Hurt | Rozdział XXII

Nie zbliżył się do niej, dopóki nie przeniósł jej bezwładnego ciała na magicznych noszach do jej komnaty. Dopiero gdy ułożył ją na łóżku, podszedł bliżej, aby obejrzeć zranienia. Większość z nich kryła się pod dopasowaną szatą, która niemal cała przesiąkła krwią. Rozciął ją uważnie i precyzyjnie odkleił materiał od skóry, pokrytej kłutymi ranami, z których wciąż sączyła się posoka.

Vulnera Sanentur. Vulnera Sanentur. Vulnera Sanentur – wymruczał leczniczą inkantację i obserwował, jak okaleczenia się zasklepiają.

Odetchnął głęboko, pozbywając się jej sukni, która i tak nie nadawała się do dalszego użytku. Przyjrzał się niemal nagiej dziewczynie i poczuł, jak coś ściska go w środku. Była bardzo szczupła, choć wyglądała zdrowiej niż wtedy, gdy widział ją tuż po schwytaniu. Przygryzł mocno wnętrze policzka, powstrzymując się od przypatrywania się jej i przystąpił do oczyszczenia ciała z krwi. Gdy podszedł bliżej dostrzegł, że mięśnie kurczyły się spazmatycznie pod jej skórą. Efekt Cruciatusa. Jednak oddech miała spokojny, a klatka piersiowa unosiła się miarowo. Wysłał sondę, aby zbadać jej stan. Po kilku dłużących się minutach, powróciła do niego z informacją – miała kilka złamanych żeber i delikatnie uszkodzone płuco. Nic, z czym by sobie nie poradził. W innym wypadku miałby problem. Na szczęście jednak, Czarny Pan zdawał sobie sprawę z przydatności Granger, więc nie chciał jej… zepsuć. Przeklinał los za to, że po raz kolejny nie będzie mógł podać jej antidotum, pamiętając o ryzyku, którego nie chciał ponosić.

Doprowadzając Hermionę do porządku i lecząc jej ciało, boleśnie przypominał sobie, kiedy zaledwie kilka dni temu byli w identycznej sytuacji. Z tym, że wtedy to on był powodem tego koszmaru. Jednak bez względu na to, kto zadawał jej krzywdę, było jej zbyt wiele jak dla tak młodej dziewczyny. Ktoś tak niewinny nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji.

Nieświadomie pogładził miękką skórę jej policzka, odgarniając niesforny lok za ucho. Zmuszony przez sytuację zaczął spędzać z nią więcej czasu. Ostatnią kobietą w jego życiu, której poświęcił tyle uwagi, była Lily Evans. Później przestał interesować się bliższymi relacjami z płcią przeciwną. Aż do teraz. Hermiona Granger była w jakimś sensie atrakcyjna, a jej największym atutem niewątpliwie była inteligencja i błyskotliwość. Choć przypominała bardziej nieoszlifowany diament i potrzebowała kogoś, kto umiejętnie wskazałby jej drogę naukową. Nie wątpił w to, że jeśli uda jej się przetrwać tę wojnę, to właśnie taką ścieżkę zawodową obejmie. Uśmiechnął się ponuro żałując, że nie będzie mógł tego zobaczyć.

Westchnął z trudem, gładząc dłonią jej miękkie włosy. Przez ułamek sekundy miał nawet ochotę zabrać ją z rezydencji Czarnego Pana i zniknąć gdzieś, ukryć się z dala od tego wszystkiego. Szybko jednak zdusił tę chęć – nawet gdyby ten plan wypalił, Hermiona nigdy nie wybaczyłaby mu tego, co zrobił. A on sam nie mógłby żyć z jeszcze większym ciężarem wyrzutów sumienia. Pochylił się nad nią i, zanim postanowił przywrócić jej przytomność, musnął wargami jej czoło.

Enervate.

Granger zamrugała kilkukrotnie, rozglądając się niespokojnie po wnętrzu sypialni, zanim jej wzrok spoczął na twarzy siedzącego obok Snape’a. Mężczyzna skrzywił się nieznacznie dostrzegając rosnący strach w jej oczach.

– Zanim zaczniesz krzyczeć i uciekać, to wiedz, że skończyłem dopiero leczyć twoje obrażenia i doprowadzać cię do porządku, więc pozwól eliksirom na spokojne działanie – mruknął chłodnym tonem.

– Dlaczego jestem prawie… naga? – zapytała z paniką w głosie.

– A jak inaczej miałbym sprawdzić, czy wszystko się odpowiednio goi, panno Granger? – odparł zgryźliwie.

– Hm… no tak – szepnęła, odwracając wzrok.

Dostrzegł rumieńce oblewające jej twarz i szyję. Gdyby nie okoliczności, w jakich się znajdowali, uznałby to nawet za całkiem urocze – jej zawstydzenie, jej niewinność. Zacisnął boleśnie wargi, próbując odsunąć od siebie wszelkie niestosowne myśli, ale one wracały jak małe i złośliwe chochliki, które nieustannie chciały go dręczyć. Na wszelki wypadek, jakby nie był już udręczony wystarczająco.

Dziewczyna, jakby wyczuwając jego wewnętrzną walkę z samym sobą, sięgnęła po kołdrę, okrywając swoje ciało. Ulżyło mu, gdy to zrobiła, a jednocześnie poczuł gdzieś w środku ukłucie.

– Przepraszam, panno Granger – rzekł cicho. – Za wszystko, co pani zrobiłem. Wiem, że prosić o wybaczenie to dużo, ale… musimy ze sobą współpracować.

– On widział – odpowiedziała tylko pustym głosem, który rozbudza w nim niepokój.

– Co takiego?

– Jak udało ci się go przekonać? – spytała, zupełnie zapominając o tym, do kogo się zwraca.

Dla niego również nie miało to znaczenia w tym momencie. Może tak byłoby łatwiej przełknąć wyrzuty sumienia? Powoli dotarło do niego, o czym ona mówiła. Czarny Pan znał jego słabość.

– Możesz być spokojna – odparł krótko. – To już się nie powtórzy.

– Skąd to niby wiesz? – syknęła. – Nie ma cię tu na co dzień.

Miała rację, nie mógł jej zagwarantować pełnego bezpieczeństwa, bo nie bywał w rezydencji Voldemorta zbyt często.

– On sądzi, że coś nas łączy – dodała po chwili milczenia. – Że… to coś głębszego.

Jego oddech stał się cięższy. Wzdrygnął się, a ona to dostrzegła i uśmiechnęła się słabo.

– Wiem, że pana obrzydza sama myśl o tym.

– Przekonałem go, że chcę zrobić z ciebie swoją zabawkę – rzekł po prostu. – Czarny Pan uważa, że jesteś moją słabością, ale obiecałem mu, że nic nie wpłynie na moją służbę.

Hermiona odwróciła wzrok, ale przez moment dostrzegł błyszczące łzy w jej oczach. Zranił ją, nazwał ją zabawką. Zapewne myślała, że tym właśnie się stała.

– Ale to nieprawda – mruknął. – Możesz być spokojna, nie zamierzam… cię skrzywdzić.

– Ciągle wysyła mi pan sprzeczne sygnały – warknęła. – Niech pan przestanie, bo już sama nie wiem co jest prawdziwe.

Ujął jej podbródek palcami zmuszając do tego, aby na niego spojrzała. Łzy spływały po jej policzkach, więc otarł je delikatnie. Na ułamek sekundy spojrzał na jej różowe wargi i boleśnie zapragnął ich dotknąć, pocałować, pieścić. Zacisnął jednak zęby. Nie mógł tego zrobić. Znienawidziłaby go jeszcze bardziej. On siebie również.

– Znowu pan to robi! – niemal krzyknęła. – Najpierw pan na mnie warczy, a później… później…

Jednak z jej ust nie wydobywają się już żadne słowa, tylko głośny szloch. Severus poczuł się jak skończony dupek. Dlaczego ta nieznośna dziewucha musiała stać się dla niego tak ważna, że był gotów poświęcić dla niej wszystko? Jej łzy są jak sztylety przebijające serce.

– A później co? – zapytał, wciąż trzymając jej twarz.

Hermiona nie odpowiedziała, ale odepchnęła jego dłonie.

– Co z twoimi sprzecznymi sygnałami? – drążył. – Myślisz, że ty takich nie wysyłasz?

– O czym pan mówi?

– Być może sama powinnaś się nad tym zastanowić – odpowiedział. – Jak się czujesz?

– Dobrze – odwarknęła. – Jeśli pan chce, może pan sobie iść. Nie potrzebuję pana.

Snape posłał jej złośliwy uśmiech – przynajmniej przestała płakać. Granger miała rację, że powinien wyjść i wrócić do Hogwartu, ale… wcale nie chciał tego jeszcze robić.

– Połóż się wygodnie i nie ruszaj się przez kilka minut – polecił. – Wyślę sondę i zobaczymy.

Granger skrzywiła się, ale posłusznie zrobiła to, co jej kazał. Severus rzucił zaklęcie sondujące, a czekając na informację zwrotną – obserwował twarz dziewczyny. Miała mocno zaciśnięte usta, a brwi ściągnęła w wyrazie wściekłości. Zdecydowanie wolał, gdy okazywała jakiekolwiek emocje, bo ta pustka, którą dostrzegł u niej na początku przeraziła go. Powinna przeżywać wszystko na bieżąco, aby później nie wybuchnąć. Z własnego doświadczenia wiedział, jak kończyło się trzymanie wszystkiego w sobie.

– Wciąż się pan na mnie gapi – powiedziała oschle, gdy sonda opuściła jej ciało. Wszystko było w porządku, więc mógł odetchnąć. – Mam coś na twarzy?

– Jesteś wściekła.

– A pan jest dupkiem.

Dostrzegł znaczącą zmianę – Hermiona zbladła, unosząc brwi i zakrywając rozchylone wargi dłonią. Miał ochotę uśmiechnąć się na ten widok. Nie poczuł się dotknięty jej obelgą, bo jej słowa były prawdą. W jej oczach na powrót zawitał ten strach i to właśnie on go zabolał. Bała się, że skrzywdzi ją za te słowa.

– Wiem – odparł, a ona nieznacznie odetchnęła z ulgą, gdy schował swoją różdżkę.

– Wraca pan do Hogwartu?

– Chcesz zostać sama?

– Nie wiem.

HERMIONA

Myśli kotłowały się, przyprawiając o ból głowy. Dlaczego Severus Snape musiał być tak skomplikowany? I dlaczego musiała zainteresować się akurat nim? Bo jest w tym momencie jedyną życzliwą osobą. To było prawdą, bolesną zresztą, bo przecież kilka dni temu skrzywdził ją i nie powinna chcieć mu tego wybaczać. Jednak wciąż pojawiały się argumenty, którymi go usprawiedliwiała.

– Nie wiesz? – zapytał oschle, posyłając jej ironiczny uśmieszek.

– Och, Merlinie. Już niemal zdążyłam zapomnieć jaki potrafi pan być irytujący – westchnęła.

Snape zaśmiał się nisko i chrapliwie, a ten dźwięk sprawił, że po ciele Hermiony przeszedł dreszcz. Zaczęła zastanawiać się, czemu nigdy wcześniej nie miała okazji poznać go od tej bardziej ludzkiej strony. Przez moment zapomniała, że wpatruje się wprost w jego ciemne, mroczne oczy. Gdy uniósł brew, otrząsnęła się i – zarumieniona – odwróciła wzrok.

– Irytujący – powtórzył. – Czym sobie zasłużyłem na te wszystkie komplementy?

Granger prychnęła pod nosem i zagryzła wargę, powstrzymując uśmiech.

– Dziękuję, że mi pan dziś pomógł – powiedziała, chcąc zmienić temat. Czuła się już wystarczająco niekomfortowo.

– Odwdzięczysz się, jak przeżyjesz.

– Zdaje mi się, że nie do końca jest to zależne ode mnie, ale postaram się.

– Odpoczywaj, panno Granger. Wrócę jutro – rzekł, podnosząc się.

– Dobrze, w takim razie… do zobaczenia jutro.

Severus Snape spojrzał na nią ostatni raz, po czym wyszedł. A Hermiona, choć czuła piekielne zmęczenie, jeszcze długo nie mogła zmrużyć oka przez mocno bijące serce.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XXIHurt | Rozdział XXIII >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Wspaniały pomysł. Hermiona w niewoli, zatracająca się powoli w czarną magię i Severus rycerz na białym koniu.
    Nie mogę się już doczekać następnej części.

Dodaj komentarz