąpiel. Niedziela będzie takim naszym dniem do poszukiwania wrażeń poza sypialnią. – Uśmiechnął się kącikiem ust.

– Rozumiem. – Policzki jej płonęły i poczuła ten ucisk, który ją napełnia za każdym razem, kiedy pomyśli o ciele męża.

Rozdzielili się i dziewczyna pojechała do domu rodzinnego. Mąż dał jej dwa kosze dobroci, które miała przekazać.

Cała trójka ucieszyła się na widok teraz Hrabiny. Długo się przytulali i usiedli w kuchni.

– To podarunek od Pana Snape’a. – Powiedziała i jeden kosz dała rodzicom, a jeden Ginny.

– To miłe z jego strony. – Zachwyciła się Jean.

– Ale powiedź jak się czujesz? – Dopytał ojciec.

– Znakomicie. Mąż traktuje mnie dobrze, poznaje życie małżeńskie, jest wyrozumiały. – Mówiła jakby było to normalne.

Starsi spojrzeli po sobie.

– Nie… skrzywdził cię? – Zainteresowała się Ginny.

– Obawiałam się tego jednak nie chciał, żebym się go bała. Jest opanowany i spokojny względem mnie. – Odparła beznamiętnie, nie widziała w jakiej emocje ubrać tą wymianę zdań.

– To dobrze, matka będzie spać spokojniej. – Perry spojrzał na małżonkę.

– A zapomniałabym. – Rudowłosa posmutniała. – Tu jest zaproszenie na ślub. – Podsunęła kartkę Hermionie. – To będzie skromna uroczystość w południe za tydzień. Spotkamy się tylko w kościele, nie będzie zbyt wielu gości.

– Przykro mi Ginny. – Uśmiechnęła się smutno starsza z przyjaciółek.

– Pan Potter wydaje się być dobrym chłopcem. – Próbowała pocieszyć ją Pani Granger. – Ponoć posiada jakiś ukryty majątek po ojcu.

Weasley’ówna uśmiechnęła się lekko.

Wymienili jeszcze parę zdań i przyjaciolki wyszły na ogród porozmawiać na osobności.

– Byłaś na tym przyjęciu zaręczynowym Pana Malfoy’a? – Zapytała smutno Ginny.

– Tak, ale jeżeli ma cię to pocieszyć to Draco był bardzo niezadowolony. – Brązowowłosa posłała jej ciepły uśmiech.

– Pancy w szkole panoszy się jakby już byli po ślubie. Wspominała, że zbliżyła się do niego w ogrodzie na przyjęciu. – Dziewczyna miała łzy w oczach. – Ponoć sam jej to zaproponował.

– Nie wieże w to, Draco wydaje się być za dobrze wychowany. Co prawda wyszli na chwilę przejść się na ogród, ale Draco szybko wrócił bardzo oburzony. Resztę przyjęcia spędził poza salą bankietową, a Pancy siedziała z matką i jego rodzicami. – Zmarszczyła brwi na te kłamstwo podstępnej Parkinson .

– Pocieszyłaś mnie trochę. – Pociągnęła nosem. – Mogę powierzyć Ci coś w tajemnicy?

– Oczywiście. – Hermiona wystraszyła się, że mogło do czegoś dojść między nimi na schadzce.

– Podczas ostatniego spotkania pozwoliłam, aby mnie pocałował. – Przełknęła głośno ślinę. – Ja… ja go Kocham. – Rozpłakała się.

Starsza szybko ją przytuliła.

– Ginny proszę nie płacz. – Hermiona również poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Bardzo współczuła przyjaciółce.

Trwały tak chwilę, aż Weasley’ówna się nie uspokoiła i usiadły na ławeczce.

– Powiedz Hermiono jak Twoje małżeństwo? Jak pierwsza noc? – Ożywiła się, a jej oczy się zaświeciły.

– Opowiem ci jak sama wyjdziesz za mąż. – Powiedziała smętnie.

– Zdradź rąbek tajemnicy. – Drążyła.

– No cóż… – Zarumieniła się.

– Ginny! – Przerwał męski głos.

Zaskoczone dziewczyny spojrzały w tamtym kierunku. Bliźniacy przyszli odebrać siostrę.

– To Fred i George. Przyszli po mnie, muszę iść. – Westchnęła smętnie. – Mama pilnuje mnie teraz jak kogoś skazanego. – Uśmiechnęła się blado.

Przytuliły się szybko i Hermiona wróciła do rodziców. Druga część dnia była jednak bardziej ekscytująca i małżonkowie spędzili połowę dnia w swoich objęciach. Wspomniała również o zaproszeniu na ślub, ale o dziwo jej partner przyjął to nader spokojnie.

Rozdziały<< Bo tak należy… – XIX/+18Bo tak należy… – XXI >>

Ten post ma 3 komentarzy

Dodaj komentarz